Chciałabym poruszyć temat lęku.
Czego się najbardziej lękacie, co przyprawia was o dreszcze, panikę itp.
Ja mam bardzo dziwne lęki... ostatnio to już obsesyjnie boję się dotyku ludzkiego...
Dziwne, ale nie mogę nad tym panować, kiedy mnie ktoś dotknie czasami mam wrażenie, że jestem w jakiejś klatce i chcę uciekać, zachowuję się nieracjonalnie i strasznie mi źle...
Nie jest tak, że czuję to tylko kiedy dotknie mnie ktoś nieznajomy, ale ktokolwiek, dobry znajomy/znajoma. Sama też mam wielkie opory przed dotknięciem kogoś...
Zarazem boję się tego lęku, bo przeraza się już w obsesję...
Oprócz tego, chyba niczego się już nie lękam, ale sama myśl o tym strachu mnie przeraża...
PS. jeśli taki temat już istnieje, to przepraszam... ja jednak niczego takiego nie znalazłam przeglądając forum...
Przede wszystkim mam arachnofobię. Potrafię obudzić cały dom w środku nocy, jeśli zobaczę gdzieś pająka. Przykra dolegliwość. Poza tym nienawidzę oczu. Tzn. z jednej strony je kocham, ale nie lubię otwartych oczu kiedy jest ciemno, bądź kiedy otwierają się nagle. Ciężko to wytłumaczyć. Czasami nie lubię ciemności.
Boję się też kotów nocą. Nienawidzę dźwięków które wydają szczególnie podczas ruji.
O reszcie nie napiszę, są to strachy o których nie mówię szerszej publiczności
ostatnio to już obsesyjnie boję się dotyku ludzkiego
Tobie naprawdę potrzebne jest tango. My z tego leczymy - naprawdę !!! Wiem po sobie i po innych. Ostatnio wykładaliśmy to też na wykładach z Komunikacji Kulturowej. Masz osobiste zaproszenie na lekcje, Ziomek...
Tobie naprawdę potrzebne jest tango. My z tego leczymy - naprawdę !!!
znaczy się propozycja desynsytyzacji Najczęściej stosowana i chyba najskuteczniejsza forma leczenia fobii Chociaż może ten lęk ma jakieś inne podłoże Ciężko ocenić na pierwszy lakoniczny rzut oka
Ostatnio zmieniony przez Pepe 2007-03-14, 16:28, w całości zmieniany 1 raz
ostatnio to już obsesyjnie boję się dotyku ludzkiego...
Wiem co czujesz. Właśnie z tego powodu podziwiam tancerzy i aktorów. Oni hmm.. bardzo muszą akceptować siebie.. Czasem im zazdroszczę, że mają tyle pewności siebie i odwagi by pozwolić na ten "dotyk".
Poza tym panicznie boję się przebywać sama w lesie z tym nieodpartym wrażeniem, że ktoś mnie śledzi
Boję się zdrad i niezrozumienia.
Boję się samotności. Wiem, że każdy człowiek potrzebuje prywatności i odizolowania się od świata (od czasu do czasu), ale nie mieć przy sobie nikogo, kto potrafiłby wysłuchać i wesprzeć jest rzeczą przerażającą.
Myślę, że najbardziej ze wszystkiego boję się właśnie uczucia lęku. Ja jestem tchórzem od maleńkości ( ), ale nie cierpię sie czegoś obwiać. Choć nie zawsze z tym walczę.. nie mam odwagi podjąć się tej próby, bo wydaję mi się, że stoję na przegranej pozycji taka już jestem.. nielogiczna
Ostatnio zmieniony przez Indra 2007-03-14, 19:54, w całości zmieniany 1 raz
Myślę, że najbardziej ze wszystkiego boję się właśnie uczucia lęku.
Pierwsze co mi przyszło do głowy, to właśnie lęk przed czuciem lęku, bo mam wrażenie, że im bardziej "pozwolę" sobie na lęk tym szybciej mnie to pociągnie na "dno"..
Boje się przede wszystkim (bo już to przerabiałem) uczucia "wyjałowienia" emocjonalnego.. pustki i braku pasji, twórczości w myśleniu.... i boję się stracić wiarę w ludzi, boję się stracić uśmiech na twarzy... boje się swojej emocjonalności, której kwintesencją jest skrajność ..
Boje się również dystansu, który mi coraz częściej towarzyszy.. i zatacza coraz szersze okręgi.."każąc" z uśmiechem na twarzy przyzwyczajać do pewnych rzeczy....i że szczera radość i uśmiech na twarzy nabiorą słonego smaku boję się utraty spontaniczności..
Boje się, że ludzie będą zatracać w sobie piękne wartości i wykształci się "kult próżności" ..
Ogólnie - przeraża mnie całe "bagno emocjonalne" które jest w stanie wytworzyć nasz umysł.. z błahych powodów...
Boję się igły narkomana...
Boję się jeszcze wielu innych rzeczy..tak jak każdy z nas.. lęk czasem buduje naszą wyobraźnie.. a ta chroni nas i naszych bliskich !!
Cieszę się, że się boje, bo to oznacza.. że jeszcze czuję, że do czegoś dążę..
A ja z takich przyziemnych rzeczy to boję się, a raczej nie mogę patrzeć jak ktoś wbija sobie lub innej osobie igłę w żyłę (jak mi to robią to mogę patrzeć jakoś mi to nie przeszkadza), wszelkie sceny z podcinaniem żył itp. Czasem jak widzę nożyczki to mam odruch zasłaniania żył po wewnętrznej stronie nadgarstka, choć zdaję sobie sprawę z bezsensowności tej czynności Za to operacje na otwartym sercu i wszelkie inne bebech mnie fascynują
Strach jest czymś naturalnym, chroniącym nas przed niebezpieczeństwem, zapewniającym przetrwanie. Tchórz jest po prostu rozsądny i nie chce ryzykować w obliczu zagrożenia. Wszystko jest zdrowe w umiarze
A ja z takich przyziemnych rzeczy to boję się, a raczej nie mogę patrzeć jak ktoś wbija sobie lub innej osobie igłę w żyłę (jak mi to robią to mogę patrzeć jakoś mi to nie przeszkadza),
Ciekawe, zwłaszcza to w nawiasie!
Pepe napisał/a:
Za to operacje na otwartym sercu i wszelkie inne bebech mnie fascynują
Fascynująca kobieta!! I straszna zarazem, ale w końcu na temat
Pepe napisał/a:
Tchórz jest po prostu rozsądny i nie chce ryzykować w obliczu zagrożenia.
Tu się nie zgadzam. Z tchórzem jest jeszcze ten problem, że boi się robić cokolwiek, co może (a nie musi) doprowadzić do groźnej sytuacji.
Tu się nie zgadzam. Z tchórzem jest jeszcze ten problem, że boi się robić cokolwiek, co może (a nie musi) doprowadzić do groźnej sytuacji.
miałam raczej na myśli to, że lęki są przystosowawcze i powstały w toku ewolucji, gdyż sprzyjały przeżyciu, choć nie da się ukryć, że nieraz paraliżują aktywność i są nieracjonalne w dzisiejszych czasach (lub też w ogóle). Nie da się ukryć, że warunkiem rozwoju jest ryzyko, nie ma ryzyka, nie ma rozwoju. Ale pewne lęki nie blokują rozwoju i nie paraliżują życia, po prostu są jako smaczek naszej egzystencji
miałam raczej na myśli to, że lęki są przystosowawcze i powstały w toku ewolucji, gdyż sprzyjały przeżyciu,
Inaczej mówiąc to instynkty. Lęki to raczej to co dalej...
Pepe napisał/a:
choć nie da się ukryć, że nieraz paraliżują aktywność
, czyli rodzaj stanu.
Pepe napisał/a:
i są nieracjonalne w dzisiejszych czasach (lub też w ogóle).
Ooo, właśnie
Pepe napisał/a:
Nie da się ukryć, że warunkiem rozwoju jest ryzyko, nie ma ryzyka, nie ma rozwoju. Ale pewne lęki nie blokują rozwoju i nie paraliżują życia, po prostu są jako smaczek naszej egzystencji
Prawda, prawda I do tego te otwarte bebechy. mmmmm
Najbardziej boję się chyba nieprzerwanego bólu, takiego który nie ma końca i jeszcze choroby, nieuleczalnej, nie chciałabym zachorować, bo boje się, że nie potrafiłabym z nią walczyć, a chęć walki to połowa sukcesu (no prawie).
Czasem tez przeraża mnie świat, to co się dzieje wokoł mnie i że nie potrafię tego ogarnąć i że mnie to przerasta.
Przerażają mnie też pająki - brrrrrrrr........
Kiedyś jak byłam mała, to jak każde dziecko bałam sie "potworów", bałam się wystawić nogę poza obręb łóżka, żeby mi jej potwór nie ugryzł. Mieliśmy też duży ogród przy naszym starym mieszkaniu, a przy ogrodzie szklarnię, zawsze wieczorem jak chodziłam do ogrodu, to się bałam że ktoś za mną jest - teraz to raczej śmieszne, ale kiedyś naprawdę strasznie się bałam chodzić do ogrodu wieczorem.
Jeśli chodzi o takie, że tak to określę, egzystencjalne lęki, dotyczące tego co czujemy lub możemy poczuć. Myślę, że ich podstawą jest to, że jest nam dane uczucie nieznane lub nie wiemy z czego wynika, nie wiemy czego można się spodziewać. Ta niepewność powoduje lęk przed bezradnością i antycypowanym cierpieniem, lęk przed własną reakcją, lęk, że odkryjemy w sytuacji ekstremalnej coś, czego nie chcemy o sobie wiedzieć- mroczne oblicze.
Ja osobiście chyba boję się samotności, może nie tyle się boję co nie lubię jej, choć wierzę, że nad tym mam akurat kontrolę Ale nie da się ukryć, że jestem istotka nad wyraz społeczną. Nie lubię być sama w domy zwłaszcza w nocy, nie to żebym się bała, ale sama świadomość, że ktoś przy mnie jest, jest mi potrzebna (już nie mówiąc o tym jak lubię patrzeć jak ktoś śpi i czuwać nad jego snem takie małe zboczenie).
podoba mi się, chyba każdy ma w sobie coś takiego, ale nie każdy się do tego przyznaje, ja mimo wszystko lubię swoje mroczne oblicze (czasami)
Pepe napisał/a:
Ja osobiście chyba boję się samotności
, ja bym tu raczej u siebie dodała: starości w samotności, albo w ogóle tylko starości.
Pepe napisał/a:
Nie lubię być sama w domy zwłaszcza w nocy
wręcz przeciwnie, lubię być sama w domu, jeśli dom znam, no ale nie znaczy to, że nie martwię się losem bliskich, których w tym domu akurat nie ma.
Dla każdego inny lęk, tzn. coś co nie jest lękiem dla mnie, może być lękiem kogoś innego i odwrotnie.
Pepe napisał/a:
Myślę, że ich podstawą jest to, że jest nam dane uczucie nieznane lub nie wiemy z czego wynika, nie wiemy czego można się spodziewać.
albo jest nam znane i wiemy czego się spodziewać, a skoro już to 'przechodziliśmy' (niekoniecznie osobiście), wiemy że tego sie właśnie boimy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum