Z wysokości naszych samochodów, zagranicznych wycieczek, strzeżonych osiedli widzimy biedę coraz rzadziej, ale czasem jakiś biedny się napatoczy. Wtedy lepiej, żeby nam zszedł z oczu. Do slumsów.
Aleksandra Klich: Czy lekarz ośmieliłby się wysterylizować podczas porodu bogatą, wykształconą kobietę bez pytania jej o zgodę, a potem odebrać jej dziecko? Tak jak zdarzyło się w przypadku pani Wioletty Woźnej, ubogiej matki ośmiorga dzieci?
Elżbieta Tarkowska: Oczywiście, że nie. Tylko biednego można potraktować jak rzecz, nie dostrzec w nim człowieka, który ma prawo do wyrażenia własnej opinii i decydowania o sobie. To drastyczny, ale jednak reprezentatywny przykład pewnej, wcale nierzadkiej, postawy wobec ludzi biednych, słabszych, o niższej pozycji społecznej. Postawy protekcjonalnej, paternalistycznej, nieuwzględniającej faktu, że biednemu - jak każdemu człowiekowi - należy się szacunek. Świat niebiedny wie lepiej, jak powinni żyć biedni, i dyktuje im swoje zasady.
Skąd bierze się nasze poczucie wyższości wobec biednych?
- Z kultury indywidualizmu, przekonania, że każdy jest sam odpowiedzialny za swoje życie, karierę, dzieci. Jesteś biedny? To twoja wina. Coś jest z tobą nie tak.
W średniowiecznej Europie panowały zupełnie inne zasady. Biedny to był święty, ten, kto prowadzi bogatego do Boga. Szanowano go. Wszystko zmieniło się, gdy wzrosła rola pracy. To wtedy pojawił się inny, krytyczny stosunek do tych, którzy nie zarabiają na swoje utrzymanie. Widać to szczególnie w kulturze protestanckiej.
W Polsce, w której w ostatnich latach zmniejszyło się bezrobocie, postawę pogardzania biednymi widać coraz bardziej. Wystarczy porównać badania CBOS-u na temat wyobrażeń ludzi o biedzie z 1997 i 2007 r. Im lepiej nam się powodzi, tym bardziej jesteśmy przekonani, że biedni są sami sobie winni.
Jeszcze w połowie lat 90. uważaliśmy, że w biedę popada się z powodu trudnego rynku pracy, masowych zwolnień, restrukturyzacji. W ciągu dekady przybyło ludzi, którzy sądzą, że bieda wynika z lenistwa, niechęci do pracy, lekkomyślności, nadużywania alkoholu.
Owszem, alkohol towarzyszy biedzie, ale nie zawsze jako przyczyna, często jako efekt. Biedny topi w alkoholu nieumiejętność poradzenia sobie, smutek, rozpacz.
Ale ludzie nie chcą tego wiedzieć. We współczesnej kulturze dominuje sukces. Ludzie, którzy sobie poradzili, uważają, że skoro oni dali sobie radę, to inni też powinni.
Wiktor Kulerski opowiada w ostatnim numerze "Newsweeka", że gdy został wiceministrem edukacji w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, znajomy, działacz "Solidarności" zwrócił mu uwagę, że nie wypada, by witał się i rozmawiał ze sprzątaczką. Ten człowiek ledwo awansował, a już czuł wyższość wobec osoby o niższej pozycji społecznej?
- To głupota i nuworyszostwo. Nie wiem, skąd się to bierze. Może to jakieś post-szlacheckie poczucie wyższości? W takich sytuacjach jestem bezradna. Mogę tylko, jako socjolog, pokazywać studentom, że rzeczywistość jest złożona, że nie wolno uogólniać, trzeba pochylać się nad każdym człowiekiem.
Czy ubodzy widzą, że ci bogatsi traktują ich z wyższością? Wstydzą się tego, że sobie nie radzą?
- Oczywiście. Pamiętam z badań panią, która opowiadała mi, że jak idzie po zasiłek do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, to "biją na nią zimne poty". Tak strasznie się wstydzi.
Stygmatyzujemy biednych. Często nie ze złej woli, ale z niewiedzy, braku wrażliwości, właśnie poczucia wyższości. W Polsacie jest emitowana reklama, w której dziewczynka - mam nadzieję, że aktorka, a nie naprawdę ubogie dziecko - mówi, że chodzi do szkoły nie tylko dlatego, że lubi się uczyć, ale również dlatego, że dostaje tam gorącą zupę. Autorzy tej reklamy najwyraźniej nie wiedzą, jak straszną stygmatyzacją jest dla dzieci bezpłatny posiłek. To nie powód do dumy, dzieci się z tym ukrywają. Niektóre nie chcą ich jeść, nawet gdy są głodne, bo rówieśnicy krzyczą za nimi "mopsy", czyli dzieci z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
Jak szkoły radzą sobie z problemem stygmatyzacji?
- Najczęściej sobie nie radzą. Na jednej przerwie jedzą dzieci "z mopsu", na drugiej - pozostałe. Albo bezpłatny posiłek to tylko zupa, a reszta dzieci je pełnodaniowy obiad. Takie rzeczy mnie bulwersują, ale nie dziwią. Pamiętam dyrektora gimnazjum, który na pytanie, "czy w Pana szkole są przypadki biedy?", odpowiedział, że u niego nie giną śniadania ani pieniądze. Jemu bieda kojarzyła się natychmiast z patologią.
Ks. Jacek Stryczek, który organizuje akcję "Świąteczna Paczka", opowiadał kiedyś o pretensjach ludzi, że nie zwraca uwagi biednym dzieciom, iż nie wypada, by prosiły o np. laptopa albo playstation pod choinkę. Biedni, naszym zdaniem, nie potrzebują wiele?
- Cóż, bogate dziecko ma prawo dostać quada na komunię, a ubogie nie ma prawa marzyć o laptopie. Bieda, naszym zdaniem, nie ma prawa do rzeczy, które my mamy. Bo to luksus i życie ponad stan. A to nieprawda. Biedny stanie na głowie, by kupić dziecku komórkę, żeby się nie odróżniało od innych dzieci, choć pewnie nie stać go na rachunki. To jest racjonalna chęć bycia takim samym jak inni, obrona godności, niezgoda na upokorzenie.
Kultura sukcesu nie dostrzega słabszych: kobiet, niepełnosprawnych, mniejszości seksualnych, biednych. Trzy pierwsze grupy wywalczyły sobie prawa, które pozwalają im jakoś funkcjonować w społeczeństwie. Biedni są na szarym końcu, to grupa nadal marginalizowana, lekceważona, pogardzana...
Następny artykuł o skutkach, a nie o przyczynie. To patologia spowodowana brakiem pomysłu na szczeblu państwowym na poradzenie sobie z problemem. Bieda w naszym kraju dotyka 30-50% całego społeczeństwa. Przyczyna jest w zasadzie jedna. Płaca minimalna powinna wynosić około 65% płacy przeciętnej, wtedy pozostałym osobom żyjącym w biedzie jest w stanie pomóc państwo. Niestety takich proporcji w państwie drapieżnego kapitalizmu z przyczyn politycznych wprowadzić nie można. Druzgocący raport w tej sprawie T U T A J
Prawda jest taka, że polityka prorodzinna to fikcja, zwykły chłam aby pokazać, że niby coś się robi.
Obecnie na fali jest nowy okres w zasiłkach rodzinnych. aby otrzymać świadczenia nie można przekroczyć 504 zł na osobę w rodzinie, czyli małżeństwo, które ma jedno dziecko i rodzice zarabiają najniższą krajową, już się nie łapie na te śmieszne parę groszy - dosłownie, gdyż:
świadczenia na dziecko do 5 lat to 68 zł.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum