Wysłany: 2006-08-06, 10:15 Plezantrop, czyli Mistrz
Ponad rok temu, (a może prawie dwa już) spotkałem na swej internetowej drodze osobość złożoną i niesamowitą. Nie dane mi było jeszcze nigdy poznać osobiście autora poniższych wierszy, ale wpływ jego twórczości /poezji i prozy/ a także jakże niestety nielicznych rozmów na to co się ze mną ostatnio stało lub dzieje jest niesamowity. Człowiek wykształcony przez inną rzeczywistość, obieżyświat, filozof. Człowiek pełen emocji, niezakłamany. Człowiek, za którym nawet gdybym chciał, nie potrafię nadążyć. Dzięki niemu odżyły we mnie dawne ambicje i aspiracje. Stłamszona rzeczywistością dusza zaczęła tętnić nowym pulsem. Nieśmiałym, ale jednak. Jedyna osoba, za którą NIE POTRAFIŁEM nadążyć na GG. Sławek Majewski, Hansa... Mistrz Plezantrop.
Oto jeden z jego wierszy:
Monologia I
tarasy mam we łbie a niżej jakieś morza
tu rybak tam jakieś sieci i zapach jodu
jeszcze mi chrzęścisz rozgwiazdą pod palcem myśli
a na szpilki wiatru solnego nawlekam bursztyny słów
że niby jakieś jutro i coś się jeszcze wydarzy epokowego
jak kiedy dwa ciała w zalanej żywicą ciszy przestrzeni
mozolnie rozpalać się zaczną
aż kroki na schodach
aż zaśpiew gdzieś w krzewach
aż nagle uderzy grom
wtedy
cisza po burzy zapachnie ozonem
starożytnie jak pocierany o sukno
jantar
dasz wiarę
jak mi cierpną nogi od tego stąpania
po wspomnieniach
a jak drętwieją ręce od usypywania piramidalnie
wspaniałych przyszłości naszych?
jaką łopatą - rękami gołymi językiem pazurem
jestestwem moim nieskończoną męką
kochaniem moim zachłannym jak paszcza
w powojach na stogu pod drzewem i we snach
pod krzyżem na krzyżu i krzyżując serca
rzeźbię epoki nasze z wydyszanych myśli
więc mam tarasy jakieś w głowie
i sypki zapach nadchodzących
czekań
Ostatnio zmieniony przez Franco Zarrazzo 2006-08-06, 10:28, w całości zmieniany 1 raz
nie napiszę listu do Boga z pretensjami
że jakieś krwawe łaźnie z moją duszą
jakieś niedopite resztki sumienia
pety słów w błocie zapomnianych ulic
ani że pordzewiałe blachy uczuć
walają się bezładnie po głowie
jak rozwalona konstrukcja
a taka miała być pewna
i co miałby zrobić z tym zawodzeniem
przecież jasna cholera
jabłko z drzewa zerwane
wąż wypuszczony
wolna wola potopem
a piersi i łono kobiety można oglądać
na wiele o, bardzo wiele sposobów
na przykład
jak pagórki albo dolinę albo trójkąt
listu do Boga nie wysyła się
w sprawie viagry na usztywnienie morale
można a propos zapytania
czy słuszne i zbawienne jest porzucenie
jakiegoś płodu
i niewłaściwej kobiety o malinowych ustach
pustynnej duszy i beznadziejnie prozaicznym
- ach ty to sam już nie wiesz czego chcesz
kiedy po nocach rozpatruję warianty
rozlicznych możliwych
zdrad pełnych jadu kobry podstępu szakala
śmiałości możliwej tylko w marzeniach
kiedy śnię o innej
tak wszechmocnej nieznanymi mi jeszcze
kolejnymi
pustyniami uczuć
moją kartką jest piasek
i jest wiatr więc
listu nie będzie, Panie
Ostatnio zmieniony przez Franco Zarrazzo 2006-08-06, 10:28, w całości zmieniany 1 raz
poeta gmera palcami myśli w śmietniku wspomnień
a czego tam nie ma wszystko
lacrimosa boże coś polskę poczytaj mi mamo
klęknij pół litra proszę kocham cię jeszcze odrobinę zupy
zniknij z mojego życia o której pociąg do szczecina
i parę nagietek wtedy
bezwstydnie spogląda w niebo z tym rozczarowaniem pustego
losu na loterię i płaczliwego
i to już wszystko?
II
noga na nodze i papieros w ustach oko lekko zapłynięte
to wódka płacze ach szopen i na baczność
gdy na monte kasino maki krew pot
a pamiętasz łemblej na dzień do tomaszowa
że się kulom nie kłaniał i owo natchnione
hej hej hej - sokoły
III
no dobra
gmerając na tych odpadkach bez prawa do narzekań
czuł dumę jak oktavian z butem na karku
kleopatry wysypisko najdoskonalszego śmiecia
pod słońcem to moje imperium
aaaaaveeee! i chociaż zupełnie
nie pamiętał jak z tamtą tańczyli walca
brzydką nie donną o płaskich cyckach ale za to
z wiewórczymi zębami piegowatej poetki bracka ileśtam
pamiętał oddech spod kołdry i szept że o panie anielsko
lecz gdy się obrywają pióra ze skrzydeł aniołów wtedy
gdy trzeba odetchnąć ulicą i światem
koniec musi być oczywisty
nienagannie soczyste trzaśnięcie
pyskiem
w rzeczywistość
da capo al fine!
co czyni poeta gdy brzdęk! spiżowe kolumny jego świątyń
upadają pod ciężarem francowatej rzeczywistości
czy staje na cokole z jedną łapą na piersi i drugą wyciągniętą
w przestwór pozdrawiając tłumy
a skąd
wstaje odlewa się spuszcza wodę i patrząc w lustro
mówi tchnąc różanym wczorajszym piwem
no tak koniec musi być oczywisty
trzaśnięcie
pyskiem
w rzeczywistość
tu kilka taktów z radia
smetana montenegro berlioz
może być rap
doprawdy, że też ci się chce
otwierać okna
kiedy takie ładne wymyśliłem ci obłoki
no, po prostu, psiamać, ulecą
i tyle będziesz miała
ile oporu w oczkach kabaretek
i jeszcze rozstawiasz wazony
na orzechowych stołach
i rozcierasz włosami
ten zapach morelowych dolin
gdzieśmy nago spoczywali w łożu traw
pod okiem przychylnym cyprysa
że też ci się chce, miła
tak codzienie promienieć uśmiechem
na otwieranie i na zamykanie oczu
i kiedy mnie gwałcisz na żądanie
czy mam czy nie mam biletu
na taki lot
ty wiesz
ja bym chciał kota perskiego
żeby mi szeherezadził alladynił dżinił
i na dywanie latał po przestrzeniach snów
skrząc się wąsato jak raca
albo niech to będzie pantera co mglista
będziemy patulić się w futrze podkominkowym
i jeść arbuzy soczyste jak wodospady
a tymczasem mam dla ciebie naręcze siebie
i kilka perskich oczek na czas
gdy noc zagwiżdże komendę
do łóżka!
już lepiej
nie pij soku z jarzębiny
bo mi się całkiem zapłodnisz owocem
i zasypiać będę
w ciepłym mleku
twoich pragnień, miła
Panie! Jaki ja - mistrz???
Ot, se piszę to i owo. Mistrz, to była Słowacka, a ja...
Dziękuję za słowa rzucające na kolana, Franco. Jestem we wstrząsie
Pozdrowienia
Noż Mistrz jak nic, a nawet dwa nice !!! A kto mnie dupa w kopę dał i do bibliotek posłał? A kto mnie zmusił do wklepania kilku magicznych słów w ankietę on line Uniwersyteta Opolskiego? No? A kto pisze takie wiersze, felietony i prozę, że ho ho ???? No kto? No przecież nie Franek-Bałwanek.
Pozdrawiam serdecznie
Franek - pod wpływem Mistrza i ludzi zgromadzonych dzięki niemu w nieco innym zakątku sieci - sZtudent UniwersZytetu OpolsZkiego.
PS
Przepraszam jednocześnie, że obowiązki moderatorskie na Plezantropia Times ostatnio zaniedbuję - postanawiam rogrzeszenie i obiecuję potrawę /duchową/.
sie ckni za Wamy, Jasny Paniczu, na "Plezantropii"...
Ja rozumiem: kobitki, alkohole, upojne jazdy trojką po stepie, jamszczik... Tak, sie zrozumieć da, bo jeśli u boku piękna, "jak opłatek z obrazów Hieronima Boscha" Cyganeczka Jedna (w dodatku nawalona w cztery de), no to - jak tu moderunkiem sie zajmować albo- CO NIE DAJ BÓG! - pisać wiersze, prozę natchnioną etece?!
Ach, kakij żał!
Bacz jednak, Cny Syyynuuu - oto co się wydarzyć może
jazda
na którejś mili losu kiedyś
stracisz panowanie nad życiem
może wtedy nareszcie odnajdziesz brak
jakiegokolwiek sensu siebie
potwierdzą zaprzysiężeni świadkowie
twojej prywatnej apokalipsy
pedził ci on szaleńczo
ostateczny werdykt zapadnie po
więc teraz
zapatrz się w wodę i ogień trwania
ziemia czeka jak powietrze
na twój oddech
zwolnij cztery żywioły
tych jeżdźców durera bo
nie ma bezpiecznych zakrętów życia
kretynie są tylko przydrożne
golgoty
I jeszcze:
Mandelsztam
Ich liebe dich, Herr Mandelsztam...
