Dziura na drodze? Powalone drzewo? Sąsiad który pali opony w domowym piecu? Napisz do nas na adres forumbrzeg@forumbrzeg.pl a zajmiemy się każdą sprawą.
W powiecie brzeskim menele piją nagminnie na ulicach
Winko w bramie, piwo na ławce, ćwiartka wódki w parku. Brzeska policja karze za to rekordowo często, ale pijących w miejscach publicznych nie ubywa.
Każdy mieszkaniec Brzegu, Grodkowa czy Lewina bez trudu wskaże miejsca, gdzie codziennie można spotkać panów pociągających wino prosto z butelki. Miłośnicy trunkowania pod chmurką mają swoje ulubione sklepy, ławki, skwery i ścieżki, miejsca w parku. Piją kilkadziesiąt metrów od szkół, koło placów zabaw i pod oknami.
Policja też zna te miejsca i mandaty sypią się w ogromnych ilościach.
- W 2009 roku ukaraliśmy za to ponad 2700 razy, co w przeliczeniu na liczbę mieszkańców daje najwyższą średnią wśród wszystkich powiatów w województwie - mówi Jan Minosora, zastępca komendanta powiatowego policji w Brzegu.
Dlaczego jak ktoś pije alkohol na powietrzu od razu ma być menelem?
Mi osobiście przeszkadza właśnie picie po chichu, w domach, na melinach - wódka od rana w niedziele po kościele, to jest właśnie patologia.
A tymczasem jest sobie ustawa o wychowaniu w trzeźwości (co za durna nazwa) która ci mówi że jak pijesz piwko, winko czy wspomnianą ćwiarteczkę w parku to jest be i pan policjant z pałą przyjdzie i da ci mandat.
Problemem nie jest spożywanie alkoholu tylko kultura picia - to że np. pod sklepem leży śmierdzący, zaszczany menel. Przecież on ma w d.. prawo, co potwierdza wypowiedź komisarza w artykule. No ale grupce znajomym w parku fajnie tak z zaskoczenia radiowozem podjechać i wlepić 5 mandatów hehe
Tylko jak odróżnić tych co piją po to by tylko się napić od tych co za chwilę mogą po kilku komuś spuścić łomot?
Ten co nie pił w miejscu publicznym niech pierwszy rzuci kamieniem Problemem jest nie picie w miejscach publicznych ale zachowanie po wypiciu. Jeden pójdzie do domu a drugi coś zdemoluje lub zechce się na kimś wyżyć. Wiadomo jak alkohol działa na coniektóre osoby.
Tylko jak odróżnić tych co piją po to by tylko się napić od tych co za chwilę mogą po kilku komuś spuścić łomot?
No właśnie nie da się - nie warunkuje tego fakt gdzie spożywany jest alkohol. Ludzie wychodzą z klubów nocnych, z domów i wdają się w bójki na ulicach. Jaki to ma związek z miejscem publicznym? To nie skwerek jest winny.
dwa edity - nareszcie ubrałem myśli we właściwe słowa
Ostatnio zmieniony przez Trifonas 2010-03-11, 14:38, w całości zmieniany 2 razy
W Austrii picie alkoholu w miejscach publicznych jest dozwolone, nikt nie robi nikomu problemu, że jedzie w metrze i popija sobie piwko jak jest 30 stopni ciepła.
Ww. ustawa jest bezsensowna ponieważ dzieci i tak wiedzą co to jest alkohol, nikt im w domu oczu nie zasłania jak są urodziny tatusia czy mamusi i goście umilają sobie wieczór wódką.
Problemem jest brak reakcji wśród społeczeństwa kiedy piana osoba rozp***** wszystko dookoła bo nagle przeszkadzają znaki drogowe czy wózki sklepowe. Dlaczego nikt nie zadzwoni na policję kiedy jest świadkiem takiego zdarzenia? Gdyby taki amator wódeczki zapłacił solidny mandat i zapłacił za wyrządzone szkody na pewno drugi raz by się zastanowił nad ilością wypitego alkoholu.
Niestety dzięki tej ustawie mandaty płacą ludzie spokojnie pijący piwo w parku na ławeczce nad stawem w gronie znajomych, gdy jest piękna pogoda i w domu nie ma się ochoty siedzieć.
Gdyby taki amator wódeczki zapłacił solidny mandat i zapłacił za wyrządzone szkody na pewno drugi raz by się zastanowił nad ilością wypitego alkoholu.
Ale z Ciebie idealista... Ci co w parku teraz sobie popijaja przeważnie to łebki nastolatnie, które po spożyciu sie zachowują głównie tak jak opisałeś wyżej z tymi znakami, kubłami itd itp...
00
Krzysieq [Usunięty]
0 / 0
Wysłany: 2010-03-11, 15:16
Tylko młodzież i młodzież. Młodzież piej w parkach, owszem. Ale zazwyczaj gdzies pochowana, na uboczu.
A co powiecie na dżentelmenów w Parku nad Odrą? Od rana do wieczora siedzą, piją, klną i drą się. Nie widziałem, aby kiedykolwiek policja tam interweniowała.
Otóż nie tylko łebki... Jakiś czas temu wracając z dziewczyną przez Park Wolności zostaliśmy zaczepieni na drodze prowadzącej do Leśniczówki przez grupę 23-30 latków pijących wódkę. Problem mieli w tym, że jak to nazwali "trochę się nosisz". Niestety prowodyrami nie byli faceci (którzy później próbowali mnie uderzyć, ale trochę za dużo wypili i mieli problem z równowagą) tylko ich koleżanki. Kiedy już udało nam się bezpiecznie odejść zadzwoniłem na policję (jakieś 10 prób, ale jak wyjaśnili mieli bardzo pracowitą noc) patrol przyjechał po ok. 5 min. wystawili kilka mandatów, chyba z 6, i poinformowali nas, że jeśli chcemy to możemy iść do sądu i takie tam.
Gdyby ci "dorośli" amatorzy wódeczki byli na tyle kulturalni żeby pić i nikogo nie zaczepiać pewnie mniej kosztowałby ich wesoły wieczór, ale jak ktoś jest chamem to sorry ale nie będę koło tego przechodził obojętnie.
Też lubię napić się ze znajomymi w parku, ale nie zaczepiamy nikogo za to, że akurat sobie przechodzi koło nas, nie wrzucamy śmietników do stawu i nie łamiemy ławek, na których możemy usiąść następnym razem i spędzić kolejny miły wieczór.
Ostatnio zmieniony przez Mrówa 2010-03-11, 15:26, w całości zmieniany 2 razy
Mrówa, dobrze prawi i jak każdy normalny gość lubi strzelić browara w parku - wskazał też na ważny problem: brak reakcji społeczności na zachowania bandyckie/patologiczne.
No ale trudno się dziwić skoro ludzie boją się zadzwonić na policję bo wiedzą, że prawo u nas chroni sprawców i mogą mieć jeszcze nieprzyjemności (konfrontacje, ujawnienie danych, przesłuchania itp).
Ta ustawa jest śmieszna i w rezultacie równie mało skuteczna, jak próby podejmowane w przeszłości (zakaz sprzedaży prze 13-tą i temu podobne). Problematyczna jest już sama definicja miejsca publicznego, bo jaka jest różnica między piciem piwa na balkonie, w piwogródku czy na ławeczce? Problem polegający na zaczepianiu i śmieceniu oczywiście istnieje i będzie dalej istnieć, zaś adresatów całego zamierzenia, czyli prawdziwych meneli (głównie ludzi z marginesu) i tak to nie dotyczy, bo mandaty są od nich właściwie nieściągalne. Ale zapłaci ktoś, kto właśnie otworzył piwko na dworze i stać go na to. Taka jest praktyka.
Zdarzalo mi sie czasem pic w miejscach publicznych, nawet w przyslowiowym parku, a jednak nic przeciwko ustawie nie mam. Moim zdaniem popelniamy tutaj jeden podstawowy blad - dyskusja o skutecznosci ustawy jest tematem zastepczym, bo przeciez problemem jest nie to, ze ustawa jest nieskuteczna.
Wskazujecie przyklady nieskutecznosci prawa, jako przyklad wskazujecie panstwa, gdzie nie ma zakazu, a problemu nie ma. Moznaby odniesc wrazenie, ze zniesienie zakazu rozwiazaloby jakikolwiek problem, a moim zdaniem tylko ich przysporzy. Zakaz picia w miejscach publicznych pozwala przynajmniej w minimalnym stopniu temperowac przez policje ciolkow, ktorzy wypija na tyle duzo, zeby byc uciazliwymi, halasliwymi dupkami, a jednoczesnie za malo, zeby zabrac ich na izbe wytrzezwien.
Nie sadze, zeby zakaz picia w miejscach publicznych byl szkodliwy, wiec jesli nawet jego skutecznosc objawi sie w jednym przypadku na milion - moim zdaniem warto go pozostawic.
Macie jakies uwagi co do mozliwej szkodliwosci tego zapisu w ustawie? Podyskutujmy. Ale na litosc boska, nie wyskakujcie tu ze smiesznoscia przepisow, jesli nie macie lepszych pomyslow na realne rozwiazanie problemow...
Ustawa o wychowaniu w trzeźwości to typowe myślenie życzeniowe: jest problem, uchwala się odpowiednią ustawę, problem znika. W ten sposób tworzy się tylko bałagan legislacyjny, a problemy pozostają. Rzecz bowiem nie w uchwalaniu ustaw, lecz ich egzekwowaniu, a każda ustawa, której nie można w pełni wyegzekwować, jest szkodliwa, bo podkopuje zaufanie do prawa. Są już ustawy o alkoholu i papierosach, koniecznie trzeba jeszcze uchwalić dalsze - o śmieceniu, pluciu i łapaniu, jedzeniu jajecznicy na boczku i o gumce od majtek.
Menelstwa nie zlikwiduje żadna osobna ustawa, wystarczy wyprowadzić policję na ulicę (..), wyprowadzić policję, żeby policja pilnowała całego naszego porządku, bo od tego jest policja i straż miejska. Od tego oni są... Od tego są oni! Od tego są!
Mnie zdarzyło się już zapłacić mandat za picie w miejscu publicznym, ściśle mówiąc była to łapówka. A było to tak: jechałem sobie pociągiem do Krakowa i siedziałem sam w przedziale. Wyciągnąłem piwko, które miałem w plecaku. Korytarzem przechodziło właśnie dwóch panów z SOKu (zapewne w przerwie w łapaniu kolejowych złodziei). Panowie zaczęli coś mętnie opowiadać o ustawie, cały czas podkreślając, że są bardzo biedni. Pech chciał, że był to skład krajowy, bo w zagranicznym Wars wita . Po przekazaniu skromnego datku panowie odstąpili od dalszych czynności. Czy po to jest ustawa?
Najbezpieczniej panowie menele czują się chyba w parku nad Odrą. Niedzielni spacerowicze omijają dolną alejkę z daleka. Libacje, potępieńcze wycie długo w noc, zaczepianie przechodniów, przekleństwa i walki cygańskich psów to tylko część atrakcji dla turystów i mieszkańców. I oczywiście wszechobecny bałagan po tych dżentelmenach i ich wiernych towarzyszkach. Warto pamiętać że menel też kiedyś zaczynał od kulturalnego wypicia kilku browców. Niejeden pewnie umiał zgrabnie dać wziątkę jak jeszcze miał z czego. Takie życie. Zero tolerancji i po kłopocie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum