Forum Brzeg
Forum miasta Brzeg. (ISSN 1869-609X)

Uczucia - czym dla ciebie jest Miłość?.....

domini - 2006-12-29, 00:44
Temat postu: czym dla ciebie jest Miłość?.....
zapraszam... może uda nam się stworzyć idealne pojęcie milości...

według mnie -

Miłość to pragnienie dzielenia życia z drugim człowiekiem, chęć przebywania z nim, oddychania tym samym powietrzem; Miłość to radość każdego dnia, uśmiechu, gestu, to wspólne szczęścia i szarość powszedności; Miłość to przyjaźń, partnerstwo, rozmowy; Miłość to namiętność. Miłość to rozkosz życia...

smooth - 2006-12-29, 08:34

Oczywiście nie uda nam się stworzyć idealnego pojęcia miłości.. :wink: ..przynajmniej jak dla mnie wszystko co niby ma być idealne powinno określać się w asymptotycznych kategoriach... to taki mały "czepnik" na rozgrzewkę.

Temat, również krążył po moich zwojach mózgowych, ale jakoś brakowało mi świeżości w ujęciu tematu.

No tak na prawdę to jest troszkę tak jak z życzeniami ... pisząc o miłości uczuciu tak wielkim i tak niezdefiniowanym w swym zdefiniowaniu :wink: używamy zazwyczaj wielkich słów..słów kluczy..wytrychów :wink: te klucze raz to zamykają raz nas otwierają ..raz czynią nas bardzo empatycznymi a raz mocno egoistycznymi...
Subtelności... ciężko o nich pisać.. ale to one podkreślają charakter danego związku.. oczywiście należy pamiętać, że każdy ma inną wrażliwość i troszkę różniące się jej definicje...
Przypomniał mi się film "Buntownik z wyboru" gdzie świetny psycholog (Robin Williams) - wdowiec podejmujący się "terapii" tytułowego buntownika, stwierdza w pewnym momencie, że tęskni za takimi drobnostkami, za tym co go kiedyś denerwowało ..jak dobrze pamiętam.. z uśmiechem mówi o tęsknocie za bąkami żony :)

Ech no młoda dupa jestem i dosyć trudny mam charakter.. sądząc zatem po sobie kochać oznacza czuć, że mniej nas jest w sobie a więcej obiektu miłości (ale dziś "obiektywny" jestem).. czuć żaaaar uczuć, mieć wrażenie, że wszystko jesteśmy w stanie poświęcić (choć to chyba nieco niezdrowe podejście :-P ) .
Poza tym mocno upraszczając miłość mieści w sobie: przyjaciela i kochanka !!
..a w życiu tylko chwile pozwalają nam żyć poezją uczuć... reszta to proza i to w niej jest ukryta ta silna.. ugruntowana miłość...

Pepe - 2006-12-29, 10:42

Ja podkreślając, że z uwagi na mój stan umysłu podyktowany stanem serca, jestem bardzo stronnicza, chciałabym mimo wszystko też wtrącić parę słów :)
Dla mnie kochać kogoś to :być na tyle podobnym, by się rozumieć i tolerować wzajemnie niedoskonałości; być na tyle różnym by stale wzajemnie się uczyć siebie na wzajem no i oczywiście to co najpiękniejsze w miłości czyli ta iskierka zakochania, namiętności, czułości, ten głos : "ten/ta albo żaden/żadna"- ta część miłości, która przychodzi nie wiadomo skąd i dlaczego, po prosu się pojawia i pozostaje niewyjaśnioną tajemnicą miłości :D
Miłość to taki permanentny stan trwający w czasem smutnej, nudnej i trudnej rzeczywistości; następujący po chwilowym zakochańczym "bujaniu w obłokach" . Miłość nie implikuje braku problemów, ale powinna pomagać w rozwiązywaniu ich, powinna być takim uzupełniającym się, pojednawczym połączeniem sił.

draq - 2006-12-31, 08:03

z filmu:

Cytat:
Jeżeli ją kochasz , musi wiedzieć że jesteś w stanie uderzyć Jezusa w jej obronie

może właśnie to jest miłość ? :-P :wink:

Franco Zarrazzo - 2006-12-31, 09:42

A ja bym zacytował Lindę z filmu SARA, ale nie pamiętam dokładnie, jak to "szło". Brało za serce...
jadore - 2006-12-31, 16:02

ja chyba nie wierzę w miłość...
domini - 2006-12-31, 16:05

jadore napisał/a:
ja chyba nie wierzę w miłość...


jadore, no jak to? no coś Ty? dlaczego?...... :(

przecież miłość to dobro, to stan duszy, umysłu, a nie bliskość drugiej osoby...

alprazomerck - 2006-12-31, 17:38

Hmm "miłość". Myśle że dobrze przedstawił definicje miłości HAPPYSAD w "ZANIM PÓJDE" :)
Sawka - 2006-12-31, 17:50

"Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty to też nie diabeł rogaty, ani miłość kiedy jedno płacze a drugie po nim skacze, miłość to żaden film w żadnym kinie anie róże ani całusy małe duże, ale miłość kiedy jedno spada w dół drugie ciagnie je ku górze "

To tak w razie, gdyby ktoś nie znał refrenu

alprazomerck napisał/a:
HAPPYSAD w "ZANIM PÓJDE


:wink:

Pepe - 2006-12-31, 17:54

jak dla mnie to lepsza definicja wg Happysadu to : " ... a tak, że nie chodzi nam o nic, może tylko o ciepłe strumienie powietrza przekazywane z ust do ust jak istota człowieczeństwa" :) tak w ogóle to dużo jest piosenek z fajnymi opisami miłości (chociaż o fajne piosenki o miłości trudno)
Włóczykij - 2007-01-04, 12:05

a moim zdaniem właśnie przez tego typu piosenki zostajemy otumanieni i całkowicie tracimy znaczenie sensu miłości. Ile ludzi, tyle wizji miłości i jeśli ktoś sam nie odnajdzie całej istoty tego uczucia, to nigdy nie pozna wszystkich elementów, które należy uwzględniać rozpatrując je, a przede wszystkim nie będzie go czuł wewnętrznie.
Pepe - 2007-01-04, 13:58

Garuda napisał/a:
Ile ludzi, tyle wizji miłości i jeśli ktoś sam nie odnajdzie całej istoty tego uczucia, to nigdy nie pozna wszystkich elementów, które należy uwzględniać rozpatrując je, a przede wszystkim nie będzie go czuł wewnętrznie.
zgodzę się z tym, w końcu każdy pisze swój poemat miłości, ale tak na prawdę to nigdy nie jest on ukończony. Miłość odkrywa się całe życie :)
Włóczykij - 2007-01-04, 14:15

ja tak samo jak Jadore w miłość nie wierzę, bo właśnie jak powiedziała Pepe:

Pepe napisał/a:
Miłość odkrywa się całe życie :)
, dlatego byłoby bez sensu rozpatrywać teraz to uczucie w kwestii filozoficznej, jaką prezentuje tutaj domini (dobro, stan umysłu...), czy bardziej racjonalnej, jak bliskość drugiej osoby przedstawionej przez Jadore. Przyjmujecie, że Wasze koncepcje są trwałe i trwać będą po wsze dni, ja jednak nie poddam się urokowi chwili i trzeźwo będę czekał na zmiany, które są nieuniknione.
smooth - 2007-01-04, 15:07

Garuda napisał/a:
a moim zdaniem właśnie przez tego typu piosenki zostajemy otumanieni i całkowicie tracimy znaczenie sensu miłości. Ile ludzi, tyle wizji miłości i jeśli ktoś sam nie odnajdzie całej istoty tego uczucia


Jeśli ktoś zostaje otumaniony przez piosenkę, to dla mnie znaczy to mniej więcej tyle, że sam nie odnajdzie "całej istoty tego uczucia" ... nie ma co z piosenkami generalizować, miast tego porozmawiać o wpływie muzyki na stan naszej duszy, psychiki, samopoczucia..

Garuda napisał/a:
dlatego byłoby bez sensu rozpatrywać teraz to uczucie w kwestii filozoficznej,


Nie mam dziś nastroju do śmiechu, ale zaraz padnę ze śmiechu - bo oto humanista mi mówi, żeby nie rozpatrywać miłości w kwestii filozoficznej.. a jaką miłość jest kategorią ?
Oczywiście określamy ją słowem, uciekając się w świat filozofii, ale również określamy ją przez zwykłą codzienność, gdzie pojawiają się rozmaite emocje...ból, przyjemność, szczęście, smutek, obowiązek, relaks ... a wiesz jakie słowo się między tymi emocjami przewija ...to w myślach, to szeptane, to wreszcie wykrzyczane "KOCHAM CIE", ale logicznej jest, że ktoś kto nie wierzy w miłość nie powie "kocham cie" ....
...nie nie, ja wcale nie chce upraszczać problemu, tylko zastanawianie się nad wiarą w miłość nieuchronnie prowadzi do zadania pytania "co to znaczy miłość" ... jest milion definicji... nie ma dobrej.. może między innymi dlatego, że dla każdego to co innego oznacza... miłość to nie jest marchewka, bo w marchewkę się nie wierzy, można ją zobaczyć, dotknąć, ugryźć... możemy o niej wiedzieć wszystko.. dlatego marchewka istnieje a w miłość wierzymy.... śmiem twierdzić, że pewniejsza jest wiara w miłość niż istnienie miłości (to zdanie ma podwójne dno :wink: )

miłość uduchowia i w takim właśnie klimacie pociągnęła domini temat... przynajmniej ja to tak odczułem

Garuda - kochałeś kogoś kiedyś (nie mam na myśli rodziców) ..a może kochasz.. a mimo wszystko nie wierzysz w miłość... może w szkole jesteś humanistą, a w życiu matematykiem ?

No cóż tak jak sam problem jest skomplikowany tak wychodzi jego tłumaczenie :)

Włóczykij - 2007-01-04, 15:26

smooth napisał/a:
bo oto humanista mi mówi, żeby nie rozpatrywać miłości w kwestii filozoficznej.. a jaką miłość jest kategorią ?


po pierwsze moja wypowiedź dotyczyła mojego obecnego wieku, gdyż będąc młodym ani czynniki filozoficzne, ani racjonalne nie są do końca przeze mnie poznane i przez to nie mogę dokładnie rozpatrzeć - znaleźć kompromisu pomiędzy filozofią i rozumem, czym tak naprawdę jest miłość, a gdybanie i tworzenie "miliona definicji" jakoś nie leży w mojej naturze, lepiej poznać wszystko dokładnie, niż tworzyć absurdy i potem pluć sobie w twarz, że było się takim naiwnym... a resztę pozwól dokończę wieczorem, bo 50 stron historii w tej chwili mnie zabiera...

smooth - 2007-01-04, 16:46

Garuda napisał/a:
znaleźć kompromisu pomiędzy filozofią i rozumem


hmm nie chcę się bardziej czepiać, ale lepiej wypadły by takie zestawienie
- pomiędzy rozumem i sercem :wink: .. rozum filozofia to raczej czysto rozumowy a miłość płynie i z rozumu i z serca..

Garuda napisał/a:
tworzenie "miliona definicji" jakoś nie leży w mojej naturze


I bardzo dobrze, w mojej też nie i oby nikt tak nie gdybał....

Garuda napisał/a:
gdyż będąc młodym


...a wiesz co to jest mądrość życiowa... jasne, że wiesz i wiesz, że sugerując się mądrością życiową, możesz w ogóle nie mieć pojęcia co miała na myśli jadore, pisząc, że nie wierzy w miłość .. a napisałeś tak samo jak ona, że nie wierzysz w nią.. nie chodzi mi już o czepianie się słów, bo de facto mogłeś po prostu nie cytować nikogo i sobie napisać "nie wierze w miłość" ale śmiem twierdzić, że w Twoim przypadku będzie znaczyło to zupełnie co innego.. wiesz co, nie wierz sobie w miłość.. przecież nikt Ci tego prawa nie odbiera .... ale myślę, że zamiast stwierdzać "nie wierze w miłość"... rozsądniej było by zastanowić się, przeczytać jak inni ją postrzegają i wówczas napisać na przykład, że Ty miłość widzisz inaczej...

Franco Zarrazzo - 2007-01-04, 18:37

Wiecie co... hmm... powiem Wam tak. Jakoś nie za bardzo powinienem wierzyć w takie słowa jak miłośc, tym bardziej wieczna miłość. To, czego oczekiwałem lub próbowałem komuś dać lub ofiarować, raczej nie znalazło zrozumienia i akceptacji w tych nielicznych osobach, z jakimi mi było dane obcować tą tzw. "miłością". Poniekąd moje myśli znajdują tutaj odbicie w innym wątku tego forum - o szukaniu ideału. Być może jestem naiwny, być może oczekiwałem za wiele, nie potrafiąc dać, albo zrozumieć oczekiwań tej drugiej osoby.
A może nie trafiłem na tę druga połówkę (jakkolwiek na brak połówek w życiu nie narzekałem - tych procentowych). Kto to wie - nikt nie zna ścieżek gwiazd.

Jako niespełniony romantyk i wieczny idealista o niespokojnej duszy śmiało jednak stanę w szranki z każdym, kto będzie mi próbował wmawiać, że miłość nie istnieje. Cokolwiek by to miało nie znaczyć, wierzę w nią. Nawet jeśli to tylko ideał. Nawet jeśli ta druga połowa utkana jest tylko z wierszy i marzeń. Z wyobrażeń i naiwności. Bo jeśli jej nie ma, to... po co żyć? Dla siebie? CO to znaczy życ dla siebie? Ostatnio wiele hałasu robi sie wokół sexu. W zasadzie wszyscy mówiąc o kochaniu myślą o ..... no. Czyż zatem w dzisiejszych czasach miłość to tylko sex? Endorfiny? Hormony? Czy co tam jeszcze o tej chemii ludzie nie opowiedzą?

Ja wierzę w mistykę. W przeznaczenie dwojga ludzi. Czasami nawet ich miłość nie musi oznaczać związku na całe życie, ale fakt, że się ze sobą spotkali, potrafi nacechować i zdominować ich przyszłość. A także przyszłość świata. Jak w wierszu Lechonia:
"Ten wicher co dął w Ziemię, aż ludzkość wydała. Na wieczny smutek duszy, wieczną rozkosz ciała...".

Czym jest miłość? W dniu dzisiejszym dla mnie chyba niespełnieniem, nowym wyzwaniem na dogasające palenisko żywota. Na ostatnie tchnienia Woli Bożej, która nas wodzi. A czasem nawet na pokuszenie.

Tyle miłości, ile ludzi. Kiedyś na zamówienie jakiejś internetowej stacji radiowej (bodajże Walentynki 2004) napisałem taką popierdółkę:

Miłość! Tyle ma znaczeń, ile ludzkich charakterów...

Każda jest wielka, każda ma swych bohaterów

Każda ma wzniosy, często bolesne upadki,

Każda jest pełna, choć ma niedostatki.


W każdej są szaleństwa, łez licznych powody

Czasem, a nawet często, zdażają się rozwody.

Bywa też czasem, że z powodu szaleństwa

Doprowadzi dwojga ludzi do małeżeństwa.





Ostanio mi jakiś taki rym chodzi, jeno go sklecić do kupy nie mogę. Ma się kończyć jakoś tak:


...Kurz krucjat opadnie, rycerz w ramionach damy zaszlocha:
Nie ten kocha, kto młody, lecz ten młody kto kocha...


I tym optymistycznym akcentem jadę szukać szczęścia :P . Jako ten Koziołek Matołek, co to po szerokim szukał świecie tego, co pewnikiem leży bardzo blisko.
Niestety życiowa rola obłędnego rycerza zobowiązuje :P

W konie ! I na pochybel...

PS

A w ogóle to jestm wyznawcą teorii Ernesta Hemingwaya, który napisał, że "Stary człowiek i może..." :P

smooth - 2007-01-04, 19:05

Franco Zarrazzo spadłeś mi jak z nieba, wielkie słowa napisałeś, poezją zapieczętowane !! Dzięki, no i:

Franco Zarrazzo napisał/a:
...Kurz krucjat opadnie, rycerz w ramionach damy zaszlocha:
Nie ten kocha, kto młody, lecz ten młody kto kocha...


<thanks>

Pepe - 2007-01-04, 19:11

Franco Zarrazzo napisał/a:
po szerokim szukał świecie tego, co pewnikiem leży bardzo blisko.
tak w temacie powiem, że u mnie się sprawdziło, ale znalazłam to Moje szczęście jak było bardzo daleko :) ehhh życie lubi mi robić na złość :wink: A co do "wiecznej miłości" Oscar Wilde mądrze to ujął :"Jedyną różnicą między kaprysem a wieczną miłością jest to, iż kaprys trwa trochę dłużej. "
Dziwne to, że każda miłość wydaje nam sie ostatnia, idealna i wieczna. Ja jeszcze ostatnio miałam takie przemyślenia o paradoksie zakochania. Wiedząc, że z czasem przerodzi się ono w miłość i przeminie ten nastrój czystego "bujania w obłokach", to odczuwając ten stan jako najpiękniejszy ze wszystkich zawsze mamy nadzieję, że to już ostatni raz. Odczuwając coś najprzyjemniejszego na świecie mamy nadzieję, że to już nigdy nas nie spotka, że to ostatnia osoba, w której się zakochamy :) To ładnie przedstawia charakter miłości irracjonalny i nieuchwytny.
Niestety wiele jest teorii miłości, przebiegu związków, atrakcyjności w tym doboru partnerów. Dla mnie to tak jak z duchowością nie można tego ująć naukowo, bo takie ujęcie odziera z tej pewnej nieuchwytnej metafizycznej części niewytłumaczalnej, przyjmowanej na wiarę :) Cały urok miłości tkwi w tym ,że zawsze bardziej można ją odczuć, niz być zdolnym to zdefiniować :D

Włóczykij - 2007-01-04, 20:25

Smooth zapewne po dzisiejszym dniu będziesz miał problem z Panią Paszkowską, gdyż twe słowa tak na mnie podziałały, że nie potrafiłem skupić się nad nauką historii i nie omieszka jej powiedzieć kto za tym stoi...:wink:

Teraz postaram się trochę wytłumaczyć... zacznę od sprawy głównej! Pisząc "nie wierzę w miłość" absolutnie nie miałem na myśli jej całkowitego braku istnienia. Nie cytowałem jadore, bo tak jak zdążyłeś zauważyć, słowa te interpretować można na różne sposoby. Nie znam jadore i nie mam pojęcia co wpłynęło na taki bieg jej myśli. Moje stanowisko najlepiej ocenia sentencja Mikołaja Sępa-Sarzyńskiego, która brzmi: "I nie miłować ciężko, i miłować nędzna pociecha". Z jednej strony istnieje pragnienie poznania tego, co podobno ma największą wartość w życiu, a z drugiej strach przed rozczarowaniem. Z góry wolę założyć, że miłość nie istnieje, bo jeśli nawet kogoś pokocham, a później w wyniku jakiś powodów nasze drogi się rozejdą, to nie będę cierpiał i nic z siebie przede wszystkim nie stracę. Jeśli natomiast sytuacja będzie zupełnie odwrotna, to dopiero wtedy dokładnie poczuję to, o co przez całe życie zabiegałem. :wink:

smooth - 2007-01-04, 21:35

Garuda napisał/a:
nie omieszka jej powiedzieć kto za tym stoi


Już widzę jak reaguje na słowa "To wszystko smooth'a wina" - "aaa smootha, jasne..wszystko jasne Garuda :wink: "

Garuda napisał/a:
"I nie miłować ciężko, i miłować nędzna pociecha"


czyniąc jakby coś na kształt "parafrazy wstecznej" (ciiii :wink: ) , mawiają "Z babą źle, ale bez niej jeszcze gorzej" :-P
ps. ciekawy jestem czy Mikołaj sępił sobie miłości i czy Wiśniewski "pieje" do Szarzyńskiego ? (ale nie podchwyćcie czasem tego jako temat do rozważań :-P )

Jakoś wszyscy zaczęli cytować.. więc i ja pokuszę się o cytat, który co prawda zazwyczaj używany jest w dyskusji o innym kierunku raczej, ale pasuje do części wypowiedzi, które tutaj padły "Błądzi człowiek, póki dąży" (oczywiście, szukając miłości), choć sam autor tych słów nie poskąpił bohaterowi swojego dzieła cierpień miłosnych ..a wszystko przez Charlotte Buff..

Cytując miłość... nie należy również zapominać o "1 liście do Koryntian" , któż jednak ze śmiałków odważy się go tu zacytować ? :wink:

Włóczykij - 2007-01-04, 22:02

smooth napisał/a:
Cytując miłość... nie należy również zapominać o "1 liście do Koryntian" , któż jednak ze śmiałków odważy się go tu zacytować ? :wink:


...ba, ja mogę nawet wyrecytować, bo bodajże w pierwszej klasie obowiązkiem było nauczenie się "Hymnu o miłości" na pamięć :!:

Maga - 2007-01-05, 00:44

piękny temat - miłość.
sądzę, jak większość z was, że temu uczuciu nie da się przyporządkować definicji, bo każdy czuje co innego.
Ostatnio musiałam opisać jeden z sonetów do Laury F. Petrarki. Bardzo podobało mi się jego spojrzenie na to uczucie. Podoba mi się jego podejście do miłości jako do daru i dobrodziejstwa a zarazem przekleństwa, źródła radości, ale zarazem smutku. Jego miłość którą darzył kobietę której nie znał (nie wierzę że tak można, bo przecież to tak jakby pokochać figurę bez życia) nie domagała się wzajemności, ale istniała tylko dla niego.

Uważam, że miłość to ni mniej, ni więcej niż to, ile jesteśmy w stanie dać innemu człowiekowi, nie myśląc o tym, czy i my coś zyskamy. to uczucie, które ofiarując komuś pomaga nam żyć, to błysk oczu, jaki czujemy na sobie niczym promienie słoneczne, to ciepło, które czujemy przebywając obok, to świadomość, że nie ma w nas pustki, że jest coś co motywuje, żeby żyć, żeby stawać się lepszym, to wszystko to, co sprawia, że życie jest piękne i chociaż cierpimy, wiem, że jest ktoś, kto jednym gestem, spojrzeniem, słowem, byciem, może spowodować, że wszystko złe stanie się nie ważne, nawet, jeśli ta osoba nie odwzajemnia uczucia, wystarczy, żeby była i nie okazywała ignorancji.

Każdy ma swoje nastawienie, poglądy na miłość i nie powinno się nikogo krytykować. Ja jednak nie mogę zrozumieć dlaczego niektórzy zamykają się na to uczucie. Sądzę, że chociaż rozczarowania są bolesne, lepiej doświadczyć tego po przeżyciu doskonałej miłości, niż pozwolić na to, aby coś, co może się okazać najważniejsze w życiu przeszło nam koło nosa. Cierpienie jest chcąc nie chcąc wpisane w życie człowieka, ale sądzę, że większe cierpienie można sobie przysporzyć zamykając się na uczucie niż przeżyć piękno a później się rozczarować. Myślę również, że podchodząc do sprawy w ten sposób, że to się nie uda i na pewno się rozczaruję, to nasze samodzielne skazanie na niepowodzenie, nawet nie próbując, zjednać sobie uczuć drugiej osoby, to jakby na wstępie skazanie się na klęskę (Przeznaczenie?).

Pewnie teraz to już będzie sprzeczność, ale uważam, że nie ma czegoś takiego jak "miłość nieodwzajemniona" po to przecież uczucie, które jest przypisane dwóm połówkom. owszem, można kogoś kochać bez wzajemności, ale dla mnie to nie jest miłość, jedynie zauroczenie, bo każdemu z nas jest na tym świecie przypisana właściwa osoba. Niektórzy tylko (księża i zakonnicy/e) bardziej na innych ukochali Boga (choć nie wątpię, że każdy kocha Boga, bez Niego nie byłoby miłości), a on wybrał dla nich inną ścieżkę, również pełną miłości i cierpienia.
bo przecież nie ma róży bez kolców...

PS. Moje widzenie miłości może się wydawać zbyt wyidealizowane i szczeniackie, jednak czytając i czując że to jest głupie, wiedzcie, że mam 16 lat i nie mam jeszcze tak wielkich perspektyw, aby miłość oceniać bardziej obiektywnie.

Franco Zarrazzo - 2007-01-05, 02:11

Ziomek napisał/a:


PS. Moje widzenie miłości może się wydawać zbyt wyidealizowane i szczeniackie, jednak czytając i czując że to jest głupie, wiedzcie, że mam 16 lat i nie mam jeszcze tak wielkich perspektyw, aby miłość oceniać bardziej obiektywnie.


Wielki Fran (186cm) jest pod wrażeniem. Nie mogę uwierzyć, że takie myśli formułuje nastolatka :) . Wielkie buziaki dla Ciebie, Ziomal :) :* **

Z jednym bym tylko polemizował ostro - z tym, że to księża i zakonnicy bardziej ukochali Boga od szarych śmiertelników. Ja mam nieodparte wrażenie, że to właśnie nikt inny, jak ci zakonnicy i księża, tego prawdziwego Stwórcę nam biednym ludziom przesłaniają. Z Kościoła, który miał być drogą, bramą , zrobili CEL. A to chyba nie o to tito... ale mniejsza.

Jako stara pierdoła i niespełniony romantyk cieszę się, że w młodym pokoleniu rodzą się istoty myślące tak jak Ty.

Pełen szacunku pokłon i rycerski cmok na Twoja dłoń

Sir Francis de Rivage, Ostatni Obrońca Camelotu, Obrońca Wiary

[ Dodano: 2007-01-05, 02:14 ]
smooth napisał/a:


mawiają "Z babą źle, ale bez niej jeszcze gorzej" :-P


Św. pamięci i nieodżałowany Marek P. (toast w jego kierunku, gdziekolwiek teraz jest) ujrzał prawdziwe oblicze tej sentecji. Prawda niestety jest taka: "BEZ baby źle, ale z babą jeszcze gorzej...".

Swoją drogą śpieszmy się kochać ludzi - ledwie go poznałem, a już gdzieś tam trach auto i ni ma kolegi /kilka lat temu nazad.../

Pepe - 2007-01-05, 10:36

Ja jeszcze dodam (choć żadna ze mnie Doda :wink: ), że może czasem zakochanie to cukier z miodem, ale miłość to nie tylko radość i spełnienie ale i cierpienie, i rozpacz, i smutek. To element życia powszedniego, choć takie to niepowszednie. Miłość pomaga przejść przez życie szare czasem dobre, a czasem złe. Powinna nas motywować do czynienie dobra i poprawy na lepsze siebie, i namawiania innych do zmian. Z tym zmienianiem innych to chodzi mi o przedyskutowanie, pewne dopasowanie się bo oczywiście wszelkie zmiany należy przeprowadzać na sobie. Chodzi mi o to by znudzona i maksymalnie wkurzona na męża żona nie powiedziała "odchodzę" tylko "kurczę ja będę z nim do końca życia, muszę coś zrobić z tym by jego zachowanie mnie nie denerwowało"
Odchodząc już od miłości czysto damsko-męskiej, kiedyś stwierdziłam, że jedyne co na pewno zostanie po nas na tym świecie, to nasza miłość rozdana za życia, która przetrwa w sercach innych ludzi. Kochając jakby inwestujemy w pewien "obieg miłości w przyrodzie" z tym że w odróżnieniu od materii możemy miłość wytworzyć w sobie z niczego w nieograniczonych ilościach i po prostu promieniować :)
I jeszcze odniosę się do niechęci do miłości, odrzucania jej. Ja choć miłości nigdy nie odrzucałam to muszę przyznać, że (jak to mówi mój kolega) "dopadło mnie" w chwili, w której zarzekałam się, że nie jestem w stanie się zakochać :mrgreen: oj Ktoś TAM na górze ma niezły ubaw z robienia mi na złość, ale w sumie zawsze kończy się to dobrze tylko nie po mojej myśli, a może nawet czasem moje myśli nie są tak optymistyczne jak plany mi przeznaczone :)

Franco Zarrazzo - 2007-01-05, 11:25

Pepe napisał/a:
Chodzi mi o to by znudzona i maksymalnie wkurzona na męża żona nie powiedziała "odchodzę" tylko "kurczę ja będę z nim do końca życia, muszę coś zrobić z tym by jego zachowanie mnie nie denerwowało"


Oj na ten temat czytałem ostatnie niezłe opracowanie - w książce pt "Hipisi - w poszukiwaniu ziemii obiecanej" dr. Kazimierza Jankowskiego bodajże. O żonach doprowadzających mężów do stanów nieużywalności publicznej... ;)

Pepe napisał/a:

Odchodząc już od miłości czysto damsko-męskiej, kiedyś stwierdziłam, że jedyne co na pewno zostanie po nas na tym świecie, to nasza miłość rozdana za życia, która przetrwa w sercach innych ludzi. Kochając jakby inwestujemy w pewien "obieg miłości w przyrodzie" z tym że w odróżnieniu od materii możemy miłość wytworzyć w sobie z niczego w nieograniczonych ilościach i po prostu promieniować :)


W ten sposób stajemy sie też niejako niesmiertelni. Bo wszyscy jesteśmy Jednym, jesteśmy częścią tego obiegu.

Naprawdę czujesz tak Pepe? Czy jest to tylko gdzieś wyczytane? Muszę odpalić sensory tego promieniowania.... PIP! Tit tit tit - sensory działają i zaczynają się ukierunkowywać... :)

Pepe - 2007-01-05, 11:36

Franco Zarrazzo napisał/a:
Naprawdę czujesz tak Pepe? Czy jest to tylko gdzieś wyczytane?
nie wyczytałam tego to moje przemyślenia (czasem mi się zdarza, że zakołacze jakaś myśl do mojego blond rozumku :) ) To były chyba przemyślenia na temat sztuki ogólnie, że trudno przewidzieć co tak naprawdę zostanie po nas. pewne dzieła doceniane dziś za 10 lat zostaną zapomniane a to co przez lata czy wieki ukryte nagle znalezione okazuję się "wiecznie pamiętane". Stwierdziłam, że człowiek chce być nieśmiertelny, chce by jego egzystencja coś na tym świecie zmieniła, by coś pozostało. A jeśli nie możemy być pewni trwałości niczego co tworzymy za życia, to jedyną pewnością jest uczucie które rozdajemy, to ciepło serdecznego uśmiechu, które ogrzewa świat :) Niedługo mi się przyda jak będę usychać z tęsknoty
Franco Zarrazzo - 2007-01-05, 11:56

A co studiujesz, Pepe? Jakiś kierunek humanistyczny? Czytając Twoje posty doznaję dziwnego uczucia... hmmm
smooth - 2007-01-05, 12:06

Jak to "zawalenrodził" Mickiewicz
"Płomień rozgryzie malowane dzieje, skarby mieczowi spustoszą złodzieje, pieśń ujdzie cało (…)"

Słowacki "zatestamencił":
" Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna, co mnie żywemu na nic… tylko czoło zdobi: lecz po śmierci was będzie gniotła, niewidzialna, aż was, zjadacze chleba - w aniołów przerobi."

Norwid zaś "zaobywatelił":
"Bo pieśń nim dojrzy, człowiek nieraz skona, a niźli skona pieśń, naród pierw wstanie"

Miłość to poezja, to pieśń...
..ale potrafi podnieść na duchu, doprowadzić do samobójstwa, pisać pięknymi kategoriami, epatować brzydotą...

Zaczynamy troszkę tu generalizować... a to sprowadza nas jakby na grunt miłości do bliźniego, pojmowanej nieco inaczej niźli miłość do ukochanej..
Taka miłość, to właśnie poprzez uśmiech, przyjazną dłoń, wspólnie spędzony czas, miłosierdzie, tolerancje itp.. kształtowana.. ale, aż się boje zagłębiać, bo można pisać i pisać...

Pepe - 2007-01-05, 12:25

Franco Zarrazzo napisał/a:
A co studiujesz, Pepe?
Niektórzy ciągle upierają się przy tym, że to "nauka o psach" :wink: inni twierdzą, że to nie nauka, jeszcze inni próbują tą dziedzinę na siłę unaukowić i zrobić z niej "naukę ścisłą" a ja stwierdzam, że to coś na pograniczu wiecznie pretendujące do miana nauki, ale ujmujące też coś, czego nauka objąć nie może. To właśnie krótka i uproszczona definicja kierunku jaki studiuję a mianowicie PSYCHOLOGII :) jak przeżyję tą sesję to będę już w połowie :>
smooth napisał/a:
Zaczynamy troszkę tu generalizować... a to sprowadza nas jakby na grunt miłości do bliźniego, pojmowanej nieco inaczej niźli miłość do ukochanej..
przepraszam troszkę to moja wina ja zawsze jakoś tak globalnie na miłość patrzę no i rzeczywiście temat miłości jako takiej, na różnych wymiarach jest bezkresny.
Franco Zarrazzo - 2007-01-05, 13:11

Pepe napisał/a:
To właśnie krótka i uproszczona definicja kierunku jaki studiuję a mianowicie PSYCHOLOGII :) jak przeżyję tą sesję to będę już w połowie :>


No to wiele wyjaśnia - ja robię kulturoznawstwo, ale tak nacechowane psychologią że ho ho. Ostatnio nawet jakieś materiały na temat kulturoznawstwa ściągałem ze stronki studentów psychologii UW.
Przede mną pierwsza sesja i się właśnie (jak widać...) uczę. Jakieś Bystronie, kognitywizmy, Freudy i ega i takie tam... Świat sygnałów i świat sensu. Znaki w kulturze człowieka, sybole, mity - kurde świetne te studia - naprawdę :) . Dla samej przyjemności zgłębiania wiedzy o świecie i mechanizmach warto. WARTO :) .

Pozdrawiam serdecznie piękną panią psycholog i trzymam kciuka za sex... sesje...

Wracam do Dziejów obyczajów w dawnej Polsce. A jest o czym czytać - ho ho - nawet o Brzegu jest trochę, jako o centrum drukarskim tamtych czasów /reformacyjnym raczej/.
Swoją drogą - potrafiłabyś wyjaśnić mi co to tak naprawdę jest ten kognitywizm? Jakoś czytam i czytam i nie do końca qmam czaczę... Kognitywizm jako jedna z teorii kultury... ?

Franco nieodmiennie Zarrazzo

Pepe - 2007-01-05, 13:34

Oj coś mi się wydaję, że robimy :offtopic: ale ja jeszcze odpowiem tak króciutko :) . Ale w końcu miłość to też część ku;tury (zależy od definicji ) więc myśląc metodą dalekich analogii (czyli twórczo :D ) nie jest to tak do końca nie na temat.
Potwierdzam, że kulturoznawstwo to świetna sprawa, miałam wykłady na 1 roku i chociaż chodziło na nie średnio 20 osób ze 120 to ja zawsze byłam, bo to naprawdę bardzo ciekawe nawet rozważałam możliwość 2 kierunku ale jakoś wkuwanie chyba troszkę by mi obrzydziło temat :) Co do kognitywizmu to o ile pamiętam z poznawczej to jakaś tam "metafora komputera" mi się majaczy. Porównanie umysłu do komputera, ogólnie w psychologii to podejście do tworzenia i przetwarzania na podstawie wrażeń zmysłowych , pewne podstawowe mechanizmy, a jeśli chodzi o kulturę to nie wiem :x
A w sumie to ciekawe czy w dziejach świata można by jakieś czasy nazwać "kulturą miłości" :?: ale to chyba jednak dopiero przed nami :)

smooth - 2007-01-05, 13:53

Pepe napisał/a:
A w sumie to ciekawe czy w dziejach świata można by jakieś czasy nazwać "kulturą miłości" :?: ale to chyba jednak dopiero przed nami


Heh, to tak króciutko, nie można mówić o kulturze czegoś co od zawsze istnieje, a przynajmniej brzmi to dosyć dziwnie... :wink: ...kultura w takim prostym rozumowaniu wyodrębnia jakąś grupę.. a miłość jest permanentna i transcendentna.. i to nie do końca my ją kształtujemy co ona nas :wink: .. można tu tez dyskutować o potędze umysłu, który wszystkie kategorie tworzy i dowolnie modeluje.. ale po co ?

Pepe - 2007-01-05, 14:16

smooth napisał/a:
nie można mówić o kulturze czegoś co od zawsze istnieje, a przynajmniej brzmi to dosyć dziwnie...
mówiąc Kultura ... mam na myśli jakąś dominującą wartość, jakiś motyw przewodni, kultura nastawiona na coś konkretnego.
Morg - 2007-01-05, 14:31

A dla mnie miłość to ten pierwiastek z bycia z kimś/przy kimś/obok kogoś, którego żadną definicją, liczbą czy słowem opisać się nie da i który przy rozstaniu traci się bezpowrotnie. Oczywiście można odnaleźć nowy ale napewno nie ten sam - magia dwóch dusz.
Maga - 2007-01-05, 15:53

Franco Zarrazzo napisał/a:
Ziomek napisał/a:


PS. Moje widzenie miłości może się wydawać zbyt wyidealizowane i szczeniackie, jednak czytając i czując że to jest głupie, wiedzcie, że mam 16 lat i nie mam jeszcze tak wielkich perspektyw, aby miłość oceniać bardziej obiektywnie.


Wielki Fran (186cm) jest pod wrażeniem. Nie mogę uwierzyć, że takie myśli formułuje nastolatka :) . Wielkie buziaki dla Ciebie, Ziomal :) :* **

Z jednym bym tylko polemizował ostro - z tym, że to księża i zakonnicy bardziej ukochali Boga od szarych śmiertelników. Ja mam nieodparte wrażenie, że to właśnie nikt inny, jak ci zakonnicy i księża, tego prawdziwego Stwórcę nam biednym ludziom przesłaniają. Z Kościoła, który miał być drogą, bramą , zrobili CEL. A to chyba nie o to tito... ale mniejsza.

Jako stara pierdoła i niespełniony romantyk cieszę się, że w młodym pokoleniu rodzą się istoty myślące tak jak Ty.

Pełen szacunku pokłon i rycerski cmok na Twoja dłoń

Sir Francis de Rivage, Ostatni Obrońca Camelotu, Obrońca Wiary


Ja się natomiast cieszę, że z biegiem lat romantyzm nie wygasa. :) A że się rodzą takie istoty to zasługa mamusi i tatusia (i oczywiście miłości... :) )
PS. Twoje buziaki mnie onieśmielają... Nie wiem jak na razie zbyt wiele o średniowiecznej etykiecie, ale chyba dama powinna się zawstydzić? ;)
Wypada odwdzięczyć się tym samym... :D :*

Co do sprawy Boskiej uważam, że to jest indywidualna sprawa poznanie istoty Boga. Chociaż nie przeczę, że każdy człowiek powinien mieć dostęp o źródła wiedzy o Jego wszechobecnej miłości.
Nie sądzę, że tacy ludzie bardziej ukochali Boga, już pisałam, że bez Niego nie ma miłości, On nią obdarowuje, to dzięki Niemu, znajdujemy spokój w drugiej osobie, ochotę do życia, to Bóg nam tą "połówkę" zsyła, aby zaistniała, pojawiła się w życiu akurat wtedy, kiedy jest potrzebna, a z resztą:
Cytat:
“coście uczynili jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili . . . a czego nie uczyniliście jednemu z nich - tegoście i Mnie nie uczynili” (Matth. 25, 40.45).


czyż te słowa nie wyjaśniają wszystkiego? - kochając człowieka, kochamy Boga.

Franco Zarrazzo - 2007-01-05, 15:57

Pepe napisał/a:
Co do kognitywizmu to o ile pamiętam

Ale ja chciałem na korePEPYcje - takie face to face, znaczy... ;) . No że o zmysłowość chodzi, to kumam czacze. Trochę nie mogę tego poukładać.

Pepe napisał/a:
A w sumie to ciekawe czy w dziejach świata można by jakieś czasy nazwać "kulturą miłości"


Zdecydowanie tak - kultura, a raczej KONTRkultura hipisów. I tutaj po raz kolejny polecam książkę "Hipisi - w poszukiwaniu ziemii obiecanej". Napisana przez psychiatre i psychologa dotyka praktycznie wszystkich zagadnień z socjologii, psychologii, kształtowania osobości, ego. Polecam też przede wszystkim przyszłym matkom i ojcom - autor bardzo sugestywnie analizuje stosunki rodzinne, w jakich rodził sie bunt, prowadzący młodych ludzi do hipisowskich komun. Jest i o ego i o sygnałach i interpretacji ich przez różne osobowości. Piękna rzecz i napisana prostym, przystępnym językiem. Bez akademickiego rzępolenia zmuszającego do czytania ze słownikami pod ręką.

Autor jako psycholog opisuje trzy (a może cztery ?) rodzaje miłości - przywiązanie, miłość erotyczną, miłość rodzicielską, miłość braterską.

Morg napisał/a:
magia dwóch dusz.


Ale chyba właśnie o to chodzi w tym wątku na forum - o coś niewysłowionego i nieopisywalnego. O mistykę. Chociaż jajogłowi (empirycy) pewnikiem na wszystko jakieś endorfiny znajdą, albo inne substancje chemiczne. Ja tam wolę alchemię ;) .

smooth napisał/a:
kultura w takim prostym rozumowaniu

Już w latach 60-tych wyodrębniono 162 definicje kultury. Do dziś trwa spór o to wszystko. Jedna z pierwszych teorii była teoria ewolucjonizmu zakładająca, że cała ludzkość tworzy jedną wielką kulturę, a jej najwyższym stadium jest kultura zachodu (białego człowieka), ku której ewoluują wszystkie inne kręgi podkulturowe. Co ciekawsze ewolucjoniści to tzw. badacze gabinetowi i salonowi - tworzyli teorię w oparciu o badania terenowe przeprowadzane przez podróżników i geografów. Ale to chyba off topic i zaraz Smooth będzie musiał nam nagany wlepiać ;) .

[ Dodano: 2007-01-05, 16:03 ]
Ziomek napisał/a:
Cytat:
“coście uczynili jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili . . . a czego nie uczyniliście jednemu z nich - tegoście i Mnie nie uczynili” (Matth. 25, 40.45).


czyż te słowa nie wyjaśniają wszystkiego? - kochając człowieka, kochamy Boga.



Nie wierzę ... do mnie sens tych słów dotarł nie tak dawno. Do tego stopnia, że zacząłem pisać jakieś rymowane tytyryty na temat boskości człowieka i człowieczeństwa Boga. Ale zreflektowałem się nieco ze strachu przed klątwami kościelnymi, trochę z lęku przed targaniem świętości. Bo "Wiedza jest domeną ludzi. Mądrość należy do Boga".

Jeszcze co do cytatu - ja rozciągnąłem jego sens na wszelkie stworzenie. Myślę, że podobnie mógł rozumować lub odczuwac św. Franciszek, któren nawet modlitewnik do braci mniejszych napisał. Można kupić tłumaczenie np. w klasztorze franciszkańskim na Górze Św. Anny. Akurat brakło mnie dytków i nie zakupiłem przy ostatniej wizycie, ale pewnikiem to uczynię przy najbliższej okazji.

[ Dodano: 2007-01-05, 16:06 ]
Ziomek napisał/a:
Ja się natomiast cieszę, że z biegiem lat romantyzm nie wygasa.


Nie wygasa :) . A duszone przez dekadę i tępiony wybucha na nowo i żarliwym ogniem nowych postanowień i walk płonie :) .

Ziomek napisał/a:
A że się rodzą takie istoty to zasługa mamusi i tatusia (i oczywiście miłości... )


Wielki pokłon w ich kierunku - prosze przekazać gratulacje od pełnego podziwu dla duszy pociechy jednego z użytkonikow Forum Brzeg :)

Maga - 2007-01-05, 16:21

Franco Zarrazzo napisał/a:
ja rozciągnąłem jego sens na wszelkie stworzenie. Myślę, że podobnie mógł rozumować lub odczuwac św. Franciszek, któren nawet modlitewnik do braci mniejszych napisał.


Ja również tak sądzę, ale podciągnęłam ten cytat pod miłość międzyludzką, bo przecież o tej tutaj dyskutujemy. :)
Tak samo okazujemy miłość Bogu kochając świat, naturę, wszelkie jego dzieła, kochając kraj, naród, podziwiając zjawiska które nam objawia, czy te straszne, jak katastrofy, burze pioruny (zwłaszcza te morskie), jak i te piękne, jak tęcza, słońce, możliwość oglądania narodzenia się nowego życia, zarówno ludzkiego, jak i wśród roślin i zwierząt, przebudzanie się kwiatów, rozwijających pąki. To wszystko stworzył dla nas, całe piękno istnienia, jednak najczęściej orientujemy się, że to czego szukamy zawsze było przy nas, kiedy to tracimy. Tak też jest z naturą. Człowiek pędząc do przodu i produkując wciąż "piękne" przedmioty które żadnej wartości nie posiadają, niszczy naturę, która jest uosobieniem prawdziwego piękna, bo czy człowiek mógłby sam ją stworzyć? nie, potrafi ją tylko niszczyć.
Piękne jest to, co pochodzi od Boga.

Franco Zarrazzo napisał/a:
Nie wierzę ...


W co nie wierzysz?

Pozdrawiam serdecznie :)

Franco Zarrazzo - 2007-01-05, 16:41

Ziomek napisał/a:
W co nie wierzysz?


W to, że to czytam, Ziomal... :) .

Ziomek napisał/a:
Człowiek pędząc do przodu i produkując wciąż "piękne" przedmioty które żadnej wartości nie posiadają, niszczy naturę


No i tutaj jest sens buntu hipisów. "Przecież masz wszystko!" mówili rodzice zamożniejszych dzieci. Niestety dzieci nie miały najważniejszego - poczucia własnej wartości, miłości. Ciepła. I szukały go własnymi ścieżkami.

Pisz jeszcze, Ziomal :)

Maga - 2007-01-05, 16:52

Obiecuję, że się wypowiem kiedy wrócę, gdyż nie mogę zaniedbać przyjaciół, tego szczęścia i miłości, które mi Bóg ofiarował, bez których moje życie nie posiadałoby większego sensu...

Kiedy wrócę to napiszę wszystko co mi chodzi po głowie na temat miłości. Tym czasem żegnam na parę godzin :)

Franco Zarrazzo - 2007-01-05, 17:06

Ziomek napisał/a:
Kiedy wrócę to napiszę wszystko co mi chodzi po głowie na temat miłości. Tymczasem żegnam na parę godzin


Paputki i szerokich ścieżek gwiazd. Poczytam z niekłamaną przyjemnością :) .

[ Dodano: 2007-01-05, 17:11 ]
Ziomek napisał/a:
Franco Zarrazzo napisał/a:
ja rozciągnąłem jego sens na wszelkie stworzenie. Myślę, że podobnie mógł rozumować lub odczuwac św. Franciszek, któren nawet modlitewnik do braci mniejszych napisał.


Ja również tak sądzę, ale podciągnęłam ten cytat pod miłość międzyludzką, bo przecież o tej tutaj dyskutujemy.


A co, jeśli sens idealnej miłości lezy właśnie w zrozumieniu tej zależności? Hmmm - może tędy droga?

Pepe - 2007-01-05, 17:26

Miłość opiera się chyba na ukrytym pięknie całego świata. To znaczy często nie dostrzegamy, tego co nas otacza, dobrodziejstwa i piękna prostoty. Brak nam czasu i chęci na dostrzeżenie, że ten świat jet dobry i piękny mimo wszystko. A kodem rozszyfrowującym to piękno jest miłość promieniująca z nas i do nas :)
smooth - 2007-01-05, 17:53

Choć trafne są wasze słowa, to jednak kilkakrotne powtórzenie przez Ziomka, kwestia miłości i w tym wszystkim Boga, niestety wzbudziła we mnie niepokój, a już na pewno mogę stwierdzić, że ja to troszkę inaczej widzę..

Ziomek napisał/a:
kochając człowieka, kochamy Boga


Z tym jak najbardziej się zgadzam i swego czasu w pewnym ujęciu metaforycznym dyskutując ze Świadkami Jehowy, tak przedstawiałem jak okazujemy Bogu wdzięczność..
Stworzyłem wówczas takie dwie relacje : Bóg a człowiek, oraz człowiek a roślinka, nie chodziło o szukanie ścisłych analogi, tylko o zauważenie iż człowiek sadzi roślinkę, dba o nią, podlewa i jedyne czego z całego serca pragnie to aby rosła, była zielona, zdrowa.. i na tym gruncie przedstawiłem relacje Bóg - człowiek, który niczym ta roślinka żyjąc zdrowo (czyt. szanując i kochając wszystko co go otacza, szanując bliźniego) daję powod do dumy i zadowolenia Bogu ..

Jednak

Ziomek napisał/a:
Bóg ofiarował, bez których moje życie nie posiadałoby większego sensu......... już pisałam, że bez Niego nie ma miłości........Bóg nam tą "połówkę" zsyła...

itp, itd.

Tak widziana miłość może jest wielka dla Ciebie, ale dla mnie to spychanie jej na drugi plan... jakby odpychanie człowieczeństwa na drugi plan ..
Jestem świadom, że miłość czyni nas wielkimi w oczach Boga.. jednak jak przeczytałem parę Twoich wypowiedzi gdzie przewinął się Bóg, przypomniało mi się zasadnicze pytanie o wiarę.. czy bez świadomości Boga.. kochalibyśmy się tak samo, nie krzywdzilibyśmy nadal....szanowalibyśmy to co mamy i co nas otacza ?
...dlatego ja nie uzależniam dobra i miłości do bliźniego od Boga, tylko od mojego człowieczeństwa, psychiki, emocji, również empirycznego poznania, które fakt nie raz każe nam się uczyć na błędach.. ale jakby ktoś powiedział mi "słuchaj smooth nie ma Boga"... nic by się we mnie nie zmieniło... bo jestem świadom moich uczuć i zależności, jestem świadom siebie... dzięki otwarciu na ludzi i świat staram się orientować co krzywdzi ludzi... i jak poszerzać to strefę miłości rodzicielskiej, braterskiej, do ukochanej... do świata..

Franco Zarrazzo - 2007-01-05, 18:06

smooth napisał/a:
tylko o zauważenie iż człowiek sadzi roślinkę, dba o nią, podlewa i jedyne czego z całego serca pragnie to aby rosła, była zielona, zdrowa..


Ej no... roślinka się sam potrafi posadzić się bez człowieka. Dla mnie to jeden z najważniejszych cudów otaczającego mnie świata. Życie wieczne i wędrówka dusz.
Wystarczy wiatr, trochę wody i promienie Słońca. Z prochu powstałeś w proch się obrócisz i tak w kółko.

Myślę, że bez Człowieka natura sobie poradzi. Gorzej z relacją odwrotną :) . Nasze ciało idzie do gleby, staje się pożywką. W glebie pożerają ciało robale, ciało staje się pożywką dla gleby. Robale zjadane są przez ptactwo na ten przykład, z gleby rosną drzewa. I tak sobie rozumując można przyjąć, że nasi zmarli śpiewają do nas wiatrem w koronach drzew i śpiewem ptaków... Takie tam filozoficzno-metafizyczne dywagacje.

smooth - 2007-01-05, 18:20

Franco Zarrazzo napisał/a:
Ej no... roślinka się sam potrafi posadzić się bez człowieka


No nie chodziło tu o roślinkę.. w ogólnie nie chodziło o takie myślenie.. chodziło raczej o relacje.... no ale tłumaczenie jednak bardziej sprawdza się w kontekście rozmów o Bogu..więc podaruje sobie :)

Franco Zarrazzo - 2007-01-05, 18:26
Temat postu: Re: czym dla ciebie jest Miłość?.....
Początek wątku: :)

domini napisał/a:
zapraszam... może uda nam się stworzyć idealne pojęcie milości...

według mnie -

Miłość to pragnienie dzielenia życia z drugim człowiekiem, chęć przebywania z nim, oddychania tym samym powietrzem; Miłość to radość każdego dnia, uśmiechu, gestu, to wspólne szczęścia i szarość powszedności; Miłość to przyjaźń, partnerstwo, rozmowy; Miłość to namiętność. Miłość to rozkosz życia...


Chcę tylko powiedzieć, że to co pisze Ziomal mieści się chyba w założeniu autora wątku.
No i naprawdę uważam, że warto wziąć pod uwagę taki sposób postrzegania otaczającego nas świata i zjawisk jako jedną z dróg, może właśnie tę najwłaściwszą, do stworzenia obrazu idealnej miłości w rozumieniu uczucia ze-spalającego dwojga ludzi.

[ Dodano: 2007-01-05, 18:27 ]
Pepe napisał/a:
Miłość opiera się chyba na ukrytym pięknie całego świata. To znaczy często nie dostrzegamy, tego co nas otacza, dobrodziejstwa i piękna prostoty. Brak nam czasu i chęci na dostrzeżenie, że ten świat jet dobry i piękny mimo wszystko. A kodem rozszyfrowującym to piękno jest miłość promieniująca z nas i do nas :)


Dezyderata... ?

[ Dodano: 2007-01-05, 18:30 ]
smooth napisał/a:

...dlatego ja nie uzależniam dobra i miłości do bliźniego od Boga, tylko od mojego człowieczeństwa, psychiki, emocji, również empirycznego poznania, które fakt nie raz każe nam się uczyć na błędach..


Ale chyba Ziomal probuje powiedzieć, że to właśnie jest Bóg. To człowieczeństwo. psychika, emocje.

Zresztą wchodzimy na trudne tematy. One ZAWSZE kończą się awanturami, a potem stosy płoną - może lepiej już sobie rzecywiście darować :) .

Spadam sio od kompa - SIO Zarrazzo do Bystronia!

jadore - 2007-01-05, 20:15

Franco Zarrazzo, Ziomek a co jeśli ktoś jest ateistą? Jeśli nie wierzy w Boga, co on ma powiedzieć, skąd dla niego wzięło się to całe dobro i piękno natury, wszystko wokół, czy wobec tego nie ma on szans na miłość, bo nie wierzy i w to, że pochodzi ona w pewnym sensie od Boga? Tak tylko pytam.
Franco Zarrazzo - 2007-01-05, 20:28

jadore napisał/a:
wszystko wokół, czy wobec tego nie ma on szans na miłość, bo nie wierzy i w to, że pochodzi ona w pewnym sensie od Boga? Tak tylko pytam.



No imho dla jednych jest to tylko natura, dla innych Stwórca. Nie mówię, że nie ma szans na miłość, tylko próbujemy chyba rozważać różne strony medalu. Ziomek bardzo wyraźnie widzi we wszystkim ingerencje Istoty Najważszej /może nie tyle ingerencję, ile niepojętą Mądrość - tak mi się wydaje/, ja zresztą podobnie. Smooth przedstawia Człowieczeństwo jako wartość autoteliczną i miłość jako płynącą właśnie z niczego innego jak z Człowieczeństwa. Z faktu bycia Człowiekiem.

Myślę, że w tym wątku póki co piękne jest to /chociaż całego nie śledziłem/, że każdy z nas póki co wyraża swoje zdanie i próbujemy dyskutować i rozpatrywac różne punkty widzenia.

Koncepcję stworzenia idealnej miłości poprzez próbę zrozumienia miłości lub świadomości bycia częścią czegoś większego przedstawiam jako jedną z możliwości, a nie jako swój punkt widzenia. Jakkolwiek świadomość uczestnictwa w czymś niepojętym i bycia częścią wielkiej Natury/Świadomości/Boga/Macierzy jest mi szczególnie bliska z przyczyn wewnętrznych. Po prostu któregoś dnia spłynęło to na mnie - nikt mi tego nie wmawiał, nie wyjaśniał. Łaziłem po parkach i lasach i "usłyszałem" Głos Boga pomiędzy każdym źdbłem trawy i w szumie wiatru w koronach zmrożonych 17sto stopniowym mrozem drzew.
Dw lata później odnalazłem siebie studiując kulturoznawstwo w tekstach Jana Jakuba Rousseau - filozofa i myśliciela. I ucieszyło mnie to ogromnie, bo do tej pory nieodparte wrażenie bycia "jedynakiem" miałem. A tu proszę :) . Teraz czytam coraz więcej o mistykach, schizmatykach i etc i coraz więcej dostrzegam w różnych szaleństwach dziwnej prawidłowości.

Ja NIE WIERZĘ W BOGA. Ja po prostu jestem świadomy Jego Istnienia. Świadomy bycia jego malutką cząstką. Nie chcę dywagować nad tym, czym Bóg jest dobry czy miłosierny, czy też okrutny i mściwy. To dogmaty, do których staram się nie mieszać.
Nasza wiara /chrześcijańska/ niestety nie jest wartością autoteliczną - większość z nas kocha na pokaz /cały rodział w "Dzieje obyczajów w dawnej Polsce XVI-XVIII w" właśnie rozebrałem/. Robi coś z bojaźni, ze strachu przed karą, piekłem czy co tam.

Jeśli mamy mówić tutaj o miłości, to prosze Was bardzo bierzcie pod uwagę też ludzi, którzy patrzą na to również przez pryzmat Boga. Nawet takiego na swój sposób. Na miłość jako element Dzieła Bożego, bo tyle miłości ile róznych charakterów :) .

jadore - 2007-01-05, 20:39

Franco Zarrazzo napisał/a:
Jeśli mamy mówić tutaj o miłości, to prosze Was bardzo bierzcie pod uwagę też ludzi, którzy patrzą na to również przez pryzmat Boga. Nawet takiego na swój sposób. Na miłość jako element Dzieła Bożego, bo tyle miłości ile róznych charakterów
nie o to mi chodziło, raczej wręcz odwrotnie, aby brać też pod uwagę tych, którzy przez pryzmat Boga nie patrzą, albo są wyznawcami innej wiary, niż większość całego społeczeństwa. Wszystko jest ok. :)
Franco Zarrazzo - 2007-01-05, 20:54

No to wszystko jest ok. Ja jestem ochrzczony, byłem praktykujący, ale jakoś daleko mi do bycia zagorzałym katolikiem. Raczej coraz częściej myślę o pójściu śladami Jana Jakuba Rouseau /właśnie przeczytałem, że mąż ten list gratulacyjny Kazimierzowi Puławskiemu wysłał po odparciu przezeń podczas Konfederacji Barskiej wojsk Katarzyny IIgiej spod Klasztoru Jasnogórskiego/- o zaszyciu się gdzieś w jakiej samotni... chociaż to raczej takie tam sobie myśli nieuczesane...
Maga - 2007-01-05, 22:45

Franco Zarrazzo napisał/a:
Poczytam z niekłamaną przyjemnością :) .


Kurcze, bo zaraz się poczuję wyjątkowo mądra... ;)

Franco Zarrazzo napisał/a:
A co, jeśli sens idealnej miłości lezy właśnie w zrozumieniu tej zależności? Hmmm - może tędy droga?


Piszesz tutaj o zależności między miłością człowieka do wszelkich stworzeń a równorzędnym umiłowaniem Boga? Świat jest pełny miłości, trzeba ją tylko odkryć. Kochać, to nie tylko oddawać się komuś, ale także emanować miłością, co wyczuwają wszelkie istoty, one jednak może rozumieją to lepiej, bo nie potrzeba im słów... Słowa często nie oddają wszystkiego, tak jak to już wspólnie stwierdziliśmy, że nie ma słów na opisanie wielkości i piękna miłości... Słowa często wszystko mogą popsuć...
o ile świat byłby piękniejszy, kiedy każdy by mógł zrozumieć ludzkie intencje do końca... bez żadnych nieporozumień i sporów. Takie błahe na pozór, a może wszystko zniszczyć...

Pepe napisał/a:
Brak nam czasu i chęci na dostrzeżenie, że ten świat jet dobry i piękny mimo wszystko.


Zgadzam się całkowicie. Człowiek w dzisiejszych czasach jest tak zaaferowany zdobywaniem dóbr i własności, dążeniem do osiągania celów, często nie ważnych, jedynie pozornie wartościowych, że zapomina o tym, jaki otaczający nas świat jest piękny i ile w nim dobra. I tutaj mi się przypomina jeden tekst piosenki A. M. Jopek: "niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam". Biegnąc ciągle i goniąc za światem zapominamy o sprawach wyższych... Czasem po prostu trzeba się zatrzymać, znaleźć czas na refleksję nad życiem czynami, oddać się kontemplacji, zastanowić nad esencją życia i wartościami, zrozumieć co jest naprawdę ważne...

smooth napisał/a:
Tak widziana miłość może jest wielka dla Ciebie, ale dla mnie to spychanie jej na drugi plan... jakby odpychanie człowieczeństwa na drugi plan ..


Dlaczego? Dla mnie tak nie jest :) sądzę, że jeśli życie jest poukładane i wszystko jest na swoim miejscu (Hierarchia wartości) nie ma problemów z odróżnianiem spraw boskich i ludzkich, chociaż te oba światy się przenikają. Odnalezienie w miłości do człowieka Boga nie jest spychaniem szczęścia ludzkiego na dalszy plan. Przecież nie można żyć tylko tym, co będzie jak się nasz żywot skończy, ale również i dobrem doczesnym, nie zapominając jednak o tym, że to kiedyś przeminie. Może nie do końca mnie zrozumiałeś, nie jestem dewotką, a do wiary w Boga podchodzę w swój własny sposób... ;)

smooth napisał/a:
czy bez świadomości Boga.. kochalibyśmy się tak samo, nie krzywdzilibyśmy nadal....szanowalibyśmy to co mamy i co nas otacza ?


To wszystko zależy od wpojonych nam przez rodzinę wartości, od wewnętrznej siły człowieka, od tego, jakie wartości prezentuje i jakim jest w głębi serca. Przecież ludzie, którzy nie wierzą w Boga są również dobrzy, ponieważ posiadają swoje wartości moralne i przestrzegają własnych zasad. Co do ludzi wyznających inną religię - przecież oni również wierzą w Boga - tylko, że po inną postacią. Ale "ich Bóg" nie różni się niczym od "naszego Boga" bo przecież "Jest jeden Bóg"
Jeśli nie wiara w Stworzyciela, na pewno wielu ludzi oddawałoby się myśleniu na temat stworzenia - jak powstał świat, skąd się wzięliśmy... jest wiele pytań, na które od wieków ludzie starają się znaleźć odpowiedź...
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytania, które zadałeś, jednak sądzę, że świat by się aż tak nie zmienił...

PS. Oglądaliście film Pytanie do Boga? Jeśli nie, to polecam... W filmie jest poruszony podobny wątek, a mianowicie, co by było, gdyby Chrystus nie zmartwychwstał?

Franco Zarrazzo napisał/a:
Myślę, że bez Człowieka natura sobie poradzi. Gorzej z relacją odwrotną :) .


Jednak dzisiaj człowiek chciałby sobie naturę podporządkować, co raczej się dobrze nie skończy, natura niedługo może nie być w stanie się sama bronić. Grrr...

Franco Zarrazzo napisał/a:
Chcę tylko powiedzieć, że to co pisze Ziomal mieści się chyba w założeniu autora wątku.
No i naprawdę uważam, że warto wziąć pod uwagę taki sposób postrzegania otaczającego nas świata i zjawisk jako jedną z dróg, może właśnie tę najwłaściwszą, do stworzenia obrazu idealnej miłości w rozumieniu uczucia ze-spalającego dwojga ludzi.


Najwłaściwszą drogą jest pogodzenie ze sobą wszystkich ważnych aspektów życia. Uczuć, dobra, przestrzegania własnych zasad, postępowania dobrze, jednak uważam, że wiara, która chcąc nie chcą narzuca nam swego typu szablony, które powinniśmy wypełniać, aby osiągnąć szczęście. Jednak nie pozbawia nas samodzielności w osądach i myśleniu. Mamy prawo i obowiązek oceniania świata w swój osobisty sposób... :) Będąc sobą łatwiej znaleźć PRAWDZIWĄ miłość, a nie tylko to powierzchowną, niepełną, niedoskonałą...

Franco Zarrazzo napisał/a:
Ale chyba Ziomal probuje powiedzieć, że to właśnie jest Bóg. To człowieczeństwo. psychika, emocje.


Tak i nie zarazem. Bo przecież to wszystko zależy od wnętrza człowieka. Inaczej na tą sprawę spojrzy ateista a inaczej człowiek wierzący. Ja wierzę i to bardzo mocno, chodź na swój sposób i dla mnie, podkreślam po raz kolejny światy boski i ludzki się przenikają, ludzki jest uzależniony od boskiego. tak więc nie ma mowy o człowieku bez Boga.

jadore napisał/a:
Franco Zarrazzo, Ziomek a co jeśli ktoś jest ateistą? Jeśli nie wierzy w Boga, co on ma powiedzieć, skąd dla niego wzięło się to całe dobro i piękno natury, wszystko wokół, czy wobec tego nie ma on szans na miłość, bo nie wierzy i w to, że pochodzi ona w pewnym sensie od Boga? Tak tylko pytam.


Nie sądzę, żeby nie mógł znaleźć miłości, dlatego że nie wierzy w Boga.
Uważam, że jednak każdy człowiek w coś wierzy. Życie ludzkie bez wiary jest niepełnowartościowe, puste i bez nadziei. Wiara daje nam nadzieję, że nasza egzystencja nie jest tylko chwilowym złudzeniem, lecz nasz byt jest wieczny i nie przeminie nigdy.
Sądzę, że ateista albo ciągle rozmyśla, nad tym skąd się wziął, albo nie myśli o tym wcale, nie widzę innego wyjścia. Myślę, że ich życie musi być smutne, bo ja mam nadzieję.

Franco Zarrazzo napisał/a:
Ziomek bardzo wyraźnie widzi we wszystkim ingerencje Istoty Najważszej /może nie tyle ingerencję, ile niepojętą Mądrość - tak mi się wydaje/, ja zresztą podobnie.


Tak, dokładnie tak myślę. Chyba to powyżej udowodniłam (że tak myślę :) ), nie będę się powtarzać :)

Uff... Dużo tego było...

Lilith - 2007-01-05, 23:16

Wow, Ziomek, jestem pod wrażeniem długości Twego postu.

Mam jednak nieco inne zdanie. Osoby nie wierzące w Boga niekoniecznie muszą w coś wierzyć. Są ludzie bardzo empiryczni, którzy myślą, że po śmierci, energia [dusza] uwalnia się z ciała i idzie dalej. Przetwarzana ... Są to niewierzący, którzy są przekonani, że po śmierci nastąpi koniec ich bytu.

I wcale nie myślę, że ich miłość może być uboższa od tej powiązanej z Bogiem. Bo oni chcą całe swoje uczucie oddać drugiej osobie, chcą je maksymalnie wykorzystać póki mają tę szansę. Po śmierci już jej nie będzie.
Natomiast osoby wierzące dzielą miłość z Bogiem, prawdopodobnie jest ona przez Niego wzmacniana, ale na pewno nie lepiej ufundamentowana.

Miłość to miłość, niezależnie od tego, czy zamieszany jest w nią Bóg, czy też nie, jest czymś nadzwyczajnym i chyba w obu tych przypadkach należy ją traktować... po protu jako miłość. Nie da się inaczej... przynajmniej ja nie potrafie.

yasiu - 2007-01-05, 23:31

Szczerze przyznam że nie czytałem tego tematu ( zaległości z braku neta )


Powiem czym dla mnie jest Miłość.


Miłość jest to dar który najpierw trzeba przyjąć, po przyjęciu go pielęgnować.

O tym co się czuje do drugiej osoby człowiek się dowiaduje dopiero jak traci, dlatego nie można do tego dopuścić. Czasami miłość jest zależna od otoczenia i na to też nie można pozwolić ! Ważne jest to co my czujemy a nie to co inni myślą o tym. Dlatego trzeba ufać swojemu sercu.

Necia - 2007-01-06, 00:08

yasiu napisał/a:
O tym co się czuje do drugiej osoby człowiek się dowiaduje dopiero jak traci


święte słowa... niestety...

Dla miłość człowiek jest zdolny poświecić wszystko, znajomych, rodzinę, prace, ale czasami nie watro, bo miłość okazuje się być nietrafna, lub ukochana osoba nie warta naszych uczuć... Lecz jak już znajdziemy ta naszą "drugą połówkę" to świat przestaje być szary i ponury, znajdujemy sens życia... Najgorsze w życiu jest ją stracić, bo wtedy przeżywamy szybkie i bolesne przebudzenia jak upadek z dziesiątego pietra, wracamy do szarego świata pełnego problemów i trosk. Jest wiele osób które mówią: tego kwiatu jest pół światu, ale bywa i tak ze jak znajdziemy ten swój kwiat i go stracimy to cieżko jest się pozbierać aby zacząć szukać drugiego... ale trzeba byc dzielnym, bo za każdym rogiem może sie czaić miłość... ;)

smooth - 2007-01-06, 01:15

... tak, zagłębiałem się w temat i mimo, że wynosi mnie na wyżyny mojej wrażliwości na słowo, na myśl nim kierowaną, to jednak im więcej tym mi się smutniej robiło...
..im więcej was i siebie czytałem tym bardziej oddalałem się od emocjonalnego ja.. od tego, który pragnie czuć..
"miej serce, patrzaj serce" ..nie chce wiedzieć "świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce"
"Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu....miej serce, patrzaj serce"

Necia napisał/a:
bo za każdym rogiem może sie czaić miłość...


...i niech jej się czai jak najwięcej.....rodzina, przyjaciele, pasje życiowe, to wszystko z głębi serca... a jak poczujemy tę energie od drugiej co ją wznosi na poziom abstrakcji "widoczny" dla naszych oczu..to gonić i wyć jak pies..

Dziękuje bo mogę czytać Was jak książkę i dzięki yasiowi uświadomiłem sobie, że również czytam życie...

Włóczykij - 2007-01-06, 12:28

a ja za 10 lat przypomnę sobie ten temat, wejdę na forum i zadam Wam pytanie: "czy dalej tak myślicie?" :wink:
Franco Zarrazzo - 2007-01-06, 12:35

Pepe napisał/a:
Niektórzy ciągle upierają się przy tym, że to "nauka o psach" :wink:


A to od psów Pawłowa?

smooth - 2007-01-06, 13:24

Garuda napisał/a:
a ja za 10 lat przypomnę sobie ten temat, wejdę na forum i zadam Wam pytanie: "czy dalej tak myślicie?"


Za 10 lat będziesz miał ciut więcej niż wielu z nas obecnie i będzie Ci brakowało jeszcze wielu lat do innych forumowiczów :wink: Poza tym chcąc zadać takie pytanie, będziesz się musiał nieźle "nagłówkować", żeby umiejętnie zadać pytanie apropos tego o czym tu piszemy... poza tym sam będziesz miał zmienioną emocjonalność, inne doświadczenia życiowe, więc być może za te 10 lat, spytasz raczej "O co mi chodziło" :wink:

Franco Zarrazzo napisał/a:
A to od psów Pawłowa?


Heh, myślę, że chodzi o tę płytszą warstwę skojarzeń - słowną, a mianowicie "Psychologia" :wink:

Franco Zarrazzo - 2007-01-06, 13:31

smooth napisał/a:
Heh, myślę, że chodzi o tę płytszą warstwę skojarzeń - słowną, a mianowicie "Psychologia"


A tak nie pomyślałem. Heh - dzięki :)

Maga - 2007-01-06, 13:49

Garuda napisał/a:
a ja za 10 lat przypomnę sobie ten temat, wejdę na forum i zadam Wam pytanie: "czy dalej tak myślicie?" :wink:


sądzę że ja nie. Często zbyt pochopnie zmieniam zdanie i oceniam nie znając faktów/zjawiska, ale myślę, że będę po tym czasie miała więcej doświadczeń, może męża ( :> ) i będę umiała nazwać to uczucie bardziej rozbudowaną gamą epitetów i porównań (eee...?)
Mam nadzieję, że moją interpretację życie ubogaci, że będę mogła zmienić ją na lepszą, doskonalszą, pełniejszą...

Necia - 2007-01-06, 13:52

podobno ludzie zmieniają sie co 7 lat... uważam że jest w tym ziarenko prawdy gdyż ja taką większą przeminę przeszłam w wieku 14 lat... zobaczymy co będzie jak będę mieć 21...

Sorki za :offtopic:

Pepe - 2007-01-06, 14:38

Co do psów to tak płytko moja rodzina rozumuje, że te "Psy" w nazwie mają tu kluczowe znaczenie jak słusznie zauważył smooth
a co do stałości poglądów, to niczego w życiu nie można być pewnym :) Ja jeszcze z 6 lat temu myślałam, że już na tyle jestem ukształtowana myślowo, światopoglądowo i na tyle jasny mam kierunek działania, że już znacząco się nie zmienię, poza samodoskonaleniem. A jednak po latach stwierdzam, że życie i doświadczenia czasem weryfikują nasze wartości i światopogląd. I każda definicja i wartość ewoluuje w nas z wiekiem i doświadczeniem, także miłość. Chociaż wyznacznikiem mądrości nie jest ilość doświadczeń tylko stopień refleksyjności i to te przemyślenia właśnie dokonują rewolucji w nas samych i w spojrzeniu na świat.
Dzisiaj stwierdziłam, że nie ma co się wdawać w dywagacje o miłości i intelektualizować tego. Za dużo analizy rozumowej przysłania nam sferę emocjonalną, więc może po prostu kochać zamiast o tym się rozpisywać :) (chociaż spojrzenie z nowej, cudzej perspektywy zawsze jest konstruktywne i mile widziane )

[ Dodano: 2007-01-06, 14:44 ]
A i jeszcze jedno
Necia napisał/a:
podobno ludzie zmieniają sie co 7 lat
to chyba taki schemat magicznej cyfry. Jak wiadomo w Biblii, a także w ludowych wierzeniach przemyka gdzieś liczba 7 jako znacząca i magiczna. Takie to troszku ezoteryczne zabobony jak wiadomo, ale ludzie lubią dopatrywać się czegoś magicznego w życiu :)
Włóczykij - 2007-01-06, 15:39

smooth napisał/a:
Za 10 lat będziesz miał ciut więcej niż wielu z nas obecnie i będzie Ci brakowało jeszcze wielu lat do innych forumowiczów :wink: Poza tym chcąc zadać takie pytanie, będziesz się musiał nieźle "nagłówkować", żeby umiejętnie zadać pytanie apropos tego o czym tu piszemy... poza tym sam będziesz miał zmienioną emocjonalność, inne doświadczenia życiowe, więc być może za te 10 lat, spytasz raczej "O co mi chodziło" :wink:


to oczywiście normalna kolej rzeczy, ale nie zmienia to faktu smooth, że w momencie kiedy osiągnę Twój obecny wiek, to być może ja będę miał więcej "trafnych" myśli niż Ty, które przelałeś w tutejszych wypowiedziach. Nie chodzi tutaj o to, że Twoje spostrzeżenia są dla mnie "dzikie" albo absurdalne, po prostu z biegiem czasu wytworzą się w nas nowe wizje miłości, sama miłość nas przeobrazi i nie mówię, że tylko na dobre. Mam zamiar czekać i zobaczyć, czy wielu z Was nie rzucało słów...na wiatr i co wtedy będziecie szeptać :wink:

smooth - 2007-01-06, 18:29

Garuda wiesz co, dokładnie przed Twoją wypowiedzią o tych 10 latach, dałem świadectwo mego "odrzucenia" od przesadnego rozwlekania słowem istoty miłości.. i tak jak piszesz można tu mówić ..(po tych 10 latach) o "trafności" ..ale na pewno , nie o trafności .. bo temat jest na tyle skomplikowany, że po pierwszy kształtowany dynamicznie przez czas i warunki itp zarówno globalnie jak i w kontekście indywidualnym.. a poza tym tak naprawdę im więcej dyskusji na temat tym mniejsza szansa pokazania tych najszczerszych uczuć..

Garuda napisał/a:
Mam zamiar czekać i zobaczyć, czy wielu z Was nie rzucało słów...na wiatr i co wtedy będziecie szeptać


Duby smalone bredzisz ... :wink: jak poznasz istotę miłości, gwarantuje Ci młodzieńcze :-P , że nie będziesz czekał i słuchał szeptów, tych którzy sobie raczyli troszkę podyskutować ..bo lubią :wink:
Pozdrawiam

Włóczykij - 2007-01-06, 21:12

smooth napisał/a:
.. a poza tym tak naprawdę im więcej dyskusji na temat tym mniejsza szansa pokazania tych najszczerszych uczuć..


przepraszam smooth, ale nie przeczytałem wszystkich wypowiedzi i jeśli "powtórzyłem" Twoje słowa lub się do nich zbliżyłem, to po prostu przypadek i moja wina. Jeśli chodzi o Twoją wypowiedź, którą cytuję powyżej, to chyba nie widziałem bardziej "prawdziwej" w całej tej naszej dyskusji. Oczywiście nie mówię, że inne też czegoś intrygującego w sobie nie miały.

Maga - 2007-01-23, 14:55

Garuda napisał/a:
smooth napisał/a:
.. a poza tym tak naprawdę im więcej dyskusji na temat tym mniejsza szansa pokazania tych najszczerszych uczuć..


przepraszam smooth, ale nie przeczytałem wszystkich wypowiedzi i jeśli "powtórzyłem" Twoje słowa lub się do nich zbliżyłem, to po prostu przypadek i moja wina. Jeśli chodzi o Twoją wypowiedź, którą cytuję powyżej, to chyba nie widziałem bardziej "prawdziwej" w całej tej naszej dyskusji. Oczywiście nie mówię, że inne też czegoś intrygującego w sobie nie miały.



po głębszych przemyśleniach, które miały miejsce ostatnimi dniami doszłam do wniosku, że nie tylko z miłością tak jest, ale z wszystkim.
Kiedy szukam kolejnych argumentów na poparcie postawionej przeze mnie tezy to w gruncie rzeczy mimowolnie się od niej oddalam, niefortunnie zmieniam poglądy i plączę się w swoich wypowiedziach.
Temat dawno odszedł w niepamięć, ale to sformułowanie mnie gryzło i spać mi nie dawało... :P

domini - 2007-03-09, 21:34

pada deszcz. idę ulicą i pada na mnie deszcz. idę ulicą, pada deszcz i nie mam parasola.
idę ulicą, pada deszcz, nie mam parasola i jestem szczęśliwa. szczęśliwi nie znają parasoli, nie nosza zegarków, ich świat nawet w zimie pachnie wiosną. i ja właśnie mam to dzisiaj w nozdrzach - wiosnę...

czasami długo dojrzewamy do miłości, uczymy się siebie, poznajemy partnera, przekonujemy się do drzemiących w nas uczuć. czasami miłość spada na nas niespodziewanie, przychodzi w najmniej spodziewanym momencie. nieoczekiwana, w dziki, nieokiełznany sposób wdziera się w nas, ogarnia myśli, ciało, rządzi życiem, słowami, zachowaniami. jest nieracjonalna, żywa, wesoła, bezinteresowna, słodka. odbiera rozum, apetyt, racjonalizm, w zamian za co pożycza rożowe okulary i obdarowuje nadzieją...

czy ważne jak, czy co przeżywamy?....

Natek - 2007-03-17, 09:10

domini napisał/a:
zapraszam... może uda nam się stworzyć idealne pojęcie milości...

nie uda się :P

to ja może jednak spróbuję coś więcej od was wyciągnąć :P bo jak prześledziłam ten temat, to właściwie większość napisała o tym JAKA jest miłość, czasem nawet schodziło na "co to znaczy kochać" ale jakoś nie zauważyłam zbyt wielu wypowiedzi na temat CO to jest miłość, CZYM ona jest :P
tak więc motywuję do pozastanawiania się nad takim pytaniem bo myśleć czasem warto ;)

jeśli chodzi o mnie to tak się składa że w ostatnim czasie to pytanie się tłukło po mojej głowie... i tłucze się nadal, bo mimo, że coś tam sobie próbuję układać, to do odpowiedzi jeszcze (nieskończenie) długa droga
póki co jest kilka wątków
miłość to wybór. wybór to konsekwencja możliwości oraz wolności, myślenia, woli. a myśl i wolność to kwintesencja człowieczeństwa. a więc miłość wynika z nas, z tego co nas odróżnia od reszty fauny i flory ;) .
czy miłość to emocja? coraz częściej myślę, że jednak nie da się jej zamknąć w tym pojęciu, bo trwa zdecydowanie dłużej, chociaż niewątpliwie emocje (i to najróżniejsze) mogą jej towarzyszyć.
miłość to dawanie i umiejętność przyjmowania, ale nigdy żądanie. no i jeszcze to co u niemowląt nazywa się "ufnym oczekiwaniem".

i może na tym skończę, bo to i tak jeszcze wszystko ciągle za mało przemyślane..

język polski jest jednak w tym temacie ubogi - bo chyba nie na darmo starożytni odróżniali dwa pojęcia "eros" i agape"... chociaż z tym też jest trochę problemów: bo gdzie przebiega między nimi granica?

smooth - 2007-03-17, 10:28

Natek napisał/a:
język polski jest jednak w tym temacie ubogi


Słowo jest w tym temacie ubogie..

ileż w tym wszystkim tak naprawdę oczywistości ..miłość to coś co powoduję, że potrafimy odnaleźć siebie w kimś i cieszyć się jego szczęściem i smutkiem jakby było nasze.. Miłość to coś co stanowi niezbędny grunt pod silne relacje..tak jak wiara czyni nas silniejszymi i bardziej wartościowymi ludźmi, tak i miłość jest spoiwem i kierunkiem w którym należy dążyć.. aby poczuć pełnie.. to to coś co ma w sobie tyle samo dojrzałości co spontaniczności....
Oczywiście to kolejne uczucie o którym im dłużej rozmawiamy tym szybciej obdzieramy je z magii.. ale to wszystko raczej w ujęciu z nutką romantyczną :wink:

Bursztynowa - 2007-03-17, 11:15

Mnie się wydaje, że miłości nie można obedrzeć z tej magii, i odrobiny tajemniczości- może dlatego, że nie da jej się jednoznacznie określić, opisać konkretnymi słowami.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że miłość to zaakceptowanie wad drugiej osoby, nauka życia z nimi, poświęcenie, ale i przyjemność przebywania z tą drugą osobą.
Jutro mogę stwierdzić przy śniadaniu, kiedy jem jagodzianki...kurczę kocham go, bo nawet milczenie nie jest krępujące, co dopiero mówić o nagości i odkrywaniu nie tylko najintymniejszych zakątków ciała, ale przede wszystkim duszy. Odkrycie tej drugiej, jest czymś na co np. ja pozwoliłabym tylko osobie, którą bym bezgranicznie kochała i ufała jej.
Miłość to bardzo duża część człowieka - tak został skonstruowany i mnie osobiście - bardzo się to podoba :)

Aithne - 2007-03-24, 22:10

"Tam, gdzie jest miłość, nie ma miejsca na żądania, kontrolę, posiadanie, nie ma zależności, ani manipulacji. Miłość doskonała wyklucza lęk i niepokój".
[de Mello "Przebudzenie"]

Tak jak zrozumiecie będzie wasze...Miłość jest...każdy to wie i czuje...Ale to my musimy udowadniać ,że ona istnieje a nie czekać na dowody jej istnienia!

Angel - 2007-03-24, 22:33

Miłość to dla mnie sens życia. Lecz niekoniecznie miłość do mężczyzny/kobiety , myślę że nawet silniejsza jest miłość do dziecka....Jest bardziej bezinteresowana i najważniejsza.....

A chyba najbardziej kocham mojego męża kiedy widzę jak kocha nasze dzieci :D

Aithne - 2007-03-24, 22:55

:) prawdziwie Angel :)
Włóczykij - 2007-03-24, 23:01

Angel napisał/a:
nawet silniejsza jest miłość do dziecka....Jest bardziej bezinteresowna i najważniejsza.....


w tym pojęciu miłości zdecydowanie obstawiam, że bardziej bezinteresowna i silniejsza jest miłość dziecka do rodziców...

Panna Nikt - 2007-03-24, 23:27

cholera...próbuję sobie odpowiedzieć na pytanie czym dla mnie jest miłość i idzie mi to trudniej niż rozumienie tematów na sprawdzian z chemii. Wiem na pewno,że nie dojrzałam do miłości,jedyne co zrobiłam w kierunku jej poznania to nauczenie się na pamięć ,Listu do Koryntian, (nazywany tez ,Hymnem o miłości,). Czasem mam wrażenie,że takiego uczucia nie ma. Jest ono jedynie ,wytworem, mediów,a ludzie mylą pojęcie miłości z fascynacją (pewnie dlatego,że często przebywam z ludźmi dla których ,miłość, jest pojęciem czysto przedmiotowo-utylitarnym. Innym razem gdzieś głęboko w mojej wyobraźni pojawia się wizja miłości hm...idealnej? Może takiej o której marzą małe dziewczynki,pełnej zaangażowania,szacunku,czułości,wzajemnej troski,pożądania,zaufania,przyjaźni. Przykro mi bardzo,że nie rozumiem teraz tego pojęcia. Myślę,że ułożenie sobie go gdzieś głęboko w głowie,ułatwi mi uświadomienie do czego dążę,czego oczekuję od ludzi. Mam cichą nadzieję,że kiedyś znajdzie się osoba,która uświadomi mi czym jest miłość i pomoże mi ją odnaleźć :wink:
Pepe - 2007-03-25, 10:41

Miłość jest codziennością, tylko o wiele piękniej :D
Bursztynowa - 2007-03-25, 12:27

Miłość? Dla mnie? Jest wszystkim. Po prostu.
Indra - 2007-03-27, 10:33

„Miłość to głębokie uczucie do drugiej osoby, połączone zwykle z silnym pragnieniem stałego obcowania z nią i chęcią obdarzenia jej szczęściem..” itd, czyli słownikowa regułka...
Ale czy można znaleźć odpowiednią regułkę na to uczucie, aby w pełni oddać jego niesamowitość? Każdy powinien znaleźć własną definicje miłości (mniej lub bardziej trafną ;) ) i odpowiedzieć sobie na pytanie czy w ogóle w nią wierzy.
Moja ‘definicja’ miłości jest trochę śmieszna i może zbyt wyidealizowana, ale staram się nadać jej jakiś kształt i tym samym nie obdzierać jej z niezwykłości. Wyobraźcie sobie dwa malutkie pokoiki połączone wielkim korytarzem. Na co dzień zakochani żyją wspólnie w tym właśnie korytarzu. Stawiają czoła problemom, które w nim napotykają, cieszą się sobą. Jednak każdy potrzebuje czasem intymności i izolacji. Czasem trzeba pobyć z własnymi myślami. Nie zrozumcie mnie źle, nie mówię o braku zaufania i kłamstwach. Każdy zresztą sam przed sobą powinien zrobić rachunek sumienia. Jeżeli związek jest zbudowany na wzajemnym zaufaniu, chwilowe zamknięcie się we ‘własnym pokoiku’ nikomu nie zrobi różnicy. Każdy z nas potrzebuje takich momentów kiedy trzeba coś przemyśleć, albo po prostu pobujać w obłokach ;)
„Tam gdzie jest miłość rozum nie powinien zgłaszać wątpliwości”.. szkoda tylko, że na co dzień często o tym zapominamy.
Nie mówię, że z biegiem czasu moja ‘definicja’ nie ulegnie modyfikacji, co jest w sumie oczywiste, bo.. człowiek uczy się przez całe życie ;)

juru - 2007-06-05, 10:48

Nie ma czegoś takiego jak miłość.
smooth - 2007-06-05, 11:11

juru napisał/a:
Nie ma czegoś takiego jak miłość.


WOW :-P

1. Temat : "Czym dla Ciebie jest miłość" ..no ale fakt, zdanie "Miłość dla mnie jest czymś czego nie ma na upartego może mieć jakąś pseudologike
2. Może spróbowałabyś jakoś rozwinąć swoją myśl
3. Czyżby ktoś został zraniony ?

jadore - 2007-06-05, 11:26

smooth napisał/a:
Czyżby ktoś został zraniony ?
nie trzeba być zranionym, żeby w nią nie wierzyć. To tak na marginesie :)
Są ludzie którzy widzą ją na każdym kroku (miłość), a inni jej nie dostrzegają, albo nie chcą, albo nie potrafią - powody są różne.
Dla mnie jest to pojęcie tak duże/ważne, że nie potrafię nawet podać jej prostej definicji :)

smooth - 2007-06-05, 12:01

jadore napisał/a:
nie trzeba być zranionym, żeby w nią nie wierzyć


Trzeba :-P . Cały myk polega na tym, że właśnie nie można zdefiniować miłości tak ściśle, bo dla każdego jest ona czymś innym, dlatego jak ktoś stwierdza, że miłości nie ma tzn. że prawdopodobnie chce zasygnalizować, że został zraniony. Zresztą nie było by tego fragmentu dyskusji, gdyby juru, stwierdził, że nie jest w stanie odczuwać, że czuje się pusty, że brak w nim jakichś emocji, zdolności odczuwania.. natomiast dużym błędem jest stwierdzenie, że "nie ma czegoś takiego jak miłość"..więc może nie wierzyć w miłość choć tak naprawdę miłość i innego tego typu stany rodzą się z uczuć, z serca i umysłu, nie są kwestia wiary.
Dla mnie istnienie miłości definiowanej jako zbiór różnych emocji i uczyć jest czymś oczywistym..sama miłość i inne uczucia wynikają z różnorakich relacji międzyludzkich..
..brak takich relacji mógłby być jednoznaczny z brakiem wytworzenia się uczuć.. ale nie oznaczałby, że miłości i innych uczuć nie ma..tylko, że danej jednostce nie było pisane ich zaznać w wyniku braku relacji.. ale czy to możliwa jest taka sytuacja braku jakichkolwiek relacji ? !

jadore - 2007-06-05, 12:22

No to może jestem jakaś dziwna, bo nie zostałam zraniona (w miłości), a jednak jakoś słabo w nią wierzę :-P
Zdaję sobie sprawę z tego, że to iż ja mało w nią wierzę, nie oznacza, że miłość w ogóle na świecie nie istanieje i nie przytrafia się innym :)

Co miał na myśli juru, wie tylko on sam, choć chyba niechętnie będzie chciał nam o tym opowiedzieć.

Agnes - 2007-06-05, 18:01

nie ma takiego czegoś jak miłość...
smooth - 2007-06-05, 18:10

Agnes napisał/a:
nie ma takiego czegoś jak miłość...


cóż za "boska" prowokacja

Mam tylko pytanie czym jest dla Ciebie miłość bo jeśli twierdzisz, że jej nie ma musisz mieć jakiś jej obraz, do którego się ustosunkowujesz twierdząc, ze nie istnieje !

Agnes - 2007-06-05, 18:56

smooth napisał/a:
Agnes napisał/a:
nie ma takiego czegoś jak miłość...


cóż za "boska" prowokacja

Mam tylko pytanie czym jest dla Ciebie miłość bo jeśli twierdzisz, że jej nie ma musisz mieć jakiś jej obraz, do którego się ustosunkowujesz twierdząc, ze nie istnieje !



buahaha... sam jesteś "boska prowokacja" :x - przepraszam, poniosło mnie...
co w tym stwierdzeniu niby jest prowokacyjnego?

już Ci tłumacze... nie ma(wg mnie) takiego czegoś jak miłość, bo to co niby jest miłością to tak naprawde przyzwyczajenie połączone ze złudzeniem szczęścia, egoizmem i czystym pociągiem fizycznym - kwestia hormonów... to tylko zwykłe, puste słowo... jak kiedyś ktoś mi powiedział miłość to tylko wymysł poetów...

smooth - 2007-06-05, 20:48

Agnes napisał/a:
co w tym stwierdzeniu niby jest prowokacyjnego?


juru napisał/a:
Nie ma czegoś takiego jak miłość.


Agnes napisał/a:
nie ma takiego czegoś jak miłość...


No więc powtórzenie zdania, które w zasadzie nie wprowadza do dyskusji nic poza zamieszaniem, zdania na które również zareagowałem nazywam w tym przypadku prowokacją ..dlaczego "boską" bo na poziomie zdania w stylu "sam jesteś boska prowokacja". Bez obrazy ale takich sformułowania są charakterystyczne dla kogoś kto nie dysponuje argumentami.

Sprawa byłaby o wiele prostsza jeśli wypowiedzi, na które reagowałem były w temacie.. a przypomnę, że nie brzmi on np. "czy wierzysz w miłość" lub "czy miłość istnieje" tylko "czym dla ciebie jest Miłość", więc w zasadzie "zaprasza" do wypowiedzi osób, dla których to słowo ma jakieś znaczenia i wartość. Właśnie dlatego, że jest to tylko słowo, temat jest sformułowany tak a nie inaczej i każdy kto to słowo uznaje w zasadzie może nadać mu inne znaczenie i po to jest ten temat.
Nikt nikomu nie zabrania nie uznawać tego słowa ..tak samo jak nikt nikomu nie każe uznawać np. potrawki chińskiej za dobrą tylko dlatego bo jemu smakuje.. niemniej jednak jeśli ktoś formułuje pytanie "co powoduje, że uwielbiasz potrawkę chińską" to jak na mój chłopski rozum, pytanie jest skierowane do osób, które potrawkę chińską lubią ?
A Ty jak uważasz ?
Czym jest wypowiedź osoby, która nie uznaje słowa Miłość w temacie zatytułowanym "czym dla ciebie jest Miłość".. jak dla mnie jest prowokacją i robieniem zamieszania.. i o ile uznaję w pewnych granicach prowokację za element napędzający dyskusje o tyle spodziewam się jej na jakimś poziome (czyt. popartą argumentami).

Agnes napisał/a:
bo to co niby jest miłością to tak naprawde przyzwyczajenie połączone ze złudzeniem szczęścia, egoizmem i czystym pociągiem fizycznym - kwestia hormonów... to tylko zwykłe, puste słowo.


Tzn. co w końcu jest miłością.. przecież co osoba ...przepraszam co dwie różne osoby to inny rodzaj relacji...znowu powracamy do punkty wyjścia czyli sformułowania tematu..- nie możesz komuś kto uznaje / wierzy / doznał miłości tak powiedzieć..
Myślę, że można to uprościć do tego, iż po prostu wyróżniamy osoby, które chcą temu wszystkiemu nadać jakieś bardziej magiczne znaczenie, które może ukształtować związek do dojrzalszej formy ... dla mnie na pewno takie słowa jak egoizm, pociąg fizyczny nie są wyznacznikiem miłości ..więc jeśli się już pojawiają.. to oznacza ni mniej ni więcej, że w tym konkretnym przypadku nie można mówić o miłości, lecz nie przekreśla istnienie jej ... ech ciągle sie zastanawiam po co to całe tłumaczenie ...wszak temat to dla osób, które uznają miłość... i chcą się swoim pojęciem miłości podzielić.. tak jest również, ze szczęściem nie można powiedzieć, że nie ma czegoś takiego jak szczęście.. owszem można rzec, że dla każdego wygląda ono nieco inaczej..
Na koniec spójrzmy na to od strony logicznej...czyli na zasadzie dowodu nie wprost czyli sprowadzenie do sprzeczności.
Więc:
1.Zakładamy nie wprost, że miłość nie istnieje ..czyli w założeniu zaprzeczamy tezie "miłość istnieje".
2. Teraz pytamy Kowalskiego czy wierzy w miłość, czy uznaje słowo miłość, czy było mu zaznać miłości.
3. Kowalski odpowiada 3 x TAK.
4. W ten sposób otrzymujemy sprzeczność i możemy przyjąć, że zaprzeczenie tezy daje fałsz
5. Resumując otrzymaliśmy dowód na to, że miłość istnieje

Pytasz "co z Kowalskim ?". Przeczytaj wątek od początku do końca, a znajdziesz Kowalskich wielu !

Włóczykij - 2007-06-05, 21:09

smooth napisał/a:
3. Kowalski odpowiada 3 x TAK.


oj, było kiedyś takie referendum 'trzy razy tak', a dokładnie 30 czerwca 1946, niestety niekorzystne dla historii naszej Polski kochanej...

smooth napisał/a:
Pytasz "co z Kowalskim ?"


odpowiadam: dalej jest komuchem... :-P


nie wiem, co to za kłótnie, ale Agnes Ty musisz być bardzo smutna nie doświadczając miłości z żadnej strony...ani od rodziców, ani od przyjaciół, ani od sympatii, a przede wszystkim szkoda, że Ty nie możesz jej komuś podarować - ja wiem, że kobiety są z przekory zimne. :-P Tak dużo jej fruwa dookoła...

Inez - 2007-06-05, 21:31

Włóczykij napisał/a:
ja wiem, że kobiety są z przekory zimne. :-P

Co za kobiety Ty poznajesz, skoro same zimne :P Tyle gorących, samotnych, szukających opieki i bliskości chodzi po ziemi, a Ty tylko zmarzluchy zauważasz :P

Miłości istnieje, jest w nas, wszędzie gdzie się ruszymy podąża za nami. Czasem zasłania nam oczy, by mogło wydarzyć się coś pięknego, a czasem wręcz przeciwnie otwiera je jak najszerzej byśmy mogli dostrzec to co jest tak blisko, w zasięgu naszej ręki. Otwórzmy się na to uczucie, pozwólmy by w nas zagościła i cieszmy się tym, że nosimy w sobie ciepło, którym chętnie obdarowalibyśmy kogoś bliskiego.

Włóczykij - 2007-06-05, 22:00

Inez napisał/a:
Co za kobiety Ty poznajesz, skoro same zimne :P Tyle gorących, samotnych, szukających opieki i bliskości chodzi po ziemi, a Ty tylko zmarzluchy zauważasz :P


wychodzę z założenia, że wszystkie kobiety powinno się traktować równo, a przynajmniej dążyć do stworzenia równowagi pomiędzy nimi. Na mocy tej tezy, nie wypada dogrzewać już gorących kobiet, bo to byłoby niepoprawne, a jednocześnie niezgodne z przyjętym działaniem. Skoro wiem, że zamieszkuję w pamięci tych gorących, to najwyższy czas zaopiekować się zimnymi - i to jest jakby nie patrzeć wyzwanie, bo takie kobiety są przeraźliwie niesprecyzowane, co oczywiście budzi mój podziw i zainteresowanie. Ty oczywiście możesz liczyć na moją miłość poza kolejką :!: :)


no właśnie, grunt to wiedzieć, czym dysponuje się wewnątrz siebie i czy jest możliwe, żeby przenieść to do rzeczywistości, a później to już tylko trzeba kupować motylki na ramiączka, aby się w tej miłości nie utopić... :)

Inez - 2007-06-05, 22:24

Włóczykij napisał/a:
Ty oczywiście możesz liczyć na moją miłość poza kolejką :!: :)

Hmmm... słodkie, tylko niestety u mnie musiałbyś trafić na listę chętnych i żadnych przywilejów, na sam koniec :P

W miłości można bać się jedynie tych klapek na oczach, bo dosyć, że zasłania nam cały świat pokazując tylko tą jedną wymarzoną, idealną osobę to jeszcze na dodatek czasami odbiera rozum czy też zdrowy rozsądek. Czasami jednak warto, by to ona nami rządziła, pozwólmy jej... Nawet jeśli okaże się później, że to nie było to zostaną jednak wspomnienia tych cudownych chwil, a dla nich warto zaszaleć ;)

Agnes - 2007-06-06, 07:47

Smooth napisał/a:
No więc powtórzenie zdania, które w zasadzie nie wprowadza do dyskusji nic poza zamieszaniem, zdania na które również zareagowałem nazywam w tym przypadku prowokacją


bez urazy, ale ostatnio zauważyłam, że prawie każde zdanie, ktore jest inne niż zdanie większości już jest prowokacją.... :x

Cytat:
więc w zasadzie "zaprasza" do wypowiedzi osób, dla których to słowo ma jakieś znaczenia i wartość


co nie oznacza, że musi być tak w praktyce

Cytat:
Nikt nikomu nie zabrania nie uznawać tego słowa ..


więc w czym problem?


Cytat:
Czym jest wypowiedź osoby, która nie uznaje słowa Miłość w temacie zatytułowanym "czym dla ciebie jest Miłość"..


jest jej własnym zdaniem i w tym wypadku stwierdzeniem, że miłość jest dla mnie niczym


Cytat:
ech ciągle sie zastanawiam po co to całe tłumaczenie


ja też :)


Cytat:
wszak temat to dla osób, które uznają miłość... i chcą się swoim pojęciem miłości podzielić..


więc przepraszam bardzo że raczyłam sie wtrącić... to sie więcej nie powtórzy... następnym razem spytam.

juru - 2007-06-07, 12:12

No dobrze może rozwinę swoją myśl. Miłość to wytwór czegoś... no nie wiem to nie istotne.
1. Chodzi o zgodność charakteru. Dwie osoby spędzają ze sobą kupę czasu i po jakimś okresie zaczynają nazywać to miłością. Chodzi i przyzwyczajenie się. Charaktery, które sie uzupełniają, bądź są takie same przyciągają się a ludzie nauczyli nazywać się to miłością. Mądrzy panowie naukowcy udowodnili,że miłość to tylko chemia, płyny itd.
2. Kwestia ślubu i wspólnego. To czysto ekonomiczny aspekt, we dwoje jest łatwiej. Jedno mieszkanie, wspólne rachunki, dwie osoby pracujące - proste, łatwiej będzie się utrzymać.

Miłość jest czymś co wrażliwi ludzie sobie wymyślili aby uatrakcyjnić swój świat wieku temu. Tak już zostało do dzisiaj.
Miłość można zastąpić wieloma słowami np sentyment, przywiązanie, tęsknota itp.
(Tak wiem, mogłem tak od razu napisać)

Agnes - 2007-06-09, 10:44

juru napisał właśnie to o co mi chodziło(nam :) ), tylko ja nie potrafiłam tego tak ładnie "ubrać" w słowa :)
smooth - 2007-06-09, 11:03

Zgadzam się z tym co piszesz choć w nieco innym ujęciu i świetle.. i doskonale rozumiem o co Ci chodzi..tylko

juru napisał/a:
Mądrzy panowie naukowcy udowodnili,że miłość to tylko chemia, płyny itd.


A mądrzy i dojrzali ludzie zaczęli określać miłością uczucie które istnieje po tych wszystkich etapach.. od zauroczenia, przez zakochanie (bo w tych dwóch jest najwięcej chemii, czyli zauroczenie + zakochanie = duży procent chemii) po obowiązki i odnajdywaniu w przyzwyczajeniu, świadomości swych niedoskonałości właśnie tego czegoś..co oczywiście ma nieco inny wymiar niż to coś co się wytworzyło w tych pierwszych jakże pięknych na swój sposób etapach.. (no ale tak raczej teoretycznie) bo to wszystko staje się bardziej prawdziwe po tym jak się to doświadczy...

Biorąc pod uwagę to małe "starcie" zgodzę się, z tym że słowo miłość jest mocno przereklamowane i zbyt pochopnie używane... może stąd nieporozumienie ?

juru - 2007-06-10, 11:20

Cytat:
może stąd nieporozumienie ?

Może Ty po prostu miałeś szczęście i doznałeś tego. Zapewne bazujemy, opieramy swoje wypowiedzi na różnych doświadczeniach dlatego nasze zdania są takie zróżnicowane. No ale tym chyba jest forum - wymianą poglądów.

Agnes - 2007-06-10, 14:21

moje zdanie na ten temat wynika głównie z tego jak ludzie teraz "kochają" :|

a więc tak... mam znajomych, którzy mnie przytłaczają swoim podejściem do "miłości". otóż zakochują sie po dwóch tygodniach znajomości i jest to miłość do końca życia, tak silna, ze oddały by za nią wszystko... po następnych dwóch tygodniach sielanka sie kończy i następują dwa tygodnie cierpienia, po czym znowu sie zakochują w kimś innym. i to jest dla nich miłość. dlatego własnie nie wierze w istnienie miłości, bo ludzie wymyślili sobie tylko takie uczucie, a tak naprawde nie ma takiego czegoś... to może być chemia, pożądanie itp., a ludzie poprostu nazywają to miłością, bo tak ładniej brzmi... :)

jadore - 2007-06-10, 14:37

Agnes napisał/a:
zakochują sie po dwóch tygodniach znajomości i jest to miłość do końca życia, tak silna, ze oddały by za nią wszystko... po następnych dwóch tygodniach sielanka sie kończy i następują dwa tygodnie cierpienia, po czym znowu sie zakochują w kimś innym.
wg mnie dotyczy to ludzi, którzy bardzo, bardzo, ale to bardzo chcieliby się zakochać i każde zauroczenie uważają za wielką nieskończoną miłość. Tym większe jest potem rozczarowanie. A jednak prawdziwą miłość nie tak łatwo jest znaleźć, czasami może się zdarzyć tak, że nie odnajdujemy jej przez całe życie, choćbyśmy nie wiadomo jak tego pragnęli - tak bywa... Być może stąd też nasz sceptycyzm do tego uczucia, samego słowa "miłość". Spłycamy sami jej znaczenie z obawy, że nigdy nas nie spotka, więc jest dla nas niczym. W ten sposób jesteśmy zawsze przygotowani na niepowodzenie. Żeby nie było - to są tylko moje rozmyślanie w tym temacie. Niczego proszę nie brać za pewnik :)
Natomiast czytając Wasze wypowiedzi i swoją jedną naszła mnie taka jedna myśl - może to, że nie doświadczyliśmy nigdy w życiu żadnej nieszęśliwej miłości, nigdy nie zostaliśmy zranieni w miłości, to przez to nie potrafimy tak naprawdę kochać (zakochać się) i mało o tej miłości wiemy?? Tak mi się też skojarzyły słowa jednej z ostatnich piosenek Brodki chyba...
I jeszcze jedna rzecz - napis na drodze do latarni morskiej (nie pamiętam jaka to miejscowość, bo dawne to dzieje) dotyczący miłości:
"Miłość to uczucie głupie, zaczyna się na ustach, a kończy na..." :)

Pepe - 2007-06-11, 09:30

Agnes napisał/a:
zakochują sie po dwóch tygodniach znajomości i jest to miłość do końca życia, tak silna, ze oddały by za nią wszystko... po następnych dwóch tygodniach sielanka sie kończy i następują dwa tygodnie cierpienia, po czym znowu sie zakochują w kimś innym. i to jest dla nich miłość.


chyba jednak albo nie : Na pewno :!: zakochanie to nie to samo co miłość, choć jest to często mylone. Zakochanie to zaledwie część i początek miłości. Zakochanie to trochę szaleństwo a miłość to pewność i poczucie bezpieczeństwa, to dużo więcej.

jadore napisał/a:
oże to, że nie doświadczyliśmy nigdy w życiu żadnej nieszęśliwej miłości, nigdy nie zostaliśmy zranieni w miłości, to przez to nie potrafimy tak naprawdę kochać (zakochać się) i mało o tej miłości wiemy??

oj wolałabym żeby tak nie było. Walczę z tymi naleciałościami przyszłozawodowymi, ale nie mogę oprzeć się pokusie napisania o zdolności do miłości. Może przyczyną braku znalezienia miłości faktycznie jest napotykanie nie tych ludzi, albo oczekiwanie na ten przeznaczony ideał, który gdzieś tam czeka na uaktywnienie i odnalezienie. Jednak być może to my jesteśmy przyczyną naszej niezdolności do miłości. Może mamy złe podejście, albo oczekiwania, które zabijają miłość lub do niej nie dopuszczają. Chyba zanim wyjdziemy z oczekiwaniami na miłość powinniśmy si.ę upewnić czy aby na pewno sami jesteśmy w nią zaopatrzeni w odpowiedni sposób i czy dobrze rozumiemy jej zasady

Agnes - 2007-06-11, 10:35

Pepe napisał/a:
Agnes napisał/a:
zakochują sie po dwóch tygodniach znajomości i jest to miłość do końca życia, tak silna, ze oddały by za nią wszystko... po następnych dwóch tygodniach sielanka sie kończy i następują dwa tygodnie cierpienia, po czym znowu sie zakochują w kimś innym. i to jest dla nich miłość.


chyba jednak albo nie : Na pewno :!: zakochanie to nie to samo co miłość, choć jest to często mylone. Zakochanie to zaledwie część i początek miłości. Zakochanie to trochę szaleństwo a miłość to pewność i poczucie bezpieczeństwa, to dużo więcej.




jeżeli tak sie czepiasz słówek to w porządku... nie zakochują sie tylko czują miłość...

lukstapol - 2007-06-11, 11:21

Miłośc jest pojęciem bardzo zróżnicowanym gdyż może dośc do ślepej miłości zakończonej zauroczeniem, miłości niespełnionej i miłośfci tragicznej. W naszym zyciu spotkalismy sie z wieloma rodzajami milości poprzez miłośc braterska, przyjacielską, rodzicielską a także miłośc jako pozytywne uczucioe dwojga kochajacych sie ludzi.
Wczesniejszych milosci nie trzeba wyjasniac kazdy to na pewno odczul. Natomiast miłość to szlachetne uczucie dwojga ludzi rozumiejacych się, ufajacych sopbie. Miłość to uczucioe w wielu perspektywach wielu poziomach bo inaczej tego sie nie da rozpatrywać. Dla mnie milośc jest uczuciem spełnienia i niespelnienia rozczarowaniua jak i milego zaskoczenia. Dlaczego tak? Poniewaz w zyciu stawiamy czola wielu sytuacjom mnie badz bardziej wymagajacych zaangazowania w to. A co ma z tym wspolnego milosc? Ma i to duzo bo najwazniejsze jest wsparcie wielu osob od przyjaciela po najukochansza osobe. Ma to na celu ze wiezi uczucia staja sie wieksze staja sie nierozerwalne a przez to umacniaja sie na kazdym kroku. Milosc to zjawisko uczucia potrzeby drugiej osoby, by to miało sens istnienia badzmy dla siebie...

Silke - 2007-06-14, 16:20

Milosc ma wiele znaczen,bo ma wiele odcieni,jest milosc rodzicielska,miedzy rodzenstwem,miedzy kobieta i mezczyzna,dziadkami i wnukami i wiele wiele innych,jednak u kazdej z nich,u podstawy ich lezy szacunek,poswiecenie,altruizm,tolerancja,zyczliwosc. To cechuje milosc niezmiennie i bez podzialu na rodzaje.Milosc jest czyms,co widzi sie na codzien,objawia sie w czynach a nie pieknych slowkach. W tym,ze wyniesie sie smieci bez zbednego gadania,ze podaje sie choremu herbate i jest sie cicho,ze pamieta sie o rocznicach waznych wydarzen,ze pomaga sie drugiej osobie,znajduje sie kompromis.Mysle,ze mozna duzo na ten temat pisac. Trzeba pamietac,ze milosc sprawdza sie w rzeczywistosci,jednak nie jest ona tym,co opisuja pieknie poeci. Romantyzm jest wazny,ale nalezy pamietac o innych sprawach tez i byc przygotowanym duchowo na milosc,bo milosc jest ciagla walka z egoizmem.
Natek - 2007-09-08, 22:38

Agnes napisał/a:
jeżeli tak sie czepiasz słówek to w porządku... nie zakochują sie tylko czują miłość...

Przepraszam ze się wtrącę, ale wydaje mi się, że trochę opacznie zrozumiałaś wypowiedź Pepe - ona chyba nie chciała czepiać się słówek, a przynajmniej nie twoich słówek ;) Chodzi o to, że generalnie to co napisałaś o swoich znajomych i ich podejściu do uczuć to prawda, i nie w tym sęk, że ty pomyliłaś pojęcia, ale w tym, że oni je mylą, uważając (i nazywając) zwykłe zauroczenie czy zakochanie miłością.
Jeśli bzdury mówię, to mnie poprawcie ;)

Helu - 2008-03-25, 13:37

Miłości nie ma... Przynajmniej w znaczeniu magicznego uczucia łączącego dwoje ludzi. Ja to zjawisko widze w trzech różnych fazach.

1. Miłość młodzieńcza; opiera się na ślepym zapatrzeniu w drugą osobę, opiera się w dużej mierze na fizyczności, i kończy się szybko i burzliwie tak jak się zaczyna, powtarza się co jakiś czas. Jest głupia i chaotyczna ale ma swój ,,dramatyczny`` urok

2. Miłość dojrzała: dążenia do niej rozpoczynają się w pewnym momencie kiedy to człowiek zdaje sobie sprawe że czas się ustatkować bądź jest do tego ustatkowania zmuszony z zewnątrz (np. presja społeczeństwa). W tym momencie życia ludzie łączą się w pary na dłużej (do czasu aż śmierć lub rozwód nas nie rozłaczy). Jeżeli takiej parze uda się wytrzymać pewien okres czasu to zaczyna się faza 3.

3. Miłość przez zasiedzenie. W tej fazie człowiek staje się leniwy i wygodnicki. Po co miałbym szukać sobie nowego partnera/partnerki skoro wszystkie moje doczesne potrzeby sa zaspokajane.Często dochodzą dzieci które są obowiązkiem łączącym ludzi. Ważnym czynnikiem jest też strach przed samotnością który mobilizuje człowieka do kompromisów ktore ułatwiają związek.

Tak to właśnie widze. Oczywiście że są wyjatki i pewnie jesteście w stanie przytoczyć mi wiele przykładów. Nie jest to sielanka ale i zycie nie jest sielanką , a ,,milość`` jest częścią życia.

Pozdrawiam
Helu

Agnes - 2008-03-25, 15:14

"Miłość to jest słuchanie pod drzwiami, czy to jej buty tak skrzypią po schodach, miłość jest wtedy, jak do czterdziestoletniej kobiety wciąż mówisz 'Moja Maleńka' i kiedy patrzysz jak ona je, a sam nie możesz przełknąć... Wtedy, kiedy nie zaśniesz, zanim nie dotkniesz jej brzucha... Wtedy, kiedy stoicie pod drzewem, a Ty marzysz, żeby się przewróciło, bo będziesz mógł ją osłonić..." - chciałabym żeby taka była moja miłość i tak bym chciała żeby ktoś mnie kochał... ale prawda jest taka jak napisał Helu, przynajmniej w duużej większości przypadków. rzadko można liczyć na związek w którym jest i na zawsze będzie miłość... a Ci, którym udało sie odnaleźć takie uczucie 'do grobowej deski' to wg mnie prawdziwi 'wybrańcy losu' :)
Natek - 2008-03-25, 16:18

Helu napisał/a:
Nie jest to sielanka ale i zycie nie jest sielanką , a ,,milość`` jest częścią życia.

W tym się akurat Helu z tobą zgodzę w zupełności, no może oprócz tego cudzysłowia przy słowie miłość ;) Bo generalnie z głównym przesłaniem twojej wypowiedzi się nie zgadzam. Myślę, że miłość jest, i jak wszystko w życiu, ma wiele wspólnego z trudnościami, bólem, ale też (znów jak wiele rzeczy w życiu ;) ) ze szczęściem.
Kiedy się rodziliśmy, żaden lekarz nigdy nie podpisał nam wieczystej gwarancji, że życie będzie lekkie, łatwe i przyjemne.
A może to co opisałeś, to nie są jakieś kolejne fazy miłości? Może to różne elementy, które zawsze jej towarzyszą. Bo miłość to i namiętność, i zauroczenie, i poznawanie siebie, i kompromisy, i przyzwyczajenie, i strach przed samotnością. Zaufanie i troska o siebie nawzajem. A przede wszystkim wyzwanie. Nie takie, jak nieprzyjemna robota, którą "muszę odwalić", ale bardziej takie jak nieplanowana podróż na drugi koniec kontynentu. Boję się tego co może mnie spotkać, boję się że mogę sobie nie dać rady, że zabraknie pieniędzy, że będę nocować pod mostem itp. ;) ale oczy mi się świecą na myśl, że w końcu będę mogła poznać coś nowego, jakieś miejsce, w którym jeszcze do tej pory nie byłam. Przygoda. Taka, jak całe życie :)
Jesteśmy ludźmi, więc już chyba z definicji mamy tendencję do popełniania błędów, robienia głupstw i (celowo, lub nieświadomie, po prostu przez własny egoizm) krzywdzenia innych. Nie ma i nigdy nie będzie ideałów. I fajnie jest o tym pamiętać myśląc o jakichkolwiek relacjach z innymi ludźmi.
Osobiście bardzo podoba mi się (zasłyszana kiedyś) wizja miłości (czy może bardziej związku), w której jedna z osób, w chwilę po gromkiej awanturze, zwierza się drugiej: "Wiesz, w sumie to się cieszę, że się pokłóciliśmy, bo już nie mogę się doczekać tego, jak będziemy się godzić" ;) .


Clive Staples Lewis napisał/a:
Kochać - znaczy wystawiać się na zranienia. Spróbuj kochać cokolwiek, a serce twoje z całą pewnością narażone będzie na udrękę i niewykluczone, że zostanie nawet złamane. Jeżeli serce pragniesz zachować w stanie nienaruszonym, nigdy nim nikogo nie obdarzaj, nawet zwierzęcia. Otocz je umiłowanymi przedmiotami i drobnymi przyzwyczajeniami; unikaj wszelkich powikłań, zamknij je szczelnie w trumnie swojego samolubstwa.

smooth - 2008-03-25, 17:42

Natek napisał/a:
Bo generalnie z głównym przesłaniem twojej wypowiedzi się nie zgadzam.


I jak tak pomyślałem, ale zanim moje myśli pokierowały palcami przeczytałem jeszcze raz tytuł tematu "czym jest dla Ciebie miłość".. i stwierdziłem, że poza tym, że to my określamy miłość, to również ona określa nas.. do tego każde takie pojęcie ewoluuje u każdej jednostki inaczej ..czasem ta ewolucja ma kształt sinusoidy.. ale chyba jednak jakkolwiek, w różnych kontekstach życiu nadajemy etapowości tak miłość sama w sobie takowej nie posiada.. tzn.inaczej...w różnym wieku różnie określamy istotę miłości i jest to zależne od naszej dojrzałości emocjonalnej, wrażliwości, doświadczenia ..i rzeczywiście...jedyne co możemy stwierdzić ..to, że dla nas jest taka czy siaka.. i pal licho czy ona taka jest bo chodzi o to, żeby nie istotę rzeczy określić co raczej siebie w tym wszystkim...

Yvvone - 2008-03-25, 18:00

Miłości nie widzimy, ale możemy ją poczuć, bo on jest w każdym z nas, tylko trzeba umieć się otworzyć na drugiego człowieka i ją okazać...

Pojęcie miłości każdy odczuwa inaczej, dlatego nie da się jej zdefiniować na jeden, konkretny sposób.

Czym jest dla mnie miłość? Miłość to bezgraniczne zaufanie, przyjaźń, czułość, namiętność, bezpieczeństwo, oddanie pewnej cząstki siebie drugiemu człowiekowi... I oczekiwanie na Nią. Tym jest dla mnie miłość.

basia8918 - 2008-03-25, 20:00

Miłości po prostu nie da się opisać
Inez - 2008-03-28, 08:47

Agnes napisał/a:
"Miłość to jest słuchanie pod drzwiami, czy to jej buty tak skrzypią po schodach, miłość jest wtedy, jak do czterdziestoletniej kobiety wciąż mówisz 'Moja Maleńka' i kiedy patrzysz jak ona je, a sam nie możesz przełknąć... Wtedy, kiedy nie zaśniesz, zanim nie dotkniesz jej brzucha... Wtedy, kiedy stoicie pod drzewem, a Ty marzysz, żeby się przewróciło, bo będziesz mógł ją osłonić..."

To jest właśnie istota miłości ;) Pięknie napisane :) Agnes za to piwko dla Ciebie :wink:

Życzę każdemu, by odnalazł takie właśnie uczucie :)

chmurkolistna - 2008-03-28, 08:55

Nie tyle napisane, ile w oryginale wypowiedziane przez Bogusia Lindę w filmie "Sara", bo to właśnie źródło cytatu. :)
Inez - 2008-03-28, 09:12

chmurkolistna napisał/a:
Nie tyle napisane, ile w oryginale wypowiedziane przez Bogusia Lindę w filmie "Sara", bo to właśnie źródło cytatu. :)

Zauważyłam, że to cytat :-P Mimo wszystko Agnes należy się piwko za tak trafne odnalezienie sensu miłości w dostępnych źródłach :wink: Jest tyle materiałów na ten temat, a jednak tych kilka słów najlepiej oddaje sens miłości (przynajmniej dla mnie) :wink:

przem - 2008-05-07, 20:03

Miłość jest to bardzo piękne, a zarazem silne uczucie. Św. Paweł pisał: ,,Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący."
Dalej św. Paweł pisze, jaka piękna jest miłość. Na końcu zaś jest napisane: ,,Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: największa z nich [jednak] jest miłość."

musimy umieć odróżnić miłość od zauroczenia czy pożądliwości.

Miłość jest bardzo mocna: ,,Bo miłość mocna jest jak śmierć" (Pnp 8,6)

plojdzik - 2010-08-19, 22:54

Wersja cyniczna (wg mnie najbliższa prawdzie)- miłość to chemia :)
Wersja poetyczna - prawdziwa miłość to stan, w którym będąc z kimś ani przez chwilę nie czujesz się sam (zwłaszcza w trudnych chwilach).


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group