dla mnie teraz chrzescijanstwo jest tylko religia przynoszaca puste i falszywe wartosci,kaze zyc w moralnosci,a sam Kosciol zachowuje sie niezgodnie z ich wlasna etyka-czyli np.zakazuje krzywdzic dzieci,a coraz czesciej i glosniej sie mowi o molestowaniu [czesto i gesto maloletnich] ministrantow przez ksiezy.mym zdaniem Kosciol powinien byc wzorcem dla spoleczenstwa i wnosic szczere wartosci oraz dawac pozytywny przyklad ludziom,by zyli zgodnie z przykazaniem bozym...a tak,to czesto i gesto podsumowujemy 'prace' ksiezy ciezko zarabiajacych pieniadze na nowiuskie autko
dla mnie teraz chrzescijanstwo jest tylko religia przynoszaca puste i falszywe wartosci,kaze zyc w moralnosci,a sam Kosciol zachowuje sie niezgodnie z ich wlasna etyka-czyli np.zakazuje krzywdzic dzieci,a coraz czesciej i glosniej sie mowi o molestowaniu [czesto i gesto maloletnich] ministrantow przez ksiezy.mym zdaniem Kosciol powinien byc wzorcem dla spoleczenstwa i wnosic szczere wartosci oraz dawac pozytywny przyklad ludziom,by zyli zgodnie z przykazaniem bozym...a tak,to czesto i gesto podsumowujemy 'prace' ksiezy ciezko zarabiajacych pieniadze na nowiuskie autko
Ten temat jest jak rzeka wiele stronic zostało już zapisanych i wiele dyskusji wręcz kłótni zostało wywołanych na tym tle.
Kościół a wiara to dwie różne sprawy, co prawda Kościół ingeruje w sprawy wiary, naciąga ją na swoją korzyść i interpretuje z tego powodu także Pismo Święte, przecież Kościół zdecydował, które księgi wejdą w skład Pisma itd. Chrześcijaństwo prawopodobnie nie powstało by manipulować ludźmi, jednak cała administracja, hierarchia kościelna tak. Cóż człowiek to nie tylko duchowość ale i cielesność. Religia (jak zresztą widzimy nie tylko na przykładzie Chrześcijaństwa) jest niebezpieczną bronią w nieodpowiednich rękach.
Wysłany: 2009-01-04, 14:35 kościół v wiara/obraza uczuć
Tak, kościół i wiara to zdecydowanie dwa odrebne byty, ale spróbuj w Polsce skrytykować kościół rzymskokatolicki, by nie narazić się na oskarżenie o obrazę uczuć religijnych.
Będę zawsze wnosił o równoległość - jeśli ja twierdzę, że kościół to najbardziej totalitarna organizacja społęczna w historii świata, a ktoś zarzuca mi, iz obrażam tym jego uczucia religijne, to pragnę miec prawo do powiedzenia, że twierdzenie hierarchów kościelnych, iż metoda in vitro winna być prawnie zakazana, obraża moje uczucia ateistyczne, antyklerykalne, scjentyczne, racjonalistyczne, oświeceniowe.
Prosze zatem o odpowiedź na pytanie, co i kogo obrażają przedstawiciele rodziny radia maryja (błąd ortograficzny zamierzony), którzy podczas pogrzebu Brobisława Geremka pojawili się z transparentem, który, w skrócie, wyrażał ich zadowolenie, że tego człowieka nie ma już miedzy żywymi.
Grzech my jako mniejszość nie mamy prawa do obrazy czy też jakichkolwiek uczuć, Polska to przecież kraj katolicki i prawa są ustanawiane przez większość - smutne ale prawdziwe
To że ktoś uważa, że jego uczucia religijne zostały obrażone poprzez wyrażenie przez kogoś niezadowolenia z powodu hierarchii kościelnej, to niestety taki człowiek jest albo słabo wykształcony albo jest tumanem, który nie widzi różnicy pomiędzy wiarą a władzą jaką jest kler, muszę też stwierdzić, że jest to człowiek małej wiary skoro potrzebuje tabunu księży, by wierzyć w Boga. Niestety jest taka część społeczeństwa, która ma takie problemy i niestety nic się na to nie poradzi.
Trudno jest żyć ateiście czy antyklerykałowi w kraju, w którym większość ludzi jest członkami jednej religii.
Ostatnio zmieniony przez Silke 2009-01-04, 18:40, w całości zmieniany 1 raz
Po pierwsze - wiele w tym wątku krytyki pod adresem Hierarchii Kościelnej ale jakoś nie widzę tego prześladowania inaczej myślących. Więc chyba z tym fundamentalizmem katolickim w Polsce nie jest tak strasznie.
Po drugie - w nurcie krytyki KK (Kościoła Katolickiego) jest wiele o hierarchii a nic o wiernych albo prawie nic o wiernych a ostatecznie Kościół, jeżeli wierzyć doktrynie, to przede wszystkim "żywe kamienie" - czyli ogół wiernych. O tym się łatwo tak w samym Kościele jak i poza nim zapomina, ale nigdy dość tego przypominania.
Po trzecie - uczucia religijne IMHO nie istnieją albo są w gruncie rzeczy ukryta agresja wobec ludzi myślących inaczej niż podmiot przeżywający uczucia religijne, bowiem jeszcze nie usłyszałem ani razu o pozytywnych uczuciach religijnych. One się w dyskursie publicznym pojawiają tylko i wyłącznie jako obiekt znieważenia
Po czwarte (a może po pierwsze) - pytanie zadane w pukcie wyjścia wątku - jak je rozumiem - było pytaniem o osobiste doświadczenie ludzi, którzy jakkolwiek święta przeżywają a ja widzę w tym wątku masę ocen zewnętrznych. Tak jakby nikt albo prawie nikt nie chciał powiedzieć nic od siebie, za to bardzo dużo na temat innych.
Zatem - po piąte - moje przeżywanie jest mieszane. Raczej dążę do ograniczania elementów ludycznych - chociaż w pełni to niemożliwe i jednak zwracać się w stronę zdarzenia sprzed około dwóch tysięcy lat, które wydaje mi się dość wiary-godne a zatem w nie wierzę. Idea, że Bóg przyszedł jako niemowlę i pierwsze dni swojego życia spędził w jamie, jaskini, oborze, ułożony w żłobie wydaje mi się poza wszystkim piękną, mądrą konstrukcją narracyjną, piękna opowieścią. Tak ładną, że chciałoby się aby to była prawda. Emanuel, czyli Bóg z nami, we wszystkim co nasze, znojne i gnojne (czego jak czego, ale w stajence gnoju na pewno nie brakowało).
I po szóste - bardzo trafna satyra, do czego prowadzi non-offensive christmas:), jeden z moich ulubionych odcinków south-park. Uwaga - obraża uczucia religijne i poczucie dobrego smaku!
http://www.southparkstudios.com/episodes/103771/
Moim zdaniem pojecie "uczuć religijnych" zostało wymyślone przez sutannowych celem niszczenia wolnego, innego, racjonalistycznego, scjentycznego, bezbożnego poglądu na świat. Innymi słowy, jest współczesną formą tego, co w wiekach średnich prowadziło do mordów na niewiernych. Zatem, Radek W. ma o tyle rację, o ile faktycznie "uczucia religijne" to polityka, czarny (nomen omen!) PR.
nie widzę tego prześladowania inaczej myślących. Więc chyba z tym fundamentalizmem katolickim w Polsce nie jest tak strasznie.
Co prawda stosy już dawno wyszły z użytku, ale KK narzuca wszystkim swój punkt widzenia. Podobno 90% Polaków to katolicy, a katolików obowiązuje prawo kanoniczne. Po co więc restrykcyjne zapisy w prawie powszechnym? Mamy restrykcyjną ustawę antyaborcyjną, szykuje się ustawa o in vitro autorstwa Gowina, która uwzględnia katolickie podejście do zapłodnionej komórki i ma uniemożliwić dostęp do tej metody leczenia bezpłodności parom, które nie zawarły związku małżeńskiego. Dzieciaki już od przedszkola są indoktrynowane przez katechetów, majątek publiczny oddawany KK w różny sposób i przy różnych okazjach. Podobnych przykładów jest wiele.
Mówiąc o prześladowaniu - miałem na myśli akurat to forum, nie kontekst ogólny - to po raz.
W kwestii majątków - co innego jest oddawanie tego co zostało zabrane a co innego pazerność gdy rekompensata obejmuje 30krotność majątku zabranego. Zwrot tego co zostało zajęte nieprawnie - to rzecz sensowna, ale pazerność - nie bardzo. Zresztą sam się zastanawiam, czy nie byłoby ładnym gestem ze strony KK od czasu do czasu zrzeczenie się tego lub innego hektara ziemi i danie jej ubogiemu rolnikowi. No ale KK - w rozumieniu Hierarchii - ma swoich mądrych i jak na tym wyjdzie - nietrudno przewidzieć.
A wszystko to z dala już bardzo od Betlejem. No ale cóż, ile razy się zacznie rozmowa o wierze nieuchronnie schodzi ona na nowego golfa księdza proboszcza. A nie chodzi bynajmniej o sweter.
Mnie nieodmiennie żal, że mało w tym wątku nas samych, użytkowników forum, naszych przemyśleń nad wiarą/niewiarą a dużo powtarzania swoich poglądów i wywodów w różnych innych wątkach wypowiedzianych.
Rozmowa o wierze wcale nie musi (ba - nie powinna) schodzić na temat "nowego golfa pana proboszcza." Stanowczo rozgraniczam wiarę od religii instytucjonalnej. Ludzie wierzący mi nie przeszkadzają, choć dziwię się, jak, przy dzisiejszym stanie wiedzy, można wierzyć w to, iż kobieta gatunku Homo Sapiens została rzekomo zapłodniona przez rzekomego ducha świętego i jako rzekoma dziewica porodziła syna, który później rzekomo zmartwychwstał. Okazuje się jednak, że można, i mocno wierzę, iż pewna częśc tych 90% Polaków, którzy sa ochrzczeczni w obrządku rzymskokatolickim, szczerze wierzy w byt nadprzyrodzony.
Powiem wiecej - jestem zdania (choć tego nie sprawdziłem osobiście, wszak dla ateisty empiryzm w tym przypadku jest nierealny), iż można w 100% oddzielić element ludyczny od wiary. Ktoś wszak moze jedynie być prawym człowiekiem i w ten sposób realizować swą wiarę w nadczłowieka. Nie będa mu wówczas potrzebne modlitwy, obrzędy, święta.
Czy dla Ciebie, Radku, jako człowieka w rzeczony byt wierzącego (tak się okresliłeś wczoraj), faktycznie konieczne jest przeżywanie swej duchowości w obecności innych ludzi - współwyznawców?
Drugi raz pada to okreslenie w tej dyskusji - co macie na myśli, pisząc "element ludyczny"?
Poza tym cały czas obracamy się wokół słowa "wiara", a do konca nikt nie wyjasnil, co mial na myśli, zwłaszcza autorka wątku, która zapewne już na forum sie nie pojawi, a jeśli, to nie prędko.
Można np nie wierzyć w Boga, a wierzyć w to, że chodząc regularnie do kościoła dostąpi się zbawienia (zakład Pascala?) ? Można wierzyć w to, że nie wierząc w Boga (jakiejkolwiek religii) i nie wierząc w zbawienie przez uczestnictwo we wspólnocie, zostanie się wyizolowanym ze społeczności i np straci zaufanie wyborców.
Poza tym dość emocjonalna i w wielu wypowiedziach bardzo osobista dyskusja w temacie toczyła się kilka lat temu (vide kilka wątków niżej).
Ostatnio zmieniony przez Franco Zarrazzo 2009-01-06, 13:31, w całości zmieniany 1 raz
Można wierzyć w to, że nie wierząc w Boga (jakiejkolwiek religii) i nie wierząc w zbawienie przez uczestnictwo we wspólnocie, zostanie się wyizolowanym ze społeczności i np straci zaufanie wyborców.
Świetnie w to wpisuje się kościelny ślub w ramach kampanii prezydenckiej obecnego premiera. Czy to był wynik wiary jako troski ostatecznej, element tradycji czy autentyczne nawrócenie?
Można wierzyć w to, że nie wierząc w Boga (jakiejkolwiek religii) i nie wierząc w zbawienie przez uczestnictwo we wspólnocie, zostanie się wyizolowanym ze społeczności i np straci zaufanie wyborców.
Świetnie w to wpisuje się kościelny ślub w ramach kampanii prezydenckiej obecnego premiera. Czy to był wynik wiary jako troski ostatecznej, element tradycji czy autentyczne nawrócenie?
Marcin - a jakie masz możliwości i narzędzia oceny tego zdarzenia? Wiadomo, że tak postawiony problem niewiele nam pomoże w rozmowie o wierze. Będziemy się najwyżej prowadzać od zdania że "Panie co to za wiara, popatrz pan na te babcie klepiące zdrowaśki" do zdania "Ta, a gulczasa i tak wywalili".
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum