Mnie naszla taka refleksja - prawdopodobnie kazdy narod ma w swojej historii momenty triumfow i porazek. Ciekawy jestem, czy w tamtych krajach, jesli pojawi sie ktos krytykujacy przesadne uwielbienie dla porazek i powie, ze rzyga juz tym tematem, ze jest sporo innych wydarzen historycznych rownie waznych, czy taki ktos zostanie tam okrzykniety za zdrajce narodu, antypatriote, a jako zostanie mu przedstawiony przyklad "Polaka i jego Powstania"?
Tymczasem niezbadane ścieżki postmodernistycznej narracji wiodą nas w rejony innej katastrofy. To chyba jedna z najbardziej znanych katastrof świata - powtarzana setki, tysiące, tysiące tysięcy i tysiące tysięcy razy na różnych balach, ochlajach, weselach i tak dalej. Widziałeś kiedyś
TAAAAAKĄ PIĘKNĄ katastrofę, Dzidziusiu?:
Wróćmy jednak do punktu wyjścia - niektóre katastrofy zaczynają się tak:
Trzydzieści dziewięć lat po dramatycznych wydarzeniach, jakie rozegrały się na polach pod Mont Saint Jean (które przeszły do "historii", jako Bitwa pod Waterloo), siły francuskie i angielskie walczyły u jednego boku w tzw. wojnie krymskiej.
Franco, natomiast trzy lata przed Mont Saint Jean ( jedynie Angole i inne podejrzane typy używają nazwy " Waterloo" ) Polacy i Prusacy ( stanowiąc jedna brygadę kawalerii, ale nie jedyną , gdyż w opisywanej kampanii było ich więcej ) bili dzielnie Rosjan w kampanii rosyjskiej 1812 r. , szczególnie pod Borodino, gdzie nawet Prusacy uratowali Polakom skórę podczas jednej z szarż.
Franco, nie rozumiem tematu, ale zdaje się , że chodzi Ci o moje obrzydzenie martyrologią polską. Mam pewną , znaną kilku osobom, słabość do okresu Romantyzmu, wojen napoleońskich, ale wstrząsa mną myśl wykorzystywania martyrologii do określania celów życiowych młodego pokolenia.Dlaczego wiwatów na cześć klęsk nie zamienimy na wspomnienie pozytywnych zdarzeń.Czasy oświecenia, Konstytucja 3 Maja, okres humanistów renesansowych, no, także rok 1920 , to były niewątpliwe triumfy w polskiej historii, czy też wspomnienie czasów napoleońskich do takich należy zaliczyć.W patriotycznym, martyrologicznym podejściu do przekazywania naszej historii zachowujemy jak w czasach zaborów. Mój sprzeciw budzi podtekst każdego święta. Nie potrafimy uwolnić się od ciężaru nacjonalistycznego i wpajaniu , że pokonany , ale jednak zwycięski ( co świetnie opanował jeden z obecnych Mężów Stanu) utrwalaniu przekazu o "dobrotliwym Piaście " i " okrutniku Niemcu".Tyczy się to każdego okresu naszej historii, każdego przeciwnika. Nie potrafimy 600 lat po pewnych wydarzeniach spojrzeć na nie z punktu widzenia specyfiki tamtych czasów, ale wtłaczamy je w obraz wdrukowany każdemu następnemu pokoleniu od czasów zaborów, a szczególnie czasów popowstaniowych, czyli połowy XIX w.Nacjonalizm polski budzi we mnie takie same złe samopoczucie, jak nacjonalizm niemiecki, francuski , kameruński czy kambodżański.Więcej teraz nie wymyślę, może później.
A , dlaczego mamy się wstydzić za Powstanie Warszawskie? Może dlatego, że jak twierdził Anders, była to nieodpowiedzialna i głupia decyzja, której autorów należałoby postawić przed sądem wojennym.
Ostatnio zmieniony przez mulder 2010-07-20, 07:00, w całości zmieniany 4 razy
Jeżeli chodzi o przesłanki, niewłaściwą ocenę sytuacji, działania podjęte wbrew zdrowemu rozsądkowi oraz skutki, to PW wykazuje moim zdaniem silne podobieństwa z próbą lądowania w Smoleńsku.
Mulderze, wobec tego wstydź się za Powstanie Warszawskie. Wstydź się też za inne bzdurki które wypisujesz. Powstanie Warszawske wybuchło w momencie najlepszym z możliwych. I było oczekiwane przez tysiące Warszawiaków, w tym MOjego Dziadka. Ci, którzy tam walczyli, czyli bezpośredni uczestnicy Powstania, mają zupełnie inną jego ocenę niż Ty. I dlatego im wierzę, a nie Mulderowi, który niezbyt dobrze zna historię. Poza tym nie wiem gdzie się spotkałeś z polskim nacjonalizmem. Żyję trochę dłużej niż TY, ale z polskim nacjonalizmem nigdy się nie spotkałem. Nie rozumiesz prawdopodobnie różnicy między patriotyzmem a nacjonalizmem. Poza tym czcimy nie tylko klęski-vide Grunwald, Wiedeń, Chocim itd. I ten jak piszesz -polski martyrologiczny patriotyzm wcale nie przeszkadza budować nowoczesnej i otwartej na świat, a przy tym dumnej, Polski. I tak robi też większość krajów europejskich. Ale jak widzę niewiele wiesz o Europie.
Powstanie miałoby być może jakieś szanse, gdyby wybuchło kilka dni wcześniej i byłoby sprawnie i profesjonalnie przeprowadzoną akcją opanowania ważnych obiektów strategicznych (głównie mostów), a nie całościowym zrywem nieuzbrojonej i nieprzeszkolonej wojskowo młodzieży. Należy jednak zaznaczyć, że samodzielne wyzwolenie, tak by zdążyć przed Rosjanami, było celem nierealnym.
Dziedzicu, jeszcze mniejsze szanse miało Powstanie w Getcie Warszawskim. Mimo to wybuchło. A jego uczestników czci się jako bohaterów . I słusznie. natomiast Powstanie Warszawskie było zawsze opluwane przez komunistów i jak widzę tradycja ta w części społeczeństwa pozostała. A co do oceny historyków to piszą wprost-że to był najlepszy moment na wybuch powstania. jak wiesz, a może nie wiesz, to co dzieje się na polu walki nie zawsze jest zgodne z planami. A co do Rosjan, zawsze można było czekąć na nich bezczynnie. ja jednak pozostaję przy zdaniu, że przed bandytami należy się zawsze bronić, nawet gdy szanse są małe. Pozdrawiam.JJ
To Ty tak twierdzisz, bezpośredni uczestnicy co innego. I ja im wierzę. A co do różnicy, jeżeli piszesz że PW nie było aktem desperacji, to zaczynam wątpić w Twoją historycną wiedzę lub historyczną uczciwość. Walka z dużo silniejszym przeciwnikiem , gdy szanse są marne, jest zawsze aktem desperacji, ale czasem się udaje. Czytam twoje posty w tym temacie, brzmią zupełnie jak propaganda z czasów stalinowskich.
Dyletantyzm jest o wiele gorszy od desperacji, a argumentacja, że "czasem się udaje" to inaczej typowe polskie "jakoś to będzie", czyli pakowanie się w grubszą aferę bez głowy, bez pomyślunku i bez realnych szans na sukces.
Wedlug mnie przedstawianie jako argumentow opinii tych, ktorzy tam byli, nie powinno miec miejsca. Warto rozroznic potrzebe serca od potrzeb i mozliwosci wyzszego rzedu. To ze ludzie potrzebowali cos robic, walczyc i miec nadzieje, wcale nie oznacza, ze powstanie wybuchlo w odpowiednim momencie, i ze bylo dobrze przygotowane. W imie ich dobrego samopoczucia mozna wyslac "kamikadze", ktorzy rusza do beznadziejnej walki, mozna potem dzieki temu podawac komunikaty ku pokrzepieniu serc - w rodzaju "Wola sie jeszcze broni!". Ale czy taka taktyka jest dobra, czy tez mozna bylo inaczej?
Dziedzicu. jak rozumiem Twoja tradycja to od razu kapitulować.
Masonie, i tak by sie jeszcze przygotowywali a w tym czasie NKWD by całe AK wyłapało. To był najlepszy moment na wybuch Powstania. A relacje naocznych świadków, jak być może wiesz są jednym z głównych historycznych źródeł. A jeśli chodzi o realne szanse na sukces-odsyłam do Powstania w Getttcie. szanse były o wiele mniejsz e mimo to wybuchło. Może teraz w ramach ciągłości pokrytykujecie Mordechaja Anielewicza i Marka Edelmana?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum