[yasiu]

Półtora tysiąca ludzi z wieżowców przy ul. Piwowarskiej może zostać bez wody, bo stara hydroforownia nadaje się już tylko do remontu.

To techniczny trup - mówią o schowanych w betonowym bunkrze urządzeniach mieszkańcy bloku. Bez tego trupa nie może się jednak obejść wieżowiec z 358 rodzinami. Ciśnienie w miejskiej sieci jest za małe i gdyby pompy wysiadły, woda dotrze najwyżej do II-III piętra.

Hydroforownię i wieżowiec wybudowały przed trzydziestoma laty kolej, wojsko i Agromet. Teraz większość mieszkań jest już wykupiona przez lokatorów, ale pompy nadal są własnością PKP, Wojskowej Agencji Mieszkaniowej i fabryki siewników.
- Wszyscy mieszkańcy przez lata płacili przecież czynsz i właściciele budynku powinni remontować hydroforownię. A gdzie są pieniądze ze sprzedaży mieszkań? - pyta Zofia Kalota, jedna z lokatorek wieżowca. - Teraz, kiedy urządzenia nadają się do wymiany, wszyscy chcą się pozbyć problemu.
PKP, które od lat obsługiwały pompy, pod koniec maja wypowiedziały umowy zakładowi energetycznemu i wodociągom na dostawę prądu i wody. Tydzień temu przedstawiciele kolei, WAM-u i Agrometu ustali wspólnie, że zrzekają się hydroforowni na rzecz miasta. Tymczasem burmistrz Brzegu nie widzi powodów, dla których miałby przyjąć sobie na głowę kolejny kłopot:

- Nie może być tak, że z budżetu miasta utrzymujemy urządzenia służące wyłącznie mieszkańcom jakiegoś budynku - mówi Wojciech Huczyński.
- Chciałabym przypomnieć, że nie mieszkamy w małym bloku, z pięcioma rodzinami. To problem całego osiedla i miasto powinno nam pomóc - uważa Kalota. - Pan burmistrz umywa jednak ręce: już rok temu usłyszeliśmy od niego, że w razie awarii wskaże nam punkt zbiorowego zaopatrzenia w wodę koło zamku.

- Nie chcemy, żeby zakład energetyczny wyłączył pompy, więc zgodziliśmy się, że będziemy płacić za prąd do czasu wyjaśnienia sprawy - mówi Małgorzata Korzeniewska, właścicielka Geolandu, firmy zarządzającej kilkoma wspólnotami w wieżowcu. - Nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za sieć i hydroforownię, a ja jako zarządca nie mam możliwości podpisania umowy z wodociągami na dostawę wody i odprowadzenie ścieków do naszych budynków. Tu panuje prawdziwy galimatias.
Co gorsza, bałagan może w każdej chwili zamienić się w tragedię. W ostatnich dniach maja pompy stawały dwa razy i na kilka godzin mieszkańcy byli odcięci od wody. Lokatorzy swoimi kanałami dowiedzieli się, że to ktoś z kolei kazał wyłączyć urządzenia. PKP zaprzeczają, tłumacząc sprawę awarią, ale sprawa trafiła na policję.

- Wiem, że wodociągi odpowiadają za sieć miejską tylko do liczników przed budynkami i nieszczęście polega na tym, że nasz licznik jest jeszcze przed hydroforownią - mówi Jerzy Podgórski, mieszkaniec wieżowca i miejski radny, który próbuje rozwiązać problem. - Gdyby jednak wszystkie wspólnoty złożyły się na remont pomp, to myślę, że potem przedsiębiorstwo wodociągowe zgodziłoby się na przejęcie urządzeń.
Prezes miejskich wodociągów Marek Starczyk: - O przejęciu nie ma mowy. Możemy ewentualnie pomyśleć o podłączeniu wieżowców do wodociągu z ominięciem hydroforowni.
Do tego potrzebne są jednak małe hydrofory montowane w klatkach schodowych. Każdy za 12 tysięcy złotych.
- Tu bardzo dużo ludzi, szczególnie wśród byłych pracowników PKP i Agrometu, nie ma dochodów. Z czego oni mają wziąć pieniądze na taką inwestycję? - pyta Korzeniewska.
Mieszkańcy bloków czują się pokrzywdzeni. - To jakaś kara za to, że mieszkamy w wieżowcach? Płacimy tyle samo za wodę co inni mieszkańcy Brzegu i to miejskie wodociągi powinny dbać o odpowiednie ciśnienie wody.

NTO