No, to ja Ci, sweat Franco, posyłam dzisiaj inszy, bo mnię skopała Patys Cline swoim "CRAZY" i mam takie handre, że... Ech...
tylko ONA
znów mnie omotała
i dławi
znów dręczy a ja siedzę w kosmosie
pnącza ramion cienistych na mnie jak las
wspomnień gęsty i duszny...
mokradła łez
a przecież... a przecież...
więc pozostaje samotność
papieros
ona
trójca moja święta rozkrzyżowana
we mnie
kiedy rozkładam ramiona żeby objąć
pustkę
a ona dalej mota to swoje
crazy...
ona - Patsy Cline
nie ma takiej wody w której mógłbym
rozpuścić całego siebie od pewnej czerwcowej nocy
pół wieku temu do listopadowego poranka pies drapał datę
zawsze jakieś strzępy pozostaną a choćby tamten
zapach ziemi i jałowców nad odrą
nie nic się nie stało wielkiego ot
zakłócenie trajektorii wspólnej drogi
trzask
zerwane przęsło ciebie i po moście
albo
kiedy upadło ciastko w krakowskiej cukierni
mini szpilki kawałek uda nad pończochą zapisałem na serwetce
upadło jej ciastko z kremem zapisał na serwetce
popatrzyła ciekawie krótkowzrocznym
okiem daleko patrzącej panieneczki sprytnej kremowo liżąc palce
rozstawione jak do liczenia znam wyliczanki nic z tego
więc było że
pewnego szesnastego odszedłem w góry i doliny wąchając liście
i wino z manierki a dwudziestego drugiego innego czasu
usiadła w moim mieszkaniu milcząc nocą
skoczyła prosto pod koła ekspresu ze szczecina
basia
kto przypuszczał siedząc z piwem
że trzeba będzie wycierać krew
z pamięci po tobie pytając lustra dlaczego nic nie powiedziałaś?
kupilibyśmy podwójny bilet w jedną stronę mroku
albo w obydwie
zdumiewającej nas
jasności
kto to może wiedzieć, cholera...
nie nie mam depresji
staram się domyć ręce z was wszystkich
których obejmowałem
na próżno
[ Dodano: 2006-11-26, 21:00 ] złota alejka
kilka chmur pięknych na jesienne słoty
i kiście liści padające deszczem
dreszczem mnie przeszywają jedwabiście złotym
ech, pani jesień rób mi tak, rób jeszcze...
pani kasztanami masz wypchaną kieszeń
i nam wywiedziesz żołędzie na ludzi
wiem - zima idzie, ale teraz - jesień
może się we mnie jesienin rozbudzi?
mam wypisane żółte i brązowe wiersze
pachnące wiatrem i ciepławą słotą
nadejdzie lato, znów zagrają świerszcze
teraz sobie popłynę alejką ze złota...
[ Dodano: 2006-11-29, 21:35 ] LIST KTÓRYŚ-TAM
do Przyjaciółki Anki
kiedyś prosiłem go o interwencje teraz nie proszę
żeby nic nie robił nie to nie jest utrata wiary nadstawiam
policzki wzruszam ramionami jestem pogodzony cierpliwy
obojętny ale nigdy apostatyczny
wystrugałem sobie frasobliwego na obraz i podobieństwo
żeby czasem zapytać w chwilach wolnych od umierania
a nie wstyd to panie tak nic a nic nie robić w mojej sprawie
mieć satysfakcję zażenowanego braku odpowiedzi
jasne chce się wykręcić podsuwanymi od czasu do czasu
ta ma paznokcie jak szpony a ta warkoczy miliard tylko ta
siedzi grzecznie wódkę pije
sonyboj, ty :censored2: długo tak nie pociągniesz capisco?
wielojęzyczna żmija drażniąca podniebienie koronką pończochy
patrzajcie kawałek uda nad i pod i zaraz wyłazi szwancpoeta noż
jasne że nie odrzucę ty patrz co za blask na szybach o jacię!
a może myte ludwikiem kto to wie...
no, może i ludwikiem...
kiedy dzwonią w mariackim przewalam się na drugi bok życia
szukam papierosa zapalam zaciągam się brzytwą
witaj powiada kaszel z dna przepony witaj
jasna cholero obietnico poranka nadziejo uciśnionych
wierszy o wszystkim i niczym ty popierdolony biały żaglu
na falach zakurzonej antresoli o-hej! rycerzu nocy
jak mi się udało przedostać na tę stronę
lewituję czy jak?
spadam do stoła herbaty kawy papierosa żydowskiego tok-fmu
i rozmów z wojtkiem o
wertowania wczorajszych zapisków nieszczęśliwego durnia
starszych sprzed miesięcy a na cholerę
mi to w ogień kominka czeluści piekielne gdzie rękopisy
nie płoną
wpuść mnie napisała w telefonie no to
wpuszczam i tak sobie posiedzimy pomilczymy pożyjemy
pomilczymy poumieramy cichuśko o niczym
będzie fajnie anka
co nie?
ty mi dasz papierosa ja tobie kawę i pogapimy się na nasze
fajnie przesrane życia
anka
jeszcze będzie fajnie
nie płaczą duzi chłopcy i małe pacynki
wyrwiemy sobie oczy i po krzyku
niech płaczą frajerzy piszący wiersze
ho-ho!
tak mi...
tak mi jest tej jesieni ślicznej
że się zrobiłem dziwnie liryczny
i gryząc jabłuszko czerwono-złote
na jedną panią mam ochotę
pani nieduża jest i szczuplutka
sweterek na drutach mi utka
na zimowe wieczory przydługie
albo okropną, śnieżną szarugę
ja owej niewielkiej pani
sprowadzę dwa reny do sani
a jeśli co więcej zechce
to mnie tym mile połechce
jesień liryczna jest zatem...
strach myśleć, co będzie latem?
a na imię miała właśnie beata
poeta jawi się skrzydlato
pochylony nad czarą marzeń delikatnym palcem ściskając gęsie pióro
a zazwyczaj jest prozaicznym skurwysynem
zapatrzonym nie w czarę
tylko w jakiś kawałek dupy do rżnięcia
ot
jakby pstryknął palcami
(gdzie tu do jasnej mistrz od małgorzaty?)
ba!
powiadają magowie że w kwiecie swych grzechów
odszedł czcigodny padre tego gnojka hamleta
struty blekotem czy rtęcią kto tam dojdzie
gdzie on studiował w getyndze odpuśćmy problem
więc
hamlet był poetą chwili owej czarnej czy też był tylko popieprzonym
schizolem w rajtuzach przy sztylecie
tylko popatrzcie jak mu się odciskają jaja i :censored2: przez dzianinę z flandrii
kiedy dźgnął przez szmatę szmatę poloniusza nie kumając że robi be
tatkowi ofelii więc
czy to był poeta z tym swoim pedalskim tekstem
tu bi or not tu bi? albo nekrofilsko śliniąc się nad czachą yoricka
ho-ho tu były usta które całowałem zdecydowany zboczek
a, nic to
jadłaś ślicznie pączka a moja ręka między twoimi udami
natknęła się na majtki ech po co głupia no ale hamlet...
bardzo chciałem odpowiedzieć na twoje skończ to
frajerskie gadanie polej piwo olałem odpowiedź piękny
sopot trzy może cztery lata temu a na imię miałaś właśnie
beata i dziecko które zrobił ci jakiś ktokolwiek na plaży marzeń
tłukłaś muszle w pasji :censored2: poety artysty wasza mać
no, nasza mać bejbi
stojąc twarzą w twarz z morzem wiesz
że jesteś zerem
facet
zawsze możesz pojechać na skrzydłach strof
do pieprzonego piekła
złudzeń
niebo?
da ci beata
retrospektywne gondole wzbudzają fale myśl
kręgami po wodzie czasu spokojnie wędruję
od brzegu do brzegu
kanały
jeszcze wczoraj pachniała coty perliście
śmiała się pijana od rana
gołębiami wczorajszym zachodem słońca
nocą z jej zachrypniętym si, amore mio
wenecja spała syta płodowych wód
zauroczeń
cienie naszych masek pełzną po ścianie
leżąc bez twarzy
penetrujemy składy kłamstw
w poszukiwaniu jakiegoś gustownego fałszu
pozszywamy podskórne ścięgna tkanki blizn
szarpane i tłuczone rany zdrad
na nowe mimiki entuzjazmów przecież
potęgą wencji są maski i nieustające karnawały
cieni
pachniesz lilią
mdląco
.
Ostatnio zmieniony przez Sławomir Majewski 2007-04-23, 18:20, w całości zmieniany 1 raz
Ja Ci radzę - nie pisz wierszy,
bo i tak nie będziesz pierwszy,
w metaforach w których życie opisujesz pięknie...
Siedzę, wódkę z Luśką piję,
cieszę się, że jeszcze żyję
chociaż z żalu za Ojczyzną serce mało mi nie pęknie
Czytam sobie w internecie,
jak się tłukłeś po tym świecie
i się zastanawiam, czy dotarłeś, gdzie zmierzałeś?
Czy znalazłeś życia treści,
bo wynika z opowieści
Twoich, że niczego nie znalazłeś, choć szukałeś...
Może droga była nie ta
bo poeta - jak poeta
szuka liścia, chociaż idzie pięknym, gęstym lasem...
Ale jestem dobrej myśli
tylko mi do Francji wyślij
kilka wierszy, no i o mnie wspomnij sobie czasem...
Pytasz, po co ja tu jeszcze?
Bo mnie wciąż przechodzą dreszcze,
kiedy Solidarność wspomnę, co sprzedali ją jak krowę
Luśka mówi: nie bądź głupi
ktoś sprzedaje, to ktoś kupi
A ja czasem mam ochotę strzelić sobie w głowę...
Wybacz melancholii ton,
dziś mi dzwoni taki dzwon,
jakby w drzwi walili kolbą w tamtą noc grudniową...
Kiedy wreszcie się spotkamy,
ostro w szyję wspomnień damy
Ryju! Wpadnij do nas, bo tęsknimy tu za Tobą!
zawsze stałem w tym samym miejscu
a na przykład kobiety
wyprzedzały mnie, zmieniając kierunki
nagle stawały się czyjeś
dzieci mnie wyprzedziły
zmieniając poglądy grzechotek
elementarze o nowych alfabetach
mówią tak, myślą siak; gdzieś tam
moje domy? przychodziły, odchodziły
zmieniając meble, kolory, kurki nad wannami
imiona ulic, zapachy strychów
widoki zaokienne i śpiących w pościelach
na starym
zostałem tylko ja,
z moją pamięcią
_______________________
Wiersz o nożu i szeleście pończoch
napisałem wiersz o nożu do chlebów smarowania
a wyszedł mi o zabijaniu wiersz bardzo nikczemny
kilka strof o kobiecie rodzącej złożyłem
śmierć mi stanęła na progu linijki...
w czasie najwięcej jest oczekiwania
mors certa, hora incerta powiadają, a bukiet wina
mieści wszystkie umarłe sekundy
nawet te z twoim zachwytem (ojej!) i z moim zachwytem (ojejej!)
R.I.P. mieści życie każdego
miliard słów nie odda jednej chwili
wszystkie okna pokazują bezkres
żadne nie pokazuje końca
w szklance wódki (mniam) szeleście pończoch (szszsz)
tkwi aksjomat:
nie pisz wiersza o nożu, chłopcze
bo wierszem nikczemnym będzie
o śmierci
"Wczoraj odszedł Sławek Majewski -Plezantrop, Poeta, autor pięknych wierszy. Kochałam GO czytać, rozmawiać z Nim, pozostanie na zawsze w mojej pamięci 💔"
"Galera z pluskiem uderza w molo..."
... przemija postać świata...
Spotkamy się już na Ścieżkach Gwiazd - Mistrzu...
Ostatnio zmieniony przez Franco Zarrazzo 2020-03-22, 19:33, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum