Filmik poruszył mnie na tyle, że założyłem temat.
Słowem wstępu.
Odwiedziłem kiedyś (sporo lat temu) przypadkiem koleżankę i takim samym przypadkiem pożyczyłem od niej muzykę do filmu "The Piano" - wówczas jeszcze mi nieznanego.
Wróciwszy do domu, mając głowę pełną refleksji i myśli o smutnym zabarwieniu, włączyłem sobie pożyczoną płytkę. Od pierwszych dźwięków zaczęły narastać emocje..przy czwartym kawałku wstałem z łóżka, ubrałem się i wyszedłem do wypożyczalni wideo na Staromiejską (nie dam sobie głowy uciąć, ale chyba należała wówczas do nieznanego mi jeszcze Franczezza) i pożyczyłem ww. film.
W zasadzie chcąc zrecenzować film można powiedzieć, że doskonale obrazuje muzykę, a w drugą stronę, muzyka doskonale oddaje treść filmu.
Do czego zmierzam. Pomijając, że zdecydowanie polecam zdobyć i wtopić się w soundtrack do filmu to dodatkowo dla tych co nie oglądali może moje dwa słowa (choć to nie jest wątek filmowy) plus zmieszczona poniżej ...