Forum Brzeg on
Regulamin Kalendarz Szukaj Album Rejestracja Zaloguj

MegaExpert

Poprzedni temat :: Następny temat
Z pamiętnika wędkarza - uk
Autor Wiadomość
bandit 
Grzegorz



Wiek: 41
Dołączył: 13 Wrz 2007

UP 7 / UP 3


Skąd: Brzeg/Leeds

Wysłany: 2011-08-09, 11:05   Z pamiętnika wędkarza - uk

W poszukiwaniu brzan - część pierwsza

Dzień pierwszy. Niedziela 17/07/2011, godzina 4 rano, wyjazd na ryby.



Celem naszego wyjazdu było upolowanie Brzany co wydawało by się proste, wystarczy iść nad rzekę, posłać przynętę na dno i poczekać.

Pierwsze miejsce tak zwany "HOT SPOT", gdzie nasz znajomy łapał brzany i to dzień wcześniej, miejscówka ogólnie trudno dostępna ale musze powiedzieć, że ma potenciał. Sami spójrzcie :






Przynęty przygotowane, wędki zarzucone i czekamy. Jedno branko i nic przez następne 1.5 godziny, oprócz kilku urwanych haczykow.

Postanowiliśmy zmienić miejsce na bardziej nam znane a zarazem oddalone o kilkadziesiąt mil w hrabstwie South Yorkshire. Schemat podobny do porzedniego, przynęty posłane na dno i nic tylko poczekać chwilke na branie.

Śmieszna sprawa bo ta chwilka trwała kilka godzin i nic. W okolo, po obserwowaniu innych wędkarzy też nikt nic nie wyciaga z wody, myślimy sobie może to poprostu kipski dzień na ryby.

Zadzwoniłem do kolegi po kilka wskazowek, które okazały się przydatne, bo trochę później szczytówka zaczyna drgać. Jest pierwsze branie i zarazem jest pierwsze pudło. Wędkarze z naprzeciwka złapali dużego leszcza i znów nastała cisza. Po jakimś czasie trafiły się nam dwa Krąpiki. W miedzyczasie kolega Grzesiek połamał wędkę ale nie na rybie tylko na zaczepie i to nie swoją tylko jego siostrzeńca - muszę powiedzieć, że wędka nie była pierwszej klasy, tak naprawde to ona żadnej klasy nie byla ale kilkanaście karpii z acktonu przeżyła jakimś cudem.

Po chwili potężne branie, Grzesiek zacina a ja patrzę jak wędka wygina się do granic wytrzymałości



Jest pierwsza brzana pomyślałem ale po chwili walki ryba wchodzi w zaczep i zrywa się.
BRZANY vs. MY 1-0.

Chwilę po opadnięciu moich i Grzegorza emocji oraz wymianie poglądów jest następne branie i w podbieraku ląduje Kleń



szybka fota i do wody




Po nagrodzie pocieszenia (Kleniu) było jeszcze kilka podbić ale niestety nie udało nam się złapać nic więcej, więc postanowiliśmy zakończyć naszą wyprawę w poszukiwaniu brzan i tak też zakończył się dzień pierwszy polowania na brzane.

Pozdrawiamy i dozobaczenia nad wodą.



Opracowanie : Krzysztof Kaszuba i Grzegorz Czechowicz
0 UP 0 DOWN
 
bandit 
Grzegorz



Wiek: 41
Dołączył: 13 Wrz 2007

UP 7 / UP 3


Skąd: Brzeg/Leeds

Wysłany: 2011-08-09, 11:39   W poszukiwaniu brzan - część druga

Drugim razem pojechaliśmy prosto na poprzednią miejscówke. Pogoda jak z podręcznika dla wędkarza, lekkie zachmurzenie, tu coś pokropi, od czasu do czasu słoneczko wyjdzie. Tylko tym razem pojechaliśmy po poludniu tak aby można było posiedzieć do wieczora.

Po przeczytaniu kilku atykółów o brzanach ulepszyliśmy swoje zestawy, zmieniliśmy też sposób nęcenia, a brzany jak nie było tak nie ma.

Długo czekaliśmy na pierwsze branie, co prawda szczytówka drgała wczesniej ale to była tylko drobnica. Pierwsza rybka, którą wyciągnąłem był kiełb okolo 8 cm. Wiem napewno, że są tu szczupaki bo już nie raz je tu łapałem, a że szczupakówka leżała obok I gospodarz wody nie miał nic przeciwko do użycia kiełbi jako żywej przynęty, to po krótkiej chwili kiełb wylądował na kotwicy i powędrował do wody.

Nie musiałem długo czekać na pierwsze branie, na drugie z resztą też nie, ale niestety ani razu nie udało mi się nic wyciągnąć ponieważ drapieżnik zrywał się z kotwicy.

W międzyczasie Grzesiek wyciągnął leszcza "ten to ma szczęście do ryb"





Zestaw z kiełbiem cały czas splywał nam na żyłki wiec musiałem go co chwilę przerzucać. Grzesiek powiedział mi żebym zwiększył grunt i tak też się stało , po czym zestaw utknął między kamieniami I wszystko poszło się ..... . Cały zestaw i kiełb, powiedziałem sobie, dwie rundy przegrałem ale walki nie oddam tak łatwo. Tylko jak tu żywca złapać kiedy niema się pinek ani chleba.


Poszedłem więc do sąsiada obok, który wcześniej pożyczał ode mnie procę i zapytałem się czy nie ma pinek. Odparł, że ma I to całe wielkie pudło wiec wziąłem sobie garstkę i poszedłem łowić żywca, ale to Grzesiek mnie uprzedził i złapał małego żywczyka, wiec szybko poskładałem zestaw od nowa I poslałem go do wody.

Nie chciałem dawać dużego gruntu bo wiedziałem co się stanie wiec cały zestaw znów zaczął spływać na nasze żyłki. Myślałem, że dostane nerwicy ponieważ dosłownie co 20-30 sekund musiałem wstawać I go przerzucać. Po trzecim razie Grześ powiedział, że on go teraz pośle w poprzednie miejsce - generalnie miał bliżej ( teraz wiem, że on coś przeczuwał ). Przy zwijaniu zestawu nastąpiło branie, tuż pod nogami Grześka, wiec nie myśląc długo złapałem za podbierak i tak o to piekny sczupak w nim wylądował.




Chciałbym dodać, że Grzesiek tym szczupakiem ustanowił swój nowy rekord 82 cm przebijając poprzedni o pół cm.

Gdy wypuszczałem szczupaka do wody a Grzesiek mył ręce, zauważyłem na jego wędce potężne branie, zaciąłem natychmiastowo i urwalem caly zestaw ( to juz drugi dzisiaj ).

Posiedzieliśmy jeszcze kilka godzinek I tylko padł kleń, a brzany ani widu ani słychu i znowu.

BRZANY vs MY 2-0.

Może na następnej wyprawie ja złapiemy.



Opracowanie : Krzysztof Kaszuba
0 UP 0 DOWN
 
bandit 
Grzegorz



Wiek: 41
Dołączył: 13 Wrz 2007

UP 7 / UP 3


Skąd: Brzeg/Leeds

Wysłany: 2011-08-09, 11:52   W poszukiwaniu brzan - część trzecia

Desperacko szukając sposobu na dorwanie brzany postanowiliśmy razem z Krzyśkiem wybrać się około drugiej w nocy na zasiadke. Z tego powodu Krzyś musiał już do mnie przyjechać dzień wcześniej wieczorem. Siedząc w pokoju i montując nasze zestawy padła propozycja aby wyjechac na zasiadke szybciej.

Nie tracąc czasu zrobiliśmy herbatkę do termosu, przygotowaliśmy jedzonko oraz mrożone żywczyki zakupione wcześniej w sklepie wędkarskim, zapakowaliśmy wszystko do plecaków i wyruszyliśmy. Tym razem na naszą zaufaną miejscówkę, której nie zdradzimy ze względów oczywistych.
Na miejsce zajechaliśmy jakoś kilka minut przed 01:00 w nocy.

Zabraliśmy wszystko, co nam było potrzebne z auta, po czym poszliśmy na łowisko. Chwilkę zastanowienia gdzie będzie dogodnie rzucać, podbierać ryby i po chwili ląduje Krzyśka korek ze smeltem w wodzie.

Długo nie trzeba było czekać. Zdążyłem zaledwie rozłożyć matę do odchaczania ryb, podbierak i podpórki pod wędki, a Krzyśkowi już się wędka gięła, a on mówił siedzi, siedzi ale nie duży. Chwilę później wyłania się kark zębacza, a mnie dosłownie ciarki po plecach przeszły – "jajć" sobie pomyślałem, ale będzie noc. Jak na początku zasiadki pada taki szczupak to napewno nie będziemy się nudzić. Gdy zębacz wylądował w podbieraku, wziąłem metrówkę a w tym czasie Krzysiek odchaczył szczupłego. Po przyłożeniu jej do ryby, na skali ukazał się wymiar 90 cm. Nie mieliśmy wagi ale na oko wielkozębna pani miała grubo ponad 6 kilogramów.





Po wypuszczeniu, znów poszły korki do wody ze smeltami a w tym czasie zaczęliśmy zbroić zestawy na brzany.

Niestety szczęście nam ponownie nie dopisało, jakieś pojedyncze podbicia, niemożliwe do zacięcia.

Nasze morale tak szybko jak urosły, tak szybko spadły i zrezygnowani siedzieliśmy wpatrzeni z nadzieją na konkretne branie. Gdy zaczęła się robić szarówka, tak około 04:00 znów przyszły pojedyncze podbicia i zaczęły się mocne brania. Jednak przy każdym zacięciu pudło.

Zdruzgotani nie wiedzieliśmy tak do końca dlaczego zacięcia są puste.

Siedzę sobie i myślę a tu nagle bum, Krzysiek zacina i oznajmia mi, że coś siedzi na haku, ale nie dużego. Pomyślałem – może wkońcu coś się jednak ruszyło.
Okazało się, że kiełbie za nami przepadają i takim sposobem Krzysiek ma na swoim koncie pokaźnego szczupaka i kiełbia. Ja niestety nic.

Ptaszki ćwierkają, ranek nas przywitał w pełni tego słowa znaczeniu, co prawda zachmurzony ale ciepły. Popijając ciepłą herbatkę następuje branie, zacinam i na brzegu ląduje mały okonek.
Jak dziecko cieszę się z pierwszej rybki na haku nie licząc smelta zapodanego na kotwicy.

W międzyczasie udało nam się złapać kolejnego okonka i kiełbika, Krzysiek miał branie na dead baita, które zostało zacięte i nic na haku nie było.

Około godziny 10-tej postanowiliśmy się zwinąć i takim oto sposobem dostajemy w kość od brzan.

BRZANY vs. MY 3-0.

Tak łatwo nie odpuścimy i juz nie długo znów zacznie się pogoń za brzaną.
Co prawda wszystkie nasze poprzednie wyjazdy zakończyły się porażką to i tak wkońcu ją dowiemy przędzej czy poźniej.

Pozdrawiam i dozobaczenia nad wodą !


Opracowanie : Grzegorz Czechowicz
0 UP 0 DOWN
 
bandit 
Grzegorz



Wiek: 41
Dołączył: 13 Wrz 2007

UP 7 / UP 3


Skąd: Brzeg/Leeds

Wysłany: 2011-09-28, 02:50   Sumowa zasiadka

Juz ponad rok temu narodził się pomysł aby wybrać się na Oakland, ale niestety nie doszło do wyjazdu.

Dwa dni temu rozmawiałem z Krzyśkiem czy nie wybrałby się ze mna obadać owy zbiornik. Odpowiedź oczywista "jasne, że jade" i tak w Poniedziałek wyruszyliśmy nad zbiornik.

Na dzień przed wyjazdem trzeba było zadzwonić do właściela, czy ma wolne dwa stanowiska obok siebie, oraz w celu potwierdzenia czy napewno ma tam suma i szczupka.

W poniedziałek wyruszyliśmy w drogę i około godziny 7 rano dojechaliśmy na miejsce. Szybkie okrążenie stawu, znalezienie naszysz wcześniej zarezerwowanych stanowisk i szybciutko ze sprzętem i rozkladanie wszystkiego.

Pierwszy był gramadon i to jego zestaw ze smeltem powędrował do wody, odstawienie wędki na rod-poda, włączenie sygnalizatora, podczepienie indykatora i odjazd. Pierwsze branie, błyskawiczne zacięcie i kaczy dziób wędruje na matę :



zdjątko stuknięte, szczupak plum do wody, smelt na hak i siup do wody - a Krzyś szykuje wędkę na Suma.

W tym samym czasie ogarnąłem się z miejscówką, rozłożyłem rod poda, wędki i zacząłem montować zestawy. Kiedy ja wiązałem przypony to Kris już zacinał drugie branie na dead baita - potężny odjazd - Krzysiek krzyczy Czesiu! albo życiówka albo sum.

Niestety pech chciał i niewiadomo jaka ryba była na haku zerwała się...


Wracam do montowania wszystkiego w całość mówiąc do kolegi, że będzie pracowity dzień i sum też nam może dopisze.

Mój zestaw ląduje ze smeltem w wodzie a my zabieramy się za wywożenie zestawów sumowych łódką w trudno dostępne miejsce a zarazem potencjalne miejsce żerowania wąsatego.

Gdy już wszystko jest posłane do wody mijają dwie godzinki a my zgłodnieliśmy, więc śniadanko i herbatka gorąca a wędki czekają na branie :




Chwilę po odpaleniu papierosów siedzimy, gadamy sobie a na szczupakówce Krzyśka sygnalizator gra melodie :
Reakcja natychmiastowa, cięcie odjazd i znów niefart dla Krzysztofa, 2:1 dla szczupaków.


Siadamy, czekamy, ja bez brania zaczynam kobinować z ustawienie zdechlaczka ale na próżno.

Zrezygnowany rzucam od niechcenia może z 3 metry do stanowiska i kładę wędke na podpórke, ustawiam bąbkę, hamulec odbezpieczam i siadam na krzesełko. Herbatka w dłoń i czekanie na jakąś walkę.

Mija z 15 minut i bąbka podskoczyła, zerwałem się i czekam na odjazd, 5-10 sekund - rusza - zacinam i siedzi. Chwilkę walki, właśnie dlaczego chwilkę ? Minimum jakie jest wymagane na tym łowisku to 20 lbs żyłka główna.

Krzysiek sprawnie podbiera szczupłego, zdjęcie i do wody :




Posłany następny smelt do wody i czekanie, czekanie i czekanie.
Tak następne dwie godziny aż u Krzyśka zaczyna grać sygnalizator. Sprint do wędki, ale sygnalizator ucichł. Bierze wedkę w ręce i zaczyna powolutku podciągać żyłke i w tym momencie następuje odjazd, zacięcie i ? ...........chwila walki, urywa się żyłka z całym zestawem. Krzysiek odkłada wędkę, odchodzi kawałek dalej a ja słyszę jak wymawia ....usa......usa........usa..........wkur******e maksymalne. 3:1 dla szczupaków.


Potem aż do około godziny 15:00 ani stuknięcia aż do momentu przerzucenia mojego zestawu z martwą rybką znów około 3 metry od brzegu i właśnie z tamtąd wyjmuje drugiego szczupaczka ale ten malutki, około 40-50 cm.


Potem wywiezienie przynęt z zanętą na suma i już do wieczora bez brania.


Wyjazd uznajemy jaknajbardziej za udany mimo tego, że Krzysiek zaliczył trzy zejścia ryb.

na zakończenie kilka zdjątek lowiska :








Pozdrawiamy
0 UP 0 DOWN
 
bandit 
Grzegorz



Wiek: 41
Dołączył: 13 Wrz 2007

UP 7 / UP 3


Skąd: Brzeg/Leeds

Wysłany: 2011-09-28, 02:51   Sumowa zasiadka

dwa razy się wysłało


======> proszę o usunięcie tego posta <======
Ostatnio zmieniony przez bandit 2011-09-28, 14:26, w całości zmieniany 1 raz  
0 UP 0 DOWN
 
bandit 
Grzegorz



Wiek: 41
Dołączył: 13 Wrz 2007

UP 7 / UP 3


Skąd: Brzeg/Leeds

Wysłany: 2011-12-10, 17:48   

Zimowe Szczupaki

29/11/11


tak to się zaczęło :



Dotarliśmy na miejscówkę, oczywiście jest już standardem moje marudzenie, że to błoto ogromne, pogoda,zaczepy będą i wogóle tu ryb nie ma :D , a jeszcze do tego, miejsce wcześniej zerwałem zestaw to chciałem wracać do domu ale dotarliśmy do miejsca gdzie początkowo zaplanowaliśmy wyprawę.

Korki pływają a my czekamy :





Pierwsze branie nastąpiło około 09:00 i wyglądało na branie okonia.
Zgłupieliśmy jak wyłożyło korek, Kris mówi zaczep a tu nagle korek znika i znów wyłożyło.
Zacieram rączki i zacięcie, ...... odjazd, przytrzymanie a wędka w łuk się wygieła - myślę sobie łucznik będę :) .
Wyłonił się kark i wiadomo było z czym mam doczynienia - "tłusta mamuśka wyszła na żer"

Szybka fotka :





po zmierzeniu na miarce ukazał się wymiar 87 cm, a waga w przybliżeniu około 9 kg


Kris czekał troszkę dłużej na pierwsze branie ale :











Również się ze mną zgodzicie, że warto było czekać prawda ?




Ledwo co "mamuśka" została wypuszczona, przerzuciłem zestaw trochę dalej i bingo, 5 minut i widzę branie. Zacięcie, walka, hamulec tyrkocze a my jak te myszy do sera szczeżymy zęby. Parkowanie w podbieraku "wjazd do koperty tyłem" i fotka :



Buzi .....



Ledwie co zabrałem się za wypuszczenie kaczodzioba to Kris zacinał następnego szczupaka. Gdy ja swojego wypuściłem, kolega przygotowany czekał na cumowanie "mamuśki" w podbieraku.

Chwilę później :













Kris w tym dniu złowił największego o wymiarze 88 cm. Jednen padł o długości 80cm i chyba 82.

Ten magiczny czas dał nam namiastkę zapomnienia o wszystkim i wykombinowaniu jak tu złapać tą wielką torpedę przemierzającą te dołki głębokie. Dodatkowo jeszcze ta nutka niepewności "możliwe że to moja życiówka".


Tak się właśnie zakończył dzień spędzony na pogoni za zimowymi szczupakami.

Pozdrawiam i dozobaczenia juz wkrótce.

Opracowanie : Grzegorz Czechowicz
0 UP 0 DOWN
 
funiek. 
rafal


Wiek: 50
Dołączył: 28 Wrz 2008

UP 0 / UP 0


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2011-12-11, 09:34   

Świetna lektura. Miło się czyta
0 UP 0 DOWN
 
Kaspersky 


Wiek: 36
Dołączył: 10 Cze 2005

UP 15 / UP 2


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2011-12-11, 13:36   

Ja z kolei przypatruję się zdjęciom, tym uśmiechniętym twarzom i tygrysim pasom na bokach szczupaków. Pięknie Panowie :)
0 UP 0 DOWN
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Zobacz posty nieprzeczytane

Skocz do:  

Tagi tematu: pamietnika, uk, wedkarza


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template BMan1Blue v 0.6 modified by Nasedo
Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 26
Nasze Serwisy:









Informator Miejski:

  • Katalog Firm w Brzegu