Forum Brzeg
Forum miasta Brzeg. (ISSN 1869-609X)

Historia - Historia brzeskiej twierdzy - jak powstawała Festung Brieg?

Franco Zarrazzo - 2007-01-06, 08:33
Temat postu: Historia brzeskiej twierdzy - jak powstawała Festung Brieg?
Za portalem GW: http://miasta.gazeta.pl/o...007-01-06-03-05

Napoleońskie orły na Opolszczyźnie

Zbigniew Bereszyński 2007-01-05

Dwieście lat temu, w pierwszych tygodniach 1807 r., obszar dzisiejszego województwa opolskiego stał się terenem działań wojennych, prowadzonych przez Napoleona i jego niemieckich sprzymierzeńców ze Związku Reńskiego przeciwko Prusom. Wojska napoleońskie, po uprzednim zajęciu Głogowa i Wrocławia, obległy pruskie twierdze w Brzegu, Koźlu i Nysie.

Podczas oblężenia Koźla szczególną rolę obronną odgrywał m.in. fort Fryderyka Wilhelma (baszta Montalemberta)
więcej zdjęć W trwających kilka miesięcy bojach uczestniczyli po obu stronach głównie Niemcy: Bawarczycy i Wirtemberczycy przeciwko Prusakom. Po obu stronach walczyli również Polacy. Jedni ochotniczo - w formacjach powstańczych przeciwko Prusakom. Inni - w szeregach armii pruskiej, najczęściej z musu i z myślą o porzuceniu służby przy pierwszej nadarzającej się okazji.

Prusy rzucają wyzwanie Napoleonowi

W latach 1805-06 chwała Napoleona, świeżo koronowanego cesarza Francuzów, zbliżała się do zenitu. W 1805 r. stoczył zwycięską wojnę z Austrią i Rosją, którym zadał druzgocącą klęskę w słynnej bitwie pod Austerlitz. Wydarzenia te odmieniły radykalnie geografię polityczną ówczesnych Niemiec. Na mocy zawartego 25 grudnia w Preszburgu (dzisiejsza Bratysława) układu pokojowego Austria utraciła wielką część swoich posiadłości. Jeszcze poważniejszym następstwem wojny było odebranie austriackim Habsburgom przywódczej pozycji w Rzeszy niemieckiej.

12 lipca 1806 r. utworzony został Związek Reński, obejmujący państwa niemieckie uznające cesarza Francuzów za swego protektora. Do związku tego należały w szczególności Bawaria

i Wirtembergia, którym Napoleon nadał rangę królestw. 6 sierpnia 1806 r., pod presją Napoleona, cesarz Franciszek I zrzekł się tytułu cesarza rzymskiego, przyjmując tytuł cesarza Austrii. W ten sposób przestało istnieć utworzone w 962 r. święte cesarstwo rzymskie narodu niemieckiego. Opinia publiczna odebrała to jako kres politycznej egzystencji Niemiec, które stawały się tylko pojęciem geograficznym.

Wszystko to dokonało się przy biernej postawie Prus, które nie tylko nie wsparły Austrii i Rosji w wojnie z Francuzami, ale z czasem zajęły nawet postawę profrancuską, licząc na zagarnięcie związanego z Anglią Hanoweru, obiecanego im przez Napoleona w grudniu 1805 r. Dyplomacja pruska przeliczyła się jednak w swoich kalkulacjach. Po kilku miesiącach okazało się, że Francuzi, dążąc do zawarcia pokoju z Wielką Brytanią, skłonni są pozostawić Hanower królowi angielskiemu. Zawiedzeni Prusacy nie posiadali się z oburzenia. Emocje wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem i z myślą o naprawieniu dotychczasowych błędów popełniono błąd jeszcze większy, decydując się na samotne rzucenie wyzwania rosnącej w siłę Francji. Ogłoszono mobilizację, a król pruski Fryderyk Wilhelm III wystosował datowane 1 października 1806 r. ultimatum pod adresem Napoleona. Dając Francji termin do 8 października, Prusacy żądali m.in. wycofania wszystkich wojsk francuskich z Niemiec oraz zgody na utworzenie związku państw północnoniemieckich pod protektoratem Prus.

Rzucenie wyzwania Napoleonowi okazało się iście szaleńczym gestem, o prawdziwie samobójczych skutkach dla Prus. Świetna niegdyś armia pruska, niereformowana od dziesięcioleci i niewolniczo trzymająca się przestarzałych rozwiązań organizacyjno-taktycznych, okazała się bezsilna w obliczu nowocześniej zorganizowanego i lepiej dowodzonego przeciwnika. Nie minął tydzień od rozpoczęcia wojny, a poniosła ona druzgocącą klęskę w podwójnej bitwie pod Jeną i Auersdtädt (14 października 1806 r.), która zapoczątkowała totalną katastrofę państwowości pruskiej. Sam Napoleon był zaskoczony tak łatwym zwycięstwem. W wojskach pruskich szerzyła się panika i jedna twierdza za drugą poddawały się napoleońskim marszałkom.

Upadek Głogowa, Wrocławia i Brzegu

2 listopada 1806 r. wojska napoleońskie pojawiły się już na Śląsku. 3 grudnia 1806 r. zajęły twierdzę głogowską, której dowództwo nie przejawiało żadnej woli walki. Przejęta wówczas ciężka artyleria przydała się wojskom napoleońskim w działaniach przeciwko pozostałym twierdzom pruskim na Śląsku. 7 stycznia 1807 r., po słabej obronie, skapitulowała pruska załoga Wrocławia, poddając się oblegającym to miasto wojskom francuskim, bawarskim i wirtemberskim, których zwierzchnim dowódcą na Śląsku był młodszy brat cesarza Francuzów, książę Hieronim Bonaparte (w niedalekiej przyszłości król Westfalii).

Wkrótce po poddaniu się Wrocławia rozpoczęło się oblężenie Brzegu, który już

8 stycznia został otoczony przez wojska bawarskie pod dowództwem generałów Deroya, Raglovicha i Mezanellego. Fortyfikacje twierdzy brzeskiej, od dawna nienaprawiane, znajdowały się w fatalnym stanie. Na domiar złego również ówczesny dowódca twierdzy, 73-letni płk von Cornruth, nie za bardzo chciał jej bronić. W efekcie Brzeg skapitulował, po słabym oporze, już 16 stycznia 1806 r. Wkrótce potem, 19 lutego, zgodnie z wydanym przez Napoleona poleceniem, rozpoczęto likwidację umocnień twierdzy brzeskiej, która w ten sposób definitywnie przestała istnieć.

Sędziwy komendant twierdzy brzeskiej uniknął odpowiedzialności za hańbę przedwczesnej kapitulacji, ponieważ w porę zszedł z tego świata. Jego zastępca miał jednak mniej szczęścia i resztę życia spędził w więzieniu.

Oblężenie i blokada Koźla

Na mocy rozkazów z 5 i 10 stycznia 1807 r., operujące na Śląsku wojska napoleońskie - francuskie, bawarskie i wirtemberskie, a w późniejszym czasie (po przystąpieniu Saksonii do Związku Reńskiego) również saskie - zostały zorganizowane jako IX korpus Wielkiej Armii pod dowództwem księcia Hieronima Bonaparte. 15 stycznia 1807 r. Napoleon wydał w Warszawie rozkaz zobowiązujący Hieronima do opanowania wszystkich niezajętych jeszcze miejscowości na Śląsku w terminie do 1 marca. W dwa dni po poddaniu się garnizonu pruskiego w Brzegu, 18 stycznia, gen. por. Erasmus von Deroy, dowódca 1 dywizji bawarskiej w składzie IX korpusu, otrzymał rozkaz oblężenia twierdzy pruskiej w Koźlu.

Jeszcze przed nadejściem wojsk bawarskich, w pierwszych dniach stycznia 1807 r. dotarł w pobliże Koźla oddział powstańców polskich w sile około 500 żołnierzy pod dowództwem por. Trembeckiego, zmierzający przez Gliwice i Tarnowskie Góry ku Odrze.

W raporcie z 4 stycznia por. Trembecki zawarł taką informację na temat przyjęcia, z jakim spotykał się jego oddział ze strony miejscowej ludności polskiej: "aż po samo Koźle znalazłem zaufanie obywateli niektórych, a pospólstwo radosnymi okrzykami witało nas jak wybawców".

Oddział por. Trembeckiego został ostatecznie rozproszony przez wysłany z twierdzy kozielskiej oddział pruski pod dowództwem por. Witowskiego (!), a część Polaków dostała się do niewoli.

Wojska oblegające twierdzę kozielską miały niełatwe zadanie, ponieważ broniły jej nie tylko potężne i bardzo rozbudowane fortyfikacje, ale także bagna i stawy na jej przedpolu. W obliczu zagrożenia Prusacy zatopili ponadto rozległe obszary na przedpolu twierdzy, pomiędzy Koźlem a Reńską Wsią i Większycami.

Twierdza kozielska była bezskutecznie oblegana przez wojska bawarskie i francuskie pod dowództwem gen. Deroya do pierwszych dni marca 1807 r.

Morale miejscowego garnizonu pruskiego było bardzo niskie; żołnierze, wśród których znajdował się znaczny odsetek Polaków, dezerterowali i przechodzili na stronę wojsk napoleońskich przy każdej nadarzającej się okazji. W nocy z 3 na 4 marca wykryty został spisek, w którym uczestniczyła niemal cała załoga twierdzy! W dwa dni później, rankiem 6 marca, dowództwo twierdzy dowiedziało się o buntach żołnierzy w dwóch ważnych placówkach: Reducie Kobylickiej i Forcie Fryderyka Wilhelma (tzw. Baszta Montalemberta). Bunty te udało się stłumić tylko dzięki zimnej krwi i energicznej postawie oficerów dowodzących obiema placówkami, a w szczególności kapitana Wostrowskiego (!). Czterech uczestników spisku rozstrzelano. 55 zbuntowanych żołnierzy z Fortu Fryderyka Wilhelma zdołało jednak uciec przez spuszczony w nocy most zwodzony, a gdy próbowano za nimi strzelać, okazało się, że z nabojów zostały wyciągnięte kule.



Dowództwo bawarskie nie potrafiło jednak wykorzystać tych sprzyjających okoliczności dla podjęcia skutecznych działań ofensywnych. Na wysokości zadania stanęło natomiast, działające w niezwykle trudnych warunkach, pruskie dowództwo twierdzy, na którego czele stał początkowo sędziwy (73-letni) płk David von Neumann, a po jego śmierci (16 kwietnia 1807 r.) równie wiekowy (71-letni) płk Ludwig Wilhelm von Puttkamer.

4 marca 1807 r., na mocy rozkazu wydanego przez dowódcę IX Korpusu ks. Hieronima, oblężenie zastąpiono blokadą, wycofując w związku z tym spod Koźla znaczną większość sił bawarsko-francuskich.

Blokada i oblężenie Nysy

W dniach 23-24 lutego 1807 r. złożone niemal wyłącznie z żołnierzy wirtemberskich wojska napoleońskie, którymi dowodził francuski gen. Dominique Vandamme, rozpoczęły blokadę twierdzy nyskiej, której komendantem był w tym czasie gen. mjr von Weger.

W ramach przygotowań do obrony Prusacy spalili podmiejskie osady Zawodzie i Średnią Wieś oraz budynki publiczne i domy prywatne na przedpolu twierdzy, uniemożliwiając wykorzystanie ich przez nieprzyjaciela w charakterze osłony. Aby utrudnić nieprzyjacielowi dostęp do twierdzy, zatopiono znaczny obszar pól i łąk w pobliżu miasta.

Do długotrwałego oblężenia przygotowała się starannie również ludność cywilna Nysy: ogrodzono domy częstokołem, drzwi i okna zatarasowano deskami i cegłą, ulice i poddasza wyłożono nawozem, aby zapobiec szerzeniu się pożarów, przystosowano piwnice do celów mieszkalnych.

16 kwietnia 1807 r. rozpoczęło się regularne oblężenie Nysy. Również tutaj morale garnizonu pruskiego było niskie i żołnierze licznie dezerterowali. Do 9 maja zbiegła siódma część żołnierzy, przy czym dezerterzy nierzadko psuli przed ucieczką sprzęt wojenny.

Wobec wyczerpania się zapasów żywności i amunicji, wysokich strat w ludziach, upadku ducha wśród załogi i mieszczan oraz ogólnie niepomyślnego rozwoju sytuacji militarnej (niepowodzenia wypadów z twierdzy, postępy robót oblężniczych, nadejście posiłków dla oblegających), dowództwo twierdzy zdecydowało się w końcu na podpisanie w dniu 3 czerwca umowy kapitulacyjnej, wchodzącej w życie z dniem 16 czerwca, o ile do tego czasu twierdza nie doczeka się odsieczy. Ponieważ odsiecz nie nadeszła, w ustalonym terminie twierdza poddała się i do Nysy wkroczyli żołnierze wirtemberscy. Wbrew postanowieniom umowy kapitulacyjnej przez cały dzień rabowali i maltretowali mieszkańców Nysy oraz sąsiadującego z nią osiedla wojskowego w Radoszynie (Friedrichstadt).

Niedoszła kapitulacja Koźla

Tymczasem 7 kwietnia 1807 r. wojska bawarskie pod dowództwem gen. Raglovicha rozpoczęły ścisłą blokadę Koźla, które zostało ponownie otoczone ze wszystkich stron, aczkolwiek przy użyciu mniejszych sił niż w styczniu. Posunięcie to przyniosło już po kilku tygodniach oczekiwane skutki w postaci wyczerpywania się w twierdzy zapasów żywności, lekarstw itd. Wobec tego w pierwszej połowie czerwca 1807 r. doszło do podpisania umowy kapitulacyjnej (ratyfikowanej 18 czerwca przez ks. Hieronima Bonaparte), na mocy której twierdza miała być wydana wojskom napoleońskim w dniu 16 lipca, o ile do tego czasu nie nadejdzie odsiecz.

Na szczęście dla Prusaków na tydzień przed wejściem w życie umowy kapitulacyjnej, 9 lipca 1807 r., został podpisany w Tylży układ pokojowy między Francją a Prusami, wobec czego twierdza kozielska nie została ostatecznie wydana nieprzyjacielowi.

Na mocy zawartego w Tylży układu pokojowego Prusy utraciły ponad połowę swojego przedwojennego terytorium państwowego, w szczególności wszystkie posiadłości na zachód od Łaby oraz ziemie polskie uzyskane w wyniku drugiego i trzeciego rozbioru (a także część okręgu nadnoteckiego z Bydgoszczą), z których zostało utworzone Księstwo Warszawskie.

Obszar dzisiejszego województwa opolskiego, podobnie jak reszta ziem śląskich, był okupowany przez Francuzów do lata 1808 r.

Wybór literatury

1. K. S i e g e l , Die Belagerung von Cosel 1807, Cosel 1907

2. H. S c h ö n b o r n , Geschichte der Stadt und des Fürstentums Brieg, Brieg 1907, s. 294-296

3. B. R u f f e r t , Belagerung und Einnahme der Stadt und Festung Neisse im Jahre 1807 und ihre

Drangsale bis zum Abzuge der Franzosen im Jahre 1808, Neisse 1909

4. K. J o n c a , Wielka Armia Napoleona w kampanii 1807 roku pod Koźlem, Opole 2003

[ Komentarz dodany przez: Cyborg: 2007-02-05, 21:57 ]
Pozwoliłem sobie zmienić tytuł zgodnie z sugestią Jampsa - aby tytuł tematu był bliższy prawdzie historycznej. Mam nadzieję, że Franco nie będzie miał mi tego za złe :)

Roztropek - 2007-01-06, 14:11

Do tego opisu należy dodać zamieszczony już na forum obraz z tego okresu http://www.napoleon-online.de/Kobell983.jpg - nadaje się na tapetę! Polecam dyskusję nad tym co właściwie przedstawia TUTAJ
Angel - 2007-01-06, 15:42

właśnie miałam wkleić ten link :lol:

Co do baszty w Koźlu byliśmy w lipcu , ją ogladać, no nie wygląda juz jak na tym zdjeciu, jak zwykle wsyzstko zaniedbane i zniszczone,,,,,,,

Roztropek - 2007-01-06, 21:12

Nie chcę zaśmiecać forum, więc podam link. Na Yahoo francuskim znajduje się oryginalny akt kapitulacji Brzegu zawarty w 53-cim Biuletynie Informacyjnym armii napoleońskiej z dnia 22 stycznia 1807 r. W ramach nauki historii i języka francuskiego uczniowie LO mogą spróbować go przetłumaczyć. Poniższy adres należy skopiować

[http://www.histoire-empire.org/1806/iena/precis_des_travaux/pp335-352.htm.]bez nawiasów

i wkleić do wyszukiwarki po kliknięciu tego linku http://fr.yahoo.com/

Franco Zarrazzo - 2007-01-06, 22:54

Hmmm - cuś sobie nie potrafie poradzić...
alferx - 2007-01-06, 23:05

IMHO wystarczy kliknąć : tutaj ;)
Franco Zarrazzo - 2007-01-06, 23:12

alferx napisał/a:
IMHO wystarczy kliknąć : tutaj


Merci, mon cherri.... znaczy dziękuję :) . I vive le roi... znaczy l'emperor :)

Roztropek - 2007-01-07, 10:37

Pozwoliłem sobie przytoczyć pierwsze cztery punkty aktu kapitulacji. Wszystkich jest 17
Biuletyn armii napoleońskiej Nr 53 napisał/a:
1.Obszar Brzegu będzie przekazany przedstawicielom połączonych sił Napoleona w dniu jutrzejszym do godz. 17 czasu miejscowego.
2. Wszystko co znajduje się w twierdzy, artyleria, amunicja wojskowa, broń, plany magazynów i pozostałe wyposażenie będzie dokładnie przekazane oficerom wyznaczonym przez księcia Jérôme Napoléon.
3. Załoga stanie się więźniami wojennymi. Załoga przedefiluje przd oddziałami bawarskimi 17 stycznia o godz. 13 w szyku rozwiniętym, po czym położy broń przed sobą. Podoficerowie i żołnierze zachowają swoje plecaki.
4. Wszystkie osoby jak cieśle, drwale, poganiacze, zajmujący się zwierzętami i wykonujący inne usługi na terenie miasta mogą wracać do siebie pod warunkiem, że dadzą słowo, iż nie wezmą więcej udziału w walce pezeciw imperatorowi i jego aliantom.
Nadzorcy robotników pracujących przy fortyfikacjach pozostaną jednak na swoich stanowiskach (było to zapowiedzią początku demontażu fortyfikacji).
Ciekawy jest punkt 12
Cytat:
. S. A. I. le prince Jérôme Napoléon obejmuje opieką Lycée de Brieg.
Liceum brzeskie musiało być znane w tych czasach. A tu mamy mapę twierdzy brzeskiej z tego okresu. Powiększenie po kliknięciu.


Franco Zarrazzo - 2007-01-07, 14:54

Świetny ten plan - tzn - interesujący. W wolnej chwili warto przeanalizować /lub poszperać/ za śladami fortyfikacji :) .
Dziękuję Roztropku.

Sir Francis de Rivage

Lotnik - 2007-01-30, 23:32
Temat postu: Historia brzeskiej twierdzy - jak powstawała Festung Brieg
oto etapy (szkice) powstawania twierdzy Brzeg:












narazie są zdjęcia jak pozwoli mi czas i znajomość języka niemieckiego to każde zdjęcie będzie miało opis. Zdjęcia pochodzą z książki pt:

"Die Schlesischen Massiven Wehrbauten. Band 2. Fürstentum Brieg. Kreise Brieg - Ohlau - Strehlen". autor: Bimler, Kurt Rok wydania: 1941

[ Dodano: 2007-01-31, 00:01 ]
oczywiście "Festung Brieg" to nazwa ogólna, to co będzie tu przedstawione to okres XVII/XVIII wieku a więc czasy Fryderyka, Napoleona. Zdjęcia będą lepszej jakości w większej rozdzielczości....zapraszam wszystkich do zabierania głosu i wypowiadania się na temat historii naszego miasta , nie koniecznie w tym temacie ale jest nas prawie 40 tys mieszkańców, napewno kiedyś każdy z was coś słyszał coś przeczytał o Brzegu i zechciałby się podzielić ze wszystkimi. Ponieważ historia to również gdybanie "co by było gdyby było" to nie bójcie się podzielić z nami swoimi przemyśleniami, może coś wam się wydaje ale nie jesteście tego pewni - pytajcie i piszcie :)

slawq - 2007-01-31, 21:22

czekam na zdjecia w wiekszych rozdzielczosciach ....
tadjurek - 2007-02-04, 21:45

Warto zauwazyć, że sam cesarz Napoleon Bonaparte nie był pod Brzegiem, zresztą w ogóle nigdy nie bywał na Śląsku. Najbliższe miasta, które mogą poszczycić się pobytem francuskiego cesarza to Kalisz i Gorlitz. Wojskami cesarskim, w których zresztą prawie wcale nie było Francuzów tylko Bawarczycy, Sasi i niewielkie oddziały polskie, dowodził młodszy brat Napoleona książę Hieronim Bonaparte.
Zauważyłem wśród mieszkańców podbrzeskich Krzyżowic powtarzaną wieść o pobycie Napoleona w tej wsi. Jest ona oczywiście nieprawdziwa albo dotyczy cesarskiego brata.

Jamps - 2007-02-05, 21:44

Franco (jeżeli masz takie uprawnienia) to proponuję zmianę tematu na: Bonaparte pod Brzegiem. Będzie prawdziwiej :)
Dziedzic_Pruski - 2007-03-01, 16:42

Roztropek napisał/a:
Do tego opisu należy dodać zamieszczony już na forum obraz z tego okresu http://www.napoleon-online.de/Kobell983.jpg - nadaje się na tapetę! Polecam dyskusję nad tym co właściwie przedstawia TUTAJ


Ten obraz - olej na płótnie o wymiarach 208 x 323,5 cm - znajduje się w sali bitewnej monachijskiej rezydencji. Namalował go w roku 1810 na zlecenie królewicza Ludwika (istnieją dalsze obrazy z tego cyklu – m.in. oblężenie Koźla, oblężenie Wrocławia, szturm twierdzy Kłodzko) Wilhelm von Kobell (1766 – 1853) – uznany bawarski malarz batalistyzny i krajobrazowy.

Obraz „Zdobycie twierdzy Brzeg” przedstawia moment kapitulacji garnizonu 17. stycznia 1807 roku (niektórzy historycy sztuki przypuszczają jednak, że może również chodzić o wieczór 16. stycznia – przemawiałyby za tym długie cienie, rzucane w kierunku wschodnim). Brzeski garnizon – na przedzie artyleria, a za nią piechota - opuszcza twierdzę przez bramę Małujowicką (mniej więcej skrzyżowanie Chrobrego z Armii Krajowej) z rozwiniętymi sztandarami, by złożyć broń przed bawarską formacją honorową, złożoną z batalionów 4. bawarskiego królewskiego pułku piechoty (w lewej części obrazu), 10. pułku piechoty liniowej (w prawej części), 1. pułku dragonów (w centrum) oraz baterii dział 6-funtowych.
Na obrazie występują również protagoniści wydarzenia: w centrum – sportretowany na koniu z profilu, ubrany w jasnoniebieski mundur bawarski generał-lejtnant Deroy, po jego bokach 2 pruskich oficerów w ciemnoniebieskich mundurach i z harcopfami, po prawej przypuszczalnie komendant twierdzy generał-major von Cornruth. W grupie 3 jeźdźców na prawo od generała Deroy’a przedstawiony jest (w środku) dowódca artylerii podpułkownik Franz Graf von Spreti, poległy 3 tygodnie później pod Koźlem, oraz ( zaraz na nimi) kapitan Christian Freiherr von Zweibrücken.

Obraz odzwierciedla poprzez swoje wymiary oraz nastrój mało dramatyczny, wręcz pokojowy charakter całego wydarzenia: miniaturowe sylwetki, przypominające ołowianych żołnierzyków, tworzą harmoniczną całość z nieco monotonnym pejzażem cichego, zimowego dnia.

Należy zaznaczyć, że przedstawiony na powstałym w roku 1810 obrazie (o ile się nie mylę, to malarz odbył w tym celu podróż na Śląsk) widok Brzegu odbiega od tego z roku 1807. W międzyczasie zdołano już zdemolować (rozebrać) większość wałów oraz odbudować spalone w przededniu oblężenia przedmieścia ( tak czyniono zawsze, oczyszczając przedpole twierdzy, by nie dać nieprzyjacielowi możności zasadzenia się tam; przy okazji ścinano również drzewa).

Roztropek napisał/a:
A tu mamy mapę twierdzy brzeskiej z tego okresu. Powiększenie po kliknięciu.

Obrazek


Zamieszczony tu plan twierdzy brzeskiej pochodzi z książki pruskiego historyka wojskowego generała Eduarda von Höpfnera „Wojna roku 1806 i 1807”, wydanej w Berlinie w latach 1850-51. Dodaję więc - celem uzupełnienia – tłumaczenie fragmentu tej pracy, w którym opisane jest oblężenie Brzegu. Własne komentarze i wyjaśnienia umieściłem w nawiasach.


Już 7. stycznia 1807 roku pod Brzeg nadciągnęły z Wrocławia (Wrocław skapitulował 4. stycznia 1807 roku): 4. bawarski pułk piechoty liniowej, pododdział 1. lekkiego batalionu Taxis i kompania jegrów pieszych - na prawym brzegu Odry oraz generał Mezzanelli wraz ze swą lekką brygadą kawalerii, resztą lekkiego batalionu Taxis i lekką baterią – przeprawiwszy się pod Oławą przez Odrę - na lewym brzegu. Tak oto 8. stycznia twierdza była zablokowana na obu brzegach Odry. Nazajutrz nadciągnął jeszcze generał Deroy wraz z 5. pułkiem piechoty, domykając blokadę. Gros bawarskiej piechoty kwaterował w pobliskich wioskach.

Brzeska twierdza - położona na lewym brzegu Odry – składała się z 8 bastionów – w tym 7 od południa – otoczonych fosbreją (przedwałem), szeroką acz niezbyt głęboką fosą wypełnioną wodą oraz drogą ukrytą (droga nad przeciwskarpą służąca skrytemu przemieszczaniu wojsk – w Brzegu ten element fortyfikacji jest częściowo zachowany jako dolna droga wzdłuż plant). Zabezpieczenie od strony Odry stanowiły skrzydłowe bastiony strony południowej (czyli Fryderyk – dawniej zamkowy i Westfalia – dawniej „Strzeż się”), bastion przy moście (odrzański – najstarszy - w miejscu dzisiejszego mostu; teoretycznie od strony Odry znajdowały się jeszcze 2, zaznaczone również na planie bastiony: Wilhelm – za starymi koszarami i Hautcharmoy przed zamkiem) i umocniona wyspa Młyńska. Przeprawy na prawy brzeg Odry strzegł przyczółek mostowy (dzieło rogowe – 2 półbastiony połączone kurtyną, oblane fosą – mniej więcej w miejscu budynku z wodowskazem – tamtędy przebiegał ówczesny most) wraz z wysuniętą o 500 kroków redutą (pisarzowicką – mniej więcej w miejscu garbarni). Wał główny dawał w różnych miejscach wgląd (był obsunięty). Znaczna część skarp wraz z przedpiersiem bastionu Pomorze (dawniej małujowickiego – popada tam teraz w ruinę „pałacyk”) osunęła się do fosy, zawężając ją w tym miejscu do 5 stóp oraz spłycając do 2 stóp.

Istniejące wcześniej dzieła zewnętrzne (głównie raweliny) zdemolowano (rozebrano) już w czasach Fryderyka Wielkiego, co świadczyło o zamiarach utrzymania tu jedynie przyczółka, lecz już nie twierdzy. Nie było kazamat, jak i budowli wytrzymałych na bombardowanie – oprócz 4 magazynów prochowych.

Uzbrajanie (przygotowywanie do obrony) Brzegu postępowało nad wyraz wolno, jednakże ukończono palisadowanie samej twierdzy i wyspy Młyńskiej. Z uwagi na słabą (nieliczną) załogę nieobsadzoną pozostała ukryta droga oraz - na prawym brzegu Odry - wysunięta reduta (pisarzowicka) i przyczółek mostowy, przy czym ostatnie dzieło zostawiono otwarte od strony miasta, by nie dać nieprzyjacielowi możności osadzenia tam baterii (artylerii). Most (przez fosę) przed przyczółkiem rozebrano w całości, a most odrzański w 1/3.

Załogę - z pominięciem chorych – stanowiły:

3. batalion muszkieterów (pospolita piechota – w odróżnieniu od grenadierów, fizylierów i jegrów) von Malschitzky – 12 oficerów, 768 żołnierzy,

batalion uwolnionych (z niewoli – w pierwotnym znaczeniu wykupionych lub wymienionych jeńców, w szerszym znaczeniu zbieranina niedobitków i zbiegów) – 7 oficerów, 220 żołnierzy,

kantoniści (powołani do służby wojskowej z kantonów, czyli rejonów uzupełnień) – 193 żołnierzy,

jegrzy (powoływani głównie spośród myśliwych i leśników strzelcy (wyborowi) , uzbrojeni nieraz we własną broń, przeważnie gwintowaną) – 62 żołnierzy,

artylerzyści – 3 oficerów, 50 żołnierzy,

pomocnicy – uwolnieni, pachołkowie, nwalidzi - 158 żołnierzy;

w sumie: 22 oficerów, 1451 żołnierzy.

Batalion uwolnionych sformowany został z żołnierzy, którzy powrócili z wyprawy na Oławę 29. grudnia 1806 roku (nieudana próba odsieczy Wrocławia - brzeski oddział miał wspierać większe siły, wysłane z Nysy), będąc tam rozproszonymi oraz uciekinierów pułku Kropfa z potyczki pod Ołtaszynem. 193 kantonistom brak było wyszkolenia i umundurowania, byli jednak uzbrojeni w karabiny. Nastrój garnizonu był niezły, lecz jego siły wyczerpane jeszcze przed początkiem oblężenia, jako że wobec aktywności nieprzyjacielskich patroli utrzymywano - w obawie przed zaskoczeniem - ciągłe pogotowie, pozostawiając większość załogi nieprzerwanie na wałach (żołnierze nie mieli nawet płaszczy).

Artylerię stanowiło 48 żelaznych dział w miernym stanie użyteczności (w meldunkach Bawarczyków po zdobyciu twierdzy jest mowa o 153 działach). Zapasy amunicji wynosiły - po wydaniu 500 cetnarów prochu (przeniesienie części zapasów do Koźla przed oblężeniem) - jeszcze 843 cetnarów prochu, do tego odpowiednia ilość amunicji żelaznej (zapewne pełne kule, bomby, granaty i kartacze) oraz 5271 gotowych nabojów (kartuszy).

Zaopatrzenie w żywność, oprócz mięsa, wystarczało na 4 – 5 miesięcy; w twierdzy trzymano dla potrzeb garnizonu 40 wołów i 20 wieprzy.

Już 8. stycznia generał Mezzanelli wezwał twierdzę do kapitulacji, lecz otrzymał natychmiastową odmowę. Nazajutrz, wraz z przybyciem generała Deroy’a, generał Mezzanelli został wysłany ze swą kawalerią oraz 6. lekkim batalionem Taxis w kierunku Grodkowa, celem zabezpieczenia tyłów wojsk blokujących twierdzę. Znajdował się tam już porucznik Eisenschmidt z około 200 końmi; jego oddział został zaatakowany przez przeważające siły nieprzyjaciela, rozbity i ścigany aż do Nysy, gdzie przyjął go major Görtz. Porucznik des Arts i kilku huzarów zostało przy tym wziętych do niewoli. Nieprzyjaciel utrzymał się w Grodkowie.

W rejonie Brzegu nie wydarzyło się 9. stycznia nic nadzwyczajnego, z twierdzy ostrzeliwano napierającego nieprzyjaciela. Pod wieczór pod osłoną nocy za odrzańskimi wałami (powodziowymi?) na prawym brzegu ustawiono baterię, bombardującą miasto granatami.

10. stycznia generał Deroy wezwał twierdzę do kapitulacji, lecz otrzymał odpowiedź odmowną.

11. stycznia nadciągnął z Wrocławia 10. bawarski pułk piechoty liniowej pod dowództwem generała Siebeina i zajął kwatery na lewym brzegu Odry. Brygadę Mezzanelliego ściągnięto z Grodkowa bliżej twierdzy, oddziały piechoty obsadziły przeprawy przez Nysę pod Skorogoszczą i Lewinem. Porucznik Schmiedeberg, wysłany wraz ze swym szwadronem przez księcia von Pleß (pruski generaly gubernator Śląska) w celu zniszczenia wszystkich przepraw przez Nysę, zastał wspomniane miejsca już obsadzone i mógł wypełnić swoją misję jedynie pod Michałowem i Kopicami, by w końcu zająć pozycje pod Niemodlinem.

Dostrzegłszy tego dnia z twierdzy, że nieprzyjaciel w kilku miejscach zajmował się budową baterii bombardierskich (przeznaczonych dla moździerzy i haubic) skierowano tam ogień z wałów, jednak bez większego skutku, gdyż 3 z tych baterii znajdowały się w położonej na północny zachód od miasta dolince zielęcickiej (być może chodzi o dolinkę Potoku Kościelnego?), oddalonej o 1000 kroków od wałów, skąd nie było w nią wglądu.

12. stycznia nadciągnął pod Brzeg z Wrocławia 1. bawarski przyboczny pułk piechoty.

13. stycznia chwycił ostry mróz i fosa zaczęła pokrywać się lodem.

Wieczorem 14. stycznia gotowych było 7 nieprzyjacielskich baterii: 5 na lewym i 2 na prawym brzegu Odry. Uzbrojenie tych pierwszych stanowiły 2 działa 12-funtowe, 4 6-funtowe, 4 ciężkie i 6 lekkich haubic; tych drugich - 2 działa 6-funtowe i 3 lekkie haubice; nie wykorzystano moździerzy. O godzinie 10-tej Bramę Wrocławską zaatakowali jegrzy i strzelcy, atak został jednak bez trudu odparty.

15. stycznia o 3-ciej nad ranem wszystkie nieprzyjacielskie baterie – w sumie 21 dział – otworzyły ogień, wysyłając w stronę miasta do popołudnia 1500 pocisków. W 5 miejscach wybuchły pożary, lecz wypalił się tylko jeden budynek; pokrywający dachy śnieg zapobiegł poważniejszemu skutkowi bombardowania. Straty garnizonu wyniosły jednego zabitego, kilku rannych i 20 dezerterów (straty bawarskie w całym oblężeniu to 4 zabitych i 14 rannych). O 3-ciej po południu przybył wysłany przez Hieronima (Bonapartego – cesarskiego brata, kierującego formalnie działaniami na Śląsku) jako parlamentariusz generał Lefebvre i zaproponował komendantowi kapitulację na warunkach, na których uprzednio kapitulował Wrocław. Nie osiągnięto jednak od razu porozumienia.

Lód na fosie stawał się nośny i dopiero teraz komendant zdecydował się obsadzić ukrytą drogę. W przeświadczeniu, że nieprzyjaciel zasilony został kilkoma batalionami grenadierów (elita piechoty), prawdopodobnie z pułku przybocznego, wyciągnięto osobliwy wniosek o zamiarze szturmu generalnego, którego należało się obawiać szczególnie z uwagi na zamarzniętą fosę. Obrońcom zdawało się również dostrzec, że nieprzyjaciel przetransportował do dolinki zielęcickiej moździerze i bomby, najwidoczniej celem obrócenia miasta w perzynę. Ponieważ na domiar złego załoga nie miała bezpiecznego schronienia (jedynie ziemianki na wałach) i była całkowicie wyczerpana, obaj komendanci (komendant i wicekomendant) postanowili przyjąć kapitulację na proponowanych warunkach, podpisaną 16. stycznia. 17. stycznia wydano twierdzę, a garnizon przedefilował przed przybyłym z Wrocławia Hieronimem.

Komendanturze brzeskiej postawiono następujące zarzuty (w sprawie tej odbył się później sąd wojenny):

1. Zaniedbanie w ciągu 2 ½ miesięcy - od początku uzbrajania twierdzy aż do blokady – zapewnienia załodze bezpiecznego schronienia w postaci drewnianych budowli, naprawy uszkodzonych odcinków wału głównego, zamknięcia wyłomu w bastionie Pomorze przy pomocy środków pomocniczych, dostępnych jeszcze mokrą zimą

2. Zaniechanie wyszkolenia kantonistów

3. Zaniechanie obsadzenia opalisadowanej ukrytej drogi.

Do tego wystarczyłoby 70 – 80 ludzi, zapewniających jako forpoczta całkowite bezpieczeństwo, bez konieczności nieprzerwanego trzymania całego garnizonu na wałach; uniemożliwiłoby to również nieprzyjacielowi skryte podejście do fosy celem zakłócania prac lodowych (rozbijanie lodu na fosie i polewanie wałów wodą). Jedynie niepewność w obrębie fosy uniemożliwiła komendanturze przeprowadzenie tych prac. Właściwe wykorzystania ukrytej drogi i właściwe pełnienie służby patrolowej przez kawalerię, znajdującą się w twierdzy aż do momentu blokady, zapewniłoby wystarczającą ochronę przed zaskoczeniem, bez nadwyrężania sił garnizonu

4. Wydanie twierdzy bez rady wojennej

Brzeg nie mógł się co prawda oprzeć oblężeniu, ale wraz z nastaniem mrozów również i nieprzyjaciel nie był w stanie rozpocząć prac oblężniczych. Ponadto, wobec rozpoczętych rokowań w sprawie zawarcia zawieszenia broni, wytrwanie jeszcze przez jakiś czas byłoby niezmiernie ważne (jako argument przetargowy). Chcąc przyjąć jakieś usprawiedliwienie kapitulacji i konkretnie pomniejszyć winę inżyniera twierdzy, że tak źle wykorzystał czas na jej uzbrojenie, należałoby nadmienić, iż wobec komendantury nigdy nie ukrywano żywionych względem Brzegu - jako miejsca mało obronnego - zamiarów ewakuacji, a nawet rozpoczęto już przenoszenie zapasów do Koźla.

Dziedzic_Pruski - 2007-04-09, 12:08

Podaję link do szwedzkiego archiwum wojennego, gdzie można znaleźć plany brzeskiej twierdzy. W tym celu należy kliknąć na umieszczoną w tabelce nazwę „Brzeg” a następnie na „ Översiktsbild“ (chyba pogląd).

www.ra.se/Kra/0406fg.html

Lotnik - 2007-04-09, 12:13

"... Pierwsze mury, do budowy których najpierw używano kamieni a później cegły, zaczęto wznosić w 1290r. Były to mury pionowe, nierozczłonkowane, reprezentujące najdawniejszy “ścienny” system obronny. Jak wszędzie na Śląsku, początkowo były niskie, wąskie z gładką koroną. Przed pierścieniem murów znajdowała się przestrzeń niezabudowana, dzięki czemu podczas ataku można było do nich podejść bez przeszkód. Główną bronią jeszcze w XIV w. były dzidy i łuki.
Mury o długości 1850 m, nadając miastu cechy zwartości, biegły do miękkiej linii zbliżonej do elipsy, co z punktu widzenia ówczesnych zasad obrony było korzystne. Dodatkowym, naturalnym walorem obronnym Brzegu było oparcie się miasta o rzekę i krawędź wysoczyzny, stanowiącej obramowanie doliny. W tak nakreślonych granicach mieścił się obszar miasta, którego wielkość odpowiadała, według obliczeń teoretycznych, 1,5 łanowi flamandzkiemu (29,82 ha).
Już jednak przed wojnami husyckimi stare mury rozpoczęto rozbudowywać i wzmacniać, dzięki wznoszeniu prostokątnych, występujących z murów wież, służących do obrony flankowej. Pomimo tego w 1428r. mieszkańcy Brzegu zostawili miasto husytom, przeszli przez most na Odrze i uszli do Lasu Lubszańskiego. Na tej podstawie niektórzy historycy wnioskowali o słabości murów i umocnień. Przyczyna mogła tkwić gdzie indziej, a mianowicie w obawie przed sprzymierzeńcami husytów wśród plebsu miejskiego.
Trwające ponad dziesięć lat wojny husyckie stanowiły jednak punkt zwrotny w historii budownictwa obronnego na Śląsku. W ciągu XV w. brzeskie mury obronne były stale rozbudowywane i umacniane oraz powiększane w pionie, m.in. zostały wyposażone w zębate zwieńczenia, zabezpieczające załogę podczas walki, tzw. blanki.
Wysokość murów na całym obwodzie sięgała ośmiu metrów, natomiast ich grubość była dość znaczna, ponieważ w koronie dochodziła do dwóch metrów. To umożliwiało swobodne przechodzenie obok siebie dwóch uzbrojonych żołnierzy.
Naturalne zabezpieczenie miasta przez Odrę spowodowało, że od strony rzeki mury mogły być nieco słabsze. Co kilkadziesiąt metrów rozstawione były w murach baszty. Ponieważ najbardziej narażonymi na atak były bramy, zaczęto je umacniać, budując bezpośrednio nad nimi lub obok nich dość wysokie wieże. Baszty wraz z bramami stanowiły główne punkty obrony. Również przedbramia zostały wzmocnione różnymi obiektami obronnymi, osłaniającymi wjazdy.
W Brzegu krzyżowały się ważne trakty handlowe. Tam, gdzie dochodziły do murów miejskich, powstawały główne bramy. A więc w pobliżu mostu zlokalizowano Bramę Odrzańską. Tędy prowadziła prastara droga do Namysłowa. Inne, jak Opolska i Małujowicka, wyznaczały drogę do Opola i Małujowic, a dalej do Strzelina. Z Bramy Brzeskiej droga wychodziła do Brzeskiej Wsi, a następnie skręcała na południe do Nysy. Dlatego później przyjęła nazwę Nysańskiej.
Natomiast w pobliżu zamku znajdowała się brama zwana pierwotnie Panieńską, później Kołodziejską, a następnie Wrocławską. Pierwotna nazwa związana była ze znajdującym się w sąsiedztwie kościołem Najświętszej Marii Panny. Wzniesiony poza murami miejskimi około 1200r. przez księcia Bolesława został rozebrany w XVI w. Późniejsza nazwa Kołodziejska nawiązywała do zlokalizowanej w pobliżu ulicy Kołodziejskiej (dzisiejsza ulica Chopina).
Oprócz bram w obwarowaniach znajdowały się początkowo dwa mniejsze przejścia zwane furtami. Jedna z nich znajdująca się obok młyna wodnego zwana była Młyńską i umożliwiała dojście przez niewielki most na Wyspę Jeżynową. Bardziej na wschód położona Furta Polska stanowiła zakończenie ulicy Polskiej, zamieszkałej głównie przez polskich rybaków. Furta ta umożliwiała im dojście do swoich łodzi. Około 1400r. powstała u wylotu ulicy Garbarskiej trzecia furta zwana również Garbarską. Przez ten niewielki przepust w murach garbarze wychodzili nad Odrę, gdzie garbowali skóry.
Pojawienie się broni palnej,a zwłaszcza artylerii, zmusiło budowniczych fortyfikacji do stopniowego przejścia od gotyckich umocnień do ziemnych. Przy murach pojawiły się grube wały ziemne. Dostawione do nich niskie, silnie wysunięte basteje, wyposażono w działa.
Najwięcej bastei wzniesiono w Brzegu w latach 1495-1573. Według zachowanego opisu śląskiego geografa Bartłomieja Steina w 1512r. Brzeg, oprócz pierścienia starych murów, posiadał wały ziemne, fosę oraz drugą linię wałów wzmocnionych palisadą. (...) Zagrożenie najazdem tureckim w pierwszej połowie XVI w. zadecydowało o dalszym umacnianiu miejskich fortyfikacji. Książę Fryderyk II, przygotowując Brzeg do ewentualnego oblężenia, polecił wyburzyć budynki znajdujące się w bezpośrednim sąsiedztwie obwarowań. Nie oszczędzono wówczas nawet kościoła Najświętszej Marii Panny (1534r.). W ten sposób pozyskano teren pod budowę wałów i materiał do wzmacniania obwarowań. Podobny los spotkał w 1545r. kościół i klasztor dominikański.
Poważne przekształcenia fortyfikacji brzeskich nastąpiły w okresie rządów księcia Jerzego II. Nowoczesne umocnienia ziemne otaczały miasto ostrą łamaną linią bastionów, zakrywając dawne ceglane mury. W tym ogromnym pierścieniu tkwiły bramy w ozdobnych, kamiennych oprawach. Bastionowe fortyfikacje Brzegu, jak i wiele innych obiektów, były dziełem włoskich mistrzów – architektów, rzeźbiarzy, murarzy.
W 1574r. książę Jerzy II zlecił włoskiemu mistrzowi budowlanemu Piotrowi Niuronowi budowę dużego bastionu, składającego się z silnego muru i umocnień ziemnych. Bastion miał osłaniać zamek od Bramy Wrocławskiej aż do Mostu na Odrze. Prace kontynuowano już za czasów księcia Joachima Fryderyka. Ostatecznie budowę bastionu zakończono w 1595r. Przez wały bastionu, w kierunku mostu, przebito przejazd, który ozdobiła wielka, kamienna Brama Odrzańska. Głównym autorem bramy był Bernard Niuron (brat Piotra). Jest to jedna z najładniejszych budowli renesansowych. Wybuch wojny trzydziestoletniej zmusił księcia Jana Krystiana do modernizacji fortyfikacji brzeskich. Budowa poligonalnych umocnień wałowych rozpoczęła się w 1618r. Pracami kierował, przybyły z Holandii wraz z dziesięcioma pomocnikami, inżynier Pasquelin. Od 1622r. kontynuował te prace inżynier Andrzej Hindenberg.
Sprawdzianem ogniowym twierdzy brzeskiej z jej siedmioma bastionami było oblężenie w 1642r. przez wojska szwedzkie pod dowództwem generała Torstensona. Z próby tej Brzeg wyszedł zwycięsko.
Bastiony otaczały średniowieczne mury zygzakiem wałów i fos. Uzupełniał je bastionowy przyczółek za Odrą. Wysunięte na przedpola bastiony, połączone murami kurtynowymi, umożliwiały wzięcie każdego atakującego napastnika w krzyżowy ogień. Opadały one stromo do głębokiej, napełnionej wodą fosy.
Poziom wody w fosie mógł być dowolnie regulowany dzięki systemowi śluz. Tama wybudowana na Odrze koło młyna, spiętrzała wodę dostatecznie wysoko, aby ta wciskała się do fosy przy starych koszarach, a opłynąwszy od zewnątrz fortyfikacje wypływała z powrotem do Odry na północny zachód od zamku.
Po wojnie trzydziestoletniej zaczęto umacniać podłoże twierdzy, wały zostały podwyższone, fosy pogłębione i poszerzone. Przed głównym wałem, po drugiej stronie fosy, zbudowano niższe szańce, składające się z wału i rowu w celu osłony stanowisk ogniowych artylerii, umieszczonej na wyższych bastionach.
W takim stanie Fryderyk II pruski przejął twierdzę brzeską po bitwie pod Małujowicami w 1741r. Przywiązywał on do niej szczególną wagę, wyznaczając Brzegowi rolę potężnej twierdzy. Istniejące fortyfikacje rozbudowano, nadając im zasięg dziesięciobastionowy.
Przy zachodnim ujściu fosy do Odry wybudowano nową śluzę, która umożliwiała jeszcze lepszą regulację poziomu wody w fosie. We wschodniej części miasta zburzono średniowieczne mury, aby zyskać miejsce i materiał na ogromne koszary. W pracach tych, trwających niemal do końca XVIII w., uczestniczyły przymusowo tysiące chłopów z okolicznych wsi.
Przy rozbudowie fortyfikacji przez Prusaków rozpoczęło się burzenie starych bram miejskich. Do połowy XIX w. zachowały się jedynie baszty przy bramach: Opolskie, Wrocławskiej i Odrzańskiej.
Ta potężna twierdza, jak na owe czasy, skapitulowała jednak po krótkim, ale gwałtownym ostrzale podczas wojny francusko-pruskiej. 16 stycznia 1807r. oddziały bawarskie, wchodzące w skład armii Napoleona, wkroczyły do Brzegu. Akt kapitulacji oznaczał koniec istnienia twierdzy brzeskiej.
Na rozkaz francuskiego cesarza rozpoczęto burzenie wałów i dziesięciu bastionów. Mieszczanie brzescy zostali zmuszeni do wzięcia czynnego udziału w likwidacji fortyfikacji. Burzenie umocnień rozpoczęło się 19 lutego 1807r. Potężne śluzy, które regulowały odpływ wód Odry, a przez to i poziom wody w fosie, zostały wysadzone w powietrze za pomocą 10 centnarów prochu.
Usunięcie pasa fortyfikacji umożliwiło poszerzenie zabudowy miejskiej na przedmieściach oraz w kierunku dworca kolejowego. Na miejscu zniszczonych fortyfikacji nowożytnych zaczęto od 1819r. zakładać tereny parkowe i planty.
Nowopowstające dzielnice na przedmieściach napotykały jednak na trudności komunikacyjne z centrum miasta. Na przeszkodzie stały jeszcze zachowane średniowieczne mury, dlatego w latach 1863-1865 rozebrano je całkowicie wraz z bramami, za wyjątkiem Bramy Odrzańskiej.
Dalej rozbudowywano tereny zielone, a zwłaszcza planty. Prace te trwały do końca XIX w. Zachowały się fosy, ale woda w nich występuje tylko na niektórych odcinkach, tworząc stawy, połączone rowami. Same mury zostały tak dokładnie rozebrane, że w celu ich lokalizacji należałoby przeprowadzić badania archeologiczne.
Jak dotychczas można przyjąć, jako najbardziej pewne, dwa miejsca, gdzie odnaleziono relikty murów. Fragment ceglanych murów o wątku gotyckim odnaleziono w ścianie młyna nad Odrą, natomiast drugi fragment znajduje się przy ulicy Szpitalnej, o czym wspomina i co dokładnie opisuje Marcin Helwig w artykule zamieszczonym niedawno w “Nowej Trybunie Opolskiej”. Natomiast stwierdzenie, czy ściana warsztatów szkolnych przy ul. Reja stanowi relikt murów średniowiecznych, wymaga dokładniejszych badań.
Niezmiernie przydatną pomocą w poznawaniu dawnych fortyfikacji Brzegu jest makieta naszego miasta z XVII w., znajdująca się w Muzeum Piastów Śląskich. ..."

autor: Jan Majewski
źródło: Gazeta Brzeska nr 391 i 392 ze stycznia 2003r.

dominik79 - 2007-11-26, 15:20

jestem w posiadaniu kser mapek: situations plan von der stadt brieg z 1823 (zły stan) oraz plan der stadt Brieg mit ihren vorstadten z 1860 r. ze zbiorów AP we Wrocławiu
Dziedzic_Pruski - 2008-01-19, 14:27
Temat postu: Oblężenie Brzegu w roku 1807, Część I
Przed niespełna rokiem w dziale Bonaparte pod Brzegiem Link zamieściłem tłumaczenie rozdziału z książki pruskiego historyka wojskowego generała Eduarda von Höpfnera „Wojna roku 1806 i 1807”, wydanej w Berlinie w latach 1850-51 (z tej ksążki pochodzi również zamieszczony na forum plan brzeskiej twierdzy), dotyczący oblężenia Brzegu w roku 1807. Dziś zamieszczam kolejne 2 tłumaczenia - odnośnego rozdziału z pracy bawarskiego historyka wojskowego oraz ciekawego opracowania brzeskiego historyka, zawierającego również relację bezpośredniego uczestnika wydarzeń.

Joseph Schmölzl: Der Feldzug der Bayern von 1806-7 in Schlesien und Polen / Kampania Bawarczyków 1806-7 na Śląsku i w Polsce, Monachium 1856

4. stycznia w stronę Brzegu, Nysy i Koźla wysłano bawarskie patrole, które nie zdołały jednak zdobyć znaczących informacji o nieprzyjacielu. Z tego powodu (generał) Mezanelli jeszcze tego samego dnia wyruszył przez Lewin do Grodkowa. Zaraz po przybyciu do tego miasta generał Mezanelli wywiedzial się, że w oddalonej niespełna milę od Brzegu wiosce Żłobizna kwaterowało ok. 400 pruskich huzarów. W celu ich zaatakowania, a następnie blokady twierdzy, Mezanelli osobiście na czele 2. pułku szwoleżerów „Król” (szefem pułku był tradycyjnie kolejny bawarski władca, od utworzenia Królestwa Bawarii w roku 1806 król – stąd nazwa) o pierwszej w nocy wyruszył w tamtą” stronę, wyprawiwszy jednoscześnie 1. pułk dragonów Minucci wraz z artylerią w stronę Oławy, w celu zabezpieczenia przeprawy przez Odrę. Gdy jednak po dotarciu do Pępic, po bliższym rozpoznaniu, siły nieprzyjaciela zdały się być przeważające, odstąpił od swego zamiaru i wraz z pułkiem szwoleżerów wycofał się do Oławy.

8. stycznia (1807 roku) po obu stronach Odry nadciągnął pod Brzeg generał von Raglowich wraz z 3 batalionami, zaś generał hrabia Mezanelli otrzymał rozkaz, by dowodzony przezeń korpus zamknął blokadę od strony Oławy. Tak też się stało. Wezwanie do kapitulacji, wystosowane przez Mezanellego, zostało jednak odrzucone przez komendanta twierdzy. W południe Brzeg był zablokowany ze wszystkich stron. Ustawione na wałach działa powitały wojska bawarskie silnym ogniem, zaś załoga dokonała wypadu, który został jednak odparty.

Generał hrabia Mezanelli zajął Pawłów i Żłobiznę, gdzie ulokował swą główną kwaterę. Generał von Raglowich zajął wraz z 4. pułkiem piechoty Salern Kościerzyce, rozmieszczając lekki batalion Braun na lewym brzegu (Odry) pod Pawłowem.

Miasto Brzeg (oddalone godzinę drogi od Wrocławia), liczące 600 domów i 9000 mieszkańców, położone jest na lewym brzegu Odry na terenie prawie zupełnie równinnym, jedynie na południowym zachodzie wznoszą się łagodne wzgórza.

Fortyfikacje (Brzegu) były nad wyraz słabe – stanowiło je obwałowanie składające się z 9 bastionów, w tym 4 od strony Odry. Przedpiersia przeważnie nie były oblicowane cegłą, a znaczna część skarpy bastionu Pomorze (w tym miejscu znajduje się dziś ruina pałacyku – już bez fontanny) osunęła się do fosy, zawężając ją do szerokości 5 stóp. 6 bastionów od strony lądu (czyli nie zwróconych w stronę rzeki) otoczonych było wąską fosbreją (przedwałem) z posadowioną na niej palisadą oraz mokrą fosą o szerokości 40 – 50 stóp, która była jednak zamarznięta. Całość otoczona była drogą ukrytą, a miasto wewnątrz wałów dodatkowo murami obronnymi z krenelażem (z fortyfikacyjnego punktu widzenia bez większego znaczenia). Wzniesienie wałów ponad poziom terenu wynosiło przeważnie jedynie ok. 12 stóp. Odcinek fortyfikacji w górę rzeki od mostu był wzmocniony dodatkowym szańcem na Wyspie Młyńskiej. Od wyspy skośnie w poprzek rzeki przebiega grobla, przerwana w kilku miejscach w celu umożliwienia żeglugi. Przepusty były dobrze opalisadowane. Jedyne zewnętrzne dzieło fortyfikacyjne twierdzy stanowiło dzieło rogowe, tworzące przyczółek (mostowy) wraz z odległą o 500 kroków niewielką redutą (pisarzowicką, mniej więcej w miejscu dzisiejszego mostu przez kanał). Oba dzieła otoczone były mokrą fosą. Przyczółek był w lepszym stanie, lepiej oblicowany (prawdopodobnie cegłami lub kamieniami, co widać również na sztychach z epoki) i lepiej oflankowany (kryty), niż pozostałe dzieła. Na wschód od miasta i na zachód od przyczółka znajdowały się niewielkie przedmieścia. Wieś Rataje na lewym brzegu Odry oddalona była o niespełna 600 kroków od stoku bojowego twierdzy.

Załogę stanowiły:

3. batalion pułku piechoty Maschlitzky - 780 ludzi
Batalion uwolnionych - 227 ludzi
kantoniści - 193 ludzi
jegrzy z zaciągu - 62 ludzi
artyleria - 53 ludzi
inwalidzi - 158 ludzi

razem z oficerami w sumie 1473 ludzi.

Komendantem twierdzy był 73-letni generał-major Cornerut, któremu jeszcze dzień przed blokadą na rozkaz księcia von Anhalt-Pless przydzielono jako wicekomendanta majora inżynierów von Bourdet. Na wałach stały 34 działa: 22 armaty 12-funtowe, 4 haubice i 8 moździerzy.
Z powodu słabości garnizonu pruski komendant poniechał obsadzenia drogi ukrytej, reduty na prawym brzegu i przyczółka mostowego. W nocy z 8. na 9. stycznia artyleria twierdzy rozwinęła wzmożoną działalność, ostrzeliwując bawarskie biwaki (obozowiska), przy czym rozpalone z powodu siarczystych mrozów ogniska służyły za dobre cele. Zmusiło to bawarskie forpoczty do cofnięcia się o kilkaset kroków.
9. stycznia spod Wrocławia nadciągnął na prawym brzegu Odry generał-lejtnant von Deroy z bawarskim 5. pułkiem piechoty Preising. Na lewym brzegu, w Pawłowie, kompania piechoty z lekkiego batalionu Braun przejęła służbę wartowniczą od 2. pułku szwoleżerów „Król”, który wraz z 1. pułkiem dragonów Minucci i 6. lekkim batalionem Taxis wyruszył w stronę Obórek – na drodze do Grodkowa. Z Obórek generał hrabia Mezanelli miał następnego dnia wymaszerować ze wspomnianymi wojskami do Grodkowa, w celu zabezpieczenia blokady Nysy. Wieczorem 9. stycznia wraz z zapadnięciem ciemności porucznik Dietrich, dowodzący w zastępstwie chorego kapitana Göschla baterią brygady Raglowicha, ustawił działa za wałem (przeciwpowodziowym) na prawym brzegu Odry i ostrzelał fortyfikacje przyczółka mostowego pełnymi kulami, zaś miasto granatami.
Wezwanie do kapitulacji, wystosowane niezwłocznie po przybyciu generała-lejtnanta von Deroya do komendanta twierdzy pozostało bezskuteczne.

Bój pod Grodkowem 10. stycznia 1807 roku

10. stycznia o brzasku generał hrabia Mezanelli wyruszył z Obórek przez Przylesie do Grodkowa. Po przybyciu do oddalonego o godzinę drogi Wojsławia generał wywiedział się od miejscowego chłopa, że wioska zajęta jest przez oddział 400 pruskich huzarów pod dowództwem rotmistrza Eisenschmida. Mezanelli uszykował towarzyszące mu 2 szwadrony dragonów oraz 2 szwadrony szwoleżerów i ruszył kłusem, wydając rozkaz do ataku. Majora von Floret, któremu z powodu choroby pułkownika Fryderyka hrabiego Pappenheima powierzono dowództwo 2. pułku szwoleżerów oraz dowodzony przez rotmistrza Eisenberga szwadron pułkownika rzeczonego pułku wysłano właśnie w stronę Grodkowa, podczas gdy podporucznik Hermann hrabia Hirschberg z plutonem z 1. pułku dragonów miał obejść miasteczko z lewej strony, by utrudnić przeciwnikowi odwrót na drodze w kierunku Nysy. Pozostałe 2 szwadrony były w pogotowiu.

Major von Floret podążył z rzeczonym szwadronem za wysłanym uprzednio w stronę bramy (miejskiej) zwiadem, złożonym z 12 szwoleżerów pod dowództwem porucznika hrabiego von Zweibrücken. Dotarłszy do samej bramy porucznik hrabia von Zweibrücken przyjęty tam został przez nieprzyjacielską pikietę salwą karabinową. Dzięki szybkiemu nadejściu Floreta wraz z pozostałą częścią szwadronu rotmistrza Eisenberga w składzie 26 sekcji, porucznik hrabia von Zweibrücken, nie powstrzymywany już dłużej przewagą nieprzyjacielskiej pikiety, zaatakował ją, wepchnął do miasta i rozproszył, gdy ta usiłowała stawić opór w pobliżu bramy oraz wszczął pościg przez miasto aż do Małej Nowej Wsi. Po drugiej stronie miasta Zweibrücken spostrzegł zajmujący pozycje pod wioską Stary Grodków pruski oddział, częściowo już toczący bój z otaczającym miasto oddziałem dragonów podporucznika hrabiego Hirschberga. Ów pruski oddział stanowiło 220 huzarów rotmistrza Eisenschmida, wysłanych przez księcia von Pless z Nysy w celu obserwacji Brzegu. Podczas gdy Zweibrücken, śpiesząc wraz z 12 szwoleżerami na pomoc podporucznikowi Hirschbergowi, przyłącza się doń, pruski dowódca rzuca swe główne siły na prowadzący zwiad w okolicach Małej Nowej Wsi szwadron majora Floreta, powodując zamieszanie. W tym samym czasie Zweibrücken zdołał już odrzucić nieprzyjaciela od oddziału Hirschberga, a von Floret - dzięki przybyciu oddziału szwoleżerów podporucznika von Besserera - na nowo zebrać swych jeźdźców i w szyku zwrócić przeciw nieprzyjacielowi. Nim nieprzyjaciel mógł sam się zebrać, major von Floret koncentruje swe siły do wspólnego uderzenia, rozgramia nieprzyjaciela i podejmuje niepowstrzymany pościg na drodze w kierunku Nysy – aż na 4 godziny drogi z Grodkowa do Skoroszyc. Dopiero tutaj, wskutek postoju na moście, podążający za Floretem z Grodkowa generał hrabia Mezanelli zdołał go dogonić i przejąć dalszy pościg aż w pobliże twierdzy Nysa, gdzie uciekający nieprzyjaciel został przyjęty przez silny pruski korpus jazdy majora Görtza. Podczas pościgu otoczony przez nieprzyjacielskich jeźdźców porucznik August hrabia Lerchenfeld jedynie dzięki odwadze swych dragonów uniknął pewnej śmierci. W ręce Bawarczyków wpadł za to 1 oficer, 80 huzarów i 100 koni. Po stronie bawarskiej porucznik Freiherr von Zweibrücken, junkier (podchorąży) von Madroux i 7 ludzi zostało ciężko rannych od cięć szablą, zaś ostatni z wymienionych wzięty do niewoli wraz z kilkoma szwoleżerami. Po zakończonym boju generał Mezanelli jeszcze przed wieczorem wycofał się do Grodkowa, gdzie stanął również przybyły w międzyczasie wraz ze swym lekkim batalionem podpułkownik hrabia Taxis. Książę von Anhalt-Pless rozkazał zaś majorowi Görtzowi zająć pozycje pod Skoroszycami.

11. stycznia w okolice Brzegu przybył z Wrocławia generał-major von Siebein wraz z bawarskim 10. pp Junker i 6-cio-funtową baterią pieszą Peters. Wspomnianym oddziałom wyznaczo na obozowiska tereny na lewym brzegu Odry, w rejonie wsi Żłobizna, Skarbimierz, Wieś Brzeska (Brygidki) i Pawłów, przy czym rozmieszczony początkowo w Pawłowie lekki batalion majora Brauna został przeniesiony do Obórek w celu zachowania łączności z generałem Mezanellim w Grodkowie.

12. stycznia nadciągnął w końcu bawarski 1. przyboczny pp. Tak więc pod Brzegiem skoncentrowane już były brygady Siebein, Raglowich i Mezanelli i generał-lejtnant Deroy mógł przystąpić do całkowitej blokady (twierdzy). Brygada Raglowicha pozostała – jak już wspomniano – wraz z 4. pp Salern na prawym brzegu Odry w Kościerzycach. W Michałowicach stał 1. batalion 5. pp Preising, pół szwadronu 1. pułku dragonów Minucci oraz park artyleryjski. W Kościerzycach stał również 2. batalion wspomnianego pp oraz pół szwadronu pułku dragonów. Tylne straże tych pułków – w sile plutonu piechoty i plutonu dragonów zajęły pozycje w Lubszy i Śmiechowicach oraz – pluton piechoty i pół szwadronu dragonów - w Stobrawie. Generał-major von Raglowich zajął kwaterę w Myśliborzycach – między Michałowicami i Szydłowicami. Brygada Siebein zajęła miejscowości na lewym brzegu Odry – 1. przyboczny pp wzdłuż Potoku Łukowickiego – Łukowice Brzeskie, Pępice, Krzyżowice i Gierszowice, 10. pp Junker – Małujowice, Psary, Zielęcice i Brzezinę, forpoczty zajęły rubież na wyskości Żłobizny, Rataj, Skarbimierza, Brzeskiej Wsi (Brygidek) i Pawłowa. Lekki batalion Braun obserwował przeprawy przez Nysę pod Skorogoszczą i Lewinem, co zniweczyło żywiony przez Prusaków zamiar zniszczenia owych przepraw – to właśnie w tym celu książę von Pless wysłał szwadron rotmistrza Schmiedeberga. Nieprzyjaciel zdołał jedynie osiągnąć swój cel niedaleko Michałowa i Kopic, zajmując pozycje nad Ścinawą pod Niemodlinem, 3 mile od Grodkowa.

Majorowi bawarskiej artylerii hrabiemu von Spreti powierzono dowództwo całej artylerii korpusu blokadowego, w której skład wchodziły przybyłe z Wrocławia baterie polowe Tausch, Vandouve, Göschl, Peters i Hefstetten – w sumie 30 dział polowych. Lekka 6-cio-funtowa bateria Vandouve pozostała w dyspozycji genarała-majora hrabiego Mezanellego, obserwującego przeprawy przez Nysę pod Michałowem i Kopicami oraz drogi w kierunku Kłodzka przez Strzelin i w kierunku Nysy przez Grodków. Dwa działa 6-cio-funtowe przydano oddziałowi z przybocznego pp w Łukowicach Brzeskich.

Przybywszy ze Strzelina – przez Sobótkę, Kąty, Środę Śląską i Legnicę - do brygady generała Mezanellego dołączyła brygada generała Levebvre’a w składzie 2. pułk dragonów Taxis, 3. pułk szwoleżerów Leiningen oraz lekka bateria 6-cio-funtowa Caspers.

Osłonę korpusu blokadowego przed operacjami nieprzyjaciela na prawym brzegu Odry, z rejonu Koźla, stanowiły docierające aż do Gliwic i Tarnowskich Gór patrole polskich powstańców.

Z powodu braku inżynierów wojskowych (fortecznych) oficerom artylerii przypadło określenie miejsc ustawienia pierwszych baterii (oblężniczych), do czego przystąpiono zaraz po zamknięciu blokady. W nocy z 11. na 12. stycznia w położonej w odległości 800 do 1000 kroków na północny zachód od miasta dolince zielęcickiej (nazwa lokalna terenów w zachodniej dzielnicy miasta), skąd był wgląd na dzieła fortyfikacyjne, rozpoczęto budowę 3 baterii dla haubic polowych (nr. I, II i III) oraz rowów komunikacyjnych (dobiegowych). Ogień skierowany z twierdzy na robotników pozostał bez skutków. Prace kontynuowano przez następne noce przy dotkliwym zimnie, które nastało wraz z porywistym wiatrem i zadymką śnieżną. Roboty przedłużały się z powodu zmarzniętej ziemi, przez co wspomniane baterie nie mogły być ukończone i uzbrojone przed 15. stycznia.

Tymczasem 13. stycznia ściągnięto z Wrocławia mały park oblężniczy, w skład którego wchodziły 2 działa 12-sto-funtowe, 4 ciężkie haubice i 2 moźdierze. Jednak komendant blokady - generał-lejtnant von Deroy - po rozpoznaniu stanu dzieł fortyfikacyjnych - nie uznał otwarcia formalnego oblężenia, poprzez kopanie okopów i rowów zbliżeniowych, za warte zachodu i poprzestał na budowie dodatkowych 4 baterii na lewym oraz 1 na prawym brzegu Odry.

Generał-major von Raglowich polecił naprawić zniszczoną przez Prusaków, w miarę zbliżania się Bawarczyków, przeprawę przez Odrę pod Brzeziną, godzinę drogi od twierdzy w dół rzeki i utrzymywać łączność między wojskami korpusu blokadowego po obu stronach Odry.

14. stycznia w celu osłony korpusu blokadowego przed ewentualnym zbliżaniem się nieprzyjaciela znad Oławy w kierunku Wiązowa, dokąd książe von Anhalt-Pless wysyłał patrole również ze Strzelina, na pozycje pod wioską Przylesie wysłany został porucznik von Mühlholz i podporucznik Anton Freiherr von Gumppenberg wraz ze wszystkimi strzelcami przybocznego pp.

Równocześnie z 3 pierwszymi bateriami na lewym brzegu w nocy z 14. na 15. stycznia ukończono rozpoczętą 13. stycznia budowę pozostałych 4 baterii IV, V, VI i VII po tej stronie rzeki oraz baterii VIII na prawym brzegu.

Bateria IV znajdowała się w odległości 800 kroków (od dzieł twierdzy), na łagodnym wzniesieniu między drogami prowadzącymi do Małujowic i Pępic, naprzeciw bastionów Marchia i Pomorze: baterie VI i VII , wysunięte na odległość strzału kartaczowego, leżały w niecce między drogami prowadzącymi do Pępic i Żłobizny, naprzeciw prawego barku i lewego czoła bastionu Magdeburg; bateria V tuż przy Odrze, w bok od Rataj – z polem ostrzału wzdłuż Odry i przedpola przyczółku mostowego. Do budowy baterii VIII na prawym brzegu jako przedpiersie wykorzystano znajdujący się tam wał (przeciwpowodziowy, tuż za opuszczoną przez załogę redutą (pisarzowicką).

Gdy 14. stycznia o godzinie 10. wieczorem można już było wtaczać armaty, stojący na Ratajach strzelcy 10. pp junker wszczęli potyczkę z pruskimi forpocztami przy Bramie Wrocławskiej (zapewne w celu odwrócenia uwagi).

Do godziny 3. rano 15, stycznia wszystkie baterie były uzbrojone – w tych na lewym brzegu Odry ustawiono 2 działa 12-sto-funtowe, 4 6-cio-funtowe, 4 ciężkie i 6 lekkich haubic (polowych), zaś w baterii na prawym brzegu 2 działa 6-cio-funtowe i 3 7-mio-funtowe haubice: razem 21 dział.

Moździerzy chwilowo jeszcze nie ustawiono, by zaoszczędzić miastu bombardowania (pod tym pojęciem rozumiano ostrzał ogniem pośrednim z dział stromotorowych, czyli moździerzy i haubic).
Wkrótce ze wszystkich stron w kierunku twierdzy otwarto wzmożony ogień, trwający nieprzerwanie przez 12 godzin, w którym to czasie wystrzelono 1500 kul i granatów, wzniecając w mieście pożary w 5 miejscach. Podjęte podczas ostrzału rozpoznanie w okolicach Bramy Wrocławskiej doprowadziło do przekonania, że zamarznięta fosa jest drożna (tzn. że lód jest wystarczająco gruby, by po nim przejść).

Po zakończeniu bombardowania o godzinie 3. po południu wysłany z kwatery głównej księcia Hieronioma (Bonapartego – brata cesarza) jako parlamentariusz generał Levebvre-Desnoëttes przybył do miasta, by skłonić generała Corneruta do kapitulacji, nie osiągnając zamierzonego celu.

Jednak jeszcze tej samej nocy, w świadomości niebezpieczeństwa szturmu, grożącego po zamarznięciu fosy, pruski komendant zdecydował się - po uprzednim rozebraniu zewnętrznego mostu przez fosę - na ewakuację przyczółka mostowego, zniszczenie mostu odrzańskiego i obsadzenie drogi ukrytej od strony miasta.

Wczesnym rankiem 16. stycznia generał Raglowich niezwłocznie obsadził opuszczone dzieło 2 kompaniami z 4. pp Salern i polecił naprawić most przez fosę, zaś porucznik Dietrich przeprowadził tam swe 6-cio-funtowe działa z baterii VIII na prawym brzegu Odry, okopał się pod osłoną budynków stojących tuż przy moście i rozpoczął ostrzał wału głównego, sam stojąc w najcięższym bezpośrednim ogniu z twierdzy.

Generał Cornerut, obawiając się mającego teraz nastąpić szturmu przez zamarzniętą fosę, zapragnął zawarcia proponowanej mu poprzedniego dnia kapitulacji. Kapitulacja została podpisana obustronnie i już w nocy na 17. stycznia bramy Wrocławska i Nysańska zostały obsadzone przez 2 kompanie z bawarskiego 4. i 10. pp. Kapitulację podpisali (ze strony pruskiej) generał-major von Cornerut i inżynier-major von Bourdet oraz (ze strony bawarskiej) generał-lejtnant von Deroy i generał-major Levebvre.

Rankiem 17. stycznia przybył książę Hieronim wraz z generałem Pernety i komisarzem wojennym. O 12. w południe pruski garnizon w sile 1450 ludzi wymaszerował jako jeńcy z wszelkimi honorami i po złożeniu broni został pod eskortą 2 kompanii z 10. pp Junker, pod dowództwen podpułkownika von Schönbrunna, odstawiony do Wrocławia, by stamtąd wyruszyć nad Ren. Pułkownik Pierron zajął miasto na czele 4. pp Salern oraz oddziału kawalerii. Komendantem miasta mianowano francuskiego pułkownika Coutre ze sztabu generalnego księcia Hieronima. Genrał-lejtnant von Deroy otrzymał zaś rozkaz wyruszenia w stronę Koźla.

W twierdzy Bawarczycy zastali: 73 działa, 748 cetnarów prochu, 1500 naboi (ładunków) artyleryjskich, 310 000 naboi karabinowych, 30 000 naboi do karabinków (kawaleryjskich), 2 378 000 kul ołowianych, 60 150 pocisków artyleryjskich, 637 karabinów, 670 rusznic wałowych, pieniądze w kwocie 4000 pruskich talarów oraz zasobne magazyny żywności.

Starty w ludziach były po obu stronach bardzo nieznaczne – po stronie obleganych 1 zabity, kilku rannych i 20 zaginionych (w większości przypuszczalnie dezerterzy); po stronie korpusu blokadowego – 2 zabitych i 2 rannych, uwzględniając zaś boje pod Komornem (przypuszczalnie chodzi o miejscowość pod Koźlem) i Grodkowem - 4 zabitych – w tym porucznik Wilhelm Freiherr von Kleudehen, i 14 rannych – w tym podporucznik Walter, porucznik Karl Freiherr von Zweibrücken i junkier Madroux.

W ten oto sposób twierdza Brzeg padła już w 8 dniu od zamknięcia blokady, przy czym nie użyto ani jednego działa oblężniczego (jedynie działa polowe), nie przypuszczono szturmu i nie wyczerpały się również żywność ani amunicja (po stronie obleganych). Jednak komendant (twierdzy) nie mógł ani chwili czuć się niezagrożony szturmem przez zamarzniętą fosę, a kruszenie na niej lodu było wobec czujności oblegających niezwykle trudnym. Niemniej jednak– dysponując przynajmniej odpowiednią załogą, obsadziwszy należycie drogę ukrytą oraz czyniąc właściwy użytek ze swych dział – byłby w stanie ustrzec się wzięcia twierdzy z zaskoczenia, szczególnie uwzględniwszy fakt, że morale załogi było dobre, zaś w twierdzy zgromadzono zapasy żywności na 4 – 5 miesięcy, a zapasy prochu i amunicji były wystarczające.

Zarzuty postawione komendantowi twierdzy ze strony pruskiej (jak pisałem już wcześniej, w sprawie kapitulacji Brzegu odbył się później sąd wojenny, którego sam komendant – na szczęście dla siebie - nie dożył) obejmowały:

1.zaniedbanie zabezpieczenia (popsutych) odcinków wału głównego, dających wgląd (nieprzyjacielowi) i naprawy uszkodzeń bastionu Pomorze
2.zaniedbanie wyszkolenia rekrutów
3.nieobsadzenie opalisadowanej ukrytej drogi
4.przekazanie twierdzy bez rady wojennej

Do powyższych zarzutów można jeszcze dodać opuszczenie przyczółka mostowego (Szańca Celnego). Po stronie pruskiej utrzymywano, że do obsadzenia ukrytej drogi wystarczałoby 70 – 80 ludzi, co uniemożliwiłoby nieprzyjacielowi skryte podejście do fosy i zakłócanie robót przy rozbijaniu lodu i pozwoliło na ochronę wału głównego przed atakiem z zaskoczenia. Całkowite opuszczenie przyczółka mostowego i oddanie go nieprzyjacielowi również nie było konieczne.

W celu kontynuacji wojny na Śląsku utrzymanie Brzegu przez kolejnych kilka dni zdawało się mieć szczególne znaczenie dla księcia von Anhalt-Pless, o czym jednak generał-major von Cornerut nie był przypuszczalnie poinformowany. Straty poniesione przez Prusaków podczas nieudanej odsieczy Wrocławia i sam upadek umocnionej śląskiej stolicy okazały się dla księcia niezwykle dotkliwe. Również wiadomości napływające z Polski były nadzwyczaj niepokojące. Dlatego też, gdy tylko alianci ruszyli na Brzeg i Świdnicę, usiłował podjąć pertraktacje z księciem Hieronimem we Wrocławiu, w sprawie zawarcia zawieszenia broni na okres 3 miesięcy, oferując przy tym przekazanie Brzegu jako argument przetargowy. Również książę Hieronim zdawał się skłaniać do przyjęcia zawieszenia broni, czemu dał wyraz w piśmie do księcia von Pless z 16. stycznia, w którym przekazanie Brzegu określa jako warunek zawarcia zawieszenia broni, lecz gdyby twierdza miałaby się w międzyczasie znaleźć się w jego posiadaniu, dalsze pertraktacje wymagałyby innych ustaleń. „Z tego też powodu sprawiłoby mu (Hieronimowi) wielką przyjemność, gdyby książę (Pless) pojutrze zechciał się udać do Braszowic (w powiecie ząbkowickim), by dojść do porozumienia co do przekazania innego umocnionego miejsca”. Jednak z powodu niespodziewanej kapitulacji Brzegu książę Pless całkowicie stracił nadzieję na uzyskanie u Hieronima 3-miesięcznego zawieszenia broni i dlatego nie przybył też na ustalone na 18. stycznia w Barszowicach - wiosce leżącej między Ząbkowicami a Bardem Śląskim - spotkanie obu wodzów. Nie będąc już tego dnia w stanie zaoferować przekazania Brzegu, w celu osiągnięcia korzystnego porozumienia, nie chciał za tą cenę poświęcić innej twierdzy. Brzeg był bowiem w jego mniemaniu najsłabszą śląską twierdzą, nie mogącą wytrzymać oblężenia. Żywiąc już podczas oblężenia Wrocławia zamiar ewakuacji Brzegu, jeszcze przed zamknięciem blokady poczyniono ku temu pierwsze kroki, rozpoczynając przenoszenie zapasów do Koźla.

Książę Hieronim czekał więc na próżno przez cały dzień na przybycie księcia von Pless i również na próżno poczynił przygotowania do przyjęcia swego przeciwnika z wszelkimi honorami, przydzielając mu wartę honorową i zapewniając wszelkie honory, należne sobie samemu, wysyłając do rzeczonej miejscowości bawarski przyboczny pp.

Ważną konsekwencją upadku Brzegu było dla aliantów to, że książę von Pless opuścił teren całego nizinnego Śląska i wycofał wszystkie mobilne wojska (polowe – oczywiście wyłączając garnizony w broniących się jeszcze twierdzach) do hrabstwa kłodzkiego, widząc przez utratę tego miejsca (Brzegu), w powiązaniu z utratą Głogowa i Wrocławia, większą część Śląska we władaniu nieprzyjaciela i będąc pozbawionym wszelkich możliwości wzmocnienia własnych sił w przypadku nieosiągnięcia zawieszenia broni.

Kapitualcja Brzegu, odpowiadająca w swej istocie kapitulacji Wrocławia (odnośnie warunków), została podpisana 16. stycznia przez następujących sygnatariuszy:

von Cornerut – generał-major i komendant twierdzy Brzeg
von Bourdet – inżynier-major i wicekomendant
von Deroy – generał-lejtnant w służbie JW króla Bawarii, dowódca 1. dywizji armii bawarskiej 9. korpusu Wielkiej Armii, kawaler Krzyża Wielkiego bawarskiego Orderu Wojennego Maxa-Józefa i francuskiej Legii Honorowej
von Levebvre-Desnoëttes – dowódca bawarskiej brygady kawalerii, Pierwszy Koniuszy Jego Cesarskiej Wysokości księcia Hieronima Napoleona, Komandor Legii Honorowej i Krzyża Wielkiego badeńskiego Orderu Wierności.

W pracy zamieszczono następujący sytuacyjny plan oblężenia.


Dziedzic_Pruski - 2008-01-19, 14:46
Temat postu: Oblężenie Brzegu w roku 1807, Część II
Hans Schulz, Oblężenie Brzegu w roku 1807

z Czasopisma Towarzystwa Historii i Starożytności Śląska (Zeitschrift des Vereins für Geschichte und Altertum Schlesiens), Rocznik 1900

Jesień roku 1806 przyniosła pruskiej armii druzgocące klęski. Na ziemiach pruskich, które już dawno nie zaznały nieprzyjaciela, stał oto Napoleon, a chwała pruskiego oręża epoki fryderycjańskiej odeszła w przeszłość. Zwycięzca podążył za upokorzonym królem (pruskim) aż na daleki, północnowschodni kraniec państwa (Fryderyk Wilhelm III schronił się w Kłajpedzie), powierzywszy zajęcie południowozachodniej połaci państwa swemu bratu Hieronimowi oraz armii złożonej głównie z wojsk bawarskich i wirtemberskich. Śląsk był źle przygotowany do stawienia czoła nieprzyjacielowi. Niedostateczna współpraca między władzami cywilnymi i wojskowymi, niedbałość i nieudolność sprzyjały przeciwnikowi. 21. listopada generał major książę von Anhalt-Pleß został mianowany gubernatorem Śląska, a następnego dnia komendanci śląskich twierdz (Brzegu, Głogowa, Kłodzka, Koźla, Nysy, Srebrnej Góry, Świdnicy i Wrocławia) otrzymali rozkaz uporczywej obrony powierzonych im placów, za co ręczyć mieli głową. Minmo to już 3. grudnia padł Głogów, a 7. nieprzyjaciel zamknął pierścień oblężenia wokół Wrocławia, którego gubernatorem był generał major von Thile. W celu uderzenia na prawe skrzydło księcia von Pleß, gdyby ten usiłował przyjść z odsieczą Wrocławiowi, do Oławy odkomenderowano generała Montbruna wraz z trzema pułkami wirtemberskiej kawalerii, wzmocnionymi wkrótce 2. pułkiem piechoty Kronprinz Następca Tronu pod dowództwem podpułkownika von Dallwigka. Niebawem dołączył generał hrabia Minucci z 2. batalionem 3. bawarskiego pułku piechoty. Cztery wirtemberskie kompanie zajęły Ścinawę Polską, wioskę położoną między Oławą a twierdzą Brzeg, ku której wysunięto piechotę z bawarskiego pułku piechoty Kronprinz i wirtemberskich jegrów jako forpoczty. Wirtemberska kawaleria rozlokowana była w Oławie i Godzikowicach, pozostałe jednostki, w tym wirtemberska sześciofuntowa bateria artylerii konnej (wyposażona w sześciofuntowe działa), biwakowały między Ścinawą Polską a Oławą. Zgodnie z planem księcia von Pleß z Brzegu miał wyruszyć w stronę Oławy oddział piechoty złożony ze 100 jegrów i strzelców z Brzegu i Koźla, 40 cieśli, do tego 100 koni i 4 3-funtowe działa z zadaniem zerwania tam mostu odrzańskiego i obsadzenia mostu na Oławie. 29. grudnia o czwartej nad ranem odrzucono (wirtemberskie) forpoczty i zajęto Ścinawę Polską, jednak wobec niespodziewanej przewagi nieprzyjaciela Prusacy musieli się wycofać do Brzegu, ponosząc dotkliwe straty. Ponieważ gubernator Wrocławia nie spełnił swojej powinności, podjęta przez księcia von Pleß próba odsieczy zakończyła się niepowodzeniem. 5. stycznia śląskie miasto stołeczne i rezydencjonalne (oficjane określenie Wrocławia) skapitulowało, a 7. Hieronim , który przybył pośpiesznie w tym celu z Polski, wkroczył do zdobytego miasta na czele swych wojsk oblężniczych. Jeszcze tego samego dnia bawarska dywizja generała lejtnanta Deroy`a otrzymała rozkaz blokady Brzegu.

Brzeska twierdza, okryta chwałą w wojnie trzydziestoletniej, kiedy to z powodzeniem stawiła czoła Szwedom Torstensohna, zdobyta przez Fryderyka Wielkiego w 1741 roku, już od 66 lat zaznawała pokoju. Zaniedbane dzieła fortyfikacyjne były na tyle popsute, że książę von Pleß jeszcze w trakcie oblężenia Wrocławia rozważał możliwość ewakuacji Brzegu, rozkazwszy już przeniesienie zapasów do Koźla.

Miasta strzegło 9 bastionów: bastion Prusy (dawniej zamkowy), na którego pozostałościach powstały promenady Parku Nadodrzańskiego, bastion Brandenburgia (wielki), naprzeciw (..) szkoły rolniczej (czyli późniejszej piątki), bastion Pomorze (małujowicki), na posiadłości przemysłowca von Löbbecke (czyli w miejscu ruin pałacyku przy ul. Chrobrego), bastion Marchia (Rady Miejskiej), w miejscu aresztu śledczego (dzisiejsze więzienie), bastion magdeburski (wysoki), naprzeciw restauracji Bergel (czyli nieco dziś zaniedbanago placu za murem w kwadracie ulic Spacerowej i Głowackiego; sam bastion znajdował się na terenie zajmowanym dziś przez szkołę podstawową nr 1), bastion Halberstadt (starobrzeski), między bramami Nysańską i Opolską (wyloty dzisiejszych ulic Długiej i Dzierżonia), bastion Wilhelm, dawniej nawiedzony „Strzeż się” (miało tam ponoć straszyć) na terenie rejonowego zakładu dla umysłowo chorych (czyli warsztatów ZSZ Nr 1), bastion Hautcharmois (Odrzański) - na wschód (w miejscu dzisiejszego mostu) i bastion Fryderyk – na zachód od mostu. Przyczółek mostowy na prawym brzegu Odry chronił Szaniec Celny w kształcie litery M (czyli tzw. dzieło rogowe – 2 półbastiony połączone kurtyną), a przed nią – na drodze do Pisarzowic – wysunięta reduta (pisarzowicka). Umocniona była również wyspa Młyńska (znajdował się tam szaniec). W najgorszym stanie znajdował się bastion Pomorze: część przedpiersia osunęła się do fosy, zawężając ją do szerokości 5 stóp.

Rozmieszczenie poszczególnych dzieł fortyfikacyjnych twierdzy oraz baterii oblężniczych można prześledzić na poniższym planie oblężenia Brzegu w roku 1807 (pochodzącym z pracy Eduarda von Höpfnera „Wojna roku 1806 i 1807”, Berlin 1850-51).



Przykładowy profil fortyfikacyjny z opisem poszczególnych elementów.


Poniższa projekcja planu oblężenia na dzisiejszy plan miasta pozwoli m.in. rozeznać położenie baterii oblężniczych. Warto zwrócić również uwagę na fakt, że niektóre charakterystyczne ulice i place Brzegu poza obrębem fortyfikacje (n.p. rondo) istniały praktycznie już przed 200 laty.



Ludność cywilna, żyjąca w obrębie tych fortyfikacji liczyła ponad 7000 dusz, wliczając w to mieszkańców przedmieść oraz podlegających jurysdykcji kolegiackiej i kasztelańskiej. W skład załogi wchodził 3. batalion pułku piechoty Malschitzky - 780 ludzi, batalion uwolnionych (z niewoli – w pierwotnym znaczeniu wykupionych lub wymienionych jeńców, w szerszym znaczeniu zbieranina różnej maści „niedobitków”), liczący 227 ludzi, 193 kantonistów (powołani do służby wojskowej z kantonów, czyli rejonów uzupełnień pułków), 62 jegrów z zaciągu, 53 artylerzystów i 158 inwalidów – w sumie 1473 ludzi, łącznie z oficerami. Komendantem twierdzy był 73-letni generał major (Peter) von Cornerut, któremu książę Pleß tuż przed oblężeniem przydzielił majora Bourdeta jako inżyniera placu i wicekomendanta. Na wałach znajdowało się 22 dział 12-funtowych, 4 haubice i 8 moździerzy.

Oblężenie pobliskiego Wrocławia wymogło podjęcie kroków w celu podwyższenia stanu obronności dzieł fortyfikacyjnych. Już 10. grudnia zerwano zewnętrzny most przed Bramą Odrzańską (tzn. most na fosie wokół szańca celnego), a mieszkańcom przedmieść obwieszczono, by zabezpieczyli swe mienie. Większość z nich nie zastosowała się jednak do tego polecenia. 1. stycznia nieprzyjaciel pojawił się w Dobrzyniu Wielkim, a 2. także w Karłowicach. Były to oddziały brygady generała majora hrabiego Mezanellego, które nadciągały z okolic Kalisza, a wykorzystując Opole jako punkt wyjściowy, wysyłały patrole w stronę Brzegu, Koźla i Nysy. Następnie Mezanelli przemaszerował z całą brygadą przez Lewin, Grodków i Pępice do Oławy. 7. stycznia bawarski oficer przeprowadził rozpoznanie twierdzy od strony Pisarzowic, następnego dnia nadciągnął generał major von Raglowich wraz z trzema bawarskimi oddziałami 4. pułkiem piechoty Salern, sześciofuntową baterią pieszą Göschl i lekkim batalionem Braun. Wkrótce nadciągnął również Mezanelli i o godzinie drugiej oddano z twierdzy pierwsze strzały do zbliżającego się nieprzyjaciela, na które ten odpowiedział kilkoma granatami wystrzelonymi z haubic. Twierdza została zablokowana i wezwana przez Mezanellego do kapitulacji na razie bezskutecznie. Nieprzyjaciel zajął Żłobiznę, Pawłów i Kościerzyce. W nocy ostrzał artyleryjski z twierdzy, skierowany na rozpalone przez straże ogniska, zmusił nieprzyjacielskie forpoczty do cofnięcia się o kilkaset kroków. W końcu 9. stycznia na prawym brzegu Odry nadciągnął z Wrocławia generał lejtnant von Deroy wraz z pułkiem piechoty i równie bezskutecznie ponowił wezwanie do kapitulacji.

Wieczorem bateria Göschla ustawiła się za wałem (przeciwpowodziowym) na prawym brzegu Odry i ostrzelała przyczółek (szaniec celny) pełnymi kulami, a miasto granatami, z których 67 wyrządziło szkody w różnych budynkach, a zwłaszcza w ratuszu. Od strony miasta podpalono przedmieście nysańskie oraz ściśle z nim graniczącą wieś Rataje (tak napisał autor, w rzeczywistości z Ratajami graniczyło przedmieście wrocławskie). W mieście panowała zupełna cisza, pożary rozświetlały kościół św. Mikołaja i wieżę ratuszową tak jasno, że wyraźnie widoczne były cyfry na tarczy zegara. Nie wybijały jednak godziny i nie dzwoniły dzwony. Następnego dnia, w niedzielę 11. stycznia nie odprawiono nabożeństw. Nieprzyjaciel otrzymał posiłki i w nocy przystąpił do budowy baterii w dolince zielęcickiej, graniczącej od północy z Ratajami (na terenie dzisiejszej zachodniej dzielnicy miasta). Z miasta widoczne były liczne słomiane szałasy przed Zielęcicami i Żłobizną; z wielką obawą oczekiwano nocnego szturmu. 12. stycznia nadciągnął jeszcze jeden bawarski pułk, przez co Brzeg był zupełnie zablokowany. Z uwagi na stan, w jakim znajdowała się twierdza, nieprzyjaciel nie uważał za stosowne rozpoczynanie regularnego oblężenia (czyli tzw. kreciej roboty, polegającej m.in. na kopaniu rowów zbliżeniowych, zwanych z francuska „sappe”; ich kopacze zaś - „sappeur”, to właśnie stąd wywodzi się termin „saper”), ograniczając sie jedynie do budowy siedmiu baterii na lewym i jednej na prawym brzegu Odry. Z powodu ostrego mrozu, porywistego wiatru i zamieci śnieżnej prace te ukończono dopiero 14. stycznia. Aż do tego dnia nie strzelano zbyt wiele, lecz wieczorem w akompaniamencie gwałtownej strzelaniny przed Bramą Wrocławską na wspomniane baterie wtoczono działa. O trzeciej w nocy rozpoczęło się bombardowanie, trwające nieprzerwanie 12 godzin – aż do trzeciej po południu 15. stycznia. Na miasto spadło 1500 pocisków i tylko nieliczne budynki nie doznały żadnych szkód. Wszyscy mieszkańcy gorąco pragnęli zakończenia oblężenia. O trzeciej pojawił się wysłany przez Hieronima jako parlamentariusz z kwatery głównej we Wrocławiu generał Lefebvre- Desnoëttes, który został wpuszczony do twierdzy, lecz jego wezwanie do kapitulacji spotkało się z odmową. Jednak z powodu zamarznięcia fosy, wskutek panującego mrozu, twierdzy groził (bezpośredni) szturm. Komendant wycofał więc załogę z przyczółka (Szańca Celnego) do drogi ukrytej na lewym brzegu Odry. Nieprzyjaciel natychmiast obsadził opuszczone dzieło i rozpoczął ostrzał wału głównego. W tej sytuacji Cornerut zdecydował się na kapitulację, którą podpisano 16. stycznia. Jeszcze tego samego dnia Bawarczycy obsadzili Bramę Wrocławską i Nysańską. 17. stycznia o dwunastej w południe pruska załoga opuściła twierdzę przez Bramę Wrocławską, złożyła broń przed Hieronimem, przybyłym specjalnie z tej okazji i powędrowała (do niewoli) nad Ren. Pruska armia doznała kolejnej hańbiącej porażki, a ręce Bawarczyków dostały się bogate zasoby broni, amunicji i żywności.

Bardzo ciekawy opis zaszłości w brzeskiej twierdzy zamieszczony jest we wspomnieniach, które bezpośredni uczestnik wydarzeń – ówczesny podporucznik śląskiej artylerii fortecznej Johann Carl Theodor Doerks - spisał dla swych dzieci w roku 1830. Doerks został 19. grudnia 1806 odkomenderowany z Nysy do Brzegu z zadaniem sformowania półbaterii. Oto jego relacja.

Przybywszy do Brzegu odnalazłem porucznika von Wallbauma, który z rozkazu księcia von Pleß formował batalion z żołnierzy, którzy dostawszy się do niewoli pod Jeną, sami zdołali się z niej uwolnić. Do wyszykowania owego batalionu użyto zapasów pułku von Malschitzky, który to wcześniej wymaszerował w pole. Mnie przypadły dwa 3-funtowe pułkowe działa polowe 3. batalionu von Malschitzky. Dobrawszy dalsze 2 3-funtowe działa forteczne przysposabiałem je do użycia w polu (zapewne chodziło o lafetowanie), z czym uporałem się w ciągu kilku dni.

Zaraz potem, w związku z powziętym zamiarem odsieczy Wrocławia, otrzymałem rozkaz dołączenia ze swą półbaterią do korpusu, w skład którego wchodziły wspomniany wyżej, nowo sformowany batalion, oddział 100 prywatnych (cywilnych) jegrów oraz szwadron huzarów. Całością dowodził major von Kossecky z pułku von Pelchrczim. Przydzielono mi 4 podoficerów, 30 kanonierów z brzeskiego oddziału artylerii oraz konie i pachołków z rozwiązanego „latającego” konnego depotu (zaplecze, magazyn) porucznika Stünznera z Głubczyc. Plan odsieczy Wrocławia był źle przygotowany i nie pozostał niestety utrzymany w należytej tajemnicy.Ponadto książę von Pleß zdawał się nie być wcale obeznany z rozmieszczeniem sił nieprzyjaciela. Na przykład mały korpus (oddział) piechoty wraz z kawalerią i artylerią, odkomenderowany ze Świdnicy do działań pod Wrocławiem, został już w drodze zaatakowany przez Wirtemberczyków, oficer artylerii – porucznik Esklony został zabity,zaś sam korpus, poniósłszy znaczne straty, odparty. Korpus, w którym ja się znajdowałem, wyruszywszy z Brzegu, miał za zadanie wyprzeć z Oławy nieprzyjaciela, którego siły szacowano na kilkuset ludzi, oraz gruntownie zniszczyć most odrzański – w tym celu zabrano 30 mieszczańskich (cywilnych) cieśli, którzy w wyniku zakończonego niepowodzeniem ataku zostali z powodu nieporozumienia paskudnie porąbani przez nieprzyjaciela (kawalerię) - poczym dołączyć do głównego korpusu księcia, maszerującego z Nysy w stronę Borka Strzelińskiego, gdzie nieprzyjaciel rzekomo miał zająć pozycje. Niestety główny korpus nieprzyjaciela nie stał w okolicach Borka, lecz pod Oławą, oczekując już nadejścia księcia. My jednak – t.j. nieliczny korpus z Brzegu – natarliśmy na nieprzyjaciela, wypierając co prawda ciemnym rankiem jego korpus obserwacyjny spod Oławy – w pobliżu wsi Ścinawa Polska, zdobyliśmy obóz wraz z armatami oraz wzięliśmy jeńców, niemniej wraz z nastaniem dnia musieliśmy stwierdzić,że właściwie wpadliśmy prosto w ramiona nieprzyjaciela, który teraz na dobre zauważył naszą garstkę, jako że za nami – niczym biała chmura – nadciągały pułki nieprzyjacielskiej kawalerii, celem odcięcia nam odwrotu. Zamiar ten powiódł się, gdyż lękliwy brzeski komendant genarał major von Cornerut nie pozwolił, by przybyły z Koźla odwodowy 3. batalion muszkieterów (określenie zwykłej piechoty, w odróżnieniu od elitarnych grenadierów, czy fizylierów) pułku von Pelchrczim ruszył nam w sukurs, z obawy, by nie utracić i tego oddziału, stojącego już w gotowości na brzeskim rynku, gdzie słychać było kanonadę.

Ja ze swej strony czyniłem w tym przedsięwzięciu swą powinność, choć nie było mi obojętnym, gdy już przy pierwszej komendzie ognia padł kanonier odpalający armatę, trafiony kulą karabinową w głowę i gdy - nacierając - dostaliśmy się pod grad kul, nadlatujących głównie od strony barykady, ustawionej przez nieprzyjaciela na drodze, przy czym ranionych zostało kilku moich artylerzystów. Tak już bowiem jest, że każdego żołnierza, stojącego pierwszy raz w nieprzyjacielskim ogniu, ogarnia swoisty zapał. Szarżowałem więc zawzięcie, mimo że mój wierzchowiec – dano mi ich dwa wraz z pachołkiem - spłoszony błyskiem armatnich wystrzałów, nacieraliśmy bowiem o brzasku – zrzucił mnie, jako że jeźdźcem byłem niewprawnym i pogalopował w dal. Komenderowałem więc dalej pieszo, aż całkowicie wyparliśmy nieprzyjaciela, biorąc jeńców i dwie armaty. Z tym większym przeto frasunkiem przyszło mi zaraz potem oglądać, jak otaczała nas nieprzyjacielska kawaleria, tym bardziej, że nie zdołałem zrejterować do tak zwanego ukrytego zagajnika (prawdopodobnie nazwa lokalna), a z Brzegu, do którego to miejsca się cofałem, nieprzerwanie przy tym strzelając, nie pośpieszono nam w sukurs. Tak więc musiałem się poddać swemu losowi, zwłaszcza że mające mnie osłaniać oddziały w większości uciekły; lekko ranny major wraz z adjutantem i kilkoma oficerami zrejterowali i jedynie kapitan von Prittwitz i porucznik von Wittig wraz z 50 ludźmi dołączyli do baterii, niezdolni już do stawiania dalszego oporu. Powierzając swój los w ręce boskie wydałem rozpaczliwy rozkaz zagwożdżenia armat (chodziło o wbicie gwoździ w zapał, przez co armata stawała się praktycznie bezużyteczna, gdyż nie można jej było odpalić). Wyrwawszy gwoździe z rąk kilku nieskorych do tego kanonierów własnoręcznie zagwożdżałem już drugie działo, gdy dopadła nas nieprzyjacielska kawaleria. Otrzymałem potężne cięcie przez głowę, które powaliło mnie z nóg. Kilku nieprzyjacielskich kawalerzystów zsiadło wtedy z koni i poderwało mnie z ziemi i wśród najgorszych wyzwisk ze strony nieprzyjaciół, będących przecie również Niemcami – a to Wirtemberczykami, rozpoczęła się grabież: wzięto mi szpadę, zerwano szarfę, odebrano sakiewkę, a nawet chustkę do nosa i rękawiczki. Nieprzyjacielski oficer rozkazał mi odprzodkować armaty i zwrócić w przeciwną stronę. Również kapitan von Prittwitz i porucznik von Wittig zostali ograbieni, ostatniemu odebrano nawet kapelusz – chyba z powodu galonów. Tak oto w triumfalnym pochodzie odwiedziono nas do Oławy, lecz po drodze nieprzyjacielscy żołnierze, których uprzednio wyrzuciliśmy z obozowiska, do którego tymczasem powrócili, potraktowali nas kolbami. W Oławie doprowadzono nas na zamek, gdzie naczelnik urzędu Eisfeld dzierżawił domenę. Przydzielono nam tam pokój i postawiono pod strażą. Naszych ludzi, wśród których dostrzegłem niestety wielu z moich artylerzystów i jegrów, którzy to nie byli nawet żołnierzami, straszliwie porąbanych szablami w głowy i plecy, umieszczono po części w szpitalu lub wyprawiono do Wrocławia. Około dziesiątej zostaliśmy przedstawieni przybyłemu tymczasem generałowi Montbrun, któremu przy tej okazji właśnie zzuwano buty. Jego zadane po francusku pogardliwe pytanie „czy to są oficerowie?” do dzisiaj dźwięczy mi w uszach. Niedługo potem proszono nas na śniadanie i z galanterią posadzono przy rzeczonym generale. Moi współtowarzysze niewoli mówili, jak się okazało, dobrze po francusku i pan generał żywo z nimi konwersował. Nie rozumiejąc niestety rozmowy zorientowałem się jednak, że i o mnie była mowa. Porucznik von Wittig przetłumaczył mi, że generał wyrażał się z uznaniem o mojej postawie, jako że poprzez celny i dobrze prowadzony, skuteczny ogień utwierdzilem go w wierze, że nadciąga cały korpus księcia von Pleß oraz że podczas odwrotu uczyniłem wszystko, co dobry artylerzysta uczynić powinien. W odpowiedzi skinąłem tylko głową, duch mój był bowien przygnębiony i nie miałem apetytu na śniadanie. Moja kariera zdawała się być zakończona, a pójście w niewolę do Francji moim przeznaczeniem. Po śniadaniu pozwolono nam się oddalić, a około piątej przywołano nas do obiadu. Tym razem wyraźnie starano wywiedzieć się od moich towarzyszy celu naszej wyprawy. Obaj zapewnili mnie jednak, że na ponowione zapytanie generała, jaki zamiar przyświecał przedsięwzięciu księcia von Pleß, odpowiedzieli, iż nie jest to im wiadomym. Również sekretarz generała, zapisujący nasze nazwiska i stan, nie dawał nam tego wieczoru spokoju i - stawiając w naszej izbie wazę punczu - nieprzerwanie rozmawiał z moimi współtowarzyszami. Dołączył do nas i wirtemberski oficer, wcześniej bywszy na pruskiej służbie i nie mówił tedy o naszej armii najlepiej. Zniechęcony ległem na łożu, a później i moi kamraci. Koło pierwszej obudziło nas potężne trąbienie i warkot werbli. Ponieważ nasze okna wychodziły na dziedziniec, nie wywiedzieliśmy się powodu tego poruszenia.

Następnego ranka pojawił się nasz gospodarz – naczelnik Eisfeld, życząc nam dobrego dnia i winszując odzyskanej wolności. Byliśmy zupełnie skonfudowani, nie mogąc sobie tego wyjaśnić. Jednak nie było już straży i Eisfeld zapewnił nas, że w mieście nie ma już nieprzyjaciela, może z pominięciem rannych, o czym sami się przekonaliśmy. Oznajmiono nam, że nocą wszystkie nieprzyjacielskie wojska wymaszerowały. Pozwalało to jedynie suplikować, iż książę von Pleß - tak czy owak - uderzył pod Wrocławiem, zaś generał Montbrun pośpieszył w sukurs swoim, a o nas - w całym rozgardiaszu - po prostu zapomniano. Był już 1. styczneń 1807 roku. Badając sytuację w mieście napotkaliśmy tylko jednego wirtemberskiego oficera na prywatnej kwaterze, który raniony kartaczem (pocisk artyleryjski w formie kulek, umieszczonych zwykle w papierowym lub płóciennym zasobniku, używany do zwalczania „siły żywej” na krótkich dystansach) w zadek straszliwie lamentował. Poza tym w szpitalu byli jeszcze ranni w bitwie nasi i nieprzyjacielscy żołnierze. Radząc, co czynić, rozważaliśmy powrót do Brzegu, mimo iż nie zaręczyliśmy słowem, że pozostaniemy tu jako jeńcy, czego nie dopuszczało nasze poczucie honoru. W końcu uradziliśmy, żeby przez konnego posłańca wyklarować wszystko komendantowi Brzegu i uprosić, by wysłał podjazd celem nas uwolnienia. Jak postanowiliśmy, tak i uczyniliśmy i pod wieczór przybył porucznik von Koekritz wraz z oddziałem – ten sam, który w naszej wyprawie dowodził kawalerią, jednakże zmiarkowawszy niepowodzenie, zawczasu zrejterował, zabierając przezornie zdobyte przez nas działa i jeńców, za co książę von Pleß udekorował go swym własnym orderem „pour le merite” (błękitny Max – najwyższe pruskie odznaczenie bojowe od roku 1740 do 1918). Zameldowawszy na zamku swe przybycie nam na ratunek, odebrał od rzeczonego rannego nieprzyjacielskiego oficera słowo honoru, że ten nie będzie już przeciw nam służył i kazał załadować znajdujących się w szpitalu naszych i nieprzyjacielskich rannych, zdolnych do transportu, na podstawione na oławskim rynku wozy furażowe. Również i my usadowiliśmy się na takim wozie i tym oto sposobem znaleźliśmy się znów w Brzegu.

Po kilku dniach otrzymaliśmy rozkaz od generała Montbrun, który suponując nas jeszcze w Oławie żądał, abyśmy się niezwłocznie udali do kwatery głównej pod Wrocławiem. Rozkaz ów przesłał nam naczelnik Eisfeld. W naszej odpowiedzi eksplikowaliśmy, że będąc uwolnionymi wojennym sposobem (właśnie w tym celu wysłano ów podjazd; owa zaszłość odegra jeszcze pewną rolę przy mającej później nastąpić kapitulacji brzeskiej twierdzy) nie poczuwamy się w obowiązku respektować owego rozkazu. Jednak komendant (twierdzy), stary, blisko 70-letni słaby człowiek (Peter von Cornerut miał w rzeczywistości 73 lata; jednym z przejawów kryzysu pruskiej armii był zaawansowany wiek korpusu oficerskiego, a w szczególności podeszły wiek korpusu generałów; obsadzanie stanowisk komendantów twierdz – w okresie pokoju - wysłużonymi oficerami było często praktykowane jako przyznanie rodzaju dożywotniej renty) lękliwie i wbrew wszelkim argumentom żywił obawy, czy pozwolić nam – uprzednio wziętym do niewoli oficerom – pełnić dalszą służbę i przedłożył sprawę księciu von Pleß. Mnie jednak odejść (do Nysy) nie pozwolił, chcąc zatrzymać do obrony twierdzy. Ponieważ odpowiedź księcia nie nadchodziła, a tymczasem nieprzyjaciel podszedł również pod Nysę, przez co nie mogłem już tam powrócić, pozostałem więc w Brzegu, gdzie powierzono mi sporządzanie kul zapalających i świecących (amunicji zapalającej i świetlnej). W tym celu musiałem wpierw wysuszyć saletrę, gdyż o takiej amunicji dotychczas nie pomyślano. Stary komendant był dobrym żołnierzem, jednak zgoła nieodpowiednim do piastowania poruczonego mu urzędu, przy tym nadzwyczaj dziwacznym i małostkowym, choć i niezwykle sumiennym. Tak więc – dla przykładu – kazał przenieść zapasy sukna mundurowego pułku von Malschitzky, wyruszywszego uprzednio w pole, do swego mieszkania (w komendanturze, czyli późniejszej aptece pod „Murzynkiem” w rynku) i własnoręcznie odmierzał je krawcom, mającym ubrać kilkuset ludzi z zaciągu. Zaiste zajęcie to niegodnym było komendanta. Zadbał również o zaprowiantowanie twierdzy, sprowadzając do miasta pokaźną liczbę wieprzy – z zasobów podlegających inspektoratowi sprawowanemu przez audytora rządowego Schuberta. Wpadł przy tym na osobliwy pomysł, by pokaźną część ubić, zaś mięso ugotować w kadziach warzelniczych, a zupę zaszpuntować w beczkach i wyprawić wraz z solą i pieprzem jako strawę dla oddziałów odkomenderowanych do odsieczy Wrocławia. Kto jednak ową zupę jadł i co się z nią stało, nie jest mi wiadomym, mnie ona nie rozgrzała. Jeśli prawdą jest, co mówią niekórzy, że komendant - przy okazji bicia - kiszki i podroby zachował dla siebie, poleciwszy z tego zrobić kiełbasę, to i ja odniosłem stąd korzyść, jako że będąc codziennym gościem u jego stołu, zaświadczyć mogę, że prawie przez 14 dni nie jadłem nic prócz kiełbasy. Rzeczona wieprzowina została zapeklowana i była składowana w piwnicy komendanta, skąd po kapitulacji wyciągnęli ją Wirtemberczycy.

(-)

Właśnie siedzieliśmy przy obiedzie u komendanta i jedliśmy – jak zwykle - kiełbasę, gdy wszedł frajter (starszy szeregowy) i zameldował, że na przedpolu (twierdzy) pojawiły się nieprzyjacielskie wojska. Ha! – odrzekł komendant, pałaszując przy tym talerz kiełbasy, jako że jak na swój wiek, cieszył się dobrym apetytem – jakichż to znów nieprzyjaciół widzicie, to pewnie zbiegli z niewoli strzelcy krajowi z korpusu księcia von Pleß. Frajter odmaszerował, ale wkrótce pojawił się podoficer, składając tenżesam meldunek. Komendant pokręcił tylko głową, nie przerywając jedzenia i skinieniem ręki odprawił podoficera. Teraz zameldował się sam porucznik von Jentzen zapewniając, że pojedyńczy nieprzyjacielscy kawalerzyści harcują już na stoku bojowym twierdzy (wał po zewnętrznej stronie fosy i drogi ukrytej, opadający w stronę nieprzyjaciela, by uniemożliwić mu wgląd w fosę; to dzieło fortyfikacyjne jest jeszcze dziś dość czytelne – najlepiej na górnej alejce odcinka plant, równoległego do ul. Jana Pawła II; przebiegająca równolegle, nieco niżej, dolna ścieżka, to właśnie droga ukryta). Dopiero teraz sytuacja wydała się naszemu wszechwładnemu być podejrzaną, a i kiełbasa była już zjedzona. Postanowił więc przekonać się naocznie, zaprosiwszy do towarzystwa kapitana von Rawę – jednego ze stołowników i mnie. W drodze dołączył do nas porucznik von Koschitzky, z którym pośpieszyłem na bastion przy bramie Nysańskiej, gdzie przekonałem się o prawdziwości meldunków (brama Nysańska znajdowała się mniej więcej u zbiegu dzisiejszych ulic Piastowskiej, Chrobrego i Długiej; wspomniany bastion to bastion magdeburski lub wysoki – znajdował się na nim tzw. kawalier, czyli nadszaniec, umożliwiający lepszy wgląd w przedpole, bastion ten jest wyraźnie widoczny na starych rycinach, wyobrażających Brzeg od południa). Podążyłem niezwłocznie do komendanta i spytałem, czy nie zamierza rozkazać zamknąć bram, gdyż w przeciwnym razie nieprzyjaciel gotów jeszcze zająć twierdzę z zaskoczenia. Komendant wydał odpowiedni rozkaz, a mnie pozwolił, bym z rzeczonego bastionu dał ognia z działa 12-funtowego, by pohamować nieprzyjaciela w swej zuchwałości harcowania na stokach twierdzy. Na mój rozkaz stawił się przywiedziony przez straż bramną augmentacyjny artylerzysta z 2. pułku (czyli z zaciągu, dla dopełnienia stanu osobowego), który to jednak niestety nie rozumiał się nawet na ładowaniu, tak że asystując mu wraz z Koschitzkim wypaliliśmy kilka razy zaledwie, co jednak wystarczyło, by nieprzyjacielscy jeźdźcy się oddalili. Jednak już niebawem pojawił się parlamentariusz, żądając wpuszczenia do twierdzy. Przekazane przezeń wezwanie do kapitulacji komendant oddalił starą pruską repliką, że „wpierw musi mu się chustka do nosa w kieszeni zapalić ” (tzn. że nie odda twierdzy bez walki). Lecz jakże szybko owo buńczuczne zapewnienie zupełnie się odmieniło.

Następnej nocy nieprzyjacielskie konne baterie haubic ostrzeliwały miasto – bawarska artyleria posiada takowe działa - z jaszczami zarazem przodkami będącymi, na których i kanonierzy siedzą, poczym ustawił kilka baterii demontujących (przeznaczonych do bezpośredniego zwalczania – demontowania – umieszczonej na wałach artylerii obrońców oraz przedpiersi wraz z ambrasurami/ otworami strzelniczymi), nie sypiąc jednak szańców (wokół baterii), jako że wiedząc o słabej gotowości do obrony, nie uznał najwidoczniej twierdzy za godną regularnego oblężenia. Niestety nie mogliśmy przeciw temu uczynić zbyt wiele. Kilka lat wstecz pułkownik von Pontanus (ówczesny komendant twierdzy) projektując z poruczenia ministerstwa wojny atak na twierdzę i na tej podstawie koncypując jej obronę, określił rozmieszczenie ambrasur (otworów strzelniczych) w przedpiersiach, które podług tego planu uczyniono i obłożono faszyną. Niestety nieprzyjaciel nie zastosował się do owych planów, przez co nie sposób było z rzeczonych ambrasur trafić nieprzyjacielskich baterii. Dopiero po długich debatach i konferencji z inżynierami (chodziło o inżynierów wojskowych, odpowiedzialnych za twierdzę) na wałach usypano dodatkowe nasypy, by strzelając z barbetty (tzn. ponad przedpiersiami), prowadzić ogień flankujący, przez co jednak artylerzyści rychtujący armaty nie byli chronieni przedpiersiami.


Poniższa rycina, pochodząca ze strony internetowej http://www.coehoorn.nl, znakomicie ilustruje zaistniały problem i jego rozwiązanie).



I mnie z wielkim trudem przyszło przekonać komendanta, by sporządzić więcej amunicji artyleryjskiej. Ten bowiem stale obstawał przy tym, iż rzeczony pułkownik von Pontanus przewidział jedynie po sto strzałów na armatę i że gdyby on (komendant) polecił teraz przygotować więcej amunicji armatniej, to mogłoby to mu wyjść na niekorzyść. Moje pragnienie zostało wprawdzie spełnione, jednak komendant dla swego honoru ratowania uczynić mógł więcej, niż wytrzymać jeno 24-godzinny ostrzał twierdzy przed jej poddaniem, więcej ponad względy, które mogły go poniekąd usprawiedliwiać. A to, że załoga twierdzy liczyła jedynie 600 piechurów i 40 artylerzystów, do jej obrony dysponowano tylko 50 armatami, a sama twierdza tylko z jednej strony (od południa) chroniona była słabą enwelopą (wieniec dzieł zewnętrznych) poza linię głównych bastionów, a jej fosy srogą zimą zamarzły, a lód na nich nie mógł być stale rozbijany, przez co szturm stawał się wielce łatwym. Na domiar złego nieprzyjaciel obrał sobie za cel dom zamieszkiwany przez komendanta (komendantura mieściła się w późniejszej aptece pod murzynkiem w rynku), przez co żona komendanta śmiertelnie zaniemogła i wkrótce zmarła (Johanna Charlotte Adolphine von Cornerut zmarła jeszcze tego samego miesiąca w wieku 69 lat). Magistrat, jak i cały stan mieszczański, uparcie nalegały na przekazanie twierdzy, uważając że tak czy owak stać się to musi, a domy dalszym oblężeniem na próżno będą zniszczone. Żołnierze zaś, rozmieszczeni bez zluzowania na wałach, nie chcieli i nie mogli dłużej tam wytrzymać o srogim mrozie, gdyż po pierwsze nie mieli płaszczy, które komendant zamówił u mieszczańskich (cywilnych) krawców dopiero po pierwszym ataku, lecz ci podziękowali mu za robotę; po drugie – przy braku jakichkolwiek kazamat, na szańcach nie postawiono też żadnych baraków dla załogi, która musiała biwakować pod gołym niebem i po trzecie wojsku nie wydano ni drewna na ognie strażnicze (ogniska), ni słomy na sienniki, przez co żołnierze – ku wielkiemu niezadowoleniu komedanta – plądrowali jego drewutnię na wałach, zaś słomę podbierali ze ściółek w jego ogrodzie.

To wszystko skłoniło owego starego i słabego człowieka do przekazania twierdzy po kolejnym do tego wezwaniu, zwłaszcza gdyż – wedle własnej opinii – tak wielu silniejszym twierdzom nie udało się uniknąć podobnego losu.

Dla zawarcia kapitulacji do Brzegu przybył francuski adiutant major le Febvre, z którym konferowano również w sprawie kapitana von Prittwitza, porucznika von Wittiga i mojej i po wyjaśnieniu wszystkich okoliczności rzeczony le Febvre zdecydował, że podobnie pozostałym oficerom garnizonu zostaniemy zwolnieni na słowo honoru (chodziło o to, że wspomniani oficerowie, już raz wzięci do niewoli pod Ścinawą Polską, powrócili z niej w niejasnych okolicznościach – według własnej wersji uwalniając się wojennym sposobem – to właśnie w tym celu odbyły się korowody z wysyłaniem podjazdu z Brzegu, jednak nieprzyjaciel mógł im zarzucić złamanie słowa honoru, danego na okoliczność, że nie będą walczyć przeciw sprzymierzonym, co mogło mieć konsekwencje; być może dali owo słowo honoru już wtedy, co autor pomija jednak milczeniem, by nie padło nań odium krzywoprzysiężcy; należy również nadmienić, że zwalnianie oficerów z niewoli na słowo honoru było wówczas na porządku dziennym, podobnie jak następujące po nim zwykle „odwracanie kota ogonem”). Podczas mojej - przy tej okazji - bytności u komendanta, zastałem go zajętym odczytywaniem obszernych warunków, na których miał przekazać twierdzę. Francuz wprawdzie wszystko zapisał i obiecał, ale w końcu niczego nie dotrzymano. Ani on, ani starzy generałowie von Prittwitz (nie mylić ze wspomnianym kapitanem o tym nazwisku) i von Heising, którzy z uwagi na podeszły wiek nie wyruszyli w pole, lecz schroniwszy się w brzeskiej twierdzy, dostali się tu do niewoli, nie otrzymali kapitulacyjnej pensji, ani racji (żywnościowych), o które tak zabiegali podczas negocjacji. Sam komendant wkrótce zmarł i niestety inżynier twierdzy major Bourdet, mianowany co prawda przez księcia von Pleß wicekomendantem, lecz nie będąc samemu „Lumen mundi” (światłem świata - w sensie: człowiekiem nazbyt rozgarniętym), cierpliwie znosząc upokorzenie, gdy raz komendant w mojej obecności kazał mu stulić pysk, musiał teraz odpokutować nieswoje winy, jako że sąd wojenny za uchybienia w obronie twierdzy Brzeg skazał go na dożywotnią karę twierdzy w Kłodzku, gdzie i przyszło mu później zemrzeć. Mnie nie wystawiono glejtu do obleganej już Nysy (macierzysty garnizon autora wspomnień), lecz - tak jak pozostałym oficerom – jedynie glejt kapitulacyjny do Brzegu, wystawiony przez bawarskiego generała de Roi.Ponieważ nikt mi nic nie dał, żyłem na kredyt mojego gospodarza, kupca o nazwisku Otto, za co jednak przyszło mi później drogo zapłacić. Chcąc mu bowiem okazać wdzięczność, pożyczyłem na jego prośbę pieniądze, ale on później zbankrutował, przez co i ja poniosłem dotkliwą stratę. Moja dobra żona, odważywszy się do mnie przybyć, przeszła szczęśliwie przez nieprzyjacielskie linie. Żyliśmy cicho i skromnie, oczekując wydarzeń, które miały nastąpić. Nie trzeba było czynić więcej, gdyż jako jeńcy byliśmy pod stałym nadzorem. Tak - dla przykładu - zwolnieni wraz ze mną na słowo honoru porucznicy von Drigalsky i Scheurwasser zostali aresztowani i odesłani do Francji, gdy pozwolili sobie wyrazić poglądy polityczne. Dochodziło i do innych prześladowań. Mój gospodarz nabył od francuskiej artylerii złom mosiężny w postaci metalowych form do odlewania kul, granatów i bomb (granaty wystrzeliwano z armat i haubic, bomby z moździerzy), dobrze mi znanych i o których wiadomym mi było, że krótko po wybuchu wojny Urząd Górniczy przesłał je z Małejpanwi do Brzegu celem tu przechowania. Poradziłem więc memu gospodarzowi, by je do czasu przechował, lecz on, nie posłuchawszy mojej rady, zażądał od Urzędu Górniczego zapłaty, zaś urząd ów, zapominając o swych powinnościach podczas nieprzyjacielskiej niewoli, złożył meldunek księciu Hieronimowi we Wrocławiu. Nieprzyjacielskie wojsko odebrało zatem memu gospodarzowi rzeczone formy, nie zwracając mu zapłaty, a na domiar złego wtrącono go jeszcze do lochu, cenne zaś formy wysłano do Francji.

Brzeg musiał nadto srodze odpokutować uprzednie naleganie na kapitulację, jako że majątek komunalny został znacznie uszczuplony przez uposażenie wszystkich oficerów, kosztowne umeblowanie domu komendanta oraz bale, które miasto co tydzień wyprawiać musiało.

10. maja 1807 roku wezwany zostałem przed oblicze komendanta, generała Rheinwalda - Alzatczyka – który oznajmił mi, iż zostanę wymieniony na wziętego do niewoli nieprzyjacielskiego oficera jegrów, co stało się już 17. marca, zaistniałą zaś zwłokę tłumaczono nieznanym miejscem mego pobytu. Tak więc 11. maja zaprzęgiem i w towarzystwie bawarskiego ogniomistrza odesłany zostałem do Nysy. Moja kochana żona nie chciała w rzeczy samej tu pozostać, lecz dzielić mój los, zaś ja, ceniąc ten dowód jej miłości, nie mogłem jej tu pozostawić.


Bombardowanie miasta pociągnęło za sobą 3 śmiertelne ofiary: 60-letniego pomocnika warzelniczego, 3 ½-letnie dziecko, zabite w domu przez granat oraz 75-letniego mężczyznę, zastrzelonego na ulicy Rybackiej. Straty materialne były jednak znaczne. Na Ratajach szacowano je na 6.600 talarów. Uszkodzony został tzw. młyn krupniczy na Wyspie Młyńskiej (w roku 1813 całkowicie zniosła go woda). W samym mieście całkowicie wypalił się tylko
1 budynek - oficyna przy ulicy Jeziuckiej, neleżąca do rzeźnika Hoffmanna, zaś przed Bramą Małujowicką (brama ta znajdowała się mniej więcej na dzisiejszym skrzyżowaniu ulic Staromiejskiej i Chrobrego) 3, a przed Bramą Nysańską 8. Wszystkie wypalone budynki – w liczbie 12 - zostały urzędowo wycenione przez inspektora budowlanego Nixdorffa na łącznie 3.660 talarów. Szkód w posiadanych budynkach doznało w sumie 274 właścicieli – w tym aptekarz Ludewig, drukarz Wohlfahrt oraz aptekarz Haumbold w Rynku. Poza tym uszkodzonych zostało 9 budynków publicznych, 6 należących do urzędu kolegiackiego, 35 budynków na przedmieściu nysańskim, jeden przed Bramą Małujowicką, 12 na przedmieściu odrzańskim, 10 na wrocławskim, 5 na Wyspie Młyńskiej oraz dom należący do Żyda Silbersteina, z niewiadomych powodów urzędowo osobno wyszczególniony. Zgodnie z zestawieniem z 30. września 1807 roku całkowite straty wyniosły – po odliczeniu wspomnianych 3.660 talarów - jeszcze ponad 10.800 talarów.

Wielka afera drzewna

Pewien obraz zachowań mieszczan widoczny jest na przykładzie wspomnianej również przez Doerksa kradzieży drewna, która to afera zatoczyła szerokie kręgi. Zgodnie ze sprawozdaniem magistratu, materiał znajdujący się w królewskim składzie drewna przed Bramą Nysańską padł pastwą płomieni podczas oblężenia, zaś 1064 sążni drewna, które komendant rozkazał przenieść do miasta, zostało rozkradzionych podczas kapitulacji. Drewno to było składowane w ogrodzie, znajdującym się między Bramą Wrocławską i Odrzańską, tuż przy wałach (czyli na terenie dzisiejszego Parku Nadodrzańskiego), strzeżonym z rozkazu gubernatorstwa („zarządu” twierdzy). Podczas oblężenia w mieście stał się odczuwalny brak drewna. Zamieszanie, panujące krótko przed i krótko po kapitulacji, „której to powodzenia każdy mieszkaniec wyczekiwał drżąc ze strachu i trwogi” wykorzystane zostało przez kierujących się niskimi pobudkami do zaspokojenia doskwierającego braku drewna – początkowo niepostrzeżenie - z zasobów twierdzy. Z tej przyczyny z rozkazu generała Corneruta odkomenderowano 12 ludzi ze straży obywatelskiej do strzeżenia placu drzewnego (we wspomnianym ogrodzie), a gdy tych przestano respektować, gubernatorstwo twierdzy odkomenderowało jeszcze 40 ludzi warty wojskowej. Kroki te pozostały jednak bezowocne, a doszło wręcz do tego, że mieszczanie, po dojściu do porozumienia z żołnierzami, nie tylko otwarcie wynosili drewno, lecz także już wywozili – na sankach, ciągnionych przez dzieci - nawet całymi łasztami (dawna jednostka miary objętości) tak żywo i zachłannie, że trudno się było przecisnąć przez rynek. Jednym słowem, wśród publiczności zapanował taki entuzjazm, że żaden przedstawiciel władz cywilnych, czy wojskowych, nie śmiał się przeciwstawić owemu niedozwolonemu procederowi poprzez środki doraźne. Tym bardziej, że nawet wskazanie konkretnych osób gubernatorstwu przez dyrektoriat miejski nie przynosiło żadnego skutku. Magistrat twierdził więc, że nie sposób wykryć głównych sprawców. Na podstawie raportu do króla, sporządzonego przez brzeskiego radcę wojennego i podatkowego Bergera, zbadanie sprawy powierzono asesorowi sądu miejskiego Reichertowi. Przeprowadzone dochodzenie wykazało, że po przekazaniu twierdzy drewno zostało nieodpłatnie udostępnione ogółowi. Wśród zaopatrujących się tą drogą w drewno, w przeświadczeniu, że postępują w dobrej wierze, znajdował się również radca komisji justycjarnej (urząd lub tytuł w hierarchii prawniczej) Laube. Winą za stratę poniesioną wskutek tego przez Królewską Kasę Drzewną, w wysokości 3156 talarów, Kamera Wojny i Domen (organ administracji regionalnej) we Wrocławiu obciążyła byłego komendanta von Corneruta. Zarzut nieodpłatnego udostępnienia drewna, co było sprzeczne z prawem, skłonił starszego jegomościa do złożenia oficjalnego pozwu, w którym m.in. czytamy:

„Z całą powagą muszę zaznaczyć, iż w momencie przekazania (twierdzy) zapasy drewna nie wynosiły bynajmniej 1064 sążni, lecz znacznie mniej. Drewno przydzielone etatowo nie wystarczało do ogrzewania wartowni. Od początku oblężenia Wrocławia garnizon musiał w ciągu 8 tygodni dzień i noc przebywać na wałach, by uniknąć zaskoczenia. Nie mogłem pozwolić, by w większości źle umundurowani i nie posiadający płaszczy żołnierze zamarzli przy panujących często tęgich mrozach, co zmusiło mnie do rozdzielenia drewna na wszystkie bastiony. Gdyby nie kładziono przy tym nacisku na oszczędność, to miesięczny przydział 1064 sążni (drewna) zostałby całkowicie zużyty. Lecz w momencie przekazania twierdzy pozostał jeszcze rzeczywiście pewien zapas. Już od samego początku kazałem rzeczonego drewna pilnować i jestem pewien, że aż do chwili, gdy wiadomym było zawarcie kapitulacji, nie uszczknięto z tego ni piędzi. Przekazanie twierdzy stało się wiadomym 16. (stycznia) o 4. godzinie po południu poprzez obsadzenie 2 bram przez Bawarczyków. Około godziny 8. zameldowano mi, że drewno składowane w dawnym ogrodzie jezuickim pod bastionem Hautcharmoy (na terenie dzisiejszego Parku Nadodrzańskiego) jest plądrowane, zaś warta nierespektowana (ignorowana). Poleciłem podwoić wartę i rozkazałem, by z pobliskiego bastionu Hautcharmoy, który to również mógł strzec rzeczonego drewna, jako że znajdowało się ono pod nim samym, strzelać do plądrujących – lecz tylko dwóm całkowicie pewnym ludziom – ślepymi nabojami na postrach. Jednak niestety i te kroki na nic się nie przydały, bowiem żołnierz, dowiedziawszy się o dojściu do skutku kapitulacji, zapomniał o subordynacji i skłonny był wspierać zwyczajną klasę ludową (plebs), która to prawie w wyłączności rozkradła całe drewno. Wobec tych okoliczności i ponieważ większa część garnizonu była zupełnie niezdatna do pełnienia warty, zaś pozostała musiała być po części przydzielona do pełnienia zwyczajnych wart, a po części do strzeżenia zasobnych magazynów - w obliczu groźby ich splądrowania, nie pozostało mi nic innego, niż polecić goszczącemu u mnie burmistrzowi Grofemu, by pilnowanie drewna powierzyć straży miejskiej, co się i stało. Jednak już niebawem burmistrz powrócił z wiadomością, że cały trud na nic, gdyż w obawie przed poturbowaniem musiał się salwować ucieczką - wraz ze strażą złożoną z 12 mieszczan. Poza tym nie mógł w ciemnościach nikogo rozpoznać, a i straż nie zdawała się mieć zapału do ratowania zapasów drewna, które - wedle jej poniekąd słusznego mniemania – już wkrótce i tak stać się miały łupem nieprzyjaciela. Występujący zwykle podczas przekazywania twierdzy brak subordynacji udaremnił wszelkie usiłowania”.

Z datą 29. kwietnia 1808 roku sprawa została odłożona ad acta. Powyższy przykład uwidacznia, jak zaledwie 8-dniowe oblężenie wpłynęło na mieszczan i żołnierzy.

bartek74 - 2008-02-12, 18:51

Pozdrawiam serdecznie wszystkich brzeżan!
Obecnie mieszkam w Sanoku, ale pierwszych 21 lat życia spędziłem w Brzegu.
Załogę Brzegu w 1806 roku stanowił 28 IR (Infanterie Regiment) von Malschitzky,
którego mundur wyglądał nastepująco:

bartek74 - 2008-02-12, 19:22

A ja mam takie pytanie, odnośnie obrazu o kapitulacji Brzegu:
Gdzie jest kościół pw.Św.Krzyża przy zamku, wogóle go nie widać?!?
Pozdrawiam

tadjurek - 2008-02-13, 16:31

Kościół Podwyższenia św. Krzyża zostal konsekrowany i oddany do użytku w 1746 roku, już po przejsciu Brzegu pod panowanie pruskie. Pruskie rządy pogorszyły sytuację katolików i jezuitów w Brzegu, gminy nie stać było na ukończenie budowy - podwyższenia wież i fasady, które sięgała jedynie do połowy dachu. Udało sie to dopiero w sto dziesięć lat później, w 1856 roku, kiedy to wybudowano wieże zakończone hełmami i otynkowano fasadę. Zatem w czasie zdobywania Brzegu przez wojska francuskie w 1807 roku wież kościoła po prostu jeszcze nie było.
bartek74 - 2008-02-13, 17:46

Dzięki za informację! A już myslałem, że malarz tworzył z wyobraźni lub na podstawie wczesniejszych rycin....
Dzięki i pozdrawiam!

anthropos - 2008-07-23, 00:33

Zamieszczam plan oblężenia twierdzy Brzeg wiosna 1741 r. Uszczegółowienie planu pozwala zorientować się w przebiegu działań oblężniczych. Rysunek pochodzi ze zbiorów w Marburgu: www.digam.net/suche.php?query=orden
Dziedzic_Pruski - 2008-09-28, 12:44
Temat postu: Oblężenie Brzegu przez Prusaków w roku 1741. Część I.
Zamieszczam dziś materiały dotyczące blokady i oblężenia Brzegu przez Prusaków w okresie od stycznia do początku maja 1741 roku. W pierwszej części podaję tłumaczenie stosownego rozdziału z pracy historyczno-wojskowej „Wojny Fryderyka Wielkiego, pierwsza wojna śląska 1740 - 1742”, wydanej przez Wielki Sztab Generalny w Berlinie w roku 1893 (Die Kriege Friedrichs des Großen, der Erste schlesische Krieg 1740 – 1742; Großer Generalstab, Berlin 1893). Część druga zawiera „krótki kurs oblężniczy”, czyli wyciąg z artykułu poświęconego wojnie oblężniczej, pochodzącego z uniwersalnego leksykonu Pierera z roku 1858 (Pierer's Universal-Lexikon der Vergangenheit und Gegenwart oder Neuestes encyclopädisches Wörterbuch der Wissenschaften, Künste und Gewerbe. Vierte, umgearbeitete und stark vermehrte Auflage, Sechster Band: Europa – Gascogne, Altenburg: Verlagsbuchhandlung von H.A. Pierer, 1858). Tekst ten uwzględnia szczególnie regularne oblężenie, czyli takie, jakim było oblężenie roku 1741, służy wyjaśnieniu niektórych pojęć, pozwala lepiej zrozumieć plan oblężenia, zamieszczony w części pierwszej oraz niektóre fakty, podane w części trzeciej, zawierającej relacje świadków. Własne komentarze pisane są kursywą.

II. Wydarzenia w teatrze działań wojennych do zawarcia sojuszu prusko-francuskiego

1. Oblężenie Brzegu

Po podjęciu przez Fryderyka (Wielkiego) decyzji odnośnie oczekiwania na korzyści - głównie na polu polityki, które na podstawie ogólnej sytuacji uważał za możliwe i prawdopodobne oraz po oderwaniu się od armii Neipperga (po bitwie małujowickiej) nie pozostawało już nic innego do uczynienia, niż zerwanie dojrzałego owocu małujowickiego zwycięstwa, czyli zdobycie Brzegu, które pozwoliłoby zapewnić znacznie korzystniejsze warunki zaopatrzenia armii, niż było to możliwe dotychczas. 11. kwietnia król (Fryderyk) dysponował bezpośrednio 40 batalionami (piechoty) i 56 szwadronami (kawalerii). Do 13. kwietnia dołączyły 2. i 3. batalion gwardii. Oprócz wspomnianych oddziałów na Śląsku znajdowały się jeszcze 2 bataliony grenadierów - Wylich i Düring w Oławie, szwadron huzarów wraz z bagażami na Psim Polu pod Wrocławiem (zbędne bagaże, wysłane przez króla podczas marszu z Prudnika na prawy brzeg Odry, powróciły najpierw do Oławy, a później do Wrocławia, skąd wysłano je ponownie do armii; Psie Pole leży 4 km na północny wschód od Wrocławia), 2. batalion Kalckstein w Świdnicy, oraz pułk Münchow - jeden batalion w Głogowie, a drugi we Wrocławiu. W marszu nadciągały jeszcze pułk piechoty Camas i pułki konne książę Wilhelm i Bredow (Pułk Camas przybył 22. kwietnia do Wrocławia, od 18. kwietnia, po śmierci pułkownika Camasa pułk przejął pułkownik du Moulin. Pułk Bredow przybył 18. kwietnia do Oławy, zaś pułk książę Wilhelm 19. kwietnia).

Jeszcze 11. kwietnia król wyznaczył jednostki, które miały wziąć udział w blokadzie i oblężeniu Brzegu: łącznie 9 batalionów i 6 szwadronów; pozostałe jednostki wysłane zostały dzień po bitwie na wypoczynek na bardziej odległe kwatery – od Janikowa i Stanowic na północny wschód od Oławy - aż po dolną Nysę w Michałowie i Lewinie. W celu zabezpieczenia kwater, w kierunku Grodkowa wysunięty został generał von Derschau wraz ze swym pułkiem oraz 1. batalion Alt-Borcke i 2 szwadrony Schulenburg. Z rozpoznania poczynionego przez ów oddział wynikało, że Austriacy wycofali się w stronę Nysy. Zwiad, który 14. kwietnia przeprowadził generał Geßler (późniejszy generał-feldmarszałek Fryderyk Leopold hrabia von Geßler – 1688 – 1762, jeden z najsłynniejszych pruskich kawalerzystów, ostatnie lata życia spędził w Brzegu, gdzie został pochowany; jego nagrobek, zaprojektowany przez niemniej słynnego śląskiego architekta, Karola Gottharda Langhansa, m.in. twórcy Bramy Brandenburskiej w Berlinie, znajdował się w kościele św. Mikołaja, gdzie do dziś – przy wejściu głównym – zachował się nagrobek żony generała, z którą miał on 12 dzieci) z kilkuset konnymi i dalszymi posiłkami 18. kwietnia (dziennik pułku konnego książę Wilhelm) dowiódł, że również na linii Świdnica – Strzelin – Wiązów nigdzie nie natknięto się na nieprzyjacielskie patrole, mogące zagrozić połączeniom tyłowym armii w kierunku Wrocławia.

W ten sposób, pod osłoną armii, rozmieszczonej na rubieży o szerokości około 5 i głębokości około 2 mil i zdolnej do koncentracji w kierunku Nysy w ciągu dnia, zaś w kierunku każdego skrzydła w ciągu 2 dni, można było przystąpić do oblężenia Brzegu.

Stan twierdzy

Po oblężeniu przez Szwedów Torstensona w roku 1642, któremu twierdza Brzeg zwycięsko się oparła, krótko po zakończeniu wojny trzydziestoletniej dzieła fortyfikacyjne zostały odnowione i jednocześnie poszerzone. Miasto otaczały pochodzące z dawnych czasów mury obronne wraz z basztami (z punktu widzenia nowożytnej sztuki fortyfikacyjnej praktycznie bez znaczenia), przed nimi przebiegało częściowo podwójne obwałowanie (chodzi tu o tzw. przedwał lub fosbreję, wyjaśnienie – patrz post „Oblężenie Brzegu w roku 1807, część II) wraz z 8 bastionami. 2 najstarsze bastiony – położony nad Odrą bastion odrzański oraz bastion zamkowy - w północnozachodnim narożniku miasta - były zbudowane całkowicie z kamieni (raczej oblicowane kamieniami, względnie cegłami, znajdowały się w nich również pomieszczenia dla załogi i magazyny amunicji (kazamaty). Na terenie bastionu zamkowego znajdowała się również niska, podpiwniczona wieża. Wszystkie pozostałe bastiony były usypane z ziemi, osadzone na fundamentach w postaci drewnianych kratownic i posiadały wykonane z drewna pomieszczenia dla załogi (baraki lub ziemianki). Bastiony były ze sobą połączone kurtynami. Fosa była w przeważającej części wypełniona wodą, ale nie osiągała głębokości bojowej (tzn. wymaganej dla celów fortyfikacyjnych, czyli co najmniej 1,6 m). Skarpy były oblicowane jedynie na froncie odrzańskim i w większej części frontu północnozachodniego, zaś przeciwskarpy całkowicie ziemne. W fosie, przed kurtynami, znajdowały się raweliny, osłaniające jednocześnie znajdujące się za nimi bramy. Połączenie z Odrą stanowiły śluzy, osłonięte dziełami fortyfikacyjnymi. Szaniec na Wyspie Młyńskiej osłaniał dodatkowo od strony rzeki znajdującą się tam śluzę. Brama Odrzańska i most odrzański były po drugiej stronie rzeki osłonięte małym szańcem (dzisiejsza przeprawa mostowa znajduje się ok. 40 m w górę rzeki, przyczółek miejski ówczesnego mostu zwodzonego znajdował się tuż przy Bramie Odrzańskiej, mniej więcej w miejscu dzisiejszego skwerku z tablicą pamiątkową, może trochę dalej w dół rzeki; most przebiegał nieco skośnie przez rzekę i przypuszczam, że jego drugi przyczółek znajdował się w miejscu dzisiejszego budynku z wodomierzem; występujące tam nierówności terenu mogą być pozostałością fortyfikacji). Brama Opolska nie była w ogóle drożna i nie wymagała dodatkowej osłony. Na obwodzie stoku bojowego nie było ciągłej drogi ukrytej, lecz jedynie w kilku miejscach jej zaczątki.

W momencie wkroczenia Prusaków na Śląsk wszystkie dzieła fortyfikacyjne były mniej lub bardziej zaniedbane. Jednak od tego czasu zarówno Browne (Maximilian Ulysses hrabia Rzeszy Browne, baron de Camus i Mountany – austriacki feldmarszałek-lejtnant, pochodzenia irlandzkiego, naczelny wódz na Śląsku), jak i komendant hrabia Piccolomini (Octavio Enea Józef Piccolomini d’Aragona, książę Duca, hrabia di Sticciano, 1698 – 1757, austriacki generał pochodzenia włoskiego, jego sławny dziad walczył w wojnie trzydziestoletniej pod rozkazami Wallensteina; zdradziwszy swego wodza został sowicie wynagrodzony przez cesarza, m.in. dobrami i zamkiem w Nachodzie, który stał się siedzibą rodową Piccolominich) podjęli odpowiednie kroki w celu doprowadzenia ich do stanu gotowości. Celem podwyższenia zabezpieczenia przed atakami z zaskoczenia, na przeciwskarpie osadzono dobrą (gęstą) palisadę, dodatkowo wzmocnioną kozłami kolczastymi (przenośna zapora ze skrzyżowanych ze sobą, obustronnie zaostrzonych pali, połączonych poprzecznicą), kolcami i fugasami (improwizowane miny, zakopane tuż pod powierznią ziemi, odpalane za pomocą lontów – w odróżnieniu od stałych korytarzy minowych, których w Brzegu nie było). Również przed fosą (na stoku bojowym i przedpolu) założono fugasy. Na nieoblicowanych odcinkach skarpy posadowiono ostrokół. Drewniane mosty przez fosę, jak również zbudowany z drewnianych jarzem most odrzański zostały częściowo zerwane, lub spalone już na początku stycznia. Jak już wcześniej wspomniano, w celu uzyskania wolnego pola ostrzału, komendant już przed pierwszą blokadą (zaraz po zajęciu Śląska) rozkazał rozbiórkę budynków leżących w bezpośrednim sąsiedztwie dzieł fortyfikacyjnych (w celu umiemożliwienia nieprzyjacielowi wykorzystania ich jako osłony). W celu usprawnienia służby wartowniczej i robót fortyfikacyjnych komendant powołał mieszczan pod broń, formując z nich 4 kompanie oraz wydając im karabiny i amunicję.

Gdy 7. kwietnia pruskie wojska blokadowe ustąpiły spod Brzegu (koniec pierwszej blokady krótko przed bitwą małujowicką), hrabia Piccolomini podjął natychmiast kroki w celu uzupełnienia i powiększenia zgromadzonych w twierdzy zapasów żywności, których zasoby były właściwie już wtedy w takim stopniu wystarczające, że miały z nich być nawet zaopatrzone wojska Neipperga (dowódca austriackiego korpusu, pokonanego pod Małujowicami), z którymi nawiązano kontakt 9. kwietnia.

W skład załogi twierdzy wchodziło 11 kompanii Wenzel Wallis, 7 kompanii Botta, 6 kompanii Browne, 1 wolna kompania (ochotnicza), dragoni Liechtensteina i żołnierze artylerii polowej – w sumie 1931 ludzi. W skład parku artyleryjskiego wchodziło 61 dział , 9 moździerzy i obfite zasoby amunicji.

Tak więc w momencie, gdy Prusacy po raz drugi stanęli pod jej murami, twierdza była jak najbardziej w odpowiednim stanie, by z powodzeniem wytrzymać nawet dłuższe oblężenie.

Korpus oblężniczy, dowodzony przez generała-lejtnanta von Kalcksteina, składał się z następujących sił, przydzielonych doń przez króla Fryderyka: pułków piechoty Jeetze i Gravenitz (pułk Jeetze wszedł w skład korpusu przypuszczalnie dopiero kilka dni później –ewidencja Pruskiego Królewskiego Kwatermistrzostwa jako miejsce postoju między 11. a 20. kwietnia podaje jeszcze Przylesie, 9 km na południowy zachód od Brzegu, w rzeczywistości pułk osłaniał później park oblężniczy pod Brzeziną), 2. batalionu (pułku) Alt-Borcke, 1. batalionu (pułku) Kalckstein, batalionów grenadierów (pułków) Buddenbrock, Reibnitz i Saldern oraz 6 szwadronów (pułku) Schulenburg (2 z tych szwadronów odeszły później do obozu w Małujowicach. 21. kwietnia pułk grenadierów konnych Schulenburg, którego dowódca poległ w bitwie pod Małujowicami, został podzielony i zamieniony w 2 pułki dragonów, liczące po 5 szwadronów. Dowództwo jednego z tych pułków otrzymał pułkownik von Bissig, przydzielony uprzednio do pułku dragonów Bayreuth, zaś drugiego pułkownik hrabia Rothenburg, będący uprzednio na służbie francuskiej).

Większość z tych oddziałów pojawiło się pod twierdzą jeszcze 11. kwietnia.Komendant został wezwany do poddania twierdzy, które to wezwanie co prawda odrzucił, godząc się jednak na przyjęcie do twierdzy 500 ciężko rannych w małujowickiej bitwie i niezdolnych do marszu Austriaków, rozmieszczonych w okolicznych miejscowościach.

W celu zdobycia twierdzy konieczny był teraz regularny atak i król wydał natychmiast rozporządzenia w sprawie rozpoczęcia formalnego oblężenia.

7 batalionów i 4 szwadrony z korpusu blokadowego obsadziło pozycje na lewym brzegu Odry, zajmując Pawłów, Żłobiznę, Skarbimierz, Zielęcice i Brzezinę, zaś 2 bataliony i 2 szwadrony – na prawym brzegu, zajmując Pisarzowice i Kościerzyce. W celu zapewienia łączności między obu ugrupowaniami, pod Pawłowem i Brzeziną przerzucono mosty pontonowe.

Kierowanie atakiem artyleryjskim powierzono generałowi Lingerowi, zaś atakiem inżynieryjnym (fortecznym) pułkownikowi Walrave, który kierował też przypuszczalnie całością prac oblężniczych; w każdym razie król rozkazał: „oficerowie artylerii od generała aż do ostatniego winni są respektować polecenia pułkownika Walrave’a tak, jak osobiste polecenia Jego królewskiej Mości”. (Pułkownik, a później generał Gerhard Cornelius von Walrave – 1692 – 1773 - pochodził z Westfalii i pierwsze doświadczenia w sztuce fortyfikacyjnej zdobywał w służbie holenderskiej. Dzięki niezwykłemu talentowi zrobił błyskotliwą karierę w armii pruskiej, fortyfikując m.in. Magdeburg i Szczecin. Po zdobyciu Brzegu przez Prusaków został pierwszym pruskim komendantem i kierował pracami nad wzmocnieniem i rozbudową twierdzy. Walrave był katolikiem i wysyłał m.in. dary wotywne do Częstochowy. Mimo sporych zasług, trudny charakter przysparzał mu licznych wrogów, zaś hulaszczy i wystawny styl życia pchnął go do defraudacji i nawiązania kontaktów z agentami obcych państw, którym prawdopodobnie oferował dostarczenie planów fortyfikacyjnych i innych tajnych informacji. Gdy sprawa wyszła na jaw i zbadała ją specjalna komisja, Walrave popadł w niełaskę u króla i został bez wyroku sądowego osadzony w magdeburskiej twierdzy, którą kiedyś sam budował, a w której kazamatach teraz przyszło mu spędzić ostatnie 25 lat swego życia).

Po przeprowadzeniu rozpoznania, w następnych dniach Fryderyk zdecydował się zaatakować twierdzę od północnego zachodu. Przemawiał za tym w pierwszym rzędzie fakt, że od tej strony środki oblężnicze mogły być w łatwo transportowane drogą wodną na Odrze. Front północnozachodni twierdzy był najkrótszy i mógł zostać łatwo oskrzydlony z prawego brzegu Odry. Górujące nad terenem zbocze wzgórza Zielęcickiego (niem. Grünninger Berg) zapewniało dogodne stanowiska dla baterii oblężniczych, zaś leżąca na południowy wschód od wzgórza równia nadawała się dobrze na skrzydłową pozycję okopów. Również stosunkowo płytka na tym odcinku fosa zdawała się dawać dobre widoki na dokonanie wyłomu w wale.

Zaraz po zapadnięciu powyższej decyzji przetransportowany drogą wodną z Oławy park artyleryjski zaistalowano pod Brzeziną, zaś park oblężniczy pod Zielęcicami i 17. kwietnia przystąpiono do sporządzania koszy szańcowych (charakterystyczne, wysokie kosze, a właściwie „rury”, które po wypełnieniu ziemią stanowiły dobrą osłonę przed kulami) i faszyn (wiązki chrustu, o długości do sążnia – ok. 2,5 m - stosowane n.p. do budowy umocnień lub zasypywania fos i budowy grobli; faszyny stosowali już starożytni Rzymianie – łac. nazwa „fascis” - wiązka; faszyny z zatkniętym toporem – tzw. „rózgi liktorskie” były symbolem władzy urzędniczej; symbolem tym posługiwał się powstały we Włoszech w latach dwudziestych XX w. ruch polityczny i właśnie stąd wywodzi się słowo „faszyzm”).

20. kwietnia główne siły korpusu oblężniczego na lewym brzegu (Odry) zostały skoncentrowane w obozie pod Zielęcicami, leżącym na lewym skrzydle utworzonego w tym samym dniu obozu głównego. Ponieważ przez ustawienie pruskiej armii i obsadzenie mostów na Nysie twierdza została zupełnie odcięta na lewym brzegu (Odry), a niska liczebność załogi raczej wykluczała wypady, całkowita blokada nie była co prawda konieczna, niemniej mosty odrzańskie pozostały obsadzone, szczególnie most na wysokości Pawłowa, gdzie na pozycjach pozostał batalion grenadierów.

Plan oblężenia zakładał budowę pierwszych baterii na wysokości wzgórza Zielęcickiego, w odległości 800 do 900 m od twierdzy i na prawym brzegu Odry, na wysokości spalonej wsi Rataje oraz wytyczenie pierwszej paraleli (wyjaśnienie – patrz plan oraz następny post) już w odległości 300 m od twierdzy, by jak najszybciej osiągnąć cel (nie wiadomo, w jakim stopniu na plany te wpłynął król, zgodnie z relacją Belle-Isles, był on (król) jego autorem).

25. kwietnia ukończono wszystkie przygotowania do rozpoczęcia regularnego oblężenia i w nocy z 26. na 27. kwietnia miano przystąpić do kopania pierwszej paraleli i budowy baterii. Jednak z powodu gwałtownej burzy rozpoczęcie prac przesunięto o 24 godziny (powód ten wspomiał sam król w liście do księcia Leopolda von Anhalt z 27. kwietnia, według innych źródeł zwłokę spowodowały niepokojące wieści o próbie odsieczy, podjętej przez Neipperga). Król wydał szczegółowe rozporządzenia odnośnie wykonywania tych prac, w oparciu o instrukcję atakowania twierdz, opracowaną kilka lat wcześniej przez księcia Leopolda (von Anhalt-Dessau – nazywanego starym Dessauerem lub ojcem pruskiej armii). Pod osłoną korpusu zlożonego z 2 batalionów muszkieterów (piechota liniowa) i 3 kompanii grenadierów (elita piechoty – początkowo dodatkowe uzbrojenie w granaty ręczne – stąd nazwa, później stosowane już tylko w wojnie oblężniczej, spowodowało pojawienie się 2 charakterystycznych elementów umundurowania: wielkiej torby na granaty i wysokiej czapki, zamiast kapelusza, by przed rzutem granatem łatwiej można było zarzucić na plecy karabin; na grenadierów wybierano mężczyzn rosłych i silnych, zaś wspomniana wysoka czapka miała dodatkowo wzmacniać psychologiczne działanie na wroga; znana była słynna gwardia olbrzymów króla pruskiego Fryderyka Wilhelma I; grenadierzy musieli też tradycyjnie nosić wąsy, a gdy nie pozwalał na to zbyt młodociany wiek, to ów mankament korygowano przy pomocy węgla lub sadzy), stojącym pod rozkazami generała von Jeetze, do budowy paraleli i rowów komunikacyjnych przystąpić miało 2000 piechurów, a do budowy baterii 1200. Do prac na prawym brzegu Odry wydzielono 200 ludzi. 300 dragonów (rodzaj kawalerii, początkowo „konna” piechota, używająca koni jedynie do przemieszczania się, walcząca zaś pieszo; w czasach wojen śląskich dragoni byli już właściwie pełnowartościową kawalerią, choć zachowali niektóre różnice, m.in. w uzbrojeniu w karabinki dragońskie – krótsze od karabinów piechoty, lecz dłuższe od kawaleryjskich, wyposażone – jak te ostatnie – w kabłąk z pierścieniem do przypinania karabińczykiem do bandoliera (pasa) oraz przystosowane do zakładania bagnetu; w pułkach dragonów rotmisrzowie nosili – tak jak w piechocie – miano kapitanów) przyciągnęło końmi wielkie faszyny do budowy baterii.

Korpus osłonowy wyruszył na pozycje wieczorem 27. kwietnia, gdy tylko zaczęło się ściemniać. 3 kompanie grenadierów podeszły pod twierdzę na odległość ok. 170 metrów od fosy, rozstawione w odstępach szerokości batalionu, na skrzydłach wysunięto po 2 podoficerów i 20 żołnierzy o kolejnych 15 m. W odstępy między grenadierami weszły bataliony muszkieterów, podchodząc na odległość ok. 60 m do linii grenadierów, wysuwając po 1 oficerze, 2 podoficerów i 12 żołnierzy na pierwszą linię. Gdy wspomniane oddziały osiągnęły swe pozycje, żołnierze położyli się na ziemi, podczas gdy postępujący za nimi robotnicy w odległości 20 m za linią batalionów muszkieterów rozpoczęli wytyczanie linii okopów i ich kopanie. Mimo jasnego światła księżyca, w twierdzy do pierwszej w nocy nie zauważono robót, które były wtedy już tak zaawansowane, że okopy zapewniały wystarczające schronienie. O brzasku paralela była gotowa do obrony i korpus osłonowy mógł zostać do niej wycofany. Paralela opierała się na lewym skrzydle stronie o Odrę, zaś na prawym o wspomnianą równię, na której usypano szaniec i obejmowała atakowany front na długość ok. 800 m. Długość biegnącego na tyły rowu komunikacyjnego wynosiła ok. 1600 m. Głębokość okopów wynosiła 1,3 m, zaś ich szerokość 2,3 m. Z wykopanej ziemi usypano przedpiersie, wyłożone od wewnątrz workami z piaskiem, bankiety zostały utwardzone faszyną. Również na prawym brzegu Odry udało się bez przeszkód wykopać podobne okopy o długości ok. 250 m.

Wczesnym rankiem 28. kwietnia pracujący dotychczas przy kopaniu okopów robotnicy zostali zluzowani przez 1000 następnych, którzy w ciągu dnia rozbudowywali pozycje.

Budowa baterii nie postępowała z taką szybkością. Ciężka, gliniasta ziemia, rozmiękła przez opady minionych dni oraz brak doświadczenia pozwalały tylko na nieznaczny postęp. Dopiero w południe 28. kwietnia zdołano ukończyć baterię nr 5 na prawym brzegu Odry, i ustawić w niej 6 moździerzy. Budowa baterii nr 1 na wzgórzu Zielęcickim była bardzo słabo zaawansowana i gdy rano król dokonywał tu inspekcji robót, rozkazał ich natychmiastowe poniechanie. Następnej nocy miano od razu przystąpić do budowy dalszych baterii, bliżej twierdzy, tym bardziej że nieprzyjaciel wydawał się być zaskoczony i - najwidoczniej nie oczekując ataku od tej strony - prowadził jedynie słaby ogień artyleryjski. Gdy tylko ukończono baterię nr 5, rozpoczęto ostrzał, skoncentrowany jednak wyłącznie na dzieła fortyfikacyjne, gdyż zgodnie z królewskim rozkazem miasto miało być oszczędzane. Około 90 bomb wystrzelonych (z moździerzy) w ciągu popołudnia nie wyrządziło znaczniejszych szkód, eliminując jedynie nieprzyjacielski moździerz. Nieprzyjacielski ogień nie spowodował żadnych strat.

Okopy obsadzono w ten sposób, że 2 bataliony muszkieterów i 3 kompanie grenadierów pełniły służbę przez 24 godziny. Zluzowanie odbywało się wieczorem. Kompania grenadierów obsadziła usypany na prawym skrzydle paraleli szaniec. Bataliony muszkieterów zajęły stanowiska w paraleli, podczas gdy dalsze 2 kompanie grenadierów strzegły okopów na prawym brzegu Odry.

W nocy z 28. na 29. kwietnia znów była niepogoda, co znacznie zakłóciło rozbudowę paraleli, zaś na prawym brzegu Odry do ranka 29. kwietnia zdołano jedynie uzbroić 2 dalsze baterie nr 6 i 7. Z ustawionych tu 12 dział 12-funtowych oraz z baterii moździerzy nr 5 prowadzono w ciągu dnia umiarkowany ogień, na który Austriacy odpowiadali żywiej, niż dnia poprzedniego. Mimo to udało sie wyłączyć z dalszej walki kilka dział fortecznych.

Przerzucone nad celem pruskie bomby uszkodziły położony za atakowanym frontem stary renesansowy zamek, zbudowany przez księcia Jerzego II. W następnych dniach zamek całkowicie spłonął, ku wielkiemu żalowi Fryderyka, mimo iż pruska artyleria spowalniała ogień, by nie zakłócać gaszenia pożaru.

W ciągu dnia oblegani prowadzili z wałów skuteczny ogień karabinowy przeciw załodze okopów, na który ta odpowiadała równie skutecznie. Następnej nocy zdołano w końcu częściowo ukończyć baterię moździerzy nr 3 na lewym brzegu Odry, zaś w pozostałych bateriach zwiększono liczbę dział, dzięki czemu 30. kwietnia otwarto wzmożony ogień, na który nieprzyjaciel odpowiedział równie intensywnie. Pojedynek artyleryjski prowadzono z wielkim uporem przez cały dzień.

Następnej nocy ukończono baterię nr 3 oraz baterię nr 2, ustawiając w niej 16 armat 24-funtowych. Tak więc rankiem 1. maja otwarto ogień z 52 dział:

bateria nr 2 – 16 armat 24-funtowych
bateria nr 3 – 12 moździerzy
bateria nr 5 – 6 moździerzy
bateria nr 6 – 10 armat 12- i 24-funtowych
bateria nr 7 – 8 armat 12- i 24-funtowych.

Nieprzyjacielska artyleria, początkowo prowadząca jeszcze intensywny ogień, została do czwartej po południu całkowicie wyeliminowana z walki. Większość dział na wałach była niezdatna do dalszego użytku, a ambrasury (otwory strzelnicze w przedpiersiu wałów) zniszczone.

Ostrzału nie przerywano przed następne 2 noce, rozbudowując przy tym baterie i rankiem 2. maja w baterii nr 2 ustawiono kolejnych 8 armat 24-funtowych. Rozpoczęto również budowę nowej baterii nr 7. Obrońcom udało się jeszcze co prawda ustawić na wałach 7 nowych dział i podjąć dalszą walkę, lecz 2 działa unieszkodliwiono do południa 2. maja, a następne 2 do wieczora tego dnia.

3. maja oblegający prowadzili dalszy intensywny ogień z wszystkich 60 dział w bateriach, na który nieprzyjaciel mógł jedynie sporadycznie odpowiadać. Wieczorem tego samego dnia przystąpiono do kopania drugiej paraleli.

Generał-major von Jeetze wraz z załogą okopów osłaniał roboty, rozpoczęte o dziewiątej rano przez 2 grupy robocze w sile 7 oficerów, 24 podoficerów i 300 żołnierzy każda, przy czym przeciwnik nie podjął próby ich zakłócania. Druga paralela, wysunięta z prawego i lewego skrzydła pierwszej i połączona z nią rowami dobiegowymi, składała się z 2 oddzielnych części, które na najbardziej wysuniętych odcinkach dochodziły do przeciwskarpy (twierdzy) na odległość do 60 m. Kontynuowano też budowę baterii nr 4, której jednak nie dokończono z powodu trudnych warunków ziemnych.

Wraz z ukończeniem nocnych robót, 4. maja o piątej rano Prusacy wznowili ostrzał, na który twierdza odpowiedziała tylko pojedynczymi wystrzałami i o drugiej po południu na bastionie położonym na południowy zachód od Bramy Wrocławskiej (czyli na bastionie Wielkim lub Książęcym, położonym tuż przy amfiteatrze, załamana linia znajdującego się tam stawu – dawnego odcinka fosy – odpowiada narysowi jego czół) załopotała biała flaga i oblegający wstrzymali ogień.

Należy przy tym nadmienić, że twierdza nie znajdowała się jeszcze w stanie, umożliwiającym szturm – palisada była prawie wszędzie nienaruszona i nigdzie nie dokonano też wyłomu (przerwanie ciągłości wałów byłoby warunkiem koniecznym dla przypuszczenia szturmu). Niemniej, ze względu na brak bezpiecznych pomieszczeń dla załogi (chodzi o kazamaty, których w brzeskiej twierdzy praktycznie nie było) opuszczono już zarówno odcinek drogi ukrytej atakowanego frontu oraz znajdujący się tam rawelin (wysunięte dzieło fortyfikacyjne na planie trójkąta, otwarte od tyłu, leżące w fosie i osłaniające kurtynę; raweliny budowano często jako osłonę bram; rawelin Zamkowy, o który tu chodzi, znajdował się nieopodal dzisiejszego pomnika „hydraulika” ). Ponieważ wał główny był słabo chroniony przedpiersiami, przebywanie na nim podczas wzmożonego ognia oblegających było znacznie utrudnione. Z uwagi na te fakty komendant (twierdzy) doszedł do wniosku, że dalsza obrona jest bezcelowa, tym bardziej, że również morale załogi nie było zbyt wysokie, o czym świadczyły liczne przypadki dezercji. Na podjęcie takiej decyzji wpłynął również wzgląd na oszczędzenie miasta. W ciągu ostatnich dni oblężenia w wielu miejscach wybuchły pożary i już 2. maja delegacja zlęknionych mieszczan złożyła u komendanta petycję w sprawie poddania twierdzy.

Z początku król stawiał za warunek oddanie się załogi w niewolę, od czego jednak odstąpił, otrzymawszy wiadomość, że nieprzyjacielska armia, maszerująca na odsiecz twierdzy, dotarła już do Grodkowa. Skłoniło go to do tego, by nie tracić dłużej czasu i móc jak najszybciej rozporządzać w polu wojskami, zajętymi dotąd oblężeniem. Co prawda wspomniana wiadomość okazała się wkrótce być falszywą, niemniej spowodowała przyśpieszenie negocjacji, które zakończono już 4. maja. Załodze przysługiwało prawo wolnego wymarszu z bronią i honorami wojskowymi, musiała się jednak zobowiązać, że nie będzie służyć przeciw królowi pruskiemu przez 2 lata, zaś nigdy więcej na Śląsku.
Jeszcze wieczorem, po naprawieniu mostów (przez fosę), pruska kompania grenadierów obsadziła Bramę Wrocławską i leżący przed nią rawelin (Zamkowy). Następnego ranka zdjęto miny i przekazano arsenał, działa, amunicję i pozostały sprzęt. O dziesiątej przed południem do twierdzy wkroczył pułk Kleist oraz 2. batalion Alt-Borcke, który zluzował austriackie posterunki i straże.

O dwunastej w południe nastąpił wymarsz załogi z powiewającymi sztandarami i przy dźwiękach muzyki, jednak bez dział i bagażu, który w większej części wysłano drogą wodną do Opola. 8 pruskich batalionów stało w szpalerze wzdłuż drogi. Podążającego za swą załogą komendanta król uhonorował, zaproszeniem do stołu. Około 400 ludzi z austriackiej załogi zgłosiło się po wymarszu do pruskiej służby (zgodnie z raportem Piccolominiego ich liczba wynosiła wraz z tymi, którzy przeszli na pruską stronę już w czasie oblężenia, łącznie 412).

Straty oblegających wyniosły 5 kanonierów, podczas gdy po stronie austriackiej było 9 poległych i pewna liczba rannych. Hrabia Piccolomini poprowadził swych żołnierzy przez Grodków do Nysy. Obsadzono nimi później Przełęcz Jabłonowską oraz przydzielono do załóg Pragi i Chebu.

W ręce zwycięzcy wpadło 61 armat, 9 moździerzy, przeszło 2500 pocisków i 260 cetnarów prochu, ponadto około 3000 karabinów, 63 cetnarów kul ołowianych, 1200 łasztów zboża oraz zasoby mąki i paszy.

Król, który często wizytował okopy, sam przykładając rękę i zachęcając żołnierzy, był wielce rad z szybkiego zdobycia twierdzy, jednak mniej zadowolony ze swej artylerii, która - jego zdaniem – nazbyt często strzelała za wysoko. Również budowa baterii nie przebiegała - jego zdaniem - wystarczająco szybko.

Genarał von Kalckstein został odznaczony przez króla orderem Czarnego Orła, zaś pułkownik von Walrave mianowany generałem-majorem i zobowiązany do szybkiego doprowadzenia twierdzy do stanu obronności, jako że miała stać się ważną bazą operacyjną dla dalszego prowadzenia wojny.

Dziedzic_Pruski - 2008-09-28, 13:07
Temat postu: Oblężenie Brzegu przez Prusaków w roku 1741. Część II
Krótki kurs oblężniczy

Pod pojęciem wojny oblężniczej rozumiany jest atak na umocnione miejsca i ich obrona. Każdy atak na twierdzę poprzedzony jest ustnym lub pisemnym wezwaniem do kapitulacji, przekazywanym przez oficera, któremu towarzyszy trębacz (lub dobosz). Oficer ów melduje się forpocztom jako parlamentariusz. Wezwanie do kapitulacji stosuje się nawet wtedy, gdy siły atakującego są niewystarczające, lub właściwy atak na twierdzę nie jest dla głównych sił atakującego operacyjną koniecznością i gdy ten zadowala się jedynie obserwacją twierdzy, t.j. otoczeniem jej łańcuchem posterunków kawaleryjskich, mogących w razie potrzeby szybko się wycofać, zaś swe główne siły ustawia w tym kierunku, w którym w razie potrzeby zamierza się wycofać, by w ten sposób zabezpieczyć również odwrót.

Dobry komendant (twierdzy) zdecydowanie odrzuca wezwanie do kapitulacji. Atak na twierdzę może być przeprowadzony różnymi metodami, przy czym rzadko stosowana jest wyłącznie jedna, zaś z reguły próbuje się osiągnąć cel przez zastosowanie kilku. Sposób obrony zależny jest od metody ataku.

Blokada

stosowana, gdy atakowana twierdza jest zbyt duża, zbyt silna pod względem naturalnego położenia, sztuki fortyfikacynej, lub posiada zbyt silny garnizon, gdy oblegający nie dysponuje sprzętem oblężniczym, wystarczającymi siłami, środkami finansowymi, gdy oblężenie nie jest możliwe z powodu zimy lub złej pogody, lub gdy twierdza posiada znikome znaczenie strategiczne, przez co nie zachodzi konieczność jej zdobycia, lecz jedynie uniemożliwienie jej garnizonowi dokonywania wypadów.

a.) atak

Blokada polega na otoczeniu twierdzy łańcuchem posterunków, które mają za zadanie przerwanie wszelkiej zewnętrznej komunikacji twierdzy i odcięcie jej od zewnętrznych źródeł zaopatrzenia, a w persektywie „wzięcie głodem”. Korpus blokadowy obozuje zwykle w okolicznych wioskach.

b.) obrona

W przypadku blokady obrona twierdzy polega na tym, by zawczasu skompletować załogę i zapobiec wygłodzeniu przez zgromadzenie odpowiednich zapasów żywności – zboża, bydła, solonego mięsa, okowity, lekarstw - wystarczających na 6 miesięcy do roku - poprzez zakupy i rekwizycje, zapewnić zaopatrzenie w wodę (ze studni lub cystern), wystarczające środki finansowe oraz wydalić zbędną ludność.

Atak z zaskoczenia

jest przypuszczany, gdy atakujący, nadciągnąwszy szybkim marszem, zdoła pojawić się niespodziewanie w pobliżu twierdzy i niezwłocznie podejmuje próbę wdarcia się do niej - niepostrzeżenie pojedynczymi kolumnami, wykorzystując moment zaskoczenia, za pomocą drabin, lub bez nich, wyzyskując słabe miejsca dzieł fortyfikacyjnych, słabo strzeżone wyłomy lub bramy. Atak taki może się powieść tylko wtedy, gdy załoga twierdzy jest słaba lub nie wykazuje należytej czujności. Zmowa z mieszkańcami lub nawet samą załogą ułatwia takie przedsięwzięcie, zaś najbardziej korzystną porą jest noc lub gęsta mgła. Koniecznym warunkiem jest też znajomość terenu.

a.) Atak

następuje jednocześnie w kilku miejscach na umówiony sygnał – n.p. godzinę wybijaną przez zegar na wieży. Kolumny wchodzą jak najciszej na stok bojowy twierdzy, forsują palisady i zajmują place broni i bramę, obezwładniając straże, lub forsują wał i otwierają bramę od środka. Inną możliwością jest przygotowanie odpowiednich kryjówek nocą i próba wtargnięcia z nich do twierdzy wraz z porannymi nieprzyjacielskimi patrolami, które nie wykazały należytej czujności. Stosuje się również najroztmaitsze fortele w celu zawładnęcia choć jedną bramą (n.p. przewrócenie wozu na moście zwodzonym lub w samej bramie, jak miało to miejsce we Wrocławiu w czasie pierwszej wojny śląskiej w roku 1741).

b.) obrona

Najlepszą obroną przed atakiem z zaskoczenia jest utrzymywanie dzieł fortyfikacyjnych w odpowiednim stanie (wały i fosy), zaś załogi w stanie ciągłej gotowości i czujności (częste alarmy i patrole, późne otwieranie i wczesne zamykanie bram – to właśnie dlatego w okresie poprzedzającym oblężenie Brzegu w roku 1807, czyli od listopada 1806 roku, w obliczu szybkiego pochodu nieprzyjaciela, komendant twierdzy kazał załodze dzień i noc czuwać na wałach).

Ostrzał (bombardowanie)

a.) atak

Atakujący usiłuje przez ostrzał wnętrza twierdzy pociskami wszelkiego rodzaju (bombami, granatami, ognistymi kulami lub rakietami) wyrządzić duże szkody i zmusić przez to komendanta twierdzy do kapitulacji. Koniecznym warunkiem jest posiadanie ciężkich dział i moździerzy. Skuteczność tej metody zależy również od stanu twierdzy oraz stosunku ludności cywilnej do garnizonu. Jeżeli w twierdzy jest dość odpornych na bombardowanie pomieszczeń dla załogi i wszelkich zapasów i sprzętu, (kazamaty), zaś komendant nie musi mieć na względzie oszczędzenia miasta, to wyrządzone szkody mogą pozostać jedynym skutkiem bombardowania. Jednak gdy twierdza jest mała i pozbawiona kazamat (taką twierdzą był Brzeg), lub obejmuje bogate miasto, na którego oszczędzeniu może zależeć obrońcy, to bombardowanie może bardzo szybko doprowadzić do kapitulacji. Bombardowanie może również służyć przygotowaniu szturmu. Skuteczne bombardowanie wymaga współdziałania wszystkich sił i zasobów. Rodzaj posiadanego parku artyleryjskiego (działa dużego lub małego kalibru) oraz jego ustawienie, zależne od położenia dzieł fortyfikacyjnych twierdzy, decydują o odległości, z której prowadzony będzie ostrzał (im mniejsza odległość, tym skuteczniejszy ostrzał).

b.) obrona

Twierdza pozbawiona schronów i bezpiecznych magazynów (kazamat) i leżących na dalekim przedpolu dzieł fortyfikacyjnych, utrudniających budowę baterii oblężniczych, jest z reguły mało odporna na bombardowanie (tak było poodczas oblężenia Brzegu w roku 1807) oblegający zwykle zdoła spalić miasto i magazyny. W celu zapewnienia w miarę skutecznej obrony należy odpowiednio przygotować, a najlepiej podwoić zasoby sprzętu gaśniczego, uformować z mieszkańców kompanie strażackie, odpowiednio przygotować nieodporne na bombardowanie magazyny– poprzez zrzucenie dachów, zniwelowanie do wysokości 12 stóp i pokrycie stropów podwójną warstwą belek oraz warstwą ziemi i nawozu. Poza tym należy przygotować na wałach schrony dla załogi oraz inne pomieszczenia odporne na bombardowanie - z belek spojonych ze sobą pod kątem 50 stopni. Na ogień oblegających nie odpowiada się wcale lub ostrzeliwuje nieprzyjacielskie baterie z moździerzy, ustawionych możliwie w chronionych bateriach. Jeżeli nieprzyjacielskie baterie ustawione są w znacznej odległości, to ostrzał artyleryjski niewiele im zaszkodzi, natomiast silne i niespodziewane wypady załogi mogą być bardzo skuteczne. Działa należy chronić przed ostrzałem rykoszetowym (ostrzał pełnymi kulami, wystrzeliwanymi pod małym kątem tak, by odbijając się od ziemi wielokrotnie raziły cele – stosowany również przeciw kolumnom piechoty)) trawersami (poprzecznymi nasypami, mogącymi również pomieścić schrony dla załogi i sprzętu, mającymi zatrzymać odbijające się od ziemi kule), lub całkowicie usunąć z wałów. Z ulic należy wyrwać bruk, by bomby - miast odbijać się i wyrządzać większe straty – wybuchały, zarywszy się w ziemię.

Szturm

Szturm przypomina w zasadzie atak z zaskoczenia, jest jednak zwykle poprzedzony blokadą i bombardowaniem, a często istnieją też mniej lub bardziej rozbudowane okopy. Różnica polega na tym, że oblegający nie działa z zaskoczenia, lecz otwarcie koncentruje wszystkie siły w jednym miejscu.

a.) atak

Silny ogień prowadzony przez wszystkie baterie wspiera natarcie kolumn piechoty, ustawionych w okopach, w bezpośrednim sąsiedztwie twierdzy. Odpowiednio przygotowane schody (stopnie) muszą umożliwić szybkie, uporządkowane i jednoczesne natarcie kolumn piechoty, od czego zależy sukces całego przedsięwzięcia. Piechocie towarzyszą saperzy, usuwając przeszkody i zapewniając utrzymanie zdobytych dzieł fortyfikacyjnych. Właściwe wykorzystanie terenu może się przyczynić do zmniejszenia zwykle dużych strat oblegającego.

b.) obrona

Również obrona twierdzy przebiega w przypadku szturmu podobnie, jak przy ataku z zaskoczenia, z tym że przy zachowaniu odpowiedniej czujności, obrońcy mogą zawczasu podjąć właściwe kroki. Gdy więc obrońcy rozpoznają zamiar przypuszczenia szturmu na twierdzę, wszystkie baterie stawiane są w stan gotowości bojowej, działa usunięte poprzednio z wałów znów są na nie wtaczane, zaś w pobliżu gromadzi się wystarczające zapasy amunicji. Na placach alarmowych koncentrowane są oddziały przeznaczone do odparcia szturmu, załogi dzieł fortyfikacyjnych, mając jako pierwsze stawić opór, są wzmacniane, a rezerwy przygotowuje się do wypadu w celu zaatakowania szturmujących z flanki. Obrońcy odpowiadają słabo na ostrzał baterii oblegających, by móc później skoncentrować cały ogień na kolumny szturmowe. Wdzierający się do twierdzy nieprzyjaciel jest zwalczany bagnetami, zaś odparty ścigany, by uniemożliwić mu ponowne zebranie się w bezpiecznej odległości oraz w celu wdarcia się do stanowisk wyjściowych oblegających i ich zniszczenia.

Regularne oblężenie

Tę metodę stosuje się, gdy dobry stan i wyposażenie twierdzy oraz jej silna i czujna załoga wykluczają powodzenie metod opisanych uprzednio. Regularne oblężenie, choć nie najszybciej, to jednak najpewniej zapewnia powodzenie. Jego zasadniczym celem jest dokonanie wyłomu w wale, pozwalającego przypuścić szturm do twierdzy. By jednak móc dokonać wyłomu lub dotrzeć do jakiegoś innego wejścia do twierdzy, należy się najpierw do niej zbliżyć. Ze względu na ogień obrońców można tego dokonać jedynie pod osłoną i stopniowo. W przeciwieństwie do metod opisanych uprzednio, o których sukcesie mógł zadecydować przypadek, regularne oblężenie polega na dążeniu do celu w sposób regularny i metodyczny, zaś formy, jakie to dążenie przybierało w różnych epokach, były zależane od postaci dzieł fortyfikacyjnych, osiągów broni i ogólnych poglądów na prowadzenie wojny. Metodyczne podstawy formalnego oblężenia opracował marszałek Vauban (francuski teoretyk i praktyk sztuki fortyfikacyjnej i oblężniczej z XVII. w. ), zaś zmodyfikowali von Coehorn (holenderski fortyfikator z XVII. w. ) i Cormontaigne (francuski inżynier wojskowy z XVIII. w. ) Zgodnie z tymi teoretycznymi podstawami, każde oblężenie dzieli się na 3 okresy:

1. okres prac przygotowawczych i zabezpieczających korpus oblężniczy

2. okres od otwarcia pierwszej paraleli (równoległej) aż do wyjścia z trzeciej paraleli

3. okres od zajęcia pozycji na stoku bojowym twierdzy aż do jej zdobycia

Ad 1.


a.) atak

Pierwszy okres rozpoczyna się blokadą, czyli odcięciem twierdzy od wszelkich zewnętrznych połączeń. Blokady dokonuje awangarda (straż przednia) korpusu oblężniczego, nazywana również korpusem blokadowym. Gdy pełna blokada nie jest możliwa – w przypadku twierdz dużych oraz morskich, atakowanych wyłącznie od strony lądu, oblegający mają znacznie utrudnione zadanie, jako że stopień obronności twierdzy może być dzięki świeżym posiłkom, dostawom prowiantu oraz amunicji stale utrzymywany, lub nawet podnoszony. Korpus blokadowy stanowią z reguły w większości kawaleria i artyleria konna. Korpus ten podchodzi pod twierdzę możliwie szybko i niepostrzeżenie i od razu podejmuje wszelkie kroki, by nie tylko zapobiec wypadom z twierdzy, lecz również nie dopuścić do niej jakichkolwiek posiłków. Przydzieleni do korpusu oficerowie sztabowi oraz inżynierowie wojskowi dokonują pod jego osłoną zwiadu, wyznaczają atakowany front oraz odpowiednie miejsca dla rozmieszczenia parku artyleryjskiego, magazynów, szpitali i.t.p. (poza zasięgiem artylerii obrońców), w miarę możności natychmiast zabezpieczając te miejsca przed wypadami załogi - poprzez sypanie szańców i ustawianie przeszkód. Równocześnie gromadzony jest materiał do sporządzenia faszyn, koszów szańcowych, worków z piaskiem i.t.p. oraz wytyczany oraz przygotowywany teren pod obóz dla korpusu oblężniczego, nadchodzącego śpiesznymi marszami, by po 3 do 4 dniach przybyć na miejsce. Liczebność korpusu oblężniczego jest naturalnie zależna od siły obleganej twierdzy: z reguły przyjmuje się, że oblegający muszą być 4 – 5 razy liczniejszy od załogi twierdzy (ten stosunek sił osiągany jest jednak raczej rzadko). Również liczebność i kalibry dział parku artyleryjskiego zależne są od artyleryjskiego wyposażenia twierdzy; w przypadku dużego oblężenia należy zgromadzić co najmniej 200 dział dużego kalibru, w tym 3/5 armat i 2/5 dział stromotorowych (moździerzy i haubic) wraz z 1000 sztuk amunicji na każde działo. Poza tym należy przygotować pojazdy wszelkiego rodzaju, zapasowe lafety, sprzęt do kopania okopów, dźwigi, narzędzia wszelkiego rodzaju, wyposażenie laboratoriów (w laboratoriach wytwarzano amunicję), materiały do budowy baterii i.t.p. Przez cały czas trwania tych przygotowań, budowy obozu i magazynów oraz gromadzenia parku artyleryjskiego prowadzony jest zwiad (często jest to możliwe tylko nocą) w celu poznania lokalizacji i stanu poszczególnych dzieł fortyfikacyjnych, określenia frontu (odcinka fortyfikacji), na którym ma nastąpić atak i miejsca jego rozpoczęcia oraz opracowania na tej podstawie planu ataku. Właściwy wybór miejsca do przypuszczenia ataku ma ogromne znaczenie dla powodzenia oblężenia, a wybór nieodpowiedni może oblężenie conajmniej znacznie wydłużyć. Gdy w końcu wytyczone zostały kierunek i rozprzestrzenienie okopów i pierwszych baterii, można przystąpić do tworzenia pierwszej paraleli (równoległej) i tym samym do rozpoczęcia właściwego oblężenia.

b.) obrona

Krótko przed spodziewanym wybuchem wojny twierdze stawia się w stan obronności (uzbrajanie, mobilizacja). W tym celu bada się stan twierdzy, naprawia szkody, według potrzeby buduje nowe dzieła fortyfikacyjne – n.p. lunety (flesze) wraz z blokhauzami (schronami) na domniemanych frontach ataku, buduje na nich kryte odcinki obronne i stanowiska artyleryjskie oraz małe magazyny prochu. Naprawia się drogę ukrytą, na placach broni stawiane są blokhauzy, zaś całą drogę ukrytą na domniemanych frontach ataku podwójne palisaduje. Palisady ustawia się również w innych, dogodnych miejscach, według możności wzdłuż całej drogi ukrytej. Na skarpach dzieł nieoblicowanych murem (tak, jak to było w Brzegu) wkopuje się (zaostrzone) pale szturmowe oraz buduje reduity (schrony dla załogi wewnątrz dzieł fortyfikacyjnych), tambury (umocnienia o kształcie cylindrycznym, do krycia innych dzieł fortyfikacyjnych), zaś na zagrożonych ostrzałem rykoszetowym, długich odcinkach obwałowania buduje się trawersy (poprzecznice) lub dodatkowo osłania znajdujące się tam już działa. W przypadku braku kazamt, na barkach (narożnikach) dzieł budowane są półkaponiery (dzieła fortyfikacyjne do prowadzenia ognia w jednym kierunku wzdłuż fosy), a w ważnych punktach w pobliżu twierdzy dzieła wydzielone (forty, reduty) lub blokhauzy. Poszczególne fronty mogą być też osłaniane poprzez zalewy, przy czym osłania się dodatkowo tamy służące do spiętrzania wody. Rewizji poddawany jest system min, zaś w przypadku jego braku na ostrych kątach (kąty u czoła) bastionów i rawelinów na domniemanych frontach ataku kopie się korytarze długie na 12 do 15 stóp, a na ich końcach komory minerskie (wypełniane prochem), rozmieszczone w formie listka koniczyny (w Brzegu założono fugasy, czyli miny bardziej powierzchowne, tzn. po prostu zakopane w ziemi). Należy przy tam zgromadzić drewno, zapasowe palisady, faszyny (4000 sztuk na bastion), kosze szańcowe (150 na bastion) i.t.p. Wszystko na przedpolu twierdzy, w odległości od 800 do 1200 stóp, co może posłużyć nieprzyjacielowi do budowy baterii lub schronienia robotników (saperów) należy bez reszty usunąć. Krok ten wymaga rozbiórki (w przypadku niespodziewanego pojawienia się nieprzyjaciela również spalenia) przedmieści, wycinki drzew, krzaków i zarośli, zniwelowania ogrodów, zburzenia murów i wyrównania wszystkich nierówności (n.p. zasypania dołów) na przedpolu twierdzy. Wzmacnia się aktywne środki bojowe - załogę i artylerię i stawia je w stan gotowości bojowej. Liczebność tych środków zależy od ukształtowania, wielkości i ważności twierdzy oraz od posiadanych zasobów. Vauban przyjął, że każdy bastion lub każde dzieło rogowe powinny być obsadzone przez 5 do 600 ludzi, zaś każda wydzielona reduta przez 150, bez artylerii i saperów. Z powyższej kalkulacji wynika, że załoga pomniejszych twierdz (do takich zaliczał się Brzeg) powinna wynieść około 5000 ludzi, zaś w przypadku twierdz pierwszej rangi od 10-12000 (taką załogę w czasach pruskich posiadała n.p. Nysa), a w przypadku istnienia dalszych dzieł wydzielonych, o kilka tysięcy więcej. Zapas amunicji na każde działo powinien wynosić 1000 sztuk. Bardzo korzystna jest zawsze sytuacja, gdy twierdza uzbrojona jest w możliwie dużą ilość dział wszelkich kalibrów. Od liczby dział zależna jest również konieczna wielkość pozostałych zasobów, jak liczba pojazdów, maszyn, ilość oporządzenia artyleryjskiego, materiałów budowlanych, narzędzi, zapasów, liczba koni i ludzi. Cały sprzęt, podobnie jak i uzbrojenie, dzieli się na 2 części: w celu obrony przed atakiem z zaskoczenia oraz w celu obrony przed formalnym oblężeniem. Pierwsza część służy do uzbrojenia wszystkich dzieł fortyfikacyjnych twierdzy w wystarczającym stopniu, by zmusić nieprzyjaciela do zastosowania formalnego oblężenia, zaś drugą część przeznacza się do wzmocnienia frontu, wybranego (atakowanego) przez nieprzyjaciela w formalnym oblężeniu, niezwłocznie po rozpoznaniu tego wyboru. Podczas gdy oblegający dążą do zajęcia twierdzy w jak najkrótszym czasie i ponosząc jak najmniejsze straty, głównym celem obrońców jest takie użycie wszystkich sił i środków, by nieprzyjaciel mógł zawładnąć twierdzą jedynie poświęciwszy jak najwięcej czasu, ludzi i materiału wszelkiego rodzaju. Skoro tylko bliskość nieprzyjaciela pozwala spodziewać się oblężenia, w twierdzy ogłasza się stan oblężenia, a komendant staje się z tą chwilą panem wszystkiego, co znajduje się w jej obrębie. Również wszyscy mieszkańcy stoją pod jego bezpośrednimi rozkazami i obowiązani są pełnić stosowne służby - służbę wartowniczą wewnątrz twierdzy, służbę w magazynach, szpitalach i straży pożarnej.

Ad 2.

Od otwarcia pierwszej paraleli (równoległej) aż do wyjścia z trzeciej paraleli

a.) atak


Kopanie okopów (rowów zbliżeniowych), tzn. prowadzenie prac ziemnych, pozwalających oblegającym na skryte (t.j. pod osłoną okopów, chroniących przed ogniem obrońców) zbliżenie się do twierdzy rozpoczyna się od pierwszej paraleli (równoległej), poza zasięgiem skutecznego strzału kartaczowego, w odległości od 700 do 800 kroków od stoku bojowego twierdzy. Podejście na mniejszą odległość możliwe jest jedynie w przypadku niezbyt czujnej załogi lub korzystnych warunków pogodowych lub terenowych. Długość paraleli zależna jest od długości atakowanego frontu i powinna być poza tym na tyle przedłużona w prawo i lewo, by z jej krańców można było prowadzić enfiladę (ostrzał wzdłuż wszystkich linii) atakowanego frontu, a więc również wzdłuż kurtyny (odcinek wału między bastionami). Parlaela wytyczana jest równolegle do linii łączącej punkty wierzchołkowe obwałowania atakowanego frontu i stąd bierze się i jej nazwa. Równocześnie z budową paraleli rozpoczyna się kopanie rowów komunikacyjnych do bezpiecznej komunikacji z obozem i magazynami zaplecza, stale na osiach atakowanego frontu i w poprzek linii dzieł fortyfikacyjnych twierdzy tak, by nie mogły być stamtąd ostrzeliwane bezpośrednio (wzdłuż) lub na flance, przez co owe rowy przecinają zwykle „zygzakiem” wspomnaiane osie, zaś ich przedłużenia stykają się z podnóżem stoku bojowego. Głównym warunkiem ułatwiającym te pierwsze prace jest ich utrzymywanie w tajemnicy, przeto podejmuje się je zwykle ciemną nocą. Robotnicy (saperzy), zgromadzeni przed wieczorem wokół magazynów otrzymują tam sprzęt do kopania (łopaty, kilofy), a ponadto każdy osobną faszynę traserską. Gdy zapadną ciemności, odpowiedzialni oficerowie korpusu inżynieryjnego doprowadzają ich możliwie bezszelestnie i ustawiają na linii pierwszej paraleli oraz na liniach rowów komunikacyjnych w ten sposób, by każdy mógł położyć swoją faszynę traserską na ziemi tak, by stykając się z faszynami sąsiadów z prawej i lewej strony równocześnie trasowały przebieg owych linii i każdy robotnik miał swój własny odcinek roboczy. Na dany znak wszyscy rozpoczynają pracę, okopując się wzdłuż wytyczonej linii na głębokość od 3 do 4 stóp, na szerokości 4 stóp, zaś z urobku sypiąc przed okopem przedpiersie paraleli od strony twierdzy. Wraz z ukończeniem tej pracy, o brzasku gotowa jest linia chroniąca przed ogniem obrońców. W celu zabezpieczenia robót przed wypadami załogi, razem z robotnikami wychodzą również oddziały w sile odpowiadającej obszarowi, na którym prace są prowadzone oraz sile garnizonu (twierdzy). Oddziały te wystawiają przed linią robót posterunki i straże, a w odpowiednich punktach ich wzmocnienia. Rezerwy ustawiane są za linią robót i na jej skrzydłach. W przypadku dokonania wypadu, oddziały osłonowe podejmują wysiłki w celu takiego odparcia obrońców, by roboty nie zostały zakłócone. W celu indywidualnej obrony robotnicy zabierają ze sobą swoje karabiny i odkładają w pobliżu paraleli (robotnicy to oczywiście odkomenderowani do tego celu żołnierze, choć do roboty zapędzano również okolicznych chłopów). Gdy na dworze zaczyna szarzeć, osłona wycofuje się do obozu, a nocnych robotników zastępują dzienni i poszerzają paralelę do szerokości od 7 do 9 stóp u dołu i 15 do 17 stóp u góry oraz nadsypują przedpiersie do wysokości 4 i pół stóp. Przedpiersie otrzymuje również bankiet o szerokości 14 stóp tak, by można można było przez nie przejść. Od tyłu paralela jest zwykle skośnie ścięta, zaś jej łoże (dno) lekko nachylone w dół, by umożliwić odpływ wody deszczowej, w najgłębszym miejscu wykonuje się płytki rowek do odprowadzenia tej wody (kuwetę). W celu pomieszczenia większych oddziałów, mających bronić pierwszej paraleli, zakłada się w jej obrębie obszerne place broni, zaś jej punkty krańcowe (skrzydła) chętnie opiera o obiekty dające osłonę, a w razie ich braku buduje się tam reduty (skrzydłowe) na planie czworokąta o dwóch ostrych i dwóch rozwartych kątach, zaś w celu osłony ustawionej zwykle na skrzydłach kawalerii tzw. trawersy barkowe. Jeśli jest to możliwe, to pierwszej nocy budowane są również baterie: rykoszetowe – w punktach przecięcia paraleli z przedłużeniami wszystkich głównych linii atakowanego frontu – przeznaczone do zniszczenia środków obrony na wałach, baterie do podłużnego ostrzału (enfilady) z flanki, umieszczone na obu krańcach paraleli oraz baterie moździerzy, ustawione w szczególnie dogodnych miejscach paraleli – przeznaczone do bombardowania wewnętrznych części dzieł oraz wysuniętych budynków twierdzy, jak magazyny, czy koszary. Gdy tylko ukończona jest budowa i uzbrajanie baterii, wszystkie razem otwierają ogień, gdyż prowadząca ogień pojedyncza bateria, może być łatwo zniszczona przez zmasowany ogień z twierdzy. Wszystkie prace w związku z budową pierwszej paraleli, kumunikacji z zapleczem i baterii określa się mianem „otwarcia okopów”, a noc, w której prace te rozpoczęto, uważa się za właściwy początek oblężenia. Niezwłocznie po ukończeniu robót paralela obsadzana jest stałą załogą, która jest codziennie luzowana. Liczebność owej straży okopowej, obsadzającej wraz z postępem oblężenia dalsze okopy, powinna wynosić ¾ liczebności załogi twierdzy. Jednym z jej głównych zadań jest odpieranie wszystkich wypadów obrońców. Jej zwarte oddziały stoją na placach broni, zaś kawaleria w stałej gotowości za trawersami barkowymi na skrzydłach. Artyleria prowadzi nieprzerwany, nasilony ogień aż do momentu spowodowania widomego skutku po stronie obrońców, jak zupełne zaprzestanie, lub znaczne osłabienie ognia baterii fortecznych. Wtedy oblegający przystępują do budowy drugiej paraleli, przebiegającej równolegle do pierwszej, w takiej odległości, by była oddalona o 3 do 400 kroków od wierzchołków drogi ukrytej. Jej budowa odbywa się również nocą, za pomocą ruchomych sap (rowy zbliżeniowe, kopane za pomocą ruchomych osłon – drewnianych tarcz, wzmacnianych metalowymi płytami, koszy szańcowych itp., przesuwanych w miarę postępu robót, lub „ruchomego” przedpiersia; jak już pisałem uprzednio w poście o oblężeniu Brzegu w roku 1807, to właśnie od tego terminu pochodzi słowo „saper”). Równocześnie budowane są połączenia z pierwszą paralelą. Te aprosze (rowy zbliżeniowe) przebiegają – podobnie jak rowy komunikacyjne pierwszej paraleli – zygzakiem po osiach atakowanego frontu w ten sposób, by pomyślane przedłużenia ich poszczególnych odcinków przebiegały w odległości 25 kroków od punktów wierzchołkowych stoku bojowego twierdzy, co ma zapobiec ich podłużnemu ostrzałowi. Każde przednie odgałęzienie aproszy posiada charakterystychne przedłużenie w formie zakola lub haha – tzw. kroszet, o długości od 15 do 25 kroków, mający umożliwić przetaczanie w nim pojazdów. Również w budowie tych linii stosuje się ruchome sapy. Na przedłużeniach linii narysu czół bastionów i rawelinów atakowanego frontu budowane są w drugiej paraleli baterie demontujące, mające w bezpośrednim boju artyleryjskim zniszczyć ambrazury (strzelnice) i znajdujące się za nimi działa. Baterie pierwszej paraleli kontynuują ogień, lub zostają przenoszone pod osłoną baterii demontujących do drugiej paraleli. Zgodnie z założeniami, skoncentrowany ogień z obu paraleli ma zlikwidować bezpośredni ogień prowadzony z czół (bastionów i rawelinów), by podczas dalszego ataku, w momencie wejścia w zasięg ognia z barków bastionów (wzdłuż kurtyn), z samych bastionów możliwy był jedynie ogień karabinowy i moździerzy. Gdy cel ten zostaje osiągnięty, przystępuje się ponownie do kopania aproszy, również z użyciem ruchomych sap, będących punktami wyjścia do budowy półparaleli, czyli równoległych odcinków po ich obu stronach, stanowiących dodatkową pozycję między pierwszą i drugą paralelą, umożliwiającą obronę przed skutecznym ogniem karabinowym obrońców. Gdy pozwala na to wielkość parku artyleryjskiego, w półparalelach ustawiane są małe moździerze. Ze względu na bliskość dzieł fortyfikacyjnych twierdzy (półparalele przebiegają w odległości około 250 kroków od stoku bojowego), wszystkie prace muszą być prowadzone z zastosowaniem pełnej sapy (z ciągłymi przedpiersiami po obu stronach). Aprosze prowadzone są aż do podnóża stoku bojowego, z tym że poszczególne odcinki zygzaku muszą być coraz krótsze i stykać się ze sobą pod coraz ostrzejszym kątem. Gdy wszystkie aprosze osiągną stok bojowy, łączy je się nową – trzecią paralelą, wykonaną również metodą pełnej sapy, w której ustawia się baterie moździerzy, bombardujące drogę ukrytą, jej place broni i reduity oraz wszelkie punkty atakowanego frontu, w których obrońcy prowadzą jeszcze prace fortyfikacyjne.

b.) obrona

Z chwilą otwarcia okopów obrońca musi przystąpić do kontrakcji. Również dla niego główną bronią będzie artyleria: tam, gdzie możliwe jest otwarcie przeważającego ognia, trzeba do tego przystąpić z najwyższą energią, zaś tam, gdzie nie można osiągnąć takiej przewagi, należy chronić posiadane środki i zasoby. Jednak zastosowanie jedynie obrony pasywnej nie pozwoli na stawienie najzaciętszego oporu - w tym celu konieczne jest przystąpienie do silnego przeciwnatarcia, czego dokonuje się poprzez podejmowanie wypadów. Im dalej znajduje się jeszcze nieprzyjaciel, tym większymi siłami można je realizować, im bliżej podchodzi, tym bardziej obrońcy zdani są na akcje przeprowadzane w oparciu o poszczególne dzieła fortyfikacyjne twierdzy. Rozróżnia się wypady duże i małe; duże – podejmowane często z użyciem wszystkich rodzajów broni przed otwarciem okopów – mają za cel zniszczenie nieprzyjacielskiego zaplecza i magazynów, zapobieżenie lub zakłócenie budowy pierwszej paraleli i jej baterii oraz zniszczenie tych dzieł, o ile już istnieją. Małe wypady podejmowane są szczególnie w późniejszym okresie oblężenia w celu opóźnienia budowy aproszy, niszczenia ich odcinków, zasypywania otwartych chodników minerskich i zagwożdżania dział nieprzyjaciela, biorą w nich udział zwykle małe oddziały, działając jednocześnie. Odziałom tym towarzyszą robotnicy, dokonujący wspomnianych zniszczeń. Gdy tylko obrońcy zauważą, że nieprzyjaciel otwiera okopy (dzieje się to nocą), wystrzeliwane są świecące kule (pociski świetlne) i rakiety, by w ich świetle rozpoznać działania nieprzyjaciela. Działa kieruje się na robotników i otwiera ogień – zwykle kartaczami (kartacz – zasobnik z kulkami lub siekańcami, przeznaczony do zwalczania „siły żywej” nieprzyjaciela z krótkich odległości). Wraz z nastaniem dnia ogień twierdzy kierowany jest na te punkty, gdzie przeprowadzone nocą roboty oblężnicze nie zapewniają całkowitej osłony oraz w miejsca, gdzie budowane są baterie. Ponieważ teraz staje się też jasne, jaki front ataku obrali oblegający, podejmuje się odpowiednie kroki w samej twierdzy: położone w pobliżu tego frontu szpitale i magazyny przenosi się - wedle możności - w bardziej bezpieczne miejsca, buduje się trawersy (poprzecznice), blendy i kryte stanowiska artyleryjskie, tworzy małe magazyny, reduity i odcinki obrony, buduje się schrony dla załogi, na wałach oraz w punktach wierzchołkowych drogi ukrytej ustawia się dodatkowe działa (w ostatnim przypadku lekkie). Czasami ze stoku bojowego otwiera się kontraprosze, skierowane przeciw pracom oblężniczym nieprzyjaciela tak, by osiągnąć budowane przezeń baterie. Gdy tylko nieprzyjaciel uzbroi swe baterie, podejmowany jest – często z dużym powodzeniem – wielki wypad, jako że poprzez spłoszenie koni użytych do transportu dział łatwo spowodować zamieszanie w nieprzyjacielskich szykach i wykorzystać ten moment do zagwożdżenia dział, pozatym obrońcy mają wtedy też przewagę artyleryjską. Gdy nieprzyjaciel zdołał już jednak otworzyć ogień ze swych baterii, to z wałów należy ściągnąć wszystkie działa strzelające znad przedpiersia ( i tym samym pozbawione jego osłony) i skoncentrować ogień dział pozostałych na poszczególne nieprzyjacielskie baterie, a zwłaszcza bombardować je z moździerzy i haubic. Z chwilą otwarcia drugiej paraleli skuteczny staje się ogień karabinowy, prowadzony z drogi ukrytej. Działania obrońców, czyli prowadzenie ognia i podejmowanie dużych i małych wypadów, pozostają w zasadzie niezmienne, jednak z chwilą przystąpienia nieprzyjaciela do otwarcia trzeciej paraleli głównym środkiem obrony stają się małe wypady, ogień karabinowy osiąga swą najwyższą skuteczność, a nieprzyjacielscy robotnicy zasypywani są gradem pocisków z małych moździerzy (tzw. kamiennych).

Ad 3.

Od wyjścia z trzeciej paraleli (równoległej) aż do zdobycia twierdzy


a.) atak

Z trzeciej paraleli prowadzone są dalsze aprosze na osiach wszystkich dzieł atakowanego frontu oraz wewnętrznych placów broni drogi ukrytej, Stosuje się przy tym również pełną sapę, jednak ze względu n bliskość dzieł fortyfikacyjnych twierdzy już nie w formie zygzaku (jego odcinki musiałyby być zbyt krótkie), lecz w dających szczególnie skuteczną osłonę formach sap trawersowanych – w szachownicę i wężykowych, zaś gdy obrońcy ustawili na placach broni moździerze, to wtedy może powstać konieczność zastosowania sapy krytej (również z góry, czyli już prawie podziemnego korytarza). Gdy aprosze osiągną środek stoku bojowego, ale ogień z baterii trzeciej paraleli nie zdołał jeszcze całkowicie wyprzeć obrońców z drogi ukrytej lub przynjamniej za jej odcinki obronne i reduity, buduje się kawaliery transzejowe – podwyższone dzieła, z których można prowadzić ostrzał wzdłuż linii drogi ukrytej. Pod osłoną tych dzieł aprosze prowadzi się aż do odległości 24 stóp od linii ogniowej drogi ukrytej i łączy trawersowaną sapą – praktycznie „czwartą” paralelą na jej grzbiecie, zwaną również koroną (lub ukoronowaniem) stoku bojowego. Ze względu na znikomą odległość od głównego obwałowania twierdzy i prowadzonego stamtąd koncentrycznego ognia karabinowego oraz łatwości, z jaką obrońcy mogą dokonywać wypadów, wspomniane prace oblężnicze są szalenie niebezpieczne, a owo niebezpieczeństwo oraz stopień trudności dodatkowo wzrastają w przypadku niekorzytnych warunków terenowych - gdy stok bojowy jest kamienisty, lub był przed oblężeniem porośnięty drzewami, których korzenie hamują tempo robót. Nowy i o wiele większy problem wynika, gdy pod stokiem bojowym rozgałęzia się system chodników minerskich (takich w Brzegu nie było), które należy zwalczać tą samą metodą, czyli za pomocą chodników kontrminerskich. Jednak nawet, gdy ukrytej drodze brak posiłków, a załoga twierdzy jest słaba lub zdemoralizowana, to zdobycie tego dzieła fortyfikacyjnego szturmem – przez odpowiednio silne kolumny piechoty, nacierające pod osłoną nocy z trzeciej paraleli, wypierając obrońców - może za sobą pociągnąć duże straty. W międzyczasie tworzone są metodą ruchomej sapy połączenia z koroną, a ta ostatnia trawersowana. Gdy osłona przed ogniem karabinowym jest wystarczająca, oddziały wycofują się z drogi ukrytej do trzeciej paraleli. Na zbudowanej z powodzeniem koronie stoku bojowego buduje się dalsze baterie: kontrbaterie naprzeciw linii, których nie można było wcześniej ostrzeliwać ogniem bezpośrednim (n.p. barki bastionów), by unieszkodliwić znajdujące się tam działa obrońców, których ogień może być szczególnie niebezpieczny podczas forsowania fosy, oraz baterie mające dokonać wyłomu w określonych miejscach skarp czół bastionów i rawelinów. Budowa baterii na koronie stoku bojowego staje się tym trudniejsza, im więcej artylerii zdołali utrzymać obrońcy, gdy dzieła fortyfikacyjne twierdzy posiadają obronne kazamaty i kaponiery, oraz im częściej obrońcy podejmują wypady i prowadzą bombardowanie. W bateriach tych ustawiane są najcięższe działa. Ogień prowadzony jest z ambrasur jednocześnie przez wszystkie działa. Gdy skarpy dzieł fortyfikacyjnych twierdzy oblicowane są cegłą lub kamieniem (w Brzegu jedynie front odrzański, który nie był atakowany), to wyłomu dokonuje się pełnymi kulami lub granatami, które wybuchając działają podobnie jak miny. W międzyczasie oblegający zdołali z pewnością wykonać podkop pod atakowanym dziełem twierdzy i dokonać tą drogą wyłomu. Wraz z otwarciem ognia z baterii na koronie rozpoczyna się budowę zejścia do fosy (descenty) – prowadzących w dół galeryjek - metodą chodników minerskich lub krytej sapy. Wejście do nich znajduje się na koronie, zaś wyjście przy łożu (dnie) fosy – w przypadku fosy suchej, lub u poziomu wody w przypadku fosy mokrej, naprzeciw miejsca planowanego wyłomu. Gdy kontrbaterie zdołają całkowicie lub częściowo wyłączyć działa, z których obrońcy ostrzeliwują fosę, jeszcze przed dokonaniem wyłomu podejmowana jest próba utworzenia krytego przejścia przez fosę, prowadzącego z wyjścia descenty do planowanego wyłomu, w przypadku fosy suchej metodą pełnej sapy, której przedpiersie zwrócone jest w stronę, z której obrońcy prowadzą dolny, podłużny ostrzał fosy, zaś w przypadku fosy mokrej poprzez budowę grobli z faszyn, zaopatrzonej również w przedpiersie z plecionego chrustu, worków z piaskiem itp. Materiał do budowy dostarczany jest przez descentę. Niekiedy groblę buduje się też z dużej tratwy. Gdy przejście przez fosę zbliża się do miejsca wyłomu, a baterie wyłomowe zdołają dokonać wystarczająco szerokiego i drożnego wyłomu, podejmowane są przygotowania do szturmu: kolumny szturmowe i rezerwy ustawiane są na koronie, w aproszach i trzeciej paraleli – po kolumnie na wyłom. Nocą saperzy usiłują przedostać się do wyłomu, by udrożnić go w większym stopniu, niż zdołała tego dokonać artyleria. Na umówiony znak oddziały szturmowe, a za nimi robotnicy, przechodzą przez descentę, przjście przez fosę, wchodzą do wyłomu, wypierają w walce na bagnety stawiających im opór obrońców i umacniają wyłom – robotnicy ustawiają tam natychmiast kosze szańcowe, wypełniając je ziemią i budują kryte stanowiska, z których będą atakowane znajdujące się tam dalsze umocnione odcinki obronne i reduity lub służące odpieraniu podejmowanych przez rezerwy obrońców prób odzyskania utraconych dzieł fortyfikacyjnych. Odcinki obronne i reduity wewątrz dzieł mogą być na tyle solidne i obronne, że ich zdobycie wymagać będzie ponownego otwierania okopów, utworzenia dodatkowej paraleli, budowy baterii, dokonywania wyłomu i przypuszczania szturmu. Gdy w twierdzy znajduje się cytadela („twierdza w twierdzy, oddzielona od właściwej twierdzy wolnym polem ostrzału, czyli esplanadą), to wówczas należy od nowa rozpoczynać jej oblężenie.

b.) obrona

Podczas gdy dotąd, wskutek przewagi ogniowej artylerii oblegających, obrońcy znajdowali się w mniej korzystnej sytuacji, to wraz z wyjściem z trzeciej paraleli sytuacja zmienia się wyraźnie na niekorzyść oblegających. Obrońcy nie są już dłużej oskrzydleni przez nieprzyjaciela i sami mogą zagrozić mu z flanki. Prace prowadzone przez oblegających na stoku bojowym częściowo uniemożliwiają ogień ich własnych baterii, co z kolei umożliwia obrońcom utworzenie nowych stanowisk artyleryjskich na wałach - a mianowicie na czołach i barkach (bastionów i rawelinów), co może się przyczynić do osiągnięcia przewagi ogniowej, która wzrośnie jeszcze bardziej, gdy twierdza posiada jeszcze sprawne baterie kazamatowe. Poza tym oblegający muszą prowadzić swe prace w zasięgu skutecznego ognia karabinowego i poziomego i są silniej narażeni na kontrataki obrońców, gdyż własne posiłki są bardziej oddalone i - ze względu na znacznie ograniczone przestrzennie pole walki - nie mogą być w pełni skuteczne. Obrona odbywa się w następujący sposób: na prace, prowadzone przez oblegających na stoku bojowym koncentruje się wzmożony ogień karabinowy i pionowy ze wszystkich dzieł fortyfikacyjnych, posiadających w nie wgląd, jak również ogień z dział kazamatowych oraz z czół i barków (bastionów i rawelinów), otwierany potwtórnie lub po raz pierwszy. Działanie tego ognia może być znacznie wzmocnione przez dokonywanie licznych wypadów.

Gdy tylko prace oblężnicze nieprzyjaciela są na tyle zaawansowane, że może on przystąpić do budowy baterii na koronie stoku bojowego, obrońcy kierują w te miejsca wszystkie siły i środki, by możliwie opóźnić ukończenie tych prac, gdyż w tym momencie oblegający odzyskują znów przewagę ogniową nad atakowanymi dziełami twierdzy, chyba że twierdza może odpowiedzieć piętrowym ogniem z kazamat. Środki zapobiegawcze podejmowane przez obrońców w razie forsowania fosy zależą od jej formy. W przypadku fosy suchej najbardziej skuteczne są częste wypady do sap, wzmożony ogień karabinowy i moździerzowy oraz pociski zapalające (tzw. kule ogniste), które równie skuteczne są w przypadku fosy mokrej. Jeżeli obrońcom uda się za pomocą tam dodatkowo spiętrzyć wodę, to może to często doprowadzić do zniszczenia owoców prac, podjętych przez oblegających. Gdy fosa zostanie w końcu sforsowana, rozpoczyna się walka w samym wyłomie. Jeżeli obrońcy potrafią we właściwym zakresie i w decydującym momencie użyć posiadane środki, to twierdza nie jest po dokonaniu wyłomu jeszcze stracona, lecz musi być tym zacięciej broniona. Za wyłomem zajmują stanowiska strzelcy, którzy w pierwszej linii mają przeszkodzić robotnikom nieprzyjaciela w udrożnieniu wyłomu, podejmowane są również próby zagrodzenia wyłomu różnorakimi przeszkodami – n.p. przez obrzucaniec wyłomu (zapalonymi) wieńcami i faszynami smolnymi, granatami ręcznymi, workami szturmowymi, za pomocą przeszkód ruchomych (n.p. kozłów kolczastych). Gdy jednak oblegający zdołają przezwyciężyć te przeszkody, udrożnić wyłom i utworzyć sapy, to obrońcy powinni wtedy odpalić założone uprzednio pod wyłomem fugasy. Kiedy w końcu nieprzyjaciel przystąpi do szturmu i decyduje walka na białą broń, to w przypadku porażki obrońcy wycofują dię do reduitu lub za odcinek obronny wewnątrz dzieła, prowadząc stamtąd ogień artyleryjski, a gdy przyjdzie im opuścić i te pozycje, to pozostaje już tylko kapitulacja, lub wycofanie się do cytadeli, jeżeli taka istnieje (w wieku XVIII. i wcześniejszych samo wdarcie się oblegających w obręb twierdzy decydowało o jej zdobyciu; dopiero podczas oblężenia hiszpańskiej Saragossy w roku 1808 przez wojska napoleońskie, w którym brali udział również Polacy, po raz pierwszy doszło do zaciętych walk ulicznych, posiadających już wszystkie cechy, znane z II. wojny światowej: barykady uliczne, walki o poszczególne budynki, a w ich obrębie o poszczególne pomieszczenia, podkopy z piwnic itp.).

Oblężenia dość rzadko kończą się całkowitym wyczerpaniem środków obrony. Przeważnie zostają przyśpieszone przez przypuszczenie szturmu, który niekoniecznie musi być doprowadzony do końca, jako że dochodzi wtedy do kapitulacji z powodu niewystarczających zasobów w ludziach i sprzęcie, lub z innych powodów, przeważnie politycznych. W momencie wszczęcia rokowań kapitulacyjnych zwykle ustają działania wojenne. Gdy tylko oblegani przez wywieszenie białej flagi, bicie szamady (na bębnach) lub podobne sygnały wyrażą zamiar kapitulacji, oblegani wysyłają do twierdzy oficera, lub oficer z twierdzy udaje się do obozu oblegających. Warunki kapitulacji mogą w korzystnym przypadku (gdy twierdza może się jeszcze długo bronić, korpus oblężniczy cierpi niedostatek, załoga mężnie się broniła) obejmować wolny przemarsz pod eskortą do bezpiecznego miejsca, zajętego przez wojska obrońców, w mniej korzystym przypadku powrót załogi do ojczyzny, połączony z zapewnieniem niesłużenia przeciw oblegającym w tej wojnie, lub przez określony czas, za co komendant i oficerowie ręczą słowem honoru, zaś w niekorzystnym przypadku kapitulacja oznacza niewolę. Bardzo rzadko następuje poddanie się na łaskę i niełaskę, co było częste w średniowieczu. Ludności zapewnia się zwykle puszczenie w niepamięć zaszłości podczas oblężenia, ochronę religii, prawo do emigracji itp. Wszystkie warunki kapitulacji muszą być zwięźle, jasno i wyraźnie określone, a punkty sporne rozstrzyga się na korzyść obrońców. Po zawarciu kapitulacji oblegający obsadzają najbliższą bramę (W Brzegu była to Brama Wrocławska), upoważnionym oficerom oblegających przekazywane są wszelkie zasoby artyleryjskie, mapy, plany, miny i wszystkie pozostałe zapasy. Załoga opuszcza twierdzę przez bramę lub udrożniony wyłom (jeżeli taki istnieje i zezwalają na to warunki kapitulacji) i zgodnie z ustalonymi warunkami kapitulacji, przeważnie ze wszystkimi honorami wojskowymi, z muzyką i powiewającymi chorągwiami, z nabojami w ustach (ówczesne naboje karabinowe miały – podobne podłużnym cukierkom – postać papierowych tytek, w które zawinięty był ładunek prochu i kula; ładowanie polegało na odgryzieniu końcówki naboju, podsypaniu prochu na panewkę, odciągnięciu kurka ze skałką, wsypaniu reszty prochu i kuli do lufy i upchaniu ich pobijakiem; trzymanie naboju w ustach było jednym z honorów wojskowych i miało symbolizować, że załoga nie wychodzi bezbronna, zdając się na łaskę i niełaskę zwycięzców, lecz w każdej chwili może otworzyć ogień; ponieważ w owych czasach strzelanie wymagło użycia zębów, starający sie uniknąć służby wojskowej często dawali sobie wyrywać lub wyłamywać przednie zęby), z działami, zabieranymi w przypadku wolnego wymarszu (po 2 działa na 1000 ludzi), z płonącymi lontami (do odpalania dział), by powrócić do ojczyzny z bronią, lub bez niej, lub też złożyć ją na stoku bojowym twierdzy. Gdy warunki kapitulacji są niekorzystne, załoga składa broń bez honorów wojskowych, zdając się się na złe lub dobre traktowanie. Dobry komendant podejmuje - w przypadku braku zapasów i spodziewanego w perspektywie kilku dni upadku twierdzy – próbę przedarcia się przez nieprzyjacielskie linie, jeśli tylko załoga nie jest jeszcze zbyt wyczerpana oblężeniem. Oprócz opisanych wyżej scenariuszy zakończenia oblężenia przez szturm lub kapitulację, wydarzenia mogą również przybrać bieg korzystny dla obrońców, jak zwinięcie oblężenia, spowodowane wypadkami o znaczeniu strategicznym, brakiem żywności (głodem), przechwyceniem konwoju zaopatrzeniowego, niekorzystnymi warunkami pogodowymi, srogimi mrozami, chorobami. W przypadku zwijania oblężenia oblegający ściągają działa z baterii, zabierając je ze sobą lub niszcząc. Roboty oblężnicze oraz pozostałe zasoby, których nie można odtransportować, są w przypadku całkowitego odwrotu, gdy oblężenie nie jest zamieniane w blokadę lub obserwację, również całkowicie niszczone (palone). Niekiedy dochodzi też do odsieczy twierdzy, gdy oblegający zostają zaatakowani i pobici przez przeważające siły, lub pośrednio, gdy odsiecz następuje przez przechwycenie dużych konwojów zaopatrzeniowych, pobicie nadciągających, znacznych posiłków dla oblegających, lub dywersję na innych ważnych odcinkach.

Francuska szkoła sztuki fortyfikacyjnej określa z góry stopień obronności danej twierdzy jako czas, w którym w korzystnych warunkach może z powodzeniem opierać się oblężeniu. W przypadku twierdz pozbawionych systemu chodników minerskich, wydzielonych dzieł fortyfikacyjnych (cytadel, fortów, redut), silnych fleszy na stoku bojowym, silnych odcinków obronnych wewnątrz dzieł oraz możliwości spiętrzania wody (z pominęciem ostatniego warunku do takich twierdz zaliczał się Brzeg) zdolność ta wynosiła od 23 do 25 dni. W miarę spełniania powyższych warunków zdolność obronna wydłużała się do 40 lub 50 do 65 dni. W celu określenia zdolności obronnej opracowywany jest fikcyjny dziennik oblężenia, w którym w oparciu o materiały z oblężeń podobnych twierdz określany jest czas konieczny do utworzenia poszczególnych paraleli, zdobycia stoku bojowego, utworzenia jego korony, dokonania wyłomu i sforsowania fosy. Powyższa kalkulacja nie uwzględnia oczywiście wpływu naturlnych fenomenów (pogody) oraz przypadku, tak często odmieniającego wojenne koleje. Nie podlegają jej też twierdze powstałe z wykorzystaniem szczególnie korzystnych warunków naturalnych (twierdze położone na wyskokich i stromych skałach – n.p. Kłodzko, Srebrna Góra, lub wśród bagien – n.p. Kostrzyń), które choć dość rzadko oblegane, wbrew potocznemu mniemaniu, wcale nie są „nie do zdobycia”.

Dziedzic_Pruski - 2008-09-28, 13:23
Temat postu: Oblężenie Brzegu przez Prusaków w roku 1741. Część III.
Oblężenie Brzegu w roku 1741 w relacjach świadków

W roczniku 1862 Czasopisma Towarzystwa Historii i Starożytności Śląska („Zeitschrift des Vereins für Geschichte und Altertum Schlesiens“, tom IV, zeszyt 1) śląski historyk dr Colmar Grünhagen zamieścił relację nieznanego świadka wydarzeń (wiadomo jedynie, że był protestantem), której rękopiśmienny odpis odnalazł we wrocławskiej bibliotece Rehdigera, w foliale p.t. „Niepokoje wojenne na Śląsku w latach 1741-42” (Schlesische Kriegsunruhen a. 1741-42). Relacja została nieco przeredagowana na bardziej współczesny język. Poprzedza ją ten oto

Wstęp.

Gdy Fryderyk Wielki pod koniec roku 1740 wkroczył na Śląsk, główny korpus pruskiej armii pod dowództwem (feldmarszałka) Schwerina pomaszerował z Legnicy na południe, wzdłuż podnóża gór, w kierunku Świdnicy, podczas gdy król wraz z lewym skrzydłem podążał w kierunku Wrocławia przez Prochowice i Środę Śląską. Po pozyskaniu stolicy (Śląska) poprzez przyznanie jej neutralności (2. stycznia 1741) skierował się 6. stycznia w kierunku umocnionego miasta Oławy, które 8. stycznia poddało się bez stawienia oporu. Stamtąd wyruszył niezwłocznie w stronę Brzegu, uważanego wówczas za niepoślednią twierdzę. Jeśli – jak się zdaje – plan Austriaków miał rzeczywiście polegać na zatrzymaniu Prusaków przed bramami śląskich twierdz aż do momentu nadciągnięcia wojsk, w wielkim pośpiechu koncentrowanych w Czechach, to zamiar ten został całkowicie udaremniony. Podobnie, jak w przypadku Głogowa, pod Brzegiem pozostawiono jedynie korpus blokadowy w sile 2500 ludzi, pod dowództwem generała von Kleista, podczas gdy Fryderyk podążył wraz z siłami głównymi w kierunku Grodkowa, by po połączeniu się z korpusem Schwerina zająć cały Śląsk aż do Przełęczy Jabłonowskiej. Prusacy stali więc pod Brzegiem już 10. stycznia i zablokowali wkrótce twierdzę. Jednak dopiero po bitwie małujowickiej przystąpiono do wzmożonego bombardowania miasta, co po kilku dniach skłoniło komendanta do kapitulacji.

Relacja

Brzeg – nie najpośledniejsze ze śląskich miast - musiał w naszych czasach stać się przykładem sprawiedliwości i dobroci bożej, zaś tego powodem była śmierć Jego Cesarskiej Wysokości Karola VI., która nastąpiła 20. października 1740 roku o pierwszej po północy, skutkiem zapalenia wątroby (śmierć Karola VI. i wynikłe stąd zamieszanie w związku z sukcesją austriacką stały się dla Prusaków pretekstem do wkroczenia na Śląsk).

Jego Wysokość król Prus oznajmił w swym manifeście, iż bierze oto wszystkich Ślązaków w swą pieczę, czym wszyscy tu znaczni niezmiernie się zlękli i jęli czynić wszelakie przygotowania na nieuchronne nadejście Prusaków. W jarmark mikołajski (około 6. grudnia) ścięto wiele tysięcy drzew na pale szturmowe i palidsady i na każdym kroku nie słychać było o niczym innym, jak tylko o zakwaterowaniu żołnierzy i o tym, że nawet najmniejszy dom musi ich przyjąć po 2, zaś inne – po 4, 6, 8 lub 12. W dużym szpitalu było 28 ludzi, zaś „fabryka” (między Bramą Wrocławską i Odrzańską), gdzie wcześniej mieszkał dzwonnik, musiała przyjąć 100 ludzi. W gimnazjum zakwaterowano z początku robotników, potem 100 grenadierów, a wkońcu owa piękna siedziba muz stała się szpitalem dla rannych. Robotników do sypania szańców ściągano z wielu miejscowości w promieniu od 14 do 16 mil, początkowo było ich 200, aż w końcu ich liczba urosła do 1000. Każdy z nich otrzymywał po 2,5 funta chleba i 4 krajcary dziennie. Ponadto wszystkie wiejskie gminy, szlachta i gospodarki zobowiązane były do dostaw zboża i słomy, za co w zamian wydawano tymczasowe kwity rekwizycyjne, ważne do św. Jana. Nowa królowa (czeska, czyli Maria Teresa - Śląsk wchodził wówczas w skład ziem korony czeskiej) przysłała generałów Brauna i Piccolominiego, by jak najlepiej bronili tego miasta. Generał Braun wyjechał stąd w trakcie przygotowań do obrony, by również inne miejsca – szczególnie twierdzę Nysę – uchronić przed wszelkim nieszczęściem, powierzywszy dowództwo na 3 tygodnie generałowi Piccolominiemu, mężowi noszącemu w swym sercu honor i uczciwość, który nie raz dawał dowody, że potrafi się mężnie bić. Generał Braun tym razem już jednak nie powrócił. Od tej chwili na wałach nieustannie pracowano, nie zważając nawet na święto (czyli również w niedziele). Tak oto nadszedł rok 1741, który stał się dla dobrych brzeżan rokiem trwogi. Już 2. stycznia obywatele złożyli na rynku przysięgę wierności królowej (Marii Teresie). W tym celu wszyscy mieszczanie, ubrani w czarne stroje i płaszcze, zgromadzili się przed ratuszem. Tam ze stojącego na środku podwyższenia syndyk miejski odczytał przysięgę, którą mieszczanie powtarzali z odkrytą głową i podniesionymi palcami, po czym ściskano dłonie siedzącym na krzesłach pod gołym niebem: ówczesnemu komendantowi Brzegu pułkownikowi baronowi de Fin, radcy rządowemu panu Collmitz, a potem całemu magistratowi. Gdy tylko złożono przysięgę, o 10-tej na ratuszu musieli się stawić młodzi obywatele z kilofami i szuflami, skąd radca Weyrauch miał ich poprowadzić do pracy przy sypaniu szańców. W ławkach szewskich wyjaśniono im, iż to, co czynić im będzie nakazane, czynić muszą bez sprzeciwu, gdyż w przeciwnym razie będą wieszani na specjalnie postawionej szubienicy. Gdy tylko jeden z zebranych zaczął oponować słowami „nie można wieszać obywatela”, Weyrauch odparł „wiem, ale można (wieszać) nieposłusznych i opornych”. Po doprowadzeniu do pracy oddał ich komisarzowi o nazwisku Matthias Weißner, katolickiemu nauczycielowi, niezbyt sławnemu z racji swego prowadzenia się, który w ratuszu pełnił rolę „totumfackiego”. Praca trwała do południa. 3. stycznia do sypania szańców wyznaczono kolejnych mieszczan, zaś 4. stycznia pójść musiało już całe mieszczaństwo i rozwalać siekierami wszystkie przedmieścia, a jeszcze większa bieda nastała, gdy 7. stycznia przyszło im wyrąbywać drzewa owocowe (chodziło o oczyszczenie przedpola twierdzy). Nie święcono niedziel i w nabożeństwach uczestniczyły jedynie nieliczne niewiasty. Ten, kto jawił się obywatelem, musiał teraz sam pracować, albo wystawić zastępcę, o co było jednak bardzo trudno i co dawano sobie sowicie wynagradzać. Strażom zakazano wypuszczania mieszczan za bramy (tzn. z miasta), ale „teraz wszystko było jeszcze otwarte”. W trzech króli ogłoszono na kazaniu, że nie odbędzie się południowe nabożeństwo, gdyż mają wtedy być podpalane przedmieścia, co działo się również następnego dnia – 7. stycznia, przy czym podpalono Rataje i „Złoty dzban” (nazwa karczmy) wraz ze wszystkimi domostwami i stajniami. 8. stycznia o trzeciej nad ranem spalono Brzeską Wieś (Brygidki), o szóstej zaczęła też płonąć fabryka, gdy (kwaterujący tam) żołnierze zbyt mocno napalili (w piecu). Gdy podczas porannego kazania ludzie wybiegli (z kościoła do gaszenia) – z muru ogniowego buchały płomienie na wysokość człowieka, lecz zdołano je jeszcze ugasić. Polski kościół (św. Trójcy) został pozbawiony dachu, opróżniony i obrócony w perzynę wraz z Nowymi Domami i ulicą Rybacką. Tego dnia mieszczanie zaprzestali dalszego wyrębu drzew. Jedynie nieliczni musieli jeszcze następnego dnia opróżnić kościółek katolicki (właściwie kaplicę cmentarną pod wezwaniem Odnalezienia Krzyża Świętego przy końcu Nowych Domów) i dom z dzwonkami (przytułek – porównaj post na temat kościoła św. Trójcy link). Odtąd każdego dnia po 20 ludzi z każdej kompanii mieszczańskiej musiało wyruszać na pikietę (patrol, czatę), zaś 12 z bractwa kurkowego „palić na murach”. Nie odbywało się to zbyt chlubnie. Ponieważ chłopi ratowali swe zboże (przed rekwizycją), ukrywając w stojących po polach stogach słomy, żołnierze byli nieraz tak nikczemni, że owe stogi podpalali. Chłopu z Rataj o nazwisku Klimcke żołnierz wrzucił na furę płonący wieniec smolny, gdy ten właśnie nią odjeżdżał. Innego chłopa siłą zmuszono do podpalenia kościółka (przypuszczalnie chodzi o wspomnianą wyżej kaplicę cmentarną). Potem działy się straszne rzeczy – na grobach zmarłych rozpalano ogniska i sięgano po dobra, ukryte przez ludzi po piwnicach, w zamurowanych schowkach, które rozbijano. Także inni bezbożnicy, zawiesiwszy sumienia na kołku, wyciągali teraz swe plugawe ręce po te dobra.
9. stycznia zamknięto bramy, zaś 10. miano podpalić Skarbimierz, Żłobiznę, Pawłów i Zielęcice. W związku z tym wezwano sołtysów i polecono im przeprowadzenie ewakuacji. Ogień miał być podłożony rano, t.j. o jedenastej. Gdy ci powrócili do swych domów, następnego ranka chodziły już słuchy, że wspomniane wioski zajęli Brandenburczycy (Prusacy). Stwierdziły to rozstawione po polach posterunki (po kapitulacji Oławy 8. stycznia król wysłał generała von Kleista z 5 batalionami i 5 szwadronami w stronę Brzegu, podczas gdy generał Jeetze maszerował na drugim brzegu Odry). 10. stycznia schwytano dezertera, 11. stycznia obłożono kamieniami Bramę Małujowicką. 21. stycznia schwytanemu dezerterowi wypalono koło na plecach (dezercja była w ówczesnych armiach na porządku dziennym). Inny dezerter, zbłądziwszy nocą, mimo iż powinien właściwie iść w przeciwnym kierunku (tzn. w stronę wroga), zawrócił (ku twierdzy). Na zawołanie straży „kto idzie” odpowiedział: „cesarski dezerter”. Zabrano go zaraz do aresztu, a już następnego dnia stracono. 13. stycznia ułaskawiono dezertera od grenadierów.

14. stycznia wystrzał armatni stał się sygnałem do ślepego (próbnego) alarmu, który miał wykazać, czy mieszczanie stawią się na swych posterunkach. Wprawdzie wszyscy stawili się pod bronią, jednak 3. kompania (mieszczańska) doszła tylko do bramy i nie chciała maszerować dalej, tłumacząc tym, że pan komendant chce ich wsadzić między żołnierzy, jak to się już kiedyś stało. Komendant obiecał wtedy, że pozostawi ich razem, ale muszą wejść między mury i wały (czyli w przestrzeń między istniejącymi jeszcze dawnymi murami miejskimi i wałami nowożytnej twierdzy) oraz że będą dla nich sporządzone duże worki z piaskiem i położone na przedpiersie (chodziło o to, że kompanie mieszczańskie nie chciały być traktowane i narażane na równi ze zwykłym wojskiem).

Przez cały ten czas miasto było wolne od strony Odry, co znakomicie wyszło mu na dobre (chodziło o dostawy żywności i wszelkich innych materiałów). Jednak 25. stycznia brandenburskie (pruskie) wojska zajęły pozycje i z tej strony i teraz miasto było już całkowicie zablokowane.

Już wkrótce dały o sobie znać braki, masło sprzedawano na łuty po krajcarze za łut, jajko po srebrnym groszu, a kury po talarze.

15. (stycznia) Prusacy podeszli bliżej pod miasto i odpalono do nich 6 dział i zastrzelono dragona. 1. lutego przebito mur ogniowy przy bramie Odrzańskiej, a gruzy zabiły katolickiego czeladnika garncarskiego. 2. lutego (Prusacy) strzelali na oślep do naszych posterunków polowych, ale pierzchli, gdy z miasta odpalono działo.

6. lutego przed ratusz wezwano strzelców z bractwa kurkowego i polecono im, by w przyszłości lepiej strzelali, na co ci odparli, że choć do tej pory żaden z żołnierzy ani razu nie wystrzelił, to jednak dostali oni mięso, podczas gdy mieszczanom zabronione jest bicie. W wyniku tego 7. lutego spisano wszystkich mieszczan, a następnie 10. lutego przed ratuszem rozdawano kwity (kartki) na 2, 3, 6 i więcej funtów mięsa tygodniowo na każdego obywatela, zaś od 11. lutego w zamian za kwity sprzedawano mięso po 4 krajcary za funt. Ponieważ na potrzeby miasta (z pominięciem milicji) ubito tylko 5 wołów, co zupełnie nie wystarczało, już w pierwszą sobotę powstał wielki natłok niewiast i 30 z nich dotarło do komisji, domagając się mięsa. Obiecano im je w czwartek, lecz i tego dnia nic nie dostały.

10. lutego syn pana pułkownika, baron Juliusz, ruszył na czele 14 dragonów i 3 jegrów na pruskie posterunki polowe. Zdobyto przy tym co prawda 4 czapki, lecz w zamian za owe czapki Prusacy ranili naszych ludzi, zaś 16. (lutego) zastrzelili konia pod dragonem, tak więc za czapki przyszło drogo zapłacić.

Wielce rozpowszechniła się dezercja i nie było dnia, w którym nie uciekłby co najmniej jeden (żołnierz). Mimo, iż oprócz żołdu, mogli zarobić na szańcach 3 srebrne grosze dziennie, nie dostawali zbyt wiele do jedzenia, tylko marne mięso wołowe, „z którego wyjęto już wiele martwych cieląt i wrzucono do Odry”.

Na skutek tego narastała bieda, zaś żołnierze zaczęli nędznie umierać, tak że niejednego dnia musiano wynosić po 10 trupów, a do 15. lutego wymarło już 170 ludzi. Również wśród mieszczan grasowały zakaźne choroby i niejeden – nim się obejrzał – gryzł już piach.

9. lutego przekwaterowano grenadierów ze szkoły (gimnazjum) do domów mieszczan, a że w szkole przebywali w wielkim ścisku, przywlekli przeto z sobą wszy i świerzb. „Ulice były straszliwie zaświnione, gdyż (żołnierze) załatwiali swe potrzeby bez żadnej żenady wprost z okien i tak jednemu grabarzowi przydarzyło się, że gdy kopał grób w pobliżu fabryki, to jeden muszkieter narobił mu na głowę.”

Dezercja przybierała często osobliwe formy, jak to miało miejsce w przypadku pewnego grenadiera, który na pożegnanie rzucił jeszcze granat, przez co powstał taki huk, że można było pomyśleć, iż oto nadeszli Prusacy. Innym razem pewien kapitan zastanawiał się głośno podczas warty, jakimż to sposobem (dezerterzy) wydostają się (z twierdzy), skoro wszystko zagrodzone jest gęstymi palisadami i palami szturmowymi, a fosa jest zarośnięta krzakami (wskazówka, że fosa w części była sucha, co widać również na planie). „Jeśli łaskawy pan kapitan zezwolą, to mogę pokazać” – z tymi słowy (żołnierz) zszedł (z wałów), wspiął się na palisadę, powiesił ładownicę na palu, jak kot przemknął przez krzaki i drzewa i wspiąwszy się na (przeciwskarpę ) fosy pomknął w dal. Kapitan kazał sobie podać broń i wystrzelił za nim, ale było już za późno.

8. marca, za namową niejakiego Flieschhauera, dokonano wypadu w celu spalenia Pawłowa i zasypania brandenburskich okopów. Rzeczony Fleischhauer przebywał przez dłuższy czas w Kościerzycach, zanim odważył się w końcu przejść w nocy przez linię (pruskich) posterunków polowych i twierdził, że nie było tam zbyt dużo wojska. O pierwszej nad ranem 100 ludzi wyruszyło łodziami, zabrawszy ze sobą pochodnie smolne, łopaty i piki. Gdy tylko dostrzegły ich (pruskie) posterunki polowe, otwarto ogień – posterunek za posterunkiem, tak że wkrótce oczekiwało ich już 800 ludzi w 2 batalionach i musieli odejść z niczym. Poprzedniego wieczoru o 9-tej w mieście trąbiono na pożar, przez co w sąsiadujących z miastem wioskami zachowano tej nocy czujność. Pożar zaś wybuchł przy ulicy Polskiej u guzikarza Schöpena.

Wszelkie produkty sprzedawano teraz na wagę. Jako że mięsa nie wystarczało już na kartki, musiano je uzupełniać podrobami – i tak funt głowizny sprzedawano za 1 srebrny grosz, starą wołowinę, serca, wątrobę i flaczki po 2 krajcary. Nawet ryby sprzedawano na wagę – drobnicę po 2, a karpie po 3 krajcary za funt. Ceny rosły zgodnie z taksą, sporządzoną przez komisję królewską.

13. (marca) Prusacy przechwycili łódź z 8 robotnikami, zaś 14. pochwycili 3 chłopców. Gdy Prusacy mieli już łódź, nasi wystrzelili do nich z działa i o mały włos nie zabili własnych ludzi, jak to się stało już przy pierwszym wypadzie, gdy po otwarciu ogia, jeden z naszych jegrów został trafiony w plecy.

Gdy na placu Zamkowym znaleziono zapieczętowny pakunek, 22. marca krawiec płócienny Graff został zupełnie niespodziewanie aresztowany w swoim domu i zamknięty na odwachu. Jego żonę zamknięto w wieży, a syna w więzieniu.

W wigilię Wielkiejnocy (czyli w Wielką Sobotę) w ławkach (kramach) mięsnych panował wielki ścisk, a postawiona tam warta omal nie zabiła chłopca o nazwisku Stumpff, jedna osoba straciła przytomność, a kilka innych rozchorowało się. Tego wieczoru do domów odesłano chorych robotników, których zatrzymali jednak Prusacy i obdarzywszy ich piwem, winiakiem i 8 siedemnastkami (moneta o nominale 17 krajcarów), odesłali z powrotem do miasta.

7. kwietnia w mieście podniósł się wielki krzyk – podobno nocą Prusacy wszystko porzucili i nie było już żadnych posterunków polowych. Nasi dragoni wypuścili się (poza twierdzę) i przynieśli wieści, że nigdzie nie było już widać ani słychać Brandenburczyków (chodziło zapewne o ruchy wojsk przez bitwą małujowicką). (Dzięki temu) 8., 9. i 10. kwietnia do miasta dostarczono wielkich ilości ziarna, pszenicy, prosa, mąki, grochu, wina, winiaku i piwa. Mieszkańcom Skarbimierza i Żłobizny odebrano przy tym całe bydło – ponad 1000 owiec i jagniąt oraz ponad 200 krów. Ponadto zdobyto 9 barek, wyładowanych po brzegi, które nadeszły z Raciborza. Nasi (żołnierze) przeszli również na drugi brzeg Odry, w kierunku Kościerzyc. Nie byli tam jednak długo, gdy pojawił się pruski oddział, który otworzył zaraz silny ogień i nasi wycofali się pośpiesznie w stronę miasta, utraciwszy jednego zabitego i 10 jeńców.

9. (kwietnia) w czasie kazania w kościele św. Mikołaja podano wiadomość, że oto nadszedł sukurs (odsiecz) od królowej (czeskiej - Marii Teresy) i każdy powinien się teraz gorliwie modlić do Pana, gdyż w następnych dniach dojdzie do krwawej rozprawy. W kościele zamkowym (katolickim) odśpiewano „Te deum laudamus”. Ludziom pozwolono też pójść do wiosek w celu zaopatrzenia się w prowiant, przy czym wielu musiało potem pozostać poza miastem. W międzyczasie nadeszła wiadomość, że odsiecz zajęła kwatery we wsiach Małujowice, Łukowice Brzeskie, Zielęcice i in., zachowując się tak, jakby na całym Śląsku nie było żadnego Prusaka.

Prusacy, rozdzieliwszy się, pomaszerowali na Oławę i Lewin. Gdy 10. kwietnia nasi zażywali wywczasu, Prusacy nadeszli tak szybko, że nasi ludzie nie zdążyli już nawet nic zjeść i musieli zrazu gotować się do krwawej bitwy, która miała miejsce o pierwszej w południe nieopodal Pępic, Małujowic i Łukowic (Prusacy z niewiadomych przyczyn, prawdopodobnie przez brak zdecydowania króla, nie wykorzystali momentu zaskoczenia, pozwalając Austriakom na pośpieszne formowanie szyku bojowego, zaś cesarkiej jeździe na szarżę, która o mało nie kosztowała ich zwycięstwa, zaś samego króla życia, gdy porwany przez skotłowany rój własnych i nieprzyjacielskich kawalerzystów znalazł się w krzyżowym ogniu własnej piechoty, co było bezpośrednim powodem odesłania go z pola bitwy przez feldmarszałka Schwerina, który patrząc na stojącego nieopodal królewskiego pazia, miał przyz tym wyrzec te oto słowa, adresowane do króla: „a teraz chłopaczku chcę ci pokazać, jak się prowadzi bitwę”). Było to starcie, jakiego już od lat nie oglądano. Z początku zwyciężali nasi, zdobywając wiele armat, jako że nasza jazda nadzwyczaj dobrze się biła. Bitwa trwała wpierw od pierwszej do piątej, gdy po straszliwej kanonadzie (obie strony) rzuciły się na siebie z białą bronią. Około siódmej ku twierdzy podeszło wielu Prusaków, w większości pijanych, przynosząc wieść o zwycięstwie po naszej stronie, co wywołało na wałach wielką radość. Jednak Prusacy znów się zebrali i bili się dalej do jedenastej, zmuszając naszych do ucieczki i zdobywając artylerię; polegli też nasi najdzielniejsi oficerowie. W czasie bitwy nasi huzarzy spalili 6 zagród i 7 ogrodów, a ponadto w Pępicach dach kościoła i plebanii.

Rankiem 11. kwietnia nasi byli jeszcze zupełnie otępiali po bitwie, gdy miasto „otrąbił” trębacz , żądając wpuszczenia. O ósmej dołączył doń (pruski) generał-major, któremu pod Bramą Wrocławską przesłonięto oczy i zaprowadzono pieszo do generała (Octavio Piccolominiego – komendanta twierdzy). O pierwszej trębacz nadjechał ponownie od strony Zielęcic, zaś jeden z naszych ludzi z obsady posterunków polowych wyjechał mu naprzeciw i stanął przy nim, podczas gdy drugi pogalopował do miasta, by zameldować tam posłańca i wkrótce pośpieszył ku niemu z odpowiedzią. Trębacz podążył w stronę pruskiego generała-majora, który czekał w dolince (chodziło przypuszczalnie o dolinkę zielęcicką) i dał mu znak chustką do nosa, na który generał podjechał do naszych posterunków polowych i został doprowadzony do Bramy Wrocławskiej. Tu przesłonięto obu (generałowi i trębaczowi) oczy i pojechali dalej do domu generała (Piccolominiego), przy czym 2 grenadierów prowadziło konie za uzdy. Po trwającej około pół godziny wizycie obaj odjechali.

Wszystkich brandenburskich dezerterów musiano dziś wyprowadzić przez Bramę Odrzańską. 12. (kwietnia) słychać było silną kanonadę, zaś 13. o dziewiątej przybył ponownie w ten sam sposób, co uprzednio, rzeczony generał-major wraz z konnym doboszem. O jedenastej ogłoszono alarm i żołnierze oraz mieszczanie musieli zająć swoje stanowiska, jako że ci ostatni musieli już pikietować (pełnić służbę patrolową).

11. (kwietnia) Prusacy przechwycili od naszych 19 barek z dużymi zasobami prowiantu oraz kasą wojenną. 12. (kwietnia) wieczorem było bardzo spokojnie i mieszczanom wolno było odmaszerować. Osobliwe, że w tych dniach zamierzano przydzielić mieszczan do armat we fleszach (zewnętrznych dziełach fortyfikacyjnych), czego jednak poniechano na sprzeciw generała i mieszczanie pozostali na swych stanowiskach między wałami i murami (obronnymi).

Gdy 14. (kwietnia) o dziesiątej do twierdzy powtórnie przybył rzeczony generał-major wraz z doboszem, w domu generała (Piccolominiego) musieli się zebrać wszyscy oficerowie oraz hrabia Pickler (czeski Starszy Ziemski (Landesältester) w księstwie brzeskim oraz główny dyrektor kasy krajowej, a podczas oblężenia płatnik wojenny i komisarz prowiantowy, pan na Mąkoszycach i Obórkach; w tekście podano pisownię „Pickler”, powinno jednak być „Pückler”; w Brzegu po dzień dzisiejszy stoi kamienica hrabiego Pücklera – chodzi o charakterystyczną, dwuszczytową kamienicę przy ul. Długiej - naprzeciw wylotu ul. Jabłkowej - w której przed niespełna 2 laty z jednego ze szczytów odpadł spory kawałek gzymsu), obok generała (Piccolominiego) naczelnik komisji i ewangelik, jednak w swych czynach nie powodowany ewangelickim sercem (tzn. niesprzyjający Prusakom). Tego dnia wysłano jeszcze od nas (do Prusaków) kapitana z doboszem i wieczorem na 5 wozach przywieziono rannych cesarskich (żołnierzy).

15. (kwietnia) do twierdzy po raz piąty przybył wspomniany generał-major. Mieszczanom, którzy mieli wstępować w czwórkach, zaoferowano bydło, zabrane mieszkańcom Skarbimierza i Żłobizny.

14., 15. i 16. kwietnia przyjęto ponad 500 rannych, których zakwaterowano w szkole (gimnazjum?), ratuszu, na zamku i w fabryce.

17. (kwietnia) przybył po raz siódmy, a 18. (kwietnia) po raz ósmy (rzeczony generał-major?).

19. (kwietnia) widziano, jak Prusacy w rzeczy samej obozowali (pod miastem), rozbijając namioty od Małujowic do Kurzni. Tymczasem znacznie skurczyły się zapasy paszy dla bydła, przez co mieszczanie mogli za jednym razem dostać tyle mięsa, ile przysługiwałoby im na 4 tygodnie, w cenie 3 groszy za funt, mięso to było jednak marne, zaś najlepsze woły zatrzymano dla panów oficerów, po 4 krajcary za funt.

Tego tygodnia wezwano przed ratusz wszystkie cechy i pytano każdego z osobna, czy zamierza stanąć do walki na wałach, jako że znów słyszano wiele „pomruków” niezadowolenia, a nikogo nie powinno się do walki zmuszać, jednak ci, którzy odmówią, winni w przypadku utrzymania miasta sprzedać swój dobytek i szukać swego miejsca gdzie indziej. Gdy jednak sukiennik Brettke i handlarz nićmi Waldeck odpowiedzieli „nie”, a potem jeszcze dwaj rybacy – bracia Schlotz – odparli, że wskutek spalenia przedmieści stracili już niemal wszystko i gdyby przyszło im teraz jeszcze wystawiać na szwank własne życie, to nie mogą tego uczynić, odpowiedziano im, że mogą sobie pójść. Ci wsiedli zaraz na łódkę i odpłynęli w dal. Gdy tylko wieść o tym dotarła na ratusz, chciano pochwycić jeszcze ich żony, ale i tych już nie było.

Ranni umierali jak muchy – i tak 19. (kwietnia) wyniesiono 17, a 21. (kwietnia) – 19 (trupów). Zwłoki kładziono na katafalk, bez trumny, przykrywano całunem, po czym pracujący jako robotnicy polscy chłopi (przypuszczalnie z wiosek na prawym brzegu Odry, zwanym też „polską stroną” ) wynosili je i chowali przeważnie w pobliżu domu strzeleckiego (Schießhaus) zmarłego generała von Althansa – przed Bramą Odrzańską, tuż przy brzegu Odry.

22. kwietnia można było oglądać ponury spektakl, gdy trzymany przez 4 tygodnie w areszcie obywatel miejski i handlarz płótnem Graff, wielokrotnie przesłuchiwany z powodu paszkwilu (zapewne chodziło o jakieś nieprawomyślne pismo), którego był autorem, został na rynku przekazany przez straż wojskową mieszczanom i doprowadzony do stołu sędziowskiego (znajdującego się przed wejściem do urzędu wójtowskiego, w miejscu dzisiejszego postoju taksówek, mniej więcej na środku odresaturowanej ostatnio, po części przywróconej do pierwotnej gotyckiej formy kamienicy). Tu odczytano pismo, a następnie wyrok, zaś pismo przekazano katu, który spalił je na palących się na ruszcie węglach, na placu pod pręgieżem (pręgież znajdował się w rynku, nieopodal narożnika, gdzie schodzą się ulice Młynarska i Reja), umieściwszy je w rozszczepionym kosturze. Sam winowajca miał być po wsze czasy wygnany z królewskich ziem dziedzicznych, ale że prosił o łaskę, odprowadzono go z powrotem do więzienia, skąd krótko po zdobyciu miasta uwolnili go Prusacy. Po wykonaniu wyroku wypuszczono i uniewinniono żonę i syna skazańca (jak widać, w przypadku nieprawomyślności stosowano zasadę odpowiedzialności rodzinnej).

Wieczorem (do twierdzy) przybył powtórnie oficer z doboszem; ranni żołnierze, którzy powrócili do zdrowia, zostali przekwaterowani do domów mieszczańskich. 24. (kwietnia) przybyło 4 oficerów (pruskich?). 22. (kwietnia) zmarł naczelnik krajowy (niem. Landeshauptmann - ten tytuł do dziś noszą premierzy rządów krajów związkowych Austrii, jego polskim odpowiednikiem jest wojewoda - Franz Weighardt hrabia von Hoffmann ), a przez swą śmierć pozostawił swe domostwo na pastwę płomieni (przypuszczalnie w związu z jego zgonem wybuchł pożar, lub chodzi tu o przenośnię). Był już bardzo stary i jako pierszy katolicki naczelnik urząd swój sprawował przez 31 lat. Pochowano go 25. kwietnia.

Lecz oto podążam znów do ciebie, kochane miasto, by rozpamiętywać trwogę, jaką ci przyszło przeżyć. 28. kwietnia o wpół do pierwszej w nocy ogłoszono alarm i oddano kilka strzałów. Mimo silnego wiatru wysłano 15 ludzi, jako że alarm dochodził z bastionu nr 3 (przypuszczam, że chodziło o bastion Wielki, lub Książęcy, przy dzisiejszym amfiteatrze, tzn. że numeracja bastionów zaczynała się od najstarszego – bastionu Odrzańskiego poprzez bastion Zamkowy, Książęcy itd. ), którzy już jednak nie powrócili. Następnego ranka stwierdzono z przerażeniem, że Prusacy dobrze się okopali - tuż pod naszym nosem (fakt, że oblegani pozwolili na otwarcie okopów (paraleli) z taką łatwością, wydał się Prusakom wielce osobliwym i próbowano to tłumaczyć w ten sposób, że straż na wałach trzymał tej nocy żołnierz będący ewangelikiem, który zauważywszy co prawda roboty, nie złożył jednak o tym meldunku z przyczyn powinowactwa religijnego), tuż przed Bramą Wrocławską, pod lufami naszych dział, którymi nasi nie mogli teraz wiele wskórać (z powodu martwego kąta ostrzału), przez co musiało wyjść bractwo kurkowe i przez cały dzień trwała tam strzelanina, ale nie wiadomo, czy dało to jakiś skutek. Prusacy utzymują, że stracili w czasie całego bombardowania jedynie 5 kanonierów, ale nie rozważajmy tego dalej. Prusacy kontynuowali prace (oblężnicze), a nasi wystrzelili pierwszą bombę (Z powodu bliskości pruskich transzei i wynikającego stąd martwego kąta ostrzału nie można ich było ostrzeliwać z armat i trzeba było użyć moździerzy, czyli dział stromotorowych; wystrzeliwane przez nie, wypełnione prochem pociski nazywano - w odróżnieniu od granatów, wystrzeliwanych z armat, (czyli dział płaskotorowych) – bombami). Nie upłynęło zbyt wiele czasu, aż bombardowanie rozpoczęli również Prusacy, a jedna z wystrzelonych przez nich bomb trafiła nasz moździerz, czyniąc go niezdatnym do dalszego strzelania. Mieliśmy tylko 2 moździerze, a posiadane przez nas bomby były dla drugiego (ocalałego moździerza) za duże. Na samym początku rozerwało się też działo skórzane (tzw. działa skórzane pojawiły się w czasie wojny trzydziestoletniej w armii Gustawa Adolfa; były to działa o cienkościennych lufach, obciągniętych z wierzchu, dla wzmocnienia skórą, co pozwalało zmniejszyć ich ciężar, a jednocześnie zwiększyć mobilność, by artyleria mogła nadążać za piechotą), które było nabite od czasu, gdy 99 lat wcześniej pozostawili je tutaj Szwedzi (w czasie oblężenia przez Torstensona w roku 1642). Sam działonowy nie chciał co prawda odpalić działa, ale uczynił to bez jego wiedzy cesarski konstabel. Odłamki z rozerwanego działa raniły do 12 ludzi.

Rozkazano, by strychy wykładać nawozem (w celu zapobieżenia pożarom), lecz gdy tego ostatniego brakło, wpierw żołnierze, a potem pachołkowie szewscy i młynarscy poczęli zrywać dachy. Jedna z bomb trafiła w ratusz, obalając kamienną kolumnę z krużganka. O trzeciej po raz ostatni (z wieży ratuszowej) wybiła godzina. Noc upłynęła raczej spokojnie, aż do ranka 29. kwietnia, gdy na nowo rozpoczęła się kanonada. Rano bomba zrzuciła ważący 7 ½ cetnara dzwon (z sygnaturki kościoła) jezuitów. Podczas gdy dzwon roztrzaskał się kilka domów dalej w drobne kawałki, sama sygnaturka pozostała nietknięta.

Inna bomba wpadła do domu pana generała (komendantura mieściła się tradycyjnie w późniejszej aptece „pod murzynkiem” w rynku), przelatując przez jego pokój i stół, po czym komendant opuścił swe mieszkanie i przeniósł się do kancelarii rady w ratuszu. Podobne nieszczęście spotkało na wałach pana pułkownika, który przy tej okazji padł na twarz.

Następnej nocy oddano nieliczne strzały, aż rankiem ponownie rozgorzało silne bombardowanie, skierowane głównie przeciw bateriom i zewnętrznym dziełom (fortyfikacyjnym) od Bramy Wrocławskiej do Małujowickiej. Wczesnym rankiem jednego z mieszczańskich kanonierów spotkało wielkie nieszczęście, kiedy to ładując swe działo sam się przy tym zastrzelił. Widać nie wyczyścił go dość dokładnie i gdy stojąc przed wylotem lufy właśnie ładował proch, nastąpił (przedwczesny) wystrzał, który oderwał mu ramię i rękę, rozerwał pierś, tak straszliwie raniąc, że wkrótce zmarł (kanonier ładujący działo musiał przed każdym kolejnym strzałem dokładnie wyczyścić przewód lufy, by usunąć żarzące się jeszcze resztki spalonego prochu, mogące spowodować przedwczesny zapłon nowego ładunku; służyła do tego charakterystyczna szczotka na długim trzonku, którą maczano w wodzie; dokładne wykonanie tej pracy było sprawą życia i śmierci). Kanonier ów nazywał się Krakauer, miał fach ślusarza i nie był jeszcze żonaty. Stało się to zaś 30. kwietnia w niedzielę Cantate (w kościele ewangelickim 4. niedziela po Wielkiejnocy).

Również dzisiaj msze były wstrzymane i żadnych nie odprawiano. Kamienny ganek w zamku jest całkowicie zburzony i (zamek?) nie nadaje się do zamieszkania. Bomba zerwała obie dźwignie (do napędu) sikawki. W porze obiadu zostało uszkodzonych 6 kamienic i słodownia. Wieczorem bomba wpadła do kościoła zamkowego, wzniecając wewnątrz pożar, który został jednak jeszcze ugaszony. Nocą nie strzelano, gdyż pan generał (Piccolomini?) zabronił tego, co działo się przedtem. Za to obie strony dobrze budowały (prowadziły prace ziemne). Prusacy zbudowali nową baterię, zwróconą ku Bramie Małujowickiej. Ciszę uprzedniej nocy powetowano sobie z nawiązką następnego dnia, kiedy to wczesnym rankiem 1. maja rozpoczęło się straszliwe bombardowanie. Poprzedniej nocy parobek zaprószył przez nieuwagę ogień w stajennej szopie, lecz pożar został ugaszony. Dzień zaś był bardzo gorący, jako że wspaniały zamek książęcy, za sprawą swego piękna konkurujący o palmę pierwszeństwa z niemieckimi zamkami, siedziba wielu przesławnych książąt, stanął w płomieniach zapalony od bomb i od dziewiątej rano palił się przez cały dzień i całą (następną) noc. O dwunastej w nocy, pośród największych płomieni po raz ostatni zadzwoniły (kolegiackie) dzwony (widocznie poruszone podmuchen pożaru), co wśród zlęknionych mieszczan wywołało zrozumiałe uczucie żalu, jako że po tym wzruszającym pożegnaniu stopiły się.

Na ulicy Zamkowej jeden grenadier musiał dziś położyć głowę (tzn. poległ). 2. maja bomby wznieciły pożar w domach nauczycieli (gimnazjum), położonych wokół dziedzińca, jak również w znajdujących się tam stajniach i wieży (wieżyczka gimnazjum, o konstrukcji sztachulcowej, widoczna na niektórych sztychach). Tego dnia wskutek ostrzału zginęło niemało żołnierzy. Ostrzał trwał przez całą noc, choć nie był tak silny, jak za dnia, lecz za to tym silniejszy dnia następnego – t.j. 3. maja - i już nie ustawał. Jedna jedyna kula (armatnia) odebrała życie 3 żołnierzom, zaś faszyna raniła w twarz mieszczańskiego kanoniera o nazwisku Clementz, z zawodu rękawicznika. Również dziś zabroniono strzelać (po stronie cesarskiej), jako że bombardowanie było tak silne, że nikt nie mógł się pokazać na wałach, ani murach, by oszczędzać się na później. Ostrzał trwał przez cały dzień, jak i 4. maja. Prusacy zbudowali kolejnę baterię, co znów kosztowało życie niejednego żołnierza. Jednej (z naszych) armat kula odstrzeliła koła, druga została rozbita, zaś trzecia nie nadawała się już do użytku. Sytuacja stawała się więc marna. Ucierpiały też znów kamienice mieszczańskie, ale dzięki bogu obyło się bez pożaru.

Gdy bastiony, kosze szańcowe i prawie wszystko było już zrujnowane, około drugiej po południu wymaszerowali w końcu kapitan z doboszem, zaś na (bastionie) nr 4 (przypuszczalnie chodziło o bastion Małujowicki, w miejscu, gdzie dziś w ruinę popada pałycyk, już bez fontanny), między bramami Wrocławską i Małujowicką, nasi ludzie zatknęli białą flagę. Po tym obie strony zawarły porozumienie, na mocy którego przekazano miasto. Jeszcze o dziewiątej wieczorem 2 kompanie zajęły dzieło wrocławskie (fortyfikacje na przedpolu bramy Wrocławskiej, czyli głównie rawelin zamkowy), zaś rankiem 5. maja samą bramę. Nocą zbudowano w pośpiechu most (przez fosę), brama została opuszczona (przez cesarską załogę), po czym weszli (Prusacy), a o dwunastej wymaszerowali cesarscy, przy czym ponad 200 z nich pozostało (przypuszczalnie przeszło na służbę pruską).

7. (maja) w kościołach obu wyznań odśpiewano „Te Demum Laudamus”, król (pruski) został po raz pierwszy włączony do intencji modlitewnych, zaś księciu von Holstein (w zastępstwie króla, który wtedy nie przybył do miasta) złożono przysięgę wierności.

10. (maja) król zażądał 6000 florenów za dzwony (od czasów wojny trzydziestoletniej była to zwyczajowa kontrybucja, którą zdobyte miasta płaciły za pozostawienie dzwonów), które mu wypłacono. W czasie bombardowania (na miasto i twierdzę) spadło 2672 bomb, nie licząc kul armatnich. Blokada i oblężenie trwały od 10. stycznia do 4. maja 1741 roku (z krótką przerwą, spowodowaną bitwą pod Małujowicami).

Opis zniszczenia brzeskiego zamku odnalazłem także w książce Hermanna Kunza „Schloß der Piasten zu Briege. Ein vergessenens Denkmal alter Bauherrlichkeit in Schlesien” (Zamek Piastów w Brzegu. Zapomniany zabytek dawnej sztuki budowlanej na Śląsku), wydanej przez wydawnictwo Adolfa Bändera w Brzegu w roku 1885, w której autor cytuje inny zapis pamiętnikarski, zamieszczony w pracy wydanej przez królewskiego radcę Sądu Krajowego i Miejskiego Müllera w roku 1841, z okazji 100 rocznicy tych tak tragicznych dla Brzegu wydarzeń.

29. kwietnia o czwartej rano znów rozpoczęło się bombardowanie i nasi znów uczynili początek. Tego dnia wyrządzone zostały duże szkody i już z rana popsowano kilka dział, zaś o szóstej rano zestrzelono jezuitom dzwon (sygnaturkę) z nowego kościoła (św. Krzyża), nie tykając jednak wieżyczki. Potem zaczęło się w zamku, do którego wpadała jedna bomba za drugą, niszcząc piękne komanty i rozbijając prześwietne kamienne ganki i figury. Ostrzał ów strasznym był widokiem.

30. kwietnia ... tego dnia (bombardowanie) trwało aż do nocy, zaś koło ósmej wieczorem 2 bomby spadły na zamek, zapalając go. Ogień zauważył wkrótce (strażnik) na wieży ratuszowej i zatrąbił na alarm. Wtedy mieszczanie, ci, którzy byli w mieście i żołnierze z wałów przystąpili (do gaszenia). Zdołali co prawda ogień ów zdusić, lecz musieli wiele wytrzymać, jako że gdy się jeszcze paliło, nieprzyjaciel wciąż wrzucał bomby i nikt nie mógł być bezpieczny, lecz potem (bombardowanie) nieco osłabło.

(Dzień) 1. maja zaczął sie szpetnie, choć i tym razem zaczęto (strzelać) z miasta i ostrzał trwał nieprzerwanie i nie upłynął nawet jeden kwadrans, w którym by nie strzelano. Tego dnia zapaliło się wiele domów i powtórnie dano rozkaz zrzucania (poszyć) dachów, gdyż bombardowanie wciąż się wzmagało – w ciągu dnia z miasta i do miasta dano 1380 wystrzałów. Pod wieczór palił się cały zamek, na co przyszło patrzeć z wielkim żalem. W zamku składowano dużo prowiantu - były tam beczki z mąką. Wtedy wezwano pośpiesznie do generała starszyznę (cechową?) i upomniano, by nakłonili swych ludzi do wyjścia do (gaszenia) ognia, aby nie spaliło się całe miasto, jakoż tego wieczoru połowa mieszczan najchętniej odeszłaby z wałów do domu. (Przedstawiciele) starszyzny odrzekli generałowi, że chętnie by wyszli (do ognia), ale nie mogą być pewni swego życia, bo im bardziej się pali, tym silniej bombarduje nieprzyjaciel. Na to odrzekł im hrabia Pickler, że gdyby choć jeden miałby być zastrzelony, to byłoby to ich przeznaczeniem. Ów hrabia był wrogi mieszczanom, mimo iż sam wyznania augsburskiego i kazał postawić osobną szubienicę, na której zawisnąć mieli nieposłuszni. Po tym mieszczanie przystąpili do (gaszenia) pożaru na zamku i ciężko pracując wyciągnęli z ognia bosakami 50 beczek mąki. Wielu padało przy tym (ze zmęczenia), ale inni ich podnosili i zanosili do domu, ale ostatecznie nikt z mieszczan nie został raniony, ani zastrzelony. Zginęło jednak wielu żołnierzy i nie można było się ważyć wyjść na ulicę. Bobardowanie trwało całą noc aż do rana.

A oto, co kronikarz mówi o dniu 5. maja:

„Gdy cesarscy w końcu zebrali się razem z bagażem, musiał nastąpić wymarsz, gdyż na zewnątrz czekał już król wraz ze świtą. Król, królewski brat księżę Wilhelm i inni wysocy oficerowie zsiedli z koni i podeszli aż do mostu (przez fosę przy Bramie Wrocławskiej), jednak (król) nie mógł oglądać zamku, gdyż było mu bardzo żal, że tak został zrujnowany.”

Powyższy opis może wywołać wrażenie, że oblegający szczególnie uwzięli się na zamek i nasz (w zasadzie) bezsstronny kronikarz spisał swą relację właśnie w tym duchu. Jednak zasada wysłuchania obu stron wymaga poznania doniesień o zniszczeniu zamku, jakie podaje Müller poprzez przedruk listu, napisanego przez wyższego pruskiego oficera w obozie pod Małujowicami. A oto jak brzmi szczególnie dla nas ważny fragment tego niezwykle interesującego i mało znanego dokumentu:

„W obozie pod Małujowicami, 6. maja 1741 roku. 1. maja całkowicie gotowe były 2 baterie armat oraz 2 baterie moździerzy i dzięki nim, z nielicznymi wyjątkami, unieszkodliwiono prawie wszystkie działa, jakie znajdowały się w mieście. Jednak nieszczęście chciało, że jedna z naszych bomb spadła na, znajdujący się tuż przy wałach i zamku, wypełniony sianem i słomą tor jeździecki, zaś wiatr przeniósł płomień na zamek, który w ciągu 24 godzin spalił się na popiół. Królowi było z tego powodu bardzo przykro i polecił nawet nieco spowolnić ostrzał, by umożliwić garnizonowi gaszenie, ale na próżno.”

Po śmierci ostatniego Piasta brzeski zamek nie był już rezydencją książęcą i nie służąc dalej pierwotnemu przeznaczeniu, zaczął stopniowo popadać w ruinę. Katastrofa roku 1741 dopełniła dzieła zniszczenia i zamek – znacznie zrujnowany i odarty z ozdób - zapadł w letarg, trwający aż do drugiej połowy minionego stulecia. Dzisiejszy stan zamku to jedynie blade odbicie dawnej świetności.

W późniejszym niemieckim zapisie historycznym zniszczenie zamku podczas oblężenia próbuje się – moim zdaniem niezbyt przekonująco – wytłumaczyć, czy usprawiedliwić. Należy przy tym również uwzględnić fakt, że w niemieckich pracach historycznych XIX. i pierwszej połowy XX. wieku postać Fryderyka Wielkiego ujęta jest w sposób niemal hagiograficzny Nie za bardzo chce mi się również wierzyć w szczery królewski żal i celowe osłabianie ostrzału. Fryderyk Wielki nie raz dowiódł, że dążył do celu po trupach, wykazując przy tym niezwykły cynizm. Faktem jest jednak, że pragnął pozyskać dla siebie mieszkańców nowej prowinji i byś może ów żal był nieco „wyrachowany”. Faktem jest jednak również i to, że zamek bezpośrednio sąsiadował z fortyfikacjami atakowanego frontu i był przez to szczególnie narażony na zniszczenie.

Z kolei w niektórych powojennych publikacjach polskich zniszczenie zamku przedstawiane jest jako celowe działanie, mające na celu zatarcie śladów polskości. Jak widać, interpretacja faktów historycznych w celach propagandowych zawsze była (i jest) chętnie stosowana.

Ciekawe informacje dotyczące oblężenia i okresu bezpośrednio po nim zawarte są również w pracy „Hermanna Hoffmanna „Jezuici w Brzegu” (Die Jesuiten in Brieg, Druck und Verlag von R. Kubisch (Brieger Zeitung), Brieg, 1930)


16. grudnia 1740 Fryderyk II przekroczył śląską granicę. Tego dnia brzeski superior (przełożony brzeskiej wspólnoty Jezuitów) Dorandt pisał do praskiego prokuratora (zarządcy czeskiej prowincji zakonnej), by ten polecił wrocławskiemu regensowi (zarządcy) przekazanie pieniędzy dla (brzeskiej) rezydencji (jezuitów): „Potrzebujemy pieniędzy; wszyscy muszą zakupić żywność na pół roku, z powodu nieuniknionego oblężenia miasta przez Brandenburczyka. Cały Śląsk jest tym niezmiernie dotknięty: dzisiaj (Fryderyk) przekroczył granicę i obozuje pod Głogowem. Generał Wallis otrzymał już amunicję. Wszyscy kapucyni musieli odejść i tylko 3 mogło pozostać w swym klasztorze. Teraz umocnienia Brzegu są wreszcie doprowadzane do porządku, 6000 chłopów pracuje przy tym dniem i nocą. Są tu też 2 pułki, którymi dowodzi generał Browne. Jaka bieda! Jakie zamieszanie! Również i ja muszę zwolnić kilku ojców i służących, gdyż nie mogę wyżywić tak wielu ludzi. Freski w kościele są już prawie ukończone, żeby tylko kościół nie został obrócony w ruinę. Niech Bóg nas chroni! Proszę wszystko przekazać hrabinie Ogilvi i polecić mnie Waszym modlitwom.”

Ponieważ w Brzegu stancjonowało tyle wojska, również Jezuici musieli przez 11 tygodni zapewnić kwaterę i wyżywienie 15 żołnierzom. Komendant – hrabia Piccolomoni był bardzo pobożny i w Wielki Czwartek na prośbę bractwa dobrej śmierci (stowarzyszenie pod egidą jezuitów) brał udział w obrzędzie umywania nóg. Ale wojna to wojna! I tak poprosił superiora o oddanie do dyspozycji jeszcze niewyświęconego kościoła, w którego krypcie chciał składować proch, zaś w samym kościele prowiant i słomę. 10. stycznia 1741 roku Prusacy rozpoczęli oblężenie. Miasto było bombardowane przez 8 dni, a 4. maja poddane Prusakom. Gdy rozpoczął się ostrzał, jezuici musieli opuścić swą siedzibę (mieszczącą się w dzisiejszym domu parafialnym przy ul. Górnej) i zająć kamienicę w śródmieściu, gdyż atak był skoncentrowany na zamek, kościół i domy jezuitów, gdzie codziennie odprawiali mszę, w której uczestniczyło zwykle sporo ludzi. Kościół i siedziba jezuitów pozostały w zasadzie nietknięte, mimo że zupełnie spalił się zamek. Wprawdzie rozbite były wszystkie okna kościoła, uszkodzone dachy, zrzucony dzwon sygnaturki i do połowy wypalona kaplica (w kompleksie rezydencji). Ochronił nas nasz cudowny krucyfiks (średniowieczny, cudowny krucyfiks, znajdujący się w posiadaniu brzeskich jezuitów, będący inspiracją do wyboru wezwania nowego kościoła – twierdzili jezuici, a w całym mieście uważano to za cud.

Teraz należało przekazać nowy kościół swemu przeznaczeniu, a to nie tylko dlatego, że kaplica nie nadawała się już do użytku, lecz ze względu na obawy, że również Prusacy mogą dojć do wniosku, że nieużywany kościół znakomicie nadaje się na magazyn prowiantu, zaś jego krypta na magazym prochu (ten pomysł zrealizowano w czasie wojny siedmioletniej). W niedzielę zielonoświątkową 21. maja wyświęcono kościół i oddano w służbę bożą. Było to tym bardziej konieczne, gdyż kościół św. Jadwigi (katolicki kościół zamkowy) został całkowicie zniszczony przez bombardowanie i gminie katolickiej do odprawiania mszy pozostawała tylko zakrystia, w której mieściło się jedynie 20 osób.

W ceremonii wyświęcenia kościoła uczestniczył również pruski komendant von Walrave, który sam był katolikiem i wielce ceniąc jezuitów i katolików, znacznie ułatwiał im oswojenie się z nowymi stosunkami, burzliwie przyjętymi przez protestantów.

Nadchodziło Boże Ciało i zarówno katolicy, jak i protestanci oczekiwali w napięciu, czy nowa pruska władza zezwoli na procesję. Generał-major von Walrave był niezdecydowany i 21. maja zwrócił się z tą kwestią do króla, który rozstrzygnął ją w następującej dyspozycji gabinetowej, którą wystosował ze swej kwatery w obozie małujowickim:

„W odpowiedzi na Wasze pismo z 21. maja podaję Wam do wiadomości, że jako nie zamierzając w żadnej mierze upośledzać rzymskich katolików w wykonywaniu ich obrządków religijnych, od nich samych zależy, czy w najbliższy dzień Bożego Ciała odbędą swą zwyczajową procesję. Zaś Wam poruczam dawać baczenie, aby wszystko odbyło się z zachowaniem ładu i spokoju.”

Powyższy rozkaz został publicznie ogłoszony jako zarządzenie w sprawie obchodów Bożego Ciała w Brzegu, do którego dodano następującą przestrogę: „Na najwyższy rozkaz Jego Ekscelencji podaje się do publicznej wiadomości najłaskawszą rezolucję królewską, a tym samym obwarowuje poważnymi sankcjami, aby podczas tej procesji zachowywać się całkowicie spokojnie i skromnie oraz – jak to dotychczas było w zwyczaju – okazywać szacunek przechodzącym (w procesji), tak, aby w przeciwnym razie ci, którzy nie usłuchawszy najłaskawszej królewskiej rezolucji, śmieliby się zachować bezczelnie i złośliwie, nie musieli być obłożeni przykładnymi i dotkliwymi karami, na co każdy winien jest dawać baczenie, by ustrzec się przed nieszczęściem”.

Mimo tych dobrych zamiarów w Boże Ciało padało i procesja odbyła się w kościele św. Krzyża. Uczestniczył w niej Walrave, a kapelan polowy, dominikanin, odprawił mszę. W następnych latach procesja wychodziła do rynku i towarzyszyło jej wojsko, wysyłane przez komendanta dla ochrony przed zakłóceniem spokoju.

Franco Zarrazzo - 2009-08-22, 10:07
Temat postu: Brzeg - miasto warowne

Brzeg - miasto warowne

Zbigniew Bereszyński
2009-08-21, ostatnia aktualizacja 2009-08-21 17:43

Niemal od zarania swoich dziejów miejskich Brzeg należał do najlepiej ufortyfikowanych ośrodków na Śląsku

Poprzedniczką miasta była osada Wysoki Brzeg (łac. Alta ripa), której nazwa nawiązywała do położenia na lewym brzegu Odry, znacznie przewyższającym tereny leżące po przeciwległej stronie rzeki. Prowadzący wzdłuż Odry szlak z Rusi przez Kraków do Wrocławia i dalej do krajów Europy Zachodniej krzyżował się tutaj z przekraczającym Odrę szlakiem z Moraw przez Nysę do Torunia i Gdańska.

Osada wysokobrzeska leżała dokładnie w połowie drogi pomiędzy Wrocławiem i Opolem, w odległości jednego dnia drogi od obu tych ośrodków, co wyznaczało jej rolę stacji między nimi.

Książęce miasto warowne

Przypuszczalnie w pierwszej połowie XIII w. osada wysokobrzeska nabrała stopniowo cech osady targowej o cechach zbliżonych do miasta, stając się zarazem lokalnym ośrodkiem produkcji rzemieślniczej. Stworzyło to wstępne warunki dla lokacji miasta na prawie niemieckim, do której doszło przed połową XIII w. Pierwotny dokument lokacyjny niestety nie zachował się, a jego postanowienia znane są jedynie z treści analogicznego dokumentu, wystawionego w 1250 r. przez księcia wrocławskiego Henryka III Białego. Nie brak jednak poszlak pozwalających na przybliżone określenie czasu i okoliczności lokacji.

Z dokumentu wystawionego w 1250 r. wynika, że miasto zakładali trzej zasadźcy (przedsiębiorcy lokacyjni): Henryk von Reichenbach, Gerkin ze Złotoryi i Orthlif. Tak duża liczba zasadźców (zwykle wystarczał jeden) świadczy zapewne o wyjątkowo wielkim znaczeniu, jakie przywiązywano do lokacji Brzegu. Być może żadne inne miasto śląskie nie miało aż tylu założycieli.

Brzeg miał, a przynajmniej miał mieć od początku charakter warownego miasta książęcego. W dokumencie lokacyjnym z 1250 r. Henryk III Biały przyrzekał, że w ciągu najbliższych dwóch lat otoczy miasto murami obronnymi. Brak jest przekazów źródłowych pozwalających na stwierdzenie, czy przyrzeczenie to zostało faktycznie zrealizowane w tak krótkim czasie. Jak można przypuszczać, obronie miasta służyły pierwotnie fortyfikacje drewniano-ziemne w formie obwałowań z częstokołem i fosą. Mury miejskie zostały jednak ostatecznie zbudowane przed 1292 r., ponieważ wspomina o nich pochodzący z tego roku dokument księcia wrocławskiego Henryka V Grubego.

Wzniesione z cegły mury otaczały miasto na planie zbliżonym do elipsy, której główna oś pokrywała się z kierunkiem szlaku komunikacyjnego z Wrocławia do Krakowa, a zarazem była równoległa do koryta Odry. W murach znajdowało się aż pięć bram: Wrocławska, Małujowicka, Starobrzeska, Opolska i Odrzańska. Tak wielka - rzadko spotykana w innych miastach - liczba bram świadczy o ważnej roli Brzegu jako węzła szlaków handlowych i komunikacyjnych. Oprócz bram istniały również małe przejścia w murach, ułatwiające dostęp do rzeki u wylotu ulic. Były to furty: Wodna (Młyńska), Polska i - nowsza od nich - Garbarska.

Mury obronne miasta, stale rozbudowywane i wzmacniane, miały - według przekazu Bartłomieja Steina - w początkach XVI w. miejscami taką grubość, że mogło po nich bezpiecznie przechodzić obok siebie dwóch ludzi (tj. ponad 2 m). Dotyczy to murów broniących miasta od strony najbardziej zagrożonej, nie osłoniętej przez Odrę. Od strony rzeki mury były nieco słabsze. Według tego samego źródła mury były poprzedzone wałami z częstokołem i fosą lub przedmurzem (niższym murem zewnętrznym). Wysokość murów na całej długości obwodu obronnego sięgała 8 m. Obronę ich wzmacniały rozmieszczone co kilkadziesiąt metrów baszty.

Szczególnie wielką wagę przywiązywano do obrony bram, przy których lub ponad którymi zbudowano wysokie, czworoboczne wieże. Przed wieżą Bramy Małujowickiej znajdowała się druga, niższa wieża bramna. Również Brama Wrocławska posiadała obronę w postaci dwóch wież bramnych.

Ważne dopełnienie średniowiecznego systemu obronnego miasta stanowił gotycki zamek książęcy, wysunięty przed obwód murów miejskich po stronie północno-zachodniej. Z racji swojego usytuowania zapewniał on obronę flankową (boczną) sąsiadującej z nim Bramy Wrocławskiej, a także wzmacniał obronę pobliskiej Bramy Odrzańskiej.

W drugiej połowie XIV w. dodatkowo ufortyfikowano teren sąsiedniej kolegiaty, ciągnący się pomiędzy zamkiem a Bramą Wrocławską. Teren ten obwiedziono od zewnątrz (od zachodu) murem z kwadratową basztą.

Fortyfikacje miejskie Brzegu były gruntownie modernizowane i rozbudowane w ciągu XV i na początku XVI w. W celu zabezpieczenia murów miejskich przed ogniem coraz powszechniej stosowanej artylerii, sypano przed nimi grube wały ziemne z niskimi i silnie wysuniętymi naprzód bastejami, na których sytuowano działa obrońców. Budowę bastei poświadczają szczególnie często źródła brzeskie dla okresu 1495-1513. Opisując w 1512 r. swoje rodzinne miasto, pochodzący z Brzegu słynny geograf śląski Bartłomiej Stein, oprócz pierścienia starych murów wymienił również wały ziemne, fosę oraz drugą linię obwałowań wzmocnionych częstokołem.

Burzliwe losy miasta w XV w.

Mimo posiadanych fortyfikacji Brzeg wpadł bez walki w ręce husytów, którzy w 1428 r. dokonali pierwszego wielkiego najazdu na ziemie śląskie. Ówczesny książę brzesko-legnicki Ludwik II czynił przygotowania do obrony swojej stolicy, ściągając posiłki nawet z Namysłowa. Gdy jednak 28 marca 1428 r. najeźdźcy stanęli pod murami miasta, dał ostatecznie za wygraną i zdecydował się na opuszczenie Brzegu. Spowodowało to wybuch paniki w mieście. Nikt nie myślał o stawianiu oporu, a wielu mieszczan poszło w ślady księcia, opuszczając miasto wraz z dobytkiem. Książę polecił wycofującym się oddziałom namysłowskim, by spaliły most na Odrze, a sam udał się do swoich posiadłości legnickich.

Husyci spalili miasto wraz z kościołem farnym, sprofanowali kościół kolegiacki św. Jadwigi i zamordowali niektórych mieszkańców.

Mury nie uchroniły Brzegu również przed napaścią rycerzy-rozbójników, którzy zawładnęli miastem 20 marca 1444 r. Działając pod osłoną nocy, ludzie Jana Zwolskiego i Hinka Kruszyny z Lichnovic przeniknęli wówczas na teren miasta, gdzie wzięli się za łupienie domów, kościołów i ratusza. Napastnicy, działający z inspiracji księcia kozielsko-oleśnickiego Konrada VII Białego, zgodzili się wydać łupy dopiero po miesiącu (20 kwietnia) w zamian za 2000 marek grzywien okupu. Szczególnie dotkliwym ciosem dla Brzegu było dokonane podczas grabieży ratusza zniszczenie przechowywanych tam dokumentów potwierdzających przywileje miasta.

Miejscowe fortyfikacje bardzo przydały się natomiast w 1474 r., gdy na Śląsku pojawiły się wojska polskie z królem Kazimierzem Jagiellończykiem, prowadzące wojnę przeciwko królowi węgierskiemu Maciejowi Korwinowi. Główne siły polskie, zostawiwszy za sobą obsadzone przez załogę węgierską Opole, dotarły w rejon Brzegu, gdzie na jakiś czas zatrzymał się ich tabor (ruchomy obóz wojskowy, złożony z wozów połączonych łańcuchami). W tym czasie, 12 października 1474 r., doszło pod Zwanowicami (9 km na południowy wschód od Brzegu) do zwycięskiego dla Polaków starcia z wysłanym przez Macieja Korwina oddziałem kawalerii. Był to jednak epizod bez większego znaczenia dla dalszych losów kampanii. Polacy zrezygnowali ze zdobywania dobrze umocnionego Brzegu, do którego Maciej Korwin przysłał oddział jazdy w sile 400 zbrojnych.

Co zostało

Z otaczających niegdyś miasto gotyckich murów obronnych zachowały się jedynie fragmenty, wtopione w nowszą zabudowę. W bezpośrednim sąsiedztwie zamku, przy jego skrzydle południowo-zachodnim, wyeksponowano fundamenty (częściowo zrekonstruowane) murów otaczających dawny teren kolegiacki ciągnący się pomiędzy zamkiem książęcym a zespołem Bramy Wrocławskiej: fragment ściany gotyckiego korpusu kolegiaty (obecnie nieistniejącego), odcinek muru miejskiego w sąsiedztwie Bramy Wrocławskiej, mur kurtynowy terenu kolegiackiego z czworoboczną basztą, część szyi łączącej dwie wieże bramne oraz budynek akcyzy w sąsiedztwie starszej (wewnętrznej) wieży bramnej.

Źródło: Gazeta Wyborcza Opole http://miasta.gazeta.pl/o...ampaign=1077785

Dziedzic_Pruski - 2009-08-22, 16:40

Franco Zarrazzo napisał/a:
Henryk von Reichenbach
Henryk z Dzierżoniowa

Proponuję umieszczenie artykułu w dziale „jak powstawała Festung Brieg”.

bartek74 - 2009-08-22, 22:00

Czołem!
A czy resztek murów obronnych nie widać idąc ulicą Piastowską, gdy przejdzie się za warzywniak i budkę z lodami, w takiej przerwie pomiędzy budynkami (proszę wybaczyć opis, ale w Brzegu nie mieszkam już kilkanaście lat...) nad tymi murami jest obecnie parking, obok pewnej knajpki (w tym samym budynku, od strony ulicy był/jest fryzjer), której nazwy nie pamietam. I będąc dzieckiem doskonale pamiętam wąskie strzelnice wystające znad resztek fosy...

Dziedzic_Pruski - 2009-08-22, 22:44

Też tak kiedyś myślałem, ale jest to chyba zabudowa gospodarcza z XIX w., wykonana z użyciem cegły produkowanej fabrycznie (maszynowo). Apropos przerwy w zabudowie: kiedyś stała tam kamienica, zniszczona w roku 1945. Natomiast linię średniowiecznych murów obronnych wyznacza ulica Chrobrego. Wraz z rozwojem artylerii mury obronne stawały się mało przydatne i tak rozpoczęła się epoka fortyfikacji nowożytnych. Twierdza brzeska powstała bardziej ze względów prestiżowych (książęca rezydencja) i to raczej w zubożonej manierze staroniderlandzkiej (wały ziemne i fosy, brak kazamat, chodników minerskich itp.), jedynie dzieła frontu odrzańskiego (Bastion Odrzański, kurtyna i być może Bastion Zamkowy) były oblicowane cegłą. Spotkałem się również z hipotezą, że być może Bastion Zamkowy (w jego pozostałości wkomponowana jest dziś Brama Odrzańska) posiadał kazamaty. Linia średniowiecznych murów i wieże bramne zachowały się co prawda aż do XIX w., ale pozostałe wieże rozbierano, a uzyskane tą drogą materiały budowlane zostały użyte przy kładzeniu fundamentów fortyfikacji nowożytnych
waldemar_n - 2009-08-22, 23:38

Dziedzic_Pruski napisał/a:
Apropos przerwy w zabudowie: kiedyś stała tam kamienica, zniszczona w roku 1945.


Dodam tylko, ze w tym miejscu w kamienicy tej byl bardzo bogato ozdobiony hotel pod nazwa "Piast". Wyjatkowo ta kamienica zostala zniszczona w czasie dzialan wojennych, ciekawe dlaczego, czy tez przez ostrzal artyleryjski ?
Mury zewnetrzne dolnych pieter widoczne byly jeszcze w 50-tych latach

mulder - 2009-08-23, 06:58
Temat postu: Brzeg miasto warowne
Dziedzic_Pruski napisał/a:
Franco Zarrazzo napisał/a:
Henryk von Reichenbach
Henryk z Dzierżoniowa

Proponuję umieszczenie artykułu w dziale „jak powstawała Festung Brieg”.


Napisał Pan "Henryk z Dzierżoniowa ", ale ta nazwa miasta pojawiła się po wojnie na cześć ks. Dzierzonia, zdaje mi się , że w okresie , o który chodzi miasto było zasiedlone głównie przez niemieckich kolonistów bądź miało niemieckich zasadźców stąd nazwa Reichenbach. Ale mogę się mylić. A propos ks. Dzierżonia , na Górnym Śląsku spotkałem się z odmianą nazwiska ja Dzierżona , gdyż w mianowniku brzmi ono Dzierżon, proszę polonistów o ratunek w tej sytuacji.

mulder - 2009-08-23, 07:01
Temat postu: Brzeg miasto warowne
To jest w pobliżu bastionu ( na którym biegnie ul . Herberta ) może zatem są to jakieś pozostałości dawnych murów bądź podbudowa linii fortyfikacji.
Dziedzic_Pruski - 2009-08-23, 12:16

mulder napisał/a:
Napisał Pan "Henryk z Dzierżoniowa ", ale ta nazwa miasta pojawiła się po wojnie na cześć ks. Dzierzonia, zdaje mi się , że w okresie , o który chodzi miasto było zasiedlone głównie przez niemieckich kolonistów bądź miało niemieckich zasadźców stąd nazwa Reichenbach.

Złotoryja to też nazwa powojenna, chodziło mi tylko o konsekwentną pisownię (albo po polsku, albo po niemiecku).
mulder napisał/a:
To jest w pobliżu bastionu ( na którym biegnie ul . Herberta ) może zatem są to jakieś pozostałości dawnych murów bądź podbudowa linii fortyfikacji.

Chodzi tu o Bastion Starobrzeski (w czasach pruskich Halberstadt). Jak już pisałem w poprzednim poście, z wyjątkiem frontu odrzańskiego wszystkie fortyfikacje były wykonane w formie wałów ziemnych bez kazamat i oblicowania cegłą, czy kamieniem.

mulder - 2009-08-25, 06:25

Dobrze , rozumiem . A odnośnie brzeskich fortyfikacji to miasto mogłoby się pokusić o zrekonstruowanie Bramy Wrocławskiej z fragmentem murów łączących ją z zamkiem . Ciekawe byłoby to założenie i niezła atrakcja dla odzyskującego swój blask , no może poza zaniedbanym Gimnazjum, placem Bramy Wrocławskiej.
Dziedzic_Pruski - 2009-08-25, 09:09

Tylko że wtedy brama wewnętrzna musiałaby stać na środku placu swej nazwy, mniej więcej w miejscu dzisiejszej wysepki, być może nawet nieco bliżej budynku gimnazjum, zaś zewnętrzna chyba na ulicy Oławskiej, skutecznie tamując ruch. Poza tym nigdzie dotąd nie natrafiłem na jakieś wiarygodne wyobrażenie owej bramy (bramę i fortyfikacje wokół niej rozebrano w roku 1863) i dlatego uważam, że o rekonstrukcji raczej nie może być mowy.
Lotnik - 2009-08-25, 20:39

Na prośbę Dziedzic_Pruski, scalono natępujące tematy w jeden temat:
1. „Brzeg - miasto warowne”
2. „Bonaparte pod Brzegiem”
równocześnie zmieniając nazwę tematu z " jak powstała Festung Brieg" na "Historia brzeskiej twierdzy - jak powstała Festung Brieg"

Zapraszam do dalszej dyskusji :wink:

mulder - 2009-08-26, 06:27

Dziedzic_Pruski napisał/a:
Tylko że wtedy brama wewnętrzna musiałaby stać na środku placu swej nazwy, mniej więcej w miejscu dzisiejszej wysepki, być może nawet nieco bliżej budynku gimnazjum, zaś zewnętrzna chyba na ulicy Oławskiej, skutecznie tamując ruch. Poza tym nigdzie dotąd nie natrafiłem na jakieś wiarygodne wyobrażenie owej bramy (bramę i fortyfikacje wokół niej rozebrano w roku 1863) i dlatego uważam, że o rekonstrukcji raczej nie może być mowy.


To może chociaż wieżę , której zarys jest przy tablicy z rysunkiem dawnego zamku, cokolwiek niech zrobią byle było w jakimś stopniu zgodne z historią i stanowiło atrakcję turystyczną.Może to być tylko namiastka dawnych bram.

Dziedzic_Pruski - 2009-10-23, 22:19
Temat postu: Kurt Bimler, Stałe budowle obronne na Śląsku, Cz. 1
U podstaw działu „Historia brzeskiej twierdzy - jak powstawała Festung Brieg” legły ilustracje, zamieszczone przez kolegę Lotnika, a pochodzące z pracy „Die schlesischen massiven Wehrbauten. Band 2. Fürstentum Brieg, Kreise Brieg, Ohlau, Strehlen”, Dr. Phil. Habil. Kurt Bimler, Heydebrand Verlag, Breslau, 1941 („Stałe budowle obronne na Śląsku. Tom 2. Księstwo Brzeskie, powiaty Brzeg, Oława, Strzelin” dr habil. Kurt Bimler, Wydawnictwo Heydebrand,Wrocław, 1941).

Od dziś będzie tu zamieszczane w „odcinkach” tłumaczenie części powyższej pracy, dotyczącej Brzegu.

Jej autor – prof. Dr habil. Kurt Bimler (1883 - 1951) był wrocławskim historykiem sztuki i rzeźbiarzem oraz do roku 1945 wykładowcą na wydziale architektury Wrocławskiej Wyższej Szkoły Technicznej (Technische Hochschule Breslau), niemieckiej poprzedniczki politechniki. W serii prac, uporządkowanych według ówczesnych powiatów (w związku z tym pominłąem w rozdziale dotyczącym powiatu brzeskiego fragment tekstu, do tego się odnoszący) omówił zagadnienia architektury obronnej na Śląsku.

Praca nie jest niestety wolna od pewnych podtekstów natury ideologicznej. W czasie, w którym powstała, dokonywano korekty niewygodnych faktów historycznych, co na Górnym Śląsku „zaowocowało” zmianą pierwotnie polsko brzmiących nazw wielu miejscowości, a w Brzegu wyretuszowaniem z obrazu miasta dynastii piatowskiej, od początku z nim związanej – to właśnie wtedy zmieniono nazwę ulicy Piastowskiej na Księcia Jerzego. Wspomniane podtektsty opatrzono odpowiednimi komentarzami, które – jak wszystkie teksty własne – pisane są brązową kursywą.

W tekście użyto pierwotnych nazw ulic w wersji polskiej, uzupełnionych o umieszczone w nawiasach nazwy obecne.

W dzisiejszym odcinku autor omawia ogólne aspekty obronności terenów dawnego księstwa Brzeskiego i późniejszego powiatu oraz omawia rozwój urbanistyczny miasta, stawiając przy tym tezę, że pierwotne jądro miasta obejmowało znacznie mniejszy obszar, który dokładnie wyznacza, określając również kolejne strefy przyrostu.



Księstwo Brzeskie

Spośród trzech potężnych miast Dolnego Śląska Brzeg mógł swego czasu podjąć współzawodnictwo nawet z Głogowem, który z kolei przejściowo konkurował z samym Wrocławiem. Najwyraźniej było to widać od połowy XVI w. kiedy to iście fryderycjańska osobowość księcia Jerzego II w równolegle ograniczonym, wcześniejszym o dwa stulecia okresie połączyła w odziedziczonym i przejętym w roku 1547 księstwie oddziaływania gospodarcze i kulturowe, doprowadzając do niespotykanego w jego historii rozkwitu dobrobytu. (Porównanie Jerzego II do Fryderyka Wielkiego jest natury czysto ideologicznej i do tego mocno naciągane).

Co prawda siła i sukcesy księcia Jerzego opierały się na jego nie mniej energicznej osobowości, jednak decydującym momentem dla rozwoju księstwa, już w XIV w. rządzonego przez udzielnych władców, było ostateczne oddzielenie od dziedzicznej dziedziny legnickiej, którego w roku 1547 dokonał jego poprzednik, książę Fryderyk II. Dzięki temu samodzielne nadodrzańskie centrum mogło w pełni rowninąć swe oddziaływanie.

Rozkwit dzielnicowego Księstwa Brzeskiego w poprzednich wiekach, który nastąpił dzięki wysiłkom cywilizycyjnym niemieckich osadników (kontekst ideologiczny, choś osadnicy ci odegrali znaczną rolę w rozwoju Śląska) oraz znamienitych indywidualności przywódczych, jak pierwszego udzielnego księcia Ludwika, panującego w latach 1359 – 98), potwierdza rozwój gmin miejskich, wiejskich i dóbr rycerskich oraz – w nie mniejszym stopniu – zdecydowana wola ochrony owoców pracy silnymi umocnieniami. Potężne, średniowieczne mury obronne Brzegu i Strzelina oraz również mniej rozbudowane Oławy i Niemczy są świadectwem tego niezłomnego dążenia. W następnych wiekach centrum ksiąstwa – Brzeg – zachował przodownictwo poprzez fortyfikacje nowożytne, wykraczające poza obręb przestarzałych murów miejskich, podczas gdy mniejsze, od roku 1651 wydzielone miasto rezydencjonalne Oława, podobny system umocnień zawdzięcza osobistej książęcej inicjatywie.

W przypadku Kluczborka, należącego w wiekach XIV, XVI i XVII przejściowo do księstwa, stanowiącego wraz z otoczeniem jego terytorialne rozszerzenie w kierunku południowowschodnim na prawym brzegu Odry, rozwój gospodarki oraz architektury obronnej nastąpił w lokalnie ograniczonym stopniu. (..)

Powiat brzeski

Bezpośrednie oddziaływanie lokalnej władzy i opieki książęcej oraz handlu stawiały tereny położonego równomiernie po obu stronach Odry powiatu w szczególnie korzystnej sytuacji, przy czym część prawobrzeżna na skutek rzadszego i znacznie późniejszego osadnictwa niemieckich chłopów (kontekst ideologiczny, podobnie jak wyżej) wyraźnie różni się pod względem uzyskiwanych plonów oraz instniejących obiektów warownych (od części lewobrzeżnej).

Znaczenie Odry jako czynnika obronnego pozostawała niewzruszona we wszystkich czasach oraz dla wszystkich ościennych krajów. W części lewobrzeżnej nieuregulowana rzeka Oława tworzyła linę, wzdłuż której już na terenie powiatu strzelińskiego powstały umocnione siedziby rycerskie, położone w jej meandrach oraz obronne centra władzy krajowej. Znaczenie ujścia Nysy Kłodzkiej na południowej granicy z Górnym Śląskiem było w średniowieczu znikome, choć zbliżamy się w tym rejonie do wału obronnego o prehistorycznym znaczeniu, czyli przesieki, która jako nieprzebyta leśna strefa obronna tworzyła rozwinęty na szeroką skalę system obronny, skierowany przeciw czeskiemu najeźdźcy. Przepływająca przez tereny po prawej stronie Odry rzeka Stobrawa posiada bez porównania mniejsze znaczenie jako element obronny, niż płynąca na terenach po drugiej stronie Odry Oława, choć właśnie tu już bardzo wcześnie okrzepło centrum obronne, które nie przetrwało jednak średniowiecza, lecz którego oddziaływanie natury kulturowej można śledzić aż do początku okresu nowożytnego. Również w tym wypadku chodzi o grody położone na oblanym wodami ostrowie, jako że równinne ukształtowanie terenu uniemożliwiało powstanie grodów położonych na wzniesieniach.

Miasto Brzeg

Średniowieczne i późniejsze obronne budowle Brzegu podzieliły los swych pierwowzorów z Wrocławia, który to od zarania dziejów był brany za wzór przy planowaniu miasta. Będąc dumnym dziedzictwem godnej podziwu bohaterskiej przeszłości i gotowości do ofiar zniknęły bez śladu, gruntownie rozebrane w XIX. w.

Niemniej Brzeg posiada wciąż zalety, jako że stanowiący niegdyś centralną część systemu obronnego zamek jest wciąż zachowany, choć okaleczony, zaś wewnętrzny pas zieleni (planty) wraz z biegnącymi zygzakiem wzdłuż linii dawnych wałów i bastionów dróżkami utrwalił widomy i plastyczny obraz rozbudowanego systemu fortyfikacji.

Dotąd nie podjęto całościowego i wiernego opracowania na temat historycznych budowli obronnych miasta. Istnieją jednak pewne zaczątki. Hans Lutsch ograniczył się w tomie II. swej inwentaryzacji z roku 1889 jedynie do bramy przy moście odrzańskim. Znaczniejsze kroniki lokalne K. Schönwäldera (1847), Karla Augusta Schmidta (1845) i Heinricha Schoenborna (1907) zawierają w ramach zapisu historycznego daty, dotyczące robót fortyfikacyjnych, jednak bez uwzględnienia wiadomości archiwalnych i rzyczywistego oglądu.

Pierwszy znaczący krok w kierunku wykazania ocalałych resztek budowli obronnych wykonał radca szkolny Ernst Günther w swym „Ilustrowanym przewodniku po Brzegu” (Illustrierter Führer durch Brieg) z roku 1929 oraz w artykułach w „Brzeskich kartach regionalnych” (Brieger Heimatblätter) i „Kalendarzach regionalnych” (Heimatkalender). Ze zrozumieniem badacza i artysty zajmuje się architektonicznym pięknem i budowlami obronnymi średniowiecznego miasta i wskazuje je podczas instruktażowej wędrówki przez ulice, budynki i podwórza. Cennym uzupełnieniem są tu zbiory muzeum zamkowego, systematycznie i z dużym powodzeniem uzupełniane przez Günthera, zawierające drukowane plany twierdzy, widoki miasta, broń oraz historyczne wyposażenie wojskowe w znacznej ilości. Niech dalsza rozbudowa tego działu w przewidzianych dla nowego przeznaczenia pomieszczeniach zamku i być może kiedyś w należącym obecnie do miasta byłym książęcym arsenale - monumentalnej budowli kościelnej dawnego klasztoru franciszkanów - stanie się wymownym obrazem miasta warownego poprzez wszystkie stulecia, nada mu odpowiednie znaczenie obrazow i zachowa jego wymowę.

W wydanej w roku 1934 „Historii założenia i początkowego rozwoju miesta Brzegu w świetle dokumentów” (Urkundliche Geschichte der Gründung und der ersten Entwicklung der Stadt Brieg) jej autor – Adolf Schaube – podejmuje temat pierwszych planów i umocnień miejskich. Mimo świeżego i krytycznego spojrzenia oraz stosunkowo rzeczowego nastawienia nie mógł jednak z powodu braku odpowiedniej wiedzy w tej dziedzinie osiągnąć właściwych rezultatów. Kolejna praca z roku 1935, opierająca się na poprzedniej, „Studium urbanistyczne rezydencji piastowskiej w Brzegu” (Städtebauliche Studie über die Piastenresidenz zum Briege) autorstwa Gustava Schoeinaicha, ze względu na czysto filologiczne spojrzenie autora pozbawiona jest - wbrew swemu tytułowi i wydźwiękowi -właściwego znaczenia historycznego, jako że autorowi obca jest konieczna znajomość elementów rozwoju przestrzennego miasta, jak sztuka fortyfikacyjna oraz historyczne formy budowlane.

W serii publikacji dotyczących pałacu renesansowego, będącego mimo swego okaleczenia wciąż wartościowym zabytkiem, a niegdyś wspaniałą budowlą, jako druga część „Śląskich grodów i zamków renesansowych” (Schlesische Burgen und Reniessanceschlösser) ukazała się w roku 1934 również praca autora (czyli Kurta Bimlera). Wszelkie aspekty urbanizacyjne oraz fortyfikacyjne są tam jednak potraktowane co najwyżej pobieżnie, a to z uwagi na fakt, że ta renesansowa budowla stanowi odrębną całość zarówno pod względem historii powstania jak i samego układu przestrzennego, zaś miejski charakter mieszkalny ze stosunkowo szeroko otwartymi frontami sprawił, że zatraciła ona charakter obronny i jawi się jako obiekt wtopiony w pas fortyfikacji miejskich i przez nie chroniony. Zachodzi jedynie konieczność uzupełnienia, dotyczącego zamku gotyckiego, który mimo swej szczególnej roli stanowił integralny element średniowiecznego systemu obronnego miasta.
W aspekcie ewidencji zachowanych, jak również dawniejszych budowli obronnych, zawsze gotowym do udzielenia informacji znawcą tematu okazał się Ernst Günther. Studium akt miejskich, szczególnie pierwszej, najstarszej księgi miejskiej, umożliwił autorowi mimo przeszkód archiwista miejski Georg Wenzel, zaś pomocy przy uzupełnieniu studiów archiwalnych w urzędzie katastralnym udzielił inspektor miejski Max Prescher, okazując przy tym pełne zainteresowania zrozumienie, poprzez udostępnienie odpowiedniej dokumentacji, koniecznej do wyjaśnienia zaistniałych kwestii.

Wydatnego wsparcia przy przeprowadzeniu praktycznych badań, szczególnie zaś przy odnajdywaniu resztek murów miejskich oraz późniejszych odcinków obronnych udzielił dzięki znakomitej znajomości dawnej zabudowy oraz zainteresowaniu historycznymi formami sztuki fortyfikacyjnej miejski radca geodezyjny Joachim Hildebrand.

W ten oto sposób możliwym stało się opracowanie uporządkowanego materiału historycznego w postaci narysów obszaru starówki oraz wieńca bastionów. Wykorzystane materiały wrocławskiego archiwum i biblioteki miejskiej zostały osobno wyszczególnione.

Etapy rozwoju układu przestrzennego starówki

Adolf Schaube uważa 3 dawne wsie, leżące w obrębie miasta – Wysoki Brzeg, Rataje i Małkowice, za zarodniki powstałego w XIII w. tworu miejskiego Brzegu. Pierwsza z nich dostąpiła zaszczytu scedowania drugiego członu swej nazwy na całą miejscowość targową, która przed rokiem 1250 została lokowana jako miasto na prawie niemieckim. Wtedy też miasto zostało jakie takie po raz pierwszy wzmiankowane w dokumentach. Kwestia, czy wspomniane wyżej Małkowice rzeczywiście znanalazły się w obrębie miasta, pozostaje otwarta. Przedział czasowy do najwcześniejszej możliwej daty lokacji miasta, którego dolną granicę stanowi wiosna roku 1241, kiedy to nastąpił niszczycielski najazd Mongołów (tatarów), jest niezwykle wąski. Lokowany w tym samym czasie Wrocław jest pod względem rozplanowania przestrzennego, mimo odmiennych uwarunkowań lokacyjnych, bliski Brzegowi - miastu z mostem odrzańskim. W pobliżu mostu stał już zamek książęcy, po raz pierwszy wzmiankowany w dokumencie z roku 1235.

Lokację przypisuje się księciu Konradowi, późniejszemu regentowi głogowskiemu, lub wrocławskiemu – Henrykowi III. Rozstrzygnięcie tej kwestii jest tu jednak nieistotne. Istotny jest za to fakt, że w oparciu na położony na zachodzie zamek książęcy powstał wtedy zakrojony na większą skalę, zupełnie nowy plan przestrzenny miejscowości targowej, którą to wciąż można w niemal nienaruszonej formie wyodrębnić z późnośredniowiecznego, poszerzonego obrębu miasta, jako jądro dzisiejszej starówki. Schoenaich, stawiając na stronie 7 swego „Studium urbanistycznego...” tezę, że podział wytyczonego obszaru miasta na regularne bloki zabudowy nie nastąpił według ścisłego, całościowego planu, lecz że „zabudowa następowała stopniowo, wychodząc z rynku”, wykazuje nikłe zrozumienie planowania architektonicznego (przestrzennego). To błędne twierdzenie zasadza się również na niewystarczającym przeniknięciu poszczególnych stopni rozwoju, które miasto musiało przejść aż do osiągnięcia obszaru zamkniętego w obrębie średniowiecznych murów obronnych. Podobnie ukierunkowanego błędu nie ustrzegł się również Adolf Schaube, będąc przekonanym o pierwotnym rozplanowaniu starówki, ale na całym jej (dzisiejszym) obszarze i wysnuwa na stronie 43 błędny wniosek, jakoby południowe pasmo zabudowy, rozciągające się od Bramy Wrocławskiej do Nysańskiej i zawierające ulicę Długą, zostało przez założycieli miasta świadomie włączone w jego obręb jako odcinek starego szlaku handlowego, przebiegającego z jednej strony nieopodal Odry, przez sąsiadujące z Wysokim Brzegiem Rataje do Wrocławia, z drugiej zaś strony prowadzącego poprzez Bramę Starobrzeską w kierunku Nysy i Opola. Schaube przeoczył przy tym jednak fakt, że podział bloków zabudowy tego pasma, względnie przebieg poprzecznic poza starym szlakiem z południa na północ, w stronę Bramy Małujowickiej, odbiega od leżącego bardziej na północ jądra. Przebieg ulic Świątynnej (3-go Maja), Wilhelminy (Emilii Plater) i Lekarskiej w odniesieniu do osi ich przedłużeń, tzn. ulic Psiej/ Fryderyka (Jagiełły), Jabłkowej i Mlecznej dowodzi czegoś zupełnie odmiennego, a mianowicie ich powstania w dodatkowym akcie planistycznym. Wspomniany autor nie uwzględnił również faktu, że Brama Nysańskia raczej nie mogła istnieć we wczesnym okresie istnienia gminy i że również inne kwartały staromiejskie wykazują pod względem planowania urbanistycznego charakter wtórny, znajdujący nawet częściowo odzwierciedlenie w udokumentowanym przekazie. Na wstępie należy się jednak pogodzić z pozostającym jeszcze do udowodnienia faktem, że najstarszy obszar miejski, podobnie jak w przypadku Wrocławia i Środy Śląskiej, był znacznie mniejszy. Owo pierwotne jądro zostało oznaczone na rycinie, przedstawiającej rozwój narysu miasta (ryc. 3) poprzez zakreskowanie w kratkę.

Granicę staromiejskiego jądra łatwo wyznaczyć na południu. Kościół farny (św. Mikołaja) wraz z zabudowanym w przeszłości oraz częściowo i dziś (czyli przed rokiem 1945) cmentarzem stanowi dokładnie jego południowo-wschodni narożnik. Narożnik południowo-zachodni znajdował się na północnej pierzei ulicy Długiej, na wysokości parceli nr 6 (według przedwojennej numeracji). Na wschodzie granicę stanowiły ulice Polska i św. Mikołaja (odcinek dzisiejszej ulicy Polskiej między ulicami Długą i Opolską (Mikołaja Reja) – może warto by było przywrócić tą nazwę, być może jedynie na odcinku do ulicy Dzierżonia, co nie pociągałoby za sobą praktycznie żadnych zmian adresów itp., a byłoby miło mieć u siebie ulicę św. Mikołaja). Na północy dołączone później kwartały oddzielały ulice Blacharska, Kowalska, i Wróbla (dziś nieistniejąca). Na zachodzie linia ta przebiega mniej więcej w połowie kwartału między ulicami Zamkową i Kołodziejską (Chopina).

Z punktu widzenia poszerzenia obrębu miasta granice staromiejskiego jądra mogą być wyraźniej określone przez wskazanie dołączonych kwartałów. Na południu przyrost stanowi całe pasmo zabudowy między ulicami Długą i Lipową (Chrobrego). Na wschodzie przesunięcie granicy miasta było głębsze, bo o bez mała 2 kwartały. Przesunięcie Bramy Opolskiej, pierwotnie znajdującej się na wysokości ulicy św. Mikołaja, na linię późniejszej granicy miasta u zbiegu ulic Kapucyńskiej i Lipowej (Chrobrego) wyznacza zasięg tego przyrostu. Zaułek rozcinający wzdłuż wschodni blok zabudowy (między ulicami Opolską (Reja) i Pawłowską (Dzierżonia), równolegle do nich oraz św. Mikołaja (Polską) i Zakonnic) autor przyjmuje za dawną, pierwotnie nieco szerszą ulicę, prowadzącą do Bramy Opolskiej, wytyczoną w ramach pierwotnego planu miasta. W graniczącym od zachodu bloku zabudowy ulica ta musiała prawdopodobnie ustąpić miejsca pod zabudowę ze względu na brak miejsca na pobliskim rynku. Teza, jakoby podobnie jak w przypadku Wrocławia, w pierwotym układzie przestrzennym miasta ulice Pawłowska i Opolska posiadały na wschodzie odrębne bramy, wydaje się mało prawdopodobna.

Na północy należy oddzielić całe pasmo brzegowe wzdłuż Odry, łącznie z parcelami obydwu głównych klasztorów - franciszkanów i dominikanów, stale zagrożone powodzią, stopniowo pozyskiwane w uporczywych zmaganiach, pierwotnie niezabudowane lub pokryte jedynie lekką zabudową (ulica Rybacka).

Oś od Bramy Małujowickiej (Małkowickiej?) ku mostowi odrzańskiemu, przebiegająca z początku nieco bardziej na wschód, niż obecnie, zachowuje dzięki lekko ukośnemu przebiegowi ulicy Celnej (Wojska Polskiego) swe stałe położenie w ściśle prostopadłej siatce rozplanowania miasta.

Wyznaczenie granic pierwotnego rozprzestrzenienia obszaru miejskiego od zachodu jest wysoce utrudnione z uwagi na daleko wysunięty obręb zamku. Odwzorowanie (przeniesienie) głębokości obu wschodnich środkowych kwartałów na kwartały zachodnie wyznacza ich pierwotny zasięg. Zastosowanie tej miary wydaje się być potwierdzone obserwacją, że linia zaułku, rozcinającego wzdłuż kwartał zewnętrzny (czyli między ulicami Zamkową i Kołodziejską (Chopina), do nich równolegle) lekko się załamuje, zmieniając nieco kierunek dokładnie w miejscu, w którym ów zaułek pierwotnie się kończył – na wysokości parcel ul. Zamkowej 19 i Kołodziejskiej (Chopina) 20 (według przedwojennej numeracji). Fakt, że następuje to w miejscu, w którym musiała stać pierwsza brama zachodnia, lub też Wrocławska, nie może być przypadkiem. Poza tym linie wewnętrznych (tylnych) fasad ulic Kołodziejskiej i Zamkowej również zmieniają swój bieg, począwszy w miejscach wyznaczonych przez linię (prostopadłą) do wspomnianego punktu załamania linii zaułku. Sugerowane przez autora rozszerzenie obszaru miasta również na zachód, o promieniu, sięgającym mniej więcej środka kwartału, w którym znajduje się plebania kościoła katolickiego (św. Krzyża), może być wyprowadzone na podstawie ogólnych prawidłowości planistycznych oraz dokładnej analizy narysów. Rozszerzenie na wschodzie manifestuje się poprzez rolę ulic Opolskiej (Reja) i Pawłowskiej (Dzierżonia) jako głównych arterii, prawie w sensie dzisiejszych ulic jednokierunkowych, zbiegających się na peryferii miasta oraz wkomponowanym w system obronny miasta wspólnym wejściu i wyjściu. Lokalizacja tej drugiej bramy wschodniej, lub też Opolskiej jest znana. Również w przypadku podobnie wytyczonych ulic strony zachodniej możemy słusznie oczekiwać analogicznego przebiegu zewnętrznych odcinków ulic Zamkowej i Kołodziejskiej. Lokalizacja drugiej bramy zachodniej, lub też Wrocławskiej nie jest udokumentowana i nie da się wyznaczyć poprzez analizę zabudowy, ale można śmiało przyjąć, że znajdowała się na osi zaułku, mniej więcej w środku kwartału z plebanią. Ukośne linie ulicy Pańskiej (Górnej) nr 8 do 10 (według przedwojennej numeracji) oraz południowej strony bloku zabudowy Wróblej Góry wskazują w kierunku domniemanej lokalizacji bramy. Wydaje się mało prawdopodobne, by tzw. „góra”, rozciągająca się na wschód od nowego zamku (renesansowego), względnie niedawno rozebrango magazynu soli/ hali musztry (budynek w kształcie litery L, znajdujący się na terenie dzisiejszego ogrodu zamkowego, wzniesiony w 2. połowie XVIII, rozebrany w latach 20-tych minionego wieku), przekazana dominikanom dopiero w roku 1335, została włączona do miasta w ramach pierwszego rozszerzenie jego obrębu. W rachubę może wchodzić co najwyżej jedynie część tego płaskiego wzniesienia, nosząca nazwę Wróblej Góry. W narożniku południowozachodnim należy wyłączyć blok zabudowy gimnazjum.

W porównaniu z terenem pierwszego narysu miasta, zawierającego 25 kwartałów, powierznia miasta wzrosła znacznie o około 1/3, osiągając mniej więcej wielkość nowo lokowanego Wrocławia. Niemniej pod względem gęstości zaludnienia Brzeg pozostawał oczywiście daleko w tyle za Wrocławiem.

Jądro miasta świadczy o jednolitym i ścisłym charakterze pierwszego aktu planistycznego. Dwa główne kierunki komunikacyjne, wyznaczone z jednej strony przez ważny szlak handlowy, wiodący z południowego wschodu przez Opole i Wrocław w stronę Bałtyku, a z drugiej przez przeprawę odrzańską, stanowią osie układu odniesienia, który legł u podstaw podziału na kwartały. Fakt, że powtarza się tu w pewnym sensie schemat ulic jądra starówki wrocławskiej, z osią wschód – zachód szlaku handlowego oraz północ – południe mostu odrzańskiego, nie jest przypadkiem, lecz wewnętrzną prawidłowością i wynika również z innych reguł urbanistyki. Powodem pokrewieństwa obu form planistycznych jest być może technika tego samego architekta, świadcząca o głębokim zrozumieniu istoty osadnictwa i urbanistyki.

Omówione tu rozszerzenie obszaru miasta można z powodzeniem datować na koniec wieku XIII. Analizując rozwój miasta dochodzimy jednak do wniosku, że na zachodzie znajduje się jeszcze druga strefa przyrostu. Na mocy dokumentu wymiany z roku 1377 książę Ludwik I nabył od gminy miejskiej teren wokół dzisiejszego Placu Kolegiackiego (Moniuszki), w celu postawienia tam budynków mieszkalnych dla kanoników nowo utworzonej kapituły katedralnej. Kilka lat wcześniej książę wyraził w akcie dotacyjnym zamiar przesunięcia murów miejskich, tak by obejmowały przekazany wcześniej teren kolegiaty na zachód od placu. Realizację tego zamiaru potwierdza analiza, o której będzie tu jeszcze mowa. W ten oto sposób granice miasta zostały przesunięte w bezpośredie sąsiedztwo zamku. Wtedy też, lub też później, być może nawet dopiero w wieku XVI, nastąpiło przekształcenie ograniczonego łukiem bloku zabudowy, obejmującego już nieużywaną wieżę Bramy Wrocławskiej, w wysunięty ku zamkowi czworobok, zawierający parcelę plebanii. Ślady tego przekształcenia środkowych kwartałów są czytelne poprzez zmianę kierunku wewnętrznych frontów ulic Zamkowej i Kołodziejskiej.

Opisy ilustracji

Rycina 1


Brzeg od północy, Fryderyk Bernard Werner. Widoczna Brama Odrzańska na miejskim przyczółku mostu, po lewej stronie bastion Hautcharmois (nazwany tak na cześć 2. pruskiego komendanta twierdzy), piatta forma (we włoskiej manierze fortyfikacyjnej). Na pierwszy planie przyczółek prawobrzeżny (wraz z dziełem rogowym)

Napisy na rycinie

Prospekt Brzegu

1. Koszary
2. kapucyni
3. arsenał
4. furta młyńska
5. wielki młyn
6. Brama Opolska
7. kościół farny
8. Brama Odrzańska
9. Brama Małujowicka
10. ratusz
11. jezuici
12. gimnazjum królewskie
13. Brama Wrocławska
14. kolegiata
15. zamek

W prawym dolnym rogu dom strzelecki (bractwa kurkowego), na pierwszym planie tzw. dzieło rogowe(dwa półbastiony, połączone kurtyną), budynek celny i most zwodzony, prowadzący do Bramy Odrzańskiej.

Fryderyk Bernard Werner (1690 – 1776), śląski Robinson, wychowanek nyskiego gimnazjum jezuitów, awanturnik i obieżyświat. Jako utalentowany rysownik był autorem licznych widoków miast, m.in. 5-tomowego dzieła „Silesia in Compendio seu Topographia das ist Praesentatio und Beschreibung des Herzogthums Schlesiens” (Prezentacja i opis księstwa śląskiego). Jego ryciny są mimo pewnych niedoskonałości nieocenionym źródłem ikonograficznym na temat Śląska w XVIII w.


Rycina 2

Brzeg, Fryderyk Bernard Werner. Pas fortyfikacji bastionowych przedstawiony w złym stanie i pobieżnie.
Napisy na rycinie
Plan miasta Brzeg, pozostałe napisy z uwagi na znikomą rozdzielczość są niestety nieczytelne.

Rycina 3

Rozwój przestrzenny miasta Brzeg. Bastiony i raweliny jedynie zaznaczone, bez uwzględnienia placów broni oraz reduty pisarzowickiej na przedpolu prawobrzeżnego przyczółka (wraz z dziełem rogowym).

C.D.N

W następnym odcinku będzie mowa o średniowiecznych miejskich murach obronnych.

Brzeski - 2009-10-24, 13:44

Dziedzic_Pruski napisał/a:
to właśnie wtedy zmieniono nazwę ulicy Piastowskiej na Księcia Jerzego.


??? Lapsus chyba?

Dziedzic_Pruski - 2009-10-24, 14:13

Zamieszczony tu wycinek planu miasta z roku 1937 nie jest zbyt wyraźny, ale można zauważyć, że ulica Piastowska nazywała się wtedy Herzog-Georg-Str., a Polna (Jana Pawła II) Adolf-Hitler-Str. Zmianie uległa również nazwy ulicy Ogrodowej (Powstańców) - Werner-D(?)robt-Str. Oraz Dworcowej (Armii Krajowej) – Helmut-Captuler-Str.
Brzeski - 2009-10-25, 10:44

Dziedzic_Pruski napisał/a:
że ulica Piastowska nazywała się wtedy Herzog-Georg-Str.,

Przepraszam, faktycznie.
Ale aż dziw, bo przecież kawałek dalej już istniała Georg-Strasse - w domyśle tez tego samego Georga (po polsku Jerzego II).
Więc jak widać totalitaryzm czy to hitlerowski, czy komunistyczny, te same metody stosował :-) zmieniali nazwy ulic bez większego pomyślunku :-)

krzysztal - 2010-03-13, 15:50

Kłaniam się, pozwolę sobie dodać odpisy austriackich dokumentów dotyczących oblężenia Brzegu w 1741 roku. Zarówno wklejony tekst jak i załączona tabelka pochodzą z pracy Carla von Dunckera "Österreichischer Erbfolge-Krieg 1740-1748", tom II, wydanej w Wiedniu w 1896 roku. Jako że z niemieckiego nie jestem najmocniejszy wklejam niemiecki tekst, zachowałem pisownię oryginału.

Bericht über die Manssnahmen zur Instandsetzung der vom Feinde beschädigten Festung Brieg

„Nachdeme der Feind mit der Belagerung der Vöstung Brieg so weith kommen ist, als dessen approchen nicht weither als 40 biss 60 Schritt von den werkhen mehr entfernet, auch die Bastions Nr. 2 und 3 völlig ruinieret worden, alss haben Ihro Excellenz der Herr commandierende General alle Herrn Staabsofficiers, Benantlich Herrn Obristen Baron de Fin, Herrn Obristen von Pettinger, Herrn Obristleuth. Bar. von Cosa, Hr. Obristleuth. von Bouchard, Hr. Obristwachtmeist. Graf Garani, den Ingenieur-Haubtmann und sambentliche Artilleristen zu sich beruffen und denenselben den ruinierten Stand der Vöstung vorgetragen, sodann ged. Herren Stabsofficiers, Ingenieur-Haubtmanns und den Artilleristen ihre meinung hierüber anverlanget ; worüber dan von seithen des Ingenieurs-Haubtmans erinnert wirdet.
Nachdeme der Feind so weith avanciert ist, als wird unumbgängl. erfordert, arbeithsleuthe hierzu aufzutreiben, was nur immer möglich aufzubringen ist ;
Die gelegten grössten Bomben beym Convre de face sollen wohl visitieret, und im gutten Stande gehalten weren, damit, wann der Feind anlauffen solte, den sicheren Effect würkhen möge ;
Nun verlanget der Ingenieur-Haubtmann zur benöthigten arbeith und zwar täglich :
auf Nr. 2 ... 80 Köpfe
auf Nr. 3 ... 150 Köpfe
auf Nr. 4 ... 70 Köpfe
auf Nr. 8 ... 80 Köpfe
auf Nr. 17 ... 100 Köpfe
welche unaufhörlich zur arbeith angetrieben werden sollen ; Worbey auch nöthig ist ; dass man bey Tag anfange zu arbeithen, nachdeme die Nacht zu kurz ist, und wehrend-diesser zeith das ruinierte nicht kan repariert werden, gleichwie diesse nacht würkhlich dasjenige, welches auf denen werkhen ruinieret worden, aus mangl den arbeithsleuthen nicht mehr hat reparieret werden können :
Alle Schanz- und arbeiths-Requisiten, nemblich Schauffeln, Hakhen, Stösseln, Bau-Holzpfosten, Bretter, Sturmpfähle, klein- und grosse Nägeln, der Schmiden, so Tag- und Nacht arbeithen, 40 Zimmerleuthe bey Tag, und auch 40 bey der Nacht, 6000 Fachinen, 8000 pflökhe, 200 Schlögl zum pflökh einschlagen, und das hierzue zum Schneiden erforderliche Eyssen, Schanz Körpfe von 6 Schuch hoch 300 und mittlere 300 sollen herbeygeschaffet werden ;
Von Seithen der Artillerie wirdt gemeldet, dass, wann 24 halbe Carthaunen, 24 Quartier-Schlangen, 36 falcaunen, 12 60pfündige Mörser, beyläufig 1000 Centner Pulver, etliche hundert Centner Bley und ä proportione auch so viel Kugeln beysamben wären, da wolten, und kunnten sich erdeutte Artilleristen guth defendieren ;
Dass aber mehrgemeldte Artilleristen ab disses, und so viel anverlangeten, seye die ursach, weillen ansonsten dem Feindt sein grosses geschüz zu demontieren man nicht im Stande ist, anerwogen man mit 3 kleinen Stükhen, mit welchen annoch geschossen werden kann, gegen 49 meistens drey viertl, und halbe Carthaunen, dann 20 60-pfündige Mörsser, die beständig feuern, nicht die geringste resistence machen kann.
Drey von denen hiesigen besten Stukhen seyndt würklich verlezet, und unbrauchbahr worden ;
Alle Schüss-Scharten, die Man durch 3 und 4 ganze Nächt reparieret hat, seyndt von dem Feindt in 2 Stunden völlig ruinieret, und darnider geschossen worden, das daraus kein Schuss mehr hat geschehen können; dermahlen seyndt schon etliche und 90 Centner Pulver verschossen worden ;
Feuer-Ballen, Brandt-Kugeln, Carcassen, Licht-Kugeln, seyndt höchst nöthig, damit, wann der Feindt bey der Nacht anrukhen solte, mit dissen in etwas beleichtet werden möge ;
Bomben befinden sich 18 60pfündige ; 22 dergleichen von denen feindlichen, so herein gefallen seyndt, und 27 30pfündige. Im übrigen beschwähret sich der Feuerwerkher, dass Er zu reparierung der beschädigten Laveten, und Räder keine leuthe aufbringen kann, und zu regierung deren Stukhen wären wenigstens 64 Handtlanger erforderlich.
Die Pulver Magazine seyndt sehr schlecht versehen, dass sie von denen Bomben nicht ganzen sicher seynd ;
Die dermahlige Garnison besteht in allem und jeden zu diesen in 1600 Köpfen ;
Dass erste feindliche Parallel, welches den 28ten :censored2: in der Nacht gezogen worden, wäre von der Vestung 300 Schritt, und heuth nacht ist bis auf 40, höchst 60 Schritt darmit zu der Vöstung avanciert worden.
Die obverlangten nöthigen Fachinen, Schanz-Körpfe, und pflökhe gehen dem Ingenieur-Haubtmann ab ;
Die Pallisaden, und Sturmpfähle, welche die grösste defence der Vöstung ist, seyndt an den meisten örthern schon ruinieret worden, dergestalten, dass man selbige an einigen örthern nicht mehr hat reparieren, und ersetzen können ;
Die Burgerschaft will an keine orth, wo es nur die geringste gefahr zu seyn scheinet, hingehen, sogar bey der vorgewesten Feuersbrunst hat keiner eine Hand anlegen wollen, solche zu löschen, sondern vielmehr der allhiesige Bürgermeister sagen lassen, dass die Bürger schon den 1ten May verlangten, viel lieber den commandierenden Generalen zur übergaab dieser Vöstung zu persuadieren, alss sich ferner mehr zu wöhren.“

krzysztal - 2010-03-13, 16:07

Załączam także słabej jakości szkic, autorstwa A. Kobella, obrazujący kapitulację załogi miasta w 1807 roku. Jak widać autor ostatecznie zmienił zamiar. Link do zdjęcia malowidła pojawił się już w tym wątku, jednak w celach porównawczych także go zamieszczam.

http://www.napoleon-online.de/Kobell983.jpg

Dziedzic_Pruski - 2010-04-22, 10:28

krzysztal napisał/a:
Kłaniam się, pozwolę sobie dodać odpisy austriackich dokumentów dotyczących oblężenia Brzegu w 1741 roku. Zarówno wklejony tekst jak i załączona tabelka pochodzą z pracy Carla von Dunckera "Österreichischer Erbfolge-Krieg 1740-1748", tom II, wydanej w Wiedniu w 1896 roku. Jako że z niemieckiego nie jestem najmocniejszy wklejam niemiecki tekst, zachowałem pisownię oryginału.

Raport o krokach podjętych dla naprawy szkód poczynionych przez nieprzyjaciela w twierdzy Brzeg

Gdy nieprzyjaciel oblegający twierdzę Brzeg dokonał takich postępów, że jego aprosze nie były oddalone od dzieł (fortyfikacyjnych) dalej niż na 40 do 60 kroków, a bastiony nr 2 i 3 były całkowicie zrujnowane (chodzi o bastion zamkowy i książęcy, naprzeciw SP nr 5), jego ekscelecja komenderujący generał wezwał do siebie wszystkich panów oficerów sztabowych, a to pana pułkownika barona de Fin, pana pułkownika von Pettingera, pana podpułkownika barona von Cosa, pana podpułkownika von Boucharda, pana majora hrabiego Garaniego, kapitana inżynierów oraz wszystkich artylerzystów i przedstawiwszy im stan zniszczeń twierdzy zażądał od rzeczonych panów oficerów sztabowych, kapitana inżynierów i artylerzystów ich opinii, która będzie potem uwzględniona przez kapitana inżynierów. Jako że nieprzyjaciel poczynił takie postępy, koniecznym i nieodzownym staje się zaciągnięcie robotników w każdej możliwej ilości. Należy dokonać wizytacji największych bomb założonych u słoniczoła, które trzeba utrzymywać w dobrym stanie, by pewnie zadziałały w przypadku szturmu nieprzyjaciela. Kapitan inżynierów żąda do przeprowadzenia koniecznych prac dziennie (podane niże jnumery odnoszą się do poszczególnych bastionów) :
auf Nr. 2 ... 80 ludzi
auf Nr. 3 ... 150 ludzi
auf Nr. 4 ... 70 ludzi
auf Nr. 8 ... 80 ludzi
auf Nr. 17 ... 100 ludzi,
których należy nieprzerwanie przynaglać do pracy, przy czym trzeba zacząć pracować już w dzień, gdyż noc jest za krótka, by w tym czasie naprawić zniszczenia, a tej nocy nie można już było naprawić zniszczeń na dziełach (fortyfikacyjnych) z powodu braku robotników. Należy dostarczyć wszystkich potrzebnych narzędzi szańcowych i roboczych, a to łopat, kilofów, pobijaków, drewnianych kołków budowlanych, desek, zaostrzonych kołów, małych i dużych gwoździ, kowale mają przy tym pracować dzień i noc, 40 cieśli w dzień i 40 w nocy, mają wykonać 6000 faszyn, 8000 kołków, 200 pobijaków do wbijania kołków oraz potrzebne do cięcia żelazo, 300 koszów szańcowych o wysokości 6 stóp i 600 średnich. Ze strony artylerii zameldowano, że po zebraniu 24 półkartaun, 24 ćwierćkolumbryn, 36 falkonetów 12 60-funtowych moździerzy,do tego 1000 cetnarów prochu, kilkuset cetnarów ołowiu i proporcjonalnie wielu kul rzeczeni artylerzyści będą się mogli dobrze bronić.
To jednak, że wspomniani artylerzyści żądali tak wiele miało swój powód, jako że w przeciwnym razie nie byliby w stanie zniszczyć dużych dział nieprzyjaciela, biorąc pod uwagę że z 3 mniejszymi działami, z których da się jeszcze strzelać, nie można stawić najmniejszego oporu 49 nieprzerwanie strzelającym – przeważnie ¾- i półkartaunom nieprzyjaciela oraz 20 60-funtowym moździerzom.
Trzy z tutejszych najlepszych dział są poważnie uszkodzone i nie nadają się do użytku. Wszystkie ambrazury (strzelnice), które naprawiano przez 3 i 4 noce, zostały zupełnie zrujnowane przez nieprzyjaciela w ciągu 2 godzin tak, że nie można już przez nie oddać strzału, wystrzelano już ponad 90 cetnarów prochu. Koniecznie potrzebne są kule ogniste i zapalające, karkasy (pociski zapalające), świetliste kule, a to po to, by oświetlić nieprzyjaciela, gdy ten miałby atakować nocą.

Bomb jest: 18 60-funtowych, 22 takichże nieprzyjacielskich, które spadły (na twierdzę – przypuszczalnie chodziło o niewybuchy) i 27 30-funtowych. Poza tym ogniomistrz narzeka, że nie może znaleźć ludzi do naprawy uszkodzonych lafet i kół, a do tych prac potrzebowałby 64 pomocników.
Magazyny prochowe znajdują się w bardzo złym stanie i nie są całkiem zabezpieczone przed bombami. Tutejszy garnizon składa się w sumie z 1600 ludzi. Pierwsza nieprzyjacielska paralela, otwarta w nocy 28. (kwietnia) w odległości 300 kroków od twierdzy, tej nocy posunęła się ku twierdzy na odległośćjuż tylko 40, najwyżej 60 kroków.
Faszyny kosze szańcowe i kołki, których dostarczenia zażądał kapitan inżynierów, już się kończą, zaś palisady i pale szturmowe, stanowiące najlepszą obronę twierdzy, są już w wielu miejscach tak zniszczone, że nie można ich już naprawić lub zastąpić.
Mieszczaństwo nie chce stawać w miejscach, gdzie zdaje się grozić najmniejsze niebezpieczeństwo i nawet przy ostatnim pożarze (chodzi zapewne o pożar zamku) nikt nie chciał przyłożyć ręki do gaszenia, a wręcz przeciwnie, już 1. maja domagali się raczej od tutejszego burmistrza, by ten perswadował komenderującemu generałowi przekazanie twierdzy, niźli miał jej dalej bronić.

Dziedzic_Pruski - 2010-06-22, 22:35
Temat postu: Kurt Bimler, Stałe budowle obronne na Śląsku, Cz. 2
Po długiej przerwie powracam dziś do pracy Bimlera.

Pierwsze fortyfikacje miejskie

należy łączyć z najwcześniejszym okresem istnienia miasta. Z pewnością nie miały one charakteru stałego (masywnego). Podobnie jak w przypadku Wrocławia, ślady pierwszych murów, okalających mniejsze jądro miejskie nie zachowały się w przekazach ikonograficznych, pisemnych, ani w kamieniu (jako relikty budowlane). Jednak teza o ich charakterze może być jednak wysunięta nawet mimo prostokątnego narysu miasta, przemawiającym za stałym charakterem umocnień. Z drugiej strony w przypadku miasta, w którym gromadzono cenne dobra, istnienie zapewniających bezpieczeństwo fosy oraz obwałowania i ostrokołu już w początkowej fazie istnienia rozumie się samo przez się. Tylko w tym świetle zawarta w książęcym dokumencie lokacyjnym, pochodzącym według A. Schaubego z roku 1247, wyraźna obietnica „infra duos annos civitate munirem”, tzn. umocnić miasto w ciągu 2 lat, jawi się w pełni zrozumiała w całej doniosłości swej treści. Wątpliwości co do jej realizacji, wyrażone przez tegoż Schaubego na stronie 44, są nieuzasadnione, tym bardziej że już wczesne stadium rozplanowania miasta zakłada istnienie bram, mających sens jedynie w (zamkniętym) pasie umocnień.
Przebieg linii tych pierwszych umocnień i lokalizację bram można założyć na peryferiach miasta, wzdłuż podwala, okalającego obszar zakreskowany w kratkę na rysunku rozwojowym. Zgodnie z poprzednimi przypuszczeniami autora istaniały prawdopodobnie 4 wieże bramne. Od wschodu i zachodu należy przyjąć po jednej wieży, leżących na osi kwartałów. Jednak ze względów planistycznych oraz na podstawie analogii z Wrocławiem możliwe, choć mało prawdopodobne wydaje się, że były tam po 2 wieże. Nie należy się raczej spodziewać istnienia pozostałości tych budowli, wykraczających poza przyziemie.

Mury miejskie

wraz z bramami i wieżami poza nielicznymi wyjątkami padły w niebywałej zupełności pod ciosami kilofów w drugiej trzeciej XIX w. Ten bolesny fakt wielce utrudnia analizę ich kształtu, tym bardziej że inaczej niż w przypadku Wrocławia, nigdy nie dokonano ich gruntownego opisu. Również podczas rozbiórki dawnej kamienicy von Berville’a w bezpośrednim sąsiedztwie zamkowego kościoła św. Jadwigi na początku lat 30-tych XX w. nie wykorzystano ostatniej możliwości dokonania pomiarów i inwentaryzacji zachowanego tam wraz z balustradą ganku obronnego. Na szczęście Joachim Hildebrand mógł w tym wypadku odtworzyć stan budowlany z pamięci.
W celu dokonania przeglądu stanu zachowania murów miejskich zostaną tu wymienione po kolei ich nikłe pozostałości: w budynku sąsiadującym z wymienioną powyżej parcelą, na rogu Placu Zamkowego i Bramy Wrocławskiej stanowi je tylna ściana od strony podwórza, na wysokości parteru i pierwszego piętra. Mur ten mierzy jeszcze u podstawy 1,22 m (grubości?). Fakt, że zwietrzała warstwa muru o znacznej grubości od strony podwórza została odbita, świadczy o zwężaniu się ku górze przy widocznym mimo tynku nieregularnym uformowania powierzchni zewnętrznej. Na całej południowozachodniej i południowej rubieży miasta pozostałości murów brak, jako że przebiegały tam wzdłuż osi wytyczonej po roku 1863 ulicy Lipowej (Chrobrego). Pozostałości murów pojawiają się znów dopiero od wschodu - jako fundament piwnicznej ściany budynków przy ulicy Lipowej (Chrobrego) 64 i 66 (według ówczesnej numeracji). Zgodnie z aktami tych posesji mury miejskie miały tu, jak i na odcinku całej późniejszej ulicy Lipowej (Chrobrego), grubość 2,20 m. Na północnym wschodzie resztki murów pojawiają się jako tylna ściana budynków przy Małym Placu Koszarowym nr 9 i 10 (według ówczesnej numeracji). Ich grubość nie jest tu jednolita, a wysokość sięga 4 m. Ponieważ te dwa niewielkie budynki bez podwórza ściśle przylegają do muru, należy przyjąć, że i tu odbito znaczną jego warstwę, by zyskać tym samym przestrzeń pod zabudowę. Tu na nieotynkowanej i nienaruszonej ich zewnętrznej stronie widoczny jest wyjątkowo format cegieł 26 : 12 : 9 10 cm, typowy dla schyłku wieku XIII i początku XIV.
W podwórzach bodynków leżących po przekątnej naprzeciw, przy Małym Placu Koszarowym 14 i Placu Młynów 9 (oba numery według ówczesnej numeracji) widoczne są odcinki murów o gotyckim wątku, jednak tu stwierdzono ich przynależność do klasztoru franciszkanów.
W celu rekonstrukcji pierścienia murów obronnych pomocne okazują się częściowe opisy poszczególnych posesji, znajdujące się w aktach Miejskiego Urzędu Geodezyjnego i które nie zostaną tu jednak poza pewnymi wyjątkami wyszczególnione. Poza tym należy również uwzględnić starsze plany miasta, których wartość w odniesieniu do murów miejskich jest jednak ograniczona, jako że znaczenie tych ostatnich w wiekach XVII i XVIII już dawno przebrzmiało. Fakt ten wynika również z obu narysów miasta, wykonanych przez wrocławskiego architekta i fortyfikatora Walentego von Säbischa w latach 1625 i 1635, należących do zbioru jego projektów fortyfikacyjnych w teczce Hs 943, pochodzącej ze zbiorów wrocławskiej Biblioteki Miejskiej (rycina 4) oraz inżynierów Krystiana Marienbergera oraz J.E. Mayera (ryciny 8 i 9). Ponieważ przedmiotem powyższych planów jest budowa bastionów, przeto od uwzględnienia murów miejskich nie można oczekiwać bezwzględnej dokładności. W drugiej wersji zmodyfikowanego planu Säbischa z roku 1635 przebieg murów miejskich oddany jest nieco wierniej.
Najbardziej wartościowym opracowaniem jest jednak w tym względzie opublikowany w roku 1860 w formie litografii plan miasta na podstawie rysunku E. Filitza juniora, jako że poddany ogólnej kontroli (odbiorców), może zostać przyjęty za najbardziej pełny i dokładny.
W oparciu o wynienione tu 4 źródła możemy ustalić przebieg murów miejskich na wszystkich 4 frontach. Na południu przebiegały poprzez Bramę Małujowicką mniej lub bardziej jej środkiem, tak że północnym chodnikiem (dla pieszych) wraz z pasem jezdni mogła przebiegać ich galeria (korona). Na tym odcinku można zaobserwować liczne załamania ich linii, co związane jest z lokalizacją baszt obronnych. Łuk wschodni przecina poprzez Bramę Nysańską ulicę Długą, a linia murów przebiega dalej ogrodem więzienia (cuchthauzu) równolegle do ulicy Lipowej (Chrobrego), tworząc fundament tylnej ściany budynków przy ulicy Lipowej (Chrobrego) 64 i 66 (według ówczesnej numeracji) przebiega w kierunku wieży Bramy Opolskiej, której położenie zaznaczono, dalej w stronę koszar i do nich równolegle w odległości ok. 8 m. Mniej więcej w tym miejscu, za narożnikiem ulicy Kapucyńskie,j linia ponownie się załamuje. Na wysokości południowego krańca koszar o mury miejskie opierał się budynek dawnego więzienia (Stockhaus), uwzględniony w narysie miasta (rycina 3), mimo że już dawno wyburzony. Po drugiej stronie frontu koszar ma miejsce kolejne załamanie i być może nawet następne - w stronę północnej części miasta. Mury pojawiają się w zredukowanej postaci do wysokości 4 – 5 m jako tylne ściany budynków przy Małym Placu Koszarowym nr 9 i 10 (według ówczesnej numeracji), ustępują miejsca budynkowi magazynów młyńskich, ich linia zakłócona jest tu jednak w swym przebiegu przez jego zachodnią narożną wieżę. Dalszy ich przebieg w okolicach młyna jest niejasny, jednak przebieg równolegle do jego frontu wydaje się mało prawdopodobny, jako że dalszy odcinek murów przebiega wyraźnie ukośnie przez ogród urzędu katastralnego przy ulicy Szpitalnej 14 (według ówczesnej numeracji), gdzie około roku 1890 mieścił się przytułek dla ubogich, a od roku 1890 kasyno oficerskie (chodzi o budynek dzisiejszej spółdzielni inwalidów). Ten odcinek muru, tworzący dziś tylną ścianę stajni, dzięki swej szczeliniastej powierzchni stanowi, podobnie jak w przypadku części oławskiego zamku, niemal szkolny przykład, ukazując (oprócz późniejszych zasklepień), zestawienie materiałów wykorzystanych do jego budowy: (od tyłu) kamienie polne i łamane, oblicowane cegłą. W swym dalszym przebiegu w kierunku Bramy Odrzańskiej linia murów miejskich załamuje się nieoczekiwanie 2 razy pod kątem prostym, co udokumentowane jest w opisie posesji urzędu katastralnego (..), jak również widoczne na planach fortyfikatorów. Ustalenie przebiegu linii murów miejskich na całym odcinku zachodnim od Bramy Odrzańskiej napotyka na trudności. Według planów Säbischa i Wernera należy się spodziewać przedłużenia odcinka północnego w tym samym kierunku aż do północnozachodniego narożnika zamku. Taki przebieg tego odcinka zakłada jednak istnienie zamku renesansowego oraz rezygnację z odseparowania terenu zamku. Ten stan fortyfikacji odpowiada zaawansowanemu stadium, odpowiadającemu przypuszczalnie bardziej wiekowi XVI niż XV. Z drugiej jednak strony, na południe od zamku, względnie kościoła św. Jadwigi, odnajdujemy wspomniany już odcinek, którego powstanie zapowiedział już Ludwik I i który należałoby przedłużyć w kierunku północnym, mniej więcej wzdłuż frontu skrzydła miejskiego zamku. Teza, że kiedyś stały tu mury miejskie, które później musiały ustąpić miejsca zamkowi, nie może być wykluczona i mogłaby służyć jako wyjaśnienie wyraźnie ukośnej pozycji skrzydła zamku. Połączenia z wieżą Bramy Odrzańskiej należałoby szukać wdłuż tylnej ściany oranżerii, obecnego dworu Ungerata (dzisiejszy budynek domu parafialnego) lub nieco na północ od niej, z włączeniem całego terenu klasztoru dominikanów. W południowozachodnim odcinku obwodu jako odcinek pierwszych murów w rachubę wchodzi jedynie już zaznaczona linia łamana, łącząca się z obu stron łukiem z wieżą (pierwszej) Bramy Wrocławskiej, której położenie przyjmuje się w kwartale zawierającym budynek plebanii. Dopiero w stadium następnym i ostatnim mury miejskie osiągają tu swą ostateczną pozycję, którą zajmują i dziś w obrębie posesji Plac Zamkowy 1. Jak już wspomniano, mury miejskie miały na całym froncie południowym i wschodnim grubość sięgającą 2,20 m, co wynika ze wskazanych dokumentów i planów.
Potwierdza to zapis brzeżanina Bartela Steina, który w swym „Krótkim opisie Śląska” (Kurzgefaßte Beschreibung von Schlesien) z roku 1512, opisując obronność miasta twierdzi, że ”murem może iść obok siebie 2 ludzi”. Odnośnie murów miejskich nad Odrą zaznacza jednak, że miały one mniejsze gabaryty. Do potwierdzenia tej tezy posłużyć się możemy jedynie pozostałościami w ogrodzie urzędu katastralnego, o grubości 1,75 m u fundamentu, co pozwala przyjąć grubość murów sięgającą być może 1,5 m. Pierwotną wysokość murów bez galerii obronnej można przyjąć w analogii do wszystkich okolicznych miast jako sięgającą 6 m, zaś wraz z galerią 8 m. Nie wiadomo, czy przedpiersie posiadało pierwotnie blanki, być może później zamurowane z pozostawieniem strzelnic, jak to było w przypadku Wrocławia i Oławy. W celu dokładnego określenia wieku murów miejskich stwierdzenie tego faktu byłoby niezmiernie ważne, gdyby wykonano odpowiednie badania podczas rozbiórki budynku w bezpośrednim sąsiedztwie kościoła św. Jadwigi. Grubość przedpiersia możemy przyjąć jako około 0,5 m. Odstępy między szczelinowymi strzelnicami możemy szacować na 1,5 m, tylna ściana galerii posiadała przypuszczalnie grubości na cegłę oraz wysokość 1 m. Na małym rysunku przekroju murów miejskich z zadaszoną galerią obronną, autorstwa J.E. Mayera, zawartym w projekcie fortyfikacji bastionowych z roku 1662, nie ma aż tak masywnego zaplecza. Tezę o słabszych murach od strony Odry można by oprzeć na przykładzie Strzelina (..).

Na zewnątrz pasa murów miejskich należy sobie wyobrazić na narysie z ryciny 3 fosę o szerokości ok. 20 m, okalającą mury w odległości ok. 10 m. Jak wynika to z planów budowlanych, znajdujących się we wrocławskim archiwum miejskim, długie koszary
(chodzi o koszary fryderycjańskie), zbudowane w roku 1781 przez K.G. Langhansa, stoją w miejscu dawnej fosy, zasypanej w czasach istnienia twierdzy bastionowej. Spowodowana złym podłożem konieczność położenia fundamentów sięgających głębokości 9 m przyczyniła się do wzrostu kosztów budowy (koszar) o 2000 talarów.
Żywot nawet takich budowli jak mury obronne jest ograniczony. Zwłaszcza niekorzystne podłoże lub podmokły teren stwarzały niebezpieczeństwo podmycia wodami powodziowymi, co w wielu przypadkach prowadziło do walenia się całych odcinków murów. Schönwälder zestawił w 2. tomie swej kroniki (..)takie zniszczenia na podstawie drugiej księgi miejskiej: „ w roku 1503 panowie rady powzięli zamiar ześrubowania i naprawy murów za czarnym mnichem (?), po tym gdy podjął się tego mistrz z Opola i naprawił część zaś inna inna zawaliła się”. W związku z tą wzmianką należy dodać, że podobnie jak we Wrocławiu w roku 1516 (..), podjęto tu interesującą technicznie próbę ustawienia odchylonego od pionu muru za pomocą mechanizmu śrubowego. W roku 1513 wzmiankuje się, że „rajcy zlecili Hansowi Schwartze wzniesienie kawałka muru przy strzelnicy (chodziło zapewne o miejsce, gdzie odbywały się ćwiczenia mieszczaństwa w strzelaniu), który miał powstać na nowo. Już w następnym tygodniu rzeczony Hans Schwartze rozebrał wspomniany kawałek, wykopał aż do fundamentów, po czym wzniósł na nowo (..) i ukończył, za co zapłacono mu 22 marki”. W następnym roku również „kawałek za ogrodem szarych mnichów/ franciszkanów) został wzniesiony i wymurowany do jednej wysokości z Furtą Polską i starym murem przez murarza Hansa Schwartza”. W roku 1515 rozpoczyna się rekonstrukcja odcinka murów nad Odrą, za klasztorem antonitów (w miejscu spółdzielni inwalidów), w związku z czym „przeor ma położyć fundament, jako że ten ma się znajdować pod jego dworem”. Ten odcinek ukończono w roku 1523, osadziwszy go na murowanych łękach i zwieńczywszy blankami, rozpoczęto też budowę wieżyczki z blankami tego samego kształtu i wysokości (..). W roku 1524 rozpoczęto zwieńczanie starego muru blankami na kształt nowego i ukończono wieżyczkę, a w roku 1525 w ciągu tygodnia ukończono blanki (na murze) w stronę młyna”. O wspomnianej wieżyczce będzie tu jeszcze mowa, a przypadek osobliwego fundamentowania na łękach, czyli filarach połączonych łękami, występuje również w Namysłowie (..). Mury miejskie są naprawiane i łatane jeszcze około roku 1530: w roku 1528 „mur przy Bramie Małujowickiej został u dołu po wewnętrznej i zewnętrznej stronie uzupełniony cegłami a od góry spięty i zadaszony” tzn. galeria obronna otrzymała drewniany dach. „W roku 1530, w tygodniu po niedzieli Laetare (IV niedziela wielkopostna) zawaliła się część muru przy dolnym klasztorze (franciszkanów) przy młynie, zaś inną część kazano rozebrać i wznieść na nowo. Później mistrz Wawrzyniec Tannberger wzniósł kawałek muru za młynami za białoskórnikiem (? – przypuszczalnie chodzi o młyn białoskórniczy), rozebrany w roku 1534 i wzniesiony na nowo na głębszych fundamentach przez Hansa Schwartzena. Także mur przy korycie młynów koło (domu?) Hansa Stifta rozebrano, a wbiszy olchowe pale, na nich zbudowano na nowo.” W tym wypadku fundament oparto na rusztowaniu z pali.

Dziedzic_Pruski - 2010-06-22, 22:54
Temat postu: Kurt Bimler, Stałe budowle obronne na Śląsku, Cz. 3
W czasach fryderycjańskich za zachowaniem murów miejskich bez przedpiersia (galerii obronnej) przemawiał pogląd, że zapobiegają one dezercji. Za utrzymaniem murów przemawiało również obowiązywanie akcyzy na terenie odpowiadającym mniej więcej zabudowanemu obszarowi miasta. Gdy jednak w XIX w. nie było to już aktualne, w roku 1863 postanowiona została rozbiórka murów, którą w następnych latach przeprowadzono z godną pożałowania skrupulatnością.
W zestaw murów miejskich wchodziły oczywiście od samego początku wieże bramne. Ich liczba jest równa ilości punktów przecięcia wylotowych ulic z pierścieniem okalającym miasto. Oprócz bram istniały również furty, węższe przejścia, przeznaczone głównie dla ruchu pieszych i przeważnie bez zabezpieczającej wieży. Ich głównym aspektem obronnym była niepozorność. Wobec 2 przechodzących przez miasto i przecinających się w nim traktów handlowych możemy oczekiwać 4, już znanych bram. Wskutek rozbiórki pewne wyobrażenie co do ich gabarytów i wyglądu możliwe jest jedynie na podstawie ilustracji Fryderyka Bernarda Wernera z 7. tomu jego śląskiej topografii oraz krótkich wzmianek w tzw. księdze inwentarzowej miasta Brzeg. Autorowi nie są znane żadne widoki większego formatu z wieku XIX, jakie w latach 20-tych tegoż stulecia w przypadku Wrocławiu sporządził pochodzący z Brzegu Heinrich Mützel we współpracy z Karlem Bachem. Ten brak jest równie dotkliwy jak sama rozbiórka kamiennych oryginałów.
Położenie wieży Bramy Odrzańskiej przed mostem można jednoznacznie określić na podstawie osi ulicy Celnej (Wojska Polskiego) oraz przebiegu linii murów. Średniowieczny most, wieża bramna i ulica Celna leżały w jednej linii. Częściowe plany tego terenu, znajdujące się w miejskim urzędzie geodezyjnym, pomogą w dokładnym ustaleniu jej lokacji. W wieku XIX wieża służyła już tylko za więzienie. Księga inwentarzowa podaje rozmiary podstawy wieży 7,53 x 7,53 m. Werner opisuje zaś wieżę jako kwadratową i czterokondygnacyjną oraz o dachu dwuspadowym. Szczęśliwym zrządzeniem losu wieża zachowała się aż do roku 1895. Lecz wtedy wybiła i jej ostatnia godzina, kiedy w ostatnich latach swego istnienia przynosiła jeszcze dochody z czynszu jako remiza i magazyn siana. Karol Fryderyk Schönwälder podaje w 2. tomie wiadomości historycznych, że gdy w roku 1515 silny wiatr zrzucił dach wieży, rozebrano zwieńczenie, po czym podwyższywszy o 7 łokci pokryto ją nowym dachem z dachówek. Różne przesłanki zdają się wskazywać na to, że wieża Bramy Odrzańskiej posiadała poprzedniczkę w swym bezpośrednim sąsiedztwie od strony południowowschodniej, którą oddzielały od niej schody prowadzące do kazamat bastionu (odrzańskiego), a z której z niewiadomych przyczyn zrezygnowano. Jej położenie da się określić na podstawie starszych planów terenu.
Wieża Bramy Wrocławskiej lub Mariackiej, w historii masywnych umocnień po tej stronie miasta druga lub trzecia z rzędu w składzie sukcesywnie rozszerzanego pierścienia tychże umocnień, stała aż do roku swej rozbiórki, tj. 1863, na przedłużeniu frontu zamku renesansowego w kierunku południowozachodnim, stykając się z narożnym budynkiem przy Placu Zamkowym 1. Przesunięcie wieży z kwartału plebanii lub miejsca pomnika św. Trójcy na linię zamkowego frontu było związane z przesunięciem granicy miasta oraz linii umocnień. Była to murowana z cegieł, surowa bryła propstopadłościanu, podobnie jak i inne wieże bramne, w wiekach XVIII i XIX trój- lub czwórkondygnacyjna na podstawie 7,68 x 8,16 m. Przekazane w zapisie wymiary wieży są tak zbliżone do rozmiarów zachowanemu w budynku przy Placu Zamkowym 1 kikutowi wieży, o którym będzie tu jeszcze mowa, że wyłania się tu pytanie, czy ów kikut, znajdujący się aż tak niewiarygodnie blisko domniemanej lokalizacji wieży bramnej, nie jest pozostałością jej samej. Wnikliwa analiza całej dokumentacji nie mogła jednak przynieść jednoznacznego rozstrzygnięcia tej kwestii. Wyobrażenie o wyglądzie wieży daje nam większy i lepszy widok miasta Wernera na stronie 204 7. tomu topografii, zamieszczony tu w trzykrotnym pomniejszeniu jako ilustracja 2. Jeszcze w czasach powstania widoku w XVIII w. przyziemie wieży spełniało funkcje komunikacyjne. Forma otworu bramnego nie jest dobrze widoczna, zdaje się on być półkolisty, która to forma mogła z powodzeniem istnieć jako łatwe do wyjaśnienia rozszerzenie (otworu) z wieku XVI. Jeżeli forma otworu nie uległa jednak zmianie, to należałoby się liczyć z ostrym łukiem gotykim. Nad otworem bramnym widoczne są 2 kondygnacje z okienkami. Fakt że zarówno w czasach Wernera jak i w momencie rozbiórki wieża wciąż posaiadała zwieńczenie w formie wysokiego, czterospadowego dachu z dachówek świadczy o tym, że była ona cały czas utrzymywana w należytym stanie. Los wieży miał się już dopełnić wcześniej, jednak decydujący był tu wzgląd na ścianę sąsiadującego z nią budynku, dla której rozbiórka wieży stanowiłaby poważne zagrożenie. Opis Schönwäldera (tom 2 „Wiadomości..”), z którego wynika, że do miasta wjeżdżało się poprzez 3 oddzielne, duże, sklepione wieże jest błędny.
Dominantą południowej strony pierścienia miejskich umocnień była wieża Bramy Małujowickiej. Jak wynika to z planów miasta, wieża stała na osi ulicy wypadowej, a nie obok oddzielnego budynku bramnego. Wysokość wieży nie odbiegała od innych, a jej podstawa miała wymiary 7,53 x 9,10 m. W księdze inwentarzowej jest mowa o „piwnicznym pomieszczeniu w przyziemiu”, które można interpretować jako zamurowany przejazd, jako że w ostatnim stuleciu swego istnienia był on podobnie jak „ciemnica nad nim w użytku jako więzienie dla mieszczan, zaś dwie izby na 2. piętrze jako mieszkanie strażnika” – aż do rozbiórki w roku 1866.
Opis wieży Bramy Nysańskiej w południowozachodniej części miasta nastręcza pewnych trudności. Już w świetle wstępnej analizy narysu wschodniej części zabudowy starówki lokalizacja drugiej bramy w bezpośrednim sąsiedztwie leżącej na głównej osi (zabudowy) Bramy Opolskiej wydaje się mało prawdopodobna. W istnienie przejazdu w tym miejscu w pierwszym lub drugim wieku istnienia stałych umocnień należy powątpiewać. Nawet gdyby już w najdawniejszych czasach wzmiankowana była Valva Bregensis (Brama Starobrzeska), to równie dobrze mogło chodzić o Bramę Opolską. Niewłaściwą lokalizację można by wyjaśnić z późniejszego punktu widzenia, gdy Brama Nysańska rzeczywiście już istniała i jej nazwa była w powszechnym użyciu. W końcu równie dobrze w rachubę mogło wchodzić pomylenie z inną wieżą. Z drugiej księgi miejskiej wynika, że w roku 1533 wieża (Staro-)Brzeska poddana została tym samym zabiegom budowlanym co wieża Opolska. Zakładając nieco wcześniejszą datę można by również przyjąć, że wobec postępującego wzmacniania fortyfikacji przez wały i basteje mogło raczej chodzić o powstanie kolejnej bramy. Mimo wszystko wielce zastanawiający jest fakt, że na widoku miasta autorstwa Wernera nie ma w tym miejscu żadnej wieży, lecz jedynie niski łuk bramny, stosowany jedynie w przypadku furt i budynków bramnych od wieku XVI. Gdyby wieża istniała, to Werner z pewnością by jej nie pominął. Co prawda brzeska księga inwentarzowa rejestruje czterokondygnacyjną wieżę Bramy Nysańskiej, używaną jako więzienie wojskowe i rozebraną w roku 1865, to jednak może tu chodzić o pomylenie z wieżą Bramy Opolskiej, która nie jest w księdze w ogóle wzmiankowana.
Wieżę Bramy opolskiej przybliża nam widok autorstwa Wernera z ilustracji nr 6. Druga księga miejska zawiera ważne informacje na temat wieży. Czytamy tam, że „Opolska wieża została rozebrana, a z rozkazu Jego książęcej mości wzniesiona (na nowo), zwieńczona blankami, wewnątrz z dobrymi belkami (stropami, podłogami), a na wierzchu położono posadzkę oraz zrzucany dach”. Ta informacja, ważna również w świetle zmian budowlanych dokonywanych w przypadku innych wież, oznacza że dokonano rozbiórki górnej części wieży w nieznanym stopniu, zaś pozostałą trój- lub czerokondygnacyjną bryłę wieży przekształcono w wieżę artyleryjską, w myśl rozwijającej się techniki fortyfikacyjnej. Powrót do blanków jest zrozumiały ze względu na ich funkcję ochrony działobitni (jako ambrazura), która otrzymuje również wodoodporną posadzkę. Zrzucany dach, czyli taki, który można było zrzucić w przypadku wojny, również dowodzi nowej funcji wieży. Podobną redukcję oraz zabiegi budowlane przypisuje się we wspomnianym źródle wieży (Staro-)Brzeskiej. Należy zatem przyjąć, że wspomniane zmiany oraz dokonana wówczas lub później redukcja o jedno lub więcej pięter dotyczła również pozostałych wież bramnych.
Interpretacja tego nieistotnego dla laika przekazu źródłowego prowadzi do zmiany naszego wyobrażenia o panoramie miasta. W średniowieczu wieże bramne wznosiły się o wiele wyżej, niż można się tego domyślać z opisów i nowożytnych widoków. Furty stanowiły w miejskich murach urządzenie o drugorzędnym znaczeniu i przeważnie nie były ich pierwotnym elementem. Przyzwalano na nie różnym cechom czy klasztorom w czasach, gdy mury miejskie zaczęły już tracić na znaczeniu. Furty musiały spełniać wymóg, by przerwanie ciągłości murów było jak najmniej widoczne. Zapotrzebowanie na furty ze względu na dojście do wody najpilniej i najczęściej występowała na odcinku (murów) wzdłuż rzeki. Z tego powodu powstały furta garbarska i młyńska (lub wodna) – jako wyjście naprzeciw potrzebom tychże rzemiosł. Trzecia furta nad Odrą – na przedłużeniu ulic św. Mikołaja i Polskiej schodzi pod względem wielkości i znaczenia na dalszy plan, szczególnie po usypaniu potężnych wałów (twierdzy nowożytnej) nad Odrą. Jak odnotował to Lucae, jeszcze w roku 1667 miasto dużym kosztem zbudowało specjalnie dla garbarzy sklepione przejście przez wał (poternę) na brzeg rzeki, które jednak już w następnym roku się zawaliło.
Wzmocnienie murów obronnych basztami widoczne jest wskutek ich zupełnej rozbiórki jedynie na starszych planach i widokach miasta. Nie można też bliżej określić momentu ich powstania, należy jednak rozważyć 2 możliwości. Baszty powstały równocześnie z murami obronnymi lub dopiero w okresie zaawansowanego ufortyfikowania, który należy przyjąć w drugiej połowie XIV w. Nie ma też na ten temat żadnego materiału archiwalnego, poza jednym, choć niezbyt w swej wymowie jednoznacznym przypadkiem, który Schönwälder podaje za pierwszą księgą miejską: tak więc w roku 1358 rada miejska Brzegu zezwala Pawłowi i Janowi Grynenbergom na wzniesienie propugnaculum przy Hotergasse (przypuszczalnie Hutmachergasse – ulica Kapeluszników, według Schaubego chodzi o (dzisiejszą) ulicę Emilii Plater) w zamian za dziedziczny czynsz oraz z obowiązkiem odstąpienia w przypadku wojny. Schönwälder tłumaczy propugnaculum błędnie jako basteję (czyli o wiele niższą i szerszą basztę przed murami, przystosowaną do walki artyleryjskiej; basteje rozpowszechniły się w XV w.). W tamtych czasach mogło chodzić jedynie o basztę w obwodzie murów. Forma baszt przypuszczalnie nie odbiegała od form ówcześnie stosowanych. Były to przeważnie półwieże, wysunięte przed lico murów zwykle na 3 do 4 m, na podstawie prostokąta (lub półokręgu), otwarte od wewnętrznej strony. Służyły stworzeniu pozycji górującej nad galerią obronną murów o ok. 2 m. i umożliwiającej jej enfiladę (wgląd i ostrzał). Wysokość baszt sięgała zatem ok. 10 m, zaś ich ściany osiągały grubość 1 do 1,5 m. Liczbę baszt można łatwo wyliczyć. Ponieważ służyły obronie flankowej, odległość między 2 basztami nie powinna przekraczać podwojonej donośności strzał wystrzelonych z łuku lub kuszy, tj od 35 do 40 m. Ich rozmieszczenie uwzględniało również załamania linii murów. Na szczególnie zagrożonych odcinkach lub w punktach załamania linni murów baszty mogły również przybierać formę zamkniętą, na podstawie zbliżonej do kwadratu. Opierając się na wspomnianych wyżej przesłankach należałoby przyjąć, że na odcinku murów między Bramami Wrocławską a Małujowicką musiało się znajdować mniej więcej 6 baszt. Na siedemnastowiecznych planach Säbischa Marienbergera i Mayera widzimy ich rzeczywiście tyle, lecz na planie Wernera już tylko 2 baszty w sąsiedztwie Bramy Małujowickiej, z których tylko ta najbliższa bramie posiada dach. Na planach miasta Fischera, Illinga i Fryderyka Helda z lat 1809, 1820 i 1832 oznaczona jest tylko ta jedna kwadratowa baszta, która wraz z basztą przy Bramie Nysańskiej swój długi żywot zawdzięczają temu, że służyły za magazyny amunicji (prochownie).
Mała dygresja: takie rozwiązanie było często stosowane, tzn. wieże i baszty często służyły za prochownie, co kryło w sobie niebezpieczeństwa. Tak było w przypadku Wrocławia, gdzie 21. Czerwca 1749 roku w wieżę prochową przy Podwalu, między Bramą Mikołajską a Świdnicką, uderzył piorun. Eksplozja prochu pociągnęła za sobą 20 zabitych, zupełne zniszczenie baszty, w której miejscu pozostał głęboki lej, 2 sąsiednich baszt, murów miejskich na długości 50 łokci, całkowite zniszczenie 43 kamienic, poważne uszkodzenie 52 kamienic, które musiały zostać rozebrane, mniejsze uszkodzenia na ponad 1000 posesjach.
Na starszych narysach miasta dalszy odcinek murów miejskich – aż do wieży Bramy Opolskiej – wzmocniony jest przez 12 takich baszt, z których Werner w wieku XVIII odnotował jedynie 2 w pełni zachowane, inne natomiast tylko zaznaczył, w tym jedną z ostrołukowym otworem wejściowym. Dwie zachowane do tych czasów baszty sprawiają wrażenie zamkniętych (wież) o podstawie kwadratu. Fischer uwzględnia w swym planie 8, Illing – 9, a Held nawet 11 kwadratowych baszt, w tym również te na południe od Bramy Nysańskiej. Na podstawie częściowych planów terenu, wykonanych około roku 1860 przez geodetę Filitza można określić położenie 2 baszt o niemal kwadratowej podstawie, na południe od Bramy Opolskiej, na posesji ul. Lipowa 66 (Chrobrego) oraz na południe od furty Nysańskiej. Pierwsza z nich wysuwała się o 4 m przed lico murów i miała 6,80 m szerokości. W średniowieczu w miejscu Bramy Nysańskiej musiała się znajdować baszta.
Na kolejnym odcinku murów miejskich – od Bramy Opolskiej do Odrzańskiej – na planach Säbischa i jemu współczesnych napotykamy 6 baszt - zdających się być otwartymi. Na silnie załamanym narożniku północnowschodnim od którego mury przebiegają dalej na zachód nie bez powodu brak jest baszty. Również dalszy odcinek murów na zachód – do Bramy Odrzańskiej z dwoma prostopadle wysuniętymi wybrzuszeniami pozbawiony jest baszt. Przy bliższych badaniach pierwszego załamania, łączącego się z tylną ścianą budynku przy Małym Placu Koszarowym 10, stwierdza się ścianę, wysuniętą prostopadle przed lico o 3,16 m, murowaną z cegieł o formacie 27:12,5:8 cm, co wskazuje na jej powstanie w wieku XV. Może tu chodzić o flankę wysuniętej baszty. Nie da się już jednak stwierdzić jej szerokości, gdyż przechodzi w również otynkowaną tylną ścianę magazynu młynów, która powstała najpóźniej w wieku XIX.
Cała przybudówka magazynu styka się od zachodu z leżącą w te jsamej linii wieżą o grubości murów wynoszącej niespełna 1 m, co odpowiada mniej więcej szerokości gzymsu nadbudowy. Narzuca się tu więc wniosek, że w XVIII miało miejsce przesunięcie pierwotnego frontu muru między przypuszczalnymi reliktami baszty od wschodu oraz jeszcze istniejącą basztą od zachodu na głębokości ponad 3 m.
Leżąca naprzeciw południowowschodniego narożnika budynku młynów trójkondygnacyjna wieża, z romantycznym XIX-wiecznym zwieńczeniem w postaci pinakieli i łuków, stanowiąca jego akcent końcowy, służyła najpóźniej od XVII w. zaopatrzeniu miasta w wodę z Odry (znajdował się tam rezerwuar), o czym pisze w swym artykule z roku 1939 w Brieger Heimatblätter (Brzeskie Zeszyty Regionalne) Ernst Günther. Natomiat Schönwälder podaje wzmiankę z drugiej księgi miejskiej, pochodzącą z roku 1511, że „wieża wodna przy wielkich młynach została rozebrana a w jej miejscu zbudowano młyn prochowy”. Ponieważ zachowana baszta stoi za daleko od brzegu, by markować pozycję młyna, przeto w przypadku wspomnianej wieży wodnej musiało chodzić o inną, położoną bliżej Odry budowlę.
Na temat pozostałego, północnozachodniego odcinka murów do zamku i Bramy Wrocławskiej brak jest jakichkolwiek informacji dotyczących flankowania basztami. Ich reliktów należałoby poszukiwać na przyjętym ukośnym kierunku, równoległym do ulicy Pańskiej. Fakt że północny odcinek murów przebiegający w tym samym kierunku co odcinek na wschód od Bramy Odrzańskiej, aż do tyłów zamku, nie posiadał baszt, jest dowodem jego późnego powstania i tego, że miał on już charakteru obronnego.
Należałoby jeszcze rozważyć kwestię, czy galeria obronna murów miejskich posiadała bartyzany (wieżyczki na koronie muru, znan z pewnością wszystkim z krakowskiego barbakanu), tak jak miało to miejsce w Oławie. O odcinku murów koło młynów, z wieżyczką, mowa jest już w roku 1525. Według drugiej księgi miejskiej w roku 1495 między zamkiem a klasztorem wybudowanio mur z okrągłymi wieżyczkami. Mogło tu chodzić o bartyzany lub półokrągłe baszty.

Dziedzic_Pruski - 2010-06-22, 23:05
Temat postu: Kurt Bimler, Stałe budowle obronne na Śląsku, Cz. 4
Rycina 4

Projekt ufortyfikowania Brzegu, sporządzony przez Walentego von Säbischa w roku 1635. U dołu Odra i front północny. U góry profile obwałowanie: po prawej odcinek z wałem głównym, fosbreją (przedwałem) i fosą, po lewej odcinka z wałem głównym i fosą.

Rycina 5

Plan miasta, litografia z roku 1860.

Rycina 6

Narys miasta według F.B. Wernera. U dołu Odra i część północna.

1. Brama Nysańska
2. Brama Małujowicka
3. Brama Wrocławska
4. Brama Odrzańska
5. Brama Opolska
6. Cuchthauz
7. Kościół farny św. Mikołaja
8. Szpital św. Ducha
9. Magazyn prowiantowy
10. Ratusz
11. Gimnazjum książęce
12. Kościół kolegiacki albo zamkowy św. Jadwigi
13. Zamek książęcy
14. Kościół jezuitów
15. Rezydencja jezuitów
16. Arsenał – dawniej kościół konwentu
17. Kościół i klasztor kapucynów
18. Koszary
19. Wielkie młyny
20. Magazyn prochu
21. Dom strzelecki
22. Furta młyńska

Wspomniane tu plany z Topografii Fryderyka Bernarda Wernera można oglądać w pełnej krasie oraz w dowolnej rozdzielczości w Bibliotece Cyfrowej Uniwersytetu Wrocławskiego, do czego gorąco zachęcam. Korzystanie z zasobów biblioteki będzie być może wymagało zainstalowanie dodatkowego oprogramowania, ale naprawdę warto.

Link:
http://www.bibliotekacyfr...=14652&dirids=1

Duży plan - strona 148/340

1. Zamek książęcy
2. Kolegiata św. Jadwigi
3. Magazyn prowiantowy
4. Szkoła książęca
5. Kościół jezuitów
6. Rezydencja jezuitów
7. Ratusz
8. Kościół farny św. Mikołaja
9. Dwór krzyżowców
10. Arsenał – dawniej kościół konwentu
11. Cuchthauz
12. Klasztor kapucynów
13. Koszary
14. Młyny miejskie
15. Szpital św. Ducha
16. Przytułek farny dla wdów
17. Kamienica barona Tragsteina
18. Kamienica barona Liliena
19. Dom powiatu
20. Kamienica hrabiego Picklera (Pücklera)
21. Kamienica von Ottenfelda
22. Kamienica baronowej von Boden
23. Magazyn soli
24. Magazyn prochu
25. Ławki rzeźnickie
26. Brama Wrocławska
27. Brama Małujowicka
28. Brama Nysańska
29. Brama Opolska (obecnie zamknięta)
30. brama Odrzańska
31. Dom strzelecki

Mały plan - strona 143/340

1. Brama Nysańska
2. Brama Małujowicka
3. Brama Wrocławska
4. Brama Odrzańska
5. Brama Opolska
6. Cuchthauz
7. Kościół farny św. Mikołaja
8. Szpital św. Ducha
9. Magazyn prowiantowy
10. Ratusz
11. Szkoła książęca
12. Kolegiata św. Jadwigi
13. Zamek książęcy
14. Kościół jezuitów
15. Rezydencja jezuitów
16. Arsenał – dawniej kościół konwentu
17. Kościół i klasztor kapucynów
18. Koszary
19. Młyny miejskie
20. ogród komendanta
21. Dom strzelecki

C.D.N

W następnym odcinku będzie mowa o okresie przejściowym do twierdzy nowożytnej.

mulder - 2010-06-23, 05:11

Dziedzicu,czy środkowy plan ( ryc. nr 5 ) to ten wspomniany z 1860 r. , czyli przed rozbiórką murów miejskich, ale już po likwidacji umocnień twierdzy, na co zdaje się wskazują wytyczone i zachowane do dziś alejki? Czekam na kolejną część, dzięki. Ach, sam sobie odpowiem , ponieważ już doczytałem , sorki, ale za wcześnie na logiczne myślenie.
Dziedzic_Pruski - 2010-07-01, 22:03
Temat postu: Kurt Bimler, Stałe budowle obronne na Śląsku, Cz. 5
Sypanie wałów i rozbudowa bram w XV w.

Wzmocnienie murów miejskich przez usypane u ich podnóża wały (ziemne), co stało się konieczne w związku z rozprzestrzenieniem i ulepszeniem broni palnej, nie jest w przypadku Brzegu udokumentowane lub widoczne. Można je jednak przyjąć za pewne na podstawie nieodzownej w tym przypadku rozbudowy bram. Stało się to w wieku XV zaś dokonane wówczas zmiany dotrwały aż do połowy wieku XVIII, tj. do czasów, w których powstały widoki autorstwa Wernera.
Sypanie ziemych wałów chroniących mury u ich nasady mimo sadzenia na nich trawy wymagało budowy bocznych murów skarpowych wzdłuż pasaży bram, co miało zapobiec osuwaniu się i wymywaniu ziemi. Te pierwsze rozbudowy bram obejmowały boczne mury z blankami lub strzelnicami, połączone z czołowymi ścianami z (oddzielnymi) otworami bramnymi dla wozów i pieszych. W ten sposób do wież bramnych dobudowywano bramy wałowe, zwane również parkanami. Taką przybudówkę do Bramy Wrocławskiej można łatwo rozpoznać na rycinie 2. Ściana czołowa parkanu bramnego znacznie przewyższa ściany boczne, służąc być może za podporę (portal) zwodzonego mostu. Również Brama Małujowicka i Opolska zostały w ten sposób rozbudowane. W przypadku Bramy Odrzańskiej sprawa ma się jednak inaczej, przez co budowa bramy wałowej stała się konieczna dopiero w związku z budową twierdzy bastionowej.
Kwestia, czy w związku z sypaniem wałów konieczne było przesunięcie fosy, nie może być jednoznacznie rozstrzygnięta. Zwykle przestrzeń między podnóżem murów i fosą była wystarczająca, jak miało to miejsce we Wrocławiu (..). Wzmiankowane w drugiej księdze miejskiej w roku 1527 „rozpoczęcie fosy od Bramy Wrocławskiej do Małujowickiej po Wielkanocy przez mistrza z Czech, zwanego Wacławem, którą ukończono w niedzielę palmową roku 1528” może oznaczać odnowienie (starej) fosy lub być również interpretowane w świetle następnego stadium istnienia fortyfikacji miejskich, wymuszającego zmianę linii przebiegu fosy.

Wały parkanowe i budowa bastej około roku 1500

Wszelkie wiadomości o tej epoce w historii brzeskiej twierdzy pochodzą jedynie ze źródeł archiwalnych. Wszystkie budowle powstałe na przełomie wieków (XVI i XVII) oraz w obliczu niebezpieczeństwa tureckiego (w roku 1529 Turcy po raz pierwszy oblegali Wiedeń) musiały ustąpić miejsca pod budowę twierdzy bastionowej.
Zaokrąglone w swym narysie basteje, będące późnośredniowieczną formą przejściową do poligonalnych bastionów, należą już do peryferii szerszego pierścienia fortyfikacji, obejmującego mury miejskie z wysuniętym przez nie poszerzonymi wałami (parkanami), połączonymi na zewnętrznym skraju wspólnym przedpiersiem. Pozyskanie przestrzeni dla takiego pasa fortyfikacji było możliwe jedynie poprzez przesunięcie fosy na zewnątrz. Wzmianki na temat koniecznych w tym celu, obliczonych na dziesięciolecia intensywnych prac ziemnych, zawarte w drugiej księdze miejskiej zostały zebrane w 2. tomie „Wiadomości...” Schönwäldera.
Krótkiego uzupełnienienia do właściwej interpretacji wspomnianych źródeł dostarcza też Bartel Stein, który około roku 1512 obserwował przebieg robót, jednak opisując projekty dopiero realizowane jako już ukończone. Należy przy tym zaznaczyć, że prace fortyfikacyjne zawsze rozpoczynano w otoczeniu zamku (i mostu odrzańskiego), uwzględniając w pierszej linii ochronę tych właśnie obiektów.
Dlatego też najwcześniejsza wzmianka cytowana przez Schönwäldera brzmi: „w roku 1498 wybudowano i ukończono basteję i umocnienia za łaźnią u mostu odrzańskiego”, „w roku 1511 wybudowano nową basteję nad Odrą przy Furcie Polskiej” ... a „w roku 1512, tydzień po Jubilate (3. niedziela po Wielkanocy) panowie (rada miejska) kazali rozpocząć budowę parkanu od Bramy Opolskiej do (Staro-)Brzeskiej, obramowanego robotą cieselską, płotami i sztachulcami, a do tego basteję, obłożoną dębiną” i w końcu w roku 1513 „ukończono parkan od Bramy (Staro-)Brzeskiej do Małujowickiej wraz z fosą, obłożono płotem i szatchulcami i wypełniono ziemią. Odnowienie wspomnianej basteji „którą wcześniej rozebrano i postawiono (na nowo)” miało miejsce w roku 1530.
Księga miejska nie zawiera jednak żadnych wzmianek o innych bastejach, które równie lub nawet bardziej konieczne byłyby na 3 pozostałych frontach (tzn. od strony lądu), co jednak nie oznacza, że nie istniały. Znamiennym jest jednak, że Walenty von Säbisch nie uwzględnił ich w swych projektach fortyfikacyjnych, jak uczynił to w przypadku Oławy (..). Z drugiej jednak strony niech wolno będzie zauważyć, że w Brzegu basteje powstały w nieco lżejszej formie i z bardziej nietrwałych materiałów jako budowle drewniano-ziemne, podczas gdy 4 oławskie basteje zamkowe spoczywały przynajmniej na kamiennych fundamentach.
Fortyfikacjie zrealizowane w rzeczywistości lub przynajmniej będące w stadium projektu Bartel Stein opisuje w roku 1512 jako mury miejskie wraz z „wałem z przedpiersiem, fosą z parkanem albo przedmurzem (antemurale)”. Użyte tu określenie parkan lub przedmurze wyjaśnione jest w pochodzącej z roku 1530 wzmiance z drugiej księgi miejskiej: „w piątek przed Jukundem (taki święty – imieniny 14. listopada) zapadł się kawałek parkanu koło Bramy Opolskiej, w stronę Odry, po czym dano podwyższyć wał, wzmocnić deskami i postawiono na nim ścianę”. Z tego wynika, że drugi wał za fosą był opalisadowany.
Rosnące zagrożenie tureckie roku 1529 wymagało znaczącej zmiany programu oraz dalszej rozbudowy systemu umocnień. Książę Fryderyk II rozpoczął ten proces w sąsiedztwie zamku. Ważny dla rozbudowy fortyfikacji miejskich akt wzmiankowany jest w roku 1533: „7. marca książę Fryderyk II kazał zburzyć kościół Mariacki przed Bramą Wrocławską, by pozyskać przestrzeń pod wały”. Prace posuwały się wolno, co potwierdza wzmianka z roku 1538 „w środę po Wielkanocy u Bramy Wrocławskiej rozpoczęto sypanie (wałów i kopanie fosy) wokół miasta”. Zakres kontynuacji tych robót w następnych latach i dziesięcioleciach nie jest udokumentowany w żadnych pisemnych źródłach, należy jednak wykluczyć ich trwały zastój. Wzmianka z drugiej księgi miejskiej nt. budowy masywnego mostu o trzech filarach przy Bramie Wrocławskiej w roku 1544 mówi również o postępie tych prac. Zmiany zapoczątkowane ogłoszonym w roku 1539 podziałem dziedzictwa oraz rzeczywistym objęciem rządów przez księcia Jerzego II początkowo z pewnością nie wpłynęły znacząco na podjęty przez jego energicznego ojca zamiar modernizacji i znacznej rozbudowy fortyfikacji miejskich, o którego kontynuacji w tym okresie niewiele jednak wiadomo. Również zachowana, obszerna i niespotykanie wylewna korespondencja księcia pozostawia nas w tym punkcie w niepewności. W ciągu pierwszych dwóch dekad (rządów) książe był jednak bardzo zaabsorbowany realizacją potężnego programu budowy zamku. Początkowo w centrum zainteresowania znajdowały się stąd artystyczne i techniczne aspekty tego projektu, a kwestie finansowe i inne odwracały uwagę od innych spraw. Miejsce wspaniałego zamku zajęły następnie kolejne duże projekty budowlane w Brzegu i innych miastach księstwa, przez co kwestię fortyfikacji podjęto dopiero pod koniec rządów księcia. Wzmocnienie frontu wschodniego powierzono sprawdzonemu architektowi nadwornemu Bernardowi Niuronowi oraz jego bratu Piotrowi. Ponieważ wpływ ich koncepcji fortyfikacyjnych oddziaływał jeszcze w dalszych stadiach rozwoju, przeto rozpoczęta w ostatnim okresie rządów księcia Jerzego II działalność w tym względzie będzie omówiona w następnym rozdziale.

C.D.N

W następnym odcinku będzie mowa o twierdzy bastionowej.

mulder - 2010-07-02, 06:51

Nigdzie na spotkałem się z rysunkiem pierwszych umocnień osady Wysoki Brzeg ( okres dajmy X, XI, XII w.). Dziedzicu,orientujesz się , czy przed lokacją teren osad ( tworzących później miasto ) mógł być otoczony wałem ziemnym z palisadą, co znamy z rysunków umocnień w innych rejonach Polski czy nawet Opola lub Wrocławia ? Czy w owych wiekach istniała tu jakaś znaczniejsza osada wymagająca powstania takich umocnień ? To, że teren ten był zamieszkany jest udokumentowane, ale jaki charakter miała ta osada?
Dziedzic_Pruski - 2010-07-02, 11:25

Trudno coś na ten temat powiedzieć, gdyż pierwsze pisemne wzmianki o Brzegu pochodzą dopiero z XIII w. Nieco informacji na temat powstania miasta zawiera I. część pracy na str. 3 tego działu. Korzystne położenie na wysokim brzegu Odry skłania jednak do założenia, że osadnictwo miało tu miejsce od zarania dziejów.
Brzeski - 2010-07-02, 12:29

mulder napisał/a:
Nigdzie na spotkałem się z rysunkiem pierwszych umocnień osady Wysoki Brzeg ( okres dajmy X, XI, XII w.).

Właściwie, oprócz dywagacji historyków, to nic nie wiadomo o tym co było w Brzegu przed 1250 r. Wspomnienie "zamku" w 1235 też nic nie oznacza. Archeolodzy też nigdy nic nie odkryli, co by świadczyło o jakiejś miejscowości. A ślady osadnictwa to są na Śląsku wszędzie, więc to nic nie oznacza.

Z całą pewnością nie było grodu typu Ryczyn, Wrocław, Gniezno czy Opole! Po takim grodzie to by ślady zostały, choćby w postaci układu urbanistycznego.
Wygląda na to, że Wysoki Brzeg, to zwykła osada otwarta z jakimś "zamkiem", o którym nic nie wiadomo, której nic nie chroniło.
Zresztą w połowie XIII w. miasta zazwyczaj zakładano na szczerym polu czy na terenie otwartych wiosek. Łatwiej było.

mulder - 2010-07-03, 05:55

Zdaje się, że Brzeg został lokowany na terenie obejmującym dwie grupy osadnicze , które zlokalizowały się na przecięciu szlaków W-Z i Płn.- Płd. Przez brody na Odrze wiodła odnoga szlaku handlowego, niegdyś mógł to być Szlak Bursztynowy.Zatem , korzystne warunki terenowe i komunikacyjne sprzyjały powstaniu osady, która jednakże długo pozostawała w cieniu pobliskiego Ryczyna. Osada zamieszkał przez plemienną ludność słowiańską musiała przyjąć formy konstrukcji obronnych typowych dla danej grupy, dlatego mogło to wyglądać jak ostrów opolski ( system konstrukcji obronnych Opolan i Ślężan chyba nie różnił się znacząco) czy umocnienia Ryczyna. Pozostaje to do rozstrzygnięcia tylko w zakresie naszych dywagacji.
Brzeski - 2010-07-03, 21:32

Nie wiem kogo cytujesz, ale ja wolę jednak Dziedzica poczytać niż jakieś dyrdymały historyków z uniwerków :)
Same mity i zero faktów. :)

Krzysztof63 - 2010-07-06, 07:39

Ciekawa teoria.

Ja mam wrażenie, że Dziedzic cytuje właśnie dyrdymały historyków z uniwerków.

Dziedzic_Pruski - 2010-07-06, 21:17

A gdzie te rzekome dyrdymały? Z auorem pracy można się nie zgadzać, jednak akurat w części poświęconej murom średniowiecznym i okresowi przejściowemu opiera się na (nieraz skąpych) źródłach, które oczywiście interpretuje. Poza tym nie ma innego opracowania na ten temat
Franco Zarrazzo - 2010-07-06, 21:31

Dziedzic_Pruski napisał/a:
Z auorem
Co oznacza to słowo?

Dziedzic_Pruski napisał/a:
Poza tym nie ma innego opracowania na ten temat


Zdania kończymy kropką ?

Dziedzic_Pruski napisał/a:
opiera się na (nieraz skąpych) źródłach, które oczywiście interpretuje.


I to są te słynne "fakty historyczne" ?

Dziedzic_Pruski napisał/a:
Poza tym nie ma innego opracowania na ten temat


Bliższe prawdzie powinno być chyba raczej stwierdzenie: "Nie dotarłem do żadnego innego opracowania na ten temat."

EDIT: Wyedytowałem posta nie będąc pewny akurat obowiązującej pisowni byłoby/było by. Przepraszam.

Dziedzic_Pruski - 2010-07-06, 21:34

Nie ma innego opracowania na ten temat!
Franco Zarrazzo - 2010-07-06, 21:38

Wyluzuj, Dzidziusiu...
Dziedzic_Pruski - 2010-07-06, 21:44

Franiu, dziecko, zanim zaczniesz poprawiać literówki: byłoby miło, gdybyś się w końcu nauczył zasad pisowni łącznej i rozdzielnej. :)
Franco Zarrazzo - 2010-07-06, 21:45

Dziedzic_Pruski napisał/a:
byłoby miło, gdybyś się w końcu nauczył zasad pisowni łącznej i rozdzielnej. :)


Przecież prosiłem o pomoc. Odmówiłeś :) :P .

Dziedzic_Pruski - 2010-07-28, 21:07
Temat postu: Kurt Bimler, Stałe budowle obronne na Śląsku, Cz. 6
Fortyfikacje bastionowe

Ich budowa przebiega zasadniczo w trzech okresach, graniczną datą dwóch pierwszych jest rok 1608, w którym zmarł Bernard Niuron, od roku 1572 – tj. przenosin Piotra do Anhaltu - samodzielnie kierujący robotami fortyfikacyjnymi. Ostatnia, trzecia epoka obejmuje odnowienie i rozbudowę twierdzy w czasach pruskich.

a. Wały i mosty oraz Bastion Zamkowy nad Odrą

Myślą przewodnią pierwszego okresu jest nowowłoska sztuka fortyfikacyjna, jej istotą zaś są masywne bastiony, których forma opiera się m.in. na opracowanych jeszcze dla budowy bastej założeniach niemieckich teoretyków, w szczególności Albrechta Dürera.
Bernard Niuron, którego w pierwszym okresie projektowania twierdzy wspierał jego brat Piotr, jest już nam znany ze swej działalności we Wrocławiu, gdzie m.in. w roku 1576 zbudował mały bastion przy Bramie Oławskiej (..). Właśnie taka piatta forma (platforma artyleryjska) powstała w Brzegu przy moście odrzańskim. Dokładna data nie została co prawda przekazana w źródłach, ale powstanie bastionu można datować na wspomniany rok 1576 lub ewentualnie nawet 1572. Ten oraz wspomniany dalej Bastion Zamkowy mogą być także dziełem Piotra Niurona, którego inżynier fortyfikator Marienberger w sporządzonym przez siebie raporcie, o którym będzie tu jeszcze mowa, określa nie całkiem słusznie jako ojca nowych fortyfikacji nad Odrą. Fakt zapewnienia zalet fortyfikacji bastionowych w pierwszym rzędzie mostowi odrzańskiemu (i sąsiadującemu z nim młynowi), jest zrozumiały, jako że to dzieło fortyfikacyjne spełniało rolę przyczółka na miejskim brzegu (Odry), zaś ustawione na nim działa kontrolowały po tej stronie rzeki dojście do mostu i młyna. Charakterystyczny narys bastionu, dobrze rozpoznawalny na wszystkich planach, przypomina okręt wojenny tamtych czasów, którego siłę stanowiły burty. Głębokość bastionu była nieznaczna (tzn. nieznacznie wysuwał się przed linię kurtyn), zaś szerokie czoła tworzyły kąt rozwarty. Krótkie barki prowadziły do typowego zwężenia u nasady, charakterystycznego dla bastionów manier włoskich. Takie były też pierwsze dwa brzeskie bastiony nad Odrą. Z Wiadomości...” Schönwäldera“, opierających się na pracy Lucae, dowiadujemy się również o tym, jak bastion wyglądał od środka: „u dołu dookoła (dziedzińca?) są kamienne kazamaty znacznej wysokości i wielu sklepieniach (pomieszczeniach), do których prowadzą ukryte kamienne schody a w których preparuje się fajerwerki (chodziło ogólnie o preparowanie amunicji, takie miejsce określano również mianem laboratorium)”. Na widokach miasta autorstwa Wernera (ryciny 1 i 2) masywny i prężny korpus bastionu wyraźnie rysuje się na tle ziemnych wałów (bastion był oblicowany cegłą) oraz murów miejskich i znajdujących się za nimi kamienic. Mimo swej nieznacznej wielkości bastion (Odrzański), nazwany w czasach pruskich na cześć pierwszego pruskiego komendanta (właściwie drugiego) Bastionem Hautcharmois, dotrwał do samego końca brzeskiej twierdzy i dopiero w roku 1895, w związku z budową nowego mostu, został zasypany, możliwie również częściowo rozebrany (bastion znajdował się dokładnie w miejsu miejskiego przyczółka obecnego mostu). Ponieważ bastionom przypada zadanie kontrolowania (ogniem) kurtyn, zatem budowie bastionu musiała towarzyszyć budowa równie stabilnego wału (kurtyny) wzdłuż Odry, co wzmiankowane jest już w roku 1572. Prace rozpoczęto od północnej strony zamku. Zgodnie z relacją tych, którym dane jeszcze było oglądać to potężne dzieło, kurtyna mierzyła u podstawy 12 do 16 m szerokości, zaś jej korona była na tyle obszerna, że jeszcze w XVII w. rycerska młodzież odbywała na niej jeździeckie turnieje.
Swą kilkuwiekową trwałość wał zawdzięczał fundamentom z kamieni łamanych w strzelińskich kamieniołomach. Tłumaczy to również długi okres budowy, trwający do końca stulecia, jeszcze w trakcie rządów Joachima Fryderyka i nieukończonej od strony Odry. Według Schönwäldera wschodni kraniec tego podmurowanego wału stanowiła Furta Młyńska. Przeczy temu jednak, że książę Jerzy II powziął w roku 1585 zamiar budowy Bramy Młyńskiej na wschód od tego punktu i złożył nawet odpowiednie zamówienie u jednego ze strzelińskich kamieniarzy, co wynika z raportów złożonych księciu 3. i 18. marca (..). W celu kontrolowania długiej kurtyny, Piotr Niuron przewidział również bastion na odcinku zamku, w miejscu w którym już na początku stulecia znajdowała się basteja. Kwestia daty powstania tego dzieła nie może być jednoznacznie rozstrzygnięta. Schönwälder utrzymuje (..), że już Jerzy II postawił w tym miejscu bastion, który się jednak zapadł i w roku 1595 Joachim Fryderyk musiał go zastąpić nową budowlą. Wątpliwości o słuszności tej tezy potwierdza list kapitana von Kittlitza do księcia z 30. Stycznia 1588 roku (..), w którym jest mowa o basteji i o tym, że „stojące tam altany utrudniają roboty szańcowe”. W każdym razie z tego właśnie okresu i spod ręki tego samego architekta pochodzi większy z 2 masywnych bastionów od strony Odry oraz łącząca się z nim od południa kurtyna przebiegająca w kierunku Bramy Wrocławskiej. W ten sposób zamek otrzymał na dwa i pół stulecia osłonę od strony Odry. Ten masywny i skazamatowany „narożnik” pozostał nienaruszony aż do przejścia Brzegu pod panowanie pruskie, później tylko uzupełniony o wysunięte dzieło trwał dalej jako Bastion Fryderyk.
W tym miejscu autor popełnił poważny błąd: Bastion Zamkowy w czasach pruskich zwał się Bastionem Prusy, natomiast Bastion Fryderyk powstał również w czasach pruskich między bastionami Odrzańskim (Hautcharmois) i Zamkowym (Prusy) jako wysunięty bastion z odcinkami kurtyn, co miało zlikwidować jedną ze słabych stron brzeskiej twierdzy, jaką była zbyt długa kurtyna między wspomnianymi bastionami. Być może właśnie ten nowy bastion autor miał na myśli, niezbyt jasno pisząc o „wysuniętym dziele”. Należy jeszcze zaznaczyć, że oba bastiony były przebudowywane w czasach pruskich.
Masywne czoła bastionu oraz kazamaty spoczywają dziś pod warstwą ziemi, spod której warto byłoby je uwolnić, jak w jednym ze swych przyczynków do historii Brzegu zaproponował Ernst Günther. To niezmiernie interesujące dzieło włoskiej maniery fortyfikacyjnej z pewnością dodałoby nadodrzańskiej promenadzie uroku i atrakcyjności.
Końcowy akord robót fortyfikacyjnych na tym odcinku stanowi wałowa Brama Odrzańska. W wyniku powstania potężnego wału wzdłuż Odry, znajdująca się za nim wieża Bramy Odrzańskiej straciła swe dotychczasowe znaczenie obronne. Konieczny stał się zatem przejazd przez wał. Bernard Niuron zrealizował ten przejazd w kształcie lekko zakrzywionej litery S, co miało zapobiegać przestrzałowi bramy. Sklepienie wykonano z kamieni łamanych w Strzelinie, a boczny korytarz prowadził na koronę wału. Obok architekta wykonawcami bramy byli brzescy mistrzowie murarscy Jerzy Schobert i Michał Kockert. Wydaje się jednak, że conajmniej sklepienie wykonał działający początkowo w Strzelinie, a najpóźniej od roku 1598 w Brzegu, mistrz Fabian Geppert oraz że dwaj uprzednio wspomniani mistrzowie, figurując w księgach rachunkowych w powiązaniu z niskimi pozycjami, wykonywali przypuszczalnie prace pomocnicze.
Zgodnie z adnotacjami brzeskiej księgi inwentarzowej przejad, dzierżawiony jeszcze w XIX w. jako magazyn lodu oraz towarów, posiadał powierzchnię 36 m kw. Znając jego szerokość wynoszącą 4 m otrzymujemy długość wynoszącą ok. 9 m, nie uwzględniając murów skarpowych po obu stronach wjazdu i wyjazdu.
O budowie tej bramy wałowej u mostu odrzańskiego jest mowa już od roku 1585, a więc jeszcze w czasach rządów księcia Jerzego II. Jeśli zaś z drugiej strony budowa trwa jeszcze po roku 1595 lub 1596, czyli już w czasach Joachima Fryderyka, to może to dotyczyć jedynie zasklepienia (przejazdu) lub powtórnej budowy po niepowodzeniu pierwszej próby na ustawicznie trudnym gruncie budowlanym bądź też jedynie ustawienia lub przesunięcia wspaniałego portalu z piaskowca, jaki wjazd otrzymał od strony Odry. W każdym razie rok 1596 jest rokiem ukończenia całego przedsięwzięcia przez wmurowanie artystycznego portalu, któremu w nowym miejscu ustawienia przy promenadzie (po niwelacji wału w związku z budową nowego mostu w roku 1895) przydano tylną ścianę pozorującą początek przejazdu. Na narysie miata (rycina 3) uwidoczniono lokalizację resztek bramy na tyłach zasypanego narożnego bastionu Fryderyk (powinno być Prusy). Forma architektoniczno-plastyczna portalu jawi się - zgodnie z duchem czasów - jako dzieło późnorenesansowego rzeźbiarza, którego należałoby szukać wśród artystów wrocławskich. Sądząc po wyrazie i kompozycji, w rachubę wchodzi jedynie Gerhard Hendrik (Heinrich). W owym czasie w Brzegu nie działał bowiem żaden inny rzeźbiarz, tworzący w tym stylu, brak jest również porównywalnych dzieł, pozwalających przyjąć, że zlecenie wykonał jakiś brzeski warsztat. Boniowane obramienie zakończonego półkoliście łuku bramnego o szerokości 4 m i nieco większej wysokości tworzą konsole o rysunku i ornamentach w formie okuć, umieszczone w przyłuczach okrągłe patery, z których wyzierają marcjalne głowy wojowników, świadczą o mniej lub bardziej bezpośrednim wpływie szkoły niderlandzkiej, zaś rysunek i wymodelowanie par lwów i gryfów, podtrzymujących tarcze herbowe w attyce, zdradzają manierę artysty, który przywędrował do Wrocławia z Amsterdamu (..). Czy zlecona kamieniarzowi, wspomniana już Brama Młyńska otrzymała podobną, choć z pewnością skromniejszą dekorację plastyczną, będzie można osądzić po jej ewentualnym odnalezieniu (chodzi tu chyba raczej o Furtę Młyńską, gdyż nie było takiej bramy i nie miałaby ona chyba większego sensu; być może taką bramę jednak planowano i odstąpiono później od zamiaru realizacji; autor zdaje się tu być niekonsekwentny). Prawdopodobnie jej forma była równie prosta jak boniowane obramienie portalu kościoła franciszkanów, wmurowanego w roku 1582, gdy kościół przefunkcjonowano w arsenał. Nie wiadomo, czy w kwestii rozbudowy (twierdzy) zasięgano rady Jana Schneidera z Lindau, który pracował wówczas przy wrocławskich fortyfikacjach i często przebywał w Brzegu. Można by to założyć, lecz jego wczesna śmierć w roku 1606 uniemożliwiła dalsze oddziaływanie na fortyfikowanie Brzegu.

Dziedzic_Pruski - 2010-07-28, 21:20
Temat postu: Kurt Bimler, Stałe budowle obronne na Śląsku, Cz. 7
b. 6 bastionów po drugiej stronie miasta (od południa) i przyczółek (po drugiej stronie Odry)

Przerwa, która nastąpiła w pracach fortyfikacyjnych na przełomie wieków, potrwała aż do wojny trzydziestoletniej. W momencie wybuchu tego krwawego konfliktu religijnego, w przeciwieństwie do Wrocławia, z wyjątkiem frontu odrzańskiego Brzeg był pozbawiony jakichkolwiek nowoczesnych fortyfikacji na wszystkich pozostałych 3 frontach. Trudności związane z kontynuacją prac wiązały się oczywiście z finansami, gdyż – co wynika z raportu, o którym będzie tu jeszcze mowa – znacza część kosztów musiała być pokryta z kasy miejskiej. Korzystną dla dalszych prac fortyfikacyjnych w Brzegu okolicznością był wybór księcia Jana Krystiana Starszym Ziemskim Śląska (Oberlandeshauptmann von Schlesien), jako że wynikające stąd powinności dotyczyły w pierwszym rzędzie jego rezydencji.
Znaczącym przyczynkiem do fortyfikacyjnej historii Brzegu jest zachowany w aktach wrocławskiego archiwum państwowego (..) oficjalny i autentyczny raport na ten temat pod tytułem „Gründliche Ausführung und figürliche Demonstration der langwierigen achtzigjährigen Fortifikation von Brieg“ (Dokładny opis i rysunkowa demonstracja długotrwałego osiemdziesięcioletniego fortyfikowania Brzegu), pochodzący z okresu ok. roku 1680 oraz zawierający również plany. Jego autorem był kapitan inżynierów i architekt Krystian Marienberger. W raporcie omówiona jest krótko budowa obu masywnych (murowanych) bastionów maniery włoskiej, przy czym autor przypisuje pierwszeństwo Bastionowi Zamkowemu, zaś jego projekt Piotrowi Niuronowi. Rozpoczęcie budowy Bastionu Odrzańskiego oraz kurtyny w roku 1588, ukończonych w roku 1602, przypisuje natomiast księciu Joachimowi. Na okres po roku 1618 raport datuje początek pertraktacji księcia Jana Krystiana z baronem Abrahamem murgrabią von Donau, któremu przypadło zwerbowanie inżyniera (fortyfikatora) Pasquelina oraz 30 rzemieślników z Holandii. Początek realizacji projektu tegoż inżyniera (..) datowany jest na rok 1619. Wynik tych robót był „z powodu niesłychanie paskudnego gruntu” tak marny, że Pasquelin „pobudowawszy jeszcze nieco przy bastionie F (Bastionie Rady – na terenie dzisiejszego ZK) odszedł do Bratysławy, gdzie został zastrzelony/ rozstrzelany”.
Z tych krótkich wzmianek wynika, że projekt Pasquelina zawierał już rozmieszczenie 6 bastionów, które później zostało zaaprobowane przez Säbischa. Wnioskując na podstawie stanu rzeczy i rozmiarów, jedyną możliwością było powstanie 6 bastionów jako uzupełnienie 2 już istniejących. Na południowycm wschodzie, nad Odrą jako odpowiednik Bastionu Zamkowego powstać musiało podobne dzieło narożne. Podobnie na froncie południowym musiały powstać dwa podobne narożniki od wschodu i zachodu, na odcinku między nimi było jeszcze miejsce dla dwóch bastionów, a od wschodu dla jednego.
W wyniku takiego rozmieszczenia kurtyna między Bastionem Zamkowym a południowo-zachodnim pozostawała zbyt długa i nieosłonięta; tą słabą stronę próbowano wzmocnić oddzielnym, dużym rawelinem (był to zarazem najkrótszy front brzeskiej twierdzy i dlatego właśnie od tej strony atakowali ją Szwedzi w roku 1642 i Prusacy w 1741). Jako osłonę przyczółka mostowego na prawym brzegu Odry za wystarczający uznano samodzielny rawelin, który rzeczywiście musiał samodzielnie spełniać to trudne zadanie podczas długiej wojny – o ile możemy wierzyć pochodzącemu z nieco późniejszego okresu planowi Euzebiusza Mayera z ryciny 8. Wzmocnieniu oslony od strony Odry przez dzieła na wyspie młyńskiej przypadało wtedy raczej mniejsze znaczenie.
Stan bastionów osiągnięty przez Pasquelina był taki, że praktycznie należało zaczynać od nowa. Ponieważ sytuacja wojenna zmuszała do kontynuacji prac, 1. lipca 1622 roku książę powierzył ich kierownictwo Andrzejowi Hindenbergowi. W obliczu trudności, jakich należało się spodziewać, Hindenberg prowadził długie badania gruntu budowlanego i poczynil propozycje dotyczące zmiany rozmieszczenia bastionów. Z jego raportów wynika, że Pasquelin nie zastosował charakterystycznej dla maniery niderlandzkiej fosbreji, czyli niższego i węższego przedwału z przedpiersiem, jako odgraniczenie od mokrej fosy głównej, wysuniętego przed wał główny i oddzielonego odeń suchą fosą. Było to podyktowane naturalnie zamiarem ograniczenia kosztów, gdyż takie zamierzenie wymagało znacznego poszerzenia pasa obwałowania oraz fosy. Jednak ze względów technicznych właśnie fosbreja była odpowiednim rozwiązaniem, pozwalającym zapobiec osuwaniu się ziemi z wału głównego kurtyn i bastionów. Z tego też względu prace przy budowie bastionu południowo-zachodniego, który z powodu udziału 3 synów księcia – Jerzego, Ludwika i Krystiana – przy wbijaniu pali pod kostrukcję rusztowania (fundamentów bastionu), Hindebnberg określa w swym raporcie jako Bastion Książęcy (Prinzenbastion; Prinz w j. niemieckim męski odpowiednik księżniczki, chodzi o bastion w miejscu koło dzisiejszego amfiteatru, gdzie podobno ma powstać hotel, galeria i inne cuda niewidy), rozpoczęto właśnie od fosbreji, przechodząc później do budowy wału głównego. Zgodnie z tą metodą Hindenberger pracował z krótkimi przerwami przez następnych 10 lat przy budowie całego pierścienia fortyfikacji, za wyjątkiem powstałego wcześniej frontu odrzańskiego.
O ile było to możliwe, stosowano również drugi środek zapobiegający wymywaniu ziemi przez wodę, tzn. budowę poprzecznych tam w fosie głównej (tzw. Batardeau). Działalność Hidenbergera zakończyło przyjęcie saksońskiej załogi, dokonano wtedy również pewnych zmian w fortyfikacjach. Główny cel został w zasadzie osiągnięty, tak że sukces, jakim było zwycięskie odparcie energicznego szwedzkiego oblężenia w roku 1642, może być śmiało zapisany na koncie fortyfikatora Andrzeja Hidenberga.
Drugi plan Walentego von Säbischa z roku 1635 pokazuje, że również w przypadku twierdzy Brzeg konieczne były zmiany i uzupełnienia wynikające z postępu techniki, jaki pociągnęła za sobą długa wojna. Przypuszczenie, że ów plan, przedstawiony na rycinie 4, obrazuje projekt, a nie stan faktyczny, sporządzony przez wspomnianego wyżej fortyfikatora, który w tym okresie rozpoczął właśnie swą działalność we Wrocławiu, wydaje się być z wielu względów prawdopodobne. Charakterystyczną cechą tej modernizacji jest wprowadzenie małych, wysuniętych, samodzielnych dzieł fortyfikacyjnych, znajdujących się w fosie na odcinkach między bastionami, zwanych tu rawelinami (raweliny służyły osłonie znajdujących się za nimi kurtyn i często spełniały dodatkowo funkcję osłony bram). W rzeczywistości prawdopodobnie nie wszystkie z tych rawelinów zostały zrealizowane, co wynika z ekspertyzy Mayera sporządzonej w roku 1662, która zostanie tu jeszcze omówiona. Również Hindenberger przewidział 3 dzieła tego typu, m.in. rawelin zdobyty przez Szwedów w roku 1642, znajdujący się przed zbyt długą kurtyną między bastionami Zamkowym i Książęcym (chodzi o Rawelin Zamkowy, chroniący również Bramę Wrocławską, znajdujący się za zamkiem i w miejscu dzisiejszego pomnika spawacza, rawelin został podkopany i wysadzony w powietrze). Nowe są również lunety znajdujące się na przedłużeniu osi 4 bastionów narożnych (przed nimi), 2 z nich powstały już jednak wcześniej nad Odrą. Przyczułek na drugiej stronie Odry jest jednak i w tym projekcie potraktowany po macoszemu jako zwykły rawelin.
Przerwę, jaka nastąpiła w budownictwie fortecznym po zakończeniu wojy trzydziestoletniej już po 7 latach zakończyły nadciągające znów nad miasto czarne chmury. Niebezpieczeństwo groziło tym razem ze strony szwedzkiej jak i polskiej. Kapitan inżynierów Jan Maurycy Gründel od roku 1654 realizował zlecenoną mu poprawę stanu twierdzy Brzeg. Również i on musiał przezwyciężać trudności związane z osypującym się gruntem. Konieczne były olbrzymia ilość drewna budowlanego i chrustu. Mimo że oprócz dokonywanego zwykle przy takich okazjach odnawiania palisad polepszono stan fosy głównej przez wykopy i w końcu rozpoczęto budowę przeciwskarpy, prawdopodobnie w formie niższego wału z przedpiersiem (tutaj autor być może myli przeciwskarpę z drogą ukrytą), to jednak ogólny wynik tych starań, hojnie wynagradzanych z kas miejskiej i cesarskiej, pozostawał z punktu widzenia podwyższonych wymagań niedostateczny. Następca Gründela - Jan Euzebiusz Mayer - wykazywał w swych raportach od roku 1660 oraz w planach, jak tym z ryciny 8, pochodzącym z wrocławskiego archiwum państwowego (..), w drastyczny sposób, że wał (tu kurtyny) i bastiony znajdowały się w katastrofalnym stanie, gdyż na całej długości brakowało im fosbreji, nadmieniając jednak, że przedwał z przedpiersiem już istniał, lecz „osunął się” przez zaniedbanie, wpływ czynników atmosferycznych i zapadanie się gruntów wskutek silnego oddziaływania wód gruntowych.
Projekt naprawy (twierdzy) Euzebiusza Mayera z ryciny 9 przewiduje pozostawienie 3 rawelinów przed mostami bramnymi (chodzi o mosty przez fosę) i 2 lunet, wysuniętych przed narożne bastiony nad Odrą, rekonstrukcję fosbreji, podwyższenie nowych bastionów przez tzw. kawaliery (nadszańce), zaś za Odrą wzmocnienie przyczółka przez otoczenie znajdującego się tam rawelinu szańcem kleszczowym. Osłonę wyspy młyńskiej uwzględniono poprzez postulat odnowienia znajdujących się tam szańców. Również Euzebiusz Mayer nie miał szczęścia do budownictwa fortecznego w Brzegu. Książę Krystian II nie był zadowolony z wyników jego 5-letniej działalności i nawet Fryderyk Lucae nie chwali jego osiągnięć. Być może (książęcym) oczekiwaniom sprostałby lepiej i na dłużej Krzysztof Hedwig(er), którego książęcemu dworowi jako inżyniera zaproponowało w roku 1659 główne kolegium rządowe (Oberamtskollegium) (..). Po odejściu Mayera, zgodnie z przekazem Lucae, księciu doradzał wenecjański hrabia i cesarski kapitan Contareni, być może również działający ok. roku 1665 w Oławie inżynier Jan Michał Ziegler.
Nowy rozdział (w historii twierdzy) zaczyna się wraz z przybyciem działającego również w Oławie Krystiana Marienbergera w roku 1672. To właśnie on jest autorem wspomnianego już, niedatowanego zestawienia nt. nietrwałego budownictwa fortecznego w Brzegu, według brzeskich dokumentów kancelaryjnych sporządzonego ok. roku 1685. pozwalającego stwierdzić intensywną analizę tego trudnego tematu oraz znajomość fachu autora, w roku 1675 mianowanego cesarskim urzędnikiem. Swą nowoczesną wiedzę Marienberger potwierdza w 2 projektach potężnych dzieł kleszczowych u przyczółka odrzańskiego i na odcinku między Bramą Wrocławską i Małujowicką. Zdaje się że pierwszy projekt został zrealizowany (być może chodzi tu o dzieło rogowe, o którym będzie tu jeszcze mowa). Poczynione przezeń propozycje odnowienia twierdzy, opierające się na dokładnych badaniach brzeskiego gruntu i nawodnienia fosy, różnią się znacznie w wersji sporządzonej ok. roku 1670 i tej o dekadę starszej, jako że w tym czasie „stabilnie i trwale wybudował prawie całą połowę (fortyfikacji) wokół miasta od Bramy Małujowickiej do „Strzeż się” (Siehdichfür - tak nazywano narożny bastion północnowschodni, koło starych koszar, ponoć miało tam straszyć - tak twierdzili przynajmniej żołnierze pełniący nocne warty). Na jego konto można przypuszczalnie również zapisać podwyższenie bastionu południowo-wschodniego (Bastion Wysoki – na jego terenie znajduje się dziś boisko SP nr 1) przez budowę kawaliery. Niezrealizowany w pełni program Marienbergera, obok koniecznych w pierwszej kolejności robót zabezpieczających wały przed osuwaniem się ziemi na wszystkich dziełach, przewidywał ponadto budowę strażnic na bastionach i rawelinach, przeniesienie rzeźni z obszaru przyczółka po drugiej stronie Odry, odnowienie wałów koło Furty Garbarskiej i „wysokiego szańca po drugiej stronie jazu przy młynie”. Raporty z następnych lat, sporządzone już inną ręką, świadczą o przeprowadzeniu zmian i napraw zgodnie ze wskazówkami Marienbergera. Raporty z ostatnich lat panowania austriackiego pozwalają wyczuć pewne „uspokojenie”, które może być również interpretowane jako zastój.

Dziedzic_Pruski - 2010-07-28, 21:46
Temat postu: Kurt Bimler, Stałe budowle obronne na Śląsku, Cz. 8
c. Budownictwo forteczne w czasach pruskich

Przy końcu poprzedniej fazy można zauważyć powrót do masywnej formy pewnych części dzieł fortyfikacyjnych, szczególnie fundamentowania. Ta tendencja przybiera na intensywności w wieku XVIII. Po początkowych wahaniach Fryderyk Wielki skłania się ku zakładaniu umocnionych punktów (twierdz)., przy czym Brzeg miał zachować swą tradycyjną pozycję na linii Odry. Zrealizowany tu system bastionarny stał się podstawą dalszej rozbudowy. W pierwszych 8 latach panowania za rozbudowę odpowiadał generał-major von Walrave. Z pochodzenia Westfalczyk, holenderski oficer, a od roku 1715 na służbie Fryderyka Wilhelma I. Jego brzeska działalność odzwierciedla doświadczenia zdobyte w budownictwie fortecznym maniery nowoniderlandzkiej.
W dokumencie złożonym w kamieniu węgielnym pod „nową budowę „Strzeż się” (późniejszego Bastionu Westfalia) 24. kwietnia 1741 roku (tu autor myli się w dacie, Brzeg skapitulował przed Prusakami 4. maja) wymienione jest pierwsze zrealizowane zadanie: przywrócenie fosy (na tym odcinku) i otoczenie jej wałem – należy to rozumieć jako przeciwskarpę z niskim wałem i przedpiersiem. Dalsze prace, prowadzone (w Brzegu) w latach następnych tracą nieco na intensywności względem budowy nowych twierdz: Kłodzka, Nysy i Koźla (w przypadku 2 pierszych nie odpowiada to całkiem faktom, Kłodzko i Nysa były już ufortyfikowane, niemniej dokonano ich znacznej rozbudowy). Niemniej kapitanowie inżynierów Storch i Petri byli w pełni zaabsorbowani pracami mierniczymi w związku z budową nowych dzieł zewnętrznych. Konieczne było przy tym zburzenie części Rataj i Wsi Brzeskiej, mieszkańcy otrzymali w zamian nowe zagrody. Na wschodzie między Odrą a Bramą Opolską poszerzeniu pierścienia fortyfikacji poświęcono kościół św. Trójcy oraz odcinki ulic Rybackiej i Nowe Domy (Ofiar Katynia). Większą uwagę poświęcono osłonie 3 bram, przed którymi powstały nowe dzieła. Wczesną wiosną 1742 roku sam król zaprojektował zewnętrzne dzieło u Bramy Małujowickiej, którego realizację powierzono Walravemu (..). Schönwälder podaje, że ofiarą dużego zapotrzebowania na cegły do budowy fundamentów starych i nowych dzieł padły prawie wszystkie baszty (średniowiecznych murów obronnych; niestety autor nie precyzuje, o jakie stare i nowe dzieła chodziło). Również niepomiernie wzrosło zapotrzebowanie na kamienie do budowy masywnych budowli. Potrzebne były także magazyny na proch, który dotąd składowano w przystosowynym do tego w roku 1742 zamku oraz w arsenale. Odpowiednie plany przedłożył jeden z Rottengatterów (chodziło przypuszczalnie o braci architektów, autor nie podaje jednak dalszych informacji) (..). Jako miejsce budowy projekt przewidywał miejsce w pobliżu orilionu (ucha) Bastionu Prusy (wcześniejsza luneta przed Bastionem Zamkowym, później Fryderyk). Tak więc charakterystyczne dla maniery nowoniderlandzkiej masywne dzieło – orilion – znalazło zastosowanie w brzeskim systemie fortyfikacyjnym.
W tym miejscu konieczne jest dłuższe wyjaśnienie: autor powtarza tu wspomniany już błąd w nazewnictwie bastionów w czasach pruskich, a co gorsza - brnąc dalej - sam sobie zaprzecza i niszczy logiczną spójność wypowiedzi. Oriliony lub ucha to typowe dla maniery włoskiej wierzchołki bastionów, wokół których czoła bastionów „zawijały” się w stronę barków. Przypisując ponadto oriliony manierze niderlandzkiej autor pozwala powątpiewać w swą znajomość przedmiotu tym bardziej że właśnie ta wskazówka musiała jednoznacznie dowodzić, że może tu tylko chodzić o zbudowany w manierze włoskiej Bastion Zamkowy (Prusy), który autor błędnie określa jako „Fryderyk”, zaś za Bastion Prusy błędnie uważa leżącą przed nim lunetę. Rzeczywistą lokalizację Bastionu Fryderyk wyjaśniono wcześniej. Ten błąd dziwi tym bardziej, że w cytowanych przez autora wielokrotnie „Wiadomościach ...” Schönfeldera, stanowiäcych podstawę rozdziału poświęconego twierdzy nowożytnej, nazwy i lokalizacja bastionów w czasach pruskich zostały dokładnie podane. Całkiem możliwe, że autor „dla wygody” opierał się na zamieszczonym w pracy Heinricha Schoenborna,: „Geschichte der Stadt und des Fürstentums Brieg“ (Historia Brzegu i księstwa brzeskiego) schematycznym planie twierdzy z dawnymi i nowymi (pruskimi) nazwami bastionów, który również zawiera ten błąd.
Osobnym rozdziałem historii twierdzy są koszary. Jednym z pierwszych kroków podjętych przez Fryderyka Wielkiego było zapewnienie zakwaterowania załodze, która w czasach austriackich zajmowała kwatery w mieszczańskich domach. Pierwsze koszary były budowlami z muru pruskiego, ich położenie można rozeznać na planie Wernera na rycinie 6. Koszary te nie stały dłużej niż trwa życie człowieka, a ich architektami byli kapitan inżynierów Perty (przypuszczalnie chodzi o wspomnianego wyżej oficera, o nieco zmienionej pisowni nazwiska Petri) i dyrektor budowlany Arnold, co wynika z akt archiwum państwowego (..). Do tego typu budowli należał również od roku 1744 lazaret przed Bramą Opolską. Budownictwo sztachulcowe nie nadawało się do tego by zasiedlać je surowymi wojownikami. Tak więc w roku 1780 nadeszła pora na budowę masywnych koszar. Projekt i kosztorys stojących jeszcze dziś długich koszar, zlokalizowanych na wschodzie, zaraz za murami miejskimi, w miejscu dawnej fosy, wykonał brzeski inspektor budowlany A.V. Geiseler (..). Jednak Carl Gotthard Langhans (znany pruski architekt pochodzący z Kamiennej Góry, m.in. twórca Bramy Brandenburskiej w Berlinie)zdołał odebrać mu zlecenie i przeforsować swój zmodyfikowany i tańszy w realizacji projekt. Wynik to chyba najbardziej surowe dzieło w jego życiowym dorobku. Trzypiętrowej budowli o 26 osiach i czterospadowym dachu brak jest zwyczajowego plastycznego wymodelowania fasad. Jedynie środkowe 3 osie są spięte szerokimi, bocznymi pasami o poziomych fugach oraz niskim trójkątnym szczytem i w ten sposób zaakcentowane. Tympaon wypełniają skromne sztukatury. Poza tym co czwarta oś po każdej stronie jest słabo zaakcentowana przez pasy. Koszary nie stanowią zbytniego kontrastu dla zbudowanych w roku 1784 w sąsiedztwie przez J.M. Pohlmanna małych koszar. Podobnie zaakcentowano i tam 3 z 15 osi, brak jednak szczytu. Specyficzne jest odchylone pod rozwartym kątem skrzydło. Powód takiego osobliwego rozwiązania został podany przez samego Pohlmanna w dokumencie z 29. września 1784 roku (..): decydujące było tu uwzględnienie dostępu do arsenału oraz drogi dla przetaczania dział.
Podczas dalszych fryderycjańskich wojen brzeska twierdza nie miała już możliwości udowodnienia swych walorów. Gruntowna renowacja jej dzieł fortyfikacyjnych została przeprowadzona w roku 1775. Nie miały tu miejsca żadne gruntowne zmiany, jakie genialny król i wódz przeprowadził w Świdnicy, Nysie i Srebrnej Górze, a po roku 1770 również w Kłodzku, kiedy to po upadku Walravego (1748 – Walrave był wyniosły i nielubiany, poza tym prowadził wystawny tryb życia, który finansował sprzedażą tajemnic agentom obcych mocarstw; ostatnie 25 lat życia spędził jako więzień w kazamatych magdeburskiej twierdzy, którą ongiś sam wznosił) przejął w swe ręce sprawy budownictwa fortecznego. Nie podjęto budowy odpornych na bombardowanie kazamat, jakie powstały np. we Wrocławiu. Złej sławy grunt budowlany zapobiegł podjęciu takich rozważań.
W ostatnim okresie istnienia brzeskiej twierdzy, w roku 1789 podjęto po raz ostatni prace renowacyjne oraz modernizację przyczółka po drugiej stronie Odry oraz szańców na wyspie młyńskiej. Już w roku 1788 ze względów fortyfikacyjnych zlikwidowano lub przeniesiono należące do zamkowego kościoła św. Jadwigi 2 cmentarze (na terenie SP nr 5). Jednym z najbardziej palących zadań było wzmocnienie przyczółka przez budowę reduty, która powstała mniej więcej w punkcie przecięcia dzisiejszego kanału i drogi prowadzącej na północ i dlatego została nazwana Redutą Pisarzowicką.
W lutym 1789 roku do Brzegu przybyli wyżsi oficerowie inżynierów – podpułkownik von Freund i starszy wachmistrz (tutaj autor pawdopodobnie popełnił błąd w związku z nazewnictwem ówczesnych stopni wojskowych, przypuszczalnie chodzi również o podpułkownika)celem inspekcji terenu pod nowe dzieło rogowe (dzisiejszy Plac Drzewny) i wyspy młyńskiej. W tym miejscu po raz pierwszy jest mowa o (charakterystyczne dla maniery niderlandzkiej) dziele rogowym (czyli dwóch półbastionach połączonych kurtyną), chroniącym przyczółek na drugim brzegu Odry. Jak już wspomniano, wcześniej znajdował się w tym miejscu jedynie rawelin. Z drugiej jednak strony dzieło rogowe widoczne jest już na rycinach Wernera pochodzących z lat 50-tych XVIII w. oraz na planach oblężenia z roku 1741. Można zatem założyć, że przypuszczalnie powstało jeszcze w czasach austriackich, zaś wspomniane prace z roku 1789 dotyczyły jego rozbudowy.
Prace miernicze przypadły kapitanowi inżynierów von Bourdet. W związku z budową zniknąć musiały karczma odrzańska, plac na którym składowano drewno budowlane oraz ogrody, m.in. ogród z ośmioboczną altaną na wyspie młyńskiej, należący do (znanego nam) inspektora budowlanego A.V. Geiselera (..).
Mam tu pewne wątpliwości, na rycinach z epoki taki ogród z ośmioboczną altaną widoczny jest na drugim brzegu Odry – między dziełem rogowym a domem strzeleckim.
Wszystkie te starania i intensywne palisadowanie nie zapobiegły jednak niesławnemu upadkowi twierdzy w styczniu roku 1807. Mimo likwidacji twierdzy, jaka potem nastąpila, pas bastionów pozostaje wciąż czytelny. Wysunięte dzieła z fosami zniknęły w wyniku niwelacji, a nazwy bastionów podawane są w przekazie hostorycznym: znany nam już masywny Bastion Odrzański lub Hautcharmois, dalej północno-zachodni narożnik – Bastion Zamkowy później Fryderyk (znów znany błąd: powinno być Prusy), dalej niewidoczna już dziś luneta lub bastion Prusy (tu autor popełnia kolejny „systematyczny” błąd logiczny: luneta to nie bastion). Rawelin osłaniający długą kurtynę na zachodzie i Bramę Wrocławską został całkowicie zniwelowany, Bastion Wielki lub Książęcy (hotel i „galeria”) w narożniku południowozachodnim w czasach pruskich otrzymał nazwę Brandenburgia, Bastion Małujowicki (riuny pałacyku) otrzymał nazwę Pomorze, a sąsiadujący z nim Bastion Rady (dziś teren ZK) Marchia, narożny bastion południowowschodni – Bastion Wysoki otrzymał nazwę Magdeburg (..). Bastion osłaniający Bramę Opolską (Bastion Staro-Brzeski) otrzymał nazwę Halberstadt, „Strzeż się” na północnym wschodzie – Westfalia, zaś wysunięta przed koszary reduta, niesłusznie nazwana bastionem - Wilhelm.

Dziedzic_Pruski - 2010-07-28, 21:57
Temat postu: Kurt Bimler, Stałe budowle obronne na Śląsku, Cz. 9
Rycina 7

Północna fasada wejściowa Bramy Odrzańskiej. Zdjęcie Miejski Urząd Komunikacyjny w Brzegu.

Rycina 8

Plan zaniedbanych fortyfikacji Brzegu, sporządzony przez J.E. Maiera w roku 1662. Charakterystyczny jest brak przedwałów skarpy i przeciwskarpy.

Rycina 9

Projekt odnowienia i rozszerzenia fortyfikacji Brzegu wraz z przyczółkiem, sporządzony przez J.E. Maiera w roku 1663

Rycina 10

Plan twierdzy Brzeg z narysami wałów, sporządzony roku 1668 przypuszczalnie przez Marienbergera.

Rycina 11

Plan twierdzy Brzeg pochodzący z wiedeńskiego raportu wojskowego z końca XVII w, przypuszczalnie projekt Petera van der Kruisa z roku 1697.

C.D.N

Następny, już ostatni odcinek będzie poświęcony zamkowi.

mulder - 2010-07-29, 06:35

Nareszcie. Twierdza prawie jak Nysa z czasów pruskich. Ciekawe, czy możliwe jest odsłonięcie niektórych dzieł fortyfikacyjnych ( np. w parku nadodrzańskim) czy zostały zniwelowane bezpowrotnie. Czy na ostatnim planie kościół luterański jest dobrze zlokalizowany, wydaje mi się, że powinien być bardziej na południe ,tuż po płd. stronie drogi. Jeszcze jedno Dziedzicu. Na wcześniejszych planach widoczny jest kościół w rejonie ul. Polskiej. Z zamazanego tekstu odczytałem, że to kościół kapucynów. Jaka jest jego historia?
mulder - 2010-07-30, 06:25

W celu zwiększenia atrakcyjności naszego miasta powinno opracować się plan rewitalizacji Parku Centralnego, jako unikatowej pozostałości systemu dawnych fortyfikacji. Przy wyłożonych kostką alejkach i ścieżkach rowerowych stojące tablice informowałyby o stopniowym rozwoju fortyfikacji Brzegu na przestrzeni stuleci, aż do czasu zniwelowania ich i zastąpienia przepięknymi plantami. Trasa zaczynałaby się już od Odry ( Kępy Młyńskiej), ale najpiękniejszy jej odcinek wiódłby od ul. Piastowskiej do ul. Armii Krajowej i dalej do ul. Wrocławskiej i ponownie Odry ( Park Nadodrzański ). Powiązane byłoby to z rewitalizacją ul. Chrobrego i (nie)sławnego pałacu oraz z wystawami w galerii zamkowej odnoszącymi się do kolejnych prób zdobycia miasta podejmowanych podczas różnych konfliktów zbrojnych rozgrywających się na terenie Śląska.
Dziedzic_Pruski - 2010-07-30, 17:26

Kościół św. Trójcy został rozebrany przed oblężeniem w roku 1741 i odbudowany póżniej trochę dalej. O kościele kapucynów napiszę wkrótce.
PS
Na ostatnim planie zaznaczono również karczmę na przedmieściu małujowickim - der Goldene Krug/ Złoty Dzban.

mulder - 2010-11-22, 22:27

Ostatnio wpadła mi w ręce we wrocławskim " Empiku" ( Galeria " Arkady") książka nt. genotypu miast dolnośląskich w porównaniu do europejskich. Zawiera ona ciekawe opisy poszczególnych miast , także Brzegu, Grodkowa i Nysy. Szczególną gratką okazała się mapka Brzegu z 1824 r.
tadjurek - 2010-11-23, 10:51

Mulder- gdybyś zechciał podać bliższe dane o pozycji na którą zwracasz uwagę: autor, dokładny tytuł, wydawnictwo. Na podstawie Twojej szczątkowej informacji nie jestem w stanie dotrzeć do tej książki, a trudno bym buszował po empiku w Arkadii, gdyż mógłbym ją dostać (zamówić) w empiku brzeskim.
mulder - 2010-11-23, 21:52

Ok. Jutro przed pracą wstąpię tam ponownie i wieczorem podam szczegóły.
mulder - 2010-11-24, 21:35

tadjurku, jak obiecałem.

Rafał Eysymontt, " Kod genetyczny miasta - średniowieczne miasta lokacyjne Dolnego Śląska na tle urbanistyki europejskiej". Książka została wydana przez wydawnictwo" Via Nova " ( Wrocław 2009).

Dziedzic_Pruski - 2010-11-24, 23:40

Zdjęcie lotnicze wykonano przed rokiem 1930 (widoczny jest jeszcze magazyn soli/ hala musztry przy zamku).

Zamieszczony powyżej plan miasta zawiera - mimo niedużej skali i rozdzielczości - szereg interesujących szczegółów. Wciąż widać narys częściowo już zniwelowanych dzieł twierdzy oraz w pełni jeszcze zachowane dzieło rogowe na prawym brzegu Odry. Najciekawsze jest jednak to, że na planie widoczne są dwa mosty: stary most drewniany (po lewej), prowadzący od Bramy Odrzańskiej (nieco ukośnie w stosunku do biegu Odry) do środka dzieła rogowego oraz most nowy. Oba mosty rzeczywiście stały krótko obok siebie, ale było to w roku 1844, a nie 1824 (data podana we wspomnianej pracy jest zatem błędna).
Na początku XIX w. stary most był już w bardzo złym stanie. Gdy 22. marca 1838 roku ruszyły lody, zerwane zostały 3 przęsła mostu i budowa nowego mostu stawała się koniecznością. Władze miasta wybrały spośród wielu proponowanych rozwiązań most o konstrukcji drewnianej, osadzony na 10 murowanych filarach. Budowę mostu przyśpieszyło bardzo suche lato roku 1843, zaś jego uroczyste otwarcie miało miejsce w Zielone Świątki roku 1844. Krótko po tym stary most został zlicytowany, zaś jego nabywcy dokonali również rozbiórki.

mulder - 2010-11-25, 06:46

Wersja lekko poprawiona, ale więcej już nie da się wycisnąć. :wink:
tadjurek - 2010-11-26, 16:36

Do muldera
Dziękuję za dane o książce, będę starał się dostac tę pozycję bo jej treść, sądząc po tytule, wydaje się bardzo interesująca dla osoby zainteresowanej zabytkami i przesżłością Brzegu

mulder - 2010-11-27, 06:56

Uprzedzam tylko, że część poświęcona Brzegowi liczy ca 3-4 strony . :)
Dziedzic_Pruski - 2011-02-23, 15:57
Temat postu: Kurt Bimler, Stałe budowle obronne na Śląsku, Cz. 10
Po kolejnej przerwie czas dziś na zakończenie cyklu, poświęconego pracy Bimlera.

Pierwszy zamek

Skutkiem powstania nieopodal przeprawy odrzańskiej osiedla z gęstszą zabudową było założenie dworu książęcego – kurii. Oba wydarzenia miały miejsce w wiekach, w których nie było jeszcze źródeł pisanych. Niemniej korzystne warunki – w tym przypadku konsolidacja ruchu przeprawowego i targowego – stały się ważnym warunkiem powstania mieszkalnej i administracyjnej siedziby włodarza kraju. Pierwsze wzmianki o książęcej kurii, które to określenie możemy również zastąpić nazwą gród, ze zwykłą sobie pilnością zebrał w 1848 r. K. Schönwälder, zaś w rouku 1870 uzupełnił C. Grünhagen w „Księdze aktów miasta Brzeg” (Urkundenbuch der Stadt Brieg, Codex Dipl. Silesiae, tom 9). Pierwsza wzmianka o istnieniu grodu – jednakże bez informacji architektonicznych – datuje się na rok 1235. Brak też informacji na temat ważnej konsekwencji, wypływającej z urbanistycznego aktu zaplanowania miasta po najeździe tatarskim, jaką było okrzepnięcia miekscowej rezydencji. Następna wzmianka pochodzi z niepewnego źródła z roku 1300 i dotyczy rzekomego novum, jakim być miało być umocnienie miasta „murem i zamkiem”, jak gdyby zamek powstać miał dopiero wtedy. Pierwsze wskazówki na temat zasięgu terenu zamku zawiera akt dotacyjny (darowizna) księcia Bolesława III dla klasztoru dominikanów z 9. stycznia 1336 roku. Jako granice darowanego terenu zamkowego podane są tam mała fosa od strony zamku oraz - od wschodu - oparty o mur (obronny) spichlerz. Ponieważ położenie klasztoru znane jest w miarę dokładnie, zaś murów w przybliżeniu, granicę tego zasięgu umiejscowić można po obu stronach ulicy Pańskiej (Junkernstraße – nieistniejąca dziś ulica, prowadząca ongiś od dzisiejszej ulicy Jagiełły – od przejścia w dzisiejszym bloku – w górę w stonę kościoła św. Krzyża) . Od czasów księcia Ludwika I datują się już pewne informacje na temat zamku. Pod koniec pierwszej ćwierci 40-letniego, brzemiennego w dobrodziejstwa panowania księcia, w roku 1368, lub prawdopodobniej 1369, położony został kamień węgielny pod budowę - wyrosłego z zamkowej kaplicy - kościoła założonej przezeń kapituły katedralnej, po tym gdy w miejsce odziedziczonego i wskutek ciągłego opuszczenia całkowicie zaniedbanego grodu z drewna i szachulca (teraz już poprawnie – ukłony dla Tadjurka) , książę wystawił sobie budowlę z cegieł za godny dom. Dumnie zatem nazywa w dokumencie, wydanym w roku 1379, miejsce jego wydania - masywne skrzydło swego zamku - jako domus nova lapidea (nowy dom kamienny). Informacja o wielkości odnowionego w trwałej postaci zamku pochodzi z roku 1370: znajdowały się tam 2 izby. W większej z nich in majore stuba książę podpisuje 27. stycznia dokument. Informacja ta nie daje wprawdzie możliwości określenia położenia i narysu tego masywnego skrzydła, podobnie bardziej wyczerpujący opis w znanym akcie fundacyjnym z 8. kwietnia 1371 roku, w którym określony jest teren należący do zamku w Brzegu, darowany przez księcia nowo powstałemu kościołowi kolegiackiemu. Z ogrodu okalającego zamek kolegiata otrzymała większą, tylną część – od większej wieży w stronę Bramy Mariackiej lub Wrocławskiej – wraz z otoczeniem między fosą a murami, przebiegającymi wówczas bardziej na południe, przez parcelę dzisiejszej plebanii, a których przesunięcie zostało przedsięwzięte przez księcia „dla zamku i miasta najlepszego bezpieczeństwa”.Do tych skromnych przekazów średniowiecznych dołączają jeszcze 3 – nie mniej niepewne i mgliste – z początku czasów nowożytnych. W roku 1538 słonął drewniany budynek frauencymeru. Mamy zatem niezbyt rzucającą się w oczy informację, że przeznaczone dla kobiet skrzydło było budowlą szachulcową, co nie dziwi nawet w kontekście książęcego zamku. Drugi przyczynek zawiera księga rachunkowa kolegiaty książęcej z XVII w., znajdująca się we wrocławskim archiwum państwowym (..), skąd wynika, że w roku 1666 na przykościelnym placu stała stara wieża, wtedy co prawda rozebrana aż do parteru, która otrzymała jesienią nowe piętro i dwuspadowy dach, kryty gontami. Ściana wieży od strony Bramy Wrocławskiej wymagała naprawienia i należało wymurować oba szczyty, a także spiąć klamrami sklepienie. Fakt, że chodziło tu o dawną wieżę zamkową, jest oczywisty. Trzecim dokumentem jest znajdujący się również w archiwum państwowym narys placu przy kościele zamkowym, sporządzony w roku 1777 przez inspektora budowlanego J.G. Kitschmanna. Plan ów trafił do archiwum, ukryty wśród akt urzędu kolegiackiego, przekazanych pierwotnie do kolegium szkolnego (Provinzialschulkollegium) (..). Jako intersesujący szczegół znajduje się tam obok podania lokalizacji wspomnianej wieży, określonej tam jako stare sklepienie (altes Gewölbe) zaznaczenie partii zrujnowanych murów, przedstawionych przerywaną linią łamaną, rozciągających się równolegle, na zachód od zachodniej ściany wieży lwów. Bardziej realne uzupełnienie tych zapisów i planów uzyskujemy z badań w otoczeniu kościoła św. Jadwigi, monumentalnej i z wyjątkiem prezbiterium i dachu niezmienionej budowli, reprezentującą książęcą działalność budowlaną we wspomnianym już okresie powstania kapituły katedralnej. Przypuszczalnie rozebrana mała kaplica zamkowa otrzymała następcę wielkiego formatu, co może być jeszcze bardziej spotęgowane faktem, że mamy przed sobą jedynie część kościoła kolegiackiego. Ludwik I nie dożył już – jak się zdaje – ukończenia budowy kościoła, a przynajmniej nie w formie, w której kościół oglądał koniec wieku XV, gdyż w zakątku dziedzińca, okalającym zbudowane około roku 1782 nowe prezbiterium, widoczne są dwuprzęsłowe zaczątki sklepień, umieszczone na znajdujących się w ścianach wspornikach z cegieł o odpowiednim dla tego stulecia formacie. Trzecie przęsło wraz z zamykającą ścianą należy sobie wyobrazić od zachodu. Wszystkie ślady wskazują, że znajdował się tu zorientowany na wschód transept na planie trapezu, obejmujący przypuszczalnie trzy, niemal kwadratowych przęsła. W ten sposób substancją architektoniczną zapełnia się wpierw południowo-wschodni narożnik rekonstruowanego (wirtualnie) dziedzińca zamkowego. Położenie kaplicy i późniejszego kościoła wskazuje jednak, że chroniący je zamek rozciągał się na zachód od nich. Tak zwana wieża lwów, służąca kościołowi swą południową ścianą, zachowała się w swej dolnej partii (nadbudowano ją na przełomie lat 60-tych i 70-tych XX w.). Format cegieł 28:13:8/10 cm wskazuje na jej powstanie około roku 1350, być może za panowania Ludwika I. Druga ze wzmiankowanych w roku 1371 wież również zachowała się w swej dolnej partii i służy dziś w narożnym budynku przy Placu Zamkowym 1 (dziś nieistniejącym) jako predestynowany do tego celu schron przeciwlotniczy. Na wysokości parteru zachowała się jedynie południowa ściana. Mury wieży miały 2,25 m grubości, zaś jej wewnętrzne wymiary wynosiły 4,25 : 3,60 m. Identyfikacja tej budowli jako dawnej wieży zamkowej wynika z jej - na pierwszy rzut oka - nieuzasadnionionego, zaś ze względów obronnych zupełnie bezsensownego położenia tuż obok wieży Bramy Wrocławskiej, wzniesionej przez miasto w miejscu, w którym musiała się znaleźć, bez względu na bryłę wieży, znajdującej się w obrębie zamku. Odcinek murów obronnych, łączący tę południowo-zachodnią wieżę z kościołem, zawarty częściowo we wspomnianym narożnym budynku, przypuszczalnie mógł być pierwotnie częścią murów obronnych zamku, o ile te nie przebiegały bardziej na wschód. Ich użytkowanie jako miejskie mury obronne musiała poprzedzić przebudowa galerii obronnej, jednak lokalizacja wieży w stosunku do odcinków murów obronnych od wschodu i północy przemawia za rozbiórką murów, których istnienia można by się tu spodziewać, na korzyść miejskich murów obronnych i murów bramy wałowej, powstałych w wieku XVI. Od południa, a ściślej południowego zachodu, wszelkie ślady istnienia zamku zostały zatarte przez powstałą tam bramę wałową. Zaznaczony na rysunku Kitschmanna odcinek ruin, przebiegający na północnym zachodzie wielokrotnie załamaną linią, zdaje się określać linię murów obronnych. Jednak równie dobrze, a może nawet z większym prawdopodobieństwem, może tu też chodzić o wewnętrzne ściany jednego lub dwóch skrzydeł. Wobec znikomego znaczenia, jakie dla Klitschmanna posiadały zaznaczone na rysunku rudery, można powątpiewać w dokładność graficznego przedstawienia tych obiektów. Poza tym przebieg linii zrujnowanych murów nie zawsze daje się odtworzyć. Położenie masywnego skrzydła byłoby jednak mniej odpowiednie względem wieży lwów, acz prędzej względem kościoła. Możliwe, że kiedyś odnalezione zostaną jego fundamenty, co ewentualnie umożliwiłoby rekonstrukcję. Ponieważ frauencymru należy się domyślać od strony chronionej, zatem najbardziej odpowiednim byłby ku temu front miejski, zapewniający również skomunikowanie z kościołem. Okrągła wieża przy północnym krańcu łączącego się skrzydła zamku renesansowego, w roku 1933 uważana przez autora za wieżę romańską, jest chyba jednak osobną i specjalnie w tym celu wybudowaną wieżą schodową. Mury łączące kościół z budynkiem bramnym pochodzą z XV w. W tym miejscu nastąpiło powiększenie zamku poza obszar zamku XIV-wiecznego. Budynek bramny nie posiada w zachodniej ścianie swej starszej, północnej części, jednolitej więźby, zaś w ścianie wschodniej znajdują się cegły o formacie typowym dla wieku XIV, co jednak mogło być również spowodowane powtórnym użyciem straszych cegieł. Widoczna ostrołuczna forma tego odcinka z przyczyn statycznych czyniłaby dotychczasowe wyjaśnienie (Hans Lutsch) zbytecznym. Zakładając omówione wyżej linie ograniczające, otrzymujemy co prawda zwyczajowe wymiary zamku średniowiecznego 40 : 50 m, lecz w dalszym ciągu brak jest konkretnych wskazówek co do lokalizacji poszczególnych obiektów na jego terenie. Dotyczy to już kwestii umiejscowania wejścia do zamku. Z pewnym prawdopodobieństwem można je co prawda przyjąć od strony miasta – między wieżą południowo-zachodnią a kościołem, ale równie dobrze na wschód od kościoła. W tym wypadku domniemany teren zamku należałoby odpowiednio rozszerzyć w tym właśnie kierunku, co odpowiadałoby powiększeniu zamku, które należy przyjąć w 2. połowie XV w., czemu najprędzej odpowiadłby wyryty w minuskułach na kamiennej tablicy nad wejściem do wieży lwów rok 1481. Okalająca zamek fosa została w tych rozważaniach rekonstrukcyjnych autora, o ile te były w jakimś stopniu w ogóle możliwe, pominięta. Położenie tejże fosy jest w części północnej wyjątkowo niepewne, ponieważ w rachubę mogło tam również wchodzić wykorzystanie potoku (być może Potoku Szczurzego (Rattenbach)), którego ujście (do Odry) Schaube lokalizuje między zamkiem a rozebraną cukrownią.

Rycina 12

Rycina 13

Fragment planu brzeskiej twierdzy autorstwa Walentego von Säbischa z roku 1625, przedstawiający część zachodnią (od górnej krawędzi).

Dziedzic_Pruski - 2011-02-23, 16:01
Temat postu: Kurt Bimler, Stałe budowle obronne na Śląsku, Cz. 11
Zamek renesansowy

Zamek renesansowy nie zalicza się już w poczet budowli projektowanych i budowynych w celach obronnych. Powstała w latach 1535/6 oraz 1544 – 1560 trój- bądź czteroskrzydłowa budowla emanuje przyjemną i artystyczną kulturę mieszkalną, wyrażoną wręcz luksusowym rozwinięciem architektoniczno-plastycznym oraz ozdobionymi rzeźbiarsko i rozluźnionymi przez krużganki fasadami dziedzińca i budynku bramnego. Chłodny wyraz ścian zewnętrznych o gołych rzędach okien, lecz stromych, urozmaiconych facjatami dachach, w uroczy sposób łagodzi wysunięty budynek bramny, na włoską modłę płasko nakryty, z galerią oraz belwederem. Trzypiętrowa bryła posiadała ongiś cztery - nie zaś jak dziś, gdy przygotowywana jest odbudowa – trzy trakty mieszkalne. Goście i mieszkańcy zamku mogli drzwiami na trzecim piętrze wyjść na galerię dachową, skąd rozciągał się widok w stronę Bramy Wrocławskiej i rynku i skąd można było przyglądać się żwawemu miejskiemu życiu.
Również obecne okna dachowe – tzw. wole oka, zachowane w zbyt niskim dachu, pozostałym po minionej przebudowie skrzydeł zamkowych na spichlerze, są niewłaściwe i niedopuszczalne, stwarzając w powiązaniu z pałacowym charakterem budynku bramnego wręcz osobliwe wrażenie.
Budowniczy zamku, Jerzy II, dał się przedstawić wraz ze swą żoną, księżniczką brandenburską, w pełnej postaci na froncie budynku bramnego. Artysta będący twórcą tej grupy rzeźbiarkiej został w pracy autora „Rzeźba renesansowa” (Renaissanceplastik) z roku 1937 zidentyfikowany jako nieznany jeszcze z nazwiska rzeźbiarz, sygnujący swe dzieła w Nysie inicjałami K.J. Tę informację podaje się tu w celu uzupełnienia monografii zamkowej z roku 1934. Niemniej informacja ta nieco uszczupla zasługi rzeźbiarza Andrzeja Walthera. Architektami zamkowymi byli zaś Jakub i Franciszek Parrowie, przy czym tylko ostatniego można również określić jako artystę. W pracy Schönaicha z roku 1935 znaleźć można na stronie 33 również nieprawidłową i tymczasem odrzuconą formę Barr oraz mistrza Jakuba jako właściwego twórcę zamku, jest to jednak skutek przewijającej się przez całą pracę naukowej beztroski autora. Podana przez autora niniejszej pracy oraz Augusta Hahra z Upsali forma Parr (= de Paris), została również potwierdzona przez Luigiego Simona na podstawie ksiąg kościelnych z Lugano oraz powtórnie potwierdzona przez Hahra w wydanej w roku 1936 pracy „Tidskrift för Konstvetenskap” (str. 26 – 31). Ojczyzną tych oraz innych przedstawicieli rodziny Parrów nie jest więc Mediolan, lecz Lugano, należące do księstwa mediolańskiego.
Fosa oddzielająca zamek od miasta, jak to jeszcze w XVII w miało miejsce w Oławie (..) stała się zbyteczna. Jerzy II czuł się zbyt bliskim swym poddanym, by tolerować tę barierę przed swą rezydencją, a zamek jako część miasta znalazł się i w jego systemie obronnym.

Próba oceny

Praca Bimlera jest jedynym (jak do tej pory) całościowym opracowaniem, dotyczącym brzeskiej architektury obronnej - od lokacji miasta i powstania murów obronnych – aż po kres twierdzy nowożytnej w roku 1807. Niewątpliwą zaletą tej pracy jest - oprócz wyszczególnienia źródeł pisanych - głównie uwzględnienie badań i wnikliwa analiza zachowanej substacji architektonicznej i podanie interesujących szczegółów, dotyczących np. wymiarów wież bramnych, przebiegu murów itp. Rozdziały nt. twierdzy nowożytnej - moim zdaniem - nieco rozczarowują. Tu tkwi też największy mankament pracy, jakim jest nie tylko błędne podanie nazewnictwa bastionów w czasach pruskich, ale również – w konsekwencji – błędna interpretacja.
Tekst Bimlera, niezbyt wprawdzie obszerny, poddawał się z trudem tłumaczeniu ze względu na nieznośną manierę stylistyczną, polegającą na tworzeniu rozbudowanych zdań złożonych, zaczynanych – pod względem struktury logicznej – od środka lub końca.


Rycina 14

Brzeski zamek renesansowy w wyobrażeniu F. B. Wernera, powstałym po niszczycielskim pożarze z roku 1741, w postaci jaką zamek miał mieć przedtem. Błędne jest m.in. przedstawienie górnej galerii na tyłach, brak też 3. piętra głównych skrzydeł.

mulder - 2012-12-19, 06:56

Odświeżam, ponieważ interesuje mnie jedna rzecz, chociaż wyjątkowo ulotna. Część wojsk korpusu bawarskiego
( który operował na Śląsku podczas wojny 1806/1807 ) pod dowództwem ks. Hieronima Bonaparte ( stąd niby legenda o podkowie Napoleona wmurowanej w budynku przy ul. Jabłkowej ) oblegającego Brzeg stacjonowała obozem w szerokim kręgu wokół twierdzy. Czy znane są jakiekolwiek dane o pracach archeologicznych lub odkryciach dokonanych podczas przeróżnych prac ziemnych ? Wzgórza w okolicach Pawłowa, tereny Osiedla Południowego wzdłuż ulic Słowackiego, Poprzecznej, Chocimskiej czy też Jana Pawła i Rataje to tereny, gdzie prowadzone były dzieła oblężnicze, ale i zaczynał się obóz oblegających. Nie widuję znajomego archeologa, ale zamierzam go wypytać o to i owo przy najbliższej okazji. Może posiadacie jakiekolwiek wiadomości w tej kwestii ? Czy eksplorowanie wyznaczonych terenów, miejsc przy pomocy wykrywaczy metali miałoby sens ?

http://dolny-slask.org.pl...idEntity=512296
http://dolny-slask.org.pl...idEntity=512296

Co prawda, oblężenie prowadzone przez gen. Deroya, licząc od pierwszego bombardowania do zawieszenia broni, czyli od 9 stycznia do
16 stycznia, trwało tydzień, zatem nie było długotrwałe, ale każdego dnia prowadzono walkę artyleryjską, trwały drobne utarczki obrońców z oblegającymi, do tego kwitło życie obozowe wokół Brzegu. Czy to jest atrakcyjne dla archeologa ?

Dziedzic_Pruski - 2012-12-20, 20:05

Wojska bawarskie zajęły Pawłów, Żłobiznę i Kościerzyce, ale nie było tam raczej jakiegoś większego obozu. Oblężenie Brzegu było nie tylko krótkie, ale i raczej mało spektakularne, ograniczając się w sumie do ostrzału artyleryjskiego. Obóz wojskowy powstał natomiast po kapitulacji w okolicach Pawłowa, pod bramami Brzegu. W 720 barakach obozowała przez 2 lata cała dywizja.
mulder - 2012-12-21, 07:16

Zgadza się. Jednostki stacjonowały też w Zielęcicach, Łukowicach Brzeskich, Skarbimierzu i innych okolicznych wsiach. Ostrzał baterii polowych ( 30 szt. dział , haubic i moździerzy ) trwał już od 9 stycznia. Ok. 13 stycznia dotarł z Wrocławia niewielki park oblężniczy artylerii francuskiej ( 2 działa 12 funtowe, 4 ciężkie haubice i 2 moździerze ). Baterie dział rozmieszczone były w rejonie , zdaje się, obecnej ul. Włościańskiej , ale też pomiędzy ul. Oławską i Wrocławską oraz na płn. od osiedla Westerplatte, bliżej miasta. Ścisłe bombardowanie z użyciem parku artyleryjskiego przeznaczonego do oblegania twierdz trwało ok. 12 godz. w nocy z 15 n 16 stycznia skłaniając do kapitulacji załogę i komendanta. :D Między bateriami trwała wymiana ognia artyleryjskiego od ok. 9 stycznia, zatem trochę tych kul jest w ziemi. Są grupy zapaleńców chodzących za najmniejszym żelastwem po polach, dlatego pytałem czy dla nich takie wydarzenie jest warte uwagi. :) Zdaję sobie sprawę, że to niezwykle trudne, by teraz, po latach , próbować odnaleźć coś w częściowo zurbanizowanym terenie, ale może są szanse odnalezienia jakichkolwiek "skarbów" w części wymienionych stanowisk bateryjnych. Podobną eksplorację można poczynić na terenie wspomnianego obozu, o którym wspominasz Dziedzicu. Warto dodać, że we wrześniu 1808 r. wojska stacjonujące pod Brzegiem zostały zastąpione, w związku z dyslokacją korpusów Wielkiej Armii wynikającą z sytuacji politycznej, oddziałami III Korpusu dowodzonego przez najzdolniejszego marszałka armii francuskiej Mikołaja Davout'a. Korpus ten przesunięty został z terenów Księstwa Warszawskiego. Składał się z trzech dywizji piechoty ( także dwóch brygad kawalerii oraz artylerii ) dowodzonych przez sławnych w Wielkiej Armii "nieśmiertelnych " generałów : Morand'a, Friant'a i Gudin'a ( przydomek "nieśmiertelni" otrzymali w armii po bitwie pod Auerstadt, gdzie Davout stawił korpusem zwycięski opór armii pruskiej w dniu 14 października 1806 r. ( kilkanaście km dalej Napoleon toczył w tym czasie znaną większości bitwę pod Jeną, a pobitewne biuletyny opisywały Auerstadt jako część bitwy Napoleona - zazdrość, zazdrość :D ). Sam marszałek założył kwaterę we Wrocławiu, a w Brzegu założono lazaret dla 1. dywizji korpusu ( gen. Morand ), natomiast w mieście oraz pobliskim Grodkowie i Lewinie Brzeskim stacjonowały jednostki 65. regimentu liniowego tej dywizji. Morand żonaty był z Polką i walczył po raz ostatni za Cesarza 18 czerwca 1815 r. pod Mont Saint Jean ( Anglicy używają nazwy 'Waterloo" :) ), gdzie dowodził 2. dywizją strzelców Starej Gwardii ( Friant dowodził w tej bitwie 1. dywizją grenadierów gd. Trzeci z generałów, Gudin, zginął w wyprawie moskiewskiej 1812 r. ).
Dziedzic_Pruski - 2013-01-28, 22:07
Temat postu: Brzeska twierdza w poł. XVII w.
W związku z zapytaniem jednego z forumowiczów powracamy do tematu brzeskiej twierdzy i sięgamy po pracę „Schlesiens curieuse Denckwürdigkeiten oder vollkommene Chronica von Ober- und Nieder-Schlesien ...” (Niezwykłe Osobliwości Śląska albo zupełna kronika Śląska Górnego i Dolnego ...), Friderico Lucae, Franckfurt am Mayn (Frankfurt nad Menem), MDCLXXXIX (1689), zawierającą niezwykle interesujący opis bezpośredniego otoczenia Brzegu, przedmieść i fortyfikacji w 2. poł. XVII w. Fryderyk L. Lucae – śląski kronikarz, ur. 1644, zm. 1708, syn profesora książęcego gimnazjum w Brzegu, w roku 1668 powołany na drugiego kaznodzieję dworskiego w Brzegu, a wkrótce na pierwszego – w Legnicy. Opis ten najlepiej prześledzić na pochodzącym z tego samego okresu planie brzeskiej twierdzy, dostępnym w sieci, w zbiorach Biblioteki Cyfrowej Uniwersytetu Wrocławskiego. Link

Leży ono (miasto) 6 mil małych (mała mila odpowiadała ok. 7 km) od Wrocławia, na ziemiach żyznych i równinnych, zwłaszcza od północy, wschodu i południa strony. Od zachodu strony małe wzniesienie, Zielęcickim Wzgórzem zwane, się wznosi, twierdzy nieco wadzące (chodzi o okolice ul. Wolności, Wyszyńskiego i parku Peppela – spadek terenu jest tam wyraźnie widoczny; górujące nad miastami wzniesienia zawsze ułatwiały oblężenia, nic więc dziwnego, że i Brzeg był ostrzeliwany ze wspomnianego wzgórza, tym bardziej, że dodatkową piętą achillesową brzeskiej twierdzy był przeciwległy, krótki front zachodni, ograniczający się praktycznie tylko do 2 bastionów z nieco przydługą kurtyną), zaś wolno nad nim powietrze się unoszące, mieszkańcom dobrego temperamentu przysparza i zdrowie ich faworyzuje. Od północy strony, o pół mili dobrej las potężny dębowy i bukowy, tudzież z jodłami wysokimi zmieszany, stoi, w części miastu należący (chodzi zapewne o las lubszański). Między lasem owym a miastem wielkie błonia leżą, na których Polacy woły swe tysiącami spędzają i zwłaszcza na Jakuba (25. lipca) targ wielki wołowy i koński sprawują (mowa o wielkich targach wołowych, o których pisał już Kochanowski). Błonia te wysoka grobla okala, by Odra – z brzegów wystąpiwszy – pól i wsi za nią leżących za rychło nie zalała. Za książąt życia (tj. w czasach książęcych, przed wymarciem Piastów) wojenne egzercycje (tj. ćwiczenia wojskowe) i do tarcz strzelanie, z dział nawet, niekiedy tam odbywano. Środkiem tychże błoni wysoka, szeroka i kamieniami wyłożona grobla biegnie, prawie ćwierć mili małej – aż do wsi Pisarzowice, na której to grobli przy wodach wezbranych lub drogach złych –droga główna prowadzi. By zaś woda wezbrana na błoniach nie zaległa, grobla sześć przepustów i tyleż mostów dobrze dysponowanych posiada, pod którymi wody odpłynąć mogą. Kosztowne owo dzieło kamlarnia miejska (skarb miasta) ze środków swoich utrzymywać musi. W tej okolicy, dalej nieco, przed odrzańskim mostem, po lewej ręce Dwór Lipowy (Linden-Hof) leży – budynek spory i folwark, w którym książęta zawsze stadninę trzymali, takoż sad ładny i przyjemności ogród (zdaje się, że chodzi o Garbów). Po prawej ręce, groblą nad Odrą mimo szop bielarskich idąc, przez most do ogrodu, nie wiedzieć czemu ogrodem Abrahama zwanym, się wchodzi, który właściwie wyspą jest, na ćwierć mili się rozciągającą, krzewami gęstymi porośniętą i nadobną wielce, którą Odra opływa i na której szkutnictwo i takoż tartaki stoją (w oryginale użyto słowa Insul, rzeczywiście oznaczającego wyspę). Nieco bliżej w bramy (Odrzańskiej) stronę, książęcy dwór myśliwski się napotyka, wielki skład budowlany, cegielnie spore, owczarnię wraz z rzeźnią, takoż z różnymi drugimi mieszkaniami, zabaw domy i ogrody, gdzie miejscowi i obcy ponad miarę zabawić się mogą.

Gdzie Odra tuż mimo miasta i pod wałami jego przepływa, z miasta wychodząc ponad nią długim, wysokim i mocnym mostem drewnianym się idzie, który od przodu hornwerk (tj. dzieło rogowe – dwa półbastiony z kurtyną) osłania, z przeciwskarpą i fosą odrębną, zaś u dołu palisadą silną otoczony, w którym żołnierzy strażnica i wielka rzeźnia się znajduje, gdzie codziennie bydło na targ prowadzone, przez rzeźników jest bite. Fakt, że Lucae pisze o dziele rogowym, jest znamienny, gdyż na rycinach z XVII w. na drugim brzegu Odry widnieje jedynie zwykły rawelin. Zdaje się to potwierdzać niewyraźnie sformułowaną tezę z pracy Bimlera, że powstanie tego dzieła należy wiązać z pracami fortyfikacyjnymi Krystiana Marienbergera w latach 70-tych I 80-tych XVII w. Jako i most mały przed hornwerkiem (chodzi o most przez fosę dzieła rogowego) szlabanami i wyciągami (most był zwodzony) jest opatrzony, tako i most wielki (tj. odrzański) je posiada i domek celny, mały, zaś przy poręczach, po stronach obu - deskami wyłożone chodniki, którymi iść można, na wozy jadące nie bacząc. Schodząc (z mostu), zejściem szerokim po ręce lewej aż do wody samej zejść można, gdzie statki lądują i ich załadunek i rozładunek się odbywa (mowa o terenie dzisiejszej przystani).

Od miasta strony obszerne i znamienite przedmieścia się znajdują. Przed Wrocławską bramą, długie bardzo przedmieście wzdłuż Odry się rozciąga, Ratajami zwane, pod miasta jurysdykcją się znajdujące. Duże zagrody kmiece posiada, domów drugich i ogrodów zabaw i sadów owocowych wiele, takoż ładny książęcy kuchenny ogród tam jest. Przed bramą ową, po lewej ręce cmentarz Anno 1659 założony się znajduje, wysokimi plankami i balami okolony, a na nim pomieszczenie zakryte (zadaszone?), w którym pogrzeby, takoż niekiedy i pogrzebowe homilie ludzi kondycji marnej (tj. niskiego stanu) się odbywały, książecemu kościołowi zamkowemu podległych (o cmentarzu była już mowa w wątku o historii brzeskich kościołów).

Przed Małujowicą bramą dawniej ładne i przez rzemieślników przeważnie zamieszkałe przedmieście leżało, jednak wojna (30-letnia) całkiem je zrujnowała, tako że prócz ogrodów kilku, dobrze założonych i dużej „pod Złotym Dzbanem” gospody, niewiele domów tam się znajduje.

Wiejskobrzeska/ Starobrzeska brama (nazwa pochodzi od Wsi Brzeskiej; powojenna nazwa „Starobrzeska” nawiązuje do faktu, że Wieś Brzeska była wcześniej zwana także Starym Brzegiem; sama brama była też niekiedy zwana Nysańską i znajdowała się u zbiegu ulic Długiej, Chrobrego i Piastowskiej) od wschodu duże przedmieście ma, takoż pod Rady (miejskiej) władzą stojące, a w nim wiele zagród dużych, kmiecych i domów drugich się znajduje, takoż folwark, rozległy wielce, który również do Rady należy.

Dawniej przez Opolską bramę ruch duży przechodził, ale w wojny czasach zamkniętą została (brama), zaś Anno 1653 wraz z nowo zaczętą fortyfikacją na nowo ją otwarto (ważna wskazówka: w r. 1653 podjęto prace przy rozbudowie/ modernizacji umocnień), acz w furtę jeno dla pieszych zmieniwszy. Przed nią kościół ładny stoi (chodzi o kościół św. Trójcy) i cmentarz duży, wpół murem okolony, się znajduje (bliższe informacje o tym cmentarzu, także w aspekcie fortyfikacji, można znaleźć w wątku o brzeskich kościołach). Anno 1654, gdy za twierdzy sprawą w wojny czasie cmentarny kościół zburzony został, miasto z środków własnych kościół w tymże samym miejscu na nowo postawiło. Początkiem, prócz pogrzebowych homilii, ordynaryjnych nabożeństw tam nie odprawiano, Anno 1668 Rada (miejska) polskiego kaznodzieję powołała i introdukować kazała i odtąd co niedzielę polskie kazania są tam głoszone. Przedmieście, daleko się tam rozciągające, Nowymi Domami jest zwane. Wiele jest tam mieszkań koszykarzy, płócienników, cieśli i rzemieślników podobnych, przy których ładne sady mają. Na kraju przedmieścia owego dla ubogich przytułek stoi, przy którym mała kaplica była. Jako że ubodzy zwykle dzwonkiem przechodzących o jałmużnę proszą, domem dzwonkowym jest zwany. Szafarze wyznaczeni pieczę nad nim sprawują. Na jegoż cmentarzu zwykle mieczem ściętych złoczyńców się grzebie, gdyż niedaleko murowana, wysoka justycja stoi (mowa o murowanej szubienicy). Druga część przedmieścia tego, u dołu, wzdłuż Odry leżąca, to Rybacka ulica, wielce rozległa, zaś domy jej do rybaków i flisaków należą, którzy własną gildię tu mają i własnymi przywilejami się cieszą. Na tegoż przedmieścia krańcu miasto murowany dom zarazy posiada, w pokoje zasobny, od innych domów oddzielony, blisko Odry położony i szafarza w nim trzyma, który wszystkie wygody przynależne w dobrej gotowości utrzymywać musi.

Z Młyńskiej furty nad Odrę nie dalej wyjść można niż na tako zwany ostrów, wyspę właściwie, skrzętnie wielce urządzoną, przez śluzy wielkie albo spływy, przez które statki i tratwy drewniane (przypuszczalnie chodzi o spławiane drewno) są przepuszczane, a które wodę krzepiąc (tj. spiętrzając), zwłaszcza młynom służą. Między miastem a na ostrów mostem, dwa ponad miarę wielkie, kamienne i zdobne wielce młyny w porządku najlepszym stoją, z których każdy siedem wrzecion posiada (możliwe, że chodziło po prostu o 7 kół młyńskich). Młyn po tej stronie (bliżej miasta?) stojący – niemieckim, drugi zaś – polskim jest zwany. Na prawo folusz się znajduje, takoż cechhauz, gdzie wszelkie ku młynarstwu potrzebne sprzęty są złożone i popsute się naprawia. Oba nad Odrą leżące młyny rawelinem są osłonięte. Przy moście nad śluzą, na ostrowie jeszcze drugie młyny się znajdują, a to - czerwonoskórników do kory młyn, młyn szlifierski i polerski, młyn prochowy, młyn srebrny (? – w oryginale Sillberzug-Mühle), garbarnie, farbiarnie item ramy garbarskie, takoż do tego przynależne mieszkania i domy (na wyspie znajdowało się zatem coś na kształt centrum przemysłowego, skupionego wokół siły napędowej, jaką stanowiła woda). Ostrów cały od wody i lądu strony hornwerk osłania. Takoż u furty drewno z góry przychodzące (przypuszczalnie spławiane z góry rzeki, tj. właściwie w dół rzeki) jest wyładowywane, w stosy składane, przedawane i na koniec odbierane.

I by młyny wielkie raz jeszcze wspomnieć, tako zwany młyn polski dopiero Anno 1655 przez księcia Jerzego (III) kosztami wielkimi na miejscu, gdzie dziś stoi, postawionym został. Przy młynach owych nie tylko w kamieniu wykuty herb książęcy się znajduje, ale i ładnie ordynki (tu regulaminy) drukowane, liczna wielce służba z młynarskimi mistrzami, nad którymi wójt młyński albo szafarz pieczę ma, zaś nad młynami - pisarz i urzędnicy drudzy.

Anno 1654 przy jazie wielkim albo śluzie osobliwy się wydarzył casus (przypadek), gdy pod mostami na ostrów, wrocławskiemu kupcowi statek żelazem, ołowiem i towarami podobnymi ładowny, przez flisaków nieostrożność w głębinie tam zatonął. Wtedy żołnierz się znalazł, z nacji Szwed, który za napiwek dobry sposób stosowny wynaleźć przyobiecał, by ładunek z głębin wydobyć. Kupiec, z zamysłu kontent, żołnierza – tako jak ten wymyślił – w skórzaną zbroję mocno zaszyć kazał i tak wysmołować, żeby woda przeniknąć nie mogła. Na oczach (nurek) szkieł jasnych parę miał, takoż silnie wprawionych, zaś od góry, przed ustami – rurę skórzaną, na dwanaście łokci długą, która z wody aż na wierzch sterczała. Wokół ciała pas szeroki mu zawiązali, zaś do pierścienia na nim umocowanego linę uwiązano, po której do wody go (nurka) opuszczono. W ręce prawej, którą wolną nieco zachował, linę luźną trzymał, którą w potrzeby razie ku sobie pociągać miał, zaś u góry dzwonek uwiązany znakiem do wyciągnięcia (nurka z wody) był. Gdy więc takim sposobem w głąb opuszczony został i statek zatopiony badał, po dobrej godziny ćwierci za dzwonek pociągnął, po czym ludzie obstalowani w oka mgnieniu go wyciągnąwszy i zbroję zdjąwszy, wielce zmęczonym go znaleźli. W to zaś, co o statku i stanie jego opowiadał, wierzyć tylko wypadało, jako że znaku najmniejszego ze sobą nie wydobył. Po dniach kilku po raz wtóry z zejściem się hazardując (ryzykując), kilka lin silnych w dół ze sobą zabrał, by ołowiu sztuki i sztangi żelazne uwiązać, a nawet i sam statek objąć i wydobycie jego facylitować (ułatwić, umożliwić). Jednak i ta próba i trud daremne były, gdyż wczas za dzwonek pociągnąwszy, wyciągnąć się kazałał, bo czas na dole za długim mu się zdał. Po raz trzeci opuszczenia się już nie ważył i statek Neptunowi ofiarowanym został, zaś jemu (nurkowi) - rekompens przyrzeczony.

W tym miejscu właśnie, od północy, z miasta wyjście jedno jeszcze prowadziło, Garbarską furtą zwane, którym pod wałem do Odry się dochodzi, gdzie białoskórnicy skóry swoje wyprawiają. Furta owa od lat niepamiętnych zamkniętą była i w lata koło 1670 miasto znów ją otwarło i kosztami wielkimi pod wałem portal długi, sklepiony, zbudowało (chodzi tu bez wątpienia nie tyle o portal, co poternę), a że na budowniczych biegłych nie zbywało, sklepienie zawaliwszy się, koszty i trudy daremnymi uczyniło.

Co zewnętrznej miasta twierdzy (w sensie umocnień) się tyczy, to fortyfikacje jego, prócz miejskich murów, starymi nie są. Książę Joachim Fryderyk Anno 1595 wpierw fortyfikacje przed Wrocławską bramą, dołem wzdłuż Odry, aż do młynów założył, a tym samym zamek i od tejże strony miasto osłonił. Ładne tam są i na fundamencie mocnym, kamiennym, wały osadzone, od zachodu fosę przed sobą szeroką posiadają i rawelin (mowa o rawelinie Zamkowym), takoż tamę, wodę między Odrą a fosą spiętrzającą.

Wysoki bastion w rogu (mowa o bastionie Zamkowym) u dołu dookoła kazamaty kamienne posiada, o wysokości znacznej, rozmaite sklepy (tj. sklepione pomieszczenia), dokąd kryte schody kamienne prowadzą, a w których ongiś fajerweki (tu raczej amunicję) preparowano. Na górze bastionu mała wieżyczka stoi, ze sklepami osobnymi, takoż do ogniomistrzy (odpowiedzialnych za sporządzanie amunicji) należące laboratorium (pomieszczenie, w którym laborowali/ sporządzali amunicję). Takoż i u góry bastion dość jest obszernym, by kompanii kilka pomieścić i bateriami (tu działobitniami) wygodnymi opatrzony.

Kurtyna od tego bastionu, aż do drugiego (bastionu), który bramę Odrzańską osłania, z rzeczonego bastionu głównego (bastion Zamkowy był bastionem narożnym, jednakże nie jedynym; ten bastion oraz bastion Odrzański były najstarszymi i najbardziej rozbudowanymi bastionami - jako jedyne posiadały kazamaty, a bastion Odrzański był ponadto oblicowany cegłą), jako i kurtyna do Wrocławskiej bramy, z tegoż bastionu może być defendowaną (bronioną) i krytą (ogniem z dział i broni ręcznej).

Bastion przy Odrzańskiej bramie po prawdzie nie tak wielkim jest, jako rzeczony (tj. Zamkowy), jednakowoż równie jest silny, takież sklepy i schody kamienne posiada i takoż Odrę i młyny defendować może. Anno 1628 książę Jan Chrystian armaty tam odlewał. Mimo bastionu rzeczonego silne, wysokie i szerokie sklepienie bramy Odrzańskiej przechodzi, z którego długie sklepienie prowadzi, którym na wał wjechać można. Portal od zewnątrz, ku mostowi zwrócony, kwadratowymi kamieniami mocno i nadobnie jest zwarty. U góry herb książęcy, w kamieniu wykuty się znajduje, zaś po stronach obu głowy dwóch w kamieniu wykutych mężów, kaskami nakryte, aż po piersi wyzierają, a ponad tym zgłoskami złotymi te oto słowa są podane, jakby przez mężów owych wyrzekanymi były: Verbum domini manet in aeternum (słowo Pana trwa na wieki). Za wałem, przy bastionie wysoka i mocna wieża stoi, za więzienie dla mieszczan używana, jednakże w potrzebie dobrą defencję (obronę) dająca. Ten niezwykle interesujący opis bramy Odrzańskiej i jej bezpośredniego otoczenia wymaga pewnego komentarza. W swym obecnym miejscu w parku Nadodrzańskim brama, a raczej sam portal, znalazła się po roku 1895, w związku z budową nowego mostu i porządkowaniem przyległego terenu, który był wówczas nieco „zastawiony” i zaniedbany. Nowy most był przeprawą w trzecim z kolei miejscu. Jego poprzednik z r. 1843 przebiegał nieco w górę rzeki, tam gdzie zaraz po wojnie zbudowano prowizoryczny most saperski, którego pozostałości są widoczne przy niskim stanie wód jeszcze dziś. Natomiast drewniany most zwodzony (ten z r. 1843 też miał podnoszone przęsło, ale w celu przepuszczania statków) w czasach twierdzy spinał oba brzegi Odry nieco w dół rzeki, przebiegając lekko skośnie względem rzeki, zaś jego przeciwległy przyczółek znajdował się mniej więcej w miejscu dzisiejszego wodomierza. Wzajemne położenie obu mostów można prześledzić na rycinie 3. z pracy Bimlera, zamieszczonej na 3. stronie tego wątku. W miejscu dzisiejszego przyczółka miejskiego mostu znajdował się bastion Odrzański. Ukształtowanie terenu pozwala przypuszczać, że przyczółek kryje być może jakieś relikty bastionu. Znana nam brama Odrzańska znajdowała się w kurtynie, tuż przy bastionie, przypuszczlnie w miejscu skwerku, na którym w r. 1900 stanął pomnik Wilhelma I, lub nieco dalej. Zachowany do dziś portal prowadził przez wał do poterny, która była zakrzywiona, co dodatkowo wzmacniało obronność bramy, stanowiącej zawsze słaby, acz nieodzowny element fortyfikacji. Z poterny głównej odchodziło odgałęzienie, prowadzące na wał. Wspomniana wieża, używana za więzienie, to dawna wieża bramna, należąca do obwodu murów obronnych. Długa między bastionami tymi kurtyna tak jest szeroką, że książęta stale turniej Quintana tam urządzali (chodziło o turniej rycerski, polegający na nanizaniu pierścieni na kopię, z galopującego konia).

Od drugiej strony (tj. południa) miasto takież same fortyfikacje osłaniają, acz nie na kamiennych (fundamentach), jako i sklepach, jeno na ruszcie drewnianym są osadzone i fosbreje posiadają. Anno 1628 książę Jan Chrystian tejże fortyfikacji fundamenty przez inżyniera Andrzeja Hindenberga położył, a zwłaszcza dzieł realnych (fortyfikacyjnych). Gdy jednak potem Anno 1633 wszystko się na Śląsku odmieniać poczęło, protestanci ze Szwedami i Sasami konfederację ratyfikowali, a książę rzeczony saskim wojskom w Brzegu kwaterować pozwolił, ci twierdzy tego przysporzyli, czego jeszcze jej brakowało, zaś Anno 1642 ciężkiemu oblężeniu szwedzkiemu zdzierżyła, o czym później meldunek zdanym będzie (ale w osobnym przyczynku).

Ponieważ Anno 1648 książęta Ius Praesidii (prawo, a raczej odpowiedzialność za obronę) całkiem cesarzowi scedowali (oddali), cesarska generalność (tu rząd, władza) kondycje (warunki) postawiła, że kraj pieniądze na jej (twierdzy) konserwację i budowę dalszą łoży, zaś cesarz inżynierów obstaluje, jednakże za księcia wiedzą.

Takoż Anno 1654 fortyfikacji budowa postępowała, a kapitan Gründel (Jan Maurycy Gründel) jej przewodził, który wokół miasta przeciwskarpę pociągnął, fosę pogłębił i dzieła stare podwyższył, zwłaszcza przed Opolską bramą bastion wielki (chodzi o bastion Wiejskobrzeski/ Starobrzeski, który znajdował się u zbiegu ul. Kamiennej, Chrobrego i Herberta), jednakże z sukcesem marnym, jako że zwykle roku następnego się zapadło, co poprzedniego zbudowano. Takoż książę wówczas panujący, Jerzy (III) i cesarski feldmarszałek lejtnant, hrabia von Hatzfeldt, który na cesarski rozkaz twierdzę wizytował, obaj tym defektem wielce nieukontentowani byli, który inżynier ziemią piaszczystą tłumaczył. Tymczasem dziennie przeszło 600 ludzi pracować musiało, co kraj - pieniędzy, zaś książęce lasy – drewna sporo kosztowało.

Przed Opolską bramą, skutkiem twierdzy ekstensji (rozszerzenia), stary cmentarz do przeciwskarpy wciągnięto, umarłych odpoczynek zniszczywszy, kości ich stosy wykopywano i na cmentarz nowy wieziono, co ponury wielce spectacul przedstawiało (o przenosinach cmentarza była już mowa w wątku o historii brzeskich kościołów - w związku z kościołem św. Trójcy). Nie bacząc, że wały stare po Odry drugiej stronie nienaruszonymi były, nowe te wały , takoż przed bramnymi mostami (chodzi o mosty przerzucone z poszczególnych bram nad fosą) raweliny usypane, stale łatanymi być musiały.

Anno 1660 cesarz nowego inżyniera obstalował – kapitana Mayera (Jan Euzebiusz Mayer) z Głogowa, lecz efekt promes (obietnic, zapewnień) jego (tj. inżyniera) nie spełnił. Tenże (inżynier) raweliny zdemolował (rozebrał), które jego antecesor (poprzednik) postawił i nowe założył, które jednak długo równie trwały, co i poprzednie, szybko się zapadając. Jedynie dzieło (fortyfikacyjne), od wschodu nad Odrą leżące, które ostrów Młyński osłonia, a „Strzeż się” jest zwanym, w lepszym nieco stanie pozostawił (chodzi o nieregularny bastion, a właściwie półbastion, za późniejszymi, pruskimi „starymi koszarami”; jego nazwa (niem. Siehdichfür) tłumaczy się tym, że ponoć miało tam straszyć, o czym będzie jeszcze mowa na końcu tego przyczynku).

Anno 1669 książę wówczas panujący, Chrystian, radą wenecjańskiego hrabiego Contareniego (Girolamo Contarini) się posiłkował, przez czas pewien na jego dworze bawiącego, ze sztuką fortyfikacyjną dobrze obeznanego cesarskiego kapitana, kóry później, Anno 1676 w Dachstein w Alzacji, wierności cesarzowi swemu nie dochował. Na wskazania jego (książę) główne dzieła (fortyfikacyjne) od czasu do czasu naprawiać kazał. Tymczasem kapitan Marienberger (Krystian Mareinberger) nastał, który wcześniej w polskiego króla służbie się znajdował, a którego w matematyce próby księciu wielce się spodobały. Takoż go i cesarzowi rekomendował, zaś ten niebawem na urzędzie inżyniera twierdz Brzeg i Głogów konfirmował.

Tenże (inżynier) nowy sposób szańców sypania stosował, piaszczystą ziemię ze świeżą (sprowadzaną z innych okolic) mieszając i świeżymi pędami wierzbowymi przekładając, kóre puszczając ziemię znacznie umacniały, a z nią wraz i wały. Tym oto sposobem dzieło stare przy Małujowickiej bramie (trudno powiedzieć, o jakie dzieło chodziło – mógł to być bastion Rady (na terenie więzienia), bastion Małujowicki (pałacyk), lub rawelin przed bramą) zniósł i na nowo, w postaci lepszej wykonał. Takoż na bastionie Wysokim ( dziś boisko SP nr 1) przy Wiejskobrzeskiej/ Starobrzeskiej bramie kawaliera wysokiego lub kota wystawił – ku pola równego defensji (obronie), przed nim leżącego, takoż i dzieł sąsiednich (bastionu Wiejskobrzeskiego i bastionu Rady). Od czasu tego fortyfikacja trwałą bardziej się stała, choć i nie bez reperacji koniecznych (tu napraw) się obeszła, jak nie w tym, to w drugim miejscu.

Prócz dwóch bastionów od Odry strony stojących, twierdza jeszcze ich sześć posiada.
Bastion przy Wrocławskiej bramie (mowa o bastionie Książęcym, a właściwie Prynców, na którego terenie powstała ostatnio galeria, a miał powstać i hotel :wink: ), który gimnazjum osłania, bardzo jest obszerny i plac duży w sobie zawiera, na którym składy prowiantowe stały, jako i książęcy wyścigów tor wraz z sędziowskimi domami (chodziło przypuszczalnie o domki, w których podczas wyścigów/ turniejów zasiadali arbitrzy). Z rzeczonego (bastionu) gankami krytymi do fosbrei się schodzi.

O drugich pięciu bastionach, które wszystkie bateriami dobrze opatrzone zostały (mowa o działobitniach i przypuszczalnie otwartych od góry ambrazurach w przedpiersiu (zwanym także parapetem)) w części sprawę tu już zdano.

Między bastionami rzeczonymi kurtyny całkiem są szerokie i wygodnymi przedpiersiami i bankietami (rodzaj podestu, podwyższenia przed przedpiersiem) umocnione, od przodu silne kozły hiszpańskie, zaś tu i ówdzie i palisady na odcinakch posiadają.

Między kurtyną a murami miejskimi, od Małujowickiej do Wiejskobrzeskiej/ Starobrzeskiej bramy, rów strzelecki (strzelnica) się znajduje, gdzie mieszczaństwo wszelakie Exercitia (ćwiczenia) sprawuje, zwłaszcza z muszkietów gwintowanych co tydzień do tarczy strzelanie odbywa, które Anno 1650, po wojennych trudach, przed którymi zaprzestanym było, znów przywróconym zostało (mowa o pasie zabudowy ul. Chrobrego, od strony fosy, od ul. Armii Krajowej do SP Nr 1). Tu też obszerny i w sale i pokoje rozmaite podzielony dom się znajduje, gdzie gry się różne i rozrywki odbywają. Raz w roku bractwo do tego należące, królewskie strzelanie tu odbywa, na które rozmaite klejnoty są rozdawane, którymi tych, co centrum najbliżej trafili, się nagradza (mowa tu oczywiście o bractwie kurkowym i urządzanych co roku zawodach, wyłaniających króla kurkowego).

Za szańcami tymi (tj. obwałowaniem nowożytnej twierdzy bastionowej) mocne i wysokie mury miejskie stoją, które z ambrazurami swymi nad szańcami górują. Koło r. 1297 książę Bolesław (Bolko) Świdnicki, Henryka Brzuchatego opiekun, fundamenty miał położyć. U góry, wielce do defensji są wygodnymi i tak szerokimi, że trzech ludzi uzbrojonych obok siebie iść może. Od góry dachem są nakryte. Nad nimi i wokół nich samych do dwudziestu silnych wież (baszt) obronnych i bramnych stoi, które po części i sklepy podziemne, takoż drzwi i okna żelazne posiadają, gdzie proch się trzyma. Od nich (tj. murów i baszt) do miasta wnętrza, między murami a domami szerokie jest Spatium (odstęp), jako dla pieszych, tak i jechania. W zarazy czasach miasto lekarzom jedną z baszt takich zwykle na mieszkanie daje, by tam odosobnieni mieszkać mogli, jako to Anno 1657 się wydarzyło.

Przedtem na północnej stronie znajdującą się Odrzańską bramę tu opisano. Co się drugich bram tyczy, zwłaszcza od zachodu stojąca Wrocławska brama jest (znamienna) i dwa mosty przed sobą posiada. Pierwszy i mniejszy przy rawelinie wisi (most był zwodzony), który wielki most osłania, zaś brama jej zewnętrzna herbem książęcym i rzeźbami drugimi jest zdobna (chodzi tu zapewne o bramę wałową, posiadającą podobną, choć może nieco skromniejszą dekorację rzeźbiarską niż brama Odrzańska). Fosa przed rawelinem sucha jest i dlatego silnymi palisadami opatrzona. W środku rawelinu dom strażniczy stoi i koło niego zaraz most wielki się zaczyna, od którego sklep wielki bramnej wieży ku miastu prowadzi, a że między jednym a drugim (tj. mostem i bramą wewnętrzną) dystans duży jest, od prawej murem wysokim, a od lewej stadniną (stajnią) książęcą jest odgrodzony.

Małujowicka brama od południa strony, w wojny czasach zawartą była i dopiero Anno 1652 na powrót otwartą została. Od przodu ją i most rawelin osłania, także z fosą suchą i mostem małym, palisadami wzmocniony. Pierwszej bramnej wieży sklep niski jest, lecz drugiej, z pierwszą wieżą się stykająca, znacznie jest wyższy. Anno 1658 piorun (na tym kończy się zdanie, zapewne wkradł się chochlik, a miało pewnie chodzić o to, że w wieżę uderzył piorun; fakt ten odnotowany jest jeszcze w innych źródłach). Wychodząc, po prawej ręce bramę się widzi murowaną, w wał wchodzącą, gdzie teraz dom strzelecki stoi, przez którą wejście tajne do fosbrei jest. Po lewej ręce wejście na wał prowadzi, a także do przedtem opisanego placu dla mieszczaństwa gier i egzercycji.

Brzeskowiejską/ Starobrzeską bramę od zewnątrz rawelin osłania i takoż suchą jeno fosę posiada, a miast wody, palisadami jest obsadzony. Jako i przy bramach drugich, tako i główna fosa sucha jest, a grunt jej piaszczysty bardzo. Przed drewnianym mostem, ponad nią przerzuconym, przez mniejszą i sklepioną nisko przedwieżę i w końcu przez wysoką bardzo i mocną bramną wieżę do miasta się wchodzi, jednakże i wewnątrz, między bramami tymi, wejście na wał i fosbreję się bierze. Od tejże bramy aż po Opolską furtę, którędy zmarłych się wynosi (na pobliski cmentarz), wał jeno pojedynczy jest, bez fosbrei, lecz pod dziełem, furtę osłaniającym (tj bastionem Wiejskobrzeskim/ Starobrzeskim), fosbreja znów się zaczyna, zaś między niąże a samym dziełem pasaż przez most do furty prowadzi. Wieża nad furtą w niczym bramnym wieżom drugim nie ustępuje i równie jak one jest wysoka i silna. Z tejże wieży sklepu, przez wrota boczne ku kurtynie i dziełu „Strzeż się” zwanym i dalej aż do Młyńskiej furty się idzie. Takie nazwanie bastionu tego stąd się bierze, że diabeł już tam razy kilka z szyldwachami (wartownikami), ludźmi bez wątpienia śmiałymi, igrał, nocną porą ich strasząc i też razy kilka wisielców, co sami się powiesili, tam znajdowano. Przeto żołnierze na posterunku tym niechętnie wartę trzymają.

Dziedzic_Pruski - 2013-01-30, 20:49

W uzupełnieniu linku do planu brzeskiej twierdzy z połowy XVII w., podanego już w poprzednim przyczynku, wyjaśnienie napisów:

Tytuł po prawej stronie u góry: Właściwy obraz twierdzy Brzeg, jako jest położona i dziełami fortyfikacyjnymi opatrzona.

Obok, pod znakiem cyrkla, podano podziałkę w prętach.

Ramka w lewym górnym rogu:

A. Zamek
B. Ratusz
C. Arsenał
D. Kościół farny
E. Gimnazjum
F. Ostrów Młyński
G. Brama Odrzańska
H. Brama Wrocławska
J. Brama Małujowica
K. Brama Starobrzeska
M. Brama Opolska
N. Furta Młyńska

Dziedzic_Pruski - 2013-03-02, 11:28
Temat postu: Brzeska twierdza – opis Schönwäldera, cz. 1
Kontynując opowieść o brzeskiej twierdzy, sięgamy po jej kolejny opis, zamieszczony w pracy „Geschichtliche Ortsnachrichten von Brieg und seiner Umgebung” (Historyczne wiadomości lokalne o Brzegu i okolicach), Karl Friedrich Schönwälder, Brieg, 1845. Książka dostępna jest w sieci pod tym oto linkiem. Opis fortyfikacji znajduje się na stronach od 1 do 47.

Umocnienia miejskie

Uzyskanie wyobrażenia o przedmiocie rozważań, tak blisko związanym z losami miasta, wymaga uwzględnienia różnych okresów historycznych. Twierdzą – w dzisiejszym tego słowa rozumieniu – Brzeg stał się dopiero w w. XVI, a zwłaszcza zaś w XVII i XVIII. Największy wpływ na rozwój fortyfikacji wywarło zastosowanie w sztuce wojennej prochu strzelniczego oraz armat, co na Śląsku miało miejsce w XV w. W przypadku Brzegu, owo oddziaływanie stało się odczuwalnym dopiero w XVI w., kiedy stał się on stałą rezydencją młodszej linii książęcej i trzeba było pomyśleć o przywróceniu równowagi między broniami zaczepnymi a obronnością, którą dotychczas zapewniały jedynie mury miejskie i fosa.

Czasy przed XVI w.

Trudno ustalić, kiedy miasto zostało otoczone murami. W akcie lokacyjnym z roku 1250 książę Henryk III obiecuje umocnić je z bożą pomocą w ciągu 3 lat. Znajdująca się w tym miejscu polska osada była zatem nieumocniona, lecz jest wielce prawdopodobnym, że starszy od niemieckiego miasta książęcy zamek był co najmniej okolony wałem i fosą. Gdyby Brzeg już przedtem był umocniony i gdyby broniono się tu w roku 1241 przed Tatarami, to kronikarze nie omieszkaliby sławić męstwa naszych mieszczan bądź dworzan. Książęce zapewnienie z aktu lokacyjnego nie odpowiada jednak temu, co na temat założenia i umocnienia miasta wspomina najstarszy topograf miasta, Bartłomiej Stein - urodzony w Brzegu ksiądz zakonu krzyżowców (nie wiadomo jednak dokładnie, jakich krzyżowców (wiadomo – joannitów)) na początku XVI w., za panowania Jerzego I. Według niego, Brzeg miał zbudować książę Konrad I (zm. 1179) i od strony niechronionej przez rzekę otoczyć murem tak potężnym, że mogło się na nim mijać 2 ludzi. Ponieważ jednak dodaje, że miasto zostało przez rzeczonego księcia założone na prawie wrocławskim, co z kolei przeczy dokumentowi lokacyjnemu, w którym mowa jest o lokacji na prawie średzkim, zachodzi podejrzenie, że doszło tu do pomylenia późniejszych informacji z wcześniejszymi. W każdym razie wiadomości z aktu lokacyjnego są najstarszymi, jakie posiadamy z tamtych czasów i jeżeli książę Henryk III powiada, że dla obrony przed większymi zagrożeniami i odparcia furii bezbożnych wrogów, umocni miasto w ciągu 2 lat, to nie miał tu przypuszczalnie na myśli nikogo innego prócz Tatarów, których niszczycielski najazd niespełna 9 lat wcześniej przywiódł cały kraj do największego upadku, zaś w walce z nimi poległ pod Legnicą jego ojciec. Tatarzy jeszcze długo niepokoili Polskę, a w roku 1260 dotarli nawet na ziemię opolską. Umocnione miasta były najlepszym zabezpieczeniem przeciw takim wrogom, którzy nie mogli prowadzić długotrwałych oblężeń. Również Wrocław został wtedy otoczony murami, zaś po legnickiej bitwie znacznie przybrało na sile niemieckie osadnictwo.
Fakt spełnienia książęcej obietnicy w Brzegu można wywnioskować z brzeskich praw miejskich z roku 1292 (Stenzel i Tschoppe, str. 503), będących jedynie potwierdzeniem praw miejskich, uzyskanych od Henryka IV (1266 – 1290), gdzie już w §§ 12, 15, 34 wyraźnie wspomina się mury miejskie. Następna wskazówka znajduje się w „Chronica Polonorum” na str. 120, gdzie mowa jest o Bolku Świdnickim, który jako opiekun 3 nieletnich synów swego brata, Henryka V Wrocławskiego, umocnił również Brzeg zamkiem i murami. W Tygodniku Brzeskim (Brieger Wochenblatt) z roku 1791, na str. 67 Glawnig dodaje, że mury były wzmocnione 20 silnymi basztami. Prawdziwość tych wiadomości w odniesieniu do późniejszych czasów będzie tu jeszcze potwierdzona, nie wiadomo jednak, skąd pochodzi informacja, że baszty wzniesiono już wtedy.
Tymczasem z niektórych wywodów historycznych Glawniga wynika, że korzystał z dokumentów dziś już zaginionych i w przypadku późniejszych budowli obronnych faktycznie nie ma już mowy o wznoszeniu pierwszych baszt. Wkrótce potem, około roku 1311, za panowania Bolesława (III Rozrzutnego), Brzeg stał się stolicą odrębnego księstwa i nawet jeśli zubożały książę przypuszczalnie nie wzniósł żadnych większych budowli, to jednak ze względu na liczne wojny, które prowadził oraz fakt, że w ostatnich latach życia Brzeg stał się jego stałą siedzibą, należy przyjąć, że przynajmniej zachował istniejące umocnienia. Poza tym książętom przypadała jedynie obrona terenu między bramami Odrzańską a Wrocławską (Mariacką), zaś pozostałe mury obronne musiały być utrzymywane przez mieszczaństwo. Aż do roku 1371 zamek nie był od strony Bramy Mariackiej okolony murami, jako że Ludwik I, darując fundowanej kolegiacie św. Jadwigi ogród, rozciągający się od zamku do bramy oraz między fosą a murami, zastrzegł sobie otoczenie tego terenu murami dla bezpieczeństwa zamku, miasta i duchownych. Mury te stanowiły później granicę cmentarza przy kościele zamkowym. Gdy w roku 1377 książę dokonał z miastem zamiany Kanonii (lub placu Kolegiackiego - dziś Moniuszki) na mieszkania dla duchownych, ustalono, że wedle starego zwyczaju, za domami przy murze ma się znajdować wolna przestrzeń, szeroka na 7 łokci - dla wozów oraz obrony i umocnienia miasta. Tego, że również rajcy, wydając zezwolenia budowlane dla parcel w pobliżu murów miejskich, stale mieli na uwadze niebezpieczeństwo ataku, dowodzi kilka przykładów z pierwszej księgi miejskiej. I tak w roku 1358 zezwolili (I. Księga miejska, str. 43) Pawłowi i Janowi Grynenbergom na wystawienie bastei (raczej baszty – propugnaculum) przy ulicy Kapeluszników (Hotergasse – przypuszczalnie chodzi o dzisiejszą ulicę Emilii Plater) na dziedziczny czynsz, pod warunkiem jednak, że zgodzą się na jej odstąpienie bez odszkodowania pieniężnego, gdyby miasto miało to uznać za stosowne. Dalej, w roku 1366 (str. 56) łaskawie zezwolili niejakiemu Slepczigilowi na budowę nad fosą, u bramy Małujowickiej, bez dziedzicznego czynszu, pod tym jednak warunkiem, że budowla może zostać zburzona bez jakiegokolwiek odszkodowania, gdyby miała się stać miastu zawadą. W owych czasach pociski były miotane za pomocą kusz i balist, a ponieważ miasto musiało samo dbać o własną obronę, przeto tu i tam znajdują się wzmianki dotyczące odpowiednich zakupów. Tak np. w kolejnych 3 latach – od roku 1377 do 1379 - łucznik (rzemieślnik) Piotr Lossau wykonywał dla miasta rocznie po 4 balisty po 4 marki (za sztukę), czyli razem 12. W roku 1374 rajcowie odebrali u niejakiego Mikołaja Skultetusa z ulicy Grodzkiej (Zamkowej) 32 drewniane kusze, obiecawszy mu wstawiennictwo, gdyby ktoś miał go uwięzić z powodu miasta (tj. współpracy z miastem). W roku 1376 zaś wygnano nożownika (rzemieślnika) Preschera wraz z dwoma towarzyszami – Schuchem i Kampą, gdyż skradli z ratusza 2 pancerze, 2 balisty, miecz i hełm. Za wstawiennictwem książęcego starosty i obu księżnych Oświęcimia i Opawy (córek Ludwika I) uszli wprawdzie z życiem, ale musieli po wsze czasy omijać ziemie księcia Ludwika, pod groźbą utraty gardła i życia.

Nieprzydatność dotychczasowych form fortyfikacji potwierdziły w pełni już wojny husyckie. 20. marca 1428 roku miasto zostało wzięte przez taborytów, przy czym mieszczaństwo nie podjęło jakiejkolwiek próby obrony, a po części szukało ocalenia w ucieczce na prawy brzeg Odry, niszcząc za sobą most. Dlatego też w roku 1434 – dla większego bezpieczeństwa miasta – książę Ludwik II rozpoczął wzmacnianie wałów (raczej murów) i fosy, lecz przypuszczalnie musiał zaprzestać budowy ze względu na wysokie koszty. Z powodu ciągłych kłopotów finansowych książę zastawił księstwo Brzeskie u książąt opolskich, od których zostało wykupione dopiero w roku 1481 przez Fryderyka I. W tych czasach dla bezpieczeństwa miasta nie mogli zbyt wiele zdziałać nawet książęta, zaś mieszczaństwo w jeszcze mniejszym stopniu było w stanie podejmować się większych budowów. Dobrobyt miasta zniszczyły wojny husyckie i częste pożary, zaś Bartłomiej Stenus jeszcze na początku XVI w. powiada o Brzegu, że zajmuje wprawdzie obszar większego miasta, lecz w żadnym razie nie jest tak zaludniony. Dlatego też w r. 1444 miasto mogło nawet zostać wzięte z napadu (zaskoczenia) przez 2 rycerzy rabusiów – Henryka Kruszynę (w oryginale Kruschina) i Jana Swolskiego (Swolsky lub Schmelssky – u Thebesiusa), zaś w roku 1474 zajęte przez Macieja Korwina z 400 jazdy. Gdy od Krapkowic nadciągnęły wojska polskie, wysłał (Korwin) jeszcze 2000 swych najlepszych ludzi, by wspólnie z załogami Brzegu i Opola wystąpić przeciw Polakom. Ci odnieśli jednak porażkę pod Zwanowicami i rozłożyli swój obóz taborowy pod Brzegiem, lecz jazda i piechota co dzień czynili przeciw nim wypady, wyrządzając szkody i biorąc 1000 jeńców. Po 5 dniach do Polaków dołączyły wojska czeskie pod Władysławem (Jagiellończykiem – królem czeskim i węgierskim, który toczył wtedy walkę o tron czeski, wspierany przez wojska polskie, wysłane przez swego ojca – króla Kazimierza Jegiellończyka) (ok. 15 000 ludzi) i połączone wojska pociągnęły dalej w stronę Oławy i Wrocławia. W Brzegu we wszystkich basztach i więzieniach trzymano jeńców, którzy z braku żywności marli głodem. Pustosząc kraj, Polacy sami pozbawili się żywności, a po miesiącu byli zmuszeni do zawarcia rozejmu i wycofania się.

Sprawdzone informacje na temat fortyfikacji znajdujemy w księgach miejskich dopiero na początku XVI w. A oto te wiadomości, podane przez pisarzy miejskich:

W r. 1498 – postawiono i ukończono basteję i dzieło obronne za łaźniami przy moście Odrzańskim, za prokonsula (tak w średniowieczu nazywano burmistrza) Wawrzyńca Neumanna.
W r. 1499 – ukończono most i fosę przed Bramą Mariacką (Wrocławską), którędy wyrusza się ku Wrocławiowi, za prokonsula Walentego Eilschmidta.
W r. 1501 – wzniesiono na nowo wieżę przy Bramie Starobrzeskiej, w której zamieszkiwał szewc Hans Broger.
W r. 1503 – Rady panowie (rajcy) mury za mnichami czarnymi (tj. za klasztorem dominikanów – w okolicach dzisiejszego kościoła św. Krzyża) wzruszyć i naprawić dać chcieli, gdy jednak mistrz z Opola przybywszy rzeczy się podjął, z częścią się sprawił, ale kawałek znaczny runął i na nowo wzniesiony został. Runięcie muru owego w środę po Jakubie (25. lipca) się wydarzyło.
W r. 1507 – łęk (tu raczej portal) zewnętrzny przed Wodną bramą (o lokalzacji tej bramy mowa jest w dalszej części tekstu), Michel Scholz, burmistrz, zaczął.
W r. 1511 – za prokonsula Antona Scholza, nową basteję nad Odrą, u Polskiej furty (u wylotu ul. Polskiej) i muru kawałek za mnichami szarymi (tj. za klasztorem franciszkanów), przy młynach, wzniesiono, ku czemu nowe fundamenty położono; eodem (łac. – w tym samym miejscu) smolarnię przy Opolskiej bramie na nowo postawiono, tylko dach i belkowanie zostawiając; eodem wieżę Wodną przy wielkich młynach rozebrano, zaś w miejscu jej, tego samego lata młyn prochowy postawiono.
W r. 1512 – za prokonsula Jakuba Clementsa, panowie (Rady) w tygodniu po Jubilate (trzecia niedziela po Wielkanocy) parkan od Opolskiej do Brzeskiej bramy budować zaczęli, który to ciesiołką i płotami zwarty i sczepiony został. Do tego basteję z drewna ciosanego, dębowego postawiono.
W r. 1513 – w środę przed Palmarum (Niedzielą Palmową) rajcy Hansowi Schwartzowi muru kawałek koło tarczy (tam, gdzie odbywano ćwiczenia w strzelaniu) wznieść zlecili, który na nowym fundamencie miał stanąć. Rzeczony Schwartz zaraz w tygodniu następnym mur ów złożywszy, aż do ziemi wykopał i mur taki na nowo wzniósł, po czym Antoniemu Scholzowi – prokonsulowi i Walentemu Wahlowi – pisarzowi miejskiemu zdał, za co ci 22 marki mu zapłacili; Eodem anno (tego samego roku) parkan między Brzeską a Małujowicką bramą całkiem zdany, płotem zagrodzony, sczepiony, fosą opatrzony i ziemią wypełniony został (chodziło przypuszczalnie o przedwał drewniano-ziemny z fosą, znajdujący się przed murami miejskimi).
W r. 1514 – muru kawałek za szarych mnichów ogrodem, z furtą Polską i wysokości staremu murowi równej – mistrz murarski Hans Schwartz wzniósł i wymurował; 1515 – po Zielonych Świątkach muru kawałek za antonianami (dawny klasztor antonianów znajdował się mniej więcej w miejscu spółdzielni inwalidów) wznosić zaczęto, za burmistrza Jakuba Clementsa (pisarz miejski odnotował później: muru owego kawałek 1523 całkiem ukończono, na łękach wymurowano, z blankami, takoż i wieżyczkę zaczęto i blanki wykonano, za prokonsula Piotra Tannenberga.
W r. 1524 – stary muru kawałek, jako i nowy, blankami opatrywać zaczęto i ukończono, takoż i wieżyczkę całkiem ukończono, za prokonsula Walentego Waynersa, wieżyczkę – jako stoi i tydzień po tym blanki w młyna stronę ukończono.
W r. 1515 – z Odrzańskiej wieży (bramnej), z której w post ubiegły wiatr wielki dach zrzucił, górę zdjęto, siedem łokci wyżej wymurowano i dachówkami na nowo pokryto; mur za antonianów dworem w połowie rozpoczęto, pod który antonianów pan (zwierzchnik) fundament położyć ma, jako że ten pod dworem jego ma się znajdować.

Dalsze starania w dziedzinie obronności podejmowano tym pilniej, gdy w r. 1526 w bitwie z Turkami pod Mohaczem poległ Ludwik II, król Czech i Węgier oraz zwierznik prowincji. We wszystkich kościołach księstwa zarejestrowano wszyskie klejnoty w kielichach, welonach i patenach (chodzi o sprzęty liturgiczne) oraz całe srebro (..), potem, koło Marcina (11. listopada) na rozkaz Jego Książęcej Wysokości, Fryderyka II, zabrano także wszystkie dzwony, prócz jednego na kościół - po wsiach i miastach, do których kościoły owe należały, by puszki (działa) z nich odlewać. Do tego jednak nie doszło. Tron węgierski stał się przedmiotem sporu, który toczyli hrabia Jan Zápolya i Ferdynand Habsburg, nowy król czeski i najwyższy pan lenny Śląska. Zápolya przyłączył się do Turków, którzy w r. 1529 po raz pierwszy dotarli aż pod Wiedeń. W tych czasach tureckiego zagrożenia,

w r. 1527 – po Wielkanocy, pod przewodem Czecha, zwanego mistrzem Wacławem, przystąpiono w Brzegu do kopania fosy na odcinku od bramy Wrocławskiej aż do Małujowickiej.
W r. 1528 – w wieczór Palmowy, fosa aż dotąd ukończoną została.
W r. 1528 – po Zielonych Świątkach, muru kawałek przy Małujowickiej bramie, za Mikołajem Arnoldem (za jego kamienicą?), burmistrzem teraźniejszym, wzniesiono i u dołu, od wewnątrz i z zewnątrz miasta cegłami naprawiono, takoż u góry dociągnięto i dachem nakryto.
W r. 1529 – tydzień przed Bartłomiejem mały muru kawałek za Jerzym Gotpfartsem na nowo zrobiono, który to rzeczony Gotpfarts wykonał.
W r. 1530 – tydzień po Laetare (czwarta niedziela wielkiego postu) kawałek muru przy klasztorze dolnym (franciszkanów), przy młynie się zawalił, a drugi (kawałek) rozebrać dano i na nowo wymurować – przez Wawrzyńca :wink: Tannenbergera i pomocników jego, co w sabat przed Jubilate (trzecia niedziela po Wielkanocy) ukończono. W piątek przed Vocem jucundidatis (piąta niedziela po Wielkanocy) kawałek parkanu przy Opolskiej bramie, w Odry stronę, się zawalił, po czym wał podwyższyć kazano, deski w środek dano i ścianę zbudowano. W sabat po św. Janie nową basteję za łaźnią nad Odrą zbudowano, wcześniej rozebraną, a także ją opatrzono, studnię też nową wykopano.
W r. 1531 – muru kawałek przy młynach wzniesiono, za białoskórnikami, który się wcześniej zawalił. Mur ten w r. 1534 znów rozebrawszy i głębiej fundamenty położywszy, wzniósł na nowo Hans Schwartz. Takoż muru i kawałek przy młynach, nieopodal Hansa Stifta rynny (przypuszczalnie chodzi tu o przepust) rozebrano, a po wbiciu pali olchowych, na nowo wymurowano.
W r. 1533 – po Wielkanocy i Zielonych Świątkach nowy gmach (tu raczej piętro) nad bramą między Odrzańską wieżą a celnym domem wzniesiono. Takoż roku tego Opolską bramę zniesiono (przypuszczalnie tylko górną kondygnację) i na książęce rozkazanie z blankami wzniesiono, wewnątrz deski dobre dano, na to jastrych położono i dachem postradanym nakryto (widocznie wcześniej doszło do jakichś szkód, spowodowanych np. wichurą). Tak samo i Brzeską wieżę zniesiono i zrobiono.
W latach 1533 – 34 – 7. marca książę Fryderyk II kościół Mariacki przed Wrocławską bramą rozebrać kazał, by miejsce na wał pozyskać (wspomniany kościół znajdował się przypuszczalnie w miejscu dzisiejszego pomnika lub kręgielni); znajdująca się tam studnia Mariacka, która w r. 1619 tam jeszcze była, po zewnętrznej zamku stronie, została zasypana pod koniec panowania Piastów.
W r. 1538 – w środę po Wielkanocy sypanie (wałów?) wokół miasta, u Wrocławskiej bramy poczęto.

Z testamentu księcia Fryderyka II z r. 1539 wynika, że owego roku, wobec ogólnego zagrożenia tureckiego, ufortyfikował nie tylko swą rezydencję – Legnicę, lecz także Brzeg i Oławę. Brak jednak informacji, co konkretnie uczyniono. Przy podziale księstwa, Brzeg przypadł przez losowanie jemu młodszemu synowi – Jerzemu II, zaś Fryderyk jeszcze w tym samym 1539 r. nakazał złożenie hołdu (lennego) Jerzemu, mimo że sam sprawował rządy aż do swej śmierci w r. 1547.
W r. 1544 – na nowo most przed Wrocławską bramą zbudowano, trzy filary w tym celu wymurowawszy.

Mimo że podane tu wyrywkowo informacje dowodzą dbałości mieszczaństwa o bezpieczeństwo miasta, to jednak wynika z nich również, że ówczesne fortyfikacje posiadały wartość i znaczenie tylko w tychże czasach (tzn. jeszcze spełniały wymogi obronności). Zgodnie z tym, co podaje Bartłomiej Stenus, składały się na nie mury miejskie, obwałowanie z przedpiersiem, fosa i parkan albo przedmurze (antemurale). Następnie wymienia się słownie trzy basteje przy moście Odrzańskim, furcie Polskiej i bramie Opolskiej. Po drugiej stronie Odry nie było jeszcze żadnego hornwerku (dzieła rogowego – to pojęcie jest związane z fortyfikacją bastionową i w świetle wcześniejszych form raczej nie na miejscu; po drugiej stronie Odry nie było wówczas po prostu żadnych fortyfikacji). Wokół fosy rozciągały się przedmieścia, a przed bramą (Staro)Brzeską, zaraz przy fosie znajdował się młyn miedziany. Nie należy sobie także wyobrażać, że fosa miała tę szerokość i głębokość co dziś. W r. 1561, we wtorek po święcie św. Piotra w okowach (1. sierpnia), rada miejska zakazała mieszkańcom przedmieść oraz terenów wokół fosy, puszczania wolno wieprzy, by te nie ryły w fosie, również nikomu nie wolno było w fosie pływać lub kąpać się - pod groźbą kary zastrzeżonej radzie, albo wieprze miały zostać winnym odebrane i oddane do szpitali (na mięso, ówczesne szpitale spełniały także rolę przytułków i hoteli).

Brzeg staje się twierdzą

Gdy wraz z (początkiem panowania) Jerzego II, miasto stało się znów siedzibą linii książęcej, jedynie zapoczątkowano tworzenie fortyfikacji według wszelkich reguł (nowej) sztuki fortyfikatorskiej. Proces powstawania twierdzy można podzielić na trzy okresy:

1. Okres książęcy – tj. jak długo troska o obronność spoczywała na książętach,
2. okres troski i rządów cesarskich,
3. okres pod panowaniem Prus.

Poszczególne dzieła fortyfikacyjne ulegały wprawdzie zmianom, odpowiadającym aktualnym trendom w sztuce fortyfikatorskiej, jednakże w większym stopniu rozszerzano i wzmacniano dzieła już istniejące niż tworzono zupełnie nowe.

1. Twierdza w czasach książęcych

Okres ten datuje się do ok. r. 1635, kiedy miasto po raz pierwszy otrzymało i zachowało cesarski garnizon. Jest to więc najszczęśliwsze dla miasta i jego dobrotytu panowanie Jerzego II w latach 1547 – 86, Joachima Fryderyka w latach 1586 – 1602, Jana Chrystiana w latach 1609 – 39, albo z grubsza okres od reformacji do wojny 30-letniej. Właściwymi inicjatorami fortyfikowania (miasta) byli Jerzy II i Joachim Fryderyk. W r. 1572, w celu ochrony nowo zbudowanego zamku, Jerzy II rozpoczął za tymże zamkiem budowę wału, zaś w r. 1573 kazał go wymurować i usypać, a także wznieść tam bastion (Zamkowy). W r. 1580 (książę) kazał przesunąć domy przedmieścia Wrocławskiego bardziej na zewnątrz, zaś 19. września 1581 r. położono fundament pod budynek bramny przy moście Odrzańskim albo bramę Odrzańską – ongiś najzdobniejszą spośród wszystkich bram miejskich. Joachim Fryderyk pogłębił fosę, podwyższył wały, a r. 1595 kazał znieść wybudowany przez swego ojca bastion za zamkiem, bo ten tymczasem się osunął i wybudował tam nowy bastion Zamkowy, a także kazał usypać wał, osadzony na mocnym fundamencie z kamieni łamanych w Strzelinie, od tegoż bastionu aż do młynów, które to dzieło mimo późniejszych zmian i dziś jeszcze, w swoim zniszczeniu, sprawia imponujące wrażenie (tj. w r. 1845, rozbiórka dzieł brzeskiej twierdzy, zapoczątkowana tuż po oblężeniu w r. 1807, ciągnęła się praktycznie przez cały XIX w., zresztą będzie tu o tym jeszcze mowa). Przed bastionem, od strony Rataj, znajdowała się fosa i rawelin, zaś wodę między Odrą a fosą spiętrzał tzw. Batardeau (murowana tama). Takie tamy, zwane także niedźwiedziami, oddzielały od siebie suche i mokre odcinki fosy. Na linkowanym wcześniej planie z XVII w. widzimy kilka takich tam, co potwierdza tezę, że fosa była częściowo (odcinkami) sucha i mokra. Niedźwiedzie tylko nieznacznie górowały nad maksymalnym poziomem wody, by nie utrudniać ostrzału z twierdzy i miały profil zwężający się ku górze (np. trójkątny), a ponadto w środku walec lub inną przeszkodę, mającą uniemożliwić przejście po nich. Sam bastion, położony u tylnego narożnika zamku, posiadał rozmieszczone na obwodzie u dołu kamienne kazamaty znacznej wysokości i wiele sklepów, do których prowadziły kryte kamienne schody, a w których preparowano fajerwerki (amunicję). Jak widać, powtórzono tu opis Lucaego. Kazamaty i sklepy, czyli sklepione pomieszczenia, są praktycznie identyczne. Jest to ważna wskazówka – być może w pozostałości bastionu, gdzie dziś znajduje się portal bramy Odrzańskiej, są jeszcze jakieś ślady tych kazamat. U góry bastionu znajdowała się kamienna wieżyczka z wieloma sklepami, a także laboratorium ogniomistrzy. Jest tam też dość miejsca dla kilku kompanii oraz wygodne baterie (działobitnie). Bastion Zamkowy krył ogniem zarówno kurtynę albo wał środkowy - aż do bramy Wrocławskiej (wspomniana kurtyna przebiegała w miejscu alejki za zamkiem w stronę galerii handlowej), a także wał wzdłuż Odry – aż do bramy Odrzańskiej.

Bastion przy bramie Odrzańskiej nie był wprawdzie tak wielki, lecz równie mocny i posiadał takież sklepy i kamienne schody (jak już wspomniano w poprzednim „odcinku”, bastion Odrzański znajdował się w miejscu miejskiego przyczółka dzisiejszego mostu Odrzańskiego). Bastion chronił rzekę i młyny, w r. 1628 książę Jan Chrystian odlewał tam armaty. Obok bastionu, na dole, silny, wysoki i szeroki sklep do mostu prowadził, jak i długi sklep, którym z dużego sklepu bramy można było wjechać na wał wozem i konno (chodziło o odgałęzienie z poterny bramy, prowadzące na wał). Portal bramy, zwrócony w stronę mostu był (i jest) mocno i ozdobnie obramiony ciosanymi kamieniami. U góry znajduje się wykuty w kamieniu herb książęcy (brzeski i anhaltyński), zaś po obu stronach wykuci z kamienia mężowie głowy swe w kaskach aż po pierś wysuwają. Nad nimi widnieje wypisana złotymi zgłoskami dewiza Verbum domini manet in aeternum (słowo Pana trwa na wieki). Tako rzecze Lucae, od którego przejęto ten opis. Wspomniana dewiza stała się wtedy bardzo popularna wśród ewangelickich władców. Bramę zaczął wznosić Jerzy II, a ukończył Joachim Fryderyk, zaś dewiza z bramy znalazła się także na portalu zamkowym, który Jerzy II wzniósł sam. Pod herbem książęcym umieszczono herb miasta. W r. 1777 portal odremontowano, zaś herby zostały odmalowane na rachunek fortyfikacyjnej kasy budowlanej. Po miejskiej stronie bastionu Odrzańskiego stała wysoka i silna wieża - wieża Odrzańska, która wcześniej pełniła funkcje obronne, ale przede wszystkim służyła za więzienie dla mieszczan. Np. w r. 1558 rada miejska przyrzekła sługom miejskim, że każdy więzień, zamknięty z powodu wykroczeń w wieży – na samej górze lub samym dole - winnien im przed opuszczeniem więzienia dać jeden grosz, zaś w r. 1576 Jerzy II osadził tu kolejno 150 obywateli za nieobecność na nabożeństwie na Piotra i Pawła (takie sankcje spodobałyby się niektórym z pewnością nawet i dziś :D ). Później, gdy miasta broniły garnizony, wieża służyła za areszt i za więzienie dla skazanych na karę twierdzy (osadzani w twierdzy byli wykorzystywani do różnych prac jak sypanie wałów itp.). Kurtyna między bramą Odrzańską a bastionem Zamkowym była tak szeroka, że książęta urządzali tam turnieje Quintana (chodziło o turniej rycerski, polegający na nanizaniu pierścieni na kopię, z galopującego konia). Urbarz z r. 1603 wzmiankuje, że przed zamkiem jest usypany wał z murem skarpowym, jednak przy bastei niegotowy (trudno powiedzieć, czy chodziło o wspomnianą wcześniej basteję, czy też bastion Odrzański lub zamkowy - te pojęcia były często mylone, zwłaszcza przez niefachowców). Mur ten miał okalać całe miasto, ale nie dalej niż do – tako nazywanej – Garbarskiej furty - go doprowadzono i na księcia koszty postawiono. Trawę na tym wale rosnąca dla Jego Wysokość księcia się pożytkuje, lub na metry się sprzedaje, czego spożytkować się nie da. W opisie fortyfikacji z r. 1619, którego autorem był Schickfuß, czytamy: bramy wielkimi, kamiennymi bramnymi domami są opatrzone, mury i wały, miasto okalające, mocne są, a i dziś jeszcze, dzięki przywilejom przez królów czeskich nadanych, wiele się przy wałach owych przysparza i naprawia. W fosie miejskiej wprawdzie nie wszędzie jest woda, ale wkrótce wszędzie doprowadzona zostanie. Lucae precyzuje: od miasta strony wały nie na kamiennych fundamentach i sklepach są osadzone, zaś miast kazamat kamiennych, na drewnianym ruszcie osadzone fosbreje mają. Pierwsze dzieł owych fundamenta Jan Chrystian przez inżyniera Andrzeja Hindenberga położył. U Glawniga ( Ernst Glawnig, 1749 – 1808, królewsko-pruski radca dworu, fizyk (lekarz) miejski i powiatowy, lekarz w domu pracy (cuchthauzie) i w domu dla obłąkanych, jako jeden z pierwszych lekarzy opowiadał się za humanitarnym traktowaniem i regularnymi badaniami obłąkanych; angażował się także w szkolnictwie i spisywał historię Brzegu; przed wojną imię Glawniga nosiła dzisiejsza ul. Krótka), 1790 – na str. 190 – podano nazwisko Heidenberger. Wspomniany inżynier sporządził projekt, a także wymierzył przeznaczone na budowę fortyfikacji ogrody, za co magistrat wypłacił mu 83 talary i 12 guldenów. Urbarz z r. 1603 podaje następujące wiadomości o miejskiej części fortyfikacji (miejskiej – od strony miasta, niekiedy zwanej także lądową - w odróżnieniu od fortyfikacji od strony Odry): „Poza miastem i murami parkan (tu podwale - pas między murami a przedmurzem) i użytki hrabstwu (ówczesnemu odpowiednikowi powiatu) należą, od Wrocławskiej bramy, aż do Polskiej furty (dziś bramy Koszarowej), na wale wokół miasta usypanym, prócz środka, Radzie – do użytku powszechnego, a mimo że Pan (książę) Joachim Fryderyk, za Rady wiedzą, użytki owe – gdzie od Wrocławskiej bramy na wał się wchodzi – osobom różnym na czas pewien nadał, to jednak z łaskawości jeno i przejściowo, a nie na zawsze i dziedzicznie. W fosie zaś między Wrocławską a Małujowicką bramymi, takoż i przed i za nimi – poldery są (w oryginale Helder - chodzi przypuszczalnie o odcinki mokrej fosy, a może nawet istniejące i dziś stawy). Fosa po Małujowicką bramę, uskokiem także zwana (w oryginale Absatz) książęcej zwierzchności podlega i ryby na dworu potrzeby tam się trzyma. Z drugich polderów, na dworu potrzeby nieużywanych, czynsz roczny (10 talarów i 18 groszy), jako w rejestrach zaznaczono, wpływa.” Parkan (tu pas między murami miejskimi i obwałowaniem twierdzy bastionowej) między Małujowicką a Wiejskobrzeską/ Starobrzeską bramą, wraz ze znajdującym się tam domem, został zgodnie z książęcym rozkazem przystosowany przez miasto do odbywania ćwiczeń strzeleckich. W fosie przy Brzeskiej bramie (jak widać, autor niezbyt konsekwentnie nazywa ową bramę, a chodzi wciąż o tę samą – u styku ul. Długiej, Chrobrego i Piastowskiej; ja też się zresztą jakoś nie mogę zdecydować :wink: ) był też młyn z dwoma wrzecionami (kołami) - młynem miedzianym zwany, który zakupił Jerzy I. Przed bramą Opolską znajdowała się ptasia żerdź (Vogelstange, umieszczano na niej kura, do którego strzelano w zawodach o tytuł króla kurkowego), czyli strzelnica dla kusz. Strzelanie królewskie – zarówno z rusznic, jak i łuków – odbywało się w r. 1598 jeszcze przy ptasiej żerdzi, zaś koszty kręgli i rożen, jak i cyny na nagrody, wspólnie pokrywały oba bractwa (wynikałoby stąd, że w Brzegu istniały dwa bractwa kurkowe – jedno parające się strzelaniem z broni palnej, drugie – z kusz, zaś zawody strzeleckie miały charakter święta ludowego). Gdy jednak przy innych okazjach, przy ptasiej żerdzi strzelano z rusznic, to dochód z kręgli, rożen i innych rzeczy, miał przypadać tylko temu bractwu. Młode obywatelstwo (tj. ci, którzy dopiero co uzyskali prawa obywatelskie) miała swoją strzelnicę na przedmurzu przy młynach. Ćwiczenia strzeleckie miały duże znaczenie w czasach, gdy mieszczaństwo było samo odpowiedzialne za obronność miasta. Wprawdzie książęta utrzymywali niekiedy kilka kompanii gwardii przybocznej, ale nie wystarczały one w przypadku zagrożenia. Dlatego obywatele zobowiązani byli do ćwiczeń strzeleckich z długimi i krótkimi rusznicami (tj. pistoletami). Zgodnie z regułą, po dwóch z każdego cechu musiało przez czternaście dni brać udział w ćwiczeniach, które odbywały się co roku od Wielkanocy do czwartej niedzieli po Michale – co niedzielę i pełne święto w tygodniu. Kto otrzymał prawa obywatelskie lub cechowe, tj. młodzi obywatele, musieli strzelać przez ćwierć roku z rzędu, a kto opuszczał strzelanie, musiał za karę dostarczyć 5 tys. cegieł na książęce budowy, zaś obywatelstwu – funt cyny. W celu zachowania porządku na strzelnicy, winny tam być, a także strzelać - jedna lub dwie osoby, posłane przez radę.

Aż do wojny 30-letniej o fortyfikacje miejskie dbali książęta wraz z obywatelstwem. Zgodnie z kontraktem z r. 1331, na mocy którego Bolesław (III Rozrzutny) wziął swe ziemie jako czeskie lenno, mieli oni prawo do burzenia i wznoszenia bez pytania nowych i starych umocnień, gdzie tylko by zechcieli - na kraju swego pożytek. Książę Jerzy II odziedziczył w r. 1547 z podziału spadku po swym ojcu i sprowadził do Brzegu - 26 wielkich dział oraz kilkaset hakownic i półhaków, także włócznie i piki, zaś w r. 1582 w dawnym klasztorze franciszkanów urządzono arsenał. Za arsenałem, przy ul. Polskiej znajdowała się wieża prochowa. Wieża i arsenał były otoczone murem.

Jak mało skutecznymi były jednak wszelkie starania książąt dla zapewnienia wystarczającej obrony, okazało się podczas wojny 30-letniej, gdy (książęta) znaleźli się między dwoma potężnymi przeciwnikami. Ich położenie było tym gorsze, że cesarz - ich pan lenny, po którego stronie powinni byli stać, był wrogiem i ciemiężycielem ich wiary. Już w r. 1627, gdy Wallenstein wystąpił na Górnym Śląsku, pod Nysą, przeciw wojskom Mannsfelda, Brzeg otrzymał po raz pierwszy cesarski garnizon – 5 kompanii z wojsk Wallensteina, którymi dowodził pułkownik lejtnant (podpułkownik) Schlick. Garnizon stał w Brzegu od 12. stycznia do 9. sierpnia, zaś w księstwie – 2 pułki piechoty i kompania kawalerii (w przypadku kawalerii raczej szwadron). Księstwo zapłaciło 54 tys. florenów, prócz serwicjów (opłat) i furażu. Gdy tylko rozproszono wojska Mannsfelda, w księstwach dziedzicznych rozpoczęły się konfiskaty, karanie i nawracanie siłą ewangelików oraz wypędzanie duchownych (ewangelickich). Książę brzeski budował wtedy i naprawiał bolwerki (dzieła fortyfikacyjne) twierdzy. Dalsze trwanie wolności religijnej budziło spore wątpliwości, gdyż w r. 1629 kościół katolicki miał zostać restytuowany w swych dawnych posiadłościach (widać to już taka „nowa świecka tradycja” :D ) w całych Niemczech. Wówczas przybyła pomoc z północy, a gdy wszechwładza cesarza została złamana przez króla szwedzkiego (Gustawa Adolfa) pod Breitenfeld, Brandenburgia i Saksonia sprzymierzyły się ze Szwedami, a ich połączone siły wkroczyły na Śląsk. Książęta brzescy i legniccy, podobnie jak Wrocław, chcieli zachować neutralność. Oława była jednak zajęta przez wojska cesarskie. Zmuszone przez Saksończyków do odwrotu przez Odrę, wojska te, dowodzone przez pułkownika Götza, zajęły błonia miejskie po drugiej stronie Odry, skąd rzeczony pułkownik przybył do miasta łodzią, jako że most Odrzański był już zerwany, by omówić z księciem dalsze kroki. Jan Chrystian miał nadzieję na utrzymanie miasta z pomocą jednej kompanii, której kapitanem był Zygmunt Wacław von Osorowsky oraz z pomocą mieszczaństwa. Już 6. września 1632 r. na Ratajach pojawili się pierwsi Szwedzi, zaś 10. u bram stanął książę saski na Altenburgu (von Sachsen-Altenburg) i w imieniu feldmarszałka Arnheima domagał się wolnego przemarszu przez miasto (to stary trik – wojsko raz wpuszczone do miasta, zwykle zaraz je zajmowało). Rozwścieczeni odmową księcia Szwedzi spustoszyli dobra komory książęcej i objęli je ciężkim kwaterunkiem. Książę otrzymał za swą postawę podziękowania od cesarskiego feldmarszałka, ale i żądanie przyjęcia cesarskiej załogi w sile 1500 ludzi, zapewnienia wolnego wmarszu i wymarszu oraz prowiantu. 15. stycznia do Brzegu przybył pułkownik Schafgotsch w 26 koni, by negocjować wspomniane punkty. Podczas gdy pułkownik jadł z księciem obiad, z wież dostrzeżono nadciągające wojska saskie. Sasi roznieśli 26 ludzi, których pułkownik zostawił pod bramą (miejską), zaś o trzeciej pod miastem stały wojska w sile 15 tys. ludzi, pod wodzą księcia saskiego Franciszka Albrechta na Lauenburgu (von Sachsen-Lauenburg), szwedzkiego generała Duvala i pułkownika Burkersdorfa (Burgsdorfa?), które wezwawszy miasto do kapitulacji, zaczęły czynić przygotowania do oblężenia. Schafgotsch obiecał odsiecz, a książę wyprosił sobie 24 godziny do namysłu. Po upływie tego czasu książę skapitulował 16. stycznia (w drugą niedzielę po Trzech Królach) i przyjął załogę w sile 600 dragonów, których 21. stycznia zastąpiły 4 kompanie piechoty, którymi dowodził pułkownik von Kötteritz. Od 3. lutego załoga zniszczyła przedmieścia – od książęcej bielarni przy bramie Wrocławskiej, aż do przedmieścia Małujowickiego - powalono drzewa i spustoszono ogrody. 29. kwietnia rozebrano kościół cmentarny (św. Trójcy) przed bramą Opolską (chodziło o oczyszczenie przedpola twierdzy na wypadek oblężenia). 18. maja saski ekipaż polowy rozbił obóz pod bramą Opolską. 29. maja, między szóstą a siódmą, przez nieuwagę żołnierzy zaczął się palić folwark w Brzeskiej Wsi. Pożar obrócił w popiół folwark i 11 dalszych zagród. To, co pozostało z Brzeskiej Wsi, pułkownik von Kötteritz kazał żołnierzom do szczętu rozebrać w następnych dniach, zaś 12. lipca przyszła kolej na przedmieście Małujowickie, które również zostało zrównane z ziemią. Na domiar złego, w mieście szalała zaraza, zaś mieszkańcy byli – wbrew wyraźnym postanowieniom kapitulacji – w najwyższym stopniu dręczeni obciążeniami finansowymi i dostawami żywności. Bezradny książę opuścił miasto wraz z całym dworem i udał się do Prus. Gdy 26. stycznia 1634 r. obrócono w perzynę także pozostałe jeszcze przedmieście przed bramą Odrzańską, wraz ze szpitalem i kościołem św. Jerzego, wokół twierdzy nie było już żadnych przeszkód do rozszerzenia jej bolwerków.

Ci „goście” kosztowali miasto krocie, nim je w końcu opuścili, po tym, gdy kurfistrz (elektor) saski zawarł w Pradze 20. maja 1635 r. odrębny pokój z cesarzem, a 16. lipca 1635 r. miasto na powrót zajęła cesarska załoga pod hrabią Harrachem. Nie wiadomo, jakie roboty fortyfikacyjne przeprowadzili Sasi. Lucae mówi tylko, że kontynuowali (zaczęte) prace. Może chodziło o wzmocnienie hornwerku, osłaniającego most odrzański (wydaje się to mało prawdopodobne, w miejscu późniejszego hornwerku znajdował się wówczas zwykły rawelin), wzmiankowanego po raz pierwszy w związku z oblężeniem r. 1642. Natomiast fosa przy rzeźni (wewnątrz umocnień przeciwległego przyczółka mostu Odrzańskiego) wzmiankowana jest już w r. 1603.

Twierdza w czasach cesarskich

Przez następnych szesnaście lat – do 11. grudnia 1650 r. – klucze do twierdzy znajdowały się w rękach cesarskich komendantów. Książę (Jan) Chrystian nie zobaczył już więcej swego miasta – zmarł w Ostródzie w Prusach w r. 1639. Jego najstarszy syn – Jerzy III – złożył po pokoju praskim na ręce domu cesarskiego żądaną pisemną prośbę o przebaczenie oraz powtórną przysięgę wierności. Książę reprezentował na Śląsku interesy swego rodu, zaś po śmierci ojca rezydował tu razem ze swoimi dwoma braćmi – Chrystianem i Ludwikiem, utrzymując się ze skromnych dochodów. Dopóki trwały niepokoje wojenne, nie byli panami we własnym mieście. W r. 1639 do kraju ponownie wtargnęli Szwedzi, którzy - ponieważ protestanccy książęta nie dali się skłonić do zmiany frontów - nie oszczędzali teraz także tych ziem. W r. 1642 książęta i obywatelstwo Brzegu mogli dochować wierności cesarzowi – wraz z cesarską załogą, którą dowodzili pułkownicy Mörder i Rampf, wytrzymali 4-tygodniowe oblężenie Torstensona (25. czerwca do 25. lipca) i utrzymali miasto, mimo iż wspomniani pułkownicy już raz chcieli zatknąć białą flagę, a żołnierze złożyli broń. Tylko jeden bolwerk – szaniec Celny albo hornwerk (raczej rawelin) po drugiej stronie mostu, zostało zajęte przez Szwedów przez nieuwagę załogi (chorążego z 36 ludźmi), lecz wkrótce szaniec został odbity od strony miasta. W związku tym oblężeniem wzmiankowano następujące dzieła fortyfikacyjne twierdzy: bastion Zamkowy, mały szaniec albo bolwerk przed cmentarzem tumskim (przypuszczalnie rawelin zamkowy), obsadzony przez ludzi pułkownika Mördera i Franciszka Albrechta von Sachsen-Lauenburg, (bastion) „Strzeż się”, ostrów Młyński, szaniec Celny po drugiej stronie rzeki, obsadzony przez pułkownika Rampfa, bolwerk (bastion) Rady – między bramą Wiejskobrzeską/ Starobrzeską a Małujowicką (dziś teren więzienia) oraz basteja (bastion) za gimnazjum (dziś galeria). Ogółem 4 bolwerki były bronione przez pułk Leslie’go. Mieszczan wysyłano tu i ówdzie, zwłaszcza gdy miały miejsce wypady, obsadzano nimi przedpiersia. Wtedy otwarto też furtę Garbarską, gdyż brama Odrzańska była przez pewien czas zamknięta.

W końcowym okresie wojny (30-letniej) okolice Brzegu zostały wprawdzie jeszcze wielokrotnie ciężko doświadczone przez Szwedów i cesarskich, lecz samo miasto nie zostało już zaatakowane. Także po pokoju westfalskim cesarz utrzymał w mieście prawo załogi, zaś według urbariusza z r. 1750, książęta oddali ius praesidii w r. 1648 cesarzowi, który odtąd prowadził prace fortyfikatorskie poprzez swych inżynierów, za książęcym zezwoleniem. Koszty były pokrywane ze środków krajowych (tj. przez księstwo). W r. 1653 cesarz wzniósł nieopodal arsenału książęcego także mniejszy – cesarski, nadzorowany przez kapitana działowego z czterema konstablami. Jerzy III, któremu przy okazji podziału między braćmi w r. 1654 przypadło księstwo brzeskie, utrzymawał przyboczną gwardię konną, która kwaterowała w okolicznych wsiach. Jej sztandary z gęstej jedwabnej tkaniny – biały, czerwony i czerwono-biały, jeszcze przed niewieloma laty przechowywano w tutejszym urzędzie podatkowym. Garnizon cesarski wyprowadzono w r. 1668 i od tego czasu – aż do wymarcia domu książęcego w r. 1675, nie było o nim już mowy. O tym, w jakim stanie znajdowała się twierdza w końcowym okresie rządów książęcych i początkowym – ceasrskich, a także o tym, co uczyniono dla jej wzmocnienia, najlepiej przeczytać u Lucaego (to było w poprzednim odcinku). Prace fortyfikatorskie podjęto na nowo w r. 1654 pod kierunkiem kapitana Gründela. Wówczas usypano wokół miasta przeciwskarpę (..) pogłębiono i poszerzono fosę, przesunięto dalej cmentarz w dawnym ogrodzie komtura, podwyższono istniejące bolwerki, zwłaszcza wielki bastion przy bramie Opolskiej, jednak wszystko z miernym powodzeniem, gdyż zwykle już następnego roku zapadło się to, co zbudowano poprzedniego. Książę Jerzy III i feldmarszałek hrabia Hatzfeld, który z cesarskiego rozkazu wizytował twierdzę, byli tym wielce niepocieszeni, a inżynier tłumaczył trudności piaszczystą ziemią. Tymczasem dziennie pracowało 600 ludzi, co kraj kosztowało sporo pieniędzy, a książęce lasy – sporo drewna, zaś naprawy nowych wałów i usypanych przed mostami bramnymi rawelinów nie miały końca. W r. 1660 cesarz przysłał nowego inżyniera, kapitana Mayera, który przybył z Głogowa. Jednak i jego obietnice i zapewnienia nie przyniosły sukcesu. Mayer nakazał zniwelować kilka rawelinów i wznieść na nowo, jednak i te przetrwały równie długo, co i poprzednie. Udało mu się jednak nieco poprawić stan położonego od wschodu nad Odrą bolwerku (bastionu), zwanego „Strzeż się”, który osłaniał ostrów Młyński.

W r. 1669 książę Chrystian posiłkował się radą wenecjańskiego hrabiego i cesarskiego kapitana Contareniego (Girolamo Contarini), który przez pewien czas bawił na jego dworze. Zgodnie z jego wskazówkami, dokonywano tu i ówdzie napraw głównych dzieł fortyfikacyjnych. Tymczasem pojawił się kapitan Marienberger (Krystian Marienberger), który wcześniej był na służbie polskiej. Jego próby w matematyce spodobały się księciu, na którego rekomendację cesarz zatwierdził go jako inżyniera (twierdz) Brzeg i Głogów. Marienberger mieszał piaszczystą ziemię ze świeżą, przekładał świeżymi pędami wierzbowymi, kóre puszczając umacniały ziemię, a wraz z nią i wały. Rozebrawszy stary bolwerk przy bramie Małujowickiej, wzniósł go w ten sposób na nowo, z lepszym skutkiem i takoż nasadził kawaliera albo kota na Wysoki bastion przy bramie Wiejskobrzeskiej/ Starobrzeskiej – ku lepszej obronie przedpola i sąsiednich dzieł. Odtąd bolwerki stały się bardziej trwałe, choć w dalszym ciągu tu i ówdzie konieczne były naprawy. Jak nietrudno poznać, Schönwälder opiera się tu głównie na pracy Lucaego.

Prace przy sypaniu szańców były wykonywane przez (kmieci) z poszczególnych wsi, w zależności od ilości łanów. Za czasów Mayera książęce uposażenie pobierali: pisarz szańcowy – 2 floreny i 34 krajcarów tygodniowo, pisarz rewizyjny - 2 floreny i 34 krajcarów tygodniowo, pisarz trawowy - 1 floren i 30 krajcarów, 6 nadzorców – po florenie i 30 krajcarów, 4 młodszych mistrzów – po 2 floreny, 4 pomocników – po florenie i 12 krajcarów. Tygodniowe uposażenie wynosiło więc w sumie 28 florenów i 6 krajcarów. Kapitan Marienberger zatrudniał tylko jednego pisarza szańcowego (z uposażeniem w wysokości) 2 florenów, młodszego mistrza – 2 florenów i 24 krajcarów oraz 2 pomocników – po florenie i 12 krajcarów, na których – dzięki lepszej organizacji - rozdzielał całą pracę.

W skład nowej twierdzy, budowanej od r. 1664 (raczej rozbudowywanej i poszerzanej) wchodziło ogółem 8 bastionów – 4 od strony Odry i 4 od strony lądu. Kurtyny między bastionami były szerokie i wyposażone w wygodne przedpiersia i parapety, a od przodu były chronione silnymi kozłami hiszpańskimi, takoż – odcinkami – palisadami. Bastion osłaniający gimanzjum obejmował sporą przestrzeń, na której znajdowały się nawet składy prowiantowe. W fosie w pobliżu bramy Małujowickiej znajdowała się odlewnia. W przedmurzu od bramy Małujowickiej do Wiejskobrzeskiej/ Starobrzeskiej, między murami miejskimi a kurtyną, znajdowała się fosa/ rów strzelecki, gdzie odbywały się cotygodniowe strzelania do tarczy dla mieszczan, podjęte na nowo po zakończeniu wojny w r. 1650. Nad fosą stał obszerny dom strzelecki, podzielony na wiele sal i pomieszczeń, a także wiele urządzeń służących rozrywce. Stara strzelnica przed bramą Opolską, gdzie znajdowała się ptasia żerdź, nie są już wtedy wzmiankowane, co oznacza, że przypuszczalnie zostały zlikwidowane w ramach rozszerzania dzieł twierdzy.

Za tymi szańcami – jako powiada Lucae – stoją silne i wysokie mury miejskie, których strzelnice (ambrazury) górują nad wałami. Mury są znacznie starsze niż zewnętrzne obwałowanie, powstały krótko po lokacji maista niemieckiego (na prawie niemieckim). Obwód tychże murów był niezmienny od samego początku i nigdy nie było mowy o jego rozszerzeniu (Bimler wyznawał inny pogląd, sugerując późniejsze przyłączenie pasa między ulicami Długą i Chrobrego oraz okolic Kanonii (placu Moniuszki i placu Zamkowego)). Zawarte w ich granicach dwie główne budowle – zamek i kościół farny – są położone na przeciwległych krańcach miasta, tak że obręb nurów nie mógł być mniejszy. Widocznie przy wytyczeniu tego obrębu wzięto pod uwagę także schronienie dla okolicznej ludności, gdyż aż do XVI w. w obrębie nurów znajdowały się spore, niezabudowane przestrzenie. W czasach Lucaego (1680) mury były zadaszone i tak szerokie, że na ich koronie mogło swobodnie iść koło siebie 3 uzbrojonych ludzi. Na obwodzie murów rozmieszczonych było – w odstępach co około 40 do 50 kroków – 20 silnych i wysokich baszt obronnych i wież bramnych, a niektóre posiadały sklepy z żelaznymi drzwiami i okiennicami, gdzie składowano proch. W czasach zarazy, np. 1659, miasto oddawało jedną z tych baszt/ wież lekarzom morowym na mieszkanie, by byli tam odosobnieni. Od strony miasta między murami a zabudową pozostawiono wolny pas o szerokości 7 łokci, gdzie można było iść lub jechać.

Od samego początku miasto posiadało 5 bram i 3 furty:

1. brama Odrzańska (valva Oderensis)
2. brama Mariacka (valva S. Virginis), obecnie brama Wrocławska
3. brama Małujowicka (valva Molvicensis)
4. brama Brzeska (valva Bregensis), później Wiejskobrzeska/ Starobrzeska, obecnie brama Nysańska
5. brama Opolska (valva Oppoliensis), później furta Opolska

Wspomniane 3 furty to:

1. furta Polska u wylotu ulicy Polskiej, gdzie dziś znajduje się brama koszarowa
2. furta Młyńska, zwana także bramą Wodną, prowadziła przez przepust rzeczny i śluzę na ostrów albo wyspę Młyńską; przy tejże furcie składowano drewno spławiane w dół rzeki, sam ostrów był obwałowany dziełem rogowym
3. furta Garbarska u wylotu ulicy Garbarskiej, prowadząca nad Odrę, nie była zawsze otwarta. W r. 1667 miasto wybudowało dużym nakładem długą, sklepioną poternę pod wałem, ponieważ jednak brak było biegłych w swym fachu budowniczych, w r. 1668 sklepienie zawaliło się.

Bramy posiadały duże kamienne budynki bramne.

1. O najpiękniejszej z nich - bramie Odrzańskiej – była już mowa.

2. Do bramy Wrocławskiej prowadziły od strony Rataj dwa mosty – pierwszy i mniejszy znajdował się u rawelina (Zamkowego), ochraniającego większy. Fosa przed rawelinem była sucha i dlatego otoczona silną palisadą. We wnętrzu rawelina znajdowała się strażnica, a nieopodal zaczynał drugi, większy most. Z tego mostu do miasta prowadziła droga (bramna) - między wysokim murem po prawej i książęcym marsztalem (stajnią) po lewej oraz poprzez trzy oddzielne, wielkie i sklepione wieże bramne. Środkowa z tych wież zwana była wcześniej „złym stadłem” (niem. böse Ehe) i służyła za więzienie sądu konsystorskiego (tj. kościelnego, który rozstrzygał m.in. w sprawach małżeńskich, czym przypuszczalnie tłumaczy się nazwa wieży), a później dzwonnikowi kościoła św. Jadwigi - za mieszkanie służbowe. W r. 1744 wieżę zajęto na potrzeby twierdzy jako więzienie dla jeńców wojennych. Wieża stała w miejscu, gdzie dziś znajduje się wejście do browaru zamkowego (mowa tu o skwerze przed zamkiem, od strony placu Bramy Wrocławskiej, który aż do r. 1945 był zabudowany).

3. Brama Małujowicka, zamknięta przez pewien czas podczas wojny 30-letniej, została ponownie otwarta w r. 1652. Również i tę bramę chronił od zewnątrz rawelin z suchą fosą i przerzuconym nad nią małym mostem oraz palisady. Za rawelinem znajdował się duży most oraz dwie stykające się z sobą wieże bramne. Sklepienie pierwszej wieży było nieco niższe niż drugiej. W r. 1658 w drugą wieżę uderzył piorun. Od strony bramy Wrocławskiej znajdowała się murowana brama w wale, prowadząca do domu strzeleckiego, zaś obok, z frontu kurtyny prowadziło tajne przejście do fosbrei. Od strony bramy Starobrzeskiej wchodziło się na wał i dalej ku domowi strzeleckiemu i placowi „zabaw” mieszczaństwa.

4. Brama Wiejskobrzeska/ Starobrzeska (Nysańska) – była również od zewnątrz chroniona rawelinem z suchą fosą i palisadami. Podobnie jak w przypadku pozostałych bram, również tu fosa główna była sucha (w fosie nie było już zatem młyna miedzianego i płynącej wody), zaś jej dno było bardzo piaszczyste. Drewniany most prowadził wpierw do małej, sklepionej, przedniej wieży, a potem do wysokiej i silnej wieży bramnej i dalej do miasta. Między obiema wieżami znajdowały się wejścia na wał i do fosbrei. Wieże nad bramami Staobrzeską i Małujowicką zostały rozebrane jeszcze za rządów cesarskich, w r. 1725 i zamienione w wartownie.

5. Wał od bramy Nysańskiej do furty Opolskiej, jak nazywano ją od wojny 30-letniej, jest pojedynczy, bez fosbrei, lecz od bolwerku u tej furty (tj. bastionu Starobrzeskiego) znów zaczynała się fosbreja, tak że droga między bolwerkiem a fosbreją prowadziła przez most. Wieża nad furtą była tak samo wysoka i silna jak pozostałe wieże bramne. W dolnym sklepie wieży znajdowała się boczna brama, prowadząca na kurtynę i dalej ku bolwerkowi „Strzeż się” i furcie Młyńskiej. Nazwa tego bastionu miała się – według Lucaego – wziąć stąd, że szyldwachom (wartownikom) - jak utrzymywali – miały się tam nocą ukazywać jakieś zjawy, a także znajdowano wisielców. Żołnierze nie chcieli tam dlatego pełnić warty.

W r. 1684 wzmiankowany jest mały szaniec na wyspie Młyńskiej - za młynem szlifierskim i prochowym.

W tym stanie twierdza pozostawała podczas panowania cesarzy Leopolda, Józefa (I) i Karola (VI) – aż do wygaśnięcia domu habsburskiego (w linii męskiej, Karol VI przeforsował w tzw. sankcji pragmatycznej sukcesję swojej córki – Marii Teresy; ustalenia tej sankcji oraz m.in. wcześniejsze układy Piastów brzeskich z Hohenzollernami stały się bezpośrednim pretekstem do wojen śląskich). Twierdzy strzegł cesarski garnizon (wolna kompania w sile 300 ludzi). Jej stan techniczny był kiepski – wały z ledwością utrzymywały ciężar dział, a gdy w końcu 1740 r. na Śląsk wkroczyli Prusacy, konieczne były znaczne wysiłki, by przywrócić ją do stanu gotowości bojowej. W lasach ścięto wówczas ok. 1000 drzew na palisady, a 300 kmieci pracowało codziennie, także w niedziele i święta, przy sypaniu szańców. Gdy 27. grudnia rozpoczęto wyburzanie przedmieść, ściągnięto 1000 kmieci ze wszystkich księstw. Przez 8 dni pracami kierował osobiście generał Browne (Maximilian Ulysses Browne, 1705 – 1757, austriacki feldmarszałek irlandzkiego pochodzenia). Komendantem twierdzy został hrabia Piccolomini (Ottavio Enea Joseph książę von Piccolomini d´Aragona, 1698 – 1757, austriacki generał), załoga liczyła 2200 ludzi i 300 ludzi wolnej kompanii, w skład parku artyleryjskiego wchodziło 61 armat i 8 moździerzy. Piccolomini uczynił wszystko, co w jego położeniu mógł uczynić dzielny oficer i wierny sługa, a jednak zdołał stawić czoła poważnemu oblężeniu jedynie przez 8 dni. Prace oblężnicze rozpoczęto 23. kwietnia 1741 r., 27. kwietnia zaczęło się bombardowanie, które zniszczyło najznamienitsze budowle – zamek i gimnazjum, wraz z wieżami, szczytami i gankami, których 100 lat wcześniej oszczędzili Szwedzi. 4. maja zatknięto białą flagę. Od tego dnia miasto pozostaje w rękach pruskich (i jeszcze przez kolejnych 100 lat – od r. 1845 do 1945, ale o tym autor nie mógł nic wiedzieć).

Dziedzic_Pruski - 2013-03-13, 21:07
Temat postu: Twierdza, opis Schönwäldera, cz. 2
Brzeg pruską twierdzą

Pod panowaniem pruskim twierdza została opatrzona potrójnymi bolwerkami (chodzi przypuszczalnie o wał z fosbreją, drogę ukrytą i stok bojowy z parapetem) i tak poszerzona, że – jak zaznaczono w urbarzu z r. 1750 - dopiero od tych czasów w pełni zasługiwała na to miano. Już 29. czerwca 1741 r. królewskie rozporządzenie nakazywało księstwom Wrocławskiemu, Świdnickiemu, Brzeskiemu, Legnickiemu, Oleśnickiemu, biskupstwu Wrocławskiemu oraz państwom stanowym (chodzi o jednostkę podziału terytorialnego na Śląsku) Milicz i Żmigród – wysłanie dziennie 1000 ludzi do prac fortyfikatorskich w Brzegu. Ponieważ jednak bezzwłoczne posłuszeństwo nie było wówczas w zwyczaju i robotnicy nie stawili się w żądanej ilości, już 10. lipca stanom krajowym dano do zrozumienia, że każdy, kto nie wypełni rozkazu, zapłaci karę 100 dukatów. 3. listopada, po zdobyciu Nysy, do Brzegu przybył król, który oglądnął tutejsze fortyfikacje, a 4. listopada udał się do Wrocławia w celu przyjęcia hołdu. Przebudową twierdzy kierował generał Wallrawe. W poniedziałek 23. kwietnia (1742?), w dniu św. Jerzego, o wpół do dziewiątej rano, przy dźwiękach trąb i werbli położono kamień węgielny pod budowę przy (bastionie) „Strzeż się”. Oddano także 26 strzałów armatnich, a z ratuszowej wieży chór przy akompaniamencie muzyki śpiewał „Warownym grodem jest nasz Bóg” (niem. Ein feste Burg ist unser Gott – ewangelicka pieśn religijna, napisana przez Lutra). W kamieniu węgielnym, który był wydrążony i zamknięty ołowianym wiekiem, umieszczono miedzianą tabliczkę z łacińską inskrypcją następującej treści: Fryderyk II, któremu niewielu męstwem dorównuje, będąc w pełni oddanym cnocie i sprawiedliwości, pragnie, by każdy otrzymał to, co mu się należy (odpowiadało to dewizie państwa pruskiego „suum cuique” (każdemu swoje)) i dlatego zdobył Brzeg ze szpadą w dłoni jako część swej własności, gdyż ustne negocjacje były na próżno. Odciąwszy nieprzyjaciół od twierdzy na oczach załogi, tak ich 10. kwietnia 1741 rozgromił i zmusił do ucieczki, że żaden z nich w twierdzy schronić się nie zdołał, jako i wieści o klęsce przynieść. Takoż i sam wieść ową obleganym przynosi, pokonanych podnosi, zaś ich rannych miastu przekazuje. Jakaż to łaska, wspaniałomyślność i miłość! Nie pognębił tych, których dręczył głód, 4. maja w dział huku tych pokonał, którzy męstwem się wyróżnili, a sam będąc nieustraszonym, na 200 kroków do miasta obleganego zwiadem się zbliżył. Oblegającym (chyba raczej obleganym) ojcem się okazał – wał przez fosę nową, wodną, umocnił, a wokół niej wał nowy pociągnął (chodziło przypuszczalnie o stok bojowy, a może jego parapet). Takoż i fortyfikacja owa pomnikiem sztuki wojennej króla Fryderyka się jawi, zaś Wallrawemu jeno sława wykonania pilnego pozostała. I nawet gdy spod Małujowic kości milczeć będą, to dzieło owo, pod które 24. kwietnia pod komendantem Hautcharmoy‘em (Heinrich Karl Ludwig Herault de Hautcharmoy, 1689 – 1744, pruski generał, syn hugenockich emigrantów, drugi po Wallrawem pruski komendant brzeskiej twierdzy, poległ pod Pragą; jego portret wisi w brzeskim muzeum) fundament położono, mówić będzie.Tak i w końcu słuszna sprawa zwycięży. Autorem (tego nieco nadętego elaboratu, odpowiadającemu jednak w pełni duchowi epoki) był ówczesny profesor tutejszego gimnazjum - Chrystian Martini, mianowany wtenczas radcą wojennym.

Za tereny, które były potrzebne do rozszerzenia twierdzy, król zapłacił 20 tys. talarów cesarskich, gdyż np. konieczne było zakupienie łana z Rataj oraz wielu parcel ogrodowych. W innej wiadomości podano, że 10. lipca 1743 r. wypłacono odszkodowanie w wysokości 7 tys. talarów, jednak w r. 1747 zwrócono miastu kilka parcel przy Nowych Domach oraz nieopodal Brzeskiej Wsi. W trakcie tych prac fortyfikatorskich wyburzono większość baszt, zaś pozyskanych cegieł/ kamieni użyto do budowy.

Nieliczne, pozostałe baszty/ wieże wykorzystano w następujący sposób:

1. Wieżę przy furcie Opolskiej, gdzie wcześniej znajdowało się więzienie wojskowe, przekształcono w wieżę prochową.
2. W wieży przy bramie Wrocławskiej urządzono areszt dla oficerów.
3. Wieża przy bramie Odrzańskiej, gdzie wcześniej był areszt i więzienie dla (niewypłacalnych) dłużników z obywatelstwa, przewidziano na więzienie wojskowe.

Także więzienie miejskie za klasztorem kapucynów zostało zajęte na magazyn prochu, w wyniku czego w r. 1750 miasto nie miało dla swych delikwentów innego więzienia niż wieża/ baszta między bramami Małujowicką a Nysańską, z trzema ciasnymi celami – każda dla dwóch do trzech osób. Zaraz po zawarciu pokoju w r. 1742, król nakazał wznieść przed furtą Opolską pierwsze w mieście koszary, by uwolnić mieszkańców od kwaterunku. Na tę inwestycję kasy fundacji dobroczynnych musiały dołożyć 27 tys. talarów.

Generał Wallrawe, który sprawował nadzór nad budową twierdz w całym kraju, w r. 1748 trafił z powodu korupcji jako dożywotni więzień do szańca Gwiazdowego (Sternschanze – który swego czasu sam budował) w Magdeburgu.

W r. 1755 za furtą Opolską zbudowano wielki magazyn prochu, co ostatecznie odebrało mieszczaństwu nadzieję na ponowne otwarcie furty, która od r. 1741 była stale zamknięta.

Podczas wojny 7-letniej w pobliżu miasta tylko raz, w r. 1761, pojawił się nieprzyjaciel – tym razem Rosjanie, którzy rozbili obóz pod Miłocicami (powiat Oława), a 28. lipca prowadzili rozpoznanie aż po Lubszę i Michałowice. 29. lipca część załogi wraz z huzarami dokonała wypadu przez Lubszę i Borucice w kierunku Miłocic, niczego jednak nie osiągając. Rosjanie podążyli niezwłocznie za nimi, a kilka tysięcy uciekinierów szukało schronienia w mieście. 31. lipca nieprzyjaciel pojawił się na Ratajach, zaś 1. sierpnia chmara kozaków usiłowała spędzić bydło z błoni. Huzarzy gonili się z nimi przez dwie godziny i zastrzelili dwóch oficerów, jednak kozacy zdołali spędzić część bydła. Nieprzyjaciel rozbił obóz między Szydłowicami a Michałowicami, a 2. sierpnia wysłano trębacza, który wezwał miasto do kapitulacji. Mieszczanie musieli obsadzić wały, a 3. sierpnia na wysokości Garbowa, u dolnej grobli kamiennej zauważono baterię. Tymczasem już w południe nieprzyjaciel zwinął obóz i przez Odrę pod Lipkami podążył dalej w stronę Wrocławia. Na skutek tej demonstracji, jeszcze w październiku tego samego roku na kamiennej grobli wzniesiono redutę (Pisarzowicką – później powstała tam garbarnia). Przez całą wojnę garnizon stanowił 3. batalion pułku von Saß.

Również w końcowym okresie swego panowania, Fryderyk II nie poniechał prac przy budowie twierdzy. W r. 1768 zamurowano ambrazury murów miejskich. 2. lipca 1769 r. w południe zawaliła się wieża bramy Małujowickiej i odbudowano ją w raczej niepozornej formie. W roku 1774 przystąpiono znów do intensywnych prac budowlanych i dziennnie pracowało ok. 500 ludzi, a w r. 1775 – 800. Także w następnych latach utrzymywała się podobna liczba zatrudnionych, a w r. 1780 pracowało już ok. 1000 ludzi, zaś król przybywał prawie każdego roku, by doglądać postępu robót. Ponieważ miasto przedstawiło niemożność sfinansowania prac, a także utrzymania mostów fortecznych, król przeniósł te wydatki na ogólne koszty fortyfikacyjne. Z parcel ogrodowych, wciągniętych w r. 1742 do twierdzy, w r. 1779 zwrócono ich właścicielom 22.353 prętów kwadratowych, które odmierzył kapitan inżynierów Gerhardt. Zwrócono im także koszty niwelacji terenu. W r. 1775 zburzono mur między pierwszą a drugą wieżą bramy Wrocławskiej, naprzeciw wartowni i zbudowano tam domek akcyzowy. Przy tej okazji wykopano dużo ludzkich kości (był to mur cmentarza kolegiaty). Trzy mosty przed bramami Wrocławską, Małujowicką (1783) i Nysańską (1782) wzniesiono na koszt króla. Poza tym na błoniu Szubienicznym (znajdowała się tam murowana szubienica miejska), w odległości 4 tys. kroków od miasta, wzniesiono dwa magazyny prochu (chodziło o magazyny, w których ze względów bezpieczeństwa składowano proch w czasach pokoju). Podczas swego pobytu w Brzegu 26. sierpnia 1780, król zarządził budowę nowych koszar, przy czym już wcześniej między bramą Koszarową a furtą Opolską wymierzono plac pod ich budowę (mowa oczywiście o koszarach fryderycjańskich, później zwanych także starymi). W lutym 1781 r. wyburzono mury miejskie od więzienia (za klasztorem kapucynów) do bramy Koszarowej, w marcu zburzono stare koszary, które nie były masywne (być może z tzw. muru pruskiego), a w czerwcu położono fundamenty pod nowe. Nowe koszary zostały oddane 13. sierpnia 1782 r. Koszty budowy wyniosły 37 tys. talarów, zużyto półtora miliona cegieł. W r. 1784 zarządzono budowę małych koszar, zwanych też grenadierskimi (obecnie nieistniejąca budowla za kościołem minorytów), których koszty oszacowano na 14 tys. talarów. Budowę ukończono w r. 1785.

Również za panowania Fryderyka Wilhelma II nie pozostawano w bezczynności. W r. 1789 rozpoczęto prace szańcowe przed bramą Odrzańską, w r. 1790 wyasygnowano na ten cel 40 tys. talarów, a w pracach uczestniczyło 1200 ludzi. Wbito 17 tys. sztuk palisad, naprawiono redutę (Pisarzowicką) i również ją opalisadowano. W r. 1798 zbudowano na nowo most Nysański (tj. przed bramą Nysańską).

W czasach pruskich bastiony twierdzy nosiły następujące nazwy:

1. Stary bastion Odrzański, między starą a nową bramą Odrzańską (w czasach Schönwäldera istniał jeszcze wspomniany bastion, dawna brama Odrzańska, a także nowa, symboliczna, jaką wzniesiono u wylotu nowego mostu z r. 1843, zresztą będzie tu jeszcze o tym mowa) nosił teraz nazwę bastion Hautcharmoy.
2. Bastion Zamkowy – bastion Prusy.
3. Przed kurtyną zamkową, między Odrą a (dzisiejszą) promenadą znajdował się bastion Fryderyk (ten bastion powstał dopiero w czasach pruskich).
4. Gimnazjum chronił bastion Brandenburgia (dawny bastion Prynców), dziś (1845) znajduje się tam posiadłość Keila.
5. W miejscu bastionu Pomorze (dawniej bastion Małujowicki) znajduje się ogród Kwiatkowskiego (dodajmy, że chodziło o pułkownika Kwiatkowskiego i że nie jest to żart :D ).
6. Po drugiej stronie drogi małujowickiej (dziś ul. Armii Krajowej) znajdował się bastion Marchia (dziś więzienie kryminalne).
7. Bastion Magdeburg (wcześniej bastion Wysoki) z placem musztry, dziś (1845) znajduje się tam posiadłość Gottwalda.
8. Przed furtą Opolską znajduje się bastion Halberstadt (wcześniej bastion Starobrzeski) (ogród domu pracy (cuchthauzu) i przytułku dla obłąkanych).
9. Bastion Westfalia przed koszarami, w stronę ogrodu przytułku dla obłąkanych (bastion powstał w czasach pruskich).
10. Bastion Wilhelm nad Odrą (wcześniej „Strzeż się”).
Ostatnie dwa bastiony posiadały dość nieregularny kształt i właściwie trudno je nawet nazwać bastionami.

Odrębne (detaszowane) dzieła fortyfikacyjne znajdowały się na wyspie Młyńskiej. Zaliczały się do nich także dzieło rogowe (hornwerk) i reduta (Pisarzowicka) po drugiej stronie Odry.

Woda w fosie, doprowadzona ze stawu Rurowego (niem. Röhrteich – chodzi przypuszczalnie o staw przed więzieniem, dokąd dobiegał wodociąg z Krzyżowic) sięgała wałów (stąd wynikałoby, że w czasach pruskich fosa była w całości mokra, choć przypuszczalnie – jak wynika z opisu oblężenia w r. 1807 – nie wszędzie osiągała tzw. głębokość wojskową, rzędu 2 m).

Podobnie jak podczas oblężenia w r. 1741, także podczas wojny 7-letniej służbę pełnili również obywatele – 124 mieszczańskich kanonierów obsadzało stanowiska na bastionach.

Mimo znacznych wysiłków, poczynionych dla zachowania i wzmocnienia dzieł fortyfikacyjnych twierdzy, okazała się ona w momencie zagrożenia mało przydatną dla państwa (pruskiego). Czyż jest taka twierdza, która mogłaby przemienić serca struchlałe w bohaterskie? Autor ma tu na myśli panikę, jaka wybuchła w Prusach po klęsce w podwójnej bitwie pod Jeną i Auerstedt w październiku 1806 r., gdy bez walki kapitulowały znacznie silniejsze twierdze, w tym i najsilniejsza pruska twierdza – Magdeburg. Brzeg przynajmniej podjął walkę, choć skapitulował już po stosunkowo krótkim, nieformalnym oblężeniu. Nasze miasto może szukać pocieszenia w najsilniejszych twierdzach w kraju, a samo posiada jedynie nieznaczny udział w hańbie lat 1806 i 1807, na którą przyjaciel ojczyzny może spoglądać jeno z krwawiącym sercem (patos w stylu epoki :wink: ). Tu, w miejscu, którego nie sposób było utrzymać, załogą liczącą 1400 żołnierzy, częściowo zbiegłych z niewoli, dowodził 70-letni starzec. W tym okresie Prusy przyżywały kryzys - zaniedbano reform, państwo i armia tkwiły w maraźmie, wyrażającym się m.in. znacznym zaawansowaniem wieku korpusu generalskiego. Jako komendantów twierdz obsadzano często wysłużonych oficerów, co było rodzajem zaopatrzenia emerytalnego.

Wojska napoleońskie (Bawarczycy) pojawiły się u bram miasta 7. stycznia 1807 r. Ostrzał artyleryjski (z cmentarza żydowskiego (chodzi o dzisiejszy cmentarz przy ul. Makarskiego, w r. 1798 założono tam wpierw cmentarz żydowski), doliny Zielęcickiej (park Peppela i osiedle) i z Rataj) trwał od 8. do 15. stycznia, a 16. (stycznia) komendant v. Cornrut (albo Kornritter von Ehrenhalm, jak nazywał się jego ojciec – ostatni cesarski burgrabia (i zarządca kolegiaty św. Jadwigi; informacja o pokrewieństwie niepotwierdzona)) skapitulował. 17. stycznia, a załoga złożyła broń na błoniach przed ratajską karczmą.

Na rozkaz Napoleona, 19. lutego 1807 r. rozpoczęto wysadzanie i rozbiórkę dzieł fortecznych. Do 12. marca pomagać musiało w tym mieszczaństwo, a prace trwały do 23. maja. 29. marca wysadzono w powietrze śluzę za zamkiem (batardeau), używając w tym celu 3 tys. funtów prochu. Magazyny prochu w dziełach (fortecznych) (za zamkiem, przed bramami Wrocławską i Małujowicką) i na błoniu Szubienicznym oraz magazyny prowiantowe zostały sprzedane, także szubienica żołnierska przy bramie Nysańskiej – za 8 groszy. W kwietniu rozpoczęto rozbiórkę zewnętrznych bram (raczej rogatek).

Od tego czasu Brzeg przestał być twierdzą, nigdy nie osiągnąwszy w tym względzie wielkiego znaczenia (Brzeg był najsłabszą pruską twierdzą na Śląsku; przy okazji warto nadmienić, że plany likwidacji twierdzy pojawiły się już na przełomie XVIII i XIX w., a w przededniu oblężenia zaczęto nawet przenosić zgromadzone tu zapasy do Koźla), zaś postępy sztuki wojennej ostatecznie uwolniły miasto od nienaturalnego pancerza. Zamiast silnych dzieł fortecznych, otacza je dziś podwójny wieniec zieleni,a gdy kiedyś akcyzę zastąpi podatek klasowy, runą z pewnością ostatnie pozostałości dawnych fortyfikacji – mury miejskie. Ciekawa wskazówka – mury miejskie i bramy do końca zapewniały kontrolowany dostęp dla miasta, choć już nie ze względów obronnych, a podatkowych.

Rekapitulując historię brzeskich fortyfikacji, dochodzimy do następujących wniosków: pierwsze umocnienia służyły obronie przed grabieżczymi najazdami tatarów, a ich rozbudowę podjęto wobec niebezpieczeństwa tureckiego. Tychże nieprzyjaciół miasto jednak nigdy nie oglądało, za to pod jego murami pojawili się Polacy – w r. 1474, Szwedzi – w r. 1642 i Rosjanie – w r. 1761. Brzeg został zdobyty cztery razy: przez husytów w r. 1428, przez rabusiów Kruszyny – w r. 1444, przez Prusaków – w r. 1741 i przez służące Francuzom wojska bawarskie – w r. 1807 (po raz piąty przez Armię Czerwoną w r. 1945, ale i o tym autor nie mógł nic wiedzieć). Przekazanie miasta na mocy umowy – Sasom i Szwedom - miało miejsce w r. 1633.

Teren forteczny, w dawnych czasach własność miasta, później przekazana fiskusowi (skarbowi) wojskowemu, 9. listopada 1809 r. zwrócono bezpłatnie miastu jako zadośćuczynienie za doznane szkody wojenne. Wał zamkowy między bramą Wrocławską a Odrzańską, który jako dawna własność książęca został sprzedany kupcowi Hoffmannowi, miasto odkupiło od jego spadkobierców. Zamiast placu musztry w bastionie Magdeburg, garnizonowi wyznaczono plac na błoniach odrzańskich.

Stan obecny (tj. w r. 1845)

Wprawdzie dziś stoją jeszcze mury miejskie, jednak pozbawione zadaszenia i o wiele niższe niż wcześniej. Z dwudziestu czworobocznych baszt zachowały się jedynie cztery – jedna między bramą Wrocławską a Małujowicką, dwie między bramą Małujowicą a Nysańską i czwarta u samej bramy Nysańskiej, obecnie użytkowana jako więzienie wojskowe. Miejsca, w których wcześniej znajdowały się baszty, można jeszcze rozpoznać po wybrzuszeniach murów co ok. 50 kroków. Rozebrano także wieże bramne, za wyjątkiem bramy Wrocławskiej – gdzie wieży nie można było wyburzyć ze względu na graniczące z nią kamienice. Furta Opolska pozostała zamknięta, z bramy Nysańskiej zachował się tylko portal, bramę Małujowicką zamieniono w r. 1823 w otwartą bramę filarową z bocznymi przejściami dla pieszych, w tej formie wzniesiono także (nową) bramę Odrzańską w r. 1844 – na przedłużeniu ul. Celnej (Wojska Polskiego), ku nowemu mostowi, równocześnie zamykając starą. Z mostów nad fosą – już w r. 1811 rozebrano most przed bramą Małujowicką, usypując w jego miejscu groblę (dziś odcinek ul. Armii Krajowej koło sądu), wzniesione na nowo w r. 1811 mosty przed bramą Nysańską i Wrocławską dopiero później zastąpiono nasypami. W r. 1824, w ramach budowy szosy wrocławskiej, zbudowano przed bramą Wrocławską drugi most w kierunku Gaci. Wał od młynu królewskiego, obecnie miejskiego, do bramy Odrzańskiej oraz bastion Hautcharmoy - między starą a nową bramą (Odrzańską) - zostały rozebrane i zniwelowane przy okazji budowy mostu (odrzańskiego) w r. 1843, przez co między bramą a rzeką powstał niezabudowany plac. W dalszym ciągu stoi jeszcze wielki wał Joachima Fryderyka :wink: , sięgający od bramy Odrzańskiej za zamek. Pozostałe obwałowanie zostało czasowo lub dziedzicznie wydzierżawione przez miasto. Tam, gdzie dawniej książęta urządzali turnieje, a ogniomistrze sporządzali amunicję, dziś pracują pług i łopata. Od bramy Odrzańskiej, między wałem a Odrą, ku bastionowi Zamkowemu albo bastionowi Prusy, prowadzi dziś platanowa aleja, zaś na samym bastionie znajduje się ławka i punkt widokowy, zapewniający rozległy widok w dół i w górę rzeki. Począwszy u bastionu Zamkowego, miasto otacza podwójny pierścień drzew – wewnętrzny, zaraz przy murach miejskich oraz zewnętrzny – na dawnym stoku bojowym. Przestrzeń między wewnętrzną aleją i murami miejskimi a fosą powoli zapełnia się ogrodami. Np. przy ul. Wrocławskiej, przebiegającej nieopodal dawnego bastionu Brandenburgia, mistrz murarski Keil wzniósł dom z ogrodem, zaś w r. 1829 inspektor budowlany Wartenberg zakupił parcelę forteczną na bastionie Pomorze, między bramą Wrocławską a Małujowicką (dziś stoi tam ruina „pałacyku”), gdzie także postawił dom z ogrodem, obecnie w posiadaniu wdowy po pułkowniku von Kwiatkowskim. Z posiadłością tą graniczy kolejna, rozciągająca się do bramy Małujowickiej, z domem wybudowanym przez aptekarza Trautvettera, a dziś należąca do Wuttkego. Między bramą Małujowicką a Nysańską, gdzie dawniej była strzelnica, a potem bastion Marchia, przed dwoma laty fiskus (skarb) wzniósł nowe więzienie kryminalne. Za fosą, którą prowadzi wodociąg do miasta, znajdują się ramy do suszenia sukna i plac do suszenia bielizny, graniczący z drugą posiadłością ogrodową, założoną w r. 1837 przez inspektora budowlanego Wartenberga na bastionie Magdeburg, dziś znajdująca się w posiadaniu dyrektora Instytutu Kredytowego dla Śląska, Gottwalda. Przestrzeń między murami a fosą, od bramy Nysańskiej po Odrę, zajmują ogrody domu pracy (cuchthauzu) i przytułku dla obłąkanych, a dalej plac koszarowy, sięgający do samej Odry.
Zewnętrzna strona fosy albo przeciwskarpa i stok bojowy została w latach 1830, 1835 i 1836 stopniowo dziedzicznie wydzierżawiona doktorowi Fuchsowi, który posadził tam drzewa owocowe i winorośl. W głębi, przy fosie, wzniósł budynek zakładu wodolecznictwa, a wyżej, przy ulicy (tj. późniejszej ul. Piastowskiej) – rosyjską łaźnię. Od łaźni do ulicy, częściowo na skraju wału, częściowo przy ulicy, gdzie wcześniej znajdował się domek akcyzowy, powstają budowle, których plany kryją się jeszcze w niespokojnym umyśle ich twórcy. Ukończony jest natomiast narożny budynek (przy drodze) w stronę Nowych Domów, odpowiadający formą osobliwemu gustowi budowniczego, zwany grodem Fuchsa (niem. Fuchsburg – nazwę tę można także interpretować jako lisi gród (Fuchs – lis); w miejscu tej osobliwej budowli wzniesiono później znany wszystkim budynek poczty). Budynek ów jest zwieńczony wieżyczką, na której szczycie, na cześć Fryderyka II, budowniczy umieścił wykonaną z brązu figurę wielkiego króla. Zewnętrzny skraj fosy albo stok bojowy wokół miasta, poczynając od drogi nysańskiej (tj. późniejszej ul. Piastowskiej), aż do Odry, za bastionem Zamkowym, jest obsadzony aleją lip, brzóz etc., będącą dla brzeżan główną trasą spacerów, swoistym corso (promenadą). W narożnikach leżących naprzeciw wystających bolwerków twierdzy (narys stoku bojowego powtarzał narys obwałowania twierdzy, w tym kąty utworzone przez czoła bastionów i rawelinów), założono park z krzewami i kwietnikami oraz ławkami dla spacerowiczów. Pomysł zasadzenia drzew na dawnym stoku bojowym powstał już w r. 1812, a jego realizacja rozpoczęła się w r. 1820, gdy w skład magistratu wchodzili burmistrz Wuttke, syndyk Koch i kamlarz Mützel (patrz osobny wątek o brzeskich promenadach). Od tego czasu drzewa znacznie podrosły, zapewniając w wielu miejscach cienisty dach z listowia. Wykorzystując położony wyżej akwen w ogrodzie mistrza rurowego, pod stokiem bojowym (w fosie), naprzeciw dawnego bastionu Marchia urządzono fontannę (o tej fontannie także była tu już mowa, teraz możemy uściślić, że fontanna powstała między rokiem 1820 a 1845; należy także wyjaśnić, że jeszcze w latach 60-tych ubiegłego stulecia do stawu wpadał strumyk, będący pozostałością dawnego wodociągu rurowego). Dzięki temu, że promenada położona jest nieco wyżej (tj. na koronie stoku bojowego), prawie przez cały rok pozostaje sucha, a ponadto zapewnia rozległe widoki na pola i góry, zaś widoczne z oddali pociągi kolei żelaznej tworzą ożywiający sztafaż. Jednakże tu i ówdzie, na krańcach przedmieść powstały już przesłaniające widok sady. Należy pamiętać, że tereny wokół Brzegu były wówczas niezabudowane i przy dobrej widoczności można było z promenady rzeczywiście dostrzec grzbiety Przedgórza Sudeckiego i Ślężę; pierwszy brzeski dworzec, przy dzisiejszej ul. Armii Krajowej, powstał w szczerym polu. Ozdobą promenady od strony miasta są tarasowe ogrody (na zboczach fosy). W celu wspierania wysiłków kamlarni datkami, w zeszłym roku powstało towarzystwo upiększania (promenad). Fosa stanowiłaby jeszcze większą ozdobę parku, gdyby wszędzie była wypełniona wodą, zaś między bramą Wrocławską a Odrą nie została zabagniona przez zatkanie kanałów odpływowych. Na początku lat 70-tych ubiegłego stulecia zatkał się również przepust koło amfiteatru, nieopodal betonowego mostku i wówczas powstał tam spory staw. Widocznie w czasach autora podobnie wyglądał końcowy odcinek fosy. Jednak z pewnością można stwierdzić, że otoczenie miasta nigdy nie było piękniejsze niż dziś, gdy po bokach rozciągają się świeża trawa, ozdobne krzewy i ogrody, co krok napotyka się nowe widoki, świeże powietrze powiewa znad żyznych pól, w dali prześwitują błękitne, górskie grzbiety, a spacery nad Odrą zapewniają widok na taflę rzeki z białymi żaglami.
Dzieła forteczne po drugiej stronie Odry – hornwerk i reduta – także znikły, z wyjątkiem okalających je fos, a zajmowany przez nie teren został zwrócony przemysłowi i uprawie roli. Dziś miasto stało się na powrót tym, czym było w zamierzchłej przeszłości – miejscem otwartym, nie tracąc jednak przy tym zdobyczy cywilizacji. To, że nasze miasto nie jest już twierdzą, można uznać za szczęśliwe następstwo udoskonalenia sztuki wojennej.

Z tą tezą autora można dyskutować. Twierdze zachowały swe znaczenie praktycznie do końca XIX w. W trakcie I wojny światowej toczono jeszcze o nie zażarte walki, choć przewaga nowoczesnej artylerii była już wyraźnie widoczna. Twierdza brzeska została zlikwidowana nie wskutek postępów w sztuce wojennej, ale swej słabości. Twierdza bastionowa, której początki – bastion Odrzański i Zamkowy – odpowiadają tzw. nowowłoskiej manierze fortyfikacyjnej, powstała w głównie w manierze staroniderlandzkiej, której głównymi elementami był wał ziemny i fosa. Twierdza brzeska powstała jednak w wersji zasadniczej- była pozbawiona kazamat (prócz frontu odrzańskiego), służących za schron dla załogi i magazyny i posiadała płytką głębokość obrony – główny narys bastionowy z fosbreją i stok bojowy z drogą ukrytą oraz nieliczne raweliny, kryjące bramy. Oprócz dzieła rogowego, reduty Pisarzowickiej po drugiej stronie Odry i małych szańców na wyspie, brak było dzieł detaszowanych wydzielonych, samodzielnych). Wydłużony kształt miasta wymusił niekorzystne rozplanowanie narysu głównego obwałowania, a zwłaszcza krótki front zachodni. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że prócz tureckiego zagrożenia, potrzeba budowy twierdzy bastionowej była po części podyktowana względami prestiżowymi. Później, skoro twierdza już istniała, siłą rzeczy starano się ją zachować, a nawet rozszerzyć. Dotyczy to zwłaszcza czasów pruskich. Według Fryderyka Wielkiego, o wiele lepszym strategicznie miejscem na lokalizację twierdzy była Oława. Niekorzystne warunki glebowe sprawiły, że utrzymywanie twierdzy w jako takim stanie stale wymagało znacznych nakładów, gdyż w przeciwnym razie bolwerki literlanie zaczynały się sypać. Nie mogło to jednak zmienić faktu, że twierdza była słaba, o czym można się przekonać, zwiedzając zachowane fortyfikacje Kłodzka, Nysy, czy Srebrnej Góry. Mimo to, wciąż imponuje ogrom wykonanych prac, gdy podczas spaceru plantami ogląda się niemal górskie krajobrazy.

Dziedzic_Pruski - 2014-05-18, 21:49
Temat postu: Oblężenie Brzego przez Torstenssona wg. Lucaego
Dział poświęcony historii brzeskiej twierdzy został zaczęty niejako od końca, tj. od ostatniego i najmniej chlubnego oblężenia w r. 1807. W dalszym ciągu brak jest jednak opisu najważniejszego i najbardziej chwalebnego wydarzenia w 250-letniej twierdzy: oblężenia przez Torstenssona w r. 1642, któremu to oblężeniu Brzeg z powodzeniem się oparł. Wydarzenie to odbiło się szerokim echem w historii Brzegu i pogłos tego echa był „słyszalny” także na forum – w dziale o historii brzeskich kościołów, zwłaszcza kościoła Św. Trójcy link 1 i w brzeskich legendach link 2. Z wojną 30-letnią łączy się także historia porwania księcia Chrystiana w r. 1645, opisana w dziale o historii Michałowic link 3. W celu przedstawienia dramatycznych wydarzeń podczas rzeczonego oblężenia i zapełnienia wspomnianej luki, na początek sięgamy po wielokrotnie tu już cytowane dzieło „Schlesiens curieuse Denckwürdigkeiten oder vollkommene Chronica von Ober- und Nieder-Schlesien ...” (Niezwykłe Osobliwości Śląska albo zupełna kronika Śląska Górnego i Dolnego ...), Friderico Lucae, Franckfurt am Mayn (Frankfurt nad Menem), MDCLXXXIX (1689). Oryginał dostępny jest tymczasem również w sieci.

Sam w sobie Brzeg ludniejszym być się zdaje od Legnicy, a obywatelstwo jego cztery silne kompanie, zaś rzeźnicy i kramarze znaczną kompanię konną wystawić, takoż konstabli (tu żołnierzy mieszczańskich) liczbą znaczną wały obsadzić może.

W nieustającej wojny czasach komendanci cesarscy klucze do bram miejskich z rąk książęcych pozyskali, anno 1649 ci znów jednak od tychże komendantów cesarskich je odzyskali. W tymże roku komendę w Brzegu miał pułkownik Moncada, markiz hiszpański, którego książęta licznymi łaskami tak zobligowali, że ten klucze rzeczone ich pieczy znów oddał, ci zaś od czasu owego w swoich rękach je zachowali i przez własnego ich, zamkowego wachmistrza, lecz w kilku obywateli zaufanych lub żołnierzy asyście, bramy otwierać i zamykać dają.

Godłem właściwym miasta Brzeg trzy kotwice żelazne są, na pierścieniu i na tarczy czerwonej umieszczone. Anno 1540 książę Fryderyk II radzie miejskiej przywilej nadał, w czerwonym wosku pieczęć odciskać pozwalający.

Jako się zdaje, już w dawnych czasach miasto Brzeg w tym położeniu łacnym było, że od najazdów wrażych się uchroniło, gdyż niewiele wiadomości w historiach starych się znajduje, jakoby takimi przypadkami często doświadczanym było, jednakże w ostatniej, 30-letniej wojnie i tego mie uniknęło .

Anno 1633 generał cesarski, Götz z wojskami znacznymi je blokował i od księcia miasta zajęcia tymiże wojskami się domagał, na co książę (Jan Chrystian) jednak się nie zgodził, jako że własnych żołnierzy i garnizon posiadał, a ponieważ (..)(Götz) siły chciał użyć, przeto sam jej używszy, (książę) Götza do odwrotu zmusił. Krótki czas potem elektorski, saski feldmarszałek, Arnheim tegoż samego dokonać próbując, księcia do twierdzy przekazania i przyjacielem lub wrogiem się okazania, przez trębacza wezwać kazał. Książę jednak odpowiedź na dzień następny odwlekł, a wobec zwłoki owej Arnheim, pełny szyk do bitwy nocą rozwinąwszy, ku miastu postąpił i pod nim stanął. Wraz z rankiem nastającym, dragonom zsiadać i do szturmu ruszać kazał, księcia po odporu możliwego daniu do akordu (ugody) zmusił i 600 saskich przyjęcia, którzy pod pułkownikiem Schneiderem fortyfikacje ulepszali. Tenże pułkownik żołnierzy książęcych nie najlepiej traktował, a dyfamował. Potem Sasi i z nimi wtenczas Szwedzi sprzymierzeni, cesarskich dotkliwie z Brzegu patrolami nękali, zwłasza w świdnickim, zaś pod Dzierżoniowem przeszło 100 z prowiantem wozów od nich zagarnęli.

W roku rzeczonym sascy pod pułkownikiem Dahnem i podpułkownikiem Böbitzem brzeski garnizon 3 tys. ludźmi i 500 cetnarami prochu wzmocnili. Na to jednak nie zważając, cesarski pułkownik Schaffgotsch, z wojskami swymi wiele podjazdów czyniąc, miasto do kapitulacji wzywał. Sascy jednak, silny wypad hazardowali (ważyli), przez co Schaffgotsch aż pod Wrocław zrejterował.

Anno 1642, gdy Brzeg ponownie w cesarskim władaniu się znajdował, szwedzki generał Torstensson miasto w 12 tys. ludzi i z moździerzami wieloma formalnie oblegał. Generał ów circumvallatio obozu swego od tako zwanej ulicy średniej Rataj, nad Odrą przedmieścia, po wzgórze Zielęcickie (okolice ul. Wolności i parku Peppela) i Brzeską Wieś wytyczył, obóz swój okopami od wzgórza Zielęcickiego ku miastu dobrze kryć i defendować (bronić) mogąc.

W mieście natenczas trzej bracia książęcy byli – książęta Jerzy, Ludwik i Chrystian, a także pułkownik Ranfft, baron austriacki, i pułkownik Mörder, szlachcic pomorski, którzy pod sobą 1200 cesarskich żołnierzy mieli. Książęta obecnością swą pod bronią stojące obywatelstwo i ich oficerów, zaś pułkownicy obaj – początkiem żołnierzy także – do boju wielce zagrzewali.

Wraz z transzei otwarciem i baterii usypaniem, (Szwedzi) miasto bombardować zaczęli i jedną bombę na plac Zamkowy rzucili, choć bez efektu żadnego, a drugą na gimnazjum, która to jednak jeszcze przed upadkiem swym pęknąwszy, tylko mur na galerii (piętrze) trzeciej nieco uszkodziła. Pozostałe (bomby), które do miasta wpadły, przez robotników dziennych, specjalnie obstalowanych, zawczasu wygaszonymi zostały. W tym miejscu krótkie wyjaśnienie: Bomby to miotane z dział stromotorowych (moździerzy i haubic) pociski w formie żelaznej skorupy wypełnionej prochem i zaopatrzonej w zapał, czyli tzw. rurkę prochową (rodzaj lontu), zapalaną przed lub od wystrzału – można było strzelać na dwa lub na jeden ogień).

Tymczasem obywatelstwo, książętom zupełnie oddane i miasta, życia i zdrowia, takoż majątku i krwi nie szczędząc, dzielnie do Szwedów z dział biło, zwłaszcza obywatelscy konstable, rzadko przy tym, jako puszkarze wprawni, chybiając. Podczas kanonady nieustającej żołnierze, a wraz z nimi wolontariuszy (ochotników) zuchwałych wielu, sporo wypadów udanych czyniło, wielce przy tym Szwedów nękając, jako że mieczami, kropaczami i ręcznymi granatmi zawzięcie na nich nacierali i aprosze ich atakowali. Na to Szwedzi miasto silniej jeszcze bombardowali, wielce je wobec mnogości wiejskiej ludności zatrważając, która wraz z dobytkiem całym do miasta zrejterowała. Znaczna bydła liczba i zboża zapasy mięso i chleb tanimi czyniły, lecz soli i wody świeżej, jako że nieprzyjaciel rury odciął, wkrótce braknąć mogło. I tu koniecznie jest krótkie wyjaśnienie: Wspomniane rury to dawny wodociąg z r. 1527, doprowadzający drewnianymi rurami wodę z pól pod Krzyżowicami. Woda zasilała 3 stawy w okolicach ul. Trzech Kotwic, które z kolei zasilały zbiornik wodny w okolicy plant, z którym były połączone tzw. potokiem Rurowym. Woda ze zbiornika była dalej prowadzona rurami przez fosę, wały i pod murami obronnymi – ul. Lekarską i Mleczną - do cysterny we wsch. części rynku i dalej do browarów przy ul Celnej (Wojska Polskiego). Nadto kule muszkietowe, obleganym szkody wielkie czyniąc, żołnierzy i mieszkańców wielu do snu wiecznego złożyło, w tym żaka nawet jednego, na galerii najwyższej gimnazjum stojącego.

8. lipca wypad przez obleganych zamierzony, zawczasu nieprzyjacielowi zdradzonym został, przez co ci, od Szwedów powitania szpetnego doznawszy, odpartymi zostali. Przy okazji tejże Szwedzi rawelin przed wielkim bastionem Zamkowym nad Odrą podminowawszy (chodzi o rawelin Zamkowy przed Bramą Wrocławską), tenże rawelin z 200 piechurami z chorążym Assigiem wraz, który to jednak z życiem uszedł i anno 1663 książęcym komendantem został, w powietrze wysadzili. Takoż i inne dzieła (fortyfikacyjne) przy Małujowickiej bramie podminowali i bombardowanie kontynuowali. Obywatele, gorączką rozpaleni, wraz im odpowiadali – z dział z bastionów, hakownic z baszt i muszkietów z wałów, aż w końcu i ołowiu brakować zaczęło i zmuszonymi (obywatele) byli, tenże ołów z trillera w rynku brać, którym to triller ów wtenczas był pokryty. Czas na kolejne wyjaśnienie: Wspomniany triller to rodzaj żelaznej, walcowatej klatki, zawieszonej na stojaku, którą można było kręcić. W takiej klatce umieszczano w ramach kar za drobniejsze przestępstwa m.in. złodziei, a także pyskate niewiasty. Każdy mógł kręcić klatką i w ten sposób dręczyć „osadzonych”. Był to zatem rodzaj pręgierza.

Szwedzi, o tym się wywiedziawszy, miasto minowaniem i podobnymi groźbami tym bardziej nękać poczęli i książąt trzech przez trębacza, do miasta na parol (słowo honoru) opuszczenia, obywatelstwo zaś do lożamentu (kwatery) na zamku brania wezwali. Soldateska (żołnierze) 6 dni do namysłu miała, albo najgorszego czekać mogła. Tymczasem Szwedzi, aproszami swymi aż po wały sięgnąwszy, w żołnierzach trwogę większą niźli w obywatelstwie mężnym wzbudzili, jako i z pułkowników jeden już i białą chorągiew wywieszać chciał. Książęta zaś generałowi Torstenssonowi odpowiedź odważną wysłali, że wraz z obywatelami swymi żyć i umrzeć pragną. Niemniej kilku oficerów głupich, młode a najzacniejsze niewiasty, brzemiennymi będące, ku temu przywiodło, by na zamek poszły, a książętom do stóp padłszy, akordu znośnego z generałem Torstenssonem ugodzenia u nich błagały, od czego jednak Marcin Schmidt (brzeski burmistrz), mąż rezolutny i roztropny wielce, niewiasty owe i mężów ich szczerze odwiódł.

Przy sprawie tejże dysput hardy między książętami, obywatelstwem, pułkownikami oboma i żołnierzami ich wynikł: żołnierze broń rzucili, tym się wymawiając, że żołdu nie otrzymawszy, i walczyć dalej nie mogą, a niektórzy do Szwedów nawet przeszli. Przy tym tumult tak wielki powstał, że nawet książę Ludwik pchnięcie groźne otrzymał. Tumult ów i Szwedom, przez żołnierzy na ich stronę przeszedłszych, skrytym nie został i (Szwedzi) przeszło 150 kamieni (tj. kul kamiennych) i granatów wtenczas wystrzelili, korzyść swoją w tym obaczywszy. Książąt jednakże męstwo niezłomne i namowa nadobna, takoż obywatestwa zapał i żołnierzy w końcu przekonało, przeto za broń znów chwycili i nieprzyjaciela tym rezolutniej wypadami i walką nękali.

Tymczasem, gdy od lądu strony tak zaciekłą była sprawa, Szwedzi, wbrew oczekiwaniom wszelkim przez Odrę się przeprawiwszy, obrońcom dywersję poważną uczynili i rawelin, przed mostem Odrzańskim leżący, podminowawszy (rawelin znajdował się na przeciwległym brzegu Odry, mniej więcej w miejscu dzisiejszego budynku z wodomierzem, dawny most zaś znajdował się nieco dalej w dół rzeki niż obecny), tenże zdobyli i załogę wyparłszy, tamże, w rzeźni, przez rawelin ów krytej, a która to na słupach mocnych ponad wodą stała, pozycję zajęli, na kanonadę z wału zamkowego nie zważając. Przez zagrożenie to poważne Szwedzi miastu niemałej trwogi i strachu napędziwszy, kilka dni tam już stali, przez co mostu kawałek zrywać i rzeczy podobne czynić przyszło.

Gdy zaś Szwedzi w rzeźni całkiem się już bezpiecznymi być zdawali i w czasie tymże ni razu do nich nie strzelano, tym pewniejszymi się jeszcze poczuli. Takoż i od lądu strony nieprzyjaciela obóz cały z bólem wielkim wyczekiwał, co też tu się zdarzy, by działania swoje dalsze na to sposobić. Tymczasem książęta, radę pilną zwoławszy, nad sposobem deliberowali, jakimże posterunek ów, tak groźnym będący, odbić by można. I na co by i inny nikt nie wpadł, za napiwek dobry książęta flisaków zuchwałych obstalowali, zaś na wale zamkowym działa w gotowości trzymać kazali, w rzeźnię akuratnie wycelowane. Ciemną nocą flisacy rzeczeni w ciszy zupełnej, ostrożnie barką małą podpłynęli, wieńcami smolnymi i takimiże materiałem wypełnioną i bez zwłoki rzeźnię od góry i od dołu – jako to zamierzali – podpalili, nim Szwedów szyldwachy (wartownicy) cokolwiek dostrzec zdołali. Gdy ci zaś larum podnieśli, Szwedzi z oficerami wraz wypełzszy, wszystko w płomieniach ujrzeli, a działa z zamkowego wału zagrzmiawszy, wielu z nich razem z wartownią całą zmiotły.
Atak ten niespodziewany, jako to łacnie zważyć można, wielką konsternację u nieprzyjaciela wywołał, żołnierze zaś jego, których ze 300 było, w konfuzji najwyższej z szańca owego bieżali i ucieczką się slawując, rawelin tenże bez orężnej walki dalszej zostawili, w trwodze wielkiej broń swą porzuciwszy. Mimo iż rzeźnia w zupełności z dymem poszła, szaniec zaś od kanonady szkód wielkich doznał, bez zwłoki żadnej galerię z jednego końca mostu zerwanego na drugi przerzucono i rawelin załogą potrzebną obsadziwszy, szkody bez zwłoki naprawiono.
Atak ten obleganym od nowa otuchy dodał i nawet na to nie zważając, że im coraz bardziej amunicji brak, strzelaniem ciągłym zużytej, doskwierać zaczął, w walce będąc wprawionymi, rezolucję powzięli, że miasto aż do krwi ostatniej bronić będą.

Tymczasem Szwedzi posłańca pochwycili, którego arcyksiążę Leopold Wilhelm z listami do książąt wyprawił, w których to listach zaprawdę ich zapewniał, że miastu z pewnością w dwa dni z odsieczą pośpieszy, byleby tylko tak długo się jeszcze trzymać zdołali. Ledwie feldmarszałek o tym się wywiedział, w dniu św. Jakuba, 25. lipca, nocą z armią całą, działami, amunicją i bagażami, poniżej (miasta) przez Odrę się przeprawiwszy, która skutkiem upałów letnich wyschniętą nieco była, ku Bierutowowi i stamtąd dalej na Głogów wyruszył, działo zaś największe, którego zabrać ze sobą się obawiali, za przedmieściem Rataje w Odrze zatopiwszy (ciekawe, czy ktoś próbował później wydobyć to działo, może wciąż tam jest?).
Na to w mieście radość wielka powstała, o nieprzyjaciela odwrocie zaś się upewniwszy, bramy otwarto, obywatelstwo zaś na zewnątrz wyszedłszy, obóz wizytowało i łup znaczny z tego zrobiło, co Szwedzi – sami wcześniej zrabowawszy - w pośpiechu unieść z sobą nie mogli.

Takoż i książętom, męstwo wielkie wykazawszym, honor wielki i łaska wielka cesarska przypadły, jako to przez cesarza list napisany poświadcza (odpis listu znajduje się w brzeskim muzeum). Podczas tego, cztery niedziele oblężenia trwającego, Szwedom 1400 ludzi ubyło, bez jeńców i zaginionych, z czego i przysłowie owo się bierze: Brzeg, Freiberg i Brno, Szwedowi wojsko drą (Brieg, Freiberg und Brünne, machen dem Schweden die Armee dünne – podczas wojny 30-letniej Szwedzi bezskutecznie oblegali wspomniane twierdze).
Książęta zatem święto wielkie dziękczynne w kościołach wszystkich wyprawiwszy, Boga Wszechmogącego za opiekę i wstawiennictwo okazane wychwalali, a dzwony, nieme dotąd, takoż i zegary w mieście, w ruch znów wprawiono. W tym miejscu konieczne jest kolejne wyjaśnienie: Podczas oblężeń zwykle milczały dzwony i stawały zegary na wieżach. Miało to zapobiegać temu, by np. znajdujący się w twierdzy szpiedzy mogli dawać oblegającym jakieś znaki. Ponieważ dzwony można było przetopić na armaty, w przypadku zdobycia twierdzy stawały się zwyczajowo łupem dowódcy artylerii oblegających. Chcąc je zachować, miasto musiało dzwony „wykupić”, tj. zapłacić sowitą kontrybucję, ustalaną zwykle w osobnym artykule aktu kapitulacji. Wsi zaś mieszkańców (którzy schronili się w twierdzy) do domu wypuszczono, na nowo kościoły i szkoły pootwierano i wszystko do spokoju znów powróciło.

mulder - 2014-05-19, 07:17

Żałuję jedynie, że do pełni opisu nie można zamieścić zdjęcia obrazu Szwedów oblegających Brzeg, których pozycje znajdowały się w rejonie Weinberg. :wink: Może trzeba wybrać się do Ratusza w tym celu.
Dziedzic_Pruski - 2015-01-16, 17:30
Temat postu: Oblężenie 1642 r. wg. diariusza Gerharda, cz. 1.
Dalsze informacje nt. oblężenia Brzegu w 1642 r. znajdujemy w dziele "Schlesischer Religionsacten Fünfter Teil, handelnd von den unseeligen Zeiten des Mannsfeldisch-sächsischen und Schwedischen Krieges, auch was dabey bies zu dem Pragerischen Neben Rezess und hernach in Schlesien Religions-Sachen vorgelaufen/ durch Gottfriedt Buckischen Kay(ser-) und König(lichen) Regierungs-Secretarium zum Brieg colligiret und zusammengetragen“ (Śląskich aktów religijnych część piąta, rzecz o nieszczęsnych czasach wojny mansfeldsko-saskiej i szwedzkiej, takoż co do praskiego recesu dodatkowego i potem w religii sprawach na Śląsku się wydarzyło/ przez Gotfryda Buckischa, cesarskiego i królewskiego rejencyjnego sekretarza w Brzegu zebrana). Autor tego dzieła – wspomniany w tytule Gottfried Ferdinand Ritter von Buckisch und Löwenfels, 1641-1699, był śląskim historykiem kościelnym. Po przejściu na katolicyzm w r. 1676 sprawował aż do r. 1691 urząd sekretarza rejencyjnego w Brzegu. Skan rękopisu dostępny jest w Śląskiej Bibliotece Cyfrowej. W swej pracy Buckisch przytacza opis oblężenia sporządzony w formie diariusza przez naocznego świadka wydarzeń – książęcego sekretarza wołowskiego i oławskiego, Marcina Gerharda. Odpis tegoż diariusza z dzieła Buckischa znaleźć można w „Topografii ...” Fryderyka Bernarda Wernera, obok odpisu zaprezentowanego wcześniej tekstu z „Osobliwości śląskich ...” Lucaego (tekst „Topografii” Wernera to kompilacja różnych tekstów).

Jako wyżej wspomniano, Torstensona atak na te miejsca zawsze był antycypowanym, nie czekając zaś, aż jedno czy drugie zdobędzie . Takimż też sposobem po Nysy wzięciu wraz z armią główną wkrótce na Morawach był i marsz swój prosto na Ołomuniec skierował, który akordem wziął (tj. poprzez kapitulację), znaczne skarby tam zdobywając, wcześniej jednak także Brzeg otoczyć i oblężenie zacząć kazał, jako to opis wyjaśnia, który Martin Gerhard wykoncypował, książęcy sekretarz wołowski i oławski, który sam przy tym był.

31. maja 1642r. o siódmej pod wieczór rotmistrz do Brzegu przybył i komendantowi tutejszemu, pułkownikowi Mörderowi meldunek złożył, jako to nieprzyjaciel, powodem szybkiego Strzegomia wzięcia, niedaleko Świdnicy niespodziewanie na feldmarszałka Franciszka Albrechta Saskiego na Lauenburgu się natknąwszy, pułki konne, które walczły, jako i te, które do bitwy nie weszły, rozproszył i o konfuzję przyprawił. Cesarscy zaś nie tylko klęski niemałej doznali, ale i rzeczony feldmarszałek śmiertelnie ranionym został i wkrótce z ran swoich w Świdnicy zmarł. Jeszcze tego samego wieczoru pułkownik Mörder z Ich Książęcymi Mościami się naradziwszy, żołnierzy i obywateli zwołał, lecz bez bicia w bębny, i każdemu miejsce odpowiednie wyznaczył, takoż i 30 z obywatelstwa na zamek do Ich Książęcych Mości strzeżenia tej samej jeszcze nocy odkomenderował.

1. czerwca o siódmej rano podpułkownik Fuchs do pułkownika Mördera przybył i klęskę konfirmował, wszystkie okoliczności jej podając, a to że przeszło 4 pułki z nieprzyjacielem się biły, pozostałe się jednak do bitwy przymusić nie dały. O piątej wieczorem generał cejgmistrz (generał broni) Fernemont, który obóz swój za Odrą pod Wrocławiem miał, wraz z generałem wachmistrzem (generałem majorem) Bonneville’m pod Brzegiem stanąwszy, noc za Odrą pod cegielnią spędzili, o dziewiątej wieczorem do księcia Jerzego na naradę konno wy ruszyli.

2. czerwca o trzeciej po południu generał cejgmistrz (generał broni) Fernemont z całą armią na Opole stąd ruszył, 2 półkartauny z wyposażeniem tu zostawiając, takoż i do garnizonu, który z pułkownika Mördera wojska i czterdziestu kilku knechtów z lejbpułku Franciszka Albrechta się składał, jeszcze 2 pułki – Ranfta i Lesslie’ego – oba w sile do 900 ludzi, wszystko żołnierz dobry, stary i dobrze oporządzony. Wkrótce po ich przybyciu dzieła (fortyfikacyjne) wokół miasta rychtować poczęto, kosze szańcowe do dział i przed muszkieterów, takoż palisady stawiać i posterunki obsadzać. Pułkownik Mörder – jako komendant twierdzy - Bastion Zamkowy (w oryginale użyto bardziej ogólnego terminu bolwerk, ponieważ chodzi jednak bezsprzecznie o bastiony, pozostaniemy przy tym drugim terminie) obsadził, pułkownik Ranft – Bramę Opolską i Kępę Młyńską, podpułkownik Damm – Bastion Radziecki i Książęcy przy Małujowickiej Bramie, które to miejsca się przecinały, tj. z jednego do drugiego rejeterować i nieprzyjacielowi opór należyty stawiać się dało. Do pracy tej wiele bardzo pni drzewnych zwieziono – z Ich Książęcych Mości folwarków i końmi dworskimi – zarówno komendanta, jako i drugich ze szlachty, co się w mieście schroniła. Gdy jednak drogi niepewnymi się stały, domy stare i wszystkie szopy cegielniane zburzone zostały, a drewno na opał przeznaczono.

3. czerwca o czwartej po południu nieprzyjacielski trębacz koło ogrodu (zamkowego?) się pojawił, miasto otrąbił i z zasłoniętymi oczami wprowadzonym został. O jego przesłaniu trudno się jednak było czegoś wywiedzieć, jeno pułkownik Mörder Ich Książęcym Mościom meldował, czego się od trębacza dowiedział, a to że feldmarszałek książę Franciszek Albrecht jeszcze przy życiu jest i że meldunek o tym ma nadejść, że nieprzyjaciel Strzelinem zawładnął i 1 ½ mili od Brzegu patrole rozsyła.

6. czerwca pułkownik Mörder Ich Książęcym Mościom meldował, że nieprzyjaciel Świdnicą zawładnął i teraz Nysę oblega.

12. czerwca nieprzyjacielski oddział niedaleko miasta był widziany, który – gdy działo nań odpalono - znikł.

14. czerwca o jedenastej w nocy nieprzyjaciel w pobliżu miasta się pojawił, wiele domów przed Starobrzeską Bramą podpalił, a co tam znalazł, zrabował. Tegoż dnia i na Oławę napadł i konie z zamku zagarnął.

16. i 17. czerwca szwedzki motłoch całą Oławę splądrował.

20. czerwca przed pułkownikiem Ranftem kmieć stanął, którego posądzono, jakoby nieprzyjacielowi miał zdradził, w którym miejscu miasto najsłabsze jest i gdzie by w nie wniknąć można, do czego się na mękach przyznał, lecz klnąc się, że im (Szwedom) nic więcej ponad to nie wyjawił, że miasto z jednej strony Odra opływa, a z drugiej fosa i tym się im wymówił, że jako człek prosty rozeznać nie może, czy miasto dobrze, czy licho jest umocnione.

23. czerwca patent Torstensona przyniesiono, w którym tenże różnym oficerom brzeskie księstwo za kwaterę asygnując, wszystkiemu i wszystkim wsiom i miastom doń przynależnym, do tychże oficerów zaopatrzenia kontrybucję dawać nakazuje. Tenże patent Ich Książęce Mości jeszcze tego samego wieczoru panu komendantowi przedłożyli, a gdy się wywiedziano, że do jego egzekucji (wykonania) rotmistrz ku Oławie jechał, przeto o 11 w nocy pułkownika porucznika (podpułkownika) z Montecuculiego pułku ze 100 dragonami tamże odkomenderowano.

24. czerwca o brzasku na rzeczonego rotmistrza i ludzi jego nacierając, szarżę nań przypuścili, wielu z nich zabijając, rzeczonego zaś rotmistrza i rajtarów jego do Brzegu przywiedli. Od nich się wywiedziano, że nieprzyjaciel od Opola ku Brzegowi nadciąga i Brzeg oblegać zamierza i wedle tego już ze swą kawalerią się tu pokazał. W mieście zaś larum wielkie podniesiono, na alarm uderzono i obywatele, jako i żołnierze posterunki swe zajęli. Ulica Rybacka i Nowe Domy (przedmieście w okolicach dzisiejszej ul. Ofiar Katynia) wraz z domami w ogrodach i drugie na Ratajach i przed Małujowicką Bramą podpalone zostały (w przypadku zagrożenia oblężeniem niszczono przedmieścia, by nieprzyjaciel nie mógł ich wykorzystać do prac oblężniczych; zabudowa przedmieść miała dlatego mniej trwały charakter) , zaś do nieprzyjaciela nadciągającego z dział ognia dano, lecz po obu stronach bez skutku większego. Koło dziesiątej nieprzyjaciel nieopodal Wielkiego Stawu na brzezińskim polu stanął (w Brzezinie utrzymywano liczne stawy rybne). O pierwszej w południe komendanci 40 muszkieterów wraz z wieloma kmieciami i żołnierskimi żonami z toporami i motykami wysłali, by w ogrodach, przed Wrocławską Bramą najbliżej leżącymi, drzewa i krzaki powalili. Krótkie wyjaśnienie: ówczesne wojsko należy sobie wyobrazić jako wyrobników najmujących się do rzemiosła, jakim była wojaczka, z której żyli. Zabierali więc ze sobą żony i dzieci, a ponadto markietanki, prostytutki itp., itd. Ponieważ nie było żadnej logistyki, soldateska żyła z kraju, w którym toczyła się wojna, a gwałty i rabunki były na porządku dziennym. Wojna 30-letnia była dla Europy środkowej prawdziwą klęską gospodarczą i demograficzną. Tymczasem nieprzyjaciel z naszymi rajtarami się potykał, którzy nań natrali – w większej części piechoty oficerowie, jako że kawalerii żadnej tu nie było, którzy (rajtarzy) znikomy opór stawiwszy, ku ogrodom, gdzie pranie suszono, a gdzie rzeczonych 40 muszkieterów stało, zrejterowało, od nieprzyjaciela ściganymi będąc, który przez tychże muszkieterów ze stratą jednego konia i wielu rannych odpartym został, zaś kmiecie pracę swą dalej wykonywać mogli. Pod wieczór koło piątej 3 jeńców przyprowadzono, którzy zeznali, że następnego ranka kawaleria ma przybyć – 2 pułki: würzburski i Debischa.

26. czerwca nic szczególnego się nie wydarzyło, tylko muszkieterów, kmieci i żołnierskie żony do pozostałych ogrodów wysłano, by wszystko powalili, co miastu zaszkodzić mogło.

27. czerwca o trzeciej chorąży od pułkownika Ranfta sam jeden konno przed most Odrzański ruszywszy, do nieprzyjacielskiego szyldwacha opodal cegielni wypalił, gdy jednak wracać chciał, 2 rajtarów drogę mu odcięło i od 2 strzałów, z których jeden głowę, drugi zaś tułów przeszył, zabitym został. Szaty, szpada i karabinek (raczej arkebuz) śmiałka łupem nieprzyjaciela padły, zaś rumaka z pistoletami pochwycono i do miasta sprowadzono. Pułkownik Mörder na to 20 muszkieterów z chorążym razem odkomenderował, by ciało sprowadzili, które 28. tegoż miesiąca po żołniersku pochowanym zostało.

29. czerwca o piątej rano w mieście znów na larum uderzono i pozostała nieprzyjaciela armia nadciągnęła, z 3 brygad złożona. Jedna (brygada) pod Pawłowem, opodal murowanej szubienicy stanęła, druga u zielęcickiej doliny, trzecia pod Ratajami, przed Wrocławską Bramą. Artyleria wraz z główną kwaterą, przy której sam Torstenson się znajdował, we wsi Pawłów stanęła. Na nieprzyjaciela nadciągającego silny ogień z dział dano, od którego niemało gemajnów (szeregowców), jako i oficerów padło. Ciesielnia za Odrą leżąca z innymi domy i radzieckim folwarkiem wraz, takoż i (domy) po tej stronie (Odry) jeszcze stojące przez naszych do szczętu spalone zostały. 2 nieprzejacielskie regimenty, co jeszcze 25. (czerwca) tu przybyły, zaraz przez Odrę się przeprawiły i w najbliższych wsiach kwaterę wzięły. Poza tym cała kawaleria pozostała po obu miasta stronach na milę od obozu stanęła. Tejże nocy nieprzyjaciel aprosze (rowy oblężnicze) ryć począł, najprzód ku zamkowemu rawelinowi, drugą ku (bastionowi) zwanemu „Strzeż się” przy Opolskiej Bramie, trzecią ku Małujowickiej bramie, przy Radzieckim Bastionie.

30. czerwca koło ósmej wieczorem nasi w 50 ludzi wypad do nieprzyjaciela okopów zrobili, wielu ludzi jego ubili, a wśród jeńców podpułkownika Antona Tristanta przyprowadzili. Tymczasem Szwedzi rycie aproszy wszelkich gorliwie dalej prowadzili, jednak przez naszych dniem i nocą nieprzerwanie ostrzeliwanymi będąc.

1. lipca w nocy od pułkownika Ranfta chorążemu głowę przestrzelono, takoż i kula muszkietowa przez okno do jadalnej komnaty na zamku wpadła, gdzie szlachecki fraucymer (damy dworu) przebywał i figurze psa z gipsu zrobionej, przy drzwiach stojącej, pysk utrąciła, poza tym jednak nikomu krzywdy nie czyniąc.

3. lipca pułkownik Ranft, 3 (dwuręcznych) mieczy (z arsenału) zażądawszy, w południe wypad do nieprzyjacielskich okopów przy Starobrzeskiej Bramie, takoż ze znaczną liczbą kropaczy („gwiazda poranna” – maczuga z nabitymi kolcami), halabard, oszczepów, wideł bojowych i podobnej broni, w ilości znacznej z arsenału wziętej, i w 100 ludzi zrobił, przez co wielu nieprzyjaciół ubito, a drugich z okopów przegnano, kosze szańcowe ustawione przewrócono, zaś wśród jeńców, pułkownika wachmistrza (majora) przyprowadzono. Tej nocy nieprzyjaciel rawelin przed Zamkowym Bastionem (lokalizacja tego dzieła fortyfikacyjnego zostanie omówiona w ostatniej części tego opracowania, w której zostaną również zamieszczone ilustracje) bez skutku silnie ostrzeliwał.

4. lipca Ich Książęce Mości, z górnych pokoi zszedłszy, w dolnej sali zamku jadalnię swą wzięli, zaś w sąsiednich komnatach – mieszkanie, gdyż powodem strzelania (na górze) bezpiecznymi być nie mogli. Tego dnia koło drugiej w południe nieprzyjaciel duże granaty na miasto wystrzelił, z których jeden do fosy przy Radzieckim Bastionie wpadł, szkody żadnej nie wyrządziwszy, drugi zaś w wartownię przy Starobrzeskiej Bramie trafił, tęże wartownię rozbijając i jednego chorego żołnierza, który tam spał, zabijając. Kolejne wyjaśnienie: autor diariusza używa określenia granaty, przy którym pozostaniemy. Ponieważ mowa jest jednak o tym, że Brzeg ostrzeliwano z moździerzy, bardziej adektwatne byłoby określenie bomba. Bomby miotano z moździerzy i haubic, granaty rzucano lub wystrzeliwano z armat. Pod wieczór znów wypad zrobiono, 4 jeńców biorąc i wiele szkód przy tym czyniąc i mimo że próbę podjęto, żeby nieprzyjacielski moździerz zagwoździć (tj. wbić specjalny gwóźdź w zapał, przez co moździerza czy armaty nie można było odpalić), lecz że jeden gwóźdź zgubiono, drugi zaś, gdy go wbijać miano, w bok odskoczył, niczego jednak nie zdziałano. Na noc przeciw dziełom (fortyfikacyjnym) 100 ludzi wystawiono, lecz powodem pogody deszczowej niczego przedsiębrać nie mogąc, w gotowości jeno pozostawano, a oddział dział ustawianie miał konwojować.

5. lipca silnie z dział i muszkietów do nieprzyjaciela strzelano, po południu przy Wrocławskiej Bramie wypad zrobiono, jednak bez jeńców pochwycenia, gdyż nieprzyjaciel, szybko się zmiarkowawszy, do walki stanął, wielu zabitych tracąc, w tem i pułkownika wachmistrza (majora), ale i naszych kilku też padło i ranionymi zostało. Nieprzyjaciela kawaleria z krzykiem szarżując, aż blisko pod nasze szańce podeszła, suponując że z Małujowickiej Bramy naszych rejteradzie sekundują, i żeby ich zatrzymać, blisko między bramami obiema się zasadziła. Na to żołnierze i obywatele z wież tak do nich (tj. nieprzyjacielskiej kawalerii) z muszkietów i hakownic strzelać poczęli, aż ci ze stratą zabitych i rannych wielu rejterować musieli. Takoż i nocą jeszcze partie obie mocno się ze sobą ścierały. Następne wyjaśnienie: w oryginale mowa jest o podwójnych, tj. ciężkich hakownicach, stosowanych w wojnie oblężniczej. Początkowo hakownice były prostą, ręczną bronią palną bez zamka, w których proch na panewce zapalano żarzącym się prętem, węglem, lontem itp. Charakterystycznym elementem hakownicy był hak pod lufą, którym można się było zaprzeć o tarczę, wyłom muru itp., amortyzując odrzut. Później hakownice miały zamki – zwykle lontowe o prostej konstrukcji, dociskowe – zatknięty w zacisku, palący się lont spuszczano na panewkę za pomocą dźwigni. Muszkiety były lżejsze od hakownic, odpalano je zwykle z podpórek (forkietów), miały bardziej „subtelny” zamek lontowy z mechanizmem spustowym.

6. lipca nic osobliwego się nie wydarzyło, prócz ciągłego nieprzyjaciela z okopów odpierania, przy czym 2 żołnierzy naszych zastrzelonych zostało. Dla ich aproszy przeszkodzeniu dużo granatów rzucono, a o drugiej w południe przy Starobrzeskiej Bramie silny wypad zrobiono i 40 ludzi (nieprzyjaciela) zabito. Generał wachmistrz (szwedzki generał major) Montani (Mortaigne) uciekających znów do okopów zagnał, ale w udo postrzał otrzymał, takoż i rumak jego 2 razy trafiony i raniony został. Nieprzyjaciej tak silny odpór dał i strzelał, że kule często aż do kościoła farnego dolatując, chorągwie w środku (przy ołtarzu) trafiły i szkło z okien wytłukły, przez co ludzie na kazaniu obecni, kościół opuścić musieli. Koło czwartej nieprzyjaciel 2 wielkie granaty na zamek rzucił. (Jeden z nich) wieżę nieco psując, kawałek z wieńca (balustrady) rozbił, ale że na zapał spadł, a ten zrazu ziemią się zapchał, przez co (granat) zgasł i efektu żadnego więcej nie uczynił, a 444 funtów ważył. Drugi (granat) do fosy tylko wpadł. Jeszcze tegoż wieczora Ich Książęce Mości, księżniczki Maria Zofia i Zofia Magdalena, do generała Torstensona dobosza z listem tejże treści odprawiły:

Powodem Ich Książęcych Mości i drugiego, szlachetnego fraucymeru przy nich będącego, Jego Ekscelencji, panu generałowi feldmarszałkowi Torstensenowi (do wiadomości) się podaje, że dzisiejszego wieczora granat srogi do książęcego zamku rzuconym został. Lecz Ich Książęce Mości Waszej Ekscelencji sławę chwalebną znając, że wobec fraucymeru, a zwłaszcza dam książęcych i szlachetnych, honor najwyższy i wolę łaskawą wżdy okazuje, przeto i teraz nie wątpią, lecz dobrą i kojącą pewność posiadają, że Wasza Ekscelencja wobec Ich Książęcych Mości i takoż całego szlachetnemgo fraucymeru tęże szczególną, przychylną i życzliwą wolę okazując, rozkazać raczą, by w Ich Książęcych Mości domu, z którego żadne ofensywy podejmowanymi nie są, Ich Książęcym Mościom takież niezwykłe pozdrowienia, jako dziś w południe, oszczędzonymi zostały, za co Ich Książące Mości Waszej Ekscelencji dzięków szczerych wyrazić nie omieszkają. Brzeg, dnia 6. lipca 1642 r

Pismo to pierwszej nocy bez odpowiedzi pozostało, lecz dnia następnego Torstensona odpowiedź nadeszła.

Wasze Książęce Mości! Z Waszą Książęcą ręką skreślonego i Waszych Książęcych Mości pieczęcią opatrzonego memuaru całkiem poznałem, co Wasze Książęce Mości o granacie zamyślają, dnia wczorajszego do książęcego zamku w Brzegu rzuconego, i czego ode mnie żądają, aby od dalszego tychże (granatów) do zamku książęcego, z którego zaprawdę żadnej ofensywy nie podjęto, miotania zachowanymi zostać. Takoż ze strony swojej nadzwyczajnie żałuję, że Ich Książęce Mości wraz ze szlachetnym fraucymerem w miejscu takim, z zewnątz procedowanym (obleganym), przebywać muszą, jednakowoż pojąć nie mogę, z jakiegoż to rezonu (powodu) komendant w Brzegu, gdyż doskonale jest mi wiadomym, że załoga tu się znajdująca po temu niesposobną jest, a nadto że nieprzyjaciej (tj. cesarscy) w czasie tak długim rekoligować się (zebrać się na nowo) nie zdołał, komendant od sukursu wszelakiego zupełnie odciętym będąc, miejsce owo dalej dysputować (bronić) myśli. Co zaś z takiejż obrony zaciętej, bez rezonu żadnego podjętej, niezwłocznie wojna uczyni, Jego Książęca Mość książę ubiec mogą, sprawiając, ażeby komendant, jako wyżej wyłożono, rezonu żadnego po temu nie posiadając, obrony zaciekłej poniechał, i bym i ja środków sroższych, w wojnie stosowanych, używać nie musiał być skłonnym, a których Waszym Książęcym Mościom, a takoż i szlachetnemu fraucymerowi z chęcią bym ze swej strony zaoszczędził, dobrze przy tym wiedząc, iż Wasze Książęce Mości z wojną nic wspólnego nie mają, i co by Waszych Książecych Mości konserwacji lepiej posłużyło. Gdyby zaś jednak komendant dalej przy swej bezpowodnej obronie uparcie obstawał i mnie dłużej zatrzymywać tu myślał, przeto Ich Książęce Mości same Ich książęcą dyskrecją rozsądzić mogą, że wówczas wszelkimi wojennymi środkami, w rękach mych spoczywających, z najlepszym rozeznaniem się posłużyć, nieodparcie zmuszonym zostanę. Tym bardziej jeszcze, jako ze zdziwieniem wielkim przyjęto, że Jego Książęca Mość Książę żołnierzy swych własnych i obywateli do obrony przed nami używać pozwala. Niech tak już i będzie, ja jednak rezolucję zupełną powziąłem, wcześniej nie spocząć, nim miejscem tym, w którego dobycie tyle już trudu włożyłem, z bożą pomocą nie zawładnę, za wszelkie szkody i cierpienia zaś, jakie przy tym powstać mogą, przed Bogiem i każdym z osobna będąc usprawiedliwionym. Waszych Książęcych Mości, których pewnie boskiej opiece polecam, sługą najposłuszniejszym pozostając, pismo to za odpowiedź należną przesyłam. Leonard Torstenson. Dan w obozie polowym pod Brzegiem, 27. czerwca starego stylu 1642 r. Starego stylu, tj. według kalendarza juliańskiego, kalendarz gregoriański wprowadzono w Szwecji dopiero w r. 1753, zaś w Rzeszy Niemieckiej już w 1583 r.

Takiż list Torstenson i brzeskiemu komendantowi, pułkownikowi Mörderowi, tej oto treści napisał:

Wysoko urodzony, Wielmożny Panie Komendancie! Co mi Ich Książęce Mości, księżne brzeskie donoszą, z pisma załączonego Pan Komendant doskonale rozeznać może. Ja zaś więcej nie żałuję, jako że się Ich Książęce Mości teraz w takim miejscu, które od zewnątrz i od środka procedowanym jest, znajdować się muszą, zaś przez Pana Komendanta wbrew rezonowi wszelkiemu powzięty upór takoż i tysięcy kilka dusz niewinnych wraz, w mieście się znajdujących, na niebezpieczeństwo największe wystawił. Osąd jednak, czyż gdy przy tym rzeczy obrocie, środków wszelakich wojennych używszy, w rękach mych spoczywających, nieszczęścia z tego wznikłego, dla Boga i każdego z osobna powodem będę, Panu Komendantowi pozostawiam, zwłaszcza że dobrze przy tym jest mi wiadomym, że garnizon w mieście stojący niesposobnym jest, miejsce to dłużej dysputować (bronić), nieprzyjaciel zaś długo rekoligować się (zebrać się na nowo) i w sukurs przyjść nie zdoła. Niech i (Pan Komendant) nie myśli, że z miejsca tego wcześniej się ruszę, aż nim z bożą pomocą zawładnę, co Panu Komendantowi ku deliberacji dalszej, nie tając podaję, Pana Komendanta sługą gorliwym pozostając.
Dan w obozie polowym pod Brzegiem 27. czerwca 1642 r. Leonhard Torstenson.


Na list ten pułkownik Mörder tak odpowiedział:

Wysoko urodzony Panie Generale Feldmarszałku! Wasza Ekscelencjo! Pismo Waszej Ekscelencji dziś otrzymałem i co Wasza Ekscelencja powodem listu Ich Książęcych Mości, księżnych brzeskich przekazać raczyli, dobrze pojąłem. Ich Książęcych Mości żądanie spełniając, tęże powinność ochoczo spełniłem i list Ich Waszej Ekscelencji przesłałem. Jednakowoż o stanie miejsca tego (tj. twierdzy) Waszej Ekscelencji widać źle sprawę zdano, gdyż Bogu dzięki w takiej jest ono kondycji, że wraz z kawalerami, oficerami i żołnierzami mi tu towarzyszącymi, Waszej Ekscelencji z bożą pomocą okazać tuszę, że zamiar silny powziąwszy, miejsce to jako żołnierze prawi trzymać mocno będziemy, co Waszej Ekscelencji za odpowiedź nie tając podaję, Jego Ekscelencji gorliwym sługą, wyjąwszy Panu memu służbę, pozostając.
Brzeg, dnia 7. lipca 1642, J Mörder.


Poza tym dnia tego furażer, który w szańcu przy koszach tabakę palił, kulą w głowę trafionym został. W południe po trzeciej granat do rynsztoka koło szkoły wpadł, szkody jednak nie czyniąc. Nocą nieprzyjaciel swoje aprosze kontynuował, aż do zewnętrznego rawelina przy Zamkowym Bastionie dochodząc.

8. lipca koło dziewiątej rano nieprzyjaciej granat do Krzyżowego Dworu koło kościoła farnego wrzucił, od którego kapelan Henryk Adolph w plecy raniony, lecz potem wykurowany został. Takoż zarządzonym zostało, że ni w mieście, ni w zamku zegar żaden bić nie może (ani żaden dzwon, żeby ewentualni szpiedzy nie mogli dawać żadnych znaków na zewnątrz). Poza tym dobosz od nieprzyjaciela do pułkownika przysłanym został, którego przesłanie jednak w tajemnicy zachowano. Po południu nieprzyjaciel Ich Książęcych Wysokości folwark w Garbowie i liczne zagrody w Lipkach podpalił, zaś o czwartej wiele granatów na liczne domy miotał, jako na Dranigera dom przy Grodzkiej ulicy (Zamkowej), w którym (granat) 3 stropy przebiwszy, blisko kolebki upadł, w której dziecko małe leżało, lecz krzywdy mu nie czyniąc. Nocą takoż granatów wiele miotano, lecz i te szkody nie uczyniły, a gdy miejsce, w którym moździerz stał, dostrzeżono i z Radzieckiego Bastionu z dział, zaś z wież – z hakownic i rusznic żelaznych ku niemu strzelać poczęto, aż w końcu zabrany został.

9. lipca, gdy nieprzyjaciel zrazu przez godzin kilka cicho siedział, swych poległych pogrzęść zapragnął, czego mu jednak odmówiono, zamysł zgoła inny w tym podejrzewając. Na to po południu silnie granatami przy ogrodzie do prania ku Odrze strzelał, z których jeden o szóstej na plac przed bramą zamkową upadłszy, pękł i jako ogniem żonę żołnierską pokrył, krzywdy jej, ani nikomu innemu jednak nie czyniąc. Dwa granaty za zamkiem upadły, jeden do browaru, żonę pachołka w ramię uderzając, innym zaś szkody żadnej nie czyniąc, do gnoju koło chlewika wpadł. Poza tym jeden żołnierz od granatu w stopę ranionym został. Nocą bombardowanie granatami kontynuowano, których 5 na przykościelny plac przy zamku (tj. koło kolegiaty św. Jadwigi) upadło. O trzeciej za dnia w baszcie w murach miejskich kilka funtów prochu wybuchło, nikogo jednak nie raniąc (baszt w dawnych murach miejskich używano jako magazyny prochu). O dziesiątej w nocy, gdy zegar znów bić zaczął, nieprzyjaciel rawelin przy Zamkowym Bastionie miną wysadził, ale że kontrminowano, mina odpartą została i rawelinowi mało szkody uczyniła, lecz na to nie zważając, nieprzyjaciel z gromkim wrzaskiem, strzelaniem i granatów ręcznych rzucaniem na tenże rawelin silnie natarł, nasi jednak silną obroną przez 3 godziny go utrzymali, nieprzyjaciela raz odrzucając. Przy tymże szturmie wielu nieprzyjaciół padło i ranionymi zostało, z naszych zaś, którzy do odcinków pod bastionem zrejterowali, mało – porucznik i kilku kmieci zaledwie, którzy przy minie padli, lecz przez nieprzyjaciela żywymi pojmani zostali. Przez noc nieprzyjaciel silnie rawelin obsadził.

10. lipca pułkownik Ranft 3 działa ustawić kazał, które przez chwilę niemałą na nieprzyjaciela na rawelinie okopy, by go stamtąd wyprzeć, strzelały, lecz mimo że nieprzyjaciel niemało szkód doznał, to jednak wyprzeć się nie dał.

11. lipca do południa nieprzyjaciel cicho siedział, z czego przypuszczano, że miną jakąś ważną jest zajęty, lecz wraz się okazało, że moździerz pod Bastion Zamkowy podciągnąwszy,

12 lipca kul wiele kamiennych do zamkowego ogrodu i bastionu wrzucił, które koni wiele, co w ogrodzie stały, wybiły. Po południu 3 żołnierzy naszych z beczkami smoły odkomenderowano, by palisady na rawelinie pod Zamkowym Bastionem, pod którymi nieprzyjaciel się znajdował, podpalili. Że jednak przez nieprzyjaciela szybko dostrzeżonymi i pod ogień wziętymi zostali, niczego nie dokonawszy powrócili, po czym wielu (żołnierzy) z Wrocławskiej Bramy fosą do rzeczonego rawelina pobieżało i wieloma granatami ręcznymi nieprzyjaciela zarzuciło, czego efektów jednak dostrzec się nie dało, i aż do wieczora z miejsc wielu silnie tamże strzelano i wielka kula kamienna do pułkownika Mördera izby, którą w wartowni na Zamkowym Bastionie miał, tuż koło łóżka padła.

13. lipca o czwartej rano nieprzyjaciel miotanie kul kamiennych rozpoczął, które od rana do wieczora trwało i przez co wiele koni ranionych, a jeden zabity został. O drugiej w południe nieprzyjaciej przez dobosza otwarty list patentowy księcia legnickiego, który tenże do Ich Książęcych Wysokości, zdrowia dobrego życząc, przesłał, kuriera jednak przy sobie zatrzymując (tzn. przesłany został tylko list, zaś kuriera zatrzymano). W liście owym książę legnicki o dobre zdrowie Ich Książęcych Mości zapytywał, gdyż słuchy go o tym doszły, jakoby niektóre osoby książęce niedysponowanymi być miały. Na list jeszcze tego samego dnia odpowiedziano i otwarty doboszowi, a potem kurierowi wręczono.

Dziedzic_Pruski - 2015-01-16, 17:32
Temat postu: Oblężenie 1642 r. wg. diariusza Gerharda, cz. 2.
14. lipca o trzeciej nad ranem nasi z Radzieckiego Bastionu wypad do nieprzyjacielskich okopów zrobili, ale że już dniało i drogę daleką przez zboże mieli, które rosą zmoczone było, i lonty wysoko trzymać musieli, by im nie zgasły (lont, czyli wolno palący się knot, zatykano w kurki broni lontowej (np. muszkietów) i spuszczano spustem na otwartą panewkę prochową; palące się lonty były widoczne, a można też było poczuć ich swąd), a że zboże już mocne było, nie bez hałasu wielkiego nieprzyjaciela podejść zdołali, przeto już przezeń wczas dostrzeżonymi będąc, ci co na przedzie szli pochwyconymi zostali, a ci co z tyłu szli, w sukurs iść im nie chcąc, zrejterowali, a że występ, z którego wyszli, wąski był bardzo i przy wchodzeniu jeden na drugiego czekać musiał, wielu ranionymi i zabitymi zostało. Winą za te straty porucznika obarczono, który ludzi z tyłu idących prowadził i tym z przodu sekundować powinien, czego jednak nie uczynił. Tego dnia znów widziano, jak 2 wsie się paliły, poza tym nasi na szańcu za zamkiem 2 małe moździerze ustawili, z których kule kamienne do nieprzyjaciela okopów miotali, lecz nieprzyjaciel także kamieni nie szczędząc, wiele z nich na namiot pułkownika Mördera miotał, który na Zamkowym Bastionie stał. Tejże nocy obywatel, który wcześniej już, gdy kawaleria nieprzyjaciela przybyła, schwytanym został, gdy do swego folwarku szedł, przez Odrę do miasta się przeprawiwszy, wiadomość przyniósł, że Szwedom na działach zbywa, by miasto ostrzeliwać, ale że do Głogowa po kartauny i półkartauny posłano i gdy te nadejdą, nieprzyjaciel na miasto z całą siłą uderzy. Poza tym nic więcej nie wiedział.

15. lipca o drugiej nad ranem nasi znów na wypad koło Opolskiej Bramy się odważyli, wiele godzin w fosie spędziwszy, potem w aprosze ruszyli, gdzie kawaleria wartę trzymała i korneta i 2 feldfebli pochwyciła, takoż siodeł wiele i pistoletów, jako że koni łódką, którą przez fosę się przeprawiono, zabrać się nie dało, poza tym wielu (nieprzyjaciół) zabito. Kornet wyjawił, że działa konwojować pomagał, które w aproszach zostać musiały, by naszym przy wypadach drogę zagrodzić. Poza tym nowina do miasta dotarła, jakoby nasz sukurs (odsiecz) pod Ołomuńcem stał. Tego dnia nieprzyjaciel okopy swe po jednej stronie Odry z tymi po drugiej połączył (tj. otoczył miasto ciągłym pierścieniem transzei). Podczas wypadu naszych w szkole (gimnazjum) chłopiec lat 15, który wypad z dachu chciał oglądać, kulą muszkietową w usta trafionym został, od której na wznak padłszy, krwią się zadławił, mimo że strzał śmiertelnym nie był. Takoż i chorąży z pułkownika Ranfta regimentu w czoło trafionym został.

16. lipca prochu brakowało, którego 89 cetnarów było, a że i powodem strzelania nieprzerwanego ołowiu zbywało, ołów z dawno już zerwanego dachu kościelnego (przypuszczalnie z kościoła św. Trójcy), a także wiele naczyń cynowych, które szlachta i obywatele dali, wzięto, jak i sam pułkownik Mörder 1 ½ cetnara do arsenału na przetopienie oddał, a że i to jeszcze nie starczało, Ich Książęce Mości liczbę znaczną ciężarów ołowianych z wielkiej wagi do arsenału na przetopienie oddali. Zatem niczego, co dla miasta ochrony koniecznym było, Ich Książęce Mości nie szczędzili, gdyż z tegoż arsenału nie tylko wszystkie spiżowe i żelazne działa wraz z moździerzami i hakownicami, które tam się znajdowały, ale i halabardy, półpiki, kropacze (gwiazdy zaranne), oszczepy, widły bojowe, granaty ręczne, 150 rusznic, 160 puszek, znaczną ilość pancerzy, pik i muszkietów i w sumie wszystko, czego komendanci żądali, ochoczo i chętnie oddali, jako i podpułkownikowi Dammowi przy jego wyjściu namiot darowali i 150 pik zabrać pozwolili. Tego dnia nieprzyjaciel nawet cicho siedział, wyjąwszy, gdy obie strony strzelały.

17. lipca tak samo się działo, aż do popołudnia o piątej, gdy do nieprzyjaciela z dział ognia dano, na co ten do miasta kamienie miotał, wśród których nawet i toczak (kamień szlifierski) był, lecz bez szkód większych, gdyż większość z nich do ogrodu zamkowego wpadła, jeden zaś do okna zamkowej sali wpadł, przy którym właśnie Jego Książęca Mość stali, okna rozbitego okruchami i tynkiem ich obsypawszy, krzywdy jednak żadnej nie czyniąc. Dlategóż Ich Książęce Mości książę Jerzy z małżonką i pannami Marią Zofią i Zofią Magdaleną i oficjum w sali kamery na dole i mocnym sklepieniem chronionej, jadać musieli. Koło szóstej, gdy nieprzyjaciel kamienie miotał, jeden z nich, który z daleka za granat wzięto, na dziedziniec zamkowy upadłszy na wiele odłamków się rozprysł i pazia, który uciekać chciał, lecz upadł, w udo trafił, szkody mu jednak wielkiej nie czyniąc, jako że odłamki pozostałe go ominęły. Przedtem jeszcze, koło czwartej nieprzyjaciel minę pod rawelinem przy Zamkowym Bastionie znów odpalił, wodę z fosy spuścić zamierzając, lecz bez efektu szczególnego. Nocą cicho siedział.

18. lipca nieprzyjaciel z doboszem adjutanta generalnego do miasta wysłał. Porucznik do nich (z miasta) dla sprawy ich poznania odkomenderowany, list do pułkownika Mördera oderbrał, w którym zwolnienia korneta za okupem żądano, co oddalonym zostało. Poza tym nieprzyjaciel ustnie żądał, by pułkownik Mörder miasto poddał, a akord (warunki kapitulacji) jakiego by zechciał, otrzyma, jeśli zaś nie, to 3 miny są gotowe, a takoż i rezolucję powzięto, całej swej siły użyć, nawet gdyby całą to miało armię kosztować i nie wcześniej odstępować, nim miasto zdobyte zostanie. Na to ustnie odpowiedziano, że pułkownik Mörder ze wszystkimi swoimi oficerami i żołnierzami wraz, kawalerami będąc, takoż i postępować będą. Nieprzyjaciel zaś może czynić, jak najlepiej umie, a że adjutant wiele słów i gróźb użył, pułkownik Ranft, by to jeszcze ostrzej mógł robić, parę noży mu wysłał. Na to nieprzyjaciel pod wieczór bardzo dużo kamieni i granatów wielkich miotał, które wiele domów po części zniszczyło, lecz żaden człowiek ranionym nie został. Koło jedenastej wieczorem komendanci 30 dragonów przez most odrzański wysłali, by jeńców nieprzyjacielskich pochwycić, lecz że nasi przez nieuwagę wystrzałem się zdradzili, o dwunastej z pustymi rękami powrócili, po czym o pierwszej nieprzyjaciel w zupełnej ciszy na lunetę (t.j. rawelin) przed mostem odrzańskim uderzył, naszych, którzy zbyt pewni siebie byli, ogniem muszkietowym i granatami ręcznymi wyparł i w miejscu tym przez noc się okopał. Wkrótce już, rankiem

19. lipca tęże lunetę i wartownię tam stojącą w ogień krzyżowy z dział na Zamkowym i Młyńskim Bastionie (tj. szańców na Wyspie Młyńskiej, nie było osobnego Bastionu Młyńskiego, możliwe jednak, że chodzi o Bastion Odrzański) wzięto i 2 żołnierzy z wieńcami smolnymi do podpalenia tamże wysłano, których jednak nieprzyjaciel z okopów pod Zamkowym Bastionem wraz dostrzegłszy, pod ogień muszkietowy wziął i tak, niczego nie dokonawszy, z powrotem przeprawić się musieli. Tymczasem most zwodzony spuszczono i zabitego, który przy parkanie leżał, na strzały nieprzyjaciela nie zważając, do miasta sprowadzono. Koło jedenastej w południe nasi ponownie pod mostem do rzeczonego domku celnego (w obrębie rawelinu celnego na przeciwległym przyczółku mostu odrzańskiego) podejść spróbowali, wieniec smolny i beczki, palną wielce materią napełnione, szczęśliwie podłożywszy, domek ów i rzeźnię (na palach, w obrębie rawelinu) podpalili, a przy tym i kawałek mostu odrzańskiego spalili. Przy tym nieprzerwanie z dział i muszkietów strzelano. Nieprzyjaciel długo się w okopach swych w lunecie trzymał, na ogień wielki i strzelanie nie zważając, jednak oporu nie stawiając. I niewielu ich zostało, ranni bieżali, chromieli i jak kto mógł, na rękach i nogach pełzli, aż końcu puszkarz miejski półkartaunę w to miejsce wycelował, gdzie się nieprzyjaciel okopał, i przez co strat wielkich doznawszy i trzymać dalej się nie mogąc, w wielką konfuzję popadł i w 200 i więcej ludzi w stronę cegielni zrejterować musiał, gdzie nawet przez własną kawalerię, dla przed pościgiem naszym ochrony, aż do samej cegielni konwojowanym być musiał. Wraz z nieprzyjaciela ucieczką nasi wypad łodzią w 50 albo 60 ludzi zrobili, ale bez skutku wielkiego, gdyż zbyt wolno się przeprawiwszy, tylko niewielu (Szwedów), co do swoich dołączyć już nie zdołali, wysiekli. Nasi, żeby wzajemnie się rozpoznać, chusty do nosa na kapeluszach mieli, jako już przy wypadzie. Nieprzyjaciel, gdy przez chwilę pewną przy cegielni się zrekoligował (zebrał), na którą silnie z dział strzelano, znów kawalerią na naszych żołnierzy z wypadu natarł, z zamiarem w pole otwarte ich zwabienia, gdzie wielu muszkieterów ukrył, co też i nasi szybko zmiarkowali. Nieprzyjaciel, gdy tenże się mu zamiar nie powiódł, zrejterował, w lunecie i poza nią wiele do szańcowania rzeczy i zabitych wielu zostawiając, takoż wielu rannych unosząc, jako to przy ucieczce widziano, jak wyższego oficera na ramionach z lunety unoszono, w której po pożaru ugaszeniu 36 zabitych, wielu z nich rozsiekanych, znaleziono. Bitwa ta od jedenastej do trzeciej po południu trwała i całkiem bezpiecznie ją można było oglądać. Przez noc całą nieprzyjaciel cicho siedział.

20. lipca nieprzyjaciel (wysłania) oficera od naszych zażądał, co też uczyniono, a pod wieczór tenże oficer, dobrze pijany, (przez Szwedów) odesłany został, jego przesłanie w tajemnicy zachowano. Tego dnia wiele pułków nowego wojska do nieprzyjaciela dotarło i milę od miasta, pod Gierszowicami obozem stanęło. To, że nieprzyjaciel wiele granatów, kamieni i kul ognistych miotał, wątpić nie pozwalało, że już teraz nie odpuści. Tego samego dnia jeszcze, o trzeciej w południe niewiast gromada na zamek przybyła, komendantów prosić, którzy wtedy na Bastionie Zamkowym byli, by do najgorszego nie dopuścili (tzn. żeby poddali twierdzę), co ci jednak odrzucili i że im pomóc nie można, za odpowiedź dali, zaś od pułkownika Ranfta wachmistrz między nie konno wjechawszy, skarcił, że zbiegowisko robią, pogroził i rozpędził. Na to kobiety, wśród których wiele żon kmiecych było, których mężowie na posterunkach zamkniętymi i przemocą do pracy przymuszanymi byli, gorąco błagały, żeby im wraz ze swoimi z miasta odejść pozwolono, by im zginąć nie przyszło, czego im jednak odmówiono. Tego dnia widziano, że nieprzyjaciel wiele koszy szańcowych sporządził i silne baterie budował.

21. lipca o pierwszej jeden muszkieter nasz, Litwinem zwany, z wieńcem smolnym pod rawelin przed Zamkowym Bastionem się zakradł, który niedawno przez nieprzyjaciela był wziętym, i palisady od strony Odry, wraz z faszynami i koszami szańcowymi, które tam nieprzyjaciel ustawił, podpalił, poczym strzelba silna z dział i muszkietów nastała, że jednak nieprzyjaciel przez palisad zwalenie pożar ugasić usilnie próbował i na bój nie zważał, rzeczony Litwin palisady raz jeszcze w innym miejscu podpalił, przez co nieprzyjaciel znacznej szkody doznał i wkrótce już żadne palisady nie stały. Mimo to i mimo że dużo ręcznych granatów rzucono, nasi nieprzyjaciela z zajętej przezeń pozycji wyprzeć nie zdołali, zaś nieprzyjaciel dniem, jako i nocą do miasta kamienie i wielkie granaty miotał i choć wiele domów silnie zrujnował i takoż w ratuszu szkody znaczne wyrządził, to jednak niewielu tylko ludzi ranił i nie więcej niż jednego ślusarczyka zabił. Kule ogniste, które silne żelazne obręcze miały, a których liczbę wielką tej nocy, do drugiej godziny około miotano, wiele pożarów wznieciły, lecz szkód wielkich nie wyrządziły, gdyż je szybko ugaszono.

22. lipca po drugiej w południe nieprzyjaciel w niedźwiedziu (Batardeau – zwykle murowana tama, grodza, służąca do regulacji stanu wody w fosie; niedźwiedzie były newralgicznami elementami fortyfikacji, gdyż ich zniszczenie pozwalało osuszyć fosę, a także umożliwiało przejście z przeciwskarpy do głównego obwałowania, dlatego na ich koronie umieszczano przeszkody, np. kolce, uniemożliwiające przejście ) przy Zamkowym Bastionie założoną minę odpalił, niedźwiedzia rzeczonego od zewnątrz rozsadził i przez to fosę do Wrocławskiej Bramy znacznie osuszył. Potem silnie granaty do miasta miotał, z których jeden do domu czarnofarbiarza przy Młynarskiej ulicy wpadłszy, dom ten znacznie zrujnował i dziecku małemu lico całe wraz z oczami i nosem, aż do ust samych urwał, ramię pogruchotał i silnie je posiekał. Dziecko to jeszcze 3 godziny żyło, aż w końcu straszliwie łkając, skonało, poczem niewiast kilka na zamek je zaniosło, o audiencję u Jego Książęcej Mości, księcia Jerzego prosząc, by na cierpienia swe się użalić i ubłagać, by do najgorszego przyjść nie pozwolił. Jego Książęca Mość, wątpliwości żywiąc, czy owe niewiasty dopuścić ma, z dobrymi słowy do komendanta, pułkownika Mördera je wysłać kazał, który ich jednak wysłuchać nie chciał. O trzeciej po południu milę stąd leżąca wieś Strzelniki spalona została. W tejże chwili Ich Książące Mości, wszyscy trzej książęta z rajcami, burmistrzem i najznamienitszymi obywatelami się zebrali i naradziwszy się, obu komendantów prosić kazali i o tym i owym z nimi rozprawiali. Następnej nocy nieprzyjaciel silnie granatów i kul ognistych miotanie kontynuował, także wielu nieprzyjaciół ku miastu z transzei przed Starobrzeską Bramą wypełzło, lecz muszkietów ogniem ich przepędzono.

23. lipca rano całkiem cicho było, o drugiej po południu nieprzyjaciel minę przy Książęcem Bastionie (na terenie obecnej galerii i hotelu przy Wrocławskiej), przy niedźwiedziu (tamie – patrz wyżej) tamże się znajdującym odpalił, po czym spuszczanie wody i osuszanie fosy rozpoczął. By temu zapobiec, kapitan Franciscus poprzez żelazne kolce, które wszędzie na niedźwiedziu nabite były, z lunety (rawelinu) przed Wrocławską Bramą do fosy zszedłszy, tam od strony nieprzyjaciela transzei zupełnie będąc odsłoniętym, do swoich żołnierzy wołał, żeby mu deski dla wody zatrzymania rzucali, na co najgwałtowniejsza strzelba się zaczęła, aż w końcu kulą muszkietową, która mu głowę przeszyła, położony został. Takoż i jeden z cesarskich puszkarzy na wielkim szańcu przy Starobrzeskiej Bramie (przypuszczalnie na Wielkim Bastionie, obecnie boisko SP Nr 1, choć mogło też chodzić o Bastion Starobrzeski – w okolicach ul. Herberta) zabity został. Po tej walce dobosz z listami od nieprzyjaciela do komendantów wysłanym został, które ci wieczorem z Ich Książęcymi Mościami rozważali. Treść tychże listów taka była: Torstenson dobrze wie, że do obleganych żaden sukurs nadejść nie może, i że dotąd dość się już prawymi i uczciwymi żołnierzami pokazawszy, powodu żadnego nie mają, miejsce to dalej i ponad wszelkie możliwości trzymać i dlatego taki akord (warunki kapitulacji) dać im zamierza, jaki dzielnym żołnierzom przysługuje, i napomina ich, żeby w przeciwnym razie do mnóstwa niewinnej krwi przelania powodu nie dawali, gdyż w pełni się zrezolwował (zdecydował) i całą swoją armię poświęci, zanim oblężenie skwituje. Ponieważ pismo głównie dla pułkownika Mördera było przeznaczone, tenże – za radą i przyzwoleniem dalszych komendantów - jeszcze tego samego wieczoru na nie odpowiedział. On i dwaj mu przydani komendanci, kawalerami będąc, do posterunku tego, im powierzonego, utrzymania cały honor swój i reputację, takoż zdrowie i życie oddać są gotowi i przeto najmniejszego powodu nie widzą, by się nieprzyjacielowi poddać, gdyż Bogu dzięki na amunicji i prowiancie im nie zbywa, a i nieprzyjaciel najmniejszej im jeszcze klęski nie zadał, mury zaś i bastiony wszystkie jeszcze nienaruszone są, a w mieście tylu jeszcze dzielnych i prawych żołnierzy jest, takoż oficerów, jako i zwykłych knechtów, a wszyscy ochoczo zrezolwowani i dalej dzielnie walczyć będą, niech tylko nieprzyjaciel weźmie i z nimi zmierzyć się spróbuje, a w rzeczy samej pozna, że z prawymi ludźmi ma do czynienia. Przez całą następną noc nieprzyjaciel silnie granaty i kule ogniste miotał, z których jedna na pułkownika Ranfta kwaterę spadła, ale szybko ugaszoną została.

24. lipca zdawało się, że nieprzyjaciel działa ustawiać i miejsce szturmować będzie, które wcześniej silnym granatów miotaniem gotował, a w którym domom, zwłaszcza temu panny Randau, znaczną szkodę wyrządził. Koło siódmej nieprzyjaciel moździerz pod szkołę (gimnazjum) podciągnął, z którego 4 czy 5 granatów do miasta wrzucił, kilka domów, najbliżej się znajdujących, znacznie uszkadzając. Jeden z granatów do szkoły, na ganek wpadłszy, tam pękł, jednego człowieka lekko raniąc, mimo że dziedziniec pełen był ludzi. Następnej nocy żadnych granatów już nie miotano, gdy o drugiej w południe na wszystkich szańcach alarm zarządzono, by obaczyć, czyżby nieprzyjaciel, który uprzedniej nocy całą swą kawalerię pod miastem do batalii uszykował, naszego sukursu (odsieczy) się spodziewał i takoż swą piechotę z transzei wycofał, lecz się przy tym okazało, że okopy pełne wojska były, zatem nieprzyjaciela właściwej intencji odgadnąć nie sposób było.

25. lipca, w dzień św. Jakuba z Marchii, o drugiej pułkownik Mörder Ich Książęcym Mościom obwieścić kazał, że z nieprzyjaciela obozów wszędzie do marszu w bębny bicie się rozlega, po czym nieprzyjaciela wymarszu się spodziewa, co i następnego ranka o trzeciej się stało. Wkrótce potem nasi wypad zrobili i nieprzyjaciela kosze szańcowe podpalili i ze wszystkiego bogaty łup wzięli. Wymarsz nieprzyjaciela tak szybko nastąpił, że nie tylko trochę prochu i 4 wielkie, próżne granaty i inne wojenne instrumenty, ale i wielu chorych i rannych i działo jedno porzuciwszy, generał Torstenson, na swe przechwałki nie zważając, uchodzić musiał. Tenże nieprzyjaciel, jako przy swym przybyciu, tak i odwrocie działami przyjęty i żegnany był. W tym oblężeniu, które 4 tygodnie i dzień jeden trwało, tych z miasta (tj. obrońców) poległo: 1 kapitan, 1 porucznik, 2 chorążych, trzydziestu kilku żołnierzy, 1 wyrobnik, który przy działach był. Do 50 żołnierzy ranionymi zostało. Ilu jednak nieprzyjaciół poległo, trudno się wywiedzieć, niektórzy o 1500 mówią, inni zaś o 1000, tęże liczbę jakoby od samego nieprzyjaciela poznawszy. Pewnym jest jednak, co już jeńcy mówili, że nieprzyjaciel dużo wojska potracił, w tym i oficerów wielu, jako i to, że strzał jeden z półkartauny 6, 7, a może i więcej na raz jeden ubił, co nieprzyjaciela taką zgrozą przejąć musiało, że sami Szwedzi ponoć mówili, że nie inaczej to być może, tylko diabli sami w mieście być muszą. Takoż i rozkazano, że gdy szturm się zacznie, żaden człowiek oszczędzonym nie będzie.
Jeńców nieprzyjacielskich, pod Oławą wziętych – rotmistrza, pułkownika porucznika (podpułkownika), pułkownika wachmistrza (majora), korneta i gemajnów wielu – do miasta przywiedziono. Nieprzyjaciel, jako to u Szwedów w zwyczaju było, wszystkie wsie splądrował, bydło całe, przezeń tam znalezione, zrabował i z sobą zabrał.

26. lipca nabożeństwo dziękczynne względem oblężenia zniesienia odprawiono i „Te Deum laudamus” odśpiewano.

27. lipca Ich Książęce Mości wiadomość pewną otrzymali, że nasz sukurs (odsiecz) pod Nysą stoi .

28. lipca Ich Książęce Mości list od Jego Wysokości, arcyksięcia Leopolda, Jego Cesarskiej Wysokości brata i generała armii na Śląsku otrzymali, Ich wierność Jego Cesarskiemu Majestatowi sławiący.

30. lipca Ich Książęce Mości wraz z pułkownikiem Ranftem do Grodkowa wyruszyli, wywiedziawszy się, że Jego Wysokość tam przybędą. O szóstej audiencję otrzymali, po której wraz z wieloma innymi hrabiami i panami, jednakże bez Jego Wysokości przytomności, którzy całkiem sami czynić to w zwyczaju mieli, ucztą wspaniałą na srebrze (tj. na srebrnej zastawie) podjęci zostali. Dnia następnego Ich Książęce Mości wraz z Jego Wysokością o dziesiątej do Brzegu przybyli, a przy twierdzy oglądaniu 3 razy z dział wszystkich ognia dano i takoż muszkieterowie i obywatele 3 salwy wypalili. Jego Wysokość w zamku u Ich Książęcych Mości śniadaniem podjęci zostali, na którym wszystkie trzy Książęce Mości obecni byli, item wszyscy trzej komendanci, generał cejgmistrz (generał broni) Fernemont i innych wielu hrabiów i person stanowych. Jego Wysokość wielce wesołe i radosne usposobienie okazali i za zdrowie wszystkich prawych żołnierzy puchar wznosili, a za każdym razem 4 spiżowe i 3 żelazne działa, na Bastionie Zamkowym ustawione, odpalono i takoż muszkietów wiele. Po trzeciej po południu Jego Książęca Wysokość Arcyksiążę Leopold w drogę ruszyli, w Ich Książęce Mości i drugich kawalerów będąc towarzystwie i na koniec raz jeszcze działa i muszkiety odpalono. Dnia następnego takoż i 2 pułki wyruszyły – Ranfta i Lesliego i tak oblężenie całkowicie się zakończyło.
Podczas tegoż oblężenia utrapienia wielkiego nie było, prócz tego że wodę z Odry i studni w mieście wykopanych, brać i czyścić musiano, jako że rury odcięte zostały (chodziło o wodociąg dostarczający do miasta wodę z łąk między Krzyżowicami i Gierszowicami, jego pozostałością był strumyk wpadający do Łabędziego Stawu), przez co u ludzi biegunka mocno trzymała, od czego wielu, a zwłaszcza dzieci, zeszło.

Tymczasem przez Czechy wojsko cesarskie nadciągało, takoż z Węgier, pospolite ruszenie z krajów dziedzicznych wraz z zaciągiem nowym i z lipca początkiem pod Znojmem i Brnem w 20 tys. się zebrało. Werbunek ciężki wielce był, a że ludzi z trudem wielkim jedynie dostać szło, pieszemu 10 i 20 talarów, a nawet i więcej na rękę wypłacić trzeba było, zaś konnemu nawet więcej niż 1000. Przeto i na nowo nobilitowanch poprzez patenty niejako popsowane dopust przyszedł, że każdy fant z majątku własnego za konie zbrojne dać, lub 100 florenów zapłacić musiał. Na tejże zebranej armii czele Jego Cesarskiej Wysokości brat, arcyksiążę Lepopold, generalissimusem postawionym został, który to 7. lipca z dworem i artylerią w dział 18 i amunicją znaczną z Wiednia wyruszył i kwaterą główną w Brnie stanął. Tamże 12. lipca rewię generalną odbyto i 15 tys. pieszych i 9 tys. konnych się doliczono, bez Węgrów i Polaków, których się jeszcze spodziewano.

Gdy do Jego Wysokości wieści doszły, jak ciężko Brzeg jest doświadczany, Jego Wysokość rezolucję powzięli, prosto na Szwedów ruszyć, bitwę im wydać i Brzegowi przynajmniej odsiecz dać. 16. lipca pod Ołomuńcem stanąwszy, długo się nie zatrzymali, tylko wojsko do blokady zostawiwszy (w Ołomuńcu stała szwedzka załoga), 19. lipca dalej stamtąd marszem ku miasteczku Odry i dalej na Opawę ruszyli, gdzie (szwedzki) pułkownik Schlange w prawie 6 pułków stał, które przy cesarskich nadejściu w pole wysłano, w mieście jeno 100 ludzi załogi ostawiając, o które do boju zaciętego doszło, jako że o powstrzymanie i rekognicję (zwiad) poszło. Schlange wnet zbyt słabym się okazał i długo placu nie dotrzymał, mimo że hrabia Montecuccoli tylko w 2,5 tys. koni i dragonów przeciw niemu stanął, a że mu 300 ponad ludzi usieczono, nie za słuszne uznał, na zamek lubo Opawę zważać, lecz ku wojsku większemu pod Brzeg pośpieszyć. Dlatego 100 w Opawie ostawionych Szwedów do zamku się salwowało, a gdy Hannibal Gonzaga (cesarski pułkownik) z konnicą, piechotą i działami nadciągnął, na dyskrecję (tj. łaskę i niełaskę) poddać się musieli. In suma temuż pułkownikowi Schlangemu pod Opawą cały pułk nowo zaciągnięty rozbito, a on, ku Nysie pod Lewin pognany, w kilka koni jeno w obozie pod Brzegiem stanąwszy, tamże o cesarskich siły nadejściu ostrzegł i oblężenia zwinięcie radził, co też i w dzień św. Jakuba, 25. lipca rankiem się stało, gdy całe szwedzkie wojsko z działami, amunicją i bagażami powyżej i poniżej miasta przez Odrę się przeprawiwszy, ku Bierutowowi ruszyło, całe bydło zrabowane pędząc, którego do 10 tys. było, takoż inne dobro zrabowane unosząc, dzień zaś wcześniej 200 wozów do Nysy wysłali, gdzie domów wiele spądrowawszy, wino, piwo zboże i dobro wszelkie zabrali, 4 bramy i kilka wież podpalili, a takoż i w innych miejscach ogień podłożyli, który szybko zgaszonym został (w czym pomogła ulewa), garnizon, który w 200 konnych i tyluż pieszych silny był jeszcze, wyprowadzili, burmistrza 2 rajców i kilku szlachciców skutkiem niezapłaconej kontrybucji uprowadzili, także i wsie ogniem i paleniem srodze spustoszywszy, miasto to wraz z Brzegiem opuścili, lecz Opole, Świdnicę, Żmigród i Wołów, by z Głogowem łączność zachować, dobrze obsadzone zostawili. Wielu z tych jednak, którzy w szczęśliwych dla Szwedów czasach do nich przystali, zwolnili, ci znów zaś do cesarskiej służby przyjęci, choć prędzej do szubienicy przywiedzionymi być powinni, przez co arcyksięcia armia tak przybrała, że pod Brzegiem z 14 tys. konnych, 12 tys. pieszych, 200 dragonów i 5 tys. Węgrów na razem 33 tys. szacowana była (zmiana stron była w tej wojnie powszechna, nie tylko dla żołnierzy, ale i dowódców). Miasto Wrocław, którego (Szwedzi) po wzięciu miasta (Brzegu) również by dobywali, a do którego dojścia wszystkie już zamknięte były, dzięki temu odetchnąć mogło, takoż i Legnica. Podczas odwrotu spod Brzegu Szwedzi wiele jeszcze ucierpieli, a że przez Odrę brodzić i pławić się musieli, gdyby dzień jeszcze jeden czekali, to powodem szybkiego Odry wód się rozlania, przeprawa niemożliwą by była.
Rezystencja (opór) przez Brzeg stawiona przez Jego Cesarski Majestat, Ferdynanda łaskawie uznaną i pismem uhonorowaną została, króre roku następnego Rada (miejska) otrzymała:

Ferdinandus:

Drodzy i wierni! Utytułowany Johann Mörder nadzwyczajnie nam Wasz zapał niesłabnący i rezolucję dzielną wysławia, jakąście wraz z obywatelstwem całym podczas ostatniego nieprzyjacielskiego Brzegu oblężenia znaleźli i okazali. Jako i ta wasza wierność niezłomna i rezystencja dzielna was i posteritas (potomność) sławą nieśmiertelną okrywa, tako i nam i domowi naszemu chwalebnemu, tudzież ojczyźnie nieustającą pamiątką pozostanie. Przeto i niniejszym łaskawe nasze zadowolenie, które stąd czerpiemy, Wam za wiadomość dać chcemy i łaskawą pewność wyrażamy, że tym gorliwiej w tejże dewocji niezłomnej trwać będziecie i w razie ataku niespodziewanego nieprzyjaciela takąż mężność okażecie, jakiej ten ze szkodą wielką dla siebie doznał. My zaś Was w żadnym razie i na żaden sposób nie opuścimy, lecz wżdy sukursu należytego porękę w potrzebach przyszłych cesarską i królewską łaską prawdziwą i pomyślną Wam dajemy, pozostając Wam c. i k. (cesarską i królewską) łaską, tudzież cesarską i królewską ochroną usposobieni.
Wiedeń, dnia 3. marca 1643 r.

Dziedzic_Pruski - 2015-01-16, 17:37
Temat postu: Oblężenie 1642 r. wg. diariusza Gerharda, cz. 3.
W „Topografii” F.B. Wernera zamieszczono panoramę Brzegu obleganego przez Szwedów – taki napis figuruje na wstędze tytułowej. W legendzie wyszczególnione następujące obiekty:

1. zamek książęcy
2. szwedzka mina
3. kolegiata św. Jadwigi
4. Brama Wrocławska
5. gimnazjum
6. ratusz
7. kościół farny św. Mikołaja
8. Brama Małujowicka
9. Brama Starobrzeska
10. minoryci
11. szwedzkie baterie

W zbiorach biblioteki cyfrowej Uniwersytetu Wrocławskiego znajduje się także bardzo ciekawy plan miasta i twierdzy z poł. XVII w., a więc czasu oblężenia. Polską wersję poszczególnych punktów opisu z legendy umieszczono w odpowiednich miejscach na rycinie, ponadto jeszcze dalsze opisy. Trzecia rycina przedstawia komendanta brzeskiej twierdzy, pułkownika Mördera. Zdjęcie zostało wykonane w brzeskim muzeum bez światła błyskowego i przez szybę, więc jest być może trochę niewyraźne.

Powróćmy jednak do ryciny z topografii, na której przedstawiono moment wybuchu szwedzkiej miny pod dziełem fortyfikacyjnym, które w diariuszu Gerharda określone zostało jako „rawelin przed Bastionem Zamkowym”. Określenie to jest nieco mylące, ale o tym za chwilę. Na rycinie z wybuchem miny widzimy – od lewej: narożny Bastion Zamkowy, wysunięte dzieło, w którym wybucha mina, następnie rawelin z bramą i mostem zwodzonym, chroniący Bramę Wrocławską, oznaczoną cyfrą 4, oraz Bastion Książęcy, a za nim gimnazjum. W tym miejscu konieczne jest wyjaśnienie wspomnianego terminu: rawelinami określano dzieła fortyfikacyjne na planie trójkąta, wysunięte przed główne obwałowanie, umieszczane zwykle przed kurtynami, zwłaszcza gdy w tych ostatnich znajdowały się bramy. Z ryciny wynika zatem, że między Bationem Zamkowym a Książęcym znajdowały się 2 raweliny. Zgoła inaczej wygląda to jednak na planie twierdzy. Widzimy tam narożny Bastion Zamkowy, nad nim Bastion Książęcy, między nimi, jednak bliżej drugiego bastionu, rawelin przed Bramą Wrocławską, zaś na prawo od Bastionu Zamkowego wysunięte dzieło fortyfikacyjne na planie czworoboku, leżące nad Odrą i połączone z bastionem grodzą, czyli wspomnianym w tekście „niedźwiedziem”. Nie jest to jednak rawelin w podanym wyżej znaczeniu. Znamienne jest również to, że wysunięte dzieła przed Bramą Wrocławską i na przeciwległym brzegu Odry, które są rawelinami w rozumieniu podanej definicji, autor diariusza określa jako lunety. To bardziej ogólne pojęcie oznacza wysunięte, otwarte od tyłu dzieło fortyfikacyjne na planie trójkąta lub pięcioboku. Doszło tu zatem do pomieszania pojęć, zaś dzieło określone jako Rawelin Zamkowy to w rzeczywistości luneta wysunięta przed Bastion Zamkowy. Dzieło to było konieczne ze względu na ochronę newralgicznego miejsca, jakim był niedźwiedź (grodza, tama). Takie samo rozwiązanie zastosowano zresztą na przeciwległym krańcu frontu odrzańskiego. Potwiedza to także przebieg oblężenia. Pierwsze aprosze wykopano właśnie w kierunku Bastionu Zamkowego i „Strzeż się”. Odpaliwszy minę pod lunetą, zwaną Rawelinem Zamkowym, Szwedzi zawładnęli tym dziełem, ustawili tam moździerze, z których miotali kamienie na Bastion Zamkowy i ogród zamkowy, co można łatwo prześledzić na planie twierdzy. Usadowiwszy się tam na dobre, wykopali drugą minę, którą zniszczyli niedźwiedzia, a trzecią – niedźwiedzia przy Bastionie Książęcym, pragnąc osuszyć fosę na odcinku między 2 wspomnianymi bastionami. Wszystko wskazuje na to, że właśnie tu miał nastąpić szturm. Front zachodni był rzeczywiście słabym miejscem brzeskiej twierdzy, gdyż składał się tylko z 2 bastionów, kurtyny z bramą i 2 wysuniętych dzieł. Nic więc dziwnego, że 99 lat później w tym samym miejscu atakowali Brzeg Prusacy. Słabą stroną twierdzy był także front odrzański z małym, starowłoskim Bastionem Odrzańskim, przydługą kurtyną i słabym zabezpieczeniem przedmościa, więc i tam Szwedzi z powodzeniem atakowali.

Luneta zwana „Rawelinem Zamkowym” znajdowała się nad Odrą, w okolicach za halą sportową i boiskiem gimnazjum przy ul. Oławskiej. Jej pozostałości są jeszcze widoczne w postaci nierówności terenu, teraz są tam chyba jakieś ogródki. Widoczne jest także miejsce, w którym fosa łączyła się z Odrą i gdzie znajdował się niedźwiedź – jest tam mała zatoczka.
Na planie twierdzy i miasta zaznaczono wiele interesujących szczegółów, m.in. mosty na fosie i dalsze grodze, którymi fosa była podzielona na odcinki. W przypadku zagrożenia i gdy nie było akurat suszy, cała fosa mogła zostać zalana wodą. W czasie pokoju, podobnie jak dziś, niektóre odcinki były mokre, a niektóre suche. W mokrych odcinkach znajdowały się stawy rybne.

Wróćmy jednak po raz ostatni do ryciny z „Topografii”, która powstała ok r. 1750, czyli 100 lat po oblężeniu. „Topografia” to źródło bezcenne, choć niepozbawione błędów, zarówno tych rzeczowych, jak i warsztatowych, zwłaszcza dotyczących zasad perspektywy. Niemniej w rycinie z oblężeniem doszło też chyba życzenie, by przedstawić w miarę pełną panoramę i moment odpalenia miny, co w poprawnej perspektywie byłoby raczej trudne. Przy okazji udało się wyjaśnić wątpliwość i skorygować błąd z poprzedniego opracowania. Z drugiej strony także inne panoramy Brzegu przedstawiają ten fragment fortyfikacji w sposób nieco spaczony.

anthropos - 2015-02-07, 16:15

Obrońca Brzegu, pułkownik Mörder pochodził ze szlachty pomorskiej, nosił zresztą dwa imiona świadczące o tradycji rodzinnej Jan Bogusław (w źródłach współczesnych mu to drugie zapisywane jako Bogislav). Zanim wstąpił do armii cesarskiej, służył królowi polskiemu w Prusach z honorowym tytułem Kämmerer.
anthropos - 2015-02-09, 13:08

Funkcję komendanta twierdzy brzeskiej baron J.B. von Mörder pełnił przez 12 lat (objął ją 9 lipca 1637 r.). W Brzegu przebywała także jego rodzina.
JACEK0305 - 2015-03-16, 22:05

Witam. Czy ktoś może pomóc w wyjaśnieniu tych fotek, które są chyba pozostałością murów obronnych Brzegu znajdujących się w pobliżu kościoła Św. Krzyża.
JACEK0305 - 2015-03-16, 23:07

Zresztą jakby nie było to warto zadbać o konserwację tego miejsca gdyż warunki atmosferyczne robią wielką szkodę temu zabytkowi, zresztą jak wielu zabytkom w naszym kochanym mieście. :cry:
Dziedzic_Pruski - 2015-03-17, 20:05

W którym to miejscu?
mulder - 2015-03-18, 07:42

Dziedzicu, to podwórka pomiędzy ul. Górną i ul. Jezuitów a ul. Zamkową.
JACEK0305 - 2015-03-18, 09:05

Tak to właśnie tam. Szkoda, bo niszczeje i jeżeli się o to nie zadba to .......Można byłoby to odnowić. Tak jak w rynku w budynku przy ratuszu są wstawione nowe okna z niewielkim przesunięciem od miejsca gdzie mieściły się pierwotnie. Przy odnowionej elewacji budynku ładnie wyglądałoby odnowienie tego kawałka muru wraz z łukami :D
JACEK0305 - 2015-03-18, 09:14

jeszcze kilka ujęć tego miejsca
JACEK0305 - 2015-03-18, 09:16

Zrobię jeszcze parę ujęć tego miejsca.
Dziedzic_Pruski - 2015-03-18, 20:51

Mury miejskie i baszty zaznaczone są czerwoną linią na planie twierdzy kilka przyczynków wyżej. Na zamieszczonych ostatnio zdjęciach widać relikty dawnej zabudowy. Kto wie, czy nie są to jakieś pozostałości klasztoru dominikanów - Lucae wspomina, że w XVII w. mury klasztoru były "czytelne" w kamienicy dobnerowskiej.
JACEK0305 - 2015-03-19, 08:12

Dziękuję za informację.Bardzo ciekawy temat. Podziwiam Pana wiedzę. Pozdrawiam.
Brzeski - 2015-03-19, 20:40

Dziedzic_Pruski napisał/a:
pozostałości klasztoru dominikanów - Lucae wspomina, że w XVII w. mury klasztoru były "czytelne" w kamienicy dobnerowskiej.

Dobnerowska, to ta Urzędu Górniczego?
Nie koreluje to z informacją, że klasztor (tzn. kawałek) się kiedyś zawalił do Odry wraz z merem miejskim. A kwartał zabudowy między Zamkową a Jezuitów zawsze, przynajmniej na planach, był oddzielony od terenów dominikanów wyraźnie zaznaczoną ulicą (Górną czy tez Pańską nie wnikając w kontrowersyjne nazwy ;)

Dziedzic_Pruski - 2015-03-19, 20:50

Dlatego napisałem "kto wie". O klasztorze dominikanów wiadomo, że stał na Wróblim Wzgórzu, czyli raczej nie bezpośrednio nad Odrą, tylko gdzieś w okolicach dzisiejszego kościoła św. Krzyża, ul. Górnej i Jezuitów.
Nazwy kamienic wywodziły się często od nazwisk ich właścicieli. Raczej trudno będzie dziś ustalić, która kamienica należała w XVII w. do niejakiego Dobnera. Budynek Urzędu Górniczego powstał z połączenia 3 kamienic.

anthropos - 2015-03-20, 07:08

Lucae podaje, że ów dom był domem szlacheckim należącym do rodziny Döbner ("nehmlich das Augustiner-Kloster, aus welchem ein Adelicher Hof, derer von Döbner gebauet worden"). Zarówno Lucae, jak i Sinapius podają, że chodzi o pochodzącą z Turyngii rodzinę von Döbner und Dobenhausen. Jej znanym przedstawicielem był zm. w 1680 r. Caspar Ernst, książęcy zarządca lasów i łowczy brzeski.
Ślązak - 2015-03-20, 14:30

To raczej będzie rzeczywiście fragment kamienicy, która niegdyś stała w tym miejscu. Średniowieczne mury miejskie przebiegały bliżej Odry a nie przy zamkowej. Ciekawe tylko dlaczego nie rozebrano tych pozostałości w okresie powojennym :)
anthropos - 2018-02-07, 16:51

W jednej z publikacji sprzed siedemdziesięciu laty znalazłem taki oto fragment: "Pod koniec XVII w. otrzymuje twierdza brzeska dalsze umocnienia wedle projektu innego już niderlandzkiego architekta, Piotra van der Kruis."
Niestety, nigdzie nie można napotkać na potwierdzenie tej informacji. Milczy nawet dobrze zorientowany Lucae.

Dziedzic_Pruski - 2018-02-07, 20:13

Wspomina o tym pośrednio Bimler, zamieszczając (niezrealizowany) projekt przypisywany Kruisowi - uwagę zwracają rozbudowane fortyfikacje przyczółka mostowego - półgwiazda (bation i dwa półbastiony) z fosą, rawelinami, przeciwstrażami, drogą ukrytą i stokiem bojowym.

PS
A propos Fryderyka Lucaego - pod podanymi niżej linkami można obejrzeć jego trzy portrety:

http://portraits.hab.de/werk/15219/
http://portraits.hab.de/werk/12740/
http://portraits.hab.de/werk/26560/

Klikając na portrety, można je oglądnąć w dużej rozdzielczości.

anthropos - 2018-02-07, 23:00

Wykonanie tego projektu dopiero w 1697 r. tłumaczy milczenie o nim Lucaego.
Dziękuję za wskazanie Bimlera. Wciąż jednak nie natknąłem się na żadne inne wzmianki o inżynierze wojskowym o takim (lub zbliżonym) nazwisku.
Ciekawe z wielu względów jest opracowanie: https://www.dworniczak.co...Brzeg-96dpi.pdf

Dziedzic_Pruski - 2018-02-11, 19:57

Projekt nie został wykonany, a Kruisa trudno odnaleźć – kruis to po niderlandzku krzyż, więc poszukiwania zakłóca wysoki poziom szumów.

Mnie się nie udało, ale podczas poszukiwań natknąłem się w berlińskiej bibliotece na niezwykle interesującą, bogato ilustrowaną książkę o artylerii pt. „Dyskurs puszkarski ...”, wydaną w Brzegu w 1656 r., w której mowa jest m.in. o rakietach. Jej autorem był Jerzy Schreiber, brzeski książęcy zbrojmistrz, tutejszy obywatel miejski i stolarz.

http://digital.staatsbibl...PHYS_0001&DMDID

Gaderep - 2018-02-12, 07:09

Jo, jasne, rakiety - kiedy drewnie Ukry kopali Morze Czarne to drewnie Brzeżany w kosmos latali. Te wszystkie świetliste kugle czy inne traubeszusy ze szprengładungiem daże koło rakiet Pana Siemienowicza nie stojali :-P
mulder - 2018-02-12, 07:38

Dziedzicu, na planie z 1697 r. na Ratajach jest oznaczony kościół. Błąd, czy przypadek sprawił, że oznaczono tak budynek wiejski ? Z tego, co wiem, to Rataje nie miały własnego kościoła.
Dziedzic_Pruski - 2018-02-12, 08:29

To nie są Rataje, tylko Nowe Domy, plan "stoi na głowie". Kościół to oczywiście polski kościół Trójcy Św., który wówczas znajdował się bliżej miasta.
anthropos - 2018-02-12, 10:47

mulder ma rację. To są Rataje, ale nie jest to kościół. Niestety trudno określić, czym był budynek na planie przypominającym krzyż grecki. Posterunek celny pojawił się w Ratajach chyba dopiero w czasach pruskich.
Dziedzic_Pruski - 2018-02-12, 11:15

Przykro mi, ale muszę jeszcze raz zaprzeczyć, to nie są Rataje, tylko Nowe Domy. W zlinkowanym wyżej opracowaniu mowa jest o tym, że plan Kruisa jest mocno zniekształcony i chyba stąd bierze się konfuzja. W związku z tym można wysunąć pytanie, czy Kruis w ogóle był w Brzegu, czy tylko wykonał projekt w oparciu o inne plany. Poniżej odwrócony plan Kruisa wraz z opisami - teraz nie powinno już być żadnych wątpliwości.
anthropos - 2018-02-12, 13:07

Nie rozumiemy się. Właśnie chodzi o tę część zabudowy za zachód od Brzegu, którą opisałeś jako Rataje. W jej centrum przy drodze widnieje budynek o kształcie greckiego krzyża sugerujący symbol, jakim oznaczane bywają świątynie. Nie mówimy tym samym o kościele luterańskim św. Trójcy, który jest podpisany.
Dziedzic_Pruski - 2018-02-12, 13:19

Rzeczywiście, nie zauważyłem. Rataje były wsią miejską należącą do parafii św. Mikołaja i nie było tam żadnego kościoła. Krzyż na planie odpowiadał pewnie zabudowie, być może oznaczał karczmę - podobny symbol znajduje się również przy karczmie "Pod Złotym Dzbanem".
mulder - 2018-02-13, 06:58

No i fajnie. Wyjaśnione.
Brzeski - 2018-02-14, 00:26

Autor tej grafiki, miał w planach przyjazd do Brzegu, by dokonać pomiarów geodezyjnych. Wziął nawet zaliczkę na poczet. Niestety w karczmie "Pod Zlotym Dzbanem" ubzdryngolił się, zakochał i spłukał. Odór okowity sprawił, że straż miejska nie dopuściła go nawet do bram i przegnała.
Po powrocie musiał się rozliczyć jakoś z zaliczki, więc nabazgrolił projekt z pamięci. Najbardziej zapamiętał gwiazdki jakie krążyły mu nad głową, gdy po próbie zalotów do barmanki dostał w łeb od karczmarza. No to wyszło co wyszło.

Bidok zupełnie nie spodziewał się, że ta mistyfikacja wyjdzie na światło dzienne w 2018 roku, gdy anthropos, dojrzy niepozorny krzyż nieopodal drogi na Ratajach. :evil:

anthropos - 2018-02-14, 12:15

Pierwszy dostrzegł go mulder, któremu gratuluję spostrzegawczości.
Brzeski - 2018-03-12, 19:07

Tym planem (fantazją) bym się specjalnie nie przejmował. Ale w muzeum wisi grafika na której... jest kościół. To chyba grafika Wernhera, choć nie pamiętam dokładnie. Można sprawdzić, w pierwszej albo drugiej sali za kasą.
Między bramą wrocławską a Ratajami jest narysowany cmentarz, z kaplicą/kościołem cmentarnym sporych rozmiarów, otoczony parkanem. W legendzie jest opis: Catolische Gotts = Acker. Proporcje i odległości mocno nierzeczywiste, więc można przypuszczać, że leżał gdzieś w okolicy, bliżej Ratajów, podobnie jak na tej dziwnej mapie.

Dziedzic_Pruski - 2018-03-12, 19:54

Ten cmentarz założono w 1659 r. przed stokiem bojowym twierdzy, w miejscu gdzie dziś jest boisko SP nr 5, gdy na cmentarzu przy kościele kolegiackim/ zamkowym św. Jadwigi zaczęło brakować miejsca na dalsze pochówki. Nowy cmentarz był otoczony drewnianym płotem. Po wymarciu Piastów w 1675 r. i rekatolizacji kościoła św. Jadwigi również cmentarz stał się katolicki. Zlikwidowano go w 1745 r., gdy jego teren został wciągnięty w obręb rozbudowywanej twierdzy. W zamian założono nowy cmentarz przy drodze zielęcickiej, w okolicach dzisiejszych ulic Wyszyńskiego i Słowiańskiej, ale z uwagi na podmokły grunt chowano tam tylko ubogich. Wprawdzie po redukcji dzieł fortyfikacyjnych w 1780 r. zwrócono teren dawnego cmentarza na dzisiejszym boisku SP nr 5, ale tymczasem zmarłych katolików chowano na cmentarzu przy końcu Nowych Domów, gdzie znajdował się kościółek cmentarny św. Krzyża (dziś kościół garnizonowy). I tak już zostało.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group