Twierdzili, że to nie ich pacjentka. W końcu urzędniczka z NFZ poradziła rodzinie: zadzwońcie do nto, może oni wam pomogą!
W piątek nad ranem mąż 34-letniej chorej na raka mieszkanki Oldrzyszowic (gm. Lewin Brzeski) stwierdził, że żona nie daje oznak życia. Zrozpaczona rodzina zaczęła wydzwaniać, by wezwać
lekarza, który stwierdzi zgon. To jednak przerosło nie tylko możliwości bliskich zmarłej, ale też policji, a nawet prokuratury.
- Nikt nie chciał przyjechać na pięć minut do małej wsi, by podpisać dokument stwierdzający śmierć tej biednej kobiety. Jej ciało pół dnia leżało w domu! - denerwuje się Franciszek Wysocki, wujek zmarłej.
Więcej na: w w w . n t o . p l