Jak z tym drugim mogę się zgodzić, że to błąd.. tak z tym pierwszym nie. w poezji takie "myki" są dozwolone ja w jednym swoim wierszu mam wietrzyście zamiast wietrznie... jakoś mi bardziej pasowało
A tak mi się dzisiaj przypomniała jedna z moich pierwszych prób pisarskich.
Kurz
Starłam dziś kurz w pokoju
i - wiesz -
tak dobrze się poczułam.
Zapomniałam o złych chwilach,
o trudach jakie przeszłam wtedy.
Jestem spokojniejsza,
nie będę już krzyczała w nocy,
nie będę płakała aż łzy mi się skończą.
Zapominam o Tobie powoli,
zapominam o plaży w Dunkierce,
batonikach pod wieżą Eiffla,
słońcu w Wiedniu.
Zapominam o Tobie powoli
o łzach wylanych nad łóżkiem,
kłótniach w najgorszych miejscach,
upokorzeniu jakie doznawałam przez Ciebie.
Starłam dziś kurz w pokoju
i - wiesz -
tak dobrze się poczułam.
Samotność znów dopadła mnie,
zabrała co dobre, przywlekła co złe.
Ogarnął mnie smutek, zniewolił ból,
i stała się zamiana ról.
Więc dlaczego nikogo nie gryzie sumienie?
Świat trwa nie zważając na moje cierpienie.
Ludzie się zmieniają, życie płynie jak woda.
Umierać nie będzie szkoda.
Bóg zamienił nas rolami- mnie i ciebie.
Wczoraj Ty cierpiałeś, nikt nie spojrzał za siebie.
Świat zatacza błędne koło, jego serce wciąż bije,
I nikt dalej nie zważa na cierpienie niczyje.
Więc zacznij zmieniać życie, bo ty wciąż możesz,
I przygotuj się na to, że nikt ci nie pomoże.
Może dzięki tobie coś w ludzkich sercach drgnie
I zaczną zauważać, że mają siebie.
Ostatnio zmieniony przez WeraŻar 2010-05-23, 22:18, w całości zmieniany 1 raz
Kiedy o mnie myślisz,
Zastanów się czy jest sens.
Czy masz na to siły
i tyle wspomnień w Tobie jest.
Bo o mnie nie da się – ot tak.
Bo o mnie nie da się – i już.
Bo mnie nie da się rozmienić na drobne,
Część wydać, resztę do kieszeni.
Jak się już za mnie zabierasz
To rób to porządnie
Od początku do końca
Od stóp do głowy
Od prawej do lewej
Jak nie wystarczy –
Zacznij od początku.
O mnie się nie da – ot tak.
O mnie się nie da – i już.
Musisz poświęcić mi czas,
Nie oglądać się wstecz,
Bo już nie wrócisz i tak,
Na daremny Twój trud.
Kiedy o mnie myślisz,
Zastanów się czy jest sens.
Czy masz na to siły
I tyle wspomnień ciągle w Tobie jest.
Jeśli nie, to nie podchodź.
Bo o mnie nie da się – ot tak.
Bo o mnie nie da się – i już.
Twój wybór
I pamiętaj, że
O mnie nie da się – ot tak.
O mnie nie da się – i już.
30.05.2010r.
HS-R
Podoba mi się. Dobrze się czyta i zdaje się, że kila figur przemyślanych, wzbudzających kontrastujące odczucia i grających z konwencją.
Ciekawe jest:
„od stóp do głowy”
Gdzie mogłoby być „od stóp do głów” i również wgryzać się w konwencje wiersza, a konkretnie robienia czegoś porządnie, niemniej w tej postaci jakby podkreślając pierwiastek personalny.
Ciekawi mnie odnoszenie się do ustalonego porządku, zaczynania od początku w kontekście frazy „od prawej do lewej” oraz kontekstu kulturowego, tj. czytania od lewej do prawej
Ogólnie wiersz podoba mi się… rysuje kogoś romantycznego i konkretnego zarazem.
Ostatnio zmieniony przez smooth 2010-10-23, 23:23, w całości zmieniany 1 raz
ciekawy temat, jakos do tego dzialu nigdy nie zagladalem. wrzuce dzisiaj wieczorem moje wypociny literackie ale zaloze chyba osobny temat bo tu same powazne utwory a ja raczej satyryczne pisze
Ostatnio zmieniony przez wysoczansky 2011-01-19, 14:39, w całości zmieniany 1 raz
Ok, jestem tu nowy, nie jestem profesjonalista i od razu mowie ze moge robic mase bledow Ale chcialem sprobowac swoich umiejetnosci i bylbym wdziecznym, gdybyscie dali swoje komentarze (te bardzo krytyczne sa jak najbardziej wskazane).
Ooooh! Kiedy powoli szła ulicą,
Jej rudy warkocz zawstydzał słońca blask.
Chciałem iść za nią, lecz schowała się za kamienicą.
Jej Twarz tak czysta, unikająca przykrych mask
Zachęcała, by o niej myśleć przez długie wieczory.
Jeansy, bluzka i przetarte już trampki...
Choć wyglądała jak dziewczynka, to tylko pozory.
Kobiecością błyskała, jak na choince lampki.
Jej gładkie, długie nogi przyprawiały mnie o zachwyt,
Aaaahhh.. Ileż bym dał by je choć musnąć na chwile,
Myśl jak się porusza, wpędzała mnie w głęboki wstyd.
Tak zgrabna i powabna, a przed nią jeszcze długie mile.
Smukły i słodki - brzuch jej co wystawał spod bluzki,
Spić bym mógł z niego litry nektarów,
które spływając, formowały by tak przyjemne dróżki.
Błądzić bym chciał, szukać radości oparów.
Czerwony lakier błysnął na Twej dłoni,
Aksamitna dłoń znów chwyciła mnie za rękę,
Uderzając barwą wprost przeciwną do agonii.
Proszę, odrzuć swą grę i ukróć moją mękę.
Choć uśmiech mam na ustach, w sercu łzawię.
Być przy Tobie nie mogę, znieść muszę karę.
Gdy siedzę samotnie i po cichu krwawię,
Pojawiasz się tuż obok, robisz kroków parę,
Pochylasz się, palcem chwytasz za mą brodę,
Twe usta różane, policzki rumiane...
Chcesz się przybliżyć, niepotrzebnie pytasz o zgodę,
Lecz mimo to czuję, moje kości, one już są gumiane.
Pragnąłbym otulić Cię swym ramieniem,
Złożyć pocałunek na Twoim anielskim ciele,
Spoglądając w Twoje oczy, nie walczyć już z pragnieniem
By powiedzieć Ci, jak myślę o nas wiele...
Alabastrowe ramiona, skryte pod włosami,
Ramiona, co pomoc zawsze niosą,
Ścierają tych, co z zadartymi chodzą nosami
A w mej głowie o ciepło wciąż proszą.
Zwykła dziewczyna, w niezwykłej formie,
Oplotła me myśli, zapadła w pamięci.
Czasem za dużo mówi, ale wciąż jest w normie,
A nie znam powodu, by czuć do niej niechęci...
Każda chwila z nią, jak fala rzucona na skały,
Piękna, lecz rozpada się na milionów fragmenty.
Ulotne sekundy... Co więc te chwile dały?
Otóż mój spokój... Znów stał się nietknięty!
BJJ "Nervousek"
Goniłem niegdyś po niebie milion gwiazd,
przyodzianych w swoje srebrno-białe pancerzyki.
Zwiedzić mogłem wiele kolorowych miast,
poznać w emocje ubrane różne ludziki...
Ale bez Ciebie wszystko pozbawione było barw,
świt nie błyszczał już dumnie,
południe przypominało tylko resztki larw,
co nocą opuszczały dom swój, w trumnie.
Niebiosa blakły powoli z królewskiego błękitu,
lecz noc czerniała stale, w goryczy; swej chwale.
Czarnych myśli i smutków, mógłbym ich zliczyć bez liku,
idąc przez mroczną dolinę pustkę czuję stale.
Widok Twych ust, tak czerwonych i pełnych
wciąż przyprawia mnie o szybsze serca bicie.
Z oczu mych wypływa łez parę, lecz rzewnych.
Nie znając tej prawy, wciąż kpicie, o czym wy ciągle myślicie?
czasu nie zliczysz, zapomnieć kiedyś trzeba.
Od ludzi wciąż słyszę prośbę, by kroki postawić do przodu,
lecz zbyt dużo straciłem, odebrali mi moje schody do nieba.
Tak skończyły moje chwile, zamrożone za młodu.
Próżno mi szukać zrozumienia w plastikowej głuszy
i brak też winowajców, sam do tego doprowadziłem.
Na jej prośby, tak nieczule zasłaniałem uszy
i to co najważniejsze, zaufanie, tak szybko zniszczyłem.
Ostatni dotyk, czuły i ciepły, lecz wzrok pełen lodu.
W pustym mieszkaniu wciąż słyszę jej kroki,
przy mym łóżku, wciąż roztacza się aura chłodu.
A ja tłoczę myśli, niczym paliwo sprężone przez tłoki.
Cisza to wszystko, co wiruje w okół mnie,
odradza się i ginie, jak feniks z popiołów.
Wszystkie ważne decyzje, tak doskonale je tnie,
Cisza... bolesny mój brat w kraju matołów.
Widząc ją na ulicy w objęciach innego
Cieszę się bardzo, lecz i cierpię okropnie.
Ukradkiem wpatrując się dostrzegam wiele mi znajomego
I wiem, że w jej oczach wyglądam żałośnie.
Tak toczy się życie, w którym brak jest uśmiechu.
Wiosna, lato, jesień i zima w kolorach szarości,
czas bezlitośnie nabiera pośpiechu
obdzierając mnie, z resztek godności...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum