Forum Brzeg
Forum miasta Brzeg. (ISSN 1869-609X)

Historia - Z historii brzeskich kościołów

Dziedzic_Pruski - 2012-06-04, 20:54
Temat postu: Z historii brzeskich kościołów
Podane tu informacje, dotyczące historii kościoła św. Mikołaja, pochodzą z pracy o nieco przydługim tytule: "Briegische Chronik oder gedrängte Ortsbeschreibung und Geschichte der Stadt Brieg von deren Entstehung an bis auf unsere Tage. Ein Beitrag zur Schlesiens Staats-, Religions- und Cultur-Geschichte zur Belehrung und Unterhaltung für Einheimische und Fremde" (Kronika brzeska lub zwarty opis miasta i historii Brzegu od jego założenia aż po nasze dni. Przyczynek do państwowej, religijnej i kulturalnej historii Śląska dla pouczenia i zabawienia dla miejscowych i obcych), Karl August Schmidt, Theologe und Pädagoge (teolog i pedagog), Brieg 1845, z rozdziału o kościołach i szkołach. Fragment tekstu z części drugiej zamieszczono już w wątku o joannitach. W celu zachowania ciągłości, fragment ten zostanie tu powtórzony

Ewangelicki kościół farny św. Mikołaja znajduje się w południowo-wschodniej części miasta i jest gotycką budowlą z dwoma wieżami równej wysokości, połączonymi gankiem - od zachodu. W wieży północnej wiszą 3 dzwony harmoniczne. Czwarty dzwon, ważący jedynie 78 funtów, wisi nad gankiem (łączącym wieże – pierwotnie ganek był zadaszony, w ramach nadbudowy wież wzniesiono także mostek, choć tym razem niezadaszony). Długość nawy wynosi 114 ¼ łokcia, szerokość – 29 łokci, zaś wysokość – od posadzki do sklepienia – wynosi 49 ¼ łokcia. Ostrołuczne sklepienie krzyżowe opiera się na 8 wolnostojących, gotyckich filarach. Nawa główna i boczne są obficie oświetlone przez 34 okna, a zaletą kościoła jest to, że nawy boczne znajdują się za filarami. Do znamienitych zabytków kościoła należą: organy, jedne z najznamienitszych na Śląsku, zbudowane przez Englera w latach 1724 – 30. Koszt budowy organów oraz dwóch empor wyniósł 32 tys. guldenów. Ich wysokość wynosi 18 łokci. Organy posiadają 3 manuały, 56 rejestrów, 7 miechów (organowych) oraz 2838 piszczałek, w tym 2812 dźwięczących. Największa z nich waży centnar i 28 funtów (centnar cyny kosztował wtedy 22 talary). Szczegółowy opis całości znajduje się w aneksie (niestety w posiadanym przeze mnie skanie brak jest aneksu).

Ołtarz główny

Niewielka szerokość nawy - 27 stóp, względem jej wysokości – 96 stóp, sprawiły, że budowa ołtarza, która miała miejsce w latach 1781 – 84, wiązała się z trudnościami. Dlatego też ołtarz posiada 2 wysunięte skrzydła, u dołu kolumny korynckie, zaś u góry rzymskie złożone (tzn. porządku kompozytowego). (Szczegółowy opis ołtarza znajduje się w aneksie.) Obraz ołtarzowy, którego mistrz - dyrektor berlińskiej akademii malarskiej Rode – w poświęconej mu odzie Ramlera (chodzi o poetę Karola Wilhelma Ramlera) został przyrównany do włoskiego malarza Buanorattiego, przedstawia zbawiciela, modlącego się na górze oliwnej, klęczącego na jednym kolanie i trzymającego złożone dłonie na drugim, przepełnionego wyrazem prawdziwej wielkości ducha, pozwalającej dostrzec ból jedynie w zwróconych ku niebu oczach. Za postacią zbawiciela dostrzegamy przedstawionego w delikatnej kolorystyce anioła, kładącego dłoń na ramieniu modlącego się zbawiciela, odwracającego odeń łagodne i pełne współczucia spojrzenie.

Pomnik hrabiego Gesslera

Prochy tego bohatera, który ostatnie lata swego życia spędził w Brzegu, spoczywają przed stopniami ołtarza głównego. Na pięknym kamiennym nagrobku z żółtego marmuru o niebieskawych żyłach znajduje się następująca inskrypcja:

Feldmarschall Graf Geßler
geboren den 24. Juni 1688
gestorben den 22. August 1762.
Was er dem preußischem Heere,
was er seinem Könige war,
zeiget nebenstehende Ehrendenkmal,
welches ihm sein Sohn
Wilhelm, Graf Geßler auf Odersch,
aus kindlicher Pflicht
den 15. Oktober 1790
errichten ließ


Feldmarszałek hrabia Geßler
urodzony 24. Czerwca 1688
zmarł 22. Sierpnia 1762.
Czym był dla pruskiego wojska
oraz króla swojego,
niech ukaże honorowy pomnik obok,
który syn jego
Wilhelm hrabia Geßler na Odrzyszowie (na Śląsku Morawskim)
Z synowskiego obowiązku
15. października 1790
wznieść kazał.

Otoczony żelazną kratą z pozłacanymi gałkami i kwiatonami monument stoi kilka kroków od tego miejsca. Całość – zaplanowana wedle rysunku i pomysłu tajnego nadradcy budowlanego Langhansa z Wrocławia – składa się z wykutego w stylu klasycznym w marmurze sarkofagu, w którego górnej części umieszczono medalion z podobizną zmarłego, a za nim nieprzyjacielskie chorągwie i sztandary, zdobyte w bitwie pod Dobromierzem, ustawione jako trofeum w otoczeniu różnych akcesoriów wojennych, które unosząca się wśród obłoków bogini zwycięstwa oplata wieńcami wywrzynowymi. Na górnej części sarkofagu, przed popiersiem feldmarszałka przedstawiono historię w postaci kobiety, która utkwiwszy wzrok w podobiźnie zmarłego, spisuje jego czyny. Podstawa monumentu wykonana jest z marmuru przewornieńskiego i krapkowickiego, część środkowa – ze sławniowickiego, zaś medalion – z kararskiego. Środkowa część, wykonana z czarnego marmuru czeskiego, zawiera tę oto inskrypcję:

Hier ruht

Friedrich Leopold Graf von Geßler, Preuß General-Feldmarschall, des schwarzen Adler- und Johanniter-Ordens Ritter, Chef eines Kürassier-Regiments, Amtshauptmann zu Sehensten etc. gebor. den 24. Juni 1688, gest. den 22. August 1762, bildete sich unter Eugen und Marlborough, focht unter Fürst Leopold in Italien, trat aus Preußischen in Baierische Dienste, wurde aber von Friedrich Wilhelm I impellirt, distinguirte sich in allen Actionen, besonders bei Mollwitz, da er von Ohlau aus dem Feinde mit 3 Regimentern in den Rücken kam und ihn zur Flucht brachte, noch mehr bei Kesselsdorf, am meisten bei Hohenfriedeberg, wo er mit dem Regimente Bayreuth 20 Bataillons aufrollte und 67 Fahnen eroberte. Hier erhob ihn sein König in den Grafenstand. Stets begleitete das Glück seine Klugheit und seinen Heldenmuth, da er beständig Corps aufführte und nie einen echec litt. Durch ihn zuerst und durch ihn allein zeigte die Preußische Kavallerie, was sie vermag, wenn sie recht angeführt wird. Aus kindlicher Pflicht setzte ihm dies Ehrendenkmal
Wilhelm, Graf von Geßler


Tu spoczywa

Fryderyk Leopold hrabia von Geßler, pruski generał-feldmarszałek, rycerz Orderu Czarnego Orła i Orderu Joannitów, szef pułku kirasjerów, starosta Sehesten (być może chodzi o Szestno na Warmii) etc. ur. 24. czerwca 1688, zm. 22. sierpnia 1762, kształcił się pod Eugeniuszem i Marlborough, walczył pod księciem Leopoldem w Italii, wystąpił ze służby pruskiej i wstąpił do bawarskiej, jednak został przywrócony przez Fryderyka Wilhelma I, odznaczył się we wszystkich bitwach, zwłaszcza pod Małujowicami, gdzie uderzywszy od strony Oławy 3 pułkami na tyły nieprzyjaciela, zmusił go do ucieczki, więcej jeszcze pod Kesselsdorfem, a najbardziej pod Dobromierzem, gdy z pułkiem Bayreuth rozbił 20 batalionów i zdobył 67 chorągwi i sztandarów. Tam został przez swego króla podniesiony do stanu hrabiowskiego. Szczęście stale towarzyszyło jego mądrości i bohaterstwu, gdyż dowodząc wciąż korpusami, nigdy nie zaznał porażki. Dzięki niemu – jako pierwszemu i tylko dzięki niemu pruska kawaleria dowiodła, na co ją stać, gdy dobrze nią dowodzić. Z synowskiego obowiązku ten honorowy pomnik mu wystawił
Wilhelm, hrabia von Geßler

Wszystkie figury wykuto z marmuru. Obaj artyści – rzeźbiarz Blacha i sztukator Echtler z Wrocławia - dołożyli wszelkich starań, by stworzyć dzieło znamienite. Jako jego wykonanie zupełnie pomysł artysty oddaje, tako bogini zwycięstwa wielki zachwyt znawców wzbudza. Jej postać jest pełna gracji i największej harmonii. To, co w kamieniu oddać niezwykle jest trudnym – unoszenie się postaci w powietrzu – aż do ułudy się tu udało.

W kościele ma miejsce 7 fundowanych kazań, zaś oprócz 3 kazań w niedziele, w tygodniu kazanie wygłaszane jest w czwartki, a podczas postu jeszcze jedno we wtorki. Komunia odbywa się w piątki, zaś w tygodniu 7 modlitw (nabożeństw) – 2 rano - we wtorki i piątki i 5 po południu – od poniedziałku do piątku. W skład parafii wchodzą: miasto, Wieś Brzeska, Skarbimierz, Pawłów, Rataje, Pisarzowice i Żłobizna. Superintendent zamieszkuje w Michałowie pod Lewinem. Prawa patronackie sprawuje magistrat, posługę w kościele sprawują pastor primarius, archidiakon, diakon oraz – jako diakon ekstraordynaryjny – pastor kościoła św. Trójcy.

Rok wzniesienia kościoła nie jest wprawdzie znany, jednakże w roku 1250, kiedy to Brzeg otrzymał prawa miejskie, powinien się tu już znajdować kościół farny, a ponieważ św. Mikołaj jest nie tylko patronem kościoła, ale i całego miasta, a także wszystkich katolickich rybaków, którzy osiedlili się tu przypuszczalnie jako pierwsi, przeto zdaje się, że kościół istniał już wtedy. Glawnig utrzymuje, że dom boży istniał w Brzegu jeszcze przed rokiem 1250, zaś Erhart przyjmuje w swej Prezbiterologii rok 1094. Glawnig stwierdza jednak stanowczo, że książę Ludwik I nie był budowniczym kościoła, lecz w roku 1383 oddał go w lenno rycerskiemu zakonowi maltańczyków (joannitów) – wraz ze wszystkimi przynależnymi budynkami i parcelami. Kościół stał się w ten sposób przynależnością komturii łosiowskiej. 20. Marca 1428 r. miasto i kościół zostały spustoszone i spalone przez husytów. Świadectwem tego wydarzenia jest malowidło na desce z łacińskim opisem, które w roku 1443 nad drzwiami do zachrystii umieścił ówczesny altarysta lub ksiądz von Köchendorf. Malowidło przedstawia Chrystusa na krzyżu w glorii. Krew z jego 5 ran spływa do pozłacanego kielicha z hostią, stojącego u jego lewej stopy. Na prawicy zbawiciela widzimy Marię, umywane ręce Piłata i popiersia szydzących żołnierzy, pocałunek Judasza i inne symboliczne przedstawienia. Na prawicy – Piotra i dziewkę, poniżej piejącego kura, narzędzia męki etc. Spis wszystkich rzeczy znajduje się w aneksie. Na drewnianej tablicy nad obrazem znajdują się jeszcze niemieckie rymy, będące wolnym tłumaczeniem łacińskiej inskrypcji:

Tausend Vierhundert Zwanzig Acht
Nach Christi Geburt die Jahrzahl macht
Ward in gemeiner Landes Noth
Durch die eifrig hussitisch Rott
Die Stadt sammt diesem Gotteshaus
Verwüstet und gebrennet aus,
aber durch Gottes reiche Gnadd
beides, Kirch als gemeine Stadt,
wie sie erbaut und zugericht,
itzt männiglich vor Augen sicht,
drum zum Gedächtnis Leser mildt,
ist hergesetz dieß alte Bild.
Als die Jahrzahlt that machen frei
Tausend vier hundert vierzig drei,
von Köchendorf dasselbe Jahr
des Altars Diener allhier war.
Damit nun jeder, der es sicht,
versteht warum es aufgericht
ist die Tafel und deutsche Reim
herzugethan zur Nachricht sein
Anno Sechszehnhundert und zwölf,
drum bitte Christum, daß er helft
durch seine Gnad, daß dieser Ort
hinfort nicht werde also zerstort
sondern fest stets unser Hut,
der christlichen Gemeine zu Gut
drin zu hören sein heilig Wort
daß sie beseligt hier und dort.

Peter Thomas, Kirchenvater
George Walter, Kirchenvater fecit 1612


W tysiąc czterysta dwadzieścia ośm
Po Chrystusa narodzeniu rok
w wielkie na kraj nieszczęście spadłe
zapalczywych husytów hufcem całe
miasto wraz z tym domem bożym
spustoszonym i z dymem puszczonym,
lecz przez szczodrą łaskę boga
kościół i miasto - oba,
jakoż i teraz postawione,
przed oczyma twemi stoją
przeto na pamiątkę, czytelniku miły,
ten obraz stary wystawili
w roku tysiąc czterysta czterdzieści trzy,
Köchendorf kiedyć sługą ołtarza tu był.
Lecz by mógł pojąć każdy kto nań
Spogląda, czemuż obraz ów dan,
Taż tu tablica i niemiecki rym
jako latopis spisane jaśnie
Anno tysiąc sześćset i dwanaście.
Więc pomoc wymódl chrystusową,
by przez łaskę Jego miejsce owo,
odtąd niszczonym już nie było,
Lecz by pod pieczą naszą stałą
gminie ku posłuchaniu pozostało
słowa Jego świętego się nadało
i łaski tu i tam jej przysparzało

Peter Thomas, ojciec kościoła
George Walter, ojciec kościoła fecit 1612

Nagrobek Piotra Thomasa znajduje się w ścianie północnej nawy kościoła.

Jak już wspomniano, w tymże roku 1443 kościelnym sklepieniem zachwiało trzęsienie ziemi.

Dziedzic_Pruski - 2012-06-04, 21:23
Temat postu: kościół św. Mikołaja, cz.2, reformacja
W roku 1524 franciszkanin i były minoryta z Wrocławia o nazwisku Jan Troppauer lub Tropper, jako pierwszy głosił w kościele nauki reformacji i został pierwszym ewangelickim pastorem, sprawując swój urząd aż do roku 1529. Jego następcą został Szymon Bernth lub Bernt z Jüterbogu (w Brandenburgii) , który w roku 1534 został też pierwszym superintendentem księstwa. (26. sierpnia 1542 r. pochłonęła go zaraza.) Studia odbył w Wittenberdze i miał pojąć za żonę Barbarę von Bora, a tym samym być szwagrem Lutra.

Jak już wspomniano, w Brzegu jak i we Wrocławiu oraz innych śląskich miastach, poprzedzona naukami Husa reformacja znalazła niebawem otwarte i przyjazne przyjęcie. Urzędzujący w Brzegu po roku 1550 pisarz miejski Błażej Gäbel, dając świadectwo o reformacji w ewangelickim kościele farnym św. Mikołaja, wprawdzie nie jako świadek naoczny, czyni to jednak w oparciu o jak najbardziej wiarygodne wiadomości źródłowe, o których mówi, że swe relacje o istocie i starożytności Brzegu skrzętnie spisuje ze starych ksiąg i rejestrów, zaś co się tyczy kościoła św. Mikołaja, wiele o jego dawnym stanie dowiedział się od swego dziada Hieronima, który przez długie lata i jeszcze za papiestwa (tj. jeszcze w czasach katolickich) był tamże zarządcą i rachmistrzem, a także od wielu innych uczciwych i wiarygodnych ludzi.

A oto te wiadomości:

1. Spośród komturów zakonu maltańczyków lub joannitów do (czasów) reformacji, zwłaszcza dwaj ostatni szczególnie się zapisali. Byli to:

a. Jan z Wrocławia, nieznany z nazwiska, który w dniu św. Anny roku 1510 z niewiadomego powodu rozmyślnie zabił mieczem brata zakonnego Andrzeja, gdy ten modlił się w swej celi, przez co morderca musiał uchodzić , a jego bezpośrednim następcą został
b. Commendator (komtur)Wolfgang Heinrich, wielce zasłużony dla wprowadzenia nauki luterskiej.
Zamordowanie księdza Andrzeja wywołało wśród mieszczaństwa wielkie zgorszenie i wzburzenie, tak że komtur Jan (morderca) musiał uchodzić tylną furtą i zbiegł do Pragi do klasztoru.
Błażej Gäbel nadmienia, że – jak mu to przekazał dziad - brat Andrzej (zamordowany) miał być w skrytości husytą, posiadać czeskie postylle i mieć zwolenników wśród mieszczaństwa. Być może to było powodem, który skłonił komtura Jana do zamordowania swego brata zakonnego. Prawdopodobie będąc przeciwnym naukom Husa, zagrażającym jego egzystencji, Jan popełnił morderstwo, by się zabezpieczyć. Przez swój postępek przyczynił się jednak pośrednio do przyjęcia oczyszczonej (tj. zreformowanej) nauki Chrystusa, rozgoryczając brzeskich mieszczan przeciw duchowieństwu katolickiemu. Jednocześnie z tego smutnego zdarzenia jasno wynika, że rozpoczęta kilka lat później prawdziwa reformacja trafiła w Brzegu na podatny i użyźniony już grunt, jako że nauki Husa niewiele różniły się od nauk Lutra, zaś w istocie były z nimi tożsame.

2. Jeszcze osobliwszym jest świadectwo z roku 1518, w którym (Gäbel) mówi: w dniu św. Wita (tj. 15. czerwca 1518 r.), po zakończeniu mszy radzieckiej (dla rady miasta) 2 wikariuszy tutejszego tumu (kolegiaty) udało się do kancelarii rajców i przedstawiło tam, jak to kramarz bogaty (w oryginale Reihe-Krämer, Reihe – rząd (w sensie szpaler), Krämer – kramarz; przypuszczalnie chodzi jednak o termin Reichkrämer, na Śląsku byli to kramarze handlujący wyrobami z żelaza, ołowiu i korzeniami (przyprawami)) Antonius (Antoni) kilka dni wstecz przywiózł w Wrocławia i otwarcie sprzedawał druk pewnego witenberskiego mnicha o imieniu Merten (Martin – chodzi oczywiście o Marcina Lutra; przy okazji warto zwrócić uwagę na fakt, że bez wynalazku druku reformacja byłaby nie do pomyślenia; druk to „internet” późnego średniowiecza). Ten pochodzący od szatana druk, szkodzący i umniejszający papieską świątobliwość, jak i wiarę chrześcijańską, jest wszędzie publicznie odczytywany, przy wielkim poklasku gawiedzi – zwłaszcza w piwnicy miejskiej pod ratuszem (mowa oczywiście o Ratuszowej - widocznie ów lokal jakoś specjalnie się do tego nadaje; kiedyś jeden pan opowiadał mi, jak to w latach 60-tych odczytywał tam po pijaku przemówienie Wiesława z Trybuny Ludu, co jednak nie za bardzo spodobało się władzy :D ). Jako że pismo owo wielce jest niebezpiecznym, przeto cała kapituła kolegiaty św. Jadwigi szacownej radzie wniosek przedkłada, by ta druki te przechwycić i publicznie spalić hyclowi (w oryginale Hitzel – pierwotnie pomocnik/ pachołek katowski, ciekawe że w j. polskim słowo to przetrwało w nieco innym znaczeniu - jako rakarz, ale widocznie do powinności hycla należało również wyłapywanie bezpańskich psów) przykazać zechciała. Jednak rajcy nakazali wikariuszom wyjść, po czym ponownie wejść, a wtedy burmistrz odrzekł: „pismo brata Marcina nie jest radzie nieznanym, którejż to już przed kilkoma dniami owoż na głos odczytanym zostało, jednakowoż nie znajduje (rada), by było ono igraszką szatana. Gdybyż tak jednak i być miało, takoż szatan bynajmniej dzieła swego odebrać by nie dał, lecz sam to uczynił. Panowie kanonicy wspomną sami, że przed niejakim czasem u rady wnosili, by nie wpuszczać do miasta Tazzela z jego skrzynią (tj. znanego handlarza odpustami Tetzela), a że i palenie pobożności by nie uczyniło, jako i wszystkich miast na świecie spalić naraz nie można, tako i rajcy lepszego consilium (rady) nie znają, niż to, że jako to w tumie kilku jest w piśmie świętym uczonych doctores (doktorów), owiż uczeni panowie doctores pismo polemiczne sporządzić i z bibli wyłożylć by raczyli, że się Martinus (Marcin) myli i kłamcą jest. W rzeczy zaś samej nic zmienić nie mogą”. Takoż i posłowie przykro odprawionymi zostali, zaś jeszcze tego samego dnia kapituła sprawę księciu Jerzemu I przedłożyła, lecz i tam nie zaznawszy pocieszenia, jako że książę odpowiedział, że rzecz go nie tyczy, a póki mieszczaństwo i rada w wierności i posłuszeństwie przy nim trwają i daniny należne płacą, póty niech każdy wierzy w to, co za stosowne uważa, on zaś sam odczekać woli, co cesarz i rzesza ustalą.

Uwaga

Wspomniany w powyższej wiadmości druk to bez wątpienia słynne 95 tez, które Luter kazał wywiesić (jak chce legenda, miał je sam przybić do drzwi) w kościele uniwersyteckim w Witenberdze 31. października 1517 r. Równocześnie nie sposób przeoczyć, po czyjej stronie zdecydowana była stanąć rada i przynajmniej większa część mieszczaństwa. Nawet Jerzy I , który wprawdzie nie poparł bezpośrednio sprawy, to jednak nie okazał jej też i niechęci. Już sama neutralna postawa księcia, jego zasada nieingerencji oraz okoliczność, że kanonicy, tj. duchowni kapituły kolegiackiej, byli ludźmi zamożnymi i wpływowymi, którzy podobnie jak sama kolegiata, posiadali lokaty pieniężne w wielu brzeskich kamienicach, tak że właściciele tychże kamienic byli w tym względzie od nich zależni, doprowadziła do tego, że wzmiankowana powyżej kwestia reformacyjna pozostała nierozstrzygnięta i aż do roku 1524 i jeszcze w następnych latach – pozostawiona samej sobie.

Już jednak w święto exaltationis cruxi (podwyższenia krzyża – 2. maja) roku 1519 wydarzył się publiczny skandal, który powtórnie poruszył i rozpalił opinię publiczną. Wówczas w górnym klasztorze na Wróblim wzgórzu, w zachodniej części miasta, nieopodal kościoła jezuitów albo dzisiejszego katolickiego parafialnego, byli mnisi zakonu kaznodziejskiego (dominikanie), zaś w dolnym klasztorze koło młynów - bracia szarzy (franciszkanie surowej obserwancji (reguły)). Oba zakony w dni targowe wysyłały na targ kwestarzy, by zbierali jałmużnę – w tym celu (kwestarze) wyciągali ku dobrodziejowi deseczkę zaopatrzoną w uchwyt (rodzaj tacy, skarbonki). By zapobiec spotkaniu obu kwestarzy oraz łatwo wynikających stąd kłótni, jako że oba zakony od zawsze żywiły do siebie wrogość, rada miejska zarządziła, by kwestarze rozpoczynali kwestę w różnych miejscach targu i szli dalej tak, by nie mogli się spotkać. 2. Maja 1519 r. franciszkanin nie zastosował się jednak do tego zarządzenia. Na rogu ulicy Mariackiej, dzisiejszej Kołodziejskiej (Chopina), prowadzącej do kościoła mariackiego, znajdującego się przed bramą Wrocławską, wówczas zwaną bramą Mariacką, natknął się na dominikanina. Niebawem doszło do ostrej pyskówki. Franciszkanin nazwał dominikanina sroką, przypuszczalnie jako że dominikanie nosili białe habity i czarne szkaplerze, a także powiedział, że ich kazania (tj. Dominikanów) nie są lepsze od skrzeczenia tychże ptaków, a ponadto nazwał ich zachłannymi złodziejami. Dominikanin zaś nazwał swego adwersarza śmierdzącym, rozpustnym kozłem i głośno wykrzyczał: „u was jest gniazdo nędznego żebractwa i sprzedajnych dziewek”, na co zebrany wokół tłum buchnął śmiechem i zaczął klaskać w dłonie. Bosy mnich (franciszkanin) tak się tym rozsierdził, że swą skarbonką zdzielił mnicha kaznodzieję (dominikanina) tak mocno w tonsurę (wygolony czubek głowy u zakonników), że ten padł bez życia na ziemię. Napastnik poczłapał potem bez przeszkód do swego klasztoru, a gawiedź miała uciechę, kpiąc z ubitego, aż jego bracia zabrali go w końcu do klasztoru. Brzeska rada wniosła wprawdzie sprawę do biskupa, lecz tymczasem morderca zbiegł do Polski. Z powyższego wynika jasno i wyraźnie, że już wtedy poważanie dla kleru zanikło, zaś w sprawach religijnych zapanowała niebezpieczna anarchia, która ogarnęła nawet żaków, o czym opowiada Błażej Gäbel.

Gdy w dniu Scholastyki (takie imię żeńskie), tj. 10. lutego 1520 r. przybyło do Brzegu zakrytym wozem kilka zakonnic z klasztoru w Czarnowąsach, który posiadał w Brzegu dom przy ul. Zakonnic (stąd nazwa tejże ulicy), będący schronieniem w czasach wojny i zarazy, żacy dopadli wozu, zerwali plandekę i zapytali, czy zakonnice nie miałyby ochoty na schadzkę z szarymi mnichami (franciszkanami), bo wtedy oni (żacy) chętni by przyszli zaśpiewać śpiewkę weselną. Spektakulum owo było tak natarczywym, że wmieszać musieli się pachołkowie miejscy, by przepędzić niesfornych chłopców, których później w szkole ukarano rózgami. Tego samego roku, jak dalej donosi Błażej Gäbel, czeladnicy piekarscy i rzeźniccy urządzili w zapusty pochód, przebrawszy się za mnichów i mniszki i oprowadzając dwa woły z pozłacanymi rogami, łaciatego biało-czarnego – przedstawiającego dominikanina i szarego – franciszkanina. Na każdym wołu siedziała tyłem i okrakiem fałszywa zakonnica, tj. przebrany za zakonnicę czeladnik, trzymając w ręku ogon wołu. Mimo że zacna rada chciała zapobiec tej swawoli, nie było to jednak możliwe, jako że gawiedź odpędziła pachołków miejskich. Na końcu czeladnik rzeźnicki – rodzony Bawarczyk, wstąpiwszy na koryto z wodą (chodzi raczej o kamienny zbiornik wodny/ cystenę; 2 takie zbiorniki znajdowały się na rynku), wygłosił mowę, pełną wyzwisk i straszliwie uwłaczającą pannie Maryi oraz wszystkim świętym, nie oszczędzającą nawet apostołów, co wywołało wielkie zgorszenie, ale nie można było temu zaradzić. Nawet w następne święto bożego ciała, tego samego roku, wielce uwidoczniła się zmiana usposobień, jako że w procesji szło mało ludzi, a większość z nich, nie zdjęło beretów nawet wtedy, gdy przenoszono mimo nich venerabilis (monstrancję), przyglądając się tylko i nie padając na kolana.

Powracamy jednak do ogólnej historii kościoła św. Mikołaja!

W roku 1547 ewangelickiemu proboszczowi oraz kapelanowi (przed reformacją był zawsze proboszcz i 2 kapelanów) przydano jeszcze nadkapelana, jako że pojęcie diakona dopiero później się upowszechniło. W tym kościele sprawowali swój urząd: 1 pastor prymariusz, 1 archidiakon i 1 diakon. Stanowisko subdiakona jest już od wielu lat nieobsadzone, zaś związane z nim powinności sprawuje diakon ekstraordynaryjny - pastor kościoła cmentarnego św. Trójcy. Nauk dla konfirmantów miejskich i wiejskich udzielają pan pastor prymariusz i pan archidiakon. W roku 1569 wnętrze kościoła ucierpiało od pożaru.

Do roku 1573 kościół znajdował się już od 15 lat w rękach ewangelików, a komenda łosiowska wciąż jeszcze nie wyzbyła się swych praw patronackich i roszczeń do dworu komendy albo dworu krzyżowego (Kreuzhof) i należących doń parcel. Stało się to dopiero na mocy ugody, którą 20. stycznia 1573 r. zawarli w Strzelinie książę Jerzy II i Commendator (komtur) von Panowitz, za zgodą wielkiego mistrza i króla Czech. W roku 1577 dwór komtura został pod nazwą dwór krzyżowy (Creuzhof, pisownia z c) przeznaczony na mieszkanie dla duchownych ewangelickich, którzy zamieszkali tam w roku 1578. Równocześnie książę Jerzy kazał podwyższyć wieżę północną, niższą od południowej, do równej wysokości i zbudować łączący je ganek (chodzi o mostek między wieżami kościoła św. Mikołaja). 23. kwietnia 1583 roku, w zamian za odstąpienie arsenału miejskiego oraz części lasu miejskiego między Neidberg (lub Neitberg – nieistniejąca dziś wioska, zniszczona najpóźniej w czasie wojny 30-letniej) a Lubszą Małą (obecnie część Lubszy) – na powiększenie książęcego zwierzyńca – książę odstąpił magistratowi prawa patronackie do dworu krzyżowego (Kreuzhof. Pisownia z k) i 3 łany roli, zwane łanami kantorskimi (Cantorhufen) wraz ze wszystkimi należnymi prawami.
Podczas oblężenia w roku 1642 do kościoła powpadały szwedzkie kule, powodując uszkodzenia. W roku 1658 organmistrz Klose (brzeski organmistrz, twórca m.in. organów w kościele pokoju w Świdnicy) zbudował organy, a ponieważ żona księcia Jerzego III, Zofia Katarzyna, urodzona księżniczka ziębicko-oleśnicka, była luteranką (Piastowie brzescy byli wyznania kalwińskiego) i co piątek przychodziła do kościoła św. Mikołaja, magistrat kazał dla niej zbudować emporę (balkon), która później stała się emporą magistracką. Gdy jednak w roku 1675 Brzeg, utraciwszy swych książąt, znalazł się pod panowaniem austriackim oraz otrzymał katolicki magistrat, który - zgodnie z wolą cesarza – nie obsadzał ponownie opustoszałych ewangelickich urzędów kościelnych, również dla kościoła św. Mikołaja nastał bardzo niebezpieczny okres, jako że 7. grudnia 1685 r. zmarł archidiakon Katscher, zaś 3. lipca 1686 r. – pastor Jan Krzysztof Letsch. Pozostał tylko diakon Marcin Beer, który przez 20 lat dźwigał brzemię potrójnego urzędu i zachowując wielką mądrość, pozostał na swym stanowisku, aż ugoda altransztadzka z 21. sierpnia 1707 r. (tę datę podano w oryginale) nakłoniła cesarza Józefa I do przyznania mu - w ramach obsadzenia wszystkich urzędów – probostwa, zaś w roku 1708 w nowo utworzonym konsystorzu (najwyższa kościelna władza administracyjno-sądowa) – asesorii (władzy sądowniczej) oraz superintendentury (władzy nadzorczej nad duchowieństwem księstwa). Beer dożył do jubileuszu 50-lecia sprawowania urzędu i zmarł dopiero 6. lipca 1721 r. Jego godności pełnił odtąd Wawrzyniec Puschmann - aż do śmierci 12. czerwa 1734 r., a potem Jan Kacper Lessel, który w roku 1742, gdy jego działalność jako asesor konsystorza zakończyło utworzenie pruskiego nadkonsystorza we Wrocławiu, został inspektorem gimnazjum w Brzegu, zaś w roku 1744 – radcą w utworzonym tu konsystorzu zwierzchnim dla Górnego Śląska, który to urząd sprawowali odtąd także kolejni pastorzy i superintendenci (Lessel zmarł 25. Maja 1752 r.). Jego następcą został Jan Krystian Schwope – do 2. Lutego 1755 r. Następnie Krystian Efraim Peuker – do 30. października 1756, Dawid Beniamim Strodt – do roku 1794, kiedy to superintendenturę księstwa otrzymał pastor prymariusz Jan Krystian Jany ze Strzelina, który - gdy już 10. stycznia 1797 r. zmarł syn i następca Dawida Beniamima Strodta, także Dawid Beniamim - został również nadradcą konsystorialnym. W Brzegu kolejnymi pastorami prymariuszami byli: Krystian Boguchwał Nagel – od roku 1797 – aż do śmierci 3. sierpnia 1818 r., zaś po nim – od 4. lutego 1819 r. – Beniamin Gubalke, który zmarł 3. maja 1833 r. jako superintendent. Jego następcą został urzędujący jeszcze dziś (tj. w roku 1845) pastor prymariusz Meiser.

Sam kościół przetrwał nieuszkodzony oblężenia w roku 1741 i 1807, a także pożary miasta. Należy jednak wspomnieć o ołtarzu głównym, na który Krystian Daniel Elericus – handdlarz żelazem z Brzegu – zapisał 1000 talarów, z czego z masy (spadkowej) wypłacono co prawda jedynie 500 talarów, lecz pozostałych 500 talarów wypłacił jego wspaniałomyślny dziedzic uniwersalny – kupiec Samuel Beniamin Hoffmann, a ponadto dołożono jeszcze 400 talarów z kasy kościelnej. Następnie prace przy ołtarzu, za wyjątkiem obrazu ołtarzowego, który namalował Rode z Berlina, wykonali na wyznaczony sposób (według projektu) stolarz Fohmann, sztafażysta i malarz Schmidel z Brzegu oraz rzeźbiarz Hartmann z Nysy. Uroczyste poświęcenie miało miejsce 1. lutego 1784 r.

I jeszcze kilka wiadomości na temat historii kościoła św. Mikołaja oraz tego, co doń należało i jeszcze należy.

1. Duchowni ewangeliccy ad St. Nicolaum nie zwykli dawnymi czasy zapisywać swych kazań bądź uczyć się ich na pamięć, lecz głosili je swobodnie tak, jak im to podpowiadał duch, przez co nierzadko – jak np. zmarły w roku 1755 pastor i superintendent Schwope – przeciągali je aż do dwunastej w południe. Z tego powodu, na tzw. filarze kazalnicowym (kazalnica znajdowała się mniej więcej w połowie nawy głównej, po lewej stronie, patrząc w kierunku prezbiterium, patrz także zdjęcie w poprzednim przyzczynku) zamocowano zegar, wybijający kwadranse i pełne godziny. Ponieważ zegar powodował jednak swym biciem zbyt wielki hałas, został wkrótce usunięty i zastąpiony stojącą na kazalnicy jeszcze dziś (tj. w roku 1845) klepsydrą.

2. W roku 1626 nad zakrystią urządzono bibliotekę kościelną, obejmującą m.in. księgozbiór, który pozostawił pastor Michał Scholz, urzędujący w latach 1605 – 1618. Do pomieszczenia biblioteki, będącego wcześniej izbą penitencjarną (aresztem) dla duchownych, którzy wykroczyli przeciw regułom swego stanu lub przeciw prawu kanonicznemu (kościelnemu), prowadzą dość niewygodne schody. W tym pokoiku znajduje się również zakratowane okno, w owym czasie zwane oknem odsłuchowym (chodzi o okno wychodzące na wewnątrz kościoła), przez które pastorzy mogli obserwować i słuchać, jak i o czym młodzi kaznodzieje i kandydaci wygłaszają swe kazania

Na otaczającym kościół św. Mikołaja przykościelnym placu (cmentarzu) w pierwszej połowie XVII w. jeden żak zasztyletował drugiego. Przyczyna tego krwawego czynu nie została poznana, ale plac musiał zostać z tego powodu na nowo poświęcony. Na owym placu doszło także w roku 1642 do krwawych zamieszek między brzeskim mieszczaństwem a austriackim (cesarskim) wojskiem - w których nikt jednak nie stracił życia. Cesarscy żołnierze zarzucali mieszczanom, że ci podczas oblężenia Brzegu przez Szwedów, dawali wrogom znaki z wałów, gdy cesarski garnizon zamierzał podejmować działania przeciw oblegającym. Po raz trzeci plac posłużył zbuntowanym mieszczanom za miejsce ucieczki. Przyczyna tych niepokojów, podobnie jak wspomnianego wyżej morderstwa, pozostaje okryta gęstą zasłoną. Mieszczanie zabarykadowali się tam i grozili podpaleniem kościoła, gdyby ich wola nie została spełniona. Wytrwali tam oblegani przez 2 dni i 2 noce, aż wojsko podjęło przygotowania do rozbicia wrót placu przykościelnego przy pomocy armat, a - być może nawet w większym stopniu - do pokoju skłonił oblężonych głód.

3. W oficynie byłego tzw. domu kleszego (Pfaffenhaus) - chodzi o znajdującą się przy ulicy Pawłowskiej (Dzierżonia) kamienicę No 213 (numer parceli), której właścicielem jest obecnie (tj. w roku 1845) piekarz Sonntag, mieszkało sześciu pachołków kościelnych, noszących czerwone szaty z blaszanym emblematem, przedstawiającym św. Mikołaja, oraz długie laski. Stanowili oni kościelną straż, odpędzali od kościoła dziadów (żebraków) (przez co nazywano ich później także dziadowskimi (żebraczymi) wójtami, strzegli nocą kościoła oraz musieli towarzyszyć delikwentom (skazańcom) do miejsca straceń. Dzisiejsi dwaj wójtowie kościelni (całkiem niedawno zwani jeszcze dziadowskimi) – aż do roku 1750 nosili również czerwone kurtki i są następcami dawnych pachołków kościelnych.

Dziedzic_Pruski - 2012-06-05, 21:42
Temat postu: jeszcze o kościele św. Mikołaja
Poniższe wiadomości pochodzą z książki „Schlesiens curieuse Denckwürdigkeiten oder vollkommene Chronica von Ober- und Nieder-Schlesien ...” (Niezwykłe Osobliwości Śląska albo zupełna kronika Śląska Górnego i Dolnego ...), Friderico Lucae, Franckfurt am Mayn (Frankfurt nad Menem), MDCLXXXIX (1689).

Na wschodnim krańcu miasta stoi wielki kościół farny St. Nicolai (św. Mikołaja), ufundowany pierwszy raz w roku 1287 przez Henryka Brzuchatego Wrocławskiego. Jest to budowla znacznie długa, a prócz strzegomskiego, najwyższy na Śląsku kościół. Od strony wieczornej (zachodniej) ma on dwie stare, acz wysokie, grube, czworokątne wieże, między którymi u szczytu dachu przejść można sklepioną i zadaszoną galerią. Na wieży od strony północnej wiszą różnej wielkości dzwony, a także w roku dopiero 1673 umieszczony mechanizm zegara. Wieża od południa starą zwykle jest zwaną (co sugeruje, że powstała jako pierwsza) i bardzo popsutą jest, takoż w roku 1652 potężnymi, murowanymi filarami wspartą być musiała (wspomniane, potężne przypory wieży południowej stoją do dziś). Wydaje się, że jako już w roku 1443, gdy cały kościół silnym ziemi trzęsieniem zachwiany został, przez co się sklepienie zapadło, a i wieża owa naruszoną została. Wewnątrz potrójne sklepienie (mowa o nawie głównej i bocznych), zwłaszcza zaś wysokie (nawa główna), na silnych filarach po stronach obu jest wsparte. Od południa, prócz wielkiej zakrystii, nad którą biblioteka się znajduje, do kościoła przylega kaplica, kunsztownymi stallami zdobna, z której środka na balkon książęcy się wchodzi, który bogato malowany i złocony, tudzież wygodnymi oknami i snycerką zdobny jest. Takoż i w dalsze obszerne balkony i stalle – jako dla mieszczaństwa, tak i wsi parafii przynależnych – kościół wystarczająco jest zasobny. Niektóre niedawno całkiem, gwoli parafii powiększenia, postawiono. Również przed laty niewielu ołtarz wysoki kratą drewnianą albo staketem (od tej nazwy pochodzi polskie słowo sztacheta) odgrodzony został. Podobnież i chrzcielnica żelazną kratą oddzieloną została, która to w odległości znacznej od kazalnicy, w rogu sklepienia dolnego (tzn. nawy bocznej kościoła), od południa strony się znajduje. Tym sposobem w niedziele i podczas kazania chrzcić można, a kaznodzieja drugiemu nie wadzi. Chór muzyczny z organami, zdobieniami swymi znamienitości kościołowi przydają, jako i liczne umieszczone tam chorągwie, tarcze, herby i epitafia, z których wiele kunsztownie i kosztownie w marmurze wyrobionych się znajduje. Spośród nich kunsztem i zdobnością zwłaszcza to się wyróżnia, w roku 1668, w 45. roku żywota swego zmarłemu burmistrzowi Marcinowi Schmidtowi poświęcone, tę oto inskrypcję noszące (patrz załącznik).

Kościół otacza obszerny plac kościelny, który od wschodu i południa grubym murem, od pozostałych zaś stron oficynami Pawłowskiej i Mlecznej ulic jest ogrodzony. Z każdej zaś strony prowadzą do tego przykościelnego placu brama i furta i dalej przez kruchtę dużą i wysoką – do samego kościoła. Na placu, od południa strony, stoi przy murze stara, kamienna szkoły budowla, z której to anno 1569, 10. sierpnia, szkołę do gimnazjum książęcego przeniesiono. Odtąd drukarnia ksiąg się tam znajdowała, aż miasto na nowo budynek ów naprawiło i na powrót izby szkolne w nim urządziło, jakby potrzeba taka zajść miała.
Od rana strony (od wschodu) dwór krzyżowy stoi, budowla spora, z jednej strony mieszkaniami kaznodziejów, drugiej – ogrodami ich, trzeciej – murem, czwartej zaś podwórcem obszernym otoczony, na który z kościoła, zza ołtarza – wysokim, krytym i sklepionym gankiem przez ulicę przejść można. Onegdaj kościół i dwór braciom krzyżowym z czerwoną gwiazdą (w rzeczywistości chodziło o joannitów) należał, przez co nazwę dwór krzyżowy (lub krzyżowców) zachował. (Powyższa informacja pozwala nam bliżej określić położenie wspomnianego także w poprzednich przyczynkach dworu/ komturii – na wschód od prezbiterium, przypuszczalnie na terenie obecnego „domu towarowego” lub parkingu, w kwadracie ulic Długiej, Polskiej, Dzierżonia i Chrobrego; wspomniany kryty ganek przechodził przypuszczalnie nad ówczesną ulicą św. Mikołaja (dziś Polską).)
Około 1579 roku książę Jerzy II kazał kościół odnowić i jego popsute sklepienie naprawić, jako i dwór krzyżowy w stanie obecnym urządzić. Czy to miasta magistratus kościołem i dworem immediate (niezwłocznie) zawładnął (wyjaśnienie tej kwestii znajduje się w poprzednim przyczynku), niemniej stale trzech kościoła ojców lub włodarzy obstaluje, którzy to kościoła budowli doglądają i o tegoż dochody i powinności staranie mają i rachunek zdawać są winni. Nad to zaś anno 1618, kościołowi temu przewodzący proboszcz magister Michał Schultz, własny i spory dom, tysięcznymi kapitaliami ufundowany, wystawił i superintendenta, rektora gimnazjum i proboszcza inspektorami ustanowił. Z wpływających stąd rocznych rent oraz przychodów z piwa warzenia (kamienicom były przypisane przywileje warzenia piwa), znaczny dochód przynoszących, nie tylko liczni studiosi (studenci) stypendium na uniwersytetach używają, ale i pewna liczby wdów farnych (tzn. wdów po pastorach; w katolicyźmie aspekt zaopatrzenia księżych rodzin był powodem wprowadzenia celibatu) w kraju (tzn. księstwie) jest utrzymywana, a także sami inspectores – o ile tego żądają, niezamieszkałe izby na swe mieszkania przeznaczyć mogą. A ponieważ z tego principialiter (głównie) proboszcz rachunek zdaje, przeto go i co roku censurze pozostałych zwierzchników poddać i porządnie sprawę zdać musi. Obok dworu krzyżowego stoją jeszcze dwa domy dla biednych, powszechnie domami dusznymi ( Seelenhäuser – duszne od dusz, a nie duchoty) zwane, w których ubogie wdowy i stare panny dożywotnio z przynależnych przychodów przez włodarzy ich (tzn. wspomnianych przytułków) są utrzymywane.

Dziedzic_Pruski - 2012-06-07, 07:19
Temat postu: O innych brzeskich kościołach.
Pozostajemy przy kronice Lucae, zawierającej ciekawe informacje na temat innych, częściowo nieistniejących już wtedy (1689) brzeskich kościołów.

Dawnymi czasy więcej jeszcze kościołów i klasztorów w mieście Brzeg się znajdowało: a to na Wróblim wzgórzu dawniej klasztor dominikanów stał, w którym kości wielu książąt spoczywały, a którego fundatorem wielu Henryka Brzuchatego poczytuje. Anno 1546, gdy rzymsko-katolickie nabożeństwa w owym klasztorze ustały, a i kościół używanym już nie był, truchła książęce zeń wyjęto, w tym panny Heleny, urodzonej księżniczki Orlamundy (ród książęcy z Orlamünde w Turyngii) i w uroczystej ceremonii z procesją do krypty książęcego kościoła zamkowego przeniesiono. W dni nasze wiele jeszcze znać starych murów klasztoru owego, domem dobnerowskim dziś zwanych.
Wielu także uważe, iż i w miejscu antonianów dworu, przy murach, między Odrzańską bramą a Garbaską furtą (mowa o terenie (dawnej?) spółdzielni inwalidów przy placu Bramy Odrzańskiej; być może wielokrotnie przebudowywany budynek spółdzielni (na początku minionego wieku było tam kasyno oficerskie) kryje w sobie relikty wcześniejszych budowli), dawniej i kościół stał (być może chodziło o kaplicę szpitalną), do czego jednak pewności brakuje. Książęta dawniejsi owego antonianów dworu jako arsenału używali, aż oręże i zbroje w wieku minionym (tj. XVI) do arsenału obecnego (w kościele minorytów) przenieśli. Za pamięci naszej (tj. w naszych czasach) - od 1653 do 1675 roku, cały czas książęta dwór antonianów jako mennicy wygodnej używali. To jednak za pewne przyjętym być może, że anno 1595, wczesnym rankiem, kościół św. Antoniego się zapadł, żaden jednak człowiek przy tym zranionym nie został, a na miejsu owym wielka łaźnia dziś ma się znajdować, mimo iż dwór sam aż do Garbarskiej furty samej ekspandował (rozszerzył się).
Co się wielkiego kościoła przy Młynów placu tyczy (chodzi o kościół minorytów), jego fundatorami książę Bolesław Szczodry i małżonka jego druga Katarzyna Chorwacka byli, zaś biskup Nankier, za papieża Jana XXII konfirmacją (zgodą, potwierdzeniem), anno 1338 świętym Piotrowi i Pawłowi poświęcił i minorytom albo franciszkańskim mnichom nadał. Budowla jest to wysoka a obszerna, z zewnątrz na środku, po prawicy, wieżę stępioną (niską) posiadającą. Za kościołem znać jeszcze ruderę murów zapadłych klasztoru. Do dziś jeszcze część jego jako dla ubogich przytułek jest używana i budowla owa utrzymywana. Anno 1579 książę Jerzy II kościół za arsenał aptować (przystosować, zaadaptować) nakazał i z antonianów dworu działa i inne oręże przenieść, zaś kościół jako arsenał aż do dzisiejszego dnia jest używany. Z przodu ma on mur gruby a wysoki, od domów zwyczajnych go oddzielający, a także mniejszą i większą, dobrze chronioną bramę, nad którą inskrypcja z księgi sędziów rozdziału 7., wersetu 20. widnieje: die Schwerdt deß HErn und Gideon (Miecz Jehowy i Gedeona), którejż znaczenie każdemu, jak chce, odgadnąć przystoi. Między murem owym a arsenałem obszerny plac się znajduje, a na nim arsenału stróża mieszkanie, a także rusznikarnia oraz ślusarzy i polerów warsztaty. Od wewnątrz arsenał 4 oddzielenia posiada – dwa na dole i dwa na górze. W pierwszym na dole grube stoją działa wraz ze wszystkimi artylerii przynależnymi rzeczami, a to moździerzy, kul i drugimi zapasami. Takoż i ściany znaczną ilością broni i mundurów dla piechoty są pokryte. W drugim oddzieleniu, wcześniej chórem (prezbiterium) będącym, mniejsze, zwłaszcza żelazne sztuki (działa) z przyneleżnymi przyborami się widzi, a także liczbę znaczną pik, muszkietów i hakownic. Ze wspomnianego pierwszego oddzielenia wejście drobnym ślimakiem (zapewne chodzi o kręte schody) do dwóch górnych oddzieleń prowadzi. W pierwszym z nich zrazu cała kompania kompletnych kirasjerów pieszych, w kirysach (zbrojach) błyszczących, z takimiż szturmakami (rodzaj hełmu) i przyłbicami w najlepszym porządku stoi, w rękawicach krótkie, na biało i czerwono barwione kopie dzierżąc. Tu też znaczna się liczba kirasjerów konnych prezentuje, takoż w polerowanych kirysach, jado dawnymi czasy książęta na turniejach swych i grach rycerskich z ozdobami ich używali. Poza tym sala ta bardzo wielka, znaczną jest ilością napierśników, bandoletów (karabinków dla konnych), pistoletów, rusznic gwintowanych i innym zdobnym i kosztownym orężem wypełniona, w najlepszym stanie ku dyspozycji oddanym. W drugim oddzieleniu nie tylko znaczną liczbę mieczy, łuków, kusz, tarcz, lanc się widzi, lecz także rozmaite osobliwości w orężu cudzoziemskim i tymże podobne rarytasy. Między drugimi – arsenałowi atencji, zaś domu książęcemu sławy, w środku tejże sali wiszące chorągwie przysparzają, które dawni książęta, Jerzy II zaś zwłaszcza, w kampaniach węgierskich przeciw Turkom w polu prowadzić zwykli. Wyższe arsenału wnętrza, przy których okiennice żelazne okna pokrywają, za prowiantu i zboża spichrz zawsze służyły.
Około 1653 roku cesarz i król (czeski i węgierski) Ferdynand III, u murów książęcego, także cesarski arsenał budować nakazał, choć o mniejszej wielkości i obszerności, a prócz pewnej liczby dział, kul i lontów, niewiele w nim oglądać i można. Tymczasem stale kapitan i czterech konstabli pieczę nad tym wszystkim trzyma.

Dziedzic_Pruski - 2012-06-14, 21:09
Temat postu: kościół zamkowy i kolegiacki św. Jadwigi
Pozostajemy przy przedstawionej w przedostatnim przyczynku kronice Lucaego, w której znajdujemy opis kolegiaty przed zniszczeniem w roku 1741.

Od zamku południa strony książęcy i kolegiacki kościół św. Jadwigi stoi. W początku starą kaplicą przy zamku starym jeno będąca część kościoła tego, z osobliwym i niskim nieco sklepieniem swoim, po dzień dzisiejszy, ku odróżnieniu, starym kościołem jest zwana. Anno 1349 książę Ludwik III Roztropny (tak podano w oryginale, powinno zaś być Ludwik I Roztropny) fundament kościoła tego pięknego, jakim i dziś stoi, w dzień św. Michała położył i św. Janowi Chrzcicielowi i Jadwidze św. poświęcił, a także księżnej owej podobiznę, w kamieniu wykutą, wraz z tarczami (herbowymi) książęcymi, na zewnątrz, na filarze między oknami chóru wysokiego (prezbiterium), umieścić kazał. Obok (kolegiaty) czworokątna, szpiczasta wieża stoi, na niej zaś trzy dzwony grube wiszą, i zegar godziny wybijający i na tarczy ozdobnej wskazujący. Od zewnątrz, zamkowi podobnie, kościół wspomnianym ozdobnym sztaketem (płotem, kratą) jest otoczony.
Wejście główne przez tenże (sztaket), rozmaitymi kamiennymi domy otoczonym podwórcem się odbywa, a dalej tymżesamym, sklepionym gankiem na przykościelny plac, który od wieczora strony (od zachodu) zamku budowli dotyka, zaś od południa murem wysokim jest okolony, przy którym wieża stoi, w której więzienie, złym stadłem (böse Ehe) zwane, jest urządzone, aby złoczyńcy zrazu przez sąd dworski lub konsystorz ukaranymi być mogli.
Na placu owym (place przykościelne były zwykle użytkowane także jako cmentarze) wiele nadzwyczaj szlachty i mężów znamienitych spoczywa, jako to po wielu kunsztownych epitafiach i nagrobkach kamiennych, tam stojących, poznać można. Z placu kościelnego trzy bramy wysokie do kościoła wiodą, spośród których środkowa wysoką, sklepioną kruchtą będąca, także podwójne wejście posiada. Od zamku strony kościół wprawdzie również drzwi i kruchtę posiadał, lecz drzwi owe nie tak wielkimi są jako te.
Wewnętrzne (kościoła) sklepienie, miernej wysokości, firmament prezentuje i dużymi, złoconymi silnie, snycerką wyrobionymi gwiazdami jest wysadzanym i takimiż koronami. W kościoła środku kunsztowna kazalnica stoi, z jednego kamienia wykuta (O kazalnicy, a raczej zdobiących ją onegdaj figurach ewangelistów, odnalezionych podczas remontu kościoła w roku 1908, a także o późniejszych losach kościoła, była już tu mowa), który anno 1573, 16. sierpnia, książę Jerzy II ze strzelińskiego kamieniołomu 16 końmi przyciągnąć i przez kamieniarzy miejscowych obrabiać nakazał. Na tejże (kazalnicy) wiele bardzo kunsztownych i subtelnie wielce wyrytch historii biblijnych się widzi, zwłaszcza zaś miedzianego węża wywyższenie i drugich wiele, tako kazalnicę ową słusznie w poczet Śląska osobliwości zaliczyć można. Pod owąż Mojżesz z prawa tablicami (przykazaniami), na długości wyciągnięty, się unosi, który to kazalnicę na barkach swych dźwiga. Figury najznamienitsze i filary, na których z materii tej samej niebo wykonane poczywa, także silnie są złocone, a nadto wszędzie czerwoną materią aksamitną z kutasami złotymi (frędzlami) obramione. Ówcześni dworscy kaznodzieje Martinus (Marcin) Zimmermann i magister Jan Frantzius pierwsi z niej kazania prawili.
Nieco po boku, lecz w kościoła środku, chrzcielnica stoi, kunsztowną , malowaną i ozdobną, a z listowiem złoconym (zapewne chodziło o elementy zdobnicze kraty w postaci listowia/ kwiatonów) kratą okolona, takoż z jednego kamienia wyrobiona. Na niej zaś także wiele scen biblijnych się widzi. Wewnątrz (chrzcielnicy) wielka niecka cynowa jest umieszczona, zaś na niej czerwona, aksamitna pokrywa, mocno złoconymi pasamonami (pasmanterią) zdobna. Zaraz obok zaś pulpit stoi, z którego kolekty i modlitwy są odczytywane, takimiż ozdobami pokryty. Chór (prezbiterium), na prawicy którego zakrystia się znajduje, w niej zaś sprzęty kościelne się przechowuje, kunsztowną, silnie malowaną i złoconą żelazną kratą od kościoła jest oddzielony. Na końcu tegoż (prezbiterium) wysoki, takoż biblijnymi scenami zdobny ołtarz kamienny stoi, ku któremu wieloma stopniami się wchodzi i wokół obejść można, takoż czerwonym aksamitem wszędzie okryty, w złote kutasy zdobnym.
Najbardziej chór (prezbiterium) książęcymi pochówkami (nagrobkami) i monumentami imponuje, zwłaszcza po obu stronach stojącymi – księcia Jerzego II i księcia Joachima Fryderyka, wraz z małżonkami ich i dziećmi, w wielkości naturalnej, klęczącymi i w kirysach wykutymi. Przy ozdobnej, kamiennej poręczy, epitafium księcia Joachima Fryderyka dobrze jest widocznym. Na górze w chórze (prezbiterium) w dobrej dyspozycji (porządku) książęce chorągwie pogrzebowe i tarcze wiszą, zaś po stronach obu - duża liczba malowanych herbów najznamienitszej szlachty śląskiej i książęcych oficerów. Oprócz chóru (prezbiterium), także w kościele samym wiele chorągwi pięknych szlachty i ze stanu osób, w tymże kościele pochowanych, się znajduje. Takoż i na ścianach kościoła tego, wiele rozmyślnych i kosztownych wielce epitafiów szlachty i osób ze stanu. Także i w posadzce duże nagrobki są, napisami swemi, pod nimi spoczywających znaczące. W kościele owym także stalle dla mężów i niewiast, w porządku dobrym się znajdują.
Zdobność kościoła także książęce stalle albo balkony w górze powiększają, niektóre z nich jako osobne oratoria całkiem są zamknięte, z dużymi, jasnymi oknami, zaś od przodu czerwonym aksamitem lub innym, płótnem barwionym są wyłożone, a także zdobnymi malowidłami, a wewnątrz w wygodne stalle, takimiż kapotami pokryte, są urządzone. Pozostałe empory, w całym kościele się znajdujące, na których dworu rajcy i oficerowie, ze szlachty się wywodzący, zasiadają, z przodu malowidłami w polach wydzielonych są zdobne, historię Mojżesza przedstawiającymi. Nie mniejszą kościoła ozdobę chór muzyczny przedstawia, wraz z organami, których piszczałki przednie dobrze są złocone. Na tymże chórze trzy duże aniołów postaci stoją, puzony w rękach dzierżące, które (anioły) – gdy cugiem w działanie je wprawić, w puzony owe dmą, wraz dźwięki wydając. Anno 1532, w dzień św. Jana Chrzciciela, na organach owych pierwszy raz muzykowano. Jako i książę Fryderyk II kościołowi pierwszego blasku przydał, takoż i organy owe kosztowne ufundował. Anno 1534, dotąd tam śpiewających kanoników skasował i religię luterską zaprowadził.
Również splendor wewnętrzny kościoła tego drzewo genealogiczne piastowe powiększa, w górnym polu, od rana (wschodu) strony sią znajdujące. W dolnej części owego Piast w wielkości naturalnej, koło napisu leży, który – szukany koło tytułów śląskich regentów, przy jego osoby deskrypcji znalezionym będzie. Podobizna owa z gipsu jest wykonana i naturalnymi barwami pokryta. Z serca owegoż złocona gałąź wyrasta, z której śląscy książęta wykwitują i się rozchodzą, a także – gdy po sobie następują – jeden drugiemu złotą gałązkę podaje. Podobizny książąt u tych gałęzi również są malowane, choć tylko od piersi wzniesionymi są widoczne. U dołu, przy każdej podobiźnie pole małe się znajduje, w którym dużymi zgłoskami złotymi imię tego jest wyryte, któregoż podobizna oznacza, prawie takoż są sporządzone, jako w Daniela Czepki „Niewieście śląskiej” (Gynecaeum Silesiacum) w miedziorycie są przedstawionymi. Od północy strony w takiejż formie i obecne brandenburskie drzewo (genealogiczne) się prezentuje, hohezollernowskiej linii, z założycielem swym, a także pole jedno od wschodu strony pokrywa. Za wspomnianymi zaś rajców stallami arcyksiążęce drzewo (genealogiczne) jest – od Rudolfa Habsburga – aż do cesarza i króla (czeskiego) Rudolfa II, na polu niebieskim, nad wyraz dobrze jest namalowane, zaś postaci popiersi oblicza nadzwyczaj dobrze są oddane.
W starym kościele, którego sklepienie niższym wypada, a które łęk szeroki z filarem szerokim od nowego oddziela, co kościołowi kształt krzyża nadaje, prócz wielu starych, w mur wpuszczonych epitafiów rycerzy znamienitych, niewiele zauważenia godnych rzeczy jest. Poza tym w kościele starym – na górze, na emporach, takoż na dole w stallach siedzący - poprzez wspomniany łęk wysoki prospektem kościoła się radują i w nabożeństwie i służbie bożej uczestniczyć mogą.
Anno 1659, gdy książę Jerzy (III) zamek cały od zewnątrz, wraz z wieżami wszystkimi odnowił, takiegoż blasku i zamkowemu kościołowi, wraz z wieżą jego, przydał. Anno 1673, rządząca wówczas księżna i główna opiekunka (matka ostatniego, małoletniego jeszcze Piasta, Jerzego Wilhelma, sprawująca w jego imieniu regencję, aż do (przyspieszonego) ogłoszenia pełnoletności ), zewnętrzny splendor zamku powiększyć pragnąc, wykusze duże, kamieniami mocnymi spojone, wybić kazała, by okna wszystkie jednej wilekości były, zaś wzdłuż miejskiej zamku strony – szeroką galerię postawić, pod którą ogród się znajduje, przyjemny od tej strony prospekt czyniąc (mowa jest o pergoli, biegnącej wzdłuż miejskiego skrzydła zamku, zrekonstruowanej „w betonie” i (niedawno?) rozebranej).

Dziedzic_Pruski - 2012-06-18, 20:37
Temat postu: Fryderyk Lucae
W uzupełnieniu bardzo ciekawych informacji z kroniki Lucaego, do której będziemy jeszcze powracać w innych tematach, słów kilka o autorze (z wikipedii).

Fryderyk L. Lucae – śląski kronikarz, ur. 1644, zm. 1708. Syn Jana Lucaego, profesora książęcego gimnazjum w Brzegu na Śląsku. Po ukończeniu tejże uczelni, wraz z innymi synami śląskich szlachciców, takoż oddanymi wierze reformowanej (kalwinizmowi), wstąpił na uniwersytet w Heidelbergu, by podjąć tam studia teologii. W latach 1664 i 1665 studia te kontynuował w Nijmegen, Utrechcie i Lejdzie, a także - odbywszy podróże po Brabancie i Holandii i powróciwszy morzem przez Hamburg do Niemiec, we Frankfurcie nad Odrą. Stąd udał się do swej ojczyzny, gdzie w roku 1668 został powołany na drugiego kaznodzieję dworskiego w Brzegu, a wkrótce na pierwszego – w Legnicy.
Gdy jednak po śmierci ostatniego księcia legnicko-brzeskiego w roku 1675, kraj ów popadł we władanie Austrii, a nowa władza wcale nie myślała tolerować konfesji reformowanej (kalwinizmu), zaś kościół zamkowy zamknięto, Lucae został zmuszony do emigracji. W roku 1676 znalazł schronienie w Kassel, gdzie landgrafini heska mianowała go proboszczem na tamtejszym Nowym Mieście (Neustadt), zaś w roku 1685 – drugim kaznodzieją dworskim. Kilka lat później, na wezwanie księcia Nassau-Siegen, Lucae podążył do siedziby tegoż w Siegen - jako radca kościelny i inspektor szkolny. W roku 1694 powrócił do Hesjii jako metropolita w Spangenbergu, a w roku 1696 przeniósł się do Rotenburga jako proboszcz, a także dziekan kolegiaty św. Elżbiety i metropolita diecezji. Tamże, w roku 1708, dosięgła go nagła śmierć.

Swą działalność pisarską rozpoczął Lucae dziełem teologicznym „Geistlicher Weltschlüssel” (Duchowy klucz świata), Frankfurt 1679, a po nim wydał we Frankfurcie nad Menem „Schlesische Fürsten-Krone oder eigentliche wahrhaffte Beschreibung Ober- und Nieder-Schlesiens etc.“ (Korona książęca albo właściwe i prawdziwe opisanie Śląska Górnego i Dolnego etc.), spisaną w formie dialogu i pod pseudonimem Friedrich Lichtstern (w niektórych wydaniach jedynie jako F.L.). Owemu dziełu już jednak współczesny Lucaemu Curiosus Silesius (nie, jak przypuszcał Lucae – wrocławski magister Wende, lecz Kacper Sommer - pastor z Giżyna (w powiecie górowskim), zmarły w roku 1730) udowodnił liczne nieścisłości. Następne były „Schlesiens curieuse Denkwürdigkeiten oder vollkommene Chronica“, (Niezwykłe Osobliwości Śląska albo zupełna kronika), Frankfurt nad Menem 1689 (praca przytoczona w tym wątku), której 7 tomów tworzy opasły kwartant (księgę (dużego) formatu kwarto) - dzieło niezwykłej pilności. W roku 1702, również we Frankfurcie, ukazała się historia niemieckich domów (rodów) hrabiowskich, pod tytułem „Deutscher Grafensaal“ (Niemiecka sala hrabiowska), zaś w roku 1705 - „Des Heiligen Römischen Reichs Uhralter Fürstensaal“ (Świętej rzymskiej rzeszy prastara sala książęca). W obu dziełach Lucae tytułuje się członkiem Collegii Historici Imperialis (imperialnego kolegium historycznego). W roku 1702 napisał jeszcze historię domu orańskiego pt. „Oraniens Triumph- und Ehrenfahne“ (Oranii chorągiew triumfu i honoru).

Głównym źródłem powyższych informacji jest autobiografia Lucaego: „Der Chronist Friedrich Lucae etc. nach einer von ihm selbst hinterlassenen Handschrift bearbeitet und mit Anmerkungen nebst einem Anhange versehen“ (Kronikarza Fryderyka Lucaego etc, wedle przez niego samego pozostawionego manuskryptu opracowana, a także uwagami i aneksem opatrzona), Dr. Friedrich Lucae, Frankfurt nad Menem, 1854.

Dziedzic_Pruski - 2012-07-08, 09:16
Temat postu: Jeszcze o kościele św Jadwigi
Pozostając przy kościele św. Jadwigi, powracamy do”Kroniki brzeskiej” Schmidta, szczegóły – patrz pierwszy przyczynek w tym wątku.

Kościół zamkowy

Niegdyś kościół katedralny i tumski, obecnie jedynie kościół dodatkowy i filialny kościoła parafialnego (katolickiego), znajdujący się w pobliżu tego ostatniego, przy placu Zamkowym, na południe od dawnego zamku książęcego.
W kościele, zaraz naprzeciw głównego wejścia od wschodu (czyli od strony placu Zamkowego), widzimy ołtarz główny, zdobny wspaniałym malowidłem Krausego z Ząbkowic Śląskich. Obraz przedstawia św. Jadwigę oraz unoszącą się nad nią boską glorię. Święta, przedstawiona w naturalnej wielkości, stoi u stóp ołtarza i zdaje się polecać łasce bożej zbudowany przez siebie klasztor trzebnicki, którego model obejmuje prawą ręką.
Całość sprawia podniosłe wrażenie, zaś zestawienie barw przypomina placerowskie i jedynie poza oraz ułożenie fałd płaszcza nie zadowala w pełni oka znawcy. Ścianę nad tym obrazem zdobi malowidło Wimpfla, zaś dopełniające wspaniałą architekturę alegoryczne figury przedstawiają miłość, wiarę i nadzieję.
Oprócz tego kościół zdobią jeszcze dwa malowidła. Pierwsze z nich, niezwykłej piękności, autorstwa Alojzego Johna z Pragi, znajduje się w kaplicy św. Piotra i Pawła i przedstawia obu apostołów, pogrążonych w kontemplacji boskiej doskonałości, sportretowanych w duchu Rafaela i we wspaniałym, rzymskim zestawieniu barw. Drugie, umieszczone w kaplicy naprzeciw, autorstwa Jana Günthera z Opawy, przedstawia rodzinę Jezusa, lecz nie dorównuje pierwszemu. W kościele nie ma już organów, które zostały przeniesione do kościoła farnego (parafialnego kościoła katolickiego ów. Krzyża), jako że i nazbyt ciasna przestrzeń kościoła (św. Jadwigi) i tak nie zezwala na sprawowanie liturgii dla całej gminy (katolickiej), liczącej 1800 dusz. Z tego powodu w kościele św. Jadwigi odprawiane są tylko niektóre nabożeństwa oraz odbywają się nauki dla dzieci.

Pierwotnie kościół zamkowy był jedynie małą kaplicą, znajdującą się w miejscu dzisiejszej zachrystii. Książę Ludwik I, rozbudowując zamek, w dniu św. Michała roku 1368 położył kamień węgielny pod piękny kościół, który wystawił pod wezwaniem św. Trójcy, św. Jana Chrzciciela i św. Jadwigi i w porozumieniu ze swym następcą Henrykiem, zgodnie z dokumentem z 8. stycznia 1371 r. oraz zgodą biskupa Przecława i wrocławskiej kapituły katedralnej, wydanej 24. stycznia 1371 r., podniósł do rangi kościoła kolegiackiego, a także hojnie uposażył urzędy dziekana, 12 kanoników, 13 wikariuszy i scholastyka, co moża wyczytać w aneksie do szczegółowego sprawozdania biskupa Wacława dla papieża Urbana VI z 17. listopada 1384 r. W Brzegu zaś książę podarował ogród i zamek (raczej teren należący do zamku) za większą wieżą, między fosą i murami miejskimi, w kierunku bramy Mariackiej (obecnie Wrocławskiej), jako wyłączną własność dla pobudowania mieszkań itd. Pierwotnie kanonicy mieszkali rzeczywiście bardzo blisko kościoła kolegiackiego, jednak z uwagi na brak miejsca, na przyległym placu, należącym do miasta (chodzi o dzisiejszy plac Moniuszki), za zgodą rady i mieszczaństwa wybudowano nowe kurie (tak podano w oryginale, ponieważ chodzi jednak o mieszkania kanoników, bardziej odpowiednie byłoby określenie kanonie) i kamienice owe uwolniono od wszelkich danin i obywatelskich powinności, pod tym jednakże warunkiem, że nie będzie tam wykonywane żadne obywatelskie zajęcie (tzn. rzemiosło czy inna praca zarobkowa), ani nic, co by obywatelstwu (tzn. ogółowi obywateli miejskich) szkodziło. Odpowiedni dokument został wystawiony w roku 1376, zaś w roku 1377 miasto otrzymało jako odszkodowanie las i łany pod Lubszą. W uznaniu szczodrości księcia, papież Urban VI, a potem Bonifacy IX, zatwierdził nie tylko fundację, ale również zezwolił dziekanowi na odprawianie uroczystych mszy w biskupiej mitrze i z takimż pastorałem (mitra ponticali et baculo). Zgodnie z dokumentem fundacyjnym, obsadzanie wszystkich stanowisk było zależne od książąt, dziekan zaś miał wprowadzać (na urząd) wikariuszy, obierać - za zgodą swej kapituły - scholastyka i w ogóle mieć takie same prawa, jak dziekan kościoła tumskiego (katedralnego) we Wrocławiu, a wikariusze i rektor szkoły mogli nosić takie same szaty urzędowe, jak ich wrocławscy odpowiednicy. Poza tym niektóre przyległe ulice i okolice – za zgodą krzyżowców św. Jana z Jerozolimy (czyli joannitów), do których należał brzeski kościół farny (św. Mikołaja), miały zostać przyznane kościołowi kolegiackiemu, w którym miała zostać ustawiona chrzcielnica, a także miały być sprawowane sakramenty oraz wszelkie prawa parafialne (chodziło zatem zapewne o dodatkowe dochody, związane z „działalnością” parafialną :wink: ). Kolegiata tumska została jeszcze rozszerzona przez Ludwika II, gdy w roku 1412 przypisano jej Przylesie, Pępice i Obórki.
W roku 1428 kościół znacznie ucierpiał od husytów, którzy urządzili w nim stajnię. 15. września 1534 r. (książę) Fryderyk II zebrał duchowieństwo z kościołów w Brzegu, Niemczy, Oławie i Strzelinie (jak podaje Buckisch (chodzi o śląskiego prawnika i historyka kościelnego Gotfryda Ferdynanda Buckischa i Löwenfelsa, 1641 – 1699)) i nawołał do przystąpienia do reformacji, co też - z nielicznymi wyjątkami – nastąpiło. Wtedy też, w niedzielę przed św. Michałem, kanonicy brzescy (jak podaje Buckisch, już w roku 1533 jeden z wikariuszy o nazwisku Lucas (mogło też czhodzić o imię Łukasz) wziął sobie żonę i świętował wesele) zrzucili swe szaty, a w piątek 9. października 1534 r. odśpiewali ostatnią mszę (katolicką), po tym gdy książę zapewnił każdemu dożywotnio otrzymywane dotychczas uposażenie (nie ma nic za friko :D ). Ponieważ do przystąpienia do reformacji nie nawoływano duchownych z Byczyny i Kluczborka, można przyjąć, że byli już ewangelikami. Od roku 1534 posługę sprawowało 3 duchownych, z których pierwszy posiadał godność książęcego nadkaznodziei dworskiego, zaś pozostali dwaj – diakonów dworskich. Pierwszym nadkaznodzieją dworskim został Hieronim Wittich, który w roku 1542 został także pastorem w kościele św. Mikołaja, co było w zwyczaju również w przypadku wielu z jego następców, póki pozostawali skłonnymi wyznaniu luterskiemu. Jednakże książę Jan Chrystian, mocą władzy krajowej, wprowadził w kościele zamkowym nabożeństwa obrządku reformowanego (kalwińskiego), a wroku 1612 mianował powołanego na kaznodzieję dworskiego – Jana Hieronima z Bąkowa – nadkaznodzieją dworskim i superintendentem księstwa. Odtąd, aż do roku 1677, superintendentura była nieprzerwanie sprawowana przez nadkaznodziejów dworskich obrządku reformowanego, co nie wywoływało jednak żadnych zatargów na tle religijnym, jak to poświadcza śląski historyk Lucae, który w latach 1678 – 1671 sam był jednym z dwóch kaznodziejów dworskich. Jedynie zarządzone w roku 1664 przez kaznodzieję dworskiego Ursyna zniesienie białych komży w kościele zamkowym doprowadziło do pewnych niesnasek między luteranami a reformowanymi (kalwinami).
Zaraz po śmierci księcia Jerzego Wilhelma, 21.listopada 1675, kościół zamkowy został zamknięty i opieczętowany przez komisarzy (cesarskich), przybyłych z Wrocławia i pozostawał zamknięty nawet podczas procesu o alodium, toczonym między księżną Luizą a cesarzem. W dniu nawrócenia św. Pawła (25. stycznia) 1677 r. kościół został odpieczętowany, ponownie otwarty, poświęcony św. Pawłowi apostołowi, obsadzony przez kuratusa (duchownego, sprawującego opiekę nad kościołem; w wersji niemieckiej Kurat – ten tytuł powinien być wszystkim dobrze znany: feldkurat (kurat/ kapelan polowy) - Otto Katz - to jeden z niezapomnianych bohaterów „Przygód dobrego wojaka Szwejka”, wy łby gipsowe! :D ) i kapelana i oddany katolikom. Powołano się przy tam na zasadę, że kościół zamkowy musi się podporządkować religii panującego ([i]cuius regio, eius religio – czyja władza, tego wyznanie)[/i]. Zasady tej nie zastosował jednak Fryderyk Wielki, który w roku 1741 zdobył Brzeg (dom brandenburski był od roku 1613 również wyznania reformowanego (kalwińskiego)) i jeszcze zanim o tym zapewnił, pozostawił w Brzegu wszystko po staremu, przez co kościół zamkowy pozostał w posiadaniu katolików. Aż do oblężenia (przez Prusaków w roku 1741) kościół zaliczał się do najbardziej zdobnych kościołów Śląska. Znajdowała się w nim kazalnica z przeworniańskiego marmuru (Lucae a także Erhardt (chodzi o śląskiego historyka kościoła ewangelickiego – Zygmunta Justusa Erhardta) podają, że z alabastru), którą na swych ramionach dźwigała postać unoszącego się Mojżesza, a którąż to kazalnicę książę Jerzy II kazał wykuć z jednego kawałka (raczej bloku skalnego). Po obu stronach kościoła stali wykuci w kamieniu – tenże Jerzy II oraz książę Chrystian, wraz z małżonkami i dziećmi. Na ścianie od wschodu znajdowało się piastowe drzewo genealogicznie, pod którym leżała gipsowa postać Piasta, naturalnej wielkości oraz inskrypcja, przedstawiająca go jako protoplastę polskich królów i śląskich książąt. Z jego serca wyrastały złocone gałęzie, a z nich kolejni śląscy książęta, których iluminowane (barwne) podobizny były również wykonane z gipsu, a także opatrzone odpowiednimi inskrypcjami. Na kolejnych ścianach znajdowało się także drzewo genealogiczne brandenburskiego domu Hohenzollernów oraz Habsburgów – aż do Rudolfa II (1576 – 1612), zaś wszystkie nawy były pokryte bogatymi złoceniami.
Pożar, który wybuchł podczas oblężenia, wypalił wnętrze, a sam kościół niemal obrócił w ruiny.W tym stanie kościół pozostał do roku 1780, kiedy to jego ówczesny kuratus i były jezuita - Franciszek Ksawery Bönisch (zakon jezuitów został zniesiony w roku 1773), wykorzystując pobyt Fryderyka Wielkiego w Brzegu 26. sierpnia, przedstawił mu niedostatki gminy (katolickiej), która mogła się gromadzić jedynie w zakrystii i poprosił o przyznanie 1100 talarów, które pozostały ze środków przeznaczonych na odbudowę kamienic po pożarze w roku 1776. Jak podaje Werner Irrgang w „Nowożytnej historii Brzegu” (Neuere Geschichte der Stadt Brieg), wielki pożar w nocy z 27. na 28. kwietnia 1776 r. strawił wschodnią dzielnicę miasta – kwartały ulic Pawłowskiej (Dzierżonia), Opolskiej (Reja), Zakonnic, Kowalskiej, Kapucyńskiej (spłonął także klasztor kapucynów), Blacharskiej, Więziennej (Wysokiej) – pastwą płomieni padło ogółem 54 kamienic i 12 oficyn. Fryderyk Wielki wyasygnował 90 tys. talarów na odbudowę, a na błoniach odrzańskich stanęły szopy, w których masowo wypalano cegłę. Być może stąd właśnie wzięła się nazwa ulicy Cegielnianej. Początkowo Fryderyk Wielki nie chciał nic słyszeć o zamiarze budowy kościoła, twierdząc że Brzeg i tak posiada już dość katolickich kościołów, a pozostające do dyspozycji pieniądze powinny zostać użyte do ukończenia budowy kościoła byłych jezuitów (dzisiejszego katolickiego kościoła farnego (chodzi oczywiście o kościół św. Krzyża)), który mógłby zostać kościołem kuracjalnym (czyli kościołem należącym do gminy, nie będącej jeszcze w pełni parafią) . W tym wypadku (król) byłby skłonny zatwierdzić przyznanie pozostałych jeszcze 1100 talarów, lecz wpierw zgodę powinni wyrazić również pogorzelcy, jako że wspomniane pieniądze, będąc darowizną, właściwie już doń nie należą. Jednak – ku radości Bönischa – komendant (twierdzy) von Rabenau skierował myśli króla w innym kierunku, wyjaśniając że w kościele św. Jadwigi znajduje się krypta dawnych książąt brzeskich, od których monarcha pochodzi po kądzieli, a ponadto spoczywają tam dwie urodzone markgrafinie brandenburskie – Barbara, małżonka księcia Jerzego II oraz Dorota Sybilla – małżonka księcia Jana Chrystiana. Dlatego też nie przystoi, aby krypta książęca miała pozostawać pokryta zwałami gruzów. Fryderyk zatwierdził budowę 14. września 1781 r., kazawszy sobie jednak przedłożyć atest inspektora departamentu budowlanego, że kamienice (pogorzelców) są całkowicie odbudowane oraz oświadczenie właścicieli tychże kamienic, że nie będą wnosić żadnych roszczeń co do pozostających jeszcze do dyspozycji funduszy budowlanych. Ponieważ kosztorys opiewał na 2861 talarów cesarskich, 1 grosz srebrny i 10 fenigów, a więc koszty budowy nie były jeszcze pokryte, Bönisch zjeździł cały Śląsk (łącznie pokonał 384 mile) i jako kwestor zebrał u bogatych katolickich właścicieli ziemskich oraz po klasztorach 1333 talarów i 15 srebrnych groszy. Uzyskał także zezwolenie na kolektę kościelną i domową, która przyniosła 264 talarów, 23 srebrne grosze i 3 fenigi. Z zebranymi środkami finansowymi, które razem z przyznanymi przez Fryderyka Wielkiego 1100 talarami, wyniosły w sumie 2697 talarów cesarskich, 28 srebrnych groszy i 3 fenigi, Bönisch mógł wprawdzie przystąpić do odbudowy kościoła św. Jadwigi i dekoracji jego wnętrza, zwłaszcza że dzięki przychylności ministra Hoyma zapewniono mu dostawę potrzebnego drewna z lasów królewskich po bardzo umiarkowanej taksie, jednak nie mogło już być mowy o odbudowie wypalonej także w roku 1741 i dopiero ostatnimi czasy (tzn. w początku XIX w.) rozebranej dzwonnicy oraz o dzwonach.

Dzisiejsi mieszkańcy Brzegu, a zwłaszcza członkowie gminy katolickiej, nie mają jednak powodu do wdzięczności za interwencję komendanta von Rabenaua, skutkującą zmianą zamiarów Fryderyka II. Gdyby bowiem król pozostał przy swoim (pierwotnym) zamiarze i został w nim jeszcze przezeń umocniony, to były kościół jezuitów i dzisiejszy katolicki kościół farny już dawno zostałby ukończony, także od zewnątrz, wraz z wciąż jeszcze nieukończonymi wieżami, a tak dziś ubogi, lecz ongiś bogaty w wieże Brzeg uzyskałby dodatkową ozdobę. Nie ulega bowiem wątpliwości, że król zatwierdziłby brakujące fundusze. I w naszych czasach mile widziana rozbudowa napotyka wciąż na znaczne trudności i pozostaje w sferze pobożnych życzeń. W tym miejscu konieczne jest krótkie wyjaśnienie: Budowę kościoła św. Krzyża przerwała pierwsza wojna śląska, Nieukończone wieże zostały nakryte prowizorycznymi daszkami i przetrwały w tym stanie aż do roku 1856, kiedy to po wielu staraniach i perypetiach ukończono je, choć według zmienionego projektu, oraz nakryto hełmami. Wtedy ukończono także fasadę.

Na wiadomość, że w marcu 1781 do Wiednia ma przybyć papież Pius VI (1775 – 1798), niestrudzony kuratus Bönisch postanowił tam się udać, by wyprosić u papieża wsparcie, a także przeprowadzić kwestę w bogatych austriackich kolegiatach i klasztorach. Mimo że król spoglądał niechętnym okiem na związki śląskiego duchowieństwa katolickiego z postronnymi władcami, a zwłaszcza z papieżem, Bönisch uzyskał konieczne dla zamierzonej podróży zezwolenie, lecz także wyraźny zakaz zbierania w Austrii funduszy na budowę kościoła, jako że król nie toleruje tego również w swoim państwie, a poza tym „proroctwo”, że papież i tak nic nie da (to nie tyle proroctwo, co raczej „oczywista oczywistość” :D ). Królewska przepowiednia rzeczywiście się spełniła, gdyż papież podarował wprawdzie Bönischowi relikwie (szczątki lub przedmioty osobiste świętych wczesnego kościoła chrześcijańskiego), w tym cząstkę krzyża świętego, a także indulgencje (chrześcijańskie odpusczenie win (tego „towaru” nigdy nie zbraknie :wink: )), jednak żadnych pieniędzy! Niewiele przy tym zresztą brakowało, a zapał dla sprawy przywiódłby Bönischa w tarapaty, gdyż cesarz Józef II (1765 – 1790) uważając go za tajnego wysłannika śląskiego duchowieństwa katolickiego do papieża, zamierzał go aresztować i wydać Fryderykowi Wielkiemu. Bönischa uchroniło jedynie okazanie królewskiego zezwolenia na piśmie, co ponadto sprawiło, że sam cesarz polecił go przedstawić papieżowi.
Gdy w sierpniu 1782 r. Fryderyk przybył ponownie do Brzegu, wezwał kuratusa i kazał mu zdać relację z podróży do Wiednia oraz z rozmowy z papieżem. Na wiadomość, że papież nie dał żadnych pieniędzy, król odparł krótko: szkoda jego wydatków na podróż (wówczas istniał zwyczaj zwracania się do osoby z niższego stanu w 3. os. l.p.). Bönisch zapewnił króla, że podróż niewiele go kosztowała, gdyż w Austrii tamtejsze duchowieństwo katolickie oraz klasztory zapewniły mu nieodpłatne schronienie oraz podwody i napomknął, że austriackie duchowieństwo wręcz ubóstwia Fryderyka, gdyż- inaczej niż cesarz – nie przeprowadza żadnych reform, tylko pozostawia wszystko po staremu. Nawet papież wychwalał króla za jego łaskawy dar na budowę kościoła i życzył mu długiego życia. Fryderyk zwrócił się do obecnego (podczas rozmowy) komendanta von Rabenaua w te oto słowa: Słyszy? Ojciec święty mnie wychwala i życzy mi długiego życia. Nawet jeśli wszędzie to rozpowie (tzn. Rabenau), to i tak mu nikt nie uwierzy. Do Bönischa zaś monarcha rzekł: A więc jestem tam ubóstwiany? Kiedy będzie znów pisać do tamtejszych czarnych (duchownych), to niech nadmieni, że nie jestem bogiem, tylko uczciwym człowiekiem, który musi dotrzymać danego w traktatach pokojowych przyrzeczenia, że dla kościoła katolickiego zostanie zachowany status quo. Cesarz niczego nie przyrzekał, przez co ma wolną rękę. Gdybym to ja był cesarzem, to któż wie, cóż bym mógł wyczyniać. Bönisch próbował jeszcze ponownie wnieść kwestię odbudowy wieży i zakupu dzwonów, ale król odrzekł: Nie ma! Nie mam pieniędzy na takie zachcianki. Niech da dzwonić w drugim (tj. ewangelickim) kościele, kiedy już tak koniecznie być musi. W wielu innych miejscach luteranie też tak muszą robić i płacą za dzwonienie katolikom. Takoż więc i widzi, że nie mam mu już nic do powiedzenia (to było wezwanie do oddalenia się).
Po oddaleniu się kuratusa, Rabenau próbował nakłonić króla do udzielenia odpowiedniej dotacji, twierdząc, że podczas wkroczenia Prusaków na Śląsk, jezuici, będący jeszcze w posiadaniu znacznych środków fiannsowych, przeznaczonych na budowę (mowa była o 40 tys. guldenów), usiłowali je uratować i wywieźć do Wiednia, ale pieniądze wpadły jako łup w ręce pruskich huzarów. Fryderyk odparł, że nic mu na ten temat nie wiadomo i że nie mógłby nawet zapłacić swoim huzarom.
Dyrektor Schulz (nie udało mi się niestety ustalić, o kogo chodziło) był zwolennikiem ukończenia kościoła jezuitów i przypomninając Fryderykowi ten pomysł argumentował, że sarkofagi z krypty książęcej można by także umieścić w krypcie kościoła jezuitów lub kościoła farnego św. Mikołaja. Król przyznał mu rację, ale stwierdził, że jest już na to za późno, gdyż dał słowo kuratusowi Bönischowi (mowa o 1100 talarach na odbudowę kościoła św. Jadwigi albo zamkowego), którego chce dotrzymać, gdyż nie chciałby być niesłownym zwłaszcza wobec katolików.

Dziedzic_Pruski - 2012-07-08, 09:21
Temat postu: jeszcze o kościele św Jadwigi
Pozostając przy kościele św. Jadwigi, powracamy do”Kroniki brzeskiej” Schmidta, szczegóły – patrz pierwszy przyczynek w tym wątku.

Kościół zamkowy

Niegdyś kościół katedralny i tumski, obecnie jedynie kościół dodatkowy i filialny kościoła parafialnego (katolickiego), znajdujący się w pobliżu tego ostatniego, przy placu Zamkowym, na południe od dawnego zamku książęcego.
W kościele, zaraz naprzeciw głównego wejścia od wschodu (czyli od strony placu Zamkowego), widzimy ołtarz główny, zdobny wspaniałym malowidłem Krausego z Ząbkowic Śląskich. Obraz przedstawia św. Jadwigę oraz unoszącą się nad nią boską glorię. Święta, przedstawiona w naturalnej wielkości, stoi u stóp ołtarza i zdaje się polecać łasce bożej zbudowany przez siebie klasztor trzebnicki, którego model obejmuje prawą ręką.
Całość sprawia podniosłe wrażenie, zaś zestawienie barw przypomina placerowskie i jedynie poza oraz ułożenie fałd płaszcza nie zadowala w pełni oka znawcy. Ścianę nad tym obrazem zdobi malowidło Wimpfla, zaś dopełniające wspaniałą architekturę alegoryczne figury przedstawiają miłość, wiarę i nadzieję.
Oprócz tego kościół zdobią jeszcze dwa malowidła. Pierwsze z nich, niezwykłej piękności, autorstwa Alojzego Johna z Pragi, znajduje się w kaplicy św. Piotra i Pawła i przedstawia obu apostołów, pogrążonych w kontemplacji boskiej doskonałości, sportretowanych w duchu Rafaela i we wspaniałym, rzymskim zestawieniu barw. Drugie, umieszczone w kaplicy naprzeciw, autorstwa Jana Günthera z Opawy, przedstawia rodzinę Jezusa, lecz nie dorównuje pierwszemu. W kościele nie ma już organów, które zostały przeniesione do kościoła farnego (parafialnego kościoła katolickiego ów. Krzyża), jako że i nazbyt ciasna przestrzeń kościoła (św. Jadwigi) i tak nie zezwala na sprawowanie liturgii dla całej gminy (katolickiej), liczącej 1800 dusz. Z tego powodu w kościele św. Jadwigi odprawiane są tylko niektóre nabożeństwa oraz odbywają się nauki dla dzieci.

Pierwotnie kościół zamkowy był jedynie małą kaplicą, znajdującą się w miejscu dzisiejszej zachrystii. Książę Ludwik I, rozbudowując zamek, w dniu św. Michała roku 1368 położył kamień węgielny pod piękny kościół, który wystawił pod wezwaniem św. Trójcy, św. Jana Chrzciciela i św. Jadwigi i w porozumieniu ze swym następcą Henrykiem, zgodnie z dokumentem z 8. stycznia 1371 r. oraz zgodą biskupa Przecława i wrocławskiej kapituły katedralnej, wydanej 24. stycznia 1371 r., podniósł do rangi kościoła kolegiackiego, a także hojnie uposażył urzędy dziekana, 12 kanoników, 13 wikariuszy i scholastyka, co moża wyczytać w aneksie do szczegółowego sprawozdania biskupa Wacława dla papieża Urbana VI z 17. listopada 1384 r. W Brzegu zaś książę podarował ogród i zamek (raczej teren należący do zamku) za większą wieżą, między fosą i murami miejskimi, w kierunku bramy Mariackiej (obecnie Wrocławskiej), jako wyłączną własność dla pobudowania mieszkań itd. Pierwotnie kanonicy mieszkali rzeczywiście bardzo blisko kościoła kolegiackiego, jednak z uwagi na brak miejsca, na przyległym placu, należącym do miasta (chodzi o dzisiejszy plac Moniuszki), za zgodą rady i mieszczaństwa wybudowano nowe kurie (tak podano w oryginale, ponieważ chodzi jednak o mieszkania kanoników, bardziej odpowiednie byłoby określenie kanonie) i kamienice owe uwolniono od wszelkich danin i obywatelskich powinności, pod tym jednakże warunkiem, że nie będzie tam wykonywane żadne obywatelskie zajęcie (tzn. rzemiosło czy inna praca zarobkowa), ani nic, co by obywatelstwu (tzn. ogółowi obywateli miejskich) szkodziło. Odpowiedni dokument został wystawiony w roku 1376, zaś w roku 1377 miasto otrzymało jako odszkodowanie las i łany pod Lubszą. W uznaniu szczodrości księcia, papież Urban VI, a potem Bonifacy IX, zatwierdził nie tylko fundację, ale również zezwolił dziekanowi na odprawianie uroczystych mszy w biskupiej mitrze i z takimż pastorałem (mitra ponticali et baculo). Zgodnie z dokumentem fundacyjnym, obsadzanie wszystkich stanowisk było zależne od książąt, dziekan zaś miał wprowadzać (na urząd) wikariuszy, obierać - za zgodą swej kapituły - scholastyka i w ogóle mieć takie same prawa, jak dziekan kościoła tumskiego (katedralnego) we Wrocławiu, a wikariusze i rektor szkoły mogli nosić takie same szaty urzędowe, jak ich wrocławscy odpowiednicy. Poza tym niektóre przyległe ulice i okolice – za zgodą krzyżowców św. Jana z Jerozolimy (czyli joannitów), do których należał brzeski kościół farny (św. Mikołaja), miały zostać przyznane kościołowi kolegiackiemu, w którym miała zostać ustawiona chrzcielnica, a także miały być sprawowane sakramenty oraz wszelkie prawa parafialne (chodziło zatem zapewne o dodatkowe dochody, związane z „działalnością” parafialną :wink: ). Kolegiata tumska została jeszcze rozszerzona przez Ludwika II, gdy w roku 1412 przypisano jej Przylesie, Pępice i Obórki.
W roku 1428 kościół znacznie ucierpiał od husytów, którzy urządzili w nim stajnię. 15. września 1534 r. (książę) Fryderyk II zebrał duchowieństwo z kościołów w Brzegu, Niemczy, Oławie i Strzelinie (jak podaje Buckisch (chodzi o śląskiego prawnika i historyka kościelnego Gotfryda Ferdynanda Buckischa i Löwenfelsa, 1641 – 1699)) i nawołał do przystąpienia do reformacji, co też - z nielicznymi wyjątkami – nastąpiło. Wtedy też, w niedzielę przed św. Michałem, kanonicy brzescy (jak podaje Buckisch, już w roku 1533 jeden z wikariuszy o nazwisku Lucas (mogło też czhodzić o imię Łukasz) wziął sobie żonę i świętował wesele) zrzucili swe szaty, a w piątek 9. października 1534 r. odśpiewali ostatnią mszę (katolicką), po tym gdy książę zapewnił każdemu dożywotnio otrzymywane dotychczas uposażenie (nie ma nic za friko :D ). Ponieważ do przystąpienia do reformacji nie nawoływano duchownych z Byczyny i Kluczborka, można przyjąć, że byli już ewangelikami. Od roku 1534 posługę sprawowało 3 duchownych, z których pierwszy posiadał godność książęcego nadkaznodziei dworskiego, zaś pozostali dwaj – diakonów dworskich. Pierwszym nadkaznodzieją dworskim został Hieronim Wittich, który w roku 1542 został także pastorem w kościele św. Mikołaja, co było w zwyczaju również w przypadku wielu z jego następców, póki pozostawali skłonnymi wyznaniu luterskiemu. Jednakże książę Jan Chrystian, mocą władzy krajowej, wprowadził w kościele zamkowym nabożeństwa obrządku reformowanego (kalwińskiego), a wroku 1612 mianował powołanego na kaznodzieję dworskiego – Jana Hieronima z Bąkowa – nadkaznodzieją dworskim i superintendentem księstwa. Odtąd, aż do roku 1677, superintendentura była nieprzerwanie sprawowana przez nadkaznodziejów dworskich obrządku reformowanego, co nie wywoływało jednak żadnych zatargów na tle religijnym, jak to poświadcza śląski historyk Lucae, który w latach 1678 – 1671 sam był jednym z dwóch kaznodziejów dworskich. Jedynie zarządzone w roku 1664 przez kaznodzieję dworskiego Ursinusa zniesienie białych komży w kościele zamkowym doprowadziło do pewnych niesnasek między luteranami a reformowanymi (kalwinami).

Dziedzic_Pruski - 2012-07-08, 09:23
Temat postu: jeszcze o kościele św Jadwigi
Zaraz po śmierci księcia Jerzego Wilhelma, 21.listopada 1675, kościół zamkowy został zamknięty i opieczętowany przez komisarzy (cesarskich), przybyłych z Wrocławia i pozostawał zamknięty nawet podczas procesu o alodium, toczonym między księżną Luizą a cesarzem. W dniu nawrócenia św. Pawła (25. stycznia) 1677 r. kościół został odpieczętowany, ponownie otwarty, poświęcony św. Pawłowi apostołowi, obsadzony przez kuratusa (duchownego, sprawującego opiekę nad kościołem; w wersji niemieckiej Kurat – ten tytuł powinien być wszystkim dobrze znany: feldkurat (kurat/ kapelan polowy) - Otto Katz - to jeden z niezapomnianych bohaterów „Przygód dobrego wojaka Szwejka”, wy łby gipsowe! :D ) i kapelana i oddany katolikom. Powołano się przy tam na zasadę, że kościół zamkowy musi się podporządkować religii panującego (cuius regio, eius religio – czyja władza, tego wyznanie). Zasady tej nie zastosował jednak Fryderyk Wielki, który w roku 1741 zdobył Brzeg (dom brandenburski był od roku 1613 również wyznania reformowanego (kalwińskiego)) i jeszcze zanim o tym zapewnił, pozostawił w Brzegu wszystko po staremu, przez co kościół zamkowy pozostał w posiadaniu katolików. Aż do oblężenia (przez Prusaków w roku 1741) kościół zaliczał się do najbardziej zdobnych kościołów Śląska. Znajdowała się w nim kazalnica z przeworniańskiego marmuru (Lucae a także Erhardt (chodzi o śląskiego historyka kościoła ewangelickiego – Zygmunta Justusa Erhardta) podają, że z alabastru), którą na swych ramionach dźwigała postać unoszącego się Mojżesza, a którąż to kazalnicę książę Jerzy II kazał wykuć z jednego kawałka (raczej bloku skalnego). Po obu stronach kościoła stali wykuci w kamieniu – tenże Jerzy II oraz książę Chrystian, wraz z małżonkami i dziećmi. Na ścianie od wschodu znajdowało się piastowe drzewo genealogicznie, pod którym leżała gipsowa postać Piasta, naturalnej wielkości oraz inskrypcja, przedstawiająca go jako protoplastę polskich królów i śląskich książąt. Z jego serca wyrastały złocone gałęzie, a z nich kolejni śląscy książęta, których iluminowane (barwne) podobizny były również wykonane z gipsu, a także opatrzone odpowiednimi inskrypcjami. Na kolejnych ścianach znajdowało się także drzewo genealogiczne brandenburskiego domu Hohenzollernów oraz Habsburgów – aż do Rudolfa II (1576 – 1612), zaś wszystkie nawy były pokryte bogatymi złoceniami.
Pożar, który wybuchł podczas oblężenia, wypalił wnętrze, a sam kościół niemal obrócił w ruiny.W tym stanie kościół pozostał do roku 1780, kiedy to jego ówczesny kuratus i były jezuita - Franciszek Ksawery Bönisch (zakon jezuitów został zniesiony w roku 1773), wykorzystując pobyt Fryderyka Wielkiego w Brzegu 26. sierpnia, przedstawił mu niedostatki gminy (katolickiej), która mogła się gromadzić jedynie w zakrystii i poprosił o przyznanie 1100 talarów, które pozostały ze środków przeznaczonych na odbudowę kamienic po pożarze w roku 1776. Jak podaje Werner Irrgang w „Nowożytnej historii Brzegu” (Neuere Geschichte der Stadt Brieg), wielki pożar w nocy z 27. na 28. kwietnia 1776 r. strawił wschodnią dzielnicę miasta – kwartały ulic Pawłowskiej (Dzierżonia), Opolskiej (Reja), Zakonnic, Kowalskiej, Kapucyńskiej (spłonął także klasztor kapucynów), Blacharskiej, Więziennej (Wysokiej) – pastwą płomieni padło ogółem 54 kamienic i 12 oficyn. Fryderyk Wielki wyasygnował 90 tys. talarów na odbudowę, a na błoniach odrzańskich stanęły szopy, w których masowo wypalano cegłę. Być może stąd właśnie wzięła się nazwa ulicy Cegielnianej. Początkowo Fryderyk Wielki nie chciał nic słyszeć o zamiarze budowy kościoła, twierdząc że Brzeg i tak posiada już dość katolickich kościołów, a pozostające do dyspozycji pieniądze powinny zostać użyte do ukończenia budowy kościoła byłych jezuitów (dzisiejszego katolickiego kościoła farnego (chodzi oczywiście o kościół św. Krzyża)), który mógłby zostać kościołem kuracjalnym (czyli kościołem należącym do gminy, nie będącej jeszcze w pełni parafią) . W tym wypadku (król) byłby skłonny zatwierdzić przyznanie pozostałych jeszcze 1100 talarów, lecz wpierw zgodę powinni wyrazić również pogorzelcy, jako że wspomniane pieniądze, będąc darowizną, właściwie już doń nie należą. Jednak – ku radości Bönischa – komendant (twierdzy) von Rabenau skierował myśli króla w innym kierunku, wyjaśniając że w kościele św. Jadwigi znajduje się krypta dawnych książąt brzeskich, od których monarcha pochodzi po kądzieli, a ponadto spoczywają tam dwie urodzone markgrafinie brandenburskie – Barbara, małżonka księcia Jerzego II oraz Dorota Sybilla – małżonka księcia Jana Chrystiana. Dlatego też nie przystoi, aby krypta książęca miała pozostawać pokryta zwałami gruzów. Fryderyk zatwierdził budowę 14. września 1781 r., kazawszy sobie jednak przedłożyć atest inspektora departamentu budowlanego, że kamienice (pogorzelców) są całkowicie odbudowane oraz oświadczenie właścicieli tychże kamienic, że nie będą wnosić żadnych roszczeń co do pozostających jeszcze do dyspozycji funduszy budowlanych. Ponieważ kosztorys opiewał na 2861 talarów cesarskich, 1 grosz srebrny i 10 fenigów, a więc koszty budowy nie były jeszcze pokryte, Bönisch zjeździł cały Śląsk (łącznie pokonał 384 mile) i jako kwestor zebrał u bogatych katolickich właścicieli ziemskich oraz po klasztorach 1333 talarów i 15 srebrnych groszy. Uzyskał także zezwolenie na kolektę kościelną i domową, która przyniosła 264 talarów, 23 srebrne grosze i 3 fenigi. Z zebranymi środkami finansowymi, które razem z przyznanymi przez Fryderyka Wielkiego 1100 talarami, wyniosły w sumie 2697 talarów cesarskich, 28 srebrnych groszy i 3 fenigi, Bönisch mógł wprawdzie przystąpić do odbudowy kościoła św. Jadwigi i dekoracji jego wnętrza, zwłaszcza że dzięki przychylności ministra Hoyma zapewniono mu dostawę potrzebnego drewna z lasów królewskich po bardzo umiarkowanej taksie, jednak nie mogło już być mowy o odbudowie wypalonej także w roku 1741 i dopiero ostatnimi czasy (tzn. w początku XIX w.) rozebranej dzwonnicy oraz o dzwonach.

Dzisiejsi mieszkańcy Brzegu, a zwłaszcza członkowie gminy katolickiej, nie mają jednak powodu do wdzięczności za interwencję komendanta von Rabenaua, skutkującą zmianą zamiarów Fryderyka II. Gdyby bowiem król pozostał przy swoim (pierwotnym) zamiarze i został w nim jeszcze przezeń umocniony, to były kościół jezuitów i dzisiejszy katolicki kościół farny już dawno zostałby ukończony, także od zewnątrz, wraz z wciąż jeszcze nieukończonymi wieżami, a tak dziś ubogi, lecz ongiś bogaty w wieże Brzeg uzyskałby dodatkową ozdobę. Nie ulega bowiem wątpliwości, że król zatwierdziłby brakujące fundusze. I w naszych czasach mile widziana rozbudowa napotyka wciąż na znaczne trudności i pozostaje w sferze pobożnych życzeń. W tym miejscu konieczne jest krótkie wyjaśnienie: Budowę kościoła św. Krzyża przerwała pierwsza wojna śląska, Nieukończone wieże zostały nakryte prowizorycznymi daszkami i przetrwały w tym stanie aż do roku 1856, kiedy to po wielu staraniach i perypetiach ukończono je, choć według zmienionego projektu, oraz nakryto hełmami. Wtedy ukończono także fasadę.

Na wiadomość, że w marcu 1781 do Wiednia ma przybyć papież Pius VI (1775 – 1798), niestrudzony kuratus Bönisch postanowił tam się udać, by wyprosić u papieża wsparcie, a także przeprowadzić kwestę w bogatych austriackich kolegiatach i klasztorach. Mimo że król spoglądał niechętnym okiem na związki śląskiego duchowieństwa katolickiego z postronnymi władcami, a zwłaszcza z papieżem, Bönisch uzyskał konieczne dla zamierzonej podróży zezwolenie, lecz także wyraźny zakaz zbierania w Austrii funduszy na budowę kościoła, jako że król nie toleruje tego również w swoim państwie, a poza tym „proroctwo”, że papież i tak nic nie da (to nie tyle proroctwo, co raczej „oczywista oczywistość” :D ). Królewska przepowiednia rzeczywiście się spełniła, gdyż papież podarował wprawdzie Bönischowi relikwie (szczątki lub przedmioty osobiste świętych wczesnego kościoła chrześcijańskiego), w tym cząstkę krzyża świętego, a także indulgencje (chrześcijańskie odpusczenie win (tego „towaru” nigdy nie zbraknie :wink: )), jednak żadnych pieniędzy! Niewiele przy tym zresztą brakowało, a zapał dla sprawy przywiódłby Bönischa w tarapaty, gdyż cesarz Józef II (1765 – 1790) uważając go za tajnego wysłannika śląskiego duchowieństwa katolickiego do papieża, zamierzał go aresztować i wydać Fryderykowi Wielkiemu. Bönischa uchroniło jedynie okazanie królewskiego zezwolenia na piśmie, co ponadto sprawiło, że sam cesarz polecił go przedstawić papieżowi.
Gdy w sierpniu 1782 r. Fryderyk przybył ponownie do Brzegu, wezwał kuratusa i kazał mu zdać relację z podróży do Wiednia oraz z rozmowy z papieżem. Na wiadomość, że papież nie dał żadnych pieniędzy, król odparł krótko: szkoda jego wydatków na podróż (wówczas istniał zwyczaj zwracania się do osoby z niższego stanu w 3. os. l.p.). Bönisch zapewnił króla, że podróż niewiele go kosztowała, gdyż w Austrii tamtejsze duchowieństwo katolickie oraz klasztory zapewniły mu nieodpłatne schronienie oraz podwody i napomknął, że austriackie duchowieństwo wręcz ubóstwia Fryderyka, gdyż- inaczej niż cesarz – nie przeprowadza żadnych reform, tylko pozostawia wszystko po staremu. Nawet papież wychwalał króla za jego łaskawy dar na budowę kościoła i życzył mu długiego życia. Fryderyk zwrócił się do obecnego (podczas rozmowy) komendanta von Rabenaua w te oto słowa: Słyszy? Ojciec święty mnie wychwala i życzy mi długiego życia. Nawet jeśli wszędzie to rozpowie (tzn. Rabenau), to i tak mu nikt nie uwierzy. Do Bönischa zaś monarcha rzekł: A więc jestem tam ubóstwiany? Kiedy będzie znów pisać do tamtejszych czarnych (duchownych), to niech nadmieni, że nie jestem bogiem, tylko uczciwym człowiekiem, który musi dotrzymać danego w traktatach pokojowych przyrzeczenia, że dla kościoła katolickiego zostanie zachowany status quo. Cesarz niczego nie przyrzekał, przez co ma wolną rękę. Gdybym to ja był cesarzem, to któż wie, cóż bym mógł wyczyniać. Bönisch próbował jeszcze ponownie wnieść kwestię odbudowy wieży i zakupu dzwonów, ale król odrzekł: Nie ma! Nie mam pieniędzy na takie zachcianki. Niech da dzwonić w drugim (tj. ewangelickim) kościele, kiedy już tak koniecznie być musi. W wielu innych miejscach luteranie też tak muszą robić i płacą za dzwonienie katolikom. Takoż więc i widzi, że nie mam mu już nic do powiedzenia (to było wezwanie do oddalenia się).
Po oddaleniu się kuratusa, Rabenau próbował nakłonić króla do udzielenia odpowiedniej dotacji, twierdząc, że podczas wkroczenia Prusaków na Śląsk, jezuici, będący jeszcze w posiadaniu znacznych środków fiannsowych, przeznaczonych na budowę (mowa była o 40 tys. guldenów), usiłowali je uratować i wywieźć do Wiednia, ale pieniądze wpadły jako łup w ręce pruskich huzarów. Fryderyk odparł, że nic mu na ten temat nie wiadomo i że nie mógłby nawet zapłacić swoim huzarom.
Dyrektor Schulz (nie udało mi się niestety ustalić, o kogo chodziło) był zwolennikiem ukończenia kościoła jezuitów i przypomninając Fryderykowi ten pomysł argumentował, że sarkofagi z krypty książęcej można by także umieścić w krypcie kościoła jezuitów lub kościoła farnego św. Mikołaja. Król przyznał mu rację, ale stwierdził, że jest już na to za późno, gdyż dał słowo kuratusowi Bönischowi (mowa o 1100 talarach na odbudowę kościoła św. Jadwigi albo zamkowego), którego chce dotrzymać, gdyż nie chciałby być niesłownym zwłaszcza wobec katolików.

Dziedzic_Pruski - 2012-07-20, 20:39
Temat postu: Ciągle jeszcze o kościele św. Jadwigi, Schönwälder cz. 1
Pozostajemy przy kościele św. Jadwigi, tym razem sięgamy jednak po pracę „Geschichtliche Ortsnachrichten von Brieg und seiner Umgebung” (Historyczne wiadomości lokalne o Brzegu i okolicach), Karl Friedrich Schönwälder, Brieg, 1845.

Kościół zamkowy albo św. Jadwigi

By rozeznać się w zmiennych losach tego kościoła, który z kaplicy zamkowej stał się kościołem tumskim, głównym kościołem księstwa, później katolickim kościołem parafialnym, zaś obecnie (tj. w roku 1845) prawie nieużywanym kościołem filialnym, najlepiej będzie iść z biegiem czasu i zestawić świadectwa o nim, z różnych czasów pochodzące.
W najdawniejszych czasach była to kaplica zamkowa, o której powstaniu równie niewiele wiadomo, jak i o powstaniu samego zamku. Prawdopodobnie kaplica i zamek powstały w jednym czasie, w każdym razie kaplica istniała od momentu utworzenia księstwa Brzeskiego (1311), kiedy to zamek stał się miejscem częstego pobytu książąt. Kaplica, zwana później starym kościołem, stanowiła część kościoła późniejszego.

Kościół tumski (kadedralny) albo kolegiacki (1368 – 1534)

Podniesienia kościoła do rangi kościoła tumskiego albo kolegiackiego dokonał Ludwik I, który w dniu św. Michała roku 1368 położył kamień węgielny pod budowę i – jak to potwierdzono w odpowiednim dokumencie – ukończył wspaniałą budowlę o kunsztownie murowanych ścianach, zdobnych dekoracjami rzeźbiarskimi. Skąpe wiadomości o ówczesnym kościele zawarto już wyżej, w historii kolegiaty tumskiej. Należy jeszcze nadmienić, że w roku 1532 książę Fryderyk II kazał w nim zbudować nowe, wspaniałe organy. Również i wtedy kościół służył już za rodowe mauzoleum książąt - pochowano tu np. Ludwika I, zm. w roku 1398, jego syna Henryka, Jana – syna księcia Fryderyka I , zm. w roku 1495, Jerzego I, zm. w roku 1521.

Kościół dworski albo zamkowy (1534 - 1676)

Po rozwiązaniu kapituły tumskiej i zaprzestaniu odprawiania katolickich nabożeństw, wprowadzono nabożeństwa luterańskie oraz kaznodzieję dworskiego oraz jednego kapelana albo diakona dworskiego, później dwóch. W roku 1614 luterańskiego kaznodzieję dworskiego zastąpił reformowany (kalwiński), będący jednocześnie superintendentem księstwa. Odtąd do służby ołtarza w kościele powoływano na przemian reformowanych i luterańskich kandydatów, a także wprowadzono zwyczaj, że luterańscy duchowni księstwa – każdy z rzędu raz na tydzień – głosili kazania w kościele dworskim. Stare obrazy, krucyfiksy i malowidła książę pozostawił nietknięte (protestanci, a zwłaszcza kalwini, przeciwstawiali się tworzeniu i czczeniu wizerunków boga i świętych, co wiązało się z interpretacją dwóch pierwszych przykazań i często prowadziło do niszczenia wcześniej stworzonych obrazów i innych obiektów kultu). Tak też zostało aż do wygaśnięcia domu piastowskiego w roku 1675.
O stanie kościoła w tym okresie mówią liczne wiadomości. Budowa nowego zamku (od 1544 r.) spowodowała przesunięcie portalu zamkowego (chodzi oczywiście o budynek bramny) ku kościołowi, w pobliże ołtarza, przez co kościół – jak podaje wielce stronniczy Buckisch (chodzi o śląskiego prawnika i historyka kościelnego Gotfryda Ferdynanda Buckischa i Löwenfelsa, 1641 – 1699) został znacznie zniekształcony i skrócony. Lecz nawet tenże Buckisch przyznaje, że podczas niekatolickiego panowania kościół stał się wielce zdobnym i w rzeczy samej, zwłaszcza przez Jerzego II – równocześnie z zamkiem i gimnazjum – nie tylko jeszcze wspanialej odnowiony i wyposażny, lecz także przekształcony w swoistą „galerię” własnego oraz spokrewnionych domów książęcych. W roku 1561 przeniesiono chrzcielnicę z kaplicy do prezbiterium. 3. kwietnia 1567 r. z książęcych grobów wydobyto trumny i szczątki, które następnie przechowano (do ukończenie nowej krypty), zaś od niedzieli Quasimodogeniti (pierwszej niedzieli po wielkanocy) aż do Filipa i Jakuba (6. maja) ukończono i zasklepiono nową kryptę książęcą, długą na 27 i szeroką na 26 stóp. Prace budowlane w kościele – przy ołtarzu i książęcych obrazach (przypuszczalnie chodziło o drzewa genealogiczne lub posągi książęce) trwały przez lato i jesień, aż do adwentu. W pierwszą niedzielę adwentu w kościele znów odprawiono nabożeństwo, przy czym obecnych było pięciu obcych książąt i jeden hrabia, którzy przybyli na wesele księcia Wacława Adama cieszyńskiego (Pohl). Schickfuß podaje, że kościół tumski jest znacznie mniejszy od farnego, lecz wielce zdobny. „Kazalnica w kościele owym znamiennym jest dziełem, które wraz z posadą swą u ziemi, z jednego jest kamienia, anno 1573, 16. dnia miesiąca sierpnia, ze Strzelina szesnastoma końmi silnymi do Brzegu przyciągniętego, z któregoż kazalnicę wykuto i wygładzono, historie biblijne piękne naniesione, farbami pokryto i z kunsztem wielkim urządzono, zaś 29. listopada roku tegoż (29. grudnia u Pohla) dworski kapelan Marcin Zimmermann kazanie poranne, a M. (magister?) Jan Franz – homilię, po raz pierwszy z niej wygłosili. Książęcych władców kraju tego genealogia kunsztownie wielce w kościele owym jest przedstawiona, zaś pod Piasta podobizną inskrypcja stosowna zamieszczona.” Również i kazalnica wzbudziła zgorszenie Buckischa, gdyż u jej korony umieszczono scenę sądu ostatecznego z niebem i piekłem, a w tym ostatnim – papieża w potrójnej koronie i dobierającego się doń srogiego diabła. Fibiger (Michał Józef Fibiger - prałat wrocławskiego kościoła św. Macieja i śląski historyk) podaje, że w czasach książęcych, dworzanie – chcąc zeń zadrwić - pokazali kiedyś to wyobrażenie pewnemu jezuicie. Jezuita ów miał zapytać, ile lat liczy sobie ten obraz (tu raczej plastyka), na co ci odparli, że sto. Zatem papież rzymski wielce musi być niestrawnym – odparł jezuita, skoro go piekło w ciągu lat tylu pochłonąć nie zdołało, zaś Luter z Kalwinem już dawno w męki czeluściach się pogrążyli. Fibiger nazywa to dowcipną ironią. Natomiast skłonny do szyderstwa Buckisch opisuje (jego zdaniem) gorszące malowidło pod chórem, na którym przedstawiono trzech trębaczy, dwóch puzonistów, dwóch hornistów i dwóch śpiewaków, muzykujących pierwszym głosem - szczupak w smalcu, karp w soli, zaś drugim - jakoż to smakujesz. Nie zapomniał też wspomnieć glinianego pieca, sięgającego - od strony zamku - przestrzeni między konfesjonałami, po czym poznać można, jaką cześć i honory temu bogu i jego świętym poświęconemu kościołowi się oddaje. Henel podaje, że kościół od wewnątrz ocieka złotem, że jest w nim warte oglądnięcia drzewo genealogiczne książąt brzeskich, w prezbiterium - ich posągi naturalnej wielkości oraz insygnia i zdobne nagrobki wielu rodów szlacheckich. Urbarium z roku 1604 wspomina kościół w te oto słowa: „po drugiej stronie zamku, w stronę bramy miejskiej, stoi kościół piękny, zamkowym lub tumskim zwany, w którym krypta książęca się znajduje, do którego osoby książęce z zamku udawać się mogą, ulicami i innymi miejscami odkrytymi przy tym przechodząc nie musząc.” Kompletny opis podał Lucae (ok. 1670 r.). Ku lepszej orientacji niech na wstępie będzie wspomnianym, że obecny kościół stanowi jedynie dawne prezbiterium, zaś transeptu za nim albo kościóła najdawniejszego, po bombardowaniu roku 1741 nie odbudowano. Gdzie dziś znajduje się wejście do kościoła od placu, ongiś stał ołtarz, zaś wejsście do kościoła znajdowało się dawniej od strony przykościelnego placu. Dawna postać kościoła św. Jadwigi jest dobrze widoczna na planie, dołączonym do umowy kupna placu Zamkowego przez jezuitów, przechowywanym w urzędzie kolegiackim. A oto opis Lucaego:

(..)

Opis Lucaego został w tym wątku przytoczony w całości i dlatego zostanie tu pominięty, z jednym jednak wyjątkiem: Schönwälder podaje inskrypcję, która znajdowała się przy postaci Piasta, leżącej u stóp piastowskiego drzewa genealogicznego, a której brak w wydaniu, z którego przytoczono wspomniany opis. Oto ta inskrypcja:

Extincta veterum Poloniae ducum familia in Popilio, Poloni sibi praefecerunt Piastum, virum humili loco natum, sed virtute et justitia excelentem circiter Ann. Dn. DCCCXLII., a quo prisca regum Poloniae progenies et Silesiae duces descendunt.

Po wymarciu Popielów, dawnego książąt polskich rodu, Polacy roku pańskiego 842 Piasta sobie upodobali, człeka pochodzeniem skromnego, lecz zasługami i prawością wielkiego, od którego późniejsi Polski władcy i Śląska książęta się wywodzą.

Za to tłumaczenie głowy nie daję. :wink:

(..)

Tyle opis Lucaego.

Budowę krypty książęcej pod kościołem w roku 1567 wspomniano już wyżej. Oprócz wymienionych już książąt, spoczynek znaleźli w niej także: Jerzy II, zm. 1586, na którego trumnie złożono miecz i mitrę książęcą, jego małżonka Barbara, zm. 1595, wraz z sześciorgiem dzieci, w tym: Jan Jerzy, zm. 1592, Joachim Fryderyk, zm. 1602, ze swą małżonką - Anną Marią, zm. 1605, Jan Chrystian, zm. 1639, jego obie małżonki – Dorota Sybilla, zm. 1625 i baronowa Anna Jadwiga von Sitsch, zm. 1639, wraz z kilkorgiem dzieci i wnucząt, Jerzy III, zm. 1664. Pierwszy brzeski książę – Bolesław III - został pochowany w Lubiążu, w ufundowanej przezeń kaplicy, późniejsi książęta z XVII w., będący równocześnie książętami legnickimi – w tamtejszym mauzoleum rodowym u św. Jana, które do dziś się zachowało. Gdy w roku 1545 zburzono klasztor dominikanów na Wróblim Wzgórzu, znaleziono tam grób księżnej Heleny orlamundzkiej, która zmarła w Brzegu w roku 1369. Jej szczątki również przeniesiono do kościoła zamkowego. Po zniszczeniu kościoła w roku 1741 i jego odbudowie w latach 1783 – 1784, krypta pod kościołem pozostała nietknięta. O ile wiadomo, po raz ostatni była wizytowana 3. lutego 1785 r. Jak podaje Diarium Bregense (Diariusz Brzeski), „Kuratus Bönisch wraz z innymi osobami oraz dzwonnikiem do krypty zeszli. Powodem po temu to było, że kamień, kryptę zamykający (chodziło przypuszczalnie o kamienną płytę, pokrywającą wejście do krypty), pęknąwszy zapadł się. Niewiele brakowało, a dzwonnika nieszczęście by przy tym spotkało, jako że kamień, wyśliznąwszy mu się, kadzielnicę pogruchotał, a mógł i jego samego przygnieść, gdyby pozostali szybko doń nie doskoczyli. Z powodu powietrza zamkniętego, osoby wspomniane zbyt daleko zapuścić się nie ważyły (bardzo słusznie, wchodzenie do podziemi, pozbawionych cyrkulacji powietrza, może źle się skończyć), jednak obaczono, że w środku 22 trumny cynowe się znajdują, zupełnie jeszcze nowymi się zdające. Na księcia Jerzego II trumnie mitra jego książęca i miecz jego nagi jeszcze leżały, który to miecz – jako i brylanty, którymi był oprawny – silnie się w blasku światła mieniły.” Wyrażanym ostatnio życzeniom otwarcia krypty udzielono urzędowej odmowy.
Plac przykościelny (równocześnie cmentarz) sięgał od kościoła i zamku aż do bramy Wrocławskiej, jego długość wynosiła 65, a szerokość – 55 łokci. Od zachodu graniczył z tylnymi zabudowaniami zamku, a od południa z wysokim murem, oddzielającym plac od drogi bramnej. Wejście na plac prowadziło tą samą drogą, co do kościoła – od Kanonii (placu Moniuszki) - (przejściem?) pod kamienicą kolegiacką, zaś z tylnego podwórca zamku - przez furtkę. W związku z pogrzebem księcia Jana Chrystiana w roku 1640, przez wysoki mur między pierwszą i drugą wieżą bramną (ważna wskazówka nt fortyfikacji miejskich – brama Wrocławska posiadała 2 wieże bramne – wewnętrzną i zewnętrzną) przebito nowe, obszerne wejście na plac. Już w czasach książęcych plac (a raczej cmentarz) był zbyt ciasny i dlatego w roku 1660 na wałach między bramą Wrocławską i Małujowicką wytyczono nowy cmentarz, który ogrodzono płotem. Cmentarz ten wspomniano w I tomie na stronie 58 ( cmentarz znajdował się mniej więcej w miejscu dzisiejszej szkoły podstawowej (nr 5) przy ul. Lechickiej).

Dziedzic_Pruski - 2012-07-20, 21:07
Temat postu: Ciągle jeszcze o kościele św. Jadwigi, Schönwälder cz. 2
Parafia

Gdy w roku 1371 książę Ludwik I ufundował w miejscu kaplicy zamkowej kościół kolegiacki, przypisał mu również parafię - za pośrednictwem krzyżowców zakonu św. Jana (joannitów), którzy posiadali wówczas kościół farny (św. Mikołaja) i sprawowali prawa parochialne w mieście. W umowie dokładnie wymieniono miejsca i ulice miasta, które miały odtąd przynależeć do (parafii) kościoła św. Jadwigi. Prawa parochialne nie uległy zmianie i po przekształceniu kościoła w luterański kościół dworski (1534). Chrzcielnica i plac przykościelny (cmentarz) były nadal używane, w dalszym ciągu prowadzono także księgi kościelne. Gdy książę Jerzy II nabył od joannitów brzeską komturię z lennem kościelnym, a tym samym i prawa parochialne, przypisał kościołowi kolegiackiemu kamienice kolegiackie i kasztelańskie (czyli najbliższe otoczenie kościoła) ze wszystkimi książęcymi urzędnikami, wyspę Młyńską i zachodnią część miasta od bramy Odrzańskiej – w górę ulicą Psią (dziś Jagiełły, w oryginale Hundsgasse, którą to nazwę można przetłumaczyć jak wyżej, choć Werner Irrgang twierdzi w artykule, poświęconym brzeskim nazwom lokalnym, zamieszczonym w „Listach brzeskich” (Briegische Briefe), że nazwa wywodzi się właściwie od określenia hintere Gasse (ulica Tylna), później ulica nosiła imię Fryderyka (Friedrichstraße), dla upamiętnienia Fryderyka Wielkiego, który miał wyasygnować pieniądze i przyczynić się do poprawy stanu zabudowy, która wcześniej była raczej marna) - aż do murów miejskich. Przekazanie miejskiego kościoła farnego (św. Mikołaja) magistratowi w roku 1582 spowodowało również przywrócenie miastu dawnych praw parochialnych. Brak co prawda podań na temat sprawowania tych praw, gdy kościół otrzymał reformowanych kaznodziejów i wprowadzono Simultaneum (odprawianie nabożeństw według wielu obrządków i wyznań), nie odnotowano jednak żadnych sporów i wydaje się, że reformowani (kalwini) odprawiali swe śluby, chrzciny i pogrzeby w kościele zamkowym, zaś luteranie – w kościele parafialnym (oba kościoły znajdowały się zatem niejako pod jednym dachem). Natomiast jurysdykcja kolegiacka i kasztelańska wraz ze wszystkimi, którzy im podlegali, znajdowała się stale w gestii kościoła św. Jadwigi, czy jednak także część miasta – ulega wątpliwości. Po śmierci ostatniego księcia kościół – jako kościół zamkowy – został przejęty przez cesarza i zwrócony obrządkowi katolickiemu. Luterańscy parafianie musieli odtąd odprawiać swe obrzędy kościelne w kościele farnym, jednak wszelkie opłaty musieli w dalszym ciągu uiszczać swemu kościołowi parafialnemu, tj. katolickiemu proboszczowi (kościół katolicki zawsze się wyżywi :D ). Mowa jest o tym w memoriale, który ci (tj. parafianie) wystosowali 16. stycznia 1693 r. do królewskiego rządu, a w którym piszą: „przyznajemy z należnym respektem, że tutejszy kościół zamkowy ratione officii et domicili (z racji urzeędu i miejsca zamieszkania) za parafię naszą uznajemy”, takoż i w rzeczonym memoriale wyrażają gorliwą gotowość uiszczania jura parochialia stolae (opłat iura stolae), gdyby im tylko na odprawianie swych ministerialiów w kościele luterańskim zezwolić zechciano. Tak więc zaledwie 17 lat po śmierci księcia, sprawy zaszły już tak daleko, że (luteranie) byli gotowi płacić podwójnie, byle ich tylko pozostawić w ich wierze. To, że wszyscy oficjaliści, podlegający w czasach książęcych kościołowi zamkowemu, również w czasach cesarskich przynależeli katolickiemu kościołowi zamkowemu, wynika z rozporządzenia Urzędu Zwierzchniego (Oberamt-u) (Wrocław, dn. 3. października 1692 r.), wystosowanego do kolegiaty: „Jako się tam zatem zdarza, że nie zważając, iż w czasach książąt tamtejszych, wymarłych, nie tyle służba cała zamkowa, lecz także inne, na kolegiaty gruncie mieszkające i pod kasztelańską jurysdykcją stojące osoby, bez względu na wiarę, duchowne swe ministerialia, jako to chrzciny, kopulacje (chodzi o zaślubiny :wink: ), pogrzeby i tym podobne i przynależne, w kościele tamtejszym, zamkowym, jako farze swej, sprawować dawali, odtąd jednak tego poniechawszy, wielu z nich do sług słowa (termin właściwy dla reformacji) luterańskich się udaje, przez co jednak jurysdykcji kościoła zamkowego niemałe praeiudicium (wyrok wydany z góry, tu krzywda) się dzieje, jako że status in quo – jako i w innych, tak i w tym passu (względzie, przypadku) zachowany ma zostać. – Takoż niech Wam przez Urząd Zwierzchni niniejszym przypomnianym będzie, należnie i usilnie, ratione ministerialium także urzędowe baczenie dawać, aby jako i w czasach minionych, w kościele tamtejszym, zamkowym, nic niekorzystnego i nieodpowiedzialnego introdukowanym nie było”. Ugoda altransztadzka z roku 1707 nic w tych stosunkach nie zmieniła, gdyż kościół zamkowy nie został zwrócony, zaś wypełnienie artykułów Pokoju Westfalskiego (z roku 1648, kończącego wojnę 30-letnią) nie stało się zatem normą; artykuł 4 ustalał bowiem, że mieszkańcy parafii uiszczają opłaty kościelne swemu proboszczowi, tak więc tu - zarówno ewangeliccy, jak i katoliccy mieszkańcy (obszaru podlegającego) jurysdykcji kolegiackiej – proboszczowi kościoła św. Jadwigi i tak samo – katoliccy i ewangeliccy mieszkańcy parafii miejskiej – ewangelickiemu kościołowi farnemu. Nie jest jednak wiadomo, by katoliccy mieszkańcy kiedykolwiek opłacali swe akty kościelne u duchownych ewangelickich. Nawet już pod panowaniem pruskim, nauczyciele gimnazjum oraz ewangelicy, mieszkający na terenie kolegiackim, musieli uiszczać opłaty kościelne proboszczowi od św. Jadwigi i na tym tle dochodziło do zatargów. Gdy w roku 1754 wszyscy, będący na służbie królewskiej, zostali zwolnieni z przymusu parafialnego, zaistniała jeszcze wątpliwość, czy nauczycieli gimnazjalnych należy zaliczać do sług króla. Dopiero w wyniku wydarzeń roku 1757 (podczas wojny 7-letniej), ewangelicy zostali zwolnieni z tego obowiązku.

Luterańscy kaznodzieje kolegiaccy albo dworscy

Gdy w roku 1534 rozwiązano kolegiatę tumską, wprowadzono 2 duchownych luterańskich – kaznodzieję kolegiackiego, później dworskiego, wraz z kapelanem albo diakonem, a dopiero pod koniec panowania książąt – dwóch diakonów. Tymi książęcymi kaznodziejami dworskimi byli: Hieronim Wittich z Wrocławia, uczeń Lutra, najpierw kaznodzieja w Legnicy, 1534 – 42, został pastorem w kościele miejskim (św. Mikołaja) i superintendentem księstwa. Franciszek Rosentritt z Namysłowa, 1542 – 52, zwolniony. Magister Samuel Jauch, urodzony w Kożuchowie w roku 1526, kaznodzieja dworski w latach 1552 -58, odszedł do Lubania jako pastor prymariusz. M. (magister?) Roth z Namysłowa, kaznodzieja dworski w latach 1558 – 66, zarządzał superintendenturą razem z pastorem Thanholzerem, aż w roku 1566 został przeniesiony do Wołowa. Izajasz Tribauer zi Igławy (w południowych Czechach), początkowo diakon dworski, kaznodzieja dworski w latach 1566 – 68, zwolniony, powrócił do swej ojczyzny. M. (magister?) Paweł Franz z Plauen, 1568 – 1575, otrzymał dymisję po kazaniu w Wielki Czwartek 1575 r. Marcin Zimmermann z Brzegu, kapelan dworski od roku 1573, 9. października 1575 r. został pastorem w kościele miejskim. Kacper Poppe, kapelan dworski w latach 1575 – 78. Bartłomiej Haugwitz, 1578 – 79, został pastorem w kościele miejskim.Krzysztof Frümbter z Frankfurtu nad Odrą, 1579 – 84, został pastorem w kościele miejskim. Jerzy Werner z Bierutowa, 1584 – 99, został pastorem u św. Mikołaja. Wawrzyniec Stark z Herzberga, 1573 -93, kaznodzieja dworski i superintendent. Mikołaj Blume z Wittenbergi, 1593 – 96, kaznodzieja dworski i superintendent, zwolniony. Mikołaj Anther, 1604 – 08, kaznodzieja dworski i superintendent. Był ostatnim luterańskim superintendentem, po nim superintendenturę administrował przez 6 lat pastor prymariusz Scholz, aż został powołany Neomenius. Jan Sebaldus z Böse w Starej Marchii, 1600 -15, został pastorem w Oławie i był ostatnim luterańskim kaznodzieją dworskim. Powodem częstych zmian na tych urzędach duchownych były w dużej mierze spory religijne tamtych czasów, których przebieg zostanie omówiony w historii księstwa. Jak widać, książęta wypełniali pozyskane dzięki reformacji jus episcopale (jurysdykacyjną władzę biskupa, od reformacji zarząd nad kościołem ewangelickim, spoczywający w rękach panującego) z wielkim zapałem.

Reformowani kaznodzieje dworscy i superintendenci

W roku 1614 na superintendenturze osadzono Jana Neomeniusa (..), pastora z Rękowa, który w roku 1611 przeszedł na konfesję reformowaną (kalwińską), zaś 2. lutego 1612 został przez księcia Jana Chrystiana powołany na kaznodzieję dworskiego. Odtąd, aż do wygaśnięcia domu książęcego, superintendentura pozostawała stale w rękach reformowanego kaznodziei dworskiego, a konsystorz składał się z duchownych reformowanych i luterańskich, którzy rozpatrywali i zatwierdzali kandydatury zarówno reformowanych, jak i luteran. Jednakże luterańscy kandydaci mogli się ubiegać o przyjęcie do Wittenbergi, albo i gdzie indziej. Zdarzało się jednak niezmiernie rzadko, by czyniono im trudności, gdyż także wśród duchownych luterańskich było wielu filipistów (odłam luteran, zwolenników Melanchtona, chodziło o wewnątrzkościelne spory teologiczno-doktrynalne), którzy np. sami z siebie pomijali egzorcyzm podczas chrzcin. Tak więc w XVII w. w Brzegu przez około 60 lat istniała unia, albo raczej simultaneum obu konfesji ewangelickich, wynikające jednakże bardziej z książęcego życzenia, niż z potrzeby gmin wyznaniowych i dlatego - gdy tylko ostatni Piast zamknął oczy - zrazu zanikło. A oto reformowanymi superintendenci (księstwa): Jan Neomenius, urodzony w Ząbkowicach Śląskich, w latch 1614 – 39. Krzysztof Wittich z Legnicy, od roku 1628 kaznodzieja dworski, od roku 1639 administrator superintendentury, w roku 1646 emerytowany. Jerzy Bechner z Bierutowa, 1646 – 47, także rektor gimnazjum, w latach 1616 – 29 profesor gimnazjum Schönaicha w Bytomiu Odrzańskim. 1647 – 51 – wakancja. Jan Walter Biermann, urodzony w Hanau, kaznodzieja dworski i superintendent, 1651 – 70, od roku 1660 także scholastyk wszystkich szkół księstwa. Mikołaj Gertich z Leszna, drugi kaznodzieja dworski w Brzegu w latach 1656 – 64, później w Legnicy, w roku 1670 powołany na superintendenta w Brzegu, zmarł w Legnicy, jeszcze przed objęciem nowego urzędu. Wszystko wskazuje na to, że chodzi tu o Mikołaja Gerticha, 1624 – 70, seniora braci czeskich w Polsce i protoplastę rodu ... Giertychów. Chrystian Pauli z Gawronów Małych koło Rudnej, 1671 -74, kaznodzieja dworski i superintendent, zwolniony. Jako drudzy i trzeci kaznodzieje dworscy swój urząd sprawowali w tym samym czasie: Jan Neomenius, 1612 -14, został nadkaznodzieją dworskim. Jerzy Phulaeus z Legnicy, 1622 – 1634, podkaznodzieja dworski. Krzysztof Wittich z Legnicy, 1628 -39, został nadkaznodzieją dworskim. Augustyn Fuhrmann z Oławy, 1639 – 48. Jan Fanelius z Niemodlina, 1642 -54, jego rodzinę wspierał, a także uwzględnił w swoim testamencie, biskup (wrocławski) Sebastian von Rostock. Chrystian Ursinus z Leszna, 1654 – 56, przeniesiony do Oławy, gdyż z powodu zniesienia zwyczaju noszenia białych komży do nabożeństw w kościele zamkowym, doprowadził do zatargu z duchowieństwem luterańskim (też mi powód! :o ). Mikołaj Gertich, 1656 – 64. Jan Dares z Leszna, 1668 – 79. Kolejni dwaj duchowni z Leszna – w Lesznie znajdował się silny ośrodek braci czeskich, wywodzących się z ruchu husyckiego, którzy - prześladowani przez Habsurgów – uszli do Polski, gdzie ściśle współpracowali z kalwinami, zaś w Lesznie utworzyli m.in. akademię. Gdy książę brzeski Jan Chrystian musiał podczas wojny 30-letniej uchodzić ze Śląska, schronił się w Polsce, gdzie początkowo przebywał w Lesznie. Fryderyk Lucae z Brzegu, 1668 – 71, znany dziejopis, syn rektora, Łukasza, przeniesiony do Legnicy. Antoni Brunsenius z Bremy, 1671 – 77, administrator od roku 1673, rektor gimnazjum od roku 1675, pierwszy kaznodzieja dworski od roku 1676, Udał się z księżną Luizą do Oławy. Jan Laurentius z Berlina, powołany w roku 1676 przez owdowiałą księżną (matkę Jerzego Wilhelma).

Zgodnie z rachunkiem z roku 1665, wydatki na sługi kościelne pokryto - w wysokości 1232 talarów i 20 guldenów (ze środków) kolegiaty i 222 talarów – z komory książęcej, w tym:

1. Superintendent i kaznodzieja dworski – 500 talarów w gotówce, 20 łatrów (dawna jednostka miary, ok. 2 m) drewna za 20 talarów, 2 małdraty (dawna jednostka objętości zboża, ok. 650 l) ziarna za 24 talary, deputat rybny za 12 talarów, tygodniowo pół ósmaka (ósmak – 1/8 beczki, ok. 30 l) piwa za 43 talary i 12 guldenów, bezpłatne mieszkanie i gratyfikacja noworoczna – razem 798 florenów (tak więc superintendent nie marzł, nie przymierał głodem ... ani pragnieniem :wink: ).

2. Drugi kaznodzieja dworski – 290 talarów w gotówce, 1 1/2 małdrata ziarna za 16 talarów, deputat drzewny - 14 talarów, deputat rybny – 10 talarów i 9 guldenów, pół ósmaka piwa tygodniowo, bezpłatne mieszkanie.

3. Diakon dworski - 200 talarów w gotówce, 1 małdrat ziarna za 12 talarów, deputat drzewny - 10 talarów, deputat rybny – 10 talarów i 9 guldenów, pół ósmaka piwa tygodniowo, bezpłatne mieszkanie. (adiunkt otrzymywał bez wszystkich dodatków talara tygodniowo).

4. Kantor zamkowy – 85 talarów gotówką, pół małdrata ziarna, wliczony w poczet sług szkolnych.

5. Organista – 40 talarów uposażenia, 40 talarów jałmużny (Gnadengeld - dobrowolny, łaskawy datek), deputat drzewny – 4 talary, małdrat ziarna za 12 talarów, bezpłatne mieszkanie.

6. Dzwonnik zamkowy – 44 talary i 29 guldenów gotówką, pół małdrata ziarna za 6 talarów, bezpłatne mieszkanie.

7. Kalikant (pomocnik, wprawiający w ruch miechy w organach, „deptacz” :wink: ) - 6 talarów i 18 guldenów.

mulder - 2012-07-21, 06:22

Dziedzicu Pruski, czy wiadomo coś na temat wykopalisk prowadzonych na placu przykościelnym, gdzie mieścił się wspomniany w tekście cmentarz ? Nie słyszałem o powojennych badaniach.
Dziedzic_Pruski - 2012-07-22, 21:05

Nie wiem, czy prowadzono na tym terenie systematyczne badania archeologiczne, ale w latach 80-tych na pewno były tam robione wykopy (w związku z odtworzeniem murów przyziemia kolegiaty). Należy też pamiętać, że do końca wojny, cały teren między dzisiejszym hotelem a placem Bramy Wrocławskiej i dalej aż do promenady był zabudowany, co można zobaczyć na zdjęciu zamieszczonym ostatnio w dziale o przedwojennych zdjęciach lotniczych.

I jeszcze małe uzupełnienie. W ostatnim „odcinku” pojawiła się informacja, że wejście na plac przykościelny/ cmentarz - od strony Kanonii – prowadziło przejściem pod kamienicą kolegiacką. Na stonie http://wroclaw.hydral.com.pl/ znajduje się bardzo ciekawe zdjęcie, które pozwolę sobie tu wkleić. Widać na mim bramkę z kratą – być może jest to właśnie wspomniane przejście. Kościół był dawniej „oblepiony” kamieniczkami i inną zabudową, gdzie znajdowały się wspomniane mieszkania duchownych i sług kościelnych.

Dziedzic_Pruski - 2012-07-30, 09:14
Temat postu: Ciągle jeszcze o kościele św. Jadwigi, Schönwälder cz. 3
Katolicki kościół parafialny pod rządami cesarskimi, 1676 - 1741

Gdy (21. listopada) 1675 r. zmarł książę Jerzy Wilhelm, duchowieństwo (kalwińskie) stanowili superintendent Chrystian Pauli oraz kaznodzieje dworscy Antoni Brunsenius i Jan Dares. Owdowiała księżna Luiza (wdowa po księciu Chrystianie, matka Jerzego Wilhelma), która aż do rozstrzygnięcia sporu o podział dziedzictwa miała swój dwór na zamku w Brzegu, pragnęła w dalszym ciągu korzystać z kościoła. Ten jednak został już 10. marca 1676 r. zamknięty i opieczętowany; 26. grudnia 1676 r. Fryderyk Ferdynand Flade został przez cesarza mianowany administratorem, zaś 5. lutego 1677 r. cesarska komisja aprehenzyjna (likwidacyjna) (baron Krzysztof von Fragstein, Krzysztof Leopold von Banner, Jan Gottfryd Bidermann von Biberfeld oraz delegat biskupi dr baron Franciszek von Welczeck Can.Wrat. (Canonicus Wratislaviensis?)) przekazała mu uprzednio otwarty i przejęty w posiadanie kościół. Kurfistrz (elektor) brandenburski Fryderyk Wilhelm (ten z Potopu) wprawdzie już 30. marca 1676 r. przedłożył cesarzowi pilną petycję w sprawie swych współwyznawców w Legnicy i Brzegu i upraszał, aby w razie wątpliwości co do pozostawienia kościoła zamkowego, cesarz zechciał im zezwolić na odprawianie nabożeństw we wskazanym miejscu. Prócz tego, że reformowanych nabożeństw całkiem nie poniechano, póty księżna była jeszcze obecna, prośba owa pozostała jednak bez echa. Księżna mianowała Brunseniusa swym kaznodzieją dworskim, a nabożeństwa dla niej i sług zamkowych były odprawiane w sali kościelnej zamku. Księżna zakupiła także kamienicę swego tajnego pisarza przy ul. Długiej, kazała w jednej z sal urządzić kościół i mianowała kaznodziejami Jana Daresa i powołanego niedawno Jana Lauretiusa. Superintendent Pauli, którego funkcja ustała, jako że duchowieństwo luterańskie wymówiło mu dalsze przewodniczenie konsystorzowi, został zwolniony. 29. marca 1678 zapadła cesarska decyzja o podziale dziedzictwa i księżna udała się do swej wdowiej sziedziby w Oławie, dokąd podążył za nią także Brusenius. Kaznodziei Laurentiusowi, zamieszkującemu jedną z kamienic kolegiackich, komisja cesarska nakazała jej opuszczenie w ciągu 14 dni. W roku 1679 nabożeństwa reformowane zostały całkowicie zakazane, zaś duchowni wezwani do przyspieszenia swego odjazdu. Jan Dares znalazł refugium w Zerbst, a Laurentius w Stargardzie. Kościół został poświęcony i oddany obrządkowi katolickiemu, zaś z (majątku) kolegiaty wyasygnowano 100 guldenów na urządzenie ołtarza oraz apartamentów. Cesarz wyznaczał administratorowi - Fryderykowi Ferdynandowi Flademu – uposażenie w wysokości 500 florenów, zaś ten opatrzył później ołtarz kościoła następującą inskrypcją: Altare hoc DeoTri-Uno in honorem St. Hedwigis Magnae Silesiae Ducissae, totius patriae et aedis h*ujus sacrae Patronae singularis anno 1677 fieri exornarique fecit 1686 – 87 Administrator Reverendus et Doctissimus D. Fridericus Ferdinandus Flade primus, propulsa hinc haeresi, anno 1677 die 6 Februarii Bregae in hac ecclesia installatus nec non exinde per decennium Curatus. Ten to ołtarz, który w Bogu w Trójcy jedynemu na chwałę św. Jadwigi, wielkiej Śląska księżnej, kraju całego i tejże świątyni patronki jedynej, wykonano w latach 1686 – 87, co w roku 1677 przykazał Czcigodnny i uczony doktor (?) Fryderyk Ferdynand Flade, który 6. lutego 1677 r. w Brzegu, dla herezji odporu, pierwszym admisistratorem kościoła tego ustanowionym został, a także przez dziesięciolecie urząd kuratusa sprawował). Za to tłumaczenie jeszcze mniej daję głowę :wink: , gwiazdka w jednym ze słów tekstu łacińskiego została wstawiona jedynie ze względu na filtr antywulgaryzmowy. Prócz niego powołano także polskiego kapelana z uposażeniem w wysokości 240 guldenów, jako pierwszego – Walentego Wawrzyńca Ratzengowitza. Otrzymał on mieszkanie w kamienicy diakona przy bramie (Wrocławskiej), zaś administrator – w kamienicy superintendenta. Stopniowo również inne sługi kościelne – dzwonnik, kantor, organista etc. - byli zastępowani katolikami. Z powodu braku gminy, na nabożeństwa doprowadzano codziennie garnizon (chodziło o zapewnienie należytej frekwencji, a żołnierz musi słuchać :wink: ), zaś w Boże Ciało, 9. czerwca 1678 r., po raz pierwszy po 150-letniej przerwie, na rynku odbyła się procesja z przenajświętszym sakramentem, której towarzyszyło prezydium cesarskie oraz nieliczni katoliccy urzędnicy. Odtąd nabożeństwa odprawiali kuratus oraz polski kapelan, drugi kapelan został dokooptpwany w roku 1731, w celu wsparcia schorowanego kuratusa Tomoli i pozostał aż do roku 1758, kiedy to liczba kapelanów została znów zredukowana do jednego. Urząd kuratusa sprawowali pod rządami cesarskimi:
Fryderyk Ferdynand Flade, 1677 – 87 - do śmierci. Jan Walenty Bergner – do roku 1701. Karol Menzel, kanonik głogówiecki i proboszcz u św. Mikołaja we Wrocławiu, w zastępstwie. Następca od roku 1702 – Antoni Arnold Glandorf – złożył rezygnację w roku 1704, zaś po nim nastał Szymon Franciszek Jetschin – do roku 1711. Franciszek Ksawery Tomola 1712 – 39, zmarł w wieku 78 lat, zaś ostatni (kuratus) pod rządami cesarskimi – Bartłomiej Welczewsky – zmarł w roku 1741. Polscy kapelani: Walenty Wawrzyniec Ratzengowitz, Szymon Józef Pospelius, Franciszek Ksawery Tomola, 1693 – 1712, Leonard Ernst Nagel, Jan Felix, od roku 1718 i w zastępstwie sędziwego kuratusa Tomoli od roku 1731 – drugi kapelan, Franciszek Jänel. Kantorami byli w tym samym czasie: Jan Chryzostom Zalasky, równocześnie nauczyciel, 1679 – 1705, Thielscher – 1705 - 47. Organiści: Krzysztof Goldenmund i Neumann, zm. 1775. Dzwonnicy: Daniel Ambrosius ojciec – do roku 1702, później jego syn, a po nim Feliks Jóef Czioseck.
W czasach cesarskich kościół pozostał w dawnym stanie, z wyjątkiem zmian, których dokonano wewnątrz, w związku z wymogami obrządku katolickiego. W roku 1702, na polecenie rezydującego wówczas w zamku palatyna, dokonano naprawy empory książęcej. W roku 1703 cesarz powziął decyzję wypłacenia na potrzeby kościoła sumy 1000 florenów, co jednak, z powodu wielu innych wydatków w związku z ugodą altransztadzką, nie zostało w pełni zrealizowane. Ponieważ nic więcej poza tym nie uczyniono, zakupione przy okazji pierwszego wyposażenia ornaty były tymczasem znoszone, a skąpe przychody z kolekty, podzwonnego i grobów nie starczały na zakup potrzebnych świec woskowych, oleju i wina mszalnego. Radca rządowy von Kolbitz ubolewa w roku 1729, że paramenty kościelne (sprzęty i szaty), bielizna i ornaty, już wcale cum decore się nie nadają i na nowo sprawionymi być winny, jeśli w wielkie święta i wobec luteran wyprawiane procesje, z godnością obchodzone być mają. Budowla kościoła pilnie naprawy potrzebuje, zaś organy bardzo stare do użytku się już nie nadają. Dzięki łasce bożej religia katolicka w mieście tym znacznie przybrała, a na Wielkanoc 2000 komunikantów naliczono (przypuszczalnie wliczając garnizon i ludność wiejską, gdyż w czasach ugody altransztadzkiej liczba stałej ludności katolickiej we wszystkich 5 starostwach (tj. okręgach księstwa) wynosiła niespełna 110). Wszystkie obrzędy duchowne wszystkiego 2 świeckich duchownych sprawuje i gdy jeden z nich chorym lub starym, to zastępstwo sprowadzać potrzeba. Dlatego też, ku Najwyższego chwały powiększeniu i dusz katolickich nieopisanemu pocieszeniu, gdyby należności kościelne wypełniającemu urzędowi kolegiackiemu – prócz obecnych ok. 2 czy3 księży –„następnych przydać zechciano, dzięki którym nabożeństwa rozszerzyć, horae canonicae (godziny kanoniczne) przywrócić, pia suffragia fundatorum (modlitwy wstawiennicze za fundatora) odmawiać, zaś fundację dawną – w części i na ile w warunkach obecnych możebne – stworzyć by można, aby w tych sprawach, sumienia tyczących, zadość uczynić”. Żadne z tych życzeń i propozycji nie zostało jednak zrealizowane, ponad to, że w roku 1731 do pomocy staremu i schorowanemu kuratusowi Tomoli skierowano drugiego kapelana, zaś od roku 1735 na utrzymanie kościoła przeznaczano rocznie 200 florenów (133 1/3 talara). Restytucja dawnej kolegiaty nie leżała wcale w zamiarach cesarza i z pewnością nikt nie może mu w tym względzie uczynić uzasadnionego zarzutu, że nie zrobił dość dla zaspokojenia kościelnych potrzeb tutejszej, małej gminy katolickiej, liczącej niespełna tysiąc dusz. Gdy miasto przeszło pod władanie Prus, duchowieństwo katolickie liczylo trzech księży świeckich kościoła św. Jadwigi (kuratusa i dwóch kapelanów), pięciu jezuitów i trzynastu kapucynów, wraz z czterema konwersami. W tym czasie nie miały też miejsca żadne ważne dla tego kościoła wydarzenia. Pierwszy kuratus – Flade – przywłaszczył sobie przychody z grobów i podzwonnego, co stało w sprzeczności z prawami patronackimi jego wysokości (cesarza). Po jego śmierci w roku 1687 mianowano dwóch ojców kościoła, do których obowiązków należała rewizja rachunków, zaś kuratusowi podlegała inspekcja i administracja. W pawa patronackie usiłował wprawdzie ingerować urząd wikariacki (chodzi o organ administracji biskupiej, któremu m.in. podlegało szkolnictwo, związane bezpośrednio z kolegiatą, która z kolei była ewangelicka; jak widać, sytuacja konfesyjno-administracyjna na terenie dawnego księstwa była wielce zagmatwana, co było przyczyną ciągłych sporów), ale mianowany przezeń dzwonnik został w roku 1702 zwolniony przez zarząd cesarski. W związku ze śmiercią ceasrza Leopolda (tego z auli leopoldyńskiej) w roku 1705 i Józefa - w roku 1711, w kościele św. Jadwigi odprawiono uroczyste egzekwie, ustawiono castrum doloris (zamek boleści - rodzaj ozdobnego katafalku), zaś wszystkie ołtarze (ołtarz główny, ołtarz św. Jadwigi, ołtarz mariacki i św. Józefa, św. Trójcy, ołtarz w tzw. starym kościele), ławki etc. zostały pokryte czarnym suknem, którego zużyto 279 ½ łokcia. Podczas świąt wielkanocnych ustawiano drewniany grób pański.

Kościół św. Jadwigi pod pod rządami pruskimi – od roku 1741

Podczas pruskiego oblężenia w roku 1741, podobnie jak zamek, kościół został obrócony w popiół; 2. maja zawaliło się sklepienie, stopiły dzwony na wieży i piszczałki organowe; szmelc z dzwonów sprzedano za 359 talarów i 12 guldenów. W tym stanie kościół pozostał do roku 1782; otwarty tył (prezbiterium) zamknięto drewnianą konstrukcją (po prostu zabito dechami :D ). Ocalałe prezbiterium było w czasie wojny 7-letniej użytkowane jako magazyn zboża, przez co sklepienie i mury zupełnie się rozspoiły. Cegły z gruzowiska zostały użyte do budowy budynku zarządu w zamku (budynek ten zamykał dziedziniec zamkowy, później wielokrotnie przebudowywany, mieściła się tam m.in. katolicka szkoła dla dziewcząt, rozebrany dopiero po wojnie), a dalsze użytkowanie placu przykościelnego (i cmentarza) zakazane już w roku 1742, gdyż zamierzano tam urządzić gorzelnię, a piwnice w sąsiednim skrzydle zamku użytkować jako mieszkania służbowe. Nabożeństwa odprawiano w zakrystii, gdzie mieściło się ledwie 30 osób. W roku 1770 urząd wikariacki przedłożył królowi wniosek o odbudowę kościoła. Urząd kolegiacki (ewangelicki) dedukował w swym sprawozdaniu, że kościół mógłby być uważany za kościół zamkowy i odbudowany przez władcę jedynie wówczas, gdyby został oddany tegoż religii, zatem i jego konfiskata nie mogłaby być w żadnym razie uważana za naruszenie status quo, gdyż przysługujące władcy prerogatywy zostałyby zachowane, kościół powinien przeto już dawno być reformowany (tj. kalwiński – widzimy tu po raz wtóry zawirowania, wynikłe ze skomplikowanej, uwarunkowanej historycznie, sytuacji konfesjonalno-administracyjnej na Śląsku, w związku z zasadą „cuius regio, eius religio”). „Projekt odbudowy w dawnej formie stałby się jednak dla etatu (budżetu) kolegiaty niebotycznym obciążeniem.” Przy tym pozostało. Kuratusowi Stolzowi brak było odwagi, by dalej forsować ten temat. Obecny kościół zawdzięcza swe powstanie wyłącznie jego następcy – wcześniejszemu kaznodziei niedzielnemu i świątecznemu w kościele św. Krzyża, eksjezuicie Franciszkowi Ksaweremu Bönischowi, który po rozwiązaniu zakonu (jezuitów) w roku 1778 otrzymał beneficjum kuracji (kuracja - jednostka kościelna, wydzieloną z parafii). Bönisch wniósł w nowe stanowisko cały zapał swego zakonu dla domu pana. W imieniu gminy katolickiej zwrócił się w dniu 26. sierpnia 1780 r. do króla Fryderyka II z prośbą o przyznanie łaskawego datku na odbudowę kościoła, zaś dzięki wsparciu dyrygującego ministra Śląska (Hoyma), 14. września 1781 r. wyasygnowano na ten cel 1100 talarów. Suma ta była jednak całkowicie niewystarczająca na opłacenie robót murarskich i dekarskich, które to prace wyceniono na 2433 talary i 12 guldenów. Pobyt papieża Piusa VI w Wiedniu stał się dla kuratusa Bönischa powodem do przedsięwzięcia podróży, na którą otrzymał zgodę rządu. 9. kwietnia 1782 r. uzyskał tam łaskawą audiencję, wprawdzie żadnego wsparcia finansowego, ale za to zupełne indulgencje (darowanie win) oraz kilka relikwii. Ponieważ cząstki krzyża, o którą prosił Bönisch, nie było akurat pod ręką, przeto jego świątobliwość kazał – za cesarskim zezwoleniem – pobrać dwie takie drzazgi z wiedeńskiego skarbca i – w pięknie oprawnych i zapieczętowanych kapsułach – przekazać Bönischowi, wraz z certyfikatem, dzień przed swym wyjazdem. W celu zapewnienia brakujących pieniędzy, Bönisch odbył 4 podróże jako kwestarz.- pierwszą do Wrocławia i w okolice Trzebnicy, drugą do hrabstwa kłodzkiego, trzecią na Górny, a czwartą na Dolny Śląsk. Zbierał datki u katolickich panów, po klasztorach i u prywatnych dobroczyńców. Licząc mile, przebyte jako kwestarz, doszedł do liczby 334. Zebrane środki wyniosły 1333 talarów i 15 srebrnych groszy, zaś kolekta domowa i kościelna, na którą otrzymał zezwolenie, przyniosła 264 talary i 23 srebrne grosze. Ponieważ tymczasem chłopi kolegiaccy (tj. z wsi, należących do kolegiaty) odmawiali świadczenia podwód, należało je opłacić, na co przeznaczono 700 talarów, a do całości (tj. pokrycia wszystkich kosztów) brakowało jeszcze 852 talarów i 23 srebrnych groszy. Z tego powodu odbudowa wieży nie doszła już do skutku. Kolegiata dostarczyła cegieł, dachówek i dziurawek z przynależnych cegielni, za zwrot kosztów własnych i otrzymała polecenie z komory wojennej i domenalnej, by nie czynić Bönischowi żadnych trudności. Również drewno budowlane z lasów królewskich zostało dostarczone za bardzo umiarkowaną taksą. Gdy roboty murarskie i ciesielskie miały zostać powierzone najmniej żądającemu, Bönisch – by ograniczyć koszty – sam stanął do przetargu i - jako najmniej żądający – przejął budowę. Specyfikacja koniecznych robót murarskich brzmiała: „ uczynić wykop na 16 łokci, wykonać mury fundamentowe, szerokie na 7 stóp u podstawy i 5 stóp u góry, wraz z przyporami na 6 stóp u podstawy i 4 stopy u góry, na tym mury pozostałe, wedle rysuku osadzić, nową część, stojącej starej (części) równie zasklepić, stare sklepienie i łuki okienne, popsute, naprawić, otwór od wieży strony zamurować, balustradę zapadłą na książęcym chórze, pozostałym (balustradom) równie uzupełnić, wszelkie dawne na murach ozdoby odbić i na stronie złożyć, ołtarz stary rozebrać, w dwóch miejscach drzwi nowe przebić, gzyms nowy wokół kościoła całego wykonać, od przodu frontyspis (szczyt, przypuszczalnie chodzi o szczyt od strony wieży), dach cały dachówkami na 6 cali nakładanymi pokryć, ściany zewnętrzne, uszkodzone, jako i przypory, naprawić, budowlę całą, od środka i od zewnątrz otynkować i wybiałkować, posadzkę kamieniem wyłożyć, całe rusztowanie i łęki do sklepienia wykonać, wapno wygasić i wszelkie konieczne roboty murarskie i pomocnicze wykonać.” Bönisch przelicytował pozostałych oferentów do 639 talarów, za którą to kwotę przejął zlecenie. Wymagane prace ciesielskie: „ Dach stary rozebrać i wraz z pozostałymi odpadami na stronie złożyć, po czym zadaszenie nowe wedle rysunku, na więźbie na progach osadzonej, wykonać, przy czym belki – od środka do środka – na 3 1/2 stopy rozłożyć, na czwartą krokiew wiązara aptować (dopasować). Gdy to zrobionym będzie, owe założyć, na 6 cali razem z łatą załatować, w koszach (kosz - wklęsły styk dwóch przylegających do siebie połaci stromego dachu) rynny dobre, z drewna rdzeniowego, sosnowego, założyć, chór organowy wraz z sienią i schodami, jako przepisano wykonać i w ogóle wszelkie, wedle rysunku wymagane prace ciesielskie i pomocnicze, wraz z klocami i linami wykonać.” Te prace Bönisch przejął za 245 talarów. Z powodu swego nieprzejednanego charakteru, Bönisch nie był zbytnio lubiany (pewnie też z powodu skąpstwa i wyzyskiwania robotników), choć ten upór z pewnością przyczynił się do szczęśliwego ukończenia całego przedsięwzięcia. 6. lipca 1783 r., w obecności duchowieństwa katolickiego oraz licznie zgromadzonych przedstawicieli pokrewnych religii, dokonano uroczystego rozpoczęcia (budowy). Niestety, podczas budowy całkowicie zniszczono historyczne zabytki. A oto zapis z brzeskiego diariusza miejskiego (Diarium der Stadt Brieg): „Kamień węgielny, jako pod kościół kolegiacki, 10. lipca 1783 r. położony, od - dawnymi czasy bywszej, przez książąt posiadanej kaplicy zamkowej – na zachód, pod ołtarz główny, gdzie dawniej kościół główny, kolegiacki stał, który jednakże podczas oblężenia pruskiego, razem z zamkiem rozstrzelonym i zrujnowanym został. Miejsca, wcześniejszego względem, więcej jest (niem. Platz - trudno powiedzieć, czy chodzi tu o miejsce – choć raczej nie, bo dawna kolegiata była bez wątpienia większa, czy też o plac przed kościołem, a może tylko o samo prezbiterium). Na chórach (tu raczej w prezbiterium) w tej dawnej kaplicy, ze wzniesionymi w modlitewnej pozie rękami, wszyscy książęta tu stali, takoż ich małżonki i dzieci klęczały, z piaskowca zacnego w wielkości naturalnej wykuci, część złotem i farbami wysztafirowana. Wszystkie te statuy z chóru strąconymi zostały, większą z nich część w posadzkę wmurowano (podczas remontu kościoła w roku 1908 pod posadzką odkryto m.in. płaskorzeźby z postaciami ewangelistów z kazalnicy, które - później wmurowane w ściany – do sziś tam można oglądać), część jednak i na plac przykościelny (cmentarz) wyrzucono, gdzie robotnicy – dla rozrywki swojej – kamieniami w głowy tychże rzucali, przez co wszystko do cna popsowali. Pan kuratus Bönisch, bywszy jeziuta, w pełni polityczny pomyślunek tychże duchownych posiadający, niemało się w skrytości cieszył, że on to owym narzędziem być musiał, którym to owych książęcych kacerzy podobizny strąconymi, rozbitymi i zamurowanymi zostały. Człek żaden o te antyczne i piękne prawdziwie rzeczy starania mieć nie chciał, które to z pewnością warte by były, w inne miejsce ostrożnie przeniesionymi zostać.” 15. października 1785 r. (w święto św. Jadwigi), kuratus Bönisch - za biskupim pozwoleniem i wedle przepisanego obrządku - wstępnie poświęcił kościół dla odprawiania nabożeństw, zanim to jeszcze przez biskupa święconą wodą uczynionym być mogło. Brak jednak zapisków o tym, czy i kiedy odbyło się poświęcenie przez biskupa.

Dziedzic_Pruski - 2012-07-30, 09:30
Temat postu: Ciągle jeszcze o kościele św. Jadwigi, Schönwälder cz. 4
Obecny stan kościoła

Obecny kościół św. Jadwigi, stworzony przez kuratusa Bönischa, to prezbiterium dawnego kościoła, nieco przedłużone do tyłu. Ołtarz został przeniesiony z wschodniej na zachodnią stronę (pierwotnie kościoły były tak orientowane, by ołtarz znajdował się od wschodu, co miało symboliczne znaczenie, patrz kościół św. Mikołaja), zaś tam, gdzie dawniej stał ołtarz, dziś znajduje się główne wejście. Od strony placu (cmentarza) znajduje się także wyjście. Wieży nie odbudowano, choć zachowano uskok muru, gdzie się wieża znajdować powinna. Nowe wejście – prostokątne drzwi, z umieszczonym nad nimi półokrągłym oknem, prowadzi czterema marmurowymi stopniami do wnętrza kościoła. Umieszczona nad drzwiami marmurowa płyta zawiera wyrytą złotymi zgłoskami inskrypcję: MCCCLXIX aedificata, Renovata MDCCLXXXIV (zbudowano w roku 1369, odnowiono w 1784), zaś wokół półokrągłgo okna - napis: Wenn sie an diesem Orte beten, so wollest du sie im Himmel erhören (a modliliby się na tem miejscu, (..) Ty wysłuchaj z nieba) 1. Księga królewska, rozdział 8, werset 35 – 36. Na górze, poniżej dachu, umieszczono starą figurę św. Jadwigi, zaś na przyporach, po obu stronach – stare ozdoby heraldyczne – hełm z klejnotem i hełm ze śląskim orłem. Wnętrze kościoła, prócz kilku obrazów ołtarzowych, pozbawione jest ozdób, kazalnica jest z drewna, zaś wejście do książęcej łoży, od strony zamku – zamurowane. Ołtarz główny zdobi malowidło ze św. Jadwigą, którego autorem jest Krause z Ząbkowic Śląskich, ozdoby nad ołtarzem – freski z alegorycznymi wyobrażeniami miłości, wiary i nadziei – wykonał berliński malarz Kimpfel. W kaplicy św. Piotra i Pawła znajduje się obraz ołtarzowy autorstwa Alojzego Johna z Pragi, przedstawiający obu apostołów, pogrążonych w kontemplacji boskiej doskonałości. W drugiej kaplicy, naprzeciw, opawski malarz Jan Günther stworzył obraz świętej rodziny z wieloma atrybutami. Małe organy, które za 400 talarów zbudował organmistrz Scheffler, zostały później przeniesione do nowego kościoła parafialnego św. Krzyża. W kościele św. Jadwigi odprawiane są tylko niektóre nabożeństwa, a latem odbywają się niedzielne nauki dla dzieci. Po całkowitym zniesieniu zakonu jezuitów, kościół jezuitów (św. Krzyża) został w roku 1801 przyznany gminie katolickiej jako kościół parafialny, patronat sprawuje rząd; szkoła katolicka została natomiast przekształcona w szkołę miejską. Odtąd kościół św. Jadwigi jest znów kaplicą, której przyszłe przeznaczenie, jako że nie jest używana do odprawiania nabożeństw, nie zostało w ramach nowej organizacji parafii jeszcze rozstrzygnięte, jednak - zgodnie z reskryptem deputacji duchownej i szkolnej rządu królewskiego z 29. marca 1813 r. - gmina przejęła konkurencję (tu raczej współodpowiedzialność) w budowie i utrzymaniu obu zjednoczonych kościołów w przypadku niemożebności pekuliarnej (niewypłacalności). Cmentarz przykościelny nie jest używany od roku 1742. W roku 1801 wybudowano na jego terenie browar i szynk. Z wielu pomników, o których wspomina Lucae, zachował się tylko jeden, wmurowany w ścianę zamku. Wzniosła praca przedstawia ofiarę Abrahama, a nad nią – złożenie do grobu. Postaci Izaaka, Abrahama i anioła są uszkodzone, barana, osła i sługi - dobrze zachowane. Być może był to nagrobek dziecięcy (ze względu na motyw). Także w samym kościele znajdują się jeszcze resztki nagrobków, np. ukrzyżowanie - dobra robota w piaskowcu.

Sługi kościelne (duchowni) pod rządami Prus

W czasach przejęcia (Śląska) przez Prusy, zmarli wszyscy duchowni – kuratus Welczkowsky oraz kapelani Felix, w 1741r. i Jänel - w 1742 r. Straty uzupełnił urząd wikariacki - powołani zostali: administrator – Franciszek Antoni Folich, który równocześnie zarządzał kuracją oławską, oraz kapelani – Klose i Raupach. Następcą administratora został kuratus Kacper Franciszek Walenty Stolz, do roku 1778, Franciszek Ksawery Bönisch, 1778 – 1800, Józef Elsner, zm. 1812, Czichy, zm. 1837, Beer, przeniesiony w roku 1841. Kapelani: Polski kapelan Klose, przeniesiony w roku 1752 i kapelan Raupach, obaj mieszkali w kuracji, gdyż stara kapelania (dom z mieszkaniami kapelanów) przy bramie Wrocławskiej nie nadawała się do zamieszkania jeszcze od bombardowania. Gdy zmarł Raupach, jego urząd nie został ponownie obsadzony i odtąd był już tylko jeden kapelan. Urząd kolegiacki meldował rządowi, że małej gminie w zupełności wystarczają dwaj duchowni, zaś drugi kapelan został dokooptowany jedynie dla wsparcia starego i schorowanego Tomoli, nie należąc tym samym do staus quo. Na miejsce Klosego przyszedł Maschkowitz i w roku 1755 zajął kapelanię, ale zmarł podczas wojny (7-letniej). W zamian kuratus miał odstąpić dolne piętro w swoim mieszkaniu – izdebkę i sklep (tj. sklepione pomieszczenie; sklepione pomieszczenia znajdowały się zwykle w przyziemiu, podczas gdy te na piętrach posiadały stropy; ponieważ w przyziemiu urządzano – mówiąc dzisiejszym językiem – placówki handlowe, przylgnęła do nich nazwa „sklep”), które zamieszkiwał Klose – dzwonnikowi. (Kuratus) wolał jednak wypłacać przysługującą mu od roku 1744 rekompensatę za czynsz w wysokości 7 talarów i 9 groszy, a wspomniane pomieszczenia zachować dla swego sługi. Wojna 7-letnia była dla duchowieństwa katolickiego okresem ciężkiej próby. Kościół św. Jadwigi, jak i jezuicki, były używane jako magazyny, a w konsekwencji wydarzeń wojennych roku 1757 król odebrał duchownym katolickim opłaty iura stolae, pobierane od ewangelików, dziesięcinę i wszystkie akcydencje (dodatkowe świadczenia). Ponadto Urzędowi Zwierzchniemu (Oberamt-owi) nie wolno było wypłacać żadnemu katolikowi wynagrodzenia, przewyższającego 300 talarów. Król był wówczas przekonany, że posiada powody do wątpliwości co do wierności katolickich Ślązaków, a zwłaszcza duchowieństwa. Wprawdzie kuratus otrzymywał tu tylko uposażenie w wysokości 500 florenów gotówką, talara gratyfikacji noworocznej i żadnych akcydencji, ale za to kapelan – prócz swego uposażenia w wysokości 205 talarów i 8 guldenów – otrzymywał 15 korców żyta, również kantor, organista i dzwonnik pobierali deputaty zbożowe i drzewne. Deputaty zbożowe pozostały, jednak drzewne odtąd już nie występują, a kapelan utracił oba (deputaty). Następny, powołany w roku 1772 kapelan – Walenty Gwaliczek – otrzymywał już tylko 175 florenów uposażenia i mieszkanie w kuracji. Jego następcami byli: Walenty Meja – od roku 1775, Ignati – 1781, Jaroschek – 1789, Florian Navarra – 1789, Jan Barisch – 1792, Czichy – 1795, który w roku 1812 został kuratusem. Gdy po opuszczeniu miasta przez jezuitów w roku 1801, kościół św. Krzyża został przekazany parafii katolickiej, w roku 1802 powołano znów drugiego kapelana, a odkąd kościół św. Krzyża stał się kościołem parafialnym – jeszcze trzeciego. Jeden z tych kapelanów, który winien biegle władać językiem polskim, sprawował od roku 1809 duszpasterstwo w domu dla obłąkanych i domu pracy (chodzi o więzienie przy ul. Długiej – cuchthauz). Od roku 1819 jest jednak znów tylko proboszcz i dwóch kapelanów, przy czym jeden z nich jest równocześnie wikariuszem powiatowym. Dom pracy otrzymał później własnego ksiądza.

Kantorzy pod rządami Prus

Bähr z Oławy, 1747 – 73, jego syn, 1773 – 1807, postradał zmysły, jego następcą został. H. Pfitzner z Chrząstowej Wielkiej. Organiści: Neumann, zm. 1775, Tomasz Morell, Flögel.

Stosunki panujące w tym kościele pozostały zatem z grubsza takie same, jak za rządów cesarskich. Kościół stał się wprawdzie z kościoła zamkowego – kościołem parafialnym pod królewskim patronatem, jednak gmina wciąż korzysta na tym, że uposażenie sług kościelnych i utrzymanie ich mieszkań leży w gestii kolegiaty, choć obecny kościół parafialny nie ma z kolegiatą nic wspólnego.

Dziedzic_Pruski - 2012-08-05, 20:15
Temat postu: Kolegiata św. Jadwigi, cz. 1.
Początki kościoła św. Jadwigi są nierozerwalnie związane z kolegiatą. Przytoczenie historii tej ostatniej pozwoli lepiej pojąć złożoności, pojawiające się w poprzednich przyczynkach, oraz poznać wiele ciekawych wiadomości historycznych, dotyczących Brzegu. Pozostajemy w dalszym ciągu przy pracy Schönwäldera. Ten „cykl” będzie nieco dłuższy

Kolegiata tumska św. Jadwigi

Za sprawą religii, w naszym mieście powstało w różnych czasach – nie licząc przytułków i szpitali – ok. 10 do 12 budowli i kościołów, służących odprawianiu nabożeństw, z czego ogromna więszość przynależała kościołowi katolickiemu. Najstarsze kościoły to:

1. kościół mariacki w Małkowicach (tak nazywała się osada przedlokacyjna, sąsiadująca z Wysokim Brzegiem), później kościół szpitalny św. Ducha - przed bramą Wrocławską
2. miejski kościół farny św. Mikołaja.
3. kościół tumski św. Jadwigi

Dalej - dawne klaszory:

4. minorytów (przy placu Młynów)
5. dominikanów (na Wróblim Wzgórzu)
6. antonianów (przy placu Bramy Odrzańskiej).

Przy ulicy Zakonnic, nieopodal klasztoru minorytów, norbertanki z Czarnowąs, według innych podań – klaryski ze Strzelina, posiadały dom, w którym chroniły się w niespokojnych czasach (wojny, zarazy).

Brzeska gmina luterańska zbudowała

7. kościół cmentarny św. Trójcy, w latach 1571 – 74, w roku 1669 przekształcony w kościół polski.

Pod rządami cesarskimi powstały:

8. klasztor i kościół kapucynów, w latach 1695 – 1701.
9. kościół jezuitów, w latach 1735 – 39.
10. Katolicki kościół cmentarny św. Krzyża (chodzi o kaplicę cmentarną przy Ofiar Katynia).

Ewangelicki kościół cmentarny został w latach 1765 – 69 zbudowany na nowo, podobnie katolicki kościół zamkowy – w latach 1782 – 84.

Najstarszymi kościołami parafialnymi w mieście były zatem kościół św. Mikołaja i znajdujący się na przedmieściu kościół Mariacki bractwa św Ducha. Doszedł do tego jeszcze trzeci, ufundowany przez Ludwika I kościół tumski, poświęcony św. Trójcy i patronce Śląska – św. Jadwidze. Dni świąt patronów tych najstarszych miejskich i książęcych kościołów wyznaczają także 3 brzeskie jarmarki, odbywające się po dziś dzień – na Trinitatis (w pierwszą niedzielę po Zielonych Świątkach), w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny (8. września) i św. Mikołaja (6. grudnia, jak wszyscy zapewne wiedzą; może warto by było powrócić do tej tradycji?).

Znany jest jedynie rok fundacji kościoła św. Trójcy i św. Jadwigi: książę Ludwik I położył kamień węgielny pod budowę w dzień św. Michała (29. września) 1368 r., po tym, gdy 9. czerwca odkupił dlań prawa patronackie kościoła św. Ducha (bez wątpienia od kościoła mariackiego przy szpitalu św. Ducha), w celu nabycia patronatu kościoła w Pępicach (Stenzel. Scriptores 1, 145) (chodzi o źródło: Scriptores rerum silesiacarum oder Sammlung schlesischer Geschichtschreiber, wydane przez śląskiego historyka Gustawa Adolfa Stenzla; trzeba przyznać, że ustęp mówiący o prawach patronackich jest nieco zagmatwany). Wcześniej w miejscu kościoła św. Jadwigi stała tylko kaplica zamkowa, prawdopodobnie równie stara jak i sam zamek i jeszcze dziś zachowana jako zakrystia kościoła. Gdy jednak za panowania Bolesława III (1311 – 52) Brzeg stał się centrum odrębnego księstwa, zaszła potrzeba, by nabożeństwa były odprawiane w adekwatnych do książęcego dworu ramach. Co prawda, Bolesław ufundował w roku 1335 klasztor dominikanów na Wróblim Wzgórzu, po wschodniej stronie zamku, jednak do roku 1342 przebywał głównie w Legnicy i przez całe życie znajdował się w zbyt wielkich pieniężnych tarapatach, by mógł myśleć o wyposażaniu fundacji kościelnych. Wprost przeciwnie – biorąc udział w łupieniu kościoła podczas sporu króla Jana (Luksemburskiego) z biskupem Nankierem, ściągnął na siebie klątwę kościelną, zdjętą zeń dopiero na łożu śmierci, w roku 1352. Wdowa po nim, Katarzyna, posiadała (księstwo) brzeskie jako dożywocie aż do śmierci w roku 1358. Po jej śmierci między synami – Wacławem i Ludwikiem - wynikł spór, który w roku 1359, na rozkaz (króla) czeskiego Karola IV, został ugodzony przez rajców wrocławskich w ten sposób, że Ludwik otrzymał - jako osobne księstwo - Brzeg, Oławę, Chojnów i Lubin, wraz ze starostwami, oraz prawo odkupu Kluczborka i Byczyny. Król poświadczył umowę w Karlsztejnie 24. czerwca i Ludwik wziął swe nowe księstwo w lenno Czech. Dopiero od tego roku Brzeg może być uważany za odrębne i samodzielne księstwo. Ludwik I, zwany też Sprawiedliwym, był pod względem charakteru zaprzeczeniem swego ojca. Już sam zaszczytny przydomek, który mu nadano, dowodzi, że Ludwik był daleki od gwałtowności i samowoli swego ojca. Podczas gdy ojciec roztrwonił swe posiadłości, Ludwik - jako oszczędny gospodarz - utrzymywał je i łączył. O ile pierwszy prowadził nieustające spory z duchowieństwem i kościołem, o tyle jego syn zdołał nie tylko ominąć pułapkę, która pogrążyła ojca, ale mimo że nie był zbyt bogaty, tak hojnie obadrował kościół, że autor Chronica principum Poloniae określił go jako fautor clericorum (dobrodziej duchowieństwa) i za te dobrodziejstwa życzył mu długiego i szczęśliwego życia oraz wiecznej szczęśliwości. Dla Brzegu zaś stał się dzięki swej fundacji największym dobrodziejem i choć w obliczu innych potrzeb w czasach reformacji, Jerzy II nadał jej odmienne przeznaczenie i odtąd środki – zamiast na sprawowanie kultu – były w większości przeznaczane na instytucję eduakcyjną dla młodzieży (gimnazjum), to jednak Ludwikowi należna jest chwała za to, że ofiarował ją, mimo że nie był bogaty - ku chwale boskiej i korzyści swej dzielnicy. Nasi dawni, piastowscy książęta tym łatwiej zniknęliby z ludzkiej pamięci, gdyby w postaci gimnazjum nie pozostawili miastu i krajowi tej bogatej w błogosławieństwa spuścizny, która zachowa potomności ich imię w nieustającej pamięci i czci. Należy tylko wyrazić ubolewanie, że obecni „włodarze” nie potrafią z tą spuścizną nic począć. Przedstawiona tu historia kolegiaty tumskiej została oparta na aktach fundacyjnych, zapiskach Jana Mikołaja von Kolbnitza, przechowywanych w tutejszym archiwum parafialnym, księgach miejskich i aktach kolegiackich. Akta brzeskiej kancelarii książącej podano na podstawie odpisu z roku 1746, który uwierzytelnił Ernst Tadeusz Józef von Kolbnitz, radca biskupa (wrocławskiego) von Sinzendorfa. (..)

Takoż w dniu św. Michała 1368 r. książę Ludwik położył kamień węgielny pod budowę kościoła kolegiackiego, na chwałę króla niebieskiego, na cześć Boga wszechmogącego, niepodzielnej Trójcy i błogosławionej matki Pana naszego, Jezusa Chrystusa, Panny Maryi, św. Jadwigi, patronką śląskiej dziedziny obranej, pramatki jego, ku odpuszczeniu grzechów jego i rodziców zbawieniu. W akcie fundacyjnym brak wzmianki o św. Janie Chrzcicielu, któremu – według Lucaego – kościół również miał być poświęcony, wspomina się jedynie, że konstytucje, ordynacje i szaty kapituły oraz wikariuszy mają we wszystkim odpowiadać tym z kościoła tumskiego we Wrocławiu, którego patronem jest św. Jan Chrzciciel. Św. Jana Chrzciciela wymienia jako patrona również autor Chronica (principum Poloniae). Jednak święta tytularne obchodzono stale na św.Trójcy i św. Jadwigi. Być może na wybór tej właśnie patronki, prócz jej kultu, wpłynął także fakt, że małżonka Ludwika miała również na imię Jadwiga (córka Henryka IV Głogowskiego). Sam Ludwik pochodził w piątym stopniu, w prostej linii od św. Jadwigi. Kościół został zbudowany w bezpośrednim sąsiedztwie zamku, na planie krzyża, w ten sposób, że skrzydło, nieistniejące od roku 1741, rozciągało się od zamku w stronę placu/ cmentarza, stykając się z dzisiejszą nawą pod kątem prostym, oraz - nakładem znacznych środków - ozdobiony ładnymi murami oraz dekoracjami rzeźbiarskimi. Książę podarował kościołowi ogród – od zamku i jego większej wieży (czyżby wieży Lwów?) - w stronę bramy Mariackiej (Wrocławskiej), w całej swej rozciągłości między fosą a murami miejskimi (mowa o okolicach dzisiejszych placów - Bramy Wrocławskiej i Moniuszki; należy pamiętać, że ówczesna brama Mariacka znajdowała się być może w miejscu, gdzie stoi pomnik św. Trójcy i wyznaczała równocześnie ówczesny zasięg murów miejskich), z zupełną duchową i świecką własnością i bez pozostawienia sobie oraz swym potomkom najmniejszej nawet części, chyba że powziąłby wolę, aby – dla wspólnego bezpieczeństwa miasta i kanoników – wybudować tam mury (obronne). Kanonicy mieli zresztą sprawować zupełną własność placu i stawiać na nim domy, mieszkania, cmentarz, szkoły i inne potrzebne budowle – wedle własnego uznania i używać go ku własnemu pożytkowi. Przestrzeń ta okazała się jednak wkrótce zbyt ciasna na mieszkania i cmentarz i dlatego w roku 1377 książę odkupił od gminy miejskiej przestrzeń na prawo od bramy – 117 łokci w góre, wzdłuż ulicy Mariackiej (przypuszczalnie chodzi o okolice dzisiejszej ulicy Chopina i placu Moniuszki), ze wszystkimi budowlami, jakie tam stały, pod warunkiem, że dla wozów oraz obrony miasta, między domami a murami miejskimi zostanie zachowana droga o szerokości 7 łokci, zaś między domem dziekana a murem – 9 łokci i podarował te domy i działki budowlane, wolne od szosu, podatku od stróżowania oraz wszelkich służebności – kapitule swego kościoła kolegiackiego (..), jednak kanonicy oraz podlegli kościołowi nie mogli się w tych domach trudnić rzemiosłem ani rolnictwem, wyszynkiem napoi, ani niczym, co działoby się na szkodę mieszczaństwa. Gmina miejska otrzymala w zamian kawałek lasu lubszańskiego, którego granice zostały podane w odpowiednim dokumencie (..). Wszystkie domy, które kanonicy wybudowali albo jeszcze wybudują - od bramy aż do domu mieszczanina Jana Weissego, oraz należący do nich dom poza bramą – miały się cieszyć zupełną wolnością kościelną (niem. vollkommene Kirchenfreiheit – chodziło o to, że wymienione domy tworzyły tzw. wolną enklawę kościelną). 8. stycznia 1371 r. książę dokonał przed biskupem Przecławem z Pogorzeli prezentacji dziekana oraz kilku (6) kanoników. Biskup wprowadził ich na urząd i 24. stycznia 1371 r. potwierdził całą fundację, wraz ze wszystkimi przyznanymi dochodami i czynszami. Tłumaczenie książęcego aktu fundacyjnyego, którego oryginał – jak przypuszcza Weinschenk (chodzi o historyka Jana Gottfryda Weinschenka, który zajmował się m.in. historią brzeskiego gimnazjum) - trafił w roku 1676 do czeskiej kancelarii dworskiej w Wiedniu, ukazało się w Tygodniku Brzeskim (Briegisches Wochenblatt) w roku 1794) (..), potwierdzenie biskupa, zawierające prawie dosłowne powtórzenie aktu (fundacyjnego), znajduje się w aneksie (..). Ludwik dokonał wszelkich nadań w porozumieniu ze swym synem Henrykiem (z Blizną), który dlatego podpisał instrument fundacyjny wraz z ojcem. A oto ustalenia tej pierwszej fundacji: Żadnemu z następców księcia ani prałatów nie wolno dokonywać zmian w kościele, ani przenosić go w inne miejsce. Prawo patronackie oraz prezentacji (wyboru, propozycji) dziekana oraz kanoników przysługuje księciu oraz jego następcom, ogółem ma być jeden dziekan i dwunastu kanoników. Dochody kościoła parafialnego w Brzezmierzu (w powiecie oławskim) zostają połączone z dziekanatem, a proboszcz z Brzezmierza – Piotr Poduscha – zostanie pierwszym dziekanem. Pierwszemu kanonikatowi (urzędowi kanonika) przyznaje się dochody ołtarza, założonego w Brzezmierzu, a teraz przeniesionego do Brzegu, którego sługą (altarystą lub ołtarznikiem) jest Jakub von Kunzendorf, kanonik lubuski. Drugiemu kanonikatowi przyznaje się dochody z ołtarza, który w kościele kolegiackim ma Jan, zwany Klausem, połączone z dochodami, jakie pobiera Mikołaj z Bolesławca. Po śmierci Mikołaja, jego dochody, a także duszpasterstwo w kościele kolegiackim, zostaną przyznane drugiemu kanonikatowi. Trzeciemu i czwartemu kanonikatowi ma należeć roczny czynsz 20 marek, który świętej pamięci Maciej ( ze Środy), biskup Trebinje (w Bośni), zapisał kościołowi tumskiemu, a które teraz pobiera jego synowiec (lub siostrzeniec), lecz gdy tylko będą wolnymi, mają przysługiwać dwóm kanonikom – po 10 marek każdemu. Do piątego i szóstego kanonikatu ma należeć 20 marek dla brzeskiego duchownego szpitalnego, które rajcy wypłacają szpitalowi, a które teraz posiada Jan Sartoris (krawiec) (chodzi o łacińską formę nazwiska, pochodzącego przypuszczalnie od wykonywanego rzemiosła) z Brzegu i ma dalej - aż do swej śmierci albo dobrowolnej i wyraźnej rezygnacji - w pełni posiadać. Ma za to zostać kanonikiem kościoła kolegiackiego, lecz przy tym - jak dotąd - pozostać sługą szpitala, a służebności w szpitalu przez niego samego lub wikariusza odpowiedniego wypełniać. Po jego śmierci lub dobrowolnej i wyraźnej rezygnacji, za rzeczonych 20 marek, przeznaczonych na szpital, mają zostać utworzone dwa kanonikaty, zaś dwaj odpowiedni księża - zaproponowani jako kanonicy, z których każdy ma otrzymywać 10 marek. Obaj mają zająć mieszkanie szpitalnego duchownego i na przemian odprawiać nabożeństwa w szpitalu oraz udzielać sakramentów chorym, równocześnie jednak – jako kanonicy – prawom kościoła tego posłuch dawać. Dziekan i kanonicy mają stale osobiście rezydować przy kościele, o ile na nieobecność otrzymają osobne książęce lub biskupie pozwolenie. Prawo patronackie przysługuje księciu, za każdym razem, gdy rzeczone urzędy zostaną całkowicie lub częściowo opróżnione. W przypadku opróżnienia urzędu dziekana, książęta prezentują odpowiedniego duchownego, a o ile (kandydat) nie jest duchownym, to w ciągu roku ma zostać podniesiony do godności kapłańskiej. Gdyby zaprezentowany kandydat nie miał być uważany za odpowiedniego, to jego przyjęcie lub oddalenie ma zostać pozostawionym rozsądowi biskupa wrocławskiego. Zamiast tego, książęta mogą także wskazać bardziej sumiennego i biegłego (kandydata). Gdyby na opróżnione kanonikaty proponowano niepełnoetnich, to z chwilą osiągnięcia wieku 25 lat, należy ich podnieść do godności kapłańskiej, o ile osobne zezwolenie biskupie nie umożliwi tego wcześniej (w praktyce urzędy kanoników rozdawano często osobom świeckim jako lukratywne synekury). Dziekanowi ma przysługiwać inwestytura (wprowadzanie na urząd) i zwierzchnictwo nad wikariuszami i dlatego ma on sprawować taką samą jurysdykcję jak dziekan wrocławskiego kościoła katedralnego, a zwłaszcza, zawsze gdy zajdzie taka potrzeba, ma być przezeń - za zgodą kapituły – wyznaczany i mianowany biegły, obyczajny, pilny, prawy, niegnuśny i niezrzędliwy szkolnik (Schulmeister, scholastyk, zwierzchnik szkoły). Roczne dochody, już przyznane i te, które dla pokrycia wspólnych potrzeb kapituły jeszcze przyznanymi zostaną, mają posiadać stałą i nieodwołalną rękojmię i nie mogą być zniesione lub zmniejszone przez samowolę ani knowania żadnego z następców. Konstytucje i ordynacje kapituły oraz wikariatów kościoła św. Jadwigi odpowiadają we wszystkich konstytucjom wrocławskiego kościoła katedralnego, zaś kapituła podlega księciu i każdorazowemu biskupowi, członkowie kolegiaty noszą te same szaty liturgiczne, co członkowie kościoła wrocławskiego w służbie kościelnej i szaty te przez nikogo zmienianymi być nie mają (zdaje się, że właśnie dlatego doszło później do konfliktu między reformowanym kaznodzieją a ewangelickim duchowieństwem, gdy ten pierwszy zniósł białe komże w kościele zamkowym). Prałaci, kanonicy, wikariusze, ołtarznik (altarysta) i szkolnik (scholastyk) winni tylko w tych szatach do kościoła wchodzić. Wobec tego, że zbawienne fundacje tym mniej mogą zostać zachwianymi, im silniejszymi więzami są umocowane, książę uprasza - za wszystko i we wszystkim - o zgodę biskupa i jego kapituły, by duszpasterstwo, które krzyżowcy zakonu św. Jana z Jerozolimy (joannici), jako brzeskiego kościoła farnego zwierzchnicy – na kilku sąsiednich placach i ulicach, wraz z dokładnym pisemnym tychże miejsc i ulic podaniem – kościołowi kolegiackiemu odstąpili, temuż kościołowi przyznanymi zostały, a także chrzcielnica ustawiona została i wszelkie sakramenty, z pełną parochialną jurysdykcją, dla tejże, przynależnej parafii, sprawowanymi być mogły. (Umowa z krzyżowcami o granicach parafii nie zachowała się, jednak parafia przypuszczalnie pokrywała się z parafią, która później należała do luterańskiego kościoła dworskiego (tj. zamkowego), tj. część miasta do ul. Psiej/ Tylnej (Jagiełły)). Biskup Przecław – w uznaniu wielu łask, jakie przodkowie księcia wyświadczyli wrocławskiemu kościołowi - poświadczył w dniu świętego męczennika Wincentego, 24. stycznia 1371, w porozumieniu ze swą kapitułą, wszyskie osobne zapisy i artykuły fundacji,i kazał zawiesić na dokumencie pieczęcie - biskupią i książęcą - oraz pieczeęć kapituły. Ta pierwsza, jak widać jeszcze dość ograniczona dotacja, została w anstępnych latach przez księcia uzupełniona i rozszerzona. Także biskup Przecław przekazał ze swych dóbr stołowych (przychody z tych dóbr były przeznaczone na zaspokojenie potrzeb biskupa i kapituły) i za zgodą kapituły – dobra Stary Otok koło Jelcza, wraz z rolą, łąkami, lasem, krzewami, połowem ryb, stawami, jeziorami, bez wyjęcia czegokolwiek, do podziału między prałatów i członków kapituły, by jeszcze gorliwiej mogli uczestniczyć w nabożeństwach (ładna mi gorliwość – za kasę), zaś w roku 1377, jak już wspomniano, książe Ludwik odkupił od miasta i podarował kapitule Kanonię (plac Moniuszki). 17. września 1384 r., za pośrednictwem swego synowca Wacława, ówczesnego biskupa wrocławskeigo i lubuskiego, skierował prośbę o potwierdzenie fundacji także przez papieża Urbana VI. Ten dokument (..) zawiera częściowo powtórzenie pierwszej fundacji, częściowo uzupełnioną dotację dziekanatu, kanonikatów i wikariatów i może być dlatego uważany za główne źródło najstarszych dochodów kolegiaty, oto one:

Dziekanat otrzymuje dziesięcinę polową z 80 łanów w Brzezmierzu, 3 łany roli w tejże wsi, przynoszące rocznie 12 marek czynszu, łan roli w Chwalibożycach, przynoszący 4 marki rocznego czynszu, następnie 6 marek i 3 wiadrunki (ćwierć marki, czwartak) jako dziesięcinę wiadrunkową w Kozińcu i Brodziszowie koło Ząbkowic Śląskich i markę rocznego czynszu we wsi Popłowice (powiat Oława). Powiększając dochody dziekanatu, książę oddał mu na wieczną własność wsie Gołkowice (?) (w oryginale podano nazwę Gerhardsdorf) pod Wołczynem i Lednicę pod Brzegiem, wraz ze wszystkimi prawami dominialnymi. Stały wikariusz nowego dziekana na probostwie w Brzezmierzu, któremu należało wpierw zapewnić wystarczające dochody, z których mógłby nie tylko wyżyć, ale także odprowadzić daniny dla biskupa oraz pokryć inne zobowiązania, otrzymał 2 łany żyznej roli, wolnej od wszelkich zobowiązań, którą zakupił sam książę, offertorium, przynoszące co najmniej 12 marek, 13 małdratów dziesięciny żniwnej z wypasem owiec i 2 ogrody w tejże wsi.

Dziedzic_Pruski - 2012-08-05, 20:27
Temat postu: Kolegiata św. Jadwigi, cz. 2.
Pierwsza prebenda, którą posiadał Jan Peterwitz, wynosiła 8 marek rocznego czynszu na Piskorzówku i markę takiegoż czynszu z szosu książęcego w tej samej wsi.
Druga prebenda – 10 marek na Sierosławicach (powiat kluczborski).
Trzecia prebenda – 10 marek na brzeskim ratuszu.
Czwarta prebenda – 10 marek na brzeskim ratuszu.
Piąta prebenda – 8 marek czynszu na wsi Niemil (pod Oławą) i 6 marek na Bystrzycy Oławskiej.
Szósta prebenda – 12 marek na brzeskim ratuszu. z łaźni w Oławie, 2 marki na Chwalibożycach, 2 marka na Piskorzowie, 3 marki na Przylesiu, 2 marki na Michałowicach, markę na Siedlcach (pod Oławą), markę na sołtysowstwie w Piskorzowie. Razem 23 marki.
Siódma prebenda - 11 marek z wiadrunkiem na Swojkowie (pod Oławą) i marka na Pawłowicach Wielkich (pod Legnicą?).
Ósma prebenda - 10 marek na wsi Wierzbna.
Dziewiąta prebenda - 6 marek na wsi (?) (w oryginale podano nazwę Presig ze znakiem zapytania), 3 marki w (?) (w oryginale podano nazwę Hayn, być może chodzi o Chojnów/ Haynau), 2 marki na Groblicach.
Dziesiąta prebenda - 8 marek na Miechowicach Oławskich.
Jedenasta prebenda - 10 marek na Goszczynie (pod Oławą).
Dwunasta prebenda – 7 łanów roli, przynoszące 11 marek czynszu.
Kustodia (plebania tumska) posiada książęce dobra dziedziczne w Swojkowie - 4 łany, wraz ze wszystkimi pertynecjami (przyległościami).

Wikariaty

Pierwszy wikariat – Wincenty Wartenberg, 6 marek czynszu z połowy Zielęcic.
Drugi wikariat – Piotr von Wartenberg, 5 marek na 4 łanach w (?) (w oryginale podano nazwę Gaupitz ze znakiem zapytania)
Trzeci wikariat – Zygmunt, 3 marki na Zelowicach (koło Niemczy?), i 4 marki na Piskorzowie.
Czwarty wikariat – Piotr Schönfeld ( Schönfeld to także niemiecka nazwa Obórek), 7 marek na Wierzbicy Dolnej (Kluczbork) i 2 marki na (?) (w oryginale podano nazwę Hayn, być może chodzi o Chojnów/ Haynau).
Piąty wikariat – Piotr Meckel, 8 marek na Przylesiu, marka na Ustroniach (Lubin) i 3 wiadrunki na domu Heinzki z Oławy przy ul. Długiej w Brzegu.
Szósty wikariat – Mikołaj Brasiator (warzelnik) – 3 marki na 3 łanach w Michałowicach i 3 marki na Gostkowicach (powiat Oława).
Siódmy wikariat – Jan von Frakowitz – 4 marki na Krzyżowicach, 2 marki na Brzezmierzu, marka na sołtysowstwie w Chwalibożycach, 2 marki na Kurowie (lub Kurzniach; w oryginale podano nazwy Kurau/ Kaurau/ Kauern), 2 marki na Łosiowie z nagiej własności (tzn. prawa własności, jakie zachowywał senior wobec ziemi oddanej w lenno) i markę na Stobrawie.
Ósmy wikariat – Jerzy von Grottkau (z Grodkowa?) - 2 marki na Piskorzowie, markę na Kruszynie, 2 marki na Godzinowicach (pod Oławą), markę na Jankowicach, markę na Michałowicach.
Dziewiąty wikariat – Konrad von Münsterberg (z Ziębic?) - 10 marek na Piskorzowie.
Dziesiąty wikariat – Michał - 5 marek na Zelowicach, 1 ½ marki na (?) (w oryginale podano nazwę Kömnitz ze znakiem zapytania), markę na (?) (w oryginale podano nazwę Czirbardorf ze znakiem zapytania) i Minkowicach Oławskich.
Jedenasty wikariat – Jan Tempelfeld (Tempelfeld to także niemiecka nazwa Owczar)– 2 marki na leśniczówce w Szydłowicach, 2 marki na Kucharach, 2 marki na wsi Baumgarten koło Oławy (brak polskiej nazwy), markę na Jankowicach, pół marki na Niemilu.
Dwunasty wikariat – Mikołaj Molendinator (młynarz) – 5 marek na (?) (w oryginale podano nazwę Jauschitz).
Trzynasty wikariat (dobrze, że nie posterunek :wink: ) – Piotr Kreisewitz (Kreisewitz to także niemiecka nazwy Krzyżowic) - 8 marek na Kończycach (? pod Oławą).
Zakrystian – ogółem 16 marek (2 ½ na Michałowicach, 4 na Wawrzyńcowicach, 5 ½ na Ośnie, marka na Mąkoszycach, marka na (?) (w oryginale podano nazwę Smardin, być może Smardy koło Kluczborka), markę na wsi Baumgarten koło Oławy, marka na Pępicach).
Rektor szkoły ma 10 marek na notariacie krajowym (notaria provincialis) w Oławie, 4 marki na (?) (w oryginale podano nazwę Solaswitz), 6 marek nieustającego czynszu.

Wszystkie wymienione czynsze były płacone przez poddanych księcia Ludwika. Do codziennego podziału między kanoników, biorących udział w nabożeństwach, książe przeznaczył poprzez nieodwołalną darowiznę: 2 marki na Brzezmierzu, ½ marki na wsi Baumgarten koło Oławy, markę na (?) (w oryginale podano nazwę Pirkendorf ze znakiem zapytania), 20 marek na brzeskim ratuszu, 3 ½ marki na Kurzniach (?)(w oryginale podano nazwę Korrwa/ Kauern ze znakiem zapytania), 5 marek na Przylesiu, 5 marek na Domaniowie, 4 marki na Goszczynie (koło Oławy) (w oryginale podano nazwę Gustitz/ Gusten ze znakiem zapytania), markę i 12 groszy na (?) (w oryginale podano nazwę Gießmannsdorf), 3 marki na Gułowie, 3 marki na Gaci (?) (w oryginale podano nazwę Heyde/ Haidau), 12 groszy na Jankowicach, markę na Drzemlikowicach, 2 marki na (?) (w oryginale podano nazwę Kochwa i wyjaśnienie, że chodzi o Kauern/ Kuchary koło Oławy lub Kochelsdorf/ Kochłowice pod Kluczborkiem), markę na Michałowicach, markę i 12 groszy na Oławie, 4 marki z nagiej własności na Oleśnicy Małej, 2 marki na Starym Otoku, 10 marek na Pępicach, 10 marek na Piskorzowie, 1 ½ marki na Smardach (Kluczbork), 2 marki na Kruszynie, markę na Swojkowie, 2 marki na lesie, 2 marki na Wierzbnie, markę na domu Heiko von Haidau w Brzegu, markę na Stobrawie, markę na Mąkoszycach, markę na Jankowicach, 2 ½ marki na (?) (w oryginale podano nazwę Schoschowitz ze znakiem zapytania), 2 marki w Michałowicach, na dobrach Jana i Pawła Güntherów.
Sporo grosiwa - czyżby było wtedy aż tak źle, że kanonikom trzeba było płacić za chodzenie do kościoła? :o

Na światło i ornamenty kościelne książę przeznaczył: 10 marek na Piskorzowie, 5 marek na Obórkach, 2 marki na Ośnie, markę na Przylesiu, markę na ławce mięsnej w Brzegu, markę na Piskorzówku.
Kapitule w całości książę zapisał wsie Stary Otok i Brzezmierz – ze wszystkimi prawami i wolnościami, sądami wyższymi i niższymi, 48 łanów w Przylesiu, 5 łanów w Michałowicach i folwark Strzałkowice pod Legnicą, ze wszyskimi przyległościami, prawami i wolnościami, prawo dziedzictwa w Swojkowie i Piskorzowie, które dotąd należało do księcia.
Dalsze ustalenia dotyczą wspomnianej już darowizny ogrodu zamkowego - od zamku po bramę Mariacką - oraz zwolnienia wszystkich domów od bramy Mariackiej aż do domu mieszczanina Weissego oraz domu poza murami (z danin i innych służebności). Na wszystkie posiadłości kapituły – rolę, wsie, czynsze, prawa – miała się rozciągać wolność kościelna. W porozumieniu z proboszczem w Brzegu, który otrzymał odpowiednie odszkodowanie, ustalono, że kościół kolegiacki ma posiadać chrzcielnicę, własny cmentarz oraz gminę, mającą mu przynależeć na mocy prawa parochialnego. Również już w pierwszej fundacji ustalono, że kanonicy mają osobiście mieszkać przy kościele i mogą wyznaczyć zastępcę jedynie za przyzwoleniem biskupa i władcy, że władcy przysługuje prawo prezentacji dziekana i kanoników i to, jak należy postępować z kandydatami niepełnoletnimi i nieodpowiednimi.
Inwestytura (obsadzanie) wikariatów i jurysdykcja przysługuje dziekanowi, który ma to prawo stosować tak, jako to czyni dziekan wrocławskiego kościoła katedralnego. Ma on także wraz z kapitułą mianować szkolnika - w naukach biegłego i szacownej konduity. Duchowieństwo kościoła św. Jadwigi ma posiadać takież wolności, przywileje, statuty, zwyczaje, ceremonie, szaty, rubryki (prawa), śpiew i lekturę, co duchowieństwo wrocławskeigo kościoła katedralnego.

Dziedzic_Pruski - 2012-08-16, 20:11
Temat postu: Kolegiata św. Jadwigi, cz. 3.
By jednak tak święte, pobożne i zbożne dzieło nie zostało w przyszłości zakłócone lub naruszone przez następcę księcia, który mógłby ulec jakimś złym podszeptom, biskup wraz z księciem upraszają ojca świętego o potwierdzenie fundacji we wszystkich punktach oraz o to, aby wszelkie uchybienia, jeśli takowe w przedłożonym (dokumencie) znalezionymi być miały, we władzy jego zupełności naprawionymi zostały. Papież Urban VI potwierdził 2. stycznia 1385 r. zjednoczenie kościoła parafialnego w Brzezmierzu, wraz z jego dochodami, z dziekanatem kościoła kolegiackiego w Brzegu i nakazał biskupowi potwierdzenie tego zjednoczenia mocą władzy apostolskiej, po zapewnieniu wystarczającego uposażenia dla wikariusza w Brzezmierzu. Papież zezwolił także dziekanowi na noszenie mitry biskupiej, pastorału i pierścienia – w Boże Narodzenie, Święto Obrzezania Pańskiego (1. stycznia), Epifanię (Święto Objawienia Pańskiego – 6. stycznia), w Zmartwychwstanie, Wniebowstąpienie i Boże Ciało, w Zielone Świątki i św. Trójcy, w Święto Niepokalanego Poczęcia i Narodzin Najświętszej Maryi Panny, Święto Zwiastowania, Oczyszczenia (chodzi o Święto Ofiarowania Pańskiego, 2. lutego) i Wniebowstąpienia Najświętszej Maryi Panny, w Święto Narodzin św. Jana Chrzciciela, na Piotra i Pawła, św. Jadwigi i we Wszystkich Świętych – jak gdyby obecny był biskup i sam odprawiał nabożeństwo. Ten edykt Urbana nie zachował się jednak, jedynie wystawione przez jego następcę - Bonifacego IX - potwierdzenie tego przywileju dla wszystkich następnych dziekanów oraz rozszerzenie go na wszystkie podwójne święta, uroczyste procesje i książęce pogrzeby. Ktokolwiek miałby dziekanom w tym wadzić, ten ma wiedzieć, że naraża się na gniew boski oraz apostołów Piotra i Pawła (gniew boski to, jak widać, jeszcze pół biedy, ale jeśli ktoś narazi się jeszcze Piotrowi i Pawłowi, to ma już zupełnie przechlapane :D ). W celu uchronienia swych duchownych przed obrazą i sporami w szynkach (widocznie duchowni zwykli się wówczas szlajać po knajpach i urządzać zadymy :wink: ), książę nadał im prawo samodzielnego zakupu napojów, składowania ich we własnej piwnicy i picia za pieniądze lub na kreskę – z członkami kapituły i służbą dworską (co było równoznaczne z otrzymaniem koncesji na knajpę) (..). Mogli również szynkować swe napoje przyjaciołom w mieście, jednak nie wolno im ich było sprzedawać mieszczanom, nawet w granicach Kanonii. Być może pomny sporu, jaki wynikł między wrocławską kapitułą tumską a mieszczaństwem po wprowadzeniu piwa świdnickiego (piwo świdnickie cieszyło się wielką estymą, to właśnie od tego piwa pochodzi nazwa piwnicy świdnickiej (we Wrocławiu i w Krakowie), zaś sam spór znany jest również pod nazwą „wojny piwnej”; przy okazji warto nadmienić, że piwo świdnickie było szynkowane nie tylko w ratuszowej piwnicy, ale nawet w samej katedrze) (1380), w roku 1394 (książę) wystarał się o zgodę gminy miejskiej w Brzegu na ten przywilej duchowieństwa (..). O skłonności mieszczan do odwiedzania piwnicy tumskiej (piwnica tumska znajdowała się po tej stronie placu, gdzie później powstało gimnazjum) świadczy stosowny zakaz rady (miejskiej) z roku 1557: „każdy gospodarz czy obywatel, który do tumskiego szynku idzie, ma kopę ciężką groszy (tj. 60 groszy; na Śląsku rozróżniano między kopą ciężką – 60 sztuk i lekką – 40 sztuk) kary zapłacić i dni trzy w wieży siedzieć, czeladnik zaś nieżonaty - 12 groszy kary zapłacić, a kto do szynku tumskiego ze szkopkiem (szkopek lub skopek - rodzaj naczynia, a także dawna miara objętości, w XV w. w Czechach szkopek stanowił ćwierć wiadra, czyli ok. 16 l) posyła, temu szkopek wraz z piwem odebranym będzie”. W odpowiedzi na suplikację (prośbę), skierowaną w sprawie wyszynku do księcia przez radę miejską w zapusty 1558 r., książę zarządził, że wójtowi tumskiemu (wójt był świeckim zwierzchnikiem tumu) jedynie ćwierć szkopka na tydzień szynkować wolno i to nikomu z miasta, lecz jedynie duchowieństwu tumu i książęcym radcom – sprzedawać lub podawać można. W roku 1502 kapituła i miasto zawarły ostatnią umowę o granicach Kanonii, która to umowa - w swych głównych punktach – do dziś zachowała ważność (..). Kapituła odpuściła zaległe czynsze oraz testament na 150 marek (marka liczyła 10 groszy) groszy i otrzymała w zamian kamienicę przy Kanonii (plac Moniuszki), którą posiadał Hinko von der Heyden, wolną od szosu i stróżowania, jako i pozostałe domy. Kamienica owa stała przy końcu placu, przy (wylocie) ulicy Długiej (gdzie dziś mieszka dr Tittler) (tj. gdzie mieszkał w roku 1845) i była zrujnowana. Kapituła otrzymała zgodę na odbudowę, jednak pod warunkiem, że nie zostanie tam urządzony szynk (zdaje się, że kapituła nie wylewała za kołnierz :D ) i miało być jej przypisanych co najwyżej kilka ćwierci piwa brzeskiego (przypuszczalnie chodziło o prawo warzenia piwa, przyznawane poszczególnym kamienicom), gdyby jednak kamienica miała zostać wydzierżawiona lub sprzedana jakiemuś rzemieślnikowi, to rzemieślnik ów winien – jak każdy inny obywatel – płacić szos i stróżowanie.Także domy naprzeciw tej kamienicy i piwnicy tumskiej (tj. szynku, który znajdował się w pobliżu), a także domy przy ulicy Grodzkiej (tj. Zamkowej), naprzeciw klasztoru dominikańskiego i kuźni dworskiej, aż do poprzecznej uliczki w stronę rynku (chodzi o ulicę Różaną), miały wiecznie należeć do kapituły jako enklawa kościelna, lecz tylko do rynsztoku i bez kamiennej drogi pośrodku placu, po obu stronach, między rynsztokami, który to plac, podobnie jak wcześniej sklep przed piwnicą tumską (przypuszczalnie chodzi o podcienia), miał dalej przynależeć do prawa miejskiego. Sklep budować i utrzymywać, by pod nim szynkować (picie pod sklepem to widać „nienowa świecka tradycja” :D ), winni kanonicy. Gdy którąś kanonię rzemieślnik zamieszkuje i za to płaci, ma on również płacić szos i stróżowanie. Gdy w piwnicy pod sklepem zatarg wyniknie (zadyma :wink: ) między mieszczanami (wówczas rada dopuszczała widocznie odwiedzanie tej piwnicy) lub obcymi, która (waśń) nie może zostać zażegnana słowami lub po dobroci, a zwierzchność miejska (burmistrz, rajcy, wójt, pachołcy miejscy) od razu wezwaną być nie może, wójt tumski albo inny sługa kapituły może – za radą pana swego –winnych do więzienia kapituły wtrącić i później do miejskiego oddać, by wedle rady uznania ukaranymi być mogli. W innym razie żaden obywatel ani obcy karze kapituły podlegać nie ma. Powyższa umowa, dokładnie określająca granicę między miastem a kolegiatą, a także przyznająca miastu jezdnię oraz place po obu stronach, została w późniejszych czasach, co się tyczy placów, mimo wszystko zapomniana przez władze, zaś za jedyną granicę uznawano poprzeczną uliczkę przy końcu ulic Grodzkiej (Zamkowej), Kołodziejskiej (Chopina) i Długiej (chodzi o ulicę Różaną). Właśnie dlatego plac z kolumną św. Trójcy dziś jeszcze należy fo kolegiaty, a trójkątny plac przy wlocie ulic Kołodziejskiej i Długiej, gdzie wcześniej znajdowała się wielka cysterna (długa na 21 kroków i szeroka na 12), a dziś stoi pompa, otoczona topolami, został w roku 1801 powtórnie odstąpiony miastu (pod warunkiem, że nie zostanie tam postawiony żaden budynek, a widok zasłonięty drzewami). Również całkiem niedawno urząd grodzki (Burgamt – kasztelania) przekazał miastu Plac Zamkowy albo Paradny wraz z budynkiem administracyjnym (Amtshaus – zamykał dziedziniec zamkowy) na zamku; kolegiata wybrukowała nawet (1764) drogę między kościołem jezuitów (św. Krzyża) i Wróblim Wzgórzem, w dół, w stronę rezydencji jezuitów, co prawda jedynie tytułem przysługi względem wysokich wojskowych, którzy na Wróblim Wzgórzu trzymali swoje konie. Brukowanie jezdni od bramy (Wrocławskiej) do ulic Grodzkiej, Kołodziejskiej i Długiej od zawsze leżało w gestii miasta. Dopiero niedawno fiskus przejął ulicę Długą jako szosę. W tym miejscu krótki komentarz: Z powyższego fragmentu wynika, że na terenie Brzegu istniały 3 niezależne – mówiąc dzisiejszym językiem – jednostki administracyjne z własnym sądownictem i więziennictwem: miasto, kolegiata (później urząd kolegiacki) i kasztelania (później urząd grodzki). Własne więziennictwo nawet dziś jeszcze z pewnością znalazłoby uznanie niejednego „znakomitego organizatora”. :D

Kolegiata tumska istniała jedynie 150 lat (1384 – 1534) albo – licząc od położenia kamienia węgielnego pod kościół w roku 1368 – około 166 lat. Już wówczas warunki dla nowych nabytków kościelnych były mniej korzystne, zaś potęga hierarchii (kościelnej) chyliła się ku upadkowi. Po wielkiej schizmie kościelnej nastąpiły wojny husyckie, z ich perturbacjami, trwającymi przez cały XV w., a w początku wieku XVI – reformacja. Mimo to tutejsi kanonicy – częściowo dzięki umiejętnemu wyzyskaniu korzystnych możliwości, częściowo dzięki zapisom (testamentalnym) - zdołali w ciągu tych 150 lat znacznie rozszerzyć stan posiadania kolegiaty. Ponieważ nadane im w pierwszej fundacji łany i czynsze w mieście i po wsiach były znacznie rozproszone, a przez to trudne do wyegzekwowania, wysiłki kanoników były skierowane na arondację (scalenie, zaokrąglenie) swych posiadłości; sprzedali zatem odległe łany i czynsze, a za uzyskane pieniądze, w dniu odnalezienia Krzyża św. roku 1412, odkupili od księcia Ludwika II 3 wsie – Kruszynę, Przylesie i Pępice, wraz z prawami książęcymi i wyższymi sądami, wolne od wszelkich obciążeń. W akcie przekazania własności, który w czasach Weinschenka (1764) znajdował się jeszcze w urzędzie kolegiackim (..), książę wzywa swego następcę, by wspierał i chronił kościół św. Jadwigi wraz z duchowieństwem i posiadłościami, powiększał jego dochody i przysparzał chwały. Gdyby jednak któryś z nich (tj. następców księcia), przez własną zuchwałość tak zbożny, pobożny i roztropny, z jego (księcia) wolnej i nieprzymuszonej woli podjęty zamiar naruszać się ważył, ten - jako wróg krzyża chrystusowego, naruszyciel i rabuś niebieskiego majestatu - na wieczne potępienie zasługuje, a jako nieprzyjaciel książęcego zamiaru i niewdzięczny spadkobierca, dziedzictwa odebrania i boskiego pokarania pewnym być może itd. W roku 1477 folwark w Kruszynie został zamieniony na 7 łanów w Gierszowicach, zaś w roku 1491 od Katarzyny Slochyn i jej syna Hieronima zakupiono za 500 węgierskich guldenów Obórki. Co prawda, wobec niedoskonałości zachowanych źródeł, nie sposób szczegółowo wymienić wszystkich posiadłości, jednakże zachowane rachunki kolegiaty z lat 1501 – 1508 dają możliwość dokonania zupełnego zestawienia wszystkich posiadłości i dochodów dla tego okresu, co zostanie uczynione poniżej. Co się zaś tyczy nadań (spadków), Jan Mikołaj von Kolbnitz podaje w swych odręcznych wiadomościach z roku 1729: „w brzeskim archiwum rejencyjnym jest jeszcze wiele innych, tejże kolegiacie należących dokumentów oryginalnych, in specie (w formie) przez pierwszego fundatora, Ludwika I, a parte (osobno) poczynione darowizny seu anniversarium annuum (roczne), teraz już jednak nie dotrzymywane, o drugich suffragiorum piorum (w większości pobożnych) i im podobnych jałmużnach nie wspominając”. Możliwe, że wspomniane dokumenty są jeszcze gdzieś we Wrocławiu – w rejencji lub archiwum prowincjalnym, jednak dziś, po 300 latach, mają już tylko historyczne znaczenie (niekoniecznie, niektórzy „funkcjonariusze” jeszcze dziś z powodzeniem domagaliby się zwrotu :D ). Także i w tutejszych księgach miejskich można tu i ówdzie znaleźć pomniejsze wypominki za dusze (niem. Seelengerät – chodziło o opłaty kościelne w intencji dusz zmarłych) oraz 2 testamenty (kanonika Mikołaja Halbendorfa z roku 1496 i dziekana Jana Dietricha z roku 1531), całkowicie tam zawarte (..),charakterystyczne dla czasów, w jakich powstały. Gdy miasto potrzebowało pieniędzy i zastawiało swoje renty, to chętnie zwaracano się wtedy do duchownych w tumie, a ci - równie chętnie - użyczali swego majątku w zamian za pewne (do wyegzekwowania) renty. Zachowało się kompletne zestawienie takich czynszów, sprzedanych duchownym tumskim, pochodzące z roku 1418 (duchowni widać już zawsze gardzili mamoną :wink: ). Kanonicy udzielali także pożyczek pod kamienice w mieście i w zamian za czynsze kapitulne (tu raczej odsetki, od niem. Zins/ odsetek pochodzi polskie słowo czynsz), które jeszcze dziś są płacone urzędowi kolegiackiemu przez kamlarnię (komora, miejski zarząd finansowy) za niektóre kamienice w mieście, a które to czynsze pochodzą jeszcze z czasów przed likwidacją kolegiaty.

Stan posiadania kolegiaty na początku XVI w. (na podstawie rachunków z lat 1501 – 1508)

Dobra należące do kapituły znajdowały się prawie wyłącznie w powiatach (w sensie późniejszego podziału administracyjnego, współczesnego autorowi pracy) brzeskim i oławskim, składały się na nie szos, daniny pieniężne i czynsze zbożowe, a także daniny z kur, kapłonów, jaj (bez jaj! :wink: ), łopatek wieprzowych (scapulis) – na Boże Narodzenie i Wielkanoc.

W starostwie brzeskim (tj. okręgu księstwa)

Przylesie z wyższymi i niższymi sądami. 66 łanów bez sołtysostwa (razem 82 w jednym miejscu), z czego z 32 ¾ po 16 groszy jako czynsz dziedziczny na św. Michała, Święto Oczyszczenia Maryi Panny (chodzi o Święto Ofiarowania Pańskiego, 2. lutego) i w noc Walpurgii (1. maja), szos – po florenie w noc Walpurgii i na św. Michała. Na św. Michała każdy łan daje korzec żyta, korzec owsa i korzec jęczmienia. Jako daniny – na Boże Narodzenie kura od każdego łanu, a na Wielkanoc – łopatka. Sołtys ma 7 łanów i płaci markę służby konnej (pierwotnie chodziło o obowiązek stawania konno na wypadek wojny i wezwanie suwerena, jakiemu podlegali posiadacze ziemscy od pewnej liczby łanów, z czasem – jak widać - zmienione w podatek) . Wówczas (we wsi) było 27 kmieci i 14 zagrodników. Niektóre łany musiały płacić odrębne czynsze lub należały do prebendy. W Przylesiu i Pępicach znajdują się także stawy rybne.

Pępice z wyższymi i niższymi sądami, 54 łanów, sołtys ma służbę konną, łany kmiece płacą po marce czynszu dziedzicznego, 15 groszy szosu na św. Michała.i w noc Walpurgii, na św. Michała korzec orkiszu (rodzaj pszenicy), daniny – kapłon na Boże Narodzenie, łopatka i 10 jaj na Wielkanoc. Dobra dziedziczne – 4 łany – płacą czynsz w wysokości 6 florenów i kopę (groszy?) służby konnej na Boże Narodzenie. Koło Pępic znajduje się Nowa Wieś (niem Neudorf – przypuszczalnie część Pępic) z 3 kmieciami i karczmarzem.

Obórki – zakupione w roku 1491 za 500 węgierskich guldenów od Katarzyny Slochyn i jej syna, mistrza Hieronima, z prawem odkupu przez prawowitych spadkobierców, ale nie przez obcych. Gdy kapituła podejmie jakąś większą budowę, spadkobiercy mają, oprócz kapitału, spłacić również tę sumę (tzn. koszty wspomnianej budowy). Także gdy kapituła założy stawy rybne, to albo je zatrzymuje, albo otrzymuje odszkodowanie od spadkobierców, jak to ustalono w książęcym dokumencie. Kapituła posiada sądy wyższe i niższe i 32 łany, sołtys ma zobowiązanie służby konnej, wydaje corocznie obiad i pobiera czynsze. Kmiecie muszą wydawać 2 obiady w trójsądy (niem Dreiding - chodzi o wiejski sąd na Śląsku, odbywany 3 razy do roku, któremu przewodniczyło 3 sędziów – stąd nazwa), każdy łan zobowiązany jest do daniny – po kurze na Boże Narodzenie i po dwie łopatki i 12 jaj na Wielkanoc. Kapituła dokupiła od Jana Schweinchen (Świnki), dziedzica :wink: Lewina, 8 ¼ łana z prawem odkupu, za 120 guldenów węgierskich i ze wszystkimi prawami, jakie posiadał, w celu uzyskania czynszu, jeśli możliwe – w wysokości 8 guldenów węgierskich, w przeciwnym razie czynsz ten miał być ściągany od sprzedającego, który ręczył zań wszystkimi dobrami w Nowej Wsi Małej pod Lewinem, Olszance, Michałowie i młynem w Lewinie (Ptakowicach).

Kruszyna z wyższymi i niższymi sądami, 40 łanów, sołtys z 4 łanami ma zobowiązanie służby konnej, 4 wolne łany z dóbr dziedzicznych Małgorzaty von Pomsdorf i jej syna Michała zostały zamienione na 7 łanów w Gierszowicach. Zgodnie z postanowieniem kapituły z roku 1493, dochody (z Kruszyny) są przeznaczone na mansjonariuszy (tj. kanoników), Anniversarium (rocznicę) fundatora i upiększenie kościoła (św, Jadwigi).

Łukowice Brzeskie z wyższymi i niższymi sądami, 45 łanów, sołtys z 5 łanami daje rocznie kopę (groszy?) służby konnej i 8 kapłonów. 5 dalszych wolnych łanów płaci za tę służbę 2 kopy (groszy?) rocznie na budowę kościoła. Pozostałe łany płacą czynsze i składają daniny. Młyn – małdrat mąki orkiszowej (?) na św. Marcina, korzec mąki pszennej na Wielkanoc i 2 marki czynszu.

Michałowice należą do kapituły z wyższymi i niższymi sądami, lecz bez dóbr dziedzicznych. Każdy łan płaci markę dziedzicznego czynszu, 8 groszy szosu na św. Michała i 8 groszy w noc Walpurgii, na św. Michała po korcu pszenicy, jęczmienia i owsa, a na Boże Narodzenie 2 kury i łopatkę. Częste upusty czynszów z powodu powodzi.

Jelcz – panowie na zamku (Jan Kotlinsky, lecz zwykle Jeleccy) dają na św. Michała 2 marki wypominków za duszę ich matki Małgorzaty.

Zwanowice – kapituła posiada sądy wyższe nad gardłem i ręką (tj. może karać na gardle i ręce) dla całej wsi, wraz z książęcym szosem i zbożem, z odkupem (tj. z możliwością odkupu przez księcia). Każdy z 30 łanów płaci po 10 groszy szosu na św. Michała i w noc Walpurgii, po 3 ćwierci (korca?) pszenicy, jęczmienia i owsa. Kmiecie należą częściowo do dominium Oderwolf i Reisewitz, częściowo do panów von Ketzendorf (Bees), wcześniej także von Köln. 11 zagrodników daje czynsz i daniny pieniężne. Za jezioro rybak płaci 2 marki rocznie. Udział (panów) von Köln na Zwanowicach obciążony jes 8 markami czynszu, który kanonik Marcin Wisla i wicedziekan brzeskiego kościoła, Michał Schulz, kupili za 100 węgierskich guldenów z udziału (panów) von Köln na Zwanowicach i Stobrawie. Każdy z nich ma tam 4 marki od rybaków odrzańskich i niektórych kmieci. Marcin Wisla zapisał swój udział kapitule w kodycylu do swego testamentu.

Strzelniki – należą po połowie kapitule i Jerzemu von Schellendorf. Każdy z 45 ¾ łana płaci po 3 floreny na św. Michała i po florenie w noc Walpurgii, na Wielkanoc po łopatce i 24 jaja – po połowie kapitule i von Schellendorfowi. (Kmiecie) odmawiają daniny z kur. Sołtys posiada 10 łanów, w tym 4 wolne (od opłat i danin) i płaci 10 marek. Kapituła daje księciu 6 funtów pieprzu, Schellendorf tyleżsamo.

Czynsze odkupne

Na Brzezinie 2 marki, z czego 6 florenów na kapitułę i pół marki na naprawę modlitewników w kościele św. Jadwigi.
Na Janowie i Nowej Wsi Małej pod Lewinem – 7 marek (2 marki przypadają kapitule, 3 – zakrystianowi, jedna – plebanowi kościoła św. Jadwigi, jedna – jednemu z mansjonariuszy). Zgodnie z umową z dziedzicem Janowa, Baltazarem Dannwitzem, z roku 1501, tenże ma - jako swój udział - płacić 2 kopy. Z własności użytkowej (dominium utile – w przeciwieństwie do dominium directum – nagiej własności) (komenda łosiowska?) przypada 5 marek.
Łosiów – 6 florenów na sołtysostwie, ściąganych przez zajęcie przez sługę komtura, w (?) (w oryginale podano nazwę Lichtenau) - marka i 10 groszy.
Pogorzela – 23 marki na całej wsi, z czego – zgodnie z testamentem Agnieszki Schreibendorf - 10 marek należy się mansjonariuszom (kanonikom), zaś 13 marek – kapitule.
Obórki – 3 marki.
Pogorzela i Obórki – 5 marek na dobrach braci Jana i Zygmunta z Pogorzeli. Jeszcze wcześniej Hynko z Pogorzeli sprzedał 3 marki czynszu wikariatom kościoła św. Jana we Wrocławiu (tzn. katedrze – pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela), co potwierdza zachowany dokument księcia Bolesława. Jan i Zygmunt sprzedali 5 marek na Pogorzeli tym samym wikariatom, zaś wrocławskie wikariaty odstąpiły oba czynsze – 8 marek – brzeskiej kapitule, co potwierzają zachowane dokumenty książąt Fryderyka i Jerzego.
Stobrawa – 5 marek na 8 łanach, trzeciej części wsi, należącej do Jana von Lebus (Lubuskiego).
Kościerzyce (?) (w oryginale podano nazwę Neudorf über der Oder (przez Odrę)) - 3 marki na dobrach.
Mąkoszyce i Roszkowice – 3 marki i marka na dobrach.
Stary Grodków – marka na anniversarium doktora von Tempelfeld.
(?) i (?) (w oryginale podano nazwy Birghart und Bertilsdorf in districtu Cunzenstadensi/ w okręgu Wołczyn) – 4 marki.
Wołczyn – 4 marki na Advocatia (wójtostwie).
Wierzbica i Duczów koło Wołczyna – marka.
Olszanka – 5 marek na dobrach Jerzego Reideburga.
Czeska Wieś – 8 marek z testamentu Pawła Hazelera – na wszystkich dobrach wsi.
Miasto Lewin Brzeski – 4 marki, płatne na carnis privium (początek postu).
Nowa Wieś Mała koło Lewina Brzeskiego – marka na dobrach Filipa, na budowę kościoła.
Pawłów – marka na sołtysostwie.
Szydłowice – marka na sołtysostwie na wypominki kapelana Bernarda Schulza z Ryczyna.
Brzescy Rajcy – płacą kapitule, zgodnie z fundacją Henryka Borsnitza, 20 marek za codzienną mszę, 2 marki z testamentu fundatora, 5 marek z testamentu Wacława Qwalkendorfa, 3 floreny i grosz czeski z testamentu Franciszka Winklera, z tego samego testamentu – 2 marki ze wszystkich rent miejskich, 3 marki z testamentu wikariusza Mikołaja Rotchina i jego siostry, Katarzyny Meynschen – ze wszystkich rent. Miasto Brzeg płaci jeszcze inne czynsze mansjonariuszom. Zgodnie z porozumieniem, zawartym z rajcami w roku 1501, ci ostatni płacili (w sumie) 11 marek. Z 9 wymienionych z nazwy kamienic w Brzegu ufundowano czynsze, częściowo także z testamentów – na wypominki.
Cech rzeźników płaci 4 marki na początku postu, ściągane u starszego cechu pod groźbą klątwy (per censuram ecclesiasticam) (pod groźbą kar kościelnych).
Brzeska Wieś – 3 marki.
Rybaki (tj. przedmieście rybackie, okolice dzisiejszej ulicy Rybackiej) płaci 9 marek w 3 terminach – na Wielkanoc, św. Jana i Podwyższenie Krzyża, w zależności od połowów- raz mniej, raz więcej.
Jezioro koło Kościerzyc – 8 marek, raz mniej, raz więcej; jezioro jest dziedziczną posiadłością kościoła św. Jadwigi, co zostało potwierdzone przez księcia Fryderyka I.
Lasy książęce – 6 marek w 2 terminach.
Starosta brzeski (Capitaneus, później koniuszy) płaci 8 złotych guldenów w noc Walpurgii, z racji pożyczki udzielonej księciu w wysokości 120 węgierskich guldenów. Starosta zwykle odwleka płatność (zdaje się, że to dawna brzeska trydyja :D ) do św. Michała.
Naga własność (komenda?) w starostwach brzekim i oławskim – wsie płacą czynsz, zwany przez kmieci groszowym (niem Groschengeld), od każdego łana grosz w noc Walpurgii, razem 4 marki. Dawniej płacono 5 marek czynszu, ale Mikołaj z Bolesławca, kanonik brzeski, wykupił ten czynsz, obniżył do 4 marek i zapisał na swoje anniversarium (przypuszczalnie chodziło o coroczną mszę wypominkową). Dotyczy to wsi: Młodoszowice, (?) (w oryginale podano nazwę Bertelsdorf), Owczary, Kłosów, Jaworów, Chwalibożyce.

przem - 2012-08-16, 21:15

Dziedzic_Pruski napisał/a:
Brzeska Wieś

Jakie to dzisiaj tereny?

Dziedzic_Pruski - 2012-08-16, 21:34

Brzeska Wieś - Villa Bregensis, stara podmiejska wieś, dziś tzw. Brygidki - nazwa ta stanowi niezbyt szczęśliwą, "fonetyczną" adaptację nazwy niemieckiej, być może w nawiązaniu do lwowskich Brygidek. Należy zaznaczyć, że wieś znajdowała się pierwotnie bliżej miasta (okolice ul. Piastowskiej, JP II), zaś w obecne miejsce została przeniesiona w połowie XVIII w. w związku z rozbudową brzeskiej twierdzy.
Dziedzic_Pruski - 2012-08-19, 17:03
Temat postu: Kolegiata św. Jadwigi, cz. 4.
Starostwo oławskie

Piskorzów z sądami wyższymi i niższymi , 25 ¼ łana, za które płacony jest czynsz w wysokości 14 marek i 3 wiadrunków (czwartaków), w tym markę za służbę (konną?) płaci sołtys. Każdy łan daje na Boże Narodzenie 2 kury, a na Wielkanoc – 24 jaja.
Swojków – kapituła posiada 16 łanów, które płacą razem 12 marek czynszu, każdy łan daje na Boże Narodzenie 2 kury, a na Wielkanoc – 20 jaj.
Gęsice – 3 marki na 4 łanach wolnego dziedzictwa.
Witowice i Kurznie – 11 węgierskich guldenów czynszu, zakupionego za 112 guldenów na dobrach Krzysztofa Schenka. 2 marki z całej wsi – na organistę.
Kurznie – marka na sołtysostwie.
Gułów – 2 marki na 2 łanach wolnego dziedzictwa, które książę Ludwik nadał kapitule. Posiadacze są wolni od dalszych zobowiązań. Książęcy dokument określa czynsz za anniversarium księcia i jego rodziców. Czynsz jest płatny pod karą zajęcia lub klątwy.
Wieś (?)(w oryginale podano nazwę Bresemer) - tam jest wszystko opuszczone , kmiecie ze Skrzypnika dzierżawią pastwiska, zasiewają rolę i płacą za to czynsz.
Godzinowice należą do kapituły wraz z sądami wyższymi i niższymi, jest tam 7 oczynszowanych łanów, po marce rocznie każdy, na Boże Narodzenie 4 kury, a na Wielkanoc 20 jaj. Pozostałe łany płacą po florenie. Sołtys płaci markę służby konnej i składa w daninie 5 kapłonów.
? (w oryginale podano nazwę Gostenau) - 18 łanów płaci kapitule 13 marek odkupnego czynszu. Cała wieś płaci 4 marki na organistę kościoła św. Jadwigi.
? (w oryginale podano nazwę Slossewitz ze znakiem zapytania) - tam przypada 6 marek na rektora szkoły.
Niemil – 3 marki na całej wsi, jednak zgodnie z umową z komturem z Oleśnicy Małej, czynsz płacą książęta.
Chwalibożyce – marka i 2 wiadrunki na 2 wolnych łanach.
Jakubowice – 4 marki na dobrach.
Minkowice – marka na całej wsi.
(?) (w oryginale podano nazwę Czapzitz) i Jędrzychowice - 5 marek na dobrach Czapzitz.
Domaniów – 2 marki na całej wsi.

Starostwo niemczańskie

Radzików – 2 marki.
Pożarzyce – 5 marek na dobrach Henryka Borsnitza, które teraz należą do księcia.
Obora – marka.
Gnojna – 3 marki.

Starostwo kluczborskie

Krzywiczyny z wyższymi i niższymi sądami, jako zastaw pod 500 marek czeskich groszy (marka miała 10 groszy), 39 ¼ oczynszowanego łana, po 3 floreny i 16 denarów czynszu od każdego na św. Michała. Sołtys ma służbę konną. Czynsze przynoszą w sumie 21 marek i 13 groszy, daniny – 2 marki, 3 floreny i 7 guldenów.

Czynsze zbożowe

Kolegiata posiadała w Przylesiu i Pępicach rolę, która była oczynszowana od co czwartego snopka. Poza tym kapituła otrzymywała tytułem prawa książęcego owies z Przylesia, a także z Kruszyny, Strzelnik, Pępic i Michałowic. Jęczmień z Kruszyny, Pępic, Strzelnik i z każdego łana ¼ tytułem prawa książęcego. Pszenicę ozimą (siligo) z Kruszyny, Pępic, Strzelnik, Obórek, Michałowic. Orkisz (triticum)- 33 ¾ korca. Groch – z sołtysostwa w Strzelnikach i z Kruszyny. W rejestrze dochodów kolegiaty, który w latach 1501 – 1508 prowadzili kanonik Kacper Clemens (od roku 1505 Stanisław Schulz) oraz wikariusz Jan Rosenthal, można już odnaleźć dzisiejszy (tj. w roku 1845) stan posiadania, z wyjątkiem kilku zamian, które miały jeszcze miejsce w latach 1534 – 64. Można już jednak zauważyć, że niektóre dobra, wymienione w pierwszym nadaniu – np. Stary Otok, Strzałkowice, (?) (w oryginale podano nazwę Gerhardtsdorf), Lednica – już tam nie figurują. Częściowo miała zapewne miejce sprzedaż lub wymiana, motywowana chęcią scalania dóbr w jednej okolicy, co prawdopodobnie nastąpiło w przypadku Strzałkowic. Częściowo rejestry zawierają jedynie dochody samej kapituły, z pominięciem korporantów poszczególnych prebend, a Lednica i (?) (w oryginaled podano nazwę Gerhardtsdorf) należały do korporacji dziekanatu. Trudno natomiast wyjaśnić, dlaczego w rejestrach brak jest Starego Otoku, który od darowizny biskupa w roku 1375 do dziś należy do kolegiaty, a dochody (z wsi) były przeznaczone do podziału. Co prawda w rejestrze głównym wyszczególnia się gdzieniegdzie, z jakich posiadłości swój dochód otrzymują poszczególni kanonicy i wikariusze, ale jest tam także wyraźnie mowa o tym, że np. magister fabricae (mistrz kościelny, budowniczy?) (przypuszczalnie chodziło o mistrza strzechy budowlanej) prowadzi swój własny rejestr, takoż i poszczególni mansjonariusze byli sami odpowiedzialni za zarządzanie i ściąganie swoich dochodów. Wspólne dobra i renty kapituły były zarządzane przez kustosza albo specjalnie w tym celu powoływanego prokuratora (tu zarządcę) i nie podlegały książęcemu nadzorowi. Jednak wymiana i sprzedaż dóbr kolegiackich odbywały się jedynie za wiedzą księcia. Kanonicy – podobnie jak inni panowie – potwierdzali kupno kmiecych dóbr i parcel jednakową formułą: my, dziekan, prałaci, kanonicy i panowie tumscy kościoła kolegiackiego św. Jadwigi w Brzegu etc., a także na Przylesiu, Kruszynie, Michałowicach etc., jaką znaleźć można w dokumentach z lat 1455, 1465, 1498 i jeszcze wielu innych, które zachowały przez następne stulecia.
Po uwzględnieniu (znacznej) liczby duchownych i świeckich urzędników kapituły, jej dochody wydają się dość umiarkowane. Po prawdzie należy przy tym uwzględnić bezżenność kanoników, ich przynoszącą korzyści wiarę w zbawienie dusz przez nabożeństwa i modlitwy, większą wartość pieniądza w tamtych czasach oraz liczne deputaty. Zastanawiające jest, że w tych rachunkach i nadaniach nie ma mowy o drewnie opałowym, mimo że całemu personelowi kolegiaty przysługiwało wolne drewno na opał. Widocznie przy powszechnym wówczas nadmiarze drewna, świadczenia te uważano za nieistotne. Do personelu kościelnego - oprócz dziekana, wicedziekana, 12 kanoników, 13 wikariuszów, zakrystiana i rektora szkoły - należeli także sługi kościelne – kantor, organista, kalikant („deptacz” miechów organowych), dzwonnik etc., a także urzędnicy świeccy - advocatus (wójt), magister farbricae (mistrz strzechy budowlanej), custos (kustosz), prokurator etc. Zachowane rejestry zawierają tylko sumy wypłacane im z ogólnych dochodów, w rubrykach: rozdzielono między kanonikami co niedzielę i święto przez cały rok; na wypominki, anniversaria, msze, co przypadło duchownym, co zakrystianowi i dzwonnikowi; co było do rozdziału z testamentów, np. na obuwie dla uczniów szkoły tumskiej i miejskiej, na ryby, olej, piwo i inne potrzeby. Dalsze rubryki: pro coena (na kolacje); Advocatus (wójt); Magister scholarum ( rektor szkoły/ nauczyciel); Signator (sygnatariusz, przypuszczalnie przedstawiciel prawny); Campanator (dzwonnik); Organista; Calcans (kalikant); pro mansionariis (dla mansjonariuszy); pro fabrica (dla strzechy budowlanej); pro resis - tj. na diety podróżne, np. w związku z trójsądami, ściąganiem podatków; na procesy, zajęcia (sądowe), sądowe Actus (akta); na olej święty (unctura) (dzielny wojak Szwejk i feldkurat Otto Katz użyli - jak wiadomo - oleju konopnego, numer trzeci :D ); na remont mieszkań; na konie i wóz, dla kowala, powroźnika, siodlarza, kołodzieja, stelmacha etc.; na więźniów (w związku z własnym sądownictwem, kolegiata posiadała także własne więzienie), dla wójtostwa; dalej – wydatki na młynarza, piekarza, robotników rolnych, oraczy, siewców, żeńców żniwnych, za napoje dla gospodarza piwnicy. Oprócz ogólnych nadań podane są także szczególne - na prebendę szkolną – w rybach, mięsie, warzywach, oleju – na cały rok. Dalej – dla koadjutora i prokuratora wikaryjnego (Coadjutor et Procurator Vicariorum ) (chodzi przypuszczalnie o zarządcę i przedstawiciela wikaryjnego) - do podziału między wikariuszy; poza tym jeszcze deputaty zbożowe. Wszystkie nadania wynoszą łącznie 416 marek, 3 floreny i 10 groszy. Przedłożone przez wymienionych prokuratorów rachunki zoształy przyjęte przez kapitułę kanoników i przez nich podpisane.
Niestety, w przeciwieństwie do wiadomości o sprawach materialnych, wzmianki o rzeczywistej działalności kolegiaty są znacznie skąpsze. Czym zajmowało się owych 25 duchownych, uwolnionych od matarialnych trosk? Ich główną działalnością była służba boża – kanonicy winni codziennie śpiewać Godzinki, także te ku czci Maryi. Czy wikariusze byli potrzebni tylko w kościele św. Jadwigi, czy także we wsiach kolegiackich? Wiadomo, że sprawowali duszpasterstwo w powiązanym z kolegiatą szpitalu św. Ducha. Ponieważ w zamiarach fundatora leżała szczególnie uroczysta liturgia na książęcym dworze, a przypuszczalnie także bliskość uczonych ludzi, acz w ciągu prawie całego okresu istnienia kolegiaty, tj. przez niemal cały XV w., w Brzegu nie było dworu, kanonicy nie byli raczej zbytnio zajęci działalnością świecką. Niemniej w książęcym dokumencie z roku 1384, dotyczącym Chojnowa, jako sekretarz księcia wymieniony jest kanonik Tomasz z Gubina (?), także w dokumencie z roku 1377, dotyczącym lasu lubszańskiego i in. Również jeden z dziekanów, o imieniu Hierononim, był np. jako pośrednik króla Macieja Korwina członkiem królewskiej komisji, która w roku 1471 zdjęła z urzędu wrocławskiego mincmistrza (kierownika mennicy). Jego następca – Jan Ziwiski – wyjednał u Macieja w roku 1474 potwierdzenie brzeskiego przywileju celnego, stanowiącego otym, że wszystkie wozy, jadące z Oławy do Nysy, a także z Przeczy i Lewina w stronę Brzegu, winny dotknąć brzeskiego bruku. Dzięki swemu testamentowi znany jest taże zmarły 15. lipca 1530 r. Jan Dietrich, magister artium (tj. mistrz sztuk wyzwolonych), którego pisarz miejski nazywa człowiekiem uczonym i prawym. W roku 1539 Bartłomomiej Rürßdorf, dr juris utriusque (doktor obojga praw, tj. cywilnego i kanoniczego), był proboszczem tumskim w Legnicy i równocześnie dziekanem w Brzegu i w tej właściwości podpisał się pod testamentem Fryderyka II. Ostatnim dziekanem był Jan von Wenlzky, wychowawca obu książęcych braci – Fryderyka III i Jerzego II. Po jego śmierci książę Jerzy II i zaproponował biskupowi jako następcę swojego syna Joachima Fryderyka i dokonał zmian w administracji kolegiaty.
Jak to wynika już z dokumentów fundacyjnych, kolegiata posiadała od samego początku własną szkołę. Budynek szkolny znajdował się po tej samej stronie co piwnica tumska, tj. tam, gdzie dziś znajduje się gimnazjum. Rachunki (kolegiaty) zawierają liczne nadania dla ubogich uczniów. W mieście istniały zatem od roku 1384 dwie szkoły – jedna przy tumie i druga – przy kościele farnym. We (wzmiankach o) szkole tumskiej występuje tylko jeden nauczyciel, nauka nie wykraczała w niej zapewne znacznie poza trywium (od łac. Trivium - niższy stopień nauki szkolnej w średniowieczu, obejmujący trzy przedmioty: gramatykę, retorykę i dialektykę; od tej onazwy pochodzi przymiotnik „trywialny”). W roku 1529 Fryderyk II połączył szkołę miejską z tumską, dzięki czemu (nowa szkoła) otrzymała co najmniej 2 nauczycieli. Jednak po reformacji kolegiaty, w roku 1534, miasto przywróciło własną szkołę. Dalsze rozporządzenia, dotyczące szkół, zostaną omówione w ramach historii gimnazjum. Przez cały czas (istnienia kolegiaty) niektórzy kanonicy byli bez wątpienia także czynni naukowo, przynajmniej książęta stale dbali o to, by wśród kanoników znajdowało się kilku doktorów teologii. Przy kościele znajdowała się biblioteka (libreria), która po likwidacji kolegiaty była umieszczona w sklepionym pomieszczeniu przy prezbiterium i obejmowała dzieła ojców kościoła i scholastycznych pisarzy średniowiecza. Później została przeniesiona do gimnazjum. Owemu księgozbiorowi Lodwik I podarował egzemplarz Chronica Polonorum, który nabył w roku 1360 od niejakiego Jana. Egzemplarz ów znajduje się dziś w bibliotece redigerowskiej we Wrocławiu. Jeden z kanoników kolegiaty św. Jadwigi był także autorem Chronica pricipuum Poloniae (kroniki książąt polskich), którą zadedykował książętom brzesko-legnickim – Ludwikowi, Wacławowi i Ruprechtowi. Według relacji Bartłomieja Steina, nim miasto tak często padało zdobyczą najeźdźców, kościół był bogaty w dary wotywne i relikwie świętych. Z dawnych aparamentów (sprzętów) do XVIII w. zachował się tylko kielich i patena, darowane przez Jadwigę, małżonkę fundatora, które być może jeszcze gdzieś są. W przypadku wspomnianych najazdów może chodzić jedynie o husyckie – w latach 1428 i 1444. W roku 1428 taboryci spalili kościół i urządzili w nim stajnię. Jednak już trzy lata później kościół został odbudowany, zgodnie ze wspólną uchwałą kapituły, podjętą w dniu św. Jadwigi. Podczas wielkich pożarów, które pustoszyły miasto w latach 1473, 1494 i 1507, kościół św. Jadwigi pozostał nienaruszomy. Księga miejska wzmiankuje, że w roku 1515 na wieży kościoła tumskiego i bibliotece założono nowy dach. To, że kanonicy dbali o zachowanie i upiększenie kościoła, wynika już z dochodów, przeznaczonych na ten cel, a także z faktu istnienia osobnego mistrza strzechy budowlanej. Od likwidacji aż do wprowadzenia książęcego zarządcy, kanonicy zarządzali kolegiatą jeszcze sami. Gdy w końcu wymarli, dochody kolegiaty były przeznaczane na utrzymanie kościoła i duchowieństwa oraz gimnazjum i nauczycieli. Odtąd historia kolegiata dzieli się na 3 części:

1. Zarządzanie dochodami albo urząd kolegiacki.
2. Historia kościoła (św. Jadwigi)
2. Założenie i historia gimnazjum.

Dziedzic_Pruski - 2012-08-27, 21:33
Temat postu: Kolegiata św. Jadwigi, cz. 5.
Urząd kolegiacki, rozwiązanie kapituły tumskiej .

Nowa organizacja kolegiaty oraz zmieniona dyspoozycja jej majątkiem datuje się na czasy reformacji i likwidacji kapituły tumskiej. W roku 1521 księstwo brzeskie przypadło Fryderykowi II legnickiemu, który jako syn Ludmiły (księżnej legnickiej, córki króla Jerzego z Podiebradów) był ze strony matki wnukiem króla Jerzego z Podiebradów. Jako pierwszy wśród książąt śląskich, Fryderyk podjął się reformy kościoła, jak sam stwierdził – początkowo nie z własnej inicjatywy, lecz skłoniony przez swych poddanych, skupionych wokół kaznodziejów głoszących szczerą ewangelię, oczyszczoną z dodatków wniesionych przez człowieka i po rozmaitych debatach ze swymi legnickimi prałatami. W Legnicy nowe nabożeństwa zostały wprowadzone już w roku 1523, w roku 1524 książę przyjął komunię pod obiema postaciami i mianował Jana Zygmunta Wernera swym kaznodzieją dworskim. Gmina brzeska również skłaniała się ku ewangeli i była przeciwna jej człowieczej wykładni, ale brakowało kaznodziejów. Mnisi z klasztorów dominikanów i franciszkanów rozproszyli się, a altaryści z fary trzymali z duchownymi tumskimi. Rada zwróciła się zatem do Jana Hessa i w roku 1524 pozyskała z jego rekomendacji magistra Jana z Opawy jako pierwszego kaznodzieję. Gdy w końcu rozwiązano klasztory, a książę i gmina miejska zdecydowali się na nowe nabożeństwa, kolegiata tumska, która sprawowała służbę bożą na zamku, przestała odpowiadać swemu przeznaczeniu i należało się postarać o nowego kaznodzieję dworskiego. Ponieważ tymczasem Fryderyk II rezydował w Brzegu niezbyt często, potrzeba ta nie była zbyt paląca, przemiany odwekały się przez 10 lat i dokonały się ostatecznie w roku 1534, gdy częściowo opór starego kościoła przeciw jakimkolwiek reformom, częściowo zaś powstały w nowym kościele zamęt i samowola, zmusiły w końcu księcia do uporządkowania spraw kościelnych we własnym zakresie, co odpowiadało prawu, jakie jego dom posiadał na mocy dokumentu lenniczego z roku 1331 wobec wszystkich duchowych zagadnień swej dziedziny, w obliczu faktu, że kolegiatę św. Jadwigi ufundowali i uposażyli jego przodkowie, którzy zastrzegli sobie na zawsze prawo prezentacji kanoników. Biskup dążył oczywiście do utrzymania dóbr i nawoływał do wytrwałości, zwłaszcza że przodkowie księcia obłożyli rabunek kolegiaty ciężkimi sankcjami. Teraz jednak nie chodziło o rabunek majątku kościelnego z doczesnej chciwości, jak to często miało miejsce w przeszłości i prawie zawsze obracało się na korzyść Kościoła, lecz o przeniesienie dóbr starego Kościoła, który nie był już w stanie sprostać potrzebom religijnym, dona nowy, ku któremu skłonili się książę i gmina. Pojęcie Kościoła uległo zmianie i odkąd Kościół katolicki utracił rząd dusz, jasnym się stało, że w krajach, gdzie nie wspierało go już ramię władzy świeckiej, wcześniej czy później tracił również swe ziemskie dobra. Problemy dotyczące uprawnienia do majątku kościelnego mogły wedle wyobrażenia ewangelików wystąpić tylko tam, gdzie gminy (wyznaniowe) były podzielone w wierze, co jednak w przypadku Brzegu nie miało miejsca. Jednak Kościół rzymski nigdy nie uznał prawa gminy do majątku kościelnego, lecz stale windykował go na własną korzyść jako dobro ogólne, wysuwając roszczenia aż po dzień dzisiejszy, gdy już żadna dusza nie poczuwa się do jego konfesji (tj. katolicyzmu). Jeśli wierzyć relacji Lucaego (..), to tutejszym kanonikom chodziło i tak bardziej o przywileje niż o Kościół. Pozyskano ich w zamian za zapewnienie dożywotnich dochodów. Będąc już pewnym swego, w dniu 15. września 1534 r. książę przedłożył kapitule na brzeskim zamku, a także swemu duchowieństwu z 4 starostw – brzeskiego, oławskiego, strzelińskiego i niemczańskiego – kwestię akcesu do konfesji augsburskiej, zwłaszcza kanonikom , składając im ofertę, czy pod warunkiem dożywotniego zapewnienia dochodów zechcą odstąpić kolegiatę. Książę dał im 8 dni do namysłu. W trakcie obrad wikariusze przyłączyli się do zdania bardziej poważanych kanoników, pochodzących przeważnie ze znamienitych rodów szlacheckich. 9. października 1534 r. kapituła odprawiła ostatnią mszę, po czym kanonicy zdjęli komże i czerwone sutanny, zaś od roku 1534 do 1676 w Brzegu nie odprawiono już żadnego katolickiego nabożeństwa. Zresztą niektórzy duchowni tumscy już wcześniej przystąpili do kościoła ewangelickiego, np. Szymon Berndt, który się ożenił, a w roku 1529 został kaznodzieją w kościele farnym, zaś w roku 1533 – wikariusz o imieniu Łukasz. W kościele tumskim urząd sprawowali wprawdzie ewangeliccy kaznodzieje, lecz zarząd kolegiaty pozostał w latach 1534 – 1563 w rękach – odtąd luterańskiej -kapituły, która – jak dotąd – konfirmowała sprzedaż dóbr kolegiackich, jak np. sprzedaż sołtysostwa w Przylesiu w dniu 12. marca 1554 r. tą oto formułą: my, podpisani poniżej magister Jan Wenßky z Czarnolasu (koło Grodkowa), Jerzy von Larisch etc., kanonicy kościoła św. Jadwigi w Brzegu i dziedziczni panowie wsi Przylesie etc. Takoż i książę dokonywał - z szacownymi, nabożnymi, drogimi, wiernymi prałatami, kanonikami i wszą kapitułą kolegiaty św. Jadwigi w Brzegu – transakcji wymiany dóbr, a mianowicie wymieniając w czwartek po św. Agnieszcze 1555 r. wieś Strzelniki na dobra Krzywiczyny koło Kluczborka i we wtorek po niedzieli Invocavit (pierwsza niedziela pasyjna) 1558 – wieś Kurów koło Oławy na Michałowice. W tym czasie miały miejsce jeszcze inne zamiany, jednak nie zachowały się żadne wzmianki na ten temat, jak np. o Lednicy, Obórkach, Zwanowicach w (starowstwie) brzeskim etc. Dochody, które zwalniały się przez śmierć kanoników lub wikariuszów, kapituła przeznaczała na utrzymanie ewangelickich kaznodziejów i szkolarza. Z tego przejściowego okresu zachował się sporządzony w roku 1546 w języku niemieckim raport kapituły na temat dochodów i wydatków kolegiaty, dający wystarczające wyobrażenie o ówczesnych stosunkach. Raport skierowany jest do księcia i brzmi: Najjaśniejszy Książę i Łaskawy Panie! Po tym, gdy Wasza Książęca Wysokość (dalej, dla ułatwienia - WKW) wszelkie i szczególne kapituły dochody, takoż wszech prałatur, kanonii i wikariatów wydatki, na papierze spisać, łaskawie rozkazali, my, WKW ubodzy (bez fałszywej skromności! :wink: ) poddani, pokorni, bez reszty oddani kapłani, najśpieszniej, najzwięźlej, najwierniej i najpewniej to uczyniwszy, w tym oto raporcie WKW rozeznaniu poddajemy, że z wymienionych niżej WKW kolegiackich dobrach, tychże dochody prałatów, kanoników tumskich i wikariuszów, od początku samego po dziś dzień nam przypadające, przez czas cały i dziś jeszcze w zysku, części i użytku posiadając, wedle kolegiaty majątku, aktów (nadania), ksiąg i rejestrów poprzedników naszych z lat wielu aż po dni nasze prowadzonych i zachowanych, do tego jako to (w zależności) od urodzajów lat kolejnych, item (takoż) zdarzeń, marcia w wojnę i podatków poboru, przez panów (kanoników), takoż ich urzędników i prokuratorów (przedstawicieli, pełnomocników) zamian i roszczeń, item jako za kolegiaty wiedzą przedanymi, wymienionymi, scedowanymi i opuszczonymi zostały, takoż jako i drugie za to kupionymi, przydanymi lubo restytuowanymi zostały.

Po pierwsze dziedziczne dobra i czynsze, jako dziś, w 46. roku (tj. 1546) in Esse (obecnie) są:

W brzeskim starostwie:
Przylesie - 49 marek, 1 floren, 3 grosze i 10 halerzy.
Pępice - 48 marek, 2 floreny, 2 grosze, 2 małdraty i 2 korce orkiszu i tyleżsamo owsa.
Łukowice - 41 marek, 1 floren, 2 grosze, 1 małdrat orkiszu z młynów i 1 korzec pszenicy.
Michałowice - 33 marki i 3 floreny.
Kruszyna - 53 marki i 1 floren.
Strzelniki – w połowie, 61 marek, 3 floreny, 6 groszy i 6 halerzy. Druga połowa należy do Schellendorfów.

W oławskim starostwie:
Piskorzów - 29 marek, 1 floren, 8 groszy i 10 halerzy.
Swojków - 27 marek, 6 florenów i 8 groszy.
Godzinowice - 11 marek i 1 grosz.
Stary Otok – w Otoku są sami zagrodnicy, trzymają łąki, wody, rybołóstwo i ogrody, płacą czynsz - wszystkiego 14 marek i 3 floreny.
Brzezmierz – całkiem jest opuszczony, tylko pastwiska są tam dzierżawione, rzadko rola przez sąsiadów (mieszkańców sąsiednich wiosek) uprawiana. Z tego dziekan trzecią część bierze, dla kapituły marek około ...
Na Gułowie 2 marki czynszu dziedzicznego, którego kolegiacie płacenia Walenty Schenk ludziom swoim zakazał, a i on sam, takoż z folwarku w Kurzniach marki i groszy dziesięciu i pół odkupnego przez lat wiele nie dawał i dziś jeszcze dawać nie chce. Rzecz przez wszystkie urzędowe osoby podnoszoną, wciąż nierozstrzygniętą pozostała, a onć z posesji swojej nigdy wywłaszczonym nie został (czyżby przy okazji mały donosik? :wink: ).
Gęsice – 3 marki dziedzicznego czynszu.
Rybołóstwo na Odrze i jeziorze kościerzyckim – nieco koło 14 marek i 1 floren.

W niemczańskim starostwie:
Pożarzyce – 20 marek i 1 floren.

W kluczborskim starostwie:
Krzywiczyny – 46 marek, 1 floren, 6 groszy i 5 halerzy.

Odkupne czynsze:
w całości zważywszy – 117 marek, 3 grosze, 8 halerzy w sumie całej. Ale wedle przez Waszą Książęcą Łaskawość (dalej, dla ułatwienia - WKŁ) dawno zawartej umowy, jednak nie całkiem in esse.

Dochód korporacji, prałatur, kanonii:
Każdy za siebie wie i wiele jest to części, odkupnych.

Decanatus. (dziekan) Do dziekanatu zwłaszcza Lednica przynależy, z łąkami, lasami, zagrodnikami, którzy sieją, od co czwartego snopka (chodzi zapewne o czynsz, płacony od co czwartego snopka), pócz tego jeszcze indziej wiele ma dziesięciny i czynszów odkupnych, z czego prokurator jego od dóbr rosnących i malejących do pomocy pobiera, kole marek 90.

Custodiae corpus (korporacja kustoszowksa). 24 marki i 3 floreny. Teraz jest opróżniona.

Pierwsza prebenda lubo kanonicza korporacja – 3 marki, którą dotąd posiada Jerzy Larisch.
Druga – 20 guldenów, po śmierci Hieronima Weissego, kanonika, jest opróżniona.
Trzecia – 5 marek i 16 guldenów, którą dotąd z WKŁ magister Jan Weßky posiada.
Czwarta – 5 marek i 16 guldenów, opróżnioną jest przez H. Thognera.
Piąta – 5 marek i 16 guldenów, teraz z WKŁ (brak nazwiska) posiada.
Szósta – 6 marek i 16 guldenów, jest opróżniona przez Jana Auloga, plebana z Byczyny.
Siódma – 9 marek i 1 wiadrunek , teraz z WKŁ Hieronim Wittich posiada, pleban z Brzegu, ze wszystkimi dochodami i pełnym kanonii udziałem.
Ósma – 5 marek i 2 wiadrunki, teraz Daniela Berntha, syna zasnąwszego w Bogu Szymona, któremu na WKŁ rozkaz kanonika rezydenta pełną porcję i dochód dajemy.
Dziewiąta – 4 marki i 18 guldenów, opróżniona jest przez Jana Scholza zejście.
Dziesiąta – 7 marek i 16 guldenów, teraz Jan Hoffmann posiada, szkolarz tutejszy.
Jedenasta – 6 marek, Jan Wynterhock posiada, prokurator.
Dwunasta – 7 marek i 2 wiadrunki, doktor Bock posiada, WKŁ kanclerz.
Z tej korporacji 41 marek i 6 guldenów wolnymi są, które z WKŁ przyzwolenia kaznodziejom i nauczycielom płacimy.


Wikariatów poszczególne dochody tejże korporacji następują:
Pierwszy wikariat – 6 marek, Kacper Woytke posiada, organista.
Drugi – 5 marek, Antoni Mahn posiada.
Trzeci – 6 marek i 16 guldenów, Mateusz Schelbach posiada.
Czwarty – 4 marki, Andrzej Teophili posiada.
Piąty – 16 guldenów, opróżniony jest, czynsze są in lite (w pozwie, sporne).
Szósty – 3 marki, Leonard Glemos. (dalej nieczytelnie) z WKŁ posiada. 3 marki in lite stoją albo w sądzie.
Siódmy – 3 marki i 4 guldeny, opróżniony jest.
Ósmy – 7 wiadrunków i 5 ½ guldenów, opróżniony jest.
Dziewiąty – 10 marek, Łukasz Wagner posiada.
Dziesiąty – 4 marki, 3 wiadrunki i 2 guldeny, Franciszek Wachschloher posiada.
Jedenasty – 2 marki i wiadrunek, opróżniony jest.
Dwunasty – 5 marek, Amand Renftel posiada.
Trzynasty – 6 marek, 16 guldenów, Jakub Brieger (może jakiś przodek naszego Briegera :wink: ) posiada, wicedziekan.

Marka i 2 guldeny dla ogólności na dom wikariuszów, w którym teraz Franciszek Rosentritt, kolegiaty kaznodzieja, zamieszkuje.

Co wikariusze wszystko dla siebie użytkują.

Roczne kolegiaty wydatki następują:

29 marek, 2 wiadrunki, 3 guldeny i 6 halerzy – roczne czynsze dla osób na dobrach naszych i na szaty i obuwie dla ubogich, jako w testamentach kolegiacie powierzonych i stąd pochodzących.
80 florenów reńskich z WKŁ poruczenia rocznie na ratuszu składane dla kolegiackich kaznodziejów posażenia albo komu WKŁ dawać poruczy lubo rozkaże.
30 florenów reńskich – tu zwłaszcza dla tutejszego kolegiaty kaznodziei Franzena, z poruczenia zarządcy książęcego (w oryginale Amtmann – najwyższy urzędnik książęcy) miast WKŁ; 26 ciężkich marek (chodziło przypuszczalnie o rodzaj monet, w zależności o tzw. stopy menniczej) dla szkolarza.
55 ciężkich marek, 3 wiadrunki i 4 guldeny refectiones (refekcje – dzienne wypłaty, „kieszonkowe” :wink: ) na 5 dla kanoników porcji (tzn. do rozdziału), każdemu w tydzień po 8 groszy, takoż Nundinales (jarmarkowe – być może chodziło jednak dodatkowe „wynagrodzenie” za udział w nabożeństwach).
88 marek i 8 guldenów – na 9 wikaritów, takoż każdemu tygodniowo Nundinales.
5 marek – na kanoników i wikariuszów Panales (?).
5 marek i 16 guldenów – organiście.
7 ½ marki – zakrystianowi.
20 marek około - na kościoła potrzeby, na światło wosk i łój, na kościoła budowę i zachowanie, co roku jedngo więcej pochłania niż drugiego.
18 marek i 18 korcy orkiszu – wójtowi kolegiackiemu za zapłatę.
12 marek około – rzemieślnikom – kowalowi, kołodziejowi, stelmachowi, siodlarzowi, rymarzowi, powroźnikowi i dla podwód (tj. wozów) zachowania.
50 marek około – na zaprzęg jeden, konia i wóz, takoż pachołka, który to (zaprzęg) bardziej dla WKŁ wysługi niż na potrzeby nasze usłużnie i pokornie trzymamy (kanonicy pewnie chcieli wcisnąć księciu własną brykę jako wóz „służbowy” :D ).
Dalej każdego roku podatki rozmaite płacimy, florenów od 50 do 60. Na podróże, posłańców, gospodę w kapituły wójtostwie, koszty sądowe, na więźniów utrzymanie i wydatki i dalsze pospolite i przypadkowe – 90 marek, rzadko mniej.

To wszystko, Łaskawy Książę i Panie, kanoników i wikariuszów roczne dochody i wydatki, z ksiąg naszych i rejestrów, spiesznie i zwięźle spisane, bez danin, wypasu w lesie, siana i innych, rosnących i malejących (co rzadko i mało się zdarza) dochodów niepewnych.

Resztę ponad to, co na potrzebę przyszłą i z potrzeb naszych zaspokojenia przez rok cały odkładamy, bratersko, po równo między kanoników i wikariuszów rozdzielamy, jako to nasi dawni poprzednicy w zwyczaju i ordynacji mieli, z której to reszty teraz i żon i dzeci naszych potrzeby, prócz chleba powszedniego, przez rok cały zaspokoić musimy. Takoż i WKŁ wspólnie upraszamy, byśmy – ubodzy, poddani i pokorni wielce kapłani - beneficja owe z boskiej i WKŁ za życia naszego otrzymywać i zachować mogli, a także, by je (WKŁ) łaskawie bez szkód dalszych chronić i wspierać i takoż tejże kolegiacie wraz z osobami wcielonymi łaskawym Panem być i pozostać raczyli. WKŁ wielce pokorni i poddani kapłani kapituły brzeskiej.

Ten stan przejściowy kolegiaty trwał aż do śmierci ostatniego dziekana, Jana Wenßky’ego, 17. października 1562 r. Kanonicy wymarli, z wyjątkiem jednego - Melchiora Springera, który aż do roku 1572 korzystał jeszcze z prebendy. W trakcie tego okresu niektóre prebendy przyznano luterańskim kaznodziejom i nauczycielom, mianowano również kilku nowych dziekanów, przy czym brak wiadomości, jak postępowano z prezentacją i potwierdzeniem przez biskupa. Jednak po śmierci Wenßky’ego książę Jerzy II zaprezentował (tj. zgłosił kandydaturę) swego 13-letniego syna - Joachima Fryderyka i przeforsował u biskupa potwierdzenie mimo oporów kapituły wrocławskiej, która wywiedziała się o planie założenia szkoły, na którą miały zostać przeznaczone dochody (kolegiaty – chodzi o oczywiście o gimnazjum piastowskie). Zapewnienie ochrony, które następca tronu, Maksymilian II, złożył duchowieństwu ewangelickiemu podczas swego pobytu we Wrocławiu w roku 1563, pozwalało mieć nadzieję na spokojniejszą przyszłość nowego kościoła. Odtąd ustaje samodzielny zarząd kolegiaty i w roku 1564 Baltazar Heußler został przez księcia ustananowiony jej zarządcą.

A.Mason - 2012-09-03, 00:28

Czytajac Twoje posty przypomnialo mi sie, ze kiedys jezdzilem rowerem po wioskach w okolicy do 20-30 km od Nysy. Robilem wtedy szkice kosciolow, ktore mnie fascynowaly. Od ok. tygodnia zastanawiam sie nad fotograficzna realizacja podobnego projektu w okolicy Brzegu.

Z ciekawosci - czy szperajac w historiach nie natknales sie moze na jakiegos fotografa lub malarza/rysownika, ktory realizowal cos takiego w brzeskich "wlosciach"?

Dziedzic_Pruski - 2012-09-03, 19:12

Nie spotkałem się z żadnym stałym rysownikiem lub fotografem, choć widywałem ryciny i zdjęcia, jednak głównie kościoła w Małujowicach. Będziesz zatem pierwszy. :) Okoliczne kościoły (nie tylko te ze szlaku polichromii) warte są z pewnością spojrzenia okiem artysty i popularyzacji. Kto wie, jakie tajemnice i niespodzianki jeszcze kryją. Ten wątek można zresztą rozszerzyć na całą ziemię brzeską.
Franco Zarrazzo - 2012-09-03, 19:20

Cytat:
Nie spotkałem się z żadnym stałym rysownikiem lub fotografem, choć widywałem ryciny i zdjęcia, jednak głównie kościoła w Małujowicach. Będziesz zatem pierwszy.


Może warto poszperać w archiwach BCKu ;) . Andrzej Kwiatkowski, Mariusz Przygoda, pan Chojnowski (kurde - zapomniałem imienia) z tego co pamiętam, ostro walczyli po okolicy. Jedyny plener, jaki wyłania mi się z pamięci, to niestety poza ziemię brzeską - Jura Krak.-Częst.

Sam osobiście z kilkoma klubowiczami z klubu Filmowo Fotograficznego ostro walczyliśmy ze szkłami po mieście i na Zamku. Nawet "kręciliśmy" jakieś dokumenty na taśmie 16 mm. Kamera KRASNOGORSK - jeszcze jakiś czas temu spoczywała w gablocie obok gabinetów dyrketorów i instruktorów.

A.Mason - 2012-09-03, 19:37

Franco, urzekla mni historia Twojego zycia. Jakies jeszcze wspomnienia z tego, co minelo i nie wroci?

Dziedzicu, ze bede pierwszy, watpie. Sporo mniej lub bardziej wspolczesnych zdjec mozna znalezc w publikacjach o Brzegu. Na pewno byli juz przede mna inni, choc pewnie niekoniecznie robili to w sposob "systemowy". Mimo wszystko chce sie pobawic, bo lubie, a sam Brzeg nieco mi sie znudzil :-) Zaplanowanie tras pozwoli mi pofotografowac takze "przy okazji".

Franco Zarrazzo - 2012-09-03, 20:20

A.Mason napisał/a:
Franco, urzekla mni historia Twojego zycia. Jakies jeszcze wspomnienia z tego, co minelo i nie wroci?


W wolnej chwili przewertuję piwnicię w poszukiwaniu negatywów i odbitek :D .
Brzeskie Kościoły na pewno tam się znajdą. Inne być może też.

A.Mason napisał/a:
co minelo i nie wroci?


"Odnoszę wrażenie", że "Jezus" do Ciebie przemówił i przepowiedział przyszłość... To wiele wyjaśnia.

A.Mason napisał/a:
kiedys jezdzilem rowerem po wioskach w okolicy do 20-30 km od Nysy. Robilem wtedy szkice kosciolow, ktore mnie fascynowaly.


A.Mason napisał/a:
urzekla mni historia Twojego zycia. Jakies jeszcze wspomnienia z tego, co minelo i nie wroci?


A.Mason napisał/a:
Od ok. tygodnia zastanawiam sie nad fotograficzna realizacja podobnego projektu w okolicy Brzegu.


"Odnoszę wrażenie", że to kolejna historia, którą można uznać za "urzekającą".
I żeby nie było - "ZAPOWIEDZIAŁEŚ" na forum publicznym ;) .

jadore - 2012-09-04, 08:17

A.Mason, jeśli planujesz jakiś plener foto, to jeśli nie chcesz robić tego sam, to pamietaj proszę o innych fotografujących, np. o mnie :)
Przy okazji tematu, może pomocna będzie tu w jakis sposób książka - Katalog zabytków sztuki w Polsce tom VII zeszyt 1 - powiat brzeski ( z roku 1961) - Chrzanowski, Kornecki i Zlat.

Dziedzic_Pruski - 2012-09-04, 20:18

Podobny wykaz zabytków (księstw brzeskiego i wrocławskiego) z roku 1888 znajduje się w zbiorach Opolskiej Biblioteki Cyfrowej link. Materiał porównawczy jest zatem zapewniony.
jadore - 2012-09-05, 08:26

Jakby tego było mało, rewelacyjnie wpisuje się nam tutaj aktualny konkurs fotograficzny Wiki Lubi Zabytki: http://www.fajnybrzeg.pl/...bi-zabytki.html
Dzięki Dziedzic_Pruski za linka, już sobie przeglądam.

Dziedzic_Pruski - 2012-09-09, 19:21
Temat postu: Kolegiata św. Jadwigi, cz. 6.
Kolegiata pod rządami Piastów – 1563 - 1675

W 4. artykule kodycylu do swego testamentu, książę Fryderyk II ustalił: fundacje i dobra duchowne, jako od przodków naszych książęcych na chwałę i ku służbie Bogu ustanowione i poświęcone, po ich opróżnieniu (tj. likwidacji) synowie nasi nie na swoje lub świata potrzeby pożytkować, lecz za rajców swych radą w drugie chrześcijańskie i pobożne dzieła obrócić winni. To, w jaki sposób użytkowano tutejsze dochody, ma się znajdować w odręcznej historii kościoła Buckischa (..), do której nie było niestety wglądu. Jednakże już pierwsze roczne rozliczenie nowego zarządcy – Baltazara Heußlera - daje sprawdzone wiadomości na temat pozostawionych do jego dyspozycji dochodów. Jedenaście wsi kolegiackich pozostało w niezmienionym składzie: pięć – w całości - w starostwie brzeskim: Przylesie, Pępice, Łukowice, Kruszyna i Strzelniki; 6 w starostwie oławskim: Chwalibożyce, Piskorzów, Swojków, Godzinowice, Kurznie, Stary Otok. Suma czynszów wiejskich wyniosła 975 marek, 38 guldenów i 9 denarów, wliczając daniny: 12 kop i 22 kury, kopę i 15 kapłonów, 195 ½ łopatek, 44 ¼ kop jaj (licząc po 13 halerzy za kurę, 2 grosze za kapłona, 4 grosze za łopatkę i 4 grosze za kopę jaj). Suma łącznych dochodów kolegiaty w latach 1564 – 65 wyniosła 2730 marek, 16 guldenów i 9 halerzy, w co jednak wliczono 204 marki i 43 guldeny podatku szkolnego ze starostwa brzeskiego i wołowskiego, na budowę gimnazjum. Z pewnością miała też miejsce zamiana dóbr. Nie wiadomo jednak, na jaką wieś zamieniono np. Chwalibożyce. Czynsze z Kurowa wypadają znacznie obficiej niż te z Michałowic, na które zamieniono pierwszą wieś. Zarzut, że przy okazji tej wymiany książę - z doczesnej chciwości - uszczknął coś, by wesprzeć reformację, jak mieli to w zwyczaju głosić jej przeciwnicy, trudno dziś odeprzeć krok po kroku, gdyby Buckisch nie posiadał dokładniejszych danych na temat przeznaczenia dochodów. Jednak to, że wzniesienia takiej budowli jak gimnazjum nie dałoby się sfinansować z bieżących dochodów kolegiaty i nie obyłoby się bez znacznych dotacji, rozumie się samo przez się. Wprawdzie poddani ze wszystkich starostw (księstwa brzeskiego) (Brzeg, Oława, Niemcza, Strzelin, Kluczbork, Wołów i Wąsosz) płacili podatek szkolny, który w roku 1565 przyniósł 204 marki, 43 guldeny i 3 halerze, nie wiadomo jednak, jak długo ów podatek był płacony. Także podane przez katolickiego radcę rządowego Kolbnitza wiadomości o kolegiacie potwierdzają, że książę przeznaczył na ten cel nie tylko (dochody) z wsi kolegiackich oraz renty, lecz także dodatkowy, znaczny kapitał, wznosząc budowlę gimanzjum nakładem wielkich kosztów i ofiar. Odtąd dochody kolegiaty przeznaczane są częściowo na utrzymanie gimnazjum, częściowo kościoła i kanonii (tj. domów kanoników) oraz urzędników kolegiackich. W roku 1565 w kościele pełnili posługę: kaznodzieja dworski z (uposażeniem w wysokości) 100 marek, kapelan z 60 markami, organista, kantor, dzwonnik, zegarnik (niem. Seigersteller - od będącego wówczas w użyciu niem. słowa Seiger, oznaczającego zegar wieżowy, pochodzi polski zegar) i kalikant. Roczna pensja wymienionych sług kościelnych wynosiła w sumie 397 marek. Jednak o kościele i jego sługach mowa będzie później, w rozdziale o historii kościoła (u nas ten rozdział został przedstawiony wcześniej), tutaj zestawiamy jedynie zmiany, których doznał sam urząd kolegiacki.
Jak wiadomo, książęta piastowscy zawsze wspierali kolegiatę, starając się powiększać jej dochody. Jeszcze krótko przed nieszczęsnymi czasami wojny 30-letniej (1626) Jan Chrystian ustanowił w kolegiacie fundację pod nazwą fundacja szkolna (Schulgestift) lub nowa fundacja albo zapomoga książęca, w wysokości 15.129 talarów i 22 2/3 guldena, z której odseki (po 6 procent = 907 talarów i 18 guldenów) miały być przeznaczone na katedrę (szkolną ) przy kościele, szkołę, a także stypendia dla żaków, gdyby zwyczajne dochody okazały się niewystarczające, jednak z zastrzeżeniem rewokacji (odwołania) w przypadku zmiany konfesji.
Także i inni dobroczyńcy przeznaczyli na pomoc dla ubogich żaków kapitał w wysokości 1250 talarów cesarskich. Gdy i te przychody nie starczały, książę dokładał często po 500 talarów z własnej komory, raz mniej, raz więcej, kiedyś nawet 1845 talarów cesarskich. Za wszystkie ofiary złożone na poczet kolegiaty Piastowie zastrzegli sobie ewentualne nadwyżki oraz pańszczyznę pieszą i sprzężajną we wsiach kolegiackich, która w 5 wsiach brzeskich miała być świadczona na rzecz urzędu brzeskiego (tu starostwo), a w 6 oławskich – urzędu oławskiego. Ponieważ kolegiata nie posiadała żadnych folwarków, nie mogła zatem korzystać z pańszczyzny w naturze, jednak powyższe zastrzeżenie w stosunku do poddanych kolegiackich było za kolejnych rządów powodem do ciągłych skarg i zawiłych procesów. Mimo że wojna 30-letnia poczyniła szkody również kolegiacie, a dochody były tak nikłe, że gimnazjum było przez 4 lata (1633 – 37) rozwiązane, a nauczyciele zwolnieni, to jednak po zakończeniu wojny dochody znów wzrosły i w latach 1672 – 75 wynosiły średnio 4825 talarów, 29 guldenów i 11 denarów rocznie. Dochody te pochodziły z czynszów ściąganych ze wspomnianych 11 wsi oraz czynszów i płatnej pańszczyzny (tj. zamienionej w świadczenie pieniężne) z Brzezmierza w (starostwie) oławskim, płaconej przez urząd oławski, danin, czynszów rzemieślniczych, służby dworskiej, pańszczyzny, czynszów rolnych w (starostwie) oławskim, przychodnego i odchodnego, odstępnego (?) (w oryginale Reichegeld), świadect urodzenia, grzywn, sprzedanego zboża, podatków ściąganych na rzecz kasy księstwa (1400 talarów, 21 guldenów i 3 1/3 denara), z duchownych czynszów kolegiackich, czynszu z piwnicy szkolnej (czyżby w gimnazjum była także knajpa, a może chodzi o dawną piwnicę tumską, przeniesioną teraz do gimnazjum), czynszu domowego od ławek kościelnych i grobów przy kościele, odsetek z nowej fundacji – 907 talarów. W sumie kolegiata posiadała w 5 brzeskich wsiach 262 ½ łana wraz ze 129 kmieciami, 99 zagrodnikami i chałupnikami, zaś w Przylesiu i Pępicach 7 łanów własnej roli, dzierżawionej od co 4 snopka. Czynsze w (starostwie) brzeskim przynosiły 1446 guldenów.
W 6 wsiach oławskich (kolegiata posiadała) 116 ¼ łana wraz z 63 kmieciami i 55 zagrodnikami i chałupnikami, czynsze przynosiły około 803 guldenów. Widmut (tym pojęciem określano zwykle dobra kościelne, od niem. widmen – ofiarować, poświęcać, nadawać, także dedykować) w Karczynie przynosił czynsz zbożowy - 4 małdraty i 4 ¾ korca orkiszu, 6 małdratów i 2 ¼ korca owsa i czynsz pieniężny w wysokości 16 talarów i 23 guldenów, płacony kolegiacie.
Tymczasem wydatki przewyższały dochody - w latach 1672 – 75 wynosiły: 1371 talarów i 11 guldenów rocznie - na szkołę, 791 talarów i 9 guldenów - na urzędników kolegiackich oraz 414 talarów i 30 guldenów, a także 16 małdratów i 8 korców zboża w deputatach – na sługi kościelne, szkolne i urzędowe. Oprócz tego na potrzeby kościoła i szkoły wydano 80 talarów, 32 guldeny i 4 ½ denara, drewno opałowe dla szkoły kosztowało na pniu 25 talarów, na utrzymanie budynków (kościół, szkoła, 9 kanonii) wydano 1300 talarów, na stypendia – do 250 talarów, na ubogich – 75, na budownictwo wodne w Starym Otoku – 59 talarów i 13 guldenów, na podatki – 1066 talarów, 28 guldenów i 8 denarów, na potrzeby kolegiaty i pokrycie kosztów ogólnych – 114 talarów i 12 guldenów. W sumie 5548 talarów i 28 guldenów. Komora książęca dopłaciła 1845 talarów.

Pod rządami cesarskimi, 1675 – 1741

Jak wiadomo, w pokoju westfalskim trzem księstwom – brzeskiemu, legnickiemu i wołowskiemu, a także księstwom ziębickiemu, oleśnickiemu oraz Wrocławiowi – zapewniono wolny wybór religii. Gdy jednak trzy pierwsze księstwa przypadły katolickiemu suwerenowi (tj. cesarzowi, po śmierci ostatniego Piasta), należało się spodziewać takiego samego obrotu rzeczy, jak w przypadku innych księstw śląskich, podległych Rzeszy: stany zwróciły się - za wstawiennictwem elektora saksońskiego - do cesarza z petycją o łaskawe chronienie ich oraz ich potomków w dotychczasowej przynależności kościelnej i szkolnej. Z dniem 15. lipca 1676 r. otrzymano zapewnienie, że w trzech księstwach cesarz nie jest skłonny niepokoić pobratymców wyznania augsburskiego wbrew recesowi dodatkowemu pokoju praskiego (reces, czyli ugoda, zawarta w ramach pokoju praskiego w roku 1635, regulowała sprawy konfesjonalne na Śląsku) i pokojowi osnabrückiemu (pokój westfalski został zawarty w Monastyrze (Münster) i w Osnabrück). Tymczasem wpływ Kościoła katolickiego oraz nastawienie prowincjalnych urzędów były silniejsze niż cesarskie zapewnienia i w przypadku takiej instytucji jak kolegiata, która w drodze dziedziczenia stawała się prywatną własnością nowego, katolickiego suwerena, nie należało się raczej spodziewać nienaruszonego zachowania jej akatolickiego przeznaczenia. Oto nastały czasy, gdy przysługujące księciu (po śmierci ostatniego Piasta miejsce księcia zajął cesarz) prawo wolnego dysponowania majątkiem kościelnym stawało się niebezpieczne dla tego ostatniego. To, że już 21. marca 1676 r., jeszcze przed odejściem księżnej matki do wdowiej siedziby w Oławie, reformowany kościół zamkowy został opieczętowany, a księżnej nie zezwolono na odprawianie w nim nabożeństw, zaś trzej reformowani kaznodzieje dworscy zostali niezwłocznie zwolnieni, a po odejściu księżnej – wydaleni, zdaje się wprawdzie być bezwzględnością, okazaną wdowie, acz nie było tak odczuwane, gdyż obrządek reformowany ograniczał się jedynie do kościoła zamkowego, a ten z kolei mógł być uważany za aneks zamku. Do kościoła należała wprawdzie także parafia, jednak konfesję reformowaną wyznawali jedynie książęcy urzędnicy. Nawet luterańscy duchowni z miasta i okolicy nie mieli w związku ze śmiercią księcia pilniejszych spraw, niż wymówienie (posłuszeństwa) reformowanemu superintendentowi dworskiemu. Miejsce reformowanych kaznodziejów zajęli dwaj katoliccy duchowni świeccy, utrzymywani z dochodów kolegiaty, którzy początkowo, prócz cesarskiego garnizonu i kilku urzędników, nie posiadali jednak gminy (katolickiej).
O wiele gorsze było postępowanie wobec luteran, gdyż przeczyło wyraźnym cesarskim słowom i postanowieniom traktatów pokojowych. Ponieważ jednak w tym przypadku chodziło o większość ludności, do „dzieła” przystąpiono oszczędzając przynajmniej osoby. Urzędnicy kolegiaccy, duchowni po wsiach kolegiackich i nauczyciele gimnazjum zachowali dożywotnio swoje stanowiska (z wyjątkiem reformowanego rektora – Antoniego Bruseniusa). Po ich śmierci wprowadzano urzędników katolickich, we wsiach kolegiackich - katolickich duchownych (w Strzelnikach, Kruszynie, Pępicach, Piskorzowie), albo – jak w przypadku gimnajum – opróżnione stanowiska nie były już obsadzane, zaś przysługujące uposażenie przekazywano jezuitom. Najgorsze dla kolegiaty było to, że także Kościołowi katolickiemu dochody były przekazywane tylko w części i zamiast na kościół i szkołę, wypłacano z nich jałmużny (tu dobrowolne renty) dla owdowiałych szlachcianek (w początku XVIII w. od 1300 do 1500 florenów). Na wsparcie przez książęcą szczodrość, jak pod Piastami, nie było co liczyć i kapituła doznawała tym prędzej strat na majątku kapitałowym. Nowe środki fundacyjne wyniosły ostatniego dnia lutego 1676 r. 17.617 florenów i 24 krajcary kapitału i 9.204 florenów i 21 krajcarów zasiedziałych czynszów. Z tej sumy ostatni książę – Jerzy Wilhelm – pożyczył 10.000 talarów śląskich na posag dla swej siostry Szarloty, która została wydana za księca ze Szlezwiku-Holsztyna. Książę obiecał od powyższej sumy 6 procent odsetek z dochodów komory (książęcej), jednak od Bożego Narodzenia roku 1675 odsetki nie były płacone i nie wiadomo, czy kolegiata otrzymała z powrotem swoje pieniądze. W roku 1692 środki fundacji wynosiły tylko 12.429 florenów. W jeszcze większe tarapaty kolegiata popadła, gdy rząd cesarski spotkała wielka hańba i został przez obcego władcę (króla szwedzkiego Karola XII) zmuszony do naprawienia krzywd, wyrządzonych swym ewangelickim poddanym. Ugoda altransztadzka przywróciła ewangelikom w księstwie brzeskim 55 zabranych kościołów (w tym 4 kościoły w wymienionych wyżej wsiach kolegiackich), liczba nauczycieli w gimnazjum, tymczasem stopniawszy do 3, osiągnęła znów pełny stan, podniesiona do 10, przywrócono także konsystorz ewangelicki. W celu uposażenia konsystorza (870 florenów) i nauczycieli (1303 florenów i 12 krajcarów) konieczne było ustanowienie nowych dodatków, gdyż (regularne) dochody były już niewystarczające. Przy rozliczeniu końcowym w roku 1719, w kasie pozostały 2 floreny i 51 krajcarów, a należało jeszcze wypłacić 1770 florenów zaległego uposażenia. Roczne wydatki wyniosły wtedy 6226 florenów i 42 krajcary, 46 sążni drewna, 22 małdraty, 4 korce, 3 ćwierci i 2 małdraty zboża - w deputatach. W sprawie tak trudnej sytuacji osobiście interweniował w Wiedniu zarządca kolegiaty – Silberschneider. W aktach brak jednak wiadomości, czy udzielono mu pomocy. W roku 1729 katolicki radca rządowy – Jan Mikołaj von Kolbnitz – uskarża się, że dla kościoła św. Jadwigi nie czyni się za wiele, gdyż w nieszczęsnych czasach ugody altransztadzkiej pensje nauczycieli znacznie wzrosły (zdaje się, że całkiem niedawno na temat niepomiernego wzrostu nauczycielskich pensji dyskutowano także na forum :wink: ), konsystorzom - brzeskiemu i wołowskiemu – przyznano uposażenie i ponieważ kolegiata została obciążona wieloma pensjami, przyznanymi nullo titulo (bez tytułu, bezpodstawnie – chodziło o wspomniane renty dla wdów). Jednak jeszcze w roku 1735 cesarz przyznał kościołowi roczną pomoc w kwocie 133 talarów. Po 66 latach (od śmierci ostatniego Piasta) niezakłóconego spokoju kolegiata była jednak daleka od przywrócenia pierwotnej fundacji, jak tego sobie życzyły stany katolickie. Jak to często w życiu bywa, w końcu bieg wydarzeń uporządkował sytuację rozsądniej niż ludzkie życzenia. Popadnięcie w zapomnienie fundacji kolegiaty oraz dążenie do wykorzystywania jej w innych celach niż kościelne i szkolne, były w czasach pod rządami cesarskimi i pruskimi powodem poważnych skarg (także pozwów) poddanych kolegiackich. Jak już wcześniej wspomniano, podczas reformacji kolegiaty Piastowie zastrzegli sobie nadwyżki z dochodów i służebności, pozostające po odciągnięciu kosztów utrzymania kościoła i gimnazjum. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek osiągnięto taką nadwyżkę, jednak w aktach znajdują się liczne wzmianki o nadwyżkach pożyczonych na procent oraz dopłatach, jakie Piastowie przyznali kolegiacie ze swej komory. Służebności wsi kolegiackich, które nie mogły być przez kolegiatę w pełni wykorzystane z uwagi na brak własnych folwarków, miały być w powiecie brzeskim przekazane na rzecz folwarków urzędu grodzkiego, zaś w oławskim – na rzecz komory oławskiej. Przez cały czas istnienia kolegiaty tumskiej (porównaj kupno Przylesia, Kruszyny i Pępic w roku 1412) kmiecie byli całkiem wolni. Za rządów rodzimych książąt nie prowadziło to do żadnych pozwów. Jak przy okazji procesu o pańszczyznę w roku 1716 wyjaśnia zarządca kolegiaty – Maciej Silberschneider, kolegiata pomagała nie według określonej taksy, lecz z całych sił, gdy zachodziła taka potrzeba, od wojny 30-letniej wystawiając także służbę w folwarkach urzędu (grodzkiego). Podobnie wsie kolegiackie postępowały w przypadku mielenia (zboża) - czego nie mogły przerobić młyny wiejskie (np. w Łukowicach czy Przylesiu), odsyłano do młyna książęcego w Brzegu. Pod rządami cesarskimi, gdy urząd kolegiacki został oddzielony od komory i podporządkowany rządowi i kancelarii dworskiej Czech, urząd grodzki, nie wiadomo od kiedy i bez uprawnienia w urbarzach kolegiackich, rzekomo w celu uczynienia porządku, zaczął się od poddanych kolegiackich stopniowo domagać jednej trzeciej pańszczyzny urzędowej w ten sposób, że 5 brzeskich wsi kolegiackich miało świadczyć trzecią część, zaś 12 wsi podległych komorze – dwie trzecie - łącznej pańszczyzny pieszej i sprzężajnej w folwarkach komory. W roku 1706 zarządca kolegiaty – Chrystian Józef Kretschmer, w związku z oboraniem wielkiego stawu, gdy likwidowano gospodarkę stawową, odmówił wykonania tejże trzeciej części, do czego został jednak zmuszony wyrokiem sądu z 28. lutego 1708 r., tytułem zadośćuczynienia za niewypełnione służebności. Częściowe zwolnienie z tych służebności - według uznania urzędu grodzkiego - wchodziłoby w rachubę jedynie w przypadku równoczesnych budów, prowadzonych przez kolegiatę, zaś w sprawie 600 fur drewna deputatowego dla urzędników komory należałoby podjąć osobną uchwałę. Powyższy wyrok sądowy nie został jednak wykonany z powodu podjętej niebawem próby ustanowienia dziedzicznej dzierżawy domen książęcych. Komisarze ds. ustanowienia tejże dzierżawy (von Tschierendorf i baron Pilati) zawarli w dniu 4. lutego 1713 r. ugodę z zarządcą kolegiaty – Kretschmerem, zgodnie z którą kmiecie z wsi kolegiackich mieli - miast pańszczyzny sprzężajnej - płacić roczny czynsz w wysokości 1200 florenów reńskich, zaś zagrodnicy i chałupnicy – 100 talarów cesarskich. Wspomniane służebności były zarezerwowane w naturze jedynie w wyjątkowych przypadkach, jak pożar zamku lub młynów czy wielkie powodzie. Podobnie ustalono odpowiednie kwoty za wystawianie służby oraz inne służebności. Tymczasem sprawa dziedzicznej dzierżawy nie postępowała naprzód i w roku 1714 cesarz nakazał ponowne jej zbadanie, z zaleceniem, by poddanych kolegiackich nie obcążać ponad ich dawne służebności, zaś starosta krajowy (Landeshauptmann), który był przeciwny dzierżawie, polecił wyszukanie dawnych dokumentów fundacyjnych, na których podstawie sporządził taki raport, że sprawy poniechano. Tymczasem urząd grodzki prowadził w swych rachunkach resztę urzędu kolegiackiego, powołując się przy tym nie na dawną fundację, lecz zmiany, które akatoliccy książęta poczynili wobec kolegiaty. W roku 1716 (urząd grodzki) przedłożył nową propozycję ugody, żądając rocznie 2400 fur, 800 w naturze, pozostałych 1600 jako czynsz, po 30 krajcarów od fury, w sumie 800 florenów rocznie (1 floren albo złoty reński miał 60 krajcarów, więc rachunek się zgadza). Ponadto zachowane miały być służebności dotyczące ciągnięcia kafara, wznoszenia i oblepiania budynków folwarcznych (przypuszczalnie chodziło o szachulec, czyli tzw. mur pruski) i służebności podczas pożarów i powodzi przy zamku i młynach. Zagrodnicy mieli zostać zobowiązani do pańszczyzny – każdy po 24 dni rocznie, chałupnicy – po 16 dni, za dzienne wynagrodzenie w wysokości 7 krajcarów, ponadto w każdym folwarku miał być wystawiany 1 pachołek, jeden chłopak i jedna dziewka rocznie (chodziło tu o wspomniane wyżej wystawianie służby). Zachowana być miała czwarta danina z warzyw (?) (w oryginale 4-te Bete Kraut), służebność przędzenia, przymus mlewa (monopol młyński – jeden z monopoli dworskich), kupno drewna z książęcych lasów i przywilej targowy urzędu grodzkiego na Kanonii (chodzi o plac). Piwnica kolegiacka w gimnazjum (aha, więc w gimnazjum rzeczywiście była knajpa, też bym chętnie chodził do takiej szkoły :D ) miała zostać korzystnie wydzierżawiona urzędowi grodzkiemu. Jednak również i ta propozycja nie doczekała się realizacji. Zarządca kolegiaty - Silberschneider – skarżył się, że burgrabia (czyli szef urzędu grodzkiego) (von Cornerut) (zdaje się, że chodzi o ojca generała von Corneruta, pruskiego komendanta twierdzy podczas oblężenia w roku 1807) - dąży do podporządkowania kolegiaty urzędowi grodzkiemu. Co wcześniej świadczono precatio (na prośbę), miało stać się zobowiązaniem, gdy (nawet) akatoliccy książęta nigdy nie żądali trzeciej części wszystkich służebności. Silberschneider powołał się przy tym na cesarza, od którego decyzji - jako dziedzicznego pana zarówno kolegiaty, jak i urzędu grodzkiego – zależy, czy dawna fundacja ma zostać zachowana, czy też kolegiata skasowana i włączona do komory. Niepewność trwała więc dalej, kolegiata nie wzbraniała się w zupełności przed służebnościami, zaś urząd grodzki, który co roku przeliczał swoją listę niedoborów na pieniądze i przesyłał kolegiacie, już w roku 1737 odnotował z 5 brzeskich wsi kolegiackich 16.051 florenów i 50 krajcarów niewypełnionych służebności. Powtórna decyzja rządowa z 28. lutego 1738 ponownie nakazywała wsiom kolegiackim świadczenie trzeciej części służebności i wyrównanie reszty, zaś odnoście fur drewna na budowy podejmowane przez komorę miała zostać podjęta osobna decyzja. W tych okolicznościach kolegiata przeszła pod panowanie pruskie.

Dziedzic_Pruski - 2012-09-14, 20:59
Temat postu: Kolegiata św. Jadwigi, cz. 7 i ostatnia
Pod rządami pruskimi, od roku 1741

Pod pruską zwierzchnością w stanie posiadania (kolegiaty) nie nastąpiły żadne zmiany prócz tej, że w roku 1744 w drodze aukcji konkursowej zakupiono dobra von Langenaua Sarby Górne (w powiecie strzelińskim), na których kolegiata posiadała 4800 florenów. Dobra te przynosiły początkowo 430 talarów śląskich rocznie, a w latach 1767 – 1773 - już 501 talarów i 15 ½ guldenów dzierżawy. Przychód z roli wynosił 341 korców i 10 ½ małdrata do wysiewu. Jednak już w roku 1778 dobra zostały sprzedane baronowej von Gruttschreiber. Według pierwszego etatu (budżetu) z roku 1742, przychody kolegiaty wyniosły 4721 talarów i 14 guldenów, wydatki 3980 talarów (w tym 840 talarów i 21 guldenów – na urzędników kolegiackich, 1143 talarów i 9 guldenów – na urzędników kościelnych, 887 talarów i 10 guldenów – na urzędników szkolnych). Na tej podstawie wyliczono nadwyżkę w wysokości 741 talarów. Była to jednak pomyłka, gdyż nie uwzględniono rocznych podatków w wysokości 874 talarów. Jednak z etatu zniknęły pensje (renty dla wdów), zaś fundacji przywrócono jej pierwotne przeznaczenie (utrzymanie kościoła i szkoły). Przy okazji konfirmacji (potwierdzenia) tego pierwszego etatu, 15. czerwca 1742 r. komora wojenna i domenalna wyraziła przekonanie, że przy dobrych widokach dochody dadzą się zwiększyć. Komora uznała za stosowne ograniczenie wolnego rocznego przydziału drewna na opał dla sług kolegiackich (czyżby jakieś przekręty przy drewnie? :wink: ), nakazała dalsze wypłacanie uposażenia dla duchownych katolickich, również jezuitów, a także przesyłanie kwartalnego zestawienia przychodów i wydatków i odprowadzanie stałych nadwyżek do krajowej kasy rentowej. W roku 1745 środki (kapitałowe) fundacji wynosiły 34.221 florenów (1501 florenów odsetek); nowe czynsze kapitałowe - 132 floreny, stare czynsze z Kuchar (wieś w powiecie oławskim) - 55 florenów i 38 krajcarów, czynsze legacyjne i jałmużne – 81 florenów. W celu pokrycia deficytu, ówczesny zarządca kolegiaty – radca wojenny von Arnim – przygotował plan, według którego niewycenione służebności miały zostać sprowadzone do stałej pańszczyzny płatnej (czyli czynszu), zastrzegając w naturze tylko te fury, które są urzędowi kolegiackiemu rzeczywiście potrzebne. Arnim wycenił pańszczyznę na 7 do 9 florenów od łana, co przy 193 ¼ łana pańszczyźnianego w 5 brzeskich wsiach powinno przynieść nadwyżkę miast deficytu. Jednak kmiecie, nie przystawszy na tę propozycję, od roku 1747 odmawiali pańszczyzny także urzędowi grodzkiemu, a ponieważ ten ostatni był pod panowaniem pruskim wydzierżawiony, zaś dzierżawcy domenalni zdani na pańszczyznę, stary spór (i proces sądowy) rozgorzał na nowo. Aż do jego rozstrzygnięcia, sprawa propozycji Arnima nie posuwała się naprzód, zaś kolejny plan, przewidujący zezwolenie na handel drewnem z pomocą środków kolegiaty i wykorzystaniem przysługujących fur (tj. pańszczyzny sprzężajnej), również nie znalazł aprobaty. Arnim zmarł w roku 1748 lub 1749, pozostawiając niedobór. W procesie sądowym w sprawie służebności wobec urzędu grodzkiego, 19. maja 1751 r., potwierdzono sentencję z roku 1708, nakazującą poddanym kolegiaty świadczenie służebności i zadośćuczynienie za zaległe. Ci (tj. poddani kolegiaccy) pozostali jednak krnąbrni, a poddani urzędu grodzkiego nie chcieli ich dłużej zastępować. Gdy więc w roku 1754 w Brzegu przebywał dyrygujący minister von Massow (Joachim Ewald von Massow (1696–1769), dyrygujący minister na Śląsku, czyli szef śląskiego rządu), radca urzędowy Schmalz przekazał mu w tej sprawie nową skargę, w której przedstawił następujące punkty:

1. 5 wsi kolegiackich zobowiązanych jest do świadczenia trzeciej części pańszczyzny sprzężajnej i pieszej

2. i corocznego wystawiania trzeciej części służby w folwarkach urzędu grodzkiego. Kolegiata wystawiała wprawdzie zawsze kilka sług, aż do Bożego Narodzenia 1751 r., gdy nie wystawiono już żadnych i doszło nawet do tego, że znajdująca się już w folwarkach służba, wystawiona przez wsie kolegiackie, zbiegła. W roku 1753 miast trzeciej części (od 27 do 30 ludzi) wystawiono jedynie 6.

3. Zgodnie z ustanowionym w roku 1659 i opublikowanym w roku 1724 pro lege (prawnie) porządkiem młyńskim oraz z decyzją sądową z dnia 28. sierpnia 1724 r., podlegający przymusowi mlewa (czyli monopolowi młyńskiemu), wliczonym do dzierżawy, (mieszkańcy wsi kolegiackich), poprzez niestosowanie się (do tego przymusu) wyrządzili dzierżawcy znaczne straty. Dzierżawca domenalny wymusił świadczenie powinności poprzez egzekucję wojskową.

Urząd grodzki mógł odpuszczać fury (czyli pańszczyznę sprzężajną) jedynie w przypadkach, gdy (jak w roku 1765 - przy pracach budowlanych w gimnazjum, lub 1768 – kuracji (tj. domu kuratusa)) winny być świadczone (w naturze na rzecz kolegiaty, przy prowadzonych przez nią pracach budowlanych). Mimo iż wsie oławskie również odmawiały fur dla budowy gimnazjum i kuracji, to musieli je nawet świadczyć wolni kmiecie ze Swojkowa i Piskorzowa, a także opłacić koszty sądowe. Wszystkie skargi, że (kmieciom) narzucano teraz znacznie więcej służebności, niż zwykli byli świadczyli kiedykolwiek przedtem, były na próżno. Gdy w latach 1782 – 84 odbudowywano kościół św. Jadwigi, kmiecie z wsi kolegiackich mieli zwieźć drewno na budowę. Na 5 wsi brzeskich przypadło 225 fur. Kmiecie skarżyli się u samego ministra, że jako ewangelicy nie chcą budować katolickiego kościoła, jako że przy kościołów budowach żadnemu ewangelikowi - katolikom, ani żadnemu katolikowi – ewangelikom, pomagać nie przystoi, zaś kościół rzeczony już nie kolegiackim, lecz zamkowym kościołem jest. Minister rozróżnił fundację (tj. pierwotne zobowiązanie wobec kolegiaty) od zobowiązania wobec parafii i gdyby fury miały być świadczone na rzecz fundacji (tj. kolegiaty), to wtedy (kmiecie) musieliby to zobowiązanie wypełnić. Wrocławska komora wojenna i domenalna potwierdziła prawa kmieci, fury zostały obstalowane i postanowiono wytoczyć proces. Deputacja justycyjna komory wrocławskiej rozstrzygnęła w dniu 27. lipca 1789 r.: Wsie kolegiackie, leżące w (powiecie) oławskim, należy ze zobowiązania zwolnić, gdyż od reformacji były one wraz ze wszystkimi służebnościami przypisane urzędowi oławskiemu. (Nie odpowiadało to jednak prawdzie – jedynie z nadwyżkami z pańszczyzny, zaś w roku 1769 do świadczenia fur przy budowie gimnazjum i kuracji byli zobowiązani nawet wolni kmiecie z wsi oławskich.) Jednakże kolegiackie wsie brzeskie zobowiązane są do świadczenia fur budowlanych, jako że przekształcenie byłego kościoła kolegiackiego, któremu owe zobowiązania byli winni, w kościół zamkowy, pociągnęło za sobą jedynie zmianę nazwy. Wsie złożyły jednak apelację i w dniu 15. maja 1785 r. osiągnęły - w drugiej instancji przed głogowską deputacją komory justycyjnej - zwolnienie ze służebności świadczenia fur budowlanych, gdyż stary urbarz, na który powoływała się kolegiata, niedatowany i nieuwierzytelniony, nie mógł stanowić dowodu, a takichż fur budowlanych - od niepamiętnych czasów - nie żądano i nie świadczono, kościół zaś – tylko z nazwy kolegiacki - w rzeczywistości jest miejskmi kościołem parafialnym. Okoliczność, że urzędowi kolegiackiemu pozostawiono prawa patronackie, nie może tu jednak być rozstrzygająca, jako że zobowiązanie utrzymywania budowli kościelnych w odpowiednim stanie byłoby w równym stopniu wiążące dla patrona oraz poddanych tylko wtedy, gdyby ci ostatni byli tegoż kościoła parafianami, co jednak w tym przypadku nie zachodzi.

Zmienne losy kolegiaty od czasów reformacji, stanowią w małej skali obraz wpływu, jaki ta ostatnia wywarła na kwestię majątku kościelnego. Kościół rzymski, gromadząc w średniowieczu z wielką konsekwencją majątek i troszcząc się o sprawy świeckie, sprzeniewierzył się swemu pierwotnemu powołaniu. Reformacja zaś, dążąc głównie do pobudzenia wiary, popadła względem konstytucji i majątku kościelnego - w drugą skrajność, co pod presją sytuacji wymusiło oddanie się pod opiekę władzy świeckiej. Gdyby książęta rzeczywiście byli tak chciwi na majątek kościelny, jak to głoszą przeciwnicy reformacji, to kościół ewangelicki, który wbrew papieżowi i synodowi powrócił do biblii, przypuszczalnie musiałby powrócić również do ubóstwa czasów apostolskich, zaś duchowieństwo – podążając za przykładem apostołów nie tylko pracą w winnicy pana - dla zaspokojenia potrzeb cielesnych byłoby znów zdane na tkanie kobierców. Do tego jednak nie doszło, choć skończył się samodzielne zarządzanie majątkiem. Książęta piastowscy nie odebrali też majątku kościelnego, mimo że dokonali licznych zmian dotyczących jego przeznaczenia. Urzędy kaznodziejów w ich księstwach, o ile nie zostały popsute przez reakcję katolicką, należały do najlepszych w całym kraju. Co się zaś zwłaszcza tyczy brzeskiej kolegiaty, to trzeba przyznać, że stan dzisiejszy, w którym poddani kolegiaccy stali się praktycznie poddanymi komory, zaś pańszczyzna wsi kolegiackich jest oczynszowana przez urząd rentowy, nie jest zgodny z zapisami testamentowymi księcia Fryderyka II o wykorzystaniu majątku kościelnego. Piastowie, zastrzegając sobie w związku z wielkimi ofiarami, jakie ponieśli wznosząc gimnazjum, nadwyżki rent oraz pańszczyzny, niepotrzebnej kolegiacie, nie mogli podejrzewać, że właśnie to rozporządzenie stanie się w przyszłości niekorzystne dla kolegiaty, którą obdarowali licznymi łaskami. Dopiero w zupełnie odmiennych warunkach, pod następnymi rządami, interes komory książęcej zaczęto stawiać ponad przeznaczeniem kolegiaty. Rząd cesarski nakazał wsiom kolegiackim świadczenie trzeciej części pańszczyzny, przysługującej komorze, wprowadził zamiast nabożeństw reformowanych - ponownie katolickie i był krótko przed zupełnym zaprzestaniem finansowania ewangelickiego gimnazjum, przy czym dochody (kolegiaty) jedynie w nieznacznym stopniu przeznaczano na katolickie kościoły i szkoły, w znacznej zaś mierze na cele postronne. W początkach administracji pruskiej z etatu (budżetu kolegiaty) znikają wydatki na renty (dla wdów), zaś w sprawie utrzymania kościoła i szkoły, rząd pruski nigdy nie zajął jednostronnego konfesjonalnie stanowiska, nie odpłacając w naszych księstwach Kościołowi katolickiemu pięknym za nadobne, lecz zachowując w stosunku do kolegiaty staus quo, przydzielając duchownym i sługom Kościoła katolickiego mieszkania i uposażenie, a nawet pomagając w odbudowie zrujnowanego kościoła. W ostatnim stuleciu uczyniono też wiele dla ewangelickiego gimnazjum, kolegiata przekazuje rokrocznie na jego utrzymanie 2817 talarów cesarskich i 169 korcy żyta. Należy jednak przyznać, że państwo kasuje odtąd nadwyżki z dochodów i pańszczyzny, przejąwszy zobowiązanie kolegiaty do godziwego i uwalniającego od trosk (materialnych) uposażenia nauczycieli i duchownych. Na szczęście kolejni pruscy regenci prawie bez wyjątku okazywali żywe zainteresowanie szkołą i kościołem. W celu zwiększenia użyteczności kolegiaty dla fiskusa i zmniejszenia kosztów administracyjnych, w roku 1750 podjęto zamiar jej wydzierżawienia, czego jednak musiano poniechać, gdyż plan ten okazał się nieodpowiedni, ponieważ kolegiata nie posiadała folwarków - prócz Sarb Górnych w powiecie strzelińskim, która to wieś była jednak zbyt odległa, by mógł w niej zamieszkać dzierżawca. Niewielkie połacie roli i łąk w Przylesiu, Pępicach i Starym Otoku były z kolei od zawsze dzierżawione przez poddanych kolegiackich i nie można ich było bez trudu lepiej spożytkować. Bór znajdował się jedynie w Starym Otoku, zaś łowiectwo we wsiach kolegiackich, a także rybołóstwo w nielicznych małych akwenach (na Datku (?) (chodzi o nazwę lokalną, w oryginale Gabe) koło Otoka czy Rowie koło Przylesia) mogło być spożytkowane nie inaczej, niż tylko przez pojedyncze dzierżawy. Kolegiata nie posiadała także młynów ani gorzelni, ponieważ młyny w Łukowicach i Przylesiu nie były pańskie. Większość dochodów stanowiły daniny, którymi należało zarządzać. W celu zaoszczędzenia kosztów administracyjnych - zamiast dyrektora kolegiaty - zatrudniano tylko sekretarza kolegiackiego, zaś administrację powierzano dzierżawcy domenalnemu. Odkąd sprzedano również domeny, a służebności, które poddani kolegiaccy byli zobowiązani świadczyć wobec urzędu grodzkiego, zamieniono w czynsze, zatrudniono rentmistrza (zarządcę finansowego), odpowiedzialnego zarówno za dochody kolegiaty, jak i daniny należne urzędowi rentowemu. Etatowe dochody kolegiaty wynoszą dziś (tj. w roku 1845) 6.535 talarów, tyleżsamo wydatki, a majątek kapitałowy – od 54 do 55 tys. talarów.

Kanonie (czyli domy kolegiackie)

W akapicie dotyczącym założenia kolegiaty nadmieniono, że w roku 1377 książę Ludwik - w zamian na kawałek lasu lubszańskiego - uwolnił Kanonię (dzisiejszy plac Moniuszki) od wszystkich miejskich danin i służebności. Duchowni i urzędnicy kolegiaty wystawili tam swoje kurie (kanonie) i domy mieszkalne. W miejscu dzisiejszego gimnazjum znajdowała się piwnica kolegiacka, szkoła, a także dalsze kurie – aż do murów miejskich. Nie wiadomo, czy aż do momentu rozwiązania kolegiaty wszystkie domy były zamieszkałe jedynie przez jej sługi, czy też pojedyncze zostały już odsprzedane prywatnym właścicielom. Z akt wynika jedynie to, że dziekan mieszkał w domu na lewo od bramy (Wrocławskiej), w stronę kościoła (dziś von Berville), dom na prawo (od bramy) był wikariuszówką, zaś dzisiejsza kuracja, w której w roku 1502 mieszkał kanonik Kacper Clemens, zwana była wówczas domem mansjonariuszowskim. Gdy w roku 1534 kolegiata została rozwiązana, a duchowni wymarli lub znaleźli gdzie indziej nowe obowiązki, nauczyciele zamieszkiwali w budynku gimnazjum lub otrzymali mieszkania (w zabudowie) przy jego dziedzińcu, należało jeszcze zapewnić mieszkania kaznodziejom zamkowym, sługom kościelnym oraz urzędnikom kolegiackim. Wówczas, tj. pod koniec XVI w., mogło się zdarzyć, że pojedyncze domy (obecnie 9) sprzedano prywatnym właścicielom za roczny czynsz w wysokości 12 guldenów (?) lub 8 srebrnych guldenów (?). Kolegiata pozostała jednak właścicielem 7 – 8 domów, w których oprócz sług kościelnych i kolegiackich umieszczano zwykle książęcych radców i urzędników. Zachowały się wykazy wszystkich mieszkań kolegiackich i ich lokatorów, np. z lat 1643 i 1679, kiedy było łącznie 26 kwater, łącznie z 12 w szkole, a także z lat 1753, 1761 etc. Urbarz księstwa z roku 1604 zawiera następującą wiadomość na temat kanonii: „Przy bramie zamkowej, między kościoła przyporami 2 domy postawiono, z których ten bliżej bramy się znajdujący - dziedzicznie księciu przynależy, który kupnem go nabył, a stróż zamkowy zwykle mieszkanie swe w nim posiada. Drugi zaś, jako i drugie przy kościelnym placu, aż do bramy miejskiej, swym posiadaczom na własność należą.” Owe domy, wśród nich również dawna dziekania, były zatem już wtedy w rękach prywatnych właścicieli. Pod koniec rządów cesarskich właścicielem dziekanii był zarządca kolegiaty – Silberschneider, następnego domu – rejestrator rządowy Keller, zaś trzeciego, wciśniętego między przypory kościoła – kalikant Grünert. Wszystkie te domy zostały silnie uszkodzone podczas bombardowania w roku 1741, a komora wojenna i domenalna zamierzała je kupić, by urządzić tam swój urząd (Amtshaus, czyli „biurowiec”). Transakcja nie doszła jednak do skutku z powodu żądań właścicieli. Komora nie zamierzała zapłacić więcej niż 1.000 talarów, zaś trzej właściciele, którzy wskutek ruiny swych kamienic i tak już doznali znacznych strat, nie chcilei zejść poniżej 1.216 talarów. Amtshaus postawiono przy zamkowym dziedzińcu (później była tam szkoła, budynek rozebrano po wojnie).
„Po drugiej stronie bramy miejskiej, piękna i dobrze wybudowana szkoła książęca stoi, przez księcia Jerzego koło roku 63. (właściwie w latach 1564 – 69) młodzi dla pożytku postawiona, w której nie tylko sługi szkolne swe mieszkanie mają, takoż i żacy obcy i szlacheckie dzieci lożamenty (mieszkania) wygodne otrzymać mogą (w czasach działalności „akademii policyjnej” :wink: , górną kondygnację (strych z facjatami) również zamieszkali młodzi adepci pały :D ). Do utrzymania szkoły owej różne dochody przynależą, takoż wspomniane 3 domy przy kościelnym placu i dom między bramą a szkołą, gdzie diakon dworski pomieszkiwać zwykł.” W tej dawnej wikariuszówce, a później domu diakona dworskiego, po przywróceniu katolickich nabożeństw znajdowała się szkoła katolicka, a w roku 1677 urządzono tam mieszkanie polskiego kapelana i odtąd dom zwano kapelanią. Po przejściu pod panowanie pruskie przekazano go na pewien czas profesorowi Weinschenkowi, a gdy zmarł polski kapelan Maskowitz (1752 – 1770), inspektor budowlany Geiseler wynajął drugie i trzecie piętro tego walącego się już domu, zapewniając przywrócenie go do stanu używalności i przejęcie koniecznych prac remontowych. Jednak w roku 1774, z powodu zbyt wielu nieprzewidzianych kosztów, przedłożył rachunek budowlany w wysokości 294 talarów i 8 guldenów i uzyskał odszkodowanie w wysokości 150 talarów. Dopiero pod koniec ubiegłego stulecia (czyli XVIII) dom przekształcono w mieszkanie nauczycielskie, zaś w roku 1796 katolickiemu dzwonnikowi przyznano 14 talarów odszkodowania komornego za mieszkanie w przyziemiu, które początkowo zamieszkiwał profesor Sauermann. Ponadto w zaułek między tą kamienicą a gimnazjum wciśnięty był jeszcze jeden domek, należący do stróża kolegiackiego. Inspektor budowlany Geiseler połączył ze sobą oba domy. W gimnazjum oraz domach wzdłuż murów miejskich znajdowały się mieszkania wszystkich nauczycieli, z wyjątkiem tego, który równocześnie był kantorem w kościele farnym. Dopiero gdy w roku 1741 domy te zostały zniszczone podczas oblężenia, nauczycielom gimnazjum przyznano opuszczone przez austriackich urzędników kamienice przy Kanonii (placu Moniuszki). W piwnicy gimnazjum (piwnicy kolegiackiej) również i w czasach pruskich znajdował się szynk.

„Po drugiej stronie szkoły, aż do uliczki do domu zmęczonych (?) (w oryginale Lassatenhaus, mogło też jednak chodzić o nazwę własną) prowadzącej, trzy dalsze domy stoją, aż do murów miejskich sięgające.” Pierwsze dwa z tych trzech domów, należące dziś do wyższego radcy górniczego (w roku 1819 do Brzegu przeniesiono Śląski Wyższy Urząd Górniczy) von Kummera, służyły za siedzibę urzędu kolegiackiego i mieszkanie zarządcy albo dyrektora kolegiaty. Gdy po śmierci von Arnima w roku 1749 stanowisko to nie było już obsadzane, 24. lipca 1754 dom wynajął na 3 lata kapitan von Zaremba (zdaje się, że chodzi tu o późniejszego generała Michała Konstantego Zarembę, o którym była tu już mowa) za 90 talarów i wynajmował dalej - aż do roku 1779. Zaremba zagospodarował ogród, powiększył go o ogród sąsiedniej kanonii i wynajął dodatkowo kawałek podwórca gimnazjum za ogrodem rektora - pod remizę(wozownię) i przejazd, za co do dziś jeszcze płacony jest kanon (czynsz) w wysokości 2 talarów. Pozwolono mu także za założenie fontanny w ogrodzie, pod tym jednak warunkiem, że zostanie ona zlikwidowana, gdy tylko miałaby odciąć dopływ wody do podwórca gimnazjum. Gdy w roku 1772 kolegiata zamierzała podnieść czynsz do 10 talarów, Zaremba - napominając że włożył już w swój dom ponad 400 talarów i doznał szkód na skutek deszczów - zapronował, że mógłby w przyszłości zapłacić jeszcze 90 talarów komornego, gdyby kolegiata przejęła wszelkie remonty (naprawy poniżej 5 talarów były sprawą najemcy). Ponieważ jednak stale domagał się remontów, w końcu oddano mu dom ad dies vitae (dożywotnio) za 60 talarów czynszu, jednakże pod warunkiem, że przejmie wszelkie dalsze remonty (acz za aprobacją kolegiaty). Po jego śmierci kolegiata miała mieć wolną rękę, jednak 7. października 1779 Zaremba nabył dom i ogród na własność - za 1200 talarów. Trzeci dom, zwany narożnym, za rządów cesarskich zamieszkiwali starości krajowi (niem. Landeshauptmann) von Posadowsky (zm. 1708) i hrabia Hoffmann (1709 – 1741). Potem, w roku 1750, przyznano go profesorowi Burghardtowi, a na parterze swoje mieszkanie zachował stróż kolegiacki.

„Takoż naprzeciw szkoły, po drugiej placu stronie, od rogu aż do uliczki, w stronę kuźni (dworskich) wiodącej (chodzi o ul. Różaną) pięć domów obok siebie stoi, także (kolegiacie) przynależnych. Z domów owych każdy 12 guldenów (?) czynszu daje, gdy w nich książęcy radcy i sługi stojąi i tam zamieszkują.” W pierwszych trzech kamienicach od strony bramy (Wrocławskiej), po rozwiązaniu kolegiaty tumskiej zamieszkiwali stale urzędnicy książęcy. Pod koniec rządów cesarskich - w pierwszym z nich – radca rządowy Jan Mikołaj von Kolbnitz, w drugim i trzecim – sekretarz rządowy von Malaise. Wcześniej, w roku 1679, w trzecim domu swe mieszkanie miał sekretarz rządowy Gotfryd Buckisch, znany jako apostata (czyli odszczepieniec) kościoła ewangelickiego i jako śląski historyk kościelny. Po przejściu pod panowanie pruskie, cesarscy urzędnicy opuścili miasto, a zarząd pruski przyznał mieszkanie na 2. piętrze w narożnym domu profesorowi Maierowi. Piętro środkowe i przyziemie były jeszcze długo wynajmowane. W drugim domu mieszkali profesor Weinschenk, później Heuser, na trzecim piętrze – początkowo Birner i Leubscher, później Kurz i Lotheisen. W czwartym, podzielonym domu, mieszkali kantor i organista kościoła św. Jadwigi, teraz św. Krzyża albo katolickiego kościoła farnego, zaś drugą część tego domu, nim stała się ona mieszkaniem nauczycielskim, zamieszkiwali pisarz kolegiacki, sekretarz kolegiacki (ostatnio Assig), po którego przejściu w stan spoczynku mieszkanie zostało przyznane nauczycielowi Schärfowi.
„Koło cysterny przy ogrodu murze również cztery domy stoją, posiadaczom na własność należące, rocznego czynszu 12 groszy szkole i kościołowi płacące.”Wspomaniany mur, przy którym znajdowała się cysterna, okalał książęcy ogród „przyjemności” (niem. Lustgarten) albo dzisiejszy plac Zamkowy. Cysterna znikła podczas budowy kościoła jezuitów, zaś wspomniane cztery kamienice jeszcze dziś płacą kolegiacie czynsz.
„W stronę cysterny i kuźni (dworskiej) po zaułka drugiej stronie (chodzi przypuszczalnie również o ulicę Różaną) na rogu takiż dom stoi, którym to Joachim Fryderyk jego książęcą wysokość, księcia Augusta - tymże domem narożnym obdarzył. Domy te wszystkie z wszelką jurysdykcją księciu podlegają i domowi książęcemu jako kameralne dobra przynależą.” Przy ulicy Grodzkiej (Zamkowej), na parceli należącej do kolegiaty, stoją dziś dwa domy – hoffmannowski i kuracja, z których jedynie ostatni stanowi własność kolegiaty. Wcześniej, jak zdaje się to wynikać z umowy z roku 1502, znajdowała się tu tylko jedna kamienica - dom mansjonariuszowski, w którym zamieszkiwał kanonik Kacper Clemens. Także w roku 1603, jak wynika to z tekstu urbarza, znajdował się tam tylko jeden dom, który Joachim Fryderyk miał nadać księciu Augustowi. Wspomnianym księciem Augustem nie mógł być znany z brzeskiej historii baron, później hrabia Legnicy, syn księcia Joachima Chrystiana z drugiego małżeństwa, który urodził się dopiero w roku 1627 i któremu Joachim Fryderyk siłą rzeczy nie mógł nic nadać, lecz August Anhaltyński (von Anhalt), szwagier Joachima Fryderyka, brat jego małżonki Anny Marii i protoplasta linii Anhalt-Köthen, który często przebywał w Brzegu, wspierając radą swą siostrę, zwłaszcza podczas jej wdowieństwa (1602 – 1606). Czy kuracja była wcześniej domem dzwonnika, jak się często utrzymuje, z akt nie wynika. Dzwonnik kościoła zamkowego zamieszkiwał - od czasów u schyłku panowania książąt, aż do roku 1744 - przy placu przykościelnym, w drugim łuku bramnym (tj budynku bramnym) bramy Wrocławskiej, wcześniejszym więzieniu, zwanym złym/ srogim stadłem (niem. böse Ehe), które później komendant Hautcharmoi (drugi pruski komendant brzeskiej twierdzy) włączył do twierdzy. Już w roku 1679 w kuracji znajdowało się mieszkanie administratora kościoła zamkowego i gdy dokooptowano dwóch kapelanów, jeden z nich mieszkał z nim stale w kuracji, a po bombardowaniu – w latach 1741 – 1751 – nawet obaj. Druga kamienica stanowiła zawsze własność prywatną. W roku 1750 posiadał ją fizyk powiatowy (tj. lekarz powiatowy) dr Heumann, w 1770 – aptekarz z apteki rajcowskiej (w rynku?) Henryk Schmidt, który prócz zwykłego czynszu tumskiego w wysokości 8 groszy przejął także kanon w wysokości 6 groszy za prawo tigni in mittendi, tj. zamocowania belek stajni w murze kuracji i zapewnił ponadto utrzymywanie tegoż muru w odpowiednim stanie. Dom nr 368 przy ulicy Grodzkiej, który w roku 1678 zarządca kolegiaty - Wolf - sprzedał stanom, w roku 1774 został przez kolegiatę odkupiony od nadradcy urzędowego Westarpa, ale w roku 1805 ponownie oddany prywatnemu właścicielowi (perukarzowi Schönebeckowi). Do kolegiaty należała także wiata, znajdująca się poza miastem, na kolegiackim placu ciesielskim przed bramą Odrzańską, zniszczona w roku 1741. Zdaje się, że chodzi tu o tzw. fabrykę, wspomnianą w tekstach dotyczących fortyfikacji oraz oblężenia w roku 1741. W tekstach niniejszego wątku pojęciem tym określano także kolegiacką strzechę budowlaną. Przypuszczalnie chodziło o teren na przedpolu fortyfikacji, użytkowany w charakterze składów materiałów budowlanych, warsztatów itp. Koresponduje to zresztą z samym określeniem „strzecha”. Przy placu przykościelnym/ cmentarzu do kolegiaty należał także domek grabarza, zlikwidowany wraz z cmentarzem.

W celu zaoszczędzenia kosztów remontów, zarząd wielokrotnie podejmował zamiar sprzedaży wszystkich kamienic i wypłacenia nauczycielom odpowiedniego odszkodowania. Charakter tego odszkodowania uwidacznia poniższy przykład: W roku 1749 zamierzano sprzedać 5 kamienic: 1. Kolbnitza, 2. i 3. obie części kamienicy Malaise’a, 4. kamienicę hrabiego Hoffmanna i 5. kapelanię. Rzeczoznawcy budowlani wycenili je na 38.050 talarów. We wspomnianych kamienicach bezpłatne mieszkania posiadało 5 nauczycieli, rektor i pozostałych 3 nauczycieli mieszkało w budynku gimnazjum. Wspomnianym 5 nauczycielom miało zostać wypłacone odszkodowanie w następujący sposób: profesorowie Schindel, Burghardt i Weinschenk mieli otrzymać po 30 talarów rocznej rekompensaty, zaś koledzy (Schönwälder był również nauczycielem gimnazjum) Birner i Leubscher – po 20 talarów. Sprzedaż, która oznaczałaby pogorszenie statusu wspomnianych nauczycieli, nie doszła na szczęście do skutku. W roku 1769 zamierzano sprzedać jedynie kamienicę Kolbnitza, ale również wtedy nie znaleziono odpowiedniego kupca i zarząd postanowił odstąpić ją w całości profesorowi Maierowi - za 15 talarów rocznego czynszu i przejęcie wszelkich remontów. Ponieważ zamiar likwidacji mieszkań służbowych nie schodził przez cały czas z porządku dziennego, kolegiata może uważać ich zachowanie po dziś dzień za niezwykłe zrządzenie losu.
Wszystkie kanonie były od roku 1377 zwolnione ze służebności miejskich, nawet gdy przechodziły na własność prywatną. Nie wolno się w nich jednak było trudnić żadnym obywatelskim rzemiosłem. Ich właściciele, stale wzbraniając się przed tym zakazem, nie zawsze mogli go jednak uniknąć. Np. w roku 1677 musieli zapłacić podatek od dymołapów, zatwierdzony przez księcia i stany na rzecz cesarza, ponadto od roku 1771 podlegają zobowiązaniu, którego szczęśliwie udało im się uniknąć w roku 1746 – w razie pilnej potrzeby muszą zapewnić zakwaterowanie (dla wojska). Mieszkania nauczycielskie uniknęły zakwaterowania nawet w ciężkich czasach wojny 7-letniej, jako że z powodu umieszczenia w gimnazjum jeńców i chorych, nauczyciele musieli prowadzić lekcje w swych mieszkaniach.

Urzędnicy kolegiaccy

Od roku 1564 zarządzanie dochodami kolegiaty podlegało ustanowionemu w tym celu zarządcy. Jak podaje Lucae: „Tenże i we wsiach justycję ma administrować, daniny ze zboża i pieniędzy pobierać oraz wydatki rokrocznie przed komisją książęcą rozliczać. Wcale zyskowną tą szarżą (tu stanowiskiem) książęta preceptorów (nauczycieli, wychowawców) swych dawnych i kamerdynerów obłaskawiać zwykli.” Zważając na nieznaczne dochody kolegiaty, personel urzędniczy kolegiaty musiał być niezwykle kosztowny. W jego skład wchodzili: zarządca kolegiacki, pisarz kolegiacki, aktuariusz (kancelista) kolegiacki, rządca kolegiacki w Brzegu, rządca w Przylesiu, stróż drewna w Starym Otoku i dwóch stróżów Kanonii (placu Moniuszki). Na stałej liście płac znajdowali się również zegarmistrz (dla zegara kościoła zamkowego), kominiarz i rurmistrz. Zgodnie z etatem kolegiaty za rok 1742, łączne roczne wydatki na urzędników wyniosły 1261 florenów i 40 krajcarów. Stanowisko zarządcy kolegiaty przynosiło pensję w wysokości 630 florenów, 30 korców żyta, 12 korców jęczmienia, 108 korców owsa i bezpłatne drewno opałowe, razem z deputatami – 837 florenów i 48 krajcarów. Wcześniej uposażenie w gotówce wynosiło jedynie 330 florenów, ale zawierało za to - prócz znacznych deputatów - również prawo do wolnego handlu drewnem. W związku z ograniczeniem akcydencji (tu nieregularnych dochodów) i zniesieniem handlu drewnem, w roku 1695 uposażenie podwyższono o 200 florenów. Lucae zdaje się więc mieć rację, że była to lukratywna szarża, w czasach gdy np. tajni radcy kurfistrza (elektora) brandenburskiego w Berlinie, prócz bezpłatnego utrzymania dostawali nie więcej niż 100 do 300 talarów, kanclerz – 400 talarów (od czasów Wielkiego Elektora – 500 – 1200 talarów) poborów. Za czasów cesarskich zarządca kolegiacki musiał wpłacić 2000 talarów kaucji, a Silberschneider wszczął z komturami (joannitów) z Łosiowa, Tyńca i Oleśnicy Małej spór o przewodniczenie zjazdom krajowym, w którym na mocy cesarskiej decyzji otrzymał jednak niższą rangę od nich (kaucja służyła widocznie pokryciu niedoborów i kosztów sądowych). W związku z wyjazdami do (podległych) wsi, zarządca otrzymywał diety oraz trzymał wóz i konie. Gdy jednak w roku 1770 kolegiata zamierzała zakupić nowy wóz urzędowy (wóz służbowy :D ), ponieważ taki wóz posiadał von Arnim, a magistrat nawet kilka, komora uznała wniosek o utrzymywanie karoc dla swych urzędników - za śmiechu warty (w tym względzie urzędnicy nie zmienili się na jotę :D ). Kolejność nastających po sobie zarządców da się wprawdzie wcale kompletnie odtworzyć z akt, jednak nie we wszystkich przypadkach można podać, jak długo sprawowali swój urząd.

W czasach książęcych:

Baltazar Heußler – 1564, w roku 1581 zakupił dobra kmiece w Brzeskiej Wsi. Joziasz Rothermel - 1587. Marcin Güttler – 1626. Jan Naticius – 1643 – 1662. Fryderyk Wolf. Ostatni pod rządami Piastów, sprawował swój urząd jeszcze przez kilka lat (do roku 1682), służąc cesarzowi.

W czasach cesarskich:

Jan Franciszek Gerbert – 1683 – 1692. Chrystian Józef Kretschmar – 1692 – 1713. Maciej Silberschneider, agregowany (tu równocześnie) kapitan althańskich dragonów (chodziło o cesarski pułk dragonów von Althan) - 1713 – 1730. Jan Józef Kornritter von Ehrenhalm, który odszedł po zdobyciu Brzegu w roku 1741 i już nie powrócił.

W czasach pruskich:

Stanowisko piastował w latach 1742 – 1749 radca wojenny von Arnim, który pozostawił jednak po swojej śmierci liczne niedobory. Odtąd nie mianowano już żadnego osobnego zarządcy kolegiackiego, lecz – po krótkim interymistycznym (przejściowym) pełnieniu obowiązków przez radcę wojennego von Nassaua w latach 1750 – 51 - zarząd kolegiaty powierzono dzierżawcy dominalnemu albo administratorowi urzędu grodzkiego. Oba lokale urzędowe znajdowały się w nowo zbudowanym domu urzędowym (chodzi o wspomniany tu Amtshaus), zatrudniono sekretarza kolegiackiego, powierzając mu prowadzenie rachunków. Sprawy prawnicze prowadził justycjarz (radca prawny) urzędu grodzkiego. Dzierżawcami domenalnymi i administratorami byli kolejno: Schmalz, Wiesner, Stark, Mäderjan, nadradca rządowy Müller i Zimmermann – 1788, Gallinsky – 1798, Grüson – 1799, Reinhardt - 1800, Eisfeld – 1802, poborca podatkowy Keller - od roku 1811. Sekretarze: Kaulfuß, zm. 1758, Rücker, Großmann, Enderlin – 1775, Schüller, Krügel, Assig.

Koniec

Na tym kończy się rozdział z pracy Schönwäldera. Zboczyliśmy wprawdzie trochę z tematu brzeskich kościołów, ale poznaliśmy za to wycinek zawiłej historii kościelnej, a także administracyjnej, księstwa brzeskiego. Ongiś wspaniały, dziś raczej niepozorny, stojący nieco na uboczu i rzadko używany kościółek św. Jadwigi jest jak soczewka, w której – co podkreśla już sam autor - skupiają się pogmatwane wątki historii konfesjonalnej Śląska. Wdzięczny temat na dysertację.To jeszcze jednak nie koniec cyklu o samym kościele, wkrótce sięgniemy po jeszcze jedną pracę.

Dziedzic_Pruski - 2012-10-24, 10:31
Temat postu: Jeszcze o kościele św. Jadwigi.
Jak już wspomniano, na zakończenie cyklu o kościele zamkowym św. Jadwigi sięgamy po jeszcze jedną pracę: Hermann Kunz, Das Schloß der Piasten zum Briege, ein vergessenes Denkmal alter Bauherrlichkeit in Schlesien (Zamek Piastów w Brzegu, zapomniany zabytek dawnej sztuki architektonicznej na Śląsku, Brieg 1885. Co prawda praca nie wnosi już wiele nowego, autor cytuje prace, zamieszczone tu już poprzednio i dlatego w celu uniknięcia niepotrzebnych powtórzeń, pominięto niektóre fragmenty, co zostało odpowiednio oznaczone w tekście. Praca została jednak uwzględniona ze względu na informacje dotyczące zwłaszcza krypty Piastów. Skan całej książki wraz z ilustracjami znajduje się w zasobach Opolskiej Biblioteki Cyfrowej pod tym oto linkiem.

Kościół zamkowy albo św. Jadwigi

Rolę kościoła zamkowego pełniła pierwotnie tylko mała kaplica zamkowa, która nie powinna być starsza od samego księstwa brzeskiego, jej powstanie można zatem datować nie wcześniej niż na rok 1311. Do tej starej, kamiennej kaplicy, Ludwik I kazał dobudować wspaniały kościół zamkowy w ten sposób, że kaplica stała się częścią nowego kościoła. Położywszy kamień węgielny w dniu św. Michała 1368 r., książę wyniósł kościół do rangi kościoła tumskiego i kolegiackiego i poświęcił św. Trójcy oraz matce i patronce Śląska – św. Jadwidze. Książę podarował kościołowi, który nakładem znacznych kosztów wspaniale wyposażył, także część ogrodu zamkowego – od wielkiej wieży zamkowej aż do bramy Mariackiej (Wrocławskiej), na całej szerokości – od fosy aż do murów miejskich. Później, gdy przestrzeń ta stała się zbyt ciasna na mieszkania dla duchownych i sług kościelnych, książę dokupił dla kanoników cały kwartał od bramy miejskiej, wzdłuż ulicy Mariackiej (Chopina), wraz ze wszystkimi budynkami, które tam wtedy stały. Książę podarował nadto kościołowi bibliotekę, która była później stale powiększana przez dalsze książęce dary. Również i sami kanonicy najwidoczniej znacznie się przyczynili do zachowania i upiększenia kościoła, za czym przemawiają nie tylko sumy przeznaczone na budowę, lecz także fakt powołania osobnego zarządcy kościoła (magister fabricae) (jak wiadomo z poprzedniego „odcinka”, chodziło tu raczej o mistrza kościelnej strzechy budowlanej), wynika to także bezpośrednio z wielu wzmianek w brzeskich księgach miejskich.
W celu lepszego zobrazowania bogactwa i wspaniałości kościoła oraz jego wyposażenia, przytoczymy kilka relacji dawnych dziejopisów, a następnie powrócimy do wiadomości na temat jego dalszych losów.
Bartłomiej Stein wspomina liczne dary wotywne i relikwie świętych i zastrzega: „zanim miasto przez nieprzyjaciół dobytym zostało”. Mogło tu chodzić jedynie o najazdy taborytów i husytów. W pierwszym przypadku kościół został spalony przez taborytów, a następnie był użytkowany jako stajnia. Relacje te wydają się jednak być nieco przesadzone, jednak z pewnością kościołowi przywrócono potem dawny blask.
Oto najważniejsze relacje dawnych dziejopisów na temat kościoła zamkowego. Uważnemu czytelnikowi nie umknęły z pewnością pewne powtórzenia, których jednak nie sposób ponimąć, jako że przemawia to i za spolegliwością poczynionych obserwacji.

Autor przytacza następnie relacje Schickfussa, Henela i Lucaego oraz wyjaśnia, że kościół św. Jadwigi w obecnej postaci powstał w wyniku przebudowy dawnego prezbiterium, które przetrwało bombardowanie w 1741 r. Ponieważ powyższe relacje zostały podane już w pracy Schönwäldera, zostaną tu pominięte.
(..)

Losy tego kościoła są wystarczająco zmienne i osobliwe, by je dokładnie przedstawić, jednak – nie przekraczając zamierzonych granic – jedynie w odniesieniu do samej budowli.
Świątynia pozostawała kościołem tumskim i kolegiackim aż do roku 1534, kiedy to rozwiązano kapitułę, a nabożeństwa katolickie zastąpiono luterańskimi. Odtąd, aż do wygaśnięcia domu piastowskiego (1675), wszystkie architektoniczne dekoracje z czasów katolickich pozostały nietknięte oraz pieczołowicie zachowane. Jednak budowa nowego zamku za Jerzego II spowodowała częściową utratę zewnętrznego piękna, jako że kościoł został przesłonięty nową budowlą. Tak np. wspaniały, nowy portal zamkowy (raczej budynek bramny) znalazł się bardzo blisko apsydy kościoła, zasłaniając częściowo ją zasłaniając. Z drugiej strony właśnie w tym czasie wspomniany Jerzy II uczynił wiele dla zachowania i wyposażenia kościoła. Tak więc w roku 1567 – przez całe lato i jesień – w kościele trwały prace budowlane, a w pierwszą niedzielę adwentu odprawiono pierwsze nabożeństwo.
Jak nam wiadomo, wraz ze śmiercią ostatniego Piasta – księcia (Jerzego) Wilhelma (21. listopada 1675) – księstwo przypadło austriackiemu domowi cesarskiemu, w wyniku czego kościół zamkowy został (20. marca 1676 r.) zamknięty i opieczętowany, a w grudniu 1676 formalnie przekazany wyznaczonemu tymczasem cesarskiemu administratorowi. Po zapadnięciu wyroku o ostatecznym podziale dziedzictwa, co miało miejsce dopiero 29. marca 1678 r., kościół został przywrócony obrządkowi katolickiemu, zaś w jego wnętrzu dokonano tylko tych zmian, jakich ten obrządek koniecznie wygał. W pierwszych latach rządów cesarskich kościół pozostawał w dobrym stanie. W roku 1702 dokonano remontu empory książęcej, a w 1705 cesarz przekazał na rzecz kościoła 1000 guldenów, które z uwagi na inne wydatki, nie zostały jednak wypłacone w całości. Od tego czasu przypuszczalnie nie uczyniono już dlań zbyt wiele, gdyż w roku 1729 radca kościelny von Kolbnitz skarży się na liczne braki i niedostatki i prosi o ich usunięcie. Według jego relacji, paramenty kościelne, bielizna, ornaty itp. nie nadawały się już do użytku, organy były popsute, a sama budowla kościoła wymagała remontu. Być może na skutek tych i podobnych skarg, cesarz przyznał na utrzymanie kościoła rocznie 200 guldenów, które co prawda pozwoliły złagodzić niektóre ze wspomnianych bolączek, ale nie wystarczały do przeprowadzenia szeroko zakrojonych prac remontowych samej budowli. Następne lata rządów cesarskich zostaną tu pominięte, jako że nie miały w nich miejsca żadne ważne dla kościoła wydarzenia, może prócz wielce uroczystych rekwiów za zmarłych cesarzy Leopolda (1705) i Józefa (1711).

Bombardowanie roku 1741 okazało się niezwykle niszczycielskie nie tylko dla zamku, ale i dla kościoła. Podziurawione bombami i spękane żarem płomieni sklepienia nawy wytrzymały jeszcze tylko kilka dni i zawaliły się w wielkim hukiem 2. maja, niszcząc i grzebiąc wszystkie kosztowności, które ongiś chroniły. Zapalona bombami więźba dachu kościoła wytworzyła taki żar, że stopiły się dzwony na wieży i piszczałki organów, choć nie dosięgły ich płomienie. Grożące zawaleniem mury nawy (ocalałe z pożaru) zostały rozebrane, gruz użyty do budowy budynku administracyjnego w dziedzińcu zamkowym, zaś z ongiś wspaniałej budowli kościoła ostało się tylko prezbiterium, nad którym widocznie czuwała jakaś szczęśliwa gwiazda, gdyż ocało wraz ze znajdującymi się w nim dziełami sztuki. Niebawem miał jednak zgasnąć i ten mały promyk szczęścia. Kościół pozostawał przez następne 42 lata w żałosnym stanie i był nawet przez pewien czas używany jako magazyn zbożowy, podczas gdy nabożeństwa były odprawiane w zakrystii, gdzie nie mieściło się więcej miż 30 osób. Ocalałe prezbiterium zostało zamknięte prowizoryczną konstrukcją z desek, zamontowaną w miejscu gdzie stykało się z nawą, zaś wpół zniszczony dach ledwie pokrywał i tak już uszkodzone i spękane sklepienie krzyżowe. Tak więc resztki tej - w minionych wiekach - prestiżowej budowli, jako niemy świadek losu rzeczy pięknych, ich wzlotów i upadków, przypominały o dziejach ludu i wiary. Gdy w końcu znalazł się ktoś, kto był gotów zaangażować się w sprawę zachowania i odbudowy kościoła, to stało się to niemal na równi nierozumnie i przy braku pieczy dla zachowanych pozostałości, co z prawdziwie żarliwym zapałem przy niewystarczających środkach, że można się w tym wręcz dopatrywać zadania tej wspaniałej ongiś budowli śmiertelnego ciosu. A oto bliższe okoliczności tych jakże dla tegoż kościoła znamiennych wydarzeń: Petycja urzędu wikariackiego u króla z roku 1770 w sprawie odbudowy kościoła nie przyniosła żadnego skutku. Dopiero 10 lat później eksjezuita Franciszek Ksawery Bönisch, który po rozwiązaniu zakonu otrzymał w roku 1778 beneficjum kuracji, zdołał dotrzeć do króla Fryderyka II i przedstawić mu w imieniu gminy katolickiej prośbę o przyznanie środków na odbudowę kościoła, które zostały rzeczywiście przyznane w wysokości 1100 talarów. Ponieważ suma ta była niewystarczająca, Bönisch przedsięwziął kilka podróży po Śląsku i dzięki darom katolickich panów, fundacji duchownych i prywatnych dobroczyńców zebrał dalsze 1333 talary, a ponadto 264 talarów z kolekty kościelnej i domowej. Dysponując tymi, wciąż jednak niewystarczającymi środkami, Bönisch podejmując się dzieła odbudowy kościoła, stanął nawet we własnej osobie do przetargu na wykonanie prac budowlanych, a jako najmniej żądający przejął wykonanie prac murarskich za 639, zaś ciesielskich - za 245 talarów, starając się w ten sposób możliwie obniżyć koszty budowy. W świetle odniesienia tych niewielkich sum do zakresu koniecznych prac, wydaje się wręcz niewiarygodnym, że ten - aż do uporu - konsekwentny człowiek urzeczywistnił raz powzięty zamiar, choć w tak pożałowania godnej formie. Zgodnie z dawnymi aktami budowlanymi, Bönisch zobowiązany był wykonać następujące roboboty murarskie (ponieważ zestawienie to zostało podane wcześniej, zostanie tutaj pominięte, podobnie jak zestawienie prac ciesielskich)
(..)

Z tych ustaleń, odpowiadających planom przebudowy, jasno wynika, że niestety już od samego początku nie zamierzano się troszczyć o pozostałości ze średniowiecza, mimo że pod gruzami kościoła znajdowały się bez wątpienia liczne fragmenty cennych rzeźb. Nie potępiając faktu, że nie przywiązywano do tego wielkiej wagi, nie sposób jednak pominąć osobliwego ustępu wspomnianego wykazu prac: „wszelkie dawne ozdoby na ścianach należy zbić i złożyć na stronie”. O ile już z samej instrukcji wyziera brak wyczucia piękna i pieczy dla starożytności, to sposób, w jaki robotnicy postępowali podczas prac budowlanych z dziełami sztuki i reliktami przeszłości, musi wywoływać oburzenie. Brzeski diariusz miejski zdaje o tym następującą relację: (również i ta relacja została już podana i dlatego zostanie tu pominięta)
(..)

Kościół, poświęcony 15. października (w dniu św. Jadwigi) 1785 r., zmienił się od tego czasu tylko nieznacznie. Nad nowymi, prostokątnymi drzwiami, umieszczono półkoliste okno, którego obramienie nosi inskrypcję: „Wenn sie an diesem Orte beten, so wollest du sie im Himmel erhören” (a modliliby się na tem miejscu, (..) Ty wysłuchaj z nieba), zaś umieszczona nad oknem marmurowa płyta: MCCCLXIX aedificata, Renovata MDCCLXXXIV (zbudowano w roku 1369, odnowiono w 1784). Do wejścia prowadzą 4 marmurowe stopnie, co było konieczne dlatego, że posadzka dawnego prezbiterium, jak w wielu innych kościołach, znajdowała się znacznie wyżej niż posadzka nawy. Wyraźnie widać, że wcześniej okna poligonalnej (wielobocznej) apsydy były znacznie wyższe i posiadały gotyckie łuki, podczas gdy obecne łuki są raczej płasko sklepione. Mowa jest o oknach po przebudowie w XVIII w. W ramach remontu, a właściwie kolejnej przebudowy, na przełomie lat 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku, dawnemu prezbiterium przywrócono formę gotycką, zbito tynk, powrócono do dawnej formy okien i zlikwidowano frontowe drzwi wejściowe. Wcześniej okna prezbiterium były identyczne z tymi w tylnej, dobudowanej części kościoła. Nad środkowym oknem apsydy znajduje się w dalszym ciągu znakomita, kamienna rzeźba św. Jadwigi, jednakże przypuszczalnie niego niżej, niż uprzednio, gdyż za statuą widoczny jest zamurowany łuk gotyckiego okna. Takie umieszczenie tej wspaniałej rzeźby było prawdopodobnie konieczne z uwagi na to, że nowy gzyms został również umieszczony niżej. To, że rzeźba znajdowała się zawsze nad środkowym oknem, a nie w miejscu obecnych drzwi wejściowych, jak zakłada to w swej rekonstrukcji (wyglądu zamku) Bormann, wspomniano przy okazji omówienia tejże. Takie umiejscowienie byłoby zresztą dla tak delikatnej rzeźby, o której pięknie można się przekonać – z uwagi na umieszczenie na znacznej wysokości - jedynie uzbrojonym okiem, wprawdzie korzystne, jednak należy wątpić, że przetrwałaby w tak dobrym stanie. Należałoby sobie życzyć, by rzeźbie poświęcono więcej uwagi i zapewniono jej lepszą ochronę przed oddziaływaniami pogody, zwłaszcza że – jak to bliżej objaśnia Knoblich (Augustin Knoblich, Leben der heiligen Hedwig, Herzogin und Landespatronin von Schlesien/ Życie św. Jadwigi, księżnej i patronki Śląska, Wrocław 1864) – jest to najstarsze i najlepsze na Śląsku wyobrażenie świętej. Oprócz tej rzeźby, na przyporach dawnej apsydy można jeszcze podziwiać 4 starożytnie i wielce interesujące herby, które wymienione są już w relacji Lucaego.

Po wejściu do kościoła, oko obserwatora na próżno będzie poszukiwało resztek dawnego blasku. Obraz ołtarzowy z wyobrażeniem św. Jadwigi, autorstwa Krausego z Ząbkowic, wprawdzie wcale niezły, nie jest jednak dziełem sztuki. W obu bocznych kaplicach - św. Piotra i Pawła – po lewej i św. Rodziny – po prawej, nie ma nic godnego uwagi, pozbawiona gustu drewniana kazalnica pokryta jest imitacją zielonych serpentyn, a pozostałe wyposażenie pochodzi ze schyłku wieku XVIII i początku XIX, które to stwierdzenie właściwie już wyczerpuje temat. Pierwsze spojrzenie do wnętrza kaplicy nie dostarcza więc żadnych imponujących wrażeń, poza widokiem gęsto ją opinających, wąskich, prostokątnych przęseł sklepienia krzyżowego. Gdy się jednak rozejrzeć nieco dokładniej, to można jeszcze dostrzec ślady dawnego bogactwa - pozostałości czasów, w których ceniono sztukę. Do tych ostatnich należy np. zachowany fragment rzeźby, znajdujący się w niszy na prawo od ołtarza, który mimo poważnych uszkodzeń jest rozpoznawalny jako dolna partia wykutego w piaskowcu ukrzyżowania. Widać jeszcze podstawę krzyża, rzymskich żołnierzy, grających w kości o szaty Chrystusa oraz rzymianina na koniu, z lancą, być może wojownika stwierdzającego śmierć Chrystusa itp. Przypuszczalnie chodzi tu o pozostałość epitafium. Przy wejściu na emporę, gdzie znajduje się sygnatura, którą wydzwania się podzwonne dla zmarłych z gminy katolickiej, natrafiamy na dalsze, wspaniałe dzieła sztuki minionych wieków. Takim właśnie dziełem sztuki jest już sama kuta balustrada prowadzących tam wąskich schodów, nosząca jeszcze ślady złoceń, przedstawiająca połączenie ornamentów roślinnych z głowami delfinów i nacechowana takim pięknem, przemyślnością i wyrafinowaniem w wykonaniu, jakie podziwiać można w dziełach sztuki kowalskiej XVI w. (taką samą żelazną balustradę autor przedstawił na rycinie obrazującej rekonstrukcję zamkowego dziedzińca - na trzecim piętrze). W tym miejscu należy nadmienić, że pierwotnie krużganek dziedzińca posiadał 4 poziomy – przyziemie, 1., 2. i 3. piętro. Trzecie piętro, właściwie galeria a nie krużganek, przebiegało na wysokości dachu, na którym znajdowały się facjaty, gdzie m.in. mieszkała służba (patrz rycina), najwyższy poziom, jak i facjaty, nie zostały zrekonstruowane. We wspomnianym pomieszczeniu na górze można odkryć dalsze interesujące detale, jak np. sygnaturkę, służąca ongiś do dzwonienia na rozpoczęcie nabożeństwa, dalej dwa wyrzeźbione w drewnie, wcześniej pokryte złoceniami lichtarze, przedstawiające klęczących rycerzy, wznoszących kielichy, w których umieszczano świece, a także starożytną skrzynię i małe, stare organy, z godną uwagi snycerką. Pozostałe przedmioty, przechowywane na górze – malowane drewniane figury, malowane, blaszane lampy etc. nie są ani stare, ani też nie przedstawiają najmniejszej wartości artystycznej.
Opuśćmy już jednak sam kościół, zwracając się ku miejscu głębokiego spokoju, dawniej powiązanym bezpośrednią relacją z domem bożym – cmentarzowi.

Cmentarz zamkowy

Cmentarz zamkowy liczył jedynie 36 m długości i 32 szerokości, był więc bardzo mały i dlatego gęsto usiany grobami i monumentami. Jego pierwotne położenie wykluczało także powiększenie w którąkolwiek stronę – od wschodu i południa ograniczał go zamek i kościół, od północy dodatkowe (gospodarcze) zabudowania zamku, zaś od zachodu wysoki mur i wieża więzienna, zwana srogim stadłem (böse Ehe), oddzielając go także od drogi bramnej. Z tych faktów można więc łatwo wywnioskować, że już za czasów książęcych cmentarz był stanowczo za ciasny i dlatego około roku 1660 koniecznym stało się założenie nowego - między bramą Wrocławską o Małujowicką (w miejscu dzisiejszej SP nr 5). Na cmentarz (zamkowy) wchodziło się wcześniej od strony Kanonii (placu Moniuszki/ Zamkowego) - przejściem pod jednym z domów kanoników, o czym pisał już Lucae. Dopiero w związku z pogrzebem księcia Jana Chystiana (1640) uworzono nowe, znacznie wygodniejsze wejście od drogi bramnej (obecnie plac Bramy Wrocławskiej). Poza tym na cmentarz można było także wejść wąską furtką z tylnego podwórca zamku.
Niezwykle liczne i kunsztowne monumenty cmentarza przypuszczalnie znacznie ucierpiały już podczas szwedzkiego oblężenia (już w 1642 r. Szwedzi, a w roku 1741 – Prusacy, atakowali najsłabsze miejsce brzeskiej twierdzy, czyli najkrótszy front zachodni, obejmujący tylko 2 bastiony - Zamkowy i Książęcy, łączącą je, nieco przydługą kurtynę oraz rawelin Zamkowy), jednak szkody wnet naprawiono. Całkowite zniszczenie cmentarza przyniosło dopiero bombardowanie roku 1741 – na cmentarz spadły wtedy nie tylko liczne bomby, ale został on także pogrzebany pod gruzami niemal całkowicie zniszczonego kościoła. Poszczególne części i ułamki tychże kunsztownych monumentów z cmentarza, a także wpuszczonych w kościelne mury epitafiów, które mimo wszystko ocalały jeszcze pod gruzami, uległy ostatecznemu zniszczeniu podczas przebudowy kościoła zamkowego i nawet gdyby wtedy zachować się miały jeszcze jakieś fragmenty rzeźb, to gruntownie wytrzebił je pożar zachodniego skrzydła zamku (w pierwszych latach XIX w.), względnie jego odbudowa (w konstrukcji szachulcowej, z przeznaczeniem na magazyn). Tak więc z licznych, wspaniałych rzeźb, które w ciągu stuleci gęsto pokryły obszar cmentarza, pomijając wspomniany już, niewielki fragment, znajdujący się dziś w kościele, do naszych czasów dotrwało tylko jedno, wprawdzie znacznie uszkodzone, ale wciąż piękne epitafium, które jeszcze dziś określa położenie dawnego cmentarza. By wejść na teren tegoż dawnego cmentarza i dotrzeć do wspomnianego epitafium, które zwięźle opiszemy, wkraczamy – najlepiej od strony placu Bramy Wrocławskiej - na dziedziniec arendy zamkowej (arenda zamkowa znajdowała się w kompleksie dawnych kanonii, „przyklejonych” fo kolegiaty; ich pozostałością jest obecny hotel i restauracja) i - obchodząc budynek szynku - znajdziemy się na ongiś poświęconej i usianej licznymi grobami ziemi. Kolejna uwaga: do roku 1945 cały obecny zieleniec przed zamkiem – od hotelu aż do alejki parkowej oraz do samego placu Bramy Wrocławskiej – był zabudowany. W tym miejscu należałoby przeprowadzić wykopaliska, które według przekonania autora, mogłyby przynieść bogate znaleziska. Napotkawszy wpierw warstwę gruzu, w której mógłby się też znaleźć ten czy ów fragment dekoracji rzeźbiarskiej, nieco głębiej można by się z pewnością natknąć na groby, zaś trudy i koszty wykopalisk mogłyby wynagrodzić niezwykle interesujące i wartościowe znaleziska w postaci wyrobów rękodzielnictwa – zwłaszcza zaś biżuterii i broni. Obecnie, prócz wspomnianego epitafium, znajdującego się w ścianie magazynu zbożowego, wzniesionego po pożarze roku 1801, na wysokości ok. 4 do 5 m, nic nie przypomina już o dawnym przeznaczeniu tego miejsca.
Niezależnie od tego, czy zachowanie tego pięknego dzieła rzeźbiarskiego zawdzięczamy żartowi robotników, czy też jednemu z wcześniejszych nadzorców budowlanych, który rozpoznawszy wartość tego reliefu, chciał go zachować dla przyszłych pokoleń, ten interesujący zabytek zdawał się znajdować pod szczęśliwą gwiazdą, która uchroniła go jako jedyne spośród szeregu wspaniałych epitafiów, o którym wspomina także Lucae. Na kamieniu nagrobnym znajdują się dwa reliefy z wyobrażeniami scen biblijnych - większy i mniejszy, zaś pomiędzy nimi, zgodnie z ówczesnym zwyczajem, przedstawieni są klęczący w modlitewnej pozie krewni zmarłego. Płytę rzeźby flankowały dawniej kolumienki, które zniknęły jednak wraz ze baldachimem, który podtrzymywały. Zachowały się jednak wspaniałe konsole tychże kolumienek, w swej niezwykłej i poprawnej stylistycznie formie, a także liczne ozdoby obramienia. U dołu umieszczona jest wieloboczna tablica z główką aniołka. Tablica zawierała ongiś inskrypcję, która jest już jednak zupełnie zatarta. Dolny, mniejszy relief przedstawia ofiarę Abrahama. Na środku widoczny jest stos oraz dolna partia postaci klęczącego, związanego Izaaka, jednak z utrąconą górną częścią. Brakuje także figury samego Abrahama, ale za to w tle dobrze zachowała się figura jego sługi ze zwierzęciem jucznym. Na pierwszym planie, po lewej stronie, wyraźnie widoczny jest baranek w gorejącym krzewie, zaś w kłębach dymu, mimo znacznych uszkodzeń – postać anioła. Interpretacja górnego, większego reliefu nastręcza pewnych trudności. Schönwälder, wzmiankując epitafium twierdzi, że chodzi tu o scenę złożenia do grobu, co należy jednak uznać za pomyłkę, nie czyniącą jednak najmniejszego uszczerbku na niezwykłej sumienności i spolegliwości tego autora. Już samo tło, najwidoczniej obozowisko z namiotami, nie odpowiada zwyczajowej scenerii złożenia do grobu. Na pierwszym planie widoczna jest większa grupa wzburzonych ludzi - niektórzy osunęli się na ziemię, inni zaś trzymają się w ramionach. Między nimi, tu i tam widoczne są węże, np. na pierwszym planie, w centrum, widzimy leżącego, na wpół rozebranego mężczyznę, obejmowanego przez klęczącą obok niego, piękną kobietę i wijącego się wokół jego lewego ramienia węża. Po prawej widoczne są resztki krzyża czy słupa, wokół którego – sądząc po nielicznych zachowanych fragmentach – mógł się również wić wąż. Na tej podstawie można przyjąć, że artysta przedstawił tu scenę wywyższenia przez Mojżesza miedzianego węża na pustyni.
Jak to już zostało wspomniane, w kościele zamkowym znajdowała się kamienna kazalnica z licznymi reliefami, scenami z życia Mojżesza, w tym także wywyższenie miedzianego węża, przedstawiane w relacjach świadków jako niezwykle piękne. Być może ta bilbijna scena odnosi się w jakiś sposób do życia któregoś z Piastów lub historii kościoła zamkowego i być może nie jest też przypadkiem, że malowidło o tej treści znalazło tak znamienne miejsce także w kościele jezuitów.
Wspomniane wyżej przedstawienie modlącej się rodziny, pośród której wyraźnie widać parę rodziców, narzuca przypuszczenie, że mamy tu do czynienia z epitafium dziecka, za czym przemawia także wybór tematu mniejszego reliefu, czyli ofiary Abrahama.
Ponieważ ten cenny pomnik jest w swym obecnym miejscu narażony nie tylko na oddziaływanie pogoty, lecz także inne uszkodzenia, autor niniejszej pracy zwrócił się do konserwatora starożytności śląskich, radcy budowlanego pana Lüdeckego (chodzi o znanego architekta wrocławskiego Karla Johanna Bogislawa Lüdeckego, m.in. autora projektu podwyższenia wież kościoła św. Mikołaja, Sp nr 1, dawnej „szmacianki” i domu rzemiosła) z prośbą o umieszczenie epitafium w bardziej dostępnym, godnym, ale i też bardziej chronionym miejscu, co zostało już przyrzeczone. Tym samym z terenu dawnego cmentarza kościelnego zniknie jednak i ostatni relikt, mówiący nam o tym, że stąpamy po prochach rozlicznych członków znamienitych rodów. (Przeniesienie epitafium do kościoła zamkowego miało miejsce podczas druku tej pracy. Epitafium zostało wmurowane w niszy (wcześniejszych drzwiach), na prawo od ołtarza głównego, podczas gdy wspomniany wcześniej fragment ukrzyżowania jest wystawiony przed nieużywanymi obecnie drzwiami na lewo od ołtarza.)

Krypta książęca

Podczas gdy pierwszy brzeski książę, Bolesław III (zm. 1352), został pochowany w ufundowanej przez siebie kaplicy w Lubiążu, wielu z następnych książąt brzeskich pochowano w brzeskim kościele zamkowym, np. Ludwika I (zm. 1398), jego syna Henryka, księcia Jana (syna Fryderyka I – zm. 1495) i Jerzego I (zm. 1521). Wówczas nie było jednak osobnej krypty książęcej, zaś zmarłych książąt chowano w pojedynczych grobach pod posadzką kościoła. Kryptę książęcą pod kościołem zbudowano dopiero w roku 1567. Podany przez autora cytat z pracy Schönwäldera, zamieszczony wcześniej w tym cyklu, zostanie tu pominięty.
(..)

Schönwälder podaje, że w krypcie zostali pochowani następujący Piastowie (również i ten fragment został już zamieszczony i zostanie tu pominięty).
(..).

Według Schönwäldera, krypta przetrwała w nienaruszonym stanie zniszczenie kościoła w roku 1741 i jego odbudowę w latach 1783 – 84 i w takimż stanie miał ją też zastać kuratus Bönisch podczas wizytacji 3. lutego 1785 r. Diarium Bregense zawiera na ten temat następującą wzmiankę: (również i ta relacja została tu już zamieszczna i zostanie pominięta)
(..)

Gdy przez długie lata odpowiednie władze stale odmawiały zezwolenia na ponowne otwarcie krypty. Dopiero dzięki staraniom pana dra J. Krebsa, wiosną 1878 r. udało się w końcu uzyskać zgodę na dokonanie inspekcji krypty.Podczas inspekcji poczyniono następujące spostrzeżenia: sarkofagi Piastów nie są rozmieszczone, jak się tego należało spodziewać, w całym pomieszczeniu pod wcześniejszym prezbiterium, lecz piętrzą się w wielkim nieładzie w małym pomieszczeniu po stronie wschodniej, tak że nawet ich liczba może być jedynie w przybliżeniu oszacowana na ok. 20, ale niemożliwym jest ich dokładne policzenie. Wspomniane pomieszczenie, sklepione kolebkowo cegłami na wysokość człowieka, jest oddzielone od większego pomieszczenia po stronie zachodniej - postawioną przypuszczalnie niedawno - ścianą działową i nie może być uważane za wcześniejszą kryptę piastowską, lecz najwyżej jej mniejszą część.
Ponieważ w stosie spiętrzonych trumien jedynie czoła i boki nielicznych były dostępne z zewnątrz, zaś inskrypcje na widocznych wiekach trumiennych były nieczytelne pod grubą warstwą kurzu, której nie można było usunąć zwykłymi środkami, tylko w dwóch przypadkach zdołano ustalić personalia pochowanych w nich osób.
U czoła jednej z trumien zidentyfikowano herb księstwa brzeskiego oraz wykonany ze srebrnej blachy innicjał G. oraz rzymską cyfrę III, co pozwaliło bez wątpienia przypisać ją księciu Jerzemu III. Czoło tego, oraz stojącego obok sarkofagu, stanowiły jedyną partię całej krypty, nadającą się do wykonania fotografii za pomocą oświetlenia (błyskowego) magnezją. Na podstawie tejże fotografii wykonano rycinę nr 10 z tablicy V tej pracy. Wspomniany sarkofag jest oparty na 6 metalowych, ukoronowanych orłach z rozpostartymi skrzydłami, ponad którymi, na każdym narożniku wznosi się (mityczny) ptak Feniks z popiołów. Na wieku trumny leżała zbutwiała poduszka oraz szpada, której pochwa została zżarta przez wilgoć. Na jednym z boków sarkofagu, który zasługuje na nazwanie go prawdziwym dziełem sztuki, umieszczony jest herb Palatynatu Simmern, zaś na drugim – ziębicko-oleśnicki (chodzi o herby rodów obu książęcych małżonek), przy czym na uwagę zasługują niezwykle dobrze zachowane kolory. Między tymi herbami, umieszczonymi pośrodku boków, a narożnikami sarkofagu znajdują się obramione wieńcami medaliony z barwnymi, przeważnie alegorycznymi wyobrażeniami, np. śmierć z sierpem. Drugi z sarkofagów, na którym można było częściowo odczytać napisy, znajduje się na lewo od wejścia i skrywa szczątki palatyńskiej księżniczki. Zaraz za tym sarkofagiem stała zapadnięta trumienka dziecięca bez wieka, wypełniona brunatnym pyłem, na którym leżała znakomicie zachowana atłasowa sukienka. Dalsze trumny dziecięce znajdują się jeszcze we wschodniej części sklepionego pomieszczenia. Wieko jednego z dużych, cynowych sarkofagów, było w jednym miejscu rozspojone – wskutek wilgoci lub za sprawą rabusiów. Po wewnętrznej stronie sarkofagu widać było drewno, zdające się być przyklejonym do cyny, w rzeczywistości zaś pochodzące z drugiej, drewnianej trumny. Z zapisów dawnych kronikarzy wiadomo bowiem, że członkowie domu książęcego byli chowani w trumnach drewnianych, które umieszczano następnie w cynowych sarkofagach. Pomijając warstwę zbutwiałego prochu o grubości od 8 do 10 cm, trumna była jednak pusta. Nie było też śladu mitry książęcej i miecza, o których była mowa w cytowanym wyżej diariuszu miejskim.
Wygląd tego zagraconego i zaniedbanego pomieszczenia oraz sposób, w jaki zostały w nim stłoczone sarkofagi, pozwala przyjąć, że nie znajdowały się one tam, gdzie je pierwotnie ustawiono, lecz że zostały przeniesione przy jakiejś późniejszej okazji, być może po bombardowaniu w roku 1741 lub odbudowie kościoła w latach 1783 – 84 (ta hipoteza zdaje się być bardziej prawdopodobna) i odgrodzone wspomnianą ścianę działową, której powstanie można na podstawie niektórych charakterystycznych cech datować na nieodległą przeszłość. Krótko po przeprowadzeniu wspomnianej wyżej wizytacji, możliwość zwiedzenia krypty przypadła również autorowi niniejszej pracy, za pozwoleniem i w towarzystwie ówczesnego konserwatora starożytności śląskich dra Luchsa. Rozumie się samo przez się, że krypta znajdowała się w takim samym stanie, jak opisano to wyżej, zaś piętrzące się w sklepionej komorze trumny zdawały się także i tym razem nie stać na swoim miejscu. Ta nędzna komora, w której ciasnocie piętrzyły się trumny, a u wejścia było jedynie ok. 2 metrów kwadratowych wolnej przestrzeni, nie mogło być miejscem, które stworzono jako kryptę książęcą i które przez stulecia nosiło tę dumną nazwę. Wspomniane niedostatki stoją także w sprzeczności z relacjami o powstaniu krypty, w kórych mowa jest o tym, że miała ona 27 stóp długości i 26 szerokości, czyli formę niemal kwadratu, będąc pod względem powierzchni przynajmniej 2 do 3 razy większą od nisko sklepionej i podłużnej komory. Nasuwa się zatem pytanie: kiedy i z jakiego powodu zakłócono spokój książęcych nieboszczyków, a następnie ich trumny upchnięto i zamurowano w komorze? Dr Krebs wysuwa tezę, że mogło to się stać po bombardowaniu w roku 1741 lub przy odbudowie kościoła (1783 – 84), co kłóci się jednak z tezą Schönwäldera, który twierdzi, że „po zniszczeniu kościoła w roku 1741 i jego odbudowie w latach 1783 – 1784, krypta pod kościołem pozostała nietknięta”. Schönwälder opiera się przy tym na zapisach cytowanego wyżej diariusza miejskiego nt. wizytacji krypty przez kuratusa Bönischa. Z tej relacji autor niniejszej pracy wysnuwa wniosek, że chodziło jednak o pierwotną kryptę, a nie komorę, w którym trumny znajdują się obecnie, bowiem w relacji wyraźnie stwierdzono, że doliczono się 22 cynowych sarkofagów, a więc liczby wielce prawdopodobnej, mimo iż „z powodu powietrza zamkniętego, osoby wspomniane zbyt daleko zapuścić się nie ważyły”. Gdy więc tak dokładne policzenie trumien było możliwe nawet z pewnej odległości, to pomieszczenie to nie mogło być identyczne z małą, sklepioną komorą, w której stoją dziś. Sarkofagi musiały zatem trafić do swego niegodnego miejsca spoczynku po roku 1785. Gdy zastanowić się nad tym, kiedy i z jakich powodów mogło to nastąpić, można z pewnym uzasadnieniem wskazać rok 1807, gdy w Brzegu kwaterowały wojska napoleońskie, przed których ciągotami do plądrowania sarkofagi Piastów zamierzano być może uchronić. Krótko przed, a może nawet już podczas francuskiej inwazji, przypuszczalnie jakaś przezorna dusza spowodowała, że sarkofagi Piastów, w których mogły się znajdować jakieś klejnoty, zostały naprędce upchnięte w komorze, będącej być może częścią dawnej krypty i odgrodzone wspomnianą ścianą. Podjęcie takich środków ostrożności wydaje się tym bardziej prawdopodobne, że ich inicjatorowi mogło być znanym, czym francuskie wojska wsławiły się już w XVII w., plądrując zwłaszcza krypty, w których spodziewano się znaleźć skarby, o czym może zaświadczyć niejedno miejsce w Niemczech, np. krypta cesarska w Spirze, w której francuscy żołnierze rozwłóczyli szczątki z dwóch sarkofagów. Powyższy ustęp wydaje się być nieco tendencyjny. Soldateska jest „międzynarodowa” i nie sposób przypisać jej tylko jednej nacji. Zresztą Brzeg został zdobyty przez kontyngent bawarski, a dopiero później stacjonowały tu (w obozie pod Pawłowem) wojska francuskie. Rozbijanie trumien w poszukiwaniu „skarbów” jest wprawdzie typowe dla czasów wojny, ale nie tylko link, poza tym rabusie plądrowali już grobowce egipskich faraonów. Widocznie leży to w ludzkiej naturze. Fakt przeniesienia trumien może też mieć zupełnie inne wytłumaczenie. Również i dzisiaj na cmentarzach likwiduje się stare groby, o ile nie przedłużono dzierżawy na – zwykle – kolejnych 20 lat. „Wieczne odpoczywanie” jest więc niejako fikcją. W przypadku krypt, w których było znacznie mniej miejsca i które się szybko „zapełniały”, problem ten rysował się jeszcze wyraźniej. Być może planowano ponowne wykorzystanie krypty, a stare pochówki upchnięto po prostu we wspomnianym „lamusie”. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby to była sprawka Bönischa, albo jednego z jego katolickich następców, którzy w luterańskich, a później kalwińskich Piastach upatrywali ponadto heretyków. Jak było naprawdę, chyba już się nie dowiemy. Dziś już nie sposób odpowiedzieć na pytanie, czy podjęty wówczas zamiar ukrycia przed wrogiem tak cennego łupu całkowicie lub częściowo się nie powiódł, czy też rabusie odwiedzili kryptę dopiero później. Autor niniejszej pracy jest niemal przekonany, że taki fakt miał jednak rzeczywiście miejsce (zdaje się za tym przemawiać rozpowszechniona w Brzegu przed ok. 40 laty (tj. w latach 40-tych XIX w.) pogłoska, że w krypcie piastowskiej straszy; ponoć często słychać było głuche, upiorne stukanie, dobiegające z krypty koło północy; niestety również roztropni mieszkańcy miasta nie podjęli wówczas próby wyjaśnienia sprawy). Powyżej była również mowa o otwartej, pustej trumnie, wokół której leżały rozproszone fragmenty trumien drewnianych oraz kości. Autor niniejszej pracy zauważył też, że jeden ze szwów lutowniczych sarkofagu, znajdującego się zaraz na lewo przy wejściu, nosił wyraźne ślady użycia łomu, przy czym zamiar odbicia wieka najwyraźniej się nie powiódł. Fakty te wyraźnie wskazują na działalność rabusiów, którzy zostali być może spłoszeni lub sami zrezygnowali, gdy zdoławszy otworzyć jeden sarkofag, nie znaleźli tam tego, czego szukali. Oto są zagadki, które napotykamy w ciemnej komorze grobowej, wypełnionej prochami książęcego rodu.

Na zakończenie niech wolno będzie wyrazić ubolewanie, że do tej pory nie podjęto i że nie mogą być podjęte żadne kroki, by w formie dokładnych zdjęć przekazać współczesnym i potomności świadectwo o wysoce artystycznych dekoracjach, oryginalnych zdobieniach sarkofagów, wspaniałych cyzelowaniach i malowidłach, a tym samym udostępnić nowe źródła badań takim gałęziom nauki, jak historia Śląska, heraldyka, a zwłaszcza historia sztuki. Autorowi niniejszej pracy daleki jest postulat otwarcia sarkofagów Piastów, choć zaglądnięcie do ich wnętrza byłoby z pewnością interesujące (jak widać, ten rodzaj „ciekawości” nieobcy był również autorowi), dlaczego jednak nie przenieść ich choćby na krótki czas na górę, do kaplicy, by je tam gruntownie oczyścić, a następnie uwiecznić ich formy i detale za pomocą zdjęć fotograficznych i rycin i w ten sposób przekazać miłośnikom sztuki i następnym pokoleniom. Takie postępowanie byłoby tym bardziej usprawiedliwione, że można by w nim ponadto dostrzec akt pietyzmu, polegający na uporządkowaniu i oczyszczeniu tego szacownego, lecz jakże zaniedbanego wnętrza. Być może niniejsza praca przyczyni się do urzeczywistnienia tego życzenia, wyrażanego już w Brzegu z wielu stron.

Na zrealizowanie tego życzenia przyszło jeszcze poczekać przeszło 20 lat. Mówi o tym poniższy ustęp z brzeskiego przewodnika: Brieg, ein Führer für Einheimische und Fremde (Brzeg, przewodnik dla miejscowych i przyjezdnych), Brieg, 1910.

Łaskawszy los nastał dla tego szacownego domu bożego dopiero w najnowszych czasach. W latach 1908/ 09 dokonano gruntownego remontu, nie podejmując jednak rekonstrukcji, lecz jedynie starannie odnawiając to, co się zachowało. Każdy odnaleziony fragment – czy to pojedynczego dzieła sztuki, czy samej budowli - dokładnie wyczyszczony i odnowiony, trafił na odpowiednie miejsce. Dopiero co odnalezione i wmurowane w ścianę reliefy z wyobrażeniami 4 ewangelistów zostały zidentyfikowane jako dzieło wrocławskiego rzeźbiarza Michela Kromera. Ongiś zdobiły balustradę słynnej kazalnicy, wzniesionej przez Jerzego II. A gdzie je odnaleziono? W kaplicy, gdzie odwrócone na drugą stronę pełniły rolę płyt w posadzce. Uporządkowano także chaos krypty książęcej. Z odnalezionych tam 14 dużych i 8 małych (dziecięcych) sarkofagów, 13 dużych i jeden mały wykonane są z cyny i posiadają częściowo bogate, plastyczne i barwne zdobienia. Pozostałe sarkofagi wykonane są z miedzi w postaci prostych skrzyń. Najbardziej wartościowe artystycznie sarkofagi, pieczołowicie odrestaurowane, zostały wystawione w nawie kościoła, za stylową kratą.
Koszty odnowienia (kościoła) - zgodnie z kosztorysem 35 tys. marek – zostały częściowo pokryte ze środków państwowych (20 tys. marek), częściowo dzięki szczodremu wsparciu księcia-biskupa dra Koppa (ówczesnego biskupa wrocławskiego) (10 tys. marek) oraz prowincji śląskiej (5 tys. marek). realizacja tego znamiennego przedsięwzięcia nie mogła zostać powierzona osobie bardziej do tego powołanej niż królewskiemu radcy budowlanemu Weissteinowi, który dokonał jej z wielkim umiłowaniem sprawy. Właścicielem (kościoła) jest katolicka gmina kościelna, która jest również odpowiedzialna za jego utrzymanie, zaś prawa patronackie sprawuje fiskus.

Brzeski - 2012-10-25, 20:10

A.Mason napisał/a:
Czytajac Twoje posty przypomnialo mi sie, ze kiedys jezdzilem rowerem po wioskach w okolicy do 20-30 km od Nysy. Robilem wtedy szkice kosciolow, ktore mnie fascynowaly. Od ok. tygodnia zastanawiam sie nad fotograficzna realizacja podobnego projektu w okolicy Brzegu.

Z ciekawosci - czy szperajac w historiach nie natknales sie moze na jakiegos fotografa lub malarza/rysownika, ktory realizowal cos takiego w brzeskich "wlosciach"?


Ale z jakiego okresu historii te fotografię Cię interesują?
Ja mam sfotografowany chyba komplet kościołów, ale to foty z początku wieku :( niestety.

A.Mason - 2012-10-25, 21:28

Brzeski napisał/a:
Ale z jakiego okresu historii te fotografię Cię interesują?

Z każdego okresu. Po doświadczeniach z dworkiem na Chrobrego jestem ciekawy każdej epoki.

Dziedzic_Pruski - 2012-11-16, 22:18
Temat postu: kościół św. Trójcy
Kontynuując cykl o brzeskich kościołach, zapoznamy się teraz ze zmiennymi losami cmentarnego kościoła św. Trójcy, wielokrotnie wznoszonego, rozbieranego i przenoszonego. Poznamy również dzieje cmentarza ewangelickiego (ktoś z forumowiczów już kiedyś o to pytał), który był swego czasu głównym brzeskim cmentarzem. Kościół, przetrwawszy II wojnę światową, nie oparł się nowym porządkom i został rozebrany w ramach likwidacji cmentarza i przygotowywania terenu pod budowę szpitala miejskiego, czyli dzisiejszego Brzeskiego Centrum Medycznego. Na początek sięgamy po wielokrotnie tu już cytowane dzieło: „Geschichtliche Ortsnachrichten von Brieg und seiner Umgebung” (Historyczne wiadomości lokalne o Brzegu i okolicach), Karl Friedrich Schönwälder, Brieg, 1845.

Ewangelicki kościół cmentarny albo św. Trójcy

Ostatni komtur (joannitów) kościoła farnego (św. Mikołaja), Wolfgang Heinrich, który przeszedł na konfesję ewangelicką, posiadał ogród, leżący między bramą Wiejskobrzeską/ Starobrzeską (albo Nysańską – u wylotu ul. Długiej). W roku 1542, w związku z zarazą, Heinrich odstąpił ów ogród gminie, z przeznaczeniem na cmentarz. A oto wpis z księgi miejskiej, dotyczący tegoż roku: „W niedzielę po Bartłomieju, szarańczy chmary wielkie z Polski nadciągnęły i niczym rój pszczeli gęste, nad miastem przeszły. W środę po Trinitatis (pierwsza niedziela po Zielonych Świątkach) mór tu i ówdzie nastał i aż do środy, św. Łucji (13. grudnia), przez 27 tygodni trwał, przez co ponoć do 2 tys. ludzi zmarło. Takoż rada szacowna i gmina uchwaliły, że od każdego mieszkańca, który na cmentarzu farnego kościoła (czyli na terenie dziesiejszego placu z pomnikiem JPII) pochowanym być pragnie, kościołowi 8 groszy białych śląskich, zaś za podzwonne dzwonem wielkim – 4 grosze płacone być mają.” Wcześniej na terenie miasta grzebano jedynie (na cmentarzach) przy kościele farnym i zamkowym. Teraz pochówki przy kościele farnym były utrudnione i stopniowo podwyższano opłaty. Zamożni mieszczanie mimo wszystko preferowali cmentarz (przykościelny) w mieście i płacili za grób od 20 do 40 talarów, aż do roku 1775, kiedy to Fryderyk II całkowicie zakazał pochówków w mieście i w kościołach. Kościół św. Mikołaja stracił wtedy znaczące źródło dochodów.

Nowy cmentarz za miastem został w roku 1561 otoczony murem, a jak podaje Diarius Bregensis (diariusz brzeski), już w roku 1542 postawiono tam kościół (przypuszczalnie drewniany). Jednak dopiero w roku 1571, proboszcz Marcin Zenkfrei położył kamień węgielny pod budowę kościoła masywnego, który Salomon Frenzel poświęcił 22. listopada 1574 r. , wygłaszając homilię ku czci św. Trójcy. (Jak podaje Erhardt) koszty zostały opłacone z ogólnych podatków mieszczaństwa oraz z daru Jerzego II. Wieżę pokryto ołowiem. W roku 1618 cmentarz został powiększony o trzy sąsiednie ogrody, a w roku 1622 – o następne dwa. Zgodnie z rachunkiem z roku 1623, utrzymanie i naprawy kościoła oraz (dokupione) ogrody kosztowały kamlarnię (miejski zarząd finansowy) 4.533 ½ talara – według starych, albo 500 talarów cesarskich – według nowych pieniędzy.
Gdy podczas wojny 30-letniej miasto zostało zajęte przez wojska szwedzko-saskie, kościół cmentarny wraz z przyległymi zabudowaniami, podobnie jak cała zabudowa przedmieść, musiał - z rozkazu pułkownika von Kötteritza - zostać rozebrany (29. kwietnia 1633 r.). Ołów z (pokrycia) wieży – 141 cetnarów i 2 kamienie (chodzi o dawne jednostki wagi) - przechowano, zaś podczas oblężenia w roku 1642 – przetopiono na kule. Szwedzi wykorzystali wtedy (do prac oblężniczych) niezburzoną, dolną partię murów kościoła (mury można było np. wypełnić ziemią, uzyskując w ten sposób szaniec lub baterię), zaś wykopana przez nich 2. i 3. czerwca transzeja w kierunku bastionu Wiejskobrzeskiego/ Starobrzeskiego (w okolicach dzisiejszej ulicy Herberta) biegła środkiem kościoła. Gdy o świcie zauważono to w mieście (tj. z szańców), mur został całkowicie zburzony ogniem z 2 kartaun z bastionu Rajcowskiego (na terenie dzisiejszego więzienia), co nastręczyło pewnych trudności, gdyż kule jedynie dziurawiły ceglany mur. Ten zapis należy podać w wątpliwość: cmentarz zdecydowanie nie leżał w polu ostrzału bastionu Rajcowskiego, tylko Wiejskobrzeskiego)
Podczas rozbudowy fortyfikacji po pokoju westfalskim, cmentarz w (dawnym) ogrodzie komtura znalazł się w obrębie przeciwskarpy. Z tego powodu dokupiono nieco dalej kolejne 3 ogrody, zaś kości, wykopane na starym cmentarzu, przeniesiono na nowy. Na nowym cmentarzu, 6 stóp od stoku bojowego, postawiono drewniany kościół (jak podaje urbarz z roku 1750 – po raz czwarty), zaś 3. października 1652 r. na wieży umieszczono gałkę, a w niej spisany na pergaminie dokument o następującej treści: „1652, 3. października, gałkę na św. Trójcy kościoła wieżyczkę położono, gdy najjaśniejsi trzej bracia - książęta Jerzy, Ludwik i Chrystian panowali, Radzie burmistrz Marcin Schmidt przewodził, Jan Hussang i Kacper Herrmann rajcami byli, zaś Walenty Gierth – miejskim pisarzem. W ministerium (tu korpus duchowieństwa ewangelickiego) Jan Letsch był proboszczem, Jan Schwope i Bartłomiej Schleicher – diakonami, Daniel Krines i Baltazar Gierth – kościoła na cmentarzu nowym, św. Trójcy, rządcami.” Do gałki włożono także drobne książęce monety – srebrny grosz, krajcara i grosik. W następnym roku, 1653, całkowicie ukończono budowę kościoła, a także postawiono domek grabarza i małą kostnicę. Na cmentarz można się było dostać przez furtę Opolską (chodzi o dawną bramę Opolską, używaną jako furtę - jedynie dla ruchu pieszego). Do tych czasów kościół był używany jako kościół cmentarny i odprawiano w nim nabożeństwa pogrzebowe, zaś kazania były wygłaszane po niemiecku, gdyż przed wojną 30-letnią w Brzegu było równie mało ludności polskiej, co dziś (tj. w r. 1845). W związku z wyborem kaznodziei w roku 1604, rajcy wyraźnie stwierdzili, że od 16 lat nie wygłaszano tu już polskich kazań i że nikt się też takich nie domaga. Gdy jednak po wojnie, opuszczone wsie i przedmieścia, wobec braku niemieckich kolonistów, zasiedlono ludnością z Polski i górnego Śląska, 4. sierpnia 1669 r. magistrat ustanowił w kościele farnym diakona ekstraordynaryjnego, do którego obowiązków należało wygłaszanie kazań po polsku w kościele cmentarnym, co niedzielę o pierwszej w południe, zaś co ćwierć roku również komunii w języku polskim. Poza tym w miesiącach zimowych, co niedzielę o piątej rano, przy zamkniętych drzwiach (chodziło raczej o zamknięte jeszcze o tej porze bramy miejskie), miało być wygłaszane kazanie po niemiecku dla mieszkańców przedmieść oraz należących do parafii wsi – Pawłowa, Brzeskiej Wsi i Żłobizny. Odtąd kościół zwano zwykle polskim, mimo że nie posiadał on praw parochialnych, kaznodziei nie przysługiwał, z wyjątkiem nagłych przypadków, actus ministeriales (udzielanie sakramentów chrztu, małżeństwa, komunii wielkanocnej, namaszczenia chorych i egzekwiów). Kościół pozostawał stale miejskim kościołem cmentarnym, w którym diakon extraordinarius był obowiązany odprawiać polskie nabożeństwa. Koło kościoła zbudowano także mieszkania dla diakona, organisty i nauczyciela.
W czasach książęcych i cesarskich urząd polskiego kaznodziei sprawowali: Jakub Rettig z Piskorzowa, 1669 – 76; Jan Fryderyk Buarovius z Polski, od roku 1677, w roku 1690 opuścił swój urząd i zbiegł do Krosna. Na skutek praktykowanej wówczas przez rząd cesarski reguły likwidacji urzędów kaznodziejów ewangelickich przez „wymieranie” (tj. nieobsadzanie urzędów, opróżnionych przez śmierć ich posiadaczy), urząd kaznodziei kościoła św. Trójcy pozostawał nieobsadzony aż do konwencji altransztadzkiej, w której został słownie wymieniony. Kościół nie został także odebrany (ewangelikom), gdyż jako kościół cmentarny należał do kościoła farnego, zaś ostatni i jedyny pastor ewangelicki – M. Beer - szczęśliwie dożył konwencji. Dlatego też homilie pogrzebowe wygłaszano stale w kościele cmentranym. W roku 1708 polskim kaznodzieją został mianowany Jerzy Klose z Krzywizny pod Byczyną, który swój urząd sprawował do roku 1743.
Podczas koniecznych prac remontowych i budowy nowej wieży, w dniu 15. czerwca 1710 r. do gałki na wieży włożono dokument o następującej treści: „Konwencji mocą, przed rokiem przez Jego Cesarską Wysokość, Józefa I - Pana naszego, cesarza najłaskawszego i Dziedzica :wink: , z Jego Wysokością, królem szwedzkim, Karolem XII, zawartej, jako i w innych miejscach księstw trzech – Brzegu, Legnicy i Wołowa, takoż zatem i w Brzegu, nie tylko w farnym kościele diakonaty latami wakujące, ponownie dwa urzędy diakonackie subiektami (tu – kandydatami) odpowiednimi obsadzone zostały, a że i przed laty dwudziestu i rokiem, H. Biarovius, były tegoż kościoła pastor polski, podle (urząd) opuściwszy, na wygnaniu zmarł, wedle najłaskawszej specjalnej koncesji, przed rokiem zaledwie (urząd ten) ponownie diakonem ekstraordynaryjnym i kapelanem polskim obsadzony i polskie nabożeństwa wznowionymi zostały, acz homilie pogrzebowe (nieprzerwanie) sprawowanymi były, takoż gdy po latach wielu, kiedy kaznodziejów polskich nie stało, (budowlę kościoła) używalności przywracając, podczas Rady szacownej wizytacji postanowiono, nie tylko na cmentarzu część stojącą, halą zwaną, progami nowymi opatrzyć, zaś empory kolumnami nowymi wzmocnić, ale i wieżyczkę chybotliwą, by nieszczęściu zapobiec, rozebrać i na nowo pobudować. Dlatego i kosztów znacznych powodem, rajców kilku uproszono, by wszystko obejrzeć i okiem zmierzyć zechcieli, zaś po wizytacji dokonaniu, Rada rzeczona nie tylko rezolucję ku budowy podjęciu przez rządców teraźniejszych podjęła, ale że i kościółek dla pogrzebów dużo jest używanym, takoż i wieża naprawy wymagająca, odnowioną zostanie.
Po budowy zakończeniu w cesarskim i królewskim rządzie byli:
Baron von Hoffmann, starosta krajowy
Baron von Rothenburg, radca rządowy
H. von Grutschreiber, radca rządowy
Na ratuszu:
Bartłomiej Hennig, burmistrz
Franciszek Mieschke, rajca
Dr Ferdynand Liedliger, rajca
Bernard Schönfelder, rajca
Weisenbeck, rajca
Bartłomiej Demuth, rajca
W ewangelickim ministerium:
Marcin Beer, pastor i superintendent
M. Puschmann, diakon
Lachmann, diakon
Jerzy Klose, diakon ekstraordynaryjny i polski kapelan
Rządcy kościoła:
Łukasz Gerhard
Kacper Rother
Gdy wobec zagrożenia pruskim oblężeniem w roku 1741 komendant (twierdzy), hrabia Piccolomini, wydał rozkaz zburzenia wszystkich przedmieść, 5. stycznia przyszła kolej na mieszkanie duchownego, 6. zdjęto poszycie dachu, zaś 9. podpalono kościół. Nowe organy, zbudowane dopiero w roku 1739 przez organmistrza Englera z Wrocławia, zostały fachowo rozebrane, wyjęto także stolarkę i ślusarkę. Jedynie te prace – wyjęcie okien i zamków – zostały wykonane przez obywateli, żaden z nich nie chciał jednak przyłożyć ręki do rozbiórki całkiem nowego kościoła (..), zrobili to chłopi i wyrobnicy. Gdy miasto zostało zdobyte i - wraz z całym Śląskiem – przypadło Prusom, przystąpiono do rozbudowy twierdzy, a cmentarz znalazł się (ponownie) w obrębie fortyfikacji. Dlatego należało się znów wystarać o nowe miejsce. 5. kwietnia 1743 r. odkupiono od Marii Teresy von Brink za 1800 guldenów, pochodzących z majątku kościelnego, ogród sołtysostwa Brzeskiej Wsi, także (wcześniej) rozebranego (chodziło o zabudowania), zaś w miejscu podwórza miał stanąć kościół i plebania. Uroczyste położenie kamienia węgielnego pod nowy kościół w narożniku cmentarza, przy drodze pawłowskiej w stronę Brzeskiej Wsi (w dzisiejszym ogrodzie), miało miejsce 2. sierpnia 1748 r., obecni byli m.in. dyrygujący minister (tj.premier rządu śląskiego) hrabia von Münchow oraz komendant, generał major von Hautcharmoi. Radca konsystorialny Lessel wygłosił z rusztowania mowę, zaś reprezentanci magistratu, ławników i starszyzny położyli po cegle i zaprawę. Jednak już 3 dni później, zupełnie niespodziewanie nadeszło królewskie rozporządzenie, zakazujące budowy z powodu zbytniej bliskości twierdzy. Ukończoną już plebanię musiano zatem rozebrać, a zgromadzone materiały budowlane – sprzedać. Wprawdzie utyskujący mieszczanie okrzyknęli króla wrogiem kościoła, jednak podczas wojny 7-letniej sami się przekonali, że król zamierzał jedynie zaoszczędzić gminie jeszcze większych szkód.
W roku 1750 w urbariuszu miejskim odnotowano następujące informacje na temat kościoła: prawa patronackie od samego początku posiadał magistrat, który powoływał też polskich kapelanów, bądących równocześnie diakonami ekstraordynaryjnymi kościoła św. Mikołaja. Ponieważ nie było kościoła (zburzonego w 1741 r.), nie odprawiano porannych homilii niemieckich dla mieszkańców okolicznych wsi, zaś homilie polskie były wygłaszane co niedzielę i święto o 12-tej w południe w kościele farnym (tj. św. Mikołaja). Polskim kapelanem i pestylencjariuszem (tj. kapelanem na wypadek zarazy) był Jan Henryk Großmann, który otrzymywał uposażenie w wysokości 126 talarów cesarskich i 4 groszy, łącznie z 12 talarami cesarskimi dodatku mieszkaniowego, jako odszkodowanie za mieszkanie i ogród, jakie posiadał wcześniej przy kościele, nadto 15 korcy wrocławskich deputatu zbożowego oraz część z kwoty 11 talarów cesarskich, 17 groszy i 7 1/6 feniga, którą kamlarnia miejska (tj. kasa/ zarząd finansowy miasta) wypłacała 4 duchownym ewangelickim w Boże Narodzenie zamiast 4 garnców wina i makowca. Polski organista, Jan Christell, otrzymywał uposażenie w wysokości 26 talarów cesarskich, 12 groszy i 9 3/6 feniga oraz 10 korców wrocławskich zboża w naturze. Grabarz – 13 talarów cesarskich, 4 grosze i 9 3/6 feniga. Dzwonnik miejskiego kościoła farnego otrzymywał z kasy kościelnej 16 groszy na Nowy Rok, dwaj „dziadowscy” wójtowie (wyjaśnienie na początku tego wątku – chodziło o „ochroniarzy”, którzy odpędzali co nachalniejszych żebraków i dziadów kościelnych) - rocznie talara cesarskiego i 8 groszy, trzy baby modlitewne – 19 groszy i 2/6 feniga. Kościół nie posiadał nieruchomości ani żadnego wniesionego majątku, zaś jego kapitał pochodził z nadań testamentowych oraz przychodów kościelnych. W momencie, gdy wytyczono nowy cmentarz i zakupiono materiały budowlane, majątek ten wynosił jeszcze 18.800 talarów cesarskich, 14 groszy i 1 2/6 feniga i był pożyczony na procent. Majątkiem zarządzało dwóch rządców (Zygmunt Konrad – senator, oraz Jan Chrystian Steinbrunn – obywatel miejski i kupiec), którzy za swoje starania otrzymywali rocznie z majątku kościelnego po 14 talarów cesarskich, 9 groszy i 7 1/6 feniga, a podczas budowy kościoła, z tytułu związanych z tym dalszych starań – po 12 talarów cearskich rocznego dodatku. Poza tym: za sporządzenie rachunków – 2 talary cesarskie, 19 groszy i 2 2/6 feniga, na materiały piśmiennicze – 1 talar cesarski, 19 groszy i 2 2/6 feniga, a z tytułu przyjęcia rozliczenia - 1 talar cesarski, 9 groszy i 7 1/6 feniga. Roczne wydatki na rządców wynosiły zatem 62 talary cesarskie. Poza tym obie kasy kościelne (kościoła farnego i św. Trójcy) dopłacały kamlarni (żeby kasa kościelna coś dopłacała, to musi tylko u protestantów :D ) rocznie 296 talarów cesarskich na uposażenie duchownych i sług szkolnych.

O budowie nowego kościoła można było pomyśleć dopiero po zawarciu pokoju w Hubertusburgu (pokój ten kończył wojnę 7-letnią). Kościół powstał przy ulicy Nowe Domy (Ofiar Katynia), naprzeciw bielarni wosku. Narys (tj. projekt) kościoła, jak i plebanii i szkoły, wykonał w czerwcu 1765 r. porucznik inżynierów Gerhardt, za co wypłacono mu z kasy kościelnej 20 talarów cesarskich. W celu rozpoczęcia budowy, rządcy podjęli z depozytu Urzędu Zwierzchniego (Oberamt - najwyższy urząd na Śląsku) 2000 talarów cesarskich. 30. września 1765 r. położono kamień węgielny pod budowę kościoła, przy czym mowy wygłosili: superintendent Strodt – z 1. Księgi Mojżeszowej 1-20, syndyk miejski Stöckel i polski kapelan Großmann. W kamieniu węgielnym wmurowano także puszkę, zawierającą odpowiedni dokument oraz będące wówczas w obiegu monety (ciekawe, czy puszkę odnaleziono podczas prac rozbiórkowych po wojnie). 19. sierpnia 1766 r., należący do parafii wiejscy cieśle ukończyli budowę drewnianego szkieletu kościoła. W celu zaoszczędzenia kosztów, zamiast wynagrodzenia otrzymali kilka ósmaków piwa (chodziło o dawną miarę objętości, ósmak – ósma część beczki; jeszcze i dziś wynagrodzenie może z powodzeniem zastąpić miara objętości, choć nieco mniejsza – pół litra :D ) 20. lipca 1767 r. cieśla miejski Pfeiffer zamocował na wieży gałkę i chorągiewkę, wygłosił z drabiny krótką mową, wypił zwyczajowe „zdrowie”, po czym zgromadzenie odśpiewało (ewangelicki chorał) „Dziękujmy wszyscy Bogu”, ze stowarzyszeniem trąb i kotłów. 13. lipca tego samego roku położono kamień węgielny pod plebanię. W roku 1768 organmistrz Engler ponownie zmontował uratowane ze starego kościoła organy, zaś 23. sierpnia 1769 r., 28 lat po spustoszeniu starego kościoła, konsekrowano nowy, a inauguracyjną homilię nt. psalmu 132, 1 – 9, wygłosił radca konsystorialny Strodt. Pierwszą holilię pogrzebową odprawiono 8. stycznia 1770 r. Koszty budowy kościoła wyniosły 4078 talarów cesarskich, 11 groszy i 7 1/3 feniga, bez organów, które musiały tylko zostać zmontowane, razem z plebanią i szkołą – 7012 talarów cesarskich, według diariusza brzeskiego – 7155 talarów cesarskich i 18 groszy. Cmentarz ogrodzono w latach 1782 – 84. Odcinek z główną bramą, aż do ogrodu Freimanna, o długości 600 łokci, powierzono w roku 1782 cieśli Pfeifferowi – za 319 talarów cesarskich i 16 groszy wynagrodzenia akordowego; dostarczono też słupów, desek i gwoździ. Następny odcinek, aż do domu organisty, o długości 584 łokci, powierzono w roku 1784 – jako najmniej żądającemu - mistrzowi ciesielskiemu Lehmannowi – za 240 talarów cesarskich.
Jedyną na cmentarzu murowaną kryptę zbudowano w roku 1791 dla rządcy kościelnego Hinsteina, za parcelę zapłacono 5 talarów cesarskich. Hinstein przywędrował do Brzegu z Halle jako ubogi czeladnik balwierski, ożenił się z wdową po właścicielu gospody „Pod czarnym niedźwiedziem” (pragmatyk :wink: ), którą dalej prowadził (oczywiście gospodę :wink: ) i wielce się wzbogacił na handlu drewnem (zwłaszcza na sprzedaży piastowickich dębów). Drewniany płot i jedyna murowana krypta pozostały do dziś (tj. do 1845 r.) niezmienione. Natomiast przecinająca cmentarz lipowa aleja oraz pojedyncze grupy drzew (widocznie zasadzone później) stanowią jego wielką ozdobę. Kościół powstał jako kościół cmentarny i miał poza tym służyć do odprawiania polskich nabożeństw oraz - w zimie (widocznie zimą bramy miejskie otwierano dopiero „za jasnego”) - niemieckich nabożeństw porannych dla mieszkańców przedmieść. Już w roku 1769 radca konsystorialny Strodt nadmienił w swej inauguracyjnej homilii, że potrzeba odprawiania polskich nabożeństw nie była już tak paląca, jak 100 lat wcześniej (w roku 1669 w pierwszej kolejności odprawiano polskie nabożeństwa), gdyż w mieście mieszkali jedynie nielicznie Polacy, niewładający niemieckim.
Co do stosunków łączących kościół św. Trójcy z miejskim kościołem farnym – czy był to kościół filialny, czy też odrębny, czy posiadał własny majątek kościelny, bądź jakie przychody mu przysługiwały, wynikły od tego czasu najrozmaitsze omyłki. Jeszcze w roku 1770 magistrat zawarł z ministerium kościoła farnego następujące porozumienie:
1. Pozostawia się wolnemu wyborowi każdego parafianina, w którym kościele – św. Mikołaja, czy św. Trójcy – życzy sobie odprawienie uroczystości pogrzebowych.
2. Przy pogrzebach odbywających się między Wielkanocą a św. Michałem, kondukt ministerium i szkoły należy opłacić pojedynczo, zaś od Michała do Wielkanocy, gdy uroczystości odbywają się w kościele św. Trójcy – podwójnie.
3. Gdy egzekwie odprawiane są w kościele św. Mikołaja, kościół św. Trójcy otrzymuje zwyczajową puszkę (chodziło o zawartość skarbonki na datki).
4. Podczas wszystkich pogrzebów, niezależnie od kościoła, w którym są odprawiane, na organach gra organista kościoła św. Mikołaja.
Powyższe porozumienie z 9. marca 1770 r. zostało 10. lipca potwierdzone przez nadkonsystorz we Wrocławiu, z pominięciem § 2, w następujący sposób: „1. że jedynie w parafianina woli stoi, takoż przy pogrzebach na kościoła św. Trójcy cmentarzu, egzekwie w św. Mikołaja kościele sprawować, by duchowieństwu i szkole konduktu przykrości, zwłaszcza przy pogodzie szpetnej, oszczędzić. Jednakowoż wtedy w św. Mikołaja kościele puszka ma być wystawiona, a datki w niej złożone – kościołowi św. Trójcy przypaść. Gdy jednak 2. uroczystości w św. Trójcy kościele sprawowanymi będą, a kondukt tamże się uda, li tylko przy nałożeniu taxa stolae (opłat kościelnych) pozostaje, duchowieństwu zaś i szkole więcej żądać nie przystoi, jednakowoż w parafianina każdego woli wolnej leży, i więcej zapłacić niż taxa stolae. 3. W tychże razach, gdy przy pogrzebach w św. Trójcy kościele na organach grać się będzie, starym zwyczajem organista od św. Mikołaja o to ma mieć staranie i jemuż emolument (wynagrodzenie) przysługuje.”
Oprócz polskich nabożeństw, polski kapelan sprawował także od św. Michała do Wielkanocy poranne homilie w języku niemieckim - dla mieszkańców (pobliskich) wsi, a zwłaszcza przedmieść - ulicy Rybackiej i Nowych Domów (Ofiar Katynia). Dzięki pośrednictwu ówczesnego radcy wojennego i podatkowego, Schrödera, niemiecka homilia była odprawiana także w miesiące letnie, po godzinie 10. Ministerium kościoła św. Mikołaja starało się temu wprawdzie zapobiec i podejmowało starania, by przynajmniej zawartość tacy przypadła kościołowi św. Mikołaja (widocznie taca to najważniejszy sprzęt liturgiczny, także u protestantów :D ), jednak 24. grudnia 1771 r. konsystorz postanowił, że pieniądze z tacy mają zostać u diakona ektraordynaryjnego, jako że dzięki niemieckiej homilli jego urząd poszerzonym został, a i kościół św. Mikołaja szkody nie dozna, gdy kaznodzieje pouczające i treściwe kazania składać będą. W roku 1772 nabożeństwo niemieckie zostało przesunięte na godzinę trzecią po południu, gdyż przed południem diakon ekstraordynaryjny był zajęty przy komunii dla garnizonu, zaś organista - przy nabożeństwie w domu pracy (czyli więzieniu – cuchthauzie). W minionym stuleciu (tj. XVIII) urząd diakona ekstraordynaryjnego i polskiego kaznodziei kolejno sprawowali: Jan Henryk Großmann z Brzegu, 1743 – 78; Jerzy Samuel Gürnth z Brzegu, 1778 – 92, syn kucharza miejskiego (kucharzem miejskim był zwykle właściciel gospody, w której wydawano obiady na koszt miasta, np. żakom), wprowadzony na urząd 3. lutego 1779 przez nadradcę konsystorialnego Strodta. Gürnth pobierał nauki elementarne u polskiego organisty, później dalsze nauki w tutejszym gimnazjum i na uniwersytecie w Królewcu. Do Brzegu został powołany z Prudnika, gdzie był rektorem szkoły miejskiej. Wkrótce popadł w konflikt z patronem (tj. magistratem) i kolegium (tj. innymi duchownymi) kościoła św. Mikołaja, gdyż zamierzał w swoim kościele wprowadzić niemiecką komunię oraz śluby dla osób objętych egzempcją etc. W roku 1792 otrzymał powołanie na urząd pastora w Kluczborku. Jego pożegnalna mowa (kazanie?) z 15. kwietnia zawierała obraźliwe uwagi względem magistratu. Po odejściu Gürntha nastał Karol Fryderyk Beniamin Wutschki, 1792 – 1800, zmarły 13. stycznia w wieku 37 lat. Następnie Kosmali, 1800 – 1809, przeniesiony do Piskorzowa, oraz Jokisch, 1809 – 12. Gdy nastał pastor Nagel, polskie nabożeństwa ustały z powodu braku polskiej gminy, odprawiane są jeszcze tylko niemieckie nabożeństwa o trzeciej po południu. Także szkoła, do której (w liczbie 80 – 90) uczęszczają dzieci z Brzeskiej Wsi i przedmieścia Nysańskiego, stała się niemiecka, zaś element polski, podobnie jak już przed wojną 30-letnią, całkowicie wtopił się w niemiecki. Urzędowi kapelana oraz szkole przypisane są ogrody w obrębie cmentarza, zaś obecny nauczyciel, pan Schüller, udziela w miesiącach letnich zainteresowanej młodzieży lekcji pomologii (sadownictwa). Coroczny egzamin szkolny odbywa się stale w czwartek po Wielkanocy. W tym dniu wygłaszana jest także homilia o zmartwychwstaniu, ufundowana przez panią Seifert, małżonkę kapitana barki, później zamężną Dürrlich, ku upamiętnieniu jej syna z pierwszego małżeństwa, który na lodach Odry uratował życie swemu ojczymowi, doznawszy przy tym jednak takiego uszczerbku na zdrowiu, że swój szlachetny czyn przypłacił życiem. Pieczę nad majątkiem kościelnym sprawuje dwóch rządców.

W uzupełnieniu powyższych wiadomości sięgnijmy jeszcze po znaną nam już brzeską kronikę o nieco przydługim tytule: "Briegische Chronik oder gedrängte Ortsbeschreibung und Geschichte der Stadt Brieg von deren Entstehung an bis auf unsere Tage. Ein Beitrag zur Schlesiens Staats-, Religions- und Cultur-Geschichte zur Belehrung und Unterhaltung für Einheimische und Fremde" (Kronika brzeska lub zwarty opis miasta i historii Brzegu od jego założenia aż po nasze dni. Przyczynek do państwowej, religijnej i kulturalnej historii Śląska dla pouczenia i zabawienia dla miejscowych i obcych), Karl August Schmidt, Theologe und Pädagoge (teolog i pedagog), Brieg 1845.

Ewangelicki kościół cmentarny św. Trójcy

Kościół o konstrukcji szachulcowej znajduje się na przedmieściu Nysańskim. Jest tam też ładny i obszerny cmentarz gminy ewangelickiej kościoła św. Mikołaja. Prawa patronackie również i w tym kościele sprawuje magistrat, zaś pastor kościoła św. Trójcy jest jednocześnie diakonem ekstraordynaryjnym kościoła św. Mikołaja. Ongiś pastor ten odprawiał także polskie nabożeństwa, teraz jednak odprawiane są tylko niemieckie nabożeństwa popołudniowe w niedziele i święta, a przedpołudniami – nabożeństwa dla garnizonu.

Funkcję brzeskiego kościoła cmentarnego pełnił już kościół Mariacki przed bramą Wrocławską, rozebrany 7. marca 1534 w związku z sypaniem wałów koło zamku. Później planowano założenie cmentarza w innym miejscu. Ostatni komtur (joannitów) kościoła św. Mikołaja, Wolfgang Heinrich, który się ożenił i został protestantem, odstąpił w roku 1542 ogród komturowski, położony przed bramą Opolską, z przeznaczeniem na cmentarz. W roku 1561 cmentarz okolono murem, zaś w latach 1571 – 74 wybudowano (pierwszy) kościół św. Trójcy, który został następnie w roku 1633 lub 1634 rozebrany przez Szwedów w obawie przed oblężeniem i odbudowany w roku 1651. W roku 1669 magistrat powołał w kościele farnym diakona ekstraordynaryjnego, do którego obowiązków należało coniedzielne wygłaszanie kazań po polsku w kościele św. Trójcy i udzielanie komunii raz na ćwierć roku. W latach 1690 – 1709 kościół pozostawał bez kaznodziejów, co spowodowane było prześladowaniami religijnymi (chodziło o akcję rekatolizacyjną po przejściu księstwa pod rządy cesarskie). W roku 1710 odremontowano kościół i wieżę, zaś 6. stycznia 1741 r., wobec nadchodzących Prusaków, kościół został spalony z rozkazu komendanta twierdzy. Budowa nowego kościoła, plebanii i domu organisty na innym miejscu, wykupionym za 1800 guldenów, miała miejsce dopiero w latach 1765 – 69. Również i w tym kościele znajdują się organy, zbudowane przez Englera w roku 1739. Od czasu poniechania polskich homilii, udziela się komunii wyłącznie dla garnizonu. Obecnie kościół pełni wyłącznie funkcję kościoła cmentarnego, należącego do kościoła św. Mikołaja, będąc przyz tym bogatszym od kościoła głównego, jako że posiada (majątek) 18 tys. talarów cesarskich, podczas gdy kościół farny – ledwo połowę.

mulder - 2012-11-17, 07:47

Właśnie,wojna trzydziestoletnia. Spowodowała ona wyludnienie Śląska w granicach ok. 1/3 populacji ( zarazy, głód ), przynajmniej takie dane wykazane zostały w ośrodkach miejskich. Spowodowało to, że w dużej mierze wymarła ludność pochodzenia słowiańskiego ( także rody rycerskie datujące swoje korzenie w czasach kształtowania się państwowości polskiej i szczycące się swoimi nadaniami od czasów pierwszych władców Polski ). Po wojnie ruszyła kolonizacja z państw niemieckich, co zmieniło znacznie skład narodowościowy miast i wsi, chociaż tych ostatnich w mniejszym stopniu, ponieważ np. podwrocławskie zachowały swój polski charakter jeszcze w połowie XIX w. podobnie jak podoławskie, a także nasze na prawym brzegu Odry. Dziedzicu, wiesz coś może na temat budynków leżących przy ul. Ofiar Katynia i graniczących z obecnym terenem przyszpitalnym ( pomiędzy nowym marketem a kwiaciarnia w pobliżu kostnicy ). Jak wynika z tekstu kościół ewangelicki przeżył wiele wojen i związanych z nimi perturbacji, ale pokonała go niestety komunistyczna głupota powojennych zarządców. Szkoda.
Termin „dziadowscy” wójtowie , jakże odmienne znaczenie ma w dzisiejszych czasach. :D

przem - 2012-11-18, 11:25

Dziedzic_Pruski napisał/a:
cmentarz gminy ewangelickiej kościoła św. Mikołaja

Czy za czasów protestanckich kościołowi temu patronował św. Mikołaj? U protestantów sprawa świętych wygląda inaczej, stąd moje zdziwienie.

Dziedzic_Pruski - 2012-11-18, 14:49

prem napisał/a:
Czy za czasów protestanckich kościołowi temu patronował św. Mikołaj?
Protestanci nie uznają kultu świętych, natomiast nazwy kościołów, które wcześniej były katolickie, pozostawały niezmienione.
mulder napisał/a:
Dziedzicu, wiesz coś może na temat budynków leżących przy ul. Ofiar Katynia i graniczących z obecnym terenem przyszpitalnym
O nowych Domach była już mowa w wątku dotyczącym zarazy link. Cytowana tu praca Schönwäldera zawiera także bardzo interesujący opis brzeskich przedmieść. Ten wątek jest już w planach, proszę zatem o trochę cierpliwości.
mulder - 2012-11-19, 07:13

Ok. Czekam.
Dziedzic_Pruski - 2012-12-05, 20:44
Temat postu: Katolicki kościół cmentarny św. Krzyża
Historia kościoła związana jest z Nowymi Domami i dlatego przegląd materiałów rozpoczynamy od opisu tego przedmieścia z pracy „Schlesiens curieuse Denckwürdigkeiten oder vollkommene Chronica von Ober- und Nieder-Schlesien ...” (Niezwykłe Osobliwości Śląska albo zupełna kronika Śląska Górnego i Dolnego ...), Friderico Lucae, Franckfurt am Mayn (Frankfurt nad Menem), MDCLXXXIX (1689).

Przed nią (bramą Opolską) kościółek (chodzi tu o kościół św. Trójcy), zaś przy nim duży i na poły murem okolony cmentarz się znajduje. Anno 1654, gdy wcześniej, w wojny czasie, twierdzy powodem, cmentarny kościół zburzonym został, miasto w tym samym miejscu i sumptem własnym tenże kościół na nowo postawiło. Wprzódy, prócz pogrzebów, nabożeństw ordynaryjnych w nim nie sprawowano. Anno 1668 rada, polskiego kaznodzieję powoławszy, do tego go introdukowała, by co niedzielę polskie kazanie głoszonym było. Przedmieście, od miejsca tego daleko się rozciągające, Nowymi Domami jest zwane i przez wielu koszykarzy, płócienników, cieślów i tymże podobnych rzemieślników jest zamieszkałe, takoż i piękne sady tam mają. Na dobrą sprawę, podmiejski czy nawet wręcz wiejski charakter dzisiejszej ulicy Ofiar Katynia jest wciąż widoczny, zwłaszcza w początkowym odcinku, gdzie stoi jeszcze kilka typowo wiejskich domów. Na krańcu, dla ubogich przytułek się znajduje, przed którym kaplica mała ongiś stała. Jako że ubodzy zwykle dzwoneczkiem od przechodniów jałmużny proszą, domem z dzwonkami (lub dzwoniącym) jest on zwany i pieczy rządców jest powierzony. Na cmentarzu, tamże się znajdującym, zwykle mieczem ścięci złoczyńcy są chowani, jako że i murowana, wysoka justycja tam stoi (sprawiedliwość, mowa tu o murowanej szubienicy, która mogła wyglądać np. tak). Insza tegoż przedmieścia część, dołem wzdłuż Odry leżąca, to Rybacka jest ulica, rozległa wielce, a tamże domy stoją, rybakom i flisakom należące, zaś ci cech swój własny mają i przywilejami szczególnymi się cieszą. Na tegoż przedmieścia krańcu, miasto duży dom morowy posiada, murem okolony, w izby zasobny i od wszystkich inszych domów oddzielony, nad samą Odrą leżący, a w nim rządcę stale trzyma, który wszelkie doń przynależne wygody w stałej gotowości utrzymywać winien.

Wcześniej na forum zamieszczono już opis tego przedmieścia, pochodzący z pracy „Geschichtliche Ortsnachrichten von Brieg und seiner Umgebung” (Historyczne wiadomości lokalne o Brzegu i okolicach), Karl Friedrich Schönwälder, Brieg, 1845. LINK. Poniższy fragment pochodzi również z tejże pracy.

Kaplica św. Krzyża, obecnie katolicki kościół cmentarny

Kaplica powstała przypuszczalnie równocześnie ze szpitalem, jednak czas jej powstania, a także fundator, pozostaje nieznany. Św. Krzyż wzmiankowany jest już jednak w połowie XV w. Jak już wspomniano w przypadku Brzeskiej Wsi, w tejże okolicy ziemię posiadał klasztor franciszkanów. W owych czasach w zwyczaju było zakładanie szpitali i przytułków wraz z kaplicami na przedmieściach – nie ze względu na zdrowsze powietrze i możliwość ruchu, ale celem uniknięcia zagrożenia chorobami zakaźnymi, a także uniknięcia widoku okaleczonych i upośledzonych w mieście. Takoż najstarsza księga miejska z r. 1369 zawiera na stronie 62 tę oto adnotację: rajcy - za szczególnej łaski okazaniem - Piotrowi Wynyderowi przed bramą Opolską celę dla żony jego obłąkanej (uxori fatuae) zbudować zezwolili, do miasta jednak należącą i tamże przeniesioną celą szpitalną będącą, gdyby zaś miastu celi owej dłużej trzymać nie stało, bez przeszkody żadnej zburzoną i na powrót do szpitala przywróconą ma zostać; on zaś sam, miejsce to w żaden inszy sposób używać, a i na budowy kosztów zwrócenie liczyć - nie może. Kaplica należała do szpitala, zaś wokół niej grzebano zmarłych jego mieszkańców (ówczesne szpitale pełniły również, a może nawet głównie, rolę przytułków dla chorych i ubogich). Kaplica stała jeszcze w roku 1619, za czasów Schickfussa (śląski historyk), ale za czasów Lucaego, w roku 1670, już jej nie było, gdyż przypuszczalnie została zburzona podczas szwedzkiego oblężenia.
Początki dzisiejszego kościoła ad sanctam Crucem (św. Krzyża – chodzi w dalszym ciągu o kościół cmentarny przy ul. Nowe Domy) sięgają zarania XVIII w., przy czym nie był to wtedy jeszcze kościół cmentarny, gdyż bardzo wówczas nieliczna gmina katolicka (w roku 1707, w czasach ugody altransztadzkiej, w Brzegu i 5 miastach okręgowych księstwa nie było nawet 110 zasiedziałych obywateli tej konfesji) miała swój cmentarz przy zamku i kościele św. Jadwigi oraz za miastem – między bramami Wrocławską i Małujowicką (na terenie dziesiejszej SP n 5). W roku 1719 do kościoła dobudowano wieżę, a w 1721 wyłożono płytami sufit. Kościół nie posiadał parafii i nie był też kościołem filialnym kościoła św. Jadwigi, lecz został zbudowany z datków katolickich mieszczan i służył odprawianiu latem coniedzielnego nabożeństwa. Prawa patronackie sprawował – wówczas katolicki – magistrat. Uroczystości święta Podwyższenia Krzyża, tytularnego święta kościoła, obchodzono po raz pierwszy 4. maja 1727 (chodziło tu raczej o święto Znalezienia Krzyża) i odtąd rokrocznie odprawiano uroczyste nabożeństwo. Za czasów burmistrza Weissenpecka, w roku 1730, kościół został wyposażony w mały dzwon. W roku 1735 rajca Jan Jerzy Schneider wyłożył 400 talarów, z których odsetki miały być płacone kapucynom, by ci odprawiali zań cotygodniowe nabożeństwo, latem w tymże, zaś zimą – w kościele klasztornym (kościół i klasztor kapucynów znajdowały się przy ul. Kapucyńskiej, mniej więcej w miejscu dzisiejszego przedszkola). W roku 1736 do Brzegu przybyły z Pragi 4 siostry elżbietanki, by się tu osiedlić. Zamierzano oddać im kościół ad sanctam Crucem i dom z dzwoneczkami na pomieszkanie, do czego jednak nie doszło, gdyż zakonnice podążyły dalej do Wrocławia, zaś razem z nimi również córka burmistrza Weissenpecka, którą ubrano tam w zakonny habit. Krótko przed oblężeniem, w roku 1741 zabrano do miasta okna, dzwon, kazalnicę i pozostałe sprzęty kościelne. W roku 1743, gdy kościół został odnowiony i wybiałkowany, przywrócono znów nabożeństwa, które zawieszono jednak podczas wojny siedmioletniej. Podczas tych niepokojów zniknęła przypuszczalnie także kościelna wieża. Dopiero w roku 1780 kuratus Bönisch odprawił tu znów po raz pierwszy sumę i wygłosił kazanie. Majątek kościelny, pochodzący z zapisów testamentowych, wynosił w roku 1750 2348 talarów cesarskich i był zarządzany przez dwóch rządców, którzy rokrocznie przedkładali magistratowi rozliczenie i z których każdy otrzymywał 8 talarów rocznego wynagrodzenia. Kościół został kościołem cmentarnym gminy katolickiej dopiero w czasach pruskich, gdy w roku 1742 zamknięto cmentarz przy kościele św. Jadwigi, zaś cmentarz na stoku bojowym nieopodal bramy Wrocławskiej został w większej części wciągnięty w obręb twierdzy. Wprawdzie w roku 1745 założono nowy cmentarz przy drodze zielęcickiej, na którym jednak, z uwagi na położenie na podmokłym terenie, grzebani byli prawie wyłącznie ubodzy. Bogatsi chętniej grzebali swych zmarłych na wprawdzie bardziej odległym, ale za to suchym i bezpiecznym cmentarzu koło kościoła św. Krzyża, mimo że w roku 1780, w ramach redukcji dzieł fortyfikacyjnych, zwrócono znów starszy cmentarz na stoku bojowym. W roku 1805 kat Feilhauer kazał przebudować cmentarną kaplicę na kryptę rodzinną, która później została jednak rozebrana. Ze względu na preferowanie przez gminę cmentarza przy kościele św. Krzyża, w roku 1811 kościół przejął w wieczystą dzierżawę sprzedaną uprzednio przez kamlarnię plantację morw, należącą do domu jedwabnego przy końcu ulicy Rybackiej, włączając ją w ogrodzony teren cmentarza. Całkowite przekształcenie w kościół cmentarny gminy (katolickiej) miało miejsce w roku 1813, gdy wspomniane 2 pozostałe cmentarze zostały sprzedane, majątek kościelny połączony z majątkiem nowego kościoła parafialnego (jezuitów) (tym razem chodzi oczywiście o kościół św. Krzyża przy placu Zamkowym), a dla obu kościołów ustanowiono wspólne kolegium. Z etatu (tj. budżetu) wyłączono jedynie fundacje ad pias causas (na zbożne cele). W roku 1813 w skład kolegium wchodzili kuratus Czichy, kapelan Pech i dwóch rządców kościoła kuracjalnego i św. Jadwigi – rajca Stache i woskownik Meißner. Wtedy kościół otrzymał także zakrystię, a magistrat oddał prawa patronackie.

Informacje nt. kościoła, choć nie wnoszące już nic nowego, znajdujemy także w brzeskiej kronice o nieco przydługim tytule: "Briegische Chronik oder gedrängte Ortsbeschreibung und Geschichte der Stadt Brieg von deren Entstehung an bis auf unsere Tage. Ein Beitrag zur Schlesiens Staats-, Religions- und Cultur-Geschichte zur Belehrung und Unterhaltung für Einheimische und Fremde" (Kronika brzeska lub zwarty opis miasta i historii Brzegu od jego założenia aż po nasze dni. Przyczynek do państwowej, religijnej i kulturalnej historii Śląska dla pouczenia i zabawienia dla miejscowych i obcych), Karl August Schmidt, Theologe und Pädagoge (teolog i pedagog), Brieg 1845.

Katolicki kościół cmentarny św. Krzyża

Kościół ten, a także należący do gminy katolickiej cmentarz, znajdują się na zewnętrznym krańcu przedmieścia Nysańskiego. Prawa patronackie sprawuje magistrat. Lucae nie wspomina jeszcze kościoła, nadmieniając jedynie, że na końcu Nowych Domów znajduje się przytułek dla ubogich, zaś przed nim – mała kaplica. Wspomniany kościół musiał zatem zostać zbudowany pod koniec wieku XVII lub na początku XVIII. Ponieważ znajdujący się w tej okolicy dom lub szpital „z dzwoneczkami” był pod wezwaniem św. Krzyża, zatem nadano je także kościołowi. W rachunkach kamlarni mowa jest stale o „nowym kościele”. W roku 1727 w kościele po raz pierwszy, później co roku, uroczyście obchodzono święto Znalezienia Krzyża. Kościół został kościołem cmentarnym gminy katolickiej dopiero w czasach pruskich, gdy zaprzestano pochówków na cmentarzach należących do kościoła zamkowego.

mulder - 2012-12-06, 05:25

Tak na marginesie. Co do szubienicy, linkowałem niegdyś książkę : http://www.matras.pl/publ...xix-wieku.html. Artykuł z "GW": http://wroclaw.gazeta.pl/..._na_Dolnym.html i coś z Nysy: http://www.katostwo-nyski...e=mstracen/opis . Swego czasu spotkałem się z opowieściami jakoby szubienica stała w okolicach cmentarza przy ul. Ofiar Katynia na terenie przyległym do olejarni ( ul. Ziemi Tarnowskiej ), ale to chyba pomyłka. Znana brzeska legenda o odważnej dziewce odnosi się raczej do szubienicy wzmiankowanej w Twoim tekście, Dziedzicu ? Czy może została ona przeniesiona w rejon tego cmentarza w późniejszych latach ?
Dziedzic_Pruski - 2012-12-06, 20:31

Nie sądzę, żeby szubienica została przeniesiona, tym bardziej, że była murowana. Stała gdzieś między Nowymi Domami i ulicą Rybacką, raczej bliżej w stronę Odry i miasta. O szubienicy mówi jeszcze jedna brzeska legenda, którą pozwolę tu sobie przytoczyć w całości.

Jak Brzeżanie przyznali honor szubienicy

Znajdująca się za miastem, na położonym nad Odrą błoniu szubienicznym, szubienica wymagała kiedyś naprawy. Jednak wszyscy szanowani mistrzowie rzemieślniczy wzbraniali się przed tą robotą, jako że szubienicę uważano za rzecz niehonorową. Trudno było na to coś poradzić, ale pewien obywatel wpadł na pomysł, by przyznać szubienicy honor. Miało tego dokonać wysokie duchowieństwo, które jednak odmówiło. Tak więc na posiedzeniu rady miejskiej uchwalono, że musi to uczynić burmistrz. Pewnego popołudnia wszyscy mieszczanie wylegli na błonie szubieniczne, by wziąć udział w uroczystym akcie przyznania szubienicy honoru. Szacowny ojciec miasta przybył tam wraz z rajcami. Przystąpiwszy do szubienicy uderzył w nią trzy razy i zawołał silnym i uroczystym głosem: „przyznaję ci honor na 3 dni!”. Teraz rzemieślnicy mogli wykonać konieczną naprawę już „honorowej” szubienicy. Po 3 dniach lud znów zebrał się wokół szubienicy, która miała być teraz równie uroczyście pozbawiona honoru, by - ku wielkiej radości gawiedzi - kat mógł dalej czynić swą powinność.

Być może i dziś jeszcze burmistrz powinien przyznać honor - np. ulicy Reja. :/

Clark - 2012-12-07, 20:28

Witam przepraszam jeśli piszę nie w tym dziale co trzeba ale jestem z gminy Ozimek i mam w posiadaniu książkę ,modlitewnik z 1802 roku w języku Polskim na drewnianej trzcionce wewnątrz jest napisane " w Brzegu drukowane "
modlitewnik został odrestaurowany,strony odgrzybione i pozszywane oraz oprawione w czarną skórę przez specjalistę .Z moich informacji wynika że nie wiadomo o żadnej Polskiej drukarni w Brzegu w tym okresie .Prosilbym o informacje.

Dziedzic_Pruski - 2012-12-07, 22:49

W Brzegu drukowano polskie kancjonały już w XVI w. Temat brzeskich drukarń był zresztą już poruszany wcześniej link.
selgros - 2012-12-11, 13:48
Temat postu: kosciol
piękny jest ten kościół. Jednek z piękniejszych w tym regionie
nyenalth - 2013-03-16, 22:02
Temat postu: malarz brzeski Baltazar Latonus
Podobno malarz brzeski Baltazar Latonous wykonywał malowidła drzew genalogicznych książąt brzeskich (połowa XVI w.). Prawdopodobnie wykonał takie drzewo dla księcia Jana Podiebrada z Oleśnicy ok. 1558 r. Zajmuję się historią Oleśnicy i chciałbym zobaczyć jak wyglądało malowidło genealogiczne jego autorstwa, bo "nasze" zostało zamalowane w końcu lat 50-ych. Czy zachowało się drzewo jego autorstwa w Brzegu? Jesli tak, czy udałoby się uzyskać skan? Kilka tygodni temu napisałem do Muzeum w Brzegu i nie dostałem odpowiedzi. Co wiadomo o tym malarzu? W XVI w. oraz w pierwszej połowie XVII w. istniała ścisła współpraca pomiędzy dworami książęcymi Brzegu i Oleśnicy. Ślady tego są widoczne w zamku i kościele zamkowym.
Marek Nienałtowski
www.olesnica.org

Franco Zarrazzo - 2013-03-17, 05:53

O to chodzi?:

http://www.fotoblog.mason...p?image_id=1969

http://www.fotoblog.mason...p?image_id=1970

?

Dziedzic_Pruski - 2013-03-17, 11:42

Chodzi o fresk w archiwum, datowany na rok 1584 lub 1594 (być może w tym roku uzupełniony o dalszych potomków), przedstawiający drzewo genealogiczne Jerzego II i Barbary. Za autora uważany jes nadworny malarz Balthasar (Baltazar) Latanus alias Steibhauer.

Na stronie internetowej zamku (u dołu) jest niestety tylko dość kiepskie zdjęcie.

jadore - 2013-03-17, 19:11

Tak mi się wydawało, że to o to chodzi. Lepiej widać to malowidło przy wirtualnym zwiedzaniu zamku na visitopolskie: http://www.visitopolskie.pl/pl/virtualtours.html trzeba odnaleźć "salkę" - jak się "stanie" w salce tyłem do tego malowidła, to tam jest coś jeszcze :)
anthropos - 2013-03-17, 23:38

Nazwisko tego artysty brzmiało Steinhauer, a forma zlatynizowana (taką też się posługiwał) to Latomus.
anthropos - 2013-03-18, 00:23

Mam kilka informacji o tej postaci, ale nie wiem co konkretnie wchodzi w krąg zainteresowań.
nyenalth - 2013-03-20, 22:01

anthropos,

Słabo sie poruszam po forum i nie wiem gdzie piszę. Interesuje mnie mozliwość wykonywania pracy przez Latomusa w Oleśnicy w 1558. Czy wtedy żył lub czy był w wieku produkcyjnym. Powyżej jest plik Latomus.jpg. Co się pod nim kryje, bo nie mogę otworzyć
Marek Nienałtowski

anthropos - 2013-03-21, 12:17

Dane o tym artyście zamieszcza katalog wystawy z Muzeum Narodowego we Wrocławiu autorstwa Piotra Oszczanowskiego i Jana Gromadzkiego Theatrum vitae et mortis. Grafika, rysunek i malarstwo książkowe na Śląsku w latach ok. 1550 – ok. 1650, Wrocław 1995, s. 115:

Balthasar LATOMUS (*ok. 1540? Wrocław, † po 1602 Brzeg?; Kat. 166). Malarz brzeski, syn pisarza miejskiego we Wrocławiu. W 1569 r. został określony podczas rozprawy sądowej mianem malarza książęcego w Brzegu. 13.6.1592 r. przyjmuje obywatelstwo Brzegu. Malarz nadworny księcia Jerzego II, czynny na dworze brzeskim co najmniej już od 1567 r. Autor polichromii w gabinecie (na płd. ścianie małej izby na parterze), w prawym skrzydle zamku, z przedstawieniem drzewa genealogicznego księcia Jerzego II, z lat 1583-84. Prawdopodobnie wykonał również pewne prace malarskie w kośc. Św. Jadwigi, kaplicy zamkowej w Brzegu (przed 1586 r.).

Na s. 59 poz. 166 widnieje reprodukcja drzeworytu z 1586 r. przedstawiającego Jerzego II. Wykonany on został prawdopodobnie na podstawie portretu ze wspomnianej polichromii drzewa genealogicznego Latomusa.
O związkach B. Latomusa z Oleśnicą niebawem.

anthropos - 2013-03-21, 23:14

Wykonanie prac malarskich przez Baltazara Latomusa w Oleśnicy w 1558 r. jest raczej niemożliwe. Primo, pierwsza faza przebudowy rezydencji oleśnickiej przez księcia Jana Podiebrada miała miejsce w latach 1542-1556. Prace wznowiono następnie w 1559 i kontynuowano do 1563 r. Secundo, w 1558 r. Latomus miał zaledwie 17 lat, a więc w zbyt młodym wieku jak na w pełni samodzielnego artystę. Bardziej prawdopodobny byłby zatem rok 1585 (być może zaszła tu zwykła zamiana kolejności cyfr w dacie). Wykonane na zamku brzeskim drzewo genealogiczne mogło skutecznie zarekomendować go jako malarza podobnej w treści polichromii w Oleśnicy. Zresztą właśnie w 1585 r. Karol II Podiebrad, siostrzeniec księcia brzeskiego Jerzego II, rozpoczął kolejną fazę przebudowy siedziby rodu. Zresztą było by dziwne, aby to oleśnickie (dziś niezachowane) dzieło Latomusa było pierwowzorem dla brzeskiej polichromii, a nie odwrotnie.

Autorzy wspomnianej powyżej publikacji z nieznanych dla mnie przyczyn pominęli w nocie Latomusa wzmiankę dotyczącą jego działalności artystycznej w 1561 r. Być może uznali ją za nieautentyczną, bądź przypisali innej postaci. Dotyczy ona bowiem związków z Oleśnicą. Jako pierwszy zwrócił na nią uwagę Ewald Wernicke. W opracowaniu źródłowym z 1878 r. pt. Urkundliche Beiträge zur schlesischen Künstlergeschichte, IV. Brieg, podał on:
„Als herzoglicher oder „Ihrer fürstl. Gnaden Mohler" wird ungefähr von 1561–1601 genannt Balthasar Latomus (gräcisiert statt Steinhauer). Seine Wohnung lag dem Piastenschlosse gegenüber in den Klosterhäusern und war 1602 in andere Hände übergegangen (Weifsbuch 304 b. und die Rechnungsbücher dieser Jahre). Von seinen Schülern kennen wir aus einer Messeraffaire, ausführlich dargestellt im „Register über die Uebelthäter" (106a) George Scheberlin aus Brieg, derseinen Mitgesellen Hans Wagner von Torgau „ohne besondere Ursache mit einem Tollich entleibt" hat (1577), nachdem sie in der Wohnung ihres Meisters beim Spiel in Wortwechsel gerathen. Gleichzeitig werden dort namhaft gemach die Malergesellen Franz Wagner und Georg Vogel von Wohlau. — Der Bruder des Malers, Melchior Latomus, wird 1592 Bürger und erhält 1596 für Malen eines Wappens ins neue Fähnlein von der Stadt 1 Mark 6 Gr. (Rechnungsbücher).”

W 1887 r. na łamach wrocławskiego czasopisma „Schlesische Zeitung” E. Wernicke ogłosił treść dokumentu z 21 czerwca 1561 r. Dotyczył on wypożyczenia do Oleśnicy od księcia Brzegu Jerzego II jego nadwornego malarza Baltazara Latomusa (Steinschneider). Co szczególnie istotne, z prośbą tą nie wystąpił książę oleśnicki, ale rada miejska. Widocznie to miasto zamierzało zlecić mu wykonanie jakiś prac dekoracyjnych. Mogło to mieć związek z odbudową miasta po pożarze, który nawiedził je w 1559 r.

Wzmiankę o artyście (w kontekście związków artystycznych istniejących między Brzegiem i Oleśnicą) zamieścił wrocławski historyk sztuki Hans Lutsch w publikacji Die Kunstdenkmäler des Reg.-Bezirks Breslau (Wrocław 1887). Jak zauważył:
„Dafür, dass um diese Zeit auch andere Künstler aus Brieg nach Oels berufen wurden, spricht ein Brief des Magistrats an den Herzog d. d. Brieg 1561, 21. Juni, welch' letzterer sich dorthin um Ueberlassung wahrscheinlich des Hofmalers Balthasar Latomus (Steinschneider) gewendet hatte Wernicke M. Z. III 303.

Wygląda zatem na to, że Latomus istotnie zawitał do Oleśnicy już w 1561 r., ale jego zlecenie nie dotyczyło wówczas prac malarskich, ale raczej sgraffitowych lub stiukowych (stąd określenie go mianem ‘steinschneider’ (kamieniarz-dekorator).

nyenalth - 2013-03-22, 00:27

anthropos,

Dziękuję za te cenne informacje. Rzeczywiście data 1558 mogła powstać z 1585 r. Ceniona autorka książki, skąd pochodzi ta data, nie miała szczęścia do maszynistki przepisującej tekst i korektorek (to będzie drugi poważny błąd). W 1585-1586 r. Karol II Podiebrad przy pomocy architektów i budowniczych z Brzegu rozbudowywał zamek. Potrzebni byli sztukatorzy i twórcy sgraffito. Do dzisiaj nie znamy twórcy dekoracji sgraffitowej na ścianie nowego skrzydła zamku. Zapewne pochodził z Brzegu.

Chciałbym te informacje umieścić na swojej stronie i w popularnej książce o Podiebradach ziębicko-oleśnickich. Na kogo mam się powołać? Na nick czy nazwisko?
Marek Nienałtowski

anthropos - 2013-03-22, 13:28

Domyślam się, że chodzi o wartościową publikację dr Marii Starzewskiej, Oleśnica, Wrocław 1963, wydaną w serii "Śląsk w zabytkach sztuki". Niestety nie mam jej w dyspozycji, aby sprawdzić zapis w druku. Być może autorka pisząc o roku 1558, sugerowała się pracami dekoratorskimi wykonanymi w kościele farnym w Kłodzku? Wykonano wówczas nagrobek tumbowy księcia Henryka I Podiebrada i Urszuli brandenburskiej. Zleceniodawcami byli Joachim Podiebrad, biskup brandenburski oraz Jan Podiebrad na Oleśnicy.

Na publikację M. Starzewskiej, zasłużonej skądinąd historyk sztuki, powołał się prof. Jan Harasimowicz w pracy Treści i funkcje ideowe sztuki śląskiej Reformacji 1520-1650:
"Książę Jan Podiebrad także polecił namalować na północnej ścianie prezbiterium kościoła zamkowego w Oleśnicy drzewo genealogiczne swego rodu."

Jak widać autor nie przypisał dziełu daty rocznej, ale wskazał na pierwszeństwo zabytku brzeskiego przed oleśnickim.
Warto jednakże zauważyć, że w przypadku Brzegu mamy do czynienia z dwoma odmiennymi drzewami genealogicznymi, które prawdopodobnie powstały w różnym czasie. Pierwsze, zawierające szerszą gałąź rodu Piastów począwszy od ich protoplasty, znajdowało się w prezbiterium kościoła św. Jadwigi. Drugie, niejako prywatne, bo dotyczące Jerzego II i jego potomków, zlokalizowane zostało w gabinecie księcia w zamku brzeskim. Na którym z nich wzorował się twórca rodowodu Podiebradów w Oleśnicy? Wydaje się, że na pierwszym. Nie tylko ze względu na duchowy wymiar ikonografii (prezbiteria świątyń będących miejscami pochówków Piastów i Podiebradów). Za pierwszym rozwiązaniem przemawia również i to, że zdaniem obu autorów (Starzewska, Harasimowicz) polichromię w Oleśnicy zlecił Jan Podiebrad, który zmarł w 1569 r., a zatem blisko 15 lat przed powstaniem drzewa genealogicznego Jerzego II. Chyba, że jest to wniosek ex post, wynikający z błędnego przyjęcia roku 1558 r. jako daty powstania polichromii oleśnickiej.

Zagadek zatem nie brakuje, a do ustalenia prawdy droga nie łatwa.

Dziedzic_Pruski - 2013-03-22, 22:13

W kościele św. Jadwigi znajdowały się także drzewa genealogiczne Hohenzollernów i Habsburgów. Wydaje się, że przynajmniej częściowo były wykonane w technice stiukowej i iluminowane. Więcej na stronie 1. tego wątku.
nyenalth - 2013-03-23, 11:00

anthropos,
Mój tekst o Latomusie "cytowałem z pamięci" okazało się, że już pamieć zawodzi. Dr Maria Starzewska, bardzo zasłużona dla kultury i historii Oleśnicy, jedynie wspomniała o możliwości wykonania fresku drzewa genealogicznego Jana Podiebrada przez B. Latomusa.

anthropos - 2013-03-24, 23:16

Fragment fresku z drzewem genealogicznym Piastów brzeskich począwszy od księcia Jerzego II dostępny jest tu: http://foto.poczet.com/legnickie.htm
Niestety podpis pod fotografią jest błędny. To nie wizerunek Jerzego II z rodzicami, ale z synem Joachimem Fryderykiem, księciem brzeskim i legnickim oraz jego małżonką Anną Marią von Dessau, księżniczką anhalcką.

Może ktoś dysponuje fotografią całości i zgodzi się ją zamieścić na forum?

nyenalth - 2013-03-25, 03:08

Chcąc odwdzięczyć się za pomoc – pokazuję jedną z ksiąg biblioteki łańcuchowej w Oleśnicy. Pochodzi z biblioteki książęcej (?) z Brzegu. Książę Joachim Fryderyk podarował ją (i jeszcze kilka - dzieła Lutra i Melanchthona) w 1596 r. bibliotece łańcuchowej, którą założył książę Karol II Podiebrad. Na wewnętrznej stronie okładki widnieje notka donacyjna. Na zdjęciu widać piękny herb księstwa brzeskiego i łańcuch przymocowany w dolnym lewym rogu (łańcuch dorobiono w Oleśnicy) Sama okładka też jest dziełem sztuki. Pokazuję też regał z której księga była wyjęta do zdjęcia.

http://www.olesnica.org/Brzeg/ksiega.jpg

http://www.olesnica.org/Brzeg/tytul.jpg

http://www.olesnica.org/Brzeg/donacja.jpg

http://www.olesnica.org/Brzeg/regal.jpg

Biblioteka ta istnieje w tym samym pomieszczeniu od 1594 r. Zachowała się po wojnie przed przeniesieniem do Warszawy, gdyż proboszczowie ukrywali jej istnienie do czasów, gdy już nie groziło wywiezienie. Oleśnica ma szczęście do księży dbających o zabytki i promujących je. Księgi te były restaurowane w 1997-1998 r.
Oprócz tej biblioteki istniała w zamku biblioteka książęca założona przez Karola I Podiebrada, większa od brzeskiej (o czym mało kto wie), ale w 1884 trafiła do Lipska i w 1945 r. większość oleśnickich ksiąg uległa spaleniu podczas nalotu.
Marek Nienałtowski

Dziedzic_Pruski - 2013-03-30, 21:05

anthropos napisał/a:
Dane o tym artyście zamieszcza katalog wystawy z Muzeum Narodowego we Wrocławiu autorstwa Piotra Oszczanowskiego i Jana Gromadzkiego Theatrum vitae et mortis. Grafika, rysunek i malarstwo książkowe na Śląsku w latach ok. 1550 – ok. 1650, Wrocław 1995, s. 115
Podobne informacje znajdują się także w pracy "Untersuchungen zur Geschichte der schlesischen Maler (1500 – 1800)” (Badania nad dziejami malarzy śląskich (1500 – 1800)), Alwin Schultz, Breslau 1882, dostępnej w sieciowych zbiorach Dolnośląskiej Biblioteki Cyfrowej. Link

Baltazar Latomus – już w roku 1569, gdy występuje przed sądem w roli opiekuna, określany jako „malarz Jego kiążęcej mości” w Brzegu (..), 13. czerwca 1592 otrzymuje prawa obywatelskie, w r. 1582 mieszka za masztalnią ((książęcą) stajnią), a w r. 1600 – w jednym z domów klasztornych (chodziło o dawny klasztor dominikanów) naprzeciw zamku książęcego. W r. 1603 zwraca Radzie - z zaliczki ze sprzedaży swego domu - 2 marki i 12 groszy, pożyczone jego żonie i synowi podczas infekcji (przypuszczalnie chodziło o chorobę lub zarazę) (..).

W pracy tej figuruje również Melchior Latomus, przypuszczalnie wspomniany wyżej syn Baltazara.

Melchior Latomus – malarz w Brzegu, w r. 1592 otrzymuje prawa obywatelskie, w r. 1596 otrzymuje markę i 6 groszy za namalowanie herbu na nowych proporcach.

anthropos - 2013-03-31, 22:12

Być może wspomniany Melchior Latomus był synem, a być może - i to bardziej prawdopodobne - bratem Baltazara. Świadczyła by o tym zapiska o przyjęciu prawa miejskiego wraz z Baltazarem. Gdyby był jego synem wiadomość taka nie byłaby odnotowana. Za brata Baltazara uznawał Melchiora także cytowany już Ewald Wernicke. Gwoli ścisłości imię Melchior nosił też ojciec Baltazara, obywatel Wrocławia.
Dziedzic_Pruski - 2013-08-05, 19:42
Temat postu: Pojezuicki kościół Podwyższenia Krzyża Świętego, cz. 1
Po dłuższej przerwie powracamy dziś do cyklu o brzeskich kościołach i – przechodząc do kościoła św. Krzyża, sięgamy na początek po "Briegische Chronik oder gedrängte Ortsbeschreibung und Geschichte der Stadt Brieg von deren Entstehung an bis auf unsere Tage. Ein Beitrag zur Schlesiens Staats-, Religions- und Cultur-Geschichte zur Belehrung und Unterhaltung für Einheimische und Fremde" (Kronika brzeska lub zwarty opis miasta i historii Brzegu od jego założenia aż po nasze dni. Przyczynek do państwowej, religijnej i kulturalnej historii Śląska dla pouczenia i zabawienia dla miejscowych i obcych), Karl August Schmidt, Brieg 1845.

Katolicki kościół farny św. Krzyża

Kościół leży na zachodnim krańcu ulicy Grodzkiej (Zamkowej) przy placu Zamkowym i jest zbudowany w stylu ubiegłego stulecia (tj. XVIII). Od zewnątrz jego długość wynosi 70, a szerokość 38 łokci. U zachodniej ściany czołowej stoją 2 nieukończone wieże, zaś przy głównym portalu dobrze wykute rzeźby św. Tadeusza Judy i św. Jana Nepomucena.

Na uwagę zasługują malowidła wewnątrz kościoła - na sklepieniu i ścianach, będące dziełem jezuity, ojca Kubena. Dzięki umiejętnie namalowanym na plafonie kolumnom, artysta zdołał (optycznie) powiększyć wysokość kościoła. Stojąc na środku kościoła, tj. w punkcie obserwacji, spoglądamy w górę, gdzie nasz wzrok gubi się w chmurach, pośród których znajduje się mistrzowsko przedstawiona boska gloria, otoczona przez wszystkich świętych. Głównym motywem fresków, nawiązujących do wezwania kościoła, jest historia krzyża i związane z nim cuda. W górnych czterech narożnikach nawy znajdują się wyobrażenia cudów, które krzyż sprawił we wszystkich czterech żywiołach. Grupy postaci są bardzo dobrze rozmieszczone, a ich koloryt – mimo że łagodny – na tyle mistrzowski, że nawet mimo ich wielkiej liczby, każda z postaci jest dla obserwatora patrzącego z dołu wyraźnie odróżnialna. Nad ołtarzem przedstawiono wywyższenie węża miedzianego na pustyni przez Mojżesza, niestety koloryt w północnej części kościoła ucierpiał wskutek wilgoci.

Nad 10 bocznymi kaplicami kościoła znajduje się tyleż balkonów, a sklepienia pokrywają malowidła obrazujące historię Krzyża – od Konstantyna Wielkiego (r. 337 n.e.) do ponownego ustawienia na Kalwarii przez Herakliusza w XII w. (w rzeczywistości w r. 628; w egzemplarzu kroniki błąd ten poprawiono ręcznie). Niezwykle udane jest wyobrażenie bitwy cesarza Konstantyna z Maksencjuszem. Malowidła w bocznych kaplicach, również świadczące o geniuszu ich twórcy, przedstawiają czyny świętych, którym kaplice są poświęcone, zaś malowidła na filarach – ukrzyżowanie zbawiciela.

W kościele posługę sprawują proboszcz i dwóch kapelanów, z których jeden jest także wikarym powiatowym. Parafia obejmuje jedynie katolików zamieszkałych w mieście i należy do arcykapłańskiej diecezji brzesko-grodkowskiej. Prawa patronackie sprawuje królewski fiskus.

Historia kościoła

Po śmierci ostatniego brzeskiego księcia w r. 1675 i przejściu księstwa pod panowanie cesarskie, cesarz Leopold I skierował do Brzegu misję jezuicką. 1.czerwca 1681 r., w Niedzielę Trójcy Św., do Brzegu przybył ojciec Georgius Klein, rektor kolegium jezuickiego w Kłodzku, któremu towarzyszył ojciec Eliasz Nentwig – misjonarz i superior. Po przyjęciu przez cesarskiego radcę Urzędu Zwierzchniego z Wrocławia (Oberamt), barona von Plenkena oraz cesarskiego komisarza von Tamma, miało miejsce uroczyste przedstawienie władzom, w którym uczestniczyli komendant (twierdzy) von Tiem, brzeski radca rejencyjny von Grutschreiber, senatorowie (tj. rajcy) Scholtz i Brettschneider oraz rządca urzędu von Korkwitz. Misja otrzymała za bezpłatną kwaterę kanonię (tu dom, kamienicę, pierwotnie przeznaczoną na mieszkanie jednego z kanoników kolegiaty), znajdującą się na terenie podlegającym jurysdykcji kolegiackiej, gdzie urządzono kaplicę domową, w której aż do wybudowania kościoła odprawiano nabożeństwa. Oprócz przydzielenia domu, cesarz zezwolił misji na użytkowanie małego ogrodu zamkowego, późniejszego placu parad, a także przyznał jej z dochodów brzeskiego urzędu (kasztelanii?) deputaty w drewnie, zbożu i w gotówce. Misjonarzy wspierano także w inny sposób. Do początkowo dwóch misjonarzy dołączył w r. 1686 trzeci - nauczyciel młodzieży katolickiej. Ponieważ w latach 1696 – 1708 w rękach katolików pozostawał kościół ewangelicki w Pępicach, misjonarze odprawiali w nim katolickie nabożeństwa.
Siedzibę jezuitów w Brzegu określano mianem rezydencji jezuickiej. Zakon stosował takie nazewnictwo w odniesieniu do mniejszych ośrodków, takich jak brzeski. Ponieważ nie doszło do utworzenia kolegium, nie było też gimnazjum i profesorów, a misjonarze musieli oprócz swej właściwej działalności prowadzić także kształcenie młodzieży, zebranej w trzech, czterech klasach. W tym miejscu krótkie wyjaśnienie. W Brzegu było gimnazjum, z tym że ewangelickie. Jak pamiętamy z odcinków o kolegiacie, książę zakładając gimnazjum, przepisał mu dochody przynależne kolegiacie, gdy kanonicy i tak przeszli hurmem na luteranizm, dodatkowo zachęceni gwarancją dożywotnich dochodów na niezmienionym poziomie. Jezuici byli wprawdzie zainteresowani pozyskaniem gimnazjum oraz kościoła zamkowego, ale gdy te plany nie wypaliły, musieli pomyśleć o własnych inwestycjach. W r. 1727 przeniesiono się do nowej rezydencji. W tym samym czasie zakupiono także za cesarskim zezwoleniem za 5 tys. guldenów plac pod budowę kościoła. Uroczyste położenie kamienia węgielnego, w obecności cesarskiego garnizonu, odbyło się jednak dopiero 14. września 1735 r. 27. listopada 1745 ojciec Kuben ukończył freski, a 24. sierpnia 1746 r. kościół został poświęcony.
Od r. 1776, w którym Fryderyk II przekształcił zakon w królewski instytut szkolnictwa, w Brzegu nie było już szkoły, a superior i dwóch kaznodziejów troszczyło się wyłącznie o sprawy kościelne. Po rozwiązaniu zakonu w r. 1801 (w rzeczywistości rozwiązanie zakonu miało miejsce w r. 1773) zastąpili ich kuratus i kapelan kościoła zamkowego, a od r. 1802 - jeszcze jeden kapelan. W wyniku sekularyzacji kościół św. Krzyża został kościołem parafialnym i otrzymał trzeciego kapelana, który musiał biegle władać językiem polskim i niemieckim, a od r. 1809 był także duszpasterzem domu pracy (tj. cuchthauzu) i przytułku dla obłąkanych. Po przeniesieniu (trzeciego kapelana) w r. 1819, w kościele pozostał proboszcz i dwóch kapelanów.

Kolumna Trójcy św. Na placu Zamkowym

Kolumna w stylu gotyckim (tak interpretuje ją autor, w rzeczywistości kolumna jest oczywiście barokowa) i w formie piramidy powstała w r. 1737 na koszt mistrza murarskiego, Krzysztofa Melchera z Brzegu i została wykuta z jednej bryły piaskowca. U szczytu widzimy wyobrażenie Trójcy św. Nieco niżej, na pierwszym gzymsie (tu poziom, „piętro”), znajduje się figura Maryi z gwiaździstą koroną i z wężem u stóp. W czterech narożnikach znajdują się wyobrażenia św. Jana Chrzciciela, św. Jana Nepomucena, św. Józefa i św. Rocha wraz z ich atrybutami. Znajdujący się między nimi bas-relief (płaski relief) nawiązuje do męczeńskiej śmierci św. Barbary. Zaraz pod pierwszym gzymsem, u nasady kolumny znajduje się otwarte z dwóch stron wyobrażenie groty, w której św. Rozalia spędziła życie na kontemplacji męki zbawiciela. Pod gzymsem u podnóża kolumny znajduje się inskrypcja z dedykacją i nazwiskiem fundatora.

Plac Św. Trójcy (obecnie część pl. Moniuszki) nosił dawniej nazwę targu/ placu Solnego (tak jak we Wrocławiu), zaś stykający się z nim dzisiejszy plac Zamkowy był dawniej książęcym ogrodem kwietnym, łączącym się z tarasem, w miesjcu dzisiejszego magazynu soli (tj. na terenie dzisiejszego ogrodu zamkowego).

Oprócz kolumny św. Trójcy, w Brzegu znajdują się jeszcze dwie figury przed katolickim kościołem farnym (tj. św. Krzyża), wspomniane w opisie kościoła, kamienna statua św. Jana Nepomucena przy nowym moście odrzańskim oraz dwie cysterny (tu otwarte zbiorniki na wodę) – jedna we wschodniej części rynku, przed wielką lub miejską apteką, na środku cysterny znajduje się figura kobiety, naturalnej wielkości, druga – w zachodniej części rynku, naprzeciw Sukiennic (chodzi o ulicę, cysterna znajdowała się przed ratuszem), gdzie dziś zwykle odbywa się zmiana wart (zaraz przy południowej ścianie ratusza znajdował się odwach, czyli główny posterunek wojskowy, w którym stale trzymana była warta). Cysternę zdobi posąg Neptuna, także naturalnej wielkości.

Statua św. Jana Nepomucena nosi u podnóża następującą inskrypcję: Anno 1729 (tj. w roku kanonizacji św. Jana Nepomucena przez papieża Benedykta XIII), 1. lipca, na rozkaz Jego Ekscelencji, hrabiego św. Cesarstwa Rzymskiego von Althana, rzeczywistego cesarskiego generała cejgmistrza (General-Feldzeugmeister - stopień generalski, w pewnym sensie odpowiadający generałowi broni) oraz komendanta posterunku Brzeg, ustawiono tę statuę ku większej chwale Boga i św. Jana Nepomucena oraz stojącego tu garnizonu. Joseph A. Bechert fecit (wykonał – sygnatura rzeźbiarza).

Statua stała pierwotnie po prawej stronie wjazdu na stary most odrzański, niedaleko bramy Odrzańskiej, twarzą zwróconą ku wschodowi. W środę 23. kwietnia 1845 r. przeniesiono ją na dzisiejsze miejce przy wjeździe na nowy most odrzański, obrócono twarzą na zachód, a także pomalowano i ozłocono. Statua stała tam przez 100 lat. Zaginęła w r. 1945. Podobno widziano ją w odrzańskim mule (przypuszczalnie została strącona) i być może wciąż tam jest.

Dziedzic_Pruski - 2013-08-09, 07:32
Temat postu: Cysterny w dawnym Brzegu, dygresja.
Mimo że nieco zbaczamy z właściwego tematu, to jednak fakt istnienia w dawnym Brzegu wspomnianych w poprzednim przyczynku cystern, czyli zbiorników/ rezerwuarów wody, być może nawet wodotrysków, jest mało znany i dlatego wart poruszenia. W przeciwieństwie do innych śląskich miast, jak np. Kłodzka, Nysy, Jeleniej Góry czy Świdnicy, a zwłaszcza miast Czech i Moraw, gdzie takich cystern, dziś pełniących głównie rolę fontann, zachowało się całkiem sporo, brzeskie nie przetrwały niestety próby czasu. Jak już wspomniano w tym wątku, oprócz dwóch cystern w rynku, istniała także trzecia – na Kanonii, czyli przy dzisiejszym placu Moniuszki, przed budynkiem gimnazjum. Był to duży (długi na 21 kroków i szeroki na 12) zbiornik, który – jak podaje Schönwälder - zniknął jeszcze w XVIII w. przy okazji budowy kościoła. Później miała się tam znajdować pompa.

Tezie o zniknięciu cysterny zdaje się jednak przeczyć zamieszczony poniżej (rycina 1) fragment z ryciny Wernera, na którym widzimy cysternę oraz kościół. Na tejże rycinie dostrzegamy także cysternę w południowo-zachodnim narożniku rynku, u wlotu ulic Mlecznej i Pawłowskiej (Dzierżonia), a także kolejną – na placu Młynów. Zastanawia brak cysterny przed ratuszem, ale że ta zdawała się stać bliżej pierzei rynku, jej brak należy tłumaczyć zasłonięciem przez front kamienic w widoku z lotu ptaka. W północno-wschodnim narożniku rynku, u wlotu ulic Młynarskiej i Opolskiej (Reja), widać też tzw. błazeńsą klatkę, w której zamykano m.in. różnych furiatów, pieniaczy i wichrzycieli. Taka instytucja przydałaby się również na forum :wink: .

Wspomniane powyżej 4 cysterny odnajdujemy także na prezentowanym tu już, bardzo ciekawym planie twierdzy z poł. XVII w. (rycina 2). Jest tam jeszcze piąta - w pobliżu zamkowego ogrodu, w miejscu dzisiejszego kościoła św. Krzyża, Być może więc Schönwälder pomylił tę ostatnią z cysterną z Kanonii, tym bardziej, że w rozdziale poświęconym kościołowi (w następnym odcinku) wspomina o jej rozebraniu.

O cysternach w rynku i nieopodal zamkowego ogrodu wspomina też Wernicke w „Zwięzłej kronice topograficznej Brzegu do wymarcia Piastów w r. 1675” (Kurzgefasste topographische Chronik der Stadt Brieg bis zum Aussterben der Piasten 1675, Ewald Wernicke, Brieg 1879):

Rezerwuary wodne założono we wschodniej i zachodniej części (rynku); w r. 1605 rzeźbiarz Wesemann Schmid z Hamburga wykonał za 91 talarów cesarskich nowy trzon (Röhrkasten - obudowę rury, co sugeruje istnienie doprowadzenia wody/ wodotrysku) przed ratuszem (przypuszczalnie naprzeciw apteki), ozdobiony portretami i kwiatonami.

(..)

W r. 1600 czterech murarzy ze Strzelina w pięć dni na nowo wymurowało strzelińskimi kamieniami cysternę obok ogrodu dworskiego.


A może by tak nawiązać do dawnej brzeskiej tradycji i postawić fontannę przed ratuszem, w miejscu dawnej cysterny z Neptunem, nawet – był już kiedyś taki pomysł - z nieszczęsnym Trytonem, wegetującym dziś na zamkowym dziedzińcu. Poczucie realizmu podpowiada jednak, że władze miasta, a zwłaszcza niektórzy kierowcy, wolą jednak parking. :(

Opis rycin, zamieszczonych poniżej:

Rycina 1. Fragment widoku Brzegu z lotu ptaka z „Topografii ...” Wernera, poł. XVIII w.
Rycina 2. Fragment planu twierdzy i miasta z poł. XVII w.
Rycina 3. Brzeski rynek od południa i zachodu – widok z narożnika u wlotu ulic Małujowickiej (Staromiejskiej) i Kołodziejskiej (Chopina). Między ratuszem a zachodnią pierzeją widoczna jest cysterna z Neptunem. Widać także wspomniany w poprzednim przyczynku budynek odwachu, doklejony do południowej fasady ratusza. Rycina pochodzi ze strony Dolny Śląsk na fotografii.
Rycina 4. Ratusz i pierzeja zachodnia rynku, widziane z narożnika u wlotu ulic Grodzkiej (Zamkowej) i Celnej (Wojska Polskiego). Rycina pochodzi ze strony Brzeg na starych fotografiach.

Dziedzic_Pruski - 2013-09-12, 19:36

Na następną część cyklu o brzeskich kościołach zapraszam na portal Fajnybrzeg, gdzie odtąd regularnie ukazywać się będą kolejne przyczynki do historii Brzegu i okolic. W planach m.in. zamek, brzeskie przedmieścia i oblężenie Brzegu w r. 1642. Link
Franco Zarrazzo - 2013-09-12, 19:37

Znaczy pa pa pa? :D Nie będziesz moderował już tego wątku ani trolował w innych na Forumbrzeg?
Dziedzic_Pruski - 2013-09-12, 19:41

Wprost przeciwnie, dalej będę punktować różnych prawdziwków i kołtunów, skupiając na tym całą uwagę. <tak2>
Franco Zarrazzo - 2013-09-12, 19:42

A to ci historia... jak się patrzy...
Dziedzic_Pruski - 2013-09-12, 19:43

Jeszcze się przepatrzy to i owo. :D
Franco Zarrazzo - 2013-09-12, 19:45

Patrzaj, patrzaj :)
Dziedzic_Pruski - 2013-09-12, 19:56

... a patrzaj końca.
mulder - 2013-09-13, 06:09

Szkoda, Dziedzicu. Będę przerzucał się zatem i na tamten portal.
waldemar_n - 2013-09-13, 13:08

Dziedzic_Pruski napisał/a:
Na następną część cyklu o brzeskich kościołach zapraszam na portal Fajnybrzeg, gdzie odtąd regularnie ukazywać się będą kolejne przyczynki do historii Brzegu i okolic. W planach m.in. zamek, brzeskie przedmieścia i oblężenie Brzegu w r. 1642. Link


Mam cicha nadzieje, ze pewne nieeuropejskie osobniki pozostana na forumbrzeg i nie pojawia sie na "dziewiczym" nowym portalu tylko w jedynym celu, aby zniszczyc nastepny portal :-)

Lepiej niech zostana na forumbrzeg, gdzie beda mogli sie spokojnie "gotowac w swoim sosie" ...

______________________________________________________________

"Był taki czas, kiedy budowaliśmy to forum dla społeczeństwa, a nie tylko do uprawiania poli-potyczek i wymiany nieuprzejmości ze strony min.
Franco Zarrazzo,
krzysztof Wojtunik,
lord
"

______________________________________________________________

Brzeski - 2013-09-14, 14:49

Dziedzic_Pruski napisał/a:
Na następną część cyklu o brzeskich kościołach zapraszam na portal Fajnybrzeg, gdzie odtąd regularnie ukazywać się będą kolejne przyczynki do historii Brzegu i okolic. W planach m.in. zamek, brzeskie przedmieścia i oblężenie Brzegu w r. 1642. Link


To już naprawdę ostateczna decyzja?
FajnyBrzeg też jest fajnym miejscem, ale przyzwyczaiłem się do formy i przejrzystości tego forum, i akurat dział historyczny z przyjemnością się czytało. A pewne indywidua zaśmiecające zawsze można przecież usunąć w razie czego. Może jednak Dziedzicu pozostałbyś tu?

waldemar_n - 2013-09-14, 14:53

Brzeski napisał/a:
...A pewne indywidua zaśmiecające zawsze można przecież usunąć w razie czego. ...


Niestety te osobniki maja poparcie Yasia, i ten fakt nie naprawi forumbrzeg :-)

______________________________________________________________

"Był taki czas, kiedy budowaliśmy to forum dla społeczeństwa, a nie tylko do uprawiania poli-potyczek i wymiany nieuprzejmości ze strony min.

Franco Zarrazzo,
krzysztof Wojtunik,
lord
"

______________________________________________________________

Dziedzic_Pruski - 2013-09-14, 17:12

Brzeski napisał/a:
Może jednak Dziedzicu pozostałbyś tu?
Obawiam się, że niezadługo po prostu nie będzie już gdzie pozostawać. Sprawdza się porzekadło o łyżce dziegdziu w beczce miodu. Tutaj takich łyżek jest co najmniej kilka. Dział historyczny forum jest już od kilku lat niemoderowany i takich śmieci jak ostatnie dwa wątki jest tu znacznie więcej.
Marcim B. - 2013-09-14, 20:11

Jest "Nasz Dziennik", będzie "Nasze Forum".
Brzeski - 2013-09-15, 14:35

Dziedzic_Pruski napisał/a:
Obawiam się, że niezadługo po prostu nie będzie już gdzie pozostawać. Sprawdza się porzekadło o łyżce dziegdziu w beczce miodu. Tutaj takich łyżek jest co najmniej kilka. Dział historyczny forum jest już od kilku lat niemoderowany i takich śmieci jak ostatnie dwa wątki jest tu znacznie więcej.


Faktem jest, że ogólnie forum się zmieniło i traci na popularności. Ale to że tak powiem z przyczyn geo- i kosmopolitycznych. :)

Natomiast sam dział historia, w dość prosty sposób, mógłby zostać pozytywną enklawą spokoju, jako wyjątek. ;-) Gdybyś Dziedzicu zadeklarował że chcesz tu zostać, to mógłbym złożyć również deklarację i moderować. Nie widzę przeszkód. Z tym, że jak znam siebie to byłbym moderatorem okrutnym i nawet Ty byś musiał czasem się ugryźć w język, dla dobrego wizerunku tego działu.

yasiu - 2013-09-15, 14:45

Dziedzic, czy w dziale historii zmieniło się dlatego, że mam inny pogląd na temat Romów i Niemców jak Ty? Pasowało Ci do momentu kiedy nasze poglądy w którymś z tematów nie zaczęły się różnić. Tamta strona podobnie jak "Twoja" również nie raz dostawała zakazy pisania czy ostrzeżenia. Jednak Każdy powinien uderzyć się w pierś i znaleźć własną winę.

Proponowałem Tobie objęcie działu historia jako moderatora. Jednak odrzuciłeś taką możliwość.

Dziedzic_Pruski - 2013-09-15, 15:00

Ja odrzuciłem? Zgodziłem się, naiwnie sądząc, że proszą mnie o przysługę. Okazało się jednak, że robią mi łaskę.
Dziedzic_Pruski - 2014-02-16, 20:33
Temat postu: Pojezuicki kościół Podwyższenia Krzyża Świętego, cz. 2.
Po dłuższej przerwie powracamy do cyklu o b rzeskich kościołach i do pojezuickiego kościoła św. Krzyża. 14. września to dzień tradycyjnego odpustu w parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego oraz rocznica wmurowania kamienia węgielnego pod budowę kościoła w 1735 r. Wydarzenie to, a także historia kościoła zostały opisane w pracy „Geschichtliche Ortsnachrichten von Brieg und seiner Umgebung” (Historyczne wiadomości lokalne o Brzegu i okolicach), Karl Friedrich Schönwälder, Brieg, 1845, po którą dziś sięgamy. Poniższy przyczynek został już zaprezentowany na portalu Fajnybrzeg

Rezydencja jezuicka (szkoła, oratorium i kościół)

W pełni rozwinięte zakłady kształceniowe jezuitów to kolegia i seminaria. W seminariach kształcono przyszłych profesorów, zaś w kolegiach realizowano kompletny kurs gimnazjalny i prowadzono fakultatywne studia filozofii i teologii w następującym porządku: w czterech najniższych klasach (Parva, Principia, Grammatica, Syntaxis lub Rudimenta, Infima, Media, Suprema Classis Grammatices prowadzono naukę w łacinie, po nich następowała piąta klasa - Poesis z prozodią (dyscyplina naukowa zajmująca się brzmieniowymi zjawiskami wiersza, jak akcent, iloczas, intonacja) i mitologią oraz szósta - Rhetorica, w której doskonalono się w mowach i oracjach. Fakultatywne studia filozofii odbywały się w klasach siódmej - Logica, ósmej - Physica i Mathesis oraz dziewiątej - Methaphysica. Wykładano etykę według Arystotelesa, teologię – w Theologia Scholastica, kazuistykę albo moralność, Polemica albo Controversiae, Interpretatio sacrae scripturae, Jus canonicum, także hebrajski.

Tam, gdzie nie było kolegiów, zakładano tzw. rezydencje, w których członkowie zakonu zajmowali się kaznodziejstwem, spowiednictwem lub badaniami naukowymi. Przenoszono tam także karnie tych członków, którzy przysporzyli zakonowi kłopotów. W krajach protestanckich nazywano takie ośrodki również misjami, gdyż ojcowie mieli za zadanie przywrócenie do życia obumarłego katolicyzmu i pozyskanie dla Kościoła nowych członków.

W roku 1675, gdy cesarzowi przypadły trzy księstwa (brzeskie, legnickie i wołowskie – po śmierci ostatniego Piasta, Jerzego Wilhelma), powzięto zamiar przywrócenia religii katolickiej na tych prawie całkowicie luterańskich ziemiach. Wprawdzie cesarz Leopold zapewnił ewangelickim stanom wolność wyznania, jednakże stany katolickie próbowały u niego uzyskać odnowienie dawnych fundacji kościelnych. W Brzegu klasztory zostały rozwiązane podczas reformacji i przeznaczone na cele świeckie, zaś dochody kolegiaty tumskiej (św. Jadwigi) - w głównej mierze na utrzymanie gimnazjum. By zaspokoić dążenia stanów katolickich i równocześnie zatrzymać (z papieską dyspenzą) książęce fundacje, cesarz przejął utrzymanie kuratusa ( duchownego, sprawującego opiekę nad kościołem), kapelanów i sług kościelnych kościoła zamkowego, który został przywrócony obrządkowi katolickiemu, kazał wprowadzić ojców Towarzystwa Jezusowego (tj. jezuitów) i kapucynów, zapewnił im roczne salaria (dochody) i adjuta (dodatki), a z podatków od środków „nasennych” (przypuszczalnie chodziło po prostu o akcyzę od alkoholu) dołożył się znacząco do budowy kościoła kapucynów.

Jezuitom oddano na mieszkanie długi kamienny dom, znajdujący się między (zamkowym) ogrodem przyjemności i sadem, jakiś czas użytkowany jako mennica, a wówczas stojący pusto. Zezwolono im także na użytkowanie ogrodu przyjemności. W święto Św. Trójcy, 1. czerwca 1681 r., do Brzegu przybyli pierwsi dwaj ojcowie - Jerzy Klein, uprzednio rektor kolegium jezuickiego w Kłodzku - pierwszy superior, oraz ojciec Nentwich. Zostali przyjęci przez komisję, specjalnie w tym celu autoryzowaną przez cesarza, w skład której wchodzili radca urzędu zwierzchniego, Adrian baron von Plenken i pan von Tham. Następnie przedstawiono ich miejscowym władzom (które reprezentowali komendant (twierdzy) von Tiem, brzeski radca rejencyjny von Grutschreiber, senatorowie Scholz i Brettschneider oraz rządca urzędu grodzkiego von Korkwitz). 62 lata wcześniej, 24. czerwca 1619 r. książę brzeski Jan Chrystian, najwyższy starosta śląski, wydał patent, wypędzający jezuitów ze Śląska pod sankcją kary cielesnej lub gardła. Obaj ojcowie niezwłocznie zaczęli (jak podaje Kundmann, str. 585) wygłaszać kazania w niedziele i święta i nauczać młodzież w duchu religii katolickiej, a ponieważ prowadzili także naukę łaciny, magistrat wyprosił u cesarza kolejnych dwóch (ojców), którzy przybyli w r. 1684. Założono wtedy 4 najniższe klasy gramatyczne, a ojcowie obok swych pozostałych obowiązków prowadzili w nich naukę. Czy – jak utrzymuje Zimmermann, str. 62 (chodzi o dzieło „Beyträge zur Beschreibung von Schlesien” (Przyczynki do opisania Śląska), Albert Zimmermann, Brieg, 1789), na podstawie rękopiśmiennych wiadomości – ich zamiary były ukierunkowane na przejęcie gimnazjum i dóbr kolegiackich, musi wobec braku sprawdzonych wiadomości pozostać w sferze domysłów. Jednakże postępowanie w sprawie opustoszałych etatów nauczycielskich zdaje się to potwierdzać. Nauczyciele gimnazjalni, z wyjątkiem reformowanego (tj. kalwinisty) rektora Brunseniusa, zachowali wprawdzie po przejściu pod panowanie cesarza swoje stanowiska, ale gdy te pustoszały na skutek śmierci swych posiadaczy, już ich na nowo nie obsadzano. W ten sposób kolegium (tu korpus osobowy nauczycieli, a nie szkoła) nauczycielskie stopniało w latach 1682 – 1708 z dziesięciu do trzech członków, zaś od r. 1706, na mocy cesarskiej rezolucji, wypłacano jezuitom z uposażenia profesorów 500 guldenów albo 412 talarów śląskich i 60 korców zboża. Wprawdzie dzięki konwencji altransztadzkiej sześć wakujących etatów nauczycielskich zostało znów obsadzonych i nadzieja na pozyskanie gimnazjum, o ile jezuici taką żywili, upadła, jednakże 412 talarów i 60 korców deputatu zbożowego płacił jeszcze rząd pruski - aż do rozwiązania zakonu. W r. 1738, gdy zamyślano o rozszerzeniu szkoły łacińskiej do kolegium, powołano piątego ojca na nauczyciela poetyki i retoryki. Przy budowie kościoła uwzględniono plany założenia (i budowy) kolegium i w r. 1746 zakon prowadził negocjacje w sprawie zakupu czterech małych kamienic naprzeciw kościoła, podległych jurysdykcji urzędu kolegiackiego, oraz kamienicy Kranichstadta - na gruncie miejskim, gdyż początkowo szkoła znajdowała się w niewielkim budynku za domem ogrodowym, a później w rezydencji. Ostatecznie do utworzenia kolegium jednak nie doszło i to nie wskutek sprzeciwu władz pruskich – jak wiadomo, Fryderyk II wysoko cenił zasługi zakonu na polu edukacji - ale dlatego, że prawdopodobnie (jezuici) trafili tu na wyjątkowo niesprzyjające warunki: po ustaniu rządów cesarskich do magistratu powoływano ewangelików, zaś liczba dzieci, dla których w rachubę wchodziłaby (katolicka) edukacja gimnazjalna, znacząco zmalała (miasto opuściło wtedy wielu katolików). Według niepotwierdzonej pogłoski, pieniądze zgromadzone na budowę kolegium i rozbudowę kościoła, miały zostać utracone w Olszance. W r. 1750 w kościele i szkole posługę sprawowało 5 ojców: Reverendus Pater Andrzej Klein - Superior, Karol Seidel - kaznodzieja piątkowy, Jan Sobeck - kaznodzieja niedzielny, Ignacy Franke - kaznodzieja poranny, Józef Weinmann – katecheta i Professor Scholarum. Szkoła została przypuszczalnie zredukowana już podczas wojny 7-letniej, gdyż przeprowadzony w r. 1761 spis wszystkich mieszkań w domach urzędu kolegiackiego i grodzkiego wykazał, że jezuici mieli w nich dziewięć izb, z czego tylko dwie użytkowano na potrzeby szkoły.
Po rozwiązaniu zakonu w r. 1773, zaś na Śląsku przekształceniu w królewski instytut szkolny, szkoła zaprzestała działalności, jako że ojcowie zostali przeniesieni do gimnazjum.

Oratorium i kościół

Początkowo jezuici nie posiadali tu żadnego kościoła, a nabożeństwa odprawiali w kaplicy domowej, zwanej też oratorium, którą obok mieszkań urządzili w starym domu menniczym lub ogrodowym. Dopóki kościół ewangelicki w kolegiackiej wsi Pępice pozostawał w rękach katolików (1696 – 1708), tutejsi jezuiccy misjonarze odprawiali nabożeństwa i tam. Ponieważ jednak ich pierwsza siedziba i kaplica znajdowały się tymczasem w bardzo złym stanie budowlanym, a gmina katolicka rozrosła się i chętnie uczestniczyła w nabożeństwach, w r. 1727 pod budowę kościoła i kolegium zakupiono za cesarskim zezwoleniem komorę lub dom urzędowy, położony między starym domem misyjnym (tj. rezydencją) i domem obywatela Chrystiana Stumpe, kawałek ogrodu zamkowego, wysunięty najbardziej ku tyłowi - od linii przy czerwonej wieżyczce (dzisiejszej granicy między posiadłością Monsera a magazynem soli), aż do narożnika wysuniętego ku bramie Odrzańskiej, dalej część przedniego ogrodu zamkowego lub ogrodu przyjemności (jak to dokładnie zaznaczono na planie i umowie sprzedaży, do dziś przechowywanych w urzędzie kolegiackim), ze wszystkimi zobowiązaniami i prawami, zwłaszcza wolnością podatkową, jakie dotąd przynależały urzędowi grodzkiemu, za cenę 5 tys. guldenów, licząc guldena po 60 krajcarów i krajcara po 6 halerzy, płatnych w tutejszej cesarskiej kasie kameralnej w następujący sposób: w momencie konfirmacji zakupu jednorazowo 4 tys. guldenów gotówką, po upływie roku i dnia pozostałych 1 tys. guldenów. Przekazanie (prawa własności) miało nastąpić zaraz po konfirmacji zakupu i wpłaceniu zaliczki. Jezuici mogli w dalszym ciągu użytkować pozostałą część przedniego ogrodu zamkowego, jednakże oddaną im ad beneplacitum (z łaskawości) cesarza i musieli przy tym przestrzegać specjalnych Reversales (zobowiązań), a poza tym nie wolno im było niczego immutować (zmieniać) - na połaci wyznaczonej i od nowego kościoła wymierzonej, takoż i zamku prospektu (widoku) przez budowlę jakowąś nie pozbawiać, lecz i mur, przyjemności ogród okalający i jegoż sarta tecta (odpowiedni stan budowlany) w przyszłości na koszt własny utrzymywać, a także i w tylnym ogrodzie zamkowym, ku zamkowi budowli żadnej nie stawiać, która by widok z tegoż królewskiego zamku (po śmierci ostatniego Piasta księstwo przeszło pod bezpośrednie panowanie cesarza, tj. właściwie króla czeskiego, przez co zamek „awansował” z książęcego na królewski) i wieżyczki czerwonej, tamże stojącej, zastawić i odebrać mogła. Akt kupna podpisali, burgrabia P.E. von Cornruth - ze strony urzędu grodzkiego, oraz Franciscus Wenzel - Rector Colegii Vratislaviensis i Sebastian Dorant Societas Jesu Missionis Caesar, Briga p.a. Superiore. Ratyfikacji i potwierdzenia kupna Królewska Kamera Śląska dokonała 16. października 1727 r. na zamku cesarskim we Wrocławiu (dziś w miejscu tego zamku znajduje się główny budynek uniwersytetu, dawne kolegium jezuickie; rezydencja brzeska to dzisiejszy dom parafialny/ probostwo przy ul. Górnej/ Pańskiej). Przed placem budowy kościoła, u wylotu ul. Grodzkiej (Zamkowej), znajdowała się cysterna, która została wtedy rozebrana. Odstąpiono także kawałek gruntu miejskiego – od zaułka w stronę Wróblego Wzgórza, a 16. października 1738 r. ojcowie dokupili jeszcze mieszczańską kamienicę, sąsiadującą z ich siedzibą, regulując ciążące na niej zobowiązania poprzez scedowanie przysługujących 26 piw (w owych czasach poszczególnym kamienicom, a także obywatelom, przysługiwało prawo warzenia określonej ilości piwa ) i wpłacenie na rzecz gminy miejskiej 30 florenów reńskich gotówką. Nową rezydencję zajęto już w r. 1727, zaś od r. 1729 chłopi z wsi kolegiackich zwozili kamienie łamane w Strzelinie, przeznaczone na fundamenty pod nowy kościół pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego. Uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego odbyło się w święto Podwyższenia Krzyża, 14. września 1735 r. (diariusz miejski). Garnizon miejski (wolna kompania w sile 300 ludzi), ustawiony w pełnej paradzie w ogrodzie zamkowym, oddał trzy salwy, przy czym za każdym razem odpalono 6 dział. Następnie uderzono w dzwony, ojcowie przy dźwięku trąb i kotłów wyszli procesją ze starego kościoła (tj. kaplicy domowej), za nimi czeladnicy murarscy i ciesielscy, niosący na srebnej paterze srebrną kielnię i młotek. Następnie dwóch mistrzów murarskich i dwóch ciesielskich wniosło na nosidle kamień węgielny, pokryty czerwonym płótnem, a za nimi postępowali: przeor Franciszek – prałat od św. Wincentego i biskup pomocniczy, starosta krajowy (hrabia Hoffmann), pozostali rajcy, członkowie magistratu i oficjanci. We wschodniej części placu budowy stał stół z 3 świętymi obrazami i dwoma palącymi się woskowymi świecami, na którym złożono kamień węgielny, długi na ¾ i szeroki na ½ łokcia. Koło stołu lub ołtarza stało też złocone krzesło, na którym zasiadł biskup, a za nim miejsca zajęła jego służba. Jezuita, ojciec Provin wygłosił kazanie z Jezajasza 27, wers 6. Po zakończeniu biskup odprawił mszę, a jego słudzy trzymali w tym czasie pastorał, mitrę i płaszcz. Jeden ze sług podtrzymywał mszał na pulpicie. Po zakończeniu mszy starosta krajowy wziął wodę święconą, a biskup poświęcił kamień węgielny, po czym dwóch mistrzów murarskich złożyło go w fundamencie, w narożniku naprzeciw wejścia do zamku. Tam biskup pokropił powtórnie kamień, trzy razy nałożył wapna (tj. zaprawy) srebrną kielnią, położył trzy cegły i uderzył w nie po trzykroć (srebrnym) młotkiem, co powtórzyli starosta krajowy i pozostałe osoby. Po południu ojciec Wegner wystawił przedstawienie teatralne.

Spośród tutejszych budowniczych kościoła szczególnie wyróżnił się mistrz murarski Melcher (fundator kolumny św. Trójcy). Prace kamieniarskie wykonał (mistrz) Schleien. 19. listopada 1738 r., w dniu św. Elżbiety, tutejszy mistrz ciesielski, Beta Niede, zatknął gałkę na wieży (na sygnaturce), a w r. 1739 budowa kościoła została zakończona (z wyjątkiem wież, o tym później). Freski we wnętrzu kościoła jezuita, ojciec Kuben ukończył dopiero 25. listopada 1745 r. Podczas oblężenia miasta w r. 1741 kościół, zamieniony w magazyn słomy i siana, nie doznał – dobrze osłonięty przez znajdujący się przed nim zamek - innej szkody niż zestrzelenie dzwonu z sygnaturki 29. kwietnia (ucierpiały również okna i dach od zachodu).

Dobrodziejami, dzięki których pomocy doszło do budowy kościoła byli: jezuita, ojciec Scholz i jego matka, żona nyskiego senatora (burmistrza) - zapisując spadek w wysokości 20 tys. florenów, baron von Stechow, dziekan tumski z Halberstadt i baronessa von Kanitz. Konsekracji kościoła dokonał wrocławski biskup pomocniczy, hrabia Almesloe.

Kościół ma 70 łokci długości i 38 szerokości. U czołowej fasady znajdują się dwie wieże, dociągnięte do dachu, lecz dalej nierozbudowane. Na planie, który Józef Frisch (architekt) wykonał w Rzymie (w rzeczywistości projekt Frischa został w Rzymie jedynie zatwierdzony), a który przechowywany jest w urzędzie parafialnym, można zobaczyć, jak wieże miały (pierwotnie) wyglądać. Podobnie jak budowa wież, do skutku nie doszła także budowa kolegium, które miało powstać od strony miasta, o czym jeszcze dziś przypomina ukształtowanie ściany kościoła od tejże strony oraz negocjacje, prowadzone w sprawie zakupu czterech kamieniczek naprzeciwko. Superior Andrzej Provin przy okazji tychże pertraktacji wyraził zamiar połączenia planowanego kolegium z kościołem łukiem nad ulicą. W tym miejscu konieczne jest krótkie wyjaśnienie: pierwotnie kolegium miało powstać w miejscu dzisiejszego domu parafialnego i dla tej właśnie lokacji wykonano projekt architektoniczny. Realizacja tego projektu zależna była jednak od zakupu kilku parcel. Widocznie w wyniku niepowodzenia, a może i braku pieniędzy, plany te zmieniono, przewidując lokację kolegium naprzeciw kościoła.

Przed głównym portalem stoją dwie figury – Judy Tadeusza i Jana Nepomucena, pierwszy z pałką i z odrąbaną głową jako znakami swej męczeńskiej śmierci, drugi z Chrystusem na krzyżu. Pierwsza statua jako inskrypcję nosi jedynie imię apostoła, druga psalm 148 Laudate eum in excelsis, sit laus Deo Patri, Deo Filio, Deoque spiritui sancto (chwalcie Go na wysokościach, chwała Bogu Ojcu, Bogu Synowi i Bogu Duchowi Świętemu), na dolnym zaś postumencie Uni atque trino Deo honor, honor honoris protectori sancto Joanni Nepomuceno famae periclitantis et in rebus adversis singulari patrono haec statua erecta est ab indignissimo servo Fr. Jos. Javersky (na chwałę Boga w Trójcy jedynego i chwałę obrońcy dobrej sławy i w nieszczęściach patrona jedynego, św. Jana Nepomucena, statuę tę sługa niegodny, Franciszek Józef Javersky, wystawił). W dużej niszy w górnej partii fasady, między marmurowymi kolumnami, miało zostać umieszczone ukrzyżowanie (stało się to dopiero po rozbudowie wież w poł. XIX w., do tego czasu nisza pozostawała pusta). Fasada kościoła pozostaje nieukończona, lecz jego wnętrze bogatymi malowidłami ozdobił ojciec Kuben, znany w malowideł w wielu śląskich budowlach kościelnych. W inskrypcji za chórem organowym, pomijając swe nazwisko, nadmienił jedynie: Picturam h-u-j-u-s (inaczej filtr nie przepuści) :wink: templi ad majorem dei gratiam et sanctae crucis honorem finivit quaedam manus societatis Jesu 27. Nov. 1745 (malowidła tej świątyni, ku większej chwale Boga i Krzyża św., ręką towarzystwa jezusowego wykonano).

W centrum plafonu sklepienia, które dzięki odpowiedniemu (iluzjonistycznemu) przedstawienieniu kolumn wydaje się wyższe, umieszczono boską glorię w otoczeniu wszystkich świętych, a w narożnikach cuda Krzyża we wszystkich czterech żywiołach. Nad ołtarzem głównym przedstawiono wywyższenie węża na pustyni przez Mojżesza. Koloryt tego malowidła ucierpiał jednak od wilgoci. Nad dziesięcioma bocznymi kaplicami kościoła znajduje się tyleż empor. Na ich sklepieniach przedstawiono historię Krzyża od momentu, gdy ten ukazał się w chmurach cesarzowi Konstantynowi jako znak zwycięstwa (in hoc signo vinces) (pod tym tznakiem zwyciężysz), aż do powtórnego ustawienia na górze Kalwarii przez cesarza Herakliusza. Bitwa cesarza Konstantyna z Maksencjuszem przy Milvus pons (moście Mulwijskim) to słabe naśladownictwo malowideł z rafaelowskiej sali Watykanu. W kaplicach, w formie medalionów przedstawiono czyny świętych, którym te są poświęcone. Znajdują się tam również olejne obrazy naturalnej wielkości, z wyobrażeniami członków zakonu, którzy zginęli śmiercią męczeńską, zaś na filarach – obrazy stacji drogi krzyżowej. W jednej z kaplic wisi madonna z dzieciątkiem – znakomity obraz na desce, pochodzący ze szkoły staroniemieckiej. Uduchowione spojrzenie madonny i żywy koloryt obrazu kontrastują z nieco osobliwym otoczeniem męczenników.

Lista superiorów, zmieniających się prawie co rok lub w równie krótkich odstępach czasu, obejmuje następujące nazwiska: Jerzy Klein – do r. 1686, Henryk Schmidt – do 1688, Samuel Heppel – do 1689, Bartłomiej Mayer – do 1690, Henryk Schmidt – po raz drugi, do 1694, Krzysztof Adolph – do 1695, Jan Lober – do 1696, Jan Graser – do 1697, Jan Eiter – do 1700, Franciszek Urban – do 1701, Franciszek Dorn – do 1702, Krzysztod Gebhard – do 1705, Herrmann Oppersdorf – do 1708, Franciszek Urban – po raz drugi, do 1710, Kacper Mayer – do 1711, Bernard Pannagl – do 1714, Norbert Langer – do 1716, Jan Neumann – do 1717, Jerzy Haupt – do 1725, Sebastian Dorant, który w r. 1727 zakupił rezydencję – do 1728, Jan Kunze – do 1729, Jan Muttersohn – do 1730, Józef Troilo – do 1733. Za Jana Schneidera – do 1736 i po raz drugi Sebastiana Doranta – do 1742, wzniesiono kościół. Wilhelm Czackert – do 1744, Karol Regent – do 1746, Andrzej Provin – do 1755, Franciszek Ochoßky – do 1760, Piotr Habendorf – do 1768, Franciszek Langhans – do 1772, Krzysztof Dittmann – do 1776.

Gdy w r. 1773 (papież) Benedykt XIV, uginając się pod presją ducha czasów, w bulli „Dominus ac redemptor noster(Nasz Pan i odkupiciel) zniósł na zawsze zakon, król Fryderyk II, czując się bardziej zobowiązany przyrzeczeniem pozostawienia Kościoła katolickiego w status quo niż papieską bullą, a także w uznaniu zasług zakonu na polu szkolnictwa, zakazał jej ogłoszenia na swoich ziemiach. Ponieważ jawny opór wobec papieskich rozporządzeń stałby w sprzeczności z zasadami zakonu, w r. 1776 król zezwolił jezuitom na zaprzestanie używania zakonnych imion i zrzucenie zakonnych szat. Odtąd zwali się księżmi Królewskiego Instytutu Szkolnego. Każdemu zakonnikowi król kazał wypłacić 50 talarów na zakup świeckich szat. Miejsce wcześniejszych superiorów zajęła specjalna komisja szkolna, zakonowi pozostawiono majątek, ale oddając pod królewski zarząd, odprawianie mszy ograniczono do własnych (tj. jezuickich) kościołów.

Szkoła jezuicka w Brzegu zaprzestała swej działalności, a na miejscu pozostał jedynie superior kościoła z dwoma kaznodziejami. Ostatni superior - Krzysztof Dittmann, zachował stanowisko aż do swej śmierci w r. 1789. Jego następcą został Franciszek Zawadil (ale już nie jako superior). Na początku rządów Fryderyka Wilhelma II (9. października 1787 r.) zrzeszenia, łączące dotąd wspólnoty księży szkolnych, miały zostać rozwiązane, wspólne zakwaterowanie nauczycieli w jednym budynku – zniesione, nieużytkowane działki i zbędne budynki – sprzedane, zaś z pozyskanych środków miał zostać utworzony fundusz szkół katolickich, przy czym nadwyżkę w wysokości 15 tys. talarów rokrocznie przekazywano na rzecz ewangelickich uniwersytetów we Frankfurcie (nad Odrą) i w Halle. Tutejszy kościół jezuiutów od r. 1800 był królewskim kościołem patronackim, a od 15. listopada tego roku znajdował się pod zarządem kuracji (tu jednostka kościelna mniejsza od parafii). Ostatni trzej eksjezuici opuścili Brzeg 10. lutego 1801 r., zaś 21. lutego biskup pomocniczy von Strachwitz ustanowił kościół św. Krzyża kościółem parafialnym. Budynki rezydencji wraz z ogrodem nabył kupiec bławatny Hoffmann za 2200 talarów. Kamienica położona koło kościoła powróciła przy tym pod jurysdykcję urzędu grodzkiego, a druga – jako dawny budynek mieszczański – pod jurysdykcję miasta (w ówczesnym Brzegu istniały 3 jednostki administracyjne: miasto, urząd grodzki (kasztelania), zarządzający dobrami grodzkimi (zamkowymi) i urząd kolegiacki, zarządzający dobrami dawnej kolegiaty św. Jadwigi), przy czym przywrócono prawo warzenia piwa. Pod arkadami w dziedzińcu rezydencji zachowało się malowidło z czasów jezuitów, niedawno odrestaurowane, a przedstawiające św. Ksawerego na wyspie Shangchuan Dao (u wybrzeży Chin), gdy umierając trzyma krzyż odkupiciela i oczekuje przybycia okrętu, który ma go zabrać do Chin, celu nowych misji.

Kościół jeszcze dziś (tj. w r. 1845) znajduje się w stanie, w jakim pozostawili go jezuici. Podczas wojen w r. 1741 i 1806/7 służył za magazyn. W r. 1835, z okazji jubileuszu stulecia wmurowania kamienia węgielnego, ówczesny proboszcz Czichy zamierzał ukończyć budowę wież. Odpowiedni projekt, znacznie jednak odbiegający od stylu kościołów jezuickich, opracował Schinkel (słynny niemiecki architekt Karol Fryderyk Schinkel). Mimo udzielonego już zezwolenia budowlanego, gmina – jako że budowa pochłonęłaby cały majątek kościelny - nie zgodziła się na przyjęcie zobowiązania pokrycia w 2/3 kosztów odbudowy kościoła w przypadku pożaru. Z tego powodu zaniechano budowy, a w r. 1844 odnowiono jedynie sygnaturkę na dachu kościoła.
Obecnie, po ubezpieczeniu kościóła na kwotę 12 tys. talarów, przystąpiono do rozbudowy wież według projektu, który opracował tutejszy mistrz murarski Schifter.

Plac między kościołem i zamkiem był do r. 1741 odgrodzony murem jako (zamkowy) ogród przyjemności. Mur i ogród zostały wówczas (tj. podczas oblężenia w r. 1741) zrujnowane i odtąd plac ten zwany jest placem Parad lub Zamkowym. Odbywają się tam parady, pobór rekruta, ustawia się wagę na wełnę, odbywa targ zielny etc. W r. 1811 rozebrano remizę na sikawki (strażackie), znajdującą się przy kościele.

Opis rycin:

1. Zamek i jego bezpośrednie otoczenie na planie miasta i twierdzy z poł. XVII w. Ze zbiorów Biblioteki Cyfrowej Uniwersytetu Wrocławskiego.
2. Kościół jezuitów i ich dawna kaplica, rycina Wernera z ok. 1750 r.
3. Nieukończony kościół z widoku Brzegu z lotu ptaka na rycinie Wernera z ok. 1750 r.
4. Karol Fryderyk Schinkel - niezrealizowany projekt rozbudowy wież i fasady głównej kościoła św. Krzyża, widok z przodu. Ze zbiorów biblioteki cyfrowej „Stiftung Preussischer Kulturbesitz” (Fundacji Pruskiego Dziedzictwa Kulturowego). Projekt przechowywany jest w Gabinecie Miedziorytów Państwowych Muzeów w Berlinie.
5. Ten sam projekt, widok z boku, przekrój hełmu wieży i dalsze szczegóły.

Dziedzic_Pruski - 2014-02-20, 20:45
Temat postu: Pojezuicki kościół Podwyższenia Krzyża Świętego, cz. 3.
Na zakończenie cyklu o kościele św. Krzyża sięgamy jeszcze po pracę „Die Jesuiten in Brieg“ (Jezuici w Brzegu), Hermann Hoffmann, Brieg 1931.

Przed budową kościoła

Kaplica i dom jezuitów były małe, za małe! Wielką nadzieją ojców było oczywiście, że i brzeska filia przekształci się w kolegium, podobnie jak w Legnicy, gdzie stało się to możliwe dopiero po wymarciu Piastów. Jednakże siostrzana filia legnicka była wolna od finansowych trosk – legnickie kolegium jezuickie zostało ufundowane, wzniesione i było utrzymywane ze środków pozyskanych z bogatego spadku po małżeństwie von Spritzenstein, i z państwa stanowego Otyń (..). W Brzegu brak było jednak tak szczęśliwego zrządzenia losu. Cesarz przysłał tu jedynie dwóch jezuitów jako „cesarskich misjonarzy”. Tutejszą filię określano w terminologii jezuitów początkowo jako „misję”, tj. przedstawicielstwo tymczasowe. Gdy do Brzegu przybyli kolejni ojcowie i stało się pewnym, że mają tu pozostać, „misja” stała się „rezydencją”. Misją i rezydencją kierował superior, który nie był jednak niezależny, lecz podlegał rektorowi najbliższego kolegium. Brzeska rezydencja podlegała przez cały czas swego istnienia wrocławskiemu rektorowi, pozostając „nieurzeczywistnionym kolegium”. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem zakonu, kolegium nie obejmowało jedynie kompletnego gimnazjum, lecz także fundancję w środkach pieniężnych lub – jeszcze lepiej – dobrach ziemskich, z których dochodów utrzymywała się filia, jako że jezuici pracowali nieodpłatnie, a w jezuickich gimnazjach nie pobierano czesnego. Początkowo jezuici żywili nadzieję, że po wymarciu brzeskich pastorów i nauczycieli gimnazjum, kościół św. Mikołaja zostanie znów katolickim kościółem farnym, zaś oni przejmą kolegiatę wraz ze wszystkimi dobrami, gimnazjum i kościół zamkowy. Była to nie tylko nadzieja, ale i zamiar. Tym sposobem kolegium jezuickie zostałoby urzeczywistnione bez najmniejszych wydatków i bez konieczności wznoszenia nowych budowli. W tej nadziei jezuici znosili wszystkie niewygody swej ciasnej rezydencji licząc, że nie może to już zbyt długo potrwać – w Brzegu pozostał już tylko jeden pastor i czterech nauczycieli gimnazjum. Tę nadzieją jezuici podtrzymywali od samego początku swej bytności i taki był widocznie plan brzeskiego radcy rządowego, Adama von Gruttschreibera, gdyż tylko on mógł w r. 1682 przesłać prowicjałowi czeskich jezuitów następującą notatkę (..): „koszty przez Jego Cesarską Wysokość na utrzymanie profesorów niekatolickich, z kolegiaty dochodów ponoszone, takoż się przedstawiają: (..) (zamieszczone w tekście tabele z wyszczególnieniem świadczeń w naturze i płatności dla każdego z profesorów zostaną tu pominięte).
Wspomniany plan napotkał jednak przeszkody ze strony, z której należało się tego najmniej spodziewać – wrocławskiej kapituły tumskiej, która w liście z 13. września 1694 r. donosiła wiedeńskiemu nuncjuszowi, że kanonik hrabia Barbo został już wysłany z listami i pełnomocnictwami, by jako pełnomocnik kapituły u dworu cesarskiego zapobiec przekazaniu kościoła św. Jana w Legnicy i gimnazjum w Brzegu jezuitom i doprowadzić do przekazania obu fundacji duchowieństwu świeckiemu. W tej sprawie Barbo miał pozyskać poparcie nuncjusza, o czym dowiadujemy się z rękopisu „Histora Originalis de ortu et pregressu Colegii Socieitatis Jesu Lignicensis” (Historia powstania i rozwoju legnickiego kolegium towarzystwa jezusowego) (..). Wrocławska kapituła była zdania, że kolegiata św. Jana w Legnicy i św. Jadwigi w Brzegu powinny jako dawne fundacje – co w przypadku Brzegu odpowiadało prawdzie, ale nie w przypadku Legnicy - zostać zwrócone duchowieństwu świeckiemu.
Wypadki potoczyły się jednak zupełnie inaczej – nie spełniły się nadzieje ani brzeskich jezuitów, ani wrocławskiej kapituły. Protestantów uratował król szwedzki Karol XII, a konwencja altransztadzka rozwiała poprzednie nadzieje.
Cóż było teraz począć? Zubożały cesarz nie dysponował środkami pozwalającymi na ufundownie kolegium, więc jezuici musieli sobie poradzić sami i dlatego wznieśli nowy kościół, który do dziś służy gminie katolickiej jako ich cenna spuścizna. Założenie kolegium wciąż jednak pozostawało i ostatecznie pozostało niezrealizowanym zamierzeniem.
Nowe hasło przewodnie brzmiało zatem „budować!”, tym bardziej, że dotychczasowe warunki były nie do zniesienia – starosta krajowy już od 4 lat nie uczestniczył w nabożeństwach, gdyż mała kaplica była dlań zbyt niewygodna (ciekawa wymówka! :wink: ) i dopiero w r. 1713 pojawił się po raz pierwszy na kazaniu. Podczas nabożeństwa czterdziestogodzinnego, kazań i oktawy Bożego Ciała wielu wiernych stało przed kaplicą (to tak jak za komuny :D ).
W związku z budową wynikała kwestia środków finansowych i kwestia lokalizacji. W okresie po konwencji altransztadzkiej odkładano oczywiście skrupulatnie pieniądze, gdyż bez minimalnych środków własnych i bez wyjaśnienia kwestii polrycia kosztów nie mogło być mowy o zezwoleniu na budowę ani nabycie gruntów. Pieniądze gromadzono naturalnie jeszcze przed konwencją – zmarła w r. 1689 hrabina Maksymiliana Zofia von Oppersdorff (..) zapisała brzeskiej rezydencji tysiąc florenów „na przyszłą budowę”, które to środki znalazły się w r. 1690 w rękach jezuitów, zaś koszty sygnaturki na dachu rezydencji i nowo odlany dzwon o wadze 92 funtów, który po raz pierwszy odezwał się w pierwszą niedzielę adwentu r. 1690, pochłonęły jedynie ich nieznaczną część. Kolejną darowiznę w wysokości 500 florenów przekazał w r. 1665 (tak podano w oryginale, ale zapewne chodzi o pomyłkę, bo wtedy nie było jeszcze w Brzegu jezuitów) generał Thim. Ze zgromadzonych oszczędności udzielono cesarskiemu fiskałowi (urzędnikowi odpowiedzialnemu za finanse i podatki) na Śląsku, Chrystianowi Ferdynandowi Scholzowi, pożyczki w wysokości 1200 talarów, jednakże ten nie płacił odsetek i nie chciał też zwrócić pieniędzy. W związku z tym brzeski superior, Jan Graser złożył 11. grudnia 1696 r. we wrocławskim Urzędzie Zwierzchnim wniosek o zajęcie poborów (Scholza) (..).
Od r. 1703 jezuici próbowali zaradzić brakowi miejsca przez przebudowę i rozbudowę. Powstała nowa jadalnia, pokój gościnny, izba szkolna i pokój profesorski. Koszty w wysokości 900 florenów zostały pokryte z darowizny, przekazanej przez hrabiego Sedlitzkiego, który gościł podczas pierwszego posiłku w nowej jadalni we Wszystkich Świętych. Hrabia był rządcą trzech księstw – Legnickiego, Brzeskiego i Wołowskiego. Zaproszono także radców brzeskiego starostwa, przed którymi Sedlitzki wychwalał działalność jezuitów zapewniając ich, że cokolwiek dobrego by dla jezuitów uczynili, nie będzie wbrew woli cesarza. Ponadto podarował rezydencji dwa konie na wyjazdy do Pępic (gdzie jezuici przejęli kościół). Wóz pochodził od innego darczyńcy. Również w r. 1703 rezydencja otrzymała 120 florenów, zapisanych przez panią Beier, kolejną darowiznę w formie wierzytelność na 180 florenów przekazał kłodzki sekretarz miejski Jung, a pewna niekatoliczka – 185 florenów. Od r. 1692 urząd kolegiacki przekazywał ojcom zatrzymane pobory nauczycielskie w wysokości 259 florenów, 12 krajcarów i 48 korcy zboża. Od 7. stycznia 1706 r. przekazywano 500 florenów, 12 krajcarów i 48 korcy zboża. Rezydencja była dłużna komorze tysiąc florenów, z czego po spłaceniu siedmiuset w r. 1706 resztę umorzono.
W r. 1708 rezydencja otrzymała spadek po baronowej Kanitz. Anna Maria Filipa von Kanitz przeszła z kalwinizmu na katolicyzm, zaś jezuici byli jej przewodnikami do tejże wiary. Wprawdzie jej syn próbował wszelkimi środkami, jeszcze na łożu śmierci skłonić ją do powrotu do kalwinizmu, lecz na próżno. W swym testamnecie zapisała jezuitom kilka tysięcy florenów. Syn zmarłej usiłował wprawdzie następnie doprowadzić do unieważnienia testamentu, ale w r. 1720 sąd odrzucił ten wniosek i powodowi przyszło wypłacić jezuitom – wraz z odsetkami - 5 tys. talarów. Drugi, większy spadek zawdzięczają brzescy ojcowie dziekanowi tumskiemu z Halberstadt, Janowi Wolfgangowi baronowi von Stechau, który zapisał im tę sumę z miłości do swego brata, należącego do czeskiej prowincji jezuitów. Tenże ojciec Joachim baron von Stechau, profesor teologii we Wrocławiu i w Pradze, zmarł 11. maja 1731 w na praskim Starym Mieście, a w brzeskiej rezydencji odprawiano potem rokrocznie requiem za duszę dziekana. W odniesieniu do tych dobrodziejów w raporcie rocznym za r. 1711 padają słowa Martiala: signandi sunt melioribus lapillis (= 1711) (dnie owe kamyczkami lepszymi znaczyć będziemy). Pieniądze przynoszą też troski – nie zawsze wpływały odsetki z pożyczonego kapitału, np. w r. 1713 zaległe odsetki wynosiły już tysiąc florenów. Mimo wszystko autor sprawozdania wyraża ufność w wyroki boskie, przytaczając słowa z rozdziału VI Księgi Mądrości: Cura est illi de Omnibus (1713) (i jednako o wszystkich ma pieczę). W tymże roku komisarz cesarski przekazał 50 sążni drewna.

Owdowiała akuszerka Anna Rozyna Meltzin, ur. Ladischin, w swym testamencie z 16. grudnia 1716 r. zapisała brzeskim kapucynom 50 talarów ze sprzedaży domów na terenie podległym jurysdykcji kolegiaty, a także „tutejszej chwalebnej misji królewskiej szacownych Panów Patrum (ojców) Societatis Jesu, gdyż przez nich z luteranizmu na jedyną zbawienie przynoszącą, świętą wiarę katolicką nawróconą zostałam, często przy tym od nich pocieszenie duchowe otrzymawszy, przeto na ich użytek w wydatkach kościelnych, skromnych 50 talarów śląskich zapisuję, tym sposobem, że wyłożone być mają, zaś za odsetki od nich należne świece na ołtarz zakupionymi być mają, gdy tenże w nabożeństwie czterdziestogodzinnym w Postu Wielkiego czas wystawionym zostanie”. Jezuici nawracali ze szczególną gorliwością zwłaszcza majętne wdowy :wink: .

Mimo że dom jezuitów znajdował się w coraz gorszym stanie, wciąż jednak jeszcze nie było znać początku budowy. W r. 1719 dwór przekazał na naprawy 150 florenów. Nieprzyjemy fakt, że zarówno dom, jak i kaplica zaczęły się powoli walić, zmusił w końcu jezuitów do podjęcia budowy kościoła. W celu „urobienia” starosty krajowego – od którego słanych do Wiednia raportów wszystko zależało -by sprzyjał budowie kościoła, w r. 1726 wystawiono na jego cześć melodramat (łubudubu, łubudubu, nie żyje nam ... :D ). 22. maja tego roku brzeski superior złożył u starosty krajowego wniosek w sprawie budowy kościoła. Jest tam mowa o tym, że oratorium jest zbyt małe, przez co wielu katolików nie może uczestniczyć w nabożeństwach w niedziele i święta, albo musi stać na schodach lub na ulicy. Budowa kościoła wymaga miejsca, a obok użytkowanego już przez nich (jezuitów) znajduje się pusty plac, przez którego odstąpienie nie ucierpiałby ani cesarz, ani gmina Brzeg, ani żaden inny prywatny właściciel. Plac podlega jurysdykcji miasta, które gotowe jest go odstąpić. Dom jezuitów jest niepomiernie mały, wąski i niski. Pięć izb mieszkalnych na piętrze jest również niepomiernie małych, zaś sklepione pomieszczenie na parterze musi służyć za jadalnię i równocześnie mieszkanie profesora. Z tychże powodów wnosi się o uzyskanie cesarskiego zezwolenia. 13. lipca 1726 r. raport starosty krajowego został wysłany do Wiednia i budowa kościoła otrzymała niebawem poważne poparcie także ze strony dworu, ale wciąż występowały przeszkody. Jedną z nich była wysunięta przez kuratusa kościoła zamkowego kwestia niezwykłej bliskości tegoż kościoła. Druga przeszkoda była natury urbanistycznej – nowy kościół nie mógł zasłaniać prospektu renesansowego zamku. Kolejną przeszkodą była konieczność sprzedaży własności komory, ale na koniec nadeszło pozwolenie na kupno. Jak podaje Schönwälder w swych „Historycznych wiadomościach lokalnych …“, w r. 1727 jezuici zakupili za cesarskim zezwoleniem tzw. dom komory lub urzędu, położony między ich starym domem a domem obywatela Chrystiana Stumpe, oraz kawałek ogrodu zamkowego. Dokument kupna/ sprzedaży przechowywany jest do dziś w brzeskim urzędzie kolegiackim, zaś na dołączonym planie wszystko dokładnie zaznaczono. Dokument podpisali burgrabia von Kornruth, rektor wrocławskiego kolegium, ojciec Franciszek Wentzl i ojciec Sebastian Dorandt, superior brzeskiej rezydencji. Również miasto odstąpiło część swych gruntów, jednakże wynikł spór o użytkowany dotychczas przez jezuitów mały ogród zamkowy, którego zwrotu domagała się komora. W końcu stanęło na tym, że jezuici mogli w dalszym ciągu użytkować ogród, uznając pisemnie prawo własności komory i zobowiązując się do utrzymywania muru okalającego ogród w należytym stanie (technicznam). Ponadto musieli się pisemnie zobowiązać, że ich budowle nie będą zasłaniały wolnego widoku na zamek. Tym sposobem jezuici posiadali tzw. dom komory, w którym urządzili refektarz letni, przylegający doń duży ogród zamkowy – aż do wieży zamkowej, swą dawną rezydencję i prawo użytkowania małego ogrodu. Do sumy koniecznej do pokrycia kosztów zakupu dołożyli: cesarz – 500, hrabia Sternberg – 100, rajca Friedrich – 50, pan Netz – 100, lekarz jezuitów, Pohl – 100 i wielki prior maltańczyków, jego ekscelencja hrabia Diettrichstein – 400 florenów. Przekazanie pieniędzy, przy którym obecny był wrocławski rektor, miało miejsce w końcu października. Wraz z nim przybył także słynny architekt zakonu, brat świecki Krzysztof Tausch i m.in. wymierzył cały plac pod budowę.
W wigilię św. Ksawerego, 2. grudnia 1727 r. jezuici przenieśli się ze swej starej rezydecji do nowej, tzn. do domu komory, dzięki czemu oratorium mogło zostać powiększone o pokoje obu kaznodziei, a pokój priora przekształcono w zakrystię. Przebito także nowe wejście do kaplicy z zewnątrz, a darczyńcy wystawili w kaplicy ołtarz św. Ksawerego. Między starą a nową rezydencją znajdowała się pralnia, zakłócająca komunikację między obu budynkami, która została dlatego rozebrana.

Budowa kościoła

Nie wiadomo, czy brak pieniędzy był jedynym powodem tak długiej zwłoki w budowie kościoła. Z całą jednak pewnością pogarszający się wciąż stan budowlany kaplicy znacznie tę budowę przyśpieszył. W r. 1729 stary dom, w którym mieściła się kaplica, musiał zostać na nowo zadaszony i podparty belkami. Rezydencji brak było gotówki – pieniądze były oczywiście ulokowane, by przynosiły odsetki. Dzięki pośrednictwu prokuratora (zarządcy finansów) czeskiej prowincji jezuitów, pieniądze od brzeskich jezuitów pożyczył niejaki hrabia Trautmannsdorff. 19. kwietnia 1729 r. (brzeski) superior Jan Kuntze zwrócił się więc do prokuratora Karola Schulza w Pradze z prośbą o przysłanie należnych odsetek, gdyż w przeciwnym wypadku sami musieliby zaciągnąć dług, by opłacić prace budowlane; pieniądze miały zostać przekazane regensowi (zwierzchnikowi) wrocławskiego seminarium (duchownego), a do lipca nie można się było spodziewać wypłat z wrocławskiej kasy rządowej. 2. września Kuntze pisze ponownie do Scholza informując, że na prośbę brzeskiego burgrabiego wypłacił woźnemu sądu apelacyjnego w Pradze, Franciszkowi Flechtnerowi, 30 floerenów, a tak wysoko postawionym panom – jako że burgrabia mógłby budowie sprzyjać lub jej szkodzić - należy okazywać posłuszeństwo, nawet gdy konto u prokuratora jest już wyczerpane, a odsetki od Trautmannsdorffa wpłyną dopiero 23. października. Z tego też względu Kuntze prosił prokuratora o przekazanie pieniędzy akonto.

Gdy jezuici mogli w końcu pomyśleć o rozbudowie swej rezydencji, byli tymczasem w Brzegu już od 50 lat. Zaczęli od tego, co było najbardziej palącą potrzebą – budowy kościoła. Ponieważ jako nosiciele kultury baroku i barokowego katolicyzmu starali się z wielką gorliwością przedstawić zmysłową wspaniałość i piękno Kościoła katolickiego, konieczność zadowalania się jedynie kaplicą domową stawała się dla nich powoli nie do zniesienia. Dlatego też byli niezwykle radzi, gdy mogli 14. września 1735 r. położyć kamień węgielny pod swój nowy kościół św. Krzyża. Przy budowie kościoła uwzględniono także zamiar wzniesienia przyszłego kolegium. W celu realizacji pełnego programu gimnazjum aż do ostatniej klasy, w r. 1738 doszedł kolejny ojciec, który miał przejąć dwie najwyższe klasy. Od r. 1729 chłopi ze wsi kolegiackich musieli zwozić z kamieniołomów strzelińskich kamienie na budowę kościoła.
Rysunki kościoła i kolegium zachowały się w brzeskim archiwum parafialnym – w teczce z napisem Delineationes Templi (wyobrażenia świątyni), zawierającej 9 rysunków. Ich autorem był wrocławski budowniczy, Józef Frisch, którego jako pierwszy w swych rysunki kościoła i kolegium, pochodzące z tej pracy, zostaną zamieszczone w tym i następnym przyczynku)[/i][/color]. Autor ten położył również kres wielu legendom nt. Frischa. Jednak i Patzak nie wystrzegł się pomyłki w interpretacji notatki na rzucie poziomym i przekroju podłużnym kościoła. Na tym ostatnim zapisano: Scenographiam hanc pro Ecclesia Brigensi approbamus. Romae 14. Aug. 1734. Franciscus Retz. (Rysunek dla kościoła brzeskiego zatwierdzamy. Rzym, 14. sierpnia 1734. Franciscus Retz). Natomiast na rz„Jesuitenbauten in Breslau” wymienia Bernhard Patzak (chodzi o pracę wrocławskiego historyka sztuki „Budowle jezuitów we Wrocławiu”, wydaną w r. 1918;ucie poziomym, wykreślonym osobiście przez Frischa: [i]Ichnographiam hanc pro Ecclesia Brigensi approbamus. Romae 14. Aug. 1734. Franciscus Retz. [color=darkred](Plan (tu rzut poziomy) dla kościoła brzeskiego zatwierdzamy. Rzym, 14. sierpnia. 1734. Franciscus Retz). Plany zostały więc wysłane do Rzymu, do generała zakonu jezuitów (zarządcę generalnego), Franciszka Retza, który zatwierdził je 14. sierpnia. 1734 r. Plany kościoła i kolegium są autorstwa Frischa, który podpisał je własnym nazwiskiem. Czyżby jednak Krzysztof Tausch, słynny architekt na służbie biskupa wrocławskiego, przybył do Brzegu już w r. 1727 tylko po to, by wymierzyć plac pod budowę? Czyż nie należało odeń oczekiwać prędzej ogólnej koncepcji, którą Frisch musiałby już tylko rozwinąć w szczegółach?

Budowa rozpoczęła się w końcu w r. 1734, który przyniósł także ponowne pomnożenie środków finansowych. Do spadku po baronie Stechau doszedł jeszcze spadek po Annie Marii Elżbiecie Scholz, z domu Tannhausen, która zapisała rezydencji cały majątek w wys. 20 tys. florenów. Była to wdowa po nyskim rajcy i matka jezuity, ojca Franciszka Scholza. Już za życia tak dbała o ojców, że nazywano ją matką misji. Również ojciec Karol Ullmann, który w r. 1729 pracował w brzeskiej rezydencji, nakłonił swą siostrę do ustanowienia ubogiej brzeskiej rezydencji jej spadkobierczynią. Także i ten spadek rezydencja uzyskała w r. 1734. W tymże roku zmarł też ojciec Ullmann, który zostawszy kapelanem wojskowym (feldkuratem :wink: ) odszedł z Brzegu i zmarł w Brnie 27. kwietnia tego roku. Spadki po Scholzowej i Ullmannach powiększyły zebrane środki w takim stopniu, że jezuici mogli się odważyć na rozpoczęcie budowy, tym bardziej, że ich kaplica była już bliska zawalenia.

Realizację projektu Frischa powierzono pochodzącemu z Prudnika brzeskiemu mistrzowi murarskiemu, Janowi Melcherowi (Melchiorowi). Gdy na początku zimy 1734 r. przerwano prace budowlane (zimą się nie buduje), fasada i obie wieże wystawały już ponad grunt. Większy postęp osiągnięto by, gdyby nie trzeba było przenosić znajdujących się na terenie budowy podziemnych kanałów. Smutnym wydarzeniem, choć mniejszym utrudnieniem było to, że koń zakupiony specjalnie do prac budowlanych padł już po 3 miesiącach. W r. 1735 prace posuwały się żwawo naprzód i w święto Podwyższenia Krzyża Św. – święto tytularne powstającego kościoła - odbyło się uroczyste położenie kamienia węgielnego. Zgromadzony na placu zamkowym w pełnej paradzie garnizon oddał podczas sumy trzy salwy, a przy każdej salwie na pobliskich wałach odpalono sześć dział. Podczas kanonady jezuici musieli umierać ze strachu w obawie o swą walącą się kaplicę. O godz. 9 rozpoczęła się msza pontyfikalna, którą w akompaniamencie wyśmienitej muzyki celebrował prałat od św. Wincentego we Wrocławiu. Salwy rozległy się podczas Sanctus, przemienienia i błogosławieństwa. Po mszy zabiły dzwony, a następnie na plac budowy wyruszyła procesja, na której czele szli brzescy jezuici ze swymi gośćmi z innych filii zakonu, a za nimi czeladnicy murarscy i ciesielscy, niosąc na srebrnej paterze srebrną kielnię i srebrny młotek. Następnie szli mistrzowie murarscy i kamieniarscy: wrocławski – Frisch, brzeski – Melcher i nyski mistrz kamieniarski – Schlein, niosąc kamień węgielny na nosidle pokrytym czerwonym suknem, dalej werble i fanfary, prałat od św. Wincentego z mistrą i pastorałem, a także sporą asystą ze swej kolegiaty, starosta krajowy, Franciszek Weighardt hrabia von Hofmann w towarzystwie Jego Magnificencji rektora uniwersytetu wrocławskiego, Franciszka Wentzla i rektora kolegium nyskiego, ojca Ignacego Schindlera. Pochód zamykali członkowie rządu i szlachta księstwa. Na placu budowy stał zwrócony na wschód stół, na którym położono kamień, obok krzesło dla biskupa pomocniczego, a po drugiej stronie kazalnica, z której wrocławski kaznodzieja niedzielny, ojciec Andrzej Provin wygłosił kazanie z Izajasza 18.16: Haec dicit Dominus Deus: Ecce ego mittam in fundamentis Sion lapidem probatum angularem pretiosum in fundamento fundatum (Dlategoż tak powiedział panujący Pan: Oto Ja za grunt kładę w Syjonie kamień, kamień okrzepły, węgielny, kosztowny, gruntownie ugruntowany). Gdy prałat (wspomniany biskup pomocniczy i prałat to jedna i ta sama osoba) poświęcił kamień wodą święconą podaną przez starostę krajowego, plac wypełniało tysiące widzów. Budowniczowie złożyli kamień w fundamencie, w prawym rogu ad cornu dextrum in fronte ecclesiae (w prawym rogu od frontu kościoła), prałat pokropił go ponownie wodą święconą, po trzykroć nałożył wapna srebrną kielnią, położył trzy cegły i uderzył po trzykroć srebrnym młotkiem, co powtórzyli starosta krajowy i pozostali panowie. Koło południa procesja powróciła do rezydencji, gdzie przy dwóch stołach ugoszczono gości. O trzeciej wszyscy powrócili znów na plac budowy. Tu wrocławski profesor matematyki, ojciec Ignacy Stolz wystawił tymczasem „Architektonicznie całkiem spisane i na nowo odmalowne teatrum, w którym to przez młódź tutejszą szlachecką i cnotliwą wielce z nie mniej czterech klas, komedyja trzy godziny trwająca, ku satysfakcji zupełnej daną była, a treścią której Tropheum S.S. Crucis (zwycięstwo Krzyża Św.), jako tenże przez św. Ksawerego w Indiach, z młodzi pomocą, przeciw poganom i bożkom ich ze zwycięstwem powtórnym i ku czci wielkiej wystawionym został. Komedyja owa, kościół nowy wytwornie w całości okazawszy, po słońca zachodzie ku przyjemności wielkiej audytorium do tysięcy sześciu liczącego, jako i uroczystość cała, zakończoną została, z nadzieją budowli efektu, ku pocieszeniu gminy tutejszej katolickiej rosnącej, obaczenia”. Przedstawienie przygotował i poprowadził ojciec Bernard Wegner z Wrocławia.

W r. 1736 magistrat podarował jezuitom 30 tys. cegieł na budowę kościoła. W tymże roku mury sięgnęły połowy wysokości dolnego rzędu okien i doszłyby jeszcze wyżej, gdyby nie powódź, która przez dłuższy czas uniemożliwiała dowóz materiałów budowlanych. Mimo to, jeszcze tego samego roku położono fundamenty pod zakrystię i część przyszłego kolegium, które także zaprojektował Frisch. Stara szkoła musiała zostać zburzona, zaś w kamienicy w pobliżu rezydencji urządzono dwie nowe klasy, a nad nimi dwa pokoje dla jezuitów. W r. 1737 mury sięgnęły już najwyższych empor i żywiono nadzieję, że – o ile znajdą się darczyńcy - uda się je w r. 1738 pokryć dachem. Wszyscy gorąco pragnęli, by – wobec wciąż rosnącej liczby katolików - opuścić w końcu o wiele za małą kaplicę. Jednak postęp budowy był zależny od napływu pieniędzy. 8. maja 1737 r. (Sebastian) Dorandt (superior brzeskiej rezydencji) napisał list do praskiego prokuratora, by ten niezwłocznie nadał (listownym przekazem pieniężnym) wrocławskiemu regensowi odsetki należne brzeskiemu kościołowi, aby – zgodnie z życzeniem prowicjała - kościół jeszcze w tym roku mógł zostać zadaszony. Praski prokurator, Ignacy Schindler nie przysłał jednak żadnych pieniędzy, lecz tylko życzenia imieninowe na Sebastiana (20. stycznia) i Sebastian Dorandt musiał już 25. powtórnie prosić o pieniądze, zaś 31. (stycznia) Schindler nadał na Wrocław 400 florenów dla Brzegu. Przekazana kwota nie starczyła jednak na długo i w celu kontynuacji budowy, Dorandt musiał zaciągnąć u przyjaciela pożyczkę w wysokości 350 florenów, płatnych 31. października. 26. Dorandt poprosił prokuratora o odsetki należne na św. Gawła (16. października), aby spłacić pożyczkę.
Prowincjał cały czas nalegał, by budowla została zadaszona jeszcze w r. 1738, ale nie przekazywał żadnych pieniędzy. Same odsetki okazały się niewystarczające, a do tego dłużnicy zwlekali ze zwrotem pieniędzy. 6. maja Dorandt prosił o przekazanie odsetek należnych na św. Jerzego, a rektor z Brna obiecał pożyczyć 300 florenów i gdy po odbytej wizytacji opuszczał Brzeg, Dorandt przekazał mu trzy złote pierścienie i zdobny brylatami krucyfiks, aby prokurator mógł to sprzedać w Pradze z najlepszym skutkiem dla budowy. Krucyfiks kosztował 500 florenów i był oszacowany na 400. 22. sierpnia Dorandt pisał znów do Pragi dopytując się, czy brzeskich pieniędzy zdeponowanych na 5 % nie można by gdzieś umieścić na 6%. Donosił także Schindlerowi, że małżonka brzeskiego komendanta, hrabina Althan lamentuje, że zmarła hrabina Schlick zapisała cały majątek jezuitom, a nie ubogim przyjaciołom, np. jej synowi. Wieść o śmierci hrabiny przekazał jezuita, ojciec Schwarz i hrabina Althan dziwiła się, posłużył się obramionym na czarno papierem i czarnym woskiem, co przystaje jedynie świeckim przyjaciołom zmarłej. Zastanowiło ją, że po śmierci hrabiny została niezwłocznie zwolniona cała służba, za co obwiniała ojca Czermaka. Dorandt pragnął wyjaśnić sprawę, by zaprzeczyć pogłoskom szerzonym przez hrabinę Althan, która podburzała całą szlachtę przeciw jezuitom jako ludziom bogatym i bezdusznym, co z kolei dla ubogiej brzeskiej rezydencji, z wielkim trudem wznoszącej kościół, byłoby wysoce szkodliwe. Zadaszenie budowli do święta Podwyższenia Krzyża Św. w r. 1738 kosztowało wiele wysiłków. Ponadto zdołano zasklepić niektóre kaplice (boczne) i kryptę. 19. listopada, w dniu św. Elżbiety, brzeski mistrz ciesielski Beta Nieder zatknął na sygnaturce nad prezbiterium gałkę i krzyż. Spodziewano się, że konsekrakcja kościoła będzie się mogła odbyć w święto Podwyższenia Krzyża Św. w r. 1739, ale na przeszkodzie stanął znów brak pieniędzy, mimo że czyniono wszystko, by zyskać przychylność wpływowych ludzi. Np. brzeski radca rządowy von Kolbnitz miał syna, który studiował filozofię w Ołomuńcu (..) i trzeba mu było przesłać pieniądze. Jak to zrobić? Pomocy udzielił tu Dorandt, polecając Kolbnitzowi wpłacić pieniądze u wrocławskiego regensa, a następnie poprosił praskiego prokuratora o dokonanie przekazu pieniężnego na ojca Mladotę w Ołomuńcu na 16. stycznia 1738 r. Dorandt dopomógł również młodemu baronowi, który zdecydował się na dlasze studia teologii, w uzyskaniu miejsca w Germanikum (seminarium duchowne) w Rzymie. Po przyjęciu niższych święceń we Wrocławiu, młody baron przybył 23. września 1738 r. do Pragi, co już 14. września zakomunikował prokuratorowi ojciec Jan Sondermann z Brzegu, prosząc o okazanie pomocy i wysłanie barona wraz z hrabią Oligvi do Rzymu oraz wypłacenie mu z konta rezydencji pieniędzy wymaganych w Germanikum oraz połowy pieniędzy na podróż do Innsbrucku. Stary baron miał zwrócić pieniądze brzeskim ojcom. Dorandt nie mógł wtedy sam pisać, bo leżał w gorączce w łóżku (w owych czasach mianem „gorączki” (Fieber) określano często choroby zakaźne). Tak było jeszcze 22. września, gdy drżącą ręką pisał prokuratorowi, że wszędzie gdzie możliwe przeciwdziałał intrygom hrabiny Althan. Mimo wszelkich starań pieniądze napływały jednak niezwykle powoli i planowana w r. 1739 konsekracja nie mogła dojść do skutku, mimo że sklepienie było już gotowe, a cały kościół otynkowany. Pozostawało już tylko wykonanie fresków.

Kwestia pieniędzy przedstawiała się tymczasem korzystniej, gdyż Dorandtowi zaproponowano nabycie dóbr Neumanna w powiecie brzeskim. Koszty miały wynieść 4 tys., a opłaty 500 talarów. Posiadanie dóbr byłoby dla brzeskich ojców korzystne, gdyż życie jest drogie (a pić się chce :wink: ), gdy trzeba kupować każdy bochenek chleba i pozostałą żywność. Ponieważ prowincjał nie odpowiadał, 9. stycznia 1739 r. Dorandt zwrócił się do prokuratora o udzielenie zgody na zakup, gdyż sprzedający nie chciał zwlekać dłużej niż tydzień, a byli też inni kupcy, gotowi zapłacić wyższą cenę. Ostatecznie dóbr nie nabyto. Hrabia Törring, który swego czasu pożyczył pieniądze od brzeskiej rezydencji i latami nie płacił odsetek, uczynił to w końcu w r. 1739. 27. lutego Dorandt, radując się donosił prokuratorowi, jaką pomocą będą pozyskane środki przy pokryciu wysokich nakładów, jeśli miałoby dojść do konsekracji w święto Podwyższenia Krzyża Św. Jezuici zamierzali widocznie kontynuować budowę z pieniędzy pozyskanych drogą darowizny i z odsetek, nie naruszając swego kapitału. Gdy klasztor w Kamieńcu Ząbkowickim wymówił rezydencji zaciągniętą pożyczkę w wysokości 11 tys. florenów i wiosną 1739 r. zwrócił pieniądze, Dorandt – jak donosił to 7. kwietnia prokuratorowi – czuł się wystawiony na wielkie pokuszenie. Wprawdzie pieniądze chętnie wzięłaby Komora Śląska (w sensie zaciągnięcia pożyczki), ale tu obiekcje miał Dorandt. Z kolei prowincjał nie chciał pożyczyć tych pieniędzy wrocławskiemu kolegium, które z powodu swych licznych długów nie byłoby w stanie płacić odsetek. W liście do Pragi z 12. maja (Dorandt) pisze, że pożyczył pieniądze prałatowi od św. Macieja we Wrocławiu, gdzie są zupełnie bezpieczne. W tym samym liście uskarżał się, że potrzebuje dużo pieniędzy na budowę kościoła, zwłaszcza urządzenie wnętrza, jeśli kościół ma być używany już od listopada i nie widząc innej rady niż zaciągnięcie pożyczki, prosi prowincjała o pozwolenie na pożyczenie tysiąca florenów. Konsekracja kościoła w święto Podwyższenia Krzyża Św. w r. 1739 nie doszła zatem do skutku. Nie wykończono okien i żywiono nadzieję na listopad. Pewien przyjaciel pożyczył też kilkaset guldenów bez procentu i 11. sierpnia Dorandt prosił prokuratora o punktualne przekazanie odsetek, by móc zwrócić tę pożyczkę. (Równocześnie prosił jeszcze o coś innego: hrabina Oligvi obiecała mu przesłać trochę czekolady, a ponieważ czekolada była dla ojców zakazana, prowincjał miał wyrazić swoją zgodę).

Mimo że niespodziewanego przypływu pieniędzy nie udało się jednak ukończyć kościoła jeszcze w r. 1739. Ze spadku po Scholzowej z Nysy rezydecja pożyczyła 2 tys. florenów legnickiemu kolegium jezuitów. Tamtejszy rektor zwrócił pierwszą połowę długu 3. września 1739 r., zaś drugą – w marcu 1740 r. Mimo to Dorandt pisze 7. czerwca znów do Pragi, że potrzebuje dużo pieniędzy na kościół, zaś 23. sierpnia donosi o stanie robót – kościół był już na tyle gotowy, że można było mieć nadzieję na użytkowanie go od dnia św. Ksawerego, na wykończenie czekały już tylko drzwi i ich ozdobne obramienie. Mimo że cesarz już 11. lutego 1737 r. na prośbę Dorandta nakazał staroście krajowemu i komorze w Brzegu nieodpłatne przekazanie na rzecz rezydencji 60 pni dębowych z cesarskich lasów kolegiackich na budowę wież, jezuici nie zdołali ukończyć ani wież, ani fasady. Gotowe były za to tynki i plastyczna dekoracja kościoła we wnętrzu i na zewnątrz. Do dużej zwłoki w pracach kamieniarskich przyczynił się Karol Schlein – wpierw nie dostarczono kamieni, jakich potrzebował, później z nieznanych przyczyn znalazł się w areszcie wojskowym na odwachu, a gdy zachorował, zwolniono go wprawdzie do domu, lecz był tam pilnowany przez dwóch żołnierzy. Wprawiono wszystkie okna, a ojciec Kuben, który w początku lipca rozpoczął swą pracę, ukończył właśnie malowanie iluzjonistycznej architektury ołtarza głównego na ścianie zamykającej prezbiterium.

W grudniu 1740 r. rozpoczęły się już przygotowania do zbliżającego się pruskiego oblężenia i komendant (twierdzy) o mało nie zajął kościoła na magazyn prochu i prowiantu. Podczas ostrzału spaliła się kaplica, a sam kościół doznał tylko nieznacznych uszkodzeń – stłukły się okna, a z sygnaturki zestrzelono dzwon. Zniszczeniu uległ kościół zamkowy. 4. maja 1741 r. do miasta wkroczyli Prusacy, a 21. – w niedzielę Zielonych Świątek, kościół został poświęcony i zaczęto w nim odprawiać nabożeństwa. 31. maja gmina (katolicka) obchodziła w nim Boże Ciało, gdyż nie było to możliwe w ruinach kościoła zamkowego. Kuben kontynuował pracę przy freskach, co wielu pruskich oficerów skłaniało do zwiedzania kościoła i podziwiania jego architektury i malowideł. Wśród gości podziwiających kościół znalazł się nawet brat króla. W r. 1742 na sygnaturce zawieszono nowy dzwon, za który zapłacono 50 florenów, a nieukończone kikuty wież pokryto prowizorycznymi dachami z gontów, co oznaczało rezygnację z ich dalszej budowy. W r. 1742 Kuben ukończył także malowidła na sklepieniu, śpiewając z radości mszę wotywną do św. Trójcy. W tymże roku pewna niewiasta darowała 300 talarów na budowę ołtarza, zaś ojcowie zbierali datki na nowe organy. W lipcu wichura ciężko uszkodziła dach i okna kościoła, a naprawy pochłonęły 100 florenów. W r. 1743 zakupiono dla kościoła nowy żłobek i grób pański. Mimo że nie wpływały odsetki, zdołano pokryć freskami siedem kaplic, ułożono marmurową posadzkę i zakupiono ławki. W r. 1745 Kuben zakończył prace w kościele i pokrywszy jeszcze freskami refektarz rezydencji, mógł się udać do Opola w celu podjęcia dalszych zleceń. W tym roku ustawiono także kilka nowych ołtarzy (w kaplicach bocznych).

W latach budowy kościoła funkcję głównego inwestora pełnili kolejni zwierzchnicy rezydencji, a od r. 1737 do 1754 określano ich specjalnym terminem magistri fabricae (mistrzowie strzechy). W r. 1737 przybył do Brzegu brat świecki, Jan Hecht, a w r. 1740 zastąpił go na kolejne dwa lata Jan Petz. Obaj zaliczali się do grona artystów zakonu. Do Brzegu wysłano ich do pomocy w budowie i wyposażaniu kościoła. Obaj byli biegli w rzemiośle stolarskim i należy ich uważać za więcej niż stolarzy i rzemieślników artystycznych. W takim charakterze wysłano ich do Brzegu, gdzie wykonali przypuszczalnie większość wyposażenia wewnętrznego – ołtarze, balaski, figury, kazalnicę. Na podstawie tego, co wiadomo nt. innych budowli jezuitów, wspomniane artefakty można uważać za ich dzieło. Ponieważ ich mistrzostwo nie dorównywało jednak mistrzostwu Jana Kubena, dzieła te pozostają – jak to było w zwyczaju towarzystwa jezusowego - w pokornym mroku anonimowości.

Uroczystej konsekracji kościoła dokonał w dniu św. Bartłomieja, 24. sierpnia 1746 r., biskup pomocniczy, hrabia Allmesloe, który w tym celu przybył do Brzegu już 22. o czwartej, przyjmowany przez jezuitów i księży świeckich. Po odwiedzeniu kościoła udał się do rezydencji, gdzie zajął kwaterę. 23. przygotowano wszystko do konsekracji – z kościoła wyniesiono ławki i rozsypano popiół, by zapisać alfabet. Pracami kierował ceremoniarz biskupa. O zachodzie słońca odmówiono oficjum do świętych, których relikwie biskup przywiózł dla kościoła. 24. sierpnia o piątej rozpoczęła się msza, trwająca do dwunastej. W poświęceniu uczestniczyło bardzo wielu ludzi, w tym wielu innowierców, okazując pełne poszanowanie. Komendant (twierdzy) odgrodził plac szpalerem żołnierzy. Biskup konsekrował kościół, ołtarz główny i dwa ołtarze boczne. Uroczyste kazanie wygłosił przed portalem superior Karol Regent. Po posiłku gimnazjaliści wystawili uroczyste przedstawienie, a 25. biskup udzielił bierzmowania kilku tysiącom wiernych.
Na pamiątkę konsekracji w podbudówkę tylnej części ołtarza głównego wmurowano tablicę pamiątkową, zawierającą następującą inskrypcję: Anno Domini MDCCXLVI. Aug. Reverendissimus et Illustrissimus D.D. Franciscus Dominicus S.R.I. Comes de Almesloe Cambysopolitanus Episcopus Dioec. Wratisl. Suffraganeus hanc Societatis Jesu Brigae Ecclesiam et in ea Aram majorem in honorem Omnipotentis Dei, S. Crucis, B.V. Mariae et S. Xaverii, alteram ex parte Ep. in honoram Omnipotentis Dei, B.V. Mariae et. S. Francisci Borgiae, tertiam ex parte Evang. In SS. Trinitatis B.V. Mariae et S. Ignatii honorem consecravit et in eisdem SS. Concordii et Fulgentiae MM. reliquias possuit. Anniv. Dedic. Statuit Dom. VII, Pent. (Roku pańskiego 1746, 24. sierpnia, przewielebny Pan Franciszek Dominik, hrabia Rzeszy Almesloe, biskup (tytularny) Cambysopolis, biskup pomocniczy biskupstwa wrocławskiego, tenże kościół jezuitów w Brzegu, a w nim tenże główny ołtarz na chwałę Boga Wszechmogącego, Krzyża Św. i św. Ksawerego, takoż drugi (ołtarz) po Ewangelii stronie, na chwałę Boga Wszechmogącego, św. Maryi Panny i św. Franciszka Borgii, takoż i trzeci po Ewangelii stronie na chwałę Trójcy Przenajświętszej, Najśw. Maryi Panny i św. Ignacego konsekrował i relikwie świętych męczenników św. Konkordiusza i św. Fulgencji w nich złożył. Jako święto poświęcenia kościoła 7. niedzielę po Zielonych Świątkach ustanowił). W tym miejscu krótkie wyjaśnienie: strona Ewangelii to lewa, a Epistoły – prawa strona ołtarza.

Kościół

Jezuici nie zdołali już ukończyć wież według pierwotnych planów Frischa. Także fasada kościoła pozostawała nieukończona. W wielkiej niszy nad wejściem głównym, między dwoma marmurowymi kolumnami miała zostać umieszczona grupa ukrzyżowania, co też nie zostało niestety zrealizowane. Tym bardziej należy docenić, że w pełni ukończono wnętrze kościoła. A oto opis kościoła autorstwa Patzaka: Prostokątny rzut poziomy ma długość 70 i szerokość 38 łokci. To doprawdy okazałe w swych wymiarach wnętrze jest podzielone na zachodnią kruchtę, mieszczącą się między flankującymi ją wieżami, trójprzęsłową, halową nawę główną w stylu (kościoła) Il Gesu w Rzymie, otoczoną wieńcem kaplic, i nieco cofnięte prezbiterium. Zgodnie z rysunkami projektu, od samego początku zakładano zamknięcie prezbiterium pionową ścianą. Prezbiterium obramiają z dwóch stron podwójne kaplice połączone przejściami. Otwierająca się z umieszczonych w narożnikach filarów o wklęsłych profilach nawa przykryta jest sklepieniem kolebkowym z lunetami, opartym na masywnych filarach, oddzielających od siebie poszczególne kaplice (boczne) z wnękami wzdłuż osi podłużnych (po obu stronach, równoległych do osi głównej). Tę typową formę filarów po raz pierwszy zastosowano w macierzystym, rzymskim kościele zakonu jezuitów Il Gesu. Przykryte dwoma krótkimi poprzecznymi kolebkami kaplice otwierają się na halową nawę wysokimi arkadami, zamkniętymi łukami koszowymi, pod zakrzywionymi, wypukłymi emporami z balustradami. Empory również zamykają się koszowymi archiwoltami i są przykryte krótkimi kolebkami, które wraz ze sklepieniami kaplic usztywniają konstrukcję sklepienia głównego. Ołtarze kaplic bocznych stoją w ich wschodnich, w stosunku do osi poprzecznych, niszach. Profile potężnych filarów przechodzą ku wnętrzu kościoła w centralne pilastry stylu korynckiego z wystającymi stegami zamiast stosowanego zwykle żłobkowania, umieszczone przed licem szerszego trzonu filara. Ozdobne pilastry flankują po obu stronach umieszczone niższej, skromne imposty o profilu prostokątnym, w stylu zbliżonym do doryckiego, na których z kolei wsparte są archiwolty arkad kaplic. Szczyty tychże łuków, a także koszowych łuków górnych loż, miast zworników zdobią fantazyjnie wymodelowane, wachlarzowate kartusze stiukowe. Dolne partie archiwolt, wklęsłe profile narożników nawy oraz imposty sklepienia oplata wspaniała, nałożona z lekkością dekoracja stiukowa w formie wstęg i splotów w powabnej kompozycji stylu rokoko.

Ołtarz główny otoczony jest jeszcze oryginalnymi, rzeźbionymi balaskami. Zachowała się także oryginalna mensa ołtarzowa po stronie Ewangelii i wspaniałe krzesła po stronie Epistoły. Po obu stronach tabernakulum stoją figury świętych zakonu – Ignacego i Ksawerego, nad ołtarzem – Baranek Boży i czterech aniołów – z chustą, biczem, tabliczką z napisem INRI, młotkiem i obcęgami (dwa z tych aniołów znajdują się dziś – nie wiedzieć czemu - w salce pod chórem). Po prawej stronie ołtarza znajduje się anioł z gwoździami i drabiną, a pod nim relikwiarz z relikwiami św. męczennika, Benedykta, po lewej – anioł z kolumną biczowania, gałązką hyzopu, łańcuchem i koroną cierniową; pod nim również pojemnik z relikwiami Benedykta. Pod statuami Ksawerego i Ignacego umieszczono pod szkłem Cera sacra – święcony wosk. Nad drzwiami po lewej i prawej stronie ołtarza głównego znajdują się statuy Najśw. Maryi Panny i Marii Magdaleny. Relief pod statuą Najśw. Maryi Panny po stronie Ewangelii przedstawia śpiącego Piotra z kluczami i piejącego kura, relief pod statuą Marii Magdaleny – świętą pod krzyżem. Relief na drzwiczkach tabernakulum przedstawia uczniów z Emaus, jak rozpoznają Pana po łamaniu chleba, zaś relief na antepedium – złożenie Chrystusa do grobu. Malowidło na sklepieniu nad ołtarzem głównym przedstawia wywyższenie węża na pustyni przez Mojżesza. Na łuku oddzielającym to malowidło od fresków sklepienia nawy widnieje inskrypcja: Sicut Moyses exaltavit serpentem in deserto ita exaltari oportet filium hominis Jan 3.14 (A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego). Malowidło na ścianie za ołtarzem przedstawia podwyższenie krzyża i adorację imienia Jezus (IHS).

Autorem malarskiej dekoracji brzeskiego kościoła jezuitów, łącznie z freskami z iluzjonistyczną architekturą na ścianie zamykającej prezbiterium, był jezuita, ojciec Jan Kuben. Centralny fresk sklepienia, otwierający widok glorii niebiańskiej, zapełnionej zastępami świętych, opiera się – jak pisze Patzak - na tym samym iluzjonistycznym motywie kompozycyjnym sklepienia, który po raz pierwszy zastosował Rottmayr w swej apoteozie imienia Jezus na sklepieniu wrocławskiego kościoła jezuitów. Podobnie jak tam, także tutaj murowane sklepienie nieba zdaje się rozwierać w owalnym oculusie. Zza linii balustrad, ożywionej licznymi postaciami, wznosi się w śmiało skróconej perspektywie monumentalna, zdobna kolumnami iluzjonistyczna architektura pałacowego dziedzińca, nad którym unosi się korowód postaci świętych jako wizja na tle mieniących się światłem wysokości niebieskich. Dzięki umiejętnemu przedstawieniu kolumn (malowanych na sklepieniu), artyście udało się (pozornie) zwiększyć wysokość kościoła, tak że wzrok obserwatora, stojącego na środku kościoła i patrzącego w górę, gubi się w chmurach, wśród których mistrzowsko przedstawiono chwałę Bożą w otoczeniu wszystkich świętych. Wspólnym obiektem wszystkich fresków jest historia Krzyża i związane z nią cuda. Zgrupowanie postaci jest kreatywne, a barwy umiejętnie dobrane. W czterech pendentywach sklepienia w narożnikach przedstawiono cuda, jakich według legendy Krzyż dokonał we wszystkich czterech żywiołach. W narożniku po stronie Epistoły, przy chórze organowym artysta namalował białego psa, od samego początku pobudzającego fantazję, wokół którego krążą liczne legendy. O zwróconym tyłem do (wnętrza) kościoła i oglądającym się za siebie psie opowiada się, że patrzy na każdego, gdziekolwiek by nie stanąć. Kuben wytresował go ponoć do donoszenia farb, a pewnego razu pies miał przez niespokojne szczekanie doprowadzić artystę do zejścia z rusztowania, które zaraz potem runęło. Za potwierdzenie „ziarnka prawdy” w tejże legendzie może być uważany fakt, że podczas ostatniej wizytacji krypty kościoła w r. 1925 znaleziono tam drewnianą skrzynię ze szkieletem psa. Niedaleko legendarnego psa znajduje się scena ukrzyżowania. Ukrzyżowany jest szarpany obcęgami, obok ktoś się biczuje, a u podnóża krzyża widoczna jest maska. Na krzyżu znajduje się inskrypcja Carnem crucifixerunt (ukrzyżowali ciało). Nieco dalej jakaś postać trzyma księgę z tytułem Rituale Ecclaesiae, w której widoczna jest sentencja Ecce Crucem Domini, fugite partes adversae (Oto Krzyż Pana, uciekajcie wrogi), naprzeciw zaś - Dabit lignum agri fructum (I wypuści drzewo polne owoc swój) (Księga Mądrości 10).

Nad dziesięcioma kaplicami bocznymi kościoła znajduje się tyleż empor, na których sklepieniach przedstawiono historię Krzyża od Konstantyna Wielkiego aż do ponownego odnalezienia przez cesarza Herakliusza na górze Kalwarii, 14. września 628 r. Malowidła odpowiadają sobie naprzemiennie parami, a ich cykl bierze początek przy organach i posuwa się ku ołtarzowi od strony Ewangelii ku stronie Epistoły. Poszczególne sceny opisane są przed następujące łacińskie (..) inskrypcje, przytoczone poniżej:

Constantinus Magnus in Crucis signo gloriosum triumphum reportat de inimicis suis (Konstantyn Wielki pod znakiem Krzyża wielkie zwycięstwo nad wrogami swymi odnosi). Na każdym łuku okiennym znajdują się medaliony z podobiznami adoratorów Krzyża – tu św. Stanisława, św. Joachima Abbasa Magnusa i św. Jakuba Apostoła.

Divus Constantinus parta sub triumphali Crucis scuto Victoria Romam festivus ingreditur (Po odniesionym zwycięstwie Konstantyn pod tarczą Krzyża tryumfującego uroczyście do Rzymu przybywa). Na łuku okiennym – św. Wacław męczennik, św. Stefan (król węgierski), św. Karol Wielki (w lesie krzyży widnieje dwa razy napis Saxonia – Karol Wielki wprowadził w Saksonii chrześcijaństwo).

Inventio capiti thesauro et redemptionis nostrae praecipui instrumenti amplius inflammat sanctuam Helenae desiderium (Święty zapał odnalezienia skarbu pożądanego i zbawienia naszego narzędzia św. Helenę rozpala/ wykopany został krzyż i tabliczka z napisem INRI). Na łuku okiennym – św. Austreberta Dziewica, św. Eustachy, św. Klara de Falconis Dziewica.

Salutare hoc lignum ab aliis latronum crucifixis ex sanatione infirmorum dignoseitur (To drzewo uzdrawiające chorych uzdrowieniem od drugich morderców krzyży się odróżnia). Na łuku okiennym – św. Marcin Bskup, św. Bibiana (?), św. Wincenty Ferreriusz (..) (dominikanin).

Honori Crucis Domini Diva Helena Imperatrix Hierosolymis sumptuosum extruit ecclesiam (Na chwałę Krzyża Pańskiego cesarzowa Helena kościół wspaniały w Jerozolimie wznosi). Na łuku okiennym – św. Edward (..) (król angielski), św. Bartłomiej Apostoł, św. Kazimierz (..) (królewicz polski). Na malowidle na sklepieniu przedstawiono kamieniarzy wykuwających podczas wznoszenia gotyckiej katedry napis na kamiennej tablicy: Honori Crucis Domini (Na chwałę Krzyża Pańskiego).

Constantinus devotae matris Helenae pius filius ampliando partier S. Crucis honori Romae in Sessoriano magnificam fundat ecclesiam (Konstantyn, syn nabożnej cesarzowej, takoż w Rzymie na Krzyża św. chwałę świątynię wspaniałą funduje, „In Sessoriano” zwaną). Na fresku widoczna jest budowa kościoła Santa Croce, a obok rzut poziomy z inskrypcją Basilica St. Crucis in Sessoriano Romae. Na łuku okiennym – św. Róża z Limy, św. Filip Apostoł, św. Małgorzata (..) (królowa szkocka).

S. Crucis signum etiam in captivitate Persica ab ipsis gentilibus in honore habetur et contra quoslibet impietatis despectum defendivinditur (Świętość Krzyża i w perskim więzieniu od pogan czczoną i przed bezbożnictwa złośliwością chronioną była). Na łuku okiennym – św. Małgorzata Dziewica, św. Katarzyna, św. Antoni Wielki.

Sacrum pignus cum Zacharia Patriarcha et plurimis Christianis a debellatis Persis Heraclius victor glosriose vindicat (Zastaw święty razem z patriarchą Zachariaszem i chrześcijanami wieloma przez zwycięskiego Herakliusza z niewoli perskiej cudownie wyzwolonymi zostają). Na łuku okiennym – św. Blanka, św. Ludwik (syn Blanki, król francuski; na malowidle widoczny jest krzyż z inskrypcją Terra Sancta), św. Landrada Dziewica.

Feliciter Redux Heraclius Imperator pretiosum cimelium exultanti christianitati ad littus obviae spectandum exhibet (Klejnot kosztowny Herakliusz szczęśliwie przybyły, chrześcijaństwu radującemu się okazuje). Na łuku okiennym – św. Franciszek Ksawery (na przedstawionym na malowidle kamieniu widnieje inskrypcja Ostium Indiarum) (wrota Indii), św. Andrzej Apostoł, św. Jadwiga, patronka Śląska.

Heraclius meretur plebejo amictu indudtus suave Christi jugum ejusdem exemplo in montem Calvaria deferre (Herakliusz, w podły ubiór odziany, godzien jest, za Chrystusa przykładem jarzmo łaski na górę Kalwarię zanieść). Na łuku okiennym – św. Canntus (?), św. Elezeariusz (?), św. Rozalia; ta ostatnia pisze na tabliczce pod krzyżem: Ego Rosalia Sinibaldi Domini Quisquinae et Rosae filia, in hoc antro latitari decrevi (ja, Rozalia, córka Sinibalda, pana Quisquiny, i Róży, w skrytości tejże groty żyć postanowiłam). Na lunetach sklepień kaplic bocznych przedstawiono znamienite czyny świętych, którym kaplice są poświęcone. Sklepienie kaplicy po stronie Epistoły zdobi malowidło z wyobrażeniami zwiastowania i ukoronowania Najśw. Maryi Panny. Na szczycie łuku dzielącego sklepienie widnieje inskrypcja Benedicta filia tua Domine quia per te fructum vitae communicavimus (..) (Błogosławiona jesteś, córko Pana, gdyż przez ciebie owoc żywota otrzymujemy). Na ścianie zamykającej kaplicę wisi obraz olejny ze sceną nawiedzenia Najśw. Maryi Panny. Na pierwszym łuku okiennym przedstawiono Maryję jako gwiazdę morza, latarnię morską w porcie życia i jako Salus Infirmorum (uzdrowienie chorych). Na łukach okiennych od strony kościoła umieszczono wyobrażenia męki pańskiej – w przednim pojmanie, upadek pod krzyżem, wywyższenie krzyża; w tylnym – osądzenie, biczowanie i ukryte męki. Malowidło na tylnej ścianie kaplicy przedstawia ofiarowanie Najśw. Maryi Panny. Na ścianach po lewej i prawej stronie przęsła znajdują się wobrażenia królowej niebieskiej i modlącego się św. Ignacego, któremu ukazuje się Maryja z dzieciątkiem.

Naprzeciw kaplicy mariackiej znajduje się kaplica Trójcy Św. Na łuku rozdzielającym ją na dwie części widnieje inskrypcja: Benedicta sit sancta creatrix et gubernatrix omnium sancta et individuum Trinitatis. Offic. Festi. (Niech będzie pochwalona niepodzielna Trójca Święta, która wszystko stworzyła, utrzymuje i wsyzstkim rządzi). Ta sentencja z brewiarza święta św. Trójcy określa tematykę malowideł. Trzy malowidła na łuku przedniego okna przedstawiają stworzenie światła, oddzielenie ziemi od wód i stworzenie roślinności; na łuku tylnego okna – stworzenie gwiazd, zwierząt i ludzi. Nad konfesjonałem znajduje się podobizna św. Marii Magdaleny, a naprzeciw – św. Piotra. Malowidło na sklepieniu poświęcone jest św. Trójcy. Na dwóch łukach od strony kościoła, jak i po przeciwnej stronie, znajdują się po trzy wyobrażenia z historii męki pańskiej: na przednim – pocałunek Judasza, trwoga śmiertelna i przesłuchanie u najwyższych kapłanów; na tylnym - Ecce homo, szyderstwa oprawców i koronowanie cierniem.

Na starych konfesjonałach następnych dwóch kaplic bocznych znajdują się figury św. Jana Nepomucena i św. Tadeusza Judy. Kaplice św. Józefa i św. Jana Nepomucena odpowiadają sobie wzajemnie. Malowidło na sklepieniu pierwszej z nich przedstawia anioła pokazującego św. Józefowi zwiastowanie Najśw. Maryi Panny, na łuku okiennym – zaślubiny św. Józefa i Maryi, ucieczkę i powrót z Egiptu. W ostatniej kaplicy po stronie Epistoły znajduje się wyobrażenie świętego dźwigającego krzyż, być może św. Karola Boromeusza, a także inskrypcja Miserere mei (Zmiłuj się nade mną). Malowidło na sklepieniu kaplicy przeciwległej przedstawia św. Leopolda Austriackiego, rozdającego jałmużny, do którego Zbawiciel rzecze quod uni ex minimis meis fecistis, Mateusz 25, (czegokolwiek nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, mnieście nie uczynili).

Kazalnicę otaczają postaci ewangelistów, opierających stopy na głowach swych symboli (anioł, lew, byk, orzeł). Na reliefach między figurami przedstawiono następujące sceny: między Mateuszem a Markiem – oczyszczenie świątyni, między Markiem i Łukaszem – kazanie dwunastoletniego Jezusa w świątyni, między Łukaszem i Janem – kazanie na górze. Baldachim kazalnicy przedstawia Synagogę i Kościół – stary i nowy testament. Synagoga trzyma tablice z przykazaniami, a anioł u jej stóp – chleby pokładne. Kościół ma tiarę i pastorał, u jego stóp znajduje się anioł z barankiem, zaś między nimi anioły z trąbami. Na pierwszym planie znajdują się społem zwierzęta dzikie i oswojone – lew i baranek, czyli spełnienie słynnego proroctwa Izajasza o pokoju w cesarstwie niebieskim. Obok kazalnicy wisi portret jezuity, ojca Franciszka von Hieronimi z inskrypcją P. Franciscus de Hieronymo, virtutibus apostolicis et miraculis clarus, obiit Neapoli 11. Maji 1716, aetatis suae 74, religionis 46 (cnotami apostolskimi i cudami sławny, zmarł 11. maja 1716, w wieku lat 74, 46 lat w zakonie spędziwszy).

Zachowały się jeszcze ławki z czasów jezuitów. Organy są nowe, obrazy drogi krzyżowej namalował Bernard Krause dla spalonego w r. 1776 kościoła kapucynów; po sekularyzacji w r. 1811 przeniesiono je do (katolickiego) kościoła farnego.

Na ścianie zamykającej chór organowy ojciec Kuben umieścił inskrypcję skromnie przemilczającą jego nazwisko: Picturam h-u-j-u-s (inaczej filtr nie przepuści :wink: ) templi ad Majorem Dei gloriam et sancti crucis honorem finivit quaedam manus societatis Jesu 27. November 1745 (Malowidła w tym kościele ku większej chwale Boga i chwale Krzyża Św. ręka z towarzystwa jezusowego 27. listopada 1745 r. ukończyła).

Na skutek późniejszego ukończenia zewnętrznej dekoracji kościoła, z pierwotnych planów Frischa można rozpoznać jedynie ogólną kompozycję fasady zachodniej. Według opisu Patzaka, fasada jest podzielona daleko wysuniętym gzymsem kordonowym na dwie partie (dolną i górną) o szerokości 3 osi okiennych, od strony frontu północnego i południowego przechodzącym w gzyms wieńcowy, na którym opiera się olbrzymi, dwuspadowy dach świątyni. Obie partie (górna i dolna) są z kolei podzielone czterema zwielokrotnionymi pilastrami doryckimi, bardziej stłoczonymi w narożnikach budowli, zaś luźniej rozstawionymi w osi portalu. Wysokie postamenty tychże pilastrów, sięgające mniej więcej połowy portalu, który według pierwotnego projektu miał być wspaniałą i bogatą kompozycją barokową z alegorycznymi wyobrażeniami wiary i nadziei, wyodrębniają cokół budowli, ozdobiony gurtami (tynku). Dekoracyjnie obramione i zwieńczone ozdobnymi szczytami nad łukami koszowymi wysokie okna dolnej, podwójnej kondygnacji, podobnie jak w przypadku budynku wrocławskiego uniwersytetu i konwiktu, tworzą dzięki bogatej sztukaterii podokienników kompozycyjną całość. Oba boczne okna górnej kondygnacji miały pierwotnie otrzymać architektonicznie wyraziściej wykształcone obramienie. Również znajdująca się na tej kondygnacji półokrągła nisza w centralnej, nadbudowanej części fasady, miała pierwotnie otrzymać bogate obramienie, pokryte segmentowym daszkiem i zwieńczone stiukowym kartuszem. W niszy zamierzano umieścić krucyfiks podtrzymywany przez anioły, który miał wyrzeźbić nyski rzeźbiarz, Karol Schlein. Dopełnieniem centralnej osi fasady zachodniej miała być architektonicznie zrytmizowana nadbudowa z monstrancją z imieniem Jezus, flankowana modlącymi się aniołami lub dekoracyjnymi, barokowymi wazami. Obie boczne osie górnej kondygnacji miały zostać zamknięte regularnymi, trójkątnymi tympaonami, wypełnionymi stiukowymi kartuszami, a nad nimi miały się wznosić właściwe, dwukondygnacyjne wieże z bogato obramionymi oknami dzwonnic, których kompozycja obejmowała także cyferblaty (zegarów wieżowych) i górne latarnie o odpowiednio dobranych proporcjach, zwieńczone barokowymi hełmami.

Również pierwotny projekt pięcioosiowych północnego i południowego frontu kościoła przewidywał bogatszą od obecnej formę architektoniczną, obejmującą – podobnie jak w dolnej, podwójnej kondygnacji fasady zachodniej – ustawioną na wysokich postamentach kompozycję korynckich pilastrów z okapowymi impostami i fryzami pod subtelnie wyprofilowanym gzymsem wieńcowym. W drugiej osi, licząc od wieży, przewidziano boczne drzwi o wysokości odpowiadającej cokołowi, także i tu zdobionemu gurtami tynku, gustownie obramionymi załamanymi fascjami, flankowane korynckimi kolumnami ze zwielokrotnionymi pilastrami w tle i ozdobione alegorycznymi figurami nad kordonowym gzymsem. Drzwi tworzyły jednolitą kompozycję ze znajdującym się nad nimi półokrągłym oknem, zwieńczonym segmentowym nadokiennikiem. Na pierwszej kondygnacji miały naprzemiennie występować nadokienniki szpiczaste i półokrągłe. Okna rzędu empor, pomniejszone proporcjonalnie do wymiarów głównych okien dolnych, miały być zwieńczone łukami koszowymi z małymi zwornikami na szczycie, a boczne pilastry – wznoszącymi się wspornikami z zawiniętymi do środka wolutami zamiast kapiteli. Co drugie okno górne miało się kompozycyjnie łączyć z leżącym pod nim oknem głównym dolną partią swego obramienia, zaś pozostałe miały być u dołu ozdobione wymodelowanymi ze stiuku kotarami, umieszczonymi między odwiniętymi na zewnątrz takimiż ornamentami wstęgowymi w formie dzwonków. Pionowa ściana zamykająca prezbiterium przechodzi w fantazyjnie wygięty szczyt, ozdobiony w narożnikach dekoracyjnymi barokowymi wazami.

Na obrazie Gleisenberga (chodzi o barwną rycinę, zamieszczoną poniżej, datowaną na 5. kwietnia 1813 r., której autorem był Ernst Gleisenberg) widzimy, jak niepozornie prezentował się nieukończony kościół z kikutami wież, przekazany przez jezuitów gminie katolickiej. Swą dzisiejszą postać wieże otrzymały dopiero w r. 1856 i mimo to należy ubolewać, że kościół nie został ukończony zgodnie z artystycznymi założeniami projektu Frischa.

Krypta pod kościołem rozciąga się mniej więcej od (linii) balasek aż do (linii) balustrady chóru organowego. Po raz ostatni otwarto ją we wrześniu 1925 r. (należy się spodziewać, że przypuszczalnie także po wojnie): Zachowały się tam jeszcze 22 trumny. Jedna z trumien jezuitów nosiła inskrypcję „w tej trumnie spoczywają prochy czcigodnego pana Krzysztofa Dittmanna, superiora rezydencji w Brzegu, ur. 28. lipca 1720, zm. 8. stycznia 1789”. Pod drugą ścianą pochowane są osoby świeckie, wśród nich członkowie rodziny brzeskiego kuratusa Bönischa – Joanna Genowefa, ur. Schiller, żona brata, radcy dworskiego i kryminalnego, Jana Józefa Bönischa, zm. w r. 1808 na tyfus; ich córki – Maria Luiza Mühler, ur. Bönisch (ur. 1785, zamężna z asesorem Mühlerem, zm. 1809) i Karolina, żona radcy komisji justycyjnej, Scholtza, ur. Bönisch (ur. 1774, zm. 1811). W pobliżu znajduje się pięć trumien dziecięcych, w których spoczywają dzieci rodziny Bönisch i jedno dziecko radcy komisji sprawiedliwości, Scholtza, następnie trumna Jana Józefa Bönischa, królewskiego radcy dworu i kryminalnego, komisarza justycyjnego, notariusza publicznego przy Królewskim Górnośląskim Urzędzie Zwierzchnim w Brzegu, dziedzica (..) na (?), (?) (w oryginale podano nazwy Rzetzik i Zdiertz – chodzi przypuszczalnie o wsie w okolicach Tarnowskich Gór) i Zawadzie na Górnym Śląsku, ur. 12. września 1744, wstąpił w związek małżeński 12. września 1774 w Chróscinie, zm. 14. września 1792.

Dziedzic_Pruski - 2014-02-21, 08:49
Temat postu: Pojezuicki kościół Podwyższenia Krzyża Świętego, cz. 4.
Dokończenie, tekst nie zmieścił się w poprzednim przyczynku.

Kolumnę św. Trójcy nieopodal kościoła ustawiono w r. 1731. Jest to fundacja budowniczego kościoła, miejskiego mistrza murarskiego, Jana Krzysztofa Melchera. Od strony gimnazjum kolumna nosi następującą inskrypcję: Sacrosanctae atque indivisae Trinitati Virginique Mariae et Patronis, od strony zamku – Ad majorem Dei gloriam sine labe conceptae Virginis Mariae et Sanctorum Patronum honorem erigi fecit Johannes Chrisophorus Melcher, civis Bregensis, murariorum magister (Ku większej chwale Boga, bez skazy poczętej Najświętszej Maryi Panny i świętych patronów, Jan Krzysztof Melcher, obywatel Brzegu, mistrz murarski, tę statuę na cześć przenajświętszej, niepodzielnej Trójcy, Najświętszej Maryi Panny i św. patronów ustawić kazał). Wspomniane inskrypcje znajdują się w dolnej partii poczwórnej kompozycji kolumny. Następny człon przedstawia św. Rozalię w grocie, w narożnikach trzeciego członu znajdują się figury św. Jana Nepomucena (kanonizowanego w r. 1729), św. Józefa, między nimi – relief ze św. Barbarą, św. Rochem i św. Janem Chrzcicielem, zaś między dwoma ostatnimi – Najświętsza Maryja Panna z inskrypcją PH DeVotIonIs aC VeneratIon VM affeCtVS perpetVI (1731) (z wiecznym pobożnym poświęceniem i czcią). Ostatni człon przedstawia Trójcę św. W powstaniu kolumny, której autorem jest być może Schlein, mieli swój udział także jezuici.

Opis rycin (z poprzedniego przyczynku)

1. Rysunki projektowe Frischa – front północny i fasada zachodnia kościoła. Źródło: Bernhard Patzak, „Jesuitenbauten in Breslau” (Budowle jezuitów we Wrocławiu), Breslau 1918
2. Rysunki projektowe Frischa – rzut poziomy, wnętrze i przekrój poprzeczny kościoła. Na rysunkach widoczne są wspomniane w tekście adnotacje. Źródło: Bernhard Patzak, „Jesuitenbauten in Breslau” (Budowle jezuitów we Wrocławiu), Breslau 1918
3. Wspomniane w tekście rycina Ernsta Gleisenberga z widokiem placu Zamkowego i nieukończonego kościoła, datowana na 5. kwietnia 1813 r. Źródło: http://dolny-slask.org.pl/

Dziedzic_Pruski - 2014-02-22, 10:42
Temat postu: Pojezuicki kościół Podwyższenia Krzyża Świętego, cz. 4.
Wokół budowy kolegium

Po wzniesieniu kościoła jezuitów szczególnie uwidoczniło się to, co już dawno było faktem: wiodącej roli w katolickim życiu dawnej stolicy księstwa nie odgrywał ani kościół farny (tj. zamkowy św. Jadwigi), ani tym bardziej klasztor kapucynów, ale rezydencja jezuitów i ich wspaniały kościół. Gdy po zniszczeniu kościoła farnego św. Jadwigi przez oblężenie w r. 1741 gmina (katolicka) musiała odprawiać nabożeństwa w zakrystii, mogącej pomieścić najwyżej 30 osób, fakt ten stał się bardziej widoczny i uwidoczniłby się jeszcze silniej, gdyby urzeczywistniono zamiar wzniesienia kolegium. W tym celu należało jednak wpierw zakupić odpowiednie grunty.

26. października 1738 r. jezuici zakupili sąsiadujący z ich rezydencją dom Schillera po drugiej stronie kościoła. Dom ten miał służyć za gimnazjum i kosztował 1440 florenów. Ze względu na to, że gimnazjum miało służyć dobru ogółu, miasto zatwierdziło zakup, a na tej podstawie uzyskano 14. listopada 1738 r. cesarskie potwierdzenie.
Jednak grunty znajdujące się w posiadaniu jezuitów w dalszym ciągu nie wystarczały do postawienia obszernego gmachu kolegium, a ogród na północ od kościoła nie mógł zostać zabudowany, gdyż spowodowałoby to zasłonięcie widoku na zamek. Dlatego też dalsza budowa możliwa była jedynie w kierunku na zachód i południe. Gdy wynikła więc możliwość zakupu domu Waldaua przy ul. Pańskiej, sąsiadującego z domem Schillera, który z kolei sąsiadował z rezydencją, było to jezuitom bardzo na rękę. 22. września 1744 r. król wydał Wolfgangowi Bernardowi von Waldau i Klein Rosen zezwolenie na sprzedaż swego brzeskiego domu, należącego do fideikomisu. Jednak ze względu na to, że dom był w ruinie, nie znalazł się żaden kupiec. 23. sierpnia 1745 r. (brzeski superior jezuitów) Regent zwrócił się więc do króla z prośbą o pozwolenie na zakup rzeczonego domu przez rezydencję za cenę 200 talarów, gdyż ten znajduje się zaraz obok domu obywatela Pawła Schillera, zakupionego „dla w gimnazjum studiującej młodzi katolickiej adaptowania”, załączając cesarskie zezwolenie na zakup domu Schillera z 14. listopada 1738 r. 31. sierpnia król wezwał wrocławski Urząd Zwierzchni do zbadania „czy brzeskim jezuitom, bez zastrzeżeń żadnych oraz bez dla ogółu i króla szkody, zezwolenie na zakup domu Waldaua danym być może”. Ponieważ tryb urzędowy poprzez wszystkie instancje już wówczas nie zawsze bywał najszybszy, Regent stracił cierpliwość i 4. marca 1746 r. napisał następujący list: „ Wysławszy już przed miesiącami trzema na Waszej Królewskiej Mości ręce – przez Waszej Królewskiej Mości Urząd Zwierzchni we Wrocławiu - pismo gabinetowe in puncto domu Waldaua w Brzegu sprzedania, do czasu żadną w tej sprawie rezolucją najłaskawszą ucieszonym nie będąc, a tymczasem inni kupcy do kupna się sposobią i periculum in mora (niebezpieczeństwo w zwłoce), przeto najuniżeniej proszę, by Wasza Królewska Mość w sprawie tej bez zwłoki dalszej przez Królewską Wojenna i Domenalną Komorę zgodność z rzeczonym, najłaskawszym rozkazem gabinetowym wydać raczyła, bym z Waldaua administratoribus (rządcami) rzecz mógł zamknąć i zakup przyśpieszyć, pozostając Waszej Królewskiej Mości najpokorniejszym (sługą) ojciec Karol Regent”.
7. marca Komorze Wojennej i Domenalnej Urzędu Zwierzchniego zlecono udzielenie odpowiedzi, czy i co ma do przypomnienia w sprawie sprzedaży domu Waldaua, ale 15. marca komora dopiero wniosła do Urzędu o przesłanie królewskiego rozkazu gabinetowego, na który „skoro sentymentów naszych na ich wezwanie objawić nie szczędzimy”. Niestety nie zachowały się akta mówiące o wyniku sprawy.

Tymczasem na sprzedaż wystawiono także dom Kranischstädta na gruncie należącym do miasta i sąsiadujące z nim kamienice, podlegające jurysdykcji kolegiackiej. Superior Provin wnosił zatem 24. września 1746 r. do wrocławskiej komory o pozwolenie kupna tychże domów, których właściciele byli zadłużeni, a one same popadały w ruinę. „Jako że obok nowo wzniesionego kościoła się znajdują i ambitem z nimże połączonymi być mogą, do budowy nowego kolegium nabyć je postanowiłem. Mieście szkoda żadna się nie stanie, jako że ganek ruchowi na ulicy wadzić nie będzie”. Z powyższego fragmentu wynika, że tymczasem zmieniła się lokalizacja planowanego kolegium, które miało pierwotnie powstać jako przedłużenie frontu kościoła wzłóż ulicy Pańskiej (dziś na tym odcinku Górnej), czemu być może przeszkodziło niepowodzenie przy zakupie odpowiednich gruntów. Teraz gmach kolegium planowano widocznie wznieść po drugiej stronie ulicy, naprzeciw kościoła, i połączyć gankiem przerzuconym nad ulicą. 30. września komora wezwała brzeskiego radcę wojennego von Armina (czyżby zastanawiająca zbieżność nazwiska i (drugiego) imienia :wink: ) do zbadania sprawy, po czym ten 24. października zarekomendował królowi udzielenie zezwolenia. Zastanawiającym jest, że wszystkie zakupy jezuitów – te dokonane i jeszcze bardziej te planowane - coraz bardziej przesuwały ich w stronę Wzgórza Wróblego, czyli w miejsce dawnego klasztoru dominikanów.

Budowa kolegium nie doszła jednak do skutku i wcale nie dlatego, że zabroniłby tego Fryderyk II, lecz wskutek spowodowanej przezeń zmiany stosunków – zarząd i administracja miasta przeszły w ręce protestantów, a dotychczasowi urzędnicy wyznania katolickiego opuszczali Brzeg, a tym samym zmiejszała się liczba młodzieży, którą można by było wysłać do katolickiej szkoły. Przede wszystkim zaś finansowe obciążenie klasztorów przez rządy pruskie wzrosło tak niepomiernie, że podejmowanie dalszych przedsięwzięć stało się niemożliwe. Jezuici nie byli w stanie dokończyć rozpoczętej budowy kolegium wrocławskiego, a tym bardziej rozpoczynać nowej w Brzegu. Tym sposobem brzescy jezuici pozostali aż do rozwiązania zakonu w swych dawnych kwaterach w domach urzędu grodzkiego i kolegiackiego. Inwentaryzacja z r. 1761 wykazała, że do ich dyspozycji pozostawało dziewięć izb – dwie służyły za izby lekcyjne, jedna za kaplicę domową i jedna za refektarz. Zaprawdę skromne to było mieszkanie dla pięciu do dziewiąciu ojców.

Rysunki projektowe Frischa dla gmachu brzeskiego kolegium zostały przypuszczalnie sporządzone w r. 1735. Gmach miał się łączyć z południowym frontem kościoła w nieco skośnej linii ku miastu. Delineationes Collegii (tj. projekt, rysunki) nie były ostateczne i w zależności od rezultatu negocjacji w sprawie zakupu gruntów mogły ulec zmianie. Zachowana do dziś rezydencja na wschód od kościoła (dziś dom parafialny) miała zostać rozbudowana w stronę miasta, przy czym żywiono nadzieję na zakup dużej kamienicy Waldaua przy ul. Pańskiej. Dlatego pierwszy rysunek zawiera notę Si domus de Waldau empta, poterit et aliunde debebit aliter disponi. (o ile dom Waldaua opróżniony i posiadany i o dalsze trzeba mieć staranie). A oto jak projekt kolegium opisuje Patzak: Rzut poziomy przedstawia kompleks budynków, mający się zasadniczo składać z przedniego, zachodniego traktu głównego i ustawionego doń pod kątem prostym południowo-wschodniego skrzydła bocznego. Ponieważ teren opada ku wschodowi, zatem nieco asymetryczny, lecz mimo to malowniczy kompleks kolegium zamierzano rozszerzyć od tyłu o taras, wsparty na półkolistej ścianie oporowej. Trakt główny, będący założeniem o trzynastu osiach okiennych, miał w szóstej osi okiennej, licząc od kościoła, otrzymać portal, prowadzący do kolonady i dalej do leżącej za nim amfilady pokoi i klatki schodowej, znajdującej się w czwartej i piątej osi okiennej. Do skrzydła bocznego miały prowadzić zewnętrzne schody z tarasu dziedzińca, otoczonego ozdobnym murem z wnękami i ozdobionego fontanną. Od zwróconej ku miastu strony południowej (wg. rysunku chodzi tu raczej o stronę północno-wschodnią) dziedziniec miało zamykać wąskie skrzydło ze stajniami. Platforma dziedzińca miała być skomunikowana z leżącym niżej ogrodem dwoma bocznymi ciągami schodów przy wysuniętym w formie eksedry ryzalicie muru oporowego. Na drugim piętrze, mającym charakter mezzanino (międzypiętra), w środkowej osi traktu głównego miało się znajdować oratorium.

Doskonały i przemyślany przez Frischa w najdrobniejszych szczegółach rzut pionowy zewnętrznego, zachodniego frontu budynku został uformowany w stylu całkowicie odpowiadającym temu, jaki posiadają fronty wrocławskiego uniwersytetu i tamtejszego konwiktu jezuitów. Ustawione na wysokim postamencie kompozycje pilastrów wzdłuż całej wysokości budynku podkreślają pojedyncze osie na końcach frontu budynku, zaś jego centrum – trójosiowy ryzalit pozorny. Ponadto w Brzegu, przed podwójnymi pilastrami korynckimi na końcach frontu (z rysunku wynika, że ten opis dotyczy raczej środkowej osi frontu z portalem, a nie jego końców, co pozwala przyjąć, że doszło do pomyłki), na półkolistych konsolach w formie kolumn miały zostać ustawione statuy. Całości miała dopełnić facjata, ożywiona fantazyjnymi pilastrami i zwieńczona wspartym na wolutach, wypełnionym kartuszem szczytem segmentowym, przypominającym prostszy w formie szczyt konwiktu św. Józefa we Wrocławiu. Wspaniałą kompozycją miał być również portal brzeskiego kolegium – jego wyraziście wymodelowane w kontrastach światła i cienia obramienie i opleciony subtelnie wyprofilowanymi i załamanymi fascjami wjazd miały flankować korynckie kolumny na ustawionych pod kątem postamentach. Na kolumnach miało się wspierać okapowe belkowanie ze statuami, a ku bramie odchodzić dwuczłonowe, zwielokrotnione pilastry. Na tej kompozycji miał się wspierać wielokrotnie wcięty łuk koszowy, pod którym miał zostać umieszczony fantazyjnie wymodelowany kartusz z inicjałem imienia Jezus (IHS), wsparty na zworniku (łuku właściwej bramy). Zgodnie z podreśloną w pionie przez pilastry kompozycją fasady, osie jej okien – począwszy od prostokątnych luk w ozdobionym typowymi gurtami tynku cokole piwnicznym, poprzez obramione w stylu Pozzo (Andrea del Pozzo – jezuicki malarz iluzjonistyczny i architekt) okna głównego piętra, aż po kwadratowe okna mezzanino (międzypiętra) - kompozycyjnie połączone podokiennikami, podobnie jak w przypadku gmachu uniwersytetu wrocławskiego. Zastosowanie tego środka miało – poprzez zmianę perspektywy - (pozornie) zwiększyć wysokość jedynie dwukondygnacyjnego gmachu. Nad bogato wyprofilowanym wieńcowym gzymsem miał się wznosić mansardowy dach, ożywiony lukarnami (facjatami) i malowniczo zarysowany swymi załamanymi płaszczyznami.

Frontony od strony dziedzińca, ze względu na spadek terenu trójkondygnacyjne, zostały zaprojektowane w prostszej formie niż fasada główna. Wspomniany już taras dziedzińca, opleciony przedpiersiem z niszami i ozdobiony fontanną, świadczy o subtelnym wyczuciu architekta i umiejętności wkomponowania pałacowej architektury gmachu w naturę i płynnego przejścia od surowego porządku architektonicznego do otaczającego go krajobrazu ogrodowego.

Bezsprzecznie należy się zgodzić z opinią Patzaka, że niesłusznie zapomniany śląski architekt, Józef Frisch, okazał się nie tylko wybitnym przedstawicielem tak znakomicie reprezentowanego na Śląsku przez Krzysztofa Tauscha stylu Pozzo, lecz także samodzielnym architektem, potrafiącym kreatywnie połączyć celowość z formą artrystyczną. W związku z tym należy przyjąć, że wkład Tauscha w ogólną koncepcję brzeskich przedsięwzięć budowlanych (jezuitów) był bardziej bezpośredni, podczas gdy wyrażone uznanie za w najwyższym stopniu artystyczne dopasowanie tejże koncepcji do warunków terenowych przysługuje Frischowi.

W pełni należy także podzielić pogląd Patzaka, że niezrealizowanie projektu budowy kolegium należy uznać za godne ubolewania, gdyż „dzięki realizacji tej wspaniałej koncepcji architektonicznej, imponujący zbiór prawdziwie monumentalnych budowli barokowych na Śląsku powiększyłby się o kolejne znamienite dzieło sztuki budowlanej”.

Opis rycin

1. Rysunki projektowe Frischa – główna i tylna fasada kolegium. Źródło: Bernhard Patzak, „Jesuitenbauten in Breslau” (Budowle jezuitów we Wrocławiu), Breslau 1918
2. Rysunki projektowe Frischa – rzuty poziome kolegium. Czarna obwódka w dolnym, lewym rogu rysunku przedstawia kościół. Źródło: Bernhard Patzak, „Jesuitenbauten in Breslau” (Budowle jezuitów we Wrocławiu), Breslau 1918
3. Rysunki projektowe kościoła i kolegium. W górnym lewym rogu widoczny front północny kościoła i fasada główna kolegium. Źródło: http://www.herder-institut.de/startseite.html

Dziedzic_Pruski - 2014-03-01, 16:18
Temat postu: Jeszcze o kościele św. Krzyża
Cytat:
W jednej z kaplic wisi madonna z dzieciątkiem – znakomity obraz na desce, pochodzący ze szkoły staroniemieckiej. Uduchowione spojrzenie madonny i żywy koloryt obrazu kontrastują z nieco osobliwym otoczeniem męczenników.

Dziedzic_Pruski - 2014-03-06, 11:25

Spróbujmy jeszcze zebrać – niestety mocno rozproszone informacje o pozostałych brzeskich kościołach!

Synagoga izraelicka

Niezwykle skąpe informacje nt. synagogi odnajdujemy w pracy "Briegische Chronik oder gedrängte Ortsbeschreibung und Geschichte der Stadt Brieg von deren Entstehung an bis auf unsere Tage. Ein Beitrag zur Schlesiens Staats-, Religions- und Cultur-Geschichte zur Belehrung und Unterhaltung für Einheimische und Fremde" (Kronika brzeska lub zwarty opis miasta i historii Brzegu od jego założenia aż po nasze dni. Przyczynek do państwowej, religijnej i kulturalnej historii Śląska dla pouczenia i zabawienia dla miejscowych i obcych), Karl August Schmidt, Brieg 1845. Informacji tych jest niestety znacznie mniej niż wstępu do nich.

Synagoga, będąca własnością gminy izraelickiej, znajduje się przy ulicy Długiej. Jej wystrój podporządkowany jest wymogom praktyczności. 13. września 1798 r. synagoga została odnowiona i na nowo wyposażona.

Staroluterański kościół św. Łukasza

Skąpe wiadomości na temat kościoła i parafii podane są na stronie internetowej sieci genealogicznej. Link

Kościół wzniesiono w r. 1897 na mocy generalnej koncesji króla Fryderyka Wilhelma IV, udzielonej staroluteranom, którzy nie chcieli się przyłączyć do (pruskiego) kościoła unijnego.
Gmina (staroluterańska) istniała tu już od r. 1830 i liczyła na końcu 650 dusz, obejmując nie tylko obszar miasta, lecz również wsie powiatu, a także Nysę i Prudnik. Kościół dysponuje 400 miejscami siedzącymi, obraz ołtarzowy przedstawia zmartwychwstanie Chrystusa, zaś organy wykonała firma Schlaak i Synowie ze Świdnicy. Ostatnim proboszczem był Paul Schröter, równocześnie superintendent wrocławskiej diecezji Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła Staopruskiego, liczącej 16 probostw, zamieszkały w Klitten w powiecie Niska (na Łużycach).

Następnie sięgamy jeszcze po pracę „Eine schlesische Perle – Brieg – Bauten erzählen” (Śląska perła, Brzeg – budowle mówią), Dorothea Tscheschner, Berlin, 2004.

Oprócz (wież) katolickiego kościoła św. Krzyża i ewangelickiego św. Mikołaja, w panoramie miasta pojawiła się w roku 1897 spiczasta wieża nieco skromniejszego, neogotyckiego kościóła staroluterańskiego pod wezwaniem św. Łukasza – klinkierowej budowli przy (dzisiejszej) ul. Łokietka. Gmina staroluteran nie przystąpiła do proklamowanej przez Fryderyka Wilhelma III w r. 1830 „Unii” kościołów ewangelickich. Trwającym 10 lat prześladowaniom kres położył jego następca (Fryderyk Wilhelm IV), lecz staroluteranie musieli działać jako wolny kościół, pozbawiony państwowych dotacji. Zaskakujące, że gmina zebrała środki na budowę własnego kościoła na ówczesnej Niwie Starobrzeskiej (chodzi o nazwę lokalną Briegischdorfer Flur), a w roku 1908 nawet na budowę sąsiadującego z nim, sporego domu parafialnego. Sporządzenie planów i wykonanie robót budowlanych powierzono brzeskiemu mistrzowi murarskiemu o nazwisku Schmid. W roku 1906 gmina utworzyła własną parafię, a wkrótce stała się także kościołem garnizonowym dla zjednoczonych protestantów (jeden z odłamów kościoła ewangelickiego).

Dom wspólnoty zieloświątkowców

O tej wspólnocie była już na forum mowa. Od maja 1897 r. zielonoświątkowcy spotykali się w sali ówczesnego Domu Rzemiosła, czyli w swej dzisiejszej siedzibie. Jeszcze w tym samym roku zapadła decyzja o budowie własnego domu wspólnoty. W tym celu zakupiono grunt przy ul. Polnej (Jana Pawła II), a już 8. grudnia poświęcono budowlę. W budynku wspólnoty urządzono po wojnie teatr, a później m.in. kino „Związkowiec” i salę gimnastyczną.

Kościół Miłosierdzia Bożego

Informacje o ostatnim brzeskim kościele można znaleźć na stronie internetowej parafii.

W niniejszym wątku dokonano przeglądu i podano informacje lub przynajmniej strzępy informacji nt. wszystkich brzeskich kościołów – od czasów najdawniejszych aż do współczesności. Nie oznacza to jednak, że wątek można zamknąć. W związku z postępującą cyfryzacją zasobów bibliotecznych i archiwalnych pojawiają się wciąż nowe materiały. Ostatnio regularne poszukiwania w sieci zaowocowały np. bardzo ciekawymi materiałami nt. kościoła św. Mikołaja, które zostały już częściowo wykorzystane w pokrewnym wątku o joannitach. Zachęcam do współpracy i publikowania dalszych materiałów, zwłaszcza z historii najnowszej.

kwm - 2015-03-12, 18:32
Temat postu: Re: Z historii brzeskich kościołów
Dziedzic_Pruski napisał/a:
Długość nawy wynosi 114 ¼ łokcia, szerokość – 29 łokci, zaś wysokość – od posadzki do sklepienia – wynosi 49 ¼ łokcia.


Czy posiadamy dokladne (nie przyblizone) wymiary tej swiatyni w metrach? Pytam dlatego, ze ostatnio na jednym z forow czytalem dyskusje nt. najwiekszych slaskich swiatyn, i wspomniano tam, ze nigdzie nie mogli znalezc dokladnych wymiarow kosciola sw. Mikolaja w Brzegu. Chodzilo o wysokosc nawy glownej.
Wtedy zdalem sobie sprawe, ze faktycznie wszedzie jest napisane, ze jest to jedna z najwyzszych naw na Slasku, majaca prawie 30m wysokosci, ale prawie robi wielka roznica, poniewaz przykladowo kosciol w Strzegomiu ma te wysokosc podana z dokladnoscia do 20cm. Trudno tez przeliczyc lokcie na metry, bo jak wiadomo maja one rozna dlugosc w zaleznosci od okresu, lokalizacji...

anthropos - 2015-03-12, 20:55

Alicja Karłowska-Kamzowa w pracy Fundacje artystyczne księcia Ludwika l brzeskiego, Opole-Wrocław 1970, s. 87, podaje następujące wymiary: długość świątyni 62,27 m, nawa główna: 29 m wysokości i 8,20 m szerokości.
anthropos - 2015-03-23, 15:54

Proporcje wymiarów nawy podane w łokciach i metrach nie zgadzają się. Czy można zweryfikować źródło podające wymiary w łokciach?
Dziedzic_Pruski - 2015-03-23, 20:29

Wymiary w łokciach powtórzono za kroniką Schmidta.
anthropos - 2015-03-23, 22:41

Rozumiem. Stosowny fragment kroniki Schmidta w przekładzie na język polski został udostępniony na forum: http://forumbrzeg.pl/ppad...t=29209&start=0
Jednakże passus dotyczący wymiarów pochodzi w rzeczywistości z wydanej 15 wcześniej (1830) publikacji Jana Jerzego Kniego Alphabetisch-Statistisch-Topographische Uebersicht aller Dörfer, Flecken.... Podaje on, cytuję:
"Die evangel. Pfarrk. St. Nikolai, im gothischen Styl, 114 ¼ Elle lang, 29 breit, 49 ¼ hoch".
Jak widać, Knie zamieścił wymiary świątyni, a nie nie nawy głównej.

anthropos - 2015-03-24, 09:39

Historyk sztuki i śląski konserwator Hans Lutsch podaje jako wymiar nawy głównej kościoła św. Mikołaja 28,75 m.
Odnosi się to do stanu z końca XIX w. Czy tak jest i obecnie, trudno powiedzieć. Powojenna odbudowa mogła nieco zmienić wysokość nawy.

bartek74 - 2016-11-24, 10:09

Czołem! :-)
A ja mam takie pytanie, jak wysokie są wieże kościoła św. Mikołaja? Nigdzie nie mogę znaleźć ww. danych...

Dziedzic_Pruski - 2016-11-24, 21:35

Począwszy od XVI w., kościół św. Mikołaja posiada dwie wieże równej wysokości, przy czym wyróżnić tu trzeba zasadniczo 3 okresy:

1. do nadbudowania wież w 1885 r.
2. od 1885 r. do 1945 r.
3. od powojennnej odbudowy.

W 2. okresie wysokość wież wynosiła 73 m, w tym nadbudowane wieże 39,85 m i hełmy 33,15 m. Przed rozbudową dachy wież niewiele przewyższały dach nad nawą główną. Na stronie internetowej berlińskiego muzeum architektury (patrz link poniżej) znajdują się zwymiarowane rysunki wież przed i po rozbudowie. Na większości rysunków podano podziałkę w stopach, 1 stopa = 0,3138535 m.

Współczesne dachy wież są oczywiście niższe od hełmów z 1885 r. Ich wysokość można łatwo obliczyć, analizując jakieś w miarę dobre zdjęcie.

http://architekturmuseum....=14800097865794

tadjurek - 2016-11-24, 22:15

Dobre pytanie, ja znam z niemieckich źródeł wysokość korpusu wież jako 39,85 cm i istniejących do 1945 roku neogotyckich nadbudówek- zwieńczeń wież z lat 1884-85 równą 33.15 m według projektu Karla Luedeckego. Po wojnie te zniszczone zwieńczenia zastąpiono dachami czterospadowymi o wysokości "na moje oko" 6-7 m. Tak więc łaczna wysokość wież wyniesie około 47 m. Dla porównania wieże kościoła św.Krzyża mają po 56 m a wieża ratusza około 52 m.
tadjurek - 2016-11-24, 22:17

Dość długo odpowiadałem na zadane pytanie (sprawdzając swoje źródła informacji), a w tym czasie niezawodny jak zwykle Dziedzic Pruski wyprzedził mnie z odpowiedzią.
bartek74 - 2016-11-27, 16:38

Dziękuję serdecznie za odpowiedzi :-)
Brzeski - 2016-11-27, 20:11

Dziedzicu, ale z których konkretnie rysunków wziąłeś te wymiary? Bo w podanym linku, jest cały szereg projektów, które nie zostały zrealizowane. Różnica tyczy trzeciej kondygnacji. W rzeczywistości ta kondygnacja jest mniej więcej równa czwartej, i jednocześnie wyższa od drugiej. W projektach CJB Ludecke'go trzecia jest zdecydowanie niższa niż druga. Widać to wyraźnie patrząc na odległość od nadproża okiennego do gzymsu.

PS. Stopa to 30 cm, a cal(?) ile ma? Bo tam są wymiary w dwóch jednostkach.

Dziedzic_Pruski - 2016-11-27, 20:17

Miałem na myśli np. ten rysunek, na którym można określić wysokość wież przed rozbudową.
http://architekturmuseum....=79&Daten=97714

PS
Na jednym z rysunków jest dodatkowa podziałka w metrach. Podany przelicznik dotyczy stopy stosowanej w budownictwie. Wymiary wież po rozbudowie pochodzą z książki "Brieg Bauten erzählen ..."

kwm - 2019-06-12, 13:54

Dlaczego Kosciol pw. sw. Jadwigi jest nazywany obecnie (rowniez w niektorych przewodnikach) kaplica?
Od kiedy ten termin zaczal byc uzywany w odniesieniu do przyzamkowego kosciola?
Zastanawiam sie czy wplywu na to nie mial czasem poprzedni proboszcz parafii pw. Podwyzszenia Krzyza Sw. ks. Robaczek, ktory niewatpliwie mial swoj wklad w ozywienie tamtej swiatyni i uczynienie z niej kosciola filialnego. Z reszta w ogloszeniach duszpasterkich powtarzane jest ciagle sformulowanie "Kaplica Swietej Jadwigi".

Czy nie powinnismy powrocic wlasciwej terminologii?

Dziedzic_Pruski - 2019-06-12, 19:34

Pewnie dlatego, że kościół należy wprawdzie do parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, ale nie jako kościół filialny. Zdaje się też, że parafia nie za bardzo wie, co z tym fantem zrobić - kościół jest zwykle zamknięty, a nabożeństwa odprawiane są tam tylko raz w tygodniu w niedziele od września do czerwca.
kwm - 2019-06-12, 21:01

Tak, ale np. kosciol pw. sw. Piotra i Pawla jest nazywany "kosciolem" (czasami "dawnym kosciolem").
Nie wiem na jakiej zasadzie odbylo sie "ozywienie" kosciola sw. Jadwigi (moze ktos na forum zna szczegoly? ). Z tego co pamietam mialo to miejsce pod koniec lat 80 lub na poczatku 90. Odbyla sie wtedy uroczystosc pochowkow sarkofagow Piastow w tamtym kosciele (prosze mnie poprawic jesli sie myle). Pamietam, ze pokazywali to nawet w teleexpresie, co bylo nie lada wydarzeniem w tamtych czasach. Wtedy to zaczeto uzywac go do niedzielnych mszy dla mlodziezy. Ogromna szkoda, ze kosciol przyzamkowy nie jest ogolnie dostepny jak inne koscioly i nie jest uzywany czesciej (np. do niektorych nabozenstw wieczornych), ale z drugiej strony dobrze, ze w ogole jest uzywany, pelni swoja funkcje. Piszac to nie sposob nie wspomniec o najstarszej brzeskiej swiatyni przy Pl.Mlynow. Marzy mi sie, zeby tam odbywaly sie jakies nabozenstwa chocby nawet raz w miesiacu...

tadjurek - 2019-06-13, 10:35

Ostatni pogrzeb piastowski w Brzegu miał miejsce w sobotę 25 listopada 1989 roku. Wtedy to, po nabożeństwie żałobnym, odprawionym na dziedzińcu zamkowym przez duchownych - ówczesnego arcybiskupa wrocławskiego kardynała Henryka Gulbinowicza i pastora ewangelickiego z Opola Stanisława Żwaka, złożono urny z prochami Piastów w krypcie kaplicy. Prochy Piastów zostały wcześniej wyjęte z sarkofagów przy okazji ich konserwacji. Dzisiaj puste sarkofagi, jako niezwykłe dzieła sztuki sepulkralnej eksponowane są na wystawie w piwnicach Muzeum Piastów Śląskich.
Przy okazji nastąpiło poświęcenie kaplicy po ukończonym w niej remoncie i przywrócenie jej jako obiektu kultu religijnego.
Trudno zgodzić się z opinią, że kaplica jest niedostępna do zwiedzania. Liczne wycieczki do Brzegu a i mieszkańcy miasta przy różnych okazjach mają tam możliwość wejścia i obejrzenia zabytkowego wnętrza. Warto podkreślić, że jest to największa w Polsce (a więc i w świecie!) nekropolia piastowska, pochowanych w niej jest największa liczba osób (około 43) z wielkiej rodziny władców Polski, Śląska i księstwa brzesko-legnickiego.

Dziedzic_Pruski - 2019-06-13, 20:20

kwm napisał/a:
Ogromna szkoda, ze kosciol przyzamkowy nie jest ogolnie dostepny jak inne koscioly i nie jest uzywany czesciej (np. do niektorych nabozenstw wieczornych), ale z drugiej strony dobrze, ze w ogole jest uzywany, pelni swoja funkcje. Piszac to nie sposob nie wspomniec o najstarszej brzeskiej swiatyni przy Pl.Mlynow. Marzy mi sie, zeby tam odbywaly sie jakies nabozenstwa chocby nawet raz w miesiacu...
Z przedstawionych w tym wątku dziejów obu kościołów można wysnuć wniosek, że obu się nie poszczęściło.

Kościół minorytów przestał pełnić funkcje sakralne już w okresie reformacji i raczej nie zanosi się na to, żeby kiedykolwiek miał jeszcze takie funkcje pełnić – Brzeg wyraźnie się kurczy, a ludzie nie walą już hurmem do kościoła. Wątpię więc, żeby jakaś parafia zechciała przejąć nawet odbudowany kościół, który trzeba by potem utrzymywać. Przed wojną istniały plany wykorzystania kościoła jako sali koncertowej i widziałem gdzieś taki projekt, sporządzony zresztą całkiem niedawno, zdaje się że jako praca dyplomowa.

A kościół przyzamkowy? W tym miejscu krótka dygresja: to określenie chyba najtrafniej oddaje charakter tej budowli, powstałej w obecnej formie w latach 80. XVIII w., kiedy zamek, a raczej jego pozostałości, był użytkowany już tylko jako magazyn. Nie można więc mówić o kościele zamkowym. Miał to być katolicki kościół parafialny, a właściwie kuracyjny. Ale obok stał już kościół jezuitów, co prawda z nieukończoną fasadą i wieżami i jeszcze nie parafialny, ale gdy 20 lat później utworzono parafię obejmującą oba kościoły, kościół św. Jadwigi ostatecznie stracił rację bytu, zwłaszcza że gmnina katolicka nie była zbyt liczna. I tak zostało do dziś.
tadjurek napisał/a:
Trudno zgodzić się z opinią, że kaplica jest niedostępna do zwiedzania. Liczne wycieczki do Brzegu a i mieszkańcy miasta przy różnych okazjach mają tam możliwość wejścia i obejrzenia zabytkowego wnętrza.
Owszem, ale turysta indywidualny z pewnością stanie przed zamkniętymi drzwiami, a wiem z własnego doświadczenia, że zamknięte kościoły otwierane są nader niechętnie.
kwm - 2019-06-14, 08:05

Wszyscy jednak tu piszemy o kosciele a nie kaplicy :) Moim zdaniem okreslenie "kaplica" pomniejsza range tego zabytku, a jakby nie bylo jest to jedna z najstarszych brzeskich swiatyn.

Dziekuje uzytkownikowi tadjurek za odswiezenie informacji o pochowku Piastow.
Ciekawe czy fakt, ze parafia Krzyza "przytulila" kosciol przyzamkowy wynika z nakazu metropolity wroclawskiego, czy byl aktem dobrej woli proboszcza parafii?

Zgadzam sie tez z Dziedzicem, ze zamkniete drzwi skutecznie zniechecaja turystow. Nie napisalem jednak, ze Kosciol sw. Jadwigi nie jest dostepny dla turystow, tylko ze szkoda iz nie jest on tak dostepny jak inne brzeskie swiatynie, ktorych drzwi sa otwarte.

W niedawnej przeszlosci pojawialy sie rozne koncepcje zagospodarowania kosciola minorytow, faktycznie jedna z prac dyplomowych zakladala utworzenie sali koncertowej.

anthropos - 2019-08-01, 13:06

Warty polecenia nowy artykuł o średniowiecznym klasztorze dominikanów w Brzegu: http://www.abmk.kul.pl/fi...abmk_edited.pdf
Zwróciła w nim uwagę wzmianka o wydarzeniu z samego początku XVI w., kiedy to wskutek pożaru zawalił się fragment miejskich murów, a z nim wkomponowana w fortyfikacje część zabudowy klasztornej.
Czy wiadomo kiedy to zdarzenie miało dokładnie miejsce?

tadjurek - 2019-08-01, 16:03

Autor wymienionego interesującego artykułu o zakonie dominikanów w Brzegu skupia się głównie na składzie osobowym zakonu i dość ogólnikowo wspomina o pożarze miasta na początku XVI w.

Znakomite dzieło Marcina Wrzeciono "Diariusz Miasta Brzegu 1565-1811. Wydarzenia z życia miasta i jego mieszkańców", Brzeg 2017, opracowane na podstawie rękopisu anonimowego autora z przełomu XVIII i XIX w. zawiera następujący opis pożaru z roku 1507:

"19.sierpnia miasto zostało podpalone przez czeladnika ciesielskiego, który - by nie dopuścić do gaszenia- poutrącał wiadra u żurawi studziennych. Dlatego też ów pożar, który strawił 69 domów nazwano pożarem Hansa Kirstena. Sprawca został schwytany i takoż pokarany ogniem (spalony na stosie)."

Jak widać nasze miasto miało swojego następcę i naśladowcę Herostratesa.

windbag - 2019-08-01, 17:32

Swego czasu robiłem zdjęcia z ponownego pochówku Piastów Brzeskich ale nie mam pojęcia gdzie teraz są.
Dziedzic_Pruski - 2019-08-01, 20:46

anthropos napisał/a:
Zwróciła w nim uwagę wzmianka o wydarzeniu z samego początku XVI w., kiedy to wskutek pożaru zawalił się fragment miejskich murów, a z nim wkomponowana w fortyfikacje część zabudowy klasztornej.
Czy wiadomo kiedy to zdarzenie miało dokładnie miejsce?
Wzmiankę o tym wydarzeniu znajdujemy w "Dokumentach historycznych" Grünhagena.

1502. W tym czasie, gdy Brzeg został w krótkich odstępach czasu cztery razy pod rząd nawiedzony przez pożary, zawaliły się mury miejskie od strony Odry, a wraz z nimi część zabudowań klasztoru dominikanów. To zaś, co się ostało, bardziej przypominało spelunkę niż klasztor – brakowało refektarza, sali sypialnej, izby dla chorych, a nawet wychodka.

anthropos - 2019-08-02, 00:32

Co ciekawe, rok później, 26 lipca 1503 r., zawaliła się kolejna duża część muru miejskiego położona za "czarnymi mnichami", jak księga miejska określiła dominikanów. Widocznie dawne średniowieczne mury na tym odcinku były narażone na osuwanie ze względu na mało stabilny grunt nad rzeką, dodatkowo często zalewany jej wodami. Najprawdopodobniej ten odcinek umocnień był też rzadko wzmacniany. Faktem jest, że Rada pokryła wkrótce koszty odbudowy usuwiska dokonanej przez mistrza murarskiego sprowadzonego z Opola.
anthropos - 2019-11-09, 18:22

tadjurek napisał/a:
Znakomite dzieło Marcina Wrzeciono "Diariusz Miasta Brzegu 1565-1811. Wydarzenia z życia miasta i jego mieszkańców", Brzeg 2017, opracowane na podstawie rękopisu anonimowego autora z przełomu XVIII i XIX w. zawiera następujący opis pożaru z roku 1507:

"19.sierpnia miasto zostało podpalone przez czeladnika ciesielskiego, który - by nie dopuścić do gaszenia- poutrącał wiadra u żurawi studziennych. Dlatego też ów pożar, który strawił 69 domów nazwano pożarem Hansa Kirstena. Sprawca został schwytany i takoż pokarany ogniem (spalony na stosie)".
Wspomniany pożar z 1507 r. nie dotyczył raczej tej części Brzegu, w której doszło do osuwisk murów miejskich w 1502 i 1503 r. Źródło, które wykorzystał m.in. H. Schoenborn w swej monografii dziejów miasta, podaje, że nocny pożar, który trwał sześć godzin, spopielił 69 domów na ulicach Małujowickiej, Kołodziejskiej, Długiej, połowie Zamkowej i dwóch trzecich Rynku.

Cytowany diariusz zawiera natomiast pewne opuszczenie w relacji o pożarze. Klęskę tę nazwano pożarem Hansa Kirstena, ponieważ od jego domu położonego na Małujowickiej, nieopodal żydowskiej synagogi, się rozpoczęła. Był on mistrzem krawieckim, a dom ten, odbudowany po zgliszczach, znajdował się w jego posiadaniu jeszcze w 1520 r. (Schoenborn) K.F. Schönwälder podaje jego miano jako „Hans Krestar”, C. Grünhagen z kolei odczytał je jako „Hans Kristan”. Nazwiska podpalacza, owego czeladnika ciesielskiego, nie znamy.

anthropos - 2019-11-13, 20:56

"...C. Grünhagen z kolei odczytał je jako „Hans Kristan”." Korekta własna - powinno być "Hans Kirstan".
Brzegik - 2019-12-10, 09:29

Wiecie może który kościół w brzeskim obwodzie jest najstarszy?
anthropos - 2019-12-13, 08:26

Kościół parafialny w Małujowicach powstały w 1250 r.
tadjurek - 2019-12-15, 12:56

Anthropos odpowiedział na zadane pytanie "Kościół parafialny w Małujowicach powstały w 1250 r." Myślę, że trudno tak jednoznacznie wypowiedzieć się na temat najstarszego kościoła na Ziemi Brzeskiej a zwłaszcza odnieść to do obecnie istniejącej budowli.
O moim ulubionym kościele w Małujowicach pierwsza wzmianka pochodzi z 1288, obecny obiekt zbudowano na początku XIV w. przyjmuje się, że w 1315 już istniał. Ale np. o kościele w Pogorzeli wzmiankowano jeszcze wcześniej, bo w 1273 r., obecny pochodzi także z I poł. XIV w. Z kolei pierwsza wzmianka o poprzedniku dzisiejszego kościoła św. Mikołaja w Brzegu to 1279 r. a o kościele franciszkanów wspomniano w 1285 r.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group