Rok Herberta pomału zamyka się. Ciekawy jestem czy ktoś z szanownych czytających to forum ma jakieś przemyślenia dotyczące Zbigniewa Herberta, jego wierszy, jakąś historię własnego z jego wierszami spotkania, osobistego odkrycia?
W najnowszym Tygodniku Powszechnym jest dyskusja nt. Herberta właśnie, Herberta czytanego 10 lat po śmierci i 10 lat po wydaniu ostatniego tomu - "Epilog Burzy".
A jednak sobie pozwolę na chwilę refleksji, gdyż jakoś godzinę temu z kawałkiem wróciłem ze spotkania z osobą, która spory wpływ na kształt kultury w naszym mieście miała i pewnikiem nadal ma, a na pewno mieć powinna. Rozmawialiśmy trochę o przeszłości (w tym w jakiś cząstkowy sposób wspólnej), sztuce, trochę o animacji, której należy się przedrostek RE i tak dalej. Gdzieś pod koniec rozmowa zeszła na osobiste doświadczenia metafizyczne, ja wspomniałem o spotkaniu z kamieniem w 2004. Bohater dzisiejszego popołudnia od razu wspomniał... Herberta:
KAMYK
Kamyk jest stworzeniem
doskonałym
równy samemu sobie
pilnujący swych granic
wypełniony dokładnie
kamiennym sensem
o zapachu który niczego nie przypomina
niczego nie płoszy nie budzi pożądania
jego zapał i chód
są słuszne i pełne godności
czuję ciężki wyrzut
kiedy go trzymam w dłoni
i ciało jego szlachetne
przenika fałszywe ciepło
- Kamyki nie dają się oswoić
do końca będą na nas patrzeć
Od Franka cd. Czyli gdzieś tam pod powłoką wspólczesnej kultury (nie wiem dlaczego coraz częściej pada niewłaściwe słowo kulturową) są i wiersze i Herbert i poezja.
Jako ten "..na dnie popiołu świetlisty dyjament..." (z pamięci cytuję i raczej jako wspomnienie motta do "Popiołu i diamentu", niż znawca Norwida)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum