Coś w tym jest, niestety to dziecko nie cierpi mycia główki a nie mama.
Kiedyś był jeszcze inny problem, a mianowicie mała nie jadła mięsa w innej postaci niż kotlety I nie pomagały tłumaczenia, że to jest to samo mięsko tylko np. w kawałeczkach w sosie słodko-kwaśnym, albo jako gulasz Nie wyglądało jak kotlet czyli zdaniem małej było niedobre i ona tego nie jadła, bo jak twierdziła, takiego mięska nie lubi
Inez a czy przez te dwa dni, które mała jest z Tobą - musi mieć myte włosy??? W końcu przez te dwa dni to włoski, nie mają prawa się, aż tak wybrudzić, żeby narażać małą na taki stres. No chyba że dniem do mysia głowy (raz na tydzień) jest dzień, w którym mała jest z Tobą.
Ja bym sobie odpuściła i zapewniła jej maksimum przyjemności. A nawet "Dzień Dziecka" jeszcze nikomu nie zaszkodził
Ja bym sobie odpuściła i zapewniła jej maksimum przyjemności. A nawet "Dzień Dziecka" jeszcze nikomu nie zaszkodził
No właśnie ja tak do tego podchodzę U mnie mała ma luz i zawsze "Dzień Dziecka" bo to tylko weekend. Nawet w domku nie ma aż tyle swobody a jednocześnie zainteresowania swoją osobą Boję się jednak, co będzie jak przyjedzie do nas np. na tydzień?
Kiedyś był jeszcze inny problem, a mianowicie mała nie jadła mięsa w innej postaci niż kotlety I nie pomagały tłumaczenia, że to jest to samo mięsko tylko np. w kawałeczkach w sosie słodko-kwaśnym, albo jako gulasz Nie wyglądało jak kotlet czyli zdaniem małej było niedobre i ona tego nie jadła, bo jak twierdziła, takiego mięska nie lubi
mam podobny problem z siostrą. ona z kolei bardzo nie lubi ryb, je tylko tuńczyka. ale oszukujemy ją trochę, żeby jadła zawsze jej mówimy, że to tuńczyk, a ona wierzy...
dziwnie tylko brzmi, kiedy po wigilijnej kolacji opowiada dzieciom że na wieczerzy wigilijnej nie miała karpia tylko tuńczyka...
wtedy będziesz mówić: "Kochanie wiem, że nie lubisz, ale musimy się umyć". A jak nadejdzie ten czas, myślę że dasz sobie radę. Jednak spróbuj porozmawiać z siostrą, jak ona do tego podchodzi, co robi aby mała myła się i ustalcie wspólny front. A i jeszcze słowa wychodzące od mamusi: "córeczko słuchaj się cioci" też mogą dużo zdziałać.
HIHI a jak to nie pomoże, to weź małą i przyjedź do mnie, mój Kamil jej wytłumaczy, a jak nie to wsadzimy ich razem do wanny i wtedy na pewno pokocha kąpiele
HIHI a jak to nie pomoże, to weź małą i przyjedź do mnie, mój Kamil jej wytłumaczy, a jak nie to wsadzimy ich razem do wanny i wtedy na pewno pokocha kąpiele
Witam Mod Kobiet - INEZ ! i Was wszystkich !!!!
Chętnie się wypowiem na ten slodki temacik.
Mam w domu 2 rozrabiaków: 2,5 letnią dziewczynkę i 3,5 letniego chlopoca.
...nie powiem że jest lekko , jest bardzo trudno , ale sa moimi dziecmi i je bardzo kocham. Zdarzenia w sklepie są dla mnie i mojego męzunia bardzo wyczerpujące, dlatego staramy się omijać półki z zabawkami oraz kuszącymi ofertami, a jest ich bardzo dużo.
RADA:
1. Niedopuszczać do płaczu dziecka, a przede wszystkim nie ulegać ! ,
jak już placze i zaczyna się wydzierać lub tez przy tym kłaść na podlodze, starać się proszę nie okazywać złości, gdyż w nim(dziecku) złość będzie jeszcze większa.
2. Przy placzu i złości starać się eliminować przeszkody , które moglyby być dla dziecka niebezpieczne.
3. Spokó, spokój i jeszcze raz spokój - wiem , że latwo to mówić, ale wieszcie mi to pomaga. Gdy podczas płaczu np. w sklepie , dzieciak sie wydziera , starać się odwrócić jego uwagę od porządanego przedmiotu innym lub też zastosować tzw. negocjację.
4. Starać się nieprzekrzykiwać dziecka, lecz mówić do niego cichym glosem, mimo że on placze.
5. Są to niektóre sytuacje, które nie od razu dają efekty, lecz za którymś razem.
6. Najwazniejsze to nieprzejmować się innymi ludźmi, którzy uwielbiają docianać rodzicom na temat postępowania lub zachowania się dziecka !!!!
Pozdrawiam wszystkich i życzę duuużej cierpliwości !!!!!
Ania2006
Witaj!
Świetna odpowiedź Katarzyna_26. Ale z tym pomnikiem, to chyba przesada.
Owszem , jest naprwadę bardzo ciężko gdyż całymi dniami jestem sama, a mąż pracuje,ale dałabym wszystko aby wrócić do pracy. , a jak jest u Ciebie?
Pozdrawiam wszystkich
Ania2006
U mnie podobnie -> sama do 17.00 (czasami dłużej). W nocy jak się Kluska obudzi, to też tylko ja, bo tato jest nie do przyjęcia przez syna w tych godzinach
A praca?? Bardzo, bardzo chiałabym do pracy. Próbowałam nawet w styczniu oddać Kamila do żłobka, ale po tygodniu rozchorował mi się, a później mówił do mnie: "Mamusiu ale ty mnie bardzo kochasz i nie zostawisz w żłobku". Ten tekst poprostu mnie rozwala i staję się "miętki Rychu". Myślałam też nad opiekunką, ale jakoś nawet do żłobka mam większe zaufanie, niż do osoby, która sam na sam jest z dzieckiem.
Ostatno jestem zdecydowanie mniej cierpliwa, jestem rozdrażniona i już poprostu nic mi się nie chce ale jak mawia Bob Budowniczy: "Damy radę!!!" Grunt to się nie załamać
Witaj katarzyna_26 !
Dzieki za odpowiedź.
Cóż, ja jestem dyplomowaną opiekunką dziecięcą i wiem jak to jest z nianiami do maluszków. Jak juz kogoś brać, to najpierw trzeba dłużej go poznać, przypatrzyć sie jak sie zachowują dzieci przy nowej osobie ( bardzo wazne ), przyklad: moje dzieci się rozchorowały, a ja chciałam pójść do sklepu , ale nie miałam z kim zostawić maluchy, więc poszlam po moją sąsiadkę i ... mnie zamurowało - moje dzieci gdy zobaczyły Tą miłą Panią ( zaznaczam iż jeszcze nie minęło 5 min ), odpowiedziały mi :
-,, mamusiu, ty juz sobie idź po bułeczki i soczek, a Ta miła Pani nami się zaopiekuje." , ale miły.
Każda niania musi mieć wg mnie ,,to coś", chyba mnie napewno rozumiesz.
Jesli chodzi o noc, również jest podobnie, choć jeśli coś jest naprawdę poważnego, razem ze mna pomagamy dzieciakom.
Na razie kończę , do zobaczenia.
Pozdrawiam
Ania2006
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum