Od zawsze wokół słynnych nagich zdjęć toczą się te same dyskusje: o dobrym smaku, wieku modeli i granicy między aktem a pornografią
Tak jak w innych dziedzinach sztuki, także w fotografii zawsze najciekawsze było to, czego nie widać. Jeszcze przez lata po wynalezieniu najmłodszej ze sztuk nie wypowiada się na głos słowa "ciało", w społeczeństwach cywilizowanych strój zakrywa ludzi od stóp do głów, goła kobieca łydka wywołuje skandal.
Pierwsze akty, zwane "figurami", mają zaspokoić ciekawość, dlatego są dokładne, wręcz naturalistyczne, sylwetka jest dobrze oświetlona, modelkę często stawia się przed lustrem, by na jednym ujęciu było widoczne wszystko. W buduarowych, kiczowatych dekoracjach pozują głównie pokojówki, a fotografie rozchodzą się jak ciepłe bułeczki w paryskich i londyńskich sklepikach. Gdy fotografią aktu zainteresowali się artyści, zdjęcia zaczynają przypominać malarstwo, w modzie są kopie Ingres'a i XVII-wiecznych malarzy holenderskich. Powiela się pozę kobiety leżącej na sofie z obrazu Velázqueza Wenus przed lustrem", dominują krągłe piękności o sennie przymkniętych powiekach.
Wraz z rozpowszechnieniem się kobiecych magazynów takich jak "Vogue" i "Harper's Bazaar" znikają rubensowskie figury, nowy kanon piękna preferuje typ szczupłej chłopczycy. Aparat jest bliżej ciała, tuż nad skórą, fotografuje się wybrany fragment, sztuką są wariacje na temat geometrii ciała. Fascynacja aktem fotograficznym nie mija, nawet kiedy w połowie lat 50. na rynku prasowym pojawia się "Playboy", eksploatujący nagie ciała, ani dziś, gdy - by obejrzeć nagie zdjęcia - wystarczy kliknąć myszką. Od początku wokół najsłynniejszych nagich zdjęć toczy się ta sama dyskusja: o dobrym smaku, intymności, wieku modeli i granicy między aktem a pornografią.
Fascynacja aktem fotograficznym nie mija, nawet kiedy w połowie lat 50. na rynku prasowym pojawia się "Playboy", eksploatujący nagie ciała
To stwierdzenie, o ile w większości sesji (szczególnie rodem z zza oceanu) prawdziwe, o tyle nie oddaje całości tematu w powiązaniu z przytoczonym tytułem.
Playboy co roku organizuje konkurs dla fotografów amatorów ( i nie tylko), tzw. "Fotoerotica". Po ogłoszeniu zwycięzców wyróżnione zdjęcia są prezentowane w bodajże 3 kolejnych numerach. Kto widział ten wie, kto nie widział niech obejrzy lub uwierzy - jest w tym bardzo wiele ze sztuki.
A co to za artykul? Bo dla mnie to jakas porazka pod wzgledem dziennikarskim, takie bez ladu i skladu nie wiadomo co.
W dodatku chyba nie do konca prawda jest (chociaz nie znajduje jednoznacznych dowodow), ze artysci fotograficy zainteresowali sie aktem dopiero po rozpowszechnieniu sie zdjec "porno". Od poczatku, a raczej na poczatku, fotografia byla domena ludzi wyksztalconych i bogatych oraz malarzy, ktorzy czesto wykorzystywali zdjecia jako material do wlasnej tworczosci.
Wszelkiego rodzaju akty lezaly w kregu zainteresowan malarstwa juz od dawna, i jestem niemal pewien, ze zostalo to przeniesione takze na grunt fotografii. Moim zdaniem akty artystyczne i nieartystyczne rozwijaly sie jako osobne, ale wspolbiezne nurty fotografii.
Natomiast co do uwagi Zbychoo, to autorce chodzilo o Playboya z lat 50 i nieco pozniejszych. To, ze dzis mozna znalezc tam naprawde swietne zdjecia (nie tylko aktow), nie zmienia faktu, ze pierwotnie Playboy z artyzmem raczej nie mial nic wspolnego
Chociaz dzis patrzac na tamte zdjecia moze mozna sie czegos doszukiwac, ale moim zdaniem zaleznosc jest odwrotna, tzn. pierwotnie Playboy puszczal "kicze", ktore wykreowal i przeksztalcil w pewna "norme" w kategorii aktow.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum