Forum Brzeg
Forum miasta Brzeg. (ISSN 1869-609X)

Historia - fontanna na Armi Krajowej

przemek11 - 2010-08-23, 20:38
Temat postu: fontanna na Armi Krajowej
Witam.Interesuje mnie wszystko co związane jest z Fontanną na Armi Krajowej w Brzegu.Szukałem w necie ale nic z tego.Jeśli ktoś wie w którym roku była wybudowana i ma zdjęcia z jej budowy,remontów.itp. to proszę o wklejenie na forum.Będe wdzięczny za zdjęcia z bliska oraz wymiary.Pozdrawiam.
Dziedzic_Pruski - 2010-08-23, 20:53

Na ulicy Armii Krajowej nie ma żadnej fontanny (chyba że hydrant nawali :D ). Fontanna jest za to w fosie przy ul. Armii Krajowej i była tam jeszcze przed I. wojną światową, podobnie jak fontanna w fosie koło SP nr 1.
przemek11 - 2010-08-23, 20:56

Właśnie o tą mi chodzi (o tą okrągłą w parku centralnym).Czy ma pan zdjęcia?
nockler - 2010-08-23, 20:59

Dziedzic_Pruski napisał/a:
Na ulicy Armii Krajowej nie ma żadnej fontanny (chyba że hydrant nawali :D ). Fontanna jest za to w fosie przy ul. Armii Krajowej i była tam jeszcze przed I. wojną światową

ale chyba jakaś inna musiała tam stać, bo taką dziadowską z żelbetonu czy jeszcze czegoś innego to mogli tylko w PRLu wymyślić

przemek11 - 2010-08-23, 21:04

Może to dla Was dziwnwe ale ona mi się przebardzo podoba :D
Dziedzic_Pruski - 2010-08-23, 21:07

Ale nie na ulicy :wink: . Owszem, dawna fontanna była nieco skromniejsza, a obecna, betonowa pochodzi chyba z lat 70-tych (jak sięgam pamięcią). A co do dawnych zdjęć: być może są jeszcze jakieś w temacie "Brzeg retro" (wiele zdjęć pogubiło się widać przy okazji serwerowych przeprowadzek), poza tym polecam portal na Naszej-klasie: http://nk.pl/profile/18446728/gallery
przemek11 - 2010-08-23, 21:10

Link nie prowadzi do niczego.... :cry:
A możecie opisać jak wyglądała ta skromniejsza dawna? czy była podobna do obecnej?

Dziedzic_Pruski - 2010-08-23, 21:17

Jak to nie prowadzi? Trzeba mieć oczywiście konto na NK; wśród ponad 600 zdjęć starego Brzegu w albumie głównym są również zdjęcia z parku. Dawna fontanna była w formie kopczyka z kamieni.
przemek11 - 2010-08-23, 21:24

Mam konto na nk.i wyświetla sie strona profilu...
Czy ten kopczyk z kamieni był też w miejscu obecnej czy bardziej oddalony od ulicy?Dzięki za zainteresowanie tematem

Dziedzic_Pruski - 2010-08-23, 21:28

Jeżeli nie można wejść na galerię, to trzeba chyba wysłać zaproszenie i czekać na potwierdzenie. O ile nie myli mnie pamięć, to dawna fontanna była w miejscu obecnej.
przemek11 - 2010-08-23, 21:30

Ale wyświetla sie mój profil a nie czyjś.
A przy okazji gdzie można sprawdzić o której jest ona włączana i wyłączana? bo na stronie wodociągów nic o tym nie ma.

Dziedzic_Pruski - 2010-08-23, 21:45

Kiedyś znalazłem w sieci dość niewyraźne pocztówki.
waldemar_n - 2010-08-23, 23:37

przemek11 napisał/a:
Ale wyświetla sie mój profil a nie czyjś.



"przemek11" chodzi caly czas o moj profil, z checia zapraszam do grona znajomych,
tu tez znajdziesz wiele fotografi fontanny:

http://nk.pl/profile/18446728

przemek11 - 2010-08-25, 20:04

Mam jeszcze takie male pytanie:czy stara fontanna została rozburzona czy może przeniesiona do innego miasta?Co było tam w miejscu tego "brodzika" zanim była tam jakakolwiek fontanna ?
mulder - 2010-08-25, 21:44

Stara fontanna została wywieziona do Warszawki, jak wiele innych zabytków z naszego , ale też innych śląskich miast, a także z Pomorza i Wielkopolski. Podobnie jak cegła, którą wywieziono w ramach kontyngentu na rzecz odbudowy " stolycy" , co doprowadziło do dewastacji brzeskiej starówki, ale to już inna historia.

Jedyne , co mogło być w miejscu brodzika to dno fosy, jeżeli dobrze zrozumiałem pytanie. :)

warlike - 2010-08-25, 21:46

przemek11 napisał/a:
Co było tam w miejscu tego "brodzika" zanim była tam jakakolwiek fontanna ?


Nie wiem czy dobrze uważam ale to są pozostałości po fosie która kiedyś otaczała Brzeg

Dziedzic_Pruski - 2010-08-25, 22:00

Fontannę pamiętam właściwie od zawsze, za moich czasów miała jednak formę kopczyka z kamieni, z którego wystawała dysza, więc nie mogło być mowy o jakiejś zakrojonej na szeroką skalę rozbiórce i przenosinach. Był też domek dla łabędzi, ale nie dam głowy, czy był w miejscu fontanny, czy na brzegu, może ktoś to wyjaśni. Jeżeli zaś chodzi o sam "brodzik" to jest to odcinek zachowanej fosy, okalającej brzeską twierdzę. Fosa była w zasadzie częściowo sucha i częściowa mokra, jednak mogła być całkowicie zalana wodą z Odry. Specyficzny kształt stawu (w formie rozwartej litery V) wynika stąd, że fosa opływała w tym miejscu Bastion Rady (w czasach pruskich Marchia) i jej narys odpowiada tu przebiegowi czół bastionu. Tak samo jest zresztą w przypadku stawu naprzeciw SP nr 5 - w miejcu przewidzianym pod budowę hotelu/ galerii znajdował się Bastion Wielki lub Książęcy (w czasach pruskich Brandenburgia). Dalsze informacje w temacie "Historia brzeskiej twierdzy".
mulder - 2010-08-25, 22:08

Z czasów nauki w " starym ogólniaku " pamiętam domek dla łabędzi na brzegu w pobliżu fontanny. Co do losów fontanny, to znalazłem niegdyś takie info, ale pamięć mogła mnie zwieść, bądź też informację podano błędnie.
przemek11 - 2010-08-25, 22:26

Dzieki za info.Czy macie może zdjęcia z budowy nowej betonowej fontanny? Może wiecie też w jakich godzinach ona pracuje?
Dziedzic_Pruski - 2010-08-25, 23:04

Jeżeli chodzi o godziny pracy, to jest to chyba kwestia ustawienia wyłącznika czasowego.
przemek11 - 2010-08-26, 07:58

Aha.Czy wiecie gdzie ktoś udzieli takiej informacji o ustawieniu włącznika czasowego? Jest on chyba w tej budce od strony ulicy.. :?:
mad23 - 2010-08-26, 11:42

Domek dla łabędzi znajdowal się na brzegu od strony więzienia. Fosa zasilana była wodą z basenu (ul.Korfantego). Kaskada po prawej stronie. Na starych mapach widać połączenia z basenem. Zasilanie zostało przerwane na ul. Szkolnej ( przy budowie "wieżowca").
Dziedzic_Pruski - 2010-08-26, 13:06

Wspomniany strumyk to pozostałość starego wodociągu, dostarczajcego ongiś wodę z Krzyżowic (?) do Brzegu. Łoże strumyka było dawniej obramione polnymi kamieniami, pochodzącymi z fundamentów dawnych murów obronnych. Niestety w latach 70-tych (być może przy okazji budowy nowej fontanny) strumyk został wybetonowany. Strumyk raczej nie zasilał fosy.
przemek11 - 2010-08-26, 18:47

mulder,a wiesz może w którym miejscu Warszawy jest ona teraz?
mulder - 2010-08-26, 20:28

Ponoć jest w Wilanowie.
przemek11 - 2010-08-27, 22:47

Mam jeszcze jedno pytanie:czy kiedykolwiek nowa fontanna była "zdejmowana" do renowacji ? jak byłem mniejszy i przechodziłem w zimie z rodzicami wydawało mi się że jej nie było.Czy coś mi się przywidziało ?
rumunek28 - 2010-09-05, 22:25

mistrz te foty z 1 str.mam pytanie do dziedzica pruskiego.jesli juz w temacie fontann jesteśmy.kolego czy mozna by prosic cos na temat fontanny przy sp1 przy ulicy piastowskiej.wydaje mi sie że ta ulica powinna powrócic do dawnej świetności.pozdrawiam
Dziedzic_Pruski - 2010-09-05, 23:04

Obie fontanny powstały chyba mniej więcej w tym samym czasie, czyli przypuszczalnie na przełomie XIX i XX w.
rumunek28 - 2010-09-05, 23:53

o wiadomo co sie z nia stalo?z góry dziekuje.pozdrawiam
Dziedzic_Pruski - 2010-09-07, 21:49

Muszę przy okazji zapytać znajomego, który ściągnął do Brzegu w roku 1945, chyba że ktoś z forumowiczów będzie wiedział.
Dziedzic_Pruski - 2010-09-11, 22:16

Link do pocztówki z widokiem fontanny przy SP nr 1.

http://cgi.ebay.de/Brieg-...=item20b30f0c2a

mulder - 2010-09-12, 21:37

Idiotyczny pomysł kilku radnych mógł wtopić w jego realizację ok. 30 tys zł . Przypomnę, że za połowę tej kwoty brzeskie przytulisko dla bezdomnych psów rozwiązałoby wiele z nastręczających się problemów :( . Nie możemy doprosić się trochę , odrobinę kasy, a tu pstryk, jeden z drugim zaradny - radny rzuca kasą by wesprzeć swój beznadziejny pomysł. Sorry za :offtopic: , ale mnie poniosło :twisted: /
Bartek T. - 2010-09-12, 22:43

Proponuje Ci zatem:
* wyliczyć ile dróg mogłoby być wyremontowanych zamiast kościoła św. Mikołaja;
* ile psów miało by lepszy żywot w zamian za rezygnację podświetlenia nocnego w/w kościoła i pomnika przed min;
* jaka kwota wydatkowana jest rocznie na utrzymanie (woda, energia, sprzątanie) i konserwację oraz naprawy istniejących fontann w Brzegu.

Takich przykładów można mnożyć w nieskończoność więc nie wdawajmy się w populizm, bardzo proszę.

mulder - 2010-09-13, 07:41

To nie populizm, to krytyka idiotycznej decyzji panów, którzy diety czerpią z mojej kaski. Dlatego za 4 lata... :) .
Franco Zarrazzo - 2010-09-14, 06:16

Lepiej wylicz Bartku, ile dróg mp rowerowych, można zrobić za kaskę, którą przeznaczyliście na stadion, na ten przykład. A skoro już się czepiasz fontanny, to przypomnij sobie fajewerki, o które walczyłeś na sesji.
Bartek T. - 2010-09-15, 01:24

No porównując stadion z fajerwerkami czy fontanną to strzeliłeś w dziesiątkę! Właściwie to za brzeskie "orliki" też byłoby kilka chodników naprawionych. Idąc tą drogą można by chwilę podumać nad znacznymi wzrostami budżetów kancelarii miłościwie nam panujących Prezydenta i Premiera.
Wyłączmy fontanny w Brzegu - parę złotych by zostało. Sprzątajmy ulice dwa razy rzadziej - o jakaż oszczędność! Franku, pójście tą drogą pozostawiam już Tobie. Wszak kogo obchodzi, że Brzeg to ma być miasto turystyczne, które miało szansę na goszczenie drużyny na Euro 2012.
A o jakich fajerwerkach z sesji mówisz - pojęcia nie mam. Łaskawie proszę o odświeżenie pamięci.

mulder - 2010-09-15, 07:20

Robicie :offtopic: , polecam działy polityczne.
Franco Zarrazzo - 2010-09-15, 07:46

mulder napisał/a:
Sorry za , ale mnie poniosło /


Sam pan zaczyna, panie Prawdziwie Zboczony Pedagogu :
). Vide wyżej i vide:
mulder napisał/a:
To nie populizm, to krytyka idiotycznej decyzji panów, którzy diety czerpią z mojej kaski. Dlatego za 4 lata... .


Bartek T. napisał/a:
Wszak kogo obchodzi, że Brzeg to ma być miasto turystyczne, które miało szansę na goszczenie drużyny na Euro 2012.


Nie rozumiem intencji - to ma być ironia? Że mnie niby nie obchodzi? Czy autoreklama własnej niemocy?

Marcim B. - 2010-09-15, 07:57

Franco Zarrazzo napisał/a:
Czy autoreklama własnej niemocy?

Sporo rzeczy w Brzegu zaniemogło odkąd u władzy są ci, którym się wydaje, że mają "moralne prawo" do czegoś. Przykład sypiących się Gimnazjum Piastowskiego i pałacyków z fontannami i bez dobitnie na to wskazują. Naprawiać panowie potrafią w ekspresowym tempie tylko siebie - cudowne uzdrowienia :wink:

Dziedzic_Pruski - 2010-09-15, 23:05

A oto, co udało mi się dowiedzieć na temat fontanny koło SP nr 1 od brzeskiego pioniera:

Zaraz po wojnie fontanna była nieczynna, lecz na przełomie lat 40-tych i 50-tych lub na początku 50-tych Wodociągi Miejskie uruchomiły ją na podstawie niemieckich planów. Fontannę włączano tylko w dzień, biła z niej silna struga wody. Fontanna zniknęła w połowie lat 50-tych, kiedy w stawie założono hodowlę karpi.

Chciałbym przy okazji podziękować Panu Staszkowi za cenne informacje. :)

rumunek28 - 2010-09-16, 17:08

dziekuje dziedzic pruski za podjecie tematu i odp.mam nadzieje ze kiedys fontanna powroci w tamto miejsce...to dopiero bylaby rewitalizacja.pozdrawiam
Dziedzic_Pruski - 2010-09-17, 21:49

Chciałbym jeszcze powrócić na chwilę do fontanny przy ul. Armii Krajowej. Kiedyś znalazłem w sieci zamieszczoną poniżej widokówkę, pochodzącą przypuszczalnie z lat 30-tych bądź nawet wczesnych 40-tych, na której widoczna jest fontanna w postaci, którą pamiętam z lat 60-tych. Być może więc wcale nie było demontażu i wywózki do stolycy.
przemek11 - 2010-09-18, 20:16

Czyli najpierw był ten niski kopczyk z kamieni,następnie ten wyższy kopczyk,a w latach 70 ta betonowa.Dobrze rozumiem?
Dziedzic_Pruski - 2010-09-18, 20:37

Nie całkiem: najpierw była większa konstrukcja, przedstawiona na widokówce zamieszczonej na pierwszej stronie tego wątku, później mniejszy kopczyk z tej strony, a na końcu konstrukcja betonowa.
przemek11 - 2010-09-18, 21:31

Mam jeszcze małe pytanie.Czy murek dookoła bylej fosy wykonano mniej więcej w czsie budowy betonowej fontanny,czy może w czasie kiedy mały kopczyk istniał ostatnie kilka lat?
mulder - 2010-09-19, 06:46

Niestety rodzinne źródło wiedzy, czyli babcia nie pamięta już tych szczegółów, o których piszemy.
przemek11 - 2010-09-25, 22:14

Mam pytanie odnośnie samej konstrukcji.Czy fontanna przechodziła jakieś modernizacje od jej powstania czy jest w całości oryginalna?Czy na zime woda jest z niecki wypompowywana? Zgóry dzieki za odpowiedż.
przemek11 - 2010-11-24, 21:32

Witam ponownie.Wczoraj zauważyłem,że z niecki wypompowano wodę.Na jej dnie przez całą długość płynie wąski i płytki strumyczek,który jest połączony z innymi częściami fosy.Tak więc na końci zbiornika jest tama,przez którą po podniesieniu spływa woda do innej części fosy,a woda w strumyczku zostaje.Czy ktoś to zoobserwował?
przemek11 - 2011-02-24, 20:51

Czy wie ktoś może,czy pod wodą zachowały się jakieś elementy fontanny przy SP1?Czy ta rzeczka była kiedyś czyszczona tak jak co roku fontanna w dalszej częsci fosy?
Dziedzic_Pruski - 2011-02-24, 21:29

Może tam jeszcze coś jest, ale taka fontanna to nie jest jakaś masywna budowla, osadzona na głębokich fundamentach, tylko – w tym przypadku – kopczyk z kamieni z tkwiącą w nim dyszą i rura. Poza tym staw to pozostałość fosy (a nie rzeczka :wink: ).
przemek11 - 2011-02-24, 21:46

Dzięki za odpowiedż.Mam jeszcze jedno pytanie.Czy w tej części fosy obok dawnego kina słońce ta fontanna co jest obecnie była tam jako pierwsza,czy była jakaś poprzedniczka?
Dziedzic_Pruski - 2011-02-24, 23:25

Tego nie wiem z całą pewnością, przypuszczam jednak, że nie: raz – gdyż teren ten był utrzymywany raczej w stanie dość dzikim, a dwa – w przypadku istnienia fontanny z pewnością stałaby się ona motywem pocztówkowym. Może się jednak mylę.
przemek11 - 2011-02-25, 09:18

A wie może ktoś,w ktorym mniej więcej roku ona powstała?Czy ta cześć fosy jest obecnie wybetonowana na dnie,czy jest tam muł,tak jak obok SP1?
Dziedzic_Pruski - 2011-02-25, 11:25

Domniemam, że masz na myśli obecną fontannę w fosie przy SP nr 5 - nie pamiętam dokładnie, ale fontanna powstała chyba w latych 80-tych. Dno fosy wyłożone jest płytami (są tam też chyba jakieś płyty nagrobkowe), jest też wjazd dla ciężarówek. Można się o tym zresztą łatwo przekonać, gdyż (ostatnimi laty) ze stawu dość często spuszczano wodę.
Gaderep - 2011-02-25, 12:02

Przemek, nie wiem, czy to zdjęcie już było ale na wszelki wypadek wrzucę - to jest ta fontanna koło Piastowskiej


Tu masz (sorki za jakość) to co było w fosie za amfiteatrem.


Wydaje mi się, że miałem też zdjęcie sikającej fontanny za amfiteatrem w innym ujęciu i z widokiem elementów tzw. małej architektury w tle - swego czasu miałem sporo takich ciekawostek ale tyle zmian kompów, dysków, przenoszenia i archiwizacji danych, że już nie wiem gdzie to jest i czy w ogóle jeszcze gdzieś jest. Dziedzic ma rację, że ten fragment promenady parkowej był zachowany w stanie "dzikim" ale z tego co sobie przypominam, choć się nie upieram bo pamięć jest zawodna (a moja szczególnie), to było tam coś w rodzaju takiej dzikiej arkadii więc dzikość tego terenu nie wynikała z zaniedbań a była wynikiem celowej kompozycji.

Gaderep - 2011-02-25, 17:08

Tu jeszcze inne ujęcie ale sikającej nie mam :?


Tutaj jeszcze dla porównania z fosy przy więzieniu


Pewnie w tym samym czasie stawiane - wydaje mi się, że pierwotnie przy więzieniu też była fontanna sikająca bezpośrednio z tafli tak jak ta przy piastowskiej - widocznie później wymyślili sobie włodarze miasta, że kupa kamieni jest ładniejsza - może w tym samym czasie kiedy chłopczyka z łabędziem sadzali też na kupie kamieni.

przemek11 - 2011-02-25, 17:17

Czyli fontanny obok więzienia i obok amfiteatry były takie same?
Gaderep - 2011-02-25, 17:38

Wygląda na to, że może nie takie same a bardzo podobne. Natomiast za tan postsocjalistyczny betonowy koszmar, który stoi teraz w fosie pod więzieniem powinni ówczesnemu architektowi miejskiemu jaja wyrwać.
Gaderep - 2011-02-25, 18:09

Brzeska parkowa promenada była zakomponowana z wielkim artyzmem i pietyzmem ale też szła z duchem czasu o czym świadczy choćby tak modna w ówczesnej europie rzeźba Theodora Kalide "Chłopiec z łabędziem" - takich rzeźb jest ponad 200 a i zasięg iście światowy bo nawet w nowojorskim centralparku taka sama rzeźba jak i w Brzegu stoi, ponadto z tych, o których mi wiadomo to Jurmala (Łotwa) przed wyremontowaną w zeszłym roku willą Morberga, Warszawa (wiadomo), Chorzów, Gliwice, Sanssouci i jeszcze parę.
Na zdjęciu Osborne House (anglia)


A tu mój prywatny łącznik kulturowy - Мальчик с лебедем na Skwerze Aleksandryjskim w Mińsku:

przemek11 - 2011-02-25, 18:51

Dzieki za zdjęcia.Skąd bierze się woda wpływając tym małym wodospadem do niecki fontanny koło więzienia?
Brzeski - 2011-02-25, 20:02

Gaderep napisał/a:
takich rzeźb jest ponad 200 a

Czytałem że jest ich koło 10... ale że aż 200? Masz jakieś źródło tej informacji?

A swoją drogą, jak kiedyś natknąłem się na tego łabędzia w Mińsku (nie był wtedy złoty) to zastanawiałem się czy to aby nie egzemplarz z Brzegu, który "zaginął" w czasie ostatniej wojny. :?

Franco Zarrazzo - 2011-02-25, 20:21

Gaderep napisał/a:

A tu mój prywatny łącznik kulturowy - Мальчик с лебедем na Skwerze Aleksandryjskim w Mińsku


Uprzedziłeś mnie, Gadzie :P . Czytając ostatnimi dniami różne prace i przeglądając zakurzone sterty książek, trafiłem na kilka takich łączników. Zastanawiałem się, czy aby nie spróbować wciągnąć Forumowiczów w taką zabawę, której pewną odmianę chyba sam sugerowałeś.

Spróbuję założyć oddzielny wątek. Zastanawiam się, czy w Historii, czy w Społeczeństwie...

Gaderep - 2011-02-26, 01:31

Że "Chłopców z łabędziem" jest ok. 200 twierdzi Miński rzeźbiarz Владимир Иванович Жбанов w wywiadzie udzielonym korespondentowi gazety Советская Белоруссия (wydanie z dnia 23.08.2008). Żbanow, sam będąc autorem wielu mińskich (i nie tylko mińskich) pomników i rzeźb parkowych, wypowiadał się na temat "Chłopca" w kontekście zbliżającej się 135-ej rocznicy ustawienia na mińskim skwerze tej rzeźby - a obchody były w Mińsku dość głośne bo to była pierwsza mińska fontanna postawiona w 1874 r. dla uczczenia otwarcia wodociągu miejskiego z wodą artezyjską. Pierwotnie na kręgu niecki basenowej fontanny siedziały jeszcze cztery mosiężne żaby sikające z gęby wodą na fontannę. Na przełomie lat 70/80 - tu źródła różnie podają - czytałem i o roku 1979, i o 1981 - dwóch pijanych osobników zechciało wykąpać się w fontannie i złamali rękę chłopca oraz łabędziową szyję ale obecnie fontanna wygląda jak nowa bo:
Cytat:
До сих пор в мастерских Гливиц (или Хожува) есть матрицы, по которым памятник отливают желающим. И если внимательно присмотреться, то теперешний памятник в Минске и есть отливка, сделанная в Польше - шея из прямой превратилась в гнутую, как у Калида и было.
za: http://minsk-old-new.com


A teraz zagadka: jakim istotnym szczegółem różni się mińska fontanna od naszej?

Brzeski - 2011-02-26, 11:02

Gaderep napisał/a:
Na przełomie lat 70/80 - tu źródła różnie podają - czytałem i o roku 1979, i o 1981 - dwóch pijanych osobników zechciało wykąpać się w fontannie i złamali rękę chłopca oraz łabędziową szyję


Coś te źródła niezbyt precyzyjnie podają daty. :)
Mam fotkę z 2005 r. Szyja była jeszcze w oryginalną stronę. Czyli tak jak w Brzegu. Podgardlem w stronę twarzy chłopca.

mad23 - 2011-02-26, 12:46

Wszystkie fosy były napełniane wodą z basenu przy ul.Korfantego. Jeszcze w loatach 50-tych kaskadą przy Parkowej napełniana była fosa. Wszystkie fosy miały głębolpść około 1-1,5 m głębokości. W pewnym okresie Zieleń Miejska ( w fosie przy Parkowej) hodowała karpie. Wszystko dobrze funkcjonowało do końca lat 50-tych, a później za zmiany wzieli się "fachowcy" i fosę przy Parkowej i Kinie "wybrukowali". Ciąg napełniania został przerwany przy ul Szkolnej. Na starych mapach ten ciek jest zaznczony.
Gaderep - 2011-02-26, 12:48

Cytat:
Coś te źródła niezbyt precyzyjnie podają daty. :)

Bo wcześniej o tej burżuazyjnej fanaberii się nie mówiło - może za wyjątkiem bodajże ok. roku 30-go kiedy był projekt, żeby ją zamienić na jakiegoś rewolucyjnego bohatera. Pomysł upadł zapewne z tej przyczyny, że rewolucyjny bohater w fontannie mógłby wyglądać nieco niepoważnie :( Kiedy zaczęło już się mówić (tak mniej-więcej przed 130-tą rocznicą) to już pamięć po dwudziestoleciu sporo zatarła a dotarcie do źródeł chuligańskiego wybryku (wyroki, protokoły) jest tam niezmiernie trudne z przyczyn wiadomych.

Najbardziej wiarygodny wydaje mi się rok 1981 bo prócz info o akcie wandalizmu zawiera też zdjęcie i familię autora zdjęcia - inna sprawa, że zdjęcie mogło być wykonane w w 1981 a akt wandalizmu mógł mieć miejsce dwa lata wcześniej.

После акта вандализма в 1981 году (фото из личного архива Дмитрия Маслия)
za: http://naviny.by/rubrics/...les_116_162602/

W 2005 to już był następny odlew robiony już w Polsce choć z pewnymi zmianami więc moja zagadka jest nadal aktualna.

Gaderep - 2011-02-26, 15:08

I jeszcze ciekawostka - w Mińsku rzeźba ucierpiała w czasie działań wojennych i radzieccy specjaliści po wojnie dokonali "remontu" - żeby było łatwiej wyprostowali szyję tak, że z łabędzia gęś się zrobiła (widać to na powyższym zdjęciu). Od tego czasu mińszczanie przechrzcili Skwer Aleksandryjski na Skwer Panikowskiego a to za przyczyną popularnego filmu Золотой телёнок, w którym Ostap Bender poznaje Panikowskiego w momencie, gdy ten ucieka przed całą wsią ze skradziną gęsią (http://www.youtube.com/wa...ibXrn0Fh34&NR=1 od minuty 9:20) a samą fontannę na "Паниковский в детстве".
Sam chłopiec występuje w wersjach różnież bez gęsi. Na forum http://talks.guns.ru znlazłem takie zdjęcie z podpisem "Паниковский в детстве, но уже съел гуся"

przemek11 - 2011-02-26, 21:39

Czy obecnie w fosie obok amfiteatru jest woda,bo chciałbym obejrzeć te płyty nagrobne?
Gaderep - 2011-02-27, 00:03

przemek11 napisał/a:
Czy obecnie w fosie obok amfiteatru jest woda,bo chciałbym obejrzeć te płyty nagrobne?

Nie bardzo rozumiem - ktoś ma pójść i sprawdzić? :shock:

Franco Zarrazzo - 2011-02-27, 12:06

mulder napisał/a:
Stara fontanna została wywieziona do Warszawki, jak wiele innych zabytków z naszego , ale też innych śląskich miast, a także z Pomorza i Wielkopolski. Podobnie jak cegła, którą wywieziono w ramach kontyngentu na rzecz odbudowy " stolycy" , co doprowadziło do dewastacji brzeskiej starówki, ale to już inna historia.
:)


Ta fontanna stała jeszcze w latach 60. Nawet ja mam jakieś mgliste wspomnienia o jej obecności nie w "warszawce", ale we wskazanym miejscu.

Poza tym warto pamiętać, że wiele zabytków zostało wywiezionych nie tylko do Warszawki, ale i z Warszawki. I nie tylko z "warszawki". Przez Niemca i Rusa i nie masz raczej szans na ich odzyskanie.

Za zniszczenie "stolycy" pewien Ś.P. Mąż Stanu chciał wystawić rachunek autorom i wykonawcom tego "wiekopomnego dzieła". Być może istniała szansa na "rozdzielenie" potencjalnej kwoty owego odszkodowania na miejscowości, które dostarczały kontyngenty na odbudowę stolicy.

Na marginesie - nie jestem zwolennikiem Warszawy, jako miasta Stołecznego. Zawsze miałem słabość do Krakowa (chociażby z racji uwielbianych przez Pana Pedagoga "tradycji historycznych"). Ale na chwilę obecną nie mam zamiaru tworzyć żadnych ruchów rewizjonistycznych ani nic w tym stylu. Niech będzie, jak jest. Serce i dusza jest w Krakowie. W Wawie - administracja.

Zaślepienia i obsesje można leczyć, Panie Pedagogu!

Dziedzic_Pruski - 2011-02-27, 12:30

W powyższym "przyczynku" jedynie w pierwszych 2 zdaniach jest jakaś informacja dotycząca tematu. Cała reszta to znów tylko zwykła agitka!
Franco Zarrazzo - 2011-02-27, 12:40

Dziedzicu! W niniejszym wątku przedstawiono "słowa", z których wyłania się obraz, że "warszawka" była pazerna na zabytki i cegły Brzegu i Śląska (i innych miast). Osobiście zależy mi na tym, aby takie sprawy po prostu nie były wyrywane z kontekstu. Z ciągu przyczynowo-skutkowego. Inaczej: powyższy post jest odpowiedzią na namolną, upierdliwą i obsesyjną i TENDENCYJNĄ agitkę prowadzoną przez użytkownika "mulder" w wielu różnych wątkach, w tym też niniejszym.

Nawet Twoje posty "przekładowe" kiedyś były opatrzone komentarzami, w których próbowałeś przedstawić opisywane przez autorów "fakty" w nieco bardziej obiektywnym świetle.

Jacek Jastrzębski - 2011-02-27, 13:56

Wiele zabytków z Dolnego Śląska znalazło się w Warszawie, wiele wywiozła też "zaprzyjaźniona" Armia Czerwona. cegły z Wrocka pojechały na odbudowę Stolicy. To niezaprzeczalny fakt. Niezaprzeczalnymi faktami sa też pruskie, oops, niemieckie straszne zbrodnie podczas II wojny światowej, niezaprzeczalnym faktem jest też odradzanie się w Niemczech ruchów neofaszystowskich.
Franco Zarrazzo - 2011-02-27, 14:14

Dziedzic_Pruski napisał/a:
Poza tym wywózka cegły do Warszawy jest faktem


No ale to też inny temat ;) . Dziedzic - mam do Ciebie prośbę. Ponadpodziałową, że tak to ujmę. Znasz ten dział na bank lepiej ode mnie i JJ. Potrzebuję informacji na temat drukarni brzeskich - tzn. nie tyle ja, ile do dla potrzeb wątku, który zaraz założę (wiem, że się nie ucieszysz, ale w tym dziale). Było coś na forum o drukarniach brzeskich? Tzn. tych dawnych, XVI-XIX wiek?

A jeśli nie było, byłbyś UPRZEJMY coś znaleźć ? PROSZĘ :P :) .

Dziedzic_Pruski - 2011-02-28, 16:33
Temat postu: Spacer promenadami 100 lat temu.
W celu powrotu do właściwego tematu zamieszczam liczący 100 lat opis brzeskich promenad, pochodzący z przewodnika po Brzegu: „Brieg – ein Führer für Einheimische und Fremde” (Brzeg – przewodnik dla miejscowych i obcych), Heinrich Schoenborn, Brieg 1910

Wędrówka poprzez nasze promenady

Nie każdy ma skłonność do zagłębiania się w historyczne dywagacje, lecz każdego nachodzi chęć do wyrwania się z nużącej codzienności pracy zawodowej i ucieczki na łono natury. Dla mieszkańców Brzegu leży ono na wyciągnięcie ręki, gdyż prawie całę starówkę okalają szerokimi łukami wspaniałe brzeskie promenady, zajmujące obszar 60 mórg pruskich (ciekawostka: pochodząca z niemieckiego nazwa morga oznaczała pierwotnie obszar, jaki można było zaorać zaprzęgiem wołowym w ciągu jednego ranka (Morgen), morga pruska odpowiadała 25, 532 arom). Wcześniej (brzeska) twierdza była obleczona w niewygodny strój wojownika. Gdy 100 lat temu ów pancerz został zerwany, miasto rozkwitło i rozszerzyło się, zaś dawną zbroję zamieniło na wspaniały strój z kwiatów. Pozostałości wałów, fosy i bastionów przydają jednak naszym promenadom uroku urozmaiconego krajobrazu. Drogi gościu, wyruszmy w wędrówkę plantami, dumą Brzegu, miasta ogrodów!
Ruszając lipową aleją spod pomnika Bismarcka (naprzeciw poczty) dostrzegamy już następny cel. Po prawej stronie, nieco niżej, prowadzi jeszcze jedna droga (zachowana na tym odcinku tzw. droga ukryta z okresu istnienia twierdzy), a na dole towarzyszy nam tafla wody: po drugiej stronie, skarpą schodzi trzecia dróżka, wychodząc naprzeciw przez malowniczy mostek groszowy. Od lewej pozdrawiają nas zadbane ogrody pałacowych willi, będących w posiadaniu rodziny Mollów. Dochodzimy do pierwszego skrzyżowania. Odchodząca w lewo Reußstrasse (Spacerowa), nazwana tak na cześć zasłużonego landrata, łączy się z ul. Piastowską. Przed nami znajduje się restauracja Bergela. W jej dużym ogrodzie odbywają się często koncerty orkiestr wojskowych oraz święta letnie, bazary i ninne imprezy różnych towarzystw. (Budynek restauracji został podpalony w przeddzień kapitulacji, 5. lutego 1945 r., znajdujący się w kwadracie ulic Spacerowej i Głowackiego ogród służył długi czas za składowisko, ostatnio wybudowano tam apartamentowiec). Od nazwy restauracji cały ten odcinek plant określany jest jako promenady bergelowskie (Bergelpromenaden). Skręcamy w prawo w aleję bergelowską i spoglądamy w prawo w stronę ogrodów przytułka mariackiego (Marienstift – szpital, mieszczący się wówczas w budynku z czerwonej, klinkierowej cegły, zaraz obok SP Nr 1) oraz kilku kamienic przy ulicy Lipowej (Chrobrego). Widok ten jest szczególnie urzekający, gdy rozkwitają wiśnie i jabłonie. Jednak nieświadomie nasza uwaga kieruje się na lewo, gdzie promenada przechodzi w ogród. Spomiędzy ozdobnych krzewów, kęp drzew iglastych i pojedynczych drzew przeziera sycąca oko, soczysta zieleń trawników. Poprzeczna dróżka łączy dwie skrajne, podłużne ścieżki z krągłym placem, na którego środku bije fontanna. Wokół jej niecki, w której pływają złote rybki, radośnie pląsają dzieci, ciesząc się tęczą, którą słońce tworzy w mgiełce wody wokół fontanny. Tu rozciąga się królestwo ozdobnego ogrodnictwa, którego włodarz od wiosny do jesieni wciąż nas czymś mile zaskakuje. Wiosennymi porankami znajdujemy tu ustawione do wiosennej parady przepyszne hiacynty, narcyzy i tulipany, latem zaś – pod cienistym dachem drzew – karłatki niskie (rodzaj palmy), palmy wachlarzowe, bananowce ozdobne (musa ensete) oraz inne dzieci tropików, rozkwitające wspaniałym i rzadko spotykanym kwieciem. Dróżki są to obramione wąskimi rabatami, z których wyrastają różane i fuksjowe drzewka, splecione delikatnymi łańcuszkami kwitnących porośli. Spośród zieleni trawników świecą kolorowe dywany dużych rabat kwiatowych. Godzinny odpoczynek, spędzony majowym porankiem lub cichym lipcowym przedpołudniem na jednej z ławek pod cienistym drzewem raduje serce. Wokół nas rozbrzmiewa śpiew i brzęczenie, od kwiatka do kwiatka tańczy motyl. Lecz wytęż słuch – niedaleko słychać muzykę. Dziś jest niedziela. Oto jedna z naszych dzielnych orkiestr wojskowych zaczyna swą muzykę parolową „Die Himmel rühmen des Ewigen Ehre” (nieba sławią chwałę Wiecznego) link. Dźwięki muzyki radośnie pobrzmiewają w naszych sercach. Zwabieni muzyką podążamy dalej główną aleją i ukazuje nam się kolejna atrakcja naszych promenad – przechodząc wzdłuż dużego boiska i placu zabaw i miejskiej hali gimnastycznej (mowa o boisku i hali starego ogólniaka, którego budynek powstał dopiero w roku 1914, hala gimnastyczna powstała jednak wcześniej), dostrzegamy po prawej staw łabędzi z fontanną, zasiedlony łabędziami i kaczkami. Schodząc ścieżką ku brzegowi ścinamy załamanie głównej dróżki, zapełnione dziś „radośnie tłoczącym się ludem” (Das Volk in freud'gen Gedränge – strofa z poematu Schillera „Hrabia von Habsburg”), przez trójkątny placyk - miejce w którym stoi orkiestra, trudno jest się dziś przecisnąć. Ale młody Brzeg jest spokojny, wszyscy są przepełnieni radością, wszyscy się znają, pozdrawiają i machają na siebie. Nadzwyczaj wdzięcznym miejscem jest teraz stolik pod letnim dachem kawiarni Hohenzollern (Parkowa), skąd patrzeć można na przewijający się, niekończący się korowód brzeskich dziewcząt. My jednak chcemy niepodzielnie cieszyć się promenadami i dlatego schodzimy na zakręcie ku łabędziemu stawowi, gdzie na ławce znajdujemy w przyjemnym chłodzie miejsce na odpoczynek. Po prawej, po kamieniach skacze potoczek – pozostałość dawnego wodociągu. Porastające brzegi drzewa odbijają się w tafli wody, przydając nawet surowym murom więziennym po drugiej stronie nieco pocieszającej i pojednawczej wiosennej wspaniałości. Stopniamy schodów wchodzimy w górę, przechodzimy przez ulicę Dworcową (Armii Krajowej - u jej wylotu znajdował się ongiś pierwszy brzeski dworzec) i wchodzimy na następny odcinek promenady. Można tu również zejść ku dolinie, ale lepiej iść górną drogą, skąd można spoglądać w dół i ku ogrodom po drugiej stronie, radując się czarującymi widokami. U następnego zakrętu, po naszej lewej znajduje się stary, a zaraz za nim, przy Bismarckstrasse (Robotniczej) – nowy szpital garnizonowy (dziś urząd miejski i komisariat policji). Jeszcze raz spoglądamy wzdłuż doliny, zamkniętej widokiem wznoszących się wież kościoła św. Mikołaja, obramionych liściami drzew. Dochodzimy do placu zabaw dla dzieci (za moich czasów była tam jeszcze piaskownica), osłonionego wysokimi drzewami, skąd odchodzi stroma, ścieżka w bok, prowadząca przez zagłębienie – tzw. Wilczy Jar/ Parów – ku ul. Lipowej (Chrobrego). Rezygnując ze wspinaczki wchodzimy na skraju placu zabaw znów na główną drogę, skąd poprzez dolinę spoglądamy ku najpiękniej położonemu brzeskiemu ogrodowi – ogrodowi loży (masońskiej – jej rozebrany w początku lat 70-tych budynek znajdował się koło amfiteatru). Po lewej stronie i przy pobliskim ujściu Zielonej Drogi (Grüner Weg – ul. Lechicka) widzimy powstałe niedawno wille, udanie wkomponowane w obraz promenad. Tu rozpoczyna się Brzeg W (przypuszczalnie West/ zachód, dzielnica zachodnia?). Poprzez obszerny ogród dostrzegamy budynek szkoły rolniczej (dziś SP Nr 5), lecz już wcześniej skręcamy w prawo, gdzie cieszy nas spokojna tafla wody
(to określenie zdaje się potwierdzać tezę, że nie było tam jednak fontanny), drzewa skłaniające swe korony ku wodzie oraz taras ogrodu, znajdujące się u skarpy groty i (sztuczne) ruiny nadają temu miesjcu osobliwego, romantycznego uroku. Po lewej stronie drogi do wejścia zachęcają publiczne ogrody – Dom Niemiecki (Deutsches Haus – gospoda w miejscu późniejszego „Krakusa”) z nową, wielką salą oraz ogród Grossa po prawej stronie szosy wrocławskiej. Idziemy nią kilka kroków ku miastu, podziwiając wspaniały widok obramionej drzewami tafli wody, poczym skręcamy na trójkątny plac z pomnikiem Germanii (dziś „hydraulika”). Przed z górą 100 laty w tym miejscu znajdował się duży zbiornik wodny, będący częścią fortyfikacji, zaś w miejscu, w którym zwężał się ku ul. Oławskiej znów do szerokości fosy, znajdował się most zwodzony, prowadzący do ruin Bramy Wrocławskiej. Po przejściu przez ul. Oławską docieramy do najmłodszej i ostatniej partii plant – promenady odrzańskiej, powstałej dopiero w latach 1895 – 96 w miejscu gmatwaniny rowów, mas ziemi i gruzu oraz ruin. Dziś stąpając w górę i w dół wzdłuż łuków ścieżek, wsród kęp drzew liściastych i sosnowców, docieramy wkrótce do dawnej Bramy Odrzańskiej i brzegu rzeki. Po kilku krokach skręcamy znów w prawo i w tył i idziemy dróżką wzdłuż Odry, dochodząc do cienistego placu, okolonego różami, z którego rozciąga się widok na Odrę. Wcześniej znajdował się tu płaski bastion zamkowy, którego korona służyła jako plac ćwiczeń dla artylerii. W jego kazamatach znajdowało się laboratorium (w czasach twierdzy wytwarzano tam amunicję). Idziemy dalej wzdłuż płotu z desek, pokrytego gęstym listowiem wonnej winorośli (vitis odoratissima). Wkrótce z kęp krzaków wyłania się znany nam dobrze pomnik cesarza Wilhelma I, a po lewej most odrzański i tak oto dochodzimy do krańca naszych pięknych promenad.

Gaderep - 2011-02-28, 18:12

Dzięki, Dziedzicu, za ten wspaniały opis. Miejmy nadzieję, że Brzeg dorobi się jeszcze miejskiego architekta choć trochę wrażliwego na piękno i umiejącego skutecznie wpływać na technokratyczne władze, bo relatywnie niewielkim nakładem sił i środków można przywrócić dawnego ducha promenadzie - no, może nie całkiem do końca - obawiam się jednak, że za Beethoven'owe "Die Himmel rühmen" szczególnie w kontekście słów Gellerta co poniektórzy pognaliby orkiestrę do kruchty an na pytanie "Wer trägt der Himmel unzählbare Sterne?" nie odpowiedzieliby "Dein Gott und Vater ewiglich", ale że to jakieś siły fizyczne będące wynikiem funkcji masy i odległości - fuj, jakie to przyziemne i mało romantyczne :x

P.S.
Brak w opisie trzeciej fontanny nie wyklucza jej zaistnienia po roku 1910 - podobnie jak brak w opisie "Pijącej dziewczyny" - a wiesz może, co się z nią stało?

Dziedzic_Pruski - 2011-02-28, 23:36

Pijąca dziewczyna poszła pewnie na odwykówę. :D W książce "Brieg Bauten erzählen" Dorothea Tscheschner podaje, że rzeźbę ustawiono w roku 1904. Mam jednak względem tej daty poważne wątpliwości. Zastanawia brak wzmianki o rzeźbie we wspomnianym przewodniku oraz w wydanej w roku 1907 pracy Schoenborna (Geschichte der Stadt und des Fürstentums Brieg). Dziewczyna pojawia się również dopiero później jako motyw pocztówkowy - jeśli wierzyć albumowi "Brzeg na dawnej pocztówce" - w roku 1915. Rzeźba wzmiankowana jest jednak w przewodniku z roku 1929 (na dniach postaram się zamieścić opis spaceru plantami z tego przewodnika). Jej autorem był znany rzeźbiarz Victor Seifert (1870 - 1953) i podobnie jak w przypadku chłopca z łabędziem, był to również dość popularny motyw. Identyczna rzeźba znajduje się od roku 1922 w Rostocku: link. Pijąca dziewczyna nie przetrwała wojny. Być może została (rozmyślnie) zniszczona lub skradziona (na złom?), rzeźbę z Rostocku kradziono już 2 razy - zimą 1993/94 i w Boże Narodzenie 2005. :?
tadjurek - 2011-03-01, 12:11

Ponad 20 lat temu, Towarzystwo Opieki naz Zabytkami, oddział w Brzegu, przy wsparciu władz miasta doprowadziło do przywrócenia parkowi centralnemu (dzisiaj zwanemu Parkiem Józefa Czajkowskiego) zaginionej po wojnie rzeźby "Chłopca z łabędziem" jako elementu fontanny. Nie ma wątpliwości, że dzisiaj stanowi ona najpiękniejszy fragment architektury ogrodowej naszych Plant. Pieniądze na sfinansowanie odlewu rzeźby udało się pozyskać głównie od Totalizatora Sportowego (tak, były wtedy takie możliwości!).
Przy rekonstrukcji rzeźby wykorzystano fakt , że akurat wówczas przeprowadzano konserwację identycznej stojącej przed (nowym) ratuszem w Legnicy. Konserwator Gerard Koch wykonał gipsową kopię tamtej rzeźby, która posłużyla w artystycznej w odlewni metali ART-ODLEW w Opolu, firmie Wiktora Halupczoka do otrzymania odlewu z brązu.
Rzeźba legnicka a więc i brzeska, ma na spodzie podstawy ukrytą datę 1904 a więc powstała wiele lat po śmierci twórcy Teodora Kallide (1801-1863). Utalentowany artysta, pochodzący z Chorzowa (wówczas nazywanego Królewską Hutą) stworzył ją w 1834 r. i zaprezentował na wystawie swych prac w Akademii Berlińskiej. Od początku wzbudziła powszechny zachwyt, figurowała w katalogu odlewni w Gliwicach i miała bardzo wielu nabywców, w 1851 r. otrzymała medal na wystawie światowej w Londynie.
Inne kopie tej rzeżby możemy zobaczyć, oprócz wspomnianej w Legnicy:
we Wrocławiu w Parku Staromiejskim w pobliżu Teatru Lalek
w Chorzowie na Placu Matejki
w Bytomiu-Miechowicach w parku miejskim
w Warszawie w Ogrodzie Saskim na środku małej wysepki na stawie w pobliżu Grobu Nieznanego Żołnierza
w Warszawie w ogrodzie w sąsiedztwie pałacu w Wilanowie (być może jedna z tych dwu warszawskich rzeźb to "nasza" dawniej brzeska, która zaginęła w 1945 r.)
w Pradze w ogrodzie ambasady polskiej, widoczna jest z ulicy Valdsztejnowskiej
w Poczdamie w ogrodach zespołu pałacowego (zakupiona przez króla Prus Fryderyka Wilhelma IV)
na wyspie Wight w rezydencji królów brytyjskich (zakupiona przez królową Wiktorię).
Widać, że jesteśmy w naprawdę dobrym towarzystwie.

A tak przy okazji mam śmiały pomysł, może udałoby się przywrócić miastu rzeźbę "Pijącej dziewczyny" Seiferta, która razem z chłopcem może stanowić pewną całość. Mam stare pocztówki z rzeźbą, jest wzór w Rostocku, o czym pisze wyżej Dziedzic Pruski. Chyba nie byłoby trudne wykonać kopię i postawić ją w miejscu, gdzie niegdyś stała. Do dzisiaj można zauważyć między placykiem zabaw dla dzieci a ogrodzeniem boiska Liceum Ogónokształcącego betonowy postument z bolcem - pozostałość po tej rzeźbie.
Takie pomniki - rzeźby wysokiej klasy artystycznej mogą być niewątpliwą ozdobą naszych Plant i staną się ich dodatkową atrakcją turystyczną.
Udało się z chłopcem, kolej na dziewczynkę!!!

Dziedzic_Pruski - 2011-03-01, 12:30

Dziedzic_Pruski napisał/a:
W książce "Brieg Bauten erzählen" Dorothea Tscheschner podaje, że rzeźbę (pijącej dziewczyny) ustawiono w roku 1904.
tadjurek napisał/a:
Rzeźba legnicka a więc i brzeska, ma na spodzie podstawy ukrytą datę 1904
Być może pani Tscheschner pomyliła jednak chłopca z dziewczynką. :wink:
tadjurek - 2011-03-01, 12:46

Tak Dziedzicu! Zapewne pomyliła się, rok 1904 na spodzie rzeźby chłopca widziałem na własne oczy!!!
Franco Zarrazzo - 2011-03-01, 12:47

Dziewczynka OK. Ale żadnych Fryców? ;)
Gaderep - 2011-03-01, 12:49

A co myślicie o tym, żeby "zgwałcić" Szanownego Członka Senatu Akademii Sztuk Pięknych Pana Profesora Krzysia R. do pomocy w rewaloryzacji promenady?
Wprawdzie jego ceramiki to nie ten styl ale mógłby choć pomóc w szacunkowym obliczeniu ewentualnych kosztów bądź to odtworzeniowych rzeźby, bądź to stworzenia czegoś nowego w stylu i smaku epoki?

tadjurek - 2011-03-01, 12:56

Świetny pomysł Gaderepa, przecież studenci kierunku rzeźby wrocławskiej akademii wykonują róznego rodzaju prace dyplomowe. Gdyby powstało dzieło w typie rzeźby Seiferta, niekoniecznie dokładna kopia i mogło trafić do Brzegu - to też ma sens.
Dziedzic_Pruski - 2011-03-01, 13:03

Rzeźba z Rostocku była już 2 razy odtwarzana (po kradzieżach), przypuszczam więc, że utrzymuje się tam w stałym pogotowiu gotową formę.
Gaderep - 2011-03-01, 13:24

Też można ale obawiam się, że rostocka rzeźba wcale nie w Rostocku była odlewana, a huta, która dysponuje matrycą za darmo nam nie odleje - natomiast propozycja Tadjurka warta jest o tyle uwagi, że przy odrobinie wielostronnych chęci możemy dostać gratisa na takiej na przykład zasadzie:
- wiadomo, że studenci muszą robić z rzeźby zaliczenia
- wiadomo, ze studenci muszą mieć praktyki w hutach
- wykładowca zwraca się z zapytaniem, kto ze studentów jest chętny do wykonania zaliczenia i praktyki w Hucie Królewskiej (na przykład) w postaci rzeźby w stylu "z epoki"
- chętny student wykonuje pracę za darmo pozostawiając matrycę jako własność huty
- Huta nabywając własność praw autorskich do rzeźby w ramach zapłaty wykonuje jeden egzemplarz dla Brzegu

Czy to realne, czy znajdzie się chętna huta, czy znajdzie się chętny student - to już pytanie właśnie do Krzyśka, jako do znawcy branży.

tadjurek - 2011-03-01, 13:29

Bardzo dawno temu poznałem Krzysztofa R, wtedy początkującego artystę z brzeskim rodowodem, ale niestety nie mam z nim teraz kontaktu. Może zatem ktoś z forumowiczów, bliski obecnemu profesorowi wybada u niego sprawę. Czy mozliwe byłoby załatwienie sprawy jak pisze wyżej Gaderep?
Byłby to kolejny sukces forumowy!!!

kwm - 2011-03-01, 13:35

tadjurek napisał/a:

A tak przy okazji mam śmiały pomysł, może udałoby się przywrócić miastu rzeźbę "Pijącej dziewczyny" Seiferta, która razem z chłopcem może stanowić pewną całość.


Już parę razy podrzucałem ten pomysł na forum. Być może teraz odniesie to jakiś skutek, kiedy na ten temat wypowiadają się Autorytety. Przecież jak wspomniał tadjurek jest mnóstwo pocztówek przedstawiających brzeską pijącą dziewczynę, do tego "gotowiec" z Rostocku.
Tego mi właśnie brakuje we współczesnym Brzegu w porównaniu z przedwojennym. Mała architektura: fontanny, zegary uliczne, pomniki, nawet skromne, ale jakże przyozdabiające miasto, parki.
Podobnie udany pomysł z renowacją zapomnianej dziś promenady. Kiedy spogląda się na pocztówki przedwojenne, to ciężko uwierzyć, że to to samo miejsce. Niegdyś kolorowe, przyozdobione kwiatami i stylowym niskim ogrodzeniem, zadbane alejki, a dziś wszystko zarośnięte, zaniedbane, pordzewiałe i zapomniane. A szkoda, bo jest się czym pochwalić.

Gaderep - 2011-03-01, 13:46

Boże, jak ten czas zapier.... właśnie wyliczyłem sobie, że Krzyśka znam już ponad 35 lat :(
Fakt, ostatnie lata w zasadzie bez kontaktu ale przeszłości nie wymażesz.... Jeśli znajdę wolny "łykend" i Krzysiek będzie miał odrobinę czasu (a ja dostanę dyspensę od mojej lepszej połowy) to wybiorę się do Worcka i postaram się przekonać go do projektu - no, może raczej dowiem się na ile ten projekt jest realny i jaka jest jego rada w tej materii.

A tu muszę się pochwalić - mam jedno dzieło Krzyśka (o którego "popełnieniu" on sam pewnie już nie pamięta) - własnoręcznie przez niego pięknie kredkami rysowaną w akademiku PWSSP na Henryka Pobożnego moją chustę rezerwisty. :wink:

Gaderep - 2011-03-01, 14:32

A co byście powiedzieli na zawiązanie czegoś w rodzaju klubu (może stowarzyszenia) ponad podziałami, bez patrzenie na preferencje polityczne i światopoglądowe, które poprzez lobbing u lokalnych technokratów dążyłoby do wąskiego celu - rewitalizacji brzeskiej promenady?
Ja bym w takim klubie widział "z ramienia" forum Dziedzica, Franca (sorki Jacek - tak jakoś mi się napisało ;) ), Jacka J, Tadjurka, Brzeskiego, Muldera - może jeszcze kogoś zaproponujecie, z "pozaforumowych" można by pokusić się o ściągnięcie może Adama Bubiłka czy właśnie Krzyśka Rozpondka?
Przy pewnym nakładzie chęci rzecz nie jest niemożliwa i nawet bez specjalnych środków w budżecie miasta można sporo zdziałać - ot, choćby przekonać sądy, żeby w miejsce aresztu czy grzywien wyznaczały częściej prace społeczne - przy dobrym rozplanowaniu robót, przy odpowiednim harmonogramie sąd wyznacza prace społeczne do odpracowania w jakimś ustalonym okresie, w którym już wszystko do wykonania takiej pracy jest gotowe - OK - to tylko jedna z luźno rzuconych koncepcji ale przecież nie całkiem niemożliwa.

tadjurek - 2011-03-01, 14:52

W swoim imieniu zgłaszam udział w takim gremium, czy bedą deklaracje innych zaproponowanych na forum osób?
jadore - 2011-03-01, 17:54

Może włożę kij w mrowisko, ale co się stało z takim stowarzyszeniem, które kiedyś funkcjonowało zdaje się w Brzegu, a nazywało się Brega, czy jakoś tak??
Tak.. Brega: http://bazy.ngo.pl/search/info.asp?id=143703 może zamiast tworzyć nowe stowarzyszenie, dołączyć do już istniejącego?

Gaderep - 2011-03-01, 18:26

jadore napisał/a:
Może włożę kij w mrowisko, ale co się stało z takim stowarzyszeniem, które kiedyś funkcjonowało zdaje się w Brzegu, a nazywało się Brega, czy jakoś tak??
Tak.. Brega: http://bazy.ngo.pl/search/info.asp?id=143703 może zamiast tworzyć nowe stowarzyszenie, dołączyć do już istniejącego?

Sorki, ale pierdzieć w stołek to można i bez stowarzyszenia - no bo co zrobiła "Brega "od 2004 roku?
Cytat:
Celem Stowarzyszenia jest:

    Poznawanie, kultywowanie i propagowanie historii, tradycji, kultury i wiedzy na temat ziemi brzeskiej;
    Inspirowanie i integrowanie ruchu intelektualnego wspierającego rozwój ziemi brzeskiej;
    Wspieranie, aktywizowanie istniejących i tworzenie nowych form działalności społeczno- kulturalnej i oświatowej na rzecz rozwoju ziemi brzeskiej.
    Współudział w tworzeniu i realizacji wszelkich idei służących rozwojowi ziemi brzeskiej;
    Wspomaganie kulturotwórczej roli Wyższej szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej w środowisku regionalnym, ogólnopolskim i międzynarodowym
.

Czyli wszystko i nic. Jak się chce coś osiągnąć to cel ma być jasno określony, wymierny i osiągalny - reszta to bicie piany.
A już fraza o "kulturotwórczej roli Wyższej szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej" zakrawa na jakąś chorą megalomanię.

Mnie si marzy taka grupa ludzi, która zechce coś faktycznie wymiernego i konkretnego zdziałać a nie towarzystwo wzajemnej adoracji, których jedynym celem wydaje się być podniesienie własnej wartości w oczach współadoratorów lub też, nie daj Boże, wykrojenie jakiejś posadki dla kogoś z kręgu współadoratorów.

Jacek Jastrzębski - 2011-03-01, 19:24

Ja co prawda jestem podbrzeskim "wieśniakiem" ale zaproszenie ze strony Gaderepa i Tadjurka to dla mnie zaszczyt, więc oczywiście jestem do dyspozycji i też się zgłaszam.
Franco Zarrazzo - 2011-03-01, 20:27

Na mnie oczywiście też, chociaż w ograniczonym bardzo póki co zakresie. MUSZĘ MUSZĘ MUSZĘ... MAĆ!!! MUSZĘ rozwinąć skrzydła w magisterce, bo póki co robię wszystko, żeby nie pisać :) . Pozaliczał wszytko, tylko pisanie zostało.

Myślę Gad, że masz rację - jako członek wielu organizacji, jako wielokrotny prezes (tytularnie w pewnych kręgach do dzisiaj :P ), założyciel, autor kilku wersji statutów etc, zdaję sobie sprawę, że rozdmuchanie celów na początku nie przyniesie korzyści. Jasno i wyraźnie sprecyzowany cel. Jeden konkretny. I dajemy radę.

Mam kilka pomysłów, rodziły się od południa, nawet kilka osób widzę, ale o tym nie na forum. Zresztą mamy zaległą rozmowę o innej formie stowarzyszenia (pamiętam rozmowy z T. :) ).

Krzyśka ledwo poznałem circa 1990. Nie wiem, czy będzie mnie pamiętał. Ja pamiętam jego "ołówki". Jany, jakie klimaty. Tytuł jednego do dziś, chyba bezbłednie "Insurekcja trójkątów" i jego komentarz "...bo świat jest trójkątny...".

Mam też pomysł na skierowanie Twojej idei w drugą stronę, w kierunku UO - face to face :) .

EDIT: Jeden warunek: Żadnych kontrowersji typu pomniki Fryderyków, Bismarcków, Germanii, Wilhelmów!

Gaderep - 2011-03-01, 21:49

Cytat:
EDIT: Jeden warunek: Żadnych kontrowersji typu pomniki Fryderyków, Bismarcków, Germanii, Wilhelmów!

Oczywiście, ale już taki Jochan Pradelok na przykład? - Ten pruski telegrafista obsługujący od 1916 r. radiostację warszawską o ogromnym (jak na owe czasy) zasięgu 1000km dostał rozkaz zniszczenia tejże i tego rozkazu nie wykonał zostawiając sprawną radiostację Polokom. Radiostacja warszawska umożliwiła później skuteczne zagłuszanie wersetami Pisma Świętego meldunków bolszewickich w 1921 a bez tej radiostacji żaden "Cud nad Wisłą" nie był by w ogóle możliwy. W ten sposób patriotyczny (z naszego punktu widzenia) czyn jednego pruskiego podoficera uratował Polskę, a może i Europę przed zalewem bolszewizmu.

Ja nie jestem wrogiem wszystkiego, co niemieckie ale wrogiem tego, co w niemieckości jest nam wrogie. Oczywiście, nie mam nic przeciw uhonorowaniu obcych nacji zasłużonych w jakiś sposób dla naszej ojczyzny pod jednym wszakże warunkiem - najpierw uhonorować naszych bohaterów - później obcych.

Jacek Jastrzębski - 2011-03-01, 21:51

Gaderepie-pełna zgoda.
Franco Zarrazzo - 2011-03-01, 22:14

Gaderep napisał/a:
najpierw uhonorować naszych bohaterów - później obcych.


No właśnie - chyba coś nam uciekło... wszak dziś po raz pierwszy: Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych


___________

Gaderep napisał/a:
Ja nie jestem wrogiem wszystkiego, co niemieckie ale wrogiem tego, co w niemieckości jest nam wrogie


To znaczy, że nie "syczysz >>ty faszysto!<< na widok Niemca" ? Kurde, ja też czytuję książki niemieckich autorów, niemieccy filozofowie są autorami przełomu antypozytywistycznego, Hegel tysh jakby niemiecki, Kant, Nietzsche tak jakoś nawet jak niemiecki, to sarmatami zafascynowany (a i tak twierdził, że Polak z pochodzenia)...

Pierwsze auto, jakie w życiu kupiłem, było niby niemieckie (takie bojowe - z celownikiem), gorzołę z ziemniaka też chyba jakiś Niemiec wymyślił ;) .

Nawet polski romantyzm pełnymi garściami czerpał z niemieckiego...

przemek11 - 2011-03-01, 22:42

Cala 7 strona wątku nie dotyczy zupełnie tematu! :offtopic:
Gaderep - 2011-03-01, 22:44

Nawet gdybym chciał to mi syczeć nie wypada - mój dziadek, zamordowany w KL Auschwitz oficer WP, ze swoją mamą tylko po niemiecku mówił, jako że prababcia, Niemka z Alzacji, do końca swojego życia nie nauczyła się polskiego :P
Jako typowy Kresowiak jestem mieszanką polsko-białorusko-ormiańsko-niemiecko-węgierską zapewne z domieszkami krwi rosyjskiej, tatarskiej i ukraińskiej a moje specyficzne "r" może wskazywać i na domieszkę francuską - nie na darmo wszak majątek przodków moich nad samą Berezyną był rozpołożony :D

Dziedzic_Pruski - 2011-03-13, 15:12
Temat postu: Spacer plantami w roku 1929.
Przedstawiony tu opis plant pochodzi z przewodnika „Illustrierter Führer durch Brieg unter besonderer Berücksichtigung heimatlicher Kunstdenkmäler“ (Ilustrowany przewodnik po Brzegu ze szczególnym uwzględnieniem rodzimych zabytków, Ernst Günther, Brieg 1929).

„Okrężne drogi” i dłuższe wędrówki naszymi pięknymi plantami

Kto ma czas, ten niech zwiedzanie miasta odłoży na później, a tymczasem – zwłaszcza przy ładnej pogodzie – rozkoszuje się naszymi pięknymi plantami. Należy w tym miejscu wspomnieć, że podczas naszej wędrówki co pewien czas napotykać będziemy dróżki, prowadzące na północ - w stronę miasta, tak że okrężną drogę przez planty można w każdej chwili skrócić do 5, 10 czy 15 minut. Można przy tym wędrować starym wałem fortecznym (właściwie koronie stoku bojowego twierdzy), zygzakowatą linią dawnych umocnień w cieniu stuletnich lip lub zejść na niższą drogę (dawną drogą ukrytą twierdzy), obsadzoną platanami, lub też – zaglądając w najpiękniejsze zakątki – wędrować po całej połaci plant. Zanim podejmiemy tę decyzję, niech będzie tu po krótce przedstawiona historia naszych plant. Ten fragment, będący przedstawieniem rysu historycznego brzeskiej twierdzy pomijam (twierdzy poświęcony jest osobny wątek), pozostawiając tylko jedno zdanie. Posadzenie lip wzdłuż drogi na koronie wałów w roku 1819 było więc szczęśliwym pomysłem ojców miasta. Po przedstawieniu krótkiego rysu historycznego rozglądamy się bliżej. Tu, w chronionym zakątku tuż obok (restauracji) Bergela zarząd plant zwykle wystawia szerokolistne bananowce. Zwracamy się w stronę miasta, nasz wzrok przyciąga kępa olch, oplecionych bluszczem, zaś przez platany przy dolnej drodze mamy piękny widok na obramione nimi wieże kościoła św. Mikołaja. Ponieważ w tym miejscu rozciąga się szersza, szczególnie urokliwa partia plant, skręcamy w lewo, żeby ją obejrzeć. Przechodząc koło niezwykle pięknego okazu buka zwisającego, dochodzimy do niecki ze złotymi rybkami i fontanną, zwieńczoną figurą łabędzia z głaszczącym go małym chłopcem – młodszym bratem Ledy (dzieło rzeźbiarza Teodora Kalidego). Można tu mile wypocząć, słuchając szmeru fontanny, wodząc wzrokiem po rozległej powierzchni trawnika, obramionego krzewami i starymi wierzbami i ożywionego kwietnymi rabatami. Idziemy dalej wijąca się drogą, mijając tulipanowce i bzy. Wiosną, gdy zwisają z nich fioletowe, ciężko woniejące wiechy, młodzi i starzy znajdują tu na zacisznych ławkach istny raj, zaś latem, dzięki niewielkiemu palmowemu gajowi, można się przy odrobinie fantazji przenieść w odległe krainy. W miejcu, gdzie stoi otoczona kwiatami „pijąca dziewczyna” (dzieło Viktora Seiferta) (Viktor Seifert, 1870-1953, niemiecki rzeźbiarz, autor licznych pomników, głównie poświęconych poległym w I. wojnie św.; w Brzegu stworzył również pomnik Bismarcka (1909), Peppela (1913) i kombatantów w gaju bohaterów (kwadratówka) (1928)) spogądamy jeszcze raz wstecz poprzez zadbany trawnik, przy pomniku Eberta (projket – miejski radca budowlany Tscheschner, plakieta i napis – profesor Schipke z Wrocławia) (Friedrich Ebert był pierwszym niemieckim prezydentem) skręcamy na główną drogę, gdzie pośród kwietników i kęp rododendronów odchodzi brukowana alejka, prowadząca do ulicy Lipowej (Chrobrego) i dalej – przez ulice Lekarską i Mleczną - do Rynku. Tą starą drogą przebiegał ongiś dawny wodociąg, którego resztki możemy oglądnąć, schodząc naprzeciw boiska miejskiej hali gimnastycznej (dziś hala gimnastyczna starego ogólniaka) ku łabędziemu stawowi. Tam – w cieniu zawsze zielonych krzewów – szemrze niewielki strumyk, spływając po głazach, które kiedyś tkwiły w fundamentami miejskich murów obronnych. Na dole, w miejcu gdzie rozlewa się staw, na którego stromym brzegu wznoszą się wysokie mury więzienia, najłatwiej jest się przenieść w odległe czasy dawnej brzeskiej twierdzy. Jest to również miejsce, w którym można snuć marzenia, zwłaszcza podczas cichych księżycowych nocy, gdy na wodzie kołyszą się oba łabędzie, a nad strumykiem rozlegają się słowicze trele. W dzień dociera tu zgiełk ruchliwej ulicy Dworcowej (Armii Krajowej), której przedłużenie – ulica Małujowicką (Staromiejska) – zaprowadzi nas znów prosto na rynek. Kto jednak chce dojść do zamku piastowskiego, kościoła katolickiego i zachodnich przedmieść, niech dalej towarzyszy nam w naszej wędrówce plantami. Również i teraz roztaczają się tu przed nami wspaniałe widoki. Spoglądając w tył wzdłuż „górskiej dróżki” i wijącej się dołem doliny, dostrzegamy neorenesansowe szczyty sądu krajowego, a za następnym zakrętem – wieże kościoła św. Mikołaja. Gdy spoglądamy ku dolinie, przed naszymi oczami rozciągają się widoki, znane jedynie z górskich wędrówek szumiącymi, lesistymi wzgórzami. Znajdujące się tu budynki, których ogrody włączono ostatnio do plant, to stary i nowy szpital garnizonowy - obecnie urząd finansowy i zarząd miejski. Zaraz za nimi główna droga znów się ostro załamuje, a w dół odchodzi kolejna dróżka – to chętnie używane połączenie dzielnicy zachodniej z centrum miasta, prowadzące nieopodal gimnazjum do kościoła katolickiego i zamku piastowskiego. Do roku 1906, droga ta i jej przedłużenie przez parcelę szpitalną stanowiłytzw. skarbimierską drogę kościelną. W miejscu w którym podziemne cieki podmywają ziemię, dawne wały stale się osuwały. Pozwala nam to wyobrazić sobie trudności, z jakimi walczyć musieli dawni budowniczowie twierdzy. Miejsce, w którym wał tworzy tarasy, rozciągające się pod potężnymi topolami, służy odprawianu mszy polowych. Ponieważ sąsiednie ogrody ulicy Lipowej (Chrobrego), loży i starych willi posiadają charakter parkowy, odnosi się wrażenie, jakby się było w lesie. Widok ogrodów, szczególnie urzekający w okresie kwitnienia drzew owocowych, rozpościera się przed nami, gdy wędrując dalej zwrócimy się w stronę imponujących willi nad wilczym jarem (Wolfsschlucht). Ten głęboki parów należy do najpiękniejszych odcinków plant, a jego nazwa dodaje jeszcze grozy dzikości gąszczu rosnących tu drzew. W dół, gdzie w cieniu ciemnych olch i melancholijnych wierzb płaczących rozpościera się cichy i leniwy staw, nie prowadzi żadna droga. Tym weselej jest za to na górze, gdzie w tworzącym kąt prosty załamaniu głównej drogi, biegnącej wzdłuż jaru, w cieniu stuletnich topól leży plac zabaw dla dzieci, już trzeci, mijany podczas naszej wędrówki. Również i tu można mile wypocząć, szczególnie wieczorem, gdy jeszcze raz pozdrawiają nas promienie zachodzącego słońca. Docierając do Deutsches Haus (dom niemiecki – lokal rozrywkowy w miejscu późniejszego „Krakusa”) i przechodząc przez ulicę Wrocławską, znajdujemy się w punkcie leżącym do miejsc krańcowym do tego, z którego ruszyliśmy w naszą wędrówkę. Również i stąd – placem Bramy Wrocławskiej i ul. Zamkową lub Kołodziejską (Chopina) trafimy znów na rynek. Lecz mając przed sobą jedynie 10-minutową, dalszą drogę, obfitującą w szczególnie piękne widoki, wędrujemy dalej promenadą odrzańską. By nie przechodzić wzdłuż szpetnych murów, idziemy wpierw ulicą Wrocławską aż do pomnika Germanii (młodzieńcze dzieło rzeźbiarza Eberleina (dziś stoi tu pomnik „hydraulika”)). W tym miejscu znajdowała się ongiś Brama Panieńska/ Mariacka (Frauentor) (zwana później Wrocławską)(średniowieczny kościół mariacki znajdował się w miejscu dzisiejszej cukrowni (dziś gimnazjum)). Rozciągający się stąd niezwykle malowniczy widok na miasto urzeka szczególnie zimą. Znad pomnika św. Trójcy pozdrawia nas gąszcz ozdobionych wysokimi szczytami dachów, zaś nieregularne fasady dawnych kamienic kolegiackich dopełniają tego niemalże średniowiecznego pejzażu. Przechodząc przez ulicę Oławską kierujemy się na alejkę przebiegaącą wzdłuż kamienic (nieistniejącej zabudowy placu Bramy Wrocławskiej, tuż obok zamku) i dochodzimy do szkoły katolickiej (jej nieistniejący dziś budynek zamykał od północy zamkowy dziedziniec), skąd rzucamy spojrzenie w stronę zamkowego dziedzińca. Przechodząc przez położoną w dole łąkę docieramy do korony dawnej Bramy Odrzańskiej, gdzie zaskakuje nas widok na rzekę. Schodząc ku Odrze możemy chwilę odpocząć na ławce pod cienistym klonem polnym. Roztaczający się stąd wspaniały widok na daleką przestrzeń rzeki dodatkowo nam to wynagradza: za zakolem rzeki pozdrawia nas z oddali leżącypośród zielonych zboczy i rozległych łąk las odrzański. Jak daleko trzeba by wędrować we Wrocławiu, żeby dotrzeć do takiego miejsca widokowego? 100 metrów za nami leży miasto, a przed nami - szczęśliwie ukryte przed wzrokiem przez wysokie topole – wznoszą się potężne kominy cukrowni Loebbeckego. Kilka kroków dalej, naprzeciw rzecznego basenu kąpielowego stoi pozostałość dawnych umocnień – wspomniana już Brama Odrzańska, która wraz z leżącyni u jej stóp rabatami kwietnymi i starymi akacjami na koronie wału tworzy jedną z najpiękniejszych ozdób naszych promenad. Bramę stworzyli w roku 1596 – z rozkazania księcia Joachima Fryderyka – budowniczy zamku Bernard Niuron oraz mistrzowie murarscy Jerzy Schobert i Michał Kokert. Zwornik łuku bramnego zdobi trzymany przez anioła herb Brzegu w heraldycznie nipoprawnej wersji, z jedną kotwicą skierowaną ku górze. Z obu przyłuczy wyzierają oblicza zbrojnych wojowników, symbolizujących obronność mieszczan. Wedle miejskiej legendy są to jednak zdrajcy, których za karę tu zamurowno, wszelkim wrogom na postrach. Na wysokiej attyce znajdują się obramione jońskimi pilastrami herby księcia i jego małżonki, księżniczki anhalckiej. Na fryzie czytamy sentencję: Verbum Domini manet in aeternum (Słowo Pana trwa na wieki), dewizę wszystkich książąt, którzy podpisali konfesję augsburską. Ową sentencję już w roku 1541 bił na swych talarach (książę brzeski) Fryderyk II. Brama stała pierwotnie nieco dalej w górę rzeki. Aż do roku 1844, kiedy to zdudowano pierwszy kamienny most, jej wąskim przepustem przechodził cały ruch na drugi brzeg Odry. Odtąd brama była wyłączona z ruchu, zaś gdy w roku 1895 powstał nowy, żelazny most, została rozebrana jako przeszkoda komunikacyjna i przeniesiona w dzisiejsze miejsce, czyli – niejako dzięki przypadkowi - właśnie tam, gdzie być może znajdował się pierwszy most odrzański. Spoglądając na drugi brzeg dostrzegamy poprzez akacje dawny domek celny (dzić nieistniejący), oznaczający położenie mostu z roku 1844. (Powyższy wywód jest w całości błędny: most z roku 1844 znajdował się w miejscu późniejszego mostu saperskiego, którego położenie znaczą pale wbite w dno rzeki, natomiast most z czasów twierdzy znajdował nieco dalej w dół rzeki, jego przyczółek na drugim brzegu Odry znaczy budynek z wodomierzem (dawniej dźwig), natomiast wspomniany, nieistniejący dziś domek celny znajdował się w obrębie rozległego, tzw. dzieła rogowego). Kilka kroków dalej znajduje się najniżej położone miejsce plant, w którym dawniej być może odchodziła ku zamkowi odnoga Odry (również ta informacja niezbyt ściśle odpowiada prawdzie: w rzeczywistości mała zatoczka na przedłużeniu drogi, prowadzącej wzdłuż hali sportowej ku Odrze, to pozostałość miejsca, w którym dawna fosa była połączona z rzeką) i gdzie jeszcze dziś, w czasie powodzi wody Odry zalewają promenadę. Idąc znów ku górze, patrząc pod mostem w stronę wielkiej, piaszczystej łachy na drugim brzegu, na której gorącym latem roi się od kąpiących się, docieramy na otwarty plac nieopodal mostu odrzańskiego, gdzie w roku 1900 wzniesiono pomnik cesarza Wilhelma (I) (dzieło profesora Johanna Böse). Tu, przy placu Bramy Odrzańskiej, znajduje się jeszcze jeden, nieco ukryty pomnik (w rzeczywistości trochę dalej w stronę ulicy Nadodrzańskiej, w miejscu mostu z roku 1844)– posąg patrona mostów św. Jana Nepomucena. Na umieszczonym na jego cokole kartuszu znajduje się ta oto inskrypcja: „Anno 1729, den 1. Juli ist unter dem Commando Ihro Excellenz des Heil. Röm. Reichs-Grafen Althann, General-Feldwachtmeister und Commandant der Festung Brieg, diese Statua aufgesetzt worden, zur größern Ehre Gottes und des heiligen Nepomuk wie auch der Zeit gewesenen Garnison“ (Anno domini 1729, 1. lipca, z rozkazania Jego ekscelencji, hrabiego świętej Rzeszy Rzymskiej Althanna, generała wachmistrza polnego (generała majora) i komendanta twierdzy Brzeg, ustawiono tę statuę, ku większej chwale boga i św. Nepomucena, a także ówczesnego garnizonu). Informacja o twórcy posągu znajduje się w inskrypcji „Joseph Bechert fecit”. Niestety promenada nie znajduje przedłużenia po drugiej stronie placu. Wcześniejsze kompleksy klasztorne sięgały tam aż do rzeki (dwór antonitów, obecnie urząd katastralny (dziś spółdzielnia inwalidów) i klasztor franciszkanów, które później ustąpiły miejsca kamienicom mieszczańskim. Na krótkim odcinku dostęp do rzeki przegradza Zakład Leczniczy i Pielęgnacyjny (Heil- und Pflegeanstalt – szpital/ przytułek, obecnie warsztaty ZSZ Nr 1). Z powrotem na rynek zaprowadzi nas stąd ulica Celna (Wojska Polskiego), po pożarze w roku 1806 powstała na nowo w skromnym, bidermajerowskim stylu.Jednak polecamy tu jeszcze krótki wypad za Odrę. Przechodząc przez most odrzański podziwiamy piękne widoki po obu stronach. Na leżącej w górę rzeki wyspie widzimy na wpół ukrytą wśród wierzb, niezbyt piękną budowlę młyna, a za nią jaz, elektrownię, wieżę ciśnień i również niezbyt piękne podwórza ulicy Rybackiej. Na drugim brzegu dostrzegamy imponującą willę i należący do niej piękny park, a za otoczoną starymi wierzbami plażą zabudowę przemysłową grobli. Z tego – tzw. „polskiego” brzegu roztaczają się piękne widoki na miasto, przypominające te z dawnych czasów. Gdy pójdziemy w dół rzeki, w stronę domu strzeleckiego, ujrzymy przez porastające nabrzeże akacje wspaniały widok na ozdobny szczyt kościoła katolickiego i zamek lub – idąc w górę rzeki z zadbaną ul. Nadbrzeżną – na strome dachy Friedrichstraße (Jagiełły) i ul. Celnej (Wojska Polskiego) oraz wieże ratusza, kościoła minorytów i św. Mikołaja. Jakże piękny jest ten widok w porównaniu z nieładną zabudową mieszkalną i przemysłową dalej w górę rzeki. Na rzece nie ma ruchu żeglugowego, ale idąc dalej na północ szosą pisarzowicką (ul. Krakusa), nieopodal garbarni Molla, można go obserwować z mostu na kanale, którym spływają wolno z prądem (? – tak jest w oryginale) barki żaglowe, zaś parowe holowniki ciągną długie szeregi wyładowanych barek w przeciwną stronę. Niekiedy zobaczyć można nawet drewniane tratwy. Polskie i czeskie bandery przypominają o tym, że wskutek haniebnego traktatu wersalskiego, nasza śląska rzeka stała się międzynarodowa (tego typu utyskiwania są typowe dla publikacji okresu republiki weimarskiej, oddając ówczesne nastroje w Niemczech). W czasie powodzi, gdy leżące w dole błonia są całkowicie zalane, z drogi na wale i licznych mostów zalewowych rozpościera się widok na niemal bezkresne rozlewisko.

Franco Zarrazzo - 2011-03-13, 16:07

No proszę. A ja się już martwiłem... Sporo pracy - dziękuję(my). Jak najbardziej zasłużona etykietka nad awatarem :) . Tylko przeczytam w całości przy innej okazji. :)
Dziedzic_Pruski - 2011-03-13, 21:05
Temat postu: Statua św. Jana Nepomucena przy moście odrzańskim.
W uzupełnieniu poprzedniego przyczynku jeszcze garść informacji na temat wspomnianej tam statui św. Jana Nepomucena przy moście odrzańskim.

1. Źródło 1: „Geschichtliche Ortsnachrichten ..“ Schönwäldera

(..) Statua św. Jana Nepomucena została ustawiona w roku 1729 z okazji kanonizacji (świętego) przez komendanta garnizonu, po lewej stronie przy wjeździe na most. Inskrypcja na cokole brzmi (..) (Schönwälder podaje identyczny tekst inskrypcji jak w przewodniku). Hrabia Althann zmarł jako tutejszy komendant 7. stycznia 1733 r. i został pochowany na cmentarzu przy kościele zamkowym. Również i statua św. Jana Nepomucena przebyła swoje koleje losu. W roku 1808 przez nieostrożność flisaka utrącono jej głowę reją, a w roku 1810 szkodę naprawił kamieniarz, opłacony przez pewną pobożną katoliczkę. W roku 1845 statua opuściła swe stare miejsce i została przeniesiona w miejsce na prawo od nowego mostu.

2. Źródło 2: „Briegische Chronik..” Schmidta

Statua św. Jana Nepomucena nosi na swym cokolo tę oto inskrypcję: (autor podaje nieco odmienny tekst inskrypcji, który dlatego niech będzie tu przytoczony w całości) „Anno 1729, den 1. Juli ist unter dem Commando Ihro Excellenz des Heil. Röm. Reichs-Grafen Althann, wirklichen kaiserlichen General-Feldwachtmeister und Commandant des posto Brieg, diese Statua aufgesetzt worden, zur größern Ehre Gottes und des heiligen Nepomuk so wie auch der Zeit gewesenen Garnison. Joseph A. Bechert fecit.“ (Anno domini 1729 (w roku kanonizacji przez papieża Benedykta XIII), 1. lipca, z rozkazania Jego ekscelencji, hrabiego świętej Rzeszy Rzymskiej Althanna, rzeczywistego cesarskiego generała wachmistrza polnego (generała majora) i komendanta posterunku Brzeg, ustawiono tę statuę, ku większej chwale boga i św. Nepomucena, a także ówczesnego garnizonu). W roku 1845, we środę 23. kwietnia statuę przeniesiono z dotychczasowego miejsca na lewo od wjazdu na stary most odrzański (ten z czasów twierdzy), nieopodal starej Bramy Odrzańskiej, gdzie stała z twarzą zwróconą na wschód, na miejsce obecne, na prawo od wjazdu na nowy most (ten z roku 1844), nieopodal nowej Bramy Odrzańskiej (symbolicznej , w postaci 2 pilastrów), tym razem zwracając ją twarzą ku zachodowi, odmalowano i na nowo pozłocono.

Staua nie przetrwała wojny. Zrzuconą z postumentu – czy to rozmyślnie, czy wskutek wysadzenia mostu – widziano ją ponoć w 1945 roku w odrzańskim mule. Kto wie, może jest tam do dziś?

Dziedzic_Pruski - 2011-05-08, 13:01
Temat postu: Jeszcze o promenadach.
W nawiązaniu do tematu brzeskich promenad i nieco poza ów temat wykraczając pragnąłbym przybliżyć czasy ich powstania oraz postać jednego z ich twórców.

Zamieszczone tu artykuły pochodzą z brzeskiego kalendarza regionalnego (Brieger Heimatkalender) na rok 1928 i są napisane w duchu nieco bogoojczyźnianym, o czym lojalnie uprzedzam.

Brzeg przed 100 laty, z czasów bidermajeru, lata 1820 – 1840
„Gdy pobierali się dziadek z babcią”

„Kraj wolnym ci jest i poranek już dnieje”. Ta właśnie świadomość stanowiła dla naszych przodków najbardziej wartościową treść ich patriotycznego myślenia, zaś pamięci o doniosłych czasach wiernie strzegli dłużej niż przez jedno pokolenie. Taki idealny stan posiadania pozwalał im zapomnieć biedę i trudy teraźniejszości, jako że los kazał im żyć w ciężkich czasach i wielu nie dożyło już wynagrodzenia strat, jakie przyniosła ze sobą francuska okupacja. Miasto jęczało pod długami wojennymi, a życie gospodarcze mogło się rozwijać bardzo tylko powoli.
Zarząd miejski – burmistrz Wuttke wraz z rajcami (a byli to: aptekarz Trautwetter, kupiec Kuhurath, major w stanie spoczynku Scheffler, mistrz piekarski Engler, pasamonnik Schaerff, mistrz warzelniczy Hoffmann, kamienicznik i kowal narzędziowy Gaebel) – stanął więc przed niezwykle trudnymi zadaniami i problemami, trapiącymi całą wspólnotę. Dzięki podjętym niezwłocznie krokom trudności te zostały jednak stopniowo przezwyciężone. Sprawujący funkcję  przewodniczącego rady miejskiej aptekarz Ludwig musiał przy tym świetnie spisać, gdyż mimo  niekorzystnej sytuacji (finansowej) został w roku 1821 uhonorowany nagrodą w wysokości 118 talarów.¨
Funkcję syndyka miejskiego pełnił w latach 1821 – 1829 Koch, później znany jako kontrowersyjny historyk. Jego pensja była równa pensji burmistrza – 1000 talarów. Równocześnie z Kochem funkcję kamlarza miejskiego (Kämmerer – zarządca kasy miejskiej) podjął Ludwik Ferdynad Mützel (brat znanego malarza Henryka Mützela (m.in. autora niemal fotograficznych ilustracji dawnego Wrocławia; w brzeskim muzeum znajduje się również akwarela Mützela, przedstawiająca widok Brzegu zza Odry) , służąc mu wiernie przez pół wieku. Niekorzystny stan majątkowy miasta był przypuszczalnie powodem sprzedaży w roku 1822 dóbr w Obórkach za cenę 20 400 talarów, co jednak było niewystarczające dla wyrównania budżetu miejskiego. Tak więc, niezależnie od starań i usiłowań Mützela, bilans za rok 1823 zamknięto z niedoborem 7200 talarów. Mützel podaje z westchnieniem do wiadomości magistratu, „że zasoby kamlarni (kasy miejskiej) są zupełnie wyczerpane i w roku 1824 podjęte mogą być jedynie wydatki budżetowe, co jasno wynika z przedłożonego zestawienia”. Niekorzystną sytuację kamlarni można sobie uświadomić na podstawie niezwykle skromnych przychodów. Główne ich źródło stanowiły podatki od warzenia piwa i pędzenia okowity, które w latach 1822/23 przyniosły łącznie 7150 talarów, łączny podatek od działalności gospodarczej przyniósł 5300 talarów, zaś tzw. podatek klasowy
(wprowadzony w roku 1820 w Prusach podatek od przynależności do klasy społecznej)
jedynie 670 talarów. Fakt, że wspomniane podatki aż do roku 1840 niemal nie uległy podwyższeniu, cieszył z pewnością obywateli, lecz był mniej korzystny dla kasy miejskiej. Znamiennym dla panujących wówczas małomiasteczkowych stosunków był również fakt, że miasto utrzymywało publiczny plac do suszenia bielizny, pobierając skromne dochody w wysokości 14 talarów. Dzięki żelaznej oszczędności zarząd miejski przezwyciężył w ciągu 10 lat wspomniane trudności i w roku 1837 kamlarz Mützel mógł z zadowoleniem stwierdzić nadwyżkę w wysokości 3217 talarów. Do tzw. „małych środków” ojcowie miasta mogli zaliczyć pierwotnie również otwarcie kasy oszczędności w marcu 1819 roku. Była to pierwsza taka istytucja na Śląsku i druga w całym państwie pruskim. Jednak już wkrótce okazało się, że podjęli tym samym niezwykle znamienne przedsięwzięcie i że właśnie to dzieło stało się dla miasta największym błogosławieństwem. Już pod koniec pierwszego miesiąca istnienia w kasie ulokowano 4500 talarów. Część nadwyżek kasy oszczędności, którą zgodnie ze statutem oraz za państwowym przyzwoleniem miano z biegiem lat spożytkować na cele publiczne, służące ogółowi, wyniosła w roku 1906 łącznie 1 152 000 marek.

Na temat życia mieszkańców, które odbywało się wówczas widocznie w cichym odosobnieniu, posiadamy jedynie skąpe wiadomości. Komunikacja miała miejsce tylko na niewielkiej przestrzeni, nie było jeszcze kolei żelaznych, podróż do Wrocław zajmowała jeszcze cały dzień, zaś jazda dyliżansem była uciążliwa i wcale nie taka tania. O intelektualnych zainteresowaniach brzeżan dowiadujemy się na podstawie ówczesnych lektur. Znajomość literatury klasycznej i współczesnej sprzyjało powstawaniu kół czytelniczych. Pierwsze z nich założył w roku 1822 księgarz K. Schwartz. Również w okresie po wojnach wyzwoleńczych (tym mianem określano w Prusach wojny napoleońskie) naród był wyłączony z życia politycznego, zaś cenzura dbała o to, by również prasa nie zajmowała się kwestiami politycznymi i ograniczała jedynie do tematów pięknodusznych. 3. października 1822 roku ukazał się pierwszy numer nowego tygodnika (co czwartek) „Briegische Erholungen” (brzeskie wywczasy) – czasopismo dla zabawienia czytelników ze wszystkich stanów, zebrane i wydawane przez dra Fr. Ulferta. Brzeg K. Falch. Od roku 1828 ukazywała się kontynuacja „Briegisches Wochenblatt” (Tygodnika Brzeskiego) Glawniga. W głównej części zamieszczano artykułyo treści beletrystycznej i historycznej; zawierające m.in. cenne przyczynki do historii regionalnej i księstwa, np. o tutejszym więzieniu, zwanym wcześniej „domem pracy” (Arbeitshaus). Dodatek zawierał porady i ogłoszenia. W roku 1830 pojawia się kolejne czasopismo. „Der Sammler” (zbieracz) - tygodnik dla czytelników ze wszystkich stanów, własność i wydawnictwo: drukarnia C. Falcha. O tym, że „Zbieracz” mógł przemienić „mleko pobożnych myśli” w „fermentujący smoczy jad” można się było przekonać 18 lat później: „w ciasnym kręgu zawęża się i rozum” - widać to wyraźnie, przeglądając brzeską prasę z tamtych lat, odzwierciedlającą niezmierne kołtuństwo, nie zawsze dobrotliwe. Niezwykle często odnajdujemy więc prowadzone publicznie, choć oczywiście anonimowo, pyskówki (prawie tak jak na forum: widać taka stara, brzeska, świecka tradycja) :D . Tak więc niejaki pan „rh” „wywołuje do tablicy” pewnego pana N.N. z ulicy Pawłowskiej (Dzierżonia), pytając czy ów rzeczywiście poczynił tę niesłychanie uwłaczającą jego honorowi uwagę: „rh” uważa się oczywiście za zbyt wyniosłego i wykształconego, by przywiązywać do tego jakąkolwiek wagę. W następnym numerze rzeczony pan N.N. z ulicy Pawłowskiej (Dzierżonia) udziela odpowiedzi itd. Lub też: „abc” jest poirytowany zachowaniem pewnego dobrze ubranego młodego człowieka, który to w niedzielne przedpołudnie przed Bramą Nysańską (u zbiegu dzisiejszych ulic Długiej, Chrobrego i Piastowskiej), poproszony przez żebraka o jałmużnę, ograniczył się jedynie do zamarkowania gestu dawania, gdyż – co prawda w cylindrze i z elegancką trzcinową laseczką – ale poza tym zapewne był bez grosza. W tych osobistych enuncjacjach nieprzyjemnie podpada także rzucające wokół siebie obcymi wyrazami i sentecjami „wykształcenie” (kolejna forumowa „tradycja” ) :wink:  - w tym celu nadużywano nawet sentencji biblijnych – oraz nadęty język. Dalej wierszoklectwo – żaden numer nie jest wolny od przesłodzonych peanów na cześć jakiejś brzeskiej piękności. Tak więc niejaki pan Eduard Hensel raczy nas swą „Wiosenną nadzieją”, będącą w rzeczywistości jedynie popłuczynami „Nadziei” Emanuela Geibela (niemiecki poeta). Tyle na temat piśmiennictwa. Również już wtenczas Brzeg był miejscem, w którym dbano o sztuki piękne. Sztuka sceniczna była wówczas wszędzie opanowana przez masową twórczość Kotzebuego (tworzył szmirę podobną szuwaksowi, choć już nie wtedy, bo już nie żył (zamordowany). Również i w Brzegu jego duch wciąż jeszcze nawiedzał teatralne deski. Trupa teatralna, wystawiająca jego sztuki, cechowała się przy tym nadzwyczajną wszechstronnością, wystawiając nie tylko „Precjoza” i „Wolnego strzelca” (Webera), ale również „Stworzenie świata” Haydna. Do tej pory w Brzegu nie istaniało jeszcze trwałe miejsce dla sztuki scenicznej, lecz właśnie wówczas znalazł się ktoś, kto zaradził temu niedoborowi. Przy ulicy Mlecznej znajdował się parafialny przytułek dla wdów (o tym przytułku była niedawno mowa w związku z brzeskimi drukarniami [URL=http:// http://www.forumbrzeg.pl/...66)]link[/URL], powstały w ramach spuścizny Michaela Scholtza. Budynek, w którym znajdował się przytułek, groził zawaleniem. W
owym czasie żył w Brzegu zamożny i bezdzietny rentier Christian Arndt, wcześniej kantor w kościele św. Mikołaja. Arndt kupił wspomniany budynek przy ulicy Mlecznej i wybudował w jego miejscu w latach 1821 – 22 teatr, który podarował miastu. Mimo iż z czasem koniecznymi stały się pewne zmiany. Których dokonano (brakowało wciąż jedynie garderoby dla właściwego teatru), to jednak darowizna Arndta stanowi prawdziwie wspaniałe dziedzictwo. W przedsionku wielkiej sali teatru wisi skromny portret olejny darczyńcy. Szkoda, że miasto nie znalazło do tej pory innej, bardziej godnej formy upamiętnienia swego dobrodzieja.
W owych czasach, w których konieczne było nadzwyczaj oszczędneo gospodarowanie, miasto nie mogło zbyt wiele uczynić dla upiększenia swego wyglądu. Spróbujmy wyobrazić sobie jego ówczesny wygląd: mroczne, stare bramy forteczne wraz z wieżami, ruiny bastionów i murów obronnych, zapadnięte wały, wypełniona brudną wodą fosa, uszkodzone mosty, przerzucone nad fosą do niektórych bram – wszystko to mogło przyciągać oko malarza, lecz przebywanie w takich miejscach nie należało do przyjemności. Mimo iż pancerz dzieł fortyfikacyjnych został zerwany już w roku 1807, to jednak aż do roku 1819 na obrzeżach miasta - prócz alei cmentarnej i znajdujących się w pobliżu morw - nie było żadnej ocienionej drogi. Co prawda pozbawiony wcześniej roślinności teren poforteczny stopniowo zaczęła zapełniać zieleń pojedynczych prywatnych ogrodów, ale te były niedostępne dla ogółu mieszkańców. W tym czasie radca wojenny Berger polecił obsadzić drogę, prowadzącą - jeszcze przez szczere pole - od Bramy Małujowickiej ku traktowi do Żłobizny (czyli późniejszą ulica Piastowska) monotonnymi topolami, ale okazując wdzięczność i za to, drogę tę zwano odtąd aleją Bergera, a dziś ulicą Polną (Jana Pawła II). Oblicze miasta zaczęło też wtedy stopniowo ulegać zmianie. W roku 1822 rozebrano most przed Bramą Nysańską, a na odcinku fosy usypano groblę, którą przebiega dziś na tym odcinku ulica Piastowka, przy czym połączenie fosy z Odrą ograniczono do przepustu przez groblę i piwnice hotelu Piastowskiego (Dockhorn) (przypuszczalnie chodzi o nieistniejący dziś budynek przy ul. Piastowskiej, naprzeciw stawu) . O wiele większe znaczenie miał jednak fakt, że „starsza dama” Brzeg zaczęła w końcu przywdziewać nową suknię: właśnie wtedy powstawać zaczęły brzeskie planty. W roku 1819 miasto postanowiło obsadzić odcinek stoku bojowego twierdzy – na odcinku od Bramy Małujowickiej do Nysańskiej - dwoma rzędami drzew, które dziś tak wspaniale ocieniają parkowe alejki. Wkrótce potem syndyk miejski Koch, który właśnie przejął swój urząd, złożył wniosek, by powierzono mu założenie dużej szkółki leśnej i sadzenia kęp drzew. Wniosek został przyjęty, jednak właściwym czynnikiem sprawczym kontynuacji tego dzieła stawał się stopniowo kamlarz Mützel, który od roku 1829, po złożeniu urzędu przez Kocha, niestrudzenie prowadził dalszą rozbudowę plant. Ze względu na napiętą sytuację finansową, miasto nie mogło na ten cel przeznaczać więcej niż 100 talarów rocznie.
Z pomocą tych niewystarczających środków i o ile było to tylko możliwym, Mützel realizował swój cel przez całą dekadę, aż do lat 40-tych, kiedy to odkrył zupełnie nową drogę, prowadzącą do celu. Jednak początek został zrobiony już teraz, a nierozpieszczana wtedy jeszcze klasa mieszczańska była zadowolona z wyniku, który został uwidoczniony na serii kolorowych ilustracji, powstałych w latach 1821 – 26, zamieszczonych poniżej w znacznie pomniejszonej wersji czarno-białej. Przedstawione są tam głównie – wtedy jeszcze dość skromne – promenady, będące jednak już wtedy szczególną atrakcją miasta. Za pomocą owych ilustracji spróbujemy sobie wyobrazić spokojne życie, które wiedli wówczas nasi przodkowie.

„Oto przepełnieni godnością i dostojeństwem bidermajerowscy mieszczanie wychodzą właśnie  bramą (miejską) ku promenadzie, z grubymi, krętymi laskami (tzw. Ziegenhainer) lub parasolami,  w ciężkich cylindrach i z długimi fajkami w ustach (cygara rozpoczęły swój zwycięski pochód przez 5 kontynentów dopiero około roku 1830), przystając, gdy tylko rozmowa na aktualne tematy – nowo otynkowaną ratuszową wieżę, szczęśliwie umieszczoną na jej szczycie nową gałkę, nowego, mieszczańskiego króla Francji (Ludwika Filipa), czy też bohaterską walkę Greków - przybierała dramatyczny przebieg. A propos – gdy  ustom i sercu jak w niebie, to i nos chce coś dla siebie (ówczesne niemieckie porzekadło: wenn sich Herz und Mund tut laben, will die Nase auch was haben) – „może szczyptę tabaki, panie superintendencie?”. „Niezwykle to łaskawie z pańskiej strony, panie audytorze”, świat lubi przyćmiewać blask i prochem przyprószać wzniosłość (cytat z Schillera: es liebt die Welt, das Strahlende zu schwärzen und das Erhabene in den Staub zu ziehen). „Hm – czyżby  raciborska (tabaka)?”. „W 3/7 zmieszana z rawicką i kwaśną marchwią - do usług”. Potem jeden z rozmówców stuka długo piankowym cybuchem swej długiej fajki i wyciąga z niewymownych (czyli pantalonów) woreczek z tytoniem, wyszywany perełkami i opatrzony monogramem i upycha nową pryzę tytoniu – mieszanka wiązowskiego i barinas. Drugi z nich przygotowuje tymczasem zapalniczkę, uderza stalowym kabłąkiem w krzesiwo i już po 5 minutach jarzy się hupka i wkrótce w fajce pali się tytoń. „Ach panie superintendencie, gdy kurzy się z mej fajeczki, a tytoniowy dym owiewa mój nos, to nie zamieniłbym się z bogami”. „Ależ panie audytorze, przecież my brzeżanie jesteśmy wierzącymi chrześcijanami”. „A gdzież to zagubiły się nasze damy?”.¨Damy tymczasem oddaliły się kawałek, również pogrążone w konwersacji, rozmawiając w zachwycie o „Zaczarowanej róży” Ernsta Schulzego i o nowym koronkowym wdzianku pani dyrektorowej, małżonki dyrektora główngo urzędu górniczego (Oberbergamt), później z niechęcią o niezbyt delikatnym panie profesorze¨, który wcale nie sięga indywidualności audytora Theobalda, o ostatniej herbatce u auskultatorstwa (auskultator – najniższy stopień w hierarchii prawniczej). Teraz przystają i one „ w zupełnym zaufaniu, najdroższa pani superintendentowo, ta impertynencka pani auskultatorowa … O, nasi szanowni małżonkowie”.
W dalszym ciągu towarzyszymy im w przechadzce z powrotem do miasta, poprzez Bramę Wrocławską. W słonecznych promieniach letniego popołudnia ciche uliczki zdają się drzemać. Mija nas tylko dyliżans specjanej poczty wrocławskiej,  turkocząc po kocich łbach ulicznego bruku. Damy spoglądają z lękiem w stronę dyliżansu, a to z powodu bliskości rynsztoku. Zupełnie przypadkowo spacerowicze kierują teraz swe kroki ku rynkowi. Być może dyliżansem przybyli jacyś przyjezdni. W rynku, u południowego krańca ratusza, tuż obok wagi miejskiej widzą odwach i chodzącego wte i wewte wartownika. U stołu przed odwachem siedzą jego znudzeni kamraci, którzy godziny czekania mogą co najwyżej skrócić pogaduszkami z siedzącymi naprzeciw przekupkami. Tak oto leniwie przetacza się popołudnie. A gdy zapadnie noc, miasto pogrąży się w ciemnościach, gdyż lampy olejowe, które miejskie sługi ściągają w dół ze słupów latarń drucianymi linkami, a zapaliwszy je, znów wciągają, kręcąc korbkami, dają tylko marne światło, co podpatrzyła zepsuta młodzież miejska, obdarzona sprawnością wspinaczkową i żwawymi nogami. Uliczki, sienie i schody są ciemne, a i mieszkania skąpo oświetlone światłem słonecznym i lamp olejowych. Tak więc większość czcigodnych mieszczan udaje się na spoczynek zaraz po wspólnym wieczornym nabożeństwie, a gdy stróż nocny wygwizduje swą pierwszą godzinę, tylko jeszcze z zielonej ławki przed drzwiami dochodzą szepty i chichot, jako że o tej porze Brzeg naszych dziadków i babć był już pogrążony w głębokim śnie.

Tę niezwykle wymowną i charakterystyczną próbkę, pochodzącą z wielokrotnie już tu polecanego dzieła: Heinrich Schoenborn, Geschichte der Stadt und des Fürstentums Brieg (Historia miasta i księstwa brzeskiego), Verlag (wydawnictwo) von Hugo Süßmann in Brieg, cena 8,50 marek, umieszczamy tu, chcąc tym samym zachęcić do zakupu tych, którzy tej pozycji jeszcze nie posiadją. kryptoreklama :wink:

Dziedzic_Pruski - 2011-05-08, 13:11
Temat postu: Kamlarz miejski Ludwik Ferdynand Mützel
Kamlarz miejski Ludwik Ferdynand Mützel

Rys życia, dr Günther Kersten, Brzeg

Zgodnie z kroniką rodzinną, sporządzoną własnoręcznie przez kamlarza Mützela, historia rodziny sięga po rok 1576. Pochodzący z Pomorza (Zachodniego) i ze stanu kmiecego ród przeszedł w stan rzemieśliczy – liczni jego członkowie byli kuśnierzami i rymarzami. Gdy Śląsk przeszedł pod panowanie pruskie, ród Mützelów osiedlił się i w tej prowincji, a jego śląska linia przeżyła niebywały rozkwit, szczególnie za sprawą energicznego Tobiasza Mützela (1727 – 1799), który przybywszy na Śląsk jako biedak, zgromadził dzięki śmiałym spekulacjom niezmierny majątek. Został królewskim radcą komercyjnym w Brzegu i jako komisarz stał na czele wprowadzonego przez Fryderyka Wielkiego zarządu podatkowego dla zmonopolizowanego handlu tytoniem na cały Śląsk. Te z przyjemności życia, których musiał się wyrzec jako młody człowiek, odbił sobie z nawiązką w wieku męskim i starczym: utrzymawał służbę odzianą w bladożółte liberie z błękitnymi wyłogami i srebrnymi galonami, a przed jego kamienicą przy ul. Długiej 22 leżało najwięcej w mieście skorup z ostryg. Jego syn Ludwik Ferdynand Mützel (1766 – 1818) został za to - wskutek niefortunnego kupna dóbr oraz rodzinnego sporu - nędzarzem. Synom tego ostatniego – późniejszemu kamlarzowi miejskiemu Ludwikowi Ferdynadowi oraz urodzonemu w roku 1797 Henrykowi, później znanemu malarzowi i litografowi - z dawnego blasku domu dziadka pozostało jedynie wspomnienie krótkiego snu dzieciństwa.
Kamlarz miejski Ludwik Ferdynad Mützel urodził się we Wrocławiu 16. czerwca 1793 r. Dzieciństwo spędził z rodzicami w Brzegu. Już wkrótce na jego młodość padł cień biedy. Jego ojciec przez 2 lata – w latach 1801–02 - siedział za długi w areszcie, mieszczącym się w rynku, w izbie w szyczycie kamienicy nad kramem słonecznym (koło ratusza), gdzie wówczas 8- czy 9-letni Ludwik Ferdynand odwiedzał go codziennie wraz z młodszym bratem Henrykiem. Matka załamała się pod wpływem domowego nieszęścia. Po jej śmierci w roku 1804, z uwagi na trudne położenie rodziny, jeden z wujów zabrał młodego Ludwika Ferdynanda do Bremy i posłał go tam do szkoły katedralnej. W roku 1807 chłopak po raz pierwszy zobaczył Morze Północne, a w roku 1808 poznał przy okazji wakacyjnej podróży do Wandsbeck wydawcę „Wandsbecker Bote” (goniec wandsbecki), ludowego poetę Macieja Claudiusa. Zatrudniony początkowo jako kanclista, później w przemyśle cukrowniczym (przetwórstwie buraków pastewnych), poznał zachodnie Niemcy, południową Holandię, Brabancję i Flandrię. W roku 1813, gdy Fryderyk Wilhelm III wydał odezwę „Do mego ludu”, wzywającą do broni, wrócił piechotą zand Renu do Bremy i jako kawalerzysta legionu hazeatyckiego wziął udział w wojnie wyzwoleńczej lat 1813/14. Z wojny powrócił bez środków i 29. sierpnia 1814 r., po przeszło 10-letniej nieobecności, znalazł się znów w Brzegu. Powiadomiony o powrocie syna ojciec oczekiwał go u Bramy Wrocławskiej i powitał słowami „czy nie jest pan moim synem?”. Ludwik Ferdynad Mützel przez kilka miesięcy zarabiał na życie jako asystent w kancelarii znajdującego się wówczas jeszcze w Brzegu głównego sądu krajowego (Oberlandesgericht) dla Górnego Śląska, nie znajdując jednakże w tej pracy najmniejszego upodobania, by wkrótce ponownie podjąć przerwaną przez wojnę właściwą pracę zawodową. Od października roku 1814aż do roku 1821 był zatrudniony jako inspektor fabryczny w przerabiającą buraki pastewne cukrowni von Koppy’ego w Krajnie pod Strzelinem. Tu szczególnie w ciągu lata znajdował czas, by cieszyć się życiem. Zaciszne życie w rodzinie von Koppy’ego, towarzystwo dam, muzyka, lektura literatury romantycznej – wszystko to pobudzało jego poetycką fantazję, w równym stopniu grożąc równocześnie utratą poczucia rzeczywistości. W jego poezji przejawia się na podłożu gorzkich przeżyć dni młodości głęboka miłość ojczyzny i regionu. Oprócz kilku pięknych obrazów natury oraz pomniejszych utworów miłosnych, główną treścią jego poezji  jawią się w ciągu następnych dziesięcioleci swoiste wspomnienia dni poniżenia oraz odrodzenia Prus w latach 1813-15. Jego sonety inspirowały postaci związane z jego z własnymi przeżyciami wojennymi: królowa Luiza, Schill, Fryderyk Wilhelm von Braunschweig-Oels, a szczególnie  Theodor Körner. Z relacji Mützela dowiadujemy się, że w czasie wojen wyzwoleńczych często stykał się z korpusem Lützowa (korpus ochotniczy, do którego zaciągnęło się m.in. wielu studentów, utworzony w lutym 1813 r. we Wrocławiu; korpus symbolizował powstanie narodu przeciw obcemu panowaniu, jego znaczenie symboliczne było o wiele większe od wojskowego, zaś barwy - czarne mundury z czerwonymi wyłogami i mosiężnymi guzikami - dały początek obecnym niemieckim barwom narodowym). Wiersze Mützela trafiły z Krajna również do Brzegu, a czasopismo „Brieger Bürgerfreund“ (brzeski przyjaciel obywatelski) publikowało ich sporo w rocznikach 1816 i 1817. Nawet jeśli rymy Mützela nie zawszę brzmią czysto, to jednak czystym jest duch czasów, który z nich przemawia.
W roku 1821 Mützel pojął za żonę Paulinę Ferdynadę, najstarszą córkę pastora Kacpra Stehmanna z Krzywiny pod Strzelinem. Obowiązki ojca rodziny sprowadziły go z powrotem na ziemię. Wybrany przez delegatów miejskich uposażonym rajcą i kamlarzem miejskim, objął urząd w roku 1822 i sprawował przez 48 lat. Do jego obowiązków należał m.in. nadzór nad kasą i budownictwem miejskim. Dzięki roztropności i rozsądkowi w sprawach finansowych oddał miastu więcej niż dobrą posługę. Po śmierci syndyka miejskiego Kocha w roku 1838 troska o brzeskie promenady spoczywała jedynie na jego barkach. W roku 1845 Mützel powołał do życia towarzystwo upiększania  i rozszerzania brzeskich promenad i z jego pomocą osiągnął w pełni zamierzony cel.
W listopadowych dniach rewolucyjnego roku 1848, sprawując urząd wiceburmistrza, dzięki swemu przepełnionego rozsądkiem i troską postępowaniu, Mützel uchronił Brzeg przed jatką. Po rozwiązaniu berlińskiego zgromadzenia narodowego wzburzenie społeczne sięgnęło zenitu i fasowanie mundurów przez landwehrę w Brzegu groziło wybuchem zamieszek. Mützel stanął zdecydowanie na czele tego ruchu i dzięki swemu wpływowi i rozwadze potrafił przekształcić grożące miastu rozruchy w niegroźną manifestację. Co prawda został za to w lipcu 1849 r. przejściowo pozbawiony urzędu i wraz z innymi brzeskimi obywatelami stanął przed wrocławskim sądem przysięgłych, oskarżony o podżeganie do zamieszek, ale proces, który nota bene był pierwszym większym procesem politycznym na Śląsku, zakończył się po 4 dniach, 11. września, uniewinnieniem Mützela.
Ludwik Ferdynad Mützel nie zgromadził w ciągu swego życia zbyt wielu dóbr materialnych, zaś jego żona - by umożliwić wykształcenie studiujących synów - musiała wynajmować pokoje pensjonariuszom. Jednak w położonym przy promenadzie bergelowskiej (przy dzisiejszej ulicy Spacerowej) domku ogrodowym nr 2, zakupionym przez Mützela w roku 1828, toczyło się mimo wszystko szczęśliwe życie rodzinne i tylko raz rzuciła na nie cień śmierć pięknej, znanej nam z akwareli namalowanej przez  Henryka, 16-letniej córki Albertyny. Mützel był miłośnikiem muzyki i sam grał na flecie, m.in. przez 6 lat w orkiestrze brzeskich tawarzystw koncertowych, sprawując przez 12 lat funkcję  prezesam brzeskiego towarzystwa koncertowego. Przez szereg lat w środowe wieczory grywał w domowym kwartecie na flecie prostym. W roku 1865 stary i drogi sercu domek wraz z pięknym ogrodem zostały sprzedane właścicielowi dóbr i późniejszemu landratowi von Reussowi, a w następnym roku rodzina przeniosła się do mieszkania czynszowego – wpierw przy ul. Zamkowej, a później na przedmieściu nysańskim.
Na temat własnej osoby Mützel zapisał w roku 1867 - w wieku 74 lat – w kronice rodzinnej te oto słowa: „... czynię jedynie tę oto ogólną uwagę, że moją osobowość scharakteryzować można jako „mierną. Nie posiadawszy specjalnych talentów towarzyskich, ani żadnych innych, byłem za to wierny swemu powołaniu i dużo pracowałem. Do mych ulubionych rozrywek już od wczesnej młodości należała gra w szachy, w której w późniejszych czasach mierzyć się mogłem nawet z lepszymi graczami. Równie chętnie układałem w mojej młodości rymy, które wówczas nazywałem wierszami. Uzbierawszy cały ich tomik, posiadałem nawet na tyle próżności, by go wydać.”
Znajdująca się w zbiorach miejskiego muzeum fotografia w pełni oddaje godność i roztropność, jakimi kalmiarz miejski Mützel emanował w wieku straczym. Przeszedłszy z dniem 1. stycznia 1870 r. w stan spoczynu - jako weteran wojen lat 1813/14 - doczekał  jeszcze zwycięstwa pod Sedanem i upadku cesarstwa francuskiego, nim 11. września śmierć na zawsze zamknęła mu oczy. Jego grób znajduje się na starym cmentarzu ewangelickim (na terenie dzisiejszego szpitala). Biały kamienny krzyż daje świadectwo o zakończonym, lecz niezapomnianym ludzkim życiu.
Jego samoocena była z pewnością słuszna: przeciętność w dodatnim znaczeniu słowa - ni geniusz, ni głupiec, lecz uzdolniony w takim samym stopniu jak tysiące innych, porządnych ludzi. Oznacza to również, że potrafił odnaleźć swe miejsce na ziemi, zaś dobrocią i wypełnieniem obowiązku wystawił pomniki swego życia, a brzeskie promenady pozostaną trwałymi symbolami upodobania piękna oraz umiłowania natury i miasta.

mulder - 2011-05-16, 07:12

Żałować można jedynie, że istnieje tak mało rycin przedstawiających Brzeg z tego okresu.
Franco Zarrazzo - 2011-05-27, 01:26

Dziedzic_Pruski napisał/a:
bidermajeru


A nie biedermeieru, przypadkiem? W SJP chyba nie ma takiego słowa ;) .

http://sjp.pwn.pl/szukaj/biedermeier

Dziedzic_Pruski - 2011-05-27, 09:07

Spotyka się obie wersje, choć poprawna jest oryginalna; ja wybrałem jednak spolszczoną. 8)
Dziedzic_Pruski - 2011-07-04, 16:40
Temat postu: Pijąca dziewczyna
tadjurek napisał/a:
A tak przy okazji mam śmiały pomysł, może udałoby się przywrócić miastu rzeźbę "Pijącej dziewczyny" Seiferta, która razem z chłopcem może stanowić pewną całość. Mam stare pocztówki z rzeźbą, jest wzór w Rostocku, o czym pisze wyżej Dziedzic Pruski. Chyba nie byłoby trudne wykonać kopię i postawić ją w miejscu, gdzie niegdyś stała. Do dzisiaj można zauważyć między placykiem zabaw dla dzieci a ogrodzeniem boiska Liceum Ogónokształcącego betonowy postument z bolcem - pozostałość po tej rzeźbie.

jadore - 2011-07-04, 18:19

A ja się ciągle zastanawiam, gdzie ona stała, zdaje się że też mam jedną pocztówkę z pijącą dziewczyną i również byłabym za jej przywróceniem, tylko jak widać w brzeskim narodzie siły brak :)
przemek11 - 2011-07-21, 20:04

Mam jeszcze pytanie do muldera:czy możesz mi podać żródło,z którego wiesz,że stara fontanna z fosy jest w wilanowie?
mulder - 2011-07-22, 08:05

Niestety nie pamiętam, ale przeszukam i podam,j ak znajdę.
meg_s - 2013-05-25, 16:54
Temat postu: "Chłopiec z łabędziem" Kalidego
Część tutejszej dyskusji dotyczyła tejże figury. W tym roku przypada 150 rocznica śmierci Kalidego i stowarzyszenie "Gliwickie Metamorfozy" (na codzień opiekujemy się grobem Kalidego - i nie tylko --> www.gliwiczanie.pl)
no więc w/w stowarzyszenie wydaje album o artyście , jego część ma stanowić katalog wszystkich jego dzieł o których zdołamy się dowiedzieć, a tu widzę kontakty szerokie.... :) W 200 sztuk "Chłopca.." nie wierzę, ale trochę tego jest. Będę wdzięczna za informacje...
A gdybyście tak jeszcze przysłali zdjęcie Waszego..... gliwickie_metamorfozy@op.pl

Małgorzata

Dziedzic_Pruski - 2013-07-12, 21:18
Temat postu: Jeszcze o "pijącej dziewczynie".
Cytat:
W książce "Brieg Bauten erzählen" Dorothea Tscheschner podaje, że rzeźbę ustawiono w roku 1904. Mam jednak względem tej daty poważne wątpliwości. Zastanawia brak wzmianki o rzeźbie we wspomnianym przewodniku (z r. 1910) oraz w wydanej w roku 1907 pracy Schoenborna (Geschichte der Stadt und des Fürstentums Brieg). Dziewczyna pojawia się również dopiero później jako motyw pocztówkowy - jeśli wierzyć albumowi "Brzeg na dawnej pocztówce" - w roku 1915.
Rzeźba "Pijąca dziewczyna" została ustawiona w r. 1910. Wzmianka o tym znajduje się w "Raporcie o administracji i stanie spraw gminnych miasta Brzeg za rok rozrachunkowy 1910" (Bericht über die Verwaltung und den Stand der Gemeinde-Angelegenheiten der Stadt Brieg für das Rechnungsjahr 1910), na str.42. Koszty zostały pokryte ze środków, które zapisał miastu zmarły wcześniej fabrykant i radny miejski - Hermann Haake. Przy okazji warto nadmienić, że Haake był również fundatorem pawilonu widokowego w parku Peppela, określanego niekiedy mylnie jako muszla koncertowa. Odnowiony przed kilkoma laty pawilon padł niestety ofiarą wandali.
anthropos - 2014-07-27, 23:44

A czy istniały (poza miejscem urodzenia) jakieś bliższe związki łączące z Brzegiem Jana Henryka Mützela?
Dziedzic_Pruski - 2014-07-28, 09:41

Raczej nie, choć w brzeskim muzeum jest akwarela jego autorstwa z widokiem Brzegu.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Heinrich_M%C3%BCtzel

anthropos - 2014-07-28, 11:21

Od 1822 r. kształcił się we Wrocławiu w szkole rzemiosła artystycznego pod kieunkiem Carla Bacha, zatem okazji do odwiezin u starszego brata nie brakowało. Właśnie z ok. 1830 r. pochodzi portret rodziny Ludwika Ferdynanda Mützela wykonany przez Henryka. A jakiego okresu może pochodzić ta akwarela z widokiem Brzegu?
Dziedzic_Pruski - 2014-07-28, 20:10

Przypuszczam, że z okresu wrocławskiego, w każdym razie jeszcze sprzed budowy mostu Odrzańskiego w r. 1844.
anthropos - 2014-07-29, 00:30

Znalazłem poszukiwaną informację. Otóż w zbiorach brzeskiego muzeum są dwie panoramy wykonane przez Henryka Mützela. Różnią się one nieco rozmiarami, a także techniką wykonania. Jedna to rysunek piórkiem, druga to gwasz. Obie są sygnowane nazwiskiem autora, zaś jedna z nich nosi datę powstania – 26 maja 1822 r. Nie wykluczone, że Mützel sporządził je w związku ze staraniami o przyjęcie do wspomnianej szkoły artystycznej we Wrocławiu.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group