Wysłany: 2008-04-11, 07:50 Uwaga dla przyszlych matek
Sytuacja ma sie nastepujaco.
Moja znajoma zaszla w ciaze i regularnie co miesiac chodzila na prywatne wizyty do do ordynatora brzeskiego szpitala (niejaki Kelm czy jakos tak). Co miesiac stowka leciala do jego kieszeni (albo i wiecej).
Nadszedl czas porodu (oczywiscie w brzeskim szpitalu). Po tygodniu czasu lezenia malego i znajomej w szpitalu okazalo sie, ze maly ma zlamany obojczyk (co dziwne bo bylo cesarskie ciecie), infekcje bakteryjna i zaropiale oczy i nosek. Wspomniany ordynator nie kiwnal nawet palcem zeby pomoc i dziecku i znajomej. Zaznaczam, iz wykrycie zlamania obojczyka nastapilo po tygodniu. Jak ten maluch musial cierpiec jak go myli i przewijali. Ropa w oczach i nosku bylo efektem poznego zabiegu cesarskiego ciecia.
Z wywaidu dowiedzialem sie, ze niektorzy lekarze mieli dosc pracy z tym ordynatorem i odeszli na wlasne praktyki (ciekawe dlaczego? moze w szpitalu panuje jakis uklad?).
Wobec powyzszego chcialbym przestrzec przyszle matki przed tym szpitalem i ww ordynatorem. Comiesieczne wizyty u niego negwarantuja bezpiecznego porodu. Opieka w szpitalu okazala sie skostniala jak za wczesnego PRL-u. Jesli boicie sie komplikacji przy porodzie, to wybierzcie inny szpital. Myslcie o zdrowiu waszym i waszych kochanych dzieci.
Też ostatnio słyszałem niepochlebne opinie na temat ordynatora i brzeskiej porodówki. Nie wiem co się wydarzyło w przeciągu 2 lat, ale moje (właściwie mojej żony) odczucia są zupełnie inne. Pełen profesjonalizm. Dzięki Kelmowi mamy długo oczekiwanego synka. Wcześniej żona kilka razy poroniła i żaden lekarz (chodziła do wielu ginekologów, popłynęło mnóstwo kasy) nie potrafił znaleźć przyczyny. To brzeski ordynator wykrył mięśniaka, który "uaktywniał się" (rósł w czasie ciąży) i był przyczyną wcześniejszych poronień. Synek przyszedł na świat cały i zdrowy też po cesarskim cięciu. Wpadki zdarzają się najlepszym lekarzom i szpitalom.
zawsze był i pewnie zawsze będzie, tym bardziej, że teraz wzmacniany jest jeszcze przez obecnego pana dyrektora - wiem z pierwszej ręki
Od dawna wiadomo, że każdy kto ma tylko jakąkolwiek możliwość, załatwia miejsce w wojewódzkim położniczym w Opolu. I jak tu się dziwić
Hmm, dobre, mi do porodu zostało trzy tygodnie i nie słyszałam o tym, że miejsce do porodu trzeba sobie załatwiać. Po prostu się jedzie i już
Pewnie masz rację, z racji błogosławionego stanu napewno jesteś lepiej zorientowana. W mojej wypowiedzi chodziło raczej o sam fakt konieczności jazdy do Opola, żeby mieć spokój, że wszystko odbędzie sie jak należy.
Marcim B. napisał/a:
Wpadki zdarzają się najlepszym lekarzom i szpitalom.
Niestety nie pochwalam takiego podejścia. To nie jest produkcja towaru, który w razie wady można zareklamować. Ja nie odważyłbym oddać swojej żony i nienarodzonego dziecka w ręce lekarza, który ma powiedzmy 98% skuteczności (np. w tych 98 przypadkach wykazał się niebanalną wiedzą i doświadczeniem, a w dwóch pozostałych np. przez niechlujstwo spaprał życie dwóm rodzinom). To nie jest sprawa, gdzie statystyka może odgrywać jakąkolwiek rolę.
Do tego ważny jest również fakt wyciągania konsekwencji za czyjeś błędy. A w przypadku lekarzy niestety bardzo rzadko znajduje się winny. A takie podejście nie gwarantuje poprawy sytuacji, ponieważ skoro nie ma winowajcy to znaczy, że wszystko odbyło się jak należy i w następnym takim przypadku odbędzie się podobnie
Ostatnio zmieniony przez Zbychoo 2008-04-11, 10:35, w całości zmieniany 2 razy
Po tygodniu czasu lezenia malego i znajomej w szpitalu okazalo sie, ze maly ma zlamany obojczyk (co dziwne bo bylo cesarskie ciecie), infekcje bakteryjna i zaropiale oczy i nosek. Wspomniany ordynator nie kiwnal nawet palcem zeby pomoc i dziecku i znajomej. Zaznaczam, iz wykrycie zlamania obojczyka nastapilo po tygodniu. Jak ten maluch musial cierpiec jak go myli i przewijali. Ropa w oczach i nosku bylo efektem poznego zabiegu cesarskiego ciecia.
o porodówce w brzeskim szpitalu jest tyle opinii co porodów i rzeczywiście raczej negatywnych (sam mógłbym coś dołożyć)
ale dużej części są to opinie takie jak ta powyższa, które mocno mącą głowach
z opisu wynika, że wszystkie dolegliwości (nie wykryte złamanie obojczyka, infekcje bakteryjne, zaropiały nosek i oczy) dotyczą noworodka, a tak naprawdę to nim od 1 minuty zajmuje się lekarz pediatra (najlepiej neonatolog, jeśli taki jest na dyżurze) i oddział noworodków, a nie ginekolog - położnik! to nie on mył dziecko i nie on badał jego obojczyk
oczywiście dolegliwości noworodka (takie jak infekcja czy to złamanie) wynikają pewnie (ale tego w tym opisie też nie ma?) z porodu, ale skoro złamanie wykryto po tygodniu to przecież nie wina ginekologa?
nie bronię tu nikogo (a w szczególności brzeskiej porodówki), tylko jeśli opisujemy takie przypadki i poddajemy je pod dyskusję, to warto byłoby podać szczegóły i spróbować precyzyjnie wskazać winnego (a tu myli się nawet oddział)
bo inaczej to taka opowieść sprowadza się do stwierdzenia: spaprali wszystko i nie polecam tego szpitala; można i tak, ale jak o tym dyskutować?
O szpitalu wojewódzkim w Opolu też można pisać wiele, niekoniecznie dobrego (znam przykład totalnego zaniedbania obowiązków przez tamtejszych lekarzy, co o mały włos nie doprowadziło do śmierci bliźniaków mojej szwagierki), z oławskiej porodówki znajoma wróciła z dzieckiem chorym na zapalenie płuc po porodzie w wodzie. Ja jednak dalej bronię nie tyle brzeską porodówkę - warunki są okropne, ale opieka medyczna i pielęgniarki są w porównaniu z innymi szpitalami w porządku. A lekarz to tylko człowiek, ma prawo do błędu tylko, że skutki takich błędów są wiadomo jakie. Poza tym wybór innego niż brzeski szpital wiąże się z dodatkowym ryzykiem - trzeba tam dojechać.
Ja jednak dalej bronię nie tyle brzeską porodówkę - warunki są okropne, ale opieka medyczna i pielęgniarki są w porównaniu z innymi szpitalami w porządku.
buhahaha... twoje stwierdzenie wzbudza we mnie nagly przyplyw niekontrolowanego smiechu. Oczywiscie sa w porzadku ale trzeba wczesniej posmarowac. I nagle jakos nie ma problemu z zobaczeniem dziecka, matki, nagle nie trzeba kapci na buty ani fartucha. To wszystko to jest hipokryzja. Jaki szpital taki personel. Ze swoich obserwacji widze, a znam opinie kilku matek, ze brzeski personel skutecznie wybija z glowy rodzicom nastepne dzieci.
Nie wspomnę o tym, że nie od jednej matki słyszałam o traktowaniu przez personel kobiet, które chodziły do prywatnych lekarzy z Opola czy Wrocławia a nawet Brzegu. No chyba, że było odpowiednio zmotywowane do dobrego traktowania.
Ja tam nasłuchałam się wiele opinii i na temat Opola, Oławy, Brzegu, Namysłowa. Wybrałam Opole z kilku względów. To jest bardzo dobrze wyposażony szpital. Jak się dzieje coś z maluszkiem zostaje tam przewieziony, więc wolę już sama pojechać do Opola. A poród nie trwa godzinę, więc się nie martwię, że nie zdążę na czas W porównaniu do innych szpitali Opole najlepiej wychodzi z relacji kobiet, które tam rodziły. No i ta niechęć do brzeskich lekarzy, miałam do czynienia z dwoma i chyba więcej nie chcę
warunki są okropne, ale opieka medyczna i pielęgniarki są w porównaniu z innymi szpitalami w porządku
Z tym się zgodzę. Miałam niestety okazję poleżeć w ciąży ponad 40 dni w tym szpitalu Gdyby nie Panie pielęgniarki w życiu już bym tam nie wróciła
Mimo, że przez całą ciążę chodziłam prywatnie do lekarza, za którym nie przepada "kółko wzajemnej adoracji szpitalnej" (czyt. lekarza spoza szpitala) byłam ogólnie traktowana dobrze, podobnie jak każda z pacjentek, szczególnie przez personel medyczny niższego szczebla
Co do kompetencji lekarzy to wolę się nie wypowiadać. Wiadomo, że każdy popełnia błędy, ale im jest ich więcej tym gorzej to świadczy o tej osobie. W szpitalu badało mnie 3 lekarzy, co niektórzy mogliby być nieco delikatniejsi, pomijam już fakt, że cała trójka twierdziła, iż dziecko jest ułożone prawidłowo i dopiero podczas USG okazywało się, że jednak ja wiedziałam lepiej. Na dodatek 2 lekarzy powiedziało mi, że będę miała córeczkę, a urodził się Bastek
Po porodzie leżałam jeszcze z maluszkiem, bo miał jakąś infekcję dróg moczowych. Oczywiście w trakcie pobytu w szpitalu nikt mi nie powiedział, że tą infekcję spowodował gronkowiec (typowo szpitalny) lecz wciskano mi, że to ja zaraziłam maluszka przy porodzie (co tym bardziej jest niemożliwe, bo miałam cesarskie cięcie)
Potem okazało się, że zostawiono mi w macicy kawałek łożyska i musiałam przejść dodatkowy zabieg, ale wolałam już pojechać do Opola, bo tutejsi lekarze skutecznie mnie odstraszyli twierdząc, że zabieg jest bardzo ryzykowny, na pewno będą powikłania i na dodatek w standardzie podawany jest antybiotyk (na wszelki wypadek), a pobyt może trwać nawet 7 dni. Nie chciałam antybiotyku, bo to oznaczało odstawienie dziecka od piersi i mogło doprowadzić do utraty pokarmu (niestety tak lekarze załatwili jedną z moich koleżanek) Pojechałam do Opola, nie było powikłań, antybiotyku, leżenia przez tydzień... Już 3 godz. po zabiegu mogłam dziecko przystawić do piersi, a do domku wyszłam następnego dnia. Tam za to noworodki miały nagminnie zapalenie płuc, czyżby przypadkiem?
Nie mam zamiaru negować Brzeskiego szpitala ani zachwalać innych placówek. Tak naprawdę jak już wspomniał Jamps "ile porodów tyle opinii". Fakt jest jednak faktem, że przez ten czas, który spędziłam w brzeskim szpitalu naoglądałam się różnych niezbyt przyjemnych sytuacji, niektóre niestety dotknęły osoby mi znane
Zbychoo napisał/a:
np. w tych 98 przypadkach wykazał się niebanalną wiedzą i doświadczeniem, a w dwóch pozostałych np. przez niechlujstwo spaprał życie dwóm rodzinom
Życzę wszystkim by się znaleźli w tych 98 przypadkach
Tyle już zostało napisane, że nie wiem czy jest sens coś dodawać
Ja rodziłam w brzeskim szpitalu 3,5 roku temu. W trakcie ciąży 2 razy leżałam na podtrzymaniu i nie odczuwałam żadnego dyskomfortu. Fakt, że niektóre osoby z personelu medycznego nadają się bardziej do prosektorium niż na porodówkę, kilka osób powinno już dawno być na emeryturze (bo są albo głuche albo ślepe), ale są też tacy, dzięki którym ten oddział jeszcze wogóle istnieje i coś się na nim dzieje poza porodami (myślę o remontach, nowym sprzęcie i szkole rodzenia).
Niestety wśród lekarzy i personelu medycznego wielu jest ludzi, którzy poza pieniędzmi nic nie widzą. Kasa zaćmiewa ich umysły Ale taki stan rzeczy jest na całym świecie, a nie tylko w naszym szpitaliku.
Nie wiem jak jest na oddziale dzisiaj, ale gdybym miała znowu rodzić to napewno wybiorę brzeski szpital. A wszystkie szpitalne wpadki, które przytrafiły mi się na oddziale położniczym i na porodówce wspominamy z mężem z uśmiechem na twarzy.
Wysłany: 2008-04-19, 03:32 Re: Uwaga dla przyszlych matek
Corvin napisał/a:
Sytuacja ma sie nastepujaco.
Moja znajoma zaszla w ciaze i regularnie co miesiac chodzila na prywatne wizyty do do ordynatora brzeskiego szpitala (niejaki Kelm czy jakos tak). Co miesiac stowka leciala do jego kieszeni (albo i wiecej).
Nadszedl czas porodu (oczywiscie w brzeskim szpitalu). Po tygodniu czasu lezenia malego i znajomej w szpitalu okazalo sie, ze maly ma zlamany obojczyk (co dziwne bo bylo cesarskie ciecie), infekcje bakteryjna i zaropiale oczy i nosek. Wspomniany ordynator nie kiwnal nawet palcem zeby pomoc i dziecku i znajomej. Zaznaczam, iz wykrycie zlamania obojczyka nastapilo po tygodniu. Jak ten maluch musial cierpiec jak go myli i przewijali. Ropa w oczach i nosku bylo efektem poznego zabiegu cesarskiego ciecia.
Ten przypadek powinien być zgłoszony natychmiast na policje i do prokuratury. To są skandale, które nie da się inaczej wyeliminować.
Matka dziecka powinna się już teraz, na przyszłość, asekurować, ponieważ nie wiadomo, co będzie z dzieckiem za kilka lat. Oby nie kalectwo. Matka, na rzecz dziecka ma prawo do odszkodowania (na razie za poniesione cierpienia). Matka powinna, przez prokuraturę zabezpieczyć szpitalna dokumentacje tak, aby nie zginęła!
Nie wspominając o korupcji, która to będzie, po czasie, ciężko udowodnić.
----- nie piszemy post pod postem - korzystamy z funkcji "edytuj". scalono .---
HS-R napisał/a:
Zbychoo napisał/a:
Od dawna wiadomo, że każdy kto ma tylko jakąkolwiek możliwość, załatwia miejsce w wojewódzkim położniczym w Opolu. I jak tu się dziwić
Hmm, dobre, mi do porodu zostało trzy tygodnie i nie słyszałam o tym, że miejsce do porodu trzeba sobie załatwiać. Po prostu się jedzie i już
Ciąża nie jest choroba i normalnie Kobieta w takim stanie nie ma nic do szukania w szpitalu!
Dzieci rodziło się i powinno rodzic się w domu!
Tak ja to robiła Twoja Babcia, Prababcia i Praprababcia i wszystko było w porządku!
W spokojnej rodzinnej, cieplej atmosferze. Znajoma położna albo (dobry) lekarz może się przyglądać, w razie czego.
Ostatnio zmieniony przez smooth 2008-04-19, 10:08, w całości zmieniany 1 raz
Ciąża nie jest choroba i normalnie Kobieta w takim stanie nie ma nic do szukania w szpitalu!
Dzieci rodziło się i powinno rodzic się w domu!
Tak ja to robiła Twoja Babcia, Prababcia i Praprababcia i wszystko było w porządku!
W spokojnej rodzinnej, cieplej atmosferze. Znajoma położna albo (dobry) lekarz może się przyglądać, w razie czego.
Rozbawiło mnie to
Nie każdy ma znajomego lekarza czy nawet położną. I nikt w dzisiejszych czasach nie zaryzykuje, że w razie jakiejkolwiek komplikacji matka i dziecko będą skazani na "opiekę" jakiejś domorosłej akuszerki.
Co do tekstów typu "bo dawniej..." to poczytaj sobie "Antka" B. Prusa, a w szczególności fragment o dziecku w piekarniku. Kiedyś tak próbowano leczyć dzieci. Czy to też było lepsze niż pobyt w szpitalu
Zbychoo mnie też Ryszard Hamburg rozśmieszył. Powinien się zastanowić dlaczego umieralność w pierwszej dobie noworodków była taka wysoka kiedy kobiety rodziły w domu. A i nie tylko w pierwszej dobie.
Ja w życiu bym się nie zdecydowała na poród w domu z prostego powodu, jeśli coś się stanie mojemu dziecku podczas porodu w domu to zanim je zawiozą do specjalistycznego szpitala to mogłoby to się źle skończyć. To nie jest Ameryka, gdzie kobieta chcąca rodzić w domu ma przy sobie KTG ze szpitala, kroplówki i w razie "w" karetkę czekającą pod domem
Podam prosty przykład. Mam niezgodność serologiczną z mężem. Gdybym rodziła w domu, (dziecko odziedziczyło by grupę krwi po tatuńciu) nie otrzymała immunoglobuliny po porodzie to szanse na drugie dziecko miałabym o wiele mniejsze. A podana immunoglobulina daje mi wielkie szanse, że w drugiej ciąży dziecko z grupą krwi męża będzie się normalnie rozwijało, nie dostanie anemii, nie dojdzie do poronienia i nie zaatakują go moje przeciwciała. Z czytanej literatury wiem, że kiedyś takie rodziny miały np jedno dziecko, bo kolejne ciąże kończyły się poronieniem.
A może zaraz ktoś złośliwy powie, że skoro mój organizm nie chciałby przyjąć drugiego dziecka to taki mój los??? Co???
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum