Forum Brzeg on
Regulamin Kalendarz Szukaj Album Rejestracja Zaloguj

MegaExpert

Poprzedni temat :: Następny temat
Co zostało z tamtego czerwca?
Autor Wiadomość
Marcim B. 



Wiek: 52
Dołączył: 05 Sty 2007

UP 855 / UP 1842



Ostrzeżeń:
 2/4/6
Wysłany: 2009-06-04, 07:43   Co zostało z tamtego czerwca?

Obchody rocznicy pierwszych częściowo wolnych wyborów z 89' to granda. Delikatnie mówiąc. Ciekawe spojrzenie D. Passenta na wybryki naszej "wierchuszki":
http://passent.blog.polityka.pl/?p=575
Złość piękności szkodzi
Jubileusz piękny – XX lat wolnej Polski – ale jakiś gorzki. Ta Polska nie jest taka piękna, o jakiej wówczas marzono. Najlepszy dowód, to oddzielne obchody i to z zaciśniętymi zębami.

Na uroczystości w Sejmie, z udziałem przedstawicieli parlamentów 24 państw, prezydent w ogóle się nie pojawił (mimo że przyjechał do tego samego gmachu, obejrzeć wystawę), a premier był tylko krótko. To żałosne. Na sali Wałęsa, Mazowiecki i inni ojcowie wolności, a Tusk wychodzi, bo ma obchody w Krakowie, zaś L.K. omija sejmowe obchody z daleka, bo tam w środku był Wałęsa, Komorowski, a może i Tusk et consortes. A przecież obaj, prezydent i premier, mogli zachować się z większą klasą, chociażby wystosowując list (niekoniecznie wspólny!!) do zgromadzonych w Sejmie. Gdyby odczytano takie listy – czyż nie byłoby bardziej przyzwoicie (bo o elegancji już nie wspominam)?

Na uroczystość nie był zaproszony Wojciech Jaruzelski, choć nic by nie szkodziło, żeby był. W rozmowie z Moniką Olejnik powiedział słusznie, że na upadek komunizmu i odzyskanie wolności przez Polskę złożyło się wiele przyczyn, m.in. Reagan, Bush i Gorbaczow, Jan Paweł II i Solidarność, a także reformatorski nurt w obozie władzy. W Polsce musiałby jednak panować inny klimat, żeby Jaruzelski był wśród świętujących, a on sam musiałby po części świętować przeciwko sobie, gdyż był po przeciwnej stronie barykady, choć wierzę, że intencje miał dobre – takie poplątane były polskie drogi do wolności. W „Kropce nad i” Jaruzelski zauważył sarkastycznie, że 4 czerwca będzie świętował na sali sądowej, gdzie jest oskarżony przez prokuraturę IPN. Podsumowując swoje życie przed kamerą, Jaruzelski powiedział, że popełnił wiele błędów, także takich, których się wstydzi. Na to p. Olejnik zapytała, czego wstydzi się najbardziej? (Jaruzelski odpowiedział, że zachłyśnięcia się komunizmem w latach 50.) To pytanie – czego Jaruzelski wstydzi się najbardziej? – trochę mnie zaszokowało, wydawało mi się jakieś niestosowne. Jaką trzeba mieć odwagę, żeby zadać człowiekowi takie pytanie, w stylu sądu ostatecznego. Wyobraziłem sobie sytuację, w której to Monika Olejnik odpowiada na podobne pytanie. Kto wie, jak by odpowiedziała. Ja zresztą nie chciałbym wiedzieć, każdy ma prawo do własnego wstydu.

Dzień wcześniej gościem Moniki Olejnik był Donald Tusk, który mówił na ogół mądrze i zręcznie, ale miał jedną wpadkę, powiedział mianowicie, że prezydenturę Kaczyńskiego i Kwaśniewskiego cechowała partyjność, której on nie podziela. Tu pani Monika dobrze interweniowała, że prezydentura Kwaśniewskiego była jednak bardziej ponadpartyjna niż prezydentura L.K., ale Tusk dał plamę. Nieładnie, Panie Premierze.
0 UP 0 DOWN
 
Franco Zarrazzo 
Per astra ad anthropologiae



Wiek: 57
Dołączył: 26 Mar 2006

UP 1052 / UP 1969


Skąd: Ciemnogród

Ostrzeżeń:
 1/4/6
Wysłany: 2009-06-04, 07:55   

Co zostało w moim albumie
Lidia Majchrak 2009-06-03, ostatnia aktualizacja 2009-06-03 18:25:16.0

Za: http://miasta.gazeta.pl/o...ias=2&startsz=x

Byliśmy za młodzi, by walczyć o wolność i za starzy, by korzystać z dobrodziejstw kapitalizmu. Dorastaliśmy w innej Polsce, a teraz trudno nam się odnaleźć - pisze Lidia Majchrak


Są takie wieczory, kiedy po trudach codziennego dnia, siadam z mężem i synem na kanapie, i wspólnie przeglądamy stary album. Kilkanaście stron czarnego papieru z wklejonymi zdjęciami przypomina przeżyte 20 lat.

Zdjęcie nr 1. Młodość durna i chmurna

Już wyblakłe, jednak kolorowe zdjęcie. Na nim stoję w objęciach męża, wtedy jeszcze mojego chłopaka, przed budynkiem kina "Wolność". Zaprosił mnie na film "Wielki mały człowiek", ekranizację jego ukochanej powieści "Diuna". Jednak dzisiaj filmu nie pamiętam, ale za to wryła im się w pamięć manifestacja KPN i skandowanie "Tylko świnie siedzą w kinie". Było to trochę absurdalne, ale właśnie wtedy, kiedy rozpoczął obrady Okrągły Stół zrozumiałam, że Polsce lepiej służy partnerski dialog niż obrzucanie się wyzwiskami i policyjne szarże.

Rok 1989 to początek mojej pracy zawodowej, w szkole. Gdy pojawiły się pierwsze informacje, że rząd szuka porozumienia z opozycją, weszłam ostentacyjnie do pracy ze znaczkiem "S" w klapie żakietu. Dyrektor wezwał mnie do gabinetu, krzyczał i wygrażał, ale wtedy mnie to bawiło. On jeszcze nie zdawał sobie sprawy, co się dzieje. Czułam nad nim swoją przewagę. Jak wielkim osiągnięciem były rozmowy Okrągłego Stołu zrozumiałam patrząc na późniejsze wydarzenia w Rumunii. Co wyeksportowalibyśmy na zewnątrz, gdyby zamiast rozmów - doszłoby u nas do wojny domowej? I gdzie bylibyśmy dziś? I choć później transformacja ustrojowa wniosła w moje życie nie zawsze korzystne zmiany, dla mnie obrady Okrągłego Stołu były i są dowodem patriotyzmu i odpowiedzialności Polaków za Polskę, a co za tym idzie powodem do radości i dumy. Pokazaliśmy światu, że byliśmy pierwsi na starcie drogi zmierzającej ku wolności i demokracji. Wszystko zaczęło się tu u nas.

Zdjęcie nr 2. Demokracja

Przewracam kartkę w albumie. Na zdjęciu jestem ubrana w letnią sukienkę, którą kupiłam w Pewexie za bony od "konika". Wyczekuję na przystanku, mąż robi w tym czasie zdjęcie radzieckim aparatem Zenit. Wybieramy się na pierwsze, częściowo wolne w powojennej Polsce, parlamentarne wybory.

Tego czerwcowego dnia świeciło słońce i według informacji podanych w "Dzienniku Telewizyjnym" miały być burze, ale w tamtym czasie nikt nie wierzył telewizji. Czułam wtedy ogromną tremę, bo nagle okazało się, że nadzieje mają szansę się spełnić. Zaraz potem przyszło odczucie niedowierzającej ulgi.

Zdjęcie nr 3. A mury runą

Na tym zdjęciu siedzimy z przyjaciółmi przy kawiarnianym stoliku Tranenpalast (Pałacu Płaczu). Dziś można tu przyjść, napić się piwa lub potańczyć. Kiedyś jednak było to miejsce płaczu. To właśnie tu, jeszcze przed dwudziestu laty, ludzie się żegnali ze swoimi rodzinami, kiedy przekraczali mur. Nie wiedzieli bowiem, czy będzie dane im wrócić.

Pamiętam, że kiedy upadał berliński mur miałam świadomość, że na moich oczach odwraca się karta historii. Epoka zimnej wojny przeszła do kart historii. "Solidarność" otworzyła bramy wolności w krajach zniewolonych systemem totalitarnym, zburzyła mur berliński, przyczyniła się do zjednoczenia Europy.

Po dwudziestu latach od tego pamiętnego wydarzenia pokolenie mojego syna i moich uczniów patrzy inaczej na upadek muru. Dla nas miał on wymiar symboliczny, oni uznają go raczej za fakt historyczny. Bardziej zastanawia ich kształt nowej, jednoczącej się pod sztandarem demokracji Europy, w tym szczególnie Niemiec.

Zdjęcie nr 4. Pierwsze mieszkanie

Wreszcie po dwóch latach zalegania u rodziców, otrzymaliśmy zakładowe mieszkanie w D. Jest to duża wieś, w której wybudowano osiedle dla pracowników elektrowni, którzy przybyli tu z różnych zakątków Polski.

Nigdy nie zapomnę pierwszych zakupów w D. Ustawiłam się w niedużej kolejce. Podekscytowany mężczyzna o słusznej tuszy zagadnął jowialnie do sklepowej:

- Gwizdli mi moplik Gorole, tera musa jeździć na kole.

- Zowdy yno to samo! Łoni gwizdnom, a my musymy ciyrpieć! - odrzekła z gniewem sklepowa.

Następnie do lady podeszła zażywna kobieta, do której z uśmiechem odezwała się sklepowa:

- Nieźle wyglundołs Kornelia.

- Dziynki, ale je ejch zmanconą. Sama w doma z dziejćmi je ejch, bo Achim wyjechoł do München. Dejcie mi co dobrego. Moze tyn susony wuszt, wandzonki i krupniołk.

Wreszcie przyszła kolej na mnie: - Poproszę 20 deko szynki, pół kilograma schabu i kawałek wołowiny z kością.


W sklepie zapanowała cisza, sklepowa, ta gadatliwa sklepowa, zmieszana moją obecnością i mową, wykonywała swoją pracę sprawnie i rzetelnie. Wracając do domu nie mogłam pozbyć się poczucia wyobcowania. Radość z posiadania własnego mieszkania mąci ogromna tęsknota za rodzinnym Tomaszowem. Tam nawet ziemia inaczej pachnie. Jednak miałam trochę szczęścia - w pobliskiej szkole zwolnił się etat dla polonisty. I choć na korytarzach uczniowie rozmawiali w gwarze i niewiele rozumiałam, to jednak na lekcjach wypowiadali się po polsku.

Po 15 latach mieszkania w D. rzadko już słyszę gwarę w szkole, przesiedleńcy i ich dzieci wymieszali się z ludnością autochtoniczną. Miejsce gwary zajęły wulgaryzmy, zapożyczenia z obcych języków, które dewastują polszczyznę. Słownictwo obsceniczne słyszę wszędzie, czasami nawet na lekcji. "Język to dzikie mięso" - pisał Ryszard Krynicki i miał rację.

Zdjęcie nr 5. Szkoła z segregatora

Przełomowym momentem w mojej pracy była rozpoczęta w 1999 roku reforma edukacji narodowej. Potrzebna i oczekiwana wprowadzona została odgórnie i narzucona jako obowiązująca, a przy tym niejasna w sferze koncepcji i realizacji. Pochodzę z rodziny nauczycielskiej i o ile moja mama w swojej pracy zawodowej kierowała się zawsze dobrem dziecka, ucznia, wychowanka, ja zostaję zmuszona przez władzę oświatowe do troszczenia się o własne przetrwanie. To, co zaczęło się dziać w szkołach po 1999 jest nie do opisania. Nie mam chwili dla siebie, na coś, co nie jest związane ze szkołą. 24 godziny na dobę tylko: praca, praca, praca. Całą dobę tylko: szkoła, szkoła, szkoła. Sprawdziany, wypracowania, pisanie planów, programów, projekty, ankiety, gazeta i gazetki. Towarzyszy mi gorzkie przekonanie, że staję się biurokratą, czasami woźną, ochroniarzem, skarbnikiem, urzędnikiem, ale w żadnym wypadku nie nauczycielem.

Próbuję też realizować ambitne zadanie - zmusić uczniów do myślenia, zadawania pytań, do wątpienia. Jest to bardzo trudne, gdyż znakiem ostatnich kilkunastu lat jest powszechna niechęć do wysiłku intelektualnego, do jakiejkolwiek głębszej refleksji.

Atmosfera w gronie pedagogicznym też nie najlepsza. Trudno mi wierzyć we wspólne i cykliczne imprezy, wycieczki nauczycieli, o których opowiadała mi mama. U mnie wciąż jakieś tajemnice, knowania. Nietrudno dostrzec, że funkcje kierownicze pełnią osoby spolegliwe wobec władz samorządowych, które mają na celu utrzymanie swojego stanowiska. Jednak dla mnie nepotyzm, klientelizm, mobbing są łamaniem podstawowych norm etycznych.

Zdjęcie nr 6. Szlabany w górę

Na tym zdjęciu utrwaliłam białe, ciągnące się w nieskończoność plaże niemieckiej wyspy Usedom. Pamiętam tamtą chwilę do dziś. Wsiadłam do samochodu i pierwszy raz w swoim życiu jechałam bez kontroli paszportowej do niemieckiej części wyspy Uznam. Uświadomiłam sobie, że dokonałam czegoś, co dla mojego pokolenia było do tamtej chwili niewyobrażalne. Naszą generację, urodzoną w latach 60. w krajach za żelazną kurtyną, od urodzenia przyzwyczajano do istnienia granic, nakazów, zakazów. Urodziliśmy się w świecie podzielonym, w Europie, przez którą przebiegały podziały nie tylko państwowe, ale i ustrojowe. Wydawały się one nam przez lata nieprzekraczalne. Musi minąć dużo czasu, żeby pokonać granicę być może najtrudniejszą - granicę strachu, ale teraz wiem, że kiedy uda się ją już pokonać wszystko stanie się łatwiejsze.

Gdy o tym myślałam z głośników samochodu płynął cudowny głos Johna Lennona śpiewającego "Imagine":

”Imagine there's no countries It isn't hard to do Nothing to kill or die for And no religion too Imagine all the people Living life in peace”
Wróciłam wówczas do deszczowego Pobierowa kontynuować wczasy z zakładu męża. Może kiedyś uda mi się wypoczywać w ciepłych krajach, póki co skromne fundusze pozwalają tylko pomarzyć o podróży szlakiem Mickiewicza.

Puste miejsce na kolejne zdjęcia

Stoję u progu czterdziestki. Ja i moi rówieśnicy uosabiamy pewnego rodzaju dramatyzm pokoleniowy. Byliśmy za młodzi, by walczyć o wolność i za starzy, by korzystać z dobrodziejstw kapitalizmu. Urodziliśmy się przed transformacją ustrojową, dorastaliśmy w innej Polsce, wychowała nas trudna polska rzeczywistość i tradycje, a teraz trudno nam się odnaleźć.

Niektórzy zarzucają nam, że gonimy za pieniędzmi, ale my widzieliśmy biedę i chcemy żyć lepiej. Jednak wspominając moich rodziców u progu czterdziestki, widzę, że dwadzieścia kilka lat później, osiągnęłam ten sam pułap finansowy. Tak samo jak oni wtedy, mam mieszkanie, samochód, raz w roku wyjeżdżam na wczasy i w zasadzie to wszystko. A według deklaracji składanych przez polityków miało być lepiej. Teraz obietnice składa się mojemu synowi, że za kilka lat po wejściu do Unii Europejskiej, będzie mu się żyło lepiej.

Pieniądze dla mnie i moich rówieśników są ważne, gdyż dają poczucie bezpieczeństwa, jednak równie istotne są wartości, które przetrwały próbę czasu, ocalały spośród zawieruch dziejowych. Należą do nich niezmiennie: dzieci, miłość, rodzina, praca. Jesteśmy jedną z ostatnich generacji, dla których patriotyzm nie jest pusto brzmiącym słowem.

Jak rysuje się przede mną przyszłość? Myślę, że to co najprzyjemniejsze jest już za mną. Entuzjazm, dociekliwość, kreatywność, możliwości intelektualne - z czasem słabną. Najbardziej obawiam się, czy wytrwam w zdrowiu fizycznym i psychicznym do uchwalonego przez władzę (bodajże) 65. roku życia. Czyżby w moim albumie od tej pory miały się znaleźć tylko fotografie w kolorze sepii?

Lidia Majchrak
0 UP 0 DOWN
 
liberatorka 



Wiek: 33
Dołączyła: 24 Maj 2009

UP 511 / UP 1437



Ostrzeżeń:
 1/4/6
Wysłany: 2009-06-09, 19:56   

a ja sie ciesze z takiej Polski jak dzis
0 UP 0 DOWN
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Zobacz posty nieprzeczytane

Skocz do:  

Tagi tematu: co, czerwca, tamtego, zostalo


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template BMan1Blue v 0.6 modified by Nasedo
Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 22
Nasze Serwisy:









Informator Miejski:

  • Katalog Firm w Brzegu