Forum Brzeg on
Regulamin Kalendarz Szukaj Album Rejestracja Zaloguj

MegaExpert

Poprzedni temat :: Następny temat
Antysemityzm w Europie, na świecie i w Polsce - geneza
Autor Wiadomość
Franco Zarrazzo 
Per astra ad anthropologiae



Wiek: 57
Dołączył: 26 Mar 2006

UP 1052 / UP 1969


Skąd: Ciemnogród

Ostrzeżeń:
 1/4/6
Wysłany: 2008-02-10, 12:25   Antysemityzm w Europie, na świecie i w Polsce - geneza

W dziale Piórem i Słowem rozgorzała ostatnio deabata na temat i wokół książki J.T. Grossa pt. "Strach". Jako, że część z dyskutantów moim zdaniem zbyt jednostronnie traktuje temat i forsuje zachowania "dokopania Polakom" z jednoczesnym "atakiem" (zwracam uagę na cudzysłów) na uczucia patriotyczne, związane głównie z okresem i twórczością Romantyzmu Polskiego, proponuję poszukać w historii wydarzeń i procesów skutkujących tzw. "pogromami Żydów", a także wykazać, że pogromy owe miały miejsce w całej Europie i nie są zjawiskiem charakteryzującym jedynie nasze społeczeństwo i nasz naród. A do tego są owocem zjawiska okreslanego jako konflikt intersów, a nie jakiegoś wrodzonego antysemityzmu.

Nie czytałem jeszcze książki Grossa, natomiast przeczytałem już książkę, na którą "Strach" jest odpowiedzią - Marek Jan Chodakiewicz "Po Zagładzie. Stosunki Polsko-Źydowskie 1944-1947". Myślę, że historyk Chodakiewicz podszedł do zagadnienia w sposób nieco bardziej obiektywny i socjologiczny, niż socjolog Gross. Socjologia zajmuję się badaniem procesów społecznych, wpływów przymusów społecznych (faktów społecznych) na działania jednostek. Spróbujmy tedy idąć tropem historyka-socjologa Chodakiewicza poszukać źródeł antysemityzmu.

Jedno z nich wskazuję w postach poniżej.
Ostatnio zmieniony przez Franco Zarrazzo 2008-02-10, 14:32, w całości zmieniany 1 raz  
0 UP 0 DOWN
 
Franco Zarrazzo 
Per astra ad anthropologiae



Wiek: 57
Dołączył: 26 Mar 2006

UP 1052 / UP 1969


Skąd: Ciemnogród

Ostrzeżeń:
 1/4/6
Wysłany: 2008-02-10, 12:41   Żydowska mafia, handel kobietami i prostytucja

Jak większość z Was zapewne wie, od jakiegoś czasu interesuje mnie tematyka tanga argentyńskiego, jego historia, powstanie i etc. Krótko mówiąc - antropologia. Już w pierwszym roku wgłębiania się w zagadnienie zwróciłem uwagę na akcenty polskie w historii Argentyny, na wyrażenie "polaca" funkcjonujące w żargonie Buenos. Z czasem okazało się, że oznacza ono dziewczynę z ulicy, po prostu z domu publicznego, z których słynneło Buenos Aires na przełomie XIX i XX wieku. W pierwszym artykule, w którym pojawiło się zagadnienie handlu kobietami z Polski, autorka dyskretnie wspominała o "pewnej, rzutkiej, mniejszości narodowej", zajmującej się sprowadzaniem kobiet do domów publicznych. Pierwotnie myślałem, że skutkująca emigracją polityka wynarodowienia prowadzona przez Bismarcka i innych zaborców doprowadzała do tego, że emigranci z Polski znajdowali się w Buenos bez środkow do życia i nie potrafili stworzyć silnej grupy, będącej opozycją dla innych grup etnicznych lub narodowych i dlatego dziewczyny nie mogąc znaleźć innego zajęcia kończyły w wiadomych przybytkach. W miarę zgłebiania się w temat i docierania do róznych materiałów (literatura, prasa, film, głównie internet), dochodziłem do zgoła innego odkrycia. Ostatnio, w związku z dyskusją o antysemityzmie, zainteresowanie handlem kobietami z Polski do Buenos Aires wróciło.

Polecam dwa artykuły, które kopiuję w całości póki co bez zgody autorów, natomiast podaję linki i daty ich skopiowania.

1. Piranie czekają na kadisz
Za: http://kobieta.gazeta.pl/...81,3859153.html - zapis z dnia 10 II 2008

Małgorzata Kozerawska, Joanna Podolska 2007-01-22, ostatnia aktualizacja 2007-01-18 15:58

Dziewczęta ładne i młode to w języku handlarzy "sztuki jedwabiu"; albo "dywany smyrneńskie". Uderzające piękności - "krzyże brylantowe"; albo "szkatułki z perłowej macicy";. Brzydkie i niezgrabne nazywa się "workami kartofli";


Upalne przedpołudnie. Lipiec 2001 roku, cmentarz w Inhaumie na peryferiach Rio de Janeiro. Ostatni pogrzeb odbył się tu w połowie lat 80. Od tego czasu bujne zielsko zarosło groby, których nikt nie odwiedza. Między nimi biega bezpański pies. Nawet okoliczni dilerzy narkotyków omijają to miejsce powszechnie uważane za przeklęte. Na cmentarzu pochowano 'piranie', co w brazylijskim slangu oznacza prostytutki i ich opiekunów.

Kanadyjska dziennikarka Isabel Vincent jest dziś jedynym gościem w Inhaumie. Z uwagą ogląda zniszczone płyty z zatartymi już napisami w języku hebrajskim i portugalskim. Jej uwagę przyciągają egzotyczne nazwiska: Rivka Markenzon, Marcos Izrael, Zirel Leizerowitch Moreira. I równie niezwykłe miasta: Odessa, Łódź, Kraków, Kijów.

- Wiesz, co to za ludzie? - słyszy, gdy pochyla się nad jedną z płyt.

Pyta Daniel Rodrigues, właściciel pobliskiego zakładu samochodowego, któremu gmina żydowska w Rio pozwala korzystać z terenu w zamian za opiekę nad grobami.

Isabel Vincent przez pięć lat szuka odpowiedzi na to pytanie. Za każdym razem, kiedy chce rozmawiać o żydowskich prostytutkach w Brazylii, trafia na milczenie. To jeden z najwstydliwszych żydowskich tematów.

Czysta

Nazywali je polacas. Polski nie było wówczas na mapie Europy, ale większość żydowskich kobiet i dziewczynek (czasem 12-letnich), które trafiły do burdeli Ameryki Południowej, pochodziła z terenów zamieszkiwanych przez Polaków. Stąd hiszpańskie określenie na kobiety z Polski: polacas.

W portowej dzielnicy Buenos Aires La Bocca uprawiały nierząd - jak donosiła prasa - 'na każdym wolnym skrawku ziemi'.

Isabel Vincent opisuje ich losy w książce 'Ciała i dusze' (wydanie polskie - 2006 r.). Jak to się stało, że zainteresowała się prostytutkami z żydowskich miasteczek w Polsce?

- Przeczytałam w brytyjskiej gazecie żydowskiej informację o cmentarzu w Inhaumie - opowiada. - Postanowiłam tam pojechać. Wcześniej pracowałam w Brazylii jako korespondentka 'The Globe and Mail', więc dobrze znałam kraj. Nie zdawałam sobie sprawy, że to będzie aż tak trudne. Z tymi kobietami wciąż wiąże się wstyd. Kiedy wreszcie udało mi się trafić na ślad jednej z prostytutek i dotarłam do jej krewnych, nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Dostawałam sygnały z gminy żydowskiej, żebym nie pokazywała tej hańby. Kiedy jednak książka w listopadzie 2005 roku wyszła w Kanadzie, Kanadyjska Gmina Żydowska dała mi prestiżową nagrodę w dziedzinie historii.

Organizacją, która zajmowała się handlem kobietami z nędznych miasteczek Europy Wschodniej, było założone w 1890 roku Warszawskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy, które oficjalnie miało charakter filantropijny, skupiało jednak wielu ludzi zaangażowanych w handel żywym towarem. Macki rajfurów sięgały od Europy Wschodniej po Szanghaj.

Dopiero w 1928 roku polskiemu konsulowi w Argentynie udało się zmusić towarzystwo do usunięcia z nazwy słowa 'warszawskie'. Wtedy zaczęło funkcjonować jako Cwi Migdal - od nazwiska jednego z fundatorów.

Vincent podkreśla, że nie tylko Żydzi zajmowali się prostytucją i białym niewolnictwem. 'W tym czasie również inne gangi handlowały kobietami z całej Europy i Azji. Historycy twierdzą, że w procederze największą rolę odgrywały Japonki i Chinki. Ale cechą wyróżniającą Cwi Migdal, która zapewniała sukces, jest to, iż wabili ubogie Żydówki, kusząc je wizją ślubu w synagodze'.

Żydowscy sutenerzy zakładali własne synagogi i cmentarze. Oficjalnie odrzuceni przez żydowską społeczność tworzyli własne organizacje charytatywno-religijne. Tak było w Nowym Jorku czy Sa~ o Paulo.

Polacas nie miały szans na rehabilitację wśród społeczności żydowskiej ani za życia, ani po śmierci. 'Jest napisane, że jeżeli córa Izraela zejdzie z dobrej drogi, cała ziemia wokół niej płonie' - powiedział Isabel Vincent żydowski dziennikarz Zevi Ghivelder.

W Rio de Janeiro same prostytutki założyły towarzystwo dobroczynno-pogrzebowe. Biedne kobiety, ofiary przemocy, analfabetki potrafiły zorganizować się tak, by na starość mieć wsparcie, a w chwili śmierci godny pochówek. Powstało w 1906 roku i nazwało się Towarzystwem Prawdy. Działało nieprzerwanie do lat 70. XX wieku.

Prostytutki kupiły kawałek ziemi w Inhaumie i założyły ten cmentarz. Same przygotowywały ciała swoich sióstr do pogrzebu. Same odprawiały ceremonię symbolicznego oczyszczenia przez powtórzenie słów: 'Jesteś czysta, czysta, czysta'.

Bagaż

Handel kobietami stał się tematem prasy w Europie po dziennikarskiej prowokacji brytyjskiego dziennikarza Williama Steada, który w 1885 roku kupił dziewczynę i sprzedał ją do burdelu w Belgii. 40 lat później furorę zrobiła książka francuskiego dziennikarza Alberta Londres'a 'Handel żywym towarem. Droga do Buenos Aires'). Reporter płynie do Buenos Aires, podąża tym samym szlakiem co przemycane prostytutki. Przez Urugwaj, bo tak jest bezpieczniej.

Rajfurzy nazywają je 'colis' (z fr. paczka, skrzynka). Mówią, że to bagaże od 7 do 20 kg, co oznacza wiek dziewcząt.
ŹRÓDŁO:



Wysyła się je z fałszywymi papierami i z pomocą przekupionej załogi ładuje po kryjomu na statek. Są ukryte pod pokładem, w wygasłym kotle, tubach wentylacyjnych, w skrzyniach na naboje. Przez cztery tygodnie nie widzą światła dziennego. Morza też nie - znają tylko morską chorobę. Do Buenos płyną jednym z luksusowych parowców zwanych 'michanowiczami' (ich budowniczym był Polak Michanowicz), które nie budzą podejrzeń policji. Pod osłoną nocy zejdą na ląd i niemal od razu trafiają do burdeli. Londres poznaje wkrótce rajfurów, którzy zgotowali im ten los, zabierając podstępnie od rodzin, mamiąc ślubem i wspaniałym życiem w Ameryce. Dziennikarz opisuje też, co widział w polskich sztetlach: 'Kontrahenci siedzą przy brudnym, zatłuszczonym stole. Rodzina żąda 150 zł miesięcznie co najmniej przez trzy lata. Kupujący ofiaruje tylko 100 zł. Ojciec oburzony, aż mu się broda trzęsie. Przywołuje córkę do stołu, pokazuje ją ponownie. Dziewica - przysięga na Torę. Delegat z Buenos Aires zabiera ją ostatecznie' - pisze Londres i dodaje: 'Oto jedna rodzina wyratowana z nędzy'.

Izaak i Zosia

Izaak Buroski pochodzi z Rosji, ale kiedy z Ameryki Południowej wraca w rodzinne strony, może grać rolę argentyńskiego farmera, złotnika z Brazylii, przedsiębiorcy z Łodzi czy Berlina. Elegancki pan z Ameryki, doskonałe oko. Nawet w skromnej, ubogo ubranej dziewczynie potrafi dostrzec materiał, który pomnoży jego majątek.

13-letnią Zofię Chamys wypatruje w Warszawie. Jest rok 1890.

- Szukam pomocy kuchennej dla matki - taką wersję przedstawia jej ojcu. Proponuje jako zaliczkę za pierwsze pół roku służby równowartość rocznych dochodów całej rodziny i nie nalega. Ojciec stanowczo odmawia, ale po chwili zmienia zdanie. Dziewczynka idzie z obcym mężczyzną, ma nadzieję, że teraz czeka ją lepsze życie. Buroski, 'najpiękniejszy mężczyzna, jakiego widziała w życiu', zabiera ją do Łodzi. Kiedy po nocy spędzonej z Izaakiem budzi się w pościeli poplamionej krwią, wierzy w jego słowa: 'Teraz jesteś moją żoną'. Jest dzieckiem i myśli, że tak się zostaje żoną.

Trafia do burdelu, jednego, drugiego. Potem 'mąż' wywozi ją do Buenos Aires do lupanaru prowadzonego przez Madame Natalia. Ta każe jej przechadzać się po uliczkach i wypatrywać klientów. Kiedy Zofia buntuje się po raz pierwszy, idzie na komisariat. Ale policjant, najpewniej przekupiony przez rajfurów, każe jej słuchać męża.

Dziewczynka tak długo płacze, że w końcu ma obiecany powrót do domu. Ale Buroski nie wypuszcza jej z rąk. Oszukuje ją, że płynie do Europy, a dopływają do Brazylii. Każe jej obsługiwać najgorszych klientów. Katuje ją. Zofia znowu idzie na policję i składa skargę na męża (jej zeznania przetrwały; opublikował je brazylijski dziennikarz Francisco Ferreira da Rosa, a później Isabel Vincent).

Lud

Niewyobrażalna nędza tłumaczy, dlaczego pobożne żydowskie rodziny traciły zdrowy rozsądek i dobrowolnie oddawały swoje córki.

'Cały lud nasz jest o wiele gorzej żywionym od nędzarzy angielskich. Przeciętna długość życia w Galicji to 27 lat dla mężczyzn i 28,5 dla kobiet (w Anglii 40 i 42). Corocznie śmiercią głodową od 1860 roku ginie w Galicji 50 tys. ludzi' (Stanisław Szczepanowski, 'Nędza Galicji', Lwów 1888).

Szatan

Według dostępnych danych (Jayme Brener 'Jerusalem Report', 1966) do Brazylii pierwszy statek z młodymi Żydówkami dotarł w 1867 roku.

Przypłynęło na nim 69 wschodnioeuropejskich prostytutek.

Do 1913 roku w centrum Rio de Janeiro działało 431 burdeli. Właścicielami połowy byli Rosjanie, Austriacy, Niemcy, Polacy, a nawet Rumuni. Prawie wszyscy pochodzenia żydowskiego.

W 1907 roku, gdy w wiedeńskich brukowcach pojawiały się najbardziej agresywne ataki na żydowskich rajfurów, przyjechał tam 18-letni wówczas Adolf Hitler. Zetknął się z takim właśnie wykreowanym w stołecznej prasie wizerunkiem Żydów z dzielnicy Leopoldstadt, którzy sprowadzają na złą drogę młode dziewczęta.

Obraz Żydów czerpiących zyski z obrzydliwego występku został utrwalony w świadomości potocznej lat 20. i 30. W propagandzie antysemickiej pojawił się Żyd sportretowany jako szatan pochylony nad aryjską kobietą.

Żydowskie środowiska miały świadomość, że udział sutenerów pochodzenia żydowskiego w międzynarodowym handlu przynosi hańbę całej społeczności, i podejmowały walkę z tym procederem. Najczęstszą reakcją było wykluczenie nieczystych ze społeczności uczciwych Żydów i całkowity ich bojkot. Polegał on na pozbawieniu ich wszelkich praw, także wejścia do synagogi i pochówku na żydowskich cmentarzach.

Organizacje społeczne, charytatywne i religijne próbowały gromadzić informacje o zagrożeniach i organizowały punkty pomocy dla dziewcząt w wielkich portach i na dworcach kolejowych, a także prowadziły akcje propagandowe. Przodowały żydowskie feministki, m.in. Bertha Pappenheim.

W maju 1905 roku w Warszawie doszło do wydarzenia zwanego pogromem alfonsów. Zaczęło się od awantury na żydowskim ślubie, w którym uczestniczył znany sutener Saul Żytnicki. Weselna kłótnia przerodziła się w miejską awanturę. Żydowscy robotnicy uzbrojeni w kije, noże, a nawet rewolwery napadli na kawiarnię na rogu Siennej i Zielnej. Grupy mężczyzn od 200 do 400 osób przez trzy dni przeczesywały kamienice od Marszałkowskiej do Przyokopowej. Robotnicy wdzierali się do domów publicznych, mieszkań prostytutek i stręczycieli. Rozbito 150 mieszkań, ucierpiało 176 osób, 31 trafiło do szpitala, a pięć zmarło. Podobne napady miały miejsce w Lublinie i Łodzi.

Amerykański badacz zajmujący się tą problematyką uważa, że inicjatorką rozprawienia się z sutenerstwem była żydowska partia socjalistyczna Bund, która chciała w ten sposób położyć kres powszechnemu mniemaniu, że to głównie Żydzi są odpowiedzialni za handel żywym towarem.
ŹRÓDŁO:



Najczęściej jednak środowiska żydowskie próbowały wyciszyć temat handlu własnymi kobietami. Samuel Cohen, który reprezentował żydowskie interesy w Lidze Narodów, podczas spotkania w czerwcu 1922 roku przekonał Ligę, aby nie publikować nazwisk znanych handlarzy. Taki raport jednak powstał. W tym samym czasie Europę obiegły antysemickie paszkwile wykorzystujące zawarte w nim fakty. Spowodowało to jeszcze większe okopanie się Żydów na stanowisku, że tematu należy unikać.

Jedynie Bertha Pappenheim umiała nazwać problem po imieniu. Kilkakrotnie na początku XX wieku objechała Galicję. Twierdziła, że źródłem potężnej fali handlu żydowskimi kobietami są nie tylko warunki społeczne, ale także niska pozycja kobiety w judaizmie.

Kobieta

Podrzędna pozycja kobiet w tradycji i religii żydowskiej sprowadzała się do roli matki i żony, i to w takiej właśnie kolejności. 'Całe życie kobiety kręci się wokół fizycznych przedmiotów i doświadczeń' - pisała Rachel Adler w 'The Jew Who Wasn't There' ('Żyd, którego nie było') i wymieniała: 'gotowanie, pranie, wychowywanie dzieci, zaspokajanie ich potrzeb. Zatem było rzeczą oczywistą, że mężczyźni Żydzi kojarzyli kobiety z gashniut (fizyczność), a siebie, mężczyzn, z ruhniut (duchowość)'.

Kobieta grała peryferyjną rolę w żydowskim życiu duchowym. Jego centrum stanowił rabin albo cadyk pochylony nad księgą i otoczony mężczyznami zagłębionymi w jej problemach.

Jak pisze znawczyni przedmiotu Bożena Umińska w 'Postaci z cieniem', w żydowskiej koncepcji związku płci nie było nic romantycznego. Legalny związek odpowiednio wcześnie zawarty (w 'Dybuku' Anskiego mały chłopiec zaręczony zostaje z nienarodzoną jeszcze dziewczynką) miał chronić przed niewłaściwą aktywnością seksualną, służyć tylko prokreacji i nade wszystko tworzyć rodzinę.

Odpływ

'Dziennik Łódzki', 29 lipca 1890 roku: 'Gorączka emigracyjna do Brazylii ogarnia prawie całą klasę robotniczą: majstrowie, czeladnicy i chłopacy puszczają się za morze'.

21 sierpnia: 'Ponieważ w Kaliszu zaostrzono kontrole wyjeżdżających, agenci zorganizowali inny kanał przerzutowy - przez Sosnowiec, gdzie trzeba przejść przez rzekę. Kobiety przenosi przez nią sprytny Niemiec, który na środku żąda dodatkowej zapłaty - w przeciwnym razie grozi wrzuceniem do wody'.

13 września: 'W związku z utrudnieniami w przekraczaniu granicy grupa zamożnych wychodźców obmyśliła fortel. Przyjechali na jarmark do Łęczycy, dokąd przybywa wielu zagranicznych kupców. Ci za pieniądze przeprowadzili ich przez granicę jako swoich służących lub krewnych. Tak przemycono 50 osób'.

Gwałtowny odpływ mężczyzn - bo to oni wyjeżdżali w pierwszym rzędzie - zachwiał równowagę płci i tu, i tam. Opuszczone kobiety łatwiej ulegały namowom rajfurów. Samotni mężczyźni za granicą musieli gdzieś rozładować napięcie seksualne. Był popyt i była podaż.

Wydajność

Dobry towar to skarb. Na przykład panna Opal w pierwszym tygodniu po przyjeździe do Buenos Aires przyjęła 402 klientów (60 dziennie).

Przez rok przy takiej wydajności wyciągnęłaby z kieszeni klienta 1,5 mln franków.

Panna Opal to wyjątek. Dobra kobieta przyjmuje dziennie średnio 30-35 mężczyzn. Od tego trzeba odliczyć wydatki na jej utrzymanie, służącą, łapówki. Ostatecznie rajfur może uciułać 1,5 mln franków po pięciu--sześciu latach ciężkiej pracy (nie swojej), za co bardzo przyjemnie urządza się z rodziną do końca życia.

Szkatułka


Polskie gazety z tamtych czasów rzadko pisywały o handlu żywym towarem.

Gdy 'Kurier Warszawski' napisał w 1891 roku o 'pannie N., która dowiedziawszy się na okręcie, gdzie i po co jadą, skoczyła niedaleko Montevideo do morza', 'Tygodnik Ilustrowany' wskazywał, że w takich sprawach wymagana jest dyskrecja i przyzwoitość dziennikarska.

Dopiero wielki proces żydowskich stręczycieli w październiku 1892 roku we Lwowie przyciągnął uwagę polskich dziennikarzy.

'Akt oskarżenia dotyczy 27 Żydów i Żydówek, których wyśledzić i ująć władza zdołała - relacjonował »Kraj «. - Wraz z nimi jawi się kilkadziesiąt ofiar ich handlu, kilkadziesiąt dziewcząt i mężatek w wieku od lat 15 do 23. Nawiasem mówiąc, żadna pięknością nie uderza, ale na każdej niemal maluje się straszliwe zbiedzenie'.
ŹRÓDŁO:



Cztery lata później jawnie antysemicka 'Niwa' z imienia i nazwiska piętnowała żydowskich handlarzy dziewcząt, wskazując źródła ich bogactwa. 'Żadne zbrodnicze rzemiosło nie daje takich dochodów jak handel dziewczętami. Ani fabrykacja banknotów, ani zorganizowane okradanie kas bankowych, ani obrabowywanie sklepów jubilerskich i zegarmistrzowskich nie opłaca się tak sowicie.

Grinbaum z guberni wileńskiej gromadził pieniądze w bankach angielskich, a potem kupił w Londynie parę domów. Już w 1885 roku jego majątek ceniono na pół miliona rubli'.

Prasa ujawniła tajny język używany przez handlarzy. Dziewczęta ładne i młode to 'sztuki jedwabiu' albo 'dywany smyrneńskie'. Uderzające piękności - 'krzyże brylantowe' albo 'szkatułki z perłowej macicy'. Brzydkie i niezgrabne nazywa się 'workami kartofli'.

Ujawniono naganiaczy: 'Właścicielki biur nauczycielskich, klas dykcji i deklamacji oraz podobnych zakładów. Takie agentki tajne napędzają owym złoczyńcom w ręce nauczycielki bez posady, zadłużone u właścicielek pokoi'.

Ryfka

Jednak informacje o konkretnych sprawach, aresztowaniach i rozprawach sądowych nadal z trudem przebijały się do gazet i świadomości społecznej. W dokumentach z kancelarii gubernatora piotrkowskiego z lat 1899-1900 można natknąć się na materiały dotyczące 'żydowskiej szajki handlującej kobietami i wywożącej je za granicę', ale nic z tego nie przedostało się do dzienników.

Dopiero dwa lata później warszawski adwokat Stanisław Posner (późniejszy senator i polski delegat do Ligi Narodów) dotarł do akt sądowych i na łamach 'Gazety Sądowej Warszawskiej' opublikował relację z tego procesu.

W guberni piotrkowskiej sformowana została szajka dostawców do Buenos Aires. Wpadli, gdy jeden ze wspólników zdecydował się donieść o wszystkim policji, zły, bo kumple sprzedali do Buenos Aires jego kochankę Ryfkę Nutkowicz. (Wcześniej inny handlarz sprzedał swoją ukochaną Balcię Kopytko za 47 rubli).

Naczelnik żandarmerii w Będzinie opowiadał, w jaki sposób handlarze oszukiwali dziewczyny. Do ofiary zgłaszał się przystojny młodzieniec i po krótkich zalotach oświadczał się. Ślub miał się odbyć w Ameryce, bo młodzian emigrował, żeby uniknąć służby wojskowej. Dziewczyna wierzyła we wszystko, przekraczała granicę z cudzym paszportem i trafiała w ręce agentów. A ci wywozili ją do burdelu.

Sprzedawali nie tylko niewinne dziewczęta, ale i prostytutki wbrew ich woli. Prywa Ożarowska została sprzedana przez właściciela lupanaru w Pińczowie za 25 rubli Andzi Piekarczyk, a ta odstąpiła ją Żydowi w Warszawie. Ten z dwiema jeszcze towarzyszkami odwiózł je do Berlina, a stamtąd popłynęły do Buenos Aires. Tam zapłacono za nią 1 tys. dolarów.

Posner opisał też inny proces odbywający się w Bytomiu. Oskarżonym o ciężkie rajfurstwo był Izrael alias John Meyerowicz. Na granicy prusko-rosyjskiej utrzymywał on szereg agentów dostarczających 'towar wywozowy'. Oficjalnie zajmował się handlem w branży cygar, bielizny i ubiorów damskich. Wielokrotnie podróżował po Europie. Znał osiem języków. W 1888 roku został aresztowany na dworcu we Wrocławiu.

Obie te sprawy posłużyły Posnerowi do napisania cyklu 11 artykułów pod wspólną nazwą 'Nad otchłanią', w których najpełniej ze wszystkich dotychczasowych polskich publicystów przeanalizował różne aspekty handlu żywym towarem. W końcu doszedł do przekonania, że 'cały ten diabelski proceder, wszystkie jego ogniwa są żydowskie'.

Sam będąc Żydem, odważył się zadać pytanie: co robią współwyznawcy dla sanacji tych stosunków? I gwoli sprawiedliwości zauważa, że na przełomie 1897 i 1998 roku rabini z Berlina, Frankfurtu, Hamburga, Paryża, Londynu i Rzymu wydali okólnik, w którym ostrzegają rodziców, by nie ulegali łatwowiernie namowom agentów. A gminom nakazują, by piętnowały hańbą wszystkich biorących udział w tym handlu i nie dopuszczały do żadnych obrzędów religijnych.

Ostrzega się!

Pierwszy międzynarodowy kongres o handlu żywym towarem (White Slave Traffic) odbył się w czerwcu 1899 roku w Londynie. Z inicjatywy angielskiej instytucji National Vigilance Association. Uczestniczyły w nim najważniejsze państwa europejskie. Delegaci francuscy i rosyjscy domagali się, by do kodeksów karnych wszystkich krajów wprowadzić jako przestępstwo handel żywym towarem.

Prace nad zdefiniowaniem samego przestępstwa i wieku ochronnego trwały dziesięć lat i zaowocowały przyjęciem przez 17 państw konwencji. Za stręczenie nieletniej kobiety lub panny, nawet za jej zgodą, przewidziano karę więzienia.

Jeszcze przed I wojną światową coraz energiczniej i skuteczniej działały tzw. towarzystwa dworcowe (porty i dworce były także terenami łowów handlarzy).

Udało nam się dotrzeć do kilkudziesięciostronicowej broszury pt. 'Handel żywym towarem' wydanej przez Katolickie Towarzystwo Opieki Dworcowej w Poznaniu w 1914 r. Autorka (podpisana tylko inicjałami M.K.) ostrzega:

- handel ów to czyn szatański, a prowadzą go żydzi, choć wspólnikami bywają często chrześcijanie (w tym przypadku są gorsi od żydów);

- niebezpieczne są szwalnie, fabryki, schroniska, szpitale;
ŹRÓDŁO:



- naganiacze mają nawet sfabrykowane listy polecające i pieczęcie kościelne, środki usypiające i umiejętności hipnotyzerskie.

Jedyny ratunek to daleko posunięta ostrożność w kontaktach z obcymi i modlitwa.

Broszura zawiera nazwiska i adresy mężów zaufania - proboszczów i zakonników, do których można się zgłosić po pomoc.

Misje dworcowe działały w Królestwie Polskim, we Lwowie, w Krakowie i Poznaniu. Panie na dworcach (wolontariuszki) jako znak rozpoznawczy nosiły na ramieniu biało-żółte przepaski. Protestantki - krzyż różowy na białej wstążce. Wolontariuszkom można było zaufać, żadna oszustka nie mogła się pod nie podszyć, ponieważ wszystkie znały się osobiście.

Czy dzięki ostrzejszemu prawu i wolontariuszkom udało się ograniczyć handel prostytutkami? W 1931 roku w raporcie dla Ligi Narodów polskie władze przyznały, że nadal prawie 600 handlarzy znanych z nazwiska przerzuca kobiety do domów publicznych w Argentynie i Brazylii.

Tango

Łódź, listopad 2006 roku.

Poniedziałkowy wieczór, kino studyjne Charlie. Argentyński pisarz i filmowiec Edgardo Cozarinsky przyjechał zaprezentować swój film o męskiej prostytucji w Buenos Aires. Jest autorem wydanej dwa lata temu w Argentynie książki o prostytutkach z początku ubiegłego wieku 'El rufián moldavo' ('Rajfur z Mołdawii').

Do jej napisania zainspirowało go wspomnienie z dzieciństwa. Kiedy był dzieckiem, uczestniczył w żydowskim pogrzebie. Zobaczył wtedy na obrzeżach cmentarza groby odwrócone do muru, tak żeby nie było widać nazwisk zmarłych. To zrobiło na nim wielkie wrażenie.

- Zapytałem, kto tam leży. Usłyszałem, że to ludzie, o których nie chcemy pamiętać. W dorosłym życiu ten temat wrócił do mnie poprzez muzykę, przez tango. W XIX i na początku XX wieku to była muzyka ludu i półświatka. Pierwotne miejsce tanga to były tancbudy, burdele. Kiedy zacząłem zbierać informacje do książki o milondze, rozmawiałem ze starymi ludźmi, a oni mi przy okazji opowiadali różne inne historie. Tak trafiłem na polacas i na ich cmentarze. To były niemal gotowe scenariusze filmowe. Argentyńscy twórcy pisali o tych kobietach milongi: Jestem kwiatem rosnącym w błocie, kobietą nienależącą do nikogo

Cozarinsky odwiedzał argentyńskie cmentarze, gdzie pochowani są rajfurzy i ich 'żony'.

- Niektórzy chcieli te cmentarze zlikwidować, ale nie wszystkie zniszczono. Stoją nadal. Jak duchy - mówi.

Tabu

Pytamy Edgardo, czy w Argentynie nadal uważa się ludzi, którzy podnoszą temat żydowskiego handlu żywym towarem, za antysemitów?

- Jeśli taki temat pojawia się publicznie, staje się niebezpieczny. Wzbudza podejrzenie, że kryje się za tym coś innego. Że znowu niektórzy chcą podkreślić, że zepsucie jest związane z Żydami.

Po opublikowaniu książki Cozarinskiego pojawił się reżyser, który chciał ją sfilmować. - Jego producenci, Żydzi, powiedzieli, że nigdy nie dadzą pieniędzy na taki film.

Tematu nie da się wyrzucić z pamięci. Zajmują się nim żydowskie organizacje feministyczne i ośrodki naukowe. W USA w 2001 roku powstało Centrum Świadomości (The Awareness Center) które jest żydowską organizacja walczącą przeciw nadużyciom seksualnym. Jego doradcą jest naczelny rabin Polski Michael Schudrich. - Przyznam, że dopiero niedawno usłyszałem o Cwi Migdal i udziale Żydów w handlu żywym towarem - mówi. - Stało się to kilka miesięcy temu, kiedy przeczytałem recenzje książki Isabel Vincent. Zawsze miałem świadomość, że Żydzi byli częścią świata przestępczego zarówno w Polsce, jak i w Stanach, nie miałem jednak pojęcia o sieci i jej powiązaniach.

Jego zdaniem ukrywanie zła, jakie wyrządzili niektórzy członkowie społeczności żydowskiej swoim kobietom, nie przyniosło nic dobrego i należy choć po latach to naprawić i o tym pamiętać.

W internecie powstała strona dedykowana Zofii Chamys, Rebece Freedman i Rachel Liberman oraz tysiącom innych kobiet. Międzynarodowy instytut Remember the Women (Pamiętamy o kobietach) przygotowuje multimedialny projekt, który opowiada historię ofiar kartelu Cwi Migdal i innych handlarzy.


Spoczynek

W 1972 roku cmentarz w Sa~ o Paulo utworzony przez polacas został zamknięty. Prochy zmarłych i kamienne tablice przeniesiono na cmentarz ogólny, a inskrypcje zniknęły.

Cmentarz w Santos w plugawej dzielnicy obok rafinerii jest zupełnie opuszczony. Tylko miejsce pochówku w Inhaumie na peryferiach Rio de Janeiro wygląda porządnie.

W 1992 roku władze żydowskiej gminy w Rio próbowały po cichu przenieść 792 groby z Inhaumy na generalny cmentarz, by poszły w zapomnienie. - Zakazaliśmy je usuwać, ponieważ polacas są częścią naszej historii - powiedział wtedy Ronaldo Gomlevsky, były prezydent Federacji Żydowskiej w Rio.

Poparł go rabin Henry Sobel z Sa~ o Paulo. - Judaizm przeciwstawia się prostytucji, ale szanuje prostytutki, które zasługują na to, by spoczywać w pokoju - powiedział.

Małgorzata Kozerawska, Joanna Podolska
Ostatnio zmieniony przez Franco Zarrazzo 2008-02-10, 12:51, w całości zmieniany 2 razy  
0 UP 0 DOWN
 
Franco Zarrazzo 
Per astra ad anthropologiae



Wiek: 57
Dołączył: 26 Mar 2006

UP 1052 / UP 1969


Skąd: Ciemnogród

Ostrzeżeń:
 1/4/6
Wysłany: 2008-02-10, 12:46   

http://www.insomnia.pl/Zo...mi-t192425.html zapis z dnia 10 02 2008

Praca Edwarda J. Bristowa - doktora historii Uniwersytetu Yale - jest dogłębnym studium zjawiska zorganizowanej prostytucji i handlu kobietami, wśród żydowskiej diaspory Europy, w okresie 1870 r. - 1939 r. Było to zjawisko bezprecedensowe, zakrojone na szeroką skalę, mające swoje reperkusje polityczne, rzutujące na stosunek do mniejszości żydowskiej w dobie kształtowania się oblicza nowoczesnego antysemityzmu.




Wyróżnikiem książki E. J. Bristowa jest ogromna ilość danych statystycznych, którymi autor uwiarygadnia swoje twierdzenia i wnioski. Statystyki owej jest tak dużo, iż niejednokrotnie "utrudnia" ona lekturę książki, zmuszając do ciągłej, wytężonej uwagi przy analizie przytaczanych danych. Zaletą zasadniczą takiego statystycznego ujęcia zagadnienia, jest bardzo wysoki "współczynnik wiarygodności" przekazywanych informacji. E. J. Bristow prowadząc kwerendę materiałów źródłowych, "przekopał" się przez archiwa aż ośmiu krajów (w tym Polski), który to właśnie fakt przesądził o owej mnogości danych statystycznych. Przy opracowywaniu niewdzięcznego i drażliwego tematu, wykazał się on podziwu godną bezstronnością oraz obiektywizmem, co zasługuje na szczególne podkreślenie, albowiem zajmowanie się tematami wstydliwymi, jest traktowane w tradycji judaistycznej (chillul hashem) jako rzecz niepożądana, mogąca prowadzić do zniesławienia dobrego imienia narodu żydowskiego, bądź też ukształtowania się wrogich wobec niego postaw.

E. J. Bristow stawia tezę, iż prostytucja wśród Żydów, aż do końca XIX wieku, była zjawiskiem marginalnym. Analizując ten przedział czasowy (mający swój początek w czasach biblijnych) przywołuje przykłady ze Starego Testamentu (prorok Ezechiel określający metaforycznie grzechy Żydów "ladacznicą") i z okresu Średniowiecza, kiedy to niektóre społeczności żydowskie (Hiszpania, Włochy) przyzwoliły na powstanie domów publicznych dla klienteli żydowskiej, ze względu na srogie kary grożące Żydom, uczęszczającym do lupanarów chrześcijańskich. Przechodząc do XIX wieku, E. J. Bristow wskazuje na sieć domów publicznych zorganizowaną w Londynie przez Ikeya Solomonsa i jego żonę Ann. Ów Solomons stał się pierwowzorem dickensowskiego Fagina z powieści "Oliver Twist". Inne postacie literackie wskazują na obecność żydowskich prostytutek w europejskich domach publicznych. E. J. Bristow wymienia Esterę z "Blasków i cieni życia kurtyzany" Balzaka oraz Fifi z "Baryłeczki" Guy de Maupassanta. W latach 60-tych XIX stulecia, najsłynniejszą paryską prostytutką była niejaka La Paiva (Teresa Lahman), mieszkająca i przyjmująca klientów w wystawnym domu przy Champs Elysess. W Wiedniu, jej odpowiedniczką była Rose Hannover, w Petersburgu Sendele Blueffstein, pochodząca ze Lwowa, w Budapeszcie Resi Luft, a w Warszawie i Moskwie Sonia Sawicka z Lublina. Wszystkie wyżej wymienione córy Koryntu, były luksusowymi prostytutkami, obsługującymi bogatą i wpływową klientelę.

W latach 70-tych XIX stulecia, następuje gwałtowna zmiana charakteru zjawiska prostytucji wśród diaspory żydowskiej. Prostytucja staje się fenomenem masowym, obejmującym szerokie kręgi społeczności żydowskiej. E. J. Bristow przyczyn takiego stanu rzeczy upatruje w urbanizacji, industrializacji i sekularyzacji, które to procesy dynamicznie wystąpiły w drugiej połowie XIX wieku. Czynnikiem odgrywającym istotną rolę, była pauperyzacja mas żydowskich, zamieszkujących tereny Europy Środkowo - Wschodniej. Masowa emigracja (przewaga mężczyzn) do USA, Australii, Argentyny, Brazylii, Południowej Afryki, doprowadziła do zachwiania równowagi między ilością mężczyzn i kobiet w nowo powstających miastach i ośrodkach przemysłowych, co stworzyło "sprzyjającą glebę" dla gwałtownego rozwoju zjawiska prostytucji. W Europie Wschodniej "subkultura" sztetlu, bardzo skutecznie eliminująca prostytucję i tych co z niej żyli, uległa - skutkiem zaistnienia wyżej wymienionych procesów - znacznemu rozluźnieniu. E. J. Bristow podaje przykład kahału mińskiego (Białoruś), którego władze z końcem XVIII wieku, wydały nakaz informowania specjalnie ustanowionej rady autorytetów moralnych, o przypadkach złego prowadzenia się. Sto lat później, w tym samym Mińsku, roiło się od żydowskich prostytutek, alfonsów, stręczycieli i właścicieli domów publicznych, którzy nic sobie nie robili z żadnych zakazów i nakazów. Młoda dziewczyna, przybywająca z małego prowincjonalnego miasteczka do dużego ośrodka miejskiego, była zagubiona, oszołomiona nową rzeczywistością i jako taka, stanowiła często łatwy łup dla stręczycieli i naganiaczy domów publicznych, oferujących naiwnym i niedoświadczonym kobietom znalezienie "dobrze płatnej pracy" i tymczasowe zakwaterowanie. Dworce kolejowe stały się szczególnie ulubionym przez stręczycieli "terenem łowów". Innym czynnikiem sprzyjającym rozkwitowi prostytucji, były niskie - wręcz głodowe - płace, oczekujące na niewykwalifikowaną siłę roboczą, napływającą masowo z prowincji. Pokusa "pójścia na skróty" i szybkiego dorobienia się, była silna i wiele kobiet jej uległo, aczkolwiek stosunkowo niewielka ilość rzeczywiście osiągnęła wyższy status materialny i była w stanie powrócić do uczciwego, normalnego życia. Masowa emigracja zarobkowa - tak charakterystyczna dla końca XIX wieku - sprzyjała procederowi prostytucji także pod innym względem. Nastąpiło osłabienie więzi rodzinnych. Rodzice - zwłaszcza ojcowie - przebywali przez dłuższe okresy czasu poza domem, co odbijało się na wychowaniu i kondycji moralnej dzieci.

W Anglii i Francji, dodatkowo pewną rolę odgrywał czynnik natury kulturowej. Tamtejsi mężczyźni z wyższych warstw społecznych, do takiego stopnia idealizowali swe żony i kochanki, iż utrzymywanie z nimi stosunków seksualnych jawiło się jako - sui generis - profanacja ich ciał i zamach na ich cnotę. Biologia jednakże ma swe własne prawa, stąd popyt na prostytutki - kobiety z niższych warstw społecznych - dla zaspokajania potrzeb erotycznych. Brytyjski, XIX-wieczny historyk Lechy, podsumował ów wiktoriański dualizm etyczny stwierdzeniem, iż "prostytutka jest ostatecznym i najbardziej skutecznym strażnikiem cnoty oraz ostoją ładu i wartości moralnych wiktoriańskiej Anglii".

Postawa policji niektórych krajów, sprzyjała powstawaniu i prosperowaniu sieci domów publicznych. Na ziemiach polskich zaboru rosyjskiego, niemalże oficjalną polityką władz było tolerowanie - jeżeli nie wspieranie - zorganizowanego nierządu. Władze rosyjskie widziały bowiem w funkcjonowaniu domów publicznych element kontroli społeczeństwa, poprzez odciąganie jego uwagi od polityki i czynnego angażowania się w krytykę poczynań rządu. Doszło do unikalnej współpracy miedzy rosyjskim aparatem represji a zorganizowanym, żydowskim, seksualnym "półświatkiem". Alfonsi i stręczyciele byli często wykorzystywani w charakterze łamistrajków, agentów - prowokatorów i donosicieli. W zamian, cieszyli się protekcją władz i bezkarnością. Również w koloniach brytyjskich policja przymykała oko na działalność alfonsów, rajfurów i prostytutek, pod warunkiem, iż byli oni "rasy kaukaskiej". Półoficjalną polityką Brytyjczyków w koloniach, było powstrzymywanie mieszanych związków między Brytyjczykami, a ludnością autochtoniczną. Polityka owa - stanowiąca, nota bene zaprzeczenie stanu rzeczy w koloniach hiszpańskich - prowadziła do wzrostu odsetka homoseksualistów, wśród brytyjskich rezydentów kolonii jak również do tolerowania lupanarów oferujących białe prostytutki.

Gwałtowny przyrost liczby żydowskich domów publicznych w Salonikach i Konstantynopolu, nastąpił po roku 1903, kiedy to pod wpływem pogromu kiszyniowskiego, ogromna masa uchodźców żydowskich przybyła do tych miast. Wydaje się, iż owi aszkenazyjscy Żydzi byli szczególnie skłonni do parania się zorganizowanym nierządem. Weszli oni w konflikt z miejscową, zasiedziałą od wieków społecznością Żydów sefardyjskich, która w zdecydowanej większości, odcięła się od niecnych praktyk swych wschodnich pobratymców. Podobna sytuacja, wytworzyła się na ziemiach Królestwa Kongresowego po roku 1881, kiedy to napływ - pod wpływem represji na skutek zabójstwa cara Aleksandra II - ogromnej ilości Żydów ze wschodu (Litwacy), stał się katalizatorem w procesie powstawania zorganizowanego nierządu. Elementem ułatwiającym rozwój prostytucji była żydowska tradycja stillah chuppah, czyli religijnych zaślubin, ciągle powszechna w Królestwie Kongresowym i Galicji w drugiej połowie XIX wieku. Owe "zaślubiny" polegały na wręczeniu kobiecie przez mężczyznę drobnego prezentu (na przykład pierścionka) i powtórzenia tradycyjnej formuły przysięgi małżeńskiej. Udział rabina w ceremonii nie był wymagany. Wystarczyła obecność doroslej osoby pochodzenia żydowskiego. W konsekwencji tego zwyczaju, w Galicji i Królestwie Kongresowym, roiło się od kobiet pochodzenia żydowskiego o niejasnym statusie cywilnym. Z punktu widzenia tradycji religijnej były one zamężne, według prawa natomiast nie. Ta niespójność była powszechnie wykorzystywana przez "handlarzy żywym towarem", którzy uwodzili łatwowierne kobiety, poślubiali je ("religijnie"), a następnie sprzedawali do domów publicznych.

Przytoczone przez E. J. Bristowa przyczyny rozkwitu zorganizowanego nierządu mają bądź to charakter uniwersalny, odnoszący się do wszystkich grup etnicznych, bądź tez szczególny, wynikający ze specyfiki kulturowej i religijnej społeczności żydowskiej. Czytelnika polskiego szczególnie zainteresuje rozdział pracy E. J. Bristowa, traktujący o prostytucji wśród diaspory żydowskiej Europy Wschodniej. Przez pojęcie "Europa Wschodnia" Edward J. Bristow rozumie zachodnie gubernie Rosji, tereny Królestwa Kongresowego, Galicję, Bukowinę, Węgry i Rumunię. W przededniu I wojny światowej, żydowska społeczność na tym obszarze liczyła około 6 milionów. Siedliskiem rozpusty na tych obszarach były duże miasta i ośrodki przemysłowe, jak również miasta garnizonowe (Dźwińsk, Trembowla). Normy moralne subkultury sztetlu, piętnujące "złe prowadzenie się" - co prawda już podmyte - ciągle były jednakże przestrzegane na tyle, iż czyniły sytuację na prowincji o wiele lepszą, w porównaniu z dużymi ośrodkami miejskimi. Zdarzały się jednakże wyjątki potwierdzające regułę. Takim wyjątkiem - na przykład - była Sokółka. W 1910 roku - w tym małym miasteczku w Białostockiem, którego połowę mieszkańców stanowili Żydzi - ilość prostytutek per capita była największa w całym imperium carskim. Regułą była również mniejsza ilość prostytutek i domów publicznych w miejscach zdominowanych religijnie (i kulturowo) przez chasydyzm. Od tej reguły jednakże, również bywały wyjątki, a najbardziej znanym były Czerniowce (cadyk z Sadogóry, przedmieścia Czerniowiec, był primus inter pares w hierarchii świątobliwych chasydzkich cadyków), które z biegiem lat wyrosły na jeden z najbardziej prężnych ośrodków nierządu i handlu kobietami. Edward J. Bristow - dla zilustrowania skali problemu - przytacza rezultaty oficjalnego spisu domów publicznych, zarządzonego przez władze rosyjskie w roku 1889.

W Królestwie Kongresowym oraz strefie osiedlania Żydów (zachodnie gubernie Rosji) Żydówki - prawo rosyjskie zezwalało na prowadzenie domów publicznych kobietom powyżej 30 roku życia - prowadziły 203 z 289 licencjonowanych lupanarów. Wyżej przytoczone dane znajdują potwierdzenie w obserwacjach poczynionych przez osoby zajmujące się walką z nierządem. Z informacji podanych przez dr. Maretskiego, dr. Giedroycia, Romana Buczyńskiego, Sholome Levina, wynika, iż w 1889 r. Żydówki prowadziły 16, spośród 19 legalnych domów publicznych istniejących w Warszawie. W Proskurowie, wszystkie trzy licencjonowane domy publiczne były w posiadaniu Żydówek, podobnie jak większość "przybytków rozkoszy" w Żytomierzu. Także w Mińsku wszystkie - spośród 14 zalegalizowanych domów publicznych - były ich własnością. Dane uzyskane ze spisu dowodzą, iż 30 z 36 legalnych domów publicznych guberni chersońskiej było prowadzonych przez Żydówki. W roku 1908, amerykański konsul w Odessie Grout, w wysłanym do Waszyngtonu raporcie, stwierdził, iż "w Odessie zorganizowany nierząd jest w rękach Żydów". Jeżeli chodzi o skład etniczny prostytutek, "zatrudnianych" w domach publicznych, to Żydówki stanowiły przeciętnie 22% ogólnej liczby. Ujawniają to wyniki spisu z roku 1889. Wyjątkowe pod tym względem były Łódź (Żydówki stanowiły 39% ogólnej liczby prostytutek), Mińsk (30%) oraz Żytomierz i Proskurów, gdzie stanowiły one 50 - 60%. Z owych danych wynika więc, iż większość prostytutek "zatrudnionych" przez żydowskich właścicieli domów publicznych, była pochodzenia nieżydowskiego. Fakt ów znajduje swe odbicie w noweli I. J. Singera "Joshe Kolb", gdzie spotykamy żydowskiego właściciela domu publicznego w Biłgoraju, którego pensjonariuszkami - z wyjątkiem jednej - są kobiety pochodzenia innego niż żydowskie.

W Galicji sytuacja była podobna. E. J. Bristow cytuje rabina Rosenaka z Niemieckiego Związku Rabinów, który w roku 1902 odbył podroż po Galicji, w celu zmobilizowania tamtejszych rabinów do podjęcia stanowczych kroków, wymierzonych w zorganizowany nierząd. W raporcie sporządzonym po podroży stwierdził on, iż 30-50% galicyjskich prostytutek było pochodzenia żydowskiego. Odsetek zaś żydowskich stręczycieli, handlarzy kobietami, i właścicieli domów publicznych był - w jego oszacowaniu - jeszcze większy. Ta opinia została potwierdzona przez Berthę Papenheim i dr Sare Rabinovitsch - żydowskie feministki z Niemiec - które w roku 1903, objechały Galicję, celem zorientowania się w skali problemu. Ich zdaniem większość właścicieli lupanarów, jak również większość prostytutek, była pochodzenia żydowskiego.

Gęsta sieć domów publicznych stanowiła tak przyczynę, jak i zaplecze dla szczególnie odrażającego procederu handlu kobietami. Z biegiem lat, ów proceder przestał być li tylko i wyłącznie fenomenem o charakterze lokalnym, nastawionym na zaspokajanie miejscowych domów publicznych, przekształcając się w przedsięwzięcie międzynarodowe na wielką skalę. W tej "branży", osoby pochodzenia żydowskiego były również bardzo licznie reprezentowane, rywalizując o palmę pierwszeństwa z Francuzami i Włochami, a w wypadku Imperium Otomańskiego z Ormianami i Grekami. Na listach skazanych i podejrzanych o handel kobietami, sporządzonych przez policję berlińską (1908 r.), hamburską (1905 r.) oraz londyńską (1908 r.), znajdowało się 578 osób, z czego 214 (37%) było pochodzenia żydowskiego. Natomiast lista handlarzy sporządzona przez policję w Hamburgu w roku 1912 obejmuje 402 osoby z czego 271 (67%) była pochodzenia żydowskiego. Zdecydowana większość z owych 214 osobników z pierwszej listy pochodziła z Królestwa Kongresowego, Galicji, Bukowiny i zachodnich guberni rosyjskich. Z danych zaprezentowanych przez E. J. Bristowa wynika, iż większość ofiar handlarzy kobiet była pochodzenia żydowskiego. Tym niemniej odsetek kobiet pochodzenia nieżydowskiego, będących przedmiotem transakcji, wciąż był dosyć znaczny.

W roku 1892, we Lwowie, miał miejsce głośny proces 27 handlarzy kobietami (wszyscy byli Żydami galicyjskimi), oskarżonych o sprzedaż 29 kobiet do domów publicznych w Turcji, Egipcie i Indiach. Spośród owych 29 kobiet, 9 (30%) nie było pochodzenia żydowskiego. Proces ów - nawiasem mówiąc - odbił się szerokim echem w całej Europie, przyczyniając się zdaniem E. J. Bristowa, do znacznego wzrostu nastrojów antyjudaistycznych. W jego opinii, niektóre fragmenty "Main Kampf" Adolfa Hitlera, powstały pod wpływem owego procesu, którego pamięć we Wiedniu, wciąż jeszcze była żywa, gdy młody Hitler zawitał tam w roku 1907. Handlarze kobietami dostarczali swój "towar", do bardzo egzotycznych zakątków kuli ziemskiej. Miejscami docelowymi ekspediowanych kobiet były: Nowy Jork (skąd prostytutki trafiały do domów publicznych rozsianych po całych Stanach Zjednoczonych), Konstantynopol, Bejrut, Aleksandria, Colombo, Bombaj, Kalkuta, Harbin, Manila, Johannesburg, Durban, Maputo. Jednakże prawdziwym eldorado zorganizowanego podziemia seksualnego stały się Brazylia i Argentyna. Zadecydowało o tym szereg czynników. Zachwiana równowaga między liczbą kobiet i mężczyzn, duża tolerancja dla zjawiska prostytucji charakterystyczna dla latynoskiej kultury, skorumpowana policja, "dziurawe" prawo, wreszcie nowe (i stosunkowo szybkie) połączenia morskie między portami europejskimi i południowoamerykańskimi.

Z danych przytoczonych przez E. J. Bristowa, wynika, iż w latach 1889 - 1913, w samym tylko Buenos Aires, zarejestrowano 4248 żydowskich prostytutek, przy czym liczba powyższa obejmowała tylko licencjonowane prostytutki. W 1913 roku, tuż przed wprowadzeniem w Argentynie drastycznego prawa wymierzonego w handlarzy kobietami i stręczycieli, około 2000 spośród nich, w większości polskich i rosyjskich Żydów, uciekło w popłochu do nieodległego Rio de Janeiro. Żydowscy stręczyciele, alfonsi i właściciele domów publicznych w Buenos Aires, zorganizowali w latach 80-tych XIX stulecia, organizację mafijną zwaną Towarzystwo Warszawskie Cwi Migdal. Z upływem czasu urosło ono we wpływy i znaczenie, poddając swej kontroli seksualne podziemie stolicy Argentyny, oraz wywierając duży wpływ na życie polityczne miasta. Analogie do chicagowskiej organizacji przestępczej, kierowanej w latach 20-tych przez Ala Capone, wydają się być całkowicie uzasadnione w tym wypadku. Warto - jako ciekawostkę - podać, iż z końcem lat 20-tych, na stanowcze żądanie konsula polskiego w Argentynie, z nazwy organizacji usunięto przymiotnik "warszawskie".

E. J. Bristow poświęca sporo miejsca reakcji społeczności żydowskiej, na proceder zorganizowanego nierządu, uprawiany przez niektórych spośród jej członków. Inspiracja do podjęcia działań wymierzonych w zorganizowany nierząd, miała charakter dwojaki. Primo, chciano wyrugować zjawisko kłócące się całkowicie z tradycją, religią i moralnością judaistyczną, secundo, obawiano się - i były to obawy słuszne - iż nadreprezentacja osób pochodzenia żydowskiego wśród rajfurów, alfonsów, handlarzy kobiet i właścicieli domów publicznych, doprowadzi do wzmocnienia negatywnych stereotypów Żyda, co w konsekwencji zaowocuje natężonym antyjudaizmem.

Diaspora żydowska była bardzo dobrze zorientowana, tak co do skali, jak i charakteru zjawiska zorganizowanego nierządu. Świadczą o tym utwory literackie pisarzy żydowskich, mające za swój przedmiot właśnie ową patologię. Sholem Asch poświęcił tej problematyce sztukę teatralną "Bóg Zemsty", bardzo popularną w teatrach żydowskich, wystawiających w jidysz. Także jego nowela "Złodziej Mottke", porusza właśnie ten temat. Peretz Hirschbein w "Miriam" i Moshe Richter w "Handlarzu Kobietami", przedstawili nędzę losu żydowskiej prostytutki. E. J. Bristow wylicza trzy główne "kategorie reakcji" społeczności żydowskiej, na proceder zorganizowanego nierządu. Najpowszechniejszym odruchem był ostracyzm osób "nieczystych", bojkot towarzyski, wykluczenie ich ze społeczności uczciwych, bogobojnych, hołdujących tradycyjnej moralności Żydów. W praktyce, prowadziło to często do zakazu grzebania "nieczystych" na kirkutach oraz zakazu wstępu do synagogi. Taki stan rzeczy - z kolei - prowadził do zakładania "alternatywnych" cmentarzy i synagog, przez "ekskomunikowaną" społeczność "nieczystych". W Buenos Aires, do dnia dzisiejszego, zachował się taki "subkulturowy" cmentarz alfonsów, z mnóstwem macew przyozdobionych emaliowaną fotografią "w sepii", będący sporą atrakcją turystyczną tego miasta.

Drugą "kategorią reakcji", wyszczególnioną przez E. J. Bristowa, była aktywna działalność zmierzająca do zaradzenia złu, lub przynajmniej ograniczenia jego rozmiarów. E. J. Bristow prezentuje czytelnikowi ogromną ilość różnorakich organizacji żydowskich (tak ortodoksyjnych rabinów, jak i żydowskich feministek z Niemiec), których celem było "danie odporu" nierządowi. Działalność tych organizacji polegała na zbieraniu danych, monitorowaniu sytuacji, gromadzeniu środków pieniężnych na cele walki z nierządem, współpracy z policją, tworzeniu grup nacisku forsujących prawa i konkretne działania wymierzone w zorganizowany nierząd, organizowaniu na dworcach kolejowych i w portach morskich punktów bezpośredniego wsparcia, pomocy i porady dla "zbłąkanych" kobiet oraz oferujących strawę i możliwość noclegu, organizowaniu kursów zawodowych dla młodych kobiet, wreszcie wygłaszaniu wykładów i organizowaniu pogadanek, uświadamiających młodym, żydowskim dziewczynom niebezpieczeństwo, jakie na nie czyhało w dużych ośrodkach miejskich.

Organizacje żydowskie współdziałały z nieżydowskimi inicjatywami wymierzonymi w nierząd, dzieląc się swym doświadczeniem jak również - niekiedy - wspomagając je swoimi funduszami. Jednakże, zdaniem E. J. Bristowa, owa współpraca miała charakter ograniczony, tak ze względu na antyjudaistyczne nastawienie części nieżydowskich aktywistów zmagających się ze zorganizowanym nierządem (co mogło niejednokrotnie wynikać z dużego udziału Żydów w owym procederze), jak również opór części żydowskich działaczy do dzielenia się swoimi doświadczeniami, informacjami i danymi statystycznymi, co brało się z przekonania, iż rozpowszechnianie wiedzy o nadreprezentacji Żydów w zorganizowanym nierządzie, może prowadzić do wzrostu nastrojów antyjudaistycznych.

Ekstremalną formą reagowania na zorganizowany nierząd była przemoc fizyczna. E. J. Bristow podaje przykład żydowskiego komitetu czujności z Cardiff (Wielka Brytania), którego członkowie, w roku 1903, uciekli się do bicia prostytutek, kiedy te odrzuciły ofertę "uczciwej" pracy, zaproponowanej przez ową organizację. Natomiast w roku 1908, doszło w Buenos Aires do bijatyki, w jednym z teatrów, gdzie wystawiano sztukę "Miriam" Hirschbeina. Zgromadzeni w teatrze syjoniści z partii Poale Zion, odpowiedzieli przemocą na gwizdy alfonsów i stręczycieli, wyrażających w ten sposób dezaprobatę dla morału płynącego z przedstawienia.

Jednakże najbardziej spektakularnym starciem żydowskiego seksualnego podziemia z wrogim mu środowiskiem, był tak zwany "pogrom alfonsów" (alphonsenpogrom), który miał miejsce w Warszawie, w maju 1905 r. Istnieje kilka wersji przyczyn tego zdarzenia. Według najbardziej prawdopodobnej, wszystko zaczęło się od kłótni weselnej miedzy Saulem Żytnickim, znanym alfonsem warszawskiego półświatka i przybranym ojcem panny młodej, a panem młodym, który był robotnikiem i członkiem żydowskiej partii socjalistycznej Bund. Żytnicki miał sobie przywłaszczyć 100 rubli, stanowiących prezent ślubny, co oburzyło pana młodego. Doszło do bójki miedzy zwolennikami obydwu stron. Wkrótce sytuacja wymknęła się spod kontroli i zwykła burda weselna, przekształciła się w generalną rozprawę żydowskich robotników, z żydowskim zorganizowanym podziemiem Warszawy.

Następnego dnia, około 100 alfonsów i stręczycieli, przemaszerowało ulicami Warszawy, dzierżąc rosyjską flagę i wznosząc okrzyki na cześć cara. Była to oczywista prowokacja, mająca na celu skłonienie "bundowców" do podjęcia zaczepnych kroków, co uzasadniałoby użycie policji i kozaków. Przywódcy Bundu starali się trzymać na wodzy szeregowych członków partii, ale na niewiele się to zdało. Robotnicy żydowscy przejęli - spontanicznie - inicjatywę i przez trzy dni demolowali domy publiczne, "polując" na alfonsów, właścicieli domów publicznych oraz prostytutki. Ze względu na brak w ówczesnej Warszawie jednej "dzielnicy rozkoszy", ów "pogrom" miał miejsce w wielu punktach miasta, przy czym ul. Marszałkowska i Krochmalna zostały nim szczególnie dotknięte. Władze carskie, co było dla wszystkich pewnym zaskoczeniem, nie zainterweniowały bezpośrednio, aczkolwiek na Starym Mieście sotnie kozackie miały - jakoby - wspomagać "ufortyfikowanych" tam kryminalistów.

Liderzy warszawskiego Bundu starali się zrobić co tylko było możliwe, celem spacyfikowania wojowniczych nastrojów "bundowców", obawiając się - słusznie - o życie prostytutek, które w ich opinii nie były niczemu winne, będąc "eksploatowaną siłą roboczą". Doszło nawet do tego, iż niektórzy z przywódców Bundu udali się do domów publicznych celem ochrony - przed swoimi kolegami z partii - przebywających tam prostytutek. Po trzech dniach, robotnicy roztropnie zrezygnowali z "ataku" na pozycje alfonsów na Starym Mieście, skutkiem czego nastąpiła normalizacja sytuacji. Według doniesień agencji prasowej Reuter - która dokładnie relacjonowała przebieg wypadków - 40 domów publicznych zostało doszczętnie zdemolowanych, zginęło 8 osób, a 100 zostało rannych. Wśród śmiertelnych ofiar zajść, była jedna prostytutka.

E. J. Bristow cytuje jedno z doniesień Reutera, wyjaśniające tło zamieszek. Według tego doniesienia "Żydzi nie mogli dłużej znieść utożsamiania ich z alfonsami, prostytutkami, lichwiarzami, właścicielami domów publicznych, złodziejami i postanowili - wobec skorumpowania policji i jej współpracy ze światem przestępczym - wziąć sprawy w swoje ręce, uciekając się do drastycznych środków". Niektórzy z poturbowanych alfonsów przenieśli się do Lwowa, większa część jednakże pozostała na miejscu i w stosunkowo szybkim czasie zdołała odtworzyć świetnie prosperujący interes.

Opisane wyżej zdarzenie, przeszło do żydowskiego folkloru pod nazwą "pogromu alfonsów" i do dzisiejszego dnia pod taką nazwą funkcjonuje, jakkolwiek, w rozumieniu współczesnego znaczenia słowa "pogrom", wydarzenia z maja 1905 r. nim nie były, tak ze względu na swe przyczyny jak i jego ofiary i sprawców.

Po I wojnie światowej zjawisko zorganizowanego nierządu uległo dosyć znacznemu ograniczeniu. Szereg przyczyn złożyło się na taki stan rzeczy. W USA, Wielkiej Brytanii, Południowej Afryce okres prosperity gospodarczej, jaki przyniosły lata 20-te, niewątpliwie miał na to wpływ. Dla młodych kobiet pojawiły się możliwości zarobkowania i awansu zawodowego. Rozwój związków zawodowych, pojawienie się tanich kredytów, działalność socjalistycznych i syjonistycznych partii, także wpływały na ograniczenie zasięgu zjawiska. Poza tym, wprowadzenie przez USA drastycznych kwot imigracyjnych w roku 1921, silnie uderzyło w "handel żywym towarem".

W przypadku Europy Środkowo - Wschodniej wymienione wyżej czynniki nie odegrały większej roli. Na tym obszarze liczba prostytutek powiększyła się znacznie, tak ze względu na katastrofalną pauperyzację zamieszkujących je społeczeństw, jak i ogromny popyt na usługi seksualne mas żołnierskich rożnych armii, które zmagały się przez cztery lata w tej części Europy. W tym przypadku, skuteczne i konsekwentne działania nowo powstałych państw, odegrały dominującą rolę w ograniczeniu - chociaż nie całkowitym wyeliminowaniu - procederu zorganizowanego nierządu. Stanowisko władz polskich miało tutaj decydujące znaczenie, tak ze względu na ogromna masę Żydów zamieszkujących II Rzeczpospolitą, jak i bardzo przejrzysty i konsekwentnie wdrażany w życie, program walki z plagą zorganizowanego nierządu. W roku 1922, polskie Ministerstwo Zdrowia, przyjmując zasadę abolicjonizmu, jako przesłankę swego działania w walce z nierządem, zdelegalizowało wszystkie domy publiczne na terenie całego kraju. E. J. Bristow cytuje dane z archiwum KG Policji Państwowej, z których wynika, iż w samej tylko Lodzi, do roku 1936, zostało zamkniętych 101 domów publicznych. Zmagania polskiej policji z seksualnym, kryminalnym podziemiem to ciągłe pasmo sukcesów. E. J. Bristow podkreśla skuteczność czwartej brygady Policji Państwowej, przeznaczonej do walki tylko z tą patologią społeczną, a w szczególności jej kobiecego pododdziału. Pomimo znacznych sukcesów, nie udało się całkowicie wyeliminować zarówno działania nielegalnych lupanarów jak i handlu kobietami. Z danych przytoczonych wynika, iż w samym tylko 1928 r., skazano w Polsce 48 stręczycieli, z czego 17 (30%) było pochodzenia żydowskiego.

Z kolei w roku 1931 władze polskie ogłosiły (raport przygotowany dla Ligi Narodów) listę 590 handlarzy kobiet, zaangażowanych w dostarczanie "świeżego towaru" do wciąż funkcjonujących - ale już nie pełną parą - domów publicznych Argentyny i Brazylii. Większość osób z tej listy była pochodzenia żydowskiego. Jedna z bardziej spektakularnych afer, miała miejsce pod koniec lat 20-tych. Niejaki Morris Baskin z Brooklynu, urodzony w Polsce, zainicjował w roku 1927 lukratywny proceder przestępczy. Otóż w Nowym Jorku przebywało sporo mężczyzn, których narzeczone znajdowały się wciąż w Polsce. Plan Baskina polegał na zawieraniu przez niego (i jego ludzi) małżeństw per procura w imieniu narzeczonych z USA, na podstawie udzielonych pełnomocnictw. Z aktem ślubu w ręku - poświadczającym obecność męża w USA - świeżo poślubiona małżonka nie miała kłopotów z uzyskaniem w konsulacie amerykańskim upragnionej wizy. Po przyjeździe do USA nie trafiała ona jednakże w objęcia męża, lecz - pod wpływem groźby, a niekiedy przemocy fizycznej i zgwałcenia - do jednego z domów publicznych, których właściciele współpracowali z gangiem. Baskin zdołał pozyskać do przestępczej działalności rabina z podwarszawskiego Wawru, który za 50 USD udzielał małżeństwa per procura, jak również zastępcę konsula amerykańskiej ambasady, nazwiskiem Harry Hall, który zaopatrywał gang we wszelkie niezbędne dokumenty i zapewniał bezproblemowe udzielanie wiz. Po rozbiciu gangu Baskina, okazało się, iż w samym tylko roku 1929, w wawerskim kahale zarejestrowano 15 małżeństw per procura, z osobami przebywającymi w USA.

E. J. Bristow kilkakrotnie podkreśla w swej pracy, iż Żydzi, w żadnym wypadku, nie byli szczególnie predestynowani do parania się zorganizowanym nierządem. Wskazując na Włochów i Francuzów, cytuje on żydowskiego działacza Bundu Ben Zion Hoffmana, który miał powiedzieć, iż "prawa natury nie czynią różnicy miedzy narodami". Jednakże statystyka, którą E. J. Bristow dosłownie zasypuje czytelnika, przeczy - niekiedy - tak postawionej tezie. Z danych przytoczonych przez E. J. Bristowa, wynika bowiem niezbicie, iż na przełomie XIX i XX wieku, na ziemiach Królestwa Kongresowego, Galicji oraz zachodnich guberni rosyjskich (ziemie przedrozbiorowej Polski) element żydowski zdominował całkowicie zorganizowane podziemie seksualne, a w okresie II Rzeczpospolitej jego udział w tym procederze, był wciąż bardzo wysoki. Opinia powyższa odnosi się do alfonsów, właścicieli domów publicznych oraz handlarzy kobietami. Jeżeli chodzi o "siłę roboczą", o prostytutki, to w tym wypadku udział elementu żydowskiego wahał się w granicach od 20 do 50%, a wiec stanowił mniejszość. Oznacza to, iż większość prostytutek "zatrudnionych" w domach publicznych, prowadzonych zazwyczaj przez Żydów oraz będących przedmiotem niecnych praktyk ze strony żydowskich stręczycieli i handlarzy kobiet, była pochodzenia nieżydowskiego.

Fakt ten - o zasadniczym znaczeniu - wypływa bardzo wyraźnie z przytoczonej przez E. J. Bristowa statystyki, jednakże ani razu nie jest on przedmiotem dogłębniejszej analizy z jego strony. E. J. Bristow kilkakrotnie dotyka związków miedzy żydowskim charakterem zorganizowanego seksualnego podziemia, a wzrostem nastrojów antyjudaistycznych, szczególnie w Europie Środkowo - Wschodniej (wpływ lwowskiego procesu handlarzy kobiet z 1892 r. na antyjudaizm wiedeński i poglądy Hitlera wyrażone w "Main Kampf"), jednakże nie poddaje owej zależności gruntowniejszej analizie. Jest to dotkliwy brak pracy E. J. Bristowa, bo przecież - jak sam podkreśla - pomówienia o zbrodnie rytualne (proces Bejlisa, Hilsnera, tisza-eszlarski) oraz o handel żywym towarem były dwoma głównymi, ulubionymi argumentami antysemitów. O ile pierwsze pomówienie było całkowicie bezzasadne i absurdalne, o tyle drugie miało - jak wykazuje zaprezentowana statystyka - oparcie w rzeczywistości i - jak gdyby - uwiarygodniało pierwszy z zarzutów.

Uchybieniem jest również brak porównania kultury Żydów sefardyjskich z kulturą Aszkenazyjczyków, którzy - znów wynika to z liczb - wydawali się być zdecydowanie bardziej skłonni do parania się zorganizowanym nierządem. Rozwój sieci domów publicznych w Salonikach i Konstantynopolu - o czym była mowa - nastąpił po napłynięciu do tych miast, fali uchodźców żydowskich z Rosji. Podobne zjawisko - zaledwie "muśnięte" przez E. J. Bristowa - możemy zaobserwować na terenie Królestwa Kongresowego, po przybyciu tam dużej liczby Litwaków, co zaowocowało dynamicznym rozwojem sieci domów publicznych, ku zgrozie społeczności polskiej i miejscowych Żydów, ustosunkowujących się do nowych przybyszów raczej niechętnie. W kontekście zależności między wzrostem nastrojów antyjudaistycznych, a zdominowaniem zorganizowanego nierządu przez element żydowski, bardzo wskazanym byłoby gruntowniejsze zgłębienie relacji pomiędzy rosyjskim aparatem represji a owym elementem. Wątek ów, jest poruszony przez E. J. Bristowa dosłownie w kilku zdaniach. Brakuje także rzetelnej analizy charakteru zorganizowanego nierządu - zdominowanego przez Żydów - pod kątem komplementarności funkcji pełnionych przez nich w społeczeństwach, wśród których przyszło im zamieszkiwać. Owa koncepcja, wydaje się być niezwykle trafna w przypadku społeczeństwa polskiego. Agraryzm, gardzącej pieniądzem i handlem szlachty polskiej, sprzyjał "wypełnianiu" przez napływających Żydów "ekonomicznych nisz". Stąd ich liczna obecność wśród bankierów, poborców podatkowych, karczmarzy, młynarzy, zarządców nieruchomości ziemskich, kupców, drobnych handlarzy, rzemieślników. Wydaje się, iż w drugiej połowie XIX wieku ów schemat był ciągle aktualny, o czym świadczy fiasko programu pozytywistów (praca organiczna, praca u podstaw, bogacenie się, tworzenie zrębów kapitalizmu) "odrzuconego" przez społeczeństwo polskie.

Liczba żydowskich przemysłowców - z końcem XIX wieku - przewyższała tych o rodowodzie polskim. Powstaje pytanie, czy w wypadku zorganizowanego, seksualnego podziemia występuje - sui generis - zwyrodniała mutacja owego "komplementarnego instynktu" Żydów? Tego problemu E. J. Bristow - niestety- nie podejmuje. W książce E. J. Bristowa wielokrotnie pojawia się stacja kolejowa oraz port morski, jako ważne etapy funkcjonowania (rozszerzania się) procederu zorganizowanego nierządu. To właśnie na stacjach kolejowych odbywały się "łowy" na naiwne, łatwowierne, niedoświadczone "odurzone miejskością" kobiety, przybywające z prowincji. W odpowiedzi, organizacje zwalczające nierząd, uczyniły z dworców kolejowych pierwsza "linie obrony", organizując na ich terenie swe agendy, biura, schroniska, itd., których celem było przeciwdziałanie akcjom stręczycieli i handlarzy kobiet. Ów wątek, oddziaływania dynamicznie rozwijającej się sieci połączeń kolejowych, na skalę i charakter zorganizowanego nierządu, również nie został należycie rozwinięty przez autora książki.

Artur Ziaja O KSIĄŻCE EDWARDA J. BRISTOWA (fragmenty) całość na [http://www.bezuprzedzen.pl/recenzje/bristow.shtml]

--------------------------------------------------------------------------------
Edward J. Bristow "Prostitution and Prejudice. The Jewish Fight Against White Slavery 1870 - 1939", Schocken Books, New York, 1983
Ostatnio zmieniony przez Franco Zarrazzo 2008-02-10, 23:54, w całości zmieniany 1 raz  
0 UP 0 DOWN
 
Franco Zarrazzo 
Per astra ad anthropologiae



Wiek: 57
Dołączył: 26 Mar 2006

UP 1052 / UP 1969


Skąd: Ciemnogród

Ostrzeżeń:
 1/4/6
Wysłany: 2008-02-11, 09:30   Carska Rosja i prowokowanie pogromów, tolerancja w Polsce

"...Otóż podobne metody stosowane były sto lat temu przez rosyjską Ochranę. Zanim doszło do faktycznego pogromu, na kilka tygodni wcześniej wzbudzano "atmosferę pogromową". Wtedy dochodziło do pomówień - o przewinienia, które wcale nie musiały być udowodnione. W gazetach, jak i w sądach, czyniono nieuzasadnione zarzuty wobec namierzonej grupy etnicznej lub społecznej. Chodziło o to, żeby z przyszłych ofiar uczynić ludzi gorszych, potencjalnych przestępców, szkodników. Pomniejszyć ich w oczach przyszłych świadków, by ci ostatni woleli się przyglądać, niż ofiarom pogromu dopomóc. Następnie, na kilka dni przed wyznaczonym dniem władze miejskie (rosyjskie) wypuszczały z więzień pomniejszych bandytów, którzy godzili się na rolę prowodyrów - obiecywano im na ten czas całkowitą bezkarność. Tak doszło w roku 1905 roku w Warszawie do niezwykłego pogromu, który zdyskredytował rewolucję. Ale wróćmy do czasu teraźniejszego..."

Więcej: http://kobiety-kobietom.c...rt.php?art=3564
0 UP 0 DOWN
 
Marcim B. 



Wiek: 52
Dołączył: 05 Sty 2007

UP 855 / UP 1842



Ostrzeżeń:
 2/4/6
Wysłany: 2008-02-11, 09:50   

Franku prostytucja to wdzięczny temat, tylko jak się ma do antysemityzmu? Rozumiem, że próbujesz antysemityzm jakoś usprawiedliwić. Geneza zjawiska jest z grubsza rzecz biorąc taka: http://www.polityka.pl/po...reads&page=text
W czasach przedchrześcijańskich niechęć do Żydów budziła ich rzekomo dziwna i nieugięta monoteistyczna religia. Później, religia mojżeszowa znalazła się w opozycji do również monoteistycznego chrześcijaństwa. A to, równocześnie z utrwalaną przez wieki w Kościele wiarą w winę Żydów w śmierci Chrystusa, chrześcijanom wadziło bardziej niż pogańskie politeizmy. Pierwszym masowym i koordynowanym przez władzę aktem wymierzonym w żydowską diasporę było wygnanie Żydów z Paryża w roku 1182. W XIII i XIV wieku wyganiano ich z Francji jeszcze czterokrotnie, z Anglii zaś w 1290 r., z Hiszpanii w 1492 r. z Portugalii w 1497 r.. Pogromy odbywały się w całej średniowiecznej Europie, szczególnie gdy pojawiały się "obiektywne" przesłanki do oskarżania Żydów o działania skierowane przeciwko reszcie ludności jak np. pomory i epidemie, co na przykładzie Flandrii opisał w "Mszy za miasto Arras" Andrzej Szczypiorski. Pogromów nie było jednak na ziemiach polskich. Tu właśnie wygnani mogli się osiedlać.

Sam termin "antysemityzm" pojawił się bardzo późno. Ukuł go w roku 1860 austriacki Żyd Moritz Steinschneider. Słowo to miało charakter neutralny i zastępowało po prostu "uprzedzenia wobec Żydów". Dopiero w roku 1879 niemiecki dziennikarz Wilhelm Marr, autor eseju "Zwycięstwo żydostwa nad germańskością" ("Der Sieg des Judenthums über das Germanenthum") i organizator "Ligi antysemickiej" użył go po raz pierwszy w dzisiejszym znaczeniu wrogości do Żydów. Co jednak najważniejsze, dopisał doń wrogą Żydom ideologię. Marr miał syna z pół-Żydówką. A więc to on, a nie Goebbels, jako pierwszy decydował, kto jest, a kto nie jest Żydem. Następcy już tylko wiernie naśladowali mistrza.

Spadek po zaborach

Zapoczątkowana na ziemi niemieckiej ideologia antysemityzmu, zanim na szczyt bestialstwa doprowadził ją Hitler, robiła karierę polityczną w Europie. Na ziemie polskie dotarła w czasie zaborów. Był to fakt historyczny, który zaciążył na polskiej świadomości i ciąży nam do dziś. Pojawienie się antysemityzmu na ziemiach polskich w tak specyficznych warunkach, gdy polskość równoznaczna była z polskim językiem i wiarą katolicką, uformowało trzecią, wyjątkową jego cechę - amalgamat z obroną polskości i katolicyzmu. On też odpowiedzialny jest w dużej mierze za żywotność tej ideologii w kraju, w którym pamięć o niewoli jest tak żywa.

Pogromy Żydów zaczęły się w zaborze rosyjskim w czasie rewolucji 1905 roku. Przybrały one masową formę w trakcie I wojny światowej, często za sprawą okupantów, gdy Żydów podejrzewano o kolaborację i szpiegostwo na rzecz Niemców bądź Rosjan. To wówczas antysemityzm stał się jednym z głównych elementów ideologii Narodowej Demokracji (ND), czyli endecji. Jej twórcą był Roman Dmowski, dla którego polsko-żydowskie napięcia były elementem pseudodarwinowskiej walki narodów o przetrwanie. To ta z gruntu fałszywa ideologia w dużym stopniu zatruwa zbiorową świadomość polską do dziś. I to nie tylko w stosunku do Żydów.

Antysemickie tło miało zgładzenie pierwszego prezydenta wolnej Polski Gabriela Narutowicza, wybranego głosami mniejszości narodowych. Antysemickie zajścia w okresie międzywojennym (pobicia, bojkot żydowskich sklepów, haniebne getto ławkowe, numerus clausus wyznaczający na 8% maksymalną liczbę studentów żydowskich na wyższych uczelniach) stymulowane były właśnie przez ideologię endecką.

Ideologia politycznie wpływowej i cieszącej się względami na salonach endecji zaważyła na stosunku wielu Polaków do Żydów również w trakcie okupacji hitlerowskiej. ND skutecznie znieczuliła bowiem sumienia Polaków. Zbanalizowała podział obywateli na kategorie "prawdziwych Polaków" i mniejszości, w tym Żydów. W tych warunkach nie może dziwić, że tworzenie gett przez hitlerowców mogło pozbawionym wyobraźni wydać się bardziej humanitarne niż postulowane przez Dmowskiego wysyłanie Żydów na Madagaskar.

Dotarcie ideologii antysemityzmu na ziemie polskie przypadło też na okres, gdy katolicyzm w wydaniu Piusa IX bronił się jak w oblężonej twierdzy przed wrogą mu rzekomo nowoczesnością. Nic dziwnego, że Kościół, który wówczas uznawał winę Żydów za śmierci Chrystusa na krzyżu i poważnie traktował brednie o mordach rytualnych, postrzegał krystalizujący się antysemityzm jako sprzymierzeńca. Włączenie antysemityzmu do ideologii endeckiej, która, przypomnijmy, łączyła katolicyzm z polskością, cementowało oba w sposób niemal naturalny.

Przyjazny stosunek Piłsudskiego do Żydów, a wrogi do endecji, choć nie z powodu "sprawy żydowskiej", studził nieco nastroje w Polsce międzywojennej. Mimo to ideologia endecka przetrwała w umysłach wielu Polaków nawet czasy hitlerowskiej pogardy.

Spadek po endecji

Naznaczanie przez endecję Żydów jako obcego, niepożądanego w Polsce, "elementu" nie sytuuje się daleko od ideologii Hitlera i współczesnych ideologii neonazistowskich. Musiało zaowocować ono "znieczulicą" (eufemizm w zestawieniu z grozą pogromów), która ujawniła się w czasie wojny (Jedwabne, Radziłów, Wąsosz, Grajewo...) i po II wojnie światowej chyba wszędzie w Polsce, tam gdzie powracali Żydzi. W Krakowie, Rzeszowie czy Kielcach przybrała ona krwawą formę.

Jeśli nie można o te zbrodnie oskarżać Polaków, to kogo? Samych Żydów? Czy funkcjonariusze UB, jeśli rzeczywiście podżegali do mordów w Kielcach, Rzeszowie czy Krakowie, mieli z wywołaniem pogromu wielki problem? Jeśli zaś Polaków oburzała wówczas nadreprezentacja Żydów we władzach komunistycznych i w UB (żywa do dziś idea żydokomuny), to dlaczego mordowano również dzieci? Czyż nie był winny temu ów amalgamat pojęć i przekonań, wyostrzony doświadczeniami wojennymi i okupacyjnymi, tak hitlerowskimi, jak i sowieckimi? Mordujący Żydów, musieli odczuwać jakieś irracjonalne powołanie. Może kierowała nimi neopogańska chęć oczyszczenia. W końcu pogromy to metoda na dokonanie czystek etnicznych, a więc expressis verbis "oczyszczenia" terenu, miasta, kraju.

Żadne z tych tłumaczeń nie usprawiedliwia jednak mordowania ludzi.

Antysemityzm bezzębny

Dzisiejszy antysemityzm polski, to głównie napisy na murach, pogardliwe znaczenie w potocznej polszczyźnie słowa "Żyd", wydawnictwa Leszka Bubla i nienawistne felietony w Radiu Maryja, czy Naszym Dzienniku. Jest to więc już antysemityzm bezzębny, ze starym, równie zajadłym, co zniszczonym obliczem. Antysemityzm czekający jednak na każdą okazję by się odrodzić. Równocześnie stosunek Polaków do Izraela jest z reguły przyjazny. Ogromna, choć niezamierzona, w tym zasługa... komunistów. To właśnie komunistyczne władze PRLu obrzydzając imperializm państwa żydowskiego wywoływali u Polaków reakcje wręcz przeciwne od zamierzonych.

Dzisiejsza Polska w UE znajduje się na najlepszej drodze, by z upiorami przeszłości w końcu definitywnie się uporać. To będzie zależało już nie od Polaków pamiętających czasy okupacji, pogromu kieleckiego, czy nawet rok 1968. Ale od młodego pokolenia, które w znakomitej większości w ogóle polskich Żydów w swym życiu nie spotkało.

Dlaczego Polacy będą teraz od antysemityzmu odchodzić szybciej niż do tej pory? Po pierwsze, otwarci na Europę i obyci w świecie młodzi ludzie są mniej podatni na wiarę w stereotypy. Po drugie, postendeckie ideały wskrzeszone niedawno przez LPR i Młodzież Wszechpolską ośmieszyły się z kretesem w ciągu ostatnich dwóch lat rządów egzotycznej koalicji.

Wielu młodych Polaków obserwuje dziś oburzenie na Jana Tomasza Grossa za "Strach" ze sporym zdumieniem. Większość z nich nigdy dotąd nie słyszała o powojennych pogromach. Dzięki reakcjom "prawdziwych Polaków" teraz się o nich dowiadują. Właśnie ich obudzenie i wezwanie do tablicy było największym majstersztykiem Grossa. Młodzi Polacy sami ocenią, kto w tym sporze może mieć rację.
0 UP 0 DOWN
 
Franco Zarrazzo 
Per astra ad anthropologiae



Wiek: 57
Dołączył: 26 Mar 2006

UP 1052 / UP 1969


Skąd: Ciemnogród

Ostrzeżeń:
 1/4/6
Wysłany: 2008-02-11, 11:05   

Marcim B. napisał/a:
Franku prostytucja to wdzięczny temat, tylko jak się ma do antysemityzmu? Rozumiem, że próbujesz antysemityzm jakoś usprawiedliwić.


Przeczytałeś całośc wklejonego przeze mnie materiału? Tam są wnioski stawianie nie przeze mnie, stawiające odpowiedź na Twoje pytanie.

Wypraszam sobie też używania sformułowania "usprawiedliwianie antysemitezmu" w stosunku do tego, co próbuję robić. Próbuję analizować teksty, które do mnie docierają. Nie jestem ani miłośnikiem LPR, Giertychów father&son, radia którego nazwa obraża moje uczucia religijne, nie chodzę do kościoła, nie jestem członkiem żadnej partii (chyba że wziąć pod uwagę wcielenie do PZPR w czasie odbywania służby wojskowej).

Domagam się OFICJALNEGO SPROSTOWANIA i przeprosin. Serio. Aby nam się lepiej dalej rozmawiało.

Co do reszty - myślę, że w jakiś sposób dochodzimy do tła naszego "narodowego antysemityzmu" - to dziedzictwo europejskie. Ale spychanie całej winy na karb kościoła nie wydaje mi się sensowne - jest wiele czynników, które mogły powodować negatywne nastawienie do Żydów w Europie. W miarę czytania tekstów (bo historia to narracja - czyż nie tak?) odkrywam różne "fakty" - Żydów gnębiono, owszem, ale na przestrzeni stuleci oni handlowali słowiańskimi niewolnikami, żydzi dokonywali rytualnych mordów. Tezę tę poparł też jakiś naukowiec żydowskiego pochodzenia: http://www.forum-znak.org...rzenia&id=5101. Zarzucono mu, że opiera się na zeznaniach wymuszonych w trakcie tortur. J.T. Gross swoją książkę "Sąsiedzi" zaczyna od przywołania zeznań świadków złożonych w UB, której władze stanowili obywatele żydowscy (ja już nie wiem, czy mam pisać narodowości żydowskiej, czy jak... - po prostu mam mętlik).
Wyszyński powołuje się na proces toczący się w carskiej Rosji. Czym się różnią te wszystkie dokumenty? Wyszyński rzekomo broni Kościoła. JT Gross powołuje się na swoje żydowskie pochodzenie, chociaż twierdzi, że jest Polakiem i nie był wychowany w kulturze żydowskiej.
Narracja... więc czytam dalej. Jakkolwiek mialem nieco inne plany ukierunkowania swoich zainteresować antropologiczno-kulturoznawczych.

Może to właśnie Znak?

Marcim B. napisał/a:
Wielu młodych Polaków obserwuje dziś oburzenie na Jana Tomasza Grossa za "Strach" ze sporym zdumieniem. Większość z nich nigdy dotąd nie słyszała o powojennych pogromach. Dzięki reakcjom "prawdziwych Polaków" teraz się o nich dowiadują. Właśnie ich obudzenie i wezwanie do tablicy było największym majstersztykiem Grossa. Młodzi Polacy sami ocenią, kto w tym sporze może mieć rację.


Tu się w zasadzie zgadzamy. Co do reakcji - różne mogą być - chyba się nie ma co dziwić, zwłaszcza żę założyciel wątku w dziale "Piórem i Słowem" sam stawia tezę, że "Gross dokopuje wszystkim Polakom i jedzie równo". Więc jednak Gross, który mowi że nie taki jet cel jego książki, niestety jakies dziwne emocje wzbudza. Czyż nie?
0 UP 0 DOWN
 
Franco Zarrazzo 
Per astra ad anthropologiae



Wiek: 57
Dołączył: 26 Mar 2006

UP 1052 / UP 1969


Skąd: Ciemnogród

Ostrzeżeń:
 1/4/6
Wysłany: 2008-02-11, 15:26   

Marcim B. napisał/a:
Franku prostytucja to wdzięczny temat, tylko jak się ma do antysemityzmu?


Jeszcze jedno - nie mówimy o prostytucji sensu stricto, tylko o HANDLU LUDŹMI. Dotarło? W tym dziećmi, które kończyły w domach publicznych. DZIEĆMI !
0 UP 0 DOWN
 
Marcim B. 



Wiek: 52
Dołączył: 05 Sty 2007

UP 855 / UP 1842



Ostrzeżeń:
 2/4/6
Wysłany: 2008-02-13, 09:47   

Cały problem tkwi w uogólnianiu. Gross zarzuca (uogólniając) wszystkim Polakom bierność i obojętność na to co wyczyniał margines, cmentarne hieny, złodzieje i mordercy. Na forum oberwało się wszystkim Cyganom za "Tysiączka" a teraz czytając przytoczone przez Ciebie teksty można dojść do wniosku, że głównym zajęciem żydowskiej diaspory był handel ludźmi, prostytucja i Bóg wie co jeszcze. Chyba nie o to Ci chodziło. W wolnej chwili poczytaj sobie Grynberg M., Pamiętniki z getta warszawskiego. Fragmenty i regesty, Warszawa 1988. Ta lektura zrobiła na mnie przed laty duże wrażenie. To dobry wstęp do zrozumienia tego o czym mówi się dzisiaj w kontekście książek Grossa.
0 UP 0 DOWN
 
Franco Zarrazzo 
Per astra ad anthropologiae



Wiek: 57
Dołączył: 26 Mar 2006

UP 1052 / UP 1969


Skąd: Ciemnogród

Ostrzeżeń:
 1/4/6
Wysłany: 2008-02-13, 13:24   

Marcim B. napisał/a:
Cały problem tkwi w uogólnianiu. Gross zarzuca (uogólniając)


Myślę, że jest to problem Grossa - po przeczytaniu kilkudziesięciu stron "Sąsiadów" i porównaniem jej z tekstem oryginalnym, do którego się Gross odwołuje, doszedłem do wniosku, że ta książka nie ma nic wspólnego z naukową metodą analizowanie czegokolwiek. Tendencyjnie cytuje wypowiedzi, pomija te, które stawiają sprawę w ZUPEŁNIE innym świetle. Zaczyna książkę wg recepty Hitchckocka - najpierw wybuch bomby atomowej, potem napięcie rośnie (momentami są zawieszenia). Moim zdaniem pisana była bezpośrednio pod odbiorcę amerykańskiego, przyzwyczajonego już do obrazu Holocaustu poprzez muzea i poprzez "zdominowanie dyskursów przez". Nagle amerykański odbiorca zostaje uderzony obuchem w głowę - "Polacy gorsi od Nazistów !" - takie tezy stawia Gross, cytując wypowiedzi wybranych świadków albo "świadków" (wg. prof. Nowaka niektórych świadków tam w ogóle nie było - byli np na zsyłce).

Myślę też, że świadomie lub nie - narobiła masę szkody całej emigracji Polskiej na Zachodzie.

Równie szokujące uderzenie tekst Grossa ("Sąsiedzi") wywiera na Polakach, przyzwyczajonych (imho słusznie) do roli ofiary w krwarych i brutalnych rozgrywkach politycznych XX wieku, najkrwawszych w historii świata.

Po zapoznaniu się z dotychczas przyswojonym materiałem uważam, że Gross hańbi przede wszystkim naukę, w tym socjologię. Manipuluje faktami, WARTOŚCIUJE zeznania ("te jest niewiarygodne, tamte tak" i etc.). Część zeznań w ogóle pomija.

Na niektórych stronach (sygnowanych symbolami Gwiazdy Davida i etc) w języku ang. znajdują się podkreślenia typu: "tłumaczenie - Gross". Moim zdaniem sugerują one możliwość nadinterpretacji bądź przekłamania intencji tekstu oryginalnego.

Poza tym w zeznaniach naocznych świadków z Jedwabnego pojawiają się wzmianki o wielokrotnym przejmowaniu Jednabnego przez wojska sowieckie i niemieckie. Brakuje odwołań do czasów wojny polsko-bolszewickiej. Wg. zeznań samych ocalałych Żydów, już w 1939 Niemcy spali Synagogę, cześć Żydów uciekała, była brutalnie bita i etc. Potem przyszli sowieci i aresztowali wszystkich Żydów, których uważano za antykomunistów, a reszcie zarekwirowano majątki. Logicznym jest tedy, że równanie: Żydzi w Jedwabnem=Antykomuniści + Komuniści po odjęciu wartości Antykomuści stanowi wynik Żydzi Komuniści (z naciskiem na Komuści-Sowieci). I myślę, że tą kateogorią myślał zarówno wracający do Jedwabnego Nazista, jak i przeciętny Polak, zwłaszcza, że ten ostatni miał w lipcu 1941 roku za sobą 20 miesięcy rządów sowieckich.

Do czasu powtórnego przejęcia Jedwabnego przez wojska nazistowskich Niemiec nie nastąpił pogrom ani jakieś specjalne akcje ze strony ludności polskiej. Uważam, że fala agresji była wywołana 20 miesiącami okupacji przez wojska sowieckie i sposobami administracji terenami i podbitymi ludźmi. Uważam też, że dane o ilości ofiar bądź ilości Żydów w Jedwabnem mogą być przesadzone. Świadkowie zeznawali, że za każdym razem, gdy następowała zmiana okupanta DUŻE ilości Żydów uciekały z Jedwabnego, bądź były eliminowane "np. aresztowane".

Nie mam najmniejszych podstaw uważać, po przeczytaniu tej części "Sąsiadów" , że "Polacy wysysają antysemityzm z mlekiem matki" - ja takiego nie wyssałem i nie życzę sobie, aby ktokolwiek mi wmawiał podobne zachowania. Jeszcze przed II WŚw Polska była centrum kultury i rajem dla Żydów, polityka państwa chyba gwarantowała równość obywatelską mniejszością , bodajże byliśmy autorami pierwszej podobnej ustawy w Europie (tutaj nie jestem kompetentny).

Nie jestem antysemitą, nie jestem członkiem żadnej partii, nie "chodzę do kościoła". Słucham muzyki rosyjskiej, włoskiej, klezmerskiej, orientalnej, żydowskiej, elektronicznej, tanga i etc. czyli różnej niezależnie od kultury, w jakiej ona powstała. Nie mam żadnych fobii narodowościowych. Urodziłem się w Polsce, w rodzinie mówiącej po Polsku. W mojej rodzinie NIGDY nikt nie mówił z agresją ani nienawiścią o Żydach. Próbuję analizować teksty różnych kultur, w tym też związanych z Żydami.
I tak dalej.

Przepraszam jednocześnie, jeśli nadużywanie określenia "Żyd" kogokolwiek uraziło. Nie wiem czy mam mówić "człowiek wyznania mojżeszowego" czy "judaista" czy "Żyd Aszkenazyjski" czy jak. Jeśli ktoś jest kompetentny w tej sprawie - proszę o skorygowanie.


Dodane:
Opisy masakry w Jedwabnem przywoływały w mej pamięci jakieś wspomnienia i obrazy. Przed chwilą je zdefiniowałem. Bardzo podobnie rozliczenia między republikanami a dyktaturą Franco zostały opisane w "Komu bije dzwon" E. Hemingwaya. Wydarzenia z krańca Europy w zasadzie tożsame w czasie. To były bardzo gorące czasy i nikt z nas nie ma żadnego punktu odniesienia ani moralnego prawa oceniać ludzi (prostych ludzi - których emocjami sterowano), wmanipulowanych w machinę władz totalitarnych reżimów. Co nie znaczy, że takie zachowania pochwalam.
Ostatnio zmieniony przez Franco Zarrazzo 2008-02-13, 16:28, w całości zmieniany 8 razy  
0 UP 0 DOWN
 
Marcim B. 



Wiek: 52
Dołączył: 05 Sty 2007

UP 855 / UP 1842



Ostrzeżeń:
 2/4/6
Wysłany: 2008-02-21, 15:35   

Coś ciekawego - jak raj dla ukrywających się Żydów zmienił się w piekło...
http://www.przeglad-tygod...storia&name=121

Różne oblicza strachu
Wydarzenia na terenach od Zakliczyna do Nowego Targu potwierdzają, że Gross napisał prawdę

Jerzy Pałosz
Nie dziwię się ludziom, którzy czują się poruszeni czy wręcz oburzeni publikacjami na temat stosunku Polaków do Żydów w czasie wojny. Szczególnie książkami Jana T. Grossa. Publikacje te kwestionują bowiem utrwalony mit Polski jako kraju, którego mieszkańcy nigdy nie kolaborowali z okupantem hitlerowskim. Mitologia jest narodową świętością. Kto ją podważa, w opinii społecznej stawia się poza narodem. Nawet wtedy, gdy jest z gruntu fałszywa. Kłopot bowiem w tym, że ci, którzy znają prawdę - milczą, bo mają ku temu uzasadnione, osobiste powody. Prace zaś rzetelnych historyków są dyskutowane w wąskich gronach specjalistów i nie stają się przedmiotem publicznej, narodowej debaty. Wreszcie o podtrzymanie fałszywej mitologii zabiegają niektórzy politycy, wychodzący z założenia - skądinąd słusznego z pragmatycznego punktu widzenia - że zdobędą w ten sposób sympatię wyborców. Może sobie Zakopane stawiać pomnik "Ogniowi", patologicznemu antysemicie i mordercy Żydów. Każdy wybiera sobie takiego bohatera, na jakiego zasługuje. Lecz obecność prezydenta Rzeczypospolitej na uroczystości odsłonięcia tego pomnika skłania do zadumy. Kłopot z książkami Jana Grossa polega na tym, że podważają mit w sposób ostateczny, nie pozostawiając miejsca na nawet cień kompromisu. Nawet ten, który wyrażali bardziej zorientowani w tej problematyce: niektórzy Polacy pomagali Żydom w czasie wojny, niektórzy ich wydawali, większość była obojętna. Jan Gross nie neguje zasług tych, którzy pomagali, lecz obojętnych oskarża o bierny współudział w zbrodni. Jeśli fakty przeczą mitowi, tym gorzej dla faktów. Co nie zwalnia nas z obowiązku mówienia o faktach. Często jest tak, że pewne zaszłości historyczne są bardziej czytelne, gdy badamy je w mikroskali. Ów "efekt szkła powiększającego" pozwala lepiej zrozumieć zjawisko polskiego natysemityzmu. W zbiorach Żydowskiego Instytutu Historycznego zachowało się sporo relacji z terenów rozciągających się mniej więcej od Zakliczyna do Nowego Targu. Szczególnie interesującym terenem są okolice Lipnicy Murowanej, tam bowiem relacje Żydów można skonfrontować z relacjami Polaków, zebranymi w latach 70.

W cichych górskich wsiach i miasteczkach

Był to teren specyficzny. Porośnięte lasami góry dawały ukrywającym się Żydom szansę przetrwania, przynajmniej przez pewien czas. Rozproszony typ zabudowy wiejskiej, często wchodzącej w las, dawał szansę tym spośród Polaków, którzy odważyli się przechowywać Żydów. Nie jest przypadkiem, że Franciszek Jarosz ze Stańkowej koło Łososiny, Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, który przez ponad dwa lata przechowywał 14 Żydów, miał dom w lesie. Był to wreszcie teren, na który Niemcy do 1942 r. nie wkraczali. - Z początku wojny byłem w Krościenku i było nam tam bardzo dobrze i to nas zgubiło. Nie myśleliśmy o ucieczce, choć miałem dużo sposobności ratowania się przez ucieczkę do Słowacji. Z całej Małopolski zjeżdżali do nas Żydzi, bo w czasie, kiedy wszędzie już były wysiedlenia i getta, u nas panował spokój - pisze Salomon Suesskind (relacja nr 301/4707). Czasem wpadali gestapowcy z Zakopanego, ale poprzestawali na wzięciu łapówki od Judenratu. Regina Kempińska z Wojakowej (okolice Zakliczyna) pisze, że do roku 1942 w okolicy nie widziała Niemca (relacja 301/3733). W relacjach brakuje jakichkolwiek wzmianek o wrogim lub choćby niechętnym stosunku miejscowej ludności do Żydów. Sytuacja zmieniła się wiosną i latem 1942 r. Zaczęło się wysiedlanie Żydów do gett, obozów pracy, na zagładę do Bełżca. Sądząc z zachowanych relacji, czynny udział Polaków (z wyjątkiem policji) w wysiedlaniu był stosunkowo niewielki. Owszem, są wymieniane nazwiska szczególnie brutalnych, lecz nie jest ich wiele. W niektórych relacjach odnotowano nawet odruchy współczucia i pomocy ze strony chłopów. Reginie Kempińskiej, będącej wówczas w zaawansowanej ciąży, lekarz za darmo udzielił pomocy przy porodzie, a proboszcz Wojakowej, ks. Leon Budacz, nawoływał z kazalnicy, by udzielić jej pomocy. Sytuacja zmieniła się po ogłoszeniu przez Niemców, że za udzielanie pomocy Żydom grozi śmierć. Pojawił się strach.

Przyuczanie do eksterminacji

Zdarzało się, że Niemcy wstrzymywali deportację, żądając od Żydów kontrybucji. Na ogół pieniędzy, czasem np. pościeli. Dawano im kilka dni na jej zebranie. Aby nie uciekli, na drogach rozstawiali patrole złożone z miejscowych chłopów. Z tego obowiązku - sądząc z relacji - przynajmniej znacząca część chłopów wywiązywała się dobrze. Później zdarzało się, że byli wykorzystywani do strzeżenia granic getta (fakt stwierdzony w Zakliczynie). Kontrybucje były dla ludności ważnym sygnałem: Żydom wolno odbierać majątek. Przed wywiezieniem do getta odbywał się jeszcze jeden ceremoniał. Żydów podwożono do urzędu gminy i oficjalnie wymeldowywano. Ta bezsensowna z punktu widzenia administracyjnego czynność miała ogromne znaczenie symboliczne. Oto bowiem Żydzi zostali oficjalnie wykluczeni z lokalnej społeczności. Stawali się obcymi. Bywały bardziej brutalne lekcje. W rejonie Tylmanowej, Ochotnicy czy Krościenka (jest to tylko wyliczenie przykładowe) Niemcy dokonywali selekcji na miejscu: starszych i dzieci zabijali na miejscu, zdolnych do pracy pędzili do Nowego Targu. Pobocze drogi z Krościenka do Nowego Targu pokryte było trupami. Była to kolejna lekcja - Żyda można zabić. Bardzo charakterystyczny jest fragment relacji Jana D., mieszkańca Lipnicy Murowanej, który latem 1942 r. był świadkiem egzekucji trojga Żydów, dokonanej przez granatową policję. "Dzieci zauważyły, że oni jeszcze żyją, więc daliśmy Sindlerowi [komendantowi posterunku - przyp. JP] o tym znać. Przysłał Musiała [jednego z policjantów], który dobijał rannych". Tajemnicą trudną do zgłębienia pozostanie, co stało się z psychiką Jana D., skądinąd człowieka uważanego za przyzwoitego, że znajdując rannych Żydów podejmuje decyzję oznaczającą ich śmierć. Co więcej, opowiada o tym ponad 30 lat później, najwyraźniej nie widząc w swym czynie niczego złego. I wreszcie ostatni etap edukacji - płacenie za dostarczenie ukrywającego się Żyda. Na tym terenie - wódką lub cukrem, co w sumie na jedno wychodziło. Nie wydaje się jednak, aby wartość nagrody była najważniejsza. Jej istotny sens polegał na wskazaniu, że wydanie Żyda - wszystko jedno - żywego czy martwego, jest nie tylko czynem dozwolonym, lecz godnym pochwały i nagrody. Edukacja została dokończona.

Polowanie

Dla Żydów ukrywających się w leśnych kryjówkach najtrudniejsza była zima. Nie tyle ze względów klimatycznych, ile raczej dlatego, że wychodząc w nocy, by zebrać zmarznięte ziemniaki czy kupić (czasem dostać) od zaufanego chłopa trochę żywności, pozostawiali ślady na śniegu. "Gdy niepamiętnego dnia w listopadzie roku 1942 spadł pierwszy śnieg, ludność wiejska puściła się w pogoń za śladami po lasach (...) wtenczas włóczone [były] nasze siostry i bracia ze wszystkich stron na Gestapo i w taki sposób wykańczali nas", pisze w swej relacji Abraham Furman, zbieg z Oświęcimia, ukrywający się w rejonie Ochotnicy. Ten wątek powtarza się w kilku relacjach. Inna metoda polowania polegała na wykorzystaniu zaufania. Zdarzało się, że gdy Żyd przychodził do zaprzyjaźnionego Polaka z prośbą o pomoc, ten wychodził z domu pod pozorem kupienia żywności i sprowadzał policję, gestapo lub bandę trudniącą się łapaniem Żydów. Przykładów jest wiele, choćby kazus S., mieszkanki Tymowej, która zamknęła w piwnicy rodzinę Weingut. Mężowi udało się uciec, żonę i dziecko wydała w ręce gestapo. Pochowano ich w lesie obok Tymowej. Zważmy, że na tym terenie polowania na Żydów zaczęły się na przełomie lata i jesieni 1942 r. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej współżycie Żydów z Polakami układało się co najmniej poprawnie. Nie można zostać zdolnym do zbrodni antysemitą w ciągu kilku miesięcy. Cóż więc się stało? Jaki był motyw zbrodni? Zbrodni, bo przecież chłopi widzieli na własne oczy, co Niemcy i granatowa policja robią ze schwytanymi Żydami. Wydaje się, że nałożyły się tu dwa elementy. Pierwszy - to kwestie materialne. Według powszechnej opinii, ukrywający się Żydzi mieli pieniądze, kosztowności lub inne wartościowe towary. Było to domniemanie niepozbawione pewnej racjonalności - ubogi Żyd nie miał najmniejszej szansy na przetrwanie. Drugim elementem była postępująca demoralizacja. Nie jest przypadkiem, że - jak wynika z wielu relacji - najaktywniejsi w ściganiu Żydów byli na ogół ludzie młodzi, którzy w chwili wybuchu wojny byli nieomal dziećmi. Zdarzało się, że rodzice pomagający Żydom musieli ich wyrzucać, bo bali się własnych dzieci. To ci młodzi ludzie za rok - dwa zostaną milicjantami, działaczami partyjnymi, lokalnymi liderami. Staną się bohaterami "Strachu" Jana T. Grossa.

Zabić Żyda

Najtrudniejsze do zrozumienia są przypadki zabójstw popełnianych na Żydach. Jeśli mamy do czynienia z takim przypadkiem jak zbrodnia Antoniny M. z Lipnicy Dolnej, która wzięła pieniądze od Żyda za przechowanie jego dziecka, po czym natychmiast to dziecko zabiła, to jest w tym jakaś chora, koszmarna, ale jednak racjonalność. Podobnie jak w przypadku dwóch Żydów przechowywanych przez wspomnianego już Franciszka Jarosza, którzy wyszli z kryjówki, by odebrać od chłopów zdeponowane pieniądze i nigdy nie wrócili. Jak jednak wytłumaczyć czyn kilku mieszkańców Wojakowej, którzy schwytali Izaaka Taubera i związanego wlekli za wozem do posterunku policji, by zdać to, co zostało z jego ciała? Czy zabójstwo trzech braci Grueblów przez grupę mieszkańców Skrzydlnej? Tu motyw był oczywisty - chodziło o pieniądze, ale czy konieczne było zatłuczenie drągami całej rodziny? Stajemy tu wobec problemu, którego nie potrafili rozwiązać nasi poprzednicy zastanawiający się nad przyczynami okrucieństwa Jakuba Szeli. Być może odpowiedzi trzeba szukać w pokładach głębokiej podświadomości, w motywach, którymi kierowali się nasi odlegli przodkowie, wspólnie składający ofiary z ludzi nieznanym bóstwom, co integrowało wspólnotę czy raczej - hordę. Przynależność do hordy dodawała odwagi i pozwalała przełamać bariery moralne. Zabójstwa dokonane przez pojedyncze osoby należały - przynajmniej na tym terenie - do rzadkości. To właśnie zabójstwo dziecka, czy - jak to się zdarzało w Lipnicy Górnej - uduszenie kobiety. Nie jest przypadkiem, że pochodzący z Ochotnicy Pinkas Kornhauser przez cały okres okupacji poruszał się w miarę swobodnie i zajmował się drobnym handlem. Wszyscy bowiem wiedzieli, że ma rewolwer i jako weteran kampanii wrześniowej - potrafi się nim posłużyć (relacja nr 301/1647). Nie wiedzieli, że ma tylko jeden nabój. Wreszcie najtrudniejsze pytanie. W tym rejonie największą masakrą dokonaną w czasie wojny na Żydach przez Polaków było zabicie dziewięciu Żydów przez oddział AK pod wodzą Władysława K. w grudniu 1944 r. w rejonie Lipnicy. Dodajmy, że ofiar byłoby więcej, gdyby przechowujący tych Żydów Michał Przybyłko nie rozkopał grobu. Okazało się, że dwie pogrzebane ofiary jeszcze żyją. W przebadanych dokumentach znalazłem opis dwóch sytuacji, w których związani z oddziałami AK Żydzi uratowali się tylko dlatego, że zdążyli uciec. Odpowiedź na pytanie postawione przez prof. Adama Zielińskiego w numerze 5/2008 "Przeglądu": dlaczego polskie oddziały partyzanckie zabijały Żydów, jest prosta: bo byli to ludzie tak samo uformowani jak ci, którzy wydawali na śmierć, a czasem sami zabijali żydowskich sąsiadów. Symptomatyczne: przed masakrą Żydów Niemcy aresztowali całe dowództwo lokalnej organizacji AK. W rezultacie funkcje pełnione dotąd przez oficerów przejęli kaprale. I od czego zaczęli? Od zabijania Żydów.

Strach

Ocena zachowań Polaków nie może być jednoznaczna. Gdy jedni pilnowali granic getta, drudzy pomagali Żydom w ucieczce. Policjant Musiał z posterunku w Lipnicy zabijał Żydów, lecz jego kolega z posterunku, Błaszczyk, odmówił wykonania rozkazu zabijania, choć ryzykował głowę. Nawet przechowanie Żyda przez kilka dni było aktem bohaterstwa, wymagało przełamania strachu. Bo strach był uczuciem dominującym. Żydzi bali się Polaków, Polacy bali się siebie nawzajem, czasem nawet własnych dzieci, a wszyscy bali się Niemców. Ten strach zaowocował po wojnie zdarzeniami opisywanymi przez Jana T. Grossa. I trwa do dziś, choć zmienił postać. Czymże bowiem, jeśli nie lękiem przed konfrontacją z przeszłością można wyjaśnić unikanie wszelkich wzmianek o Żydach w informatorach i przewodnikach wydawanych przez urzędy gmin i miasteczek? W Czarnym Dunajcu znajdują się nieźle zachowana synagoga i kompletnie zdewastowany kirkut, na którym w czasie wojny Niemcy zabijali Żydów. Informacji o nich nie znajdziemy jednak ani na stronach internetowych gminy, ani w wydanym kilka lat temu informatorze. W czasie wojny był tu obóz pracy, w którym zamordowano co najmniej kilkudziesięciu Żydów. Nikt o nich nie pamięta. Takie przykłady można mnożyć. Od znajomych wyznania mojżeszowego wiem, że obawiają się wzrostu nastrojów antysemickich po wydaniu książki Jana Grossa. W czasie jego wizyty w Krakowie demonstracja ok. 20 gówniarzy z NOP spowodowała, że organizatorzy wpadli w panikę i mimo obecności policji i ochroniarzy zamienili uniwersyteckie Auditorium Maximum w twierdzę. Kilkadziesiąt osób zostało na zewnątrz, obecnym na sali nie pozwolono zadawać pytań wprost, lecz tylko na kartkach. Strach paraliżuje. Źle to wróży debacie, która powinna zainicjować to, co powinno dokonać się 60 lat temu - społecznej edukacji o postawach Polaków w czasie Holokaustu. Naszego polskiego rachunku sumienia.

Autor jest doktorem prawa i historykiem. Od 1992 r. do kwietnia 2007 r. był dziennikarzem "Gazety Krakowskiej". Od trzech lat jest wykładowcą w Wydziale Nauk Społecznych Stosowanych AGH, kierunek - komunikacja społeczna.
0 UP 0 DOWN
 
Dalville 


Wiek: 34
Dołączył: 19 Gru 2006

UP 0 / UP 0



Wysłany: 2008-02-21, 16:30   

No i co tu dodać jeszcze, w Ochotnicy i Tylmanowej miałem w listopadzie przyjemność mieszkać przez kilka dni, zdążyłem trochę poznać nastawienie tych ludzi. Jeżeli Polska jest też tam to tak, antysemityzm w Polsce wysysa się z mlekiem matki.

W Krakowie antysemityzm przybiera tylko trochę bardziej finezyjne formy, czyli bzdury o wielkim zagrożeniu polskiej racji stanu ze strony żydowskiej elity finansowej, która od dwudziestu lat awanturuje się o jakieś kamienice i od dwudziestu lat nic w tej sprawie nie wywalczyła.
0 UP 0 DOWN
 
Franco Zarrazzo 
Per astra ad anthropologiae



Wiek: 57
Dołączył: 26 Mar 2006

UP 1052 / UP 1969


Skąd: Ciemnogród

Ostrzeżeń:
 1/4/6
Wysłany: 2008-02-22, 09:31   

Dalville napisał/a:
Jeżeli Polska jest też tam to tak, antysemityzm w Polsce wysysa się z mlekiem matki.


Gratuluję sposobu myślenia. Czyli jeśli jeden Kali ukraść krowa to wszyscy Kali są złodziejami?

Mam dziwne wrażenie, że Twoja wypowiedź, to jakaś prowokacja, mająca służyć nie za bardzo wiem czemu.

Tymczasem polecam:

Odpowiedź na to jest tylko jedna: oprócz nielicznych szczątków żyją jedynie w naszych wspomnieniach. Chciałoby się, aby ta dymensja wcieliła się w jakiś kraj, co najmniej zakątek lub budynek wspomnień, i to o wiele obszerniejszy niż ów pamiętny i chwalebny gmach konsulatu Rzeczypospolitej w Monachium, w którym w r. 1936 pan konsul Rzeczypospolitej ś.p. Konstanty Jeleński przechował wszystkich Żydów rodem z Polski, którzy zgłosili się doń nocą podczas jednej z pierwszych obław nazistowskich, i zaopatrzył ich w dokumenty. Podówczas obywatele polscy byli jeszcze nietykalni.

Fragment z: http://monika.univ.gda.pl/~literat/tematy/0002.htm
Całość: http://monika.univ.gda.pl...ematy/index.htm

Znajdziecie tam bardzo ciekawe fragmenty, nawet dotyczące Romantyzmu i naszego sztandarowego wieszcza... Pewnikiem Marcin B postawi kolejne piwko (na marginesie - za co konkretnie było piwko w wątku z wrażeniami z koncertu Shalom?).
Ostatnio zmieniony przez Franco Zarrazzo 2008-02-22, 09:32, w całości zmieniany 1 raz  
0 UP 0 DOWN
 
Marcim B. 



Wiek: 52
Dołączył: 05 Sty 2007

UP 855 / UP 1842



Ostrzeżeń:
 2/4/6
Wysłany: 2008-02-22, 09:50   

Franek. Piwko Ci się należało za to, że potrafisz podejść do tematu z poczuciem humoru. Zrozumiałem, że Twoje posty (czasem agresywne) nie wynikały z uprzedzeń tylko z "urażonej dumy narodowej". Odkrywanie niewygodnych faktów czasem boli i pierwszą reakcją bywa bunt.
Pozdrawiam Cię Zarazzenzweig :wink:
0 UP 0 DOWN
 
Dalville 


Wiek: 34
Dołączył: 19 Gru 2006

UP 0 / UP 0



Wysłany: 2008-02-22, 15:07   

Franco Zarrazzo napisał/a:
Mam dziwne wrażenie, że Twoja wypowiedź, to jakaś prowokacja, mająca służyć nie za bardzo wiem czemu.


Tak, ale nie ze złośliwości przecież. Dyskusja czasem się do tego tematu zbliżała, a ja myślę, że Polska ma całkiem sporo kulturalnych i cywilizacyjnych zaległości do nadrobienia. Szczególnie w miejscach o których wspomniałem, tylko co dalej, co Ty, Franco, chcesz osiągnąć wklejając teksty o działaniach pojedynczych ludzi, które nie są socjologicznym ujęciem kwestii i które mało lub niewiele mówią o ogólnej kondycji Polaków?
0 UP 0 DOWN
 
Marcim B. 



Wiek: 52
Dołączył: 05 Sty 2007

UP 855 / UP 1842



Ostrzeżeń:
 2/4/6
Wysłany: 2008-02-27, 11:45   

Ciekawy pomysł prezydenta Francji na swoistą lekcję historii:
Historii należy uczyć się z perspektywy ofiar, bo to gwarantuje jej głębokie i humanistyczne rozumienie.

Jak podały agencje prasowe, z niecodzienną propozycją nauki historii wystąpił prezydent Francji. Na uroczystej kolacji wydanej przez Radę Instytucji Żydowskich Sarkozy zaproponował, aby uczniowie szkół francuskich uczcili pamięć jedenastu tysięcy dzieci żydowskich zamordowanych przez hitlerowców. Każdy uczeń czwartej klasy szkoły podstawowej będzie musiał poznać imię, nazwisko i życie jednego dziecka, które zginęło podczas holokaustu. Nic tak nie wzrusza dziecka – wyjaśniał Sarkozy – jak historia innego dziecka w jego wieku, które miało takie same zabawy i nadzieje jako ono.

Dopiero zastanawiałem się nad tym, co zrobić z historią takich zbrodniarzy jak Hitler i z pamięcią ich czynów – zapomnieć czy pamiętać ku przestrodze. Życie samo podsuwa rozwiązania. Takim pomysłem wydaje mi się właśnie propozycja prezydenta Sarkozy’ego.

Aby zrozumieć jej nowość posłużę się analogię z zakresu historii starożytnej. Otóż historycy bardzo długo pytali o przyczyny upadku imperium, szukając niedoskonałości organizacyjnej, która doprowadziła do upadku tak wielkiego państwa. Od pewnego czasu problem zaczęto formułować inaczej: dzięki czemu imperium romanum mogło tak długo funkcjonować – pytając w domyśle, co stanowiło o doskonałości państwowości rzymskiej, że imperium Rzymian trwało tyle setek lat.

To samo proponuje prezydent Francji. Zamiast wyliczać i opisywać czyny zbrodniarzy należy ukazać, jak czuli się ci, którzy byli ich ofiarami. Człowiek, który poznaje historię życia innego człowieka, a nie historię liczb, po pewnym czasie zżywa się z tą osobą i w rezultacie zaczyna odczuwać jej śmierć jak stratę członka rodziny. Zaczyna rozumieć krzywdę i cierpienie, które przynoszą wojny, a nie fascynować się zdjęciami super umundurowanych i wyposażonych żołnierzy. Na tej samej zasadzie jak nie może już fascynować się programem telewizyjnym o wypadkach samochodowych ten, kto właśnie takiemu wypadkowi uległ.

http://legologos.blog.polityka.pl/
0 UP 0 DOWN
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Zobacz posty nieprzeczytane

Skocz do:  

Tagi tematu: antysemityzm, europie, geneza, na, polsce, swiecie


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template BMan1Blue v 0.6 modified by Nasedo
Strona wygenerowana w 0,12 sekundy. Zapytań do SQL: 33
Nasze Serwisy:









Informator Miejski:

  • Katalog Firm w Brzegu