Forum Brzeg on
Regulamin Kalendarz Szukaj Album Rejestracja Zaloguj

MegaExpert

Poprzedni temat :: Następny temat
Historia brzeskiej twierdzy - jak powstawała Festung Brieg?
Autor Wiadomość
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2015-01-16, 17:32   Oblężenie 1642 r. wg. diariusza Gerharda, cz. 2.

14. lipca o trzeciej nad ranem nasi z Radzieckiego Bastionu wypad do nieprzyjacielskich okopów zrobili, ale że już dniało i drogę daleką przez zboże mieli, które rosą zmoczone było, i lonty wysoko trzymać musieli, by im nie zgasły (lont, czyli wolno palący się knot, zatykano w kurki broni lontowej (np. muszkietów) i spuszczano spustem na otwartą panewkę prochową; palące się lonty były widoczne, a można też było poczuć ich swąd), a że zboże już mocne było, nie bez hałasu wielkiego nieprzyjaciela podejść zdołali, przeto już przezeń wczas dostrzeżonymi będąc, ci co na przedzie szli pochwyconymi zostali, a ci co z tyłu szli, w sukurs iść im nie chcąc, zrejterowali, a że występ, z którego wyszli, wąski był bardzo i przy wchodzeniu jeden na drugiego czekać musiał, wielu ranionymi i zabitymi zostało. Winą za te straty porucznika obarczono, który ludzi z tyłu idących prowadził i tym z przodu sekundować powinien, czego jednak nie uczynił. Tego dnia znów widziano, jak 2 wsie się paliły, poza tym nasi na szańcu za zamkiem 2 małe moździerze ustawili, z których kule kamienne do nieprzyjaciela okopów miotali, lecz nieprzyjaciel także kamieni nie szczędząc, wiele z nich na namiot pułkownika Mördera miotał, który na Zamkowym Bastionie stał. Tejże nocy obywatel, który wcześniej już, gdy kawaleria nieprzyjaciela przybyła, schwytanym został, gdy do swego folwarku szedł, przez Odrę do miasta się przeprawiwszy, wiadomość przyniósł, że Szwedom na działach zbywa, by miasto ostrzeliwać, ale że do Głogowa po kartauny i półkartauny posłano i gdy te nadejdą, nieprzyjaciel na miasto z całą siłą uderzy. Poza tym nic więcej nie wiedział.

15. lipca o drugiej nad ranem nasi znów na wypad koło Opolskiej Bramy się odważyli, wiele godzin w fosie spędziwszy, potem w aprosze ruszyli, gdzie kawaleria wartę trzymała i korneta i 2 feldfebli pochwyciła, takoż siodeł wiele i pistoletów, jako że koni łódką, którą przez fosę się przeprawiono, zabrać się nie dało, poza tym wielu (nieprzyjaciół) zabito. Kornet wyjawił, że działa konwojować pomagał, które w aproszach zostać musiały, by naszym przy wypadach drogę zagrodzić. Poza tym nowina do miasta dotarła, jakoby nasz sukurs (odsiecz) pod Ołomuńcem stał. Tego dnia nieprzyjaciel okopy swe po jednej stronie Odry z tymi po drugiej połączył (tj. otoczył miasto ciągłym pierścieniem transzei). Podczas wypadu naszych w szkole (gimnazjum) chłopiec lat 15, który wypad z dachu chciał oglądać, kulą muszkietową w usta trafionym został, od której na wznak padłszy, krwią się zadławił, mimo że strzał śmiertelnym nie był. Takoż i chorąży z pułkownika Ranfta regimentu w czoło trafionym został.

16. lipca prochu brakowało, którego 89 cetnarów było, a że i powodem strzelania nieprzerwanego ołowiu zbywało, ołów z dawno już zerwanego dachu kościelnego (przypuszczalnie z kościoła św. Trójcy), a także wiele naczyń cynowych, które szlachta i obywatele dali, wzięto, jak i sam pułkownik Mörder 1 ½ cetnara do arsenału na przetopienie oddał, a że i to jeszcze nie starczało, Ich Książęce Mości liczbę znaczną ciężarów ołowianych z wielkiej wagi do arsenału na przetopienie oddali. Zatem niczego, co dla miasta ochrony koniecznym było, Ich Książęce Mości nie szczędzili, gdyż z tegoż arsenału nie tylko wszystkie spiżowe i żelazne działa wraz z moździerzami i hakownicami, które tam się znajdowały, ale i halabardy, półpiki, kropacze (gwiazdy zaranne), oszczepy, widły bojowe, granaty ręczne, 150 rusznic, 160 puszek, znaczną ilość pancerzy, pik i muszkietów i w sumie wszystko, czego komendanci żądali, ochoczo i chętnie oddali, jako i podpułkownikowi Dammowi przy jego wyjściu namiot darowali i 150 pik zabrać pozwolili. Tego dnia nieprzyjaciel nawet cicho siedział, wyjąwszy, gdy obie strony strzelały.

17. lipca tak samo się działo, aż do popołudnia o piątej, gdy do nieprzyjaciela z dział ognia dano, na co ten do miasta kamienie miotał, wśród których nawet i toczak (kamień szlifierski) był, lecz bez szkód większych, gdyż większość z nich do ogrodu zamkowego wpadła, jeden zaś do okna zamkowej sali wpadł, przy którym właśnie Jego Książęca Mość stali, okna rozbitego okruchami i tynkiem ich obsypawszy, krzywdy jednak żadnej nie czyniąc. Dlategóż Ich Książęce Mości książę Jerzy z małżonką i pannami Marią Zofią i Zofią Magdaleną i oficjum w sali kamery na dole i mocnym sklepieniem chronionej, jadać musieli. Koło szóstej, gdy nieprzyjaciel kamienie miotał, jeden z nich, który z daleka za granat wzięto, na dziedziniec zamkowy upadłszy na wiele odłamków się rozprysł i pazia, który uciekać chciał, lecz upadł, w udo trafił, szkody mu jednak wielkiej nie czyniąc, jako że odłamki pozostałe go ominęły. Przedtem jeszcze, koło czwartej nieprzyjaciel minę pod rawelinem przy Zamkowym Bastionie znów odpalił, wodę z fosy spuścić zamierzając, lecz bez efektu szczególnego. Nocą cicho siedział.

18. lipca nieprzyjaciel z doboszem adjutanta generalnego do miasta wysłał. Porucznik do nich (z miasta) dla sprawy ich poznania odkomenderowany, list do pułkownika Mördera oderbrał, w którym zwolnienia korneta za okupem żądano, co oddalonym zostało. Poza tym nieprzyjaciel ustnie żądał, by pułkownik Mörder miasto poddał, a akord (warunki kapitulacji) jakiego by zechciał, otrzyma, jeśli zaś nie, to 3 miny są gotowe, a takoż i rezolucję powzięto, całej swej siły użyć, nawet gdyby całą to miało armię kosztować i nie wcześniej odstępować, nim miasto zdobyte zostanie. Na to ustnie odpowiedziano, że pułkownik Mörder ze wszystkimi swoimi oficerami i żołnierzami wraz, kawalerami będąc, takoż i postępować będą. Nieprzyjaciel zaś może czynić, jak najlepiej umie, a że adjutant wiele słów i gróźb użył, pułkownik Ranft, by to jeszcze ostrzej mógł robić, parę noży mu wysłał. Na to nieprzyjaciel pod wieczór bardzo dużo kamieni i granatów wielkich miotał, które wiele domów po części zniszczyło, lecz żaden człowiek ranionym nie został. Koło jedenastej wieczorem komendanci 30 dragonów przez most odrzański wysłali, by jeńców nieprzyjacielskich pochwycić, lecz że nasi przez nieuwagę wystrzałem się zdradzili, o dwunastej z pustymi rękami powrócili, po czym o pierwszej nieprzyjaciel w zupełnej ciszy na lunetę (t.j. rawelin) przed mostem odrzańskim uderzył, naszych, którzy zbyt pewni siebie byli, ogniem muszkietowym i granatami ręcznymi wyparł i w miejscu tym przez noc się okopał. Wkrótce już, rankiem

19. lipca tęże lunetę i wartownię tam stojącą w ogień krzyżowy z dział na Zamkowym i Młyńskim Bastionie (tj. szańców na Wyspie Młyńskiej, nie było osobnego Bastionu Młyńskiego, możliwe jednak, że chodzi o Bastion Odrzański) wzięto i 2 żołnierzy z wieńcami smolnymi do podpalenia tamże wysłano, których jednak nieprzyjaciel z okopów pod Zamkowym Bastionem wraz dostrzegłszy, pod ogień muszkietowy wziął i tak, niczego nie dokonawszy, z powrotem przeprawić się musieli. Tymczasem most zwodzony spuszczono i zabitego, który przy parkanie leżał, na strzały nieprzyjaciela nie zważając, do miasta sprowadzono. Koło jedenastej w południe nasi ponownie pod mostem do rzeczonego domku celnego (w obrębie rawelinu celnego na przeciwległym przyczółku mostu odrzańskiego) podejść spróbowali, wieniec smolny i beczki, palną wielce materią napełnione, szczęśliwie podłożywszy, domek ów i rzeźnię (na palach, w obrębie rawelinu) podpalili, a przy tym i kawałek mostu odrzańskiego spalili. Przy tym nieprzerwanie z dział i muszkietów strzelano. Nieprzyjaciel długo się w okopach swych w lunecie trzymał, na ogień wielki i strzelanie nie zważając, jednak oporu nie stawiając. I niewielu ich zostało, ranni bieżali, chromieli i jak kto mógł, na rękach i nogach pełzli, aż końcu puszkarz miejski półkartaunę w to miejsce wycelował, gdzie się nieprzyjaciel okopał, i przez co strat wielkich doznawszy i trzymać dalej się nie mogąc, w wielką konfuzję popadł i w 200 i więcej ludzi w stronę cegielni zrejterować musiał, gdzie nawet przez własną kawalerię, dla przed pościgiem naszym ochrony, aż do samej cegielni konwojowanym być musiał. Wraz z nieprzyjaciela ucieczką nasi wypad łodzią w 50 albo 60 ludzi zrobili, ale bez skutku wielkiego, gdyż zbyt wolno się przeprawiwszy, tylko niewielu (Szwedów), co do swoich dołączyć już nie zdołali, wysiekli. Nasi, żeby wzajemnie się rozpoznać, chusty do nosa na kapeluszach mieli, jako już przy wypadzie. Nieprzyjaciel, gdy przez chwilę pewną przy cegielni się zrekoligował (zebrał), na którą silnie z dział strzelano, znów kawalerią na naszych żołnierzy z wypadu natarł, z zamiarem w pole otwarte ich zwabienia, gdzie wielu muszkieterów ukrył, co też i nasi szybko zmiarkowali. Nieprzyjaciel, gdy tenże się mu zamiar nie powiódł, zrejterował, w lunecie i poza nią wiele do szańcowania rzeczy i zabitych wielu zostawiając, takoż wielu rannych unosząc, jako to przy ucieczce widziano, jak wyższego oficera na ramionach z lunety unoszono, w której po pożaru ugaszeniu 36 zabitych, wielu z nich rozsiekanych, znaleziono. Bitwa ta od jedenastej do trzeciej po południu trwała i całkiem bezpiecznie ją można było oglądać. Przez noc całą nieprzyjaciel cicho siedział.

20. lipca nieprzyjaciel (wysłania) oficera od naszych zażądał, co też uczyniono, a pod wieczór tenże oficer, dobrze pijany, (przez Szwedów) odesłany został, jego przesłanie w tajemnicy zachowano. Tego dnia wiele pułków nowego wojska do nieprzyjaciela dotarło i milę od miasta, pod Gierszowicami obozem stanęło. To, że nieprzyjaciel wiele granatów, kamieni i kul ognistych miotał, wątpić nie pozwalało, że już teraz nie odpuści. Tego samego dnia jeszcze, o trzeciej w południe niewiast gromada na zamek przybyła, komendantów prosić, którzy wtedy na Bastionie Zamkowym byli, by do najgorszego nie dopuścili (tzn. żeby poddali twierdzę), co ci jednak odrzucili i że im pomóc nie można, za odpowiedź dali, zaś od pułkownika Ranfta wachmistrz między nie konno wjechawszy, skarcił, że zbiegowisko robią, pogroził i rozpędził. Na to kobiety, wśród których wiele żon kmiecych było, których mężowie na posterunkach zamkniętymi i przemocą do pracy przymuszanymi byli, gorąco błagały, żeby im wraz ze swoimi z miasta odejść pozwolono, by im zginąć nie przyszło, czego im jednak odmówiono. Tego dnia widziano, że nieprzyjaciel wiele koszy szańcowych sporządził i silne baterie budował.

21. lipca o pierwszej jeden muszkieter nasz, Litwinem zwany, z wieńcem smolnym pod rawelin przed Zamkowym Bastionem się zakradł, który niedawno przez nieprzyjaciela był wziętym, i palisady od strony Odry, wraz z faszynami i koszami szańcowymi, które tam nieprzyjaciel ustawił, podpalił, poczym strzelba silna z dział i muszkietów nastała, że jednak nieprzyjaciel przez palisad zwalenie pożar ugasić usilnie próbował i na bój nie zważał, rzeczony Litwin palisady raz jeszcze w innym miejscu podpalił, przez co nieprzyjaciel znacznej szkody doznał i wkrótce już żadne palisady nie stały. Mimo to i mimo że dużo ręcznych granatów rzucono, nasi nieprzyjaciela z zajętej przezeń pozycji wyprzeć nie zdołali, zaś nieprzyjaciel dniem, jako i nocą do miasta kamienie i wielkie granaty miotał i choć wiele domów silnie zrujnował i takoż w ratuszu szkody znaczne wyrządził, to jednak niewielu tylko ludzi ranił i nie więcej niż jednego ślusarczyka zabił. Kule ogniste, które silne żelazne obręcze miały, a których liczbę wielką tej nocy, do drugiej godziny około miotano, wiele pożarów wznieciły, lecz szkód wielkich nie wyrządziły, gdyż je szybko ugaszono.

22. lipca po drugiej w południe nieprzyjaciel w niedźwiedziu (Batardeau – zwykle murowana tama, grodza, służąca do regulacji stanu wody w fosie; niedźwiedzie były newralgicznami elementami fortyfikacji, gdyż ich zniszczenie pozwalało osuszyć fosę, a także umożliwiało przejście z przeciwskarpy do głównego obwałowania, dlatego na ich koronie umieszczano przeszkody, np. kolce, uniemożliwiające przejście ) przy Zamkowym Bastionie założoną minę odpalił, niedźwiedzia rzeczonego od zewnątrz rozsadził i przez to fosę do Wrocławskiej Bramy znacznie osuszył. Potem silnie granaty do miasta miotał, z których jeden do domu czarnofarbiarza przy Młynarskiej ulicy wpadłszy, dom ten znacznie zrujnował i dziecku małemu lico całe wraz z oczami i nosem, aż do ust samych urwał, ramię pogruchotał i silnie je posiekał. Dziecko to jeszcze 3 godziny żyło, aż w końcu straszliwie łkając, skonało, poczem niewiast kilka na zamek je zaniosło, o audiencję u Jego Książęcej Mości, księcia Jerzego prosząc, by na cierpienia swe się użalić i ubłagać, by do najgorszego przyjść nie pozwolił. Jego Książęca Mość, wątpliwości żywiąc, czy owe niewiasty dopuścić ma, z dobrymi słowy do komendanta, pułkownika Mördera je wysłać kazał, który ich jednak wysłuchać nie chciał. O trzeciej po południu milę stąd leżąca wieś Strzelniki spalona została. W tejże chwili Ich Książące Mości, wszyscy trzej książęta z rajcami, burmistrzem i najznamienitszymi obywatelami się zebrali i naradziwszy się, obu komendantów prosić kazali i o tym i owym z nimi rozprawiali. Następnej nocy nieprzyjaciel silnie granatów i kul ognistych miotanie kontynuował, także wielu nieprzyjaciół ku miastu z transzei przed Starobrzeską Bramą wypełzło, lecz muszkietów ogniem ich przepędzono.

23. lipca rano całkiem cicho było, o drugiej po południu nieprzyjaciel minę przy Książęcem Bastionie (na terenie obecnej galerii i hotelu przy Wrocławskiej), przy niedźwiedziu (tamie – patrz wyżej) tamże się znajdującym odpalił, po czym spuszczanie wody i osuszanie fosy rozpoczął. By temu zapobiec, kapitan Franciscus poprzez żelazne kolce, które wszędzie na niedźwiedziu nabite były, z lunety (rawelinu) przed Wrocławską Bramą do fosy zszedłszy, tam od strony nieprzyjaciela transzei zupełnie będąc odsłoniętym, do swoich żołnierzy wołał, żeby mu deski dla wody zatrzymania rzucali, na co najgwałtowniejsza strzelba się zaczęła, aż w końcu kulą muszkietową, która mu głowę przeszyła, położony został. Takoż i jeden z cesarskich puszkarzy na wielkim szańcu przy Starobrzeskiej Bramie (przypuszczalnie na Wielkim Bastionie, obecnie boisko SP Nr 1, choć mogło też chodzić o Bastion Starobrzeski – w okolicach ul. Herberta) zabity został. Po tej walce dobosz z listami od nieprzyjaciela do komendantów wysłanym został, które ci wieczorem z Ich Książęcymi Mościami rozważali. Treść tychże listów taka była: Torstenson dobrze wie, że do obleganych żaden sukurs nadejść nie może, i że dotąd dość się już prawymi i uczciwymi żołnierzami pokazawszy, powodu żadnego nie mają, miejsce to dalej i ponad wszelkie możliwości trzymać i dlatego taki akord (warunki kapitulacji) dać im zamierza, jaki dzielnym żołnierzom przysługuje, i napomina ich, żeby w przeciwnym razie do mnóstwa niewinnej krwi przelania powodu nie dawali, gdyż w pełni się zrezolwował (zdecydował) i całą swoją armię poświęci, zanim oblężenie skwituje. Ponieważ pismo głównie dla pułkownika Mördera było przeznaczone, tenże – za radą i przyzwoleniem dalszych komendantów - jeszcze tego samego wieczoru na nie odpowiedział. On i dwaj mu przydani komendanci, kawalerami będąc, do posterunku tego, im powierzonego, utrzymania cały honor swój i reputację, takoż zdrowie i życie oddać są gotowi i przeto najmniejszego powodu nie widzą, by się nieprzyjacielowi poddać, gdyż Bogu dzięki na amunicji i prowiancie im nie zbywa, a i nieprzyjaciel najmniejszej im jeszcze klęski nie zadał, mury zaś i bastiony wszystkie jeszcze nienaruszone są, a w mieście tylu jeszcze dzielnych i prawych żołnierzy jest, takoż oficerów, jako i zwykłych knechtów, a wszyscy ochoczo zrezolwowani i dalej dzielnie walczyć będą, niech tylko nieprzyjaciel weźmie i z nimi zmierzyć się spróbuje, a w rzeczy samej pozna, że z prawymi ludźmi ma do czynienia. Przez całą następną noc nieprzyjaciel silnie granaty i kule ogniste miotał, z których jedna na pułkownika Ranfta kwaterę spadła, ale szybko ugaszoną została.

24. lipca zdawało się, że nieprzyjaciel działa ustawiać i miejsce szturmować będzie, które wcześniej silnym granatów miotaniem gotował, a w którym domom, zwłaszcza temu panny Randau, znaczną szkodę wyrządził. Koło siódmej nieprzyjaciel moździerz pod szkołę (gimnazjum) podciągnął, z którego 4 czy 5 granatów do miasta wrzucił, kilka domów, najbliżej się znajdujących, znacznie uszkadzając. Jeden z granatów do szkoły, na ganek wpadłszy, tam pękł, jednego człowieka lekko raniąc, mimo że dziedziniec pełen był ludzi. Następnej nocy żadnych granatów już nie miotano, gdy o drugiej w południe na wszystkich szańcach alarm zarządzono, by obaczyć, czyżby nieprzyjaciel, który uprzedniej nocy całą swą kawalerię pod miastem do batalii uszykował, naszego sukursu (odsieczy) się spodziewał i takoż swą piechotę z transzei wycofał, lecz się przy tym okazało, że okopy pełne wojska były, zatem nieprzyjaciela właściwej intencji odgadnąć nie sposób było.

25. lipca, w dzień św. Jakuba z Marchii, o drugiej pułkownik Mörder Ich Książęcym Mościom obwieścić kazał, że z nieprzyjaciela obozów wszędzie do marszu w bębny bicie się rozlega, po czym nieprzyjaciela wymarszu się spodziewa, co i następnego ranka o trzeciej się stało. Wkrótce potem nasi wypad zrobili i nieprzyjaciela kosze szańcowe podpalili i ze wszystkiego bogaty łup wzięli. Wymarsz nieprzyjaciela tak szybko nastąpił, że nie tylko trochę prochu i 4 wielkie, próżne granaty i inne wojenne instrumenty, ale i wielu chorych i rannych i działo jedno porzuciwszy, generał Torstenson, na swe przechwałki nie zważając, uchodzić musiał. Tenże nieprzyjaciel, jako przy swym przybyciu, tak i odwrocie działami przyjęty i żegnany był. W tym oblężeniu, które 4 tygodnie i dzień jeden trwało, tych z miasta (tj. obrońców) poległo: 1 kapitan, 1 porucznik, 2 chorążych, trzydziestu kilku żołnierzy, 1 wyrobnik, który przy działach był. Do 50 żołnierzy ranionymi zostało. Ilu jednak nieprzyjaciół poległo, trudno się wywiedzieć, niektórzy o 1500 mówią, inni zaś o 1000, tęże liczbę jakoby od samego nieprzyjaciela poznawszy. Pewnym jest jednak, co już jeńcy mówili, że nieprzyjaciel dużo wojska potracił, w tym i oficerów wielu, jako i to, że strzał jeden z półkartauny 6, 7, a może i więcej na raz jeden ubił, co nieprzyjaciela taką zgrozą przejąć musiało, że sami Szwedzi ponoć mówili, że nie inaczej to być może, tylko diabli sami w mieście być muszą. Takoż i rozkazano, że gdy szturm się zacznie, żaden człowiek oszczędzonym nie będzie.
Jeńców nieprzyjacielskich, pod Oławą wziętych – rotmistrza, pułkownika porucznika (podpułkownika), pułkownika wachmistrza (majora), korneta i gemajnów wielu – do miasta przywiedziono. Nieprzyjaciel, jako to u Szwedów w zwyczaju było, wszystkie wsie splądrował, bydło całe, przezeń tam znalezione, zrabował i z sobą zabrał.

26. lipca nabożeństwo dziękczynne względem oblężenia zniesienia odprawiono i „Te Deum laudamus” odśpiewano.

27. lipca Ich Książęce Mości wiadomość pewną otrzymali, że nasz sukurs (odsiecz) pod Nysą stoi .

28. lipca Ich Książęce Mości list od Jego Wysokości, arcyksięcia Leopolda, Jego Cesarskiej Wysokości brata i generała armii na Śląsku otrzymali, Ich wierność Jego Cesarskiemu Majestatowi sławiący.

30. lipca Ich Książęce Mości wraz z pułkownikiem Ranftem do Grodkowa wyruszyli, wywiedziawszy się, że Jego Wysokość tam przybędą. O szóstej audiencję otrzymali, po której wraz z wieloma innymi hrabiami i panami, jednakże bez Jego Wysokości przytomności, którzy całkiem sami czynić to w zwyczaju mieli, ucztą wspaniałą na srebrze (tj. na srebrnej zastawie) podjęci zostali. Dnia następnego Ich Książęce Mości wraz z Jego Wysokością o dziesiątej do Brzegu przybyli, a przy twierdzy oglądaniu 3 razy z dział wszystkich ognia dano i takoż muszkieterowie i obywatele 3 salwy wypalili. Jego Wysokość w zamku u Ich Książęcych Mości śniadaniem podjęci zostali, na którym wszystkie trzy Książęce Mości obecni byli, item wszyscy trzej komendanci, generał cejgmistrz (generał broni) Fernemont i innych wielu hrabiów i person stanowych. Jego Wysokość wielce wesołe i radosne usposobienie okazali i za zdrowie wszystkich prawych żołnierzy puchar wznosili, a za każdym razem 4 spiżowe i 3 żelazne działa, na Bastionie Zamkowym ustawione, odpalono i takoż muszkietów wiele. Po trzeciej po południu Jego Książęca Wysokość Arcyksiążę Leopold w drogę ruszyli, w Ich Książęce Mości i drugich kawalerów będąc towarzystwie i na koniec raz jeszcze działa i muszkiety odpalono. Dnia następnego takoż i 2 pułki wyruszyły – Ranfta i Lesliego i tak oblężenie całkowicie się zakończyło.
Podczas tegoż oblężenia utrapienia wielkiego nie było, prócz tego że wodę z Odry i studni w mieście wykopanych, brać i czyścić musiano, jako że rury odcięte zostały (chodziło o wodociąg dostarczający do miasta wodę z łąk między Krzyżowicami i Gierszowicami, jego pozostałością był strumyk wpadający do Łabędziego Stawu), przez co u ludzi biegunka mocno trzymała, od czego wielu, a zwłaszcza dzieci, zeszło.

Tymczasem przez Czechy wojsko cesarskie nadciągało, takoż z Węgier, pospolite ruszenie z krajów dziedzicznych wraz z zaciągiem nowym i z lipca początkiem pod Znojmem i Brnem w 20 tys. się zebrało. Werbunek ciężki wielce był, a że ludzi z trudem wielkim jedynie dostać szło, pieszemu 10 i 20 talarów, a nawet i więcej na rękę wypłacić trzeba było, zaś konnemu nawet więcej niż 1000. Przeto i na nowo nobilitowanch poprzez patenty niejako popsowane dopust przyszedł, że każdy fant z majątku własnego za konie zbrojne dać, lub 100 florenów zapłacić musiał. Na tejże zebranej armii czele Jego Cesarskiej Wysokości brat, arcyksiążę Lepopold, generalissimusem postawionym został, który to 7. lipca z dworem i artylerią w dział 18 i amunicją znaczną z Wiednia wyruszył i kwaterą główną w Brnie stanął. Tamże 12. lipca rewię generalną odbyto i 15 tys. pieszych i 9 tys. konnych się doliczono, bez Węgrów i Polaków, których się jeszcze spodziewano.

Gdy do Jego Wysokości wieści doszły, jak ciężko Brzeg jest doświadczany, Jego Wysokość rezolucję powzięli, prosto na Szwedów ruszyć, bitwę im wydać i Brzegowi przynajmniej odsiecz dać. 16. lipca pod Ołomuńcem stanąwszy, długo się nie zatrzymali, tylko wojsko do blokady zostawiwszy (w Ołomuńcu stała szwedzka załoga), 19. lipca dalej stamtąd marszem ku miasteczku Odry i dalej na Opawę ruszyli, gdzie (szwedzki) pułkownik Schlange w prawie 6 pułków stał, które przy cesarskich nadejściu w pole wysłano, w mieście jeno 100 ludzi załogi ostawiając, o które do boju zaciętego doszło, jako że o powstrzymanie i rekognicję (zwiad) poszło. Schlange wnet zbyt słabym się okazał i długo placu nie dotrzymał, mimo że hrabia Montecuccoli tylko w 2,5 tys. koni i dragonów przeciw niemu stanął, a że mu 300 ponad ludzi usieczono, nie za słuszne uznał, na zamek lubo Opawę zważać, lecz ku wojsku większemu pod Brzeg pośpieszyć. Dlatego 100 w Opawie ostawionych Szwedów do zamku się salwowało, a gdy Hannibal Gonzaga (cesarski pułkownik) z konnicą, piechotą i działami nadciągnął, na dyskrecję (tj. łaskę i niełaskę) poddać się musieli. In suma temuż pułkownikowi Schlangemu pod Opawą cały pułk nowo zaciągnięty rozbito, a on, ku Nysie pod Lewin pognany, w kilka koni jeno w obozie pod Brzegiem stanąwszy, tamże o cesarskich siły nadejściu ostrzegł i oblężenia zwinięcie radził, co też i w dzień św. Jakuba, 25. lipca rankiem się stało, gdy całe szwedzkie wojsko z działami, amunicją i bagażami powyżej i poniżej miasta przez Odrę się przeprawiwszy, ku Bierutowowi ruszyło, całe bydło zrabowane pędząc, którego do 10 tys. było, takoż inne dobro zrabowane unosząc, dzień zaś wcześniej 200 wozów do Nysy wysłali, gdzie domów wiele spądrowawszy, wino, piwo zboże i dobro wszelkie zabrali, 4 bramy i kilka wież podpalili, a takoż i w innych miejscach ogień podłożyli, który szybko zgaszonym został (w czym pomogła ulewa), garnizon, który w 200 konnych i tyluż pieszych silny był jeszcze, wyprowadzili, burmistrza 2 rajców i kilku szlachciców skutkiem niezapłaconej kontrybucji uprowadzili, także i wsie ogniem i paleniem srodze spustoszywszy, miasto to wraz z Brzegiem opuścili, lecz Opole, Świdnicę, Żmigród i Wołów, by z Głogowem łączność zachować, dobrze obsadzone zostawili. Wielu z tych jednak, którzy w szczęśliwych dla Szwedów czasach do nich przystali, zwolnili, ci znów zaś do cesarskiej służby przyjęci, choć prędzej do szubienicy przywiedzionymi być powinni, przez co arcyksięcia armia tak przybrała, że pod Brzegiem z 14 tys. konnych, 12 tys. pieszych, 200 dragonów i 5 tys. Węgrów na razem 33 tys. szacowana była (zmiana stron była w tej wojnie powszechna, nie tylko dla żołnierzy, ale i dowódców). Miasto Wrocław, którego (Szwedzi) po wzięciu miasta (Brzegu) również by dobywali, a do którego dojścia wszystkie już zamknięte były, dzięki temu odetchnąć mogło, takoż i Legnica. Podczas odwrotu spod Brzegu Szwedzi wiele jeszcze ucierpieli, a że przez Odrę brodzić i pławić się musieli, gdyby dzień jeszcze jeden czekali, to powodem szybkiego Odry wód się rozlania, przeprawa niemożliwą by była.
Rezystencja (opór) przez Brzeg stawiona przez Jego Cesarski Majestat, Ferdynanda łaskawie uznaną i pismem uhonorowaną została, króre roku następnego Rada (miejska) otrzymała:

Ferdinandus:

Drodzy i wierni! Utytułowany Johann Mörder nadzwyczajnie nam Wasz zapał niesłabnący i rezolucję dzielną wysławia, jakąście wraz z obywatelstwem całym podczas ostatniego nieprzyjacielskiego Brzegu oblężenia znaleźli i okazali. Jako i ta wasza wierność niezłomna i rezystencja dzielna was i posteritas (potomność) sławą nieśmiertelną okrywa, tako i nam i domowi naszemu chwalebnemu, tudzież ojczyźnie nieustającą pamiątką pozostanie. Przeto i niniejszym łaskawe nasze zadowolenie, które stąd czerpiemy, Wam za wiadomość dać chcemy i łaskawą pewność wyrażamy, że tym gorliwiej w tejże dewocji niezłomnej trwać będziecie i w razie ataku niespodziewanego nieprzyjaciela takąż mężność okażecie, jakiej ten ze szkodą wielką dla siebie doznał. My zaś Was w żadnym razie i na żaden sposób nie opuścimy, lecz wżdy sukursu należytego porękę w potrzebach przyszłych cesarską i królewską łaską prawdziwą i pomyślną Wam dajemy, pozostając Wam c. i k. (cesarską i królewską) łaską, tudzież cesarską i królewską ochroną usposobieni.
Wiedeń, dnia 3. marca 1643 r.
0 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2015-01-16, 17:37   Oblężenie 1642 r. wg. diariusza Gerharda, cz. 3.

W „Topografii” F.B. Wernera zamieszczono panoramę Brzegu obleganego przez Szwedów – taki napis figuruje na wstędze tytułowej. W legendzie wyszczególnione następujące obiekty:

1. zamek książęcy
2. szwedzka mina
3. kolegiata św. Jadwigi
4. Brama Wrocławska
5. gimnazjum
6. ratusz
7. kościół farny św. Mikołaja
8. Brama Małujowicka
9. Brama Starobrzeska
10. minoryci
11. szwedzkie baterie

W zbiorach biblioteki cyfrowej Uniwersytetu Wrocławskiego znajduje się także bardzo ciekawy plan miasta i twierdzy z poł. XVII w., a więc czasu oblężenia. Polską wersję poszczególnych punktów opisu z legendy umieszczono w odpowiednich miejscach na rycinie, ponadto jeszcze dalsze opisy. Trzecia rycina przedstawia komendanta brzeskiej twierdzy, pułkownika Mördera. Zdjęcie zostało wykonane w brzeskim muzeum bez światła błyskowego i przez szybę, więc jest być może trochę niewyraźne.

Powróćmy jednak do ryciny z topografii, na której przedstawiono moment wybuchu szwedzkiej miny pod dziełem fortyfikacyjnym, które w diariuszu Gerharda określone zostało jako „rawelin przed Bastionem Zamkowym”. Określenie to jest nieco mylące, ale o tym za chwilę. Na rycinie z wybuchem miny widzimy – od lewej: narożny Bastion Zamkowy, wysunięte dzieło, w którym wybucha mina, następnie rawelin z bramą i mostem zwodzonym, chroniący Bramę Wrocławską, oznaczoną cyfrą 4, oraz Bastion Książęcy, a za nim gimnazjum. W tym miejscu konieczne jest wyjaśnienie wspomnianego terminu: rawelinami określano dzieła fortyfikacyjne na planie trójkąta, wysunięte przed główne obwałowanie, umieszczane zwykle przed kurtynami, zwłaszcza gdy w tych ostatnich znajdowały się bramy. Z ryciny wynika zatem, że między Bationem Zamkowym a Książęcym znajdowały się 2 raweliny. Zgoła inaczej wygląda to jednak na planie twierdzy. Widzimy tam narożny Bastion Zamkowy, nad nim Bastion Książęcy, między nimi, jednak bliżej drugiego bastionu, rawelin przed Bramą Wrocławską, zaś na prawo od Bastionu Zamkowego wysunięte dzieło fortyfikacyjne na planie czworoboku, leżące nad Odrą i połączone z bastionem grodzą, czyli wspomnianym w tekście „niedźwiedziem”. Nie jest to jednak rawelin w podanym wyżej znaczeniu. Znamienne jest również to, że wysunięte dzieła przed Bramą Wrocławską i na przeciwległym brzegu Odry, które są rawelinami w rozumieniu podanej definicji, autor diariusza określa jako lunety. To bardziej ogólne pojęcie oznacza wysunięte, otwarte od tyłu dzieło fortyfikacyjne na planie trójkąta lub pięcioboku. Doszło tu zatem do pomieszania pojęć, zaś dzieło określone jako Rawelin Zamkowy to w rzeczywistości luneta wysunięta przed Bastion Zamkowy. Dzieło to było konieczne ze względu na ochronę newralgicznego miejsca, jakim był niedźwiedź (grodza, tama). Takie samo rozwiązanie zastosowano zresztą na przeciwległym krańcu frontu odrzańskiego. Potwiedza to także przebieg oblężenia. Pierwsze aprosze wykopano właśnie w kierunku Bastionu Zamkowego i „Strzeż się”. Odpaliwszy minę pod lunetą, zwaną Rawelinem Zamkowym, Szwedzi zawładnęli tym dziełem, ustawili tam moździerze, z których miotali kamienie na Bastion Zamkowy i ogród zamkowy, co można łatwo prześledzić na planie twierdzy. Usadowiwszy się tam na dobre, wykopali drugą minę, którą zniszczyli niedźwiedzia, a trzecią – niedźwiedzia przy Bastionie Książęcym, pragnąc osuszyć fosę na odcinku między 2 wspomnianymi bastionami. Wszystko wskazuje na to, że właśnie tu miał nastąpić szturm. Front zachodni był rzeczywiście słabym miejscem brzeskiej twierdzy, gdyż składał się tylko z 2 bastionów, kurtyny z bramą i 2 wysuniętych dzieł. Nic więc dziwnego, że 99 lat później w tym samym miejscu atakowali Brzeg Prusacy. Słabą stroną twierdzy był także front odrzański z małym, starowłoskim Bastionem Odrzańskim, przydługą kurtyną i słabym zabezpieczeniem przedmościa, więc i tam Szwedzi z powodzeniem atakowali.

Luneta zwana „Rawelinem Zamkowym” znajdowała się nad Odrą, w okolicach za halą sportową i boiskiem gimnazjum przy ul. Oławskiej. Jej pozostałości są jeszcze widoczne w postaci nierówności terenu, teraz są tam chyba jakieś ogródki. Widoczne jest także miejsce, w którym fosa łączyła się z Odrą i gdzie znajdował się niedźwiedź – jest tam mała zatoczka.
Na planie twierdzy i miasta zaznaczono wiele interesujących szczegółów, m.in. mosty na fosie i dalsze grodze, którymi fosa była podzielona na odcinki. W przypadku zagrożenia i gdy nie było akurat suszy, cała fosa mogła zostać zalana wodą. W czasie pokoju, podobnie jak dziś, niektóre odcinki były mokre, a niektóre suche. W mokrych odcinkach znajdowały się stawy rybne.

Wróćmy jednak po raz ostatni do ryciny z „Topografii”, która powstała ok r. 1750, czyli 100 lat po oblężeniu. „Topografia” to źródło bezcenne, choć niepozbawione błędów, zarówno tych rzeczowych, jak i warsztatowych, zwłaszcza dotyczących zasad perspektywy. Niemniej w rycinie z oblężeniem doszło też chyba życzenie, by przedstawić w miarę pełną panoramę i moment odpalenia miny, co w poprawnej perspektywie byłoby raczej trudne. Przy okazji udało się wyjaśnić wątpliwość i skorygować błąd z poprzedniego opracowania. Z drugiej strony także inne panoramy Brzegu przedstawiają ten fragment fortyfikacji w sposób nieco spaczony.


Belagerung 1642.jpg
Oblężenie Brzegu na rycinie z "Topografii" F.B. Wernera.
Plik ściągnięto 120 raz(y) 403,73 KB

Miasto i twierdza 1642.jpg
Brzeg - plan miasta i twierdzy z poł. XVII w.
Plik ściągnięto 165 raz(y) 442,08 KB

komendant.JPG
Pułkownik Mörder, komendant Brzegu.
Plik ściągnięto 45 raz(y) 149,99 KB

Ostatnio zmieniony przez Dziedzic_Pruski 2015-01-16, 17:41, w całości zmieniany 1 raz  
3 UP 0 DOWN
 
anthropos 



Wiek: 58
Dołączył: 22 Paź 2007

UP 352 / UP 54



Wysłany: 2015-02-07, 16:15   

Obrońca Brzegu, pułkownik Mörder pochodził ze szlachty pomorskiej, nosił zresztą dwa imiona świadczące o tradycji rodzinnej Jan Bogusław (w źródłach współczesnych mu to drugie zapisywane jako Bogislav). Zanim wstąpił do armii cesarskiej, służył królowi polskiemu w Prusach z honorowym tytułem Kämmerer.
2 UP 0 DOWN
 
anthropos 



Wiek: 58
Dołączył: 22 Paź 2007

UP 352 / UP 54



Wysłany: 2015-02-09, 13:08   

Funkcję komendanta twierdzy brzeskiej baron J.B. von Mörder pełnił przez 12 lat (objął ją 9 lipca 1637 r.). W Brzegu przebywała także jego rodzina.
1 UP 0 DOWN
 
JACEK0305 


Wiek: 54
Dołączył: 07 Mar 2015

UP 3 / UP 0



Wysłany: 2015-03-16, 22:05   

Witam. Czy ktoś może pomóc w wyjaśnieniu tych fotek, które są chyba pozostałością murów obronnych Brzegu znajdujących się w pobliżu kościoła Św. Krzyża.

DSC00101.JPG
Plik ściągnięto 69 raz(y) 108,12 KB

DSC00096.JPG
Plik ściągnięto 64 raz(y) 452,17 KB

DSC00100.JPG
Plik ściągnięto 31 raz(y) 145,51 KB

2 UP 0 DOWN
 
JACEK0305 


Wiek: 54
Dołączył: 07 Mar 2015

UP 3 / UP 0



Wysłany: 2015-03-16, 23:07   

Zresztą jakby nie było to warto zadbać o konserwację tego miejsca gdyż warunki atmosferyczne robią wielką szkodę temu zabytkowi, zresztą jak wielu zabytkom w naszym kochanym mieście. :cry:
0 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2015-03-17, 20:05   

W którym to miejscu?
0 UP 1 DOWN
 
mulder 


Wiek: 47
Dołączył: 21 Gru 2008

UP 2397 / UP 3901



Wysłany: 2015-03-18, 07:42   

Dziedzicu, to podwórka pomiędzy ul. Górną i ul. Jezuitów a ul. Zamkową.
0 UP 0 DOWN
 
JACEK0305 


Wiek: 54
Dołączył: 07 Mar 2015

UP 3 / UP 0



Wysłany: 2015-03-18, 09:05   

Tak to właśnie tam. Szkoda, bo niszczeje i jeżeli się o to nie zadba to .......Można byłoby to odnowić. Tak jak w rynku w budynku przy ratuszu są wstawione nowe okna z niewielkim przesunięciem od miejsca gdzie mieściły się pierwotnie. Przy odnowionej elewacji budynku ładnie wyglądałoby odnowienie tego kawałka muru wraz z łukami :D
1 UP 0 DOWN
 
JACEK0305 


Wiek: 54
Dołączył: 07 Mar 2015

UP 3 / UP 0



Wysłany: 2015-03-18, 09:14   

jeszcze kilka ujęć tego miejsca

DSC00091.JPG
Plik ściągnięto 38 raz(y) 484,65 KB

0 UP 0 DOWN
 
JACEK0305 


Wiek: 54
Dołączył: 07 Mar 2015

UP 3 / UP 0



Wysłany: 2015-03-18, 09:16   

Zrobię jeszcze parę ujęć tego miejsca.
Ostatnio zmieniony przez JACEK0305 2015-03-18, 09:25, w całości zmieniany 1 raz  
0 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2015-03-18, 20:51   

Mury miejskie i baszty zaznaczone są czerwoną linią na planie twierdzy kilka przyczynków wyżej. Na zamieszczonych ostatnio zdjęciach widać relikty dawnej zabudowy. Kto wie, czy nie są to jakieś pozostałości klasztoru dominikanów - Lucae wspomina, że w XVII w. mury klasztoru były "czytelne" w kamienicy dobnerowskiej.
1 UP 0 DOWN
 
JACEK0305 


Wiek: 54
Dołączył: 07 Mar 2015

UP 3 / UP 0



Wysłany: 2015-03-19, 08:12   

Dziękuję za informację.Bardzo ciekawy temat. Podziwiam Pana wiedzę. Pozdrawiam.
0 UP 0 DOWN
 
Brzeski
Brzeski


Dołączył: 05 Wrz 2005

UP 110 / UP 54


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2015-03-19, 20:40   

Dziedzic_Pruski napisał/a:
pozostałości klasztoru dominikanów - Lucae wspomina, że w XVII w. mury klasztoru były "czytelne" w kamienicy dobnerowskiej.

Dobnerowska, to ta Urzędu Górniczego?
Nie koreluje to z informacją, że klasztor (tzn. kawałek) się kiedyś zawalił do Odry wraz z merem miejskim. A kwartał zabudowy między Zamkową a Jezuitów zawsze, przynajmniej na planach, był oddzielony od terenów dominikanów wyraźnie zaznaczoną ulicą (Górną czy tez Pańską nie wnikając w kontrowersyjne nazwy ;)
0 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2015-03-19, 20:50   

Dlatego napisałem "kto wie". O klasztorze dominikanów wiadomo, że stał na Wróblim Wzgórzu, czyli raczej nie bezpośrednio nad Odrą, tylko gdzieś w okolicach dzisiejszego kościoła św. Krzyża, ul. Górnej i Jezuitów.
Nazwy kamienic wywodziły się często od nazwisk ich właścicieli. Raczej trudno będzie dziś ustalić, która kamienica należała w XVII w. do niejakiego Dobnera. Budynek Urzędu Górniczego powstał z połączenia 3 kamienic.
0 UP 1 DOWN
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Zobacz posty nieprzeczytane

Skocz do:  

Tagi tematu: brieg, brzeskiej, festung, historia, jak, powstawala, twierdzy


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template BMan1Blue v 0.6 modified by Nasedo
Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 35
Nasze Serwisy:









Informator Miejski:

  • Katalog Firm w Brzegu