Chciałabym rozważyć kolejne, po miłości pojęcie abstrakcyjne, jakim jest przyjaźń.
Są takie chwile, że całkowicie nie wierzę, że istnieją takie więzy, że nie istnieje zaufanie wśród ludzi, nikomu nie należy powierzać swoich myśli, swoje problemy rozwiązywać samemu w milczeniu, także radość przeżywać samotnie, nigdy nikomu nie ufać.
Nie wiem, czy wierzę w przyjaźń. Wszelkie więzy między ludzkie są słabe i wystarczy jeden ruch, aby je zniszczyć. W jakiejś mądrej książce przeczytałam zadanie, które wyryło mi się w pamięci, a mianowicie: "Nikt nie może Cię zranić bardziej niż przyjaciel.", także podpis Cyborga w mojej interpretacji mówi sam za siebie: "Czego twój wróg nie powinien wiedzieć, nie mów przyjacielowi.".
Moje myśli są sprzeczne, albowiem jest jedna osoba, dzięki której wiem, że mam po co żyć, bo zawsze jest przy mnie, nie tylko w szczęściu, ale i w rozpaczy. Niestety, z moją ukochaną przyjaciółką widuję się tylko raz w tygodniu, a po każdym spotkaniu mam wrażenie pustki, że jestem sama.
Traktuję tą przyjaciółkę, jako wyjątek, bo przecież od każdej reguły (na przykład takiej, jak przyjęta przeze mnie, że przyjaźni nie ma), wyjątki istnieją.
W rzeczywistości, poza tymi spotkaniami raz w tygodniu, sądzę że nie istnieje coś, co można byłoby nazwać przyjaźnią i nie warto się angażować za bardzo w znajomości.
Może to ze strachu przed cierpieniem, kolejnym zawodem sama zaczynam się odsuwać od ludzi, których bardzo lubiłam, uwielbiałam ich towarzystwo, spędzaliśmy razem miłe chwile, a teraz wszystko się ulatnia?
Może to kolejny dowód na moją dziecinność, że piszę coś takiego na forum, ale po prostu szukam odpowiedzi na pewne pytania - dlaczego tak się dzieje, że mimowolnie pozwala się ludziom odejść choć zależy nam na nich i dlaczego w jednym momencie z osoby którą kochamy możemy zrobić największego wroga?
Boję się, że niedługo zostanę sama, ale boję się również zaufać innym.
Czym jest dla was przyjaźń?
Moje wyobrażenie, to uczucie, że nie jest się samym na świecie, że zawsze jest ktoś, komu na mnie zależy, kto wypełnia wielką pustkę w sercu, która nie pozwala spokojnie zasnąć, to piękny polny kwiat, który upaja zapachem, roztacza radość i niebiańskie uczucie lekkości, leczy serce, oświeca duszę i chroni przez wszystkim. Nie narzuca jednak postępowania, chociaż doradza, mobilizuje do samodzielnego szukania odpowiedzi, na nurtujące pytania, prowadzi za rękę do lepszego świata, że w towarzystwie tej osoby nie zawaham się ani chwili, przed wejściem w ciemny las i podążaniem jej śladami.
Wszystko bardzo naiwne, często zastanawiam się, co będę sądzić na niektóre tematy za parę lat.
Kolejny raz wracam do sedna sprawy, chciałam zadać pytania:
No na to wygląda, że to słynny zakład Pascala...że warto..
Zresztą w kontekście przyjaźni to słowa ("warto") ma dosyć duże znaczenie..to słowo klucz
Postanowiłem nie czytać tematu ... dla własnego bezpieczeństwa...żeby nie chcieć odpisać.. celowo.. natomiast przykuło moją uwagę, zwłaszcza jedno słowo : "istnieje" - "Czy istnieje przyjaźń" ...i tak zacząłem sobie myśleć o sporcie, o stawianiu poprzeczek ... o formułowaniu pytań i szukaniu odpowiedzi
Czy skoczysz w dal ?
Czy skoczysz wzwyż ?
.....
Ile skoczysz w dal ?
Ile skoczysz wzwyż ?
Który zestaw odpowiedzi jest dobry ?
Do czego zmierzam...ano do stwierdzenia, że kiedy mówimy o przyjaźni nie powinniśmy pytać czy istnieje, lecz co dla nas oznacza.. na jakich poprzeczkach jest zbudowana.. na jakich założeniach... Oczywiście samo pytanie doskonale sygnalizuje w problem...
Każdy z nas skoczy w dal... tylko każdy z nas osiągnie inne rezultaty .. lecz bez wątpienia jest fakt, że aby jakikolwiek efekt osiągnąć należy chcieć, zebrać siły i skoczyć.
Więc tak naprawdę spytałbym czy potrzebujemy głębszych, silnych,... uczuć.. jeśli tak, to przyjaźń nie tyle istnieje, co możemy ją stworzyć...
Innymi słowy nie jest to słowo, które od zawsze istnieje, zawieszone gdzieś w bycie transcendentnym, lecz słowo które powstało, bo jest świadectwem nas.. relacji, które się między nami tworzą.
Czy wierze w przyjaźń ? Tak !
Czym jest dla mnie przyjaźń ? Innym razem......
Czy wierzycie w przyjaźń - NIE. ja w istnienie przyjaźnie nie wierzę, ja WIEM, że ona istnieje. Wiara zaczyna się tam, gdzie kończy się wiedza, a w przypadku przyjaźnie zdecydowanie obejmuje ją jeszcze moja wiedza.
Choć różne są kontakty międzyludzkie i poziomy przyjaźni i z każdym ( a też dla każdego) przyjaźń wygląda inaczej, to w sumie ma jeden cel: poczucie przynależności, dzielenia poglądów, uczuć, zrozumienia i zaufania.
Czasem zdarza się, że takie przyjacielskie rozmowy od serca przeprowadzamy z zupełnie obcymi osobami, a czasem nawet z przyjacielem ciężko nam mówić o pewnych prawach. To chyba kwestia pewnej świadomości, otwartości i zaufania. Takie otworzenie się przed drugą osobą powoduje, że stajemy się bezbronni i potrzebujemy pewności, że nikt nas w tej sytuacji nie zrani.
Ucieczka, czy dystansowanie się od przyjaciół może być spowodowane chęcią "wyprzedzenia"- " zanim mnie zostawisz, czy zranisz, sama odejdę". Po prostu czasem ciężko jest zaufać.
Z przyjaźnią bywa też tak, że życie ją weryfikuje. Osobiście miałam ostatnio takie uczucie, że tyle się w moim życiu dzieje a moja najlepsza przyjaciółka właściwie o tym nie wie. Zrobiło mi się strasznie głupio, że w końcu to najbliższa mi osoba a nie wie takich ważnych rzeczy. Nie powinno się doprowadzać do sytuacji, w której nie mamy czasu dla przyjaciół.
przyjaźń istnieje i owszem......... ale pomiedzy facetem i facetem <to brzmi ciut inaczej, ale istnieje> i kobietą a kobietą.........
Nie wierzę w przyjaźń damsko - męską.... Nie ma czegoś takiego.... Przeważnie zawsze schodzi to w stronę fascynajcji drugą osobą, co zaczyna rodzić jakieś uczucie...... i zazwyczaj rozwala to fajne coś.....
Oczywiście, że twórcą tego założenia jest Blaise Pascal, przecież to jest słynny zakład, którego koncepcja miała opierać się na zbadaniu istnienia, bądź nieistnienia Boga, biorąc te dwie możliwości "na wiarę". O przyjaźni nie będę się wypowiadał z racji tego, że jest ruchoma...
PS.
"Jeśli nie istnieje, nic nie tracę, w Niego nie wierząc." ... wydaje mi się, że ten cytat powinien brzmieć: "Jeśli nie istnieje, nic nie tracę, w Niego wierząc"
to może ja tutaj zacytuję co pisała Gretkowska w "Światowidzu" ("Buddyjskie Safari"). Podobał mi się ten fragment więc umieściłam go w moim zeszycie z cytatami (lepszy zeszyt niż pisać na ręce, co dzisiaj moją nauczycielkę od matematyki zdziwiło):
Cytat:
W Chrześcijaństwie nie ma żartów: dostaje się jedno życie, a świat jest walką dobra ze złem, na śmierć albo życie wieczne. >Biada wam, którzy teraz się śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie< - przestrzega Chrystus. Jedynym powodem do ziemskiej radości może być wygrana w hazardzie, czyli dobre obstawienie pascalowskiego zakładu: Bóg istnieje lub nie. Jeżeli nie istnieje, nic nie tracę w Niego niewierząc, Natomiast jeśli istnieje, nie wierząc w niego, stracę wszystko.
Przepisałam dokładnie, tam było "niewierząc", sama się dziwiłam, kiedy to czytałam, przyglądałam się zdaniu parę razy...
dlaczego tak się dzieje, że mimowolnie pozwala się ludziom odejść choć zależy nam na nich i dlaczego w jednym momencie z osoby którą kochamy możemy zrobić największego wroga?
moim zadaniem powoduje to brak komunikacji, czasem drobna rzecz od bliskiej osoby zaboli nas bardzo a ta osoba nawwet nie wie ze nas zranila, niewyjasniony problem powieksza sie niczym kula sniegowa toczaca sie z góry po stoku, w pewnym momencie mamy wielki zal do tej osoby, poczucie krzywdy czasem nawet nieuzasadnine, wszytko to sprawia ze przyjaciel powoli staje sie wrogiem a ukochana osoba najbardziej znienawidzona, wszytko co zacznie sie obracac w sferze uczuc boli najbardziej, bo odczuwamy to dotkliwiej niz zwykle.... czujemy sie zawiedzeni , oszukani
Przyjaźń to wbrew pozorom nie jest coś co się kojarzy tylko z tym przyjemnym i miłym...
jak dla mnie to przede wszystkim świadomość słabości, osoby którą mianujemy przyjacielem... to świadomość cech, które nas w niej denerwują.. umiejętność i chęć zaakceptowania tych cech... kiedyś uważałem, że przyjaciel.. to ktoś kto zawsze zrozumie, zawsze wesprze, zawsze stanie po mojej stronie, zawsze przyzna mi racje... ale to bzdura wyrosła na gruncie pielęgnacji własnego ego.. przyjaciel to ktoś, kto ma wpływ na nasz rozwój duchowy, ktoś kto skoryguje nasza ścieżkę życiową, ktoś kto konstruktywnie skrytykuje...
Oczywiście, że twórcą tego założenia jest Blaise Pascal, przecież to jest słynny zakład, którego koncepcja miała opierać się na zbadaniu istnienia, bądź nieistnienia Boga, biorąc te dwie możliwości "na wiarę". O przyjaźni nie będę się wypowiadał z racji tego, że jest ruchoma...
Tak sobie myślę, co by jakiś kącik fiGlozoficzny utworzyć celem korepetycji swojej wiedzy. Z chęcią bym pogadał o starożytnej ... Empedoklesach, Anaksagorasach, o Logosie, Ideach itede....
A co do przjaźni - jeśli znajdę czas, przestukam kilka powiastem swojego Mistrza ze studiów. I postaram się streścić sensu kilku wykładów... o współczesnej przyjaźni.
przyjaciel to ktoś, kto ma wpływ na nasz rozwój duchowy, ktoś kto skoryguje nasza ścieżkę życiową, ktoś kto konstruktywnie skrytykuje...
Było o tym coś niecoś w książce, którą czytałam wczoraj (o zmienianiu ludzi) i pozwolę sobie zacytować, ekhm...
Cytat:
Kiedy widzimy ciągle tych samych ludzi(...), stają się oni w końcu częścią naszego życia. A skoro są już częścią naszego życia, to chcą je zmieniać. Jeśli nie stajemy się tacy, jak tego oczekiwali, są niezadowoleni. Ponieważ ludziom wydaje się, że wiedzą dokłdnie, jak powinno wyglądać nasze życie.
Paulo Coelho, Alchemik
Myślałam ostatnio, że przyjaciel to ktoś, kto jest zawsze, rozumie, ale pozostawia wolną wole i nic nie narzuca. Nie mówi nigdy, jak ma się przeżyć życie, ale pomaga przez nie przejść.
PS. Smooth, miałam na myśli (dziwiąc się), że w powieści jest napisane "niewierząc" zamiast "wierząc".
Im dłużej myślę o przyjaźni, tym bardziej odległe staje się dla mnie to pojęcie. Mam dziwne wrażenie, że to zbytnia abstrakcja. Coraz częściej chciałabym przebywać z ludźmi bez słów, bo to przez słowa najczęściej dochodzi do nieporozumień, z drugiej strony, bez słów czuję duże skrępowanie... Lepiej by było, gdyby ludzie porozumiewali się "Językiem Wszechświata" czy jak to tam Coelho nazywał...
Tak sobie myślę, co by jakiś kącik fiGlozoficzny utworzyć celem korepetycji swojej wiedzy. Z chęcią bym pogadał o starożytnej ... Empedoklesach, Anaksagorasach, o Logosie, Ideach itede....
to bardzo dobry pomysł, wprawdzie nie mam żadnego pojęcia o tym, co przytoczyłeś, szczerze mówiąc słyszę o takich określeniach pierwszy raz, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się z nimi "zaprzyjaźnić" (słowo umieszczone z premedytacją, żeby nie było offtopiku )
Ostatnio zmieniony przez Włóczykij 2007-02-20, 17:05, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum