[KtOŚ]

a mnie się podobał .......szkoda tylko że najlepsza laska w całym filmie musiała się poświęcić

[steve]

A ja jeszcze nie oglądałem.. aż wstyd

[Trifonas]

steve, byłem wczoraj drugi raz - ale w Cinema City w Koronie!! Omijac to kino szerokim lukiem - obraz słaby, okulary ciemne, nie widać detali, totalna porażka!!! Najlepsze kino (najnowocześniejsze) to Multikino w Arkadach we Wrocławiu. Szkoda, że nie mamy Silver Screena tam to w ogóle jest super (choć ten sam właściciel co multikino)

[A.Mason]

http://www.polityka.pl/na...any-awatar.read

[Natek]

A mnie wciągnęła ta bajka
Chociaż fabuła to może i nie arcydzieło Ale mi to jakoś zupełnie nie przeszkadzało w odbiorze.
Bo jeśli film trwa prawie 3 godziny, a wciąga tak, że nie wiadomo kiedy ten czas zleciał (przynajmniej mnie tak wciągnął ) to znaczy, że dobrze spełnia swoją funkcję. Rozrywkową.

[skalpel]

Byłem, widziałem. I tyle. Scenariusz beznadziejny. Aktorstwa żadnego. Realizacja? Po pół godzinie przestała robić na mnie wrażenie i następne dwie po prostu się nudziłem.

Jak ktoś wcześniej pisał, przy takim budżecie zrobić ładny wizualnie film, to żadna sztuka.

Złoty Glob za "najlepszy film dramatyczny" to po prostu kpina. Z pewnością Cameron zgarnie szereg Oscarów za stronę "techniczną", ale na nic poza tym nie zasługuje.

[Emas]

Za długi i fabuła lipna . Przepłacony

[wojtek_gruby]

Bylem, widziałem, polecam

[plojdzik]

Tak naprawdę to nie wiem, czy to western sci-fi, kino w stylu "Ratujmy przyrodę i uczmy się o jej szanowaniu od Apaczów, czy żałosne romansidło rodem z Brazylii.
Ale jedno wiem na pewno...dawno już nie widziałem tak durnego filmu.

[Franco Zarrazzo]

Ja do dzisiaj nie widziałem. Może dlatego mam problemy z komunikowaniem się z ludźmi, którzy oglądnęli? Z opisu mi to wyglądało na jakąś Pocahontas przemieszaną z książkami Ursuli Le Guin - taka antropologia i science fiction w jednym.

W każdym razie od kilku dni powoli sobie podczytuję historię "ostatniego Indianina" - Ishi, opisaną przez żonę Alfreda Kroebera - Theodorę (rodziców Ursuli Le Guin). Tak się zastanawiam, na marginesie, jak by to było, gdyby Polacy dogadali się z potomkami rdzennych "Indian" i zaczęli dochodzić praw do majątków zagrabionych przez białych (w tym żydowskich) osadników. Albo np. wycenić jakiś wigwam czy inny szałas - zniszczony 200,300 lat temu - po wykalkulowanej cenie giełdowej takiego antyku. Ciekawe, ile Amerykanie musieli by zapłacić odszkodowań za mienie zagrabione i zniszczone rdzennym mieszkańcom tamtych ziem.

Wbrew pozorom post jest w temacie. Dotyczy przede wszystkim kulturowych odwołań treści Awatara.