choć nie znam miejsca, gdzie grób pana
ja pana na gitarze gram
gdy nieraz wódkę chlam do rana
bo nieraz tak mi jest - pan wiesz
że mnie nachodzi skuka-suka
i żaden do łba mi nie wchodzi wiersz
choćbym go całe noce szukał
a jeszcze wkoło draństwa tyle
że człowiek nie wie - jak je zdrapać
ja wiem, że gnojem żywią się motyle
dlatego ich nie trzeba łapać
czasami myślę, że mam fart
ja żyję sobie pan - już nie
no to mi powiedz, czy to żart
że tobie dobrze, a mnie źle?
ty jesteś panie mandelsztam
potęga, nieśmiertelny kolos
ja jestem zwykły polski cham
którego kręgi życia bolą
Ich liebe dich, Herr Mandelsztam...
choć nie znam miejsca, gdzie grób pana
więc pana na gitarze gram,
gdy z przyjaciółmi chlam do rana
jakoś tak...
kupiłbym ci sukienkę nową
tę w kwiatki, powiewną, wiesz...
i buzię dał kolorową
wszystko, co tylko chcesz...
ja gram, słowami, jak skrzypek
co umarł, nim podbił świat...
mam tylko - serduszko liche
jak ścięty przymrozkiem kwiat...
moja dziewczyna - wyśniona
wszystko zrozumie, bo - jak?
cała jest z wierszy stworzona
jak z płatków - polny mak...
PLEZANTROPIADA III
Dla Franco - Plezantrop
Przyjeżdżaj, konie na stacji czekają!
Ostatnio zmieniony przez alferx 2007-05-10, 14:32, w całości zmieniany 2 razy
Mistrzu... nie wiem co powiedzieć... ten ostatni... to ja jako żywo... Mistrzu, wybacz, że w pogoni za jedną zagubioną czarną owieczkę, musiałeś na chwilę całe stado szlachetniejszego zwierza pozostawić na łaskę i niełaskę bogów poezyji... Mistrzu...
Ja... ja tylko jeszcze ... ten... no...
Wracam. Znaczy lada dzień. Jeno się ukorzenię na gruncie Zośki od Fila, Grafa od Etny, Loga też od Etny i takie tam różne... Dziewoje podoktoryzowane, ale urody przecudnej że ho ho. Gorzałę nie wiem, czy zapodają, ale dobrze im z oczu patrzy, tedy i myśli dobrej jestem. Jeno czasu brak ostatnio. A i podły charakter zdrady babskiej /i zwyczajowej/ popuścić nie pozwala... Ech żywocie...
Przecudnej urody te Twoje strofy, Mistrzu. Mnie wstyd w ogóle się przyznawać, żem młot kowalski uruchomił czasu swego i rymy topornie kuć zaczął...
Tam dom twój, gdzie Mistrz chadza... czyli Plezantropa odsłona kolejna.
wysockiemu
pustynia uczuć, jak step, co szeroki,
szklanka wódki, żeby zdusić zmory...
szedł wysocki niebem wysokim
i na gitarze grał wszystkim duszom chorym
że obława na wilki, które wolne jeszcze
że są piekieł kręgi, jakich dante nie znał
że jest zdrowy, a przecież ma dreszcze...
i że w piekła sztolniach - wciąż dymi poezja!
ach, po grani, po grani, po grani!
postawili ci podkuty but - na krtani!
ech, jak ja lubię towarzystwo poetyckich pań
i wódkę w gronie niemytego poety!
ile mam wtedy intelektualnych dań...
po prostu - wety, Panie! Istne - wety!
gdzie gulgot wódy zagulgocze w krtani,
tam jest metafor zajebista lora,
ja panią pieszczę rymem, mnie popieści - pani
gdy na prawdziwą miłość, niepisaną , pora...
i tylko rankiem, kiedy kac-skuwysyn
łeb mi rozsadza jak dynamitu tony
tak sobie myślę, że dla innych przyczyn
te towarzystwa kocham, nawiedzone
no, bo co szukać mam wśród tych, co nitowali
przez życie swoje całe - jakąś stal?
czy znitowali swoim żonom życie w malin
chruśniaku albo wśród srebrnych, rozedrganych fal?
a bywa czasem, czasem bywa, że mi jeszcze
tak się kołacze w durnej głowie myśl, jak nić:
nitować blachy i mieć intelektualne dreszcze
lub nie nitować...
i z poetkami wódkę pić!
kiedy przyjdą dni chłodne
i się stanie nareszcie
wszędzie żółto albo czerwono
będę mieć oczy głodne
i będę mieć ciągle dreszcze
a na sercu - lata trawę zieloną
wezmę wtedy gitarę
albo wódki trzy flaszki
i wyruszę gdzieś - może w bieszczady
gdzie przyjaciół mam paru
będę pisać im fraszki
żaden smutek nie da nam rady
ja wam - na chwilę zaśpiewam jeszcze raz!
ja was zobaczyć chcę, bo nie znam grani czasu
a może jutro - już nie będzie nas
i nie spotkamy się w tym oceanie lasów?
ja wam - zaśpiewam o kochaniu i o ciszy
lub o czekaniu gdy się czeka - nadaremno
i najważniejszy swego życia wiersz napiszę
nim się otworzy ponad nami ciemność!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum