kurcze a ja chcialem byc ministranetem ale ksiadz powiedzal ze jestem za bardzo niegrzeczny i nici z ministranta. fajnie byc ministrantem do mozna kase za kolende trzebac
., 300zł, to nieźle jak na szwędanie się i śpiewanie koled ===> no żart ja tam zawsze serdecznie przyjmuje pomocników księżulka(ja tzn. cała rodzinka)w końcu biedulki się nachodzą. A jak dzwoneczki mają lub coś więcej to już jest niezły git ,tylko czesto gesto ministranci jetescie jacys tacy ajkby przestraszeni... moze dlatego ze tu obok piecze nad wami ksiadz sprawuje
Ja pamiętam, jak z kolegą chcieliśmy być ministrantami. Było to 8 lat temu. Byliśmy tylko kandydatami, do tego bardzo krótko - byłem tylko raz w niedzielę i raz na majówce. Później powiedziałem księdzu, że rezygnuję...
Ehhh, stare dobre czasy: służyłem prawie dekadę. Byłem ministrantem, lektorem, później szkoliłem na ministrantów, a później nawet na lektorów W porywach była setka luda - było się z kim szarpać Fakt - czas kolęd zawsze był magnesem: zawsze wtedy dużo się pojawiało chętnych
Nie wiem jak gdzie indziej, ale ja kadzidło rozpalałem tak, że brało się węgiel drzewny w metalowe szczypce - sprasowany w taką pigułę i podgrzewało nad świecą. Trwało to długo ale na dwie godziny starczało zawsze. Jak węgielek się rozżarzył wrzucało się go do kadzidła, i dodawało trochę sianka na próbę dymu. Później wrzucało się jeszcze jeden lub dwa węgielki, zamykało i machało przez dobry kwadrans. Pamiętam, że poza węglami i siankiem dodawało się jeszcze specjalnej mieszanki - która powoduje specyficzny zapach i efekt gotowy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum