[Naczelna PP-B]

W piątkowy wieczór – 26 stycznia br - służby ratunkowe otrzymały zgłoszenie, że w budynku przy ulicy Łokietka 23 ulatnia się substancja o zapachu wskazującym na gaz.
Na miejsce od razu udały się służby zajmujące się identyfikacją takich oparów: pogotowie gazowe, straż pożarna, pogotowie mieszkaniowe, policja oraz ochrona cywilna. Wszystkie te jednostki zazwyczaj wchodzą w skład sztabu kryzysowego. Pojawił się również burmistrz Wojciech Huczyński.
Większość z mieszkańców stała już przed budynkiem i czekała na pierwsze decyzje.
Po użyciu barwników wskazujących rodzaj gazu, stwierdzono iż substancja jest bardzo podobna do gazu używanego w gospodarstwach domowych. W związku z tym, pierwsze czynności podjęło pogotowie gazowe. Sprawdzono szczelność instalacji gazowej w całym budynku (Łokietka 19-23). Szukano ewentualnego miejsca wycieku. Brano też pod uwagę istnienie jakiejś formy fermentacji lub procesów gnilnych, które mogły zachodzić w którejś z piwnic. Jednak po sprawdzeniu okazało się, że żadne z nich nie zachodzą.
Istniała realna groźba ewakuacji mieszkańców, gdyż stężenie gazu rosło.
Na początku zalecono tylko wietrzenie podpiwniczenia, jednak zdenerwowanym i przestraszonym mieszkańcom to nie wystarczało. Przez następne dwa dni dzwonili z kolejnymi zgłoszeniami. Nie stosowali się jednak do zaleceń straży i wybierali między tym, „czy mają im weki zamarznąć, czy wylecieć w kosmos”. Takie zachowanie jednak można chyba usprawiedliwiać dużym stresem.
W tym czasie w jednej z piwnic odkryto studzienkę kanalizacyjną, z której wydobywały się opary. Sprawdzono również pobliskie studzienki znajdujące się na ulicy.
Straż pożarna zidentyfikowała później opary jako gaz z pobliskiej stacji paliw Shell. Poprzez uszkodzone łączenie wydobywał się on i wsiąkał w ziemię. Po odkryciu nieszczelności, została wydana decyzja o natychmiastowym wstrzymaniu dystrybucji i przeglądzie oraz ewentualnej naprawie zbiornika. Manometr znajdujący się na zbiorniku również był uszkodzony. Firma wezwana przez pracowników stacji uszczelniła zbiornik, wymontowała manometr i zobowiązana została do jak najszybszego zamontowania nowych części. Wyciek został wcześniej uznany za naturalny ubytek występujący przy tankowaniu.
Dystrybucję wznowiono później na własną odpowiedzialność stacji. Jednak „odbiór” przez strażaków był już tylko kwestią godzin.
Informacji udzielił nam Krzysztof Szary– komendant Straży Miejskiej w Brzegu

Joanna Macierzyńska

[Roztropek]

W dalszym ciągu pozostało wiele niedopowiedzeń, których nikt nie zamierza wyjaśnić. Faktem jest, że ponownego sprawdzenia i dopuszczenia zbiornika po awarii dokonała ta sama firma, która dokonuje przeglądów bieżących instalacji na tej Stacji. Wszystkie organy kontrolne zadowoliły się podpisem kompetentnej osoby nie dochodząc, czy wina leży po stronie wadliwego manometru, niewłaściwego jego montażu, czy niedokładnej kontroli przy odbiorze.
Faktem jest również, że wystąpiło zagrożenie dla życia ludzi, a do chwili obecnej sprawą nie zajął się dozór techniczny.

[ Dodano: 2007-02-16, 15:30 ]