Piłkarze najstarszego klubu sportowego Wrocławia - Ślęzy - zostali zdegradowani do III ligi. Ale spadek to niejedyny problem drużyny - nie wiadomo, czy Ślęza przetrwa i nie zniknie ze sportowej mapy miasta.
W minionym sezonie Ślęza Wrocław połączyła się z liderem II ligi - Gawinem Królewska Wola i do końca walczyła o awans. Jednak bez efektu. Teraz - mimo że do końca sezonu pozostały jeszcze dwie kolejki - Ślęza została już zdegradowana do III ligi. Spadek, problemy finansowe i organizacyjne to jednak niejedyny problem najstarszego klubu we Wrocławiu. Zaplanowany na 6 czerwca mecz z Olimpią Grudziądz może być dla wrocławskiej drużyny ostatnim na stadionie przy ul. Wróblewskiego. A może ostatnim w ogóle.
Ratunek w fuzji
W grudniu 2008 roku Andrzej Gawin zadecydował o wycofaniu swojego zespołu z II ligi. W efekcie kryzysu gospodarczego Gawin, który jest właścicielem fabryki mebli, nie zamierzał już dłużej utrzymywać zespołu z malutkiej Królewskiej Woli. Chętni na II ligę znaleźli się we Wrocławiu. Bogdan Ludkowski, wtedy właściciel IV-ligowej Ślęzy, zamarzył o tym, aby klub stał się zapleczem występującego w ekstraklasie Śląska Wrocław. - Chcemy kontynuować pracę, którą rozpoczął pan Gawin, jednocześnie kontynuując bogatą tradycję Ślęzy - podkreślał wtedy Ludkowski.
Połączone siły Ślęzy i Gawina nie zdołały wywalczyć awansu do I ligi. A po zakończeniu sezonu 2008/2009 na dobre zaczęły się problemy we wrocławskim klubie.
Wieczne problemy
Ślęza miała problemy z uzyskaniem licencji, a dodatkowo wrocławska policja wszczęła postępowanie przeciwko prezesowi Ludkowskiemu, który wbrew zakazowi organizował imprezy o charakterze masowym, czyli mecze piłkarskie. Żeby otrzymać pozwolenie, Ślęza musiała zmodernizować stadion przy ul. Wróblewskiego.
- Na przebudowę stadionu wydaliśmy ponad 150 tys. zł, to był pierwszy cios nożem, który został nam wbity - podkreślał Paweł Pałys, menedżer drużyny.
W klubowej kasie zaczęło brakować pieniędzy, a zawodnicy przez kilka miesięcy nie otrzymywali pensji. W trakcie rundy jesiennej po raz pierwszy nad Ślęzą zawisło widmo wycofania z rozgrywek. Wtedy zespół zajmował 15. miejsce.
- Właściciel klubu Bogdan Ludkowski ma problemy finansowe w swojej firmie i nie stać go, żeby dodatkowo utrzymywać zespół. Jeżeli nie znajdziemy inwestorów, to rzeczywiście czarny scenariusz, czyli wycofanie Ślęzy z rozgrywek, może się spełnić - prorokował w zimie Pałys.
W klubie rozpaczliwie zaczęto szukać możliwości uratowania klubu. Chcieli przenieść drużynę do innego miasta, gdzie znalazłby się sponsor, który utrzymywałby zespół. Myślano nawet o założeniu sportowej spółki akcyjnej, ale oczywiście zabrakło inwestorów i pieniędzy. Wreszcie bezskutecznie próbowano nawiązać współpracę ze Śląskiem, którego Ślęza miałaby stać się klubem filialnym. To był klasyczny akt desperacji - nie przyniósł żadnych efektów.
Duet nie dał rady
Postawiono na wariant ratunkowy. Do zwycięstw drużynę z Intakus Park miał poprowadzić duet Zbigniew Mandziejewicz oraz Waldemar Tęsiorowski. Z ich przyjściem wiązano wielkie nadzieje. Byli piłkarze Śląska mieli nie tylko sprawić, żeby drużyna w końcu zaczęła zdobywać punkty, ale także mieli być magnesem dla sponsorów, których pieniędzy Ślęza bardzo potrzebowała.
- Obaj uważamy, że szkoda byłoby stracić drugoligowy dorobek Ślęzy. Myślę, że nasze nazwiska mogą przyciągnąć do klubu sponsorów i zawodników. Znamy ludzi, którzy mogliby pomóc Ślęzie. II liga piłkarska musi być we Wrocławiu. W rejonie jest dużo uzdolnionej młodzieży, która powinna się ogrywać na tym szczeblu rozgrywek, a w przyszłości trafiać do dużo silniejszych klubów, choćby takich jak Śląsk - mówił w styczniu w rozmowie z "Gazetą" Waldemar Tęsiorowski.
Jednak sponsorzy omijali klub szerokim łukiem. Problemy finansowe pogłębiały się, a Ślęza wznowiła rozgrywki tylko dlatego, że jej zawodnicy zrezygnowali z wynagrodzeń.
- Jeszcze przed rundą rewanżową ze względu na brak pieniędzy zespół miał się wycofać z rozgrywek, ale spotkaliśmy się z zawodnikami i oni zdecydowali się grać za darmo - zdradza Tęsiorowski i dodaje: - Żadnemu z zawodników nie można było odmówić ambicji. Wszyscy bardzo przykładali się do treningów, a swoją postawą udowodnili, że zależy im na losach klubu.
Antylopy zamiast piłkarzy
Nie wiadomo, jaka przyszłość czeka teraz klub z ul. Wróblewskiego. Właściciel zastanawia się nad zamianą terenów, na których znajduje się stadion Ślęzy. Są plany, aby na terenie stadionu rozbudowane zostało sąsiadujące z obiektem zoo. Planowany jest tam wybieg dla zwierząt. Ma też powstać wielki hotel. W zamian Ludkowski miałby otrzymać od miasta inną działkę. W sprawie zamiany działki spotkał się z przedstawicielami miasta.
- Mam dobrą wolę, aby dojść do porozumienia, ale co z tego wyjdzie, zobaczymy - tłumaczy Ludkowski, który równocześnie twierdzi, że miał ambitne plany związane ze Ślęzą i terenami przy ul. Wróblewskiego.
- Ali Adresan chciał wejść z dużą kasą. Niestety, prezydent Dutkiewicz nie był chętny, a większą determinację wykazywał w tym kierunku, żeby na czterech hektarach stadionu powstał wybieg safari, po którym będą mogły biegać antylopy i żyrafy - tłumaczy.
Zapytany o to, czy nie obawia się, że to może być koniec Ślęzy, Ludkowski odpowiada: - Ja mam najmniej na sumieniu. Cały czas chciałem ratować drugą ligę we Wrocławiu, ale nikt tego nie docenia. Wykonujemy z braćmi Pałysami ogromną pracę, żeby ten klub mógł istnieć. Poświęcamy prywatny czas i pieniądze, często kosztem rodziny. Niestety, wszystko zmierza w tym kierunku, żeby Wrocław stał się miastem biznesowym pana Zygmunta Solorza. Kiedy byłem w Śląsku, dostałem od miasta tylko wędkę, natomiast kiedy przyszedł pan Solorz, niemal od razu dostał rybkę - kończy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum