Forum Brzeg on
Regulamin Kalendarz Szukaj Album Rejestracja Zaloguj

MegaExpert

Poprzedni temat :: Następny temat
Podróż do Nowej Ziemii /The New World/, reż. Terrence Malick
Autor Wiadomość
Franco Zarrazzo 
Per astra ad anthropologiae



Wiek: 57
Dołączył: 26 Mar 2006

UP 1052 / UP 1969


Skąd: Ciemnogród

Ostrzeżeń:
 1/4/6
Wysłany: 2007-01-04, 10:29   Podróż do Nowej Ziemii /The New World/, reż. Terrence Malick

Zdecydowanie szukam opisanego niżej filmu. Artykuł za GW http://serwisy.gazeta.pl/...07-01-04-03-05.

Utopia sfilmowana
Tadeusz Sobolewski 2007-01-03
Zdarzenie bez precedensu - arcydzieło Terrence'a Malicka, jeden z najpiękniejszych filmów amerykańskich, przeciwieństwo "Apocalypto", nie ma dystrybutora kinowego. Ukazało się w Polsce na płycie DVD

Fot. Warner
Q'Orianka Kilcher w ''Podróży do Nowej Ziemi'' Terrence'a MalickaDVD

Podróż do Nowej Ziemi (The New World)

reż. Terrence Malick

USA 2005, dystr. Warner Home Video

Płytę z "Nowym Światem" kupiłem sobie w prezencie noworocznym. Ten film ukazał się nie wiedzieć kiedy, bez rozgłosu, bez premiery kinowej, tylko na płytach DVD wydanych przez Warnera. Można go znaleźć na półce z napisem "obyczajowe", pod sztucznie uatrakcyjnionym tytułem: "Podróż do Nowej Ziemi", okrojony w stosunku do wersji reżyserskiej o 20 minut.

Terry Malick to trudny reżyser - ale nie dla widza, tylko dla dystrybucji i promocji. Nie dopuszcza dziennikarzy na plan. Nie udziela wywiadów. Kręci filmy raz na kilkadziesiąt lat, traktując je jak wyraz swojej filozofii: "Niebiańskie dni" - rok 1978, "Cienka czerwona linia" - 1998, "Nowy Świat" - 2005. Miałem szczęście widzieć "The New World" na wielkim ekranie podczas zeszłorocznego Berlinale. Myślę, że nie tylko dla mnie pozostanie największym wydarzeniem kinowym ubiegłego roku, idącym pod prąd modom, tendencyjności, komiksowości, brutalności. Widz, któremu na siłę serwuje się dziś w kinie prymitywną, czarno-białą wizję świata jak z gry komputerowej (jak choćby w "Apocalypto" Mela Gibsona), na filmie Malicka odetchnie. Można go oglądać w przód i wstecz, kontemplować jak pejzaż namalowany przez Caspara Davida Friedricha z żaglowcem płynącym pod słońce. Wszystko jest tu wyraźne, hiperrealistyczne, a zarazem tajemnicze, jakby odbite w lustrze.



Prawdziwa Pocahontas



Jest rok 1607. Angielskie żaglowce podpływają do brzegów Wirginii. Oglądamy dziewiczą naturę uchwyconą z niezwykłą głębią ostrości, niemal trójwymiarową. Zieleń szuwarów jest głęboka, świeża. Powierzchnia wody, w której odbija się niebo, napięta jak rtęć. Przeszłość ukazana jako wieczna teraźniejszość. Obiektywów o podobnej jasności używał już Stanley Kubrick w „Barry Lyndonie”. Teraz posłużyły innemu samotnikowi kina, który chciał zatrzymać moment pierwszego spotkania z Nowym Światem. Film realizowano niedaleko prawdziwych miejsc, gdzie powstała pierwsza brytyjska kolonia, Jamestown. Indiańscy konsultanci filmu mieli początkowo pretensje o tytuł: „Dlaczego »Nowy Świat «? My tu jesteśmy od 15 tysięcy lat, wcale nie jesteśmy nowi!”. Ale tytuł filmu ma inne znaczenie - odnosi się nie tyle do przeszłości, ile do przyszłości. Zawiera proroctwo, jak z „Odysei kosmicznej”.

Piękna scena pierwszego spotkania: wymalowani farbą i popiołem, przystrojeni indyczymi piórami Indianie otaczają Anglików. Obchodzą ich tanecznymi krokami jak grupa mimów. Oglądają siebie wzajemnie jak przybyszów z innej planety. Patrzymy na to oczami to jednych, to drugich. Obce spojrzenie powraca w filmie wielokrotnie. Na przykład wtedy, gdy John Smith wraca z leśnego królestwa Indian i przeżywa rozczarowanie do swoich, widzi ich jako nędznych, brudnych intruzów. Ale sens filmu leży w przezwyciężeniu obcości. Wpływaniu na wody Nowego Świata towarzyszy pulsująca muzyka ze "Złota Renu". Uwertura Wagnera, a później koncert fortepianowy Mozarta dają widzowi sygnał, że nie chodzi o świat zamknięty w historycznych ramach, tylko o wciąż umykającą i ściganą od nowa utopię.

W pewnym sensie, jak głosi reklama, "The New World" jest romansem. Opowiada znaną historię Indianki Pocahontas - o tym, jak pokochał ją John Smith, gdy uratowała mu życie; jak spędzali ze sobą rajskie tygodnie, ucząc się nawzajem swoich języków, i jak później indiańska księżniczka przyszła zimą z pomocą głodującym Brytyjczykom. W pewnym momencie oboje, John Smith i Pocahontas, w oczach swoich pobratymców stają się zdrajcami, wyrzutkami. Między europejskimi przybyszami a Indianami zaczyna się walka o panowanie. Wybucha gorączka złota. Pryska towarzyszący poszukiwaczom biblijny mit nowego świata, ziemi obiecanej wspólnej dla wszystkich, gdzie naczelną wartością będzie praca i gdzie nie będzie nikogo głodnego.

Ale pokazać dzisiaj rozpad mitu wspólnotowego - to banał. Telewizja codziennie nadaje wiadomości o końcu jedności, o świecie rozdzieranym konfliktami etnicznymi, religijnymi, cywilizacyjnymi. Malick idzie dalej. Chce pokazać, że rozczarowanie i wojny towarzyszyły ludzkości zawsze, ale bohaterowie jego filmu są forpocztą nowego świata, o którym opowiada na przekór obrazom z telewizora.



Indianin w strzyżonym parku



Ochrzczono ją, zabrano do Londynu i w roku 1616 przedstawiono parze królewskiej. Założyła suknię i buciki na obcasach. Lekkim krokiem przeszła z jednego świata do drugiego. Porzucona przez Smitha, dalej ścigającego Nowy Świat, jako Rebeka poślubiła Johna Rolfe'a, z którym żyła szczęśliwie. Urodziła dziecko. Modliła się wciąż do tej samej panteistycznej Matki, którą odnalazła także w Anglii. Umarła młodo, w podróży.

Dlaczego tak przejmująco działa scena audiencji w Londynie? Oglądamy ją jak transmisję telewizyjną na żywo z innego świata. Patrzymy na dwór angielski okiem Indianki idącej szpalerem lordów i dam. Jest ubrana w koronkowy kołnierz i wysoki kapelusz jak z obrazów Tycjana czy Rubensa. Na końcu szpaleru majaczy postać króla Jakuba. Przypomina indiańskiego wodza siedzącego w kapeluszu na swym leśnym tronie. Rozlegają się fanfary, ktoś czyta okolicznościowy poemat, amerykański orzeł trzymany na uwięzi rozwija skrzydła. Król podaje rękę Pocahontas-Rebece.

Nie czuję w tej scenie ironii, tak jak nie czuję jej później, w surrealistycznym obrazie Indianina w płaszczu ze skór idącego aleją strzyżonego barokowego ogrodu. Malickowi udało się pokazać coś, od czego odzwyczaiła nas sztuka uparcie wieszcząca kres Zachodu. Znalazł perspektywę, z której możemy przez mgnienie zobaczyć ciągłość dziejów, gdzie pomimo wojen i zbrodni jedna cywilizacja podaje rękę drugiej. Oba światy, "dziki" i "cywilizowany", zostały symbolicznie zrównane, ukazane jako różne fazy jednej i tej samej ziemskiej cywilizacji.

Malick sfotografował utopię. Pokazał, że każda cywilizacja jest poruszana marzeniem o świecie sprawiedliwym i wspólnym, kolebką "człowieka uniwersalnego". Czy nie pozostał w tym dzieckiem amerykańskiego transcendentalizmu spod znaku R.W. Emersona, uznającego człowieka za "drobną iskierkę z wszechobejmującej duszy, której jedność ujawnia natura" (cytuję za "Historią utopii amerykańskiej" Tomasza Żyro)?




Człowiek uniwersalny



W amerykańskim micie założycielskim historia Smitha i Pocahontas służyła za dowód pokojowego wejścia kolonistów w posiadanie tych ziem (choć prawda była inna). W Disnejowskiej wersji opowieści o "Pocahontas" zgodnie z regułą politycznej poprawności wszyscy Anglicy z wyjątkiem Smitha są bestialscy i podli, a Indianie wspaniali. U Malicka - ani tak, ani tak. Nie omija ciemnych stron, ale fascynuje go sam moment spotkania, które dla obu stron jest materializacją utopii. Smith początkowo patrzy na królestwo Indian jak na raj na ziemi. Oni chcą widzieć w białych boskich przybyszów. Fascynacja obcością trwa krótko, ale sens filmu zawiera się nie w historii, którą rozpoznajemy jak dobrze znane libretto, tylko w obrazie. W kamerze, która przenika rzeczywistość na wylot, łącząc spojrzenia przybyszów i tubylców.

Już w antywojennej "Cienkiej czerwonej linii" Malick zastosował podobny, magiczny chwyt. W sekwencji zdobywania wzgórza opanowanego przez Japończyków zatarł granicę między swoimi a obcymi. Patrzymy na wojnę oczami różnych żołnierzy, po czym okazuje się, że to jest jedno i to samo spojrzenie. Może wszyscy mamy jedną duszę?




Od Franka: Film "Cieńka, czerwona linia" dane mi było obejrzeć w pustym (i nieistniejącym już) kinie Kraków w Opolu. I to dwukrotnie. Niesamowite zdjęcia i niesamowite wrażenie. Pomimo brutalnych i bardzo dosłownych scen film sięgał do dna duszy. Dotykał problemów niemalże eschatologicznych. Filozoficzne chwile refleksji nad kondycją człowieka, nad zderzeniem brualnej cywilizacji z sielanką wysp Pacyfiku. Wracałem do "Linii" kilkukrotnie, tym bardziej, że znałem sprzed lat książkę Jamesa Jonesa pod tym samym tytułem. Myślę, że "Nowy Świat" zdecydowanie będzie filmem godnym uwagi. Szczególnie wart polecenia ludziom, któzy w gonitwie codzienności czasami przystają i zastanawiają się nad sensem tego wszystkiego. Nad cywilizacją i kulturą zachodu - najbardziej brutalną i wyniszczającą wszystko siłą, jaką jest kultura białego człowieka i krzewiona ogniem i mieczem religia miłości bliźniego. Kolonializm i bezwzględna żądza zysku motywowana teoriami ewolucjonizmu i rasizmu...
Ostatnio zmieniony przez Franco Zarrazzo 2007-01-04, 10:31, w całości zmieniany 2 razy  
0 UP 0 DOWN
 
smooth 
wyrwany z kontekstu


Zaproszone osoby: 2
Wiek: 43
Dołączył: 21 Wrz 2006

UP 35 / UP 7


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2007-01-04, 19:33   

No to Franco , najpóźniej w środę zobaczysz :wink:
A teraz przyznam, ze wstydem, że (nie pamiętam w jakich okolicznościach) "utknąłem" w połowie filmu i do tej pory nie wróciłem.. może czas najwyższy dokończyć !!
Ostatnio zmieniony przez smooth 2007-01-04, 19:33, w całości zmieniany 1 raz  
0 UP 0 DOWN
 
Franco Zarrazzo 
Per astra ad anthropologiae



Wiek: 57
Dołączył: 26 Mar 2006

UP 1052 / UP 1969


Skąd: Ciemnogród

Ostrzeżeń:
 1/4/6
Wysłany: 2007-01-05, 02:27   

smooth napisał/a:
No to Franco , najpóźniej w środę zobaczysz :wink:
A teraz przyznam, ze wstydem, że (nie pamiętam w jakich okolicznościach) "utknąłem" w połowie filmu i do tej pory nie wróciłem.. może czas najwyższy dokończyć !!


Mówiłem już, że Cię kocham, Smooth? :P
0 UP 0 DOWN
 
Morg 



Wiek: 42
Dołączył: 22 Gru 2006

UP 1 / UP 0


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2007-01-05, 19:01   

Film zrobił na mnie wielkie wrażenie; wspaniałe zdjęcia, genialna, doskonale dopełniająca obraz muzyka, nietypowa narracja. Dzieło niezwykłe, dotykające duszy, oglada się jak obraz-arcydzieło śledząc kazde pociągnięcie pędzla. Film wymagający od widza odpowiedniego nastroju, wyciszenia, checi poddania się spokojnemu nurtowi, który delikatnie pcha historię do przodu, bez pośpiechu, bez szaleństwa, bez gonitwy współczesności. Niezwykłe doznanie estetyczne. Niekomercyjny, nie dla każdego i nie na każdą porę. Cieszę sie że udało mi się znaleźć i odpowiedni nastrój i odpowiedni czas. Napewno nie były to zmarnowane 2h15minut (napisy też obejrzałem do końca:) ) Piękny.
0 UP 0 DOWN
 
Franco Zarrazzo 
Per astra ad anthropologiae



Wiek: 57
Dołączył: 26 Mar 2006

UP 1052 / UP 1969


Skąd: Ciemnogród

Ostrzeżeń:
 1/4/6
Wysłany: 2007-01-05, 19:54   

Dzięki Morg :) . Teraz już spać nie będę mógł do środy :) .
0 UP 0 DOWN
 
smooth 
wyrwany z kontekstu


Zaproszone osoby: 2
Wiek: 43
Dołączył: 21 Wrz 2006

UP 35 / UP 7


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2007-01-05, 23:02   

Franco Zarrazzo napisał/a:
Mówiłem już, że Cię kocham, Smooth?


A zapomniałem napisać... nie, nie mówiłeś.. ale, wiesz ja mam siódmy zmysł :) :wink:

...no i teraz po jak najwłaściwszym nastawieniu Morg'a, na pewno jutro dokończę New World
Ostatnio zmieniony przez smooth 2007-01-05, 23:03, w całości zmieniany 1 raz  
0 UP 0 DOWN
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Zobacz posty nieprzeczytane

Skocz do:  

Tagi tematu: do, malick, new, nowej, podroz, rez, terrence, the, world, ziemii


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template BMan1Blue v 0.6 modified by Nasedo
Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 25
Nasze Serwisy:









Informator Miejski:

  • Katalog Firm w Brzegu