Rozmowa z Janem „Ptaszynem” Wróblewskim
saksofon siedział we mnie od początku
Zaczynał pan w latach 50-tych, grając na fortepianie. Dlaczego przerzucił się pan na
saksofon?
Ten
saksofon siedział we mnie od początku, generalnie jakiś instrument dęty. Te wcześniejsze czasy to była działalność, powiedziałbym amatorska. Po pierwsze nie miałem instrumentu, jeszcze nie wiedziałem co będę grał, jak będę grał i na czym to polega. Próbowałem na fortepianie, bo miałem z nim do czynienia. Potem trzeba było pójść do szkółki, a w szkółce wybrać instrument dodatkowy i wtedy natychmiast zdecydowałem się na klarnet, bo
saksofon w ogóle nie był wtedy uznawany za instrument w szkołach. Ten klarnet był z myślą o
saksofonie. To jest naturalna kolej rzeczy, wydaje mi się, że każdy instrument dęty powinien zaczynać od fortepianu.
Podobno pierwszy
saksofon spłacał pan przez pół roku ...