Proponuję dyskusję o spowiedzi. O ile znam ów religijny "obowiązek" z lektury i opowiadań osób spowiadających się, oceniam spowiedź jako element demoralizujący, deprecjonujący odpowiedzialnośc za własne czyny. Co Wy myślicie o spowiedzi?
Zapytuję też, czy osoba, która się nie spowiada, ma Waszym zdaniem prawo dyskutować o spowiedzi?
Do przem - demoralizacja wynikająca ze spowiedzi to taki stan, w którym wierny powie księdzu o swoich grzechach, nawet najcięższych (np. przestępstwach), ten da mu rozgrzeszenie, spowiednik doń się zastosuje i sprawa rozwiazana. A zatem spowiednik nie jest w żaden sposób ukarany za swój czyn. Tzn, jemu się wydaje, że jest ukarany - przez księdza i zapewne przez swego boga, ale społecznie taka kara jest nieistotna. A przestepstwo jest społęcznie szkodliwe. Więc gdzie tu równość winy i kary?
Byś mnie precyzyjnie zrozumiał - zapewne sądzisz, że dobremu katolikowi wystarczy kara w postaci tzw. pokuty. Ok, ale jaki ma to związek ze szkodliwością społęczna, nie duchową, czynu, jakiego dopuścił się tzw. grzesznik? Jeśli np. Ty mnie dotkliwie pobijesz, a jest to przetępstwo karane więzieniem, powiesz o tym księdzu i on d Ci rozgrzeszenie, Ty będziesz uważać, że jest ok, odpokutowałeś, a co ja - Twa ofiara - mam o tym myśleć? Jak mam wierzyć, że sprawiedliwośc zadziałała? Cóż mnie obchodzi Twe dobre samopoczucie po spowiedzi?
A zatem mnie idzie o to, że spowiednicy często uznają, że rozgrzeszenie koscielne jest współmierną karą do czyny, który jest grzechem katolickim, oraz przestępstwem w świetle prawa. A to jest bardzo niebepoieczne nakładanie się tzw. prawa kanonicznego na prawo społeczne. Zresztą sutannowi tylko do tego dążą.
Zapytuję też, czy osoba, która się nie spowiada, ma Waszym zdaniem prawo dyskutować o spowiedzi?
Oczywiście że ma jednakże jeżeli nigdy nie uczestniczyła w spowiedzi powinna raczej pytać zanim wysunie osądy.
Grzech napisał/a:
Do przem - demoralizacja wynikająca ze spowiedzi to taki stan, w którym wierny powie księdzu o swoich grzechach, nawet najcięższych (np. przestępstwach), ten da mu rozgrzeszenie, spowiednik doń się zastosuje i sprawa rozwiazana.
I tu wychodzi Twoja nieznajomość tematu, przytoczę tutaj 5 warunków dobrej spowiedzi:
Pkt. 5 jest odpowiedzią na Twoje wątpliwości. Chodzi o "zadość uczynienie" a nie odmówienie krótkiej modlitwy. Mówiąc o bliźnim mamy w tym przypadku na myśli poszkodowanego. Choć przyznaję, że ludzie często mówią o pokucie myśląc jedynie o zmówieniu zadanej modlitwy ale to już błędne rozumowanie spowiadającego się a nie błędne założenia spowiedzi.
Moim zdaniem w przypadku spełnienia wszystkich warunków dobrej spowiedzi, spowiedź ta miałaby lepszy skutek niż niejedna resocjalizacja w zakładzie poprawczym czy karnym. Niestety ze świecą by szukać wśród spowiadających się takich, którzy przy spowiedzi wszystkie jej warunki spełniają. Sam nie należałem do wyjątków (szczególnie ciężko jest spełnić szczerze pkt 3 ) dlatego spowiadać się przestałem. Nie wykluczam że kiedyś się "nawrócę"... kto wie...
zbychoo, prośba moja o precyzję - nie pisz, że istnieje po mojej stronie "nieznajomośc tematu." Napisz, iż "nie mam praktycznego doświadczenia w związku ze spowiedzią." Wiesz, ja jestem filologiem, takie niedoróbki językowe są dla mnie zauważalne. Dla "śmiertelnika-niefilologa" Twe zdanie jest jasne, dla mnie - "śmiertelnika-językoznawcy" - nieprecyzyjne.
Komentując, napiszę - masz rację stwierdzając, iż spowiedź i zadana przez księdza tzw. pokuta może być wystarczającą karą za winę. Zastanómy się jednak, dla ilu wiernych spowiadających się spowiedź jest czymś realnym, szczerym?
Zaznaczam, iż jestem rad, iż napisałeś kilka swoich uwag.
bychoo, prośba moja o precyzję - nie pisz, że istnieje po mojej stronie "nieznajomośc tematu." Napisz, iż "nie mam praktycznego doświadczenia w związku ze spowiedzią." Wiesz, ja jestem filologiem, takie niedoróbki językowe są dla mnie zauważalne. Dla "śmiertelnika-niefilologa" Twe zdanie jest jasne, dla mnie - "śmiertelnika-językoznawcy" - nieprecyzyjne.
Nie do końca się zgodzę, to co zarzuciłeś w świetle teorii na temat spowiedzi świadczy o nieznajomości , a może raczej niepełnej znajomości tematu. Co do praktyki to tego dotyczy raczej druga część mojej wypowiedzi.
Precyzuję: właśnie teoria mówi o tym jak powinna wyglądać właściwa spowiedź i tu w interpretacji często pojawia się błędne skojarzenie pokuty z "odklepaniem" zadanej modlitwy tak w przypadku spowiadających się jak i właśnie w przypadku Twojej wypowiedzi.
Odnośnie praktyki, przechodzimy do:
Grzech napisał/a:
Zastanómy się jednak, dla ilu wiernych spowiadających się spowiedź jest czymś realnym, szczerym?
Pytanie retoryczne, nawet sami księża często nie potrafią się poprawnie wyspowiadać (patrz pkt. 3 "Warunków..."), więc czego wymagać od "zwykłego śmiertelnika"
Szczerze mówiąc przestałem się spowiadać właśnie przez jeden z paradoksów pkt. 2 i 3 "Warunków" czyli żalu i mocnego postanowienia poprawy. Weźmy na przykład parę przed ślubem kochającą się, będącą razem wiele lat, no i uprawiającą seks tzw. przedmałżeński. Idą do spowiedzi i tu pojawia się ów paradoks. Spowiadać się z seksu z ukochaną czy nie? Nie spowiadając się z tego pomijamy świadomie grzech (bo takim z punktu widzenia religii katolickiej jest seks przedmałżeński) co czyniłoby spowiedź nieważną. Spowiadając się z tego musielibyśmy przyznać, że tego żałujemy (pkt. 2 "Warunków...") oraz więcej tego nie zrobimy (pkt. 3 "Warunków...") co jak wiemy w baaardzo nielicznych przypadkach ma jakikolwiek związek ze szczerością spowiedzi. Bo znajdź mi kogoś kto żałuje...
Będę się jednak upierał, że po prostu poełniłęś błąd stylistyczno-językowo-dyplomatyczny w swej wypowiedzi, i jesli tego nie zauważasz, to moja rola musi się zakończyć tu, czyli na zwróceniu Ci nań uwagi. Nie jesteś, jak sądzę, filologiem, nie musisz wszak zdawać sobie sprawy z tego, że popełniłeś błąd semantyczny. Rezerwuję Ci jednak prawo do posiadania własnego zdania i braku zgody z moim twierdzeniem, że to błąd.
Merytorycznie - czy Ty w takim razie uważasz, zę spowiedź, taka, jaką utworzyli ją wspólcześni wierni, nie jest demoralizująca socjologicznie i psychologicznie?
A zatem spowiednik nie jest w żaden sposób ukarany za swój czyn.
Chyba masz na myśli penitenta, bo spowiednik, to jest ksiądz
Grzech napisał/a:
w którym wierny powie księdzu o swoich grzechach
O to tu chodzi, że my te grzechy wyznajemy Bogu, a ksiądz jest tylko narzędziem.
Grzech napisał/a:
Merytorycznie - czy Ty w takim razie uważasz, zę spowiedź, taka, jaką utworzyli ją wspólcześni wierni, nie jest demoralizująca socjologicznie i psychologicznie?
1. Ja nie uważam jej za demoralizującą.
2. Co masz na myśli pisząc współcześni wierni? Przecież już pierwsi chrześcijanie się spowiadali. Chyba, że masz na myśli to, jak niektórzy wierni (a może lepiej by było napisać wierni)do niej podchodzą (w sensie: wyspowiadam się i cacy), ale nikt z nas nic na to nie poradzi.
1. Spowiedź jest z definicji demoralizująca psychicznie i społecznie. zA KAŻDYM RAZEM, GDY tY SIĘ SPOWIADASZ, JEST TO DLA cIEBIE DEMORALIZUJĄCE, TYLKO tY SOBIE Z TEGO SPRAWY NIE ZDAJESZ, A JA PRÓBUJĘ cIĘ PRZEKONAC, ŻE TAK WŁASNIE JEST. oCZYWIŚCIE, tY TWIERDZISZ, ZE NIE JEST DEMORALUJĄCA, BO STRASZNIE GŁUPIO JEST PRZYZNAĆ RACJĘ KOMUŚ, KTO PO RAZ PIERWSZY W tWYM ZYCIU MÓWI cI W TWARZ TĘ PRAWDĘ. I to jeszcze mówi coś tak straszliwego, coś tak bardzo raniącego uczucia religijne (zaznaczam, iż czegoś takiego nie ma), coś tak strasznie krytycznego wobec obrzędów religijnych, prawda? Toż to szok, jak w Polsce można krytykowac religię i jej obrzedy?
2. Pisząc "obecni wierni," czy "dzisiejsi wierni" mam na myśli sytuację, w której obecnie sporo niegdyś wiernych "kościółkowych" odeszło od częstcyh wizyt w kościelle, gdyż wstydzą się pobierać sakramenty od zakłamanych księży, wstydzą się tego, że kościół tak bardzo angażuje się w każda dziedzinę życia, łącznie z prawodawstwem, które w 100% winno być poza zainteresowaniem kościoła. Wielu wierzących także odrzuca materialna pzaernośc księży. Więc sytuacja klery katolickiego w Polsce bardzo się zmieniła w ciągu ostatnich 20 lat. Mnie te zmiany cieszą, są bowiem dowodem na istnienie granic w inwazyjności klery rzymskokatilckiego, a to do niedawna nie było takie jasne. Polskie społeczeństwo się zmienia, powoli, ale skutecznie.
A co Ty uważasz? Widzisz te wady kleru, o których piszę?
Zapytuję też, czy osoba, która się nie spowiada, ma Waszym zdaniem prawo dyskutować o spowiedzi?
Och Grzech, precyzja literek to nie wszystko.
Załóżmy, że napiszę:
„Nie jem jabłek. Czy mogę o nich dyskutować”
1. Nie jem, ale może jadłem. Więc mogę rozmawiać o wszelkich aspektach jabłka/.
2. Nie jadłem, więc nie mogę rozmawiać o ich smaku, ale o kształcie, kolorze, itp., mogę.
Także trochę więcej precyzji bym prosił następnym razem
Zadałem to Pytanie, bo kiedyś skrajny prawicowiec stwierdził w rozmowie z Joanną Senyszyn, iż jako osoba niewierząca nie powinna brać udziału w rozmowach o religii i kościele. Ja oczywiście znam odpowiedź na to pytanie, pragnąłęm poznać zdanie dyskutantów.
Moja cząstkowa wypowiedź nie jest tylko zwykłym czepialstwem, moim zdaniem odpowiedź na pytanie, które zadałem w tym temacie i w wielu podobnych w znacznym stopniu może ułatwić rozmowę (upłynnić erystykę )
Na temat spowiedzi i innych kościelnych spraw, które dotyczą poniekąd ludzi i ich woli, się nie wypowiadam, bo co innego jest napisać, że "dla mnie spowiedź jest bez sensu" - bo dla mnie jest, a co innego stwierdzić, że "spowiedź jest bez sensu".
Czy chcesz powiedzieć, że osoba mówiąca zdanie "Dla mnie spowiedź jest bez sensu" mówi to "za siebie," a osoba mówiąca "Spowiedź jest bez sensu" nie mówi "za siebie?" Czy chcesz rzec, iż tylko ta osoba, która dodaje do zdania słowa "dla mnie," moim zdaniem, "w moim przekonaniu," wypowiada swój własny sąd? A jeśli nie powie tych słów, to zdanie ma wyrazić opinię innej osoby, ew. osób? Podyskutujmy
A co Ty uważasz? Widzisz te wady kleru, o których piszę?
Każdy człowiek ma swoje wady i słabości - nawet ksiądz. I te wady o których piszesz nie dotyczą przecież wszystkich księży, przecież nie każdy jest pazerny.
W sumie, to nie wiem jaka przyjemność rozmawiać o cudzych błędach czy słabościach (już niekoniecznie księży, ale lekarzy, nauczycieli, osób publicznych), co ma na celu taka dyskusja i przede wszystkim - co da? Nie lepiej zająć się swoimi wadami i ewentualną poprawą (jeśli ktoś oczywiście chce) aniżeli krytykować innych?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum