Forum Brzeg on
Regulamin Kalendarz Szukaj Album Rejestracja Zaloguj

MegaExpert

Poprzedni temat :: Następny temat
Przesunięty przez: smooth
2007-03-14, 08:18
Dojrzewanie do samotności
Autor Wiadomość
lukstapol 
Forum łączy ludzi....



Wiek: 39
Dołączył: 08 Wrz 2005

UP 0 / UP 0


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2006-11-12, 21:59   

Przepraszam jeśli Ci przypisałem nie twoje słowa.
Chciałbym nadmienic ze w życiu codziennym przewija nam sie choć nutka samotnośći.
Na pewno jak na swój wiek jesteś dojrzałym człowiekiem i kierujeszswoim życiem tak by być w nim szcześliwy i miec jak najmniej trosk.

Czasami w zyciu jest tak że ze swoimi problemami zostajemy sami i wtedy stajemy sie samotni, zmagamy sie w tym momencie z losem choc sa ludzie ktorzy staraja sie nam pomoc to my i tak ja odrzucamy bo chcemu byc sami z tym problemem i przemyslec wiele rzeczy - oddajemy sie samotnosci i smutkowi.

Temat miłośći czy samotności jest tematem napewno rozleglym i nie tyle co śliski ale trudnym do romowy i rozumienia.

NIkt nie jest ekspertem zyciowym czy ekspertem od samotnosci, nawet filozofowie nie chca nie moga odpowiedzie na wiele pytan dotyczacych zycia.

Zapytales czemu jest mi to jest znajome - dostalem ostatnio bardzo w kosc wiele rzeczy obrócilo sie przeciw mnie - czasami z winy mojej czasami nie, wtedy staralem sie ja pokierowac zyciem swoim i moze nieudolnie mi to wyszlo - za co ponioslem sromotna klęskę.... nic nie jest idealny ani perfekcyjny.....
Sam sie oddaje naprawde bardzo czesto samotnosci - zamysleniu, mysle o kazdym dniu przede mna jak i za mna.

Niby jak wynika z fragmentu artykułu - samotność to odnalezienie złotego środka, celu w życiu by wspinać sie na jego wyzyny tylko nikt nie wspomina ile to jest naprawde czasu poswiecenia i sily by znalesc sie na szczycie i szybko nie spasc z niego by nie zamienilo to sie w "syzyfową pracę", bo nie na tym to wszystko polega....
0 UP 0 DOWN
 
smooth 
wyrwany z kontekstu


Zaproszone osoby: 2
Wiek: 42
Dołączył: 21 Wrz 2006

UP 35 / UP 7


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2006-11-12, 22:20   

lukstapol - :)


To ja może jeszcze też coś dodam :)
Każdy z nas zna / poznaje złożoną naturę samotności borykając się z problemami dnia codziennego, dostając przy tym często w kość. Sam nie raz dostałem i sam pewnie spowodowałem u kogoś ból, nawet o tym nie wiedząc.
Niestety tak samo jak śliski / rozległy / właściwie bez możliwości jego całkowitego zrozumienia jest problem samotności, tak samo trudne i czasem nie możliwe do rozwiązania są problemy z samotnością związane, czy to mówimy o samotności na wskutek braku ukochanej / ukochanego, czy o jej pozostałych formach. W tych wszystkich dziedzinach życia gdzie umysł płata nam niesamowite figle, utrudniając funkcjonowanie często / czasem /… łatwiej jest się z problemem oswoić niż go rozwiązać.
Domyślam się, że autorce kopiowanego przeze mnie artykułu chodziło właśnie o pomoc w oswojeniu się z pewnymi problemami…takie działanie jakby na zasadzie balsamu.
Artykuł uznałem za ciekawy bo sam po przeczytaniu doznałem burzy emocji, ale również pomógł mi spojrzeć na problem na świeżo bardziej konstruktywnie.

Samo słowo „dojrzeć” – mogłoby nas doprowadzić do nie wiadomo jakich dyskusji, bo przecież można by dyskutować i dyskutować, nad znaczeniem słowa „dojrzeć”.
Czasem bardzo ważną rzeczą w komunikacji werbalnej, jak również w słowie pisanym jest przypisanie odpowiednich intencji rozmówcy / autorowi artykułu ..czy też autorowi posta.
Myślę, że w kontekście artykułu, dobrym skojarzeniem ze słowem dojrzeć… będzie słowo oswoić !! (postaram się jeszcze przytoczyć fragment z "Małego Księcia" dotyczący właśnie oswajania)
0 UP 0 DOWN
 
lukstapol 
Forum łączy ludzi....



Wiek: 39
Dołączył: 08 Wrz 2005

UP 0 / UP 0


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2006-11-12, 22:33   

Dobrze to ująłęś - oswoiś się.....

Tylko że to oswajanie się z wieloma rzeczami trwa bardzo długo i jest to etap ciezkiej pracy i zaglebienia sie bardziej w to co sie robi

Czasami by nikogo nie zrazic, zranic sterujemy samym soba stad tez czasami wynika swiadomosc bycia samotnym bo analizyjemy krok po kroku co mamy zrobic by by odniesc z tego tytulu zadowolnie siebie i drugiej osoby.
0 UP 0 DOWN
 
smooth 
wyrwany z kontekstu


Zaproszone osoby: 2
Wiek: 42
Dołączył: 21 Wrz 2006

UP 35 / UP 7


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2006-11-12, 22:42   

lukstapol napisał/a:
bo analizyjemy krok po kroku co mamy zrobic by by odniesc z tego tytulu zadowolnie siebie i drugiej osoby.


Myśle, że oboje wiemy jak to mniej więcej działa..choć raczej bardziej jak trudne to jest, dlatego tym bardziej ważne jest umiejętność korzystania z rad innych.. jak również dać się czasem ponieść takim artykułom.. uwierzyć im.. ich "magii"..:)
0 UP 0 DOWN
 
smooth 
wyrwany z kontekstu


Zaproszone osoby: 2
Wiek: 42
Dołączył: 21 Wrz 2006

UP 35 / UP 7


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2006-11-12, 22:44   Nudzę się, gdy nie mówisz o mnie

DOJRZEWANIE DO SAMOTNOŚCI - część III



Cytat:
Nudzę się, gdy nie mówisz o mnie
Tak mi kogoś brak, że nie mogę tego znieść. Więc szukam mężczyzny, kobiety, która mnie uratuje, zapełni pustkę, czarną dziurę. Ale nie wiem jeszcze, że to się nigdy nie uda, bo związek z drugim człowiekiem nie jest od tego. Zakochuję się, wpadam w narkotyczny raj. Jest cudownie, pasujemy do siebie idealnie. Aż do pierwszego nieporozumienia, błędu (zapomniał o urodzinach, spóźniła się), który urasta do przestępstwa. Budzi się wściekłość, nienawiść: nie chcę być z kimś takim, oszukiwała mnie. Lepiej być samotnym, niż narażać się na cierpienie.
Albo tak: Jeśli nie możesz wypełnić mojej pustki, nic już nie ma sensu i znaczenia, bez ciebie nie istnieję, unieważniam siebie i swoje życie, pomyślę, jak je zakończyć.
Inny wariant: Skoro nikt nie chce zaopiekować się mną, ja się zaopiekuję, będę czerpać zadowolenie z tego, że uszczęśliwiam innych. Nie wiem, co to miłość i bliskość, dlatego gdy tylko on, ona się zbliża, odczuwam lęk. Uspokajam się, gdy odgaduję życzenia bliźnich i szybko je spełniam. Taka samotność jest najtrudniej rozpoznawalna, a bardzo niebezpieczna. My, kobiety jesteśmy mistrzyniami w tłumieniu swej samotności właśnie w ten sposób: poświęcamy się rodzinie, rezygnujemy ze swych pragnień, aby zaspokoić potrzeby męża i dzieci. Bywamy tak posłuszne mężczyźnie, że nasza samoocena i nastrój są zależne od jego opinii i humorów; jesteśmy przekonane, że bez niego nie damy sobie rady. Służymy więc bez opamiętania. W dzień rozdajemy siebie, w nocy płaczemy. Aż do całkowitego wyczerpania. Pewnego dnia nie jesteśmy w stanie wstać z łóżka.
Aby chronić się przed bliskością, która niepokoi i rani, rzucamy się w przygodne ramiona. Jednak szybki seks, ten słodki cukiereczek, co ma nas wyrwać z życia, które prowadzimy, wyjaławia jeszcze bardziej.
Mogę się zapracowywać niemal na śmierć, byle tylko nie czuć, jak bardzo jestem samotna. Mogę też śnić o własnej potędze. Te sny na chwilę uśmierzą ból samotności. Nudzą mnie rozmowy niedotyczące moich szczególnych zdolności, talentów i zalet. Mam być piękna i mądra. Jeśli nie jestem najlepsza, to jestem najgorsza.
Sny o potędze mają wielką moc, ponieważ dojmująca rzeczywistość przestaje być ważna. Odczuwam ulgę, gdy mogę nie być tym kim jestem, ale tym kogo sobie wymyśliłem. Kłopot w tym, że wewnętrzny przymus zapomnienia o sobie, doskonalenia swej idealnej maski i przekonania do niej innych wymaga ogromnego wysiłku i wyczerpuje. Robię wszystko, aby ludzie się mną zachwycali, ale dla innych bycie świadkiem mojej wielkości jest męczące – odchodzą, zostawiając mnie w przekonaniu, że znów nie okazałem się tak idealny, jak powinienem.
Alkohol ośmiela, pozwala być szczerym z drugą osobą, śmiać się. Ale gdy go zabraknie, znów czujemy się przestraszeni i samotni. Ściągamy z internetu setki megabajtów muzyki, filmów lub gier, otrzymujemy dziesiątki listów z rozmaitych forów i list dyskusyjnych. Dopóki ściąganie trwa, czujemy się zaspokojeni, nakarmieni: strumień pożywienia płynie, erzac bliskość na chwile wypełnia pustkę. Włączamy telewizor, ulgę niesie płynący strumień obrazów i dźwięków; karmimy się cudzymi miłościami, porażkami i zwycięstwami.
Ale w końcu przychodzi ten moment: czy to wszystko, co mam do przeżycia?
0 UP 0 DOWN
 
lukstapol 
Forum łączy ludzi....



Wiek: 39
Dołączył: 08 Wrz 2005

UP 0 / UP 0


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2006-11-12, 23:05   

Po przeczytaniu tego na myśl mi przychodzi określenie ze meżczyźni są jak sprężyki a kobiety jak fale - określenie to znajduje sie w ksiażce "Mężczyżni są z Marsa, kobiety z wenus".

Jesteśmy tylko ludzmi, którym zdarza sie popełniać błędy naprawde wiele błędów ktore są nieuniknione lub my nie potarfimy im zaradzic.
Zycie jest naprawde pelne niespodzianek i chocby patrzac z perspektywy czasu w przod czy w tyl jest ono zaskakujace na kazdym roku. Ktoz z nas nie przezywal samotnosci i nie uciekal sie do roznych sposobow by jej sie pozbyc czasmi ludzie oswajaja sie i traktuja samotnosc jak "zyciowego partnera/przyjaciela/przyjaciolke" co moglo by oznaczac ze z kazdym problemem sie do niego uciekaja - co mozna by przeniesc w styl chowania glowy w piach bo nie umiemy sobie z nim poradzic i zamykamy sie w sobie.

Czasami chcielibysmy walczyc z samotnoscia ale brak nam sil i srodków - czasami sami nie potrafimy powiedziec wprost i otwarcie innym "MAM PROBLEM - POMÓŻ MI"

Jestesmy ludzmi dla ktorych problem to koniec swiata - sytuacja w ktorej nie potrafimy dac sobie rady a tym bardziej pomoc staramy sie naprawiac na wlasna reke i nie chcemy sluchac co inni maja nam do powiedzenia czy zaoferowania - a czasami pomoc male slowko drugiej osoby pomaga podbudowuje.

Z drugej strony jestesmy slepi na ludzkie problemy slabostki nie chcemy im sami pomagac a oni sie jeszcze bardziej pograzaja w samotnosci smutku cierpieniu...

Ze strony psychologicznej psychicznej samotnosc to stan ducha uczucie braku i pustki w otaczajacym nas zyciu ze nie podolamy problemowi ktory stana nam na drodze.
Jest to sytuacja zamknieta nie dopuszczamy do siebie impulsow zewnetrznych zamykamy sie wewnatrz i z samym soba rozmawiamy nie zawsze wyciagajac odpowienie wnioski ktore otworza nas i pozowla wyrazic swoje emocje odczucia a takze i nawet uczucia.
0 UP 0 DOWN
 
Inez 
Mod na emeryturze ;)



Wiek: 45
Dołączyła: 15 Wrz 2005

UP 10 / UP 0



Wysłany: 2006-11-13, 10:53   

Samotność, niby co ja mogę na ten temat wiedzieć :roll: , mam męża, Was, pracę, dom, znajomych, rodziców, bliskich, a jednak :/ Czasem zamykam się, gaszę światła, puszczam muzykę i płaczę... Niekiedy urywam się z imprezy, by poszukać właśnie tego spokoju, samotności, w której spokojnie mogę przemyśleć wszystko to co mnie gnębi. "Czasami trzeba szukać samotności aż na balu" i szukam jej, w tekstach znanych i lubianych bądź w moich własnych, w otaczających mnie tłumach, w nawale pracy. To pozwala mi zapomnieć o tym dlaczego jestem smutna (wtajemniczeni wiedzą) :/
0 UP 0 DOWN
 
smooth 
wyrwany z kontekstu


Zaproszone osoby: 2
Wiek: 42
Dołączył: 21 Wrz 2006

UP 35 / UP 7


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2006-11-13, 17:59   

Inez napisał/a:
Niekiedy urywam się z imprezy, by poszukać właśnie tego spokoju


Tak impreza, w takim szumie gubię się często i ja, zatracam kontakt z sobą, a myśl zwerbalizowana często ucieka jakby jej w ogóle nie było, pojawia się myśl o „ucieczce”, która jeszcze bardziej podkreśla jakieś „ścięcie” myśli, denaturacja myśli :)

Inez napisał/a:
To pozwala mi zapomnieć o tym dlaczego jestem smutna


Nie jestem wtajemniczonym jednak przykro mi z tego powodu..
:(
0 UP 0 DOWN
 
Sawka 
Diablica [;



Zaproszone osoby: 5
Wiek: 34
Dołączyła: 14 Lip 2006

UP 1 / UP 1


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2006-11-13, 18:01   

lukstapol napisał/a:
Czlowiek choc ma partnera zyciowego to i tak czuje sie samotny


W tym tkwi diabeł, że dwie osoby po prostu nie mogą do siebie dotrzeć, zrozumieć się, zatem osoba mająca partnera życiowego czuje się samotna, gdyż pewnego dnia po prostu budzi sie rano z myślą, że żyje z obcym człowiekiem :roll:


lukstapol napisał/a:
Ze strony psychologicznej psychicznej samotnosc to stan ducha uczucie braku i pustki w otaczajacym nas zyciu ze nie podolamy problemowi ktory stana nam na drodze.


To trochę taka definicja depresji

Każdy ma chwile w życiu, kiedy czuje w swoim życiu nicość, ale podobno te stany (depresji) pozwalają się człowiekowi wewnętrznie oczyścić, zrozumieć samego siebie :D
0 UP 0 DOWN
 
smooth 
wyrwany z kontekstu


Zaproszone osoby: 2
Wiek: 42
Dołączył: 21 Wrz 2006

UP 35 / UP 7


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2006-11-13, 18:08   

Saw_woman napisał/a:
zatem osoba mająca partnera życiowego czuje się samotna, gdyż pewnego dnia po prostu budzi sie rano z myślą że żyje z obcym człowiekiem


Czasem mam wrażenie, że w pewnym momencie nie ma się sił na walkę o każdy aspekt szczęścia w relacji partnerskiej, co w rezultacie powoduje, że przestajemy walczyć, godzimy się z niepewnością, pozwalamy lękom być, gasimy pragnienia.. czy można tu mówić o kształtowaniu związku ot tak, żeby był ? Czy można tu mówić o kształtowaniu związku z obawy przed samotnością ? Czy warto czekać, czekać i jeszcze raz czekać, żeby w końcu poczuć ten żar uczuć..tę wielgachna tęsknotę ? Czy może "machnąć na to ręką" ?
0 UP 0 DOWN
 
smooth 
wyrwany z kontekstu


Zaproszone osoby: 2
Wiek: 42
Dołączył: 21 Wrz 2006

UP 35 / UP 7


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2006-11-13, 19:24   Odrzuć mnie, proszę

DOJRZEWANIE DO SAMOTNOŚCI - część IV



Cytat:
Odrzuć mnie, proszę
Wszyscy dążymy do miłości i intymności. Abyśmy mogli dojść do dobrej samotności ze sobą, konieczny jest etap zażyłości z ludźmi, umiejętność budowania trwałych związków. Odcięcie się od ludzi jest zawsze szkodliwe i niszczące. Ale w tej kwestii wszystko nam się myli. Nie odróżniamy miłości od uzależnienia.
Anthony de Mello w swojej kultowej już książce „Wezwanie do miłości” pisze, że naszym dramatem jest, iż wewnętrzną pustkę wypełniliśmy innymi ludźmi, którzy kontrolują nasze życie poprzez akceptacje albo wyrazy dezaprobaty, podnoszą na duchu przez pochwały, stają się przyczyną rozpaczy poprzez krytykę i odrzucenie. Także kiedy my kontrolujemy innych, stajemy się od nich zależni i przez nich zniewoleni. Czujemy wrogość i urazę do tych, których sympatię chcemy sobie zjednać.
Na drodze od złej do dobrzej samotności pokonujemy wiele przeszkód. Skrywane uczucia gniewu, złości, rozgoryczenia oddzielają nas od siebie samych i od ludzi. Musimy przytulić dziecko w nas, które jest przeraźliwie samotne, źle się czuje. Poczuć do głębi całą złość, wstyd i lęk, wypłakać smutek, użalić się nad sobą. Gdy te uczucia wypłyną, będziemy mogli poczuć miłość i czułość. Otwieranie serca jest zawsze ryzykowne. Możemy zostać źle zrozumiani, a nawet wyśmiani. A jednak podejmowanie tego ryzyka sprawia, że stajemy się silniejsi , jesteśmy bliżej siebie, bardziej prawdziwi.
Boimy się zdemaskowania i upokorzenia – im piękniejsza maska, tym silniejszy lęk. A gdyby tak uchylić maskę, pokazać swoje słabości. Zaryzykować szczerość. Zakwestionować naszą wyjątkowość i doskonałość. Nie jestem ani lepszy, ani gorszy od innych. Jestem sobą, popełniam błędy, a jednak zasługuję na własną miłość. Mogę sobie ufać. Mogę ufać innym, mimo że narażam się na zranienie i odrzucenie.
Opowiadał mi przyjaciel, ze zainspirowany książką Boba Mandella „Terapia otwartego serca” przeprowadził pewien eksperyment, który pozwolił mu wyjść z samotności. Otóż mój przyjaciel, który potwornie wręcz bał się odrzucenia, postanowił pokonać swój lęk i... wystawić się na odrzucenie. Przez kilka dni zaczepiał piękne kobiety i pytał, czy nie umówiłyby się z nim wieczorem. Pierwsza kobieta podniosła ze zdziwienia brwi, druga zaśmiała się, trzecia skrzywiła, czwarta przeszła obok bez reakcji. „Byłem całkowicie zdruzgotany – opowiada mężczyzna – trzęsły mi się ręce, byłem bliski płaczu! A przecież te kobiety mnie nie znały, więc jak miały reagować?” stał na rogu ulicy dotąd, aż odmowa kobiety nie zrobiła na nim najmniejszego negatywnego wrażenia, aż odrzucenie przestało boleć. Pięćdziesiątej ósmej zaczepionej kobiecie na jej „nie” powiedział z uśmiechem „dziękuję” i odszedł. Gdy pokonał lęk przed odrzuceniem, w krótkim czasie spotkał kobietę, która bez namysłu przystała na propozycję wspólnego wieczoru. Mówi, że dopóki nie umiał być w sposób intymny bliski ze sobą, nie mógł być szczęśliwy z nikim.
Ostatnio zmieniony przez smooth 2006-11-13, 19:25, w całości zmieniany 1 raz  
0 UP 0 DOWN
 
Pepe 
Iskra córka ognia :]



Wiek: 38
Dołączyła: 29 Paź 2006

UP 2 / UP 0


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2006-11-13, 21:35   

Oczywiście jak zawsze wszystko zależy od definicji, ale moim zdaniem to jest tylko jedna samotność. Samotność ta może mieć różne przyczyny i wywoływać różne emocje. Jednak w gruncie rzeczy to ta, która boli różni się od tej przynoszącej radość i samodoskonalenie, jedynie naszą reakcją na tą samotność. Zawsze jest to jakiś nieokreślony emocjonalnie potencjał do interpretacji i wykorzystania. Ta sama pustka dokoła nas raz bywa przyczyną płaczu ,a raz refleksji prowadzącej do ciekawych wniosków i satysfakcji. Niestety trudno przekonać nawet samego siebie do tego ,że ten smutek i osamotnienie może być źródłem radości. Bo co innego jest coś zrozumieć, a co innego poczuć.
We wszystkim potrzebna jest równowaga. Jeżeli chodzi o samotność ,to powinna być ona dopełnieniem naszego życia, niewątpliwie potrzebnym. Dynamiczna równowaga ludzkiej egzystencja opiera się na naprzemiennym byciu z innymi i ze sobą samym. Według mnie jest to optymalna sytuacja dla samorozwoju i stawania się lepszym człowiekiem. Bywa jednak ,że nie zawsze potrafimy wykorzystać zarówno bycie z innymi, jaki i bycie ze sobą samym. Czasem jak na złość nasza potrzeba rozmija się z aktualną sytuacją lub możliwością bycia ze sobą samym lub z kimś. Wtedy odczuwamy te złe skutki samotności lub tęsknotę za tymi dobrymi.
Samotność jest też trudna ze wzglądu na to, że nas przeraża. Kiedyś czytałam artykuł o 30latkach i tym jak widzą swoją przyszłość. Zaciekawiło mnie to, że wśród ludzi zadowolonych z życia, spełnionych zawodowo, ambitnych w odpowiedzi na pytanie: „Czego się boisz?” przewijało się jedno słowo : „ samotności”. Chodziło zapewne o samotność która doskwiera, o uczucie pustki i braku bliskiej osoby, o samotność która przeraża. Może jest i tak, że istnieje jakaś indywidualna dawka samotności, która może być pozytywna, a powyżej tej wartości jest to już tylko przerażająca pustka i brak nadziei. Ten strach przed samotnością może być tak duży, że człowiek boi się w ogóle być sam, pozbawiając się przy tym i tej pozytywnej samotności. Może być i tak ,że boimy się być sami, bo boimy się siebie, tego co możemy odkryć we własnej głowie.
Z powyższego wynika, że aby oswoić samotność trzeba oswoić strach, kontrolować emocje i przekonać samego siebie do tego, że samotność może też być dobra. Mimo to zawsze może przyjść „samotność nie w porę” , która wchłonie cały nasz optymizm i siły życiowe. Jednak taka samotność, która boli może nam też uświadomić jakim szczęściem jest nie być samotnym i docenić drugiego człowiek.
0 UP 0 DOWN
 
smooth 
wyrwany z kontekstu


Zaproszone osoby: 2
Wiek: 42
Dołączył: 21 Wrz 2006

UP 35 / UP 7


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2006-11-13, 22:21   

No tak samotność obok wielu innych dziwnych i jednocześnie oczywistych słów, jest na tyle przewrotna, że mówiąc o jej różnorodności mamy na myśli jedną samotność oraz mówiąc o jednej jedynej samotności mamy na myśli te wszystkie inne. Pytanie czy będziemy ją rozpatrywać na gruncie filozoficznym czy po prostu rozmawiać o stanie kiedy jest nam źle, kiedy czegoś nam brakuje, pozwalając temu słowu, pływać gdzieś między wierszami.

Pepe napisał/a:
Zawsze jest to jakiś nieokreślony emocjonalnie potencjał do interpretacji i wykorzystania


Zdecydowanie! ..tylko ta samotność, która boli albo doprowadzi nas do konstruktywnego oswojenia, albo zupełnie w drugą stronę, lecz i ta druga strona ma wiele rozgałęzień, bo na przykład znajdą się tacy, którzy z bólu stworzą coś wielkiego, poemat ? genialny utwór muzyczny ? obraz ? dając nam często coś wspaniałego, hartując swój charakter, swoją indywidualność podszytą bólem istnienia, lecz ściskając ból w środku, zagłuszając, czekając na wielkie BUUUMM…. Lecz znajdą się tacy, którzy polegną na „depresyjnych polach” i Ci się znajdą co stwierdzą
„Nazywam się Milijon, bo za miliony kocham i cierpię katuszę” :x :wink:

Pepe napisał/a:
We wszystkim potrzebna jest równowaga


I o to przez całe życie się walczy, choć i tak wiadomo, że wszystko czego chcemy ma charakter asymptotyczny, bo przecież ciągle dążymy, a „błądzi człowiek póki dąży” :)

Cytat:
Ten strach przed samotnością może być tak duży, że człowiek boi się w ogóle być sam, pozbawiając się przy tym i tej pozytywnej samotności


Człowiek samotny, lub mający świadomość czekania na coś, w najlepszym wypadku stoi w miejscu, choć pewnie nie jawnie dokonuję się w nim jakaś regresja.

Być może im większe poczucie indywidualności, tym trudniej wpuścić kogoś do swojego świata, wracając więc do równowagi, należy jej też szukać w wypośrodkowaniu między „ja i mój mały świat” oraz „ja i społeczeństwo”
Ostatnio zmieniony przez smooth 2006-11-13, 22:23, w całości zmieniany 1 raz  
0 UP 0 DOWN
 
Pepe 
Iskra córka ognia :]



Wiek: 38
Dołączyła: 29 Paź 2006

UP 2 / UP 0


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2006-11-14, 09:37   

Może być i tak, że samotność, która boli jest wynikiem braku wyboru. Sama świadomość istnienia wyboru między jakimiś możliwościami daje komfort psychoczny i poczucie sprastwa , kontroli nad tym co sie z nami dzieje. Kiedy samotność nie jest wyborem, ale jedyną możliwością, to sam fakt niejako przymuszenia do niej jest źródłem smutku i bezsilnej złości. Czasem sama świadomość tego, że jestem sama/sam w tej chwili, ale jak tylko zechce mogę to zmienić, jest przyczyną tej pozytywnej samotności :) W związku z tym, może oswojenie samotności polega na tym, by stworzyć sobie zawsze możliwość wyboru choć niezawsze jest to zależne tylko od nas.
0 UP 0 DOWN
 
smooth 
wyrwany z kontekstu


Zaproszone osoby: 2
Wiek: 42
Dołączył: 21 Wrz 2006

UP 35 / UP 7


Skąd: Brzeg

Wysłany: 2006-11-14, 16:10   Straciłam miłość, ale mam ją w sobie

DOJRZEWANIE DO SAMOTNOŚCI część V


Cytat:
Straciłam miłość, ale mam ją w sobie
Ludzie, którzy potrafią być ze sobą prawdziwie blisko, są atrakcyjni dla innych, ponieważ umieją zatroszczyć się o siebie, nie zapominają o swoich potrzebach. Partnerom stwarzają dużo wolności i przestrzeni, są otwarci, ufają, nie kontrolują i nie obwiniają. Gdy zostają „porzuceni” przez bliską osobę, przeżywają smutek, ale nie popadają w autodestrukcję czy nałogi, nie karzą siebie za to.
Jak powiedziała bliska mi osoba: straciłam miłość ale nie wyrzekłam się jej, ona jest we mnie bez względu na wszystko. Żyję, czuję, marzę, tworzę. Dobrze być z kimś i dobrze być ze sobą.
W „Wirusie samotności” czytamy, że szukanie dobrej samotności to ciągła próba odpowiedzi na pytania: Co sprawia, że moje życie ma sens? Kim jestem bez mojego zawodu i poglądów? Bez domu, majątku i samochodu? Bez męża i dzieci? Bez nazwiska i imienia?
Anthony de Mello posuwa się jeszcze dalej: proponuje skonfrontować się z myślą o utracie. Wyobrazić sobie, że tracimy wszystkie ulubione rzeczy i ukochanych ludzi. Powiedzieć im w sercu „dziękuję” i „do widzenia”. Doświadczymy bólu, ale potem w naszej świadomości wyłoni się słodka samotność, która stanie się podobna do nieskończonego bezmiaru nieba. Poddamy się temu co przychodzi, ciesząc się każdą chwilą.
Imponująca obietnica. Można ją sprawdzić.
0 UP 0 DOWN
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Zobacz posty nieprzeczytane

Skocz do:  

Tagi tematu: do, dojrzewanie, samotnosci


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template BMan1Blue v 0.6 modified by Nasedo
Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 35
Nasze Serwisy:









Informator Miejski:

  • Katalog Firm w Brzegu