Henryk Szendera, były szef Elektrowni Opole, podejrzany o branie łapówek, po półrocznym areszcie wczoraj odzyskał wolność. Ale do pracy nie wróci, bo ma zakaz.
Szendera opuścił mury opolskiego aresztu o 15.07. Zgodziła się na to prokuratura okręgowa, która prowadzi śledztwo w sprawie korupcji przy ubezpieczaniu Elektrowni Opole. Były prezes elektrowni zabrał z celi dużą brązową torbę z rzeczami osobistymi oraz telewizor. Dziennikarzom czekającym przed bramą aresztu powiedział, że chce wrócić do pracy, bo z czegoś trzeba żyć i że jest niewinny.
Podejrzany Szendera nie może jednak wrócić na stanowiska zajmowane przed aresztowaniem. Prokuratura zawiesiła go w czynnościach służbowych, zarówno w Elektrowni Opole, jak i w holdingu BOT SA. By wyjść z aresztu, były prezes musiał wpłacić 80 tys. zł poręczenia majątkowego oraz 200 tys. zł zaliczki na poczet ewentualnej grzywny. Ma też zakaz opuszczania kraju.
- Zebralismy dowody, dalsze aresztowanie już nie jest konieczne - powiedziała Lidia Sieradzka, rzecznik opolskiej prokuratury. Nie chciała odpowiedzieć na pytanie, czy to oznacza, że prezes Szendera przyznał się do winy.
W sprawie dotyczącej afery ubezpieczeniowej jest kilkunastu podejrzanych.
6 grudnia 2004 roku policjanci z Centralnego Biura Śledczego zatrzymali Stanisławę Chudzikiewicz - byłą dyrektorkę PZU, Henryka Szenderę - byłego prezesa Elektrowni Opole, Małgorzatę i Jarosława N. - właścicieli wrocławskiej kancelarii brokerskiej Jargo oraz Macieja J. - męża posłanki Aleksandry Jakubowskiej.
Wszystkim zarzucono korupcję przy ubezpieczaniu Elektrowni Opole w opolskim oddziale PZU. Mieli się dzielić półtoramilionową prowizją, jaką otrzymywało Jargo.
Według naszych informacji prokuratura chce zamknąć śledztwo jeszcze w tym miesiącu. Akt oskarżenia ma trafić do sądu w lipcu.
Mąż posłanki posiedzi do września
Spośród kilkunastu podejrzanych w aferze ubezpieczeniowej Elektrowni Opole tylko jedna osoba wciąż jest w areszcie - to Maciej J., mąż posłanki Aleksandry Jakubowskiej. Wczoraj Sąd Rejonowy w Opolu, na wniosek prokuratury, przedłużył mu pobyt w celi o kolejne trzy miesiące, czyli do 6 września.
- Podejrzany kwestionuje oczywiste fakty. Z takiego zachowania można wnioskować, że uchylenie aresztowania może spowodować, że będzie chciał utrudniać śledztwo - wyjaśnia prokurator Lidia Sieradzka. - Zachowanie Macieja J. udokumentowane w aktach wskazuje, że jego celem jest uniknięcie odpowiedzialności karnej za wszelką cenę.
Maciejowi J. grozi wysoka kara, od 2 do 12 lat więzienia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum