Wczoraj namówiłam wreszcie swojego męża zeby kupić żyrandol z kryształów, baaardzo drogi (pół roku zbieraliśmy).
Pojechaliśmy do sklepu, kupiliśmy, na skrzydełkach szczęścia popędziliśmy do domu, po drodze kupiliśmy butelkę koniaku (żeby nowy zakup oblać). Siedliśmy przy stole, najpierw strzeliliśmy po 50, potem powtórzyliśmy, no i mówię do swojego męża:
- A może powiesimy od razu ten żyrandol?
Mąż się zgodził.
Postawiliśmy krzesło, na krzesło taboret, mój mąż wspiął się na tą piramidę, a mi kazał go zabezpieczać. Stoję taka szczęśliwa, obserwuję jak mój orzeł pod sufitem majstruje (a on był, nie wiem po co - w szerokie bokserki ubrany), przenoszę wzrok niżej, i co ja widzę z tych sympatycznych bokserek wypadło mu jedno jajeczko, no i ja taka rozczulona tym widokiem tak lekko pstryknęłam paluszkami po tym jajeczku. Mój tygrys w tej sekundzie jak poleciał w dół z tej estakady wraz z żyrandolem, który rozbił się całkowicie na małe kawałki... wstaje szybko i z ostatkami żyrandola w rękach podskakuje do mnie...myślałam, że mnie zabije, a on mówi:
-Ku..a, ale mnie prądem pierdo...ło, aż do jąder doszło, dobrze, że nie na śmierć !
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